• Nie Znaleziono Wyników

Potencjał militarny

W dokumencie Konflikty współczesnego świata. 1 (Stron 26-34)

Potencjał m ilitarny każdego kraju rozpatrywać m ożna w czterech wymiarach: 1) ilościowym - liczba żołnierzy, broni, sprzętu i zasobów,

2) technicznym - skuteczność broni i sprzętu i jego nowoczesność,

3) organizacyjnym - dyscyplina, wyszkolenie, skuteczność dowodzenia, m orale żoł­ nierza,

4) społecznym - zdolność i gotowość społeczeństwa do skutecznego stosowania siły zbrojnej.

W latach 20. demokratyczny Zachód górował nad resztą świata pod w szystkim i tymi względami. Od tamtego czasu jego potęga m ilitarna zaczęła jednak blednąc. Konkurentami w latach 30. były arm ie Trzeciej Rzeszy, Japonii i Zw iązku Radzieckiego.

W okresie „zimnej wojny” ZSRR posiadał jed n ą z dwóch najsilniejszych arm ii świata. Jej zakończenie spowodowało drastyczne ograniczenia wydatków zbrojeniowych. Tylko w USA o 35% z ok. 342,3 m ld USD w roku 1990 do 222 m ld USD w 1998 r. Personel uległ redukcji z 2,1 m in do 1,4 m in osób w 1998. Anulowano i nadal anuluje się wiele dużych programów zbrojeniowych. Zakupy głównych rodzajów broni także m aleją drasty­ cznie. W ielka Brytania, Niem cy (w m niejszym stopniu Francja) zredukowały wydatki na obronę i potencjał militarny.

Tymczasem całkiem inne tendencje pojaw iły się w krajach Azji wschodniej i w kra­ jach islamskich. Najszybsze tem po narzuciły Chiny, ale i inne kraje szybko m odernizują

swoje armie. Tylko w latach 1985-1995 wydatki na zbrojenia w Azji W schodniej wzrosły o 50% z ok. 90 do 135 m ld USD.

Szczególnie niepokojące je st niekontrolow ane rozprzestrzenianie się broni jądrowej. Wiele krajów niezachodnich jest w jej posiadaniu (Rosja, Chiny, Indie, Pakistan, Korea Pin., a także Izrael) lub jest tego bliska (Iran, Irak, Libia, praw dopodobnie Algieria). Japonia nie posiada broni jądrowej, ale nie jest tajemnicą, że może ją zdobyć bez problem u, kiedy uzna to za konieczne.

Analizując, ja k duże siły m usiały przerzucić Stany Zjednoczone, by pokonać Irak (75% aktywnego lotnictw a taktycznego, 42% czołgów, 46% lotniskowców, 37% personelu m arynarki wojennej), jednocześnie m usim y uświadom ić sobie, że wiele państw arabskich zachowało w tym konflikcie neutralność mimo protestów sw oich obywateli. W przyszłości, przy znacznej redukcji sił zbrojnych trudno będzie krajom Zachodu przeprow adzić nawet jedną interwencję przeciw większym potęgom militarnym półkuli wschodniej.

W 1919 roku W oodrow W ilson, Lloyd George i Georges Clem enceau rządzili prak­ tycznie całym światem. Podejmując decyzje w Paryżu określali, jak ie kraje m ają istnieć, jakie będą ich granice, kto będzie nim i rządził, ja k podzieli się Bliski W schód, decydowali o interwencji zbrojnej w Rosji, o koncesjach i podziale wpływów w Chinach. Tej sytuacji nie da się ju ż dziś powtórzyć.

Kultura

C harakterystyczną cechą ostatnich dekad XX wieku jest powrót do korzeni i odradza­ nie się kultur niezachodnich. N a przestrzeni dziejów ekspansji danej cywilizacji towarzy­ szył rozkw it kultury i rozszerzenie n a inne narody jej wartości, zwyczajów i instytucji.

Potęga Zachodu w postaci kolonializm u europejskiego w XIX w. i amerykańskiej hegem onii w w ieku X X rozprzestrzeniła zachodnią kulturę na prawie cały ówczesny świat. K olonializm europejski się skończył, amerykańska dominacja słabnie, postępuje też erozja zachodniej kultury.

Upadek kom unizm u um ocnił znaczną część elit Zachodu w przekonaniu, że ideologia dem okratycznego liberalizm u odniosła zwycięstwo w skali globalnej i nadaje się dla wszy­ stkich. Zw łaszcza USA, które miały zawsze poczucie posłannictwa, są przekonane, że inne narody powinny przyjąć zachodnie standardy demokracji, takie jak: wolny rynek, ograniczona rola rządu, prawa człowieka, indywidualizm i praworządność, i oprzeć na nich swoje instytucje.

W artości te są jednak przyjm owane i propagowane tylko przez mniejszość m iesz­ kańców innych cywilizacji, a przew ażają postawy całkiem inne, od rozpowszechnionego sceptycyzm u po zaciekły opór. To, co dla Zachodu jaw i się jako uniwersalistyczne, innym kojarzy się z im perializmem.

Szczególnie państw a islam skie i Chiny, posiadające swoje bogate tradycje kulturowe, odm ienne i we w łasnym m niem aniu o wiele lepsze, lansują swój „powrót do korzeni” . Ich liberalni i początkowo areligijni przywódcy, często absolwenci, a nawet prymusi Oxfordu, Cambridge i Lincoln’s Inn, jak: Ali Jinnah, H arry Lee czy Solomon Bandaranaike, stali się po pow rocie do sw oich krajów nacjonalistam i i krzew icielam i lokalnych wyznań.

Jeśli chodzi o Azję, niezaprzeczalny sukces ekonomiczny, którego byliśm y świadkami w latach 80. i 90., przypieczętowano tam twierdzeniam i, że narody krajów azjatyckich za­ w dzięczają go wyższości swej kultury, głównie konfucjańskiej. Przeciwstawiano więc pro­ pagandow o porządek, kolektywizm , ciężką pracę, um iar oraz odpowiedzialność za rodzinę utożsam ianem u z Zachodem lenistwu, folgow aniu swoim zachciankom, indywidualizmowi, przestępczości, brakow i szacunku dla autorytetów i „umysłowemu skostnieniu” . W artością najbardziej podkreślaną przez Azjatów je st wyższość grupy (rodziny, narodu, społe­ czeństwa) nad jednostką. Kraje azjatyckie lansują swój model jako uniwersalny dla krajów niezachodnich.

Podczas gdy Azjaci zyskiwali pewność siebie dzięki rozwojowi ekonomicznemu, m ieszkańcy krajów arabskich zwrócili się ku islamowi. Ruch ten objął zresztą wyznawców A llacha na całym świecie. Pobudzenie praktyk religijnych, program y i publikacje religijne, islam skie rządy, organizacje, banki, prawa, oświata, reguły zachowania itp. - to wszystko form y obecności islam u w życiu publicznym. W latach 80. i 90. nawiązywanie do rodzi­ m ych tradycji było zjaw iskiem codziennym w świecie niezachodnim. Powrót do islamu, hinduizm u, konfucjanizm u, a także procesy zachodzące w Rosji pokazują to wyraźnie.

Oczywiście, należy podkreślić rolę odrodzenia religijnego i powrotu do starych trady­ cji w yznaniow ych w tych społecznościach. Obserwujemy pod koniec stulecia ogromny

przypływ uczuć religijnych. Przyczyny tego zjawiska, występującego ju ż w skali globalnej, próbuje się tłum aczyć reakcją na procesy społecznej, ekonomicznej i kulturalnej m oder­ nizacji, które w II połowie XX wieku objęły cały świat. Tradycyjne podstaw y określenia tożsamości i autorytetu zachwiały się w posadach. Ludzie zaczęli masowo m igrować do miast, odrywać się od swych korzeni. Kontaktując się stale z obcymi i wchodząc w nowe relacje potrzebują nowych źródeł tożsamości, wspólnoty, nowych nakazów moralnych i drogowskazów, które dałyby im poczucie sensu życia i jego celowości. W łaśnie te po­ trzeby zaspokaja religia. Rozum nie wystarcza ju ż ludziom do życia. Religia je st odpowie­ dzią na napięcia i alienacje będące skutkiem modernizacji.

Określając to inaczej, odrodzenie religijne, jakiego w idow nią stał się cały świat, stano­ wi reakcję na sekularyzm, relatyw izm moralny, egoistyczne pobłażanie sobie. Potw ierdza takie wartości jak: porządek, dyscyplina, praca, pomoc wzajemna i ludzka solidarność. Grupy religijne z reguły zaspokajają społeczne potrzeby zaniedbane przez państwową biurokrację.

Religia w wielu krajach przejm uje więc rolę ideologii i odrzuca Zachód z jego - według fundam entalistów - świecką, relatyw istyczną i zdegenerowaną kulturą.

Demografia

M ożna spotkać się z tezą, że odrodzenie islam u to rezultat słabnięcia potęgi i prestiżu Zachodu. Pierwszym tego symptomem był boom naftowy lat 70., za spraw ą którego wiele państw muzułm ańskich znacznie się wzm ocniło i wzbogaciło odwracając stosunek dom ina­ cji. Gdy w rękach m uzułmanów znalazło się bogactwo, przestali się fascynować kulturą zachodnią. Kiedy w latach 80. ceny ropy zaczęły spadać, now ą siłą napędową islam u stał się przyrost naturalny. O ile Azja W schodnia zawdzięcza swą pozycję wzrostowi gospodar­ czemu, o tyle m otorem odrodzenia islam u jest równie spektaKulam_ przyrost ludności. W krajach m uzułmańskich, zwłaszcza na Bałkanach, w Afryce Północnej i w A zji Środko­ wej, był on znacznie wyższy niż w krajach sąsiednich i w ogóle w yższy niż gdzie indziej. Od roku 1960 do 1990 ludność św iata wzrosła z 3,3 do 5,3 m ld przy rocznym wskaźniku przyrostu 1,85%. W krajach m uzułm ańskich wskaźnik ten prawie zawsze przewyższał 2%, często 2,5%, a niekiedy nawet 3%. Na przykład liczba ludności krajów M aghrebu wzrastała od 1965 r. do 1990 r. w tempie 2,65% rocznie z 29,8 do 59 min, przy czym w Algierii wskaźnik przyrostu wynosił 3%. W tym samym czasie liczba Egipcjan zwiększyła się z 29,4 m in do 52,4 min. W Azji Środkowej od 1970 do 1993 roku w skaźnik przyrostu naturalnego wynosił: 2,9% w Tadżykistanie, 2,6% w Uzbekistanie, 2,5% w Turkmenii, 1,9% w Kirgizji, ale tylko 1,1% w Kazachstanie, gdzie połowę ludności stanow ią Rosjanie. W Pakistanie i Bangladeszu w skaźnik ten przekracza 2,5%, a w Indonezji 2%.

W prawdzie wydaje się, że w krajach M aghrebu przyrost naturalny osiągnął apogeum, ale w liczbach bezwzględnych nadal będzie on duży, a jego skutki dadzą się odczuć w pier­ wszych dekadach XXI w. W najbliższej przyszłości ludność krajów m uzułm ańskich będzie bardzo młoda. Dodać należy, że przytłaczająco duży odsetek tej grupy będą stanowili miesz­

kańcy miast z co najmniej średnim wykształceniem. M a to doniosłe konsekwencje, bowiem ludzie młodzi są protagonistami protestu, niestabilności, reform i rewolucji. To oni dają o sobie znać w ram ach odrodzenia islamu, a szczególnie w ugrupow aniach fundamentalistycznych.

W iększa liczba ludności w ym aga więcej zasobów, tak więc kraje gęsto zaludnione oraz takie, których populacja szybko rośnie, w ykazują skłonność do parcia na zewnątrz, zajm ow ania terytorium i w ywierania wpływu na narody mniej dynamiczne pod względem dem ograficznym . Przyrost ludności w krajach m uzułm ańskich stanowi więc ważny czynnik pow odujący konflikty n a granicach św iata islamu. N acisk dem ograficzny w połączeniu z ekonom iczną stagnacją przyczynia się do muzułmańskiej migracji do krajów zachodnich i innych niem uzułm ańskich. Gdy szybko rozwijająca się ilościowo populacja z jednego kręgu kulturow ego styka się z in n ą rosnącą wolniej, lub ustabilizow aną tw orzą się naciski ekonom iczne i polityczne. Scenariusz ten najjaskrawiej obserwować można w byłym Z w iązku R adzieckim czy w przypadku Albańczyków w Kosowie. Nie można się więc dzi­ wić H iszpanom , Francuzom czy Izraelczykom, którzy z obawą patrzą na kraje Maghrebu z przyrostem dziesięciokrotnie wyższym, a dochodem na mieszkańca dziesięć razy niższym.

Imigracja

R uchy ludności stanow ią siłę napędową w historii. W m inionym stuleciu zróżnico­ w any przyrost naturalny, warunki ekonomiczne i polityka władz prowadziły do masowych m igracji. Największej ekspansji demograficznej w dziejach dokonali dziewiętnastowieczni Europejczycy. M iędzy rokiem 1881, a 1924 około 55 m in wyemigrowało za morza, w tym 34 m in do Stanów Zjednoczonych. Ludzie Zachodu podbijali, niekiedy unicestwiali inne ludy, odkryw ali i zasiedlali mniej zaludnione terytoria. Było to jednym z powodów roz­ kw itu Zachodu.

Pod koniec X X w. jesteśm y świadkam i innej, większej nawet, fali migracji. W 1990 roku legalnych m igrantów w skali świata było 100 min, uchodźców 19 min, migrantów nielegalnych co najm niej 10 min. Ruchy te są skutkiem dekolonizacji lat 1940-60 (której społeczne i polityczne konsekwencje trw ają do dziś), pow staw ania now ych państw, wojen, a także rozw oju technicznego i modernizacji. Unowocześnienie środków transportu, poszu­ kiw anie now ych źródeł zarobkowania ułatw iają ten proces.

Do lat 70. kraje europejskie były w zasadzie nastawione przychylnie do emigracji, jed n ak z końcem lat 80. wysokie w skaźniki bezrobocia, wzrastająca liczba imigrantów i ich „nieeuropejski” charakter spowodowały zaostrzenie przepisów zarówno w Europie, jak i w USA. Nowi im igranci pochodzą w znacznej mierze z krajów niezachodnich. W Niem ­ czech problem em stała się im igracja turecka, we W łoszech marokańska, tunezyjska i filipińska. W połow ie lat 90. we Francji m ieszkało blisko 4 m in muzułmanów, w całej Europie zachodniej do 13 min, są więc jakby kolejnym narodem W spólnoty Europejskiej.

W latach 50. 2/3 imigrantów przybywało do USA z Europy i Kanady. W latach 90. liczba ta spadła do poniżej 15%. Przyrost naturalny w USA jest niski, w Europie prak­

tycznie zerowy. Stopa urodzeń w populacjach imigrantów je st w ysoka i to w głównej m ierze zadecyduje, kto będzie tw órcą przyrostu ludności Zachodu.

Skutek jest taki, że Europejczycy coraz bardziej obaw iają się inw azji dokonywanej nie tyle przez armie i czołgi, co przez m asę ludzką m ów iącą innym i językam i, w yznającą innych bogów, należących do innych kultur. Obawiają się, że im igranci odbiorą im miejsca pracy, zajm ą ziemię, będą żyć na koszt ich systemu opieki społecznej i zagrożą m iej­ scowemu stylowi życia. Jest to niepokój o narodow ą tożsamość. N iew ątpliw ie największe obawy Europejczyków związane są z im igracją muzułmanów. To oni w latach 90. stanowili 2/3 imigrantów żyjących w Europie. Są też największym zagrożeniem demograficznym (10% urodzeń w Europie Zachodniej), a także kulturowym. Jest faktem , że duża część społeczności m uzułm ańskich (Turcy w Niem czech, Algierczycy we Francji) nie chce się asymilować z kulturą swych now ych ojczyzn, a co gorsza tworzy zw artą społeczność ponad granicami państwowymi. N a przykład we Francji o wiele lepiej niż Arabów toleruje się czarnych Afrykanów, którzy bardziej starają się asymilować. Społeczny opór przeciw im i­ gracji i wrogość znajdują skrajny wyraz w aktach przemocy przeciw tym społecznościom, rządy zaś starają się tak zmieniać prawo, by powstrzymać imigrację z krajów pozaeuropejskich.

Ideologia polityczna końca X X w. zwana islamizmem, którą niekiedy określa się is­ lamskim wydaniem faszyzmu, jest najw iększym zagrożeniem dla Europy i Stanów Zjedno­ czonych. Jego doktryną jest wrogość wobec Zachodu, ostentacyjny antyam erykanizm bądź antyeuropeizm. Islam iści posiadają swoje ośrodki w Europie Zachodniej. Jeden z nich m ie­ ści się w M onachium i wydaje pismo „A l-Islam ”. Utrzym uje ścisłe kontakty ze słynnym centrum muzułmańskim w Akwizgranie, będącym europejską centralą islam istycznej dzia­ łalności. W prasie arabskiej Akwizgran (Aachen) jest synonimem ekstremizmu. W ielu arab­ skich czytelników pism tam drukowanych nie ma pojęcia, że jest to m iasto w Niem czech, wiedzą tylko, że to twierdza islamizmu. W obu tych ośrodkach gościł M ahm ud Abu Hali- ma, jeden z terrorystów islam skich oraz inni, jeszcze groźniejsi osobnicy. A rabia Saudyjska współfinansuje te instytucje, one zaś przekazują fundusze terrorystom wspieranym przez Iran.

Jak islamscy ekstrem iści wyobrażają sobie świat w nadchodzącym stuleciu? Jaki jest ich stosunek do Europy? Głównym celem polityki islam istów jest w spom aganie tych, którzy liczą na upadek USA.

Jeśli mogła zniknąć z dnia na dzień jedna superpotęga, dlaczego to samo nie miałoby spotkać drugiej? Kiedy i to supermocarstwo przestanie istnieć, kto oprócz nas może rządzić światem? Tylko my jesteśmy w stanie przejąć kontrolę.

Zdumiewa m arginalna rola Europy w tej wizji.

Islamiści uważają, że zarówno Europejczycy, ja k i Amerykanie, są skazanym i na upadek dekadentami. W edług islamistów bogaci Europejczycy zatracili zdolność walki. Gdy przychodzi do fizycznej konfrontacji, nie um ieją stawić czoła zdeterm inowanem u przeciwnikowi. Innym symptomem upadku Europy jest w ich oczach rosnąca przepaść po­ między bogatymi i biednymi. Każdy ekonomiczny kryzys może zaostrzyć społeczne podziały: w USA zwróci Czarnych przeciwko Białym, w Europie miejscowych przeciwko imigrantom.

Wielu islamistów wierzy, że Europa rozpada się z powodu konfliktów etnicznych i że nie lepiej powodzi się w Ameryce. Wskazują oni też na europejską „rozwiązłość”.

W większości krajów Trzeciego Świata ludzie skarżą się n a zachodni monopol w m ediach, który ich zdaniem „dem oralizuje” ich społeczność. Potęga mediów (publikato­ rów) jaw i się jako zagrożenie dla autentyzm u i tożsam ości przytłoczonych „globalizacją” obywateli. W ielu chciałoby stać się częścią globalnej wioski, ale czują się z niej wyłączeni. Islam iści grają na tych lękach. W prasie arabskiej obserwujemy więc totalny atak na Stany Zjednoczone i Europę.

N ie wszyscy politycy w krajach rządzonych przez islamistów posuwają się tak daleko, by wierzyć, że zdołają zastąpić potęgę Ameryki. Hasło to je st raczej środkiem, by mierząc wysoko, osiągnąć to co możliwe. Islamiści zm ieniają ostatnio pogląd co do Europy: nie trzeba jej od razu niszczyć czy rzucać na kolana, wystarczy przecież ją sobie podpo­ rządkować. W postępow aniu naśladują komunistów, choć zdaniem specjalistów są bardziej niebezpieczni. Prow adzą działania infiltracyjne, czego przykładem może być szereg insty­ tucji utw orzonych w Europie. Zdaniem pracowników w ym iaru sprawiedliwości badających te sprawy, w przeciw ieństw ie do Rosjan, których fikcyjne instytucje były stosunkowo łatwe do wykrycia, islam iści tw orzą agendy na poły prawdziwe, na poły fikcyjne. Na przykład ośrodek w A kw izgranie nie zajmuje się w yłącznie koordynacją działalności ekstremistów i przekazyw aniem pieniędzy agentom. Jest też oficjalnym centrum edukacji, a tę funkcję trudno kwestionować. W organizowanych tam konferencjach uczestniczą szanowani euro­ pejscy profesorow ie oraz przedstawiciele kościołów. W szyscy oni są gotowi zaświadczać, że ośrodek prow adzą osoby o um iarkow anych poglądach, nie mające nic wspólnego z eks­ trem istam i i terrorystam i. Jak niegdyś Rosjanie, islamiści prow adzą wojnę ekonomiczną i dezinform ację. Przedsiębiorstw a, które tw orzą w Europie, są w większości całkowicie le­ galne, ale przy pom ocy innych zespołów prow adzą operacje zabronione prawem.

G łówny kłopot, z jak im borykają się islam iści w Europie, to podział na dwie rywalizu­ jące orientacje. Istnieje w spom niany ruch intelektualny ludzi, którzy nauczyli się cenić europejską cyw ilizację i wierzących, że Europa to najlepsze miejsce, gdzie m ogą rozwijać się i ostatecznie przejąć kontrolę nad nią. D rugi nurt, destruktywny, odwołuje się do terro­ ryzmu. Coraz więcej islam istów żyjących i osiedlających się w Europie, zwraca się prze­ ciwko goszczącym ich krajom . Inni, mieszkający poza E uropą marzą, by tu przyjechać i ją zniszczyć. N ie należy oczekiwać, że ich liczba zmaleje. W ielu z nich wierzy, że Europa sam a kopie sobie grób raz po raz obrażając m uzułm ańskie narody. Państwa rządzone przez islam istów, a więc przede w szystkim Iran i Sudan uw zględniają obie opcje.

Reżim w Teheranie od 20 lat buduje potężną organizację terrorystyczną, największą w dotychczasowej historii. Choć trwa ona zwykle w uśpieniu, raz obudzona może poten­ cjalnie rzucić Europę na kolana. Ten kontynent wydaje się islam istom szczególnie atrakcyj­ ną zdobyczą i łatw ym celem. K łopot polega na tym, że Europejczycy i Amerykanie widząc ja k w rogie siły zostały przeciwko nim rozpętane stają się niechętni wszystkim mahome­ tanom (naw et umiarkowanym). Niemało bow iem liberalnych muzułmanów stało się isla- m istam i w reakcji na uprzedzenia wobec nich. Dotyczy to też m łodzieży arabskiej, która przejeżdża n a studia do krajów zachodnich. Um iarkowani i niezależni muzułmanie prze­ ciw staw iający się islam istom nie m ają znikąd poparcia, zagrożeni i odtrąceni przez

wszyst-k ich n ie wiedzą, gdzie się udać. D la islamistów są potencjalnym i ofiaram i - „przyjdą nawet wbrew woli, bo czy m ożna siedzieć okrakiem na barykadzie?”

O ile dla Europejczyków zagrożenie m a postać m uzułm ańską o tyle dla Amerykanów jest ono latynoam erykańskie (przede wszystkim m eksykańskie) i azjatyckie. Podobnie jak w Europie, najsilniejsza reakcja występuje w warstw ach społecznych, gdzie „m asa kryty­ czna” imigrantów została przekroczona i które w związku z tym ponoszą największe koszty. Czy Europie i USA uda się powstrzym ać te fale, czy też sprawdzi się pesym is­ tyczna przepowiednia Pierre’a Leloucha z 1991 roku, która mówi, że:

Historia, bliskość geograficzna i ubóstwo przesądziły los Francji i Europy, które zostaną zalane przez przybyszów z przegranych krajów Południa.

Nawet jeśli do tego nie dojdzie, Zachodowi grozi rozszczepienie na dwie lub więcej wspólnoty kulturowe i zatracenie swojej tożsamości.

Wnioski

W szystkie dotychczasowe cywilizacje przechodziły przez kilka identycznych faz. Po okresie wstępnej ekspansji i konfliktów wchodziły w fazę tw orzenia uniwersalnego imperium, po czym następował okres schyłkowy zakończony obcą inwazją. Czy Zachód jest wyjątkiem od tej reguły? Czy jest jakim ś nowym gatunkiem , klasą sam ą w sobie, czymś zupełnie odrębnym od w szystkich cywilizacji jakie kiedykolwiek istniały?

Zdaniem naukowców, w tym Carolla Quigleya badacza cywilizacji, Zachód wyszedł z fazy konfliktu i tworzy im perium uniw ersalne w postaci złożonego systemu konfederacji, federacji, instytucji opartej na współpracy. Jest to rów nież okres rozkwitu, który nastał dzięki zakończeniu wielkich wojen i destrukcji, obniżeniu barier handlowych, ustanow ieniu wspólnego systemu miar, wag, pieniądza itp. W cywilizacjach, które przeszły do historii owa faza „złotego wieku” i wizji nieśm iertelności albo kończyły się szybko i boleśnie przez najazd obcych plemion, albo w pow olnych m ękach wewnętrznej dezintegracji. Już w 1961 roku Quigley wskazywał, że przesłanką rozwoju cywilizacji je st posiadanie „instrum entu ekspansji”, czyli organizacji m ilitarnej, religijnej, politycznej lub gospodarczej zdolnej do akum ulowania nadwyżki i jej inwestowania w produktywne innowacje.

Cywilizacje zaczynają chylić się ku upadkowi, kiedy przestają wykorzystywać nadwyżkę w celach innowacyjnych, czyli obniża się stopa inwestycji. Staje się tak dlatego, że nadwyżki przeznacza się na konsumpcję, a nie na rozwój skuteczniejszych metod produkcji. Ludzie więc

W dokumencie Konflikty współczesnego świata. 1 (Stron 26-34)