• Nie Znaleziono Wyników

Śmierć „Starego Michała”

60

Materiały dla nauczycieli

60

Materiały dla nauczycieli

desce. Nie ulegało wątpliwości, że zdołają unieszkodliwić nas swoim ogniem. Nie można było zmienić swojej pozycji czy też skryć się przed ostrzeliwaniem za jakąś osłoną.

W pewnej chwili poczułem silne uderzenie po prawym boku i straciłem oddech.

Odniosłem wrażenie, że zostałem ranny w dolną część prawego płuca albo w brzuch, w okolicy wątroby. Duża, czerwona plama pokazała się na moim mundurze. Nie straciłem przytomności, ale czułem, że słabnę z upływu krwi. Powiedziałem

„Staremu Michałowi”, że jestem ranny. Widziałem, jak ów podoficer austriacki, zobaczywszy to, w popłochu opuścił swój posterunek i zbiegł na ziemię. Nie okazał najmniejszego zainteresowania się rannym ani zamiaru udzielenia mu jakiejkolwiek pomocy.

Ogień karabinów maszynowych na punkt obserwacyjny trwał w dalszym ciągu, ale „Stary Michał” zdawał się nie zwracać na to uwagi. Powiedział, że będzie opatrywać moją ranę i żebym dał mu swój opatrunek. Wiedziałem, że niepodobna tutaj robić opatrunku. Nie mieliśmy na to dosyć miejsca. Byłem wciąż jeszcze przytomny, ale już bliski zemdlenia. [...] Powiedziałem „Staremu Michałowi”, że będzie lepiej, jeżeli zaraz zejdzie na dół i zawiadomi mój pluton; moi żołnierze nie zostawią mnie tutaj i potrafią znieść mnie na ziemię, do okopów.

„Stary Michał” natychmiast wyruszył w drogę powrotną. Zostałem sam, leżąc wyprostowany na desce, słabnąc coraz bardziej. Głowa moja bezwładnie przechyliła się i opadła, dotykając deski policzkiem. Sprawiło to, że binokle, których szkło zderzyło się z deską, ześlizgnęły się i spadły na ziemię. Strata binokli wywołała niespodziewaną reakcję w moim mózgu: a więc umieram. Straciłem wtedy przytomność.

Dopiero znacznie później dowiedziałem się o organizowanej przez „Starego Michała” pomocy. Wiadomości o tym trzymano przede mną w najściślejszej tajemnicy, ponieważ powodem tego był mój stan zdrowia, który lekarze uznali za bardzo ciężki i chcieli uchronić przed jakimkolwiek wstrząsem.

Po zejściu z drzewa „Stary Michał” zawiadomił mój pluton, że zostałem ranny. Zaraz też zameldował komendantowi II baonu, kapitanowi M[ichałowi]

Karaszewiczowi-Tokarzewskiemu, który znajdował się w okopach pierwszej linii, dowodząc wypadem. „Stary Michał” nalegał, żeby w płachcie namiotowej, uwiązanej do długiego sznura, jak na bloku opuścić mnie na ziemię. Organizując pomoc, Aleksander Sulkiewicz znajdował się na przedpolu, pomiędzy okopami i drzewem, z którego miałem być zdjęty, na otwartej przestrzeni, pod silnym ogniem nieprzyjaciela. Razem z nim był kapitan Karaszewicz-Tokarzewski i oficerowie,

60

Materiały dla nauczycieli

koledzy z batalionu. […] Podczas zestawiania „bloku” i sznurów trwało silne ostrzeliwanie naszych okopów i grupy ludzi na przedpolu. A. Sulkiewicz zachowywał zimną krew, nie myślał o sobie, a jedynie o okazaniu pomocy drugiemu, który jej potrzebował. W pewnej chwili Sulkiewicz krzyknął: Jestem ranny” i upadł na ziemię. Kula trafiła go w łopatkę i przebiła serce. „Stary Michał” zginął na miejscu.

Oddał swoje życie na polu chwały – ten Dobry Samarytanin i żołnierz bez skazy.

[…]

[Aleksander Sulkiewicz (1867–1916), właściwie Aleksander Hózman-Mirza Sulkiewicz, pseudonim „Michał Czarny”, nazywany też „Starym Michałem”, z pochodzenia Tatar wyznania islamskiego, był wybitnym działaczem socjalistyczny.

W 1892 r. brał udział w zjeździe założycielskim PPS w Paryżu. Należał do PPS w Wilnie, był członkiem jej władz i jednym z najbliższych współpracowników Józefa Piłsudskiego. Położył szczególne zasługi przy organizacji przerzutu publikacji socjalistycznych (tzw. bibuły) na tereny Królestwa Polskiego. Od 1906 r. w PPS Frakcji-Rewolucyjnej, należał też do Związku Walki Czynnej. W czasie I wojny światowej służył w I Brygadzie Legionów Polskich. Zginął 18 września 1916 roku pod Sitowiczami na Wołyniu. Był jednym z ostatnich żołnierzy poległych w czasie walk legionowych. Więcej zob.: Marek Gałęzowski, Tatar Piłsudskiego.

Życie Aleksandra Sulkiewicza [w:] Niepodległość, red. Marek Gałęzowskiego, Jan Ruman, Warszawa, IPN, 2010].

61

Materiały dla nauczycieli

61. „[…] wojsko i  rząd polski, któremu żołnierz nasz będzie podległy”.

[Władysław Baranowski, Rozmowy z Piłsudskim 1916–1931, Warszawa, Wydawnictwo Zebra, 1990]

„Słusznie sądzicie, że z Austrią skończone. Bardziej jeszcze skończone z Panami z NKN. Tej licytacji in minus prowadzonej stale poza mymi plecami i przeciw mnie, tej gotowości ciągłego sprzedawania taniej tego, czego dać moralnie nie możemy bez zapytania się o wolę i zdanie narodu, zastraszonego grozą stanu wojennego, tego więcej nie przeniosę. To zdobywanie u obcych zasługi wartością i skurczaniem sprawy polskiej, to się już nie powtórzy, o ile osoba moja brana ma być w jakąkolwiek rachubę czy kombinację. Gadać będziemy teraz tylko w Warszawie i tylko na nowych podstawach i gadać z Niemcami. Tych mam jeszcze do wygrania, jeśli istotnie widzą swój interes w utworzeniu armii polskiej na froncie rosyjskim.

Dziś ze strony niemieckiej musi iść nacisk na Austrię dla uregulowania prawno-politycznego stosunku Legionów i przekazania ich najprędszego jako podstawowych formacji naszego wojska. Koniecznym jest również uregulowanie sytuacji POW, czekającej już tylko mego rozkazu dla poddania się władzy polskiej, którą mogłaby być w tej chwili i TRS. Pod tym tylko warunkiem i dla uregulowania tych dwu spraw najważniejszych gotów jestem wejść do Rady Stanu, po działalności której – czując mym węchem i obym się mylił – niestety, niewiele się spodziewam. Mamy tu bowiem znowu formację polityczną z punktu widzenia narodowego niekompletną, gdyż niestety usiłowania moje wciągnięcia Koła Międzypartyjnego do wspólnej akcji nie udały się, aczkolwiek znalazłem i tam wiele elementów zdrowo myślących jeśli chodzi o zagadnienia armii. Żyją one jednak pod terrorem większości i tego co piszą im ze Szwajcarii. Ta większość, podobnie jak nasi NKN-iści truchlejący, że »Wideń« [tak w oryginale] się pogniewa, obawiają się z kolei, że Ententa nas opuści, gdy, broń Boże, pomyślimy o własnej, samodzielnej sile. Ta sama psychika specyficznie polska u jednych jak i drugich, nieufność we własne siły, niewiara we własne możliwości. I to zakorzenione w tej większości Polaków przekonanie, że bez podpórek, bez obcego patyczka, do którego przytknąć się można, nic u nas się nie utrzyma na własnych nogach”.

I tu Komendant niejednokrotnie i w późniejszych rozmowach używający tego porównania, ilustrował je gestami rąk.

„Odsuniesz ten słaby patyczek – wszystko runie, przysuniesz z powrotem,

61

Materiały dla nauczycieli

ach jakżeż bezpiecznie przytknąć głowę, nie tylko głowę, ale całego siebie – nieprawdaż? Pasywizm niewolników – mówicie. Tak, niezawodnie, jeśli chodzi o inicjatywę czy decyzję, nawet o podkreślenie własnej godności. Ale ten pasywizm jakżeż skoro gotów przemienić się w aktywizm służalstwa, aktywizm taki gorliwy, tak zapobiegliwy, oddający się bez zastrzeżeń, już przygotowany do poświęceń dla pochwały, nagrody albo zdobycia tytułu do zasługi lokajskiej wobec silniejszego, wobec większego. A przecież ta sama energia, ta energia do lokajstwa zużyta na własny rachunek, dla własnego tylko narodu, mogłaby nam dać siły i podstawy do jakiejś samodzielności. Zużywają ją ci panowie marnie i na marne na wysługiwanie się w Krakowie, Wiedniu, Petersburgu i tam, u was, na Zachodzie, w Paryżu, Londynie. A tu czas nagli! Któż wie jak długo potrwa wojna, jak długo i jakie będą dla nas koniunktury? Wyrwać z nich trzeba, co można, na naszą korzyść, na korzyść naszej siły, ale własnej, istotnej. Szedłem na kompromisy, jak długo tylko było można, jak długo oczekiwałem korzyści lub dopóki mogłem przerobić to, co wyrywałem na bene narodowe. Bo i korzyścią była możność przelewania krwi legionistów przy świadomości dla przykładu, że przelewa ją żołnierz polski dla swojej sprawy. Lecz przeświadczenie takie musi istnieć i trwać, to właśnie przeświadczenie i świadomość o przelewaniu krwi dla najwyższego celu. Trwać ono jednak w takich warunkach, w jakich znalazły się legiony, dłużej nie mogło.

Raz jeszcze pójdę na drogę kompromisu, tym razem z Niemcami. Ale na układach jasnych i wyraźnych: wojsko i werbunek choćby jak najszerszy, ale wojsko i rząd polski, któremu żołnierz nasz będzie podległy. Z tym postulatem idę do Rady Stanu.

I gdy to uzyskam wrócę do wojska, gdyż przede wszystkim jestem żołnierzem. Lecz gdy nie uzyskam...” i tu urwał się tok wynurzeń.

Taka była w przybliżeniu pierwsza moja rozmowa z Komendantem, w której stosunkowo najmniej mówiło się o sprawach zagranicznych i po której Piłsudski prosił mnie o zgłoszenie się do Niego po ukonstytuowaniu Rady Stanu.

62

Materiały dla nauczycieli