• Nie Znaleziono Wyników

Biuletyn teologicznomoralny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biuletyn teologicznomoralny"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Pryszmont

Biuletyn teologicznomoralny

Collectanea Theologica 43/3, 101-119

(2)

BIULETYN TEOLOGICZNOMORALNY

Z aw artość: I. W YPO W IEDZI P A P IE S K IE . II. SPRAW OZDA NIA. Societas E thica. III. Z NOW SZYCH P U B L IK A C JI. 1. H um anizm teologii m o raln ej prof. R. E g e n t e r a . — 2. M oralna p ro b le m a ty k a uczuć.*

I. W Y POW IEDZI P A P IE S K IE (AAS 64, 1972, n. 4—5)

O bfitość m a te ria łu sk ła n ia do zw ięźlejszego u ję cia tej treści, k tó re m a ją c h a ra k te r n o rm aln y ch przypom nień, ab y u w y d atn ić te te m aty , k tó re p o d leg ają procesow i fo rm o w an ia się i precy zo w an ia w a k tu a ln y m n au c za n iu p apieskim .

Do znanych p raw d , ale ch ętn ie i często przy p o m in an y ch przez P a w ł a VI, należy c e n tra ln a dla życia chrześcijańskiego ta je m n ic a naszej w s p ó l n o t y w C h ry stu sie i z C hry stu sem . Chodzi tu o w spólnotę doko n u jącą się w s a ­ k ram e n tac h , a zw łaszcza w E u ch a ry stii, — w spólnotę, k tó ra w y ra ża ró w n o ­ cześnie po d w ó jn ą w ięź: z C h ry stu sem i z b liźnim i i z n a tu ry sw ej je st p ow o­ łan iem do m i ł o ś c i . Szereg głębokich m yśli n a te n te m a t zn a jd u je m y w h o ­ m ilii w ielk o czw artk o w ej (30. III. 72, N oi dedichiam o, s. 283—286). Z jed n o cze­ nie z C h ry stu sem w o parciu o E u ch a ry stię posiad a n a stę p u ją c e elem en ty : 1. w iara, 2. ła sk a u św ięcająca, 3. zjednoczenie przez p rzy ję cie C h ry stu sa jako zasady p o stęp o w an ia m oralnego, 4. zjednoczenie m istyczne (przyjęcie w siebie sam ego życia C hrystusow ego).

E k le zja ln y a sp ek t te j w spólnoty p o d k re śla pap ież w p rzem ów ieniu do R ady dla S p ra w M iędzynarodow ych K ongresów E uchary sty czn y ch (1. III. 72, Ci fa tanto, s. 287—292).

O potrzebie au ten ty c zn e j m iłości w p ra k ty c e c h a ry ta ty w n e j m ów i P a w e ł VI do m iędzynarodow ego K ongresu „C aritas I n te rn a tio n a lis ” (12. V. 72, N ous som m es trè s h e u r e u x , s. 357—359). P ra w d z iw a m iłość je st isto tn ie zw iązana z w iarą, a w id zian a w sw ej stro n ie p ra k ty c z n e j, je st urzeczy w istn ien iem treści w szystkich p rzy k a zań i k o n se k w e n tn ie p row adzi do p raw d ziw ej s p ra w ie d li­ wości (s. 358).

Z m iłością oraz odpow iedzialnością za K ościół i zbaw ienie św ia ta łączy się tro sk a o p o w ołanie sp ecjaln e: o b udzenie pow ołań duchow nych, o tw o rzen ie n atu ra ln e g o g ru n tu , dyspozycji d la ła sk i pow ołania. U w agi n a te n te m a t z n a j­ d ujem y w orędziu n a dzień m o d litw o p ow ołania (18. III. 72, A vo i ve n era b ili, s. 374—379).

D oniosłym i a k tu a ln y m te m a te m je st m oralność sp raw o w an ia w ł a d z y spo­ łecznej, w k aż d y m zakresie, na k ażdym szczeblu. C elem w ładzy je st człow iek, k tó ry nigdy nie może stać się rzeczą, przedm iotem , k tó ry m się dysponuje z pozycji m a te ria ln e j siły (ekonom icznej czy politycznej). Isto tą w ładzy je st

* R e d ak to re m niniejszego b iu le ty n u je st ks. J a n P r y s z m o n t , W arszaw a

(3)

słu żb a człow iekow i, ro zu m ian a w d u ch u E w angelii. Tego ro d za ju m yśli ro z­ w ija P a w e ł VI w m ow ie do F ra n cu sk ie g o O środka C h rześcijań sk ich P r a ­ codaw ców i P rzedsiębiorców (22. III. 72, C 'est bien vo lo n tiers, s. 298—302). W skazana w yżej zasada obow iązuje w sposób szczególniejszy chrześcijan. W ty m św ie tle ta k że ścisłe p raw o w łasności m usi być in te rp re to w a n e w duchu przeznaczenia d óbr ziem skich d la d o b ra pow szechnego (s. 301).

P o d o b n e zasady, ty m raz em już ściśle pod ad resem w ładzy p o lity czn ej, w y ­ głasza papież do uczestników zjazdu E u ro p e jsk iej U nii C h rześcijań sk iej D e­ m o k ra c ji (8. IV. 72, A u m o m e n t ou se r é u n it, s. 347—348). K ościół nie p row adzi działalności politycznej w sensie ziem skim , ale chrześcijan ie pow inni w y w ie­ ra ć pełny, do d atn i w pływ na tok sp ra w politycznych. C hrześcijanie są pow ołani do p ro w a d ze n ia działalności politycznej w sensie w łaściw ym , u p ra w ia n e j w św iadom ości sw ego ch rześcijańskiego pow ołania (por. DA, n r 14). W szystkich prow adzących działalność polityczną obow iązują zasady m oralne, p rzy p o m ­ n ia n e zw łaszcza w G aud iu m et spes, n. 73—75 (s. 347—348).

Z ag ad n ien ie s p o ł e c z n e j i n f o r m a c j i należy do tych, k tó re szczególnie m ocno obchodzą C hrystusow ego n am iestn ik a. Z w ra ca jąc się do R ady P a p ie s ­ k ie j d la S p ra w Społcznej In fo rm a c ji (4. III. 72 Siam o lieti, 293—298) m ów i papież ty m razem głów nie o p o trze b ie w ychow ania odbiorców do św ia­ dom ego i krytycznego p rzy jm o w a n ia i oceniania treśc i przek azu w św ietle ogólnoludzkich k ry te rió w m o raln y ch i relig ijn y ch .

N a tle ogólnego p ro b lem u społecznego p rzek azu w y łan ia się szczegółowa k w estia in fo rm ac ji relig ijn ej. W orędziu n a Ś w iatow y D zień Ś rodków S połecz­ nej In fo rm a c ji (21. IV. 72, U u o m o m oderno, s. 381—385) p rzy p o m in ają c zasadę p ra w d y obow iązującą w e w szelkiej in fo rm acji, P a w e ł VI k ładzie silny n acisk n a po trzeb ę rozb u d o w an ia in fo rm a c ji relig ijn ej. Z an ied b an ie w tym z ak resie je st w pew n y m sensie k rzy w d ą. Człow iek, a ty m bard ziej chrześci­ ja n in , nie m oże zrezygnow ać z w łasn ej m ożliw ości i zdolności do zdobyw ania p raw d y , gdyż byłoby to rez y g n acją z p ra w osobow ych i ściśle ludzkich, a w ięc byłoby um niejszeniem w łasn ej godności (s. 283). A by chrześcijan ie odgryw ali b ard z iej czynną ro lę w te j dziedzinie, m uszą zdobyć odpow iedni sto p ień w ol­ ności m o ra ln e j, m ianow icie w olność od lud zk ich nam iętn o ści i przesądów in te le k tu a ln y c h , w olność od lę k u p rze d niepow odzeniem , w olność od niew oli p arty k u la ry z m ó w , w olność od m a n ii „ d o g a n ia n ia” kogokolw iek (s. 384).

Z zagadnieniem społecznej in fo rm ac ji łączy się też sp ra w a p osługiw ania się śro d k am i rek la m y , k tó ra rodzi liczne pro b lem y m o raln e i dom aga się ko­ niecznie resp e k to w an ia etycznych n o rm p ra w d y i spraw iedliw ości. P apież w y p o w iad a się n a te n te m a t do E u ro p e jsk iej O rganizacji Ś rodków R e k la m o ­ w ych (15. V. 72, A l'occasion, s. 370—372).

N ależy w reszcie odnotow ać p a rę w ypow iedzi dotyczących d e o n t o l o g i i uczonego, oraz teologa. Z ro zu m iałą okazją do za b ra n ia głosu w te j spraw ie było posiedzenie P ap iesk iej A k adem ii N au k (15. IV. 72, L es nobles paroles, s. 349—355). P a w e ł VI p o d k reśla ogólnoludzki sens n a u k i i jej fu n k c ję po ­ m ocniczą w sto su n k u do in te g raln e g o po stęp u ludzkości. A k ce n tu je też k o ­ nieczność m ądrości, k tó ra je st nieodzow nym sk ła d n ik ie m k u ltu ry ducha. N a u k a u p ra w ia n a na serio je st le k c ją pokory. „Nie d okonuje się podboju n a tu ry inaczej, ja k p o d d ając się jej... W m ia rę ja k podp o rząd k o w u jem y się jej w ym aganiom , zaczynam y o d k ry w ać jej p r a w a ” (s. 350). K olejno czynione o d k ry cia pro w ad zą do postępu. Całość zaś n au k i m a doprow adzić człow ieka do k o n ta k tu z ta jem n icą. „N a tu ra u staw iczn ie opanow yw ana o dsłania przed n am i ta je m n ic ę w iększą, niż ona sam a. I tu w łaśnie uczony zostaje zaproszony do tego, by zostać filozofem ” (s. 351). W śród niezbędnych cech o k reślający ch c h a ra k te r uczonego pow inny się znaleźć ta k ie, ja k w ytrw ałość, cierpliw ość, tw órcza w yobraźnia, p a s ja b adaw cza i oczywiście zdolność głębszej re fle k s ji (s. 351).

T u m a ła d y g resja term inologiczna. W y pow iadając się n a te m a t re la c ji, jakie zachodzą m iędzy człow iekiem a n a tu rą , papież św iadom ie i k o n sek w en tn ie

(4)

odróżnia dw a te rm in y : secret (secrets de l'u n iv e rs, secrets de la nature), oraz m y stè re . Sec re ts de la n a tu re — to „ ta jn ik i” przy ro d y , k tó re d a ją się zarów no w ykryć, ja k n aukow o w yjaśnić, przy pom ocy m etod stosow anych w n a u k a c h ścisłych. A le m y s tè r e — to ta je m n ic a w p raw d ziw y m znaczeniu, k tó rą czło­ w iek m oże w y k ry ć, to znaczy zauw ażyć, ale nie może jej w y jaśn ić p rzy po- pomcy w spom nianych m etod naukow ych. T ajem n icę ta k ą p o z n a j e m y w sposób w łaściw y w tedy, kiedy rozum iem y, że za w iera w sobie ta k ą treść i godność, k tó ra p rz e ra sta nas sam ych i nasze pojęcie, a zw łaszcza w szystkie kategorie św ia ta m aterialn eg o . T ajem n ic a isto tn ie p rze k ra cza św ia t i je śl zakorzeniona w Bogu. T ak ą ta je m n ic ą je s t rów nież człowiek, k tó ry d latego nie może być p o d d aw an y k ry te rio m czysto naukow ym . J e s t to teza, do k tó re j papież sta le p o w ra ca w podobnych zagadnieniach.

P rzem ów ienie do w spólnoty u n iw e rsy te tu G regoriańskiego z o kazji 400-lecia rozpoczęcia p o n ty fik a tu G r z e g o r z a X III 13. V. 72, S i com pie oggi, s. 360—370) w y ja śn ia podstaw ow y dla teologa obow iązek u p ra w ia n ia teologii w duchu w ia ry i w służbie w iary . P ap ie ż kład zie nacisk n a potrzeb ę pełnego odczytania tra d y c ji żyjącego K ościoła, konieczność rozw agi i dojrzałości ch rześ­ cijańskiej oraz zm ysłu krytycznego w sto su n k u do now oczesnych p rąd ó w i idei. Teologia i m a g iste riu m n ie elim in u ją się w zajem nie, lecz przeciw nie, naw zajem p o trz e b u ją siebie i w spom agają. Teologia m a bro n ić ortodoksji, któ rej w łaściw ym stróżem je st m a g istriu m (s. 365/6). Teologa oraz uczelnię teologiczną obow iązuje o rto d o k sja (s. 367).

Ks. J e rzy B ajda , W arszaw a

II. SPRA W O ZD A N IA Societas E th ica

Do now oczesnych form o rganizacji n a u k i należy p r a k ty k a zrzeszania się przedstaw icieli o k reślo n ej dyscypliny n au k o w e j czy całych zespołów n au k w to w arzy stw a naukow e. M ają one n a celu n aw ią za n ie k o n ta k tó w m iędzy naukow cam i, stw o rzen ie dogodnych w a ru n k ó w dla w y m ian y in fo rm a c ji i w y ­ ników b ad ań naukow ych, dla w zajem nego zo rien to w an ia się w te m aty ce a k t u ­ alnie prow adzonych b ad a ń i sta n u ich za aw ansow nia, a ostatecznie dla św ia ­ domego i odpow iedzialnego p o k iero w an ia rozw ojem rep rez en to w an e j dziedziny wiedzy. D la ty ch m iędzy innym i celów p o w staw ały to w arz y stw a n a u k o w e o z a ­ sięgu k rajo w y m i m iędzynarodow ym . N iek tó re z nich szczycą się d łu goletnią trad y c ją, in n e pochodzą d opiero z la t o statnich.

Do m łodszych to w arz y stw n aukow ych należy Societas E thica. Z ostało ono założone w 1962 ro k u z in ic ja ty w y prof. H. v a n O y e n , H olen d ra z pocho­ dzenia i b. p ro fe so ra etyki p ro te sta n c k ie j n a u n iw ersy te cie w Bazylei, u nas bardziej znanego jako założyciela czasopism a „Z e itsc h rift fü r evangelische E th ik ”. P ierw szy m zam ysłem przy założeniu to w arz y stw a jak o europejskiego zespołu badaw czego było stw orzenie odpow iedniej p la tfo rm y dla w spółpracy etyków . Z am ierzenie to zaś postanow iono osiągnąć poprzez zjazdy i posie­ dzenia naukow e, a przede w szystkim dzięki podjęciu przez członków to w a ­ rzystw a w spólnych badań.

T ow arzystw o liczy dziś około 140 członków . W zględnie n ajw ięk sz ą g ru p ę stanow ią Szwedzi i H olendrzy, ja k k o lw iek są re p rez en to w an e w szystkie k ra je zachodnioeuropejskie. Z k ra jó w E uropy w schodniej należy dopiero ok. 15 osób. Obecnie zauw aża się coraz w iększe za in te re so w an ie to w arz y stw em ze stro n y etyków b ry ty jsk ic h . C złonkam i są zarów no filozofow ie, ja k i teologow ie, p ro ­ testanccy i katoliccy. P rzew odniczącym i to w arz y stw a byli dotychczas: prof, v a n O y e n oraz prof. G. W i n g r e n , z u n iw e rsy te tu w L und, w ydaw ca znanej Theologische R ealenzyklopedie. O becnie fu n k cję przew odniczącego p

(5)

ias-tu je prof. A. R i c h k ie ro w n ik in s ty ias-tu ias-tu ety k i społecznej na w y dziale teolo­ gicznym u n iw e rsy te tu w Z urychu. S e k re ta rz e m zaś je st d r H ans ten D o o rn k aat K o o 1 m a n.

D ane p erso n a ln e zw ra c a ją uw agę m im o w szystko na dość je d n o stro n n y c h a ra k te r to w arzy stw a, zarów no pod w zględem geograficznym , ja k i w y z n a ­ niow ym . Bezw zględnie d o m in u ją etycy k ra jó w języka g erm ańskiego i w y zn a­ n ia p rotestanckiego, co oczyw iście w iąże się z sam ą genezą to w arzy stw a. W ydaje się je d n ak , że m im o o tw a rc ia podw oi d la ety k ó w innych w yznań, szczególne d la etyków k ato lick ich (w iceprzew odniczącym po prof. F. B o c k l e został prof. B. S c h u l l e r SJ), n a d a l g ó ru je p ro te sta n c k i c h a ra k te r te j in s ty ­ tucji. G rozi to, ja k się w yd aje, w ypaczeniem w je j dalszym rozw oju. Dla przezw yciężenia ty ch obaw należałoby ja sn o określić sto su n ek Societas E thica do innych analogicznych to w arz y stw etycznych, k rajo w y c h lu b m ięd zy n aro d o ­ w ych, np. do system atycznie zorganizow anych zjazdów etyków i teologów m o ­ ra listó w kato lick ich obszaru języ k a niem ieckiego, na k tó ry ch u siłu je się r e a li­ zow ać podobne cele naukow e.

In n ą cechą c h a ra k te ry sty c z n ą a k tu aln e g o skład u osobowego to w arz y stw a jest dom in acja teologów, a w ięc ety k ó w u p raw ia jąc y ch sw oją dyscyplinę w o parciu o założenia re lig ijn e i objaw ieniow e. S tanow i to znow u odbicie faktycznej sy tu a c ji n a u n iw e rsy te ta c h zachodnio-europejskich, a szczególnie niem ieckich, gdzie ety k ę u p ra w ia się przede w szystkim w ra m a c h w ydziału teologicznego. Je że li się w ie, że je d y n a k a te d ra ety k i (filozoficznej, a nie teologicznej) w N R F znajd o w ała się n a u n iw ersy tecie w F ry b u rg u i była p ro ­ w adzona przez em erytow anego już dziś prof. H. R e i n e r a (au to ra m. in. P flic h t un d Neigung. G rundlagen der S ittlic h k e it, Die philosophische E th ik , G u t u n d B ose, w spółw ydaw ca w ra z z v a n O y e n h isto rii etyki, k tó ra m a liczyć 10 tom ów ), to jego obecność n a zjeździe Societas E thica w ra z z doc. T. S t y c z n i e m z k a te d ry ety k i n a w yd ziale filozoficznym KUL, ja k o je d y ­ nych przed staw icieli ety k i filozoficznej, nie będzie budziła specjalnego zdzi­ w ienia. F a k t te n je d n a k m usi budzić niepokój, jeśli Societas E th ica nie m a u grząść nie ty lk o w sporach m iędzyw yznaniow ych, lecz tak że w teologicznym pozytyw izm ie. Bezhołowie filozoficzne bow iem w u p ra w ia n iu ety k i m oże św ia d ­ czyć ty lk o o m etodologicznej an a rc h ii, k tó ra m usi się zem ścić na dalszych lo ­ sach sam ej dyscypliny, ja k i to w a rz y stw a etycznego. N iepokój może się jeszcze bardziej pogłębić, jeżeli się zw aży dotychczasow e odizolow anie się to w arz y stw a od ty c h etyków , k tó rzy u p ra w ia ją sw ą d y scy p lin ę w ra m a c h ta k ie j filozofii, k tó ra przez n ie k tó ry ch w spółczesnych teologów nie je st u zn a w an a za p rzy d a tn e n arzędzie in te rp re ta c y jn e danych O bjaw ienia. Chodzi m ianow icie o ety k ę filo ­ zoficzną i teologiczną m ieszczącą się w ra m a c h klasycznej filozofii i teologii. T akże te n sta n rzeczy w p rac ach S ocietas E thica jest odbiciem sy tu a c ji k r y ­ zysow ej, w ja k iej zn a jd u je się fak ty c zn ie u p ra w ia n a ety k a teologiczna, p rz e ­ n ik n ię ta psychologizm em , socjologizm em czy w ogóle pragm atyzm em .

P ra c e je d n a k S ocietas E thica m a ją c h a ra k te r przede w szystkim o rg an iz a­ to rsk i. J e d n ą z k o n k retn y c h n arzęd zi w spółpracy m iędzy ety k am i na p ła sz­ czyźnie to w arz y stw a je st pro w ad zen ie ce n tra ln e j k a rto te k i d y se rta c ji i p rac : opublikow anych, będących w tra k c ie p isa n ia lu b zaplanow anych przez poszcze­ gólnych au to ró w w zględnie g ru p badaw czych i ośrodków . Tą drogą prag n ie się osiągnąć w iększą koord y n ację b ad a ń , w yelim inow ać zbędne p o w tórzenia oraz ukazać „białe p la m y ” n a m ap ie w spółczesnych problem ów etycznych. K a rto te k a je st a k tu a ln ie w sta d iu m zorganizow ania na nowo, by dostęp do niej by ł b ard z iej u łatw iony. P ra k ty c z n ą pom ocą o w ęższym zasięgu może służyć W ho is W ho stow arzyszonych członków Societas E thica, spis o b ejm u ­ jący : adresy, stanow isko, przebieg studiów , ty tu ł d y se rta c ji i p rac y h a b ilita ­ cyjnej, w ażniejsze p u b lik acje, a k tu a ln ą działalność d y d ak ty czn ą i pisarsk ą, w ażniejsze dziedziny za in te re so w ań w zględnie b ad a ń naukow ych. Z najom ość tych in fo rm ac ji pom aga przy n aw ią zy w a n iu kontak tó w . P ra k ty c z n ie m a to m iejsce przede w szystkim na corocznych zjazdach, k tó re trw a ją k ilk a dni

(6)

i są zorganizow ane w te n sposób, że re fe ra ty m a ją za te m a t je d en problem , nad k tó ry m z kolei d y sk u tu je się w p ie rw w g ru p ac h roboczych, a n astę p n ie n a posiedzeniach p len arn y ch . D rugim n u rte m odczytów i posiedzeń d y sk u sy jn y ch są w yn ik i b a d a ń specjaln y ch kom isji, k tó re już w cześniej p raco w ały nad zagadnieniem w yznaczonym przez tow arzystw o. P ierw szy m przedsięw zięciem badaw czym było o pracow anie te m a tu Z n aczenie teologii stw orzenia dla e ty k i. A k tu aln ie w yłoniona g ru p a badaw cza p ra c u je nad te m a te m U n iw e rsy tet a etyka.

O sta tn i zjazd Societas E thica m iał m iejsce w d niach 18—22 w rz eśn ia 1972 w C h u r w S zw ajcarii. O rganizację zjazdu pow ierzono in sty tu to w i ety k i spo­ łecznej u n iw e rsy te tu w Z urychu. Ze w zględu n a tru d n o ści lokalow e m iejscem posiedzeń był gm ach se m in a riu m duchow nego w C hur.

G łów nym te m a te m zjazdu było zagadnienie jed n o stk i i społeczeństw a w ich w zajem nej rela cji. P ierw szy re fe r a t w ygłosił a k tu a ln y przew odniczący Societas E thica prof. R i c h , k ie ro w n ik in s ty tu tu e ty k i społecznej u n iw e rsy te tu w Z urychu. R e fe ra t nosił ty tu ł W spółzależność je d n o stk i i społeczeństw a z m a rksisto w skie g o p u n k tu w idzenia. R e fe ren t w y ra ził pogląd, że stosunek jednostki i społeczeństw a, z ra c ji społecznego u w ik ła n ia lud zk iej egzystencji w jej osobow ym w ym iarze, stanow i c e n tra ln y te m a t ety k i społecznej, w k tó ­ rej w łaśnie chodzi o odpow iedzialność osoby lu d zk iej jak o isto ty społeczno- politycznej. P ro b le m usiłow ał naśw ietlić z p e rsp e k ty w y m a rk sisto w sk ie j, p y ta ­

jąc się o to, co m yśl m a rk sisto w sk a pod w zględem kon cep cy jn y m m oże w nieść do p ro testan c k iej etyki społecznej oraz w ja k ich p u n k ta c h p ow inna ona zd y ­ stansow ać się. A utor w y ra ził w p ie rw znane w ątpliw ości co do znaczenia sam ego te rm in u „ m ark sisto w sk i”, św iadom y istn ie n ia w ielu, ideologicznie zró ż­ nicow anych m arksizm ów . Z tego pow odu sięgał do pism sam ego M a r k s a . Lecz tu ta k że nie u n ik n ą ł p y ta n ia : k tó ry M a r k s , z którego okresu? CTzy m łody” M a r k s jak o a u to r p ary sk ic h m an u sk ry p tó w , czy „późniejszy” M a r k s ja k o a u to r K a p ita łu ? R e fe re n t w sposób dość w ygodny i m echaniczny opow iedział się za po śred n im okresem rozw oju jego poglądów. T ym m iejscem sp o tk an ia jego początkow ych poglądów i ostatecznych przem yśleń, zdaniem R i c h a, je st dzieło M a r k s a Z u r K r itik der politischen O ekonom ie (1858— —1859). S am e je d n a k w yw ody re fe re n ta św iadczyły o dużej znajom ości w szystkich dzieł M a r k s a . Z dużą sw obodą do b ierał jego odp o w ied n ie w ypo­ w iedzi. Zachodzi je d n ak p y tan ie, czy był to sp rep a ro w a n y obraz m yślow y M a r k s a , czy też w łaściw a in te rp re ta c ja ? Czy udało się R i c h o w i un ik n ąć tych w ypaczeń czy r e in te rp re ta c ji, k tó re są dziełem w spółczesnych n eo m a rk si- stów o te n d e n c ja c h rew izjonistycznych? Z apew nie nie w szyscy podzieliliby w nioski R i c h a, to je d n a k m usieliby przyznać, że jego w yw ody św iadczą o dużej rzeteln o ści n aukow ej. D aleki je st od in te rp re to w a n ia źródeł w duchu w ulgarnego m arksizm u, w edług któ reg o sto su n ek m iędzy je d n o stk ą a sp o łe­ czeństw em trz e b a w idzieć w sensie m onokauzalnym , tzn. że człow ieka je d n o ­ znacznie o k reśla tylko sy tu a c ja społeczna, że je st jed y n ie p ro d u k tem sam ych stosunków gospodarczych. T ym czasem dla M a r k s a determ in izm ekonom icz­ ny nie posiada absolutnego c h a ra k te ru . J e s t on w ażny o tyle, o ile ludzie są „p e rso n ifik ac jam i” i stąd o b iektyw izacjam i „ekonom icznych k a te g o rii”. Ta możliwość nie dotyczy całej lud zk iej rzeczyw istości. C złow iek dla M a r k s a nigdy nie je st ty lko obiektem , lecz je st ta k że zaw sze podm iotem stosunków społecznych. Z te j persp ek ty w y , o b ie k ty w n ej przedm iotow ości i su b ie k ty w n ej działalności, należy w łaśn ie rozw ażać kw estię sto su n k u człow ieka i sp o łe­ czeństw a.

A utor po d o kładniejszym p rze an alizo w a n iu tego tw ie rd z en ia dochodzi do w niosku, że isto tn a treść m a teria liz m u historycznego sprow adza się do od­ kry cia p raw d y , iż historyczny człow iek i h istoryczne społeczeństw o w zajem nie się w a ru n k u ją , tzn. z je d n ej stro n y społeczeństw o w sw oich k o n k retn y c h , m a teria ln y ch sto su n k ach określa człow ieka ta k dalece, że w pływ te n dosięga jego k u ltu rę , praw e, filozofię, a n a w e t religię; z dru g iej zaś człow iek jest

(7)

rów nocześnie w łaśnie tym , k tó ry n a d a je społeczeństw u i jego sto su n k o m k sz ta łt historyczny. C złow iek zatem je st p rzedm iotem i podm iotem sp o łe­

czeństw a, podobnie ja k społeczeństw o je st podm iotem i przed m io tem człow ie- w ieka. Zachodzi w ięc m iędzy nim i o b u stro n n a zam ien n a relacjo n aln o ść, w z a ­ je m n a zależność.

Teologia nie m oże zapoznać tej in te rd e p e n d e n c ji człow ieka i społeczeństw a, jeżeli m a być antropologicznie u g ru n to w an a . Często bow iem k ierow ano się w niej p ły tk im optym izm em co do ro zu m ien ia człow ieka i św iata. N ie d y sp o ­ now ała ona p raw d ziw y m obrazem człow ieka. Bo też rzeczyw isty człow iek nie był p raw d ziw y z pow odu n iepraw dziw ości rzeczyw istego społeczeństw a i św ia ­ ta stw orzonego przez człow ieka.

M a r k s nie oczekuje niczego po ap e la ch m o raln y ch do ludzi żyjących w sk o ru m p o w an y m społeczeństw ie. N ie opow iada się za socjalizm em etycznym . J e s t bow iem p rzekonany, że zanim nie ulegną zm ianie podstaw ow e u w a ru n k o ­ w an ia społeczeństw a, nie m ożna m ów ić o p rze m ian ie człow ieka. T ak sam o, ja k długo człow iek nie p rzem ieni się, społeczeństw o nie pozbędzie się sta ry c h s tr u k tu r , choćby podejm ow ało w iele w ysiłków re fo rm ato rsk ic h .

A u to r r e f e ra tu p o d k reśla ł zasługi M a r k s a w o d k ry w a n iu stru k tu ro w y ch , p o zapersonalnych w y m iaró w zła. Z tego pow odu szerzej m ów ił n a te m a t a lie n a ­ cji. W yraził p rzekonanie, że w łaściw ą in te n c ją m a teria liz m u historycznego było w y k ry c ie społecznych korzeni w yobcow ania człow ieka celem ich lik w id acji. W św ietle zasady w zajem nej zależności człow ieka i społeczeństw a nie je st to m ożliw e inaczej, ja k ty lk o n a drodze p rze k szta łc en ia w rogich człow iekow i s tr u k tu r p o rzą d k u społecznego. Z ty c h ra c ji przy zn ał on M a r k s o w i p rz e ­ łom ow ą ro lę w m yśleniu społeczno-etycznym . S koro bow iem ety k ę społeczną o k reśla się ja k o w iedzę u sta la ją c ą słuszne fo rm y zachow ania się osób i g ru p społecznych w ram a ch społecznych s tru k tu r, ja k ie fak ty c zn ie m a ją m iejsce w św iecie, m yśl M a r k s a p osiada doniosłe znaczenie.

R e fe re n t sądził ponadto, że ety k a ch rz eśc ija ń sk a zbyt długo nie d ostrzegała fa k tu u w ik ła n ia osoby lu dzkiej w społecznym kontekście, m ożliw ości bycia osobą lu d z k ą w zależności od rzeczy w isty ch — ludzkich w zględnie n ie lu d z ­ kich — s tr u k tu r społecznych. Z tego pow odu często za d aw a lała się społeczną m iłością, n a w e t o sto p n iu heroicznym , w obec o fiar w ad liw y ch stosunków społecznych. Jeżeli zatem w ra m a c h K ościoła zaczyna się budzić odpow ie­ dzialność ta k że za tw orzenie p raw d ziw ie ludzkich s tru k tu r w społeczeństw ie, i sam a ety k a ch rześcijań sk a n a b ie ra o rien tację społecznoetyczną, to należy u p a try w a ć w ty m w k ład m yśli M a r k s a . R e feren t nie obaw iał się n aw et pow iedzieć, że ety k a społeczna w ty m określonym aspekcie nie m oże nie m ieć in n ej o rien tacji m yślow ej, ja k ty lk o m ark sisto w sk ą. N ie oznacza to je d n ak , że pozostał b ezkrytyczny w sto su n k u do poglądów M a r k s a . W sk a­ zał n a tk w ią cą w nich aporię, k tó ra jego zdaniem polega n a tym , że w y a lie ­ n ow any człow iek m a być zdolny stw orzyć zdrow e społeczeństw o, a poprzez nie — niew yem ancypow anego człow ieka. P ro b le m zła w człow ieku i społeczeń­ stw ie m iałb y zniknąć au to m aty czn ie w m a teria listy czn o -d ia lek ty cz n y m p ro ­ cesie historycznego rozw oju. R i c h sądził je d n ak , że ch rz eśc ija ń sk a ety k a społeczna nie m oże opow iedzieć się za m a teria listy czn ą d ia le k ty k ą historii, m ocą k tó re j osobowe i s tru k tu r a ln e zło w historycznym św iecie m iałoby zniknąć siłą rzeczy, a w ięc sam oczynnie. C złow iek bow iem jak o isto ta sp o ­ łeczna nie p o tra fi sam p rzełam ać w ew n ętrzn eg o p ow iązania p ersonalnego zła ze złem stru k tu ro w y m . S u b lim a cja w łasn ej rzeczyw istości w języku b ib lijn y m nazyw a się przy jęciem K ró lestw a Bożego i może dokonać się ty lk o dzięki łasce w zyw ającej do m etanoi i do n a p ra w y św iata. T u tk w i n iepodw ażana różnica m iędzy m a rk sisto w sk ą a ch rz eśc ija ń sk ą m yślą społecznoetyczną.

W d y sk u sji nad re fe ra te m , k tó ra toczyła się w trzech g ru p ac h roboczych oraz n a posiedzeniach p len arn y ch , je d n i kw estionow ali, czy w m yśli m a rk s i­ stow skiej fak ty czn ie w y stę p u je aporia, inni n ato m iast dalej u trzy m y w a li, że

(8)

M a r k s nie d a ł zadow alającej odpow iedzi n a p y ta n ie, ja k człow iek zły, ży ­ jący w złym społeczeństw ie, może przyczynić się do u doskonalenia ludzkości, k tó ra b yłaby w o ln a od w szelkich fo rm alien acji. S taw ian o za rz u t p rzeciw tezie M a r k s a o przezw yciężeniu różnych fo rm w yobcow ania człow ieka. Nowa s tru k tu ra , p o w sta ła w każdym procesie przezw yciężania alien acji, u ja w ­ nia znow u in n e fo rm y alienacji. Is tn ie ją ta k że fo rm y w yobcow ania, k tó re są dziełem je d n o stk i, np. w dziedzinie se k su aln e j, gdyż człow iek nie je st ty lk o hom o oeconom icus. W alka zatem z w yobcow aniem je st długim procesem . P rz ew id y w an ia M a r k s a -nie były w y sta rc za jąc o ra d y k a ln e , gdy n ak re ślił gotow ą w izję człow ieka praw dziw ego i „społeczeństw a u stalonego”.

Z d ru g iej s tro n y sta w ia n o sobie p y ta n ie, czy m y ja k o chrześcijan ie w y s ta r­ czająco k o n k re tn ie m ów im y o różnych postaciach w yobcow ania, czy w sk a z u ­ jem y n a em p iryczne i pozytyw ne sposoby ich przezw yciężania, czy m ożem y w skazać na k o n k rety z ac ję m iłości i pokoju, skoro m ów im y już o „historii oddziaływ ania E w an g elii”. E ty k a ch rz eśc ija ń sk a nie może w k ry ty c e m a rk siz ­ m u posługiw ać się Bogiem, k tó ry b y u zu p ełn iał lud zk ie niedom ogi, w y p ełn iał „luki” tam , gdzie zaw odzi sam człow iek, lecz pow inna przyczynić się we w spółpracy z in n y m i do zh u m an izo w an ia społeczeństw a.

Chcąc uczynić św ia t b ard z iej lu d z k i i uw olnić człow ieka od różnych form wyobcow ania, trz e b a znać k ry te riu m tego, co praw d ziw ie ludzkie, trzeb a posiadać p raw d ziw ą i rea listy c zn ą w izję człow ieka. Czy M a r k s dysponow ał ta k im obrazem ? Czy antropologiczne poglądy M a r k s a są zgodne ze w sp ó ł­ czesną antropologią, k tó ra m ów i, że człow iek nie ty lk o sta je się ale ta k że jest „uprzednio d a n y ” (vorgegeben)? W spółczesna bow iem te o ria g ru p i psychologia społeczna poucza, że człow iek w isto tn y ch m om en tach nie je st p ro d u k te m siebie sam ego, an i ab stra k cy jn eg o społeczeństw a. F ilozofia egzystencjalis- tyczna, przede w szy stk im J a s p e r s a, w y k az ała rów nież, że człow iek je st istotą skończoną.

O dpow iedź n a p y tan ie, co je st k ry te riu m h um anizm u, stanow i ta k że zało ­ żenia w p o szukiw aniu p ro p riu m ety k i ch rześcijań sk iej i jej w spólnych m o ­ m entów z e ty k ą hum an isty czn ą. S w oistością ety k i chrześcijań sk iej, w e ­ dług R i c h a, je st łaska. Nie d la w szy stk ich je d n ak to stanow isko było przek o n y w u jące. W zw iązku z ty m p y ta n o się, czy „ łask a” je st rzeczy­ w iście czymś specyficznie chrześcijańskim , n ieużyteczną k ateg o rią społecz- no-etyczną dla niech rześcijan ? Czy czegoś takiego, ja k „ s tru k tu ra ln a ła s k a ” nie m a w poglądach M a r k s a ? W p ew nym sensie w szystkie uw agi d y sk u ­ tantów sp row adzały się do p y ta n ia zw iązanego z g en e raln y m w nioskiem r e ­ feren ta : co to znaczy pod w zględem m etodologicznym , gdy m ów im y, że m a rk ­ sizm posiada doniosłe znaczenie dla teologii chrześcijań sk iej? Czy w nosi on do niej now e elem en ty , czy raczej chodzi o lepszy w gląd w e w łaściw y sens orędzia E w angelii?

D rugim re fe re n te m był K nud E. L o g s t r u p , p ro feso r ety k i i filozofii U n i­ w ersy te tu A arh u s (Kopenhaga), a u to r znanych p u b lik a cji Die ethische F o rd e­ rung (1-959), K u n s t of e tik (il9fll), N o rm og sp o n ta n e ite t (197-2). R e fe rat nosił ty tu ł C h rześcija ń ski h u m a n izm , k tó ry pozornie tylko, ja k to się n ie k tó ry m zdawało, nie m iał zw iązku z te m a ty k ą poprzedniego re fe ra tu . P u n k te m w y jś ­ ciowym w yw odów re fe re n ta było stw ierdzenie, że w edług L u t r a i K a r t e - z j u s z a m oc Boża je st tą siłą, k tó ra p o d trzy m u je człow ieka i św iat w is tn ie ­ niu. To, co istn ie je nie posiada z siebie m ożliw ości dalszej egzystencji. S iła owa je st ró żn a od nas istn iejący c h dzięki niej. T ym czasem żyjem y, to je st m yślim y, czujem y i działam y, w iluzorycznym p rze k o n an iu , że n asza m ożność bytow ania, moc, dzięki k tó rej istn iejem y , je st n aszą w łasn a siłą. W te j ilu zji tkw im y na codzień. Ta p odstaw ow a dla nas złuda m u siałab y doprow adzić do zafałszow ania całego życia. M im o to je d n a k p ew n e nasze postaw y, ja k o tw a r­ tość, zaufanie czy w spółczucie, w y ła m u ją się z te j iluzji. R eligijne w y jaśn ien ie tego fa k tu polega na tym , że p rze jaw y naszej egzystencji m a ją sw e źródło w tej mocy byto w an ia, k tó rej nie stanow im y m y sam i. Zdolność do b ytow ania

(9)

w y ra ż a się n ie ty lk o w tym , że jesteśm y, lecz ta k ż e w tym , ja k im i jesteśm y, ja k istn iejem y . To, że istn iejem y i to, ja k istn iejem y nie d a je się oddzielić od siebie. S am i bow iem nie m ożem y określić ja k chcem y żyć, czy w m iłości, czy w nienaw iści. G dybyśm y u m ieli sam i to określić, m usielibyśm y ta k ż e mieć m ożność w płynięcia na rzeczyw istość naszego istn ien ia jako takiego. O czy­ w iście m ożem y żyć z naszej zdolności b y to w an ia w n ienaw iści i o k rucieństw ie, są to bow iem ta k że form y istn ien ia, ja k ty lk o w ty m sensie, że b u rz ą i niszczą byt. D obro i zło rozpoznajem y zatem w oparciu o sam ą naszą rzeczyw istość: dobro zachow uje b y t i dom aga się go, zło zaś niszczy w szelkie istnienie. Róż­ nica zatem do b ra i zła je s t ra n g i ontologicznej. O ntologicznie w ięc nie m o ­ żem y w yjaśnić, ja k żyjem y w b u n cie przeciw m ocy bytow ej, bez k tó re j nie jesteśm y zdolni w ykonać żadnego czynu. Z n ajd u jem y ty lk o psychologiczne w y jaśn ien ie: żyjem y w iluzorycznym p rześw iadczeniu, że nasza moc i zdolność do istn ien ia je st naszą siłą.

N a tle tych przem yśleń re fe re n t z a sta n a w ia ł sdę z kolei nad relig ijn y m znaczeniem życia Je zu sa C h ry stu sa i Jeg o przep o w iad an ia. P o d k re ślił, że u Je z u sa n ie było pow yższych iluzji. P rz eja w y zatem Je g o b y to w an ia nie były zafałszow ane pod w pływ em ty c h iluzji. Było to zaś m ożliw e ty lk o d la ­ tego, poniew aż Bóg m iał udział w Jeg o życiu w sposób zupełnie inny, niż w życiu każdego innego człow ieka.

Życie Je z u sa było ty m życiem człow ieka, k tó re obm yślił Bóg. D latego Jego życie, różniące się w sposób isto tn y od życia innych ludzi, p osiada dla nich isto tn e znaczenie.

P rz ep o w ia d an ie je d n a k Je zu sa m ów i coś w ięcej. Jego K ró lestw o Boże nie sprow adza się w yłącznie do w y elim in o w an ia owej iluzoryczności, an i do spon­ taniczności p rze jaw ó w istn ien ia pozbaw ionych w szelkich zafałszow ań. K ró le s­ tw o, k tó re p rzep o w iad a Jezus, może być urzeczyw istnione tą sam ą p re -e ty c z n ą m ocą Bożą, z ja k ą został stw orzony św iat. Ja k k o lw ie k moc ta je st p re -e ty c z - nego ro d za ju , to je d n a k nie je st etycznie obojętna. Z w iązek m iędzy tym co p re-ety c zn e , a ty m co etyczne o p iera się n a tym , że dobro dom aga się życia i rzeczyw istości, podczas gdy zło b u rzy rzeczyw istość i niszczy życie. G dyby w p rz y p a d k u Je z u sa o derw ano ety cz n o -e g zy sten cjaln y elem e n t od podstaw y p re-e ty c z n e j, to p rzep o w iad an ie Je g o byłoby niem ożliw e do zachow ania.

R e fe re n t dochodzi w te n sposób do w niosku, że różnica m iędzy p rze p o w ia­ daniem , a d ziałaniem nie polega n a różnicy m iędzy tym , co zostało po w ie­ dziane, a tym , co zostało dokonane. R óżnica je st w iększa i polega n a tym , że to zostało p rzep o w iad an e ra z n a zaw sze, co dokonało się w iecznie, gdy tym czasem m y działam y, aby osiągnąć coś czasowego. M iędzy p rze p o w iad a­ niem a d ziałaniem nie zachodzi w p ra w d zie sto su n ek tożsam ości, ale istn ieje ścisła więź. Z w iązek w y ra ża się w tym , że bez naszego przy czy n k u zaczęło się K ró lestw o Boże. I dlatego w e w szystkim , co dotyczy w ieczności, m ożem y nie okazyw ać sw ej troski, aby lep iej działać n a rzecz usu n ięcia przeszkód, ja k ie sto ją n a drodze doczesności człow ieka. N ie m a zaś tożsam ości m iędzy p rze p o w iad an iem a działaniem , poniew aż z Jezu sem nadeszło K ró lestw o Boże dla w szystkich czasów, nie przychodzi zaś dzięki naszem u działaniu, choćby ono w ypływ ało z w iary , że K ró lestw o Boże nadeszło. W n ajlep szy m p rz y ­ p ad k u pom agam y b liźniem u ty lk o w jego doczesnym życiu. P rzeciw ne p rz e ­ konanie, że dzięki działan iu ch rześcijan przychodzi K ró lestw o Boże, p rz y p i­ syw ałoby naszem u doczesnem u d ziała n iu tego, czego ono z siebie n ie p o trafi dokonać. Z naczyłoby to także, iż Jezu s z N az aretu stw orzył ty lk o p rze słan k i do zbudow ania K ró lestw a Bożego przez chrześcijan i Kościół.

N a ty m w łaśn ie polega i m usi polegać isto tn a różnica m iędzy życiem Jezu sa a naszym życiem. W szystko co czynił i m ów ił było sk iero w an e do jednćgo, do K ró lestw a Bożego. Z an ied b ałb y sw oje posłannictw o, gdyby in te reso w ał się np. rzy m sk ą ok u p acją P alesty n y . T ym czasem m y słusznie in te re su je m y się w ielom a sp raw am i (np. polity k ą, ochroną środow iska, w ychow aniem ), poniew aż K rólestw o Boże jest niezależnie od n as i już nadeszło. W łaśnie dlatego m ożem y

(10)

poświęcić się sp raw o m naszego życia w czasie. F ałszyw ą a lte rn a ty w ą byłoby dom agać się: albo być p ielgrzym em na ziem i, albo u rzeczyw istniać w sposób utopijny i rew o lu c y jn y K rólestw o Boże w życiu doczesnym . M it pielgrzym stw a zakłada, że Bóg w ieczności nie je st B ogiem całego U niversum i że K rólestw o Boże nie m a nic w spólnego z doczesnym , czasow ym bytow aniem . N asze życie i w ieczne K ró lestw o Boże różni się m iędzy sobą, lecz ta k że m iędzy nim i zachodzi sto su n ek rów now ażności. Różnica m iędzy K ró lestw em Bożym a do­ czesnym życiem nie dotyczy ro d za ju d ziałania, lecz u w a ru n k o w an ia tego działania. D ziałania te nie ró żn ią się w aspekcie etycznym , lecz w ich p re - -etycznym u w aru n k o w an iu . To, co je st d obre w K ró lestw ie Bożym, je st ta k że dobre w życiu doczesnym . Różnica w a ru n k ó w i okoliczności, w ja k ic h d oko­ n u ją się czyny polega n a tym , że w K ró lestw ie Bożym sp e łn ia się je pod znakiem w ieczności, w życiu doczesnym — pod znakiem przejściow ości i prze- m ijalności, co je d n a k nie czyni je — ja k tego chce m it pielg rzy m stw a — bez znaczenia. W zw iązku z ty m należy dziś k ry ty cz n ie odnosić się do w sp ó ł­ czesnych te n d e n c ji u p o litycznienia chrześcijańskiego p o słannictw a K ościoła.

D yskusja k o n ce n tro w ała się w okół niew y rażo n ej w p ro st w referac ie d o k try ­ ny L u t r a o dw óch kró lestw ach , k tó ra znalazła sw ój in te rp re ta c y jn y w y raz w oddzielaniu p rze p o w iad an ia od d ziałania. Z astan a w ian o się, czy p rz y n a j­ m niej określone czynności n ie p o sia d ają rów nież c h a ra k te ru przepow iadania, czy d ziałanie n a rzecz bliźniego nie je st ta k że d ziałaniem w zględem Boga i Jego K rólestw a. W ezw anie E w angelii sk ie ro w a n e do człow ieka je st zaw sze apelem w czasie i u w aru n k o w an y m czasowo. N iektórzy d y sk u ta n ci w y ra ża li obawę, że tezy L o g s t r u p a m ogą być b łędnie ro zu m ian e w sensie h isto- rycznopedagogicznym . M arksiści m ogliby znaleźć w nich p o tw ierd zen ie dla swego poglądu o relig ii ja k o opium . S am i zaś chrześcijan ie m ogliby ulec pokusie kw iety sty czn ej bierności. O strzegano je d n a k przed te n d e n c ją u p o li­ tycznienia K ościoła, przed „K ościołem ak ty w iz m u ”. O pow iadano się ta k ż e za praw em do bierności w K ościele. Czy je d n a k przez ostre oddzielenie p rz e p o ­ w iad an ia od d ziała n ia K ościół nie s ta je się ty lk o congregatio słuchających, czy nie je st on ta k że congregatio d ziałających? Czy u chylenie się K ościoła od politycznych zadań nie oznacza, że ta k ie sp raw y , jak p o tępienie w ojny w W ietnam ie, należy pozostaw ić jednostkom ? Czy ta k i pogląd nie prow adzi do te o rii zezw alającej K ościołow i n a obojętność w obec cierpień ludzkich?

N iek tó re głosy w dyskusji, szczególnie te z pod znaku teologii politycznej i teologii nadziei, były n iezw ykle gw ałtow ne. P ochodziły one zw łaszcza od tych, którzy rep rez en to w ali Kościół refo rm o w a n y i teologię K a l w i n a . N ie u k r y ­ w ali sw ych celów p ragm atycznych, ja k np. celu dialogu z m arksista'm i, w im ię k tó ry c h byli gotow i zrezygnow ać z eschatologii czy z n adprzyrodzonej in te rp re ta c ji K ró le stw a Bożego w sw ej teologii. W ty m k ontekście ła tw o było zrozum ieć, dlaczego Kościół ew angelicki rep re z e n to w a ł w przeszłości i obecnie rep rez en tu je w ysoki poziom zaangażow ania polityczngo. O dpow iedź re fe re n ta szła po linii p o d k reśla ją ce j specyfikę ety k i ch rześcijań sk iej, w edług k tó rej im pulsem do hum an isty czn y ch d ziałań ze stro n y chrześcijan jest jedynie chrześcijań sk a m otyw acja. R ów nocześnie je d n ak , w b re w m odnem u w teologii Zachodu socjologizm ow i i psychologizm ow i, re fe re n t w yraźnie opow iadał się za ontologicznie u g ru n to w a n ą etyką.

Posiedzenie d y sk u sy jn e, czy to w g ru p ac h roboczych, czy n a sp o tk a n ia ch plen arn y ch , b y ły pośw ięcone nie ty lk o te m aty ce dw óch pow yższych re fe ra tó w , lecz ta k że kom un ik ato m , ja k ie w ygłosili członkow ie kom isji badaw czej p r a ­ cującej n ad te m a te m U n iw e rsy te t a etyk a . N a ze b ran iu bow iem to w arz y stw a w H ofgeism ar w 1970 r. została pow ołana k o m isja stu d ió w do zbad an ia za g ad ­ nienia roli ety k i n a u n iw esty te tac h , sta n u je j b a d a ń i form n au czan ia, za­ rów no z uw agi n a sam o w ykształcenie, ja k i n a p rzygotow anie do przyszłej działalności zaw odow ej. K om isji zlecono w ów czas zadanie przean alizo w an ia różnych ty p ó w m yślenia etycznego oraz p rze b a d a n ia kw estii, czy i o ile u n i­ w ersy te t w in ien zająć stanow isko w ro zw iązyw aniu problem ów etycznych,

(11)

a jeśli tak , to przy pom ocy jakiego m odelu m etodologicznego i dydaktycznego etyki. K om isja p raco w ała zespołowo, p rzy czym każdy z jej członków p rz y ­ gotow ał w łasn e opracow ania. O stateczne w nioski kom isji sp ro w ad za ją się do n astęp u jący c h p u n k tó w :

1. R ola u n iw e rsy te tu i n a u k i je s t ta k duża i w ażna, zarów no w całym społeczeństw ie, ja k i w poszczególnych zaw odach, że u n iw e rsy te t m u si być św iadom y sw ej w ielo stro n n ej odpow iedzialności. D latego pow inien pow ażnie podejść do zag ad n ien ia ety k i przez to, że:

a. u w y ra źn i się etyczne im p lik ac je b a d a ń n au k o w y ch i nau czan ia;

b. u zna się konieczność zin sty tu c jo n o w an ia etycznych b a d a ń i d y sk u sji na un iw ersy te cie;

c. uśw iadom i się w ty m zakresie stu d e n tó w , w ykładow ców , a ta k że n a u k o w ­ ców—badaczy;

d. p rze p ro w ad z i się refo rm ę u n iw e rsy te c k ą w k ie ru n k u w spólnej o dpow ie­ dzialności stu d e n tó w i w ykładow ców .

2. P ra k ty c z n ie n a każdym u n iw ersy te cie:

a. pow inno się uczyć ety k i n a poszczególnych w ydziałach i sekcjach, k tó ra m ia ła b y sw e odniesienie do danej dyscypliny n aukow ej w zględnie do od­ pow iedniego zaw odu;

b. w szyscy studenci pow inni być objęci n auczaniem etyki ogólnej i etyki sp o łe cz n ej;

c. należy studiow ać ety k ę b ad a ń n au k o w y ch oraz d. prow adzić b ad a n ia nad etyką.

3. a. E ty k ę należy studiow ać w o p arciu o rzeczow e in fo rm ac je w sposób niew p ro st, w g ru p ac h d y sk u sy jn y ch ;

b. w y kładow cy ety k i z różnych w ydziałów pow inni tw orzyć zespół sk u p ia ją cy się w okół in s ty tu tu ety k i lu b n a w y d ziale filozofii w zględnie socjologii; c. ety k a nie może opierać się na w iedzy czysto opisow ej, an i ta k że n a jak im ś

specyficznym św iatopoglądzie. P o w in n a ona w ychodzić z tego, co etycznie oczyw iste i in te rsu b ie k ty w n ie m ożliw e do przekazania.

4. Id ea łem u n iw e rsy te tu zatem nie m oże być u p ra w ia n ie i uczenie ak sjo lo ­ gicznie n e u tra ln e j nauki. Z d ru g iej je d n a k stro n y u n iw e rsy te t n ie m oże dopuścić do d om inacji ja k ie jś dow olnej, a rb itra ln e j ety k i lu b polityki. D la u niknięcia tak ieg o niebezpieczeństw a należy u p ra w ia ć w łasn ą re fle k sję etyczną.

K om isja zaleciła Societas E thica n ap isać lis t w pow yższym du ch u do k o n ­ feren c ji re k to ró w za ch o dnioeuropejskich u n iw ersy tetó w , do k rajo w y c h i n a ­ rod o w y ch in sta n c ji odpow iedzialnych za rozw ój n au k i, do poszczególnych u n i­ w ersy te tó w zachodnioeuropejskich oraz do a k tu a ln ie w y k ład a ją cy c h etyków . K om isja sta ła na stanow isku, że sy tu a c ja w E uropie zachodniej je s t różna od sy tu a cji w E uropie w schodniej i d latego ogranicza sw ój ap e l ty lk o do Zachodu. Tzw. „trzeci św ia t” pozostaw iła poza g ran ic am i sw ych z a in te re ­ sow ań. C złonkow ie ko m isji, pro feso ro w ie: P. J. R o s c a m A b b i n g (G ronin- gen), B. D e l f g a a u w (Groningen), U w e G e r b e r (Loccum), G. N y g r e n (Turku), opracow ali koncepcję tak ieg o listu , p rzy czym k ażdy z nich załączył do niego w łasn y elab o rat, zespołowo p rze d y sk u to w an y i skorygow any. W tych załącznikach poruszano n astę p u ją c e k w estie: ja k u n iw e rsy te t, odpow iedzialny za naukow ość sw ej działalności, m oże zezw olić u siebie n a u p ra w ia n ie i ucze­ nie etyki? J a k ie są z a p a try w a n ia i życzenia stu d e n tó w n a te n te m a t? Co ocze­ k u ją poszczególne w ydziały o d ety k i d la re p rez en to w an y c h przez siebie n auk? Czy i o ile poszczególne u n iw e rsy te ty w sw ych o ficjalnych w y stą p ien iach były etycznie odpow iedzialne za rea liza cję sw oich zadań? W ysunięto w n ich tak że w iele p rak ty c zn y c h i o rganizacyjnych w skazów ek.

P le n a rn e ze b ran ie Societas E thica w L u n d w 1971 r. zgodnie z zaleceniem k om isji u chw aliło i w ystosow ało ta k i list. O becnie nadchodzą ju ż pierw sze odpow iedzi, szczególnie z H olandii. W iększość z nich je s t b ardzo pozytyw na, in n e m a ją w ydźw ięk k ry ty cz n y i neg aty w n y . P o d k re śla się w nich, że cel n au k i je st społecznie określony i dlatego e ty k a je st konieczna w u p ra w ia n iu

(12)

nauki. A bsolw ent szkół w yższych, k tó ry nie byłby zdolny do re fle k s ji etycznej w zakresie sw ego zaw odu, m usi uchodzić w św ietle zasady zw iązku n a u k i z życiem społecznym za niedokształconego.

R espondenci na ogół przyznaw ali się do ety k i chrześcijań sk iej, je d n a k t r u d ­ no im było odpow iedzieć n a p ytanie, ja k ą należy uczyć ety k ę w dzisiejszym św iecie arelig ijn y m . R ozbieżne były ta k ż e odpow iedzi n a pytan ie, czy w y k ład etyki n a u n iw ersytecie, na każdym jego w ydziale m a m ieć c h a ra k te r o b lig a­ to ry jn y czy fa k u lta ty w n y .

Z p raw d ziw ą sa ty sfa k c ją polscy członkow ie Societas E thica m ogli podzielić się z in fo rm ac ją, że polscy etycy ju ż n a sw ym zjeździe 12 V 1965 r. w N iebo­ row ie o p racow ali apel w sp raw ie n a u c za n ia e ty k i w szkołach w yższych. P o ­ stulow ano w tedy, aby w prow adzono w y k ład y ety k i na w szytkie w ydziały u n iw ersy te ck ie k ształcące nauczycieli, zorganizow ano zespołow e p rac e b a ­ daw cze i e d y to rsk ie (opracow anie h isto rii d o k try n etycznych, w ydanie p o d ­ ręczn ik a etyki i antologii tek stó w , p o p u larn o n a u k o w y ch p ublikacji), w y ­ kształcono w iększą k a d rę etyków oraz zw iększono ilość godzin przeznaczonych na ety k ę i filozofię na niefilozoficznych w ydziałach uniw ersy teck ich . P rz y ­ znając m e tae ty c e doniosłą rolę rów nocześnie p odkreślono w ielk ą w agę etyki stosow anej. P olscy etycy n a w e t postulow ali, ab y nauczanie etyki m iało już m iejsce w szkole śred n iej. N ie m ieli w ów czas tru d n o ści w p odaniu odpo­ wiedzi n a p y ta n ie, ja k a to m a być etyka. O ficjalnie m ów ili o etyce so c jalis­ tycznej, ja k k o lw iek zdaw ali sobie sp raw ę z n iejasności zasadniczych treści m oralności socjalistycznej. W ielu je d n a k chodziło po p ro stu o etykę, o etykę człow ieka, n iezależną od w szelkich p rzydaw ek.

Pow yższe p o stu la ty zostały zrealizow ane ty lk o częściowo. N auczanie etyki na polskich u czelniach w yższych i w szkolnictw ie średnim , ja k zresztą na całym św iecie, je st n ad a l niezad aw alające. T ym czasem n ie k tó re zjaw isk a społeczne są w p ro st alarm u ją ce . Z a tru c ie środow iska człow ieka, n apięcia w sto su n k ach m iędzyludzkich, n ierzetelność w p rac y zaw odow ej, ochrona m ienia społecznego, alkoholizm czy g w ałty — oto n ie k tó re ty lk o sygnały w o ­ łające o d o w artościow anie p ro b lem aty k i etycznej w procesie k sz tałcen ia m ło ­ dzieży.

N iem niej je d n a k dośw iadczenia polskie w zak resie nau czan ia etyki, a szcze­ gólnie w ysoka pozycja polskiej ety k i w św iecie naukow ym , spraw iły , że Polakom (w k ongresie Societas E thica b ra li udział doc. d r hab. T. S t y c z e ń KUL, d r T. S i k o r s k i A TK, d r H. J u r os ATK) pow ierzono opracow anie jednego z trzech re fe ra tó w n a przyszły zjazd Societas E thica.

K s. H e lm u t J u r os S D S t W arszaw a III. Z NOW SZYCH P U B L IK A C JI

1. Humanizm teologii m oralnej prof. R. E g e n t e r a

Prof. R ich a rd E g e n t e r należy, obok W. S c h ö l l g e n a i R. H o f m a n n a , do seniorów te o logów -etyków zachodnioniem ieckich. 3 m a ja 1972 r. obchodził on, ja k o em ery to w an y pro feso r zw yczajny teologii m o raln ej u n iw e rsy te tu w M onachium , siedem dziesiątą rocznicę sw oich urodzin. Od 1932 ro k u był p r o ­ fesorem teologii m o raln ej w P assaw ie, a n astę p n ie od 1946 ro k u k ie ro w n i­ kiem k a te d ry i se m in a riu m teologioznom oralnego n a u n iw ersy te cie m o n a c h ij­ skim. Jego w ielo letn ia działalność nauczy cielsk a i p isa rsk a (w ystarczy tu w spom nieć jego w sp an iałą książkę, k tó ra doczekała się w ielo k ro tn y ch w ydań: Von d er F reih eit der K in d e r G o ttes, F reiburg 1941, a szczególnie jego sp ecy ­ ficzny sty l u p ra w ia n ia teologii m o raln ej zadecydow ały, że zalicza się go do czołowych p rek u rso ró w , w ra z z F r. T i l l m a n n e m , Th. S t e i n b ü c h e l e m i Th. Mi i n c k e r e m , przyszłej odnow ionej teologii m o raln ej. W płynął .na to fakt, że sw oją isto tn ą fo rm a cję in te le k tu a ln ę zaw dzięcza J. G e y s e r o w i

(13)

i M. G r a b m a n n o w i , a n astę p n ie sam odzielnym , in te n sy w n y m studiom n a d d ziełam i M. S c h e l e r a i D. v o n H i l d e b r a n d a. W cześnie odkrył, że m e to d a fenom enologiczna oraz e ty k a w arto śc i m ogą m ieć doniosłe znaczenie dla u p ra w ia n e j przez siebie dyscypliny teologicznej. Tym sam ym s ta je on w rzędzie tych teologów, k tó rzy w sposób k o n se k w e n tn y n aw ią z u ją do tra d y c ji w ielkich teologów , m o ralistó w niem ieckich X IX w ieku, a zw łaszcza J. M. S a i 1 e r a. W I960 r., a w ięc 30 la t po rozpoczęciu sw ej działalności pro feso rsk iej, w ty m d u ch u o k reślił teologię m o raln ą ja k o n au k ę o no rm ach i w arto ściach (por. L T h K 2 V II 612). O p ow iadając się za e ty k ą w arto ści E g e n t e r p o stan o w ił przezw yciężyć n o rm aty w isty cz n y c h a ra k te r dotychcza­ sow ej teologii m o raln ej. P rz ez p o d k reśle n ie zaś jej teologiczności p rag n ą ł ukazać rzeczyw iste m ożliw ości w łaściw ego k sz ta łto w a n ia h u m a n u m człow ieka W artość i norm a, w edług niego, k o m p le m e n ta rn ie decy d u ją o m etodologicznym obliczu teologii m o raln ej. W yraźnie je d n a k p refero w ał m o m en t w arto ści, jego eg z ystencjonalne znaczenie. W skazyw ał n a te w artości, k tó re u ja w n ia d o jrza łe człow ieczeństw o o raz objaw ia w ia ra . Z tych w łaśn ie pow odów s ta ra ł się on zaró w n o o b ib lijn y p o d k ła d d la teologii m o ra ln e j, jak rów nież o jej ubogace­ nie w y n ik am i w szystkich n a u k antropologicznych, a szczególnie psychologii.

Tę szerokość w idzenia różnych asp ek tó w p ro b lem aty k i m o raln ej p rzy ró w ­ noczesnym zachow aniu ich specyficznej jedności m ożna u E g e n t e r a określić jed n y m te rm in em : H u m a n u m . Pod ta k im w łaśn ie ty tu łe m u k az ała się k siążka n ap isa n a przez jego uczniów i p rzyjaciół. N a życzenie ich m istrz a n ie m ożna jej nazw ać „księgą p a m ią tk o w ą ” czy „księgą jub ileu szo w ą k u czci...”, tym b ard z iej że nie zaw iera tra d y c y jn y c h elem entów , ja k jego bio- i b ibliografii. K siążkę w y d ali profesorow ie: Jo h a n n e s G r ü n d e l (następca E g e n t e r a na k a te d rz e teologii m o raln ej u n iw e rsy te tu w M onachium , znany ju ż w Polsce z jego w ielo k ro tn y ch w y k ład ó w n a ATK i KUL), V olker E i d (w ykładow ca teologii m o raln ej w B am berdze oraz F ritz R a u h (profesor zw yczajny u n iw e r­ sy te tu w A ugsburgu). U kazała się w P atm o s—V erlag, D üsseldorf 1972. Nosi p o d ty tu ł Teologia m oralna w służbie człow ieka. W ydaw cy i au to rz y poszcze­ gólnych ro zp raw om aw ianej p rac y zbiorow ej w y ra ż a ją bow iem p rzekonanie, że chodzi im o ta k ą teologię m o raln ą, o tw a rtą n a a k tu a ln e problem y, a zw łaszcza p o zostającą w dialogu z in n y m i n au k am i, w k tó re j chodziłoby nie o u sta n o w ien ie i u zasad n ien ie jakiegoś system u norm , lecz o człow ieka, 0 jego w yzw olenie z niegodnych człow ieka zniew oleń, o jego w yzw olenie — w łaśn ie o h u m a n u m : o u ra to w a n ie w człow ieku tego, co je st praw d ziw ie lu d z ­ kie. Z tego też pow odu, w m yśl podstaw ow ych idei sam ego E g e n t e r a , z a b ieg ają o znalezienie ta k ie j k o ncepcji teologii m o raln ej, k tó ra — w brew optym istycznym nadziejom „sy stem aty k ó w ” — sta ła b y na p ograniczu teologii, filozofii i em pirycznych n a u k antropologicznych. U w ażają oni n aw e t, że nie może dojść do ujednoliconej sy stem a ty za cji teologii m o raln ej, k tó ra w dzie­ dzinie etycznej d aw ałab y pośpiesznie zharm onizow ane odpow iedzi n a p ro ­ blem y: K ościoła i św iata, ch rz eśc ija n in a i człow ieka.

P ra c a zbiorow a s k ła d a się z 20 ro z p ra w z g r u p o w a n y c h w pięciu działach: I. F u n d a m en ta ln e kw e stie teologii m oralnej: F r. B ö c k 1 e, A u to n o m ia teono- m iczna. Zadania teologii m o ralnej fu n d a m e n ta ln e j; A. A u e r , In te rio iy za c ja transcendencji. P roblem tożsam ości czy w za jem n eg o sto su n ku etosu zbaw ienia 1 etosu św iata; V. E i d , Cnota ja k o postaw a w artości; F. G. S c h u b e r t , N atura i na d n a tu ra u M agnusa Jocham a. II. E m piryczn o -p sych o lo g iczn e p rze ­ sła n ki teologii m oralnej: L. Z i r k e r, K. B e r k e l , S tr u k tu r y K ościoła jako p rze d m io t i k r y te r iu m kościelnej e ty k i społecznej; W. L a u e r , W iara i lu d zk i los. R o zu m ien ie w ia ry a analiza losu w g S zo n d i’ego; O. H ü r t e r , K o n flik ty społeczne a ch rześcija ń ski etos; F r. R a u h, F u n kc ja p o ró w n a w czych badań nad za ch o w a n iem dla określenia H u m a n u m . III. D uchow ość chrześcijańska: B. F r a l i n g , D oprow adzenie do w o ln e j decyzji. N a p odstaw ie ć w ic zeń Ig n a ­ cego L oyoli; I. W e i 1 n e r, J. M. Sailera pojęcie ch rześcijańskiego w nętrza; A. E l s ä s s e r , P osłuszeństw o — duch podda ń stw a czy w olność dzieci B o ży c h ?;

(14)

S. V e r l e i j , T roska o h u m a n u m w re fo rm ie zakonów . IV. Słu żb a czło w ie ­ kow i: R. V ö 1 k 1, D ziałalność sp o łeczn o c h a ry ta tyw n a ja k o służba czło w ie k o w i; B. S t o e c k l e , U m ow a z czasem . N iek tó re uw agi co do k w e s tii m oralnego znaczenia p e r s p e k ty w y czasu i zachow ania się w czasie; J. G r ü n d e l , Cor- rectio fra tern a a F eedback w służbie czło w ieka i społeczności; G. A u l i n g e r , W ychow anie dorosłych ja k o ch rześcija ń ska i h u m a n isty c zn a troska. V. C hrześ- cjanin a społeczeństw o: J. G i e r s, „R odzina” ja k o w y ra z h u m a n u m w społe­ czeństw ie. P rzy c zy n e k kościelnego przepow iadania społecznego do rozum ienia społeczeństw a; R. H o f m a n n, H u m a n u m w p a ń stw o w y m p ra w ie ka rn ym ; R. H a u s e r , C zło w ie k w „teologii re w o lu c ji”; P. H a d r o s s e k , H u m a n u m w h u m a n izm ie k r y ty c z n y m H erberta M arcuse’a.

T em aty k a a rty k u łó w je st zbyt szeroka, a tezy w nich postaw ione są zbyt k o n tro w ersy jn e , by m ożna było w obec nich zająć b ard ziej szczegółowe i k r y ­ tyczne stan o w isk o bez p rze p ro w ad z en ia dłuższych analiz. C z ytelnik znajdzie w ro zp raw ac h szeroki w ac h larz in fo rm ac ji n a te m a t człow ieka i jego m o ra l­ nego d ziałania. Bogactw o m yśli in sp iru je do w łasnych przem yśleń i może doprow adzić go do w niosków , k tó re niekoniecznie m uszą się p o k ry w ać z o sta ­ tecznym i k o n k lu z jam i w yw odów poszczególnych autorów . K siążka je st ja w n y m św iadectw em fro n ta ln e g o n a ta rc ia n a u k psychologicznych n a tra d y c y jn e p o ­ glądy na te m a t m oralności. A m ery k a ń sk a psychologia społeczna czy g ru p o w a (znana w P olsce już od w ielu lat) znalazła od n ie d aw n a en tu zjasty czn e p rz y ­ jęcie ze stro n y niem ieckich teologów —etyków katolickich. S podziew ają się oni osiągnąć tą drogą now e w yn ik i w teologii m o raln ej. I rzeczyw iście niejed n a teza tra d y c y jn e j teologii m o raln ej będzie m u siała ulec r e ­ w izji w św ie tle now ych danych psychologii. Rów nocześnie je d n a k u n ie k ­ tó ry ch p rze d staw ic ie li ety k i teologicznej, nie odznaczających się n ie o d ­ zow ną i w y sta rc z a ją c ą dojrzałością m etodologiczną, d aje się zauw ażyć w ielką łatw ość w p rzy jm o w a n iu su b iek ty w isty czn y ch i rela ty w isty c zn y c h poglądów. Zm usza to czytelnika do czujnej k o n tro li n ad p rzebiegiem rozu m o w an ia i do zdy stan so w an ia się od n ie jed n y c h opinii. D om aga się tego św iadom ość o d rę b ­ ności psychologicznej e ty k i od psychologii i in n y c h n a u k em pirycznych, k tó ra także na ogół tow arzyszyła E g e n t e r o w i w jego działalności naukow ej. P odw ażanie obiektyw ności m o raln y ch w arto śc i czy zakw estionow anie p o ­ w szechnej w ażności i apodyktyczności n o rm etycznych, w im ię sk ą d in ąd cennych dla ety k i i teologi m o raln ej poglądów psychologicznych, nie byłoby napew no uczczeniem dorobku naukow ego w dziedzinie teologii m o raln ej, ja k im może się szczycić R. E g e n t e r.

K s. H e lm u t Juros S D S y W arszaw a

2. M o raln a p ro b le m a ty k a uczuć

P ro b le m a ty k a uczuć u teologów —m o ralistó w p rze d staw ia się dość jednolicie. N ajczęściej stw ie rd z a ją oni, że uczucia, będące p ew nym i p o ruszeniam i zm ysło­ w ej w ładzy pożądaw czej, sta n o w ią isto tn y sk ła d n ik osoby lud zk iej i sam e w sobie n ie są ani m o raln ie dobre an i złe. P rz y b ie ra ją zaś je d n ą z tych cech w tedy, gdy człow iek św iadom ie i dobrow olnie w yw ołuje je w sobie lu b ak c ep tu je i gdy w y w ie ra ją one do d atn i lu b u je m n y w p ły w na jego działanie. W w iększym przy ty m stopniu teologow ie—m oraliści z w rac ają uw agę na w pływ ujem ny, o czym św iadczy fa k t zaliczania przez nich uczuć do tzw. przeszkód działan ia dobrow olnego. Z aznaczają m ianow icie, że uczucia m ogą uprzedzać d ziałan ie ro zu m u i w oli lu b następ o w ać po nim . U p r z e d n i e spośród n ich zm n iejszają odpow iedzialność m o raln ą za dokonane pod ich w pływ em czyny albo n a w e t całkow icie tę odpow iedzialność znoszą, jeśli z p o ­ w odu nich człow iek w ogóle nie je st zdolny działać św iadom ie i dobrow olnie. N a s t ę p c z e n ato m ia st uczucia jak o dobrow olne, bo albo w p ro st i celowo

(15)

w zbudzone i zaap ro b o w an e alb o spow odow ane p rz y n a jm n ie j w przyczynie, nie zw a ln ia ją od odpow iedzialności.

Z w ra c a ją też m oralności uw agę n a to, że uczucia b y w ają p rzyczynam i tzw. grzechów słabości, odznaczających się m n iejszą złością m o raln ą niż tzw . g rz e ­ chy złości, pochodzące z p ełn ej św iadom ości i przew ro tn o ści woli.

W reszcie od m oralistó w m ożna dow iedzieć się, że uczucia są u d o sk o n alan e przez spraw ności m oralne, k tó re ich an i n ie tłu m ią, ani też n ie u su w ają z życia człow ieka, lecz coraz b ard z iej d y sp o n u ją do po d d aw an ia się k ie ro w n ic­ tw u w ładz duchow ych. G dy p rzy ty m chodzi o uczucia w ładzy pożądliw ej, sta n o w ią one p rzedm iot d ziała n ia cnót g ru p y u m ia rk o w a n ia, uczucia zaś w ładzy popędliw ej są u d oskonalane przez cnoty gru p y m ęstw a.

W yw ody tego ro d za ju m ożna znaleźć np. w p o d ręcznikach: A. v a n K o l a SJ (Theologica m oralis, t. I, B arcinone 1968, ss. 24, 128 i 366) i ks. Wł. W i c h r a (P odstaw y teologii m oralnej, P o zn ań 1969, 194 i 197—206). O dnosi się je d n a k w rażenie, że p o tra k to w a n ie uczuć je d y n ie ja k o ew en tu aln y ch w rogów d o b ro ­ w olności działan ia i ograniczenie się do w y m ag a n ia od nich posłuchu dla w ład z duchow ych je st zbyt m inim alisty czn e, a n a w e t negatyw ne.

W praw dzie m ożna by częściowo zapobiec w spom nianym b rak o m w ra c a ją c choćby do obszernych tra k ta tó w , o p racow anych przez ta k ie j m ia ry teologów, ja k św. T o m a s z z A kw inu. T ym b a rd z iej dałoby się to uczynić, że ta część S u m y teologicznej, w k tó rej A k w i n a t a ukazał cało k ształt teologicznej d o k try n y o uczuciach została p rze tłu m a cz o n a na język polski przez J. B a r - d a n a i szczegółowo objaśniona przez F. W. B e d n a r s k i e g o O P (U czucia, L ondon 1967, s. 363). N ie m o żn a je d n a k n ie zauw ażyć, że od czasów św. T o m a s z a poczyniono znaczny po stęp w w iedzy o uczuciach. W szczególności rozw inęła się psychologia p rze jaw ó w uczuciow ych w człow ieku. F a k t ten zaś p osiada też duże znaczenie dla coraz to lepszego pozn aw an ia po stu lató w m oralnych, ja k ie m ożna i pow inno się staw iać om aw ianej dziedzinie życia ludzkiego.

D otychczas nie dokonano jeszcze k o n fro n ta c ji d o k try n y teologicznom oralnej z w y n ik am i w spółczesnej w iedzy o uczuciach. Nie m ożna też uciec się w tym w zględzie do dokum entów o statniego soboru pow szechnego. O graniczył się on bow iem jed y n ie do u d zielenia przestro g i, by w życiu duchow ym nie rozw ijać sam ego ty lk o uczucia relig ijn eg o (por. DFK, 8) i zachęcenia, by do ślubow ania czystości p rzystępow ać i dopuszczać innych dopiero po dojściu „do należy tej dojrzałości psychicznej i uczuciow ej” (DZ 12).

W tej sy tu a cji opracow anie w spółczesnej p ro b lem aty k i m o raln ej z zakresu uczuć w ym aga m. in. poznania najnow szych p rac p u b lik o w an y ch przez p sy ­ chologów. P rz y k ład e m podjęcia p ró b y w ty m w zględzie może być M. A. S p y c h a l s k a CSSF, k tó ra chcąc w yjaśnić, ja k należy rozum ieć dopiero co w spom niane w ym aganie soboru, dotyczące dojrzałości uczuciow ej, sięgnęła do psychologii i u sta liła, że człow iek w ted y je st dojrzały w om aw ianej dzie­ dzinie, gdy w u zew n ętrzn ian iu uczuć zachow uje n atu ra ln o ść i w ierność sobie. J e s t w ty m w zględzie należycie uodporniony n a złe w pływ y otoczenia. P rz y ­ z n aje pierw szeń stw o uczuciom altru isty c z n y m nad egoistycznym i. I w reszcie zdaje sobie należycie sp raw ę z tego, że jego uczucia p o sia d ają znaczenie społeczne, co w konsekw encji obarcza go za nie szczególną odpow iedzialnością (por. K szta łto w a n ie dojrzałości uczu cio w ej zakonnic, A teneum K ap ła ń sk ie 71, 1968, 30—39).

Id ąc zatem po tej linii, w n in iejszy m przeglądzie p odjęto p róbę w yłow ienia w n ie k tó ry ch p rzy n a jm n ie j w spółczesnych p u b lik a cjac h tych stw ierdzeń, k tó re u k a z u ją w sposób now y lu b n a w e t p oszerzają dotąd sp o ty k an e u ję c ia p ro b le ­ m a ty k i m o raln ej uczuć. N ajogólniej m ożna pow iedzieć, że w spółcześni au to rzy na ogół nie w y su w ają w o m aw ianej dziedzinie ja k ich ś tez przeciw staw n y ch dotychczasow ej n auce teologów —m oralistów . Co w ięcej, w prze w a ża jąc ej ilości p rzy p ad k ó w n a u k ę tę w pełni p o tw ie rd z a ją i w y k az u ją je j trafn o ść.

Cytaty

Powiązane dokumenty

odbyła się w Krakowie sesja naukowa na temat mesjanizmu i sł owianofilatwa, poświęcona problematyce mesjanizmu i słowianofilstwa w Polsce, Francji i Rosji, od

Autor twierdzi, że dokonuje tu "kryty­ cznej rekonstrukcji" poglądów Brzozowskiego, gdyż jego teoria wiedzy nie została nigdzie wyłożona

Opis zjawiska, ze względu na jego specyfikę, powoduje konieczność budowania ca­ łości interpretacyjnej z materiału, którego członem konstruk­ cyjnym Jest

Artykuł Jest precyzyjnym opisem inscenizacji połączonym z analizą motywu jedzenia, rozbudowanego przez reżysera w sto­ sunku do tekstu wystawianych

Inicjatorem powołania pisma był Na­ czelny Instytut Akcji Katolickiej, a pierwszym redaktorem na­ czelnym został ks.. dr Stanisław

Autor do­ wodzi, że Witkiewiczowska metafizyka płci (wprost prowadząca do jego metafizyki) w wielu punktach styka się z tematem meta­ fizyki i walki płci, obecnym

1985/86 skład Dyrekcji Instytutu Literatury Polskiej nie uległ zmianie. Dyrektorem był nadal prof. Pelc, Literatury Romantyzmu - prof. Handke... Obowiązki kierownika

Autor ukazuje Maciejowskiego jako aktywnego uczestnika życia naukowego okresu międzypowstaniowego, omawia jego dorobek w dziedzinie historii literatury i