• Nie Znaleziono Wyników

Pan Brzozowski wystąpił tedy w pierwszym ustępie swego artykułu jako tytan upokorzony. Sędziowie kon-kursowi – woła on – solidaryzują się z panem Kaprysem…

Gdybym miał jeszcze pieniądze, przyznane mi jako na-groda za mego Mocarza, cisnąłbym je w twarz panom z komitetu… Ale ich nie mam.

I ta niemożność moja, to upokorzenie, podwójnie wsku-tek niemożności tej bolesne, zaciążyć powinno na duszach komitetu konkursowego jako nowy i najcięższy wyrzut84. To jest istotnie bardzo wzruszające: Sienkiewicz dał panu Brzozowskiemu 300 rubli i teraz żąda, aby on za to nie tykał jego wielkości. Ach! Tak! Łapówka! …Tra-giczny bohater, wijący się w pętach ubóstwa!… Chciałby w twarz rzucić złoto klice nieszlachetnej, ale uczynić tego nie może. Olbrzym upokorzony, zakuty w pęta i pozba-wiony nawet ruchów genialnej pogardy!

Efekt sceniczny jest istotnie tak piękny, że mnie sa-memu, pomimo całej zatwardziałości serca, na płacz się zebrało. Ale nagle jeden z kolegów w głos się roześmiał i zaczął odczytywać moje własne słowa, które o spazm tragiczny przyprawiły tytaniątko nasze.

O, panie Brzozowski – pisałem – tylko mnie nie posądzaj, że ja w tej chwili przemawiam w imię pogwałconych praw wdzięczności i chciałbym wyzyskać twój tryumf na kon-kursie, aby ci usta zaryglować i  skłonić cię do ukłonów przed „obcym człowiekiem”. Nie, młody laureacie, bądź sobie niewdzięcznym, bo w walce o idee, o kierunki, o ha-sła, z takimi wartościami etycznymi liczyć się nie można; tu

84 S. Brzozowski, Tu l’as voulu, Georges Dandin…, „Głos” 1903, nr 12, s. 185 (zob. Teksty źródłowe, s. 100).

nie o pietyzmie, o wywzajemnieniu się jest mowa, lecz tylko i wyłącznie o logice twego wystąpienia85.

Tak przed tygodniem pisał „czarny charakter”, czyli p. Kaprys, a deklamacją o „Schweiggeldach”86, „ciskaniu w twarz złota”, o „upokorzeniu” odpowiedział mu liryk dramatyczny, p. Brzozowski. W całym tym dialogu pu-bliczność nie domaca się sensu, ale była łza, były zacięte usta, było męczeństwo deklamujące i poza przykutego do skały Prometeusza.

No! Ale p. Brzozowski ma lat 24 i lubi kokietować pen-sjonarki oraz publiczność… teatru ludowego. Z czasem wyrośnie może z tego i przekonawszy się, że wielka sztuka nie ma nic wspólnego z komedianctwem i kabotynizmem, pozbędzie się maniery i pozy wielkich artystów z mia-steczka, gdzie kozy kują wzorowo.

Oczywiście na razie wszystko pozostanie po dawnemu i za jaki tydzień p. Brzozowski zacznie mi znowu obry-wać guziki u palta i z tragicznym gestem wyklinać prze-śladowcę młodych, który był o tyle nielogicznym, że na konkursie kruszył tylko z młodymi kopię i jako krytyk teatralny silniej i skuteczniej torował drogi nowym kie-runkom niż stu kawiarnianych dekadentów, plujących na „mydlarzów”. Ale to nic! Sienkiewicza nazwał p. Brzo-zowski „klownem”, więc choćby i mnie nazwał mamutem, kretynem, ignorantem, będę przynajmniej w dobrym to-warzystwie. Ząbkowanie literackie ma swoje prawa i swoją logikę, a że tam czasem człowiek zniecierpliwiony weź-mie taką szczypawkę w dwa palce i o ziemię rzuci, to

85 Kaprys [W. Rabski], „Obcy człowiek”, s. 7 (zob. Teksty źródłowe, s. 90).

86 Das Schweigegeld (niem.)  – pieniądze za milczenie; ściś lejszy zapis to „Schweigegeldach”, ale zostawiamy w zapisie oryginal-nym.

zaiste nie czyni tego jak Herod87 mordujący niewiniątka, z obawy przed Mesjaszem. Gdyby taki Mesjasz literatury narodził się wśród młodych, drżącymi rękoma splótłbym mu wieniec laurowy, ale dotychczas słyszę tylko wrzaski i wymyślania, nie widzę jednak geniusza. Gdybyż jaki nowy Słowacki i Mickiewicz88 stanęli do walki, „jak dwa na słońcach swych przeciwnych bogi”89, o! z jakim za-chwytem rzucałbym im kwiaty pod stopy; ale gdy na jed-nym słońcu stoi wielki Sienkiewicz, a na drugim – takim z jajecznicy – siedzi mały Brzozowski, lub ktoś w tym rodzaju, i deklamuje: „Precz, obcy człowieku!” – to dramat potężny staje się operetką pospolitą. Przede wszystkim, młodzi panowie, trzeba naprawdę coś wielkiego stworzyć, a potem dopiero degradować królów i książąt poezji. Wy ułatwiacie sobie robotę: naprzód degradujecie, a potem, zamiast dzieł prawdziwie wielkich, dajecie nam figę lub trochę świecideł fosforyzowanych.

Zresztą ta metoda nie jest wcale tak głupia, jak by się zdawało na pozór. Napisać kilkadziesiąt tomów, zelektry-zować Europę, zapalić miliony dusz ludzkich, wyrzeźbić galerię typów, błyszczących jak drogie klejnoty w litera-turze wszechświatowej, do tego trzeba wielkiej twórczo-ści, wielkiej poezji i wielkiej pracy. Ale aby stanąć u stóp cudzego piedestału i krzyknąć: „Złaź mi tam stąd, stary pajacu, z swymi brzękadłami!” – do tego trzeba tylko blagi i efronterii90. I rezultat jest osiągnięty. Pan Brzozowski zdobył sobie rozgłos dwutygodniowy.

87 Herod I Wielki (ok. 73–4 p.n.e.) – król Judei od 37 roku p.n.e.;

opisany w  Ewangelii wg św. Mateusza jako okrutny władca, chcący zgładzić nowonarodzonego Jezusa, i jako inicjator rzezi niewiniątek.

88 Adam Mickiewicz (1798–1855) – najwybitniejszy poeta polski.

89 Cytat z Beniowskiego (1841) Juliusza Słowackiego.

90 Effronterie (fr.) – zuchwałość, bezczelność.

A gdy mu powiedziano, że przecież „obcym człowie-kiem” nie jest chyba ten dla niego, który własny jego dra-mat odczuł, zrozumiał i nagrodził, gdy mu powiedziano, że nie staje się do konkursu imienia Sienkiewicza, gdy się tegoż Sienkiewicza uważa za „klowna” i ofiaruje mu „brzę-kadła” w urągowisku jadowitym, gdy mu powiedziano, że jego charakterystyce „obcości” brak logiki ścisłej; wtedy pan Brzozowski zaczął coś majaczyć, że zamierzano dać mu łapówkę i że chciałby cisnąć w twarz sędziom konkur-sowym trzysta rubli w złocie.

Ale prawda! Dodał jeszcze, że dla takich ludzi jak Świętochowski, Krzywicki, Przesmycki, Żeromski i Przy-byszewski naprawdę obcym jest Henryk Sienkiewicz i że o nich to myślał, pisząc o „ludziach wielu już pokoleń”.

I znowu groch z kapustą, budzący tylko uśmiech polito-wania. Bo jeżeli dla Żeromskiego lub Świętochowskiego obcym jest Sienkiewicz, to dla nich o wiele więcej obcym jest Przybyszewski. Cóż ma wspólnego dr Judym z boha-terami Złotego runa91? Cóż ma wspólnego ogromną mi-łością nędzy przepojone serce Żeromskiego z egotyzmem erotycznym takich Przybyszewskich, o których przecież jedynie i wyłącznie chodziło w słynnym aforyzmie o „rui”

i „porubstwie”? I cóż to znaczy „obcość?” Ja widzę tylko

„inność” Sienkiewicza, ale „inność”, która głowy ludzkie chyli przed swoją wielkością – „inność”, która imię lite-ratury polskiej rozsławiła po obu półkulach. Stwórzcie wy, młodzi panowie, jakąś nową „inność”, ale niech ta

„inność” będzie zarazem „wielkością”, a potem dopiero żądajcie koron i bereł królewskich.

Wy się śmiejecie z tych, którym „dusza rosła” przy czy-taniu dzieł Sienkiewicza, ale komuż ona „rośnie”, gdy wy zaczynacie śpiewać? I czy ta garsteczka sekciarzy, rozmiło-wanych w „porubstwie” literackim, ma prawo wyklinać ze

91 Złote runo – dramat Stanisława Przybyszewskiego z 1901 roku.

społeczeństwa, jako „obcych ludzi”, pisarzów, dla których życie całe nie streszcza się w spazmie i szlochu miłości umęczonej? Któż tu i komu jest obcym? Któż tu jest społe-czeństwem, a kto jest intruzem? Czy wy? Czy Sienkiewicz?

A przy tym ustalcie, moi panowie, nareszcie, jaki to kierunek jest „młody”, a jaki nim nie jest, bo ja, widząc nazwisko Żeromskiego obok Przybyszewskiego, nic już nie rozumiem z całej tej estetyki modernistycznej i choć-bym chciał, nie wiem, komu mam bić pokłony wedle roz-kazania waszego. Zgodziłbym się może na Żeromskiego, ale cóż ja z moją przepełnioną altruizmem duszą zrobię z Przybyszewskim? Zapiszę się do opętańców erotycznych Przybyszewskiego, ale wtedy powie mi znowu Żeromski:

A gdzie ból milionów? Gdzie hołota? Gdzie wydziedzi-czony?

Pan Brzozowski rozdaje dyplomy „obcości” i wilcze bi-lety. To wcale niezłe zajęcie. Może by jednak raczył ogłosić szereg przepisów policyjnych, jak trzeba pisać, a jak pisać nie należy, aby uniknąć losu Sienkiewicza i nie otrzymać dymisji. Nam się zdawało dotychczas, że o wielkości pi-sarza rozstrzyga siła talentu, a o jego „swojskości” władza budzenia milionów i poruszania dusz „swojskich”. Dziś dowiedzieliśmy się, że o jednym i o drugim stanowi tylko kierunek, lubo nie powiedziano nam dokładnie jaki. A kto nie uznaje poróbstwa [sic!] literackiego, temu pierwszy lepszy „poróbczyk” zaoferuje „brzękadła” i „wyobcuje”

go z literatury.

Tylko nie przerażajcie się, proszę. Pan Brzozowski ma lat 24 i ubiera wprawdzie swe nagie ciało już w długie majteczki, ale jego naga dusza chodzi jeszcze w krótkich.