• Nie Znaleziono Wyników

(Czy wystawa 10-lecia?)

TytuŁ wystawy - Etapy - sugeruje przejście od jednej rzeczy do kolejnej. W założe-niu miały być to etapy twórczości malarza; od Figur kreślonych i Figur osiowych, po-przez Bestiarium, do łączących się ludzko-zwierzęcych elementów w rozlicznych posta-ciach Minotaura. Wystawę tę można jednak odczytać zupełnie inaczej. Kreuje ona wie-le płaszczyzn odbioru, oscyluje wokół wszechświata. Możemy odwiedzić świat totemów, mitycznych stworów, prehistorycznych zwierząt, zagubionych dusz, ludzkich pragnień i cierpień, umartwionych ciał, wnętrz grobowców i duszy człowieka. To pod-róż w czasie i przestrzeni, bycie i niebycie. Pełna strachów i nadziei, złowieszczej wizji i erotycznego nasycenia, piękna i brzydoty, panowania i upadku, życia i śmierci. W tym świetle każdy może odnaleźć cząstkę siebie, cząstkę swej duszy, fragment swoich pra-gnień i odrobinę swych lęków. To wyprawa po najciemniejszych zakątkach ludzkiego umysłu, który czasami rozbłyskuje jaskrawym światłem, by ponownie zapaść się w jesz-cze czarniejszą ciemność. Mityczny świat przeplata się z wizją naszej przyszłości. Mar-twa już prehistoria wydaje się być bliższą niż kiedykolwiek. Lęk przestaje być już tak ogromny, przychodzi refleksja i nadzieja.

Figury osiowe są czymś bliskim, choć tak nierzeczywistym. Być może są tylko tote-mem, pomnikiem. Dla mnie są jednak symbolem człowieka, grobowcem jego duszy, skorupą, która kryje tajemnicze, nieznane i, jak się na początku wydaje, nieodkrywalne wnętrze. Myślę, że dzięki swojej symetryczności uosabiają pewną istotę: to bestia.

Ciemniejsza, zwierzęca strona ludzkiej duszy. Ona wydaje się także pozostawać jedy-nie pustą skorupą lub węgielnym odciskiem, który osierociła dusza, a może na wiecz-ność zastygłą w wulkanicznej lawie postacią.

Lebensteinowskie Bestiarium może być lekcją dla paleontologów, bo jest swoistym przedstawieniem historii naturalnej. Przed naszymi oczyma rodzą się i w tym samym momencie umierają gady, ssaki, diabły. Biologiczność Bestiarium uświadamia nam naszą własną kruchość i krótkotrwałość. Wypada się nad tym zastanowić. Jaka skoru-pa pozostanie po nas, a właściwie jakie znaki na niej zapiszemy w ciągu całego życia?

Bestiarium, pomimo tego, że budzi strach, a momentami przeraża, to jednak z równie wielką siłą fascynuje i przyciąga. Sprawia, że chcemy badać, poznawać i usłyszeć odpo-wiedź na pytania o te wyimaginowane zwierzęta z przedpotopowymi cechami, które są najprawdopodobniej naszą historią.

Etapy Jana Lebensteina 111 Podążając dalej, w głąb, możemy stwierdzić, że bestia ma kres swego istnienia, że dojrzewa i zmienia swoją postać. Elementy zwierzęce łączą się z ludzkimi, tworząc ko-lejne istnienie, coraz bliższe naszemu, a właściwie ukazujące nas, lecz bez maski, poka-zujące naszą „drugą stronę medalu" . Obok Minotaurów pojawiają się kobiety. Nie zaw-sze łączą one w sobie element zwierzęcości, więc być może przeszły już w kolejne sta-dium - człowieka. Ale czy napewno jest to człowiek, o którym zawsze można powie-dzieć: „Człowiek - to brzmi dumnie"? Ciało własne - na przykład - pokazuje kobietę o bujnych kształtach, przesadnie rosłych biodrach, które mogą określać ją jako tę, która daje życie. Wspinając się po schodach wchodzi wyżej, więc może także osiąga więcej?

Natomiast Scena domowa wskazuje na to, że „pół-ludzie" są niejako podwładnymi, nie-śmiałymi obserwatorami wobec prowokującej kobiety, która wydaje się być synoni-mem zła. Pomimo swej ludzkiej powierzchowności jest bardzo demoniczna. W Botto-m I to ona wydaje się spychać i zasłaniać potwora. Jest tak wulgarna, że nawet on kuli się w sobie, chcąc zniknąć. Kobieta przez swą nieprzyzwoitą pozycję zdaje się być wręcz niekobieca, diaboliczna, zdolna do wszystkiego. Natomiast „pół-człowiek" wsty-dzi się. Czyżby kobieta posiadała siłę, z pomocą której może zniszczyć, zdeprawować mężczyznę? Lebenstein zmusza nas do poszukiwania odpowiedzi na to pytanie poprzez mocne i wyraźne bodźce.

Oto znów przyszedł czas na przypomnienie. Lekcja zoołogii po raz kolejny ma nam uświadomić nasze pochodzenie, nasze korzenie i to, że mamy jakąś przeszłość.

Przyglądamy się temu, ale czy rozumiemy? Czy chcemy zrozumieć? Czy też chcemy wszystko zapomnieć? Czy przypadkiem nie chcemy wszystkiego zniszczyć, aby two-rzyć od nowa? Dlaczego potrzebne jest nam takie przypominanie? Zapewne łatwiej jest żyć bez bagażu doświadczeń i grzechów, ale czy będzie to właściwsza droga? Nie sądzę.

Dominującą postacią kolejnych obrazów jest kobieta, lecz coraz częściej pozbawio-na swojego towarzysza. Umiejscowiopozbawio-na jest teraz pomiędzy „przyjaciółkami". Dla Le-bensteina kobieta jest nadal symbolem płodności, adorowaną przez siedzące wszędzie zwierzęta boginią, lecz zamkniętą we wnętrzu grobowca. Lebenstein przedstawia ko-bietę młodą, dumną, piękną i jakby „nienaruszoną", ani przez cywilizację, ani przez lu-dzi (Odosobnienie). Obok niej umiejscawia jednak „doświadczenie" pod postacią ciała kobiecego w stanie rozkładu, z pustymi oczodołami: nie widzącą, ale wciąż dumną.

Oprócz matki i kochanki kobieta przybiera wcielenie władcy. Nie włada jedynie mężczyznami, posłusznie towarzyszy jej kot, czy tak jak w Pensjonariuszkach Madame -stworzenia przypominające zwierzęta. Każda z Lebensteinowskich kobiet jest surowa, bezwzględna, zdolna do wszystkiego, by utrzymać swoją władzę. Niestety, przy tym wszystkim, wydaje się być niewolnicą grobowego wnętrza, który symbolizuje naszą rzeczywistość, obecną cywilizację. Nasz świat to Lebensteinowskie Codzienne życie grobowca, gdzie wygląd rzeczy nie ulega zmianie. Zmieniają się jedynie ludzie, coraz bardziej zbliżając się do śmierci, która nie jest już tylko umieraniem ciała, ale i ostatecz-nym końcem istnienia duszy. Patrząc na obrazy Jana Lebensteina pozornie widzimy tyl-ko fantastyczne sceny, nierzeczywisty świat, mityczne postacie i makabryczny byt. W rzeczywistości jest to nasza teraźniejsza cywilizacja i my sami. Lebenstein nie upiększa świata, lecz zrywa z niego maskę kłamstwa, pod którą kryje się naga prawda. Pozostaje

112 Diana Kozak

nam jedynie mieć nadzieję, że świat, w którym żyjemy, zmieni jednak swe oblicze.

Prawda nie będzie potrzebowała ozdób po to, by stać się bardziej prawdziwą. Człowiek doceni smak swojego istnienia. Kobiety przeklną dusze demonów i ubiorą się w poko-rę. I chociaż nadal będą nam potrzebni ci, którzy więcej czują i więcej widzą, to już nie po to, by odkrywać prawdę, ale o niej po prostu mówić.

Twórczość Lebensteina jednych szokuje,a innych zachwyca. Ja zaliczam się do tych drugich.

Jan Lebenstein, Etapy. Wybrane obrazy na płótnie i na papierze z lat 1956-1993, Sale wystawowe Zamku Lubelskiego, luty - marzec 1999.