• Nie Znaleziono Wyników

Szkoła strzelców w Stróży

33

Materiały dla nauczycieli

33

Materiały dla nauczycieli

rozpoczynały się zajęcia przedpołudniowe, trwające do godz. 12. Po przerwie obiadowej od 12–14 dalsze zajęcia do godz. 19, po czym, po godzinnej przerwie na kolację, przybywały jeszcze niemal codziennie do godz. 21, tak zwane seminaria, tj.

studium regulaminów i instrukcji oraz repetycje. Ćwiczenia praktyczne i w terenie przypadały zależnie od warunków atmosferycznych na okres zajęć przed lub popołudniowych. Wreszcie o godz. 21 capstrzyk i gaszenie światła oraz spoczynek.

Ale snać mało było tych zajęć, czy też ochota i głód wiadomości zbyt wielki, gdyż wszystkie plutony prosiły przy raportach o pozwolenie utrzymania świateł i po capstrzyku, by mieć możność uzupełnienia swoich wiadomości poza godzinami obowiązkowych zajęć.

Ostatecznie ustalił się wskutek tego następujący porządek dnia:

6.00 trąbka na wstawanie – pobudka, 6.45 – 7.00 gimnastyka. 7.00 – 8.00 śniadanie, 8.00 – 12.00 zajęcia względnie wykłady, 12.00 – 14.00 przerwa obiadowa, 14.00 – 18.00 zajęcia, musztra, 18.15 apel wieczorny, 19.00 – 20.00 kolacja, 20.00 – 22.00 czas wolny, wzgl. seminaria, 22.30 spoczynek.

Główny nacisk w wyszkoleniu położony był na ćwiczenia praktyczne z walki i służby polowej oraz instruowanie i wydawanie komend. Poza tym musztra, budowa umocnień polowych, zakładanie min i fugasów oraz ćwiczenia nocne i alarmy. We wszystkich zajęciach i ćwiczeniach wymagana była niezwykła ścisłość i precyzja. Wypływała ona nie tylko może z niezwykłej skrupulatności i rygorystyki dowódców, ale z wyjątkowej gorliwości elewów. Tylko młody zapał, niezwykła chęć zdobycia sprawności i wiedzy wojskowej, głęboka tęsknota i cześć dla broni i munduru polskiego, wreszcie górna atmosfera ideowa, mogła wytworzyć taki nastrój. Wszyscy elewi szkoły byli, niezależnie od ich funkcji i stopnia w Związku, na prawach szeregowych. Każdy kolejno przechodził na zmianę wszystkie szczeble służby od szeregowych do komendanta plutonu. Funkcje te zmieniało się codziennie. Tak więc od sprzątania i porządków, od pomocnika kucharza, mycia kotłów i obierania kartofli, do d[owód]cy plutonu czy sekcji, względnie podoficera służbowego lub inspekcyjnego szkoły, każdy po kolei przechodził te funkcje.

Od godziny 21-ej do 6-ej zaciągano na noc wartę w składzie 8-miu ludzi;

wystawiała ona 2 posterunki, zmieniane co 2 godziny. Nastrój w szkole panował podniosły. I chociaż był to czas pokoju, zamieszkała w tym dworku stróżańskim i szła na ćwiczenia, atmosfera obozu i walki, tchnienie biwaków styczniowych powstańców i akcji bojowców z pod Rogowa i Bezdan. [...] Sam tryb życia nosił istotnie charakter obozowy. Sporządzanie posiłków odbywało się w sposób polowy we wspólnych kotłach, przez kolejno odkomenderowanych elewów; jedynie nadzór

33

Materiały dla nauczycieli

nad kuchnią i jej kierownictwo spoczywało przez cały czas w ręku ob. Króla (śp.

ppor. [Stanisław] Król Kaszubski), o tyle niefachowym, że był on słuchaczem medycyny i niezwykle zapalonym żołnierzem. Toteż pełnił tę funkcję z prawdziwym poświęceniem, wyrywając się w każdej wolnej chwili do żołnierskich zajęć. Posiłek wydawany był 3 razy dziennie, czarna kawa, względnie herbata i chleb z marmeladą na śniadanie, obiad mięsny, typu polowego, wreszcie kolacja, składająca się z reguły z herbaty, uzupełnianej od czasu do czasu wędliną, względnie kaszą.

[...]

Panujący na szkole rygor i wyjątkowa karność nie były jednak rezultatem kar czy też obaw przed nimi. Płynęły one z niezwykłego przejęcia się sprawą i z ambicji jak najlepszego wypełniania obowiązku. Toteż choć nie ze strachu, drżał jednak nieraz jak liść osiki niejeden, pełen teoretycznej wiedzy elew, gdy przed frontem plutonu czy kompanii nie mógł wydobyć odpowiednio donośnego głosu komendy.

A gdy w czasie ćwiczeń w umocnieniach wykonała kompania pozycję obronną ze schronami, zasiekami i minami polowymi – to praca ta, mimo krótkiego czasu wykonana została tak precyzyjnie, że zamiast spodziewanej pochwały i zachwytu, wywołała nawet pogodną krytykę Komendanta, że takich salonów nie będzie nigdy, ani możności, ani potrzeby, na wojnie budować.

[...]

34

Materiały dla nauczycieli

34. „[...] wszystko co najwyższe, że nie tylko życie, ale honor zaangażowany, jest w tym, co czynimy”.

[Michał Sokolnicki, Rok 1914, Londyn, Wyd. Gryf Publications, 1961]

[...] Przedmiotem wykształcenia w szkole podoficerskiej były przede wszystkim teoretyczne kursy, zawierające początkowe wiadomości o wojsku i służbie wojskowej. Wchodziła w ten zakres nauka o broni – więc obeznanie z pistoletem automatycznym, ale przede wszystkim będącym już od kwietnia 1913 roku w naszych rękach karabinem. Wojskowość austriacka przydzielała jeszcze wprawdzie organizacjom strzeleckim przeważnie karabiny dawniejsze systemu Werndla, jednostrzałowe, a więc właściwie nieprzydatne w boju nowoczesnym, ale w tym czasie rezultatem usilnych starań stało się otrzymanie w niewielkiej ilości nowoczesnej broni austriackiego wojska, karabinów systemu manlichera; broń tę otrzymaliśmy tytułem wypożyczenia dla ćwiczeń i znajdowała się ona pod ochroną Strzelca i na odpowiedzialności jego komendy. Poza tym nauka obejmowała organizację wojska i regulamin musztry; były one wykładane teoretycznie na podstawie dotychczasowych studiów i doświadczeń zanim nie ukazały się zimą 1913 pierwsze nowe polskie regulaminy. Trzecim działem nauki w szkole podoficerskiej była topografia, zawierająca w pierwszym rzędzie naukę odczytywania map. Za podstawę wzięte były mapy sztabowe austriackie i rosyjskie; do osiągnięcia stopnia podoficerskiego wymagana była gruntowna i dokładna znajomość wszystkich znaków i możność opisania terenu na podstawie mapy. Wreszcie uczono w szkole podoficerskiej początkowych zasad taktyki bojów piechoty: a więc reguł strzału i obrony, boju pozycyjnego i ataku.

Uderzyła mię od razu w prowadzeniu nauki szkoły podoficerskiej rzeczowość i gruntowność. W wykładach nie było miejsca na żadne frazesy, panowała pewna skromność i suchość. Na miejsce dawnej, znanej mi z czasów studenckich związków rozlewności ideowej, pociągu do opierania myśli na postulatach, uderzały tutaj zwięzłość i realizm, przystosowane do zadań wyłącznie praktycznych. Ideowość rozumiała się niejako sama przez się, przez sam fakt naszego przyjścia i dobrowolnego udziału – i poza tym nagim faktem o celach, o przeszywającej nas wszystkich tęsknocie do wojny i o pragnieniu zdobycia orężem Polski, nie było ani między nami, ani tym mniej z komendą, żadnej mowy. Owszem, zapanowała jakaś pod tym względem wstydliwość, niechęć uzewnętrzniania się i modą strzelecką się stało zakonspirowanie uczucia, a gdy się ono mimo wszystko ujawniło, zwekslowanie go

34

Materiały dla nauczycieli

[...] Musztra odbywała się z reguły wcześnie rano na Błoniach; panowała jeszcze ostrożność, i zasada nie zwracania zbytniej uwagi, nie pozwalania na przemarsze miastem. Pierwsze te ćwiczenia musztry szły nieskładnie i ani w marszu szeregiem, ani w formowaniu czwórek, ani w ruchach z bronią nie byliśmy zgrani, nie stanowiliśmy jeszcze zwartego zespołu. Uczestnicy krakowskiej szkoły podoficerskiej byli to na ogół, tak jak ja, inteligenci, przeważnie zresztą młodzi chłopcy. Było wśród nas niezmiernie wiele dobrych chęci, mało jeszcze umiejętności i przede wszystkim mało przystosowania. Ćwiczenia odbywały się wprawdzie codziennie, ale z trudnościami i przeszkodami: młodzież ćwicząca miała zajęcia naukowe lub zawodowe, często posady; wojsko było sprawą poboczną i chociaż wkładało się w nie największy i najszczerszy wysiłek, to jednak nie można było wymagać zbyt wiele, a organizmy ludzkie były już podmęczone pracą codzienną, na morale zaś często wpływały niedostatki życiowe. Komendant od owych to czasów zaczął mówić o „imponderabiliach” naszej wojskowości; o tych ciągłych zawadach, nonsensach wewnętrznego życia polskiego, składających się na to, iż rzecz najważniejszą pozostawia się na boku, wydziela się jej jakieś drugorzędne miejsce, oszczędza się na niej, traktuje się ją jako jakiś datek na wpół potrzebny, czy sprawę przedsiębraną od święta. Od tych także czasów Komendant zaczął mówić, że Polska na wojsko daje „trzy grosze i trzy krople krwi”. Tym bardziej jednak zaciekle i twardo postawiona została kwestia wojskowego rygoru. W godzinach, przeznaczonych na szkolenie i na ćwiczenie wchodziło się bezwzględnie w rozporządzenie dowództwa, ustawała wszelka samodzielność, wykluczony był osobisty kaprys czy jakie bądź własne chęci. Właśnie dlatego, że rygor przyjęty został dobrowolnie, wymaganie dyscypliny było w stopniu absolutnym. Miało się wrażenie wyzucia z wszelkiej, dotychczas tak rozpanoszonej indywidualności, oddania moralnego bez zastrzeżeń i bez reszty. Nic nie groziło przecież ludziom w tych szeregach: niespełnienie obowiązku, przestępstwo względem karności, nawet nieposłuchanie lub obrażanie dowódcy nie groziło żadną inną konsekwencją jak zaledwie karą moralną. Najgroźniejsze przestępstwa mogły się skończyć jedynie najwyższą karą: wyrzuceniem z szeregów, wykluczeniem z organizacji. Nie było żadnego fizycznego przymusu. Nie istniał właściwie element strachu. Co więcej, organizacja na oczach wszystkich jej uczestników była jeszcze rażąco słaba, miała siły mizerne, była poniewierana przez obcych, wyszydzana lub ignorowana przez swoich. I pomimo to, i właśnie może z powodu tego wszystkiego, wytworzył się jakiś kult nakazu, jakieś ślepe przywiązanie do posłuchu, jakiś nie wyrozumowany a bezwzględny i wprost niezmierny autorytet dowództwa. Pamiętam, żem już

34

Materiały dla nauczycieli

wówczas z uśmiechem życzył innym armiom europejskim takiej dyscypliny, jaka panowała w naszej, najsłabszej i najmniejszej z armii świata. Wydawało się każdemu z nas, że wszystko co najwyższe, że nie tylko życie, ale honor zaangażowany, jest w tym, co czynimy. Wyjście z szeregów, przestępstwo służbowe, naruszenie dyscypliny, a cóż dopiero wykluczenie z organizacji uważałby każdy z nas za nieszczęście, za dyshonor, za rzecz dyskwalifikującą go jako obywatela i jako człowieka. Byłoby to złamanie jakiejś najświętszej przysięgi, której nikt z nas nie składał, ale która istniała jako fakt sam przez się zrozumiały, jako fakt, dokonany w sercu i umyśle każdego z nas. [...]

35

Materiały dla nauczycieli