• Nie Znaleziono Wyników

STRONA MIESIĄCA

W dokumencie Nowe Zagłębie, 2009, nr 5 (5) (Stron 36-39)

35

Muzyka

Poznański koncert Brytyjczyków zorganizo-wany w ramach akcji Poznań dla Ziemi był bez wątpienia muzycznym wydarzeniem roku. Dla niektórych – w tym dla mnie - nawet dekady. Fani czekali na ten koncert 15 lat – zespół odwiedził Polskę tylko raz, w 1994 roku. Wtedy Radiohead byli dopie-ro na początku swojej kariery muzycznej.

Teraz, ze znacznym dorobkiem i ugruntowa-ną pozycją, mogli ponownie zaprezentować się polskiej publiczności.

Zespół rozpoczął koncert od rewelacyjnego wykonania 15 step z In Rainbows. Nie oby-ło się bez małej wpadki – Jonny Greenwo-od zbyt wcześnie rozpoczął partię gitarową, swój błąd naprawił dopiero po upomnie-niu przez Thoma Yorke’a. W ten zabawny sposób publiczność została wprowadzona w świat niesamowitych dźwięków. Wielkie brawa za wybór utworów – zespół zaprezen-tował doskonałą mieszankę kompozycji po-chodzących ze wszystkich studyjnych płyt, dodając do niej bonus w postaci nowego utworu These Are My Twisted Words. Usły-szeć można więc było gitarowe riffy z The Bends poprzeplatane przełomowymi dla ze-społu kawałkami z Kid A aż po elektroniczne eksperymenty z In Rainbows.

Oprawa koncertu była wyjątkowa – dość ascetyczne, pionowe węże świetlne dosko-nale zgrały się z klimatem wykonywanych

utworów nie odwracając uwagi od muzyki.

Na telebimach można było oglądać obraz z sześciu kamer, pokazujących poszczegól-nych muzyków. Dla tych, którzy stali najda-lej, nie było to najlepsze rozwiązanie – nie mogli zobaczyć chociażby żywiołowego tań-ca Thoma, który tego dnia był w wyjątkowo dobrym nastroju i bawił się równie dobrze, jak publiczność. Słynący z małomówno-ści wokalista przekomarzał się z fanami, co zdarza mu się niezmiernie rzadko – zwykle ogranicza się do zwykłego Thank You co kil-ka utworów. Yorke podkreślał, że koncert dużo dla niego znaczy – w końcu od po-przedniej wizyty w Polsce minęło naprawdę sporo czasu.

Znający zespół nie byli zaskoczeni jego zachowawczością – Radiohead nie ekspe-rymentują zbytnio z nowymi aranżacja-mi, jednak wysłuchanie utworów na żywo było niesamowitym przeżyciem. Zespół ma w Polsce naprawdę wielu fanów – muzycy byli zaskoczeni reakcjami publiczności. Od-śpiewane przez kilkanaście tysięcy gardeł przy dyskretnym wtórze gitary for a minute here, I lost myself z Karma Police wzruszyło wszyst-kich. Natomiast żywiołowo wykonane Idio-teque doprowadziło publiczność do szaleń-stwa. Nie zabrakło transowego Myxomatosis i Paranoid Android, utworu, który na żywo zyskuje wymiar niemalże magiczny. Warto wspomnieć o zagranym na bis Creep - utwór

będący jednym z najbardziej rozpoznawa-nych piosenek Radiohead jest przez zespół wykonywany niezmiernie rzadko. Muzycy czuli się na scenie świetnie – widoczna była radość z grania i spontaniczność, podsycana entuzjastycznymi reakcjami publiczności.

Ponad dwugodzinny koncert z dwoma bisa-mi był prawdziwą muzyczną ucztą. Radio-head nie gwiazdorzą, ich występy nie mają w sobie nic z show, jakie mogliśmy w tym roku obejrzeć podczas koncertów U2 czy Madonny. To zespół, dla którego najważniej-sza jest muzyka. Dla fanów również – dla-tego przymykam oko na tragiczne rozwiąza-nia organizacyjne – bo jak ponad 30 tysięcy ludzi może wydostać się z terenu koncertu przez jedno jedyne wąskie wyjście? Prze-milczę również to, co działo się na dworcu PKP. Tego wieczora najważniejsza dla mnie była muzyka. Warto było spędzić te 14 go-dzin w podróży z Sosnowca do Poznania i z powrotem, by móc przez przeszło 2 go-dziny delektować się dźwiękami z najwyż-szej półki. Pozostaje mi życzyć sobie tylko kolejnej wizyty Radiohead z Polsce.

Radiohead

Park Cytadela w Poznaniu, 25.08.2009

maba

Zdjęcia: Łukasz Hendzel, www.ludio.pl

Radiohead Czysta magia do kwadratu, czyli w Polsce

Wu-Hae od samego początku istnienia wy-myka się definicjom. Muzycy, którzy nagrali ostre muzycznie i tekstowo Życie na raty, dali wzorowy koncert przed Kornem w Spodku, wzięli udział w projekcie Wyspiański Wy-zwala, współpracują z jazzmanami Jarkiem Śmietaną i Wojciechem Karolakiem oraz...

Zbigniewem Wodeckim, z którym zrealizo-wali niegdyś widowisko Amabilis.

Na nowej płycie rock spotyka się z odważną elektroniką, opartą między innymi na dru-m’n’bassowym bicie. Nie zabraknie też prze-sterowanych gitar i bezkompromisowych wokali.

Opera Nowohucka jest albumem

koncep-cyjnym, stworzonym z myślą o 60. rocznicy powstania Nowej Huty. Na teksty składają się między innymi fragmenty Poematu dla dorosłych Adama Ważyka, czy tekst Szym-borskiej Na powitanie budowy socjalistycz-nego miasta.

Na Operze Nowohuckiej nie zabraknie gwiazd z różnych stron polskiej sceny mu-zycznej. Usłyszymy wokale Macieja Maleń-czuka, Grzegorza Markowskiego i Piotra Wróbla z Akurat. Gościnnie zagrają Olaf Deriglasoff i Paweł Mąciwoda.

Jednym z elementów wydawnictwa będzie film niemy, fabułą i formą nawiązujący do radzieckiego science-fiction. – Film

będzie-my wyświetlać nie tylko przed koncertami.

Będzie go można zobaczyć również na festi-walach kina niezależnego – wyjaśnia Bzyk, wokalista formacji. Zarówno za scenariusz, jak i reżyserię odpowiada Mateusz Moczul-ski.

Album wydany zostanie w bardzo nietypo-wy sposób. Tradycyjną płytę zastąpi pen-drive, na którym oprócz muzyki znajdą się multimedia. Jakby tego było mało, całość umieszczona zostanie w metalowej puszce.

Premiera tego niezwykłego wydawnictwa planowana jest na październik bieżącego roku. i pierwsza odsłona, jest przesympatyczną grą przygodową, w której wcielamy się w postać… złego Lorda Ciemności. Naszym zadaniem jest oczywiście przejęcie władzy

nad światem, by pogrążył się on na wieki w oparach siarki. Jak łatwo się domyślić, nasz bohater nie wykonuje całej brudnej ro-boty własnymi rękami, ma od tego swoich podwładnych, czyli miniony. Bohaterem ster-ujemy bezpośrednio, a za jego pośrednictwem możemy przywoływać wierne, pracowite, a jednocześnie krwiożercze stworki, które zrobią dla nas naprawdę wszystko. Podwładni mogą na przykład dostać się w miejsca niedostępne dla Lorda, a także niszczyć różne elementy otoczenia, obsługiwać wojenne machiny i żeglować, a nawet dosiadać różne zwierzęta (np. wilki), tworząc oddziały mroc-znej kawalerii. Dowodzenie minionami, niezależnie od wieku gracza, niewątpliwie sprawi dużą frajdę. Stworki wkładają całego swego (złego) ducha w wypełnianie

rozka-zów, ścigając się między sobą, by tylko zrobić przyjemność swojemu panu. Wydają przy tym najprzeróżniejsze okrzyki – można się dosłownie popłakać ze śmiechu, gdy widzimy rozradowane miniony pędzące w kierunku straszliwych bestii z okrzykiem: Zwierzac-zki! Overlord 2 jest grą niezwykle zabawną, dopracowaną i kolorową. Na pewno spodoba się miłośnikom takich gier jak Evil Genius czy Dungeon Keeper.

Overlord 2

(2009)

Gatunek: gra przygodowa Wersja językowa: polska Wydawca i dystrybutor:

Codemasters Software

pees Multimedia

Muzyka

LADO ABC to jedna z najciekawszych wytwór-nii muzycznych w Polsce,

specjalizująca się w muzyce improwizo-wanej, gitarowej i okołoelektronicznej. Na ich stronie możemy posłuchać utworów artystów związanych z wytwórnią m.in.:

BAABA, CUKUNFT, MITCH&MITCH,

PARISTETRIS, POLPO MOTEL, STARZY SINGERS, RAPHAEL ROGIŃSKI, MACIO MORETTI i wielu innych ciekawych zjawisk muzycznych.

W T O M I G R A J

fot. archiwum zespołu

Nowohucka formacja Wu-Hae, kojarzona dotychczas z hard core’owym brzmieniem, już w październiku zaprezentuje alter-natywnej scenie muzycznej swoje nowe oblicze. Zaskoczy nie tylko innowacyjnym podejściem do dystrybucji muzyki, ale przede wszystkim odświeżoną stylistyką.

STRONA MIESIĄCA

36

Na Państwa listy odpowiada pani Alek-sandra Sarna, nasz redakcyjny psycho-log, ekspert TVN (Rozmowy w toku)

Witam!

Od pewnego czasu zmagam się z pewnym proble-mem związanym z moja tuszą. Po ciąży sporo przy-tyłam, początkowo nie przejmowałam się tym za bardzo, jednak w ciągu 3 ostatnich lat przybrałam na wadze aż 25 kg. Skutkiem tego jest coraz gorsze samopoczucie, znacznie spadła moja samoocena, praktycznie przestałam wychodzić z domu, po pro-stu wstydzę się swojego wyglądu... Kiedyś uwielbia-łam pływać, teraz nie wyobrażam sobie pokazania się na basenie w kostiumie kąpielowym. Coraz bardziej męczą mnie codzienne czynności, nawet spacer z dzieckiem czy zrobienie zakupów kończą się u mnie zadyszką. Próbowałam bez rezultatów wielu diet, ale mam problem z odstawieniem słody-czy, cały czas jestem głodna i poirytowana. Marzę

o dawnej sylwetce, teraz nie czuję się kobieco... Co mogę zrobić, jeśli diety nie skutkują, a ja z coraz większą niechęcią patrzę w lustro?

Dominika z Czeladzi

Pani Dominiko,

Przede wszystkim nie podaje Pani najważniej-szych informacji – nie wiem, ile Pani waży ani ile Pani ma wzrostu, stąd trudno mi oszacować skalę problemu. Najlepiej będzie, jeśli pójdzie Pani do swojego lekarza POZ i poprosi o wska-zówki, może o skierowanie do dietetyka, który ułoży Pani sensowny jadłospis. Pisze Pani, że diety nie działają – może nie są odpowiednio zbilansowane? Albo ciągle je Pani zbyt dużo?

Z całą pewnością nie pomaga Pani niewycho-dzenie z domu. Rozumiem, że rozebranie się w miejscu publicznym jest dla Pani w chwili obec-nej nie do pokonania, ale może warto rozejrzeć się za zajęciami przeznaczonymi dla osób otyłych?

W grupie podobnych kobiet będzie Pani łatwiej.

Warto byłoby również popracować nad samo-oceną i poczuciem kobiecości. Tak naprawdę te sprawy nie są determinowane masą ciała – pro-szę spojrzeć w lustro i zastanowić się z czego w swoim wyglądzie może być Pani dumna.

I przede wszystkim zadbać o siebie, zrobić coś przyjemnego dla ciała – masaż, zmiana fryzury i/ lub makijażu? Proszę pamiętać, że łatwiej zrobić coś, na co mamy ochotę, niż coś, co musimy. Ta zależność dotyczy również odchudzania.

Życzę powodzenia i trzymam kciuki – proszę dać znać „jak idzie”

Zachęcamy do zadawania pytań naszemu psycho- logowi – odpowiedzi zamieścimy na naszych łamach.

Listy prosimy kierować pod adres:

aleksandra.sarna@gmail.com

KULINARIAPYTANIE DO PSYCHOLOGA

GUACAMOLE

Awokado to zdrowy (witaminy B1, B2, E, D, C, białko i karoteny, nie zawiera cukru!) i bardzo pożywny owoc. Nadaje się do de-serów, dań obiadowych, może służyć jako samodzielna przekąska. Dojrzały owoc po-znajemy po miękkości, lekko twardy należy odstawić w ciepłym miejscu na kilka dni, aby nadawał się do spożycia.

Awokado jest importowane, więc cena przez cały rok pozostaje niezmienna. Warto sma-kować, odpowiednio przygotowane, zarów-no latem, jak i zimą.

Jesienią, na rozgrzewkę, polecam pikantne, rozgrzewające meksykańskie guacamole!

Nazwa guacamole znaczy tyle, co sos z awo-kado. Istnieje tyle sposobów przyrządzenia tego sosu-pasty, ile dodatków mamy pod ręką. Ja przyrządziłam klasyczne, proste i ekspresowe. Świetne do grzanek, naleśni-ków, makaronów.

P O T R Z E B U J E M Y:

• awokado

• pół limonki

• pomidor (bez skórki)

• cebulka (użyłam dymki)

• ząbek czosnku

• pietruszka (tym razem suszona)

• ostra papryczka marynowana (jedna!) lub świeża

• sól, pieprz

Awokado obieramy ze skórki, rozkrawamy na pół, usuwamy pestkę. Rozgniatamy wi-delcem i szybko polewamy sokiem z wyci-śniętej limonki, aby nie straciło apetycznego, seledynowego koloru. Następnie wrzucamy rozgniecionego pomidora i czosnek. Dla otrzymania jednolitej konsystencji możemy posłużyć się blenderem. Następnie dodaje-my pokrojoną drobno cebulkę i papryczkę, doprawiamy do smaku pietruszką, solą, pie-przem i gotowe!!!

Bardzo szybkie, smaczne i zdrowe. Idealne na imprezy - wygląda i smakuje intrygująco!

Karolina Jakoweńko

37

Ponoć życie to sztuka wyboru. Nie inaczej było w przypadku wyboru Festiwalu Tauron Nowa Muzyka, który, niczym syn marnotrawny, powrócił do Katowic. Z tym, że czwarta edycja tej imprezy muzycznej nie miała w sobie nic marnego.

Czas: ostatni piątek, sobota i niedziela sierpnia bieżącego roku. Miejsce: zaadapto-wane tereny byłej KWK Katowice. Artyści:

niezwykle zróżnicowani gatunkowo (szeroko pojęta muzyka eksperymentalna), zarów-no błyskotliwi debiutanci (Speech Debelle, Hudson Mohawke, Onra), jak i wykonawcy o ugruntowanej pozycji (múm, Roots Manu-va), wykonawcy z kraju (Pogodno, O.S.T.R., Jacaszek) i ze świata. Publika: barwne cztery tysiące miłośników dobrej muzyki i dobrze pojętej zabawy.

Postindustrialny plener kopalni oświetlono kolorowymi reflektorami. Dwie zadaszone sce-ny rozlokowano na dwóch biegunach obszaru, które łączył mały bufor trzeciej, najmniejszej sceny (czy raczej soundsystemu). „Rozkład jazdy” został zaplanowany bezkolizyjnie, jeżeli ktoś miał taką wolę, to mógł ogarnąć większość granej muzyki. Zadbano o odpo-wiednią chronologię występujących artystów, tak aby nie zostawić na koniec dnia kogoś grającego pastelowe „downtempo” – muzycy zamykający dany dzień mieli wykrzesać resztki sił z festiwalowiczów. To też czynili.

Pierwszy „facet z laptopem” festiwalu na scenie, czyli iTAL tEK tworzący swoją wersję dubstepu, pofolgował fanom podgatunku.

Następna w kolejce tego dnia była Speech Debelle, nowe objawienie brytyjskiego hip-hopu i niedawna laureatka wielce prestiżowej na Wyspach nagrody Mercury za debiutancki

album Speech Therapy. Została dobrze przyjęta przez festiwalową publiczność, mimo że jej występ był co najwyżej poprawny. Być może wynikało to z braku doświadczenia debiutantki na tego typu koncernie (poza tym panna Debelle nie omieszkała nie wspomnieć ze sceny o swoim tęgim kacu. Ech, ci zagraniczni goście...). Inni sugerowali też nieadekwatną dla jej muzyki scenerię.

Wyczekiwaną, a niekwestionowaną gwiaz-dą wieczoru była dwójka Anglików, czyli Scroobius Pip i Dan le Sac. Chłopaki robią coś, co można wpisać pod tak zwany świadomy hip-hop (inteligentne teksty Scroobiusa po-ruszające niebanalne tematy), ale co nadaje się też do puszczania na balandze (eklektyczne,

miejscami skoczne aranże Dana). Brodaty kaznodzieja z ironią ciętą jak brzytwa świetnie się sprawdził w roli showmana, zręcznie ope-rując rekwizytami i nakręcając wszystkich do radosnego pląsu. Oprócz zaprezentowanego materiału z rewelacyjnego krążka Angles z po-przedniego roku duet uraczył również próbką nowego albumu, singlem o roboczej nazwie The Beat. Bardzo dobry set i niewątpliwie jeden z najlepszych punktów Festiwalu.

Piątkowe „koty za płoty” zwieńczył występ Ebony Bones. Jedna z największych niespo-dzianek okazała się też chyba najlepszym show w ciągu muzycznego triduum. Żywiołowa choreografia, niesamowite kostiumy i energe-tyczna muzyka (określana przez samą Ebony jako tropikalny post-punk) nie pozostawiły nikogo obojętnym, porywając do spontanicz-nego tańca. Był bis, jeden z dosłownie kilku podczas całego Festiwalu.

Kolejny dzień przyniósł załamanie się aury, co w pełni usprawiedliwiło namiotową postać scen, a dziewczętom pozwoliło wyskoczyć w kaloszach – obuwiu wielce festiwalowym, a modnym. Poza tym zaczęła działać trzecia scena, soundsystem Red Bulla, traktowany przez festiwalową dziatwę nieco po macoszemu (również podczas niedzieli. Novika śpiewająca do pustego placyku, przecinanego przez ludzi zmierzających z punktu A do B był to widok cokolwiek smutny).

Sobotni zestaw podobnie skupił uwagę około godziny 21:00 (kosztem występów Oszibarack, Minoo, Ch. District), począwszy od awangardowego Planningtorock. Być może nieco za awangardowego. Dość na

W dokumencie Nowe Zagłębie, 2009, nr 5 (5) (Stron 36-39)

Powiązane dokumenty