• Nie Znaleziono Wyników

Odmowa przysięgi Niemcom i Austriakom

62

Materiały dla nauczycieli

62

Materiały dla nauczycieli

pułku, jako dowódca baonu, został obecnie z powodu tego, iż nie chciał przysięgać, zupełnie zwolniony z wojska. Obu tym dzielnym mężom sprawiliśmy dzisiaj uroczystą owację. [...] Po przemowie oba baony odśpiewały „Jeszcze Polski nie zginęła” i „Rotę” Konopnickiej, w której treści każdy odczuwał prawdziwą przysięgę. Z takim odczuciem śpiewano, iż obecne żony oficerów płakały. Kiedy zaś kap[itan] Biernacki podniósł okrzyk: „Niech żyje nasz Komendant Józef Piłsudski”, jednocześnie z entuzjastycznym okrzykiem uleciały czapki w górę. Takiego zapału i takiej wiary w Komendanta nie widziałem jeszcze nigdy. Następnie sformowane w jednej chwili baony defilowały przed obu komendantami. Takie jest u nas przywiązanie do komendantów.

12 VII 1917 [r.]

Godz. 1-sza po południu. Jeszcze wczoraj wieczorem przyszedł rozkaz do komp[anii], ażeby wszyscy Królewiacy stanęli na zbiórce o godz. 6.45 celem przysięgi [...]. Oficerowie winni się stawić wszyscy. Rano wszystko odbyło się w porządku. Z I-go baonu Królewiaków ruszyło 118. Jakieś pół godziny później zdecydowałem się iść przyjrzeć się temu, chociaż wynik nie był dla mnie wątpliwym.

Na miejscu baony uszykowały się i wyciągnęły pod linię. Dobrze wiara wyglądała.

Z Królewiakami na uboczu stała cała kupa „Galileuszy”. Po raportach nastąpił głucha i pełna oczekiwania cisza. Tymczasem „Galileusze” przygotowywali, odchodząc ustawionych w jednej linii, „dziką” owację deputatom. Nareszcie ukazuje się powóz od strony cytadeli. Komenda „baczność”, „w prawo patrz” podryw Królewiaków i kap[itan) Scaewola-Wieczorkiewicz zdaje raport nadchodzącym.

Byli to pułk[ownik] Januszajtis i Radca Stanu [Ludomir] Grendyszyński. Po raporcie odbył przegląd oddziałów, po którym na rozkaz Januszajtisa zrobiono „czworobok”.

Zabrał głos Grendyszyński, przemawiając do żołnierzy krótko, ażeby zrobili to, co im sumienie nakazuje. Następnie przemówił pułk[ownikj Januszajtis, który z początku głosem spokojnym wyjaśniał, dlaczego powinni przysiąc, następnie głosem już podniesionym i ostrym zapowiedział, iż przysiąc muszą, w przeciwnym razie będą bowiem zdrajcami ojczyzny i Rady Stanu. Potem odczytał formę przysięgi, dając nam ją poznać. Wiara od początku zachowywała się spokojnie i cierpliwie; można było zauważyć nieznaczny uśmieszek, lecz znaczenia jego odgadnąć ani pułk[ownik] J[anuszajtis], ani Radca Stanu nie mogli. Lecz kiedy pułk[ownik] Janusz[ajtisj wyrzekł: „kto nie chce przysięgać niech wystąpi”, cały czworobok ruszył naprzód. Złudzenie pierzchło. Królewiacy zostali zatrzymani rozkazem powrotu na swe miejsce. Teraz Januszajtis powiedział: „kto nie chce

62

Materiały dla nauczycieli

przysięgać, niech się cofnie 15 kroków w tył”. Cały oddział zrobił to jednocześnie.

Zwrócił się więc do oficerów, oznajmiając: „kto nie chce przysięgać, nie godzien jest nosić broni”. Wtedy oficerowie jednomyślnie odpięli szable i rzucili mu pod nogi. Cierpliwość się skończyła. Wiara zaczęła krzyczeć: „na pohybel zdrajcy”,

„hańba”, „precz z Radą Stanu”, „nie wierzymy sprzedawczykom” itd. Delegaci zbledli, nie spodziewali się pewnie tego i szybko zwrócili się do swego powozu.

Pułkownik Śmigły dał rozkaz odmaszerowania oddziału do koszar, naznaczając im areszt koszarowy. Oddziały maszerujące defilowały przed oficerami, którzy tak szczytnie sobie postąpili. Drugi baon zaśpiewał „Gdy naród do boju”, a dochodząc do powozu delegatów, powtórzył te godne ich nazwy, wołając przy tym, jedni

„uciekajcie zdrajcy”, a drudzy „trzymaj, dawaj go tu” itd. Dość na tym, że woźnica podciąwszy konie, które poszły galopem, uwolnił ich od tego strachu i wstydu. Tak przysięgał pułk pierwszy. […]

Podpułk(ownik) Berbecki, wezwawszy do siebie majora Belinę, nakłania go do przysięgi, obiecując dowództwo brygady kaw[alerii] i szybki, odpowiedni awans.

Belina słucha, nic nie mówiąc. Berbecki zapytuje: „przysięgniesz więc pan” – „Ni chuja” – odpowiada major Belina. „To jest wpływ tych socjalistów z I-go pułku”, mówi półgłosem podpułk[ownikj Leon Berbecki. „Socjalistów bo socjalistów, ale nie zdrajców i sprzedawczyków”, rzekł major Belina i odszedł. Berbecki, wściekły ze złości, zbladł jak ściana.

[…]

63

Materiały dla nauczycieli

63. „Piłsudski postanowił zagrać va banque”.

[Andrzej Friszke, Piłsudski [w:] O kształt niepodległej, Warszawa, Biblioteka „Więzi” 1989]

[…] Kiedy okazało się, że Niemcy i Austriacy do poważniejszych ustępstw politycznych nie są skłonni, kiedy po rewolucji lutowej carat przestał istnieć, a front wschodni przesunął się daleko na wschód, gdy za to na zachodzie Europy coraz bardziej wyczerpani Niemcy z trudem stawiali opór armiom koalicji, Piłsudski postanowił zagrać va banque. Dalsza współpraca z okupantami mogła jemu i dalszej reputacji Polski tylko szkodzić. Stawił opór, zainicjował kryzys przysięgowy i 22 lipca 1917 r. dał się uwięzić. Kryzysu legionowego nie sposób jednak rozpatrywać wyłącznie w kategoriach gry politycznej. Znaczenie równorzędne miał odruch ideowy. Złożenie żądanej przysięgi na wierność cesarzom byłoby ustępstwem zbyt daleko idącym, szczególnie wobec nikłości rozwiązań propolskich ze strony państw centralnych. Lipiec 1917 r. mógł być uznany za ciężką porażkę Piłsudskiego i odsunięcie go od możliwości realnego wpływu na sprawę polską. Licytacja sprawy polskiej skończyła się wypadnięciem z gry najwyżej licytującego. Ogółem uwięziono ok. 90 osób, a 3300 legionistów z Kongresówki internowano, natomiast legionistów Galicjan wcielono do armii austriackiej i wysłano na front włoski. Legiony przestały istnieć. Pozostałość po nich – Polska Siła Zbrojna – która złożyła żądaną przysięgę, liczyła początkowo tysiąc żołnierzy. Gdyby wypadki potoczyły się inaczej, państwa centralne nie przegrałyby wojny, Piłsudski byłby zapewne bankrutem. Miał jednak wielkie wyczucie polityczne, przenikliwość w ocenie sytuacji, a i wielkie szczęście, którego brakowało wielu politykom polskim przedtem i później. Sytuacja ogólna była niezwykle korzystna dla sprawy polskiej i z każdym miesiącem stawała się lepsza. Już po kilku miesiącach uwięzienie Piłsudskiego i jego legionistów dawało im opinię męczenników sprawy niepodległości, umacniało ich autorytet w niechętnym Niemcom społeczeństwie, ratowało od opinii wiernych sojuszników państw centralnych.

Nim Piłsudski odszedł ze sceny publicznej, przekazał wielu oficerów I Brygady do Polskiej Organizacji Wojskowej, która miała tworzyć konspiracyjną wojskową siłę antyniemiecką i sposobić się do przyszłego wystąpienia. W chwili internowania był Piłsudski najgłośniejszym chyba politykiem Królestwa, podziwianym przez jednych, intrygującym innych, nie brakowało również niechętnych. W obozie, który stworzył, znajdowały się niebagatelne siły polityczne – Polska Partia Socjalistyczna i Polskie Stronnictwo Ludowe – Wyzwolenie oraz mniejsze liczebnie, ale ważne

63

Materiały dla nauczycieli

grupy radykalnej inteligencji. Wyrósł w tym czasie na autorytet ponadpartyjny całej demokratycznej, nierewolucyjnej lewicy. Wbrew podejmowanym od 1915 r.

wysiłkom nie potrafił związać z sobą żadnych znaczących sił prawicy, ale zdołał ostudzić obawy sfer konserwatywnych, że jest skrajnym radykałem, co umożliwiło mu w przyszłości pełnienie ogólnopaństwowych funkcji.

Pozostali na wolności współpracownicy powołali do życia tajny Konwent Organizacji A, który miał sterować całym obozem niepodległościowym. Wśród członków Konwentu byli przywódcy POW, PPS, PSL-Wyzwolenie, PPSD, radykalnej inteligencji, a przewodzili mu Jędrzej Moraczewski, Edward Rydz-Śmigły, Bogusław Miedziński, Michał Sokolnicki, Juliusz Poniatowski, Leon Wasilewski i Adam Koc. Sterowali oni ruch na pozycje coraz bardziej antyniemieckie, inspirując w tym kierunku zespoły polityczne i zainicjowali antyniemiecką zbrojną akcję POW. W listopadzie 1918 r. ten krąg działaczy inspirował powstanie Tymczasowego Rządu Ludowego Ignacego Daszyńskiego. […]

64

Materiały dla nauczycieli

64. „[...] nikt zaprzeczyć nie zdoła, że Legiony stały się kadrą i  moralnym bodźcem, o  który oparła się cała budowa wojska polskiego”.

[Kazimierz Sosnkowski, Przemówienie radiowe z okazji 15. rocznicy odzyskania niepodległości (listopad 1933) [w:] idem, Wybór pism, oprac. Jerzy Kirszak, Wrocław, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich – Wydawnictwo, 2009]

Dzieje ruchu niepodległościowego w Polsce, poczynając od powstania 1863 roku, poprzez organizację bojową, przedwojenne związki wojskowe, aż do wojny polskiej, są potwierdzeniem niezmiennej prawdy, że siła moralna idzie przed siłą fizyczną, że w walce z materią duch musi zawsze, wcześniej czy później, zwyciężyć.

Klęski fizyczne, zarówno powstania, jak i pierwszych prób Piłsudskiego, czynionych w latach rewolucji, nie naruszają w niczym tej prawdy, gdyż uwzględniając niewątpliwą ciągłość ideową ruchu, widoczną poprzez wszystkie jego etapy – i powstanie 63 roku, i próby bojowców uważać można za pierwsze boje na froncie jednej wielkiej bitwy o niepodległość, trwającej lat pięćdziesiąt z górą, zakończonej wskrzeszeniem Rzeczypospolitej i zdobyciem Jej granic. Ostatnia, rozstrzygająca faza tej bitwy przypada na okres zawieruchy światowej i obejmuje wojny polskie.

Jest rzeczą powszechnie znaną, że siła ilościowa Legionów wynosiła znikomy ułamek w stosunku do potęg walczących na scenie wielkiego dramatu dziejowego.

Są w Polsce ludzie, którzy z tego bezspornego faktu dla różnych względów pragną wysnuć wniosek, że istnienie Legionów nie miało żadnego, choćby pośredniego wpływu na odzyskanie niepodległości, która spadła nam z nieba, jak owoc dojrzały, w wyniku rozgrywki dziejowej, niezależnej od udziału zbrojnego Polaków.

Spróbujmy przeprowadzić rachunek obiektywnie i beznamiętnie, bez legionowej przesady i samoadoracji, ale strzegąc się również zakorzenionej wśród Polaków skłonności do niewiary w siebie.

Bez wątpienia my, legioniści (mówię o I Brygadzie), podczas wielkiej wojny byliśmy skłonni przesadnie oceniać możliwości naszego oddziaływania na przebieg wypadków. Zdawało się nam, że posiadanie własnej siły zbrojnej, u schyłku katastrofy światowej, dostatecznie licznej i niezależnej od obcych moralnie, może stać się czynnikiem decydującym dla losów sprawy polskiej. Przewidywaliśmy, że dopóki choć jeden z zaborców będzie miał szansę podczas układów pokojowych zasiąść przy stole obrad po stronie zwycięskiej, sprawa polska może stać się w pierwszym rzędzie przedmiotem przetargu i handlu. Cieszyliśmy się zawsze

64

Materiały dla nauczycieli

z każdej próby tworzenia polskich szeregów wojskowych wszędzie, gdzie się ku temu trafiała sposobność; za warunek jednak konieczny i nieodzowny uważaliśmy podporządkowanie wszystkich istniejących lub mogących powstać formacji ideowemu kierownictwu, a w pewnym momencie i dowództwu Piłsudskiego, którego charakter, wola i geniusz jedynie mogły zapewnić naszym projektom powodzenie wojskowe i polityczne. W kalkulacjach naszych, być może szalonych, lecz czystych i pięknych, przypuszczaliśmy, że zdeterminowane wystąpienie zbrojne większych sił polskich przeciwko zaborcom w decydującym momencie układów pokojowych, w sprzyjających warunkach ogólnych przy krańcowym wyczerpaniu Rosji i państw centralnych, będzie miało szansę istotnego wpływu na sposób rozwiązania sprawy polskiej, a w każdym razie zapobiegnie jej przeszwindlowaniu. Wypadki dziejowe potoczyły się innym torem: okupanci swoją niezwykłą ostrożnością pokrzyżowali nam plany. I Brygada poszła za kratę, a pod Rarańczą i Kaniowem złe warunki chwili, słabość sił i brak wodza nie mogły zapewnić skutków bezpośrednich.

Wartość moralna, a w następstwie i polityczna tych pięknych aktów nie ulega przecież wątpliwości.

Syntezę właściwej misji dziejowej Legionów dał w jednym ze swych przemówień Piłsudski, twierdząc, że „Legiony stworzyły w Polsce, odrodziły typ dobrego żołnierza, co stanowi ich największą bodaj zdobycz historyczną”.

W rzeczy samej nikt zaprzeczyć nie zdoła, że Legiony stały się kadrą i moralnym bodźcem, o który oparła się cała budowa wojska polskiego. Przed wojskiem zaś naszym, w zaraniu jego istnienia, wyrosły wielkie zadania: wynik wojny światowej dał nam egzystencję bez granic; dzień rozejmu na froncie zachodnim jest dla Polski początkiem długotrwałej wojny o niepodległość zdefiniowaną, czyli wojny o granice. Wojny te Polacy stoczyć musieli własnymi siłami.

Piętnaście lat temu zbudzona do życia Rzeczpospolita znalazła się w położeniu przerastającym, zda się, możliwości ludzkie. Gdy świat cały zaczyna odpoczywać po długotrwałej burzy, wokół ziem polskich, zniszczonych, wyczerpanych, wyzutych ze wszelkich zasobów, wokół zgliszcz jeszcze dymiących, zamilkłych fabryk i warsztatów, wokół pól zoranych granatami, rozpala się szereg nowych pożarów.

Międzynarodowych aktów prawnych, konstytuujących młode państwo polskie – nie ma jeszcze żadnych. Trzeba bić się o istnienie, bić się o granice, pamiętając, że przede wszystkim od nas samych zależeć będzie ich przebieg, że pióro dyplomatów lubi obwodzić kontury, wykreślone zwycięskim bagnetem. [...]

65

Materiały dla nauczycieli