• Nie Znaleziono Wyników

- Strasznie mi szkoda ludzi, którzy nic mają gdzie mieszkać - powiedziałem do Anny.

- A mnie szkoda jest tych, którzy nic mieszkają w Bułlcrbyn - powiedziała Anna.

A s t r i d L i n d g r e n , Dzieci z Bułlcrbyn

Gdy czytałem Opowieści chasydów zebrane przez Martina Bubera czy inne książki o citdykach i chasydach, zawsze zdumiewało mnie. że tak mądrzy ludzie mieszkali w zasa-dzie w pipidawkach. Baruch z Międzyboża, Pinchas z Korca, Mordcchaj z. Niesuchojeźów, Aron z Karolina. Zusja z Annopola. Izrael z Kozienic. Bardzo niewielu cadyków miesz-kało w dużych miastach. O szkole rabinackicj w Warszawie mówiono, że nic wydała żadnego rabina. Kiedy wielcy i maluczcy tego świata mieli jakieś nierozwiązywalne problemy, szukali owych zabitych dechami miejscowości, by dotrzeć do „widzącego" czy

„czującego" - więcej i mądrzej. Dla współczesnego intelektualisty wykształconego w wiel-kich ośrodkach uniwcisytccwiel-kich, z wielką ilością utytułowanych ekspertów i specjalistów rozlicznych dziedzin - to przywołanie obrazu dawnych autorytetów, a także prawie pry-watnych relacji „mistrz - uczeń" - może być przyczyną pewnej irytacji, lub - nostalgii.

Zapyta ktoś. czy mieszkanie na wsi lub małym miasteczku może wpływać na myśli, na osobowość, na relacje między ludźmi. „Owszem"* - odpowie autor Siłaczki. Młody i ambitny doktor Obarecki został wessany w zatęchłą atmosferę Obrzydłówka i prze-mieniony na jego modłę, na modłę odwiecznego aptekarza, plebana, sędziego, nauczy-ciela... I pewno miał tu Żeromski dużo racji.

7. drugiej jednak strony jest oczywiste, że cisza, oddalenie od wielkomiejskiego gwa-ru, specyfika krajobrazu pomagają w skupieniu i rozważaniu spraw naprawdę istotnych.

Taki „geniusz miejsca", na który składałyby się: ukształtowanie terenu, obecność rzek czy jezior, rodzaj zabudowań, także pewien duch historii obecny w tym miejscu, (upio-ry przodków za rogiem ulicy i w kątach karczmy) - ó w geniusz pomaga we wzrastaniu mistrza, jest dlań jakby glebą, a potem pomaga także go słuchać i rozumieć.

Dziś jednak prawie wszyscy wybieramy inne życie. Dzięki środkom masowej komu-nikacji i innym osiągnięciom techniki żyjemy w „globalnej wiosce" (określenie i proroctwo

Mac Luhana1). Wiemy, co dzieje się w każdym zakątku świata, oglądamy te same filmy i seriale („Korzenie", „Cojak". ..Dynastia"), nieźle znamy problemy sercowe i finanso-we wielkich tego świata, ćwiczymy aerobik i jogging, palimy Marlboro, jemy hot-dogi w Mac Donaldzie, a nasze miasta pełne dużych domów z betonu i szklą są coraz bar-dziej do siebie podobne i jednakowo nicprzytułne.

Przypomina się proroctwo z Apokalipsy (17,18): A Niewiasta, kiórą widziałeś, jest to Wiel-kie miasto, mające władzę królewską nad króUmu ziemi. Chodzi (u o tę Niewiastę, która siedziała na Bestii szkarłatnej pełnej imion bluźnierczych, Niewiastę mającą w swym ręku puchar pełen obrzydliwości i brudów swego nierządu. A na jej czole wypisane imię tajemnica: Wielki Babilon. Macierz nierządnic i obrzydliwości ziemi. To mocnc słowa, prawda? Czy można je odnieść do Nowego Jorku. Paryża. Hamburga. Warszawy? A czy my, mieszkańcy tych miast, to ci. którzy upili się winem jej nierządu? Bo przecież żyje-my sobie dziarsko, przy skocznej muzyce, wszyscy podobni. nie wychylający się, więc bezpieczni, kupujący coraz to nowe. bardziej kolorowe, ale i mniej potrzebne rzeczy. W grupie, w stadzie, gdzie słychać głosy wielu pasterzy, wielu proroków. I wszystko jest

pięknie, i wszystko jest O.K.. dopóki nie zostaniemy wyłowieni z tej tłumnej sielanki jakimś szczególnym bólem, trudnym do zaakceptowania faktem, czy choćby upiciem się na smutno. Wtedy bąkamy coś o paraliżującym strachu, o samotności w tłumie... I zno-wu dotąd tylko, aż staniemy na nogi. wmieszamy się w takich jak my, szepcących jedną z sentencji typu keep smiling.

To prawda, że jest w nas tęsknota za jednością, braterstwem, prawdziwą wspólnotą.

Ze człowiek jest istotą społeczną - i to nie tylko na poziomie owczego pędu - wśród innych towarzyszek - owieczek - za coraz to nowym, bardziej modnym przewodni-kiem siada. Apokalipsa przenosi czas wielkiej integracji aż do eschatologicznej w i z j i Jeruzalem Niebieskiego, miejsca, gd/ie światłem, pasterzem i Oblubicńccm jest Baranek.

Można powiedzieć, że Wielkie Miasto - Babilon jest karykaturą Niebieskiego Jeruza-lem. jest parodią prawdziwej jedności Współczesne miasto z jego rozkoszami jest też naśladowaniem raju, próbą realizacji Edenu tu na ziemi. Raju, dla którego fundamentem jest hedonizm. Dl ci mnie wszelkie przyjenuiości. dla mnie różne sj>oso(>y na unikanie cierpień - o ile oczywiście mam na to pieniądze. W tym biegu na skróty do raju szczęścia i jed-ności zatraca się już całkowicie fundamenty naszej kultury. Może dlatego też przywołu-je się nostalgicznie w środowiskach przeciwnych .amerykanizacji" obraz, średniowiecza, łipoki programowo chrześcijańskiej, mocno zhierarchizowanej, o wyraźnie oznaczonych wartościach. I chociaż średniowieczna jedność Europy oparta na wspólnej religii, języ-ku (łacina) i ustroju feudalnym także była daleka od doskonałości - budzi większą sym-patię wielu ludzi niż „jedność" nowej, zjednoczonej Ruropy na przełomie X X i X X I

wieku opartej na technokratycznej cywilizacji i epikurejskiej filozofii.

Cechą więc tej nowej cywilizacji jest raczej jednakowość niż jedność. Unifikacja osób. zachowań, naśladowanie wzorców podanych przez nie wiadomo kogo. Sceneria wielkiego miasta, powtarzalność, barwne drobnomieszczaństwo, usilne dumanie post-modernistów nad podaniem egocentryzmu w jeszcze innym sosie. Gdzieś zginęła praw-dziwa egzotyka, inność. B o cóż nas może jeszcze dziś zadziwić?

Ale przecież inna kultura (prawosławni. Żydzi protestanci, maronici) jest jak drugi człowiek. Najpierw niepokoi innością, jakby odpycha, ale też kusi ubogaceniem, jest

obietnicą poznania, obietnicą przygody. W różnicach, które są między ludźmi zbliżają-c y m i się do siebie tkwi istota kontaktu, istota otwarzbliżają-cia na siebie nawzajem. Właśnie

w różnicach i inności, lak jak w relacjach między kobietą a mężczyzną. M o j a inność, szczególność jest podstawą określenia tożsamości. Moje ciało, moje uwarunkowania, cierpienia, cała moja historia - ta piękna partykularnośe czyni mnie kimś

niepowtarzal-nym. No bo dlaczego Bóg. gdy zechciał zaistnieć na tej ziemi przybrał konkretną naro-dowość. był Żydem, a nie na przykład Człowiekiem w Ogóle. A istota historii zbawienia

i narodu wybranego, małego krnąbrnego ludu. bardzo szczególnego, gdzieś tam akurat na Bliskim Wschodzie, między wielkim Egiptem i mocarstwami nad tygrysem i Eufra-tem, z takimi mieścinami jak BeUcjcm, Nazaret...

Ta historia zbawienia to potem diaspora, rozproszenie, pierwsze gminy chrze-ścijańskie. Jakby duchowa decentralizacja, iifez, R/.ym, Tesaloniki. Santiago de Com postella. ale i góra Atos. i ławry prawosławne, i Częstochowa, i tysiące drobnych miejsc.

Również takich miejsc, gdzie żyły obok siebie różne kultury, religie, różni ludzie, (idzie ci ludzie mogli się wzajemnie obdarowywać swoją innością. Wielu z tych miejsc juz nie ma. Tak jak o tym pisał w Elegii... A. Słonimski:

|..J Nie ma tych miasteczek, gilzie szewc był poetą, Zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem.

Sie mu już tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni Wiatr łączył z polską piosnką i słowiańskim talem (idzie starzy.Żydzi w stułach pod cieniem czereśni Opłakiwali święte mury Jeruzalem

Problematyka powyższa wyraźnie zaznacza swoją obecność we współczesnej litera-turze polskiej. Formuły „ojczyzny prywatne" czy „małe ojczyzny" wskazują najczęściej na krainę dzieciństwa lub młodości. Cechą wielu tych ojczyzn jest usytuowanie na pograni-czu, gdzie przenikają się różne narodowości, religie. kultuiy Są to więc najpierw Kresy, zarówno tc litewskie z. Wilnem i jego okolicami, juk i te ukraińskie z Lwowem i innymi miastami (Cz. Miłosz, T. Konwicki, J. Mackiewicz, W. Odojewski, S. Vinccnz, A. Za gajewski). Jest to także obecny w polskiej literaturze nurt żydowski (J. Stryjkowski.

A. Rudnicki, H. Grynberg, II. Krall), a także nurt wiejski (T. Nowak, H. Redliński, W. Myśliwski). Czesław Miłosz w rozmowie z Tomaszem Vcnclovą (Dialog o Wilnie") pisze: Dla Vincenza najważniejsze było to. co Simone Wcił nazywa enracinement (z/tko-rzenienie), a co jest niemożliwe bez ojczyzny. Mc ojczyzna - państwo to za duże. ł kiedy Ytncenz marzył o ..Europie ojczyzn", miał na myśli małe jednostki teryto-riałne jak jego ukochana Hucidszczyz/ut. zamieszkana przez Ukraińców, Żydów i Polaków. Ale przecież ta-kie małe ojczyzny to również Litwa (Soplicowo, Zaścianek Dobrzyński i okolice) Ada-ma Mickiewicza, to także Drohobycz Brunona Schulza c/y peryferyjna Warszawa (jak wieś!) Mirona Bialos/cwskiego.

Jest ciekawą rzeczą, że lakże wielu bardzo młodych pisarzy szuka wspominanego wyżej przez Miłosza „zakorzenienia" w pewnych określonych miejscach; byłby to Gdańsk i okolice w powieści Pawła Huelie ..Weiser Dawiilek". Beskid Niski w prozie Andrzeja

Stasiuka (interesujący w naszym kontekście jest fakt, żc pisarz ten osiadł w dosyć oddalo-nej od centrów cywilizacyjnych wsi Czarna w Beskidzie) czy Polska kresowa w p o w i e k i Anny Boleckiej Miały Kamień. Można by pisać o tych wspomnianych wyżej utworach jako o realizacjach mitu arkadyjskiego, a postawę pisarzy uznać za cskapistyczną. Ich książki byłyby formą ucieczki od rzeczywistości „ w rajską dziedzinę ułudy". Jednakże tak radykalne wnioski nie byłyby sprawiedliwe. Świat prowincji, świat małych ojczyzn nie jest tylko miejscem, do którego się tęskni jak do mamusinego fartuszka. Jest to miejsce przeżywania pewnych wartości, których po prostu brak współczesnemu, wielkomiejskiemu światu. Takich wartości jak na przykład rodzina - wielopokoleniowa, w miarę normalna, jak prawdziwe autorytety osobowe (dziś zastąpione przez ekspertów, specjalistów, idoli młodzieżowych), jak braterstwo czy dobrze rozumiana tradycja. Szkic ten jest rodzajem westchnienia, jest wyrażeniem niezgody na „program powszechnej amerykanizacji", na wchłonięcie tych małych kultur, małych ojczyzn przez molocha monokultury w stylu zachodniego społeczeństwa dobrobytu. Społeczeństwa zatomizowanego, zimnego, gdzie jeden człowiek boi się drugiego, żyje wygodnie, ale sarn (my home ix my castłe), gdzie

brak poważniejszych więzi i relacji. Ten szkic jest też wołaniem o realizację Pięćdzie-siątnicy w tym pokoleniu, wołaniem o powiew Ducha, który posługuje się nie tylko angielszczyzną, ale każdy słyszy go w swym własnym, prowin-cjonalnym języku. Pnrto-wic i MedoPnrto-wic. i Elamici. i mieszkańcy Mezopotamii, Judei i Azji. Hrygii oraz Panlllii.

Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny i przybysze z Rzymu. Żydzi oraz pro-zelici. Kreteńczycy i Arabowie... A także mieszkańcy Pcimia. Kurozwęk i Koziej Wólki.

Przypis

• Por. Marshr! Mc. I.uham, W)Mr pu«n. Wars/awa lł>7S.

• Białorusini, Rosjanie, Rusini, Ukraińcy...

Barbara Góra

Białorutenica w lubelskich pismach