SZTUKA KOŚCIELNA
MALOWANIE KOŚCIOŁA
Skarga o orzeczenie nieważności poza swą częścią meryto*
ryczną w inna być redagow ana w edług tego samego wzoru.
SZTUKA KOŚCIELNA.
K s . J A N M O R A W I N S K I
(W a rsza w a ).
MALOWANIE KOŚCIOŁA.
W skazówki praktyczne.
N a piękno w nętrza kościelnego składa się wiele elem entów.
N ajw ażniejszym z nich jest stro n a architektoniczna budow li.
T e n elem ent jest jed n ak przew ażnie niezależny od woli kapelana.
W olbrzym iej większości w y p a d k ó w otrzym uje on p o d sw oją opiekę bud o w lę już w ykończoną, w której p o d w zględem archi*
tektonicznym albo już nic, albo b ardzo niewiele da się zmienić.
Jest jed n ak d rugi składnik estetyki w nętrza kościelnego, k tó ry rów nież decydująco w pływ a na ogólne wrażenie w nętrza. M oże on niekorzystne wrażenie kiepskiej arch itek tury popraw ić i za*
tuszow ać, a d o b rą architekturę podnieść i uw ypuklić. T y m ele*
m entem jest m alow anie w nętrza kościoła. W a rto ść tego elem entu znają dobrze w szyscy księża. Stąd ten nagm inny pęd do mało*
w an ia kościołów . P ęd ten uległ jed n ak pew nem u wykoszlawie*
ni u, b ardzo dziś, niestety, pow szechnem u. U w aża się, że jakie*
kolw iek, b y leb y k olorow e, pom alow anie kościoła już uśw ietnia jego w nętrze i p o d n o si jego efekt.
T a k jed n a k nie jest. N ajlepsze naw et architektonicznie wnę*
trze, pom alow ane bezm yślnie przez prow incjonalnego pacyka*
rza, straci cały sw ój u ro k i stanie się niemiłe i odpychające sw oją b rzy d o tą . I odw ro tn ie. K ościół o m arnej, czy nieodpo*
w iedniej architekturze, ja k n p . nieprzerobione jeszcze w nętrze daw nej cerkw i, czy ubogi i p ro sty b a ra k o w aty b u d y n e k ko*
ścielny, zim ny, n u d n y i bez w yrazu m ożna ożywić, uszlachetnić i uduchow ić przez odp o w ied n ią polichrom ję. T a k ą rolę spełni jed n a k ty lk o d o b r a polichrom ja.
D latego pierw szem , zasadniczem przykazaniem , którego nie w olno zapom nieć p rz y obm yślaniu plan u m alow ania kościoła, jest: „N ie w puścisz do sw ego kościoła i nie pozw olisz dotknąć jego ścian pendzlem pacykarzow i prow incjonalnem u dlatego, że C i zaofiaruje niską cenę".
W y s tę p e k przeciw ko tem u p rzykazaniu jest całkiem zwy*
czajną nieuczciw ością w obec B oga i ludzi.
W o b e c B oga dlatego, że k ażdy , dając M u, pow inien dawać to, co najlepsze i najw artościow sze. Pow ierzając zdobienie Jego dom u fuszerow i, p ostęp u jem y p o d o b n ie do naszych parafjan, k tó rz y n a tacę d ają m iedziaki M a rji T eresy lub — guziki. Ze*
w nętrzny efekt jest, ale jakość tego efektu — w iadom a. Jest też nieuczciw ością w obec ludzi. O p eru jem y bow iem groszem publicznym , k tó ry zbieram y dla ozdobienia dom u Bożego i w spólnego d om u m odlitw y. Jeśli pieniądze te zużyjem y na jego zeszpecenie, to p o stępujem y nieuczciwie w zględem ofiaro*
daw ców , k tó rz y nie nato daw ali pieniądze.
„R acja ty ch w yw o dó w , niew ątpliw a teoretycznie, nie wytrzy*
m u je jed n a k p ró b y życiowej i p raktycznej" — pow ie m i wię*
kszość księży. „M oje m ożliw ości finansow e nie pozw alają mi m yśleć n aw et o angażow aniu a rty sty do m alow ania m ego kościoła. W a ru n k i m aterjalne zm uszają m nie do pow ierzenia tej pracy partaczow i". Pow olutku! Jeśli możliwości finansow e nie pozw alają na zaprojektow anie i w ykonanie na poziom ie artystycznym polichrom ji bogatej w o brazy figuralne i m otyw y zdobnicze, to niekoniecznie jeszcze należy w szystko to w ykonać
na poziom ie partackim . Są jeszcze inne w yjścia i w ty m kie*
ru n k u w inn y iść nasze usiłow ania. A więc pierw sze w yjście:
m ożna ten g o tow y plan m aksym alnej w ystaw ności i o zdobności w ykonyw ać partjam i: prezbiterjum , nawę głów ną, n a w y i kaplice boczne i kruchtę. D rugie w yjście, to- zm odyfikow anie planu m alow ania i rezygnacja ze zbytniej jego w ystaw ności na korzyść w artości artystycznej. B o w ystaw ność i w artość artystyczna, to nie są w yrazy o jednem znaczeniu. W y staw n o ść na poziom ie pro*
w incjonalnego „arty sty ", k tó ry na zam ów ienie „odw ali" na ścianie naszego kościoła dziesięć „C u d ó w n a d W isłą ", „Zwia*
sto w ań", „Z m artw ychw stań" i t. p. i połączy to w szystk o fryzam i renesansow em i, rókokow em i i płaszczyznam i malowa*
nemi „na m arm ur" — to jeszcze nie ozdobienie kościoła. T a k , ja k jedw ab n a suknia z kok ardam i pani m ajstrow ej nie jest jeszcze strojem w ytw ornej dam y, a obrazy „ręcznie m alow ane", wiszące nad otom aną w jej m ieszkaniu nie są dziełam i sztuki.
Jeśli b rak nam pieniędzy n a w ykonanie o b razó w figuralnych przez artystę — nie należy ich m alow ać w ogóle. P ro je k t poli*
chrom ji należy uprościć. Pom alow anie całego kościoła k ilk u zharm onizow anem i koloram i z w yodrębnieniem i zaakcentowa*
niem elem entów architektonicznych, przeciągnięcie w odpowied*
nich m iejscach delikatnych linijek m ocniejszym kolorem , rzucę*
nie k ilk u delikatnych rysuneczków , sym bolów eucharystycz*
nych, czy em blem atów katolickich, w yb ran y ch ze skarbca tak bogatej p o d ty m w zględem trad y cji chrześcijańskiej, uwypuklę*
nie pew nych m yśli przez rozm ieszczenie o d p ow iednich napi*
sów — w szy stk o to zaprojektow ane i w y k onane na w ysokim poziom ie artystycznym w yw rze wrażenie dużo bardziej pod*
niosłe, niż zasm arow ane b o g ato przez tandeciarza ściany.
A więc w szystkie ro b o ty m alarskie w e w nętrzu naszego kościoła rozpo czyn ajm y i w y k o n y w u jm y p o d hasłem naszych p oprzedników , kapłanów z m inionych w ieków : „W szy stk o , co pow staje w kościele m usi być dziełem o rzetelnej w artości arty*
stycznej, a w artość artystyczną może stw orzyć ty lk o arty sta".
Poza tern jednak , że do robó t m alarskich należy pow oływ ać artystę, trzeba się i sam em u w tej dziedzinie przynajm niej zlekka orjentow ać.
Jakeśm y ju ż m ówili, celem polichrom ji jest uśw ietnienie w nętrza kościoła, w prow adzenie życia w m artw e jego ściany,
ogrzanie jego zim nych liinij i płaszczyzn. D om inującym jed n ak elem entem tego w nętrza jest jego stro n a architektoniczna. Dla*
tego p ro jek to w an a polichrom ja m usi być zgodna z ogólnym charakterem architektu ry i w ychodzić z założeń architektonicz*
nyeh w nętrza. N ie znaczy to , że na ścianach gotyckiego kościoła m uszą ibyć pow tarzane m o ty w y gotyckie a figury traktow ane w tym duchu. Z naczy to tylko-, że należy respektow ać rozkład architektoniczny w nętrza i w zw iązku z nim opracow yw ać plan polichrom ji. Szanować więc należy p o d ział ścian i sklepień, fry zy i gzym sy, pilastry i żebra sklepienne. Polichrom ji w nętrza nie m ożna p o trak to w ać ja k kalkom anji, k tó rą o d b ija się w całej rozciągłości, nie bacząc na to, gdzie ta o d b itk a w ypadnie: na filarze przyściennym , czy gzymsie. A więc p u n k tem w yjścia polichrom ji w nętrza m usi być jego architektura.
A le celem polichrom ji jest nie ty lk o ozdobność. N ie należy zapom inać o starej zasadzie, że ściany kościoła, to „Biblia p au p erum ", k tó ra na sw ój sposób m a ludziom uzm ysław iać p raw d y w iary. D lateg o przy p ro jek to w an iu m alow ania kościoła i ten w zgląd należy mieć na uw adze. N ie może polichrom ji w nętrza, naw et najlepiej p o d w zględem artystycznym , cechować bezm yślność i bezideow ość. M u si ona nie ty lk o w ychow yw ać po p raw n ą stro ną estetyczną, ale i uczyć sw ą treścią. P rzy wy*
borze w ięc elem entów zdobniczych należy zawsze w ybierać to, co m oże ludziom przyw ieść n a m yśl p raw d y w iary i życia nad*
przyrodzonego. N ie m uszą to być koniecznie rzeczy now e ad hoc spreparow ane. T ra d y cja ikonograficzna kościoła m a już ta k olbrzym ie zasoby, że m ożem y z nich czerpać pełnem i rękom a. O lbrzym ią rolę w tej dziedzinie odegrać m ogą napisy um iejętnie dob ran e i dekoracyjnie rozm ieszczone, jak np. cytaty z E w angelji św., te k sty m o d litw y Pańskiej, litanjd i t. p.
M a la tu ra w nętrza kościelnego m usi nam m ówić sw ą treścią, że nie jest to dom p ry w atn y , ani świetlica, lecz do m B oży i m iejsce w spólnej m odlitw y.
A le najlepiej n aw et zaprojekto w an a p o d w zględem estetycz*
nym i treściow ym polichrom ja, to jeszcze niew szystko. Jest jeszcze jeden niesłychanie w ażny m om ent: to jej trwałość, A gw arantuje ją dobre przygotow anie, w ykonanie i technika m alatury. M alow anie kościoła — to dzieło pow ażne, kosztujące po kaźną sumę pieniędzy. M im o najw iększego w ysiłku twór*
czego a rty sty , dzieło jego m ożna w ystaw ić na zm arnow anie, jeśli w ykon an ie p o d w zględem technicznym nie stanie na po*
ziomie.
Polichrom ję kościelną niszczy nieuchronnie wilgoć, k tó ra w ystępuje na ścianach z w ielorakich źródeł zew nętrznych i w ew nętrznych. Przystępując do m alow ania kościoła, należy przedew szystkiem dokładnie go osuszyć i zabezpieczyć o d wił*
goci n a przyszłość, a więc napraw ić dachy, ry n n y i uszczelnić o k n a i co najw ażniejsze: urządzić d o b rą w entylację. Bez osuszę*
nia ścian nie m ożna m yśleć o ich ozdabianiu, gdyż polichrom ja, położona na zawilgoconej ścianie, jest próżnym kosztem i wy*
siłkiem i nie w ytrzym a naw et jednego roku.
D rugim elementem, gw arantującym trw ałość m alatury, jest jej technika. N ależy się choć pobieżnie zapoznać z różnem i jej rodzajam i.
N ajtrw alszą i najrzadziej u nas spoitykaną techniką jest enkau*
styka. T echnika ta polega na w tapianiu w specjalnie przygoto*
w any ty n k farb zmieszanych z w oskiem zapom ocą specjalnego rozgrzanego żelazka t. zw. cauterjum . Jest to sposób niesłycha*
nie trw ały, zachow ujący b ardzo długo sw oją świeżość. Ściany Pom pei m alow ane enkaustyezmie do dziś zachow ały czystość ry su n k u i k o lo ru w niezm ienionej praw ie krasie. Jest to oczy*
wiście sp osó b dość drogi i niew ielu znajdziem y artystów , k tó rzy um ieliby się nim posługiw ać.
D rugim rodzajem jest „al fresco". R ozróżniam y dw a jego g a tu n k i: a) „fresco secco“ , suchy fresk, polegający na tem , że ty n k u p rzed n io nało żony i już dobrze w yschnięty, m oczy się przed samem m alow aniem , k tó re w y k o nu je się tem perą lub far*
bam i w apiennem i; b ) „buon fresco", fresk d o b ry , praw dziw y, polega na tem , że m alarz m aluje na świeżo nałożonym i m okrym ty n k u farbam i wapiennem i, k tóre w siąkają głęboko w ty n k i łączą się z nim ściśle. M u ra rz p rzy g otow u je więc ty lk o ta k w ielką pow ierzchnię ty n k u , jak a m oże być zam alow ana w ciągu jed n ego dnia. Poniew aż technika ta z n a tu ry sw ojej nie znosi żadnych po p raw ek ani p rzeróbek, w ym aga wielkiej pew ności ry sun k u i k o lo ru . Poniew aż zaś farb y w apienne posiadają szczupłą gamę kolorystyczną, m alow idła al fresco nie m ają tej siły kolorystycznej, k tó rą dać m ogą inne techniki. Posiadają
zato trw ałość w p rost niespożytą. Jest to technika p a r excellence kościelna.
N ajb ard ziej p o p u larn ą techniką średniow ieczną jest tem pera.
F a rb y w niej używ ane nie różnią się od olejnych. Z am iast jed*
nak oleju do ich rozrabiania, w iązania i m ieszania używ a się w tej technice b iałk a i żółtka jaj, klej, gum ę lub kazeinę, kitórą sp orządza się z sera przez dodanie rozcieńczonego w odą bo rak su . M alow id ło w y kon an e w ten sp osób w ysycha bardzo szyb k o i p o sia d a pow ierzchnię m atow ą. T y n k specjalnie przy*
g oto w an y i w ym ieszany z sierścią, żeby nie pękał, pow leka się p rzed m alow aniem k red ą i klejem i w ygładza starannie. Sposób tem perow y jest od fresku mniej trw ały, przygotow any jednak i w y k o n a n y starannie może trw ać długie dziesiątki lat. Ze wzglę*
d u n a sw oją w zględną taniość jest to z trzech w ym ienionych szlachetnych technik sp o só b najbardziej polecenia godny.
Z technik godnych polecenia ze w zględu na swą trw ałość i m onum entalność należy wym ienić jeszcze sgrafito. N ie jest to technika ściśle m alarska. Polega ona w ogólnym zarysie na tem , że n a m ur n a k ła d a się dwie w arstw y ty n k u : spodnią grub*
szą i ciemną, w ierzchnią cieńszą i jaśniejszą. W wierzchniej pow ierzchni w y sk ro b u je się ry su n ek tak , aby przezeń przeglądał k o lo r w arstw y spodniej.
P o zostały jeszcze d w a spo so b y, k tó ry ch w kościele stosow ać nie należy.
M alow anie olejne do kościoła absolutnie się nie nadaje za*
ró w n o ze w zględów technicznych, ja k i estetycznych. O lej bo*
wiem nie w siąka i nie łączy się z tynkiem , lecz tw o rzy na nim pow łokę nieprzepuszczalną. Z b iera się p o d niią w ilgoć, wypa*
ro w u jąca ze ścian, tw o rzy bąble i w ypukłości, które szybko o d p a d a ją . M alo w id ło olejne nie przepuszcza też w ilgoci o d we*
w nątrz, ściana nie o ddycha, kościół się zawiłgaca, a samo ma*
low idło czernieje. M alo w id ło olejne p o siad a pow ierzchnię błyszczącą i gładką, co p rzy dużych przestrzeniach ścian spraw ia b ardzo niem iły i ujem ny efekt.
M alow anie klejow e jest najm niej trw ałe. W klimacie o stałej ciepłocie i sto p n iu zaw ilgocenia m a ono w iększe szanse trwa*
łości, u nas jed n a k w klim acie b ard zo zm iennym niszczeje bar*
dzo szybko. D lateg o klejo w o m ożna m alow ać kościół w tedy,
g d y śro d k i pieniężne absolutnie nie pozw alają na jak ąkolw iek ornam entalność i chodzi ty lk o o uzyskanie w rażenia czystości i p o rząd k u . W te d y cały kościół m aluje się ty lk o w k ilk u odpo*
w iednio dobranych i zharm onizow anych tonach.
Polichrom ję kościelną m usi cechować sp o kó j i um iar, sprzy*
jający skup ien iu ducha. W s z y s tk o m usi być um iejętnie zespo*
lone i zharm onizow ane. N ależy unikać wszelkiej krzykliw ości i pretensjonalności. N ie należy się sadzić na nadzw yczajną wy*
staw ność, uzyskaną środk am i prostackiem i. N ie należy prze*
dew szystkiem nic udaw ać. N ie w olno więc robić ścian „na drzew o", czy „na m arm ur", nie w olno dom alow yw ać kolum n, gzym sów i in nych elem entów architektonicznych dla uzyskania efektu, bo efekt to tani i niesm aczny.
N ie należy sądzić, że pom alow anie kościoła, w ykonane na odpow iednim poziom ie, to rzecz niew ykonalna w tru d n y c h dzisiejszych w arunkach. Z a k ażd ą cenę m ożna w ykonać rzecz w artościow ą. T rzeb a ty lk o przystosow ać p ro je k t d o m ożliw ości.
G d y się chce kupić m otocykl, m ając 300 złotych, to będzie to napew no sta ro ż y tn y i p ołam an y tru p , k tó ry przechodnie ze śmiechem będą pokazyw ać palcami. M o żn a jed n a k za te pie*
niądze kupić d o sk o n ały row er.