• Nie Znaleziono Wyników

Ordalia nad nową filozofią. Jak Franciszek Bacon bronił niewinności naukowych rewolucjonistów

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ordalia nad nową filozofią. Jak Franciszek Bacon bronił niewinności naukowych rewolucjonistów"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Przemys³aw Wewiór

Toruñ

Ordalia nad now¹ filozofi¹. Jak Franciszek Bacon broni³

niewinnoœci naukowych rewolucjonistów

W 1634 r. Kartezjusz, wycofuj¹c siê z publikacji Traktatu o œwiecie, pisa³ do Mersenne’a:

„Na pewno wiesz, ¿e inkwizytorzy wiary uwiêzili niedawno Galileusza, a jego pogl¹dy dotycz¹ce ruchu Ziemi potêpiono jako heretyckie. Otó¿ chcia³bym zwró-ciæ ci uwagê, ¿e wszystko to, co wyjaœni³em w mojej rozprawie – miêdzy innymi znajduje siê tam opinia o ruchu Ziemi – zale¿y tak bardzo jedno od drugiego, ¿e wystarczy widzieæ, i¿ jedno jest fa³szywe, aby uznaæ wszystkie przytoczone przeze mnie racje za niewa¿ne; i chocia¿ s¹dzê, ¿e s¹ one oparte na bardzo pewnych i oczy-wistych dowodach, nie chcia³bym za nic na œwiecie podtrzymaæ ich wbrew

autory-tetowi Koœcio³a”1.

Potêpienie tez zawartych w Dialogu o dwu najwa¿niejszych uk³adach œwiata Galileusza dotyczy³o nie tylko problemów astronomicznych, ale ca³oœciowej wi-zji natury, wypracowanej przez now¹ naukê i filozofiê. Wydarzenie to sta³o siê punktem kulminacyjnym napiêcia narastaj¹cego miêdzy w³adz¹ koœcieln¹ a po-stêpowymi uczonymi i rzemieœlnikami XVI i XVII w. Czy jednak wobec s³ów Kartezjusza: „raz w ¿yciu z gruntu wszystko obaliæ i na nowo rozpocz¹æ od pierw-szych podstaw”2, brzmi¹cych jak okrzyk wywrotowca, mo¿na dziwiæ siê nieprzy-chylnemu stosunkowi duchownych do nowinek proponowanych przez uczonych? Zanim zostanie powszechnie uznana, nauka rozumiana w ten nowatorski sposób, potrzebuje jednak uzasadnienia i wskazania Ÿród³a swojej prawomocnoœci. Jej terminy odnosz¹ce siê do obserwacji domagaj¹ siê ugruntowania w jakimœ

1 List Kartezjusza do Merssena cyt. za: A.C. Crombie, Nauka œredniowieczna i pocz¹tki nauki nowo¿ytnej, prze³. S. £ypacewicz, Warszawa 1960, t. II, s. 268.

2 R. Descartes, Medytacje o pierwszej filozofii wraz z zarzutami uczonych mê¿ów i odpowiedziami autora, prze³. M. i K. Ajdukiewiczowie, Warszawa 1958, t. 1, s. 20.

(2)

pewnym Ÿródle. Kartezjusz znajdzie je w pojêciach jasno i wyraŸnie rozró¿nia-nych przez intelekt, a tak¿e w procedurach umys³u, gwarantuj¹cych proste, jasne i wyraŸnie poznanie. Fizykê, naukê o rozci¹g³oœci (extensio) i ruchu lokalnym (motus localis) uzna za wiedzê wyrastaj¹c¹ z filozofii, natomiast poznanie pierw-szych zasad wywiedzie z idei Boga, ostatecznej epistemicznej gwarancji3 tak utwo-rzonej teorii natury. Tym sposobem nowa nauka spocznie na tradycyjnym fundamencie teologii.

Kto nie zgodzi siê na takie pomieszanie pojêæ, bêdzie musia³ szukaæ innego uprawomocnienia wiedzy o naturze. Czy jednak zamiast znajdowaæ je w zakamarkach umys³u, zdaj¹c siê na przyrodzone mu œwiat³o naturalne, nie lepiej w y -d o b y æ wszystkie w¹tpliwoœci na œwiat³o -dzienne i próbowaæ je rozstrzygn¹æ publicznie, w obecnoœci œwiadków, z pomoc¹ ekspertów, niczym podczas roz-prawy s¹dowej? Tylko w tej przejrzystej i dostêpnej poznawczo sytuacji mo¿na wys³uchaæ racji obu stron sporu, oddaj¹c sprawiedliwie g³os i jednej, i drugiej, krytycznie zbadaæ wiarygodnoœæ ich œwiadectw, a na koniec, po cierpliwym i dro-biazgowym dochodzeniu na podstawie rzeczowego materia³u dowodowego, wy-daæ w i a r y g o d n y os¹d.

Tak¹ procedurê zaproponowa³ F. Bacon w Instauratio Magna4, gdzie po-dejmuj¹c siê roli rzecznika nowej nauki, potraktowa³ przedmiot sporu jako kwe-stiê prawno-polityczn¹: u z a s a d n i æ n o w ¹ n a u k ê to wykazaæ jej legalnoœæ, oczyœciæ z zarzutów, powo³aæ wiarygodnych œwiadków i zwróciæ siê do protek-torów, a mo¿e nawet wnieœæ pozew przeciwko dotychczasowej filozofii.

Co poró¿ni³o obie strony – metafizykê i now¹ naukê? Komu przysz³o stan¹æ naprzeciwko siebie? Czy Bacon by³ adwokatem diab³a?

Stronnictwo, którego broni³ Bacon, wychodzi z podziemia. Wczeœniej ukry-wa³o siê na marginesie oficjalnej kultury, teraz zaczyna sobie roœciæ prawo do przebywania w centrum. Wci¹¿ jednak pozostaje w cieniu czo³owych autoryte-tów i w tym pó³mroku, otoczone aur¹ tajemniczoœci, wygl¹da niepokoj¹co. Jakie moce mog¹ za nim staæ?

Nowoœæ zaczyna trwo¿yæ zachowawcz¹ i scholarn¹ kulturê ³aciñsk¹, ukszta³-towan¹ przez dorobek staro¿ytnych filozofów, której szczytowym osi¹gniêciem jest ortodoksyjny Arystoteles5 œw. Tomasza. Jego wyobra¿enie wszechœwiata zdo-minuje nie tylko œredniowieczne i renesansowe idee naukowe, lecz tak¿e

wy-3 Por. ibidem, s. 92-94.

4 Polskie t³umaczenie tytu³u dzie³a Bacona – Odnowa nauk – jest nietrafne i wprowadza w b³¹d, dlatego pozostajê przy jego oryginalnym brzmieniu. Czasownik instituo, -ere znaczy: ‘kszta³ciæ, wychowywaæ, ustana-wiaæ, zamierzaæ, przedsiêwzi¹æ’, natomiast ³aciñskie institutum – to ‘zamiar, przedsiêwziêcie, instytut, nauka’. Razem wskazuj¹ wiêc na inicjowanie nowoœci, a nie odnowê, restauracjê czegoœ starego. Por. S³ownik ³aciñsko--polski, wyd. T. Radjusz „Gutenberg-Print”, Warszawa 1996, s. 428. Równie¿ w tekœcie Bacona trudno znaleŸæ racje dla tak dowolnego przek³adu.

5 T.S. Kuhn, Przewrót kopernikañski: astronomia planetarna w dziejach myœli Zachodu, prze³. S. Amster-damski, Warszawa 2006, s. 137.

(3)

obraŸniê wspó³czesnych, co widaæ szczególnie wyraŸnie w Boskiej komedii6. Po-wagê autorytetu staro¿ytnych uczonych, dla którego nie ma znacz¹cej alterna-tywy, przypieczêtowali humaniœci okresu Odrodzenia, których filologiczny wysi³ek badawczy poszukiwa³ jednej m¹droœci greckich i rzymskich autorów. Czy w tej sytuacji rozpad tradycji scholastycznej, która tak g³êboko ukszta³towa³a pogl¹dy epoki, nie grozi³by koñcem wspólnego œwiata ³aciñskiego chrzeœcijañstwa, wy-znaczaj¹cego jednoznacznie miejsca bohaterom religijnej opowieœci i przez to okre-œlaj¹cy ich samowiedzê i modus vivendi?

Takie niebezpieczeñstwo przyniesie oficjalnej kulturze grupa ludzi, pocz¹t-kowo niezainteresowana kszta³towaniem nauki i spotykaj¹ca siê z lekcewa¿e-niem ze strony filozofów i teologów – mechanicy. W œredniowieczu byli tylko rzemieœlnikami, natomiast ich nowo¿ytni koledzy to ju¿ artyœci-intelektualiœci. Virtuoso, jak nazywa ich Alberti, stan¹ siê wzorem dla XVII-wiecznych uczo-nych-eksperymentatorów7. Poza oficjalnym nurtem nauki drukuje siê coraz wiê-cej specjalistycznych tekstów, napisanych przez rzemieœlników dla rzemieœlników, w których nawet p ó ³ s ³ o w a nie poœwiêcono nieu¿ytecznym Arystotelesow-skim koncepcjom8. Mechanicy, tak jak wczeœniej czyniono w Merton College, zastêpuj¹ interpretacyjne pytania d l a c z e g o s i ê c o œ d z i e j e w n a t u r z e ? zagadnieniem j a k s i ê c o œ d z i e j e ? – zaczynaj¹ badaæ prawa przyrody. W tym samym czasie nowego, koresponduj¹cego z kultur¹ techniczn¹ modelu filozofii dostarcza atomizm, którego szeroka recepcja rozpoczyna siê od odnalezienia w 1417 r. De rerum natura Lukrecjusza9. W prze³omowych pracach Galileusza (Dialogach... i Rozmowach i dowodzeniach...) technika stanie siê czêœci¹ nauki, a autorytet i idea³ Archimedesowej metody zostanie przeciwstawiony logice i filo-zofii przyrody Arystotelesa. Wzoruj¹c siê na pizañczyku, liczni autorzy zaczn¹ korzystaæ w swoich badaniach z coraz doskonalszych narzêdzi – wynalazków techników10. Zanim jednak dojdzie do k o n f l i k t u n a s z c z y c i e , a innowa-cyjne procedury badawcze zd¹¿¹ siê rozpowszechniæ, nowa nauka, próbuj¹c zy-skaæ nale¿n¹ jej pozycjê, wejdzie w antagonizm z dotychczasow¹.

Wydawaæ siê mo¿e, ¿e powodem konfliktu jest naruszenie dobrych oby-czajów przez tych, którym dot¹d nie udzielano g³osu w sprawach publicznych. Wyra¿aj¹ siê oni obcesowo, jak czyni to np. Ludwik Vives:

„Obra¿eni na przyrodê, której nie znali, dialektycy stworzyli sobie w³asn¹ na-turê [...]. Jeœli czyjœ umys³ nie zna zupe³nie lub czuje do niej odrazê, a sk³ania siê ku

6 Por. ibidem, s. 135-140.

7 Por. P. Rossi, Filozofowie i maszyny (1400–1700), prze³. A. Kreisberg, Warszawa 1978, s. 28-36, 44-47; A.C. Crombie, Style myœli naukowej w pocz¹tkach nowo¿ytnej Europy, prze³. P. Salwa, Warszawa 1994, s. 28.

8 Por. P. Rossi, op. cit., s. 26.

9 Por. A.C. Crombie, op. cit., t. II, s. 135.

10 Por. A.R. Hall, Rewolucja naukowa 1500–1800: kszta³towanie siê nowo¿ytnej postawy naukowej, prze³. T. Zembrzuski, Warszawa 1968, s. 257-260, 277-278, 284-285.

(4)

rzeczom zawi³ym i szaleñczym, mówi¹ o takim cz³owieku, ¿e jest obdarzony

inte-ligencj¹ metafizyczn¹”11.

Pos¹dzaj¹c filozofów o utratê zmys³ów i zarozumialstwo, doradzaj¹ im lecznicz¹ kuracjê, czyli naukê u n i e w y k s z t a ³ c o n y c h . Scholastyk „powi-nien bez rumieñca wstydu zachodziæ do warsztatów i zagród ch³opskich, zadawaæ pytania rzemieœlnikom, staraj¹c siê poznaæ szczegó³y ich pracy”12. Rozgniewani tym tonem wypowiedzi arystotelicy nie pójd¹ na ugodê z ¿eglarzem, Robertem Normanem, zwracaj¹cym siê do nich:

„Chcia³bym zaleciæ ludziom wykszta³conym wiêcej skromnoœci w og³aszaniu swych koncepcji i doradziæ im, aby nie potêpiali z pogard¹ tych, którzy zg³êbiaj¹ tajniki swoich sztuk i rzemios³ i publikuj¹ je ku po¿ytkowi i korzyœci drugich. Radzê, aby ich nie potêpiali równie¿ dlatego, ¿e wiele obiecywali, a dokonali nie-wiele, zgo³a nic”13.

To nie czas na podawanie rêki ludziom, których d³onie nosz¹ œlady b r u d -n e j r o b o t y , a usta rzucaj¹ oszczercze wyzwa-nie:

„Poprzez praktykê wykazujê, ¿e teorie licznych filozofów, najbardziej nawet s³awnych i staro¿ytnych, s¹ w wielu punktach fa³szywe. Ka¿dy siê mo¿e o tym przekonaæ w przeci¹gu niespe³na dwóch godzin, je¿eli zada sobie tylko trud, ¿eby

zajœæ do mojej pracowni”14.

Obywatele o n i e s k a z i t e l n e j r e p u t a c j i nie zapuszczaj¹ siê jed-nak w p o d e j r z a n e uliczki rzemieœlników, boj¹c staæ siê ofiarami machinacji:

„rzemieœlnicy – zauwa¿a w 1613 r. Charles Loyseau – s¹ uwa¿ani za ludzi nik-czemnych, a termin «mechaniczny» we francuskim s³owniku z roku 1680 oznacza przeciwieñstwo tego, co wyzwolone i zaszczytne: znaczy tyle, co nikczemny,

pro-stacki i niegodny cz³owieka uczciwego”15.

Ludzie wychowani na helleñskich tekstach z obrzydzeniem odwracaj¹ wzrok od widoku pracy, a jednak jej efekty – nowa architektura, wielkie konstrukcje, machiny, tunele i mosty – przyci¹gaj¹ ciekawe i zachwycone oczy. Nowo¿ytnicy, chc¹c wykazaæ swoje racje w dyskusjach ze staro¿ytnikami, powo³uj¹ siê na nie-znane dotychczas, cudowne wynalazki mechaniczne. Do s t a r e g o œ w i a t a nap³ywaj¹ równoczeœnie informacje o nowych l¹dach. Odkrycia geograficzne, do których równie¿ przyczynili siê rzemieœlnicy, skutecznie podwa¿aj¹ autorytet sta-ro¿ytnych i rodz¹ kolejn¹ w¹tpliwoœæ: czy dawna wiedza nie oka¿e siê b³êdna tak¿e na innych polach?

Ta podejrzliwoœæ stanie siê równie¿ udzia³em Bacona: strona tytu³owa Novum Organum przedstawia okrêty przep³ywaj¹ce pomiêdzy s ³ u p a m i H e r

11 Cyt. za: P. Rossi, op. cit., s. 15.

12 Ibidem, s. 14.

13 Ibidem.

14 Ibidem, s. 10.

(5)

k u l e s a , granic¹ staro¿ytnego œwiata16. Œwiadomoœæ i potrzeba innowacyjnoœci przebija równie¿ z tytu³ów wielu innych ksi¹¿ek, opatrzonych formu³¹ novus17 i z zawartych w nich projektów nieznanych dot¹d maszyn. Te intelektualne kon-strukcje powstaj¹ dziêki zastosowaniu matematycznej metody postulatywnej, pod-stawy nowej logiki, tzw. logiki wynalazku, maj¹cej na celu nie dowodzenie prawd ju¿ znanych, ale przekraczanie terenu dotychczasowej wiedzy18.

„Albowiem ta nasza nauka – objaœnia Bacon – ma za cel znajdywaæ nie argu-menty, lecz sztuki, nie zdania zgodne z naczelnymi, lecz same zasady naczelne, i nie

prawdopodobne racje, lecz instrukcje i wskazówki dla dokonywanych dzie³”19.

Dok¹d jednak wiedzie nas ciekawoœæ nowoœci? Czym grozi przekroczenie granicy? Czy za s ³ u p a m i H e r k u l e s a nie koñczy siê œwiat...?

K o n i e c œ w i a t a ! – tak brzmi powództwo przeciwko nowej wiedzy. Rewolucja naukowa zostaje pos¹dzona o nikczemne machinacje na skalê glo-baln¹. Nie wiadomo, czyje ciemne interesy za ni¹ siê kryj¹. Na sam¹ myœl o tym dreszcz przechodzi nawet postêpowych logików z Port-Royal:

„Nasz wiek – pisze Mersenne do Peiresca – jest ojcem powszechnego

przewro-tu. Co pan s¹dzi o tych przewrotach, czy nie daj¹ przedsmaku koñca œwiata?”20

Œwiat Dantego rozpada siê, a winowajców tej tragedii potrafi wskazaæ œwia-dek upadku epoki, John Donne:

„Nowa filozofia wszystko poddaje w w¹tpliwoœæ, wygas³ prawie pierwiastek ognia, zagubi³o siê S³oñce i Ziemia, i nie ma cz³owieka, którego umys³ umia³by wskazaæ, gdzie ich szukaæ. [...] Wszystko siê rozkruszy³o, zanik³a wszelka spójnia,

wszystkie s³uszne zasoby i wszelkie zwi¹zki”21.

Czy nie pora wreszcie uciszyæ to towarzystwo i wróciæ do swojskiego modus vivendi? „Brakiem uczciwoœci i przyzwoitoœci jest twierdziæ coœ takiego, jest to przyk³ad zgubny” – gorszy siê Melanchton teori¹ podwa¿aj¹c¹ stary porz¹dek i dodaje: „Obowi¹zkiem nieska¿onej myœli jest przyj¹æ prawdê tak¹, jak¹ obja-wi³ Bóg, i broniæ jej”22. Zawo³anie protestanckiego duchownego trafia w XVII w. do przekonania w³adzom koœcio³a rzymskiego. Naukowi rewolucjoniœci staj¹ przed powa¿nym oskar¿eniem.

Sprawa jest powa¿na, wiêc i obroñca musi byæ najwy¿szej rangi. Bacon podejmuje siê zadania oczyszczenia nowej filozofii z zarzutów: sprawdzi

16 Por. F. Bacon, Novum Organum, prze³. J. Wikarjak, Warszawa 1955, (il.) s. 2.

17 Por. P. Rossi, op. cit., s. 85.

18 Por. ibidem, s. 55.

19 F. Bacon, op. cit., s. 28. Nale¿y wzi¹æ tu poprawkê na to, ¿e Bacon nie docenia znaczenia metody postulatywnej, a jego indukcja eliminacyjna jest zupe³nie inn¹ procedur¹ naukow¹. Niemniej zastosowanie obu tych logik mia³o na celu konstrukcjê nowych maszyn. Por. równie¿ ibidem, ks. 1, af. VIII, XI.

20 Cyt. za: P. Rossi, op. cit., s. 85.

21 Ibidem, s. 83-84.

(6)

czenia dialektyków do prawdy, badaj¹c prawomocnoœæ ich s¹dów od strony praw-nej i epistemologiczpraw-nej.

Oskar¿yciele formu³uj¹ zarzut z pomoc¹ sylogistyki Arystotelesa. Bacon szybko zg³asza sprzeciw: „Logika, która jest w u¿yciu, przyczynia siê raczej do utrwalania i utwierdzania b³êdów, ni¿ do pozyskiwania prawdy”23.

Sprzeciw zostaje przyjêty. B³¹d petitio principii ci¹¿y nad wywodami ary-stotelików. Zastosowanie dialektyki by³oby prawomocne, gdyby po obu stronach istnia³a zgoda co do u¿ywanych pojêæ i s¹dów z ich pomoc¹ z³o¿onych. Wówczas metod¹ „sk³adania” mo¿na by³oby rozstrzygaæ jednoznacznie i apodyktycznie sporne kwestie. Czy jednak osoby formu³uj¹ce pierwsze zasady nie s¹ stronnicze?

„Sylogizm sk³ada siê ze zdañ, zdania ze s³ów, s³owa zaœ s¹ znakami pojêæ. Je¿eli wiêc same pojêcia (które stanowi¹ podstawê) s¹ niejasne i pochopnie

wyab-strahowane z rzeczy, nie mo¿e byæ silne to, co siê na nich opiera”24.

Prowokator powinien najpierw uzasadniæ przes³anki swojej argumentacji, nie da siê jednak tego zrobiæ za pomoc¹ sylogizmu – ten nie odkrywa przyczyn. Po stronie arystotelików panuje konsternacja, co daje Baconowi czas na prawid³ow¹ ocenê przedmiotu sporu. Dotyczy on treœci twierdzeñ o pierwszych przyczynach rzeczy oraz, co jeszcze istotniejsze, przyjmowanych przez obie strony odmiennych procedur naukowych. Bacon proponuje spór przedefiniowaæ: kon-trowersja dotyczy przede wszystkim metody.

„A¿eby zaœ lepiej nas zrozumiano i aby to, o co nam w³aœnie idzie, przyswoiæ bardziej przez nadanie nazw, bêdziemy jedn¹ metodê nazywaæ antycypacj¹

umy-s³u, drug¹ zaœ t³umaczeniem przyrody”25.

Sêdzia bystro zauwa¿a, ¿e argument Bacona to miecz obosieczny. Obie metody s¹ wzajemnie niewspó³mierne, wiêc tak¿e nowa filozofia na podstawie w³asnych metod nie mo¿e oceniaæ powództwa26. Sêdzia wykazuje siê cnot¹ godn¹ swojego urzêdu: obiecuje zbieraæ materia³ dowodowy, zachowuj¹c tymczasow¹ a k a t a l e p s j ê27.

Poruszony problem przekracza zasiêg tradycyjnej epistemologii, poszuku-j¹cej kryteriów pewnoœci w logicznych procedurach. W³adza s¹dzenia ma rozstrzy-gn¹æ, czy intelektualna konstrukcja z³o¿ona z terminów ma swoje przedmiotowe odniesienie. Jej wyrok nie jest zatem zdeterminowany, gdy¿ wychodzi poza dys-kursywn¹ sferê pojêæ: dlatego „w s¹dach nikomu nie idzie o prawdê, tylko o prze-konanie, a przekonuj¹ prawdopodobieñstwa”28. Ten temat filozofia zazwyczaj

23 F. Bacon, op. cit., ks. 1, af. XII.

24 Ibidem, ks. 1, af. XIV.

25 Ibidem, s. 54.

26 Por. ibidem, s. 24.

27 Ibidem, ks. 1, af. XXXVII, LXVII.

(7)

pomija. Nale¿y zatem odwo³aæ siê do prawniczych standardów sprawdzania ma-teria³u dowodowego, je¿eli nie chcemy wydaæ zupe³nie arbitralnego s¹du. Bez-radni dialektycy oddaj¹ pole doœwiadczonemu Baconowi. Zaraz przejrzy ich wiarygodnoœæ, stawiaj¹c ich tezy publicznie pod krzy¿owy ogieñ pytañ: k t o m ó w i ? i j a k m ó w i ? Próba zdemaskuje grzechy niesumiennych przyrod-ników. Tylko ci, którzy oczyszcz¹ siê z podejrzeñ o i d o l e , bêd¹ mogli daæ obci¹¿aj¹ce now¹ filozofiê œwiadectwo. Cel jest prosty: niech „eksperyment nio-s¹cy œwiat³o”29 da nam jasne rozeznanie, czy œwiadek mówi o rzeczach, które dziej¹ siê w œwiecie, czy kierowany podszeptami z³ych duchów przedstawia nam tylko wytwory wyobraŸni. Miejscem próby jest sala rozpraw, któr¹ Bacon, id¹c za przyk³adem inkwizytorów, traktuje jak laboratorium. Œwiadek zostanie odda-ny do pe³nej dyspozycji adwokata: nie mo¿e snuæ dowolnego w¹tku, lecz musi odpowiadaæ pod przymusem na zadane pytania. W tym czasie sêdzia spisuje hi-storiê procesu, komentuj¹c przewrotnie: „natura rzeczy w wiêkszym stopniu siê zdradza pod wp³ywem udrêczeñ ze strony sztuk ni¿ w stanie swej naturalnej wol-noœci”30.

Bacon wyci¹ga b r z y t w ê O c k h a m a , pytaj¹c: czy œwiadek przez spo-sób mówienia nie dodaje do rzeczy czegoœ od siebie, zas³aniaj¹c j¹ tym samym?31 Odetnijmy szybkimi ciêciami nabyte i d o l e -pojêcia rozumu i ods³oñmy rzecz, zakryt¹ przez logikê. Rozum zamiast niej przed-stawia nam swoje terminy. Daæ siê uwieœæ tej inscenizacji to ulec idolom teatru. Bezpodstawne jest twierdzenie, ¿e pojêcia – przedmioty rozumu – istniej¹ rzeczywiœcie, poniewa¿ zmys³y niczego takiego nie potwierdzaj¹, postrzegaj¹c za ka¿dym razem tylko poszczególne sub-stancje i ich w³asnoœci. Pojêcia abstrahujemy na podstawie obserwacji rzeczy i dlatego s¹ one czymœ diametralnie innym od tych ostatnich: ka¿da rzecz jest jednostkowa i ma realne istnienie, natomiast pojêcia s¹ zawsze ogólne i istniej¹ tylko w umyœle, to i n t e l l i g i b i l i a , g o ³ e t w o r y pracy intelektu (nuda intellecta). Terminy wobec rzeczy spe³niaj¹ funkcjê zastêpowania (suppositio sim-plex), umo¿liwiaj¹c tym samym racjonalne poznanie tak¿e w sytuacji, gdy desy-gnat nie jest bezpoœrednio postrzegany. Poznanie rozumowe umo¿liwia nam wiedzê aprioryczn¹ – bez wzglêdu na aktualne doœwiadczenie zmys³owe mo¿emy doko-nywaæ wgl¹du w treœæ pojêcia za pomoc¹ analizy, a tak¿e poddawaæ je dedukcji i syntezie. Intelekt nie operuje rzeczami, ale pojêciami, dlatego jego przedmio-29 F. Bacon, op. cit., s. 18. Warto zauwa¿yæ, ¿e ³aciñskie experimentum jest z³o¿eniem wyra¿enia ex – ‘z’ i periculum – ‘próba’ w moralnym, a nawet religijnym sensie. W tekœcie Bacona sens etyczny i teoriopoznawczy tego terminu nieprzypadkowo wystêpuj¹ na zmianê. S³ownik ³aciñsko-polski, op. cit., s. 314, 632. Podobnie jest z terminem i d o l , który oznacza zarazem fa³szywe pojêcie i demona. Te konotacje próbujemy oddaæ w tekœcie. 30 Ibidem, s. 36. Cytowany fragment dotyczy oczywiœcie natury nieo¿ywionej i sztuk mechanicznych. Jednak sposób sporz¹dzania historii naturalnej u Bacona jest inspirowany s¹dowymi procedurami tortur. Por. A. Zybertowicz, Przemoc i poznanie: studium z nie-klasycznej socjologii wiedzy, Toruñ 1995, s. 237-248, 350.

31 Krytyczn¹ metodê Ockhama rekonstruujê na podstawie: R. Palacz, Od wiedzy do nauk: u Ÿróde³ nowo-¿ytnej filozofii przyrody, Wroc³aw 1979, s. 156-163.

(8)

tem s¹ tylko pojêcia i s¹dy teorii. To abstrahowanie od rzeczywistego istnienia obiektu daje mo¿liwoœæ uzyskiwania wiedzy, która spe³nia kryteria naukowoœci: jej s¹dy s¹ jednoznaczne, apodyktyczne, konieczne i powszechnie wa¿ne. Przyj-muj¹c okreœlone dyrektywy aksjomatyczne i dedukcyjne, ka¿dy podmiot zawsze bêdzie uzyskiwa³ te same wnioski – teoria jest zdeterminowana. Manipuluj¹c pojêciami i racjonalnymi procedurami mo¿na zapomnieæ o œwiecie. Teoretyk pa-trzy na teatralia32, tak jakby by³y one ¿yciem, a nie przedstawieniem. Redukcja fenomenologiczna odebra³aby mu ca³¹ radoœæ ze spektaklu, gdy¿ widzia³by wów-czas nie bohaterów, a tylko aktorów, ich rekwizyty i ruchy. Tak samo scholastycy odgrywaj¹ swoj¹ sztukê, bawi¹c widzów sylogizmami. Bacon zaœ przestrzega, ¿e rozum jest œlepy na racje innych: trzyma siê uporczywie i niezmiennie przyjêtych czêsto ad hoc dyrektyw-scenariuszy. Intelekt chcia³by rozpisaæ fina³ sprawy ju¿ na pocz¹tku. Sêdzia jednak upomina: tylko w jego dyspozycji le¿y wydawanie rozstrzygaj¹cych zdañ. Chêtnie rozpatrzy, porównuj¹c z jednej strony wywód rozumu, z drugiej œwiadectwa zmys³ów, czy supozycje maj¹ swoje desygnaty.

Scholastycy odpieraj¹ zarzut, maj¹ przecie¿ indukcjê i intuicjê, które po-zwalaj¹ sformu³owaæ im najogólniejsze, pierwsze (niedowodliwe) zasady nauki. Rzeczy dostarczaj¹ zmys³om treœci, które zostaj¹ nastêpnie poddane intelektualnej analizie. Polega ona na abstrahowaniu od wtórnych przypad³oœci jednostkowych przedmiotów i pozwala uchwyciæ wspóln¹ im istotê rzeczy. Od szczegó³owych wypadków indukcyjnie przechodzimy do ogólnej formy, która kryje siê pod zja-wiskami jako ich podstawa i decyduje o tym, czym dana rzecz jest. Tej substan-cjalnej formie p r z y g l ¹ d a s i ê intuicja, która w sposób bezpoœredni (niedyskursywny, bez poœrednictwa pojêæ i zdañ) i œcis³y potrafi uchwyciæ jej treœæ, ujmowan¹ nastêpnie w definicjê. Nie musimy zatem obawiaæ siê o przed-miotowe odniesienie wiedzy dyskursywnej, gdy¿ kategorie, którymi operujemy w sylogizmach, maj¹ swoje realne odpowiedniki: pojêcia-formy istniej¹ w naturze, a odkrywamy i poznajemy je przez indukcjê i intuicjê. Te analityczne zdolnoœci staj¹ siê dla nas zbêdne, gdy dyskursywnie zdefiniujemy istoty rzeczy. Sformu³o-wane w zdaniach zasady mo¿na sk³adaæ w sylogizmy i tym samym uzyskiwaæ wiedzê demonstratywn¹. Wyjaœniæ racjonalnie obserwowane zjawisko to wyka-zaæ, ¿e z pomoc¹ sylogistycznych schematów mo¿na wyprowadziæ je z najogól-niejszych zdañ poznanych intuicyjnie.

Filozofowie przyrody s¹ gotowi podawaæ przyk³ady. Ka¿d¹ zmianê cia³ (co stanowi przedmiot fizyki) t³umaczyæ nale¿y przez odwo³anie siê do czterech przyczyn. To, czym jest substancja, zostaje okreœlone przez jej przyczynê for-maln¹ (formê substancjaln¹). Tak¿e jej miejsce i ruch s¹ zdeterminowane przez

32 W grece widaæ, ¿e pojêcia ‘teatru’ i ‘teorii’ maj¹ wspólne pole semantyczne: ‘widzenie, kontemplowanie, ogl¹danie, widok’. Por. W. Kopaliñski, S³ownik wyrazów obcych i zwrotów obcojêzycznych, http://www.slow-nik-online.pl/kopalinski/07F76C68B82E1B71412565AF00028B86.php http://www.slownik-online.pl/kopalinski/ 25E0945C661CCBBB412565AF000BA819.php [dostêp: 28.11.09., godz. 22:44].

(9)

naturê. Je¿eli do formy substancjalnej cia³a nale¿y ciê¿koœæ, jak w wypadku cia³ z³o¿onych z elementów ziemi i wody, to jego naturalnym miejscem jest b y c i e n a d o l e , a kierunkiem ruchu – ruch w dó³. Kierunek przemieszczenia sub-stancji okreœla przyczyna celowa. Najogólniejsz¹ zasad¹, umo¿liwiaj¹c¹ m.in. spadanie cia³a, jest okreœlenie zmiany jako powszechnego przechodzenia od po-tencjalnoœci do aktu, czyli przyczyny formalnej.

„Za du¿o s³ów, a za ma³o rzeczy” – podwa¿a wyjaœnienie Bacon. Podejrze-wa œwiadka, ¿e niepostrze¿enie doda³ coœ od siebie do opowiadanej historii. Kon-fabuluj¹cemu przyk³ada b r z y t w ê O c k h a m a do gard³a. Ten z trudem potrafi teraz wydusiæ z siebie s³owa. Kanclerz Anglii t³umaczy siê ze swojego postêpo-wania:

„Ludzie bowiem wierz¹, ¿e ich w³asny rozum rz¹dzi s³owami; lecz zdarza siê tak¿e, ¿e s³owa swoj¹ si³ê odwracaj¹ i oddzia³uj¹ na rozum. To w³aœnie uczyni³o

filozofiê i nauki sofistycznymi i bezowocnymi”33.

Czy podstawowe pojêcia scholastyczne maj¹ swoje realne desygnaty? Ludzie spotykaj¹ siê na agorze. Jedni przychodz¹ tam ju¿ z i d o l a m i r y n k u , które ich rozum naby³ z doktryn filozoficznych lub pozyska³ przez nie-dok³adne abstrahowanie i naiwn¹ indukcjê, drudzy zaœ przez rozmowê „zara¿aj¹ siê” fikcyjnymi pojêciami. Nale¿y sprawdziæ pochodzenie terminów, zanim stan¹ siê one okazj¹ do teatralnej inscenizacji idoli: rozum, który w nie uwierzy i za-cznie nimi manipulowaæ, bêdzie podawaæ fa³szywe rozwi¹zania i gmatwaæ siê w aporycznych problemach. Poddaj¹c próbie Ockhama Arystotelesowskie kate-gorie przyczyn, Bacon konstatuje, ¿e nie spe³niaj¹ one funkcji oznaczania desy-gnatów, lecz wspó³oznaczaj¹ je (connotatio). S k o j a r z e n i a istniej¹ tylko w rozumie, który potrafi zestawiaæ ze sob¹ i porównywaæ dowolne pojêcia pod inte-resuj¹cym go k¹tem. Umys³ we w³asnej domenie jest wolny i nie liczy siê z ¿ad-nymi ograniczeniami zestawiania, które wystêpowaæ mog¹ poza jego w³oœciami. Tak¿e wszystkie kategorie relacji s¹ tylko bytami myœlnymi, pewnymi sposo-bami ujmowania treœci mentalnych. Zmys³y nie potwierdzaj¹ ich realnej wartoœci, widz¹c tylko poszczególne rzeczy. Rozpatruj¹c na przyk³ad ruch, trzeba wróciæ do cia³ i do zmys³ów, gdy¿ pojêcie przyczyny ruchu jest bezprzedmiotowe. Za-miast wdawaæ siê w spekulacje na temat aktu i potencji, nale¿y dokonywaæ obser-wacji zmiany miejsca jednego cia³a wzglêdem drugiego w ramach wybranego uk³adu odniesienia, gdy¿ ruch nie jest czymœ odrêbnym od cia³a, lecz jedynie nastêpuj¹cymi po sobie zamianami jego po³o¿enia w stosunku od innych przed-miotów. Wyjaœnianie ruchu (i innych praw przyrody) to podawanie jego opisu:

„zgubna jest ta niezdolnoœæ rozumu, gdy chodzi o odkrywanie przyczyn, to bowiem, co najbardziej ogólne w przyrodzie, powinno byæ po prostu stwierdzone tak, jak siê je znajduje – istotnie nie mo¿na tu podaæ przyczyn; mimo to rozum ludzki, który nie umie siê zatrzymaæ, ci¹gle jeszcze domaga siê czegoœ bardziej

(10)

znanego [...] mianowicie przyczyn celowych, które niew¹tpliwie bardziej

odpo-wiadaj¹ raczej naturze cz³owieka ni¿ naturze wszechœwiata”34.

To opisowe podejœcie stosowane w kinematyce ju¿ przez mertoñczyków okazuje siê heurystycznie p³odne, a jego efektem jest chocia¿by sformu³owanie zasady bezw³adnoœci. Galileusz, odziedziczywszy Buridanowskie pojêcie impetus, zmienia jego znaczenie: zamiast rozumieæ ten termin jako przyczynê w sensie arystotelesowskim, zastêpuje go okreœleniem zmiennej wielkoœci (iloczynu prêd-koœci i ciê¿aru) cia³a w ruchu i stosuje do opisu idealnego wahad³a – modelu, wyjaœniaj¹cego prawa ruchu bezw³adnego35. Ta nowa metodologiczna operacja zostaje poprzedzona nominalistyczn¹ krytyk¹. W Dialogach Salviati, reprezentu-j¹cy stanowisko Galileusza, kpi:

„ka¿dy wie, i¿ przyczynie tej [przyczynie ruchu cia³a ku Ziemi – P.W.] nadaje siê miano ciê¿koœci. Nie pytam was jednak o nazwê, ale o istotê tej przyczyny, a o istocie rzeczy nie wiecie zgo³a nic wiêcej ani¿eli o istocie ruchu obrotowego gwiazd, z wyj¹tkiem samej nazwy, która jej zosta³a nadana i sta³a siê pospolita i

powszech-na powszech-na skutek czêstego doœwiadczenia, ogl¹danego co dzieñ tysi¹ce razy”36.

Bacon mo¿e ju¿ od³o¿yæ b r z y t w ê O c k h a m a : stronniczoœæ œwiad-ków powo³anych przez powództwo zosta³a zdemaskowana. Przes³uchiwani zdradzili siê sposobem mówienia. Schwytanym in flagranti stawiamy pytanie: k t o m ó w i ? Czas rzuciæ trochê œwiat³a na tajemnicze motywacje œwiadka, a wy-niki dociekañ przedstawiæ czujnemu spojrzeniu szerokiej publiki, oceniaj¹cej eks-peryment – próbê wiarygodnoœci zeznaj¹cego.

„Idole jaskini to idole jednostki ludzkiej. Albowiem (oprócz b³êdów zwi¹za-nych z natur¹ ludzk¹ w ogóle) ka¿da jednostka ma pewnego rodzaju jaskiniê, czyli

pieczarê osobist¹, która za³amuje i zniekszta³ca œwiat³o naturalne”37.

Wobec idoli, tych duchów-zwodzicieli, które wkradaj¹ siê w ustronne za-cisza gabinetów i czyhaj¹ w cieniach rzucanych przez s³abe p³omienie kominka, ¿eby uwieœæ umys³ fantastycznymi wizjami, jednostka jest bezradna. Natura ka¿-dego poszczególnego cz³owieka jest najgorszym œwiadkiem we w³asnej sprawie i na pró¿no walczy z w³asnymi demonami, pogr¹¿ona w introwertycznej samot-noœci.

„Ludzie szukaj¹ wiedzy w ma³ych œwiatach, a nie w wielkim, czyli wspólnym

dla wszystkich œwiecie”38.

34 Ibidem, ks. 1, af. XLVIII.

35 O metodologicznym zrównaniu opisu i wyjaœnienia u Galileusza por. A.R. Hall, op. cit., s. 210-211. Na temat zastosowania pojêcia impetus i modelu idealnego wahad³a do sformu³owania teorii bezw³adnoœci por. A.C. Crombie, op. cit., s. 191-195.

36 Galileusz, Dialog o dwu najwa¿niejszych uk³adach œwiata: ptolemeuszowym i kopernikowym, prze³. E. Ligocki, Altana, Warszawa 2004, s. 362.

37 F. Bacon, Novum Organum, ks. 1, af. XLI.

(11)

Ten wspólny œwiat nale¿y dopiero ustanowiæ. Niezbêdne do tego bêd¹ pu-blicznie dostêpne przestrzenie, zobowi¹zuj¹ce instytucje, wzorce zachowañ, œrodki mediacji, klarowny jêzyk i oczywiœcie odpowiednia grupa uczonych.

Wzorem Domu Salomona s¹ miejsca pracy rzemieœlników: warsztaty, pra-cownie, zbrojownie. W tych miejscach wspólnej fabrykacji, przeciwstawionych celom klasztornym i gabinetom humanistów39 czynnik idiosynkratyczny zostaje zniwelowany do minimum. Cel przedsiêwziêcia okreœla stosowane powtarzalne procedury, które podlegaj¹ wzajemnej kontroli spo³ecznej w ramach zorganizo-wanej pracy zak³adu, a tak¿e normy epistemiczne – od odpowiedniego ujêcia i obli-czenia wartoœci funktorów zale¿y powodzenie skomplikowanego zadania40. Rezultat postêpowania m ó w i za pracowników – jest prób¹ i widocznym œwiadectwem ich kompetencji. Ci sami mechanicy razem z naturalistycznymi artystami opra-cowali przejrzyst¹ metodê opisu procedur poznawczych i badanego przedmiotu. Zapewniaj¹c komunikowalnoœæ i intersubiektywnoœæ przekazu, umo¿liwili po-wtarzanie praktyk nieobecnym i weryfikowanie wyników manualno-intelektual-nej pracy. Modelowe w tym zakresie s¹ De Fabrica Wezaliusza i De Re metallica Agricoli41.

Równie¿ tutaj przyk³ady dane przez mechaników i virtuoso maj¹ inspiruj¹cy wp³yw na kszta³towanie siê postaw uczonych-eksperymentatorów, których – po-cz¹tkowo nieformalne – spotkania instytucjonalizuj¹ siê w po³owie XVII w. w pierw-sze towarzystwa naukowe: Accademia del Cimento, Akademie Royal des Science, Royal Society42. Znamienny jest przyk³ad Roberta Boyle’a, cz³onka i wspó³twór-cy ostatniej z wymienionych tu instytucji badawczych, który spogl¹daj¹c raz w pisma Bacona, innym razem wzoruj¹c siê na pracy mechaników, ustanawia now¹ organizacjê praktyki naukowej. Zdaj¹c sobie sprawê z donios³ego znaczenia kon-troli publicznej dla samych wyników procesów badawczych, a tak¿e ich wiary-godnoœci dla niekompetentnych osób spoza uczonego grona, czyni z eksperymentu instytucjê spo³eczn¹. Otwarte dla ogl¹daj¹cych pomieszczenia jego domu i warsz-tatu s³u¿¹ do konstrukcji przejrzystej poznawczo sytuacji, w której odbywaæ siê bêdzie eksperyment. Jego wyniki, czyli zaistnia³e fakty, równie¿ s¹ jednoznaczne i wyraŸnie wskazuj¹ na swoje przyczyny, poniewa¿ ich Ÿród³em jest funkcjono-wanie maszyny, która bêd¹c ca³kowicie ludzkim dzie³em, w przeciwieñstwie do natury jest nam w ca³oœci znana – ¿aden dzia³aj¹cy czynnik nie umknie naszej uwadze. Do tak zorganizowanego miejsca nale¿y zaprosiæ gentlemanów, których etos wymaga prawdomównoœci, niezale¿noœci finansowej i zakazuje im spieraæ siê o fakty, ¿eby wspólnie poœwiadczyli i zdali raport z zaobserwowanego

39 Por. P. Rossi, op. cit., s. 86.

40 J. ¯elazna, Spinozjañska teoria afektów (rkps).

41 Por. P. Rossi, op. cit., s. 61-68.

(12)

rzenia (bez prób jego interpretacji). Dyskusja nad zjawiskiem na forum eliminuje idiosynkrazje, a powielanie raportu przez wiele szanowanych osób wzmacnia jego wiarygodnoœæ. Si³a perswazyjna badania roœnie razem z iloœci¹ potwierdzeñ za-chodzenia danego faktu przez autorytety i ich reputacjê, wiêc kolejnym krokiem propagandowym jest w c i ¹ g n i ê c i e w g r ê jak najszerszego grona. Wyma-ga to nowych mediów i wypracowania stylu literackiego prezentacji ekspery-mentów. Powszechny, tani druk i coraz lepsza organizacja systemu poczty stworzy³y materialne warunki, umo¿liwiaj¹ce zaistnienie r e p u b l i k i l i s t ó w oraz czasopism (Philiosophical Transactions i Journal del Savans43).

Boyle i jego wspó³czeœni na kontynencie wiedzieli, ¿e problem wiedzy ma charakter polityczny, st¹d ich zabieganie o królewski protektorat. W czasach Bacona to Ÿród³o legitymizacji by³o jeszcze niedostêpne dla nowej filozofii. St¹d bierze siê najwiêksza trudnoœæ obrony. Pomimo brawurowych kontrataków oskar-¿eni s¹ wci¹¿ w defensywie, gdy¿:

„W sprawach politycznych wszelka zmiana, nawet na lepsze, budzi podejrze-nia z powodu zwi¹zanych z ni¹ zaburzeñ, sprawy polityczne bowiem opieraj¹ siê

na powadze, zgodnoœci, s³awie i opinii, a nie na dowodach”44.

Sêdzia bierze jeszcze pod uwagê konstytucjê cz³owieka jako takiego:

„idole plemienne maj¹ swe Ÿród³o w samej naturze ludzkiej, w samym plemie-niu, czyli rodzie ludzkim. Fa³szem bowiem jest twierdzenie, ¿e zmys³y ludzkie s¹ miar¹ rzeczy. [...] Rozum ludzki podobny jest do zwierciad³a, które bêd¹c nierówne (dla promieni wysy³anych przez przedmioty), swoje w³asnoœci na te przedmioty

przenosi, przez co je zniekszta³ca i zmienia”45.

Arbiter przypomina powszechnie znane doœwiadczenie z kijem zanurzo-nym w wodzie – rozstrzygniêcie sporu miêdzy zmys³ami wzroku i dotyku rów-nie¿ le¿y w jego gestii. Roszczenia obu modalnoœci wygodnie by³oby rozstrzygn¹æ z pomoc¹ logicznej teorii. Sceptyczne postêpowanie s¹dowe zakwestionowa³o jednak wiarygodnoœæ rozumu i zmys³ów – dwóch korzeni ludzkiego poznania. Czy zatem rozstrzygniêcie na korzyœæ którejœ z niewspó³miernych doktryn meto-dologicznych nie przekracza ludzkich zdolnoœci? Praktyka nie znosi zbyt d³ugo teoretycznego wahania – nale¿y wydaæ s¹d. Czy w przypadku braku niezbitych dowodów sêdzia nie powinien przychyliæ siê do zdania strony, za któr¹ stoi boska powaga?

Baconowi pozostaje ostatnie wyjœcie. Nie mog¹c powo³aæ wiarygodnych œwiadków na tym œwiecie, przywo³uje jedyny autorytet, którego prawdomównoœci nikt nie podwa¿y. Dobrowolnie zwraca siê o oddanie sprawy pod ordalia, s¹d Bo¿y. Równie¿ dla prawników Pan jest epistemiczn¹ gwarancj¹:

43 Na temat form literackich, listów i czasopism por. ibidem, s. 241-242. Znaczenie Boyle’a rekonstruujê za: R. Sojak, Paradoks antropologiczny: socjologia wiedzy jako perspektywa ogólnej teorii spo³eczeñstwa, Wroc³aw 2004, s. 251-253.

44 F. Bacon, Novum Organum, ks. 1, af. XC.

(13)

„Bóg bowiem nie pozwoli na to, byœmy urojenia w³asnej wyobraŸni przed-stawili jako obraz œwiata, lecz raczej ³askawie zezwoli, byœmy opisali objawienie

i prawdziw¹ wizjê œladów i pieczêci Stwórcy na stworzeniach”46.

Bacon koñczy swoj¹ obronê modlitw¹-inwokacj¹47.

Najwy¿szy Sêdzia jednak jakby nie kwapi³ siê z wydaniem wyroku i mil-czy. Trzeba zatem obmyœliæ dwustronn¹ próbê – jej wynik zaœ zinterpretowaæ jako boskie œwiadectwo. Arbiter siêga po narzêdzie eksperymentu: wagê szal-kow¹. Na podstawie jej wskazañ zawyrokujemy, jaki jest prawdziwy stan sumieñ skonfliktowanych stron, gdy¿ z m y s ³ y w y d a j ¹ s ¹ d o s a m y m t y l k o e k s p e r y m e n c i e , e k s p e r y m e n t z a œ o p r z y r o d z i e i s a m e j r z e c z y . Bóg nie dopuœci, ¿eby ludziom czystego sumienia sta³a siê krzywda, wiêc Bacon œmia³o proponuje probierz:

„zasadê, której przestrzega siê w religii, ¿e wiara przejawia siê w uczynkach, ca³kiem dobrze odnieœæ mo¿na do filozofii: s¹dziæ j¹ po owocach, jakie przynosi, i za bezu¿yteczn¹ uznaæ tak¹, która jest bezp³odna, a tym bardziej, je¿eli zamiast

winogron i oliwek przynosi ciernie i osty dysput i sporów”48.

Rozstrzygniêcie rozprawy znowu zostaje odroczone w czasie. Przeciwnicy bêd¹ odk³adaæ swoje argumenty na przeciwleg³e szalki, a¿ któryœ z nich jednoznacznie przewa¿y. Zwyciêstwo w rywalizacji zale¿y od sanacji intelektu z idoli:

„W niewzruszonym i uroczystym postanowieniu nale¿y siê ich wszystkich wyrzec i wyprzeæ, a rozum nale¿y ca³kowicie od nich wyzwoliæ i oczyœciæ, tak aby do królestwa cz³owieka, które opiera siê na naukach, nie inna prowadzi³a droga ni¿ do królestwa niebieskiego, do którego nikt nie mo¿e wejœæ, jeœli siê nie stanie jako ma³e dzieciê”49.

Bacon oczekuje na wyrok, ale wybiegaj¹c myœl¹ w przysz³oœæ, ju¿ cieszy siê z jego brzmienia, gdy¿ sztuki mechaniczne

„codziennie rosn¹ i doskonal¹ siê, jak gdyby uczestniczy³y one w jakimœ po-wiewie o¿ywczym. [...] Zupe³nie inaczej natomiast dzieje siê z filozofi¹ i naukami intelektualnymi, które jak pos¹gi doznaj¹ czci i uwielbienia, lecz nie posuwaj¹ siê naprzód”50.

***

Adam Cowley, pisz¹c Odê do Royal Society, porównuje Bacona do Moj-¿esza51. Ambiwalentna ocena. „Wielu przejdzie i rozszerzy siê zakres nauk”52

czy-46 Ibidem, s. 41.

47 Ibidem, s. 41-42.

48 Ibidem, ks. 1, af. LXXIII.

49 Ibidem.

50 Ibidem, s. 13.

51 Por. K. Ajdukiewicz, Franciszek Bacon z Werulamu: ¿ycie i dzie³o, w: F. Bacon, Novum Organum, s. LXIV-LXV.

(14)

tamy w motcie ksi¹¿ki i zarazem w komentarzu do obrazu przep³ywaj¹cych miêdzy s ³ u p a m i H e r k u l e s a okrêtów. Bacon przewodzi, ale sam jednak prze-chodzi próby: jego indukcja eliminacyjna ust¹pi hipotetyczno-dedukcyjnej i ma-tematycznej metodzie Galileusza, a oceny teorii rozmin¹ siê z os¹dami historii. I d o l e wci¹¿ obci¹¿a³y jego sumienie.

Moj¿esz prowadzi³ naród ¿ydowski z Egiptu do Palestyny przez 40 lat! Zaskakuj¹co d³uga wêdrówka, jeœli weŸmie siê pod uwagê bardzo niewielk¹ geo-graficznie odleg³oœæ miêdzy d o m e m n i e w o l i a Z i e m i ¹ O b i e c a n ¹ . Tu³aczka krêtymi i okrê¿nymi drogami staje siê zrozumia³a w œwietle postawio-nego Moj¿eszowi zadania. Nowe królestwo to nie tylko inne terytorium, ale te¿ n o w i l u d z i e . Z jakiegoœ dziwnego powodu n a r o d e m w y b r a n y m Boga sta³a siê grupa nie tylko o najni¿szym statusie spo³ecznym, lecz równie lichej kondycji moralnej – z nimi ¿adnego nowego pañstwa nie uda siê ustanowiæ. Bio-logiczna selekcja jest najkrótsz¹ drog¹ eliminacji starego pokolenia. Starzec Moj-¿esz tak¿e dŸwiga zbyt wielki baga¿ nawyków, ¿eby wejœæ jako ma³e dziecko do Ziemi Obiecanej i zacz¹æ wszystko jeszcze raz. Tylko nomadyczne pokolenia od urodzenia kszta³towane przez wêdrówkê po pustkowiu izoluj¹cym od obcych wp³ywów, utworz¹ królestwo i rozpoczn¹ now¹ historiê. Nikt nie powiedzia³, ¿e w tej narracji wszyscy odnajd¹ role dla siebie.

Bacon wie, ¿e nowa filozofia wymaga n o w e g o cz³owieka, wiêc stawia przed sob¹ zadanie u k s z t a ³ t o w a n i a tej postaci. W pierwszej kolejnoœci nale¿y zmieniæ nawyki myœlowe. Zaproponowane standardy postawy poznaw-czej s¹ n o w a t o r s k i e : kszta³towanie umys³u naukowego wymaga wyparcia z pamiêci wszystkich i d o l i . Ta edukacja „musi dokonywaæ siê przeciw naturze [...]. Umys³ naukowy musi siê formowaæ i reformowaæ zarazem. Mo¿e zdobywaæ wiedzê o Naturze jedynie w wyniku oczyszczenia naturalnych substancji i upo-rz¹dkowania niejednorodnych zjawisk”53. Czy po takiej przemianie mo¿na siê czuæ jeszcze swojsko w dawnym œwiecie? Dla naukowych rewolucjonistów nie ma ju¿ miejsca w opowieœci Dantego. Bacon musi zatem rozpisaæ nowy scena-riusz dramatu zbawienia. Tym razem jednak nie zostanie rozegrany w sztywnych ramach staro¿ytnego kanonu, lecz bardzo awangardowo aktorzy sami podczas przedstawienia zmieniaæ bêd¹ wygl¹d sceny i bieg wydarzeñ:

„przekazaæ ludziom ich w³asne losy, wyzwoliwszy ich rozum i uczyniæ go nie-jako dojrza³ym. W œlad za tym pójœæ musi polepszenie stanu cz³owieka i powiêk-szenie jego w³adzy nad przyrod¹. Cz³owiek bowiem przez upadek utraci³ stan niewinnoœci i stoczy³ siê jednoczeœnie z tronu królewskiego do rzêdu stworzeñ. Jedno zaœ i drugie jeszcze w tym ¿yciu w pewnej mierze mo¿na naprawiæ; pierwsze

przez religiê i wiarê, drugie przez umiejêtnoœci i nauki”54.

53 G. Bachelard, Kszta³towanie siê umys³u naukowego: przyczynek do psychoanalizy wiedzy obiektywnej, prze³. D. Leszczyñski, s³owo/obraz/terytoria, Gdañsk 2002, s. 33.

(15)

Wychowawcza rola Bacona dotyczy zatem równie¿ sfery moralnej. Reali-zacja postêpu królestwa cz³owieka wyznacza nowy modus vivendi, standard gry aktorów. Nowatorstwo spotyka siê z atakami ze strony wykluczonych krytyków, wiêc niezbêdny jest rzecznik broni¹cy nowego cz³owieka przed zarzutami.

Krzysztof Wewiór

Ordalia on a new philosophy. How did Francis Bacon defend the innocence of revolutionary scientists?

Abstract

The article concerns the 16th and 17th century epistemological controversy which existed between aristotelics, church authorities and innovatory scientists. Its purpose is to present the philosophical and legal reasoning of Francis Bacon, justifying the achievements of technical and scientific revolution.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Każdy mózgopodobny system, który jest zdolny do komentowania własnych stanów, a takim jest właśnie nasz mózg, musi twierdzić, że jest świadomy, to jest przejaw pewnych

Strefy podmiejskie wraz z miastami, wokół których się rozrastają, z czasem tworzą obszary metropolitalne.. Na mapie oznaczono numerami największe miasta w Polsce

Na rysunkach 2a i 2b przedstawiono przyk³adowe przebiegi war- toœci si³ odpowiednio dla testów z zêbami umieszczonymi centralnie jak i symetrycznie. Moment spadku si³y

W ostatnich latach w Polsce obserwuje siê szybki wzrost produkcji energii elektrycznej z odnawialnych Ÿróde³ energii (OZE), g³ównie dziêki rozwojowi technologii wspó³spalania

Materia³y lotnicze i produkty przetworzone w postaci fotomapy i ortofotomapy po³¹czone z zasiêgami wspó³czesnych miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego ukazuj¹ obecny

∏a na skutek systematycznych çwiczeƒ fizycznych, a w ocenie ryzyka wystàpienia chorób cywilizacyj- nych o wiele bardziej skuteczna jest metoda oceny zawartoÊci tkanki

W historii fotografii camera obscura ma bardzo znaczące ist- nienie, gdyż stanowi ona pierwowzór obiektywu, a także jest przy- rządem, dzięki któremu w skutek połączenia

Filozoficzna propozycja lewicy heglowskiej dostarczała rozwiązania problemu natury epistemicznej i społecznej, rozważanego przez Hercena już dekadę wcześniej: chodzi