• Nie Znaleziono Wyników

WSTĘP: MAŁE OJCZYZNY JAKO TOWAR

W dokumencie PAMIĘĆ MIEJSCE OBECNOŚĆ (Stron 123-127)

posymbolicznej „pauzy" kultury w fazie stabilizacji

1. WSTĘP: MAŁE OJCZYZNY JAKO TOWAR

Ponowoczesna refleksja nad kulturą, w szczególności myśl Zygmunta Bauma-na, wyrażona w jego intrygującej i inspirującej koncepcji turysty przywieść może do paradoksalnych wniosków. Jednym z nich jest możliwość „odarcia" naszej se-sji o małych ojczyznach z pozytywnych wartości i uznanie jej za jeszcze jeden prze-jaw pewnej generalnej prawidłowości, charakterystycznej dla czasów współczes-nych. Innymi słowy, realizacja programu małych ojczyzn oraz racjonalizująca go sesja naukowa nie byłyby wkładem w realizację prawa do bycia innym, ale owa odmienność miałaby być objawem i przedmiotem ogólniejszego procesu mające-go zasięg globalny. Małe ojczyzny jawiłyby się jako wyraz nie indywidualizacji, ale globalizacji realizowanej przez indywidua. Podmiotowość, której służyć by miały tytułowe „Pamięć-Miejsce-Obecność", jest jedynie przedmiotowym wcieleniem ogólnych mechanizmów i zachowań społecznych kształtujących naszą dzisiej-szość. Czym bowiem jest postmodernistyczny turysta? Jest to generalnie metafora pojęciowo skupiająca przejawy uczestnictwa w kulturze, które miałyby być inne niż dotychczasowa w niej partycypacja i której modernistycznym wcieleniem był pielgrzym. Polegałyby one, z grubsza biorąc, na prowadzeniu życia przygodnego, pełnego zmieniających się atrakcji, nowinek, przenoszenia się z miejsca na miej-sce, nieustannych podróży (ale nie tułaczki czy podróży do miejsc sakralnych) bez prób jakiegokolwiek przywiązywania się do odwiedzanych miejsc i chęci

138 Piotr Kazoiecki — Postmodernizm jako element posymbolicznej „pauzy"

„wrośnięcia" w nie. Owa forma egzystencji postmodernistycznego człowieka do-tyczyłaby nie tylko turystyki sensu stricto, ale wszystkich zachowań ludzkich wy-pełniających przestrzeń kontaktów międzyludzkich. Przygodna może być dostar-czająca wrażeń praca. Przygodne, zmieniane ze względu na atrakcyjność, a nie

„udomowienie" może być miejsce zamieszkania. Wreszcie przygodne, pełne hedonistycznej satysfakcji może być życie w jednym miejscu, pod warunkiem, że zapełnione jest niezwykłościami, jakie zapewniają media oraz miejska cywilizacja ze wszystkimi charakterystycznymi dla niej urokami, zlokalizowanymi na małej przestrzeni. Turysta to osobnik, który chce być uwodzony i poszukuje bodźców zaspokajających jego (żeńską?) potrzebę bycia uwiedzionym (nie nadarmo mówi się, że współczesność jest czasem o przewadze tzw. żeńskiego czynnika nad mę-skim, charakterystycznym dla cywilizacji modernistycznej). Potrzeby te są speł-niane a zarazem wzbudzane przez szeroko pojęty przemysł kulturowy, którego jednym z fragmentów jest przemysł turystyczny w dosłownym znaczeniu tego terminu. Jedną z atrakcji, jakie produkuje, mogą być małe ojczyzny i wszystko to, co niespotykanego oferują. Mówiąc inaczej, małe ojczyzny ze wszystkim tym, co je tworzy i czyni z nich (oczekiwaną) niespodziankę urozmaicającą podróż turysty, stają się jednym z elementów strategii ekonomicznej współczesnego świata, który staje się towarem, o ile turysta może go „kupić". Tym samym wymiar aksjologicz-ny, jaki zazwyczaj małym ojczyznom przypisujemy, np. w postaci takich pozytyw-nych wartości jak: odnajdywanie tożsamości, poczucie zakorzenienia i ciągłości lokalnych tradycji, podmiotowa odrębność kształtująca nasze indywidualne, nie-powtarzalne ja etc., zostaje zniesiony (a w każdym razie zdewaluowany i dopro-wadzony do trywialnych atrakcji Disneylandu). Jest to jedynie krótkotrwała przy-goda, a zarazem przedmiot kupczenia. Małe ojczyzny nie są wówczas alternatywą wobec globalnej „ziemi jałowej", anonimowej i w gruncie rzeczy bezosobowej, zaludnionej przez powielające się egzemplarze ludzkie, lecz stanowią jeden z przejawów owej uniwersalnej nijakości. W istocie bowiem pod zjawiskami od-mienności tkwić mają pewne uniwersalne mechanizmy, które obowiązują wszy-stkich bez wyjątku uczestników współczesnej kultury, a których pojęciowym skrótem jest metafora w postaci turysty. Dotyczy ona zarówno uczestników pa-sywnych, jak i aktywnych, np. artystów czy animatorów życia małych ojczyzn, bę-dących dla turystów rodzajem muzeum lub skansenu, który - jak większość współczesnych galerii sztuki - ma być przez turystę zaliczony w trakcie jego „wy-cieczki" przez życie, ale nie ze względu na swój aksjologiczny „klimat", lecz ze względu na swą atrakcyjność zadowalającą potrzebę wrażeń turysty. Jest on ni-kim nie tylko dla innych turystów, ale również dla jego obsługi, czego dobitnym przykładem może być krótki dialog zaczerpnięty z amerykańskiego thrillera pt.

Chłodne niebo (reż. N. Roeg, 1991), gdzie recepcjonista z hotelu pełnego turystów na zadane pytanie: „Kto dzwonił?" odpowiada: „Nikt".

Trzeba podkreślić, że czasy współczesne, coraz chętniej zwane ponowoczesny-mi, są przez niektórych postmodernistycznych ich obserwatorów, np. J. Jameso-na, traktowane jako wyraz „późnego" kapitalizmu. W ten niedwuznaczny i

czę-III. Obecność - w poszukiwaniu nowych filozoficznych i pedagogicznych... 139 sto literalnie wyrażany sposób następuje powrót do marksistowskiego punktu widzenia mówiącego, że stosunki społeczne są przejawem kapitalistycznej „gry o zysk". Różnica między „nowym" kapitalizmem a „starym" leży w odmienności przedmiotu produkcji i wymiany. Generalnie ich przedmiotem stała się kultura.

Nie jest już ona, jak ongiś bywało w świecie „modernistycznym", jedynie racjo-nalizacją i fetyszyzacją mechanizmu społecznego nastawionego na realizację war-tości w postaci maksymalizacji kapitału, ale sama stała się towarem. Obecnie zwiększaniu i podtrzymywaniu zysku służy nie tylko „semiotyczny" produkt kulturowy wytworzony przez przemysł turystyczny, kształtujący nie tylko przed-miot handlu, ale i jego nabywcę, tzn. turystę, ale służy temu również cały obszar, gdzie ma miejsce tzw. estetyzacja życia, wytwarzająca potrzeby estetyczne zaspo-kajane przez produkcję i konsumpcję przedmiotów mających walory „czysto"

estetyczne. Martyn J. Lee nazywa to, w duchu postulowanego przezeń materiali-zmu historycznego, dostosowanego do nowych warunków, „symboliczną prze-mocą" wyzwalającą „konsumpcyjne szaleństwo"1. Przejawami owej przemocy wydają się być także produkty symboliczne, zbiorczo określane jako New Age (będący swoistą turystyką „duchową"), wytwory kontrkultury czy subkultur młodzieżowych oraz wiele tworów sztuki wysokiej, do których zaliczyć można też sztukę postmodernistyczną. Reasumując, „niewidzialna ręka rynku" tworzy kulturę ponowoczesną, a stara marksistowska teza, łatwo to tłumacząca, wraca w nowej szacie. W istocie służy jako narzędzie podawania w wątpliwość otaczające-go nas świata symboliczneotaczające-go, gdyż ma on - jak „jasno wynika" z powyższych tez - dwuznaczny i sfetyszyzowany charakter, i to odnosi się również do małych oj-czyzn. Stąd już otwiera się droga do poczynienia następnego kroku nieodłącznego dla marksizmu, tzn. „racjonalne" podstawy dla „nowych" utopii. Krytyczna demistyfikacja jest bowiem wstępem do odrzucenia fetyszy i zastąpienia ich kul-turą autentyczną, którą należy stworzyć. Nowa kultura może być jednakże dopiero wtedy stworzona, kiedy jeśli jesteśmy konsekwentnie marksistowscy -zburzone zostanie źródło wytwarzania zmistyfikowanej ponowoczesnej kultury, tj. „niewidzialna ręka rynku".

Jednakże „turystyczne" czy „konsumpcyjno-estetyczne" ujęcie rzeczywistości symboliczno-społecznej utrzymuje deterministyczną zasadę marksizmu, głoszą-cą, że „byt kształtuje świadomość" w abstrakcji od niepodważalnych faktów, iż teza ta została „sfalsyfikowana". Piszę to w cudzysłowie, aby zaznaczyć, iż wyka-zanie teoretycznej słabości marksizmu nie nastąpiło jedynie w wyniku czysto po-znawczej, laboratoryjno-pojęciowej „zabawy", lecz oparte jest na cierpieniach mas ludzkich, którym aplikowano rzeczywiste próby potwierdzenia tej zasady, odpowiednio do niej kształtując ich „byt", czy znacznie częściej niebyt. Ostatni powód nakazuje więc ostrożność wobec sposobów myślenia, które choćby w entymematycznej formie nawiązują do powyższych „teorii". Z tego też względu

1 Martyn J. Lee, Consumer Culture Reborn, Londyn i Nowy Jork 1993, s. 169-173.

140 Piotr Kazoiecki — Postmodernizm jako element posymbolicznej „pauzy"

wydają się być nie do przyjęcia ich zmodyfikowane i szczegółowe rozstrzygnię-cia, „ujawnienie" bowiem, że małe ojczyzny są obecnie przede wszystkim przed-miotem handlu, jest pozbawieniem jednostek ludzkich ich rzeczywistego, małego i osobistego świata. Deprecjacja podobnych wartości przekształca ludzkie indy-widua w osobników żyjących złudzeniem, iż mogą być kimś samoistnym i ową samodzielność istnienia wyrażać. Jest to sprowadzenie ich do roli zwierzęco lub infantylnie reagujących osobników, nie będących w stanie oprzeć się kolorowym obrazkom i cyrkowym atrakqom. Jest to wreszcie próba odseparowania skupisk ludzkich od ich tradycji i lokalności prowadząca do zanegowania fundamentu współczesnej cywilizacji.

Czy istnieje możliwość wyjścia z podobnej sytuacji? Przede wszystkim nie możemy pozwolić sobie na to, aby zwodziły i uwodziły nas (jak turystę) atrakq"e (łatwego tłumaczenia) oparte na materializmie historycznym (być może w Polsce jesteśmy na to bardziej uodpornieni). Warto więc może przypominać o funda-mentalnej tezie F. Znanieckiego głoszącej, że cywilizacja jest to zespół specyficz-nych wartości kulturowych wytworzospecyficz-nych i realizowaspecyficz-nych przez grupy jedno-stek ludzkich, które wartości te podzielają. Żadna cywilizaqa nie jest zatem świa-tem naturalnym, danym skądinąd (chociaż dla jej kontynuatorów zastanym), ale jest tworem sztucznym, który jak artefakt w postaci samochodu wymaga konser-waq'i, odświeżania, ulepszania, a nie zastępowania go przez inne formy środków lokomocji, które istnieją jedynie w domyśle i fantazjach. Dana cywilizacja rozwija się i przeobraża stosownie do obiektywizujących się warunków zewnętrznych przez nią wytworzonych i właśnie z tego względu wymaga nieustannej baczno-ści na źródła jej pochodzenia, tj. wymaga uwagi zwróconej na wartobaczno-ści podsta-wowe, regulujące kreację zmieniającego się, rozwijającego się wcielenia „material-nego" tych wartości w postaci wspomnianego otoczenia zewnętrznego. Konsek-wencją tych wartości są bowiem pewne warunki obiektywne (które nie wystąpi-łyby, gdyby danych wartości podstawowych nie realizowano). Innymi słowy, to świadomość (działająca) kształtuje byt, a nie - jak chcą marksiści - odwrotnie.

I aby ów byt nie był zagrożony i unicestwiony, konieczne staje się nieustanne uświadamianie sobie, iż jego ekonomicznym wcieleniem (a więc jedną z prakty-cznych konsekwenqi wartości podstawowych naszej cywilizacji) jest np. wolna przedsiębiorczość. Wydaje się, że nazwa ta jest właściwsza niż mistyfikujący ogólnik w postaci „niewidzialnej ręki rynku", gdyż to ostatnie sugeruje ontologi-czno-deterministyczny prymat pewnych reguł względem jednostek ludzkich, czyniąc z nich istoty podporządkowane tym regułom.

Sądzę, że pójście tropem wyznaczonym przez wielkiego polskiego filozofa (sic) i socjologa umożliwić może inne spojrzenie na np. małe ojczyzny, a także po-zwala na podtrzymanie tezy głoszącej, że czasy dzisiejsze nie muszą być przeciw-stawione modernizmowi, gdyż w istocie swej z niego wyrastają i wydają się być jego bezpośrednią „konsekwencją". Nie będąc przy tym zagrożeniem dla dalsze-go rozwoju cywilizacji, ponieważ są przejawem transgresji owedalsze-go modernizmu, która pozwala na otwarcie ścieżki rozwojowej polegającej na możliwości

wpro-III. Obecność - w poszukiwaniu nowych filozoficznych i pedagogicznych... 141 wadzania korygujących zmian, gwarantujących utrzymanie cywilizacji, a nie za-stąpienie jej niesprawdzoną, niepewną utopią (jak wszystkie utopie).

W dokumencie PAMIĘĆ MIEJSCE OBECNOŚĆ (Stron 123-127)