• Nie Znaleziono Wyników

i, rzec można, ku rozwiązaniu jego znacznie się posu-nęli. Zgodnie z wymaganiami teraźniejszego czasu, wy-zbyliśmy się szlacheckich ideałów, zrozumieliśmy nowe cele nowego życia. Wynikiem dążeń tych było naprzód wzmocnienie produkcyjnej pracy w społeczeństwie, dalej praca nad uświadomieniem i podniesieniem dobrobytu szerszych mas.

Ale tu zjawia się nowy „nasz wieszcz”, nowy kierow-nik, który „pchnął na nowe tory nasze społeczeństwo” – Henryk Sienkiewicz! „Przestańcie się trudzić pracą nad teraźniejszością i przyszłością, ja wam przeszłość pokażę, tam zwróćcie swe oczy, ja wam tę przeszłość wyidealizuję i zobaczycie, jakim byliście narodem.

Spójrzcie, jak szlachta nasza była dzielną, jak pięknie umiała opróżniać beczki wina, jak umieli rządzić krajem ci, których złośliwi warchołami nazywają”.

I dał nam istotnie nie wierny obraz przeszłości, ale apologię szlachty, apologię pijaństwa, niesforności, war-cholstwa.

I oto niejeden mówi:

– Czytaj pan Trylogię, zobaczysz, jak tam moi przod-kowie walczyli, patrz pan, jaki sympatyczny ten Zagłoba i jak dziś skarłowacieliśmy – wypijemy kilka kieliszków i już chorujemy.

Obraz życia naszego w przeszłości dał nam i Mickie-wicz, ale jakże odmiennym on jest od Sienkiewiczow-skiego. I w Panu Tadeuszu119 mamy kłótnie i bójki, mamy pijaństwo. Ale wszystko to jest tym, czym jest: pijaństwo – pijaństwem, kłótnia – kłótnią, i jako takie budzi w nas potępienie, a nie zachwyt.

Czyż więc taka apologia szlachty, apologia przeszło-ści ze wszelkimi wadami, podniesionymi również do

119 Pan Tadeusz – najsłynniejsze dzieło Adama Mickiewicza, poe-mat epicki wydany w 1834 roku w Paryżu.

apoteozy, mogą być odpowiednim pokarmem dla na-szego społeczeństwa? Czy może Trylogia być źródłem odżywczym dla nas? Czy poprawimy nałogowca, jeżeli będziemy tylko idealizować jego czyny, a samą wadę jako sympatyczną przedstawiać? Sienkiewicz więc tamę poło-żył rozwojowi naszego sądu.

Rozbudził zamiłowanie do przeszłości, ale do prze-szłości w  jej objawach złudnych, czczych lub wprost ujemnych. Wzmógł się kult i zamiłowanie szychu szla-checkiego. Ci i owi wyszukują swoich „przodków” w Try-logii, chociażby robiących awantury lub pijących na umór, a ci, którzy się już tam odnaleźć nie mogą, w każdym razie chcą przynajmniej zadokumentować swą przynależność do pięknej kompanii, alias szlachty. Jestem przekonany, że popularność i wpływ szlacheckiej Trylogii głównie się przyczyniła do rozbudzenia w społeczeństwie szlachec-kiego bzika, którego widocznym objawem są „odpowiedzi redakcji” – wielu pism brukowych i obrazkowych: w każ-dym numerze pism tych połowa przynajmniej odpowiedzi redakcyjnych mówi, jakim herbem pieczętują się rodziny X. Y. lub Z., jak herb jakiś wygląda itp. Nic podobnego nie było u nas jeszcze przed 8–10 laty. Jest to wpływ Trylogii.

Co się tyczy „strzechy wieśniaczej”, to istotnie Trylo-gia tam się przedostała. Lecz wartości dzieła nie możemy mierzyć jego popularnością, bo ręczę, że senników egip-skich, „kabał”, opowieści o cudownych lampach jeszcze więcej kursuje między ludem. Nadto popularność Trylo-gia zawdzięcza przede wszystkim szlachcie i duchowień-stwu, właśnie tym, którzy najwięcej mają bezpośredniej styczności z ludem i którzy z pobudek własnej ambicji i szlacheckiej dumy starają się jak najwięcej powieści te spopularyzować. Ale jakiż skutek tej popularności? Na to mogą nam odpowiedzieć sami czytelnicy z ludu. Wpraw-dzie i zwolennicy Trylogii zawołają: – „Tak, tak, niech oni odpowiedzą”, i natychmiast przytaczają odpowiedzi,

jak lud ten zachwyca się, z jakim zajęciem czyta Trylogię.

Lecz zapominają oni o jednym, że odpowiedzi czytelni-ków z ludu są często nieszczere. Szczerymi w tych oko-licznościach, w jakich my zadajemy pytania, być nie mogą.

Chłop rozumuje: „Albom ja jest głupi, kiedy pan czy też jegomość dali mi książkę i zalecili do czytania – a jam się na niej nie poznał”, lub też: „Trudno powiedzieć coś złego o książce, którą pan lub jegomość chwalą”. Chłop nasz ma dużo chytrości i dyplomacji.

Ale posłuchajmy, co ten chłop mówi o Trylogii, gdy widzi, że nie ma potrzeby udawać. Z konieczności, ma-jąc przez czas długi styczność z ludem, miałem właśnie sposobność wybadać ten lud, starając się, o ile możność, słuchać jego odpowiedzi w okolicznościach nie zmusza-jących chłopa do ukrywania swych myśli. Otóż chłop, którego istotnie, jako fabuła, Trylogia bardzo zajmuje, po przeczytaniu takie zdania wygłaszał: „Proszę pana, cóż to za straszne czasy były, jak to chłopa gorzej od by-dlęcia uważano. Toć taki pan, co się bił, to myślał, że jak chłop weźmie się do broni, to Pan Bóg jasne pioruny po-winien spuścić. A taki Zagłoba? To gdzie tam można by dla chłopa doczekać się litości. Pan nie pamięta, mówi chłop, tych czasów, jak była pańszczyzna, i pan powiada, że czasy tamte były dobre. Oj, nie daj Boże! I pan myśli, że taki nasz pan ślachcic, to by uznał brata w chłopie”.

Jeden zaś z chłopów „inteligentniejszych”, z którym nieraz rozmawiałem o Trylogii, raz upił się. Przypadek chciał, żem go spotkał wtenczas i zaczął wstydzić. „E, co pan mówi, otrzymałem odpowiedź, jak człowiek poczci-wie żyje, to i pies o nim nie poczci-wie, a jak dobrze pije, to go ludzie opiszą jak Zagłobę. – A i sam pan, ciągnął dalej chłop, opowiadał mi o Zagłobie i czytał mi, i śmiał się, a teraz co innego chcą mówić”.

Widzimy więc, że poczytność Trylogii nie może być probierzem jej wartości.

Tak więc Trylogia Sienkiewicza jako apologia szlachty nie może mieć dla nas znaczenia źródła odżywczego, gdyż przestaliśmy już być społeczeństwem li tylko szlacheckim i szlachta nie stanowi narodu.

Niech sobie więc szlachta urządza jubileusze, kupuje Oblęgorki i stamtąd odżywczą wodę „Ursus”120, przypo-mina sobie czasy Zagłoby, ale niech poplecznicy tych panów i  Sienkiewicza nie występują w  obronie jego w imieniu całego społeczeństwa. Wygłaszajcie sobie, pa-nowie, toasty, zachwyty, ale nie odsądzajcie od czci tych, co się z wami nie solidaryzują, i nie przyglądajcie się ich majtkom, bo to nieestetyczne i nie po „petroniuszowsku”.

120 Zob. przyp. 108, s. 121.