• Nie Znaleziono Wyników

STANOWISKA, OPINIE, INFORMACJE N06D Demencja

W dokumencie Apothecarius, 2012, R. 21, nr 35 (Stron 88-92)

Tu na razie farmacja mało może pomóc. Stosuje się, zresztą bez wielkiego entuzjazmu, dwa leki: donepezil i rivastigminę. Donepezil jest dostępny z 19 źródeł. Ceny różnią się znacznie. Wynoszą od zł 2,66 do zł 16,67/DDD (7,5 mg). Nikogo to nie interesuje. Lekarze ordynują co chcą. Wszystko jest refundowane w 70%.

Rivastigmina pochodzi z 6 firm. Ceny są zbliżone, ale jedna firma bierze 38% więcej (za Exelon) i to nie przeszkadza. Ba, ta droższa firma zrobiła jeszcze lek nie w tabletkach, a w plastrach (Exelon TTS) i robi kokosy. Na to chyba nie ma rady.

Układ oddechowy R03 Astma

R03AC Wziewne, adrenergiczne

Bardzo ważna grupa leków, przynoszących ogromną ulgę chorym, kosztujących ponad 1/3 miliarda złotych. Problem polega na tym, by szczodrość była efektywna. Na świecie obecnie astma jest głównie pod kontrolą dwóch sympatomimetyków, krótko działającego salbutamolu i długo działającego formoterolu. W Polsce mamy świetny salbutamol od lat, stanowił sympatomimetyk Nr 1 i przestał się podobać. Dlaczego? Nie mamy wytłuma-czenia. Może jest za tani i nie warto go promować. Za granicą salbutamol stanowi 60%

rynku, u nas tylko niecałe 5%! U nas obecnie niemal monopolistycznym antyastmatykiem jest formoterol. Pochłania 66% kasy. Nie możemy o tym nie mówić, gdy 1 DDD (0,8 mg) salbutamolu kosztuje zł 0,53 i 1 DDD (24 mcg) formoterolu 4 - 7 razy więcej. Formoterol musimy mieć, ale trzeba skreślić z refundacji markę Oxis kosztującą zł 3,74/ DDD oraz Fo-radil z ceną zł 2,81/DDD. Opierać rządowe leczenie na Oxodilu i Zafironie kwotowanych po zł 2,07 lub 2,11/DDD. Ta drobna decyzja da nam 27 milionów złotych.

Omawiając grupę R03AC, nie można nie skrytykować uporczywego szastania salmeterolem (Sereventem). Ten kongener był zrobiony w 1984r. przez Glaxo na po-dobieństwo super popularnego salbutamolu z 1968r., który już bez patentu, przestał przynosić krociowe zyski. Był robiony przez wiele firm i był tani. Nowo zrobiony salmeterol można było opatentować i sprzedawać drogo. Do dziś, jeszcze po 43 la-tach, można go sprzedawać drogo, bo nie znalawszy światowego uznania lekarzy nie interesuje poważnych firm konkurencyjnych. Polska medycyna komunistyczna padła ofiarą promocji Glaxo/Polfa Poznań. U nas salmeterol (Serevent), ledwo tolerowany za granicą, stał się i wciąż jest top lekiem z obrotem 94 mln zł. Prosimy lekarzy polskich zauroczonych salmeterolem, by odpowiedzieli na pytanie, dlaczego zagraniczni lekarze nie są nim zauroczeni. Np. w Niemczech nie ma biedy, cena nie wpływa decydująco na ordynacje, a pożytkowanie drogiego salmeterolu wynosi tylko 6 mln DDD. W Polsce, 2,2 raza mniejszej, wynosi 32 mln DDD. Na głowę 31 razy więcej!!! Czytamy literaturę naukową i sądzimy, że lekarze niepolscy mają rację (Chest 129: 15 - 26), (Cochrane Database Syst Rev, July 16, 2008: CD 006363), (JAMA 301: 365 - 366), (Dtsch Med Wochenschr. 132: 33 - 39 oraz 136: 198 - 200). W naszym przekonaniu hołubiąc salme-terol (Serevent) marnotrawimy ca 86 mln złotych.

R03AK Adrenergiki wziewne „złożone”

Są rozliczne pomysły dodawania do leku adrenergicznego czegoś jeszcze, co może po-prawić stan zdrowia astmatyka, np. kortykosteroid. W Polsce dużym powodzeniem cieszy się lek złożony przez Glaxo z salmeterolu i fluticasonu (Seretide). Tego się wciska w ast-matyków za 100 mln złotych !!! Talent kupców w biznesie prozdrowotnym jest niewyob-rażalny. Przecież coś bardziej renomowanego, np. formoterol + beclometason, można mieć znacznie taniej.

ST A N O W IS K A , O PIN IE , I N FO R M A C JE

Na pociechę Ministra Zdrowia i Ministra Finansów dodajmy, że potęga promocji skło-niła lekarzy do Seretidu nie tylko u nas. Zaordynowali oni dla 7 miliardów mieszkańców ziemi Seretide za 7 miliardów dolarów. Za jednego dolara na głowę. A więc my ordynując dla 38 mln Polaków Seretide za 100 mln zł = 30 mln (a nie 38 mln) dolarów, byliśmy mar-notrawcami zdrowia i pieniędzy umiarkowanymi.

R03BA Wziewne steroidowe

Też wielce ważna grupa leków przeciwastmatycznych, zarówno terapeutycznie, jak i finansowo. Jej koszt już zbliża się do pół miliarda złotych. Przyjrzyjmy mu się.

Na świecie filarami tej grupy są budesonid i beclametason. Dostępne konkurencyjnie, a więc rozsądnie niedrogo. Są też używane inne, np. fluticason, ciclesonid, ale mało i nie-znacząco kosztowo. My mamy te wszystkie leki oczywiście refundowane. Ale gospodarka nimi jest zadziwiająca. Wydajemy na nie niemal pół miliarda złotych!!! Nie dlatego, że dajemy ich chorym za dużo. Dlatego, że dajemy bezrozumnie, rażąco lekceważąc zmysł gospodarności:

Beclometason. Najtańszy. Kosztujący zł 0,74/DDD (0,8 mg), jest niemal nie stosowany wcale. Doskonały i nikt go nie promuje, a więc jest niepotrzebny.

Budesonid. Mamy go po zł 1,55 lub 1,61 za DDD (0,8 mg) np.Tafen lub Neplit, ale sto-sujemy markę Pulmicort firmy AstraZeneca w wersjach kosztujących zł 2,20 i nawet 4,64 lub 7,14 lub 14,23/DDD (0,8 mg). Wydajemy na ten ulubiony Pulmicort 108 mln złotych.

Przepłacamy minimum 54 mln.

Fluticason. Nikt na świecie nie szaleje z fluticasonem. W Polsce on musi być antyastmatykiem Nr 1 i to koniecznie marki Flixotid firmy Glaxo, kosztujący od zł 2,79 do zł 3,44/DDD (0,6 mg). Koniecznie refundowany. Wydajemy nań 180 mln zło-tych!!! Doświadczony świat zachodni preferując budesonid i beclametason zarabia 120 mln złotych.

R03DC Antagoniści leukotrienu

W sukurs starym lekom przeciw astmie dość raźno wkroczył montelukast. Przemysł oferuje 13 preparatów, 12 generycznych po zł 2,10 - 2,67/DDD (10 mg) oraz 1 markowy, Singulair, po zł 4,12/

DDD (10 mg). Montelukast kosztuje ćwierć miliarda złotych. W tym 2/3, 163,5 mln zł, to Singulair!!!

Nikogo, dosłownie nikogo, to nie interesuje. A gdyby wyłączyć Singulair z refundacji, NFZ miałby zysk 69 mln złotych.

R05CB Mukolityki

Mamy w ramach troski państwa dornazę (Pulmozyme), ludzki enzym, kosztujący zł 2.626,34 za 30 amp. 2,5 ml. Bardzo dobrze. Lek jest potrzebny w krytycznej mukowiscy-dozie. Dajemy go chorym za 30 mln złotych. Jest wątpliwość, kto powinien takim lekiem gospodarować. Ma kategorię Rp, a więc pacjent ma prawo domagać się go od każdego lekarza, w każdej przychodni. Wyjrzeliśmy za miedzę, do Niemiec. Tam lek jest, ale w ewi-dencji obrotów Kas Chorych nie ma jego śladu. Zapewne gospodarują nim ośrodki specja-listyczne.

Podsumowanie

Rynek leków różni się znacznie od innych rynków towarów powszechnego użytku.

Różni się aż tak znacznie, iż konsumenci/pacjenci i nawet lekarze nie wiedzą, co ile powinno kosztować. To może być i jest wykorzystywane przez producentów.

ST A N O W IS K A , O PI N IE , IN FO R M A C JE

Wyjaśnijmy w kilku zdaniach główne przyczyny zjawiska:

A. Ziemniak i pomidor lub zeszyt i ołówek u każdego wytwórcy nazywa się ziemniak i pomidor oraz zeszyt i ołówek. Lek (taki sam), np. ramipril lub simvastatina, u każdego producenta nazywa się inaczej. Może mieć i ma indywidualną nazwę handlową, zastrzeżoną dla swego producenta. Tych nazw synonimicznych bywa tak dużo, że rozeznanie w nich ma jedynie farmaceuta. Każdy synonim może kosztować tyle, ile jego właściciel chce. Jest wolny rynek. Podobnie za pomidor lub zeszyt można pobierać cenę jaką się chce. Ale jeśli się zechce za wiele, klient nie kupi. Natomiast drogi lek kupi, bo nie wie, że jest za drogi (inna nazwa sugeruje, że to jest inny produkt).

B. W farmacji jest postęp. Pojawiają się nowe leki. Każdy wynalazek może być opatentowany. Przez pewien okres chroniony przed konkurencją. Może kosztować tyle, ile producent zapragnie. Po upływie okresu ochronnego pojawia się konkurencja. Ceny spadają 2 - 10 - 50 -cio krotnie. Nie bacząc na to, ongisiejszy monopolista kontynuuje sprzedaż po wysokiej, historycznej cenie. Pomocna mu jest nazwa zastrzeżona (inna) leku. Inna nazwa, klient/pacjent myśli, że to inny produkt i płaci inną cenę.

C. Lek nowy o wyższej skuteczności przysparza miliardowych zysków firmie. Inne firmy też chcą zysków, ale nie mogąc ich czerpać z pierwotnego wynalazku (patent), robią szybko kongenery, analogi, leki inne lecz bardzo podobne strukturą chemiczną i właściwościami terapeutycznymi. Oczywiście też je patentują. Dobry, skuteczny, opatentowany lek potrafi sprowokować powstanie dziesiątków kongenerów. Tu pacjenci i lekarze są cenowo bezradni.

Każdy wynalazca twierdzi, że jego produkt jest wyśmienity, sugeruje, że jest lepszy od innych, choć przeważnie nie jest. Czyni to zupełnie bezkarnie.

Krótkie opisanie tych uroków farmacji pozwala zrozumieć miliardowe niezasłużone zyski producentów. Przy usprawiedliwionej bierności konsumentów/pacjentów, lekarzy, polityków, dziennikarzy etc. Oni są uzasadnienie bierni, bo prawo nie daje im oręża do walki. Przecież agresywna promocja pozwalająca na sprzedawanie za 100 tego, co warte 10 jest absolutnie legalna. Nadmierna efektywność promocji w farmacji polega na mówieniu niepełnej prawdy, wręcz wybiórczej prawdy. Kodeks karny mówi, że nie można kłamać.

Nie mówi jednak ile prawdy trzeba mówić.

Przykre dla nas jest to, że przy takim samym prawie na świecie, za granicą jest lepiej.

W wielu krajach medycyna uniwersytecka sobie radzi z selekcją leków, przy ich mnogości, bogactwie asortymentu. Medycyna polska sobie też radzi nieźle z asortymentem starym.

Ma kłopoty z nowym. Kiepsko posługuje się obiektywnymi informacjami o nowych lekach.

Tonie w kontaktach „naukowych” z przemysłem. Obiektywna wiedza o lekach nowych jest zastępowana pseudonaukową wiedzą firmową.

Lekarz polski jest świetny tylko przez rok, dwa, pięć lat po studiach. Każdy. Później nie każdy. Później otrzymuje staranne korepetycje od agentów firm farmaceutycznych. Są one ogłupiające, bowiem polegają na mówieniu niepełnej prawdy. Ona jest bardzo sympatyczna, wiarygodna, podawana tak, że nie sposób jej nie wierzyć. Mówienie niepełnej prawdy o leku jest szkodliwe dla zdrowia, ale prawodawcy nie znaleźli sposobu, by zmusić do mówienia całej prawdy. Efekt jest taki, że lekarz z każdym rokiem jest dalej od obiektywnej wiedzy medycznej.

Ciała społeczne, izby lekarskie, towarzystwa naukowe, nie przychodzą lekarzowi z dostateczną pomocą. Coraz częściej się zdarza, że tam wykładowcami są agenci firm farmaceutycznych. Niektórzy jawnie, niektórzy zamaskowani. Jest już tak źle, że wybitni profesorowie medycyny padają ofiarą nauk preparowanych przez naukowców służących koncernom. Tak może być, bo te nauki są „prawdziwe”, aczkolwiek chytrze preparowane.

ST A N O W IS K A , O PIN IE , I N FO R M A C JE

Oczywiście jeszcze wciąż w polskich naukach medycznych jest dużo prawości. Ale my, w naszych studiach farmaceutyczno-ekonomicznych na wszelki wypadek w ogóle nie zaglądamy do naszej literatury medycznej. Tylko zagranicznej. W Niemczech, Anglii itp.

wciąż jest nie do pomyślenia, by wiedza naukowa o leku była redagowana przez przemysł.

Tam uniwersytety są z reguły źródłem rzetelnej informacji.

W kraju wolnym, jakim jest Polska, rząd nie ma potrzebnej siły, siłę ma kapitał zagraniczny, przemysł, agenci sabotują wszystko, co im jest niewygodne. Pokażemy to na przykładach wziętych z życia, czytelnych dla każdego, nie tylko farmaceuty i lekarza.

Przykład I

W każdym kraju wolnorynkowym ceny mogą się różnić. Także ceny leków. Jeśli jednak państwo zajmuje się zaopatrzeniem ludności w leki z pomocą budżetu, wolność cen ogranicza, by zminimalizować wydatki, by za posiadane pieniądze móc dać leków jak najwięcej.

Nie można powiedzieć, że polski rząd nic w tej materii nie robi Troszczy się o asortyment, tworzy wykaz leków refundowanych. To jest superważne narzędzie pracy lekarzy. Oni mają prawo ufać swemu rządowi. Ordynują milionom obywateli to, co figuruje w wykazie. A tam są liczne leki analogi niepotrzebne, bo bez dowodu iż lepsze, znacznie droższe. Tam są też superliczne leki identyki, synonimy, niczym się nie różniące terapeutycznie, a różniące się niekorzystnie ceną. Setki dowodów tego ujawniono w niniejszym opracowaniu.

Polityka lekowa nieprzychylna ludności, życzliwa przemysłowi, jest przez cały czas obecna w III RP. Motyw polityków zapewne jest taki, że wolność gospodarcza powinna być idealna. Nie było jej za komuny, teraz ma być. Otóż ani za czasów naszej komuny, ani obecnie, takiej głupiej wolności na Zachodzie nie było i nie ma. Rządy zachodnie, szczerze przychylne przedsiębiorcom, nie pozwalają im na za wiele.

Konkretne fakty:

1. Simvastatina, taka sama, jest u nas refundowana w 23 wariantach z cenami zł od 0,33 do 1,70/DDD. Ordynujemy ją zupełnie nie zważając na cenę. Samego drogiego Zocoru użytkowaliśmy za 73 mln zł. W Niemczech też jest Zocor. Ale w Kasach Chorych ani jednego opakowania. Ubezpieczeni Niemcy mają aż 26 preparatów simvastatiny, ale wyłącznie z cenami Eur 0,19 - 0,32/DDD.

2. Ramipril jest u nas polecany przez MZ w 12 wariantach z cenami od zł 0,20 do zł 0,63/DDD. Stosujemy głównie najdroższe Tritace. W Niemczech też jest Tritace w aptekach (nazywa się tam Delix), ale żaden lekarz nie przepisze go ubezpieczonym.

Ma do dyspozycji aż 21 kopii, ale tylko tanich 0,05 - 0,08 euro/DDD.

3. Amlodipina. Niekiedy rząd niemiecki jeszcze nie skreśli wariantu drogiego. Kasy Chorych mogą wydawać obok 21 amlodipin tanich z cenami 0,08 - 0,12 euro także Norvasc kosztujący 0,59 euro/DDD. Ale od czego jest czujny monitoring? W całym roku ośmielono się zaordynować 0,27% amlodipiny w postaci Norvasc’u.

W Polsce rozumienie interesów koncernów przez rząd jest posunięte tak daleko, że kiedy na drogi, niepotrzebny lek nie ma pieniędzy w państwowej kasie, nie rezygnuje się z niego, ale każe zań płacić nie Narodowemu Funduszowi Zdrowia, a pacjentowi. Nic mu o tym nie mówiąc. Pacjent ma np. receptę na Tritace (ramipril), kategorii R (ryczałt), powinien płacić zł 3,20. Zapłaci zł 17,04 to jest 96% ceny detalicznej!!! Związki zawodowe, obrońcy praw człowieka, to widzą i latami tolerują.

W dokumencie Apothecarius, 2012, R. 21, nr 35 (Stron 88-92)