• Nie Znaleziono Wyników

Teologia wobec kultu maryjnego w Polsce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Teologia wobec kultu maryjnego w Polsce"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Celestyn Napiórkowski

Teologia wobec kultu maryjnego w

Polsce

Collectanea Theologica 54/2, 29-40

(2)

C o lle c ta n e a T h e o lo g ic a 54(1984) fase. II

o. S T A N IS Ł A W C E L E S T Y N N A P IÓ R K O W S K I- O F M C o n v ., L U B L IN

TEO LO G IA W OBEC K U LTU M A R Y JN EG O W PO LSCE P rzew odniczący tego czcigodnego g rem iu m 1 zaproponow ał te ­ m a t Z n aczenie k u ltu m a ryjn eg o dla k a to lic y zm u w P olsce; dodał jed n ak , że je s t to sform u ło w an ie robocze i pozostaję zasadniczo człow iekiem w olnym , by leb ym w ziął pod uwagę, że to w ypow iedź z okazji 600-lecia o b razu M atk i Bożej n a Ja sn e j Górze i że a d re ­ sa ta m i są n ajw y żsi i w yżsi przełożeni zakonów m ęskich w Polsce.

B iorąc to pod uw agę, nie u siłu ję p rzed k ładać klasycznego r e ­ fe ra tu , w k tó ry m pośw ięca się sporo czasu n a sp ra w y form alne,

ale sp ró b u ję w yrzucić ze sw ojego teologicznego w n ę trz a to, co u w a ­ żam za bardzo w ażne. — Po K o n feren cji E pisko patu niniejsze gro ­ no je s t n a jb a rd zie j odpow iedzialne za k sz ta łt ch rześcijań stw a nad Wisłą. M ając szansę i łaskę p rzem aw ian ia do tego zespołu przez trz y k w ad ran se, nie m ożna m ówić rzeczy m ało w ażnych.

P om ijam stro n ę h isto ry cz n ą i socjologiczną zagad n ien ia — ze w zględu n a b ra k k om petencji. O graniczam się do uw ag teologicz­ nych.

1. S p raw a ludow ego c h a ra k te ru polskiej pobożności w ogóle, a pobożności m a ry jn e j w szczególności

H isto ry cy k u ltu ry ro zró żn iają religijność (względnie pobożność) ludow ą i relig ijn o ść (pobożność) klerków czy elit, w zględnie tzw. in ­ teligencji.

U nas w Polsce n iek tó re środow iska inteligenckie p a trz y ły i p a trz ą z gó ry n a pobożność ludow ą, z poczuciem wyższości... (Dla ilu stra c ji: k ied y kolega zaprosił do N iepokalanow a z odczytem re d a k to ra X z „W ięzi”, o trzy m ał p ełną zdziw ienia i w y rz u tu od­ pow iedź: „ J a —· w N iepokalanow ie?” D ruga ilu stra c ja : d r Y, p ra ­ cow nik socjologii K U L -u głęboko zaangażow any w życie Kościoła, c h a ra k te ry z u ją c życie relig ijn e w okresie polskiego dw udziestolecia, m ów ił o ciem nogrodzie niedw uznacznie czyniąc aluzje do N iepoka­ lanow a i k o n tra stu ją c go z Laskam i).

Dziś, gdy z m a rtw y ch w sta ją „R y cerze”, „N iedziele”, „K rólow e A postołów ” czy „P osłańce Serca Jezusow ego”, p o jaw ia się z now ą

siłą problem tzw. p o z i o m u : jak iej pobożności m a ją służyć?

1 T e k s t o d c z y tu w y g ło sz o n e g o 1 2 m a ja 1982 r. w o b e c w y ż sz y c h p rz e ło ż o ­

n y c h z a k o n ó w m ę s k ic h w P o lsce, z o k a z ji 6 0 0 -lecia o b e c n o śc i o b ra z u M a tk i B o żej n a J a s n e j G órze.

(3)

30 о. S. С. N A PIÓ RK O W SK I OFMConv.

„P rzew o d n ik K ato lick i”, k tó ry p rzed w o jn ą służył m asom , po stano ­ w ił dźw igać poziom i w znacznej m ierze zdradził m asy n a rzecz inteligencji...

Zachód E u ro p y często bardzo k ry ty c z n ie oceniał katolicyzm polski ze w zględu n a jego ludow ość. O statn io zam ilkł zdezoriento­ w a n y dynam izm em polskiego fen o m en u religijnego, nie zap rzestał je d n a k n a ogół p a trz eć n a niego raczej w k atego riach folkloru...

Chcę powiedzieć, że obecnie teologia, ja k ró w nież h isto ria k ul­ tu ry , o d k ry w a ją religijność ludow ą. N astęp u je w y raźn a jej re h a b i­ litac ja i nobilitacja.

M niej w ięcej od 1970 ro k u o b serw u je się eksplozję zaintereso­ w an ia się w św iecie ty m zagadnieniem :

— m iędzynarodow e kolokw ium pośw ięcone religijności ludow ej n a un iw ersy tecie w L aval w K anad zie w 1970 r.;

— p ią te kolokw ium C e n tru m Studiów n a d H istorią R eligijności L u­ dow ej nt. W iara ludow a — w iara u czo n ych w 1976 r. w O ttaw ie, w teologicznym kolegium dom inikanów ;

— p iąte kolokw ium nt. k u ltu ry ludow ej w w iekach średn ich w M o n trealu w 1977 r.;

— cztery obszerne p u b lik acje o ch rześcijań stw ie ludow ym w ro­ k u 1975 i 1976 (Plongeron, P a n n e t, M anselli);

— siedem tom ów o katolicyzm ie ludow ym w sam ej A rg en ty n ie; — szeroko zakro jon e stu d ia n a d pobożnością lud ow ą w A m eryce Południow ej — n a zam ów ienie K o n feren cji E p isko p atu L aty no am e­ rykańskiego;

— Synod B iskupów w 1974 r. c h a ra k te ry z u ją c sy tu a c ję katolicyz­ m u iw świecie, dostrzegł i podniósł religijność ludow ą jako pro ­ blem zasługujący n a szczególną uw agę.

P rzepro w ad zon e stu d ia u kazały w ielkie w artości, k tó re w so­ bie posiada religijność ludow a:

1. C hrześcijaństw o o d p o c z ą t k u było i pozostaje p rzede

w szystkim ludow e. C h rześcijaństw o i ludow ość to rzeczyw istości w e w n ętrzn ie ze sobą zw iązane,

C h ry stu s w y b ra ł apostołów z ludu. — Z w raca się do m as, do ludzi prostych . C zynił to w sposób popu larn y , p ełen obrazów i po­ rów nań . — .Notable i e lita b y li przeciw ko Jezu so w i i tłum om , któ ­ r e idą za N im : „ P rz e k lę ty ten tłum , k tó ry nie zn a P ra w a !” (J 7,49). S k ład socjalny g m iny w Jerozolim ie: p ro sty i b iedn y lud. Podob­ nie w K ory ncie: „Czy są m iędzy w am i m ądrzy, m ożni, szlachetnie u ro d zen i?” (1 K o r 1,26). T e rtu lia n w A p o lo g e ty k u napisał, że w śród w ie rn y c h zaw sze w w iększości b y li p ro stacy : „M aior sem p er cre­ d e n tiu m pars... sim plices, ne d ix erim im p ru d e n te s et id iotae” . K ie­ dy p a trz y m y n a m ap ę dzisiejszego chrześcijaństw a, bez tru d u stw ierdzam y, że p rzew ażająca jego część to chrześcijaństw o ludo­ w e: sześćdziesiąt kilk a m ilionów w A fryce, ok. 250 m ilionów

(4)

KU LT MARYJNY W POLSCE 31

w A m eryce Ł acińskiej i ponad 70 m ilionów w Azji. T ak a je s t rz e ­ czywistość. Nie w ia ra klerków , ale w ia ra prostego lu d u stanow i trz o n ch rześcijaństw a. N ie m ożna jej tra k to w a ć jako żałosnego w y ­ paczenia chrześcijaństw a.

2. W ielkie odrodzenie średniow iecznego ch rześcijań stw a zain ­ spiro w ane przez św. F ranciszka, skierow ane było n a m asy. W cza­ sach św. F ran ciszka rozróżniano w Piśm ie Ś w ięty m aperta i p ro ­

fun da. A p e rta to łatw e do zro zum ienia p raw d y i w ezw ania m o ral­

ne; p ro fu n d a zaś to b ib lijn e se k re ty zarezerw ow ane dla klerków . F ranciszek b ra ł z P ism a aperta, ty m się zachw ycał, one zm ieniały jego życie, z n im i szedł do lu d u : przypow ieść o perle, sp rzed an iu w szystkiego, by ją kupić, o pow ołaniu apostołów z porzuceniem w szystkiego, o n ie b ra n iu ze sobą zapasów... Sw. P aw ła F ran ciszek raczej nie cytuje, a jeśli p rzytacza Rz i Gal, tłum aczy je w duchu m oralnym . M agisterium Kościoła zadbało później, by fran ciszk a­ nie pozostali raczej n a tej drodze: pozw olili jed y n ie n a p rzepow ia­ danie pokuty, a nie n a głoszenie k azań z pogłębionym w ykładem w iary. To ograniczenie stało się błogosław ieństw em : b racia m n ie j­ si stali się u lu b ień cam i prostego ludu, k tó rem u nie głosiło się do­ tą d niem al w ogóle słow a Bożego. K to w ie, czy nie dlatego do dzisiaj zachow ali chy b a najw ięk sze wzięcie w m asach.

3. Pobożność ludow a stw a rz a szansę w spólnotow ego p rzeżyw a­ n ia w artości religijnych, o d n ajd y w an ia się w e w spólnocie (wspól­ n y śpiew , sp o tk an ia ze znajom ym i, określone m iejsce w ławce, p rzy feretronie...).

4. Pobożność ludow a uw rażliw io n a n a k o n k ret (figurka, ołtarz, świeca, procesja, pielgrzym ka, relik w ie itp.) w ciąga człow ieka in te ­ gralnie w sacrum , k tó re przeżyw a.

5. Mimo in n y ch pozorów pobożność ludow a je s t zdum iew a­ jąco u n iw e rsa ln a: księgi próśb i k a rtk i z pro śb am i św iadczą o n ie­ zw ykłym u w rażliw ien iu n a p o trzeb y drugich.

6. Synod B iskupów z 1975 r. podk reślił n a stęp u jące po zy ty w y pobożności ludow ej:

a) silne odczucie Boga i Jego O patrzności,

b) zap otrzebow anie na w spólnotę, spraw iedliw ość i rów ność, c) poszukiw anie bezpieczeństw a i zbaw ienia,

d) p ielęgnow anie solidarności, w ierności, lojalności i godności, e) zam iłow anie do w spaniałości liturgii,

f) skłonność do w y ra ż an ia g estam i przeżyć w e w n ętrzn y ch

i autentyczn ość ty ch gestów, w reszcie g) otw arcie n a Ew angelię.

Nasze polskie dośw iadczenia u jaw n iły jeszcze jed e n zn am ien ­ n y fak t: religijność ludow a zapew nia tożsam ość narodow ą, toż­ samość tradycji;, ocala n ajcen n iejsze w artości narodu.

(5)

32 о. S. С. N A PIÓ RK O W SK I OFMConv.

O bok w ielkich w alorów religijn o ść ludow a w y k azu je niepoko­ jące b rak i:

1. n ien ad ążan ie za w spółczesnym rozum ieniem św ia ta i w spół­ czesną teologią;

2. pow ierzchow ność w ro zu m ien iu w iary, niedouczenie;

3. p ry m ity w n e pojęcia o Kościele, k tó ry u tożsam ia się z h ie­ ra rc h ią ;

4. w y n ik a ją c a stą d bierność, b ra k zaangażow ania: „księża za­ ła tw ią ”, „to ich sp ra w a ” ...

5. skłonność do rezy g n acji połączona z fatalizm em : „Bóg w i­ docznie ta k chce” ; „ Jak o ś Bozia d a ” ; „W idocznie ta k było m u p i­ sa n e ” ;

6. d uży rozziew m iędzy w ierzen iam i a postępow aniem , orto­ d oksji z o rto p ra k sją ;

7. n ieak cepto w an ie n iek tó ry ch n o rm m o raln y ch p rze d k ład a ­ n y ch przez M ag isteriu m Kościoła, zwłaszcza w dziedzinie e ty k i sek­ su aln ej ;

8. p rzesad n y ry tu a liz m ; przecen ianie gestów , obchodów, p rze­ pisów, postów , uczęszczania, odm aw iania, .przy rów noczesnym za­ nied b y w a n iu sp ra w w ażn iejszy ch (nasi m isjo n arze z B razylii piszą, że w sp an iale u d a ją się w ielkie „ fie sta ” w o statn ich d niach W iel­ kiego Tygodnia, gdy w iezie się n a p latfo rm ie fig u rę M atki Bożej: tańce, śpiew y, ognie, entuzjazm , uniesienie, pobożność... A w sam dzień W ielkanocy w ie rn y c h w cale nie w ięcej, niż w zw yk łą n ie­ dzielę);

9. sk om ercjalizow anie k u ltu (tzw. pobożny przem ysł i h a n ­ del dew ocjonaliam i);

10. n ie p rz e p a rta te n d e n c ja do k o n k rety z ac ji sacrum: człowiek chce dotk n ąć św iętej taje m n ic y : grobu, obrazu, relikw ii, „duchow ej osoby”, być w „św ięty m m iejscu ”, tow arzyszyć odsłonięciu czy za­ słonięciu obrazu, k tó re m u p rzy p isu je się jakieś niezw ykłe znacze­ nie...;

11. m niej czy w ięcej zdeform ow any obraz Boga (w rócim y do tego za chw ilę);

12. k o n serw aty zm n ieu fn y wobec tego, co nowe, chociażby lepsze i p roponow ane przez k o m p eten tn e a u to ry te ty kościelne, p rze­ k ład a jąc y stag n ację nad ruch...

N iew ątpliw ie w y raźn ie am b iw a len tn y c h a ra k te r ludow ej poboż­ ności m a ry jn e j je s t problem em , k tó ry s ta je przed kościelnym i a u ­ to ry te ta m i odpow iedzialnym i za k sz ta łt E w angelii w naszym n a ro ­ dzie, rów nież przed lid eram i zakonów m ęskich: w ielki i tru d n y pro b lem in te rio ry za c ji i ew angelizacji tej pobożności, podobnie zresztą ja k p ro blem ek ste rio ry za c ji i ew angelizacji pobożności n a ­ szej in telig en cji katolickiej. Ż jednej stro n y stojąca poza d y sk u ją konieczność a k u ltu ra c ji Ew angelii, z dru g iej konieczność tro sk i o jej

(6)

KU LT M ARYJNY W POLSCE 33

czystość. A k u ltu ra c ja i czystość E w angelii to dw a przeciw ne w ek­ to ry . Czy m ożliw e jest w siew ać E w angelię w lud, w jego k u ltu ­ rę, w jego p rzy p o m niane w yżej ten d e n c je bez sk azy w an ia Bożej p ra w d y n a zafałszow anie? A czy m ożliw e je s t obdarow anie czystą E w an gelią bez takiego siew u? C h rześcijaństw o nigdy nie istniało i nie istn ieje w sta n ie czystym . N ieu stan n ie p rzy jm u je i odrzuca, w ch łan ia i oczyszcza się. W ciąż w procesie ak u łtu rac ji. Niesione p rzez religię żydow ską, u k u ltu ra ln io n e przez hellenizm , p rze p u sz ­ czone przez try b y p raw a rzym skiego, zderzające się z m niej czj w ięcej b a rb a rz y ń sk im i obrzędam i, traw io n e przez nostalgię za jed ­ nością i przeciw jedności, atak o w ane przez ideologie hum anizm u, rew olucji fran cu sk iej, racjonalizm u, m aterializm u, egzystencjaliz- mu..., w ch łan iające w siebie elem en ty p rzed - i pochrześcijańskie, wciąż odsyła do C h ry stu sa i wciąż od niego odchodzi. G dybyśm y chcieli oczyścić religijność chrześcijań sk ą w całej pełni, by m ieć ręce czyste, okazałoby się, że m am y ręce czyste, ale pu ste. S ta ­ jem y w obec ja k ie jś d ialek ty k i czy w ew nętrznego napięcia w re ­ ligijności ku ortodoksji. Teologowie oraz liderzy kościelni, do któ­ ry ch trz e b a zaliczyć w yższych przełożonych zakonnych, nolens vo ­

lens s ta ją w sercu tego n apięcia z p odw ójnym obowiązkiem , k tó ­

rego nie sposób spełnić doskonale: z jed n ej stro n y popierać po­ bożność ludow ą, z dru giej dbać o czystość E w angelii; m ieć ręce czyste i nie puste.

Z całej gam y problem ów , k tó re się z ty m wiążą, w yb ieram dwa, być m oże — n ajdonioślejsze: popraw nego obrazu Boga oraz ch rysto cen try zm u .

2. Potrzeba troski o poprawny obraz Boga

Dla każdej relig ii obraz Boga stan o w i sp raw ę n ajw ażn iejszą z w ażnych. R ów nież dla chrześcijaństw a. C h ry stu s sens sw ojej m i­ sji określił jako objaw ien ie ludziom Boga: „O bjaw iłem im ię Tw oje ludziom ” (J 17,6). Rzeczywiście, w Jezu sie C h ry stu sie dokonało się w ielkie objaw ien ie Boga. T en Bóg okazał się M iłością, M iłością m iłosierną, poszukującą, przebaczającą, n iew yczerpaną, bezkres­ ną... Jezu s ro zp ięty i u m ierający n a k rzyżu najm ocniej i najg ło­ śniej, ja k tylko było m ożna, pow iedział nam , że Bóg je s t M iłością i bardzo um iłow ał św iat. — Sam Jezu s C h ry stu s był i pozostaje n a w ieki zw iastu n em B o g a= Miłości, ale ró w nież u k o n k retn io n ą osobow ą M iłością Ojca. P rz eb ity m sercem i w y ciąg niętym i na k rzy żu ręk o m a nie p rze staje przypom inać, że je s t Em anuelem , Bo­ giem z n a m i i Bogiem dla nas oraz przyw oływ ać na pam ięć jego gorące p rag n ie n ie : „Pójdźcie do M nie w szyscy...” Pod w ieczór cza­ sów przy jd zie sądzić ży w ych i um arły ch, póki jed n a k żyjem y, pozo­ s ta je dla n as niezm ien n ie Zbaw icielem , Przebaczeniem , O czekiw a­ niem , P rzyjacielem , D rogą do Ojca. ■— D uch Ś w ięty je s t jak b y J a

(7)

nem Chrzcicielem , P o p rzedn ik iem C h ry stu sa: idzie bow iem przed C h rystusem o tw ierający m m u serca, budząc w iarę i miłość. On jest naszym Pocieszycielem i O rę d o w n ik ie m = O b ro ń cą : A dvocatus. On pro w ad zi dzieło C h ry stu sa w duszach tych, k tó rzy są C hrystusow i, w K ościele i w świecie. Jezu s C h ry stu s i D uch Ś w ięty to dw ie ręce Ojca, k tó ry m i poprzez dzieje prow adzi k o n c e rt zbaw ienia.

M ając n a uw adze chociażby tylko w spom niane w yżej fu n d a ­ m en ta ln e stw ierd zen ia o b ib lijn y m obrazie Boga, zw róćm y uw agę na Jego obraz w p rzep o w iad an iu o M atce N ajśw . : obraz C h ry stu ­ sa, obraz Ojca i obraz D ucha Św iętego.

Ż eby n a jp ie rw bić się w e w łasne, a nie cudze piersi, zacznijm y od franciszkanów .

M ają oni w sw ojej tra d y c ji opow iadanie o d w u d rab in a ch czy dw u schodach, czerw onych i białych:

„Z jed n ej stro n y łąk i sta ły schody całe czerw one, sięgały od ziem i do nieba, a z d ru g iej stro n y łąk i sta ły d rug ie schody całe białe, z nieba schodzące n a ziemię. N a szczycie schodów czerw o­ n y ch zjaw ił się C h ry stu s jako P a n obrażony i w ielce gniew ny. A św ięty F ran ciszek stał o k ilk a sto p n i niżej, koło C hrystusa. I zstąp ił jeszcze niżej po schodach, i głosem w ielkim , z zapałem , m ów ił i w ołał: »Pójdźcie, bracia moi, pójdźcie ufnie, a nie bójcie się, zbliżcie się do P ana, bow iem was wzyw a!« N a głos św. F ra n ­ ciszka i na rozkaz jego szli bracia i w stępow ali w górę po schodach czerw onych z ufnością w ielką. K iedy w szyscy w eszli n a schody, spadł jed en z trzeciego stopnia, in n y z czw artego, in n y z piątego i szóstego, i w szyscy po kolei spadali, ta k że żaden nie został n a schodach. Ś w ięty F ran ciszek pobudzony do litości tak im u pad kiem sw ej braci, jako ojciec dobry, p rosił Sędziego za synów, by p rzy ją ł ich do sw ej łaski. A C h ry stu s ukazał sw e ra n y k rw aw iące i rzekł do św iętego F ran ciszk a: »Uczynili m i to b racia twoi«. Lecz ów nie prosząc długo zszedł o k ilk a sto pn i i w zyw ał braci spad łych ze schodów czerw onych i m ów ił: »Chodźcie, pow stańcie, synow ie i b racia moi; u fajcie i nie rozpaczajcie! B iegnijcie ku schodom bia­ ły m i w chodźcie w górę, gdyż po n ich idąc p rzy jęci będziecie do kró lestw a niebieskiego; biegnijcie bracia, ja k ojciec w as uczy, ku schodom białym «. A n a szczycie schodów u k azała się chw alebna D ziew ica M aryja, M atka Jezu sa C hry stu sa, pełn a litości i łagodno­ ści; i p rzy ję ła ty ch braci, iż bez tru d u w stąp ili do k ró lestw a n ie­ bieskiego”.

Nie, nie! Nie je st to n a u k a św. F ranciszka, w k tó ry m Bóg ukazał piękno teo- i ch ry stocen try zm u . T ak jed y n ie śniło się b ra tu Leonowi, ćo zapisała ap o kry ficzn a lite ra tu ra franciszkańska, m iano­

w icie K v A a tk i św iętego F ranciszka z A s y ż u (W arszaw a 1959,

s. 369— 370). — W środow isku fran ciszkań sk im żyję od 1947 r. W ielokrotnie słyszałem te słowa, nigdy z jak im kolw iek zastrzeże­ niem . Św. M aksym ilian n iejed n o k ro tn ie pow oływ ał się n a ten obraz, 3 4 о . S . С . N A P I Ó R K O W S K I O F M C o n v .

(8)

uzasad n iając nim słuszność i franciszkańskość głoszonej przez sie­ bie drogi m ary jn e j. O braz d w u d rab in , ta k su g esty w n y psycholo­ gicznie, in te rp re to w a n y teologicznie zaw iera herezję. Z afałszow uje obraz C h ry stu sa. Idea p rzeciw staw ian ia spraw iedliw ości C h ry stu sa m iłosierdziu M atki N ajśw iętszej p rz y b ie ra ty p o w ą form ę w kazno­ dziejstw ie i lite ra tu rz e d ew o cyjnej: C h ry stu s podzielił sw oje króle­ stw o n a dw ie połow y: spraw iedliw ość zatrzy m ał sobie, m iłosierdzie przekazał M aryi. W ielcy apostołow ie m ary jn i, ze św. M aksym ilia­ n em i ks. k ard . S tefan em W yszyńskim w łącznie, za kano n p rz y j­

m ują, że M aryi zw ierzył Bóg cały p o rząd ek m iłosierdzia.

T en niep ok ojący z p u n k tu teologicznego obraz C h ry stu sa do­ chodzi do głosu w objaw ieniach p ry w a tn y c h . W F atim ie M atka N ajśw . m iała pow iedzieć, że ju ż dłużej nie m oże po w strzy m ać k a­ rzącej rę k i Syna.

N a p racę dyplom ow ą zadałem p ew nem u stu d e n to w i teologiczną analizę d ru k o w an y ch w Polsce k azań o M atce Bożej. O kazało się, że w y g ry w a n ie tego zafałszow anego o brazu C h ry stu sa n a korzyść M atki N ajśw . zadom ow iło się w naszym kaznodziejstw ie.

K ilk a ty g o d ni tem u d o tkn ąłem ty ch sp ra w przem aw iając do g ru p y księży. O becny tam biskup o rd y n ariu sz pow iedział: „Ojciec m a całk o w itą rację. Nie sposób zaprzeczyć. Ale C h ry stu s je s t n a­ szym S ędzią!” — I u sp raw ied liw iał sta tu s quo.

O dnośnie do o b razu Boga O jca w przep o w iad an iu o M aryi, przytoczę fra g m e n t w ielkiego kaznodziei n aszych czasów. M ając n a uw adze scenę pod krzyżem , ta k m ów ił:

„O jciec N iebieski w sw ym odw iecznym w idzeniu m iał przed oczym a dzień straszliw ej z ap łaty n a krzyżu, gdy S yn Człowieczy będzie m u siał oddać spraw iedliw ości Bożej za grzechy św iata o sta t­ n ią kroplę krw i. W iedział, że chociaż cena tej k rw i je s t nieskoń­ czona, to je d n a k i zniew aga Boga je s t ta k olbrzym ia, iż m ógłby On unicestw ić całe człow ieczeństw o Jezusow e, aby wziąć sp raw ie­ d liw ą zapłatę. I ja k g d yb y lęk ając się potęgi swej spraw iedliw ości, w olał m ieć S y n a sw ojego — przez w ielką doń m iłość — w ręk ach M atki. S ta ła ona pod k rzyżem i czuw ała n ad losam i pow ierzonego sobie S y n a Bożego. O czym a sw oim i p a trz y ła n a spraw iedliw e dło­ nie Boga W szechmogącego. S w ym spo jrzen iem zniew alała, aby w ty ch dłoniach zwyciężyło m iłosierdzie nad spraw iedliw ością. Oczy M atki M iłosierdzia spraw iły, że S y n Człowieczy ocalał przed spraw iedliw ością Boga w dłoniach M atk i” .

T ak przem aw iał ks. k ard. S te fa n W yszyński 15 m arca 1961 r. w kaplicy D om u Prym asow skiego do biskupów polskich. W trosce o ikonę M iłosiernej M atki, zafałszow ano oblicze Ojca.

(Na m arg inesie: ks. K azim ierz F ied eń p rzeanalizow ał polskie piśm iennictw o od 1957 r. n a te m a t pobożności m ary jn ej w naszym k raju . N ie n a tra fił ani n a jednego autora, an i na jed en arty k u ł,

(9)

a n i n a jedno zdanie k ry ty c z n e pod ad resem n auczan ia i ak cji m a­ ry jn y c h zm arłego Ks. K ard y n ała).

O dnośnie do D ucha Św iętego po słu ch ajm y o. J. C ongara. T en ciężko chory starzec w y śpiew ał ostatn io swój łabędzi śpiew : trz y - tom ow ą sum m ę o D uchu Ś w ięty m (Je crois en l’E sp rit Sain t, t. I— III, P a ris 1979).

„S p o ty k am y się z ciężką k ry ty k ą — pisze o. C ongar — przede w szystkim ze stro n y p ro testan tó w , że p rzy p isu je m y M aryi to, co należy do D ucha Św iętego... P rz y p isu jem y Je j, ostatecznie, ty tu ły i rolę Pocieszycielki, A dw okatki, O bronicielki w ie rn y c h przed C h ry ­ stusem , k tó ry je s t straszliw y m sędzią: ona p ełn i w sto su n k u do nas fu n k cje m acierzyńskie, dzięki czem u nie jesteśm y siero tam i; ona o b jaw ia Syna, k tó ry z kolei o b jaw ia Ojca. O na tw o rzy Jezu sa w nas. P rzecież to ro la p rzy p isy w a n a D uchow i Św iętem u! N iektó­ rz y n a z y w a ją J ą »duszą Kościoła«, k tó ry to ty tu ł przy n ależy ró w ­ nież D uchow i Św iętem u. W reszcie w iele dusz m ów i o obecności w n ic h M aryi, o p ro w ad zen iu ich życia przez M aryję, o dośw iad­ czeniu Je j w te n sposób, ja k dośw iadcza się D ucha Św iętego i Jego n a tc h n ień ...”

Sw. B e rn a rd y n ze Sieny, cy tow any zresztą przez Leona XIII, m ów i: »Każda łaska udzielona w ty m św iecie przychodzi p o tró jn y m ru ch e m ; u d zielan a je s t bow iem w edług najdoskonalszego porządk u: od Boga do C hrystusa, od C h ry stu sa do M aryi, od M ary i do nas«. B e rn a rd y n dodaje, że M a ry ja posiada jakąś ju ry sd y k c ję czy a u to ­ r y te t n a d całym doczesnym pochodzeniem D ucha Św iętego, ja k żadne inn e stw orzenie, do tego stopnia, że żadna łask a nie p rz y ­ chodzi do k ogokolw iek bez M aryi. — O. C ongar dodaje od siebie: „ J e s t to oczywiście, nie do p rzy ję cia — C’est év idem m en t inaccep­ ta b le ”. M ówi dalej, że trz e b a k ry ty k o w ać n iek tó ry ch ascetycznych a u to ró w katolickich, k tó rzy p rzy p isu ją M ary i bezp ośred nią sk u ­ teczność łask i i życia duchow nego. P rz y z n a ją M aryi to, czego nie m ożna odebrać D uchow i Św iętem u, co je s t ew id en tn ie dziełem Bo­ ga. Rola M ary i sy tu u je się w D uchu Św iętym , k tó ry uczynił J ą M a tk ą Słow a W cielonego, k tó ry je s t zasadą św iętości i w spólnoty św ięty ch (por. dz. cyt., t. I, 224—-226).

Z agadnienie po p raw nego o brazu Boga w kulcie m ary jn y m p rzed łu ża się w zagad n ieniu następ n y m , m ianow icie chry sto cen - tryzm u .

3. S p ra w a c h ry sto c en try z m u w k u lcie m a ry jn y m

D ziw na rzecz: z jed n ej s tro n y nie znam y an i jednego czciciela M aryi czy św iętych, k tó ry by odrzucał ch ry sto centryzm , owszem, n a w e t n ajw ięk si czciciele M aryi d e k la ru ją sw oją w ierność chry- stocentryzm ow i, z drug iej je d n a k stro n y i teologowie, i m agiste­

(10)

riu m K ościoła p rzy p o m in ają w ciąż n a nowo o potrzebie chry sto cen - tryzm u.

A ni św. B e rn a rd z C lairvaux, an i św. A lfons Liquori, an i św. L udw ik G rign ion de M ontfort, an i św. M aksym ilian, an i ks. kard. W yszyński nie kw estionow ali ch ry sto cen try zm u w um iłow anym przez siebie kulcie m a ry jn y m ; nie m ieli w ątpliw ości, że są eh ry sto- cen try k am i, a je d n a k w okół ich edycji pobożności m a ry jn e j wciąż n a nowo o d ży w ają p y ta n ia i niepokój o ich ch rysto cen try zm . P ro ­ blem ch ry sto c en try z m u pow raca ja k bum erang.

Może dobrze będzie nieco w y jaśn ić sam o pojęcie ch rystocen­ try z m u :

1. C h ry sto cen try zm n a płaszczyźnie b y tu (bytow y, ontyczny, kosm iczny, przedm iotow y). W tak im znaczeniu T eilhard de C h ard in m ów ił o Jezu sie jako A lfie i Om edze. T aki ch ry sto cen try zm m ożna znaleźć u św. P a w ła : dla C h ry stu sa w szystko zostało stw orzone, On p ierw o ro d n y m w szelkiego stw o rzen ia itp.

2. C h ry sto cen try zm n a płaszczyźnie teologii (teologiczny, teo ­ rety czn y , form alny). W ty m znaczeniu n iek tó rzy p o stulu ją, by C h ry stu sa uznać za głów ny „p rzed m io t” teologii, zw ornik całej s tr u k tu ry m y ślen ia teologicznego, głów ne c e n tru m organizujące ca­ łość teologicznej reflek sji.

3. C h ry sto cen try zm n a płaszczyźnie chrześcijańskiej egzysten­ cji (egzystencjalny, podm iotow y, przeżyciow y, sub iekty w ny ). W tym znaczeniu m ów im y, że duchow ość obu św. T eres b y ła w yraźn ie ch ry stocentry czna.

Te trz y ro d zaje ch ry sto c en try z m u zw ykło się w ym ieniać w li­ te ra tu rz e przed m io tu . M yślę jed n ak , że m ożna z pożytk iem dodać jeszcze d w a ro zró żn ienia p ierw sze: ch ry sto cen try zm p o średn i i bez­ pośredni; po śred ni b y łb y w ów czas, g d y w iem y, że C h ry stu s jest n ajw ażniejszy , ale bezpośrednio zw racam y się nie do Niego, lecz do św iętego czy M atki Bożej; bezpośredni, gdy O n sta je się bezpo­ śre d n im odniesieniem naszego um ysłu, w oli i serca. D rugie rozróż­ n ien ie: ch ry sto c en try z m efe k ty w n y i afek ty w n y ; rozróżnienie to w pro w adził p rzy ja cie l św. M aksym iliana z Rzym u, o. Leon V euthey, k tó ry napisał, że a fe k ty w n ie o. K olbe by ł m ario cen try k iem , chociaż teo rety czn ie ( = efektyw nie), rzecz jasna, u zn aw ał c e n traln e m iejsce C h ry stu sa w pobożności ch rześcijańskiej.

K ied y sły szy m y apele o ch ry sto c en try z m w kulcie m a ry jn y m i kulcie św iętych, nie chodzi w nich o ch ry sto cen try zm ontologi- czny, czyli przedm iotow y, an i form alny, ale o ch ry sto cen try zm pod­ m iotow y, czyli su b ie k ty w n y i egzystencjalny, n astęp n ie o ch ry sto ­ cen try zm b ezp ośred n i i a fe k ty w n y : Czy C h ry stu s nie m a p raw a do bycia sercem naszego serca? n ajw ażn iejszy m „p rzedm iotem ” naszego rozm iłow ania i serdeczności? p o dstaw ow ym i głów nym od­ niesieniem serc w ierzącego lu d u ? b ezpośrednim a d resatem jego błagań? Czy to je st dobrze, gdy odsuw a się Go n a dalszy plan,

(11)

a n a plan ie p ierw szym p o jaw ia ją się in ni? Czy w y sta rc z a ją tłu m a ­ czenia, że ich cześć przechodzi n a Niego? Czy m ożna zadowolić się arg u m en tacją, że ta k n a w e t je s t lepiej, gdyż C h ry stu s dzięki tem u o d biera w iększą chw ałę, gdyż p arszy w e jabłko naszego k u ltu M atka N ajśw . oczyszcza, kładzie n a s re b rn e j tacy i dopiero tak ie i tak p rzek azu je Synow i? Czy tak ie u staw ien ie znaczy pogłębienie i doj­ rzałość? Czy to n a p ra w d ę droga najlepsza, najszczęśliw sza, n a j­ w łaściw sza, n ajp ew n iejsza? Jezu s sk ry w a się gdzieś za horyzontem , a n a pierw szy p lan w y stę p u je M aryja, k tó ra Go tu ta j zastępuje, p la n u je zw ycięskie boje i prow adzi w zw ycięskie w alki...; m y w Je j szrankach, O na nas p otrzebuje...

M ożna i trzeb a m ówić o m ario cen try zm ie w tym znaczeniu. O n je s t faktem . O n b y ł i je s t w Polsce propagow any. Z p u n k tu teologicznego nie bardzo w iadom o, co z ty m zrobić.

(Są kaznodzieje, k tó rzy d b a ją o to, by w każdym kazan iu zn a­ lazła się w zm ianka o M aryi, chociażby sztucznie tam w etk n ięta, ale nie w y k a z u ją podobnej tro sk i o C h ry stu sa; są żyw otopisarze, k tó­ rzy sk rz ę tn ie zaznaczają, że ich b o h a te r zrobił coś w dzień M atki Bożej, w sobotę czy jak ieś J e j św ięto, ale nie p odkreślają, że coś stało się w piątek, czy w niedzielę lub w św ięto C hrystusa).

W yjątkow o niepokojące ro zm iary p rzy b ra ł m ario cen try zm

w książce M atka Boża do kapłanów sw oich n a jm ilszy c h syn ó w , za­ w ierającej ideologię K apłańskiego R uchu M a ry jn e g o 2. Z w róćm y uw agę n a obraz Boga n aszkicow any pod koniec książki (nr 372):

„Ciem ności p rz y jd ą n a Kościół i s ta n ą się jeszcze in te n sy w n ie j­ sze, kied y Tw oja N iebieska M atk a p rzy jm ie duszę swego pierw sze­ go w śró d w y b ra n y c h synów , pap ieża P aw ła VI, k tó ry dokonuje na krzyżu sw ej o statn iej ofiary.

Dokąd będzie żył, dla jego bolesnego m ęczeństw a J a będę m o­ gła p o d trzy m ać ram ię Bożej Spraw iedliw ości. Po jego śm ierci w szy­ stko ru n ie. Kościół zostanie ja k b y zatopiony poprzez błędy...”

N ie w idzim y tu C hrysusa, nie słyszym y o D uchu, k tó ry ożyw ia i strzeże Kościół. J e s t ty lko sp raw ied liw y Bóg z w y ciąg n iętą nad św iatem k arzącą p raw ic ą i je d y n y ra tu n e k ■— M aryja.

4. Co w a rto zaproponow ać zakonom w Polsce?

1. Potraktow ać bardzo na serio adhortację Paw ła VI Marialis

c u ltu s z 2 III 1974 r. To w ielk a k a rta odnow y k u ltu m aryjnego.

J e s t rzeczą zupełnie niezrozum iałą, dlaczego P olska nie rozczytała się w tym dokum encie. K o n feren cja B iskupów w y d ała w praw d zie z te j okazji list p a ste rsk i (z 8 w rześn ia 1974 r.), pom inęła jed n a k

2 P o r. S. C. N a p i ó r k o w s k i O F M C o n v ., W p o s z u k iw a n iu p o g łę b io ­

n e j p o b o ż n o ś c i m a r y jn e j . U w a g i o te o lo g ii k s ią ż k i „ M a tk a B o ża do k a p ła n ó w s w o ic h n a jm ils z y c h s y n ó w ”, C o lle c ta n e a T h e o lo g ic a 53(1983) z. 2, 65—72. 2 0 о. S . С . N A P I Ó R K O W S K I O F M C o n v .

(12)

to, co w dokum encie je s t w ielkie, znaczące, w ażne i a k tu a ln e dla nas: głośny i stanow czy apel o w łaściw e m iejsce Boga w kulcie m ary jn y m , o w y raźn iejszy ch ry sto cen try zm , o u w yraźn ien ie D ucha Św iętego. Ojciec Ś w ięty p re fe ru je eklezjotypiczny m odel k u ltu m a­ ryjnego, podczas gdy w Polsce p rzed k ład a się m odel p rzede w szyst­ kim chry stoty p iczn y . Za o bszerny jed n a k i za w ażn y to tem at, by go tera z szerzej om awiać. Zw łaszcza zakony o p ro filu m ary jn y m niech ro zczy tają się w ty m tekście.

2. Szerzyć nabożeństw o do C h ry stu sa M iłosiernego i obrazu „Jezu, ufam Tobie!”, dow artościow ać o bjaw ien ia sio stry F au sty n y . Z yska n a ty m w łaściw y obraz Boga. T rzeb a bronić ob jaw ień s. F a u ­ sty n y p rzed ich kom prom itow aniem . M am n a m yśli przesy łan e do k r a ju pism o k a n a d y jsk ie w język u polskim „P rzew o dn ik M iłosier­ d zia” (Toronto, C an adian In stitu te of D ivina M ercy); p ro p ag u je on o bjaw ien ie s. F a u s ty n y w kontekście niepokojących z p u n k tu teo­ logicznego tek stó w z książki M atka Boża do kapłanów sw oich n a j­

m ilszy c h synów .

3. Z akony p ro p agu jące nabożeństw o MB N ieustającej Pom ocy i M aryi W spom ożycielki niech nie czynią tego kosztem C hrystusa. (Słyszałem niedaw no w Łodzi red em p to ry stę, prow adzącego n abo­ żeństw o do MB N ieu stającej Pom ocy. B yłem pełen u zn an ia i po­ dziw u, ja k ro b ił to w du ch u M arialis cultus. N iestety, często byw a inaczej).

4. D o m inikanie w L ublinie p o siad ają ogrom ną relik w ię K rzyża

św. Dlaczego P olska tam nie p ielg rzy m u je? Dlaczego te n K rzyż C h ry stu sa nie pielg rzy m u je przez polskie ziem ie? W ielka niew yko­ rzy sta n a szansa u ch ry sto c en try c z n ien ia polskiej pobożności ludow ej. Nie sposób uw ierzyć, by krzy ż C h ry stu sa m niej pociągał polskie serca niż obraz M atki Bożej.

5. R odziny fran ciszk ańskie niech p rzy p om n ą sobie, że ich duchow ość je s t rów nież efektyw nie, bezpośrednio i egzystencjalnie teo een try czn a i ch ry stocen try czn a. A fektyw nego m ario cen try zm u nie d a się w y c z y tać an i z Ew angelii, an i z pism a św. F ranciszka.

6. P o trz e b a popraw nego „o b razu ” (ikony) M aryi. W a rty sty c z ­ n ych p rzed staw ien iach M atki N ajśw . dokonała się n iek orzystn a ew olucja. M ary ja p rzed staw ian a b y ła czasem jako O ran te, n a j­ częściej je d n a k jako H odegetria, czyli przew odniczka w sk azująca na C h ry stu sa: M a ry ja tro n em C h ry stu sa; jed n ą rę k ą p o d rzy m u je Dzie­ ciątko, najczęściej z globem czy jabłkiem , sym bolem w ładzy, d ru g ą rę k ą w sk azuje n a Syna. U jęcie n a w skroś ch ry stocentryczne. T ym ­ czasem odrodzenie i ro m an ty zm zaczęły w kładać w ręk ę M aryi kw iatuszek, w y ję ły D zieciątku glob, potem zab rały M atce Syna, zachw ycały się kobiecym pięknem M adonny. I w te n sposób doko­ nał się proces auton o m izacji M aryi w sztuce. Po tej linii poszły różne p ry w a tn e o b jaw ien ia m ary jn e, w k tó ry c h M ary ja w y stęp u je bez C hrystusa... O becnie d o m in u ją w polskich dom ach fig u rk i

(13)

4 0 O. S. С. N A PIÓRK OW SKI OFMConv.

ry i bez Je j S k a rb u — D zieciątka. N ajp ierw fig u rk i N iepokalanej, tera z fig u rk i M atki Bożej F atim sk iej i Róży D uchow nej, k tó re za­ czy nają w yp ierać fig u rk i N iepokalanej. T rzeb a p rzyw rócić D zieciąt­ ko M atce! O boje n a ty m zyskają. I zyska ich kult. P a n i Ja sn o ­ górska je s t H odegetria.

DIE THEOLO G IE ZU R M A R IE N V E R E H R U N G IN PO LEN

Im R e f e r a t a n d ie h ö h e re n V o rg e s e tz te n d e r m ä n n lic h e n O rd e n in P o ­ le n a n lä s s lic h d e r F e ie r z u r 600 jä h r ig e n A n w e s e n h e it d e r M u tte r g o tte s - I k o - n e 'v o n C z ę sto c h o w a a u f J a s n a G ó ra f o r m u lie r te d e r V e r f a s s e r e in ig e th e o ­ lo g isc h e B e w e r tu n g e n d e r E r s c h e in u n g s f o r m e n d e r M a r ie n f r ö m m ig k e it in P o le n .

1. D ie g e g e n w ä r tig e n S tu d ie n z u r R e lig io s itä t e n td e c k e n e in e r s e its d ie h o h e n W e rte d e r V o lk s f rö m m ig k e it, a n d e r e r s e it s s te lle n sie je d o c h fe s t, d ass e in e so lc h e F r ö m m ig k e it im m e r v e r f ä ls c h t u n d v e r d o r b e n is t u n d s tä n d ig e r R e in ig u n g d u r c h d ie E v a n g e lis a tio n b e d a rf . D ie s e r e v a n g e lis c h e n K a th a r s is u n te r z o g s ic h b e r e its die „ W a llf a h r t v o n W a rs z a w a n a c h C z ę s to c h o w a ” . D ie S e e ls o rg e r k ö n n e n ü b e r d ie a llg e m e in e M a r ie n f r ö m m ig k e it e r f r e u t se in , d o ch s o llte n sie g le ic h z e itig f ü r d e re n Ü b e r e in s tim m u n g m it d e m E v a n g e liu m so rg en .

2. In d e r M a r ie n v o lk s f r ö m m ig k e it w ird , a u c h in P o le n , d a s a u th e n tis c h e B ild G o tte s v e r f ä ls c h t. S e h r o ft w ird , in s b e s o n d e re in d e n P r e d ig te n , die B a r m h e r z ig k e it M a r ia — M u t te r G o tte s d e r G e r e c h tig k e it G o tt ·— des R ic h ­ te r s e n tg e g e n g e s te llt. M a r ia e r s e tz t in h o h e m G ra d e d e n b a r m h e r z ig e n C h r i­ s tu s u n d d e n h e ilig e n G eist.

3. D ie p o ln is c h e n W o r t f ü h r e r d e r M a r ie n f r ö m m ig k e it, ü b rig e n s n ic h t n u r d ie p o ln is c h e n , d e k la r ie r te n e in d e u tig ih r e n C h r is to z e n tr is m u s , p ro v o z ie rte n a b e r z u g le ic h d u r c h d ie P r a x is d e r e r l e b te n u n d p r o p a g ie r te n F rö m m ig k e it d ie N e g a tio n d ie s e s C h ris to z e n tris m u s . B e im V e rs u c h d e r E in s c h ä tz u n g s o llte fo lg e n d e D iff e re n z ie r u n g e in g e f ü h r t w e r d e n : „ th e o r e tis c h e r C h r is to z e n t r is ­ m u s —■ p r a k t is c h e r C h r is to z e n tr is m u s ” o d e r „ e f f e k tiv e r C h r is to z e n tr is m u s — a f f e k ti v e r C h r is to z e n tr is m u s ”. S e lb s t d ie g rö s s te n M a r ie n w o r tf ü h r e r s p r e ­ c h e n C h r is tu s w e d e r th e o r e tis c h n o c h e f f e k tiv d ie z e n tr a le S te lle im E rlö ­ s u n g s w e r k u n d d ie F u n k ti o n des e in z ig e n v o llk o m m e n e n V e r m i tt le r s ab , p r a k t is c h u n d a f f e k tiv b e h a n d e ln sie a b e r M a r ia a ls „ O b je k t d e r F r ö m ­ m ig k e it” , d .h . M a r ia , n ic h t C h r is tu s , d o m in ie r t in ih r e m M o d e ll d e r e rle b te n , a f f e k ti v e n F rö m m ig k e it. D ie s e r p r a k tis c h e , e x is te n tie lle u n d a f f e k tiv e M a ­ r io z e n tr is m u s lä s s t sic h n u r s c h w e r m it d e m b ib lis c h e n M o d e ll d e r c h r i s t ­ lic h e n F r ö m m ig k e it v e r e in b a r e n . 4. D e r p r a k tis c h e u n d a f f e k ti v e M a r io z e n tr is m u s n a h m d r a s tis c h e u n d g e ra d e z u b e u n r u h ig e n d e A u s m a s s e in d e r F r ö m m ig k e it a n , d ie in e in e m B u c h e m p f o h le n w ird , d as g le ic h s a m in M a r ia s N a m e n a n d ie P r i e s te r , ih r e lie b s te n S ö h n e g e r ic h te t ist. D e r V e r f a s s e r s c h lä g t d e n O rd e n in P o le n v o r: a. e in g e h e n d e s S tu d iu m d e r A d h o r ta tio n P a u ls VI. M a r ia lis c u ltu s ü b e r d ie E r n e u e r u n g d e r M a ­ r i e n v e r e h r u n g ; b. V e r b r e itu n g d e r V e r e h r u n g des b a r m h e r z ig e n C h ris tu s ; c. A u f w e r tu n g d e r V e r e h r u n g d e s h e ilig e n K re u z e s u n d d. V o rz ie h e n in d e r K u n s t d e r M a r ia - I k o n e v o m H o d e g e tria -T y p .

Cytaty

Powiązane dokumenty

ihre kirchliche Stiftungen, Breslau, 1902; Schematyzmy wszystkich diecezji polskich itp.... ze Steinfeld pod

stały przez późniejsze źródła historyczne, geneza cudowności Łąk, jak i objaw ienia się tam M atki Bożej m iała najpew niej taki początek..

Uwagi na temat Czternastu W spomożycieli pojawiają się w pracach historyków sztuki, które przywołane zostaną poniżej.. W odróżnieniu od innych grup świętych,

Scharakteryzowano istotne dzia³ania na rzecz CSR wybranych przedsiêbiorstw górniczych w aspek- tach œrodowiskowych, pracowniczych, regionalnych i innych oraz sposoby informowania

Papież Jan Paweł swoją pamięć o koronacji wyraził w treści wystosowane- go do na tę okoliczność telegramu: „Koronacja figury Matki Boskiej Bole- snej, która dokonuje się w

Autorzy podejmują próbę weryfikacji hipotezy o rynku efektywnym, według której ceny papierów warto- ściowych w pełni odzwierciedlają wszystkie dostępne informacje na ich temat,

Na- stępnie wyjaśniono, dlaczego współpraca międzynarodowa w badaniach znajduje się dzisiaj w centrum kariery akademickiej, i wreszcie podano wnioski dotyczące kształtu

This shows that the half-cell potential of the AC pseudo-reference is relatively stable during the potentiometric measurement of the Clˉ ions. The AC electrode can indeed be used as