• Nie Znaleziono Wyników

I cóż po pedagogu w zbójeckich czasach?

W dokumencie PAMIĘĆ MIEJSCE OBECNOŚĆ (Stron 162-172)

Tytuł i teza znanego amerykańskiego pedagoga radykalnego Petera McLarena Critical Pedagogy and Predatory Culture Oppositional Politics in a Postmodern Era wzbudza pytanie, czy przez analogię można odnieść jego diagnozę współczesnej kultury potocznej do warunków polskich połowy lat dziewięćdziesiątych.

. Zanurzeni jesteśmy - pisze on - w kulturze zbójeckiej. Kultura zbójecka jest polem nie-widoczności - prześladowców i ofiar - dokładnie dlatego, że jest ona oczywistością.

Oczywistość chroni ofiary przed pełnym odsłonięciem im możliwych zagrożeń, (s. 2) Stan taki zobowiązuje pedagogię współczesną - to znaczy zarówno teoretycz-ne studia nad możliwościami i zagrożeniami rozwojowymi człowieka, demaska-torskie badanie empiryczne nad nimi, jak i działania ratownicze, zapobiegawcze i wspierające pełnomocność rozwoju — do włączania się do kulturowego krytycy-zmu i do publicznej sfery opozycyjnej w erze ponowoczesnej.

Zdarzenia i obrazy, które przywołuje P. McLaren, jako przejawy dominacji w potocznej kulturze grabieży, łupieżczości i drapieżności, nieodparcie przywo-łują skojarzenie, że p o d tym w z g l ę d e m c o d z i e n n o ś ć p o l s k a w p e ł n i n a d ą ż a za ś w i a t e m , j e s t c z ę ś c i ą k u l t u r y g l o b a l -n e j i j e j k a l k ą .

Handel ludźmi i narkotykami, dziećmi i organami ludzkimi; gdzieś niemowlę na śmietniku, a tu znani księża na grobie narodu żydowskiego wzywający do antysemityzmu; wysadzenie prywatnych i publicznych budynków z błahych przyczyn, bandytyzm wszędzie i o każdej porze, otwarcie granic dla milionów przestępców przy bezsilności i demoralizacji policji, straży granicznej i urzędu ceł, brutalizacja nieustannie płynących z mediów obrazów, publiczna obrona pra-wa do przemocy wobec dzieci i wobec kobiet w imię Biblii i prapra-wa do prypra-watno- prywatno-ści w okresie i sytuacji, kiedy to męska racjonalność z jej kultem techniki, agresji i władzy skompromitowała się, przywracając wojny etniczne i religijne, a naszą cywilizację doprowadziła na skraj ekologicznej samozagłady; likwidacja tysięcy przedszkoli i szkół zawodowych dla doraźnych lokalnych interesów i rzekomych oszczędności, otwieranie wielu tysięcy miejsc na studiach prywatnych i odpłat-nych bez pokrycia w kompetencjach i bibliotekach ich organizatorów; rabowanie oszczędności drobnych ciułaczy przez... „bezpieczne banki", powszechna korup-cja urzędników państwowych, lekarzy i nauczycieli, pazerność i lubieżność

178 Zbigniew Kwieciński - 1 cóż po pedagogu w zbójeckich czasach?

moralizatorów, kłamstwo, chamstwo i cynizm prominentnych i ciągle widocz-nych uczestników sfery publicznej, generał wypowiadający bezkarnie posłuszeń-stwo własnemu rządowi, poszukiwanie przez twórców i strażników prawa luk prawnych dla tworzenia zamętu politycznego i gospodarczego, celowe projekto-wanie tych „luk", aby na uprzedzaniu o nich zbijać fortuny, garnięcie się w obję-cia układów wojskowych znanych powszechnie z gwarantowanego tchórzostwa i historycznej nielojalności, przywódca państwa nawołujący do niepłacenia po-datków i co rusz obiecujący rozwiązać demokratycznie wybrany parlament - oto kultura naszej potoczności w dwusetną rocznicę trzeciego rozbioru Polski.

Wydaje się, że zarówno nasza przeszłość i jej kulturowe, a tym samym i socja-lizacyjne dziedzictwo, nasze budowanie kapitalizmu bez kapitału i niezbędnego po temu etosu, jak i bezzwłoczna, natychmiastowa elektroniczna przenośność po-tocznej kultury współczesnego szybkiego kapitalizmu zolbrzymiają zbójecki cha-rakter naszej codzienności i przyszłości.

Posocializm jest zarazem ulgą po odrzuceniu „ostatniego bastionu nowoczes-ności" (Bauman), przywróceniem kondycji premodernistycznej (tak w sensie cywilizacyjnym, jak i kulturowym - z walką o powrót Kościoła jako dominującej siły politycznej i ideologicznej), a zarazem jest dojmującą potrzebą, głodem nowoczesno-ści (Baran). Kwestii edukacyjnej nadaje to siłę i napięcie tragicznej aporii.

»Kapitał ludzki« z okresu dyktatury politycznej gospodarki centralnie sterowanej - pisze Helmut Juros - charakteryzuje się w skali społeczeństwa masowego kontraproduktyw-nością i destruktywkontraproduktyw-nością. Obciążony jest wysokimi »odsetkami«. Na jego opis składa się psychogram społeczeństwa roszczeniowego i tzw. »homo sovieticus« z jego nie oba-lonymi »murami« w głowach [...]. Zabrakło całościowej teorii transformacyjnej, uwz-ględniającej także duchowe, nie mniej obiektywne aspekty reform (s. 89).

*

Czy rzeczywiście edukacyjnym dziedzictwem jest ciemnota i powszechna demoralizacja, pustka aksjonormatywna i niezdolność do samoregulacyjnej od-nowy?

Sięgnę do źródeł z toruńskich badań podłużnych nad młodzieżą, których ostatnia faza objęła niespełna 5 tysięcy dorosłych trzydziestolatków (n = 4831), a pierwsza sprzed piętnastu lat koniec szkoły podstawowej i początek szkoły ponadpodstawowej. Była to próba pełna z określonego terenu bliskiego średnie-mu poziomowi stopnia i tempa rozwoju dla kraju; uniemożliwione zostały w ten sposób jakiekolwiek artefakty wynikłe w tendencji w konstruowaniu prób (Boro-wicz; Kwieciński).

Otóż 11 procent tej zbiorowości osiągnęło wyższe wykształcenie, 46 procent wykształcenie średnie, ale aż 43 procent wykształcenie elementarne (szkołę pod-stawową i zawodową). Jeśli rozdzielimy w tej zbiorowości tych, którzy pochodzą ze wsi i z miasta, to odsłania się znacząca różnica w wykształceniu mieszkańców:

wśród pochodzących z miasta jest 35% osób z elementarnym wykształceniem i 15% z wyższym, gdy wśród pochodzących ze wsi odpowiednio: 51 i 6%.

III. Obecność - w poszukiwaniu nowych filozoficznych i pedagogicznych... 179 Różnica ta jest nadal duża, ale mniejsza niż wskazana przed chwilą, gdy spoj-rzymy na wykształcenie obecnych mieszkańców miasta i wsi. Po migracji ze wsi do miast ludzi o elementarnym wykształceniu jest w mieście 38%, a na wsi 54%; z wy-kształceniem wyższym odpowiednio 13 i 7%. Oznacza to, że nie tylko mamy bardzo dużo ludzi bez wykształcenia więcej niż elementarnego, ale zachodzą drastyczne różnice pomiędzy wsią i miastem, które w wyniku jednokierunkowej migracji obni-żają potenqał intelektualny miasta, nie zmieniając upośledzenia kulturowego wsi, w której reprodukuje się niekorzystny rozkład formalnych kwalifikacji poszkolnych.

Spróbujmy przełożyć ten prosty rezultat na obraz jakości szkolnego wykształ-cenia elementarnego w momencie kończenia szkoły podstawowej i po zmianach migracyjnych po 15 latach. Ogółem ukończyło szkołę 30% populacji na poziomie analfabetyzmu i półanalfabetyzmu (23 w mieście, 42 na wsi). Po 15 latach - biorąc pod uwagę procesy zapominania i brak okazji do utrwalania i poszerzania wie-dzy szkolnej przez tych, którzy nie kształcili się dalej, niż w elementarnej szkole zawodowej - możemy już do funkcjonalnych półanalfabetów zaliczyć wcześniej-szą klasę wyników „niskich". Tak zatem wśród trzydziestolatków mamy w mie-ście już 60% półanalfabetów i 16% osób o dobrej i bardzo dobrej orientacji w świe-cie, a na wsi 74% półanalfabetów poszkolnych i 11% dobrze i bardzo dobrze roze-znanych w świecie. Przy tym po 15 latach nastąpiły i pod tym względem procesy

„wyrównywania" poziomu mieszkańców miasta do poziomu mieszkańców wsi.

Do podobnych rezultatów prowadzi rozkład pod względem rozumienia pros-tych tekstów w języku polskim. W szczytowym momencie wyćwiczenia tej umie-jętności, na początku nauki w szkole ponadpodstawowej było ogółem 17,5% ana-lfabetów (w mieście 11, a na wsi 25%). Po 15 latach ich liczba zwiększyła się w mieście do 14% według pierwotnego pomiaru (na wsi nie zmieniła się). Jeżeli jed-nak utrzymamy hipotezę o regresie tej umiejętności wśród najmniej ją ćwiczących i dodamy do kategorii analfabetów połowę tych, którzy uprzednio „średnio" ro-zumieli proste teksty, to otrzymamy wśród trzydziestolatków około 47% analfa-betów i półanalfaanalfa-betów w mieście i 57% analfaanalfa-betów i półanalfaanalfa-betów na wsi (z zauważeniem relatywnego regresu i pod tym względem w mieście w wyniku rustyfikacji pomigracyjnej miasta). Jakby nie szacować, zdecydowanie więcej niż ponad połowa dorosłych młodych ludzi nie ma kompetencji do jakiegokolwiek uczestnictwa w tych sferach życia publicznego i kulturalnego, które wymagają komunikowania się za pośrednictwem symboli.

Poziom i jakość uzyskanego wykształcenia jest najsilniej uwidaczniającym się ko-relatem orientacji w świecie, poczucia tożsamości i odrębności, poczucia satysfakcji życiowej, gęstości i zakresu subiektywnej przestrzeni życia, jakości życia rodzinnego, siły i jakości dążeń życiowych swoich i własnych dzieci, orientacji i aktywności oby-watelskiej, stosunku do religii, etosu pracy i kompetencji do działania.

Ujawnia on też silny związek z orientacjami i postawami moralnymi. I tak na przykład w badanich nad rozpoznawaniem i uzasadnieniem dylematów moral-nych przez młodzież (z zastosowaniem kwestionariusza Kohlbergowskiego), aż 66% przyszłych robotników (uczniów ZSZ) zakwalifikowanych zostało do

pozio-180 Zbigniew Kwieciński - 1 cóż po pedagogu w zbójeckich czasach?

mu przekonwencjonalizowanej orientacji moralnej, gdy uczniów liceum o takiej orientacji było 25% (też niemało), natomiast na poziomie samodzielnego uzasad-niania rozwiązań dylematu w odniesieniu do zasad etycznych było 12,5% przy-szłych robotników, a 31% uczniów LO.

Jeszcze wyrazistsze różnice wystąpiły, gdy blok pytań otwartych z obszernych kwestionariuszy orientacji życiowej młodzieży poddaliśmy całościowej ocenie z zastosowaniem Kohlbergowskiego schematu poziomów orientacji moralnej: 9%

młodzieży o wyższym statusie kulturalnym rodziny i lepszym własnym pozio-mie wykształcenia zakwalifikowano do poziomu pokonwencjonalnego, a 62% do poziomu przedkonwencjonalnego, gdy młodzież o niskim statusie pochodzenia kulturalnego i własnych kompetencji poznawczych została rozdzielona w 5% do poziomu pokonwencjonalnego, a w 75% do przedkonwencjonalnego (obydwie kategorie śladowo wykazywały orientację konwencjonalną).

Podjęliśmy także próbę podobnie całościowej oceny orientacji życiowych do-rosłych młodych trzydziestolatków z bloku pytań otwartych w obszernym wy-wiadzie biograficznym. Okazało się, że 72% preferuje cele życiowe, pozwalające zakwalifikować te osoby do kategorii przedkonwencjonalnej orientacji moralnej (byle był spokój, szczęście rodzinne, dobrobyt), 18% - takie cele, które pozwalają zakwalifikować respondentów do orientacji konwenq'onalnej (satysfakcja z pracy, inni ludzie, normy społeczne), a 10% - do orientacji etycznej (zasady moralne i wartości). Do tej ostatniej kategorii należy 21% osób z wykształceniem wyższym, 11% osób z wykształceniem średnim, a 7% osób - z zasadniczym, 5% - z podsta-wowym. Jeżeli nawet pominąć enigmatyczną deklarację na „szczęście rodzinne"

w próbie jej zakwalifikowania do jednego z dwu poziomów, to orientację przed-konwencjonalną (na spokój i dobrobyt bez wskazywania na własny ku niemu wysiłek) wykazuje 47% osób z wykształceniem zasadniczym zawodowym, a 13%

osób z wykształceniem wyższym.

Najtrudniejsza była próba uchwycenia zależności pomiędzy wykształceniem a całościowo pojmowaną jakością życia dorosłych młodych ludzi. Ogromny mate-riał wywiadu biograficznego został poddany próbie zakwalifikowania orientacji każdej OSOBY do jednego z dwu biegunów piętnastowymiarowej skali, w której jeden biegun oznaczał orientację komunikacyjno-krytyczną (K) z silną domieszką pierwiastka racjonalności kobiecej lub androgynicznej i postawy nieautorytarnej, a drugi - orientację instrumentalno-praktyczną (T), z silną domieszką racjonalno-ści męskiej i patriarchalnej. Były to dychotomie: 1) bierna - zdobywcza, aktywna, 2) obdarzająca - biorąca, 3) wrażliwa - agresywna, 4) współdziałająca - rywaliza-cyjna, 5) intuicyjna - racjonalna, kalkularywaliza-cyjna, 6) syntetyzująca - analityczna, 7) dialog - sukces, 8) być sobą - mieć coś, 9) jakość życia - poziom życia, 10) warto-ściowość - skuteczność, wygoda, 11) otwarcie - sztywność, 12) etos pracy - przy-wileje, spryt, 13) krytycyzm - standardowość, 14) dystans - przyjmowanie ideo-logii, 15) opór tradycji - akceptacja tradycji.

Można, to oczywiste, dyskutować nad wewnętrzną spójnością kolumny orien-tacji (postaw) typu K i typu T, zwłaszcza, że 13-15 wymiary postaw K są

III. Obecność - w poszukiwaniu nowych filozoficznych i pedagogicznych... 181 wskaźnikami racjonalności krytyczno-emancypacyjnej, niekoniecznie koherentnej z „miękkimi" wymiarami racjonalności komunikacyjnej. Jest to więc tylko próba całościowego ogarnięcia orientacji życiowych młodych dorosłych z możliwością orientacyjnego ich policzenia i uchwycenia zależności.

Rzućmy okiem na związek tak pojętych i operacyjnie ujętych dwóch typów orientacji i racjonalności z poziomem wykształcenia respondentów, reprezento-wanego - dla uproszczenia obrazu - przez dwa typy: zasadnicze zawodowe i wyższe.

Przeciętnie w 15 wymienionych dychotomiach 62% ludzi wykształconych za-kwalifikowano do kategorii osób z wyraźną przewagą orientacji komunikacyj-no—emancypacyjnej, a 29% spośród nich do osób o orientacji instrumentalno-praktycznej. Wśród osób z elementarnym wykształceniem zawodowym propo-rcje były zasadniczo odmienne: 45% wykazało się orientacją komunikacyjną, gdy 42% - orientacją instrumentalną. Relatywnie bardzo silną przewagę postaw typu K mają ludzie wyżej wykształceni. Uwidaczniają to poszczególne wymiary skali.

Ludzie nisko wykształceni są - przy mniejszej aktywności - bardziej nastawie-ni na otrzymywanastawie-nie, posiadanastawie-nie, poziom materialny życia i jego wygodę, bardziej podatni na oferty ideologiczne i standardy zachowań społecznych i tradycje oby-czajowe, oczekują przywilejów dzięki zaradności i sprytowi, są bardziej agresyw-ni, choć miej skłonni do merytorycznej konkurencji zawodowej; 62% spośród nich zostało zakwalifikowanych do orientacji na „mieć", a tylko 32% do orientacji na „być". Tymczasem 67% ludzi wykształconych zostało ocenionych i zaliczo-nych do orientacji „być jakimś", a tylko 26% do orientacji „mieć". Orientację na życie wartościowe wykazywało 72% ludzi wykształconych, a 46% ludzi z wy-kształceniem zasadniczym zawodowym.

Im mniej więc ludzie wiedzą i potrafią, tym więcej oczekują dostać i mieć w życiu. Jest to przejaw postawy roszczeniowej i wyuczonej bezradności (mnie się więcej należy, bo dotychczas w życiu mi się nie powiodło). Analizowaliśmy związki po-staw typu K i typu T z cechami położenia rodziny pochodzenia i statusu własnego badanych trzydziestolatków. Elementy wyższego wyjściowego statusu „startu" z ro-dziny w okresie kształcenia w szkole podstawowej są pozytywnie i znacząco zwią-zane z dominacją orientacji komunikacyjnej i emancypacyjnej. Zarazem jednak cechy wyższego statusu respondentów oraz wskazania na wyższy poziom i jakość ich wy-kształcenia zdecydowanie silniej korelują z tymi postawami niż pozycja „odziedzi-czona". Tak zatem wykształcenie, jego długość i jakość jest zasadniczym czynnikiem rozstrzygającym o orientacjach życiowych, etosie pracy, relacjach z innymi, bogac-twie treściowym i zakresie subiektywnej przestrzeni życia i aktywności życiowej oraz elastyczności adaptacyjnej wobec zmiennych sytuacji.

Wykształcenie skorelowane jest także z postawami wychowawczymi wobec własnych dzieci tychże młodych dorosłych. Ludzie mniej wykształceni w mniej-szym stopniu pragną przewodzenia i wspierania jako głównego podejścia wy-chowawczego, znacznie częściej zawierzają instytucjom wychowawczym i chcą poprzestać na zapewnieniu swoim dzieciom tylko minimum warunków do życia

182 Zbigniew Kwieciński -1 cóż po pedagogu w zbójeckich czasach?

(tu zwłaszcza mężczyźni i mieszkańcy wsi). Ludzie wyżej wykształceni istotnie częściej orientują się na przewodzenie (a nie kierowanie) w wychowaniu, na za-wierzenie naturze, a zdecydowanie nie ufają zorganizowanym, profesjonalnym instytucjom wychowawczym, tym samym przekazują swoim dzieciom zalecenie samokształcenia i motywacji do samodzielnego uczenia się, podczas gdy ludzie nisko wykształceni, sami oszukani przez obietnice szkoły „gwarantującej" wszy-stkim podobne wykształcenie, nadal „usypiają" motywację do uczenia się włas-nych dzieci i przekazują im mit dobrej, godnej zaufania szkoły.

Po upadku socjalizmu państwowego na scenę publiczną także jako wielki przewodnik, nauczyciel i wychowawca triumfalnie wkroczył Kościół jako insty-tucja „ustawiana" przez wiele lat sztucznie, acz skutecznie, w roli przeciwnika rządzącej „partii polimorficznej". Na naszych oczach wielu ludzi z dotychczaso-wych „aparatów ideologicznych państwa", w tym dziennikarzy, artystów, na-ukowców i nauczycieli zaczęło szybko zmieniać swoje etykiety z „socjalistycz-nych" na „chrześcijańskie", „prawicowe", „narodowe".

Ale i dziwo, także kościół zaczął rychło przemawiać językiem obalonego

„przeciwnika", wzmacniając tym samym dotychczas dominujące wzory socjali-zacji. Prominentni przedstawiciele hierarchii kościelnej zaczęli głośno domagać się zadośćuczynienia materialnego za doznane krzywdy, coraz większego wpły-wu na życie publiczne państwa, na tryb i treść stanowienia prawa, na przebieg i wyniki wyborów demokratycznych, na treści przekazów w mass mediach, na do-bór treści programów szkolnych i obowiązujące ich interpretacje, monopolu na cenzurę obyczajową w kulturze oraz na ceremoniał uroczystości narodowych i państwowych.

Podstawowym argumentem, który nieustannie jest powtarzany przy każdej okazji przez prymasa i biskupów, jest odwoływanie się do prawa reprezentowa-nia prawdziwej większości Polaków, wśród których katolicy stanowią przygreprezentowa-nia- przygnia-tającą większość. Bardzo to przypomina język bolszewików, którzy wzięli nawet swoją nazwę z tezy o reprezentowaniu przez nich rzeczywistych interesów całe-go „proletariatu", „ludu pracującecałe-go".

Przyjrzyjmy się nieco bliżej tej większości, wciąż posługując się materiałem źródłowym z badań młodych dorosłych trzydziestolatków. Na 4831 responden-tów 95,3% zadeklarowało, że są katolikami, 0,6% wskazało na inne obrządki i wy-znania religijne, do obojętności religijnej przyznało się 3,6% tej zbiorowości, a 0,5% odmówiło odpowiedzi. Jest to typowy rozkład odpowiedzi na pytania o wiarę w Boga i wyznanie religijne w centrum Polski (na jej obrzeżach udział in-nych wyznań jest większy). Na pytanie w wywiadzie o bliższe związki z wiarą i praktykowanie kościelne 5,6% określiło się jako „głęboko wierzący i regularnie praktykujący"; podstawowa część tej zbiorowości (46,5%) uznała się za „nieregu-larnie praktykujących", a 10,9% osób zaliczyło siebie do szczególnej polskiej kate-gorii „niewierzących ale praktykujących" i odwrotnie. Ponadto 0,9% to „prawie niewierzący", 2% to „niewierzący", 0,2% to „przeciwnicy religii" i 2,2%

-„obojętni religijnie" (nie odpowiedzieli lub nie umieli odpowiedzieć - 0,7%).

III. Obecność - w poszukiwaniu nowych filozoficznych i pedagogicznych... 183 Tak zatem, gdy kryterium religijności rozumieć tak, że jest ona świadomie przeżywanym uczuciem religijnym dokumentowanym regularnymi praktykami religijnymi, to proporcje wręcz odwracają się: tylko co 17. lub 18. Polak spośród takiej próby młodych dorosłych uważa siebie samego za katolika.

Gdy zapytaliśmy o znaczenie religii w życiu, to dla 30,7% respondentów była to kwestia poza jakąkolwiek możliwością odpowiedzi, 28,7% odwołało się do tra-dycji, dla 27,2% była to „potrzeba", dla 7,1% „wzory zachowań", a tylko dla 4,2%

jest to „źródło refleksji" i dla 2,1% „źródło zasad etycznych". Znów tylko około 6% młodych dorosłych traktuje religię jako świadome przeżycie moralne. Niespełna 40% respondentów potrafiło przedstawić jakiekolwiek argumenty wspierające ich pozytywny stosunek emocjonalny do religii, a tylko 2,3% wskazało na jakąkolwiek działalność przykościelną, charytatywną lub społeczno-kulturalną o motywach reli-gijnych. Niższym poziomem wykształcenia towarzyszy bezrefleksyjne traktowanie praktyk religijnych jako oczywistego naśladowania praktyk rodziców.

W imieniu jakiej to większości przemawiają zatem hierarchowie kościelni? Ich sposób reprezentowania „większości" przenosi się na coraz szersze obszary dzia-łalności publicznej, tak czy inaczej edukacyjnej. Dobrą ilustracją jest skrajnie kon-serwatywna i faktycznie destrukcyjna działalność Biura Reformy Szkolnej MEN dr. Stanisława Sławińskiego, zasłaniającego się przez lata autorytetem Episkopa-tu. Podobnie dobitnym przykładem jest publiczne okazanie przez Kościół jego sympatii i wyróżnienie skrajnie prymitywnego programu telewizyjnego WC kwa-drans, którego tytułowa metafora zdaje się trafnie oddawać fakt zadziwiającego wartykalnego odwrócenia się u jej autora głównych organów jego ciała. Oto, na przykład, w jednej tylko audycji 9 czerwca 1995 roku zdołał pomieścić w zjadli-wej „polemice" z krytyką „Gazety Wyborczej" akcent antysemicki, a zaraz potem w rozmowie z polskim przybyszem z USA nazwano elity intelektualne „szumo-winami", które... jak wiadomo co, wypływają na wierzch, a uczynił to z tego po-wodu, że podczas gdy w Ameryce jest 96% ludzi wierzących w Boga, to wśród elit artystycznych jest tylko 7% osób wierzących...

Każda próba krytyki księży za politykowanie i za bogacenie się odpierana jest publicznie jako „komunistyczna", a w sytuacji, gdy rodząca się gospodarka ryn-kowa nie ma oparcia w etosie protestanckim pracowitości, oszczędności i co-dziennej uczciwości, Kościół za nowego swego przeciwnika obrał zachodni libe-ralizm. Na ważkiej rocznicowej uroczystości narodowej przywódca religijny na-woływał, aby Polacy wybrali między pracą i modlitwą.

Polacy mają odwrócony etos protestancki u progu budowania kapitalizmu, co udowodnił D. Doliński, a P. Sztompka uznał brak takiego etosu za przeszkodę w rozwoju wydajnej gospodarki w naszym kraju. Podobny pogląd wyraził H. Juros z Akademii Teologii Katolickiej. W badaniach nad wykorzystaniem czasu w prze-biegu lekcji szkolnych udało mi się wyodrębnić ilość czasu, który można ocenić jako pożyteczny dla rozwoju większości uczniów: było to przeciętnie 6,5 minuty na 45 minut lekcji w ósmej klasie typowej szkoły podstawowej. Szkoła podstawo-wa jest zatem okazją do wbudopodstawo-wania w kulturę pozoropodstawo-wania pracy, przetrpodstawo-wania

184 Zbigniew Kwieciński -1 cóż po pedagogu w zbójeckich czasach?

nudy w długim oczekiwaniu na końcowe świadectwo, którego oceny są bez po-krycia w wynoszonych ze szkoły kompetencjach.

Jakość polskiego katolicyzmu najlepiej oddają badania nad przestrzeganiem elementarnych norm moralnych zalecanych przez Kościół. Pomysłowe badania laboratoryjne prof. Wiesława Łukaszewskiego nad zachowaniami młodych Pola-ków w sytuacji pokusy udowodniły niezbicie, że w sytuacji braku kontroli mło-dzież polska z liceów w 100% ulega pokusie, czyli mówiąc potocznie: kradnie.

Ulega tej pokusie w tym większym stopniu po przywołaniu normy „nie kradnij"

do świadomości.

Przywódcy bezkrwawej rewolucji roztrwonili kapitał motywacji reformator-skich, a po „nieoczekiwanym " dla nich zwycięstwie „lewicy", która sama odżeg-nuje się od lewicowości, jak od ognia, za oczywiste uznają, że reprezentują „wolę narodu" i „polską rację stanu", opowiadając się radykalnie po stronie prawicy po-litycznej.

Prowadziłem sondaże nad wyznawanymi potocznie ideologiami edukacyjny-mi na dużych próbach, z użyciem trzech różnych kwestionariuszy, nad orienta-cjami ideologicznymi studentów - kandydatów na nauczycieli, wśród nauczycieli i wśród nauczycieli akademickich. Kwestionariusz W. 0'Neilla pozwalał rozróż-nić cztery postawy konserwatywne (prawicowe) o różnym natężeniu oraz cztery

Prowadziłem sondaże nad wyznawanymi potocznie ideologiami edukacyjny-mi na dużych próbach, z użyciem trzech różnych kwestionariuszy, nad orienta-cjami ideologicznymi studentów - kandydatów na nauczycieli, wśród nauczycieli i wśród nauczycieli akademickich. Kwestionariusz W. 0'Neilla pozwalał rozróż-nić cztery postawy konserwatywne (prawicowe) o różnym natężeniu oraz cztery

W dokumencie PAMIĘĆ MIEJSCE OBECNOŚĆ (Stron 162-172)