• Nie Znaleziono Wyników

To też według niego cytować będziemy opis większy Jana. Ponieważ jednak i ten opis nie wszystkie szczegóły po

daje, to braki uzupełnimy z opisu mniejszego (według wydania jugosłowiańskiego franciszkanina, o. Gołubović’a 4), z kroniki Fra Salimbene de A dam 5) i z opisu, który w drodze powrotnej podyktował w Kolonji towarzysz Jana, br. Benedykt Polak6).

ijan z Piano del Carpine, Włoch z rodziny osiadłej pod Perugją, uczeń bezpośredni św. Franciszka z Assyżu, potem zaś towarzysz, jego też zapałem przejęty, zasłużony wielce około rozszerzenia zakonu w Niemczech 7), Czechach i Polsce, już w r.

1241" był czynny, jako głosiciel krucjaty, w sprawie tatarskiej.

Dwa lata później przeszedł w charakterze penitencjarjusza na dwór Innocentego IV8). *)

*) P. P u i i é, H ist. M ongaL, str. 31—49 (w stęp u rozdział IV : 1 rriano- s e r itti e le edizioni della R elazione di fra te G iovanni d a P ian o del C arpine).

-) M. D ’ A v e z a c , R elation d es M ongols, str. 207—377.

3) P o d czas g d y D ' A vezac usiłow ał przy użyciu w szy stk ich znanych mu źródeł d o k o n ać re k o n stru k c ji te k s tu p ie rw o tn e g o Ja n a del C arp in e i u p rzy ­ stę p n ić go czytelnikow i, to o sta tn i, z ro k u 1913 w y d aw ca opisu w iększego, P u l l ć , w sw ojej H i s t o r i a M o n g a l o r u m odpisuje ty lk o w iernie, ze v.szystkiem i błędam i i w łaściw ą m u o rto g ra fją rękopis C o r p u s C h r i s t i C o l l e g e . C a m b r i d g e ! jedynie w p rzypiskach re fe ru je w a rja n ty innych kodeksów . W ydanie P u l l e ’g o w cale n ie je st krytyczne, d a je te k s t językow o w w ielu m iejscach zep su ty i, poniew aż m a p ie rw o tn ą p u n k ta c ję rękopisu, m ocno u tru d n ia k orzystanie. P o r. te ż o p racy P u lle’g o recenzję o.. M i c h a ł a B i h I a. A rchivuni F ran ciscan u m H isto ricu m , to m VII, 1914, s tr. 760—5.

4) G o l u b o v i c h , 1, 202—213.

*) M G H. S S . XXXII, s tr. 206 i n n ; A lfred D o r e n , Die C hronik des S ąK m bene von P arm a, to m I, s tr. 178 i nn.

6) D la jed n o stajn o ści i te n opis cytujem y w ed łu g w y d an ia D ’ A v ezad a, t. ci, str. 3 78—83. O pis te n w ed łu g k o d ek su W i e d e ń b. w ydał ta k ż e P u l l ć , 1. ć. s tr. 121 — 4.

Był ta m k u sto szem pro w in cji saskiej, a później m inistrem . W r. 1241 Widzimy go na sta n o w isk u pro w in cjała w Kolonji. Por. B o e h m e r , C hronica fra tris Jo rd an i, s tr. 21, uw . 2 ; G o l u b o v i c h , II, 318; I, 192, uw . 1.

") P u l l ć , 1. e.. str. 2 2 - 3 1 .

Otrzymawszy od papieża misję udania się do Tatarów '■) i listy do chana, oraz, na wszelki wypadek, i do innych naro­

dów, czy też biskupów wschodnich2), ruszył Jan z Lionu na Wielkanoc, dn. 16 kwietnia 1245 roku3).

Towarzyszył mu tylko jeden jeszcze brat, Stefan, Czech rodem 4).

Posłowie udali się najprzód na dwór króla czeskiego, u którego Jan z dawniejszych czasów jeszcze był w łaskach3).

Wacław znał Tatarów -od r. 1241, i odtąd byli oni przed­

miotem ustawicznej jego troski, mógł więc w niejednem dobrze poinformować Jan a6). Za jego też radą obrał Jan drogę prze?

Polskę i Ruś halicko-włodzimierską7). We Wrocławiu przybrał

ł ) W p ro lo g u d o sw ego opisu jn n del C arpine mówi, ?e w łaściw ie w ysłany był w ogóle pa W schód, ale w iedząc o intencji papieża, sam w y b rał przed ew szy stk iem T ataró w , o d nich bow iem najbliższe groziło niebezpie­

c z e ń stw o : C um es m a n d a to S édis apostolicae irem us a d T á r t a r o s e t a d n a t i o n e s a l i a s o r i e n t i s , e t scirem us D om ini p ap ae ac venerabi- lium cardinaliura v oluntatem , e 1 e g i m u s p r i u a d T á r t a r o s p r o f i - c i s c i. T im ebam us enim ne p e r eo s in proxim o E cclesiae Dei perico lum im m ineret. D ' A v c z a c , str. 208.

-) W nosim y o tern z c y ta tu pow yższego i n a stę p n ie z D ’ A v e z a c'a, str. 343, gdzie J a n m ów i, że n a d w o rz e k sią ż ą t halickich w ezw ał biskupów i odczytał im listy papieskie, n aw o łu jące d o jedności z Kościołem .

3) F r. B en ed ictu s P olonus, D ’ A v e z a c, s tr. 378 : in P asch a exiens a L u gduno G alliae. Por. P u l i ó , I. c , 207. H e y d , 1. c , str. 265, błędnie m ów i, że J a n w yjechał z Lionu n a Zielone św iątk i.

■*) H e y d , 1. c., s tr . 264, nazyw a g o S te p h a n aus U ngarn. B r. B en ed y k t, D ’ A v e z a c , 378 i n., m ów i o nim ogólnie ty lk o : alius fra te r, te rc iu s fra te r, nie w ym ieniając w cale im ienia. Że się n azy w ał S te fa n i był Czechem , por, G o l u b o v i c h I, 213, uw . 2 ; W a d d i n g , S S ., s tr. 221. Z relacji B enedykta, 1. c. : Johannes... m issus a d T á rta ro s cu m alio fra tre , in P a sc h a exiens a Lug­

d u n o G alliae, w ypływ ałoby, że S tefan już w Lionie przyłączył się do Jan a.

N ie je s t atoli w ykluczona m ożliw ość, że n astąp iło to dopiero w czasie p o ­ b y tu J a n a n a d w o rze k ró la czeskiego.

5) D’ A v e z a c , 342 : C um e s s e t n o b is fam iliaris dom inus ab antiquo.

Z najom ość J a n a z królem czeskim d a to w a ła się o d czasów u rzęd o w an ia jego w prow incji saskiej, a m oże i o d ro k u 1241, kiedy głosił k ru c ja tę przeciw T ataro m . P . P u 11 ć, 1. c., 28.

ć) M a t r o d , N o tes, XXVII, s t r . -67.

7) R adził W acław Jan o w i u d a ć się przez P olskę i R uś, bo m iał ta m k rew nych, k tó rz y m ogli u łatw ić p o d ró ż p o selstw u . Przez C zechy jechali b racia n a k o s z t k ró la W acław a : fe c it n o b is (W acław ) expensas d ari p er te r ra s e t civitates eius q u o u sq u e a d ducem Silesiae B oleslaum venirem us nepotem

trzeciego toWarzysza podróży, brata Benedykta, Polaka, który miał' mu służyć za tłumacza : socius laboris et tribulationis ac interpres !).

Nö dworze Konrada Mazowieckiego *) dowiedzieli się mi­

sjonarze bliższych jeszcze szczegółów o Tatarach, zastali tu bo­

wiem księcia ruskiego Wasylka 3), znacznie już lepiej obeznanego 2 Tatarami.

Bracia nie wieźli z sobą żadnych darów dla w. chana i ' jego urzędników. Papieżowi ani przez myśl nie przeszło, żeby coś podobnego miało być niezbędriem. Tymczasem między Ta­

tarami bez darów trudno było jakąkolwiek sprawę doprowa­

dzić do końca. Taki był zwyczaj i'uchylanie się od niego

uwa-ipsius. D ’A v e z a c , 342, P u l i ć , 1. c., s tr . 105. B o lesław II, zw any S aev u s, C alvus, M irabilis, R o g atk a, syn poległego p o d L ignicą w r. 1241 H enryka II i A nny, córki O tto k a r a czeskiego, pan n a W rocław iu. Por. G r o t e f e n d , S ta m m ta ­ feln d. schlesischen F ü rs te n , 2 w yd., T abl. I, n r. 19. P a l l é , I. c., 208, b łę ­ dnie sto su je to do B o lesław a V W stydliw ego, k tó re m u k aże b y ć w ten czas panem na Lignicy i ta m przyjm ow ać Ja n a , a s ta m tą d przesłać go d o K rakow a, do księcia K o n rad a M azow ieckiego.

’) F r, B en ed ictu s, D ' A v e z a c , 378. J a n ta k sam o go n a z y w a : qui U o strae trib u la tio n is fu it so ciu s e t in te rp re s, D ’ A v e z a c , 209. T ru d n o p rz y ­

puścić, ab y B en ed y k t um iał p o ta ta rs k u . W K ijow ie w y n ajął J a n specjalnego tłu m acza dla te g o języka — D ’ A v e z a c , 346. W obozie w . ch an a w spierał p o se lstw o tłum aczeniem sw ojem niejaki T em er, słu g a księcia Ja ro sła w a Suz- dolskiego — D’ A v e z a c , 349, 368, 374. B en ed y k t w ięc m ógł być tłum aczem jedynie dla języków słow iańskich, w P o lsc e i n a R usi; u T ataró w zaś byl ty lk o tłum aczem pośred n im , z łacińskiego n a ru sk i, p o zo staw iając innym tłu ­ m aczenie dalsze, je ś li z acy to w an y w relacji B en e d y k ta u D ’ A v e z a c a s tr.

380, w iersz O w id ju sza : „T rist a p e r vacuos h o rre n t a b sin th ia c am p o s“ , p o ­ chodzi z jego d y k ta tu , a nie z o sta ł w trą c o n y p rz e z spisyw acza, to w sk azy ­ w ałoby to na d o sk o n ałe obycie s ę jeg o z łacin ą n a w e t klasyczną, k tó re m oże było pow odem , dlaczego J a n o b ra ł g o sobie za to w a rz y sz a Istnieje podanie, że br. B en ed y k t, zaledw ie w ró cił z M ongolji, u d ał się n aty ch m iast -dó P ersji, gdzie um arł śm iercią m ęczeńską d n ia 20 czerw ca 1248 roku.

P o r. M a t r o d , I. c., s tr . 179—181. W szystkich trz e c h b ra c i: Ja n a , S te fa n a i B en ed y k ta w spom ina, ja k o w ysłanników papieskich, p o d rekiem 1245 ś G l a s u b e r g e r w sw ojej kronice. A n alecta F ran ciscan a, 11, Q uaracchi, J887, s tr. 71.

a) Jan nazyw a g o : dux L ancitiae — D ' A v e z a c , 338. P u l l é , str.

208. uw. 1, m ów i, że K onrad był w te d y pan em K rakow a, zaś B olesław tylko

» a d częścią sw ej ziem i p an o w ał. K o n rad m iał przyjm ow ać Ja n a w K rakow ie.

s) Zim ą r. 1245/6 W asylko w y p raw iał się z K onradem przeciw ko Jad ź- wingom . H r u s z e w s k i j , C h ronologija, s tr . 33.

żano za ubliżenie. Wasylko doradził zaopatrzyć się w futra. Ze szczupłych funduszów, ¡akie dał papież braciom na drogę, kupił Jan nieco futer bobrowych i innych, resztę dołożyli książę Kon- Tad, matka Bolesława Wstydliwego, Grzymisława ’), biskup Prę-

dota i niektórzy z lycerstwa polskiego2).

Razem z wracającym do swego' księstwa Wasylkiem udał się Jan do Włodzimierza Wołyńskiego8). Tu spędził znowu dłuż­

szy czas, miał bowiem do spełnienia inne zlecenie papieskie, sprawę unji schizmatyckiego kościoła ruskiego ze Stolicą Świętą.

Na jego prośbę Wasylko kazał zebrać się wszystkim biskupom halickim i włodzimierskim. Jan odczytał im nawołujące do je­

dności listy papieskie, a potem dodał i od siebie specjalne upo­

mnienia, aby przyjęli unję. Książe jednak i zgromadzeni woleli na razie sprawę zostawić w zawieszeniu, nie chcąc niczego decy­

dować bez brata książęcego, Daniela, który podówczas właśnie bawił u Batyja4).

Wasylko dał posłom dla bezpieczeństwa aż do Kijowa swego przewodnika. W Kijowie zostawili pod dozorem dwojga ludzi własne konie i odtąd jechali dalej rozstawnemi, t. zw.

pocztą tatarską 5).

’) „tlu rissa C raco v ia e“ — D’ A v e z a c , s tr. 338 (342). A b r a h a m , P o w s ta n ie o r g , s tr. (20, m ów i, że to była księżn a Kinga. P u I I e, str. 208 Z G rzym isław y ro b i m a tk ę K o n rad a M azow ieckiego.

J) Ja n w o b ec te g o m usiał dłużej nieco zatrzy m y w ać się u K onrada. Z o d ­ n o śn eg o u stę p u opow ieści Jan o w ej, jak i z n astę p u ją c y c h z a ra z słów dalszych:

Dux etiam C o n ra d u s e t filius eiu s e t ep isco p u s C racoviae ro g a v e ru n t m ultum a tte n te du cem V assilconem p red ictu m , u t n o s a d tra n se u n d e m a d T a rta ro s iu v aret, in q u a n tu m p o s s e t etc., D ’ A v e z a c , 339 (343), w y padałoby, że Jan trafił w ów czas u n a s jak g d y b y n a zjazd k sią ż ą t i p an ó w polskich.

3) Było to już w styczniu 1246 r.

4) D’A vezac, 339 (343) in.

5) O rg an izację p o c z to w ą stw o rzy ł pierw szy c e sa rz O g d aj w r. 1234.

P o leg ała o n a na te m .ż e n a dużych tra k ta c h , łączących o b ó z w. ch an a z innem i c en tram i ad m in istracji ta ta rs k ie j co p e w n ą p rzestrzeń porozm ieszczane były jakby sta c je albo g o sp o d y , w k tó ry c h urzędnicy chańscy, p osłow ie sw oi i obcy, niekiedy n a w e t zw yczajni p o d ró żn i znajdow ali s tra w ę , no cleg i konie d o n a stę p n e j stacji. N aczelnicy ty c h stacy j, t. zw . jam jam ’i byli o so b isto ­ ściam i w y b itn iejszeg o znaczenia w śró d T atarów . O bcując ciągle z now ym i gośćm i, posiadali w szy stk ie n ajn o w sze w iadom ości ze św ia ta . P o r. M a t r o d N otes, XXVII, 488, uw 2.

C ały sz e re g bad aczy , nie w y łączając G o l u b oV i c h ’ a, 11, 318 i C o r - d i e r a , Les v oyages, s tr . XV, p o p ełn ia błąd, k ażąc Ja n o w i po dro d ze d o

Z Kijowa wyruszyli dn. 4 lutego 1246 r.1). Po sześciu dniach drogi przybyli do Kaniowa, zostającego już pod bezpo­

średnim zarządem Tatarów. W mieście tein zachorował ciężko brat Stefan, tak iż Jan musiał go zostawić i sam z bratem nedyktem tylko kontynuował dalszą podróż.

Dnia 23 lutegoa) trafili na pierwszy oddział tatarski. Pier­

wsze to spotkanie przypomina sposób, w jaki byli i dzisiaj jesz­

cze są przyjmowani wszyscy podróżni w Tybecie3). O zacho­

dzie słońca, kiedy bracia, zsiadłszy z koni zabierali się do wie­

czerzy, przestraszył ich nagle hałas i krzyk wielki. Uzbrojony oddzialik tatarski wpadł na nich z groźbami i pytaniem, coby byli za jedni, a usłyszawszy, że są posłami papieża i po otrzy­

maniu trochy żywności4), cofnął się natychmiast.

Nazajutrz rano, zaledwie posłowie zdążyli posunąć się nieco naprzód, zabiegli im drogę przełożeni stanicy tatarskiej, pytając czego żądają. Tym razem Jan szczegółowo opowiedział cel swojej podróży. Odesłano go do obozu głównego naczelnika, przedniej straży tatarskiej5), Korenzy. Korenza nie odrazu dopu­

ścił braci przed oblicze swoje: Tatarzy mieli swój ceremonjał, którego każdy musiał ściśle przestrzegać. Kazał im tedy zamie­

szkać zdała od swego mieszkania i przysłał najprzód u rzędni

-T a ta ró w w stę p o w a ć d o M oskw y i d o p iero s ta m tą d u d a w a ć się d o K ijow a.

B łąd te n te m w ięcej razi, że J a n w cale M oskw y n ie w idział. P o r. te ż P.

A m a t di S . F i l i p p o , B iogr. d. V iaggiatori, s tr. 49. C iek aw szą jeszcze rzecz k o m unikuje M o r t i e r , H ist, d e s M aîtres, t. 1, s tr. 384: F rè r e Je a n d e Piano C arpin... a r r i v a à K i e w , o ù s i é g e a i t 1 e g r a n d k h a n d e s T a rta re s récem ­ m e n t élu (1). D o jak ieg o sto p n ia n a w e t „k ry ty c z n e “ o p raco w an ia nie z d a ją so b ie ja s n o sp ra w y z naszej k w estji, niech służy d o w o d em O . W olff, Gesch..

d. M ong. : M inorit P la n o C arpini, w elch er k u rz v o r d e r E rh e b u n g d. G ujuk zum G ro ssk h an als G e s a n d te r L udw ig IX (! ) v on F ra n k re ic h n ach K arako­

rum kam etc.

') D ’ A v e z a c , 341 : se c u n d a die p o s t fe stu m P u rificatio n is D om inae N o strae. P u l l é , s tr. 210—288, opisuje całą t ę uciążliw ą p o d ró ż o d K ijow a aż d o S y r a - O r d u , d a ją c b o g a te i cen n e w yjaśnienia n a tu ry geograficznej.

2) D ’ A v e z a c , 34 2 : P rim a sex ta feria p o s t diem C inerum . 3) P u l l a , 1. c., 211.

4) D ’A v e z a c , 342 (346). Z chw ilą w kroczenia d o K om anji, a w ięc o d K an io w a p raw ie, J a n ciągle m usiał uciekać się d o d aró w . Zw łaszcza, kiedy chodziło o pozyskanie różn y ch w iększych lub m niejszych przełożonych ta t a r ­ skich, nie m ogło się obyć b ez u szczu p lan ia z ap asu sk ó r, k tó r e w iózł z Polski.

5) J a n n azy w a go Dux. P rz e d n ia s t r a ż t a liczyła zdaniem J a n a 60.000' ludzi. Id., str. 344 (348)

ków z pytaniem, w jaki też sposób myślą go sobie zyskać, in- nemi słowy, jakie mu podarunki przywieźli. Urzędnikom cho­

dziło pewnie i o dary, ale obok tego więcej jeszcze o wybada­

cie braci przy tej sposobności. Nauczeni doświadczeniem Tata- rzy byli bardzo nieufni i ostrożni w przyjmowaniu obcych. Za­

pytania w rodzaju powyższego były często tylko formą przyję­

cia, a raczej pretekstem, obliczonym na wyczucie, co za jedni są ci ludzie, którzy w poselstwie przychodzą. Jan chwycił się wybiegu: Papież, odpowiedział, nic nam nie dał, bo nie było pewne, czy do Tatarów dojdziemy. Zresztą niebezpieczne było wieźć jakieś dary ze względu na Litwinów, grasujących w ste­

pach między Polską a ziemiami tatarskiemi. Ze skromnych więc tylko zasobów osobistych postara się Jan uczcić w miarę mo­

żności osobę dowódcy.

Tak więc, nie bez trudu zyskawszy wstęp, zostali posło­

wie przy zachowaniu zwykłych ceremonij wprowadzeni do mie­

szkania Korenzy1). Stanąwszy na klęczkach przed nim i spe­

cjalnie w tym celu zebraną starszyzną, powtórzyli to, co już przedtem naczelnikom pierwszego oddziału powiedzieli. Wyrazili mianowicie zdziwienie wielkie i boleść papieża z powodu wy­

mordowania tylu podległych mu chrześcijan, zwłaszcza Węgrów, Morawian i Polaków, którzy nic przecie Tatarom nie zawinili.

-Niechaj Tatarzy wystrzegają się tego na przyszłość, bo Boga obrażają, i niech pokutę uczynią za wszystko złe, jakie wyrzą­

dzili. Prosi papież, żeby mu wysłali list i donieśli, jakie mają

•plany na przyszłość 2).

Najważniejszem było zawsze pierwsze przesłuchanie u Ta­

tarów. Notowali skrzętnie w miarę tego, jak poseł mówił. Dy­

plomacja mongolska była najbardziej lękliwą i najbardziej ostro­

żną ze wszystkich na świecie. Słowa posła wysyłano przed nim do każdego dowódcy, z którym się miał spotkać po drodze.

Wszędzie stawiano mu jednakowo brzmiące i niekiedy pozornie nawet śmieszne pytania. Musiał baczyć, żeby czasem nie było plątaniny w jego odpowiedziach. W ten sposób zręczni dyplo- *)

*) Zanim w p ro w a d z o n o b raci d o n am io tu K orenzy, p o u czo n o ich, aby p rzed w ejściem trz y k ro tn ie ugięli p ra w e g o k o lan a i aby, b ro ń B oże, w chodząc nie zahaczyli n o g ą o pró g . Zahaczyć św iadom ie przy w ejściu o p ró g m ieszka­

nia w o d za było w ykroczeniem k aran em śm iercią. D ’A v e z a c , 345.

a) D ' A v e z a c , s tr. 343 i nn. (347 i nn.).

4

maci tatarscy najłatwiej wyrozumiewali, czy poseł jest rzeczy­

wistym posłem i w jakich naprawdę zamiarach przychodzi l).

Przemówienie Jana do Korenzy było może zbyt otwarte i zwłaszcza w ostatniem zdaniu niedosyć zręczne ; stawiało bez ogródek zamiary papieża względem Tatarów i właściwy ceł poselstwa. Ale Jan musiał już odtąd stale je powtarzać, przy­

najmniej w głównej treści. Podał Jan Korenzy również i listy papieskie, ale wynajęty w Kijowie tłumacz okazał się niezdol­

nym do ich przetłumaczenia, żadnego zaś innego nie było pod ręką, wódz przeto nie mógł ich przyjąć do wiadomości swojej2).

Obóz Korenzy opuścili bracia 26 lutego3). Przez Komanję całą jechali w towarzystwie dwóch jego ludzi i jednego Baty- jowego, co koń wyskoczy, całe dnie, a czasem nawet i w nocy.

Na dworze Batyja, który zdążył już otrzymać wiadomości o wy­

słańcach papieskich, stanęli 4 kwietnia4).

Batyj był drugą osobą po cesarzu w państwie tatarskiem, potężniejszym od wszystkich innych chanów. Nosił się z wielką wspaniałością; miał urzędników takich samych jak w. chan. Na audjeńcjach zasiadał zawsze na wyniesionem krześle, niby na tronie; obok niego jedna z żon. Bracia jego, synowie i pod­

władni dowódcy zajmowali miejsca niżej, na ławach ; pozostali siadali wprost na ziemi : mężczyźni po prawej, kobiety po lewej stronie. Namioty miał ładne, zdobyte na królu węgierskim. Do namiotu jego nie wolno było nikomu wchodzić bez wezwania5).

Gdy jechał konno, trzymano nad nim zwyczajem chińskim pa­

rasol 6) ; tak samo jeździli wszyscy więksi książęta tatarscy i ich żony.

Najnowszy wydawca opowieści Janowej, Puilé, maluje Batyja, jako człowieka słabego, bez inicjatywy, pozbawionego

>) Por. M a t r o d , N o tes. XXVII, 184; D ' A v e z a c , j. w., 3 4 8 - 9 ,3 5 8 , 366. Późniejszy o p a rę la t o p is b r a ta R u b ru k a zaw iera p raw ie co p a rę stro n ic p y ta n ia ta ta rs k ie , s k ą d p rzy szed ł i czego chce. W rę k o p isie : rozdz. IV,

s tr. 14. v

а) O ile, n a tu ra ln ie , nie był to zn o w u ż ty lk o w ybieg dyplom acji t a ­ tarsk iej.

3) D ’A v e z a c , 3 4 6 : se c u n d a fe ria q u a e e s t p o st prim ara dom inicain.

K adragesim ae.

*) I b. : q u a rta feria m aioris H eb d o m ad ae.

5) D’A v e z a c, 346, 349—50.

б) Solinum vel ten to rio lu m ■— D ’A v e z a c, 350.

33 wszelkich zdolności militarnych, lekceważonego przez podwła­

dnych i t. p. Jan daje pochlebniejszą charakterystykę: wzglę­

dem ludzi swoich jest Batyj łaskawy, chociaż lękają go się bar­

dzo; w wojnie zato jest okrutny, roztropny i mocno przebie­

gły, wiele już bowiem odbył wypraw, w czasie których nabył doświadczenia2). Na Węgrzech razu pewnego Tatarzy tak zo­

stali przyciśnięci, że już myśleli o ucieczce; Batyj wówczas do­

był miecza i rzucił się przed wojska swoje, a dodawszy im w ten sposób ducha, zwyciężył3). Dowodzi to, że nie był tak całkiem pozbawiony inicjatywy i brawury, jakby tego chciał Pulle4).

W obozie Batyja umieszczono posłów również w pewnem oddaleniu od pałacu samego chana. I tutaj pierwsze pytanie było, co przynoszą w darze dla niego. Jan użył tego samego wybiegu, co i u Korenzy. Zanim stawili się przed Batyjem, mu­

sieli razem z darami przejść między dwoma ogniami. Tatarzy zawsze stosowali tę metodę względem posłów państw obcych, chcąc się w 1en sposób zabezpieczyć od wszelkiego zła z ich strony 5). Po tej ceremonji oczyszczenia poprowadzono ich do chana. Batyj przyjął posłów uroczyście, w bogatym namiocie, wobec zebranej rodziny swojej, starszyzny i ludu. Pośrodku namiotu, blisko wejścia umieszczony był stół z napojami w zło­

tych i srebrnych naczyniach. Pito, a piciu towarzyszyła gra na cytrach i śpiew 6). Najprzód na klęczkach wyjaśnił Jan powód *)

*) P u I 1 é, l. c. s tr 213 i n . ; C a h u n, In tro d u ctio n , 321, 342 i n . , je s t te g o sam ego zd an ia

2) D ’A v e z a c , 3 4 9 - 5 0 3) 1 b., s tr. 280.

4) R u b ru k w sw o jem sp ra w o z d a n iu ta k ż e co in n eg o k aże sąd zić o B a- tyju. P or. np. s p ra w ą B a ty ja z B u ri’m i jego sto s u n e k d o w . ch a n a M angu.

I t i n . R u b r . , s tr . 279 i n., 296. W ręk o p isie rozdz. IV, str. 20.

G o l u b o v i c h , III, s tr. 172, m ó w i: B a tu m ori nel 1255 o nel 56 se- c o n d o altri, i d a je ta k ą c h a ra k te ry sty k ą B a ty ja : e ra v alo ro sissim o e il pió lib erale e g e n ero so p rin cip e del m ondo.

5) D ’A v e z a c , 348. S zam an i ta ta rs c y pilnie p rz e strz e g a li te g o zw y­

czaju. N ic d ziw nego : cząść d aró w , p rzenoszonych m iędzy ogniam i, p rz y p a ­ d a ła im w udziale. P o r. I t i n e r . R u b r . , s tr. 3 6 3 : Ipsi (S zam an i) tra h ic iu n t o m n ia q u a e m ittu n tu r a d curiam in te r ignés e t h a b e n t in d e d e b ita m p o r- tionem .

6) D ’A v e z a c, 350.

- 4*

swego przybycia, później oddał listy papieskie1). Przetłumaczo­

no je natychmiast na języki: ruski, arabski i tatarski i dorę­

czono Batyjowi. Odczytał je z zajęciem wielkiem i rozw agą1 2), poczem, nie powiedziawszy ani słowa, zakończył audjencję. Było to w Wielki Piątek, d. 6 kwietnia 1246 r.

Nazajutrz rano kazał Batyj przygotować się posłom do dalszej podróży na dwór w. chana. Część atoli ludzi Janowych, na wyraźny rozkaz Batyja, musiała zostać. Obiecano ode­

słać ich z powrotem do papieża. Jan dał im nawet listy z opisem -wszystkiego, co dotychczas zrobił. Faktycznie jednak ani myśla­

no o ich odsyłaniu; Tatarzy chcieli poprostu zmniejszyć liczbę poselstwa. W drodze niby powrotnej zatrzymano ich w obozie podwładnego Batyjowi dowódcy Maudży3), gdzie pozostawali aż do powrotu Jana.

W Wielką Niedzielę opuścił Jan z Benedyktem, w towa­

rzystwie dwóch Tatarów, jeszcze przez Korenzę im przydzielo­

nych, obóz Batyja. Ze łzami w oczach żegnali się bracia z po­

zostałymi towarzyszami, nie wiedzieli bowiem, co ich czeka w dalekiej Azji między samymi barbarzyńcami, czyli na śmierć,

1) P o o d d an iu listó w zajęli b racia p rz y g o to w an e d la nich m iejsca m ię­

dzy ludem zebranym , ale po stro n ie n iew iast, lew ej od ch an a Tnki byl zw y­

czaj, że posłow ie, u d ający się d o c e sa rz a ta ta rsk ie g o , zasiad ali z lew ej stro n y . D opiero kiedy już w racali o d w. ch an a, u m ieszczano ich po praw ej. W y m a­

g a ł te g o cerem onjal. P oseł każdy, zanim z o sta ł przy jęty u cesarza, nie miał pełnego znaczenia m ężczyzny. D ’A v e z a c , 35 0 ; M a t r o d . N o tes, XXVII, str. 476.

2) D ’A v e z a c , 349: le g it e t n o ta v it a tte n te . M a t r o d , I. c., tłum aczy to : „y a jo u ta d es n o te s de sa m ain “.

3) Był to p ra w d o p o d o b n ie jedjm z w n u k ó w D żyngis-C hana, syn ch an a D żag ataja. K i i l b , 1,1, s tr. 18, uw . 4 N ie w iadom o, co za jed n i byli ci, k tó ­ ry ch B atyj zatrzym ał. B en ed y k t m ów i, że ty lk o trzech b raci w yjechało z P o l­

sku Por. D ’A vezac, 378 i ri. Z drugiej stro n y tr u d n o przypuścić, aby to byli w szyscy zw yczajni słudzy poselscy, Ja n bow iem sam , ib . s tr. 372, ta k o nich

sku Por. D ’A vezac, 378 i ri. Z drugiej stro n y tr u d n o przypuścić, aby to byli w szyscy zw yczajni słudzy poselscy, Ja n bow iem sam , ib . s tr. 372, ta k o nich

Powiązane dokumenty