• Nie Znaleziono Wyników

Materiał numizmatyczny jest najbogatszą kategorią źródeł materialnych, które pozwalają nam rekonstruować kampanie propagandowe Pompejuszy. Podzielić go można na kilka kategorii. Po pierwsze, dysponujemy monetami, które sygnowane są imionami przedstawicieli rodu. Po drugie, opisać należy numizmaty, które wybite zostały przez współpracowników Pompejuszy i odnoszą się do nich, mimo że brak takich odniesień w legendach. Po trzecie wreszcie, istnieją monety prowincjonale, które nawiązują lub mogły nawiązywać do Pompejuszy. Tę ostatnią kategorię traktować można zarówno jako źródła do badania samej propagandy jak i recepcji kampanii wizerunkowej przedstawicieli rodu.

Warto zauważyć tu różnice w częstotliwości występowania poszczególnych kategorii monet.

Imię Pompejusza Wielkiego pojawia się za jego życia zaledwie na trzech emisjach monet. Na lata jego działalności przypada jednak wiele monet, które odnoszą się do niego lub jego czynów, ale sygnowane są imionami innych mincerzy. Z kolei mało jest takich monet powiązanych z jego synami, którzy zdecydowanie woleli „podpisywać” wybijane przez siebie numizmaty swoimi imionami. Różnice te wynikają naturalnie z kontekstu, w którym monety były produkowane. Pompejusz Wielki nie miał zbyt wielu okazji, by pełnić urzędy pozwalające na bicie monet i sygnowanie ich swoim imieniem. Sprzyjająca sytuacja miała miejsce dopiero po wybuchu wojny domowej z Cezarem, kiedy zmuszony był on bić monety

przeznaczone na opłacenie swoich wojsk. Monety te stanowią przykład tzw. mennictwa imperatorskiego.56

Warto w tym miejscu pokrótce przypomnieć dyskusję, jaką stoczyli badacze – głównie numizmatycy – nad tym, czy monety mogły spełniać rolę propagandową w starożytnym Rzymie. Starożytników od zawsze fascynował temat pojawiania się na rzymskich monetach licznych i bardzo zróżnicowanych przedstawień, którym często towarzyszyły skomplikowane legendy. Starali się oni wyjaśnić cel, dla którego Rzymianie umieszczali je na swoich numizmatach. Pierwotnie, jednym z dominujących wyjaśnień był wątek religijny (cf. Burgon 1837: 97-131). Obraz ten zaczął zmieniać się w okresie międzywojennym, kiedy współczesna badaczom propaganda oraz rozwój środków masowego przekazu wpłynął z pewnością na ich zdanie na temat rzymskich monet.

Symptomatyczne jest tu zdanie Granta (1950: 8), że monety były podstawowym medium propagandowym, gdyż produkowane były w ogromnych ilościach. Ich liczba oraz nieustanne krążenie w obiegu sprawiały, że mogły one dotrzeć do każdego domu w Imperium, nawet tam, gdzie inne środki przekazu nie miały szans dotrzeć

Tezę tę zakwestionował Jones (1956: 14), który uznał, że badacze zbyt dużą rolę przywiązują do przedstawień namonetarnych i prób ich zrozumienia. Według niego nie ma bowiem żadnych dowodów na to, że starożytni zwracali uwagę, co znajdowało się na numizmatach, których używali na co dzień. Co więcej, źródła antyczne ignorowały zupełnie temat przedstawień na monetach. Dlatego też, choć były one przewidziane jako medium propagandowe, jej zasięg był niezwykle ograniczony. Badacz ten przytoczył też analogię z współczesnymi pieniędzmi, które również noszą przedstawienia, a mimo to nikt nie wysuwałby na ich podstawie tak daleko idących wniosków, jak ma to miejsce w przypadku monet rzymskich (Jones 1956: 15-16). Ponadto uznał on (Jones 1956: 14-15), że łacińskie legendy były niezrozumiałe w greckiej części Imperium i na odwrót. Podobna sytuacja miała miejsce na Zachodzie, gdzie większość społeczeństwa posługiwała się długo jeszcze językami lokalnymi.

Sutherland (1959: 52-53) zgodził się, że pisemna część przekazu namonetarnego mogła być niezrozumiała, ale symbolika grecka i rzymska były do siebie na tyle podobne, że wzajemne rozszyfrowanie przedstawień nie stanowiło kłopotu. Naturalnie czytelność przekazu mogła różnić się w różnych prowincjach (Sutherland 1959: 55). Wspomnieć tutaj należy pokutujący u niektórych badaczy pogląd, że to właśnie legendy były najistotniejszą częścią przekazu, gdyż są one z natury bardziej precyzyjne niż ikonografia (cf. Kaczanowicz 1976: 163). W odpowiedzi przytoczyć można wywód Morawieckiego (1980: 11): Rozpatrując (...) to zagadnienie należy je widzieć w dwóch aspektach: kiedy legenda monetarna jest adekwatna do znaku graficznego i kiedy nie jest. W pierwszym przypadku jest oczywiste, że są to dwa równorzędne zapisy. Przypisywanie priorytetu któremukolwiek z nich wypływa raczej z ludzkiej skłonności do 56 Warto zauważyć, że mimo iż powszechnie używany, nie jest to termin dobrze zdefiniowany. W niniejszej pracy przyjęto, że są to monety bite w czasie wojen domowych przeznaczone na opłacenie wojska na mocy autorytetu wodza, najczęściej sygnowane jego imieniem. Regularne monety republikańskie sygnowane były imionami triumwirów monetarnych bądź – rzadziej – kwestorów (Kraft 1962: 23-24).

przedkładania formy pisanej nad graficzną – obiektywnie jednak sądząc i jedna i druga forma wyraża z tą samą precyzją identyczne treści. W drugim przypadku natomiast w ogóle nie można różnicować wartości poznawczych tkwiących w legendzie i wyobrażeniu, ponieważ postawiono przed nimi zupełnie inne zadania. Wyobrażenie stanowi wówczas swego rodzaju znak wywoławczy, który dopiero w dalszej kolejności jest rozwijany przez legendę. Czasem może być odwrotnie – wyobrażenie rozwija treści wyrażone napisem. Na monecie zbudowano więc zapis dwustopniowy, którego każdy element jest na danym etapie przyswajania zakodowanego programu nie mniej ważny. Podsumowując Sutherland (1959: 55) nie miał wątpliwości, że przedstawienia namonetarne były przemyślanymi i skrojonymi na masowego odbiorcę przekazami o charakterze propagandowym.

Dostrzegając podstawowe przeznaczenie monety jako środka płatniczego, Belloni (1976: 131) dostrzegł w obrazach umieszczonych na krążkach ogromny potencjał propagandowy. Uznając część krytyki poprzedników uznał on, że nie pełniły one w kampaniach propagandowych roli wiodącej, a jedynie pomocniczą. Miały one być raczej materialnym przypomnieniem i potwierdzeniem komunikatów o takim charakterze, które już dotarły do adresata za pośrednictwem innych środków przekazu. Włoski badacz absolutnie nie zgodził się natomiast z Jonesem, że zbyt wielką rolę starożytnicy przykładają do badania namonetarnych przedstawień. Bez wątpienia bowiem stanowią one, szczególnie przy skąpości innych źródeł, doskonałe źródło badania rzymskiej propagandy (Belloni 1976:

132). Motywy umieszczane na monetach były osadzone w kulturze, na co dowodem jest ich powtarzanie się w sztuce i literaturze. Belloni (1976: 145) zaznaczył, że odbiorcy mogli nie znać genealogii rodów, do której aluzje często pojawiały się na monetach republikańskich, ale mogli domyślać się, o co chodzi.57 Włoski uczony (Belloni 1976: 154-155) uznał, że w czasach republikańskich przekazy namonetarne mogły być skierowane głównie do klienteli, a spersonalizowane komunikaty mieć wartość prestiżową58.

Wbrew tezie, że w źródłach antycznych brak jest wzmianek o przedstawieniach namonetarnych, Crawford (1983: 49) przytacza anonimowe dzieło de rebus bellicis, którego autor wskazuje cesarzowi sposoby na polepszenie funkcjonowania Imperium, gdzie m.in.

(3,4) podaje przykłady nowych typów monetarnych. Dla angielskiego numizmatyka jest to jednoznaczny dowód na znaczenie, jakie dla uprawianej propagandy miały monety. Ponadto wysunął on tezę, że starożytni przyglądali się monetom, już choćby po to, aby wykluczyć fałszerstwo. Zwrócił również uwagę na grafitti, które pojawiają się na monetach. Te, które da się odczytać sugerują, że monety mogły być podarkami zarówno dla bogów jak i innych ludzi. Prowadzić to może wybierano te typy, które w danej sytuacji były najbardziej adekwatne (Crawford 1983: 50). Anglik (1983: 51-52) przytoczył również cytaty ze źródeł starożytnych, które mówią o monetach. Wynika z nich, że autorzy opisów mogli nie znać 57 W świetle kwestii przedstawionych w poprzednim rozdziale możemy się domyślać, że jednak wyborcy – szczególnie w samym Rzymie – doskonale orientowali się w sprawach genealogicznych, gdyż ciągle były one obecne w świadomości społecznej i nieustannie przypominane nie tylko poprzez zabytki sztuki i architektury, ale również niezliczone mowy rzymskich urzędników i kandydatów na urzędy oraz mowy sądowe.

58 Znów wydaje się, że w tym punkcie nie ma on racji, gdyż klientela w samym Mieście w tym okresie odgrywała już w wyborach raczej rolę marginalną.

wspominanych monet z autopsji. Crawford konkluduje więc, że najwyraźniej różnego rodzaju kronikarze uznawali za istotne wspominanie niektórych typów monetarnych. Co za tym idzie, były one, przynajmniej do pewnego stopnia, ważne przynajmniej dla wyedukowanych warstw rzymskiego społeczeństwa (Crawford 1983: 52). Mimo tego badacz pozostał sceptyczny co do tego, czy monety miały większe znaczenie propagandowe. Po pierwsze, język monetarny mógł być niezrozumiały dla przeciętnego mieszkańca Imperium, a ci, którzy byli wykształceni na tyle, żeby przekaz zrozumieć, mieli lepsze źródła (Crawford 1983: 57-58). Po drugie, nowe typy rozmywały się w morzu wcześniejszych, dlatego nie mogły skutecznie przekazywać komunikatów. Po trzecie, małe rozmiary monet mogły stać na przeszkodzie do odczytu przekazu (Crawford 1983: 58). Po czwarte, różnorodność typów była pochodną mennictwa republikańskiego, gdy mincerze umieszczali obrazy związane ze swoimi rodami i nikt nie zastanawiał się nad ich recepcją (Crawford 1983: 59). Autor ten wyraźnie ignoruje fakt zażartej walki o urzędy, którą wszelkimi środkami toczyli między sobą przedstawiciele republikańskiej arystokracji. Jednym z elementów tej walki było zagarnięcie tak dużej części przestrzeni publicznej, jak tylko było to możliwe. Wydaje się, że Rzymianie intuicyjnie czuli, że gwarantem skuteczności propagandy jest jej wszechobecność.

Newman (1990: 63), podsumowując swój artykuł o monetarnej propagandzie Antoniusza i Oktawiana, czyni aluzję do Jonesa, pisząc, że mimo iż obaj politycy mieli lepsze rzeczy do roboty, niż przyglądać się wzajemnie swoim monetom, to jednak zauważyć może wzajemne inspiracje i walkę propagandową toczoną za pośrednictwem numizmatów. Uznał on (1990: 38), że nawet jeśli monety nie były najlepszym medium propagandy, to jednak stanowią doskonałe źródło do badania kampanii propagandowych, czasem jedyne zachowane.

Evans (1992: 19-20) uznała, że republikańskie monety bite przez triumwirów monetarnych były medium propagandy, ponieważ używane były przez zorganizowaną grupę ludzi – młodych przedstawicieli arystokracji rzymskiej – a przekazy na nich zakodowane spełniały rolę informacyjno-edukacyjną. Przedstawiały bowiem szerszemu gronu odbiorców tych, którzy wchodzili dopiero na ścieżkę politycznej kariery. Badaczka ta podkreśliła jednak, że nie wiemy, czy rzeczywiście dla starożytnych pełniły one rolę „reklam politycznych”, a jedynie się tego domyślamy. Odrzuca (1992: 20) ona jednocześnie tezę, że język obrazkowy użyty w propagandzie namonetarnej mógł być niezrozumiały dla niewyedukowanego odbiorcy, był bowiem w swej istocie bardzo prosty.

Bardzo istotną kwestią dotyczącą monet i zakodowanej w nich propagandy jest to, do kogo one w pierwszej kolejności trafiały. Można chyba śmiało założyć, że spora część regularnego mennictwa, nadzorowanego przez triumwirów monetarnych przeznaczona była dla opłacenia wojska. Dobrym świadectwem potwierdzającym tę tezę jest istnienie tzw.

mennictwa imperatorskiego związanego głównie z okresami wojen domowych. Przerwanie dopływu funduszy z Rzymu powodowało, że wodzowie musieli kompensować te braki poprzez wybijanie monet w swoim imieniu. Biorąc pod uwagę fakt, że po zakończeniu kampanii wojennej znaczna część żołnierzy wracała do Italii, gdzie mogli korzystać

z przysługujących im praw wyborczych, byli oni dla wodza cennym nabytkiem. Ponadto żołnierze i weterani uzyskiwali posłuch, szczególnie wśród mniej majętnych obywateli, i pomagać mogli swojemu wodzowi zdobywać głosy w czasie kampanii wyborczych i legislacyjnych (Yakobson 1999: 94). Różnicę mogli robić nawet sami żołnierze oddelegowani przez swoich wodzów do Rzymu na okres wyborów, jak miało to miejsce na początku roku 55, kiedy Cezar wysłał kontyngent żołnierzy, aby ci zagłosowali za powierzeniem konsulatu tego roku Pompejuszowi i Krassusowi (Cass.Dio.39.31.2). Nie wiemy natomiast, czy była to szerzej stosowana taktyka. Raczej wykluczyć można taką możliwość, kiedy kampania wojenna odbywała się w znacznym oddaleniu od Miasta. We wspominanym przez Kassjusza Diona przypadku wysłanym przez Cezara żołnierzom przewodził P. Licyniusz Krassus, syn kandydata na konsula, który sam prawdopodobnie starał się o kwesturę. Nie wiemy nic na temat tego, żeby inne wybory tego roku, poza konsularnymi, odbyły się po terminie. Być może więc podwładni Cezara przebywali w Rzymie przez dłuższy czas pomagając kandydatom „triumwirów” na inne urzędy. Niewykluczone więc, że ilekroć była możliwość wysłania żołnierzy na wybory, wodzowie z niej korzystali wspierając „swoich” kandydatów.

W obozach wojskowych doby cesarstwa znajdowane są przede wszystkim monety brązowe. Te z kruszców szlachetnych należą raczej do rzadkości (Sutherland 1959: 53).

Wydawać by się mogło, że stawia to pod znakiem zapytania tezę mówiącą o tym, że dominujące w okresie późnorepublikańskim monety srebrne i zawarty na nich przekaz skierowany był właśnie do żołnierzy. Żeby wyjaśnić tę sprawę, zastanowić się należy nad sposobem wypłacania żołdu. Niestety źródła republikańskie nie są nam w stanie za bardzo pomóc. Posiadamy natomiast nieco danych z okresu cesarstwa, które pomagają nam rekonstruować, jak to się odbywało.

Pierwszym pytaniem, jakie się nasuwa, jest to, jaką sumę otrzymywali żołnierze.

Między około 122 r. a podwyżką z czasów dyktatury Cezara żołd legionisty wynosił 112,5 denara rocznie, minus wyżywienie i uzbrojenie. Dyktator podniósł go do 225 denarów (Suet.Div.Iul.26), ale dodatkowo żołnierze musieli opłacić sobie ubrania, które wcześniej dostawali od państwa (Watson 1958: 119-120). Nie wiemy natomiast, jak odbywało się samo wypłacanie wynagrodzenia. W czasach cesarstwa żołd przekazywano żołnierzom trzy razy w roku, czyli po 75 denarów, minus żywność i broń (Speidel 1992: 87, 2009: 414)59. Stipendia wypłacano 1 stycznia, 1 maja i 1 września. Redukcja żołdu wynikająca z kosztów żywności i broni mogła wynosić 75%, w przypadku pierwszego stipendium i 50%, w przypadku dwóch kolejnych (Speidel 1992: 93-94).

W okresie cesarstwa większość wypłat nie trafiała jednak „do kieszeni” żołnierzy, ale do legionowego depositum, „banku” w którym je dla nich przechowywano (Speidel 1992: 94).

Jak więc widać, na co dzień żołnierze mogli nie mieć do czynienia z większymi sumami i raczej operowali pojedynczymi monetami. Alston (1994: 114) wysunął tezę, że przy wypłacie szczególną rolę odgrywała moneta złota, która szybko wymieniana miała być przez żołnierzy na drobniejsze nominały. Tak mogło być jednak dopiero w okresie cesarstwa.

59 Domicjan wprowadził czwartą wypłatę, cf. Speidel (1973: 141).

W czasach republiki wypłaty w złocie ograniczały się zapewne jedynie do okresu wojen domowych w latach 80. i dwudziestolecia 49-31. W normalnych okolicznościach żołd wypłacano w monecie srebrnej.

Pod koniec I w. żołnierz zarabiał ok. 2,5 sesterców dziennie, z czego odliczyć jeszcze należy koszty broni i aprowizacji. W tym samym czasie robotnik najemny w Rzymie dostawał ok 3 sesterców dziennie plus wyżywienie. Warto więc zauważyć, że realnie żołnierz zarabiał mniej niż połowę tego, co robotnik w stolicy (Speidel 2009: 430). Potwierdza to tezę, że w normalnych okolicznościach żołnierze nie dysponowali dużymi sumami i na co dzień posługiwali się pojedynczymi monetami. To z kolei sprzyjało odbiorowi przekazu zakodowanego na krążkach. Duża różnorodność przedstawień mogła bowiem rozbudzać ciekawość.

Wszystkie monety w tym rozdziale przedstawione zostały w porządku chronologicznym. Pozwoli to łatwiej wpisać je w tło aktualnych wydarzeń i tym samym, na poziomie analizy ikonologicznej, lepiej wyjaśnić przekaz, który był w nich zakodowany.

Rozdzielono natomiast monety rzymskie od monet autonomicznego mennictwa prowincjonalnego (oraz jednego numizmatu spoza Imperium). Podyktowane jest to odmiennym charakterem tych dwóch grup, w tym innymi podstawowymi celami propagandowymi ich wybicia.

Analiza poszczególnych typów monetarnych odbywa się w zasadzie zgodnie ze schematem procesu komunikacji zaproponowanym przez Lasswella. W pierwszej kolejności identyfikowany jest nadawca komunikatu, następnie rozpatrywana jest treść przekazu oraz jego odbiorca. Analiza treści przekazu prowadzona jest dwutorowo. Po pierwsze, miejsce ma analiza ikonograficzna (albo elementu znaczącego), która następnie poszerzana jest o analizę ikonologiczną (albo analizę elementu znaczonego). Pominąłem tu określenie wpływu, jaki na odbiorcę ma dany komunikat, zarówno ze względu na niedostatek źródeł, jaki i tezę, iż efekt kampanii propagandowej powinno się oceniać całościowo. Dodatkowym elementem, nieobecnym w modelu Lasswella, a bardzo istotnym w kontekście poniższych rozważań są ustępy dotyczące datowania poszczególnych typów monetarnych, co ma istotny wpływ na odczyt przekazywanych przez nie treści.