• Nie Znaleziono Wyników

Dyskusja postmodernistyczna w Czechach lat dziewięćdziesiątych

W dokumencie PAMIĘĆ MIEJSCE OBECNOŚĆ (Stron 172-182)

W połowie sierpnia 1995 roku miało miejsce jedno z wielu badań opinii publi-cznej. Tym razem nie zostało ono poświęcone popularności polityków czy też preferencjom partii politycznych, nie dotyczyło też wyjątkowo stosunków Cze-chów do Niemców Sudeckich, lecz atmosfery kulturalnej, w której przyszło żyć Czechom w połowie lat dziewięćdziesiątych. Pomijając to, że 85% respondentów uważa, że artyści mogą tworzyć zupełnie swobodnie lub że 74% twierdzi, iż lu-dzie nie mają na kulturę dosyć pieniędzy, że kultura w warunkach wolnorynko-wych podrożała w sposób widoczny, jeden fakt pozostaje wielce interesujący.

Chodzi o przekonanie, iż ludzie poświęcają zbyt dużo uwagi kulturze zagranicz-nej niskiej jakości.

Dlaczego właśnie ten fakt wydaje się być interesujący? Przede wszystkim dla-tego, że opinię tę wyraziło 77% respondentów, dalej dladla-tego, że jest to opinia nie tylko ludzi z wyższym wykształceniem (81%), ludzi starszych (80%), ale też dla-tego, że podziela ją 65% respondentów poniżej 19 roku życia. Jednocześnie wszy-stkie badania poświęcone zjawisku oglądania telewizji wykazują w sposób jedno-znaczny, że czeska telewizja prywatna NOVA, stanowiąca dla intelektualistów czeskich wręcz symbol braku kultury, która jest najbardziej wpływowym orędownikiem słynnych seriali i filmów akcji przede wszystkim amerykańskich -cieszy się bezwzględnie największą oglądalnością. Niektórzy twierdzą nawet, iż proporcjonalnie rzecz biorąc, mamy do czynienia z najbardziej oglądaną stacją te-lewizyjną na świecie1.

Rozmawiałem niedawno z dyrektorem stacji i przeglądałem dane dotyczące oglądalności poszczególnych programów i stąd wiem, że najbardziej głupawe se-riale pokazywane są w najbardziej atrakcyjnym czasie i ogląda je więcej niż poło-wa czeskiej widowni. Podczas Letniej Szkoły Filmowej rozmawiałem z dystry-butorami filmów, którzy przekonywali mnie, że żaden tzw. film artystyczny nie

1 Według najnowszych danych komercyjną stację Nova oglądało 3 779 000 widzów po 182 minuty dziennie (Republika Czeska ma ok. 10 min mieszkańców). Reszta telewidzów również oglądała Novg, tylko krócej. (Por.: Nova and its Audience, Praha 1995).

188 Miroslav Petrusek - Dyskusja postmodernistyczna...

ma szans, by zostać publicznie rozpowszechniany, bo po prostu byłby nierentow-ny z ekonomicznego punktu widzenia. Na filmy artystyczne zarabiać muszą fil-my akcji oraz komedie erotyczne. Można więc sformułować następujące stwier-dzenie: jeżeli 77% ludzi jest przekonanych, iż „ludzie" poświęcają zbyt wiele uwagi kulturze zagranicznej niskiej jakości, a jednocześnie, jeżeli kultura ta jest rzeczywiście ilościowo kulturą masową, to w przypadku zdecydowanej większo-ści respondentów zauważyć możemy, a nawet powinniśmy, jawną rozbieżność pomiędzy deklaracją słowną a rzeczywistym zachowaniem. Nie koniec na tym -przeciętny, statystyczny Czech w duchu „najlepszych tradycji odrodzenia" znów stał się krytykiem artystycznym, a to z tego względu, że według opinii 33% re-spondentów poziom kultury społeczeństwa obniża się (twarde dane empiryczne z badań stratyfikacji społecznej potwierdzają coś zupełnie przeciwnego: status kulturalny mierzony aktywnością oraz posiadaniem przedmiotów w latach 1987-1993 zwiększył się w sposób znaczący). Prawie połowa respondentów (47%) jest przekonana o tym, iż obniżył się poziom czeskiej twórczości artystycznej, 61% zaś respondentów uważa, że mają nieograniczone możliwości kontaktu z dziełami kultury światowej. Wpływowa gazeta czeska „Lidove Noviny" zamieściła wyniki omawianych tu badań pod znaczącym tytułem - Strach przed importowanym odpa-dem kulturowym. Jednakże strach przed domniemaną bylejakością mają przecież ci sami ludzie, którzy ją konsumują, i przez własne zainteresowanie umożliwiają jej istnienie a nierzadko są w pewien sposób od niej uzależnieni.

By wytłumaczyć ową sprzeczność, występującą prawdopodobnie we wszystkich krajach postkomunistycznych, proponuję następującą hipotezę. Żyjemy w świecie, który w istocie nosi znaki świata postmodernistycznego w takim sensie, jak rozumie go Bauman.2 Jest to świat, w którym w sposób istotny zmieniła się rola i charakter kultury, sztuki i twórczości artystycznej. Jest to świat, w którym, wedle słów pro-tagonisty czeskiej myśli postmodernistycznej, Vaclava Bglohradskiego, „nie moż-na niczego uporządkować w sposób hierarchiczny, od centrum do peryferii, od wyższego do niższego, od bliższego do odleglejszego".3 Ludzie w świecie tym ży-ją (bo co innego im pozostaje?), ale nie myślą postmodernistycznie. W dalszym ciągu starają się rzeczy, stosunki oraz wartości porządkować hierarchicznie, sze-regować je od niższego do wyższego, od peryferii do centrum - a jeżeli się we-dług tej własnej (nauczonej, internalizowanej, konformistycznej itp.) hierarchii nie zachowują, to mają i wyrażają uczucie wstydu. Albo jeszcze inaczej: aczkol-wiek istotna część treści komunikacyjnych dorosłej populacji tworzona jest po-przez rozmowy o kulturze mediów, to rozmowy te prowadzone są w większości z pozycji proklamowanego (aczkolwiek wątpię, iż wewnętrznie podzielanego) despektu oraz pozornego dystansu kulturowego. Ludzie wciąż jeszcze się wsty-dzą...

2 Mam przede wszystkim na myśli prace Z. Baumana, Infórmations ofPostmodernity, London: Routled-ge 1992 oraz Dwa szkice o moralności ponowoczesnej, Warszawa: Instytut Kultury 1995.

3 V. Bglohradsky, Musime vedet jasne, co a jak?, „Lidove Noviny" (dalej LN), 4.11.1994.

III. Obecność - w poszukiwaniu nowych filozoficznych i pedagogicznych... 189 Dane z badań wprowadzają nas więc w szerszy kontekst rozważań o dyskusji postmodernistycznej w Czechach, który moim zdaniem wskazuje pewne osobliwo-ści kulturowe, wyraźnie odróżniające go od polskiej dyskusji postmodernistycznej:

polska dyskusja postmodernistyczna jest w zasadzie dyskusją akademicką, czeska zaś dyskusja postmodernistyczna jest dyskusją medialną. Fakt, że czeski „postmo-dernizm" sytuowany jest tam, gdzie przede wszystkim należy, a mianowicie do mass mediów, wskazuje zapewne bardziej niż cokolwiek innego na niezdolność cze-skiego środowiska naukowego (przede wszystkim socjologicznego) do prowadzenia takiej dyskusji na solidnym akademickim poziomie.4 Postaram się tę tezę uzasadnić i pokrótce opisać specyfikę czeskich rozważań o la condition postmodeme.

Postmodernistyczny sposób myślenia wymaga pewnego zakresu swobody, je-go założeniem i istotą jest radykalny pluralizm.5 Zrozumiałe jest więc, że dyskusja postmodernistyczna nie mogła mieć i nie miała w Czechach - aż do początku lat 90. - żadnej tradycji: termin postmodernizm pojawił się może ze dwa razy w socjalistycznych czasopismach Umini a femesla (Sztuka i rzemiosło) lub Vytvami tvorba (Twórczość plastyczna) i to w kontekście wyłącznie estetycznym (państwo Śevćikowie, Miloś Havelka); oficjalna „marksistowsko-leninowska" filozofia i so-q'ologia zupełnie nie przyjęła jej do wiadomości. Tym razem nie stanowiła nawet przedmiotu tzw. krytycznego zainteresowania. Podczas gdy filozofia i socjologia fenomenologiczna były „zasadniczo po marksistowsku" analizowane6, to myśle-nie postmodernistyczne pozostało zupełmyśle-nie myśle-nietknięte. Jest faktem powszechmyśle-nie znanym, że tzw. krytyka marksistowska spełniała w warunkach czechosłowac-kich funkcję informacyjną, uzupełniając w ten sposób zupełny brak jakiegokol-wiek tłumaczenia tekstu zachodniego z zakresu nauk społecznych. Podczas gdy w Polsce, na Węgrzech a nawet w samym byłym Związku Radzieckim tłumaczo-no i merytorycznie komentowatłumaczo-no różne prace, to w Czechosłowacji - by zastoso-wać metaforę Zdenka Mlynara - wciąż „wiał mroźny wiatr z Kremla".

Dyskurs postmodernistyczny nie stał się też częścią myśli dysydenckiej - w fi-lozofii panował Patoćka oraz heideggeryści, w socjologii dysydenckiej oraz w so-cjologii tzw. szarej strefy przeważała krytyka oficjalnej ideologii, którą uskutecz-niano za pośrednictwem analizy socjalistycznej codzienności.7

4 Dokładnie pisałem o tym w tekście Dvoji renesance Seske socjologie, „S-obzor", nr 2,1992. Jego niemie-cki przekład do pracy zbiorowej o socjologii w reżimach totalitarnych przygotowuje do druku Zdzi-sław Krasnodębski.

5 Por. Welsch, Postmoderna: pluralita jako eticd a politicka hodnota, Praha 1993.

6 Por. E. Urbanek, Kritika fenomenologicke socjologie, Univerzita Kralova 1988 lub D. Alijevovź, Sućasna americka socjologia, Bratislava: Pravda 1985 oraz inne prace. W Czechosłowacji jednak brakowało i do dziś brakuje tekstów i antologii w rodzaju: E. Mokrzycki (red.), Kryzys i schizma: Antyscjentystyczne ten-dencje w socjologii współczesnej, Warszawa: PIW 1983 lub Fenomenologia i socjologia. Zbiór tekstów, War-szawa: PWN 1989, albo Z. Krasnodębski, K. Nelles (red.), Świat przeżywany: Fenomenologia i nauki społe-czne, itp., które ukazywały się po polsku od przynajmniej ćwierćwiecza. Właśnie w tym okresie nie przetłumaczono na język czeski ani jednego (!) tekstu pochodzącego z Zachodu.

7 Jedyną próbą była samizdatowa, a wydana po 1989 roku, książka: M. Petrusek, Alternatizmi

socjolo-190 Miroslav Petrusek - Dyskusja postmodernistyczna...

Przytoczę przykład ilustrujący w sposób plastyczny opisaną sytuację. Czeski filozof i socjolog Vśclav Bglohradsky, który po inwazji sowieckiej wyemigrował do Włoch (został profesorem socjologii politycznej w Genui a potem w Trieście) wysłał do redagowanego przeze mnie samizdatowego pisma socjologicznego (je-dynego chyba w byłym obozie socjalistycznym - w Polsce oczywiście nie było potrzeby istnienia tego rodzaju pisma), tuż przed listopadem 1989 roku, list na-stępującej treści:

Coraz bardziej zbliżam się do takiego pojmowania socjologii, które rozumie ją jako swe-go rodzaju wyczyn retoryczny. R. H. Brown, z którym często byłem w kontakcie, prze-konał mnie, iż jest to koncepcja słuszna, jakkolwiek jestem bardziej pod wpływem Gada-mera aniżeli amerykańskiej tradycji retoryczną. (...) Olbrzymi wpływ GadaGada-mera, Wit-tgensteina, ale również Levinasa oraz Lyotarda, a więc filozofów krytykujących „totali-tarny punkt widzenia" na współczesną myśl socjologiczną jest bardzo ważnym fenome-nem. [...] Różnica pomiędzy dyksografią i socjologią radykalizuje się...8

Rozumowaliśmy wtedy całkiem postmodernistycznie, co prawda tylko o poje-dynczych rzeczach, ale całości riie zrozumieliśmy w ogóle. Nie rozumieliśmy czę-sto też treści przekazywanych w trakcie tzw. „seminariów mieszkaniowych" (taj-ne, często przez policję prześladowane spotkania, chociaż częściowo zastępujące brak wolnego środowiska akademickiego, które dotyczyły jednak tylko filozofii w Pradze oraz nauk politycznych i estetyki w Brnie)9.

Język socjologii mieszkaniowej był językiem absolutnie ezoterycznym - był kombinacją heideggerowskiego etymologizowania i patoczkowskiego etosu bez jego przenikliwości, a zatem postmoderna o ile do niej w ogóle się dochodziło -dla dysydenckich wtajemniczonych filozofów wydała się być grzechem śmiertel-nym. Jest to tym bardziej paradoksalne, że Jacques Derrida był współzałożycie-lem Assotiation Jan Hus, organizacji zajmującej się pomocą czeskim intelektuali-stom. To właśnie Derrida zatrzymany został na lotnisku w Pradze (po uprzednim włożeniu do jego bagaży narkotyków) i zwolniony dopiero po stanowczej inter-wencji Francois Mitteranda w 1981 roku10.

Co prawda po listopadzie 1989 mało zrozumiały typ filozofowania wdarł się na łamy wolnych czasopism filozoficznych, ale pozostałby tam, jako samotny kwiatek na grządce późnomodernistycznego myślenia, gdyby nie rzecz bez pre-cedensu. Otóż doszło do zjawiska nieoczekiwanego, unikatowego w skali świato-gie, Praha 1992 (pisana w latach 1984-1986), w której starałem się sformułować kilka podstawowych tematów, które już wtedy były przedmiotem „dyskursu postmodernistycznego" (np. problem kom-plementamości w naukach społecznych, epistemologiczne i ontologiczne udowadnianie zasady tole-rancji itd.), a o którym w czasach dysydenckich nic właściwie nie wiedziałem. Jest to praca w swej tre-ści i formie „pre-postmodernistyczna", a w tym sensie dobry dokument czasu.

8 V. Bglohradsky, Dopis redakci, w: „Socjologicky obzor" (samizdat), nr 2,1989.

9 Dokładniejsze informacje z fragmentami tekstów wykładów brnieńskiego „podziemnego uniwersy-tetu" znajdują się w: M. Pospiśil (red.), Podzemni univerzila: Vznik a organizace brntnskych byiovych oprednaśek a seminafu (Prrednaśky z filozofie a politologie), Bmo: Proglas 1993.

10 Por. ]acąues Derrida par Geoffrey Bennigton et Jacques Derrida, Paris: Seuil 1991, s. 307.

III. Obecność - w poszukiwaniu nowych filozoficznych i pedagogicznych... 191 wej: dyskusja o kluczowych tematach postmodernistycznych nie rozpoczęła się wcale w czasopismach socjalistycznych, a potem przedostała się do mediów, lecz natychmiast wkroczyła do środków masowego przekazu - bez ostrzeżenia i nieoczekiwanie. Same czasopisma naukowe nie zostały tą olbrzymią, niemal ogólnonarodową dyskusją dotknięte: dziś w Czechach mamy ledwie trzech socjo-logów, którzy kategorii społeczeństwa postmodernistycznego używają w swym aparacie pojęciowym. Pozostali „transformują" scentralizowaną ekonomię w wolny rynek, a totalitaryzm w demokrację, co powoli staje się z pewnością nie-zwykle uciążliwe, nierzadko informacyjnie redundantne, choć finansowo wciąż jeszcze atrakcyjne. Dlatego w Czechach nie do pomyślenia jest dyskusja analogi-czna do tej, jaka toczyła się w Polsce o etyce postmodernistycznej czy o moralno-ści w dobie ponowoczesnej.11

Powaga tematów, które stały się przedmiotem „czeskiej postmodernistycznej dyskusji medialnej", spowodowała, że udział w niej wzięli nie tylko najznakomitsi czescy pisarze (Steigerwald, Pfidal, Kohout, Kundera, Vaculik, Jamek, Richterova), krytycy literaccy i filozofowie (Kosik, Mokrejś, Palouś, Petrićek, Hejdanek), ale też astronomowie i geologowie (Grygar, Krupićka), a nawet prezydent Vaclav Havel, premier Vaclav Klaus i przewodniczący parlamentu Milan Uhde.

O jaki temat więc chodziło i jak był on (w największym zarysie) „postmoder-nistycznie" problematyzowany czy interpretowany? Do żadnej ogólnonarodowej dyskusji w mediach nie byłoby oczywiście doszło, gdyby nie chodziło o proble-my, które są częścią czeskiej mitologii narodowej lub czeskiego autostereotypu narodowego, które inicjatorzy dyskusji, na czele z Vaclavem Bćlohradskym, Duśanem Tfeśtikiem i Karlem Steigerwaldem, poddali niemiłosiernej wiwisekcji.

W pewnym sensie powtórzyła się jakby historia z końca ubiegłego stulecia, kiedy założyciel socjologii czeskiej i przy okazji państwa czechosłowackiego, Tomasz Masaryk, rozpoczął krytykę narodowego samouwielbienia. Zainicjował krytycz-ną analizę falsyfikatów rękopiśmiennych, na których opierał się narodowy mit o herderowskich skłonnościach demokratycznych czeskich Słowian (mit, który in-spirował największych dziewiętnastowiecznych artystów czeskich do propago-wania zawsze uznanych wartości, m.in. założycieli czeskiego malarstwa narodo-wego, Josefa Manesa i Mikolaśa Allę oraz czeskiej muzyki narodowej, Bedricha Smetanę). Masaryk włączył się do walki w obronie żydowskiego młodzieńca oskarżonego o mord rytualny (w czasie gdy antysemityzm był tolerowanym ele-mentem argumentacji politycznej). Czeska myśl filozoficzna i socjologiczna jest w dający się dający się dowieść sposób zawsze efektywniejsza i bardziej interesują-ca, ba, nawet bardziej „światowa", gdy porusza tematy praktyczne i gdy włącza się do dyskusji publicznej, a nie gdy próbuje teoretyzować abstrakcyjnie w mar-nych próbach stworzenia czeskiego Hegla, Heideggera, Parsonsa lub Derridy.

11 Mam na myśli dyskusję publikowaną w „Studiach Socjologicznych" nr 1-2 i zbiór wyśmienitych tekstów opublikowanych w „Kulturze Współczesnej" 1995, nr 1-2.

192 Miroslav Petrusek - Dyskusja postmodernistyczna...

Tak więc - temat pierwszy: P r a w d a . Od lat dwudziestych na zamku pra-skim, siedzibie prezydenta, powiewa prezydencka flaga z napisem Prawda zwycię-ży. Hasło to przejął Masaryk (1919) od czeskiego króla husyckiego Jerzego z Podebradu (ok. roku 1464), który z kolei wziął je od słynnej wypowiedzi Jana Hu-sa: State in cognita veritate. Podać w wątpliwość pojęcie Prawdy, w jakikolwiek sposób ją próbować podważać, oznacza w tym narodowym kontekście święto-kradztwo. Właśnie dlatego świętokradztwa dopuścił się Vaclav Bglohradskjr et consortes, ponieważ głosił przy różnych okazjach, lecz zawsze zdecydowanie, że

„dziś nie idzie o prawdę", ale o tworzenie takiego środowiska, w którym można formułować co najwyżej sądy, co do prawdziwości których należy przekonać społeczeństwo. Są rzeczy bardziej ważne od prawdy, „cierpienie każdego stwo-rzenia jest wieczne... i jest bardziej palące niż prawda, bardziej ważne niż historia i bardziej istotne niż postęp"12, prawią heretyccy i schizmatyczni postmoderniści czescy w masowych środkach przekazu. W demokracji nie walczy się za prawdę, lecz chodzi się z nią na targ, co jednak zakłada, że intelektualista, nolens volens, musi przywyknąć do nieprzyjemnego hałasu targowiska. Wstępujemy do wieku poheroicznego, który nie potrzebuje męczenników prawdy, oraz do wieku pofi-lozoficznego, w którym nie chodzi o zbieżność naszego poznania z rzeczywisto-ścią, ale o zgodność między ludźmi. Dlatego należy wyróżnić dwa różne porząd-ki mowy - porządek universitas, reprezentowany przez filozofię, w którym cho-dzi tradycyjnie o prawdę, o osiągnięcie zgodności między poznaniem a rzeczywi-stością, oraz porządek societas, w którym idzie o krasomówstwo i retorykę, a więc o konieczność przekonywania do swych opinii innych i osiągnięcie ich zgody, o sprzedaż swojej prawdy na targowisku idei.13

Bardziej tradycyjni filozofowie (epistemologiczni i etyczni „fundamentaliści") postrzegli natychmiast ten typ rozumowania jako totalne relatywizowanie wszelkich wartości, które jest przecież niebezpieczne nie tylko w filozofii, ale i w polityce. Spór nie dotyczył zatem abstrakcyjnego epistemologicznego problemu prawdy, lecz za-sadniczego problemu pojęcia demokracji. Teza, że „demokracja opiera się na założe-niu, iż ludzie mogą się porozumieć co do wszystkiego"14 i na Mandevillowskiej me-taforze, iż nie ma uniwersalnie dobrego wiatru, lecz istnieją jedynie różne sposoby wykorzystania wiatru, poddana została krytyce fundamentalistycznej. Kareł Kosik, ongiś znany autor Dialektyki konkretnego (w języku czeskim wydanej w 1963 roku), wystąpił z radykalnym artykułem Obrona mostu Karola, w którym cała dyskusja zo-stała spolaryzowana jako spór „straganiarzy" z „obrońcami prawdy". W języku Bglohradskiego jako spór między postmodernistycznymi liberałami i heideggero-wskimi „pasterzami bytu"... Nawet prezydent Havel nie pozostał obojętny.

12 V. Bglohradsky, O samopoltybu, „Literami Noviny" 1990, nr 15.

13 V. Bślohradsky, NalehaoejSsi mz prauda, „Literami Noviny" 1991, nr 50.

14 M. Tarnovsky, Zamecka filozofie, „Labirynt" 1993, nr 6, gdzie podsumowane są argumenty Ladisla-va Hejdanka przeciw Bfilohradskiemu.

III. Obecność - w poszukiwaniu nowych filozoficznych i pedagogicznych... 193 Problem drugi: Człowiek wykształcony czy intelektualista. Dyskusja o intelektuali-stach w sposób logiczny łączy się z dyskusją o prawdzie, ponieważ intelektualista postrzegany był tradycyjnie jako powiernik prawdy, jako ten, kto zmaga się o prawdę, jako ten, kto posiada Mannheimowską moc bezstronnego poznania itd.

Po Lyotardzie i Interpretators and Legislators niewiele można w tej kwestii dodać.

Jednak w czeskim kontekście kulturowym chodziło o coś jeszcze innego. W społeczeństwie czeskim intelektualista zwłaszcza pisarz i uczony, a nawet i filozof -tradycyjnie cieszą się dużym prestiżem. Teza, iż pisarz jest sumieniem narodu przy-pisywana jest, nieważne czy słusznie, czy nie, czeskiemu poecie - laureatowi Nobla, Jaroslavowi Seifertowi. Intelektualiści dali impuls Praskiej Wiośnie (Kosik, Vaculik, Svitak, Goldstucker i inni), oni też reprezentowali dysydencką, politycz-ną i duchową opozycję przeciw komunizmowi po inwazji sowieckiej. Jeśli ele-ktryk Wałęsa był reprezentantem polskiego oporu, to czeski opór symbolizował filozof Jan Patoćka i dramaturg Vaclav Havel.15 W tej sytuacji występowanie z te-zą, że komunizm jest dziełem intelektualistów, których w czasie klęski głodu Stalin wabił kluskami16, jest doprawdy ryzykowne. Ale co się stało, to się nie odstanie i publicysta Jaroslav Veis17 w następujący sposób podsumował wszystkie grzechy czeskiego intelektualisty:

- nie lubi pragmatycznego sposobu myślenia,

- żąda uregulowania twórczości artystycznej, choć sam nie tworzy, - zatwardziałe śni o „trzecich drogach",

- tradycyjnie ciąży ku lewicy, - popiera inżynierię społeczną - chce naprawiać ludzką naturę.

Spór o rolę intelektualisty, który po roku stawał się nudny, nabrał ponownie rumieńców wtedy, gdy na spotkaniu PEN-Clubu w Pradze starli się ostro angiel-ski pisarz Garton Ash i czeangiel-ski premier Vaclav Klaus.18 Teza Klausa była bardzo prosta: w świecie postkomunistycznym w ogóle, a zwłaszcza w Czechach, nie ma sensu rozróżniać między intelektualistą niezależnym i zależnym. Niektórzy

inte-15 Uwaga ta nie ma po prostu charakteru „sądu wartościującego". Wskazuje jedynie na zasadniczą odrębność oporu przeciw reżimowi komunistycznemu w Czechach i w Polsce: w Czechach niemal zu-pełnie nie było masowej bazy dla oporu, a armia głośnych antykomunistów i „bojowników przeciw komunizmowi" powstała dopiero w listopadzie 1989 roku z rzesz „milczącej większości". Polska „So-lidarność" nie ma żadnej analogii w Czechach.

16 K. Steigerwald, Intelektu&al za lasu hladmoru, LN 15.11.1994.

17 J. Veis, Intelektualoue a dobove lance, LN 23.11.1994. Tytuł artykułu odsyła do przedstawienia teatral-nego Karla Steigerwalda, główteatral-nego protagonisty „intelektualteatral-nego antyintelektualizmu", Doboite tance, które w dobie zmierzchu systemu komunistycznego było sprytną i przenikliwą krytyką małostkowe-go czechizmu i czeskiej potulności.

Spór ten podsumowuje w godnym uwagi tekście T. A. Gash, Praha: Intelektuaahe a politici (O pole-:e ktera se odehrala błhem kongresu mezinarodniho PEN klubu w Praze 1994), LN 1995, nr 7. Komentarz

tego sporu napisał również znany węgierski pisarz Gyorgy Konrad, Intelekt na scene Slredni Evropy, (15.11.1994.

194 Miroslav Petrusek - Dyskusja postmodernistyczna...

lektualiści są zaangażowani w politykę, a inni nie. Fachowa porada jest wpraw-dzie potrzebna, ale nie ma potrzeby mówić o jakiejś szczególnej roli niezależnych intelektualistów. Jak widać, spór znowu trochę akademicki i trochę małostkowy.

Jak zwykle Belohradsky wniósł do dyskusji kontrowersyjną metaforę. Tym razem była to metafora Indianina Czerwiusza.19 W ubiegłym stuleciu przywiózł go do Pragi podróżnik Vojta Naprstek. Czerwiusz, po powrocie do swego plemienia Czamakoków20, spróbował dokonać rzeczy niemożliwej - przekonać współple-mieńców o innej wersji świata niż ta, o której wiedzieli i którą tradycyjnie podzie-lali. Indianin Czerwiusz utracił ojczyznę, ponieważ przemycał do wersji świata swego plemienia wypowiedzi, których nie dało się zrozumieć. Wszystkie wersje świata należą do jakiegoś kontekstu i nie istnieje żadna obiektywna, uniwersalna wersja, której rzecznikiem miałby być intelektualista. Postmodernistyczny intele-ktualista jest przeto Indianinem Czerwiuszem, który podważa i podaje w wątpli-wość tradycyjne wersje świata - ni mniej, ni więcej. Intelektualista jest posłańcem metalogu, a nie żadnym powiernikiem prawdy.

Oczywiście, że spór o intelektualistę nie skończył się ani na wystąpieniu premiera,

Oczywiście, że spór o intelektualistę nie skończył się ani na wystąpieniu premiera,

W dokumencie PAMIĘĆ MIEJSCE OBECNOŚĆ (Stron 172-182)