RADOŚĆ CZYTANIA
PODSZEWKĄ NA WIERZCH - O BAJKACH ERNY ROSENSTEIN
Z powrotem zarasta...
...oknami... balkonami... liśćmi...[...]
Z powrotem... dziećmi... zarasta...[...]
Zeszyłam to wielokrotnie ściegami kroków i... mogę znowu mnożyć!
Mogę z aksamitu dobyć uderzenie!
Wezmę w ręce... zapieje kogut żelazny na dachu!
Wszystko mogę!
Tylko... czy to z powrotem ja?
Czy to aby ja jestem?
Do krwi szarpnąć!
Oto podszewka na wierzch się wywija...
...nicwięcej...
.. .jeszcze w rozmachu jakieś gesty...
...samasuknia idzie...
Więc co to?
Erna Rosenstein, Czy to może?
Te niejasne słowa, układające się w eks- presywne wykrzyknienia, gorączkowe pyta
nia i rwaneodpowiedzi, pochodząz jednej ze stron Spoza granicmowy - drugiego to
mu poetyckiegoznakomitej, surrealizują- cej malarki,Żydówki naznaczonej piętnem ocaleniapoprzeżyciu wojennegodramatu, w czasie którego straciła rodziców i została
sama - jużnazawsze ze śmiertelnym krzy
kiemmatki w pamięci. Między takimciem
nym koszmarem -powracającym, nieule czalnym -a spokojnym, pastelowym snem dziecka sytuują się Bajki ErnyRosenstein.
Jestw nich obraz życia podszytego stra chem i świadomością zła, ale iwiaraw świat podszyty dobrem i nadzieją.
Na książkę złożyło się zaledwie osiem utworów dla dzieci, wybranych z kilkudzie sięciu wcześniej rozproszonych, drukowa
nych przezautorkę po jednym i z rzadka.
Zszyto te tekstygrubym ściegiemi na wy rost, opatrująctytułem Bajki,choćnie tylko żadenz nich nie jest właściwie bajką w kla sycznym rozumieniu tego słowa, aleteż od siebiewzajemnie poszczególneutwory bar dzosię różnią. W takim zamyśle nie ma jed nak, jak sądzę, nadużyciaczy przesadnego uproszczenia - jest za tospajająca moc ma
gicznej formuły. Lepiej wszak,żeby bajko-wość traktować niejakozbiórcech struktu
ralnych, ale synonim cudowności, emblemat dobregosennegomarzenia, kładącego się kojącym cieniem na twardepowłoki ułom
nejrzeczywistości.
Metafora zszywania przystaje do całej książki - zarówno jej tekstowej zawartości, jaki zewnętrznej formy.Płócienna okładka -szara i szorstka - otacza iłączy utwory poje dyncze, a tezkolei stanowią często ciąg na
stępujących po sobie, odosobnionych wy
powiedzeń. Świat przedstawiony wtych bajkach jest wkońcu budowany z gruzów, ocalany po wielkiej katastrofie, którejślady jużnazawsze wnimpozostaną - w pustych miejscach,pęknięciachi bliznach.Autorski -po trosze demiurgiczny, po trosze rzemieśl niczy-trud restytucji minionej dziecięcej ar kadii niejest jednolity,ale rozwija się i kształ
tuje różnorodnie.Swojeapogeum znajduje w literackiej rekonstrukcji zagłady (zagłady
całego świata takim,jakim byłprzed woj ną, ale też wielkiejZagłady - Szoa).Środek tomu mieści utworywyjątkowo dramatycz ne - wypowiadającezgrozęi spełniającąsię katastrofę wniezwykle uderzający sposób.
Nie wiem, czytaki był zamysłantologisty - JarosławaBorowca, aletom jest skompono wany tak, że początkoweteksty przygoto wują do wstrząsu, uczulają na zło, środko
we pozwalają je zobaczyć, intensywnie od
czuć, zaś ostatnie - wystawiają na nadzieję, wychylając się ku dobru.Taka lektura ca łej książkimoże być niezwykłym,kształcą cym doświadczeniem, choć dla wyobraźni, zwłaszcza dojrzewającej, będzie także za
daniem niełatwym.
Cały tom zaczyna się od kontrastu:
utwórnajkrótszypoprzedza najdłuższy, hu morystyczna rymowanka - smutnąlirycz
ną baśń. Pierwszy z nich to Nieudana po
dróż- lapidarnywierszyk o dwóchchłop
cach, którzy zamarzyli o dalekich wojażach,
ale nie przewidzieli utrudnienia tak proza
icznego, jakkontrola biletów. Po śmiałych zamiarach mamy gorzkie rozczarowanie.
Następna będzie samotność.Druga w ko
lejności jest Babcia - subtelna opowiast
ka ostaruszce takbiedneji opuszczonej,
„że jedynie znany w całej okolicy łachma
niarz strach nawróble nie wstydził sięjej odwiedzać". Bohaterka przygarnia wszyst
ko, co równieosamotnione jak ona - księ
życ, brzozę, wiatr,wreszcie - biedną, brzyd
ką dziewczynkę, która okazuje się jej duszą.
Babcia zostajesama z własną dobrocią,aż cała zniknie. Łagodne piękno tej baśni osła nia okrucieństwosamotności, ale mu nie za
przecza, nie unieważnia go złudnie szczęśli
wym zakończeniem.
Dwa utworycentralne to krótkiepro
zy szczególnie przejmujące-epicentrum artystycznej wyobraźni fundowanej na traumie. Oba są pisane krótkimi frazami, często bez czasowników - rozsypują się i układająchaotycznie,wyrażając zamęt istrach.Sny mówią o młodym kominiarzu, który zagubił się w głębokim kominie, się
gającym samychźródeł nocy, przez co nie mógł spełnić swego obowiązku iwymieść zniegoreszteksnu -sen pomieszał sięwięc zjawąi wszystko się odwróciło-zamieni
ło w swój negatyw.W końcu mara zgęst niała tak,że„stałosiędusznood gwiazd itrwogi":
Małyhotelowy chłopiecobwołał się królem.
Gdy wyrosła mu naglezgłowykorona, rozkazał wszystkich spędzićrazemw jedno miejsce,aby śnili z nim to, co on zechce.
Wybudowano olbrzymią fabrykę z czer wonej cegły, która odtąd wypuszczała około miliona snów jednegorodzaju.
[...]
Królotworzyłpaszczękę. Chór nietope rzyśpiewa muhymny.
Ludzie męczą się. Ręce biją im brawo.
Krzyczą oderwane im usta. Stopy biega ją samopas.
Nie mogą się połączyć. Nie mogąsię ponownie wcielić.
Nic się nie możeskończyć.
Jeśli jest możliwa bajka o Holokauście, to pewnie tylko taka - niedokończona, bo leśnie rozedrgana. Bliźniaczą do niejjest Po
ławiacz cieni,wktórym„mały Chaplin"mysz kuje poruinach międzyrobactwem,dymem i truchłem poległego archanioła, zbierając cienie umarłych.Atmosferategoopowiada nia jestprzerażająca,wszystko ze wszystkim walczy i nie wiadomo, co w słusznej sprawie.
Nieprzenikniona jesttytułowa postać, która byćmożezabija, być może ocala dusze za
bijanych. Jaśniejszy, w obu metaforycznych znaczeniach, jest finał - kiedywreszcie za
braknieśmierci, poławiacz cieni puszcza je wolno razem zbiałymi gołębiami- iznika:
„Znika. Zostaje chmarabaśniowych gołębi, muzyka i balony."
Od tego momentu coś się zmienia.
Wnastępnym utworze tytułoweGruzy stają się fundamentem nowych domów. Spopod rumowiska wyrastają błękitne kwiaty. Dalej następuje przeciwstawny do Babci Chłop czyk,wktórym bohater przygarnia chorą suczkę, a dzięki temuzapewnia w końcu po
prawę losujej,sobiei swojemu ojcu-itym razem baśń kończy się powodzeniem i mo
rałem.KolejnyjestKsiężyc - iznów samot ność, ale wpostaci miesiąca wksiężejsutan nie - pojedynczego z wyboru,pojednane
go ze światem.Narracja z urywanejrobi się płynna, gawędowa. Na zakończenie pojawia się Złotakula -przepiękna bajka o przepły wach życia wmaterii. Gdy bańka mydlana przeobrażasię wzłotą kulkęza sprawą
uczu-dadoposążka z kamieniai spoczywa przy nim na zawsze - trwale, niewzruszenie - to nie sposób się niewzruszyć. Kończy się cały tom nadzieją tym intensywniejszą, im smut
niej istraszniej było wcześniej.
Ostatecznie wynika z książki, przera stając jej skończoną materialną strukturę, wiara w całość - zbudowaną z fragmentów, i ocalenie - na gruncie małych rzeczy i or
ganicznejenergii. Tak ukierunkowaną intu
icjązdaje się iśćautor ilustracji- KarolBa
nach.Niepowielająctwórczościplastycznej Rosenstein nawiązujeciekawie do jej prze strzennych asamblaży, przyrodniczychko laży i innych - ilustratorowi zapewne lepiej niż mnie znanych - elementów tego bar dzo różnorodnego dzieła.Grafikiskładane początkowo zfragmentów,cząstek materii o geometrycznych kształtach, stopniowo
Rys. Karol Banach
miękną,zaokrąglają się, porastająroślinno ścią. W końcu rzucającysię w oczyi powie lany kilkukrotnie motywz wyklejki-zagad kowy ptak w kapeluszu i z książką, który gu
bipióra, siedząc i przebierając nogami na
liściuwielkiej,kolczastej róży - stajesię sym
bolem czytelnymiprzyjaznym. Daje dozro zumienia, że warto czytać i oglądać - pięk ne książkizesmutnymi bajkami idziwnymi obrazkami - nawet jeśliczasemsię zranimy - a zwłaszcza jeśli stracimy kilka gołębich piór próżnej naiwności.
E. Rosenstein, Bajki, wybór, oprać., nota i post:
Jarosław Borowiec, ¡I. K. Banach, Wrocławskie Wydawnictwo Warstwy, Wrocław 2014.
Alina Zielińska
Żeby znaleźć to, czego brak, Rozplącz więzy, skręć i zwiń Zaklęcie rzuć,
Bymznaleźć mógł To, czegopragnę To, czego szukam'.
KIM SĄ OBDARZENI Z KSIĄŻKI