MOTYWY W ETYCE ARYSTOTELESA
9.2 Dobro etyczne jako dobro wyczerpywalne
Współcześnie dobra etycznego niezaliczasię raczej do dóbr wyczerpy walnych, a jeśli już, to na bardzokrótkim dystansie (tzn. w sytuacji, w której dokonaćjakiegoś warto ściowego czynu może tylko jedna ze starających się o to osób) - pogląd, że czyjaś wartościowa aktywność w jakikolwiek sposób blokuje innym dostęp do moralnego dobra, wydaje się wysoce nieintuicyjny. A jednak tak właśnie, zdaniem White’a2 , rozumie dobro etyczne Arystoteles. Założenie o jego niewystarczalności stanowi pod
stawę i warunek konfrontacji dwóch postaw: samolubstwa w potocznym tego słowa rozumieniu, polegającego na ciągłej rywalizacji o dostęp do skończonych zasobów dóbrzewnętrznych, z prawdziwym samolubstwem, czyli rywalizacją o zdobycie jak największej częściz równie skończonego zakresu dóbr etycznych. Powodem, dla któ
rego człowiek dzielny powinien dążyć do zdobyciajak największej ilości dóbr etycz
nych, a nie hedonicznych czy utylitarnych, nie jest to, żew pierwszym wypadku nie mamiejscana zachowania egoistyczne, ani to, że dóbrtych wystarczy dla wszystkich czy to, że taka rywalizacja jestobustronnie korzystna, bo to wszystko nieprawda. Cho
dzi wyłącznie o to, że dobra hedoniczne ani utylitarne nie są w tak głębokim sensie dobrami dla człowieka, w jakim jest takim dobrem to, co piękne.
Słuszniewięc uchodzi za człowiekaetycznie wysoko stojącego, jakoże nad wszystkoprze kłada to, co moralnie piękne.Może nawetpewnych działań zrzec sięna rzeczprzyjaciela, ponie
waż może być piękniejstaćsięprzyczyną działania przyjacielaaniżeli działaćsamemu. Ilekroć tedy idzie o rzeczchwalebną, człowiek etycznie wysoko stojący przeznacza sobie, jak się zdaje, większy udział w pięknie moralnym. W tym więc znaczeniu należy, jak już wspomniano, byćsamolubem, nie zaś w tym znaczeniu,w którym szerokiogół najczęściejjestsamolubny (1169a31 —b2).
Gdy w grę wchodzi to, co piękne - człowiek dzielny sobie zostawia to, co najpięk niejsze i najlepsze. A sposobem na zatrzymanie dlasiebie tego, co najpiękniejsze jest często raczej przyczynienie się do czyjejś aktywności niż podjęcie jej samemu. Jeśli zatem wokreślonych okolicznościach tylkojeden człowiek może podjąć wartościową aktywność, to, zgodnie z radąArystotelesa, należy tę okazję odstąpić przyjacielowi.
Pozostawiając na boku klasyczny zarzut, że taki sposób rozumowaniaprowadzićmoże do impasu spowodowanego wzajemnym odstępowaniem sobie możliwości podjęcia pewnegodziałania, niepokojące jest to, żeprzedmiotemrywalizacji staje się tu warto
ściowa aktywność etyczna, aw ostatecznymrozrachunku samo piękno.
Arystoteles pisze: „Taksamo masię rzeczz zaszczytami i władzą; gdyżwszystkie
go tego wyrzeknie się [taki człowiek] dla przyjaciela;bo215 to jest dla niego moralnie piękne i chwalebne216” (1169a29-31).Gotowość poświęcenia czegokolwiek dlaprzy jaciela wiąże się bardziej z pragnieniem zdobycia dobra moralnego niż zbezinteresow
nąchęcią przysporzenia dóbr przyjacielowi. Poświęcam na rzecz przyjaciela pewne dobra zewnętrzne, wyrzekam się dla niego władzy czy bogactwa, ponieważ tym sa mym zdobywam dla siebiedobro znacznie cenniejsze; perspektywazdobycia moralne
go dobra staje się bezpośrednią i, przynajmniej zdaniem White’a, jedynąprzyczyną poświęcenia. Maksymalizacja własnego dobra i maksymalizacja działań altruistycz- nych pozostaje więc w konflikcie - nie możnajednocześnie największego osiągalnego dobra zatrzymać dla siebie i zaoferować go innym, a dobroczynność jest efektem ubocznym dążenia do własnego dobra, które można osiągnąć, przysparzając innym dóbr niższego rzędu217. W tym świetle moralna rywalizacjastaje się wyrazem eksklu zywnego egoizmu motywów: jedynym motywem podmiotu jest pragnienie zdobycia dlasiebie najcenniejszegodobra, natomiastdobro innych ma wtym procesie znaczenie czysto instrumentalne. Nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku podmiot oprócz reali zacji własnego dobra przyczyni się także do zdobycia dobra przez kogoś innego,nale
żytopotraktować wyłącznie jako uboczny efekt podjętych działań.
215Wyróżnienie moje - O.D.
2l6„Kal Tteplzipaę Kai <kp%dę b abróę tpÓTtoę-raiirta yap-tó)4>tX<p -tairra rtpofiaetai-KaXóv yapalruś
touto Kaibnaivetóv”.
217 Politisrozważanawet,czy niejesttak, że dobro moralne (dla niegojest to dobroniewyczerpywalne) można zdobyć tylko dlasiebie, natomiastinnym można zaoferowaćwyłącznie dobra zewnętrzne; nie ma więc jednej pulidóbr, z której coś można wydzielić dlaprzyjaciół,a coś zachować dla siebie. Przeciw nie, zakres dóbr, które dobry człowiekzatrzymuje dla siebie, jestrozłączny z zakresem tych, którestarasię zapewnićinnym. Oczywiście dobra,którezdobywa dlasiebie, mają nieporównanie większą wartość (por.
Politis [1993]).
Widaćzatem, żezgodnie zinterpretacją White’a, wyczerpywalność dobra etyczne
go przesądza o charakterze moralnej rywalizacji, która wtej wersji nie pozwalapogo
dzić dążenia do własnego dobraz konstytutywnym dla przyjaźni moralnej wymogiem bezinteresownej życzliwości wobec przyjaciela (nawet interpretowanej jako przejaw egoizmu preferencyjnego).Abyuratować Arystotelesa przed posądzeniem opochwałę zachowań czystoegoistycznych, White wprowadza do swojej interpretacjidwa intere
sujące elementy: po pierwszetwierdzi, że człowiek dzielnyetycznie nie jest zaintere sowany moralną rywalizacją per se, a więc nie będzie próbował mnożyć okazji do współzawodnictwa, nie można też powiedzieć,że generalnązasadą determinującą jego zachowanie jest pragnienie ustanowienia swojej moralnej przewagi; po drugie, istnie
niewspółzawodnictwa ludzi dzielnych niestanowi przejawu jakiejś generalnej tenden cji, gdyż znacznie częściej podkreślanym aspektem relacji ludzi wartościowych jest współdziałanie.
Należy odnotować, że White wydaje się tu łączyć rozumienia ostatecznego celu moralnej rywalizacji oznaczonepowyżejjako (2a) i (lb); czyli niewystarczalność do
bra etycznegołączyz przekonaniem, żekażdyz uczestników rywalizacjistara się osią
gnąć najwyższy możliwypoziom dzielności, natomiast nie jest istotne,jak jego własna wartościowośćetyczna masiędo wartościowości współuczestnikówzawodów.
Aby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mimo tak niechętnego stosunku do moral nej rywalizacji człowiek wartościowy będzie się w nią niekiedy angażował, trzeba uczynić niewielką dygresję w stronę White’owskiej interpretacji eudajmonii. Jest on zwolennikiem inkluzywizmu, zwracajednak uwagę na konieczność uzupełnienia go o wymóg wyboru jednego nadrzędnego (używając terminologii Hardiego - dominują- cego )dobra,które pozwoli zorganizować życie.Powód jest prosty: życie ludzkie to ograniczona ilość czasu, energii i wszelkiegorodzaju„zasobów” - nawetwybór mię dzy dobrami z natury swojej niepozostającymi w konflikcie może rodzić dylemat, alekarstwem na konflikty dóbr jest wybór jednego, nadrzędnego, stanowiącego oś organizacyjną życia. Arystotelesowski inkluzywizm to nie harmonijna kombinacja wszelkiego rodzaju dóbr, ale przemyślanastruktura oparta najednej,nadrzędnej warto
ści. A zatem człowiek koncentrujący swoje życie wokół wartości moralnych, będzie dążył przede wszystkim do sytuacji, w których taką wartościowość można sobie za pewnić, czasemrywalizując o niąz przyjacielem,ale zdecydowanieczęściej postępu jąc zgodnie z wymogamiwspółżyciaiwspółdziałania charakteryzującymi wartościową
przyjaźń.
Oczywiście nasuwa się pytanie, czy taka interpretacja znajduje potwierdzenie w tekście. Oile założenia o niewystarczalności moralnego dobra oraz intrapersonalnym charakterzecelu rywalizacji nie wydająsię, przynajmniej na pierwszy rzut oka, budzić większych zastrzeżeń, to już twierdzenie o marginalnym znaczeniu podejmowanego jedynie w ostatecznościmoralnego współzawodnictwa może wywołać sprzeciw.
gdybyzaś wszyscy współzawodniczyli w dążeniudomoralnego piękna i nie szczędzili wysiłku, by postępować jak najpiękniej, to nie tylko wszystkobyłoby takie, jak być powinnoze względu na wspólnedobro, lecz też każdy z osobnaposiadałbynajwiększe spomiędzy dóbr, skoro przecież dobrem tym jestdzielność etyczna (1169a8—11).
Powyższy fragment sugeruje, że moralna rywalizacja jest zjawiskiem ze wszech miar pożądanym. Chwaląc postawę samolubną, Arystoteles odwołuje się nie tylko do dobrajednostki, aledo dobra całej społeczności; a dzięki rywalizacjina polu aktywno ści moralnej - wszyscyzyskują,nikt nie traci. Wydaje się,że rację ma raczej Kraut*219, którego zdaniemspecyficzny charakter rywalizacji moralnej polegałby natym, że kie
1 VI . 3. t V.
219 Kraut [1989].
dy wartościowi ludzie „współzawodniczą w dążeniu do moralnego piękna”, ktoś wy grywa, korzystająwszyscy i nikt nie jest pokrzywdzony: „Tak tedy człowiek etycznie dzielny powinien być samolubem (i sambowiemodniesiekorzyść postępując pięknie, i innymjej przysporzy)” (1169al1-13). Poza zdobyciem dla siebie dobra etycznego, uczestnik rywalizacji przysparzajakiegoś dobra innym. Dobro to może byćdwojakiego rodzaju: po pierwsze, można wskazać na jakieś ogólne dobro całej społeczności, coś w rodzaju powszechnego podniesienia morale, które idzie za angażowaniem się oby wateli w formy moralnego współzawodnictwa220; po drugie, dzielność każdego z uczestników tegotypu rywalizacji stanowi bodziec rozwoju dlawspółzawodników221.
220 Kraul [1989], 221 Irwin [1995].
Interpretacja typu White’owskiego, oparta na zakwalifikowaniu dobraetycznego do grupy dóbr wyczerpywalnych, wymaga takiego rozumienia moralnego współzawod
nictwa, zgodnie z którym nie różni sięono, w każdym razie formalnie, od rywalizacji o jakiekolwiek inne dobro: zwycięzca czy teżktoś, kto zagarnie dla siebie możliwie dużo okazji do doskonaleniaswojej dzielności etycznej, uszczuplatym samym szanse innych. W połączeniuz intrapersonalnym rozumieniem pożądanego stanu „bycia naj lepszym” otwiera ona interesującą możliwość częściowego przynajmniej rozwikłania problemu związanego zrozdziałem 9.8EN i niewątpliwie ciekawebędzie skonfronto wanie jej zfragmentami innych interpretacji. Natomiast pomysł zepchnięciarywaliza
cji moralnej na margines życia wartościowego człowieka nie wydaje się sensowny.
Tym samym bez rozwiązania pozostajenajistotniejszy bodaj problem związany z mo ralną rywalizacją: kwestia uzgodnienia jej charakteru ze związanym z prawdziwą przyjaźnią wymogiem bezinteresownej życzliwości. Innymi słowy, chodzi o ustalenie, w jakiej relacji, biorąc pod uwagę postępowanie człowieka dzielnego etycznie, mają pozostawać pierwiastki altruistycznei egoistyczne. Zgodnie z omówioną interpretacją takie uzgadnianie czy szukanieproporcji jestbezcelowe, ponieważ współzawodnictwo moralne znosi wszelki wzgląd na bezinteresowną życzliwość.