• Nie Znaleziono Wyników

Porządkowaniem tych zagadnień zajmował się już w 1968 roku Edward Balce-rzan, autor przełomowego w polskiej myśli translatologicznej i nowatorskiego na tle badań europejskich tego okresu szkicu Poetyka przekładu artystycznego44, w którym wypracował kategorie i narzędzia opisu odnoszące się właśnie do prze-kładu, odróżnianego od literatury nieprzekładowej. Istotne miejsce przypada tu widocznym w tekście „zachowaniom tłumacza wobec autora”, czyli dwóm rodza-jom „aktu translatorskiego”: „tłumaczeniu właściwemu” oraz „interpretacji”, przy czym ten drugi termin oznacza odwołanie się do rzeczywistości pozatekstowej po to, by odszukać odpowiednik elementu oryginalnego, który nie jest dany wprost w języku. Na takim tle postuluje Balcerzan kilka typów „transformacji transla-torskich”, „sposobów tłumaczenia” oraz „odmian dzieła tłumaczonego”. Podziały te, zwłaszcza w ostatniej z wymienionych kategorii, nawiązującej do swoistej roli

43 Niepomiernie rzadziej krytyka uznaje je za rozwiązania, które twórczo rozwijają oryginał, wzbogacają jego tkankę językową i znaczeniową, ujawniając geniusz twórczy tłumacza. Taka ocena dotyczy na ogół tylko niektórych (często uważanych za marginalne) gatunków i typów literackich, np. literatury dziecięcej, poezji absurdu i poezji konkretnej, albo wyrażana jest w stosunku do tłu-maczy, którzy zyskali sobie autorytet. Zdarzyło się to np. Barańczakowi jako tłumaczowi Audena:

Adam Poprawa napisał w recenzji, że autor byłby zadowolony z kreatywnych rozwiązań tłumacza, a może nawet wprowadziłby do swojego tekstu korektę; por. A. Poprawa, Akceptujący dystans Wy-stana Hugh Audena, „Tygodnik Powszechny” 1994, nr 31, s. 14.

44 „Nurt” 1968, nr 8, s. 23–26. Rozszerzona wersja szkicu ukazała się w książce Balcerzana Lite-ratura z literatury (strategie tłumaczy), Śląsk, Katowice 1998, s. 17–31.

tłumacza jako nadawcy (autora, polemisty, tłumacza ukrytego), świadczą o prze-nikliwym rozpoznaniu skomplikowanych sytuacji translatorskich45.

W późniejszym szkicu Strategie tłumaczy, stanowiącym cenne studium postaw przekładowych w perspektywie historycznej, Balcerzan rozwija wątek obecności tłumacza w tekście przekładu przez analogię, ale i w kontraście z obecnością auto-ra w tekście oryginału. Rzeczywistość związana z okolicznościami powstania dzie-ła oryginalnego, w tym biografi a autora i inne konteksty istniejące poza obszarem samego tekstu, mają znaczenie dla jego rozumienia, w jednym ze swoich wymia-rów jest on bowiem „wysłowieniem niewysłowionego”. Tymczasem w przekładzie, twierdzi Balcerzan, obecność elementów biografi cznych czy w inny sposób odno-szących się do postaci tłumacza zasadniczo jest niedopuszczalna, a kontekst życia twórcy przekładu nie może odgrywać w tekście przekładu roli doniosłej ani inte-grującej, bo nie jest przedmiotem prezentacji ani powodem, dla którego sięgamy po dzieła tłumaczone. Pisze Balcerzan:

Prywatność translatora daje o sobie znać najdotkliwiej w uchybieniach przekładu. Gdy zaczynamy poznawać mechanizm błędów i snuć nieprzyjemne domysły na temat ich przy-czyn – wizerunek przekładacza rysuje się coraz plastyczniej46.

Konstatacji tej towarzyszy ciekawa minianaliza tłumaczenia Baudelaire’ ow-skich Kwiatów zła pióra Bogdana Wydżgi z 1927 roku, w którym Bóg zostaje określony mianem „Rajskiego Gazdy”. Wprowadzenie do tekstu elementu będą-cego odbiciem kontekstu życia tłumacza i jego czasów, nie staje się jednak dla autora przyczynkiem do refl eksji nad konwencjami i normami przekładowymi, jakie dopuszczała lub promowała epoka, ani nad potencjałem znaczeniowym tego wyboru, ale zostaje ocenione jako nadużycie praw tłumacza. Ten wniosek więcej niż o przekładzie Wydżgi mówi o paradygmacie, w którego ramach działa krytyk.

Jak sugeruje Balcerzan, właściwym miejscem na biografi czne konteksty tłumaczy są komentarze do przekładów („wy-tłumaczenia”), ale ich rolą jest, paradoksal-nie, odsłanianie „biografi i wycofanej z tekstu tłumaczenia, przezroczystej w nim, sprowadzonej do roli instrumentu – i tym poręczniejszej niejako, im rzetelniej postanowiła służyć reprodukcji cudzych dokonań pisarskich”47.

45 Propozycja Balcerzana zrodziła się w dużej mierze z inspiracji translatologią rozwijaną przez uczonych ze Związku Radzieckiego: Leonida Cywjana, Kornieja Czukowskiego, Isaaka Rewzina, Wiktora Rozencwejga, Wiktora Koptiłowa i Jefi ma Etkinda. Ich prac nie tłumaczono wtedy na pol-ski, co zresztą zmienia się u nas bardzo powoli. Sam Balcerzan opublikował tekst Teoria i krytyka przekładu w Związku Radzieckim, „Pamiętnik Literacki” 1966, nr 57, s. 651–666. Lukę w wiedzy o rosyjskojęzycznych badaniach wypełniła ostatnio praca Tadeusza Szczerbowskiego Rosyjskie te-orie przekładu literackiego (Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Pedagogicznego, Kraków 2011), która nawiązuje bezpośrednio do szkicu Balcerzana z 1968 roku.

46 E. Balcerzan, Strategie tłumaczy..., s. 108.

47 Tamże, s. 109.

W tym ujęciu wyraźnie rozgraniczone zostają porządki tekstowy i pozateks-towy. W pierwszym odbywa się czysto językowy hermeneutyczny proces poj-mowania cudzych tekstów tak jak własnych48. Prowadzi on do konkretyzacji zo-rientowanej według trzech kodów, należących do tłumacza, czytelnika i autora oryginalnego, przy czym kod autorski, nawet jeśli nie jest aktualizowany, trwa jako „niemy ekwiwalent pierwowzoru”, czyli dopuszczenie możliwości, że „w ory-ginale było inaczej”. Realizacją tej możliwości byłby zatem abstrakcyjny i pozba-wiony realizacji językowej „przekład idealny”. Warunkiem zaistnienia tego mode-lu odbioru jest jednak świadomość „wtórnego, przekładowego charakteru danego dzieła”, ponieważ bez niej konstrukcja ta wali się pod siłą iluzji obcowania bezpo-średnio z głosem autora49.

Wskazywaniu na pośrednictwo tłumaczy („odpominaniu obcego rodowodu utworu”, jak pisze Balcerzan) służą komentarze odtłumackie, wyrugowane jed-nak z obszaru samego tłumaczenia, bo odwołują się do przestrzeni pozateksto-wej, rejestrując to, co w tworzeniu przekładu historyczne, osobiste, zawierające ową „biografi ę wycofaną z tekstu”50. Kategoryczne rozdzielenie obu sfer, które wynika z konsekwentnego pozostawania w granicach paradygmatu opartego na ekwiwalencji, prowadzi do swoistego paradoksu. Element najsilniej eksponują-cy przekładowość tekstu – objawiająca się w samym tekście sygnatura tłumacza, ślad jego horyzontu historycznego oraz indywidualnego gestu twórczego – zostaje prototypowo uznany za błąd, odchylenie od wizji „przekładu idealnego”, który wszak nie istnieje w praktyce i ma charakter abstrakcyjnego konceptu myślowego.

Ów „przekład idealny” jest tworem pozahistorycznym, a zarazem, skoro rodzi się w konkretnym doświadczeniu lektury (czy to naiwnej, czy to fachowej, kry-tycznej), wiąże się ściśle z pozatekstowymi, historycznymi okolicznościami swo-jego powstania. Tak skonstruowane tertium comparationis jest więc iluzoryczne, a opierający się na nim czytelnik-badacz musi być nieświadomy jego uwikłania w konkretne konteksty lub je ignorować.

Ślady tłumacza mają zatem znaleźć miejsce poza tekstem, w paratekstowej obudowie, nie otrzymują prawa bytu w obrębie przekładanego dzieła. Powraca tu w nieco innej konfi guracji wspomniana wyżej kwestia lektury „samoistnej”

48 „Przekład jako rozumienie tekstu […] polega na przemieszczeniu procesu komunikacji mię-dzyludzkiej w rejony autokomunikacji indywidualnej; cudzą wypowiedź deszyfrujemy tu z taką samą jasnością, z jaką potrafi my deszyfrować wypowiedzi własne” – komentuje Balcerzan; tamże, s. 110.

49 Tamże, s. 113–114.

50 Cennym zbiorem takich dokumentów jest antologia pod redakcją E. Balcerzana i E. Rajew-skiej Pisarze polscy o sztuce przekładu 1440–2005, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2007. Można powiedzieć, że jest to swoista antologia wy-tłumaczeń. Osobną kwestią, którą podejmę w dalszej części pracy, jest konstrukcja zbiorów historycznych wypowiedzi na temat przekładu, pytań, jakie zadawane są w badaniach nad historią doktryn przekładoznawczych, oraz celów, którym takie ana-lizy służą.

i „związanej”. Model lektury przekładu skupionej na wyidealizowanej wizji ekwi-walencji blokuje odczytanie „samoistne” jako likwidujące przekładową tożsamość tekstu, lektura „związana” prowadzi natomiast nieuchronnie do wniosku, że tłu-maczenie jako utwór jest naznaczone skazą, a priori wtórne. Tymczasem, zgodnie z postulatem przezroczystości, ślady owej wtórności nie powinny być czytelne na podstawie samego tekstu, który miałby dążyć do przezroczystości, czyli wyidea-lizowanej ekwiwalencji, a więc do takiej formy, która umożliwiałaby lekturę „sa-moistną”.