• Nie Znaleziono Wyników

DZIAŁ NIEURZĘDOWY

MOWY ŻAŁOBNE

na dzień pierwszej rocznicy śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego.

I.

K s. W A L E N T Y P Ą C Z E K ,

P ro b o szcz W . P.

(Jarosław ).

„O to ciała ich są pog rzeb a n e w p o * ko/u, a sława ich ż y je z p o ko len ia na p o ko len ie. M ądrość ich niech o po­

wiadają narody, a chw ałą ich niech głoszą p o ko len ia " (E k le z. 44, 14— 15).

D ro d z y Bracia, Żołnierze!

R o k m ija od czasu, g d y M arszałek Polski, Józef P iłsudski swego ziemskiego żyw ota dokonał i odszedł przed tron N a j­

wyższego P ana i Sędziego, aby tam składać rachunki z wło- d arstw a swojego i rap orty ze swej ziemskiej żołnierki. Jakżeż żywo tk w ią jeszcze w pamięci te chwile bolesne, ta k pełne sm utku i troski! C iężka żałoba spowiła kraj cały. Z apłakały polskie dzw ony. Serca zastygły w głębokim sm utku i żalu i w jakiejś nieokreślonej trosce o przyszłość Państw a. O siero­

cona A rm ja Polska kirem żałoby o k ryła swe zwycięskie sztan­

dary. N a ró d zabolał głęboko, bo zrozumiał, co stracił. Po dniach kilku w sm u tk u i bólu, ale z dum ą i chlubą poniesiono na W a ­ wel prochy Jego, a „cieniom królew skim przy by ł now y tow a­

rzysz, choć skroni jego nie zdobiła korona, ni ręka jego nie dzierżyła berła" (I. M ościcki Prezyd. R. P .).

„U m arł, a jako by nie um arł" (Eklez. 30,4.). O d szed ł o d nas ciałem, ale pozostał w śró d nas duchem , zasługą, pracą, ideą i nakazem . Bo ludzie wielcy nie um ierają i, chociaż schodzą z areny żyjących, żyją nadal i nie giną n ig d y w pamięci narodu.

W ielkość ich nie schodzi ze śmiercią do grobu.

A Z m arły W ó d z N a ro d u był wielki !! W i e l k i j a k o m ą ż s t a n u i j a k o o b y w a t e l ! O patrzność Boża dała mu pierś krzem ienną, niezw ykły h a rt ducha, ram iona ze stali, a na czole jego w yryła „stygm at w ielkości". M ocarzem b ył ten Sa*

m otnik w spaniały, dyk tatorem dusz miljonów, w śród mężów naszych mąż najpierw szy.

„N ajw iększy na przestrzeni dziejów naszych człowiek" (Prez, I. M ościcki). D ziw ną m iał moc n ad ludźm i, dziw ny autorytet.

W ierzono m u i ufano bezgranicznie, bo w iedziano, że „Bóg pom azańcom swoim znak na czoło kładnie, a naród, k tó ry tych znaków czytać nie umie, up adnie". K rólem byl serc nasyzch i w ładcą naszych m yśli. G w ałtem brał w swe królew skie w ła­

danie serce po sercu i duszę po duszy. Szedł wyłącznie własną drogą, szedł naprzełaj, kierując się jedynie wyczuciem dobra O jczyzny. Ż y ł nie sobie i nie dla siebie, lecz żył i pracow ał dla innych, dla dobra O jczyzny. Rozum iał, że „nik t z nas sobie nie żyje i n ik t z nas sobie nie um iera". (R zym . 14,7). W iedział, że ten będzie nazw any w iększy m iędzy ludźm i, k to im służy i kto poświęca siebie dla ich dobra. A im k to w iększy m iędzy nimi, ten więcej poświęcać się pow inien. Bo nie jest szano*

wana na ziemi ani w iedza, ani m ądrość, ani bogactw o, ani ko*

rona i sobole, ale szanow ane jest poświęcenie się dla dobra innych. (M ickiew icz). I dlatego stał się w i e l k i m w narodzie naszym .

B y ł P a ń s t w a P o l s k i e g o W i e l k i m B u d o w n i*

k i e m ! Z niewoli Polskę w yprow adził. „I odd al się, aby lud swój w ysw obodził, a sobie wieczną zjednał chwałę". (I. Ma*

chab. 6,44). C zynam i swemi więzy z rąk Polaków zerwał, miecz im w yk uł i mieczem tym granice w yrąbyw ać nauczył. Polskę niew olną z kajd an rozkuł, i dał jej wolność... dał granice...

dał jej szacunek i moc. Podw aliny p o d budow ę Państw a rzucił, nowe form y życia Państw u nadał, tęsknotę za wielkością i dum ę w narodzie obudził. O jczyznę całą na barki swe wziął i-przez długie lata cały jej ciężar na sobie dźwigał. N ic więc dziw nego, że losy naszego Państw a tak mocno splotły się z jego życiem, że śmiało mógł powiedzieć o sobie „ja i O jczyzna to jedno ". A g d y G o zabrakło, zdaw ało się, że połow y Polski zabrakło... Jak ów wielki M achabeusz podnosił upadek narodu

sw ojego i walczył za lu d swój i jego świętości. I spełniło się na nim to, co m ówił pro ro k Izajasz: „O to będą budow ane przez ciebie pu stk i wieków... i będziesz nazw any budow nikiem "

(Izaj. 58, 12). Bo zabudow yw ał w narodzie p u stk i od wieków trw ające, obalenie daw ne podnosił i dźwigał, rozw aliny napra*

wiał i został przez n aród swój B u d o w n i k i e m nazw any.

P o l s k i e j A r m j i — w i e l k i W ó d z i Jej tw órca i organizator. W skrzesiciel jej sław y wojennej. U kochał ją i wy*

pieścił jak swe dziecko rodzone. O d ział ją i uzbroił. D o wielkich zwycięstw poprow adził. N a jej czele Europę chrześcijańską przed zagładą azjatyckiego barbarzyństw a ratow ał, sztan dary jej sla*

wą uwieńczył. Jak o źrenicę oka swego o nią dbał, zazdrośnie hono ru jej strzegł. Sam otny, szary W ó d z , żyć po żołniersku ją uczył, bo sam żołnierski żyw ot w iódł, gardząc przepychem.

W i e l k i w y c h o w a w c a i w i e l k i n a u c z y c i e l n a r o d u ! U czył n aród nasz w iary we własne siły, uczył poczucia potęgi i dążenia do wielkości. „Skażonych niewolą uczył honoru b ro n ić"... W y ścig pracy narodow i dał. U czył ciężar O jczyzny brać na własne barki i we własne ty lko wierzyć siły, a interesy osobiste podporządkow yw ać dobru O jczyzny.

U czył odpow iedzialności za czyny swe, uczył posłuszeństw a i karności, ładu i porządku. Kochał i gromił, m iłował, choć ostro karcił. C zynam i przekonyw ał i zmuszał do posłuszeństw a

„to przekorne lackie plem ię". Z nał naw ylot duszę n aro d u swego i um iał stosow ać odpow iednie lekarstw a na jej choroby. A gdy skończył swe dzieło przez Boga m u wyznaczone, zam knął swe znużone oczy na zawsze i odszedł na wieczny spoczynek. Jak spracow any żniwiarz położył się zm ordow any na zagonie pracy swojej. A odchodząc, pozostaw ił spadkobierców swej idei, któ*

rych w ychow ał i przygotow ał do tego, aby dzieło Jego nadal prow adzili.

D ziś nie grzm ią mu już arm aty, ani m u broń szczęka. N ie przem aw ia już dziś do nas, ale milczy, m ilczy milczeniem wiecz*

nem. Jakżeż jed n ak wym ow ne jest to milczenie grobowe! Jak*

żeż m ocny jest ten głos z za grobu! Zaostrzcie wasz słuch!

C zy słyszycie? Jak b y wołał do nas z grobu:

„Ja nie chcę dziś sm utku waszego... ni ofiar, ni płaczu mi trzeba... lecz tru d u i pracy... nie słowa... lecz życia i siły i czy*

nu!H “ (O rsz a ). O d w agę miejcie być w olnym i, a będziecie nimi! O dw agę miejcie być m ocnym i, a będziecie nimi! Bo na*

ro d u żyw ego n ik t zabić nie jest mocen, krom niego samego.

N a ro d y giną jedynie sam obójczą śmiercią. A le wolę miejcie!!

W o lę nieugiętą, ja k h a rt kow adła, w które m łot uderza!!

I w iarę miejcie !! W ia rę , choćby na zgliszczach zatkniętą. Bo k a żd y człowiek i k a ż d y n aró d na w ysokości w iary swej stoi i takim jest, jakim wierzy, że jest.. U m iejcie oddać dla dobra O jczyzny całą duszę! Bo „biada tem u, kto Ojczyźnie swej od*

daje pół duszy, a dru gą połow ę dla siebie zachow a". (Słow acki).

D ro d z y Bracia, Żołnierze! D ziś w rocznicę zgonu wielkiego Polaka, pogrążeni w sm utku i żałobie, chyląc nasze czoła w ci*

chej zadum ie, rozw ażając Jego wielkie dzieła i zasługi i oddając h o łd Jego świetlanej pamięci, przyrzeczm y i ślubujm y, że „spu*

ścizny po nim odziedziczonej nie zm arnujem y, a w artości, które budził w duszach naszych, nie uronim y i nie pom niejszym y".

Ślubujm y, że w pracy ofiarnej dla dobra O jczyzny nie usta*

niem y, ale w edług sił naszych spuściznę tę utrw alając, przyw szłym pokoleniom przekazać ją będziem y się starali. Przyrzecz*

m y, że dobro O jczyzny na czele tro sk i starań naszych posta*

w im y, a na każdym odcinku naszego życia, na każdej placówce, na każdem stanow isku, starać się będziem y, aby O jczyzna nasza b yła tak a, jak ą O n mieć ją pragnął, jak ą O n w idział ją w szlachetnych wizjach swoich... w ielką, potężną, spraw iedliw ą, kochającą jednakow o w szystkie sy n y swoje i przez w szystkich synów swoich jednakow o kochaną. Ślubujem y to i przyrze*

kam y! T a k nam dopom óż Bóg!!

T obie zaś, W ie k u isty i W szechm ocny Boże, dzięki C i dzisiaj składam y, żeś w chwilach przełom ow ych dla narodu naszego w spom niał na nas, dając nam M ęża, k tó ry na rozstajach dróg dziejów naszych stał się dla nas przew odnikiem i drogowska*

zem. A dziękując O patrzności Bożej, m ódlm y się dziś za duszę Józefa P iłsudskiego. N iech spraw iedliw ość Boża m iłosierna M u będzie, niech d uch Jego nieśm iertelny, k tó ry tu na ziemi nie zaznał spokoju, Bożego p o k o ju dostąpi na w ieki. „N iech m u Bóg d a odpocznienie wieczne i napełni jasnością duszę Jego". (Izaj. 58, 11). W ie lk i Synu wielkiej O jczyzny! Spadko*

bierco w ielkich duchów ! W ie lk i niezm ordow any Pracow niku, potem uznojony! Z a T w ój szlachetny tru d i pracę, za T w oją ofiarę, niech C i C h ry stu s d a odpoczynek wieczny, a światłość w iekuista niechaj C i świeci na w ieki wieków.

Am en.

II.

K s. D r. L U D W I K B O M B A S

St. kapelan W . P.

(K a to w ice).

D ro d zy Bracia, Żołnierze!

R o k tem u zapłakano w Polsce gorzkiem i łzam i. W wieczność odszedł Pierw szy M arszałek Polski, Józef P iłsu dsk i. O d szedł po walce aż d o ostatniego tchu. W ieść spadła nagle. Przed naszem i oczami u k ry to obraz W o d z a obezw ładnionego niemocą choroby. O n jednak, obojętny wobec śmierci, pogardliw y wo*

bec cierpienia, niezłom ny i nieugięty aż do końca, trw ał do ostatka, w ierny wielkiej swej miłości, której na imię O jczyzna.

M iłość ta była w ielka nietylko w w ew nętrznej karności i dy*

scyplinie żelaznej w sto su n k u do siebie i innych, lecz także w zapam iętałej, pełnej pośw ięcenia służbie dla Polski.

W czasach naszych, w któ rych nietylko m rą ciała, niszczone pociskam i śmierci, ale również łam ią się charaktery, karleją serca, w czasach, w k tó ry ch cnota splata się z m ałością, jakżeż w ysoko w yrósł C złow iek w szarym m undurze, k tó ry nie chciał dostąpić w życiu żadnego większego zaszczytu, ja k ty lko cal*

kow itej, ofiarnej służby; służby ta k potrzebnej odrodzonem u Państw u.

K iedyś mówił „ W odrodzonem Państw ie nie nastąpiło odro*

dzenie d uszy narodu. N a ró d odrodził się ty lk o w jednej dzie*

dżinie, w dziedzinie w alki orężnej, to znaczy p o d względem odw agi osobistej i ofiarności względem Państw a w czasie walki.

Rozwielmożniło się w Polsce znikczemnienie ludzi".

Jak W ó d z leczył skarlałe serca?

C zy przekonał Polaków m ow ą pobojow isk, na których błysnął d um n y polski m iecz? czy zyskał cześć N a ro d u za bez*

litośne tępienie najstraszliw szego w roga Polski jaką jest pry*

w ata i party jne w archolstw o? czy zaskarbił sobie wdzięczność za czujne stróżow anie n a d niepodległością P o lsk i? — T ak!

Lecz miłość zd ob ył potężnym płom ieniem serca, przez którego ogień przechodzim y w szyscy, jedni oczyszczeni, dxu*

dzy przetopieni a w szyscy św iadom i palącego żaru, wytapiają*

cego kruszec bezcenny z serc naszych.

„Ja się w chwili ofiarnej jak kadzidło spalę!" (K o rd ja n ).

W rozkazie sw ym do A rm ji pow iedział W ó d z : „W ziąw szy Państw o słabe i ledw ie dyszące oddaliśm y obyw atelom odro*

dzone i zdolne do życia".

Z ostaliśm y teraz sami. K rzyż obow iązku i poświęcenia, jaki dźw igał na sobie M arszałek, zsuwa się na naród, na każdego najm niejszego z nas, ten krzyż dobrow olnie dźw ignięty przez W o d z a za w szystkich Polaków ty lko na m iljonach ram ion niesiony być może jako spuścizna, krw ią Jego znużonego serca karm iona aż do ostatniego uderzenia.

Żołnierze! C zy uchylicie się przed wzięciem tego krzyża na swe ram iona, k rzy ża obow iązku i poświęcenia na każdy dzień swej słu żb y ? Jeżeli w Piśmie św. jest pow iedziane, że

„dobrze jest m łodzieńcowi, k tó ry dźwiga jarzm o od m łodości sw ojej", to jak dobrze m usi być tej spraw ie, dla której m iljony dźw igną jarzm o służby ofiarnej.

„Całe życie walczyłem o znaczenie tego, co zowią imponde*

rabilia, ja k honor, cnota, m ęstw o i wogóle siły w ew nętrzne człowieka a nie dla starania o korzyści własne, czy swego naj*

bliższego otoczenia". — T a k woła do was, Żołnierze, W ó d z dzierżący już nie jak za życia zw ycięską buław ę, lecz w izerunek tej ukochanej M atki, której w ielkość dum ą G o napawała, gdyż w róg przed nią zginał k ark , M atki, której cześć, kazała M u w służbie Spraw y żyć nieskalanie, b y w raz z pieśnią trium fu, śpiew aną u O strej B ram y „ W itaj K rólow o!" na tron wpro*

w adzić niepokalany sztan d ar hon oru i potęgi odrodzonej Polski.

Żołnierze! C zyż więc w erbel żałoby może nam dudnić w uszach i sw ym żałobnym gruchotem głuszyć głos, co woła, że W ó d z nasz, choć „um arł ciałem, żyje duchem i żyć będzie w iecznie"!? N ie zobaczym y W ielk ieg o M arszałka już nigdy, ale Jego serce prom ienne idzie przed nami, idzie przed narodem i jest z nim. D zisiaj k a ż d y z nas, jak n ig d y przedtem , czuje

się Jego żołnierzem, którego prow adzi niew idzialny rozkaz. C zy pozwolicie, aby płom ień Boży, k tó ry się w W ielk im C złow ieku ucieleśnił, zgasł nieprzeniesiony na ołtarz waszego życia?

W m yśl rozkazu W o d z a „Stańm y — więc — do naszej pracy, co ziemię naszą wzm acnia i odradza", i prośm y Boga, b y oka*

zał swoje m iłosierdzie Tem u, k tó ry pracą sw oją i ofiarą całego swego życia spraw ił, że n aród nasz jest w olny a nasza O jczyzna jest niepodległa!

W ieczne odpoczyw anie racz m u dać, Panie, a światłość wie*

k u ista niech mu świeci na wieki!

A m en.