• Nie Znaleziono Wyników

89 .

List pasterski Biskupów Rzeczypospolitej Polskiej z Jasnogórskiego Synodu Plenarnego.

„Jam jest droga, praw da i ż y w o t“ (J a n ).

Katolicy!

Zebraliśm y się, m y Biskupi całej Polski i w szystkich obrząd*

ków, na Synod Plenarny. Jest to zdarzenie szczególnej donio*

włości. Synod ten jest bowiem pierwszym Synodem Plenarnym w dziejach Kościoła po w skrzeszeniu Państw a Polskiego, a ze*

hrał się w okolicznościach ze wszech m iar w ażnych w życiu na*

szym w ew nętrznym i w chwili, gdy najstraszniejszy z pożarów , jaki kiedykolw iek groził św iatu, krw aw ą luną w ypisuje wszyst*

kim swoje mane tekel fares.

W y p isu je je i nam. Bo pożar ten, wzniecony ręką zbrodniczą w ciska się we w szystkie kraje i państw a, a jest szczególnie groź*

nY dla itych, k tó ry m brak jest m oralnej i duchowej odporności.

D ziś sroży się szczególnie na hiszpańskiej ziemi.

Nr 4.

Sm utnie się wsławił ów rzym ski żołnierz, k tó ry palącą po*

chodnię w rzucił ongiś do św iątyni jerozolim skiej. A le był to jeden tylko żołnierz, k tó ry dokonał dzieła zniszczenia wbrew woli i w skazaniom rzym skiego w odza. A dziś w naszych oczach i na skinienie w odzów z rosyjskiego Krem la ileż św iątyń, a w nich ileż św iętych pom ników przeszłości i sztuki pożar, pod*

łożony przez nienaw iść szatańską, obraca w perzynę i zgliszcza!

N ero w swoich ogrodach przem ienia w pochodnie płonące setki m ęczenników. A le naw et poganin, i to poganin nienawi*

dzący chrześcijaństw a jak T acy t, gorszy się postępkiem N erona zarów no nikczem nym , jak potw ornym i okrutnym . N ero szukał przynajm niej pozorów w iny chrześcijan. A dziś w oczach na*

szych na męczeńskiej hiszpańskiej ziemi zapłonęły na nowo ne*

rońskie pochodnie i to nie w jednym tylk o miejscu, ale roz*

siane gęsto p o kraju. T am na stosy płonące rzuca się bez sądu ofiar m ęczeńskich tysiące! Z czemże da się porów nać ta po*

tw orna zbrodniczość, to w yrafinow ane okrucieństw o, które prze*

wyższa w szystko, co do tąd w dziejach złość, przew rotność i nie*

nawiść w ym yśliła i czego dok onała?

A za tym i hordam i okrucieństw a i zdziczenia kroczą w wielu krajach ci, k tórzy sami nie chcą wpraw dzie panow ania komu*

r.izmu, ale przez brak zasad, przez nienawiść do religii, lub też przez bojaźliw ą polowiczność i sam olubne w yrachow anie nie um ieją się groźnem u pożarow i zniszczenia w niczym przeciw*

stawić i idą w zależność i w służbę w yw rotu, od którego się odżegnują.

* * *

Ileż stąd nauki, ile ostrzeżeń spływ a dla nas!

Boć ta sama propaganda, kierow ana przez rękę kom unizm u rosyjskiego, już się rozpętała i u nas. N ie dosięga ona jeszcze św iątyń, ani nie rzuca na stos kapłanów , bo to już są dojrzale owoce posiew u piekieł. A le w praw ną ręką agitatora, omotują*

cego i bałam ucącego niekrytyczne um ysły, rzuca siejbę niena*

wiści religijnej i społecznej w dusze mas, a szczególnie mlo*

dzieży. T ru je ona i oślepia dusze, czyniąc je podatnym narzę*

dziem planów swych i zamierzeń. A za tą propagandą wszędzie się w ciska nierozdzielnie propagan d a bezbożnictw a, tego nieod*

rodnego dziecka kom unizm u. T u nas zaskoczy jakiś błędny

ognik apoteozy kom unizm u i jego apostołów w piśmie poświę*

conym w ychow aniu m łodzieży; ówdzie pism o w arstw oświeco*

nych przebłyśnie raptem oświadczeniam i w stronę rosyjskiego Kremla; to znowu obija się o uszy nasze naw et głos tego, czy tam tego męża nauki, biorącego udział w publicznych wyści*

gach z ulicą w apoteozie kom unizm u. I u nas też się już mówi głośno o tak zw anym „froncie ludow ym ", skrojonym wedle wzo*

row z zagranicy, sprzym ierzonym również jak i gdzie indziej z m asonerią. F ro n t ten chyba w tym jed n y m uspraw iedliw ia swą nazwę „ludow y", że w planach jego tk w i okucie lu d u podobnie jak w Rosji w k ajd an y najsroższej m oralnej, społecznej i poli*

tycznej niewoli. A gdyb yśm y chcieli publicznie odkryw ać szcze*

góły nam znane, toby przerażenie ogarnąć mogło na w idok two*

rżących się i istniejących już kom unistycznych jaczejek, pod*

chodzących p o d różne organizacje, a w zorow anych ściśle wedle m odły rosyjskiej i stam tąd też w spom aganych i kierow anych.

N ie tylko Kościół jest przedm iotem ataków tej kom unistycznej propagandy, ale i Państw o, wszelki ideał m oralny, narodow y,

kulturalny.

M usim y też stw ierdzić, że wszelkie kom prom isy z radyka*

lizmem w ydają najgorsze owoce, które zgarnie i spożyje czyha*

jący na nie kom unizm . T a k dzieje się wszędzie. T en proces mo*

żemy zauważyć także u nas, naprzykład w dziedzinie wycho*

wawczej. D okądże to zaw iodły te m etody, stosow ane do młod*

szego pokolenia, g d y sprzym ierzyły się z radykalizm em ? Koń*

czyły się one wchodzeniem m łodzieży do tajnych organizacyj, nastaw ionych przez kom unizm , których ostrze niejednokrotnie w prost się skierow yw ało przeciw Państw u. Jesteśm y w prze*

ctedniu najcięższych i najniebezpieczniejszych kataklizm ów zwolna dojrzew ających, jeżelibyśm y przyszłość opierać mieli na schlebianiu radykalizm ow i i na forytow aniu go w dziedzinie życia rodzinnego, wychowawczego i społecznego.

* * *

W takich to chwilach krytycznych, w poczuciu wielkiej na*

szej odpow iedzialności zebraliśm y się na synodalne narady.

Pragniem y przedew szystkiem przez swoje uchw ały ustalić, zjednoczyć i pogłębić nasze program y i w ysiłki w dziedzinie kościelnej i religijnej. N astępnie szczególniejszą uwagę przykla*

dam y do A k cji Katolickiej, w której świeckim przypadło w udziale współpracow anie z hierarchią kościelną dla odbudow y całego życia na zasadach C hrystusow ych. Tw orząc człowieka now ych czasów, A kcja K atolicka gruntuje zasady m oralnego po*

stępu, w alczy z wszelkim złem, a w tej chwili w szczególniejszy sposób odpierać pow inna zalew i ataki kom unizm u i kroczą*

cego w jego aw angardzie bezbożnictwa.

L ud nasz, w głębi duszy zacny i religijny, jeslt jednak często pozbaw iony opieki i pom ocy św iatłych w arstw społeczeństwa i jest nieraz w y d an y na pastw ę agitatora kom unisty, k tó ry od*

biera m u wiarę, sieje nieufność a potem nienawiść ta k do Ko*

ścioła jak i do społeczeństwa, a w końcu do narodu i do Pań*

stw a. Czyż różne krw aw e zajścia ostatnich czasów, zrodzone z posiew u nienaw iści i agitacji kom unizm u, w yzyskującego dla sw ych celów biedę wsi i robotnika, nie są słów naszych wy*

m ow nym dow odem ?

Potrzeba więc zastępów tych, którzy, w spierając pracę Ko*

ścioła, uprzedzą siewców w yw rotu, albo przynajm niej pójdą w tro p za nim i, ażeby kłam stw a prostow ać, hasła fałszywe zbi*

jać, kąkol nienawiści plenić, głosić zasady spraw iedliw ości i miłości społecznej, bronić przed w yzyskiem robotnika, czy rze*

m ieślnika i zabiegać o pomoc dla bliźnich, dotkniętych nędzą powszechną.

* * *

W szy stk ie nasze uchw ały przenika tro sk a i staranie o pod*

niesienie i uświęcenie duszy w społeczeństwie, bo niewiele zdziała się samym i tylko karnym i zarządzeniam i. K om unizm jest przede w szystkim chorobą dusz, więc duszę należy leczyć.

A jakże niestety często zapom inają o znaczeniu społecznym du*

szy zdrow ej i uduchow ionej ci, k tó rzy biorą się do reform, opie*

rając je na spaczonych um ysłach, na niskich charakterach, które nieraz chcą zwalczać kom unizm , sprzym ierzając się z rady*

kalizmem. W jakim że są błędzie!

I jak tacy niepow ołani reform atorzy przeceniają swoje siły i w pływ y, a jak częslto nie doceniają sugestyw nej propagandy kom unizm u i nie w nikają w psychologię radykalizm u! Niechże spojrzą na to, co się dookoła w świecie dzieje i niechaj stąd dla siebie w yciągną naukę, że wszelki radykalizm w masach nie da

się w połowie zatrzym ać. Zerwie on sztuczne szranki i utonie ostatecznie w kom unizm ie.

A nie tylk o lud i robotnik, ale w szystkie w arstw y potrzebują podniesienia i odrodzenia duszy. Z radością stw ierdzam y, że potrzeby te zrozum iała nasza m łodzież uniw ersytecka, która we w spaniałym akcie religijnego ślubow ania w Częstochow ie ab*

wieściła Polsce swą wiarę i zdecydow anie weszła na te szlaki, 11 a jakich jedynie się urzeczyw istni odrodzenie duszy w narodzie.

Lecz ileż to jeszcze niedom agań u nas, ile ran, ile skażeń serca i um ysłu i charakteru! Zepsucie m oralne idzie aż do wyuzda*

nia, niszczy rodzinę, matenializuje dusze i w nich m iast świę*

tych ogni, rozpala płom ienie zm ysłowości, pożerającej wszelkie sk a rb y ducha. W a lk a o chleb i pieniądz z jednej strony, a po*

ścig za karierą z drugiej, jakże często obniżają charakter, psując go kosztem zasad i sumienia. A jakże słaby jeszcze i w ątły jest d uch ofiary, niezbędnie potrzebny dla stw orzenia wielkiego i jednolitego ruchu przeciw ko wszelkim próbom rozstroju!

A przecież mężne tylko i praw dziw ie wielkie dusze zdołają spro*

stać wielkim zadaniom .

Było staraniem naszym , by przez uchw ały synodalne wskazać śro d k i, które dusze ratują, um acniają i przem ieniają. W szelkiej propagandzie, niszczącej dusze przeciw staw ia się skutecznie jedynie praw da C hrystusow a i życie z C hrystusem zjednoczone.

„Jam jest droga, praw da i żyw ot", rzeki C h ry stu s o sobie. T y lk o p raw da C hrystusow a rozświeci dusze i będzie im pochodnią pośród nocy omamień i obłędu fałszu dzisiejszej chwili. T y lk o praw da C hry stusow a jest probierzem , k tóry określa granice mię*

dzy praw dziw ym a fałszyw ym ideałem, m iędzy złotem a jego naśladow nictw em . T y lk o w C hrystusie i Jego odwiecznych w skazaniach ścielą się szlaki dróg św ietlistych pośród ugorów 1 bezdroży. T y lk o Jego pokarm jest lekarstw em na zatrutą straw ę fałszywych ideałów. T y lko O n dusze słabe i połowiczne podniesie, Swoją mocą utw ierdzi i uświęci. Świat dzisiejszy, który się d uszy pozbawił, gdyż ją wym ienił na niskie i prze*

w rotne wartości, jedynie w C hrystusie odnajdzie swą duszę i siebie.

W tej chwili tak w następstw a brzem iennej, gdzie nic innego nie pozostało ludzkości i narodom jak w ybrać m iędzy chrystia*

nizm em a satanizm em, w ypow iadającym się w kom unizm ie i bezbożnictw ie, dziś zaklinam y was i odzyw am y się do w as, ukazując wam C h ry stu sa: pójdźcie za N im ! W szy scy ci, któ*

rzy za C hrystusem id ą i w idzą niebezpieczeństwo, grożące nam i ludzkości, niechaj przekreślą sztuczne rozdziały, egoistyczne up ory i dążenia i niech się zdobędą na w spólny obronny czyn.

W te d y dopiero Synod, do którego ty lu słusznie przyw iązuje wielkie nadzieje, osiągnie swój cel.

M am y nadzieję, iż go osiągnie. O strzegam y was przed groźbą zalewu kom unizm u i bezbożnictw a. A ostrzegając, zaklinam y was, byście przedew szystkiem bronili wiary, czuwali nad du*

chem narodu i bezpieczeństwa ojczyzny. A le zarazem zapew*

niam y was,, że z otuchą patrzym y w przyszłość. Z nam y bo*

wiem, jak bogate są u nas p o k łady w iary i jak bezcenne są skarb y chrześcijańskiej tradycji. H istoria zaś uczy nas, że dzięki tym skarbom ducha i m ocy nadziem skich opierała się P o lsk a zwycięsko najcięższym wstrząsom . I jeśli ty lko silnie staniecie pod sztandarem C hrystusow ym , jeśli się pod nim wszyscy zjed*

noczycie do w spólnego czynu zbawczego, w ted y zwycięstwo krzyża jest niew ątpliw e, a w tym zwycięstwie jest gwarancja je*

d yna trium fu naro d u i Państw a.

Słowa te płyną do was z Jasnej G ó ry, noszącej w ypisane na sobie św iadectw a stuleci, że w najcięższym przełomie wszystkie*

go zdolna jest dokazać dusza wiarą, m odlitw ą m ęstwem chrzęści*

jańskim rozpalona, a do zdecydow anego czynu gotowa.

Z adatk iem tego C hrystusow ego w Rzeczypospolitej zwycię*

stw a niechaj będzie nasze błogosław ieństw o, którego wam w szystkim z głębi serca udzielam y.

Jasna Góra, dnia 26 sierpnia 1936 roku.

A le k sa n d e r K a rd yn a ł K a ko w ski, A u g u s t K a rd yn a ł H lo n d , A rcb p . A n d r z e j S ze p ty c k i, A rcb p . J ó z e f Teodorow icz, A rcb p . E d w a rd R o p p , A rcb p . B olesław Tw ardow ski, A rcb p . A d a m Sapieha, A rcbp.

R o m u a ld Ja lb rzy k o w sk i, A rcb p . A n to n i Juljan N o w o w ie jsk i, A rc b p . S tanisław Gall, Bp. G rzegorz C h o m y s z y n , Bp. Jo za fa t K o cyło w ski, B p. M arjan L eo n Eułmari. Bp. H e n r y k P rzeźd ziecki, Bp. A d o lf S ze lą że k , B p. S tanisław Ł u k o m sk i, Bp. S tanisław O k o n ie w sk i, B p. T eo d o r K u b in a , B p. K arol R a d o ń ski, B p. W ło d zim ie rz Jasiń­

ski, B p. F ranciszek L isow ski, Bp. S tanisław A d a m s k i, Bp. M ik o ła j C zarnecki, B p. F ranciszek Barda, Bp. K a zim ierz B ukraba, B p .

J ó z e f Gawlina, Bp. Jan Lorek, Bp. M ikołaj B u d k a , Bp. Pawe Kubic ki, Bp. W ojcie ch Owczarek, Bp. Cze sław S o k o ło w s k i , B p E dw ar d Komar, B p. K a zim ie rz Michalkiewicz, Bp. A n t o n i Lau bitz Bp. G rzegorz Łakota, Bp. Stanisław R osp o n d , Bp. Kazim ie rz Tom czak, Bp. Leo n W e tm a ń s k i, Bp. K o n s ta n t y D o m in ik , Bp. A n t o n Szlagowski, Bp. Ste fan W a lczykiew icz, Bp. Jan B u c z k a , Bp. W a lenty D y m e k , Bp. Jan L aty szew ski, Bp. E dw ar d D e m b e k , Bp. Karo Niem ira, Bp. E u g e n ju sz Baziak, Bp. W ojcie ch Tom aka, Bp. Teofi B rom boszcz, Bp. Fra nciszek S o n i k , Bp. nom in at A n t o n i Z im n ia k

Ks. A d m i n . A p o s t. Ja k ó b M e d w e c k y j.

USTAW Y, ROZPORZĄDZENIA I DEKRETY