• Nie Znaleziono Wyników

Biuletyn teologicznomoralny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biuletyn teologicznomoralny"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Pryszmont

Biuletyn teologicznomoralny

Collectanea Theologica 47/3, 73-88

(2)

C ollectanea Theologica 47(1977) fasc. III

BIULETYN TEOLOGICZNOMORALNY

Z aw arto ść: I. W Y PO W IED ZI P A P IE S K IE . Z teologii płci i m ałżeń stw a. II. SPRA W OZD A N IA . 1. G rzech i p r a k ty k i pokutne. O b rad y m o ralistó w f r a n ­ cuskich. — 2. P ra c e S e k c ji T eologii M oraln ej podczas K ongresu Teologów P olskich w K ra k o w ie w d n ia c h 14—16.IX.1976 r. — 3. W izyta 'ks. p ro f. J e a n - -M arie A u b e rta ze S tra sb u rg a . III. Z NO W SZYCH P U B L IK A C JI. Z h isto rii teologii m o raln ej w Polsce.*

I. W Y PO W IED ZI P A P IE S K IE Z teologii p łci i m ałże ń stw a

A A S 68(1976) n r 3

T rzy przem ó w ien ia P a w ł a V I łączą się w in te re su ją c ą całość te m a ty c z ­ n ą: pierw sze — dotyczące ko b iety , d ru g ie — czystości, a trze cie — m ałżeń stw a. R óżnią się w p ra w d z ie płaszczyzną rozw ażań, k tó ra je s t b ąd ź p asto ra ln a , b ądź etyczno-m istyczna, bąd ź w reszcie k an o n isty c zn a n ie m n ie j n ie tru d n o uchw ycić ich w spólny m ianow nik, k tó ry m je st, z n a n a ju ż z innych w y stą p ie ń papieża k o n cep cja pow ołania integ raln eg o .

N a te m a t ro li i pow o łan ia k o b ie ty w y p o w iad a się p ap ież przy okazji sp o t­ k a n ia z k o m ite te m d la stu d ió w n ad m is ją k o b ie ty w K ościele i w św iecie o raz z członkam i ra d y d la obchodów R oku K obiety (31.1.76, A p rè s p lu s d e u x , s. 197—201). N aw ią zu je p rz y ty m do p ra c dw óch o sta tn ic h synodów , ja k też w spom nianego k o m ite tu i p o d k re śla ją c dotychczasow e osiągnięcia, stw ierdza, że zakończenie obchodów R oku K obiety oznacza zarazem now y p u n k t w y j­ ścia d la d alszy ch d ziała ń . N a d a l n ag ląc ą sp ra w ą je st „pracow ać w szędzie d la uzn an ia, poszan o w an ia p r a w p rzy słu g u jąc y ch k ażd ej kobiecie w życiu sam otnym czy m ałżeńskim , w za d an iac h w ychow aw czych czy w p rac y zaw o­ dow ej, w życiu ob y w atelsk im , społecznym i re lig ijn y m ” (s. 198).

R ozw iązanie tego p ro b le m u w y m ag a o p a rc ia się o w łaściw e podstaw y d o k try n aln e, z k tó ry c h pie rw sz ą je st p ra w d a o stw o rze n iu człow ieka. S tw o ­ rzenie człow ieka, m ężczyzny i k o b ie ty , z a w ie ra się w ty m sam ym p la n ie stw órczej m iłości, w ed łu g k tó reg o człow iek je st obrazem Boga. „M ężczyzna i k o b ie ta są w ięc ró w n i w obec Boga: ró w n i jak o osoby, rótwni jak o dzieci Boże, ró w n i w godności, ró w n i ta k ż e w sw oich p raw ac h . T a podstaw ow a rów ność p o w in n a się urzeczyw istniać n a ró żn y ch płaszczyznach” (s. 198).

O czyw iście rów ność ta p o w in n a być p rze d e w szy stk im o sią g n ię ta w p ła ­ szczyźnie osobow ej. P ap ie ż u siln ie naleg a n a w zm ożenie w y siłk u społecznego w celu o ca le n ia godności k o b ie ty i w y rw a n ia jej z różnych fo rm poniżenia i now oczesnego n ie w o ln ictw a . K oniecznym w a ru n k ie m tak ieg o w yzw olenia je st stw o rze n ie odpow iedniego k lim a tu nacechow anego poczuciem m o ra ln o ­ ści oraz sz ac u n k u d la godności k o b iety (s. 198). R ów ność m ężczyzny i k o b ie­ ty p o w in n a się p rz e ja w ia ć ta k ż e w życiu zaw odow ym i społecznym . Pom im c ♦ R e d a k to r e m niniejszego b iu le ty n u je st ks. J a n P r y s z m o n t , W a r­ szaw a.

(3)

74

B IU L E T Y N T E O L O G IC Z N O M O R A L N Y

pozornie postępow ego u sta w o d aw stw a, w w ielu k ra ja c h p a n u je de fa c to d y s­ k ry m in a c ja kob iet, zw łaszcza n a tle zjaw isk a m ig ra c ji robotniczej. D otyczy to w n ie m n iejszym sto p n iu kobiet ze środow isk w iejskich i robotniczych. N ie :m ogą one uzyskać w y k ształc en ia koniecznego dla ich ludzkiego rozw oju i aw a n su społecznego i d la teg o zm uszone są p racow ać za rażąco n ie w y s ta r ­ czającym w yn ag ro d zen iem (s. 198—99).

K onieczne je st w reszcie d o w artościow anie i pom oc dla kobiet pośw ięca­ ją c y c h się w łaściw ej im m is ji w rodzinie. P o słan n ictw o k obiety w rodzinie n ie je st je j d eg ra d a c ją an i zam knięciem . Pod p re te k ste m w yzw olenia ko ­ b ie ty od p ra c dom ow ych n ie należy w padać w d ru g ą sk rajn o ść p o leg ającą n a o d e rw a n iu k o b iety od rodziny. C h rześcijan ie p o w inni pod ty m w zględem w ykazać w ielką m ąd ro ść, odw agę p rze k o n ań i zaangażow anie. O czywiście k o b ie ta p ow inna być w w ielu sp raw ac h odciążona i otrzy m ać odpow iednią pom oc. N ależy m. in. osiągnąć to, ab y w y chow anie dzieci stało się w spólnym zad an iem ojca i m a tk i; w szakże rola k o b ie ty pozostanie w sw oim zakresie zaw sze isto tn a i n ie za stąp io n a. „ J a k m ożna uw ażać za m izerne i b ez w a rto ­ ściow e to zadanie, ja k im je st k sz tałto w an ie osobowości człow ieka, p rzygo­ to w y w an ie pokolenia ju tr a , tych, k tó rz y będ ą tw orzyć społeczeństw o? Spo­ łeczność ju tr a żądać b ędzie ra c h u n k u od dzisiejszych rodzin z tego, ja k a b y ła ich m iłość i w ych o w an ie d a n e dzieciom i m łodzieży” (s. 199)).

T akże w p o dstaw ow ej m isji K ościoła nie może b ra k n ą ć ud ziału kobiety. W dzieło ew angelizacji p o w in n y ko b iety w nieść sw oje oryginalne, ludzkie i d u ch o w e bogactw o (s. 199). W iele je st m ożliw ości i te re n ó w p rac y dla k o ­ b ie t: n au c za n ie relig ijn e i w y chow anie duchow ne, przygotow anie do s a k ra ­ m entów , w tó rn y k a te c h u m e n a t ochrzczonych zn a jd u ją c y c h się w sta n ie igno­ r a n c ji w iary , m isje, roztoczenie opieki n a d n ęd z arza m i i ludźm i z m arg in esu , ożyw ienie A kcji K ato lick iej, udział w k ato lic k ich ru c h a c h społeczno-zaw odo­ w ych (s. 200).

A u ten ty czn y aw an s k o b ie ty m u si być zabezpieczony przed w ypaczeniem w p o staci eg a litary zm u n iw elu jąc eg o różnicę m iędzy m ężczyzną i kobietą. P e łn y sz ac u n ek d la ko b iety dom aga się w łaśn ie tego, b y pozwolić je j na p ełn y rozw ój ta k ż e w tym , w czym ona różni się od m ężczyzny. Bezpłciow y e g a litary zm je st w g ru n cie rzeczy an ty p erso n alisty c zn y . „R eklam ow any w z a ­ śle p ie n iu przez n asze zm ate rializo w an e społeczeństw o n ie troszczy się o sp e­ cyficzne dobro osoby 'i w b re w pozorom n ie zależy m u na tym , czy coś odpo­ w iad a kobiecie, czy je st dla niej n ieo d p o w ied n ie” . (s. 200). E g alitary zm p ro ­ w adząc do m a sk u lin izac ji i d ep e rso n aliza cji w obu p rz y p a d k ach gw ałci to, co je st n ajgłębsze w n a tu rz e kobiety. Może n a w e t sp rzy ja ć hedonizm ow i, k tó ry u d erz a w duchow e i m o ra ln e dobro ko b iety i p rz e k re śla jej ludzką godność <s. 200).

W k o ń cu n ie m ożna zapom inać, że pro m o cja k o b iety nie ogranicza: się do dochodzenia p raw , lecz za w iera ta k ż e poczucie obow iązku i gotowość

p rzy jęcia odpow iedzialności (tam że).

P rzem ó w ien ie w uroczystość O fiaro w an ia P ań sk ie g o (2.II.76, Ed ora v e -

n ite , s. 201—203) za w iera cenne dopow iedzenie do w y d an e j n ied aw n o d e k la ­

ra c ji Persona hu m a n a n a te m a t chrześcijańskiego p ojęcia czystości. U n ik ając d y sk u sji z oponentam i, papież p o d k reśla i w y ja ś n ia n ie k tó re p u n k ty d o k try ­ ny, k tó re z różnych pow odów m ogły być m n ie j zro zu m iałe lu b przeoczone, zw łaszcza fa k t, że d e k la ra c ja zajm o w a ła się ta k ż e p o zy ty w n ą śtro n ą czystości i u w y d a tn iła jej w zniosłość i w ysokie, pozy ty w n e w y m ag a n ia etyczne, ja k też je j in te g raln ie -o so b o w y sens (s. 201—202).

W ystąpienie pap ieża nie je st je d y n ie apologią d e k la ra c ji. P a w e ł . VI p ra g n ie w ogólnym rzu cie u k azać rolę czystości w życiu chrześcijańskim . P ośrednio, im p lic ite , z a w ie ra się w m ow ie p ap ież a ta k że odpow iedź dla tych, k to rż y w idzą czystość je d y n ie w k a teg o riac h n e g a ty w n y ch lu b , sp ro w a d z a ją cały sens płci do tzw . sek su alizm u ignoru jąceg o osobowy, relig ijn y i z b a w ­

(4)

czy sens pow ołania człow ieka jako isto ty płciow ej; je st też przypom nieniem p raw d y o n aru sz en iu ła d u w ew n ętrzn eg o w człow ieku w w y n ik u grzechu pierw orodnego, co n ie k ied y św iadom ie lu b n ieśw iadom ie b yw a pom ijane w d y sk u sja c h na te m a t ety k i płciow ej.

Cystość w id zian a w sw oim p ełn y m kontekście chrześcijańskim , c h a ry z ­ m atycznym i sa k ra m e n ta ln y m , je st siłą rzeczy ta k ż e uleczeniem „nieładu etyczno-psychicznego w prow adzonego p rze z grzech p ie rw o ro d n y w złożoną s tr u k tu r ę b y tu ludzkiego” . T ak ro zu m ian a czystość w y k az u je n ie za stąp io n ą moc i skuteczność w ychow aw czą, um o żliw iając „sam oopanow anie, k tó re w p ro ­ w adza rów now agę i p raw d ziw ie w yzw ala, w sposób je d y n ie godny nowego człow ieka i ch rz eśc ija n in a. M usim y uznać w ew n ętrz n ą więź, ja k a zachodzi m iędzy cn o tą a^ m ocą i pięk n em duszy ożyw ionej D uchem Ś w ięty m ” (s. 202). Ł ącząc czystość ch rz e śc ija ń sk ą z obecnością i działaniem D ucha Św iętego w człow ieku ochrzczonym , a w ięc u k az u ją c jej w y m ia r w p ew nym sensie m istyczny, papież nie chce tw ierdzić, że je st to cn o ta n a d lu d z k a : „ow a cnota, czystość, k arm io n a ascezą i m od litw ą, w sp ie ra n ą przez niezaw odną pomoc Bożą, je st m ożliw a, je st ła tw a oraz czyni człow ieka szczęśliw ym ” (s. 202).

Czystość zatem dzięki sw ej m ocy leczącej p rzy w ra ca człow iekow i to, co za b rał m u grzech., pierw o ro d n y , a w ięc odbud o w u je pełnię człow ieczeństw a. P rócz tego czystość ch rz eśc ija ń sk a um ożliw ia człow iekow i p ełny udział w bo­ g actw ach życia n adprzyrodzonego; je st nieodzow na, aby człow iek m ógł w ejść w głąb ta je m n ic y Z b aw ien ia. „Nic ta k nie zaciem nia w idzenia rzeczy d u ch o ­ w ych i boskich ja k nieczystość w sferze m yśli, uczuć i ciała (1 K or 2, 14) i nic lepiej nie d y sp o n u je n asze j duszy do p rag n ie n ia, zrozum ienia i k on- te m la cji ta je m n ic relig ijn y ch , ja k czystość. O na d aje m o d litw ie zdolność p rz e ­ n ik an ia w n iew ypow iedzianą rzeczyw istość, do k tó re j w znosi się n asze po­ w ołanie ch rześcijańskie, a szczególnie nasza ofiara c e lib a tu i dziew ictw a. Czystość nie gasi płom ieni serca, a raczej sam a je st atm o sfe rą m iłości, zarów no w znaczeniu am or ja k i caritas” (s. 202—203).

Ł atw o zauw ażyć, że p rze jście od czystości w sensie ogólnym (choć już w znaczeniu chrześcijańskim ) do ce lib a tu i d ziew ictw a pośw ięconego Bogu, n astę p u je ja k b y w sposób pły n n y , bez w y ra źn ie zaznaczonej granicy. W p e r­ spek ty w ie bow iem ch rz eśc ija ń sk ie j, to je st eschatologicznej, n ie m a isto tn ej różnicy m iędzy o biem a fo rm a m i czystości. Łączy je p rzecież jeden se n s ludzki odbudow any w ta je m n ic y W cielenia i je d n a sym bolika zbaw cza m a ją c a sw e źródło sa k ra m e n ta ln e w zjednoczeniu C h ry stu sa z K ościołem i ta sa m a ana­

logia v ir tu tis w y n ik a ją c a z zależności od n ad p rz y ro d z o n ej caritas. Zw iązek

m iędzy czystością a ch rz eśc ija ń sk ą m iłością je st o b u stro n n y : pierw sza w y ­ ra s ta z d ru g iej i k a rm i się jej m ocą; z k o le i je d n ak , osiągnąw szy stopień doskonały, p rze staw ia -całe osobowe życie człow ieka n a płaszczyznę duchow ą: podnosi je do poziom u Miłości. N iniejsze w y ja śn ie n ia p o zw a lają lepiej zro ­ zum ieć zasadność w niosku, do k tó reg o zm ierza papież:

„Czystość doskonała nie zam y k a se rc a p rzed b liźnim , lecz je otw iera... K tóż m oże lepiej kochać i służyć człow iekow i, n iż te n , k to , rez y g n u jąc z p r y ­ w atn e j m iłości ludzk iej, o fia ru je sw oje życie C fystusow i, k tó ry każdego b r a ta będącego W p o trze b ie uczynił sa k ra m e n te m sw ej -mistycznej i społecznej obecności? Czystość pośw ięcona Bogu n ie je st egoizm em , lecz pośw ięceniem siebie dla K ró le stw a Bożego, je st c e le b ra cją m iłości ek lez jaln ej, m iłości tw ó r­ czej i p o w szechnej” (s. 203).

W yw ód p a p ie ż a n a te m a t czystości je st ciekaw ym p rzy k ła d em in te rp re ­ ta c ji czystości jako cnoty m o ra ln e j. J e s t to in te rp re ta c ja 'korygująca, uw znio- śla ją ca i sy n te ty z u jąc a, p rze z w y b ra n ie jako p u n k tu w y jśc ia — i zarazem k ry te riu m — tego, co je st szczytow ą fo rm ą p ow ołania ludzkiego, a w ięc p u n k te m dojścia h isto rii stw o rzen ia. J e s t to inaczej m ów iąc p ró b a w y tłu m a ­ czenia czystości jako w arto śc i lu d zk iej przez jej uw ieńczenie eschatologiczne

(5)

76

B IU L E T Y N T E O L O G IC Z N O M O R A L N Y

i sa k ra m e n ta ln e , a zarazem jed en z przy k ład ó w fu n k cjo n o w a n ia w ew n ętrz n ej logiki p o w o łan ia in tegralnego.

T rzecie p rze m ó w ien ie (9 .1 0 6 , M agna cu m laetitia, s. 20,4—206) dotyczy kościelnego p ra w a m ałżeńskiego, z uw zględnieniem je d n a k teologicznego fu n ­ d a m e n tu o m a w ian e j p ro b lem aty k i. P apież d aje odpow iedź n a p y ta n ie , czy i n a ile należy w n o w ej d y sc y p lin ie 'kanonicznej uw zględnić podm iotow e a s p e k ty m ałżeń stw a, p o d k re śla n e n ie k ied y m ocno w a k tu a ln e j lite ra tu rz e teologicznej lu b u w zględnione ta k że w p o stu la ta c h i życzeniach kiero w an y ch d,o K om isji d la R eform y K odeksu P ra w a K anonicznego. P ro p o n o w an e przez n ie k tó ry ch teologów lu b k a n o n istó w p o p ra w k i d aw ały b y n a p rzy k ła d szansę z a w arcia ponow nego zw iązk u m ałżeńskiego w s y tu a c ji n ieuleczalnego k r y ­ zysu m iłości pierw szego zw iązku. W o m a w ian e j bow iem h ipotezie zanik m i­ łości sp raw ia , że w ęzeł m a łże ń sk i p rz e s ta je się liczyć ja k o istn iejący . Cały p ro b lem n ie zam y k a się w g ru n c ie rzeczy w płaszczyźnie d y sc y p lin a rn o -p ra w - n ej, leoz w k ra c z a ta k że w płaszczyznę d ogm atu i ontologii człow ieka oraz m ałżeństw a.

P a p ie ż p o tw ie rd z a sfo rm u ło w an ą jasno n a o sta tn im soborze linię - p a sto ­ ra ln ą K ościoła, p o le g ają cą n a d o w arto śc io w an iu m iłości osobow ej zarów no w d o k try n ie , ja k w życiu m a łż e ń stw a o raz w p ra k ty c e T ry b u n a łu Roty, d o k tó re j k ie ru je sw oje przem ów ienie. P o d k re ślan ie zn aczenia m iłości m a łże ń ­ skiej i d o skonalenia osobow ego m ałżonków je st słuszne; „nie w olno je d n a k z tego ty tu łu ujm ow ać czegokolw iek godności i trw a ło śc i in sty tu c ji rodziny an i u m niejszać w ielkości rodzicielskiego zad an ia -małżonków” (s. 205).

Przechodząc do b a rd z ie j szczegółow ej oceny rozpow szechnianych hipotez, p apież głosi: „Z w olennicy ty c h opinii, p o d k re śla ją c p rze sad n ie w arto ść m i­ łości m a łże ń sk ie j i w zajem nego d o sk o n a len ia m ałżonków , p o su n ęli się do tego, że n ie d o cen iają fu n d a m e n ta ln e g o d o b ra p o to m stw a (bonum prolis) lu b n aw et zupełnie je p o m ija ją ; n a to m ia st m iłości m a łże ń sk ie j p rz y p isu ją — tak że w płaszczyźnie p ra w n e j — ta k ie znaczenie, że p o d p o rz ą d k o w u ją je j sam ą w ażność w ęzła m ałżeńskiego. O tw ie ra ją w ięc drogę do rozw odu, bez oparcia się o ja k ą ś przeszkodę, ja k g dyby w b r a k u m iłości (lub raczej jej p ie rw o t­ nego uczucia) u sta w a ła w ażność nieodw ołalnego p rz y m ie rz a m ałżeńskiego, k tó re za istn iało z w olnej i p ełn ej m iłości zgody obojga” (s. 206).

P erso n alisty c zn a i sa k ra m e n ta ln a k o n ce p cja m a łż e ń stw a n ie pozw ala na su b ie k ty w isty c zn e zacieśnienie p o ję cia m iłości: „G rześcijańska n a u k a o rodzi­ nie — ja k w am dobrze w iadom o — n ie może w żaden sposób p rzy ją ć takiego p o jęcia m iłości m ałżeń sk iej, k tó r e p ro w a d zi do p o rzu c en ia lu b u m niejszenia m ocy oraz znaczenia znanej zasady m a trim o n iu m fa c it p a rtiu m consensus. Z asa d a ta o dgryw a n ie zw y k le tważną rolę w p rz e k a z a n e j p rze z tra d y c ję dok­ try n ie k an o n isty czn ej i teologicznej, b y ła często w y k ła d a n a p rze z u rzą d n a ­ uczycielski K ościoła ja k o je d e n z głów nych p u n k tó w , n a k tó ry c h o p iera się zarów no p ra w n o n a tu ra ln a in te rp re ta c ja m ałżeń stw a, ja k dyscy p lin a ew a n ­ geliczna (Mt 19, 5—6). N a m ocy te j zasady m a łże ń stw o zaczyna istn ieć w tym sam ym m om encie, w k tó ry m m ałżonkow ie w y ra ż a ją w ażną pod w zględem p ra w n y m zgodę. T a zgoda je st a k te m w oli w y ra żo n y m obustronnie... i w n ie ­ podzielnym m om encie czasu rodzi sk u te k p ra w n y , czyli m ałżeń stw o in fa c to

esse, a w ięc s ta n życiow y i p o te m ju ż n ie rozporządza ż a d n ą m ocą w s to ­

su n k u do te j realitas iu rid ica , k tó rą zrodziła. T a k w ięc, k ie d y tego ro d zaju zgoda ra z stw o rzy ła s k u te k p ra w n y czyli w ęzeł m ałżeń sk i, pozostaje nieo d ­ w o łaln a i nie d y sp o n u je ża d n ą m ocą, ab y zniszczyć to, co zrodziła” (s. 206). T u P a w e ł VI c y tu je odpow iedni p a ssu s z K o n s ty tu c ji d u szp a stersk ie j

o K ościele n r 48 (s. 207).

A by już n ie zostaw ić n a jm n ie jsz e j w ątp liw o ści co do zajm ow anego s ta ­ now iska, papież stw ie rd z a: „N ależy w ięc całk o w icie zaprzeczyć, jak o b y w b r a ­ k u e lem e n tu su biektyw nego, k tó ry m je st w p ierw szym rzędzie m iłość m a ł­ żeńska, m ałżeń stw o p rz e sta w a ło istn ieć jako realitas iuridica w yw odząca się

(6)

z konsensu w ażnego p ra w n ie raz n a zaw sze”. T rw ałość w ięzi m ałżeń sk iej nie p o leg a w ięc n a »samej m iłości, gdyż isto ta te j w ięzi n ie je st b y n a jm n ie j su b iek ty w n a. W yrażenie zgody (consensus m atrim o n ia lis) w łącza m ałżonków w niezależny od nich, ob iek ty w n y p o rz ą d e k istn ie n ia i d ziałania, rządzący się w yższym p raw em . „M ałżeństw o n ie pochodzi od lu d zk iej w oli, lecz »zostało ustanow ione p rze z Boga, k tó ry zechciał ubogacić je i n orm ow ać w łasnym i (boskim i) »prawami” (s. 207).

To w szystko »nie p om niejsza w niczym godności sam ej m iłości m a łż e ń ­ skiej. P apież p rze strzeg a p rze d n ie p o ro zu m ien iem w y n ik a ją c y m z nieodróż- nian ia dw óch płaszczyzn: etycznej i ju ry d y cz n ej. P łaszczyzna p ra w n a nie w yklucza an i n ie z a stę p u je płaszczyzny osobow o-etycznej, lecz ją za k ła d a i p o stu lu je. F o rm a ln e o dróżnienie m iłości i p ra w ą n ie oznacza p odziału rz e ­ czyw istości m a łże ń stw a, lecz pozw ala ty»m b a rd z ie j dostrzec eg zy sten cjaln ą jedność i życiow ą nierozłączność ob u elem entów . „M iłość m a łże ń sk a, m im o iż n ie w y stę p u je jak o k a te g o ria p o rzą d k u p raw nego, je st dla m ałżeń stw a czymś koniecznym i »najwznioślejszym ”. T ylko ta m , gdzie je st m iłość, m a ł­ żeństw o m oże osiągnąć sw o ją p ełn ą »doskonałość (s. 207).

T y le papież. W ydaje się, że p ró b a p o p raw ie n ia p ra w a kanonicznego przez w m on to w an ie doń elem entów su b ie k ty w n y ch je st nieporozum ieniem . P o staw ie n ie m iłości na płaszczyźnie p r a w a p rz e k re śla zaró w n o p raw o, ja k i m iłość. M usiałoby się bow iem p rzy ją ć, że albo m ałżeństw o je s t tw o rem ściśle podm iotow ym , um ow nym , p ry w a tn y m i podległym flu k tu a c ji uczuć, alb o m iłość zo staje p o d d an a in te r p re ta c ji ju ry d y cz n ej, p raw n ej. Byłoby to rozw iązanie d o k ład n ie przeciw n e te m u , jakiego d om aga się »postulowana przez Sobór W a ty k a ń sk i II odnow a życia chrześcijańskiego. Spór* »toczy (lub raczej toczył) się o k an o n iczn ą defin icję m ałżeń stw a. W rzeczyw istości je d n a k p ro ­ blem tk w i k o rze n iam i głęboko w dogm acie stw o rze n ia i w c h rz eśc ija ń sk iej antropologii. Chodzi o to, czy m a łże ń stw o je st tw o re m człow ieka, czy dziełem Boga. P oniew aż zaś m ałżeń stw o je st w e w n ętrz n y m sk ła d n ik ie m n a tu ry lu d z­ k iej ja k o stw o rzo n e j przez Boga i dlateg o je st sposobem istn ie n ia człow ieka jako jedności stw orzonej i w sp ó łstw a rz a ją c e j, stą d sfo rm u ło w an e p y ta n ie p rz y b ie ra n a s tę p u ją c ą postać: K to w łaściw ie je st stw ó rc ą człow ieka? — albo jeszcze pro ściej: K to w łaściw ie je st Bogiem ? O dpow iedź n a p y ta n ie o isto tę m ałżeń stw a im p lik u je koniecznie odpow iedź n a p y ta n ie o Boga. D latego za­ g adnienie kanonicznej k o n sty tu c ji m a łże ń stw a p rz e sta je być ty lk o ąuaestio

iuris, gdyż je st to ta k ż e ąuaestio fid e i.

ks. J e rzy B ajda, W arszaw a

II. SPRA W O ZD A N IA 1. Grzech i praktyki pokutne Obrady m oralistów francuskich (ATEM)

D oroczne sp o tk a n ie m o ra listó w fra n c u sk ic h , zrzeszonych w A ssociation des T héologiens p o u r l ’E tu d e d e la M orale odbyło się w 1976 r. w d n ia c h 12—16 w rz eśn ia w S em in a riu m d la M isji Z agran iczn y ch w B ièv res pod P a ­ ryżem . Z grom adziło ok. 70 uczestników , p rze d e »wszystkim członków sto w a ­ rzyszenia, lecz ta k ż e sporej g ru p y gości, k tó rz y p rzy b y li z r a c ji sw ych z a in ­ te re so w ań p o ru sza n ą p ro b le m a ty k ą . T em at o b rad b rzm iał: G rzech i p r a k ty k i

p o k u tn e .

K ró tk a re la c ja u cz estn ik a n ie m oże d a ć pełnego obrazu żm u d n y ch i p r a ­ cow itych czterodniow ych obrad. Bliżej zain te re so w an y c h w y p ad n ie odesłać do m a te ria łó w z k o ngresu, k tó r e m a ją być •opublikow ane w jed n y m z p ie rw ­ szych n u m e ró w 1977 czasopism a „ S u p p lé m en t”. C elem naszego sp raw o zd an ia je st ogólne zapoznanie z p rac am i ko n g resu , k tó re o bejm ow ały zarów no p o ­ siedzenia p le n a rn e , ja k i d y sk u sje w g ru p a c h roboczych.

(7)

78

B IU L E T Y N T E O L O G IC Z N O M O R A L N Y

N a posiedzeniach p le n a rn y c h wygłoszono pięć referató w . Po każdym z n ich m ożna było sk ie ro w a ć p y ta n ia bezpośrednio do p rele g en ta , w zględnie zgłaszać zastrzeżenia.

W pierw szym odczycie o ty tu le ja k b y p ro w o k u jąc y m  quoi sert le péché? I. P o h i e r , d o m in ik an in z Le S au lch o ir, w sk az ał m. in., że dotychczas w teologii zbyt łatw o uciekano się do f a k tu grzechu jako do podstaw ow ej przyczyny w y ja śn ia ją c e j ta k ie zag ad n ien ia ja k np. śm ierć, choroba, n ie u p o ­ rz ą d k o w a n ie w dziedzinie se k su aln e j, w ew n ętrz n e ro zd arcie człow ieka, a g re ­ syw ność w życiu społecznym itp . Tym czasem w iele z nich należy po p ro stu do lu d z k iej rzeczyw istości, je st w y razem istn ie n ia człow ieka jako b y tu p rz y ­ godnego i sta n o w i cechy lud zk iej n a tu ry . C złow iek je st n ie ty le u padłym aniołem , ile p rze d e w szystkim istotą, k tó r a się ro zw ija , zdolną do w zrostu. W p ró b ac h o k re śle n ia czym je st 'grzech, nie ty le n ależałoby podnosić, że s ta ­ now i on ja k b y e lem e n t sk ład o w y n a tu r y ludzkiej* ile że je st ak tem ludzkiej w olności.

K oncepcją grzechu w re fe ra c ie pt. P ra tiq u es p én iten tielles et a p p ré h e n ­

sions du péché z a ją ł się też L.-M . C h a u v e t z In s ty tu tu K atolickiego w P a ­

ryżu, ale p rz y ją ł in n y p u n k t w yjścia. P o d ją ł m ian o w icie pró b ę u k az an ia w p ły w u zm ian zachodzących w p ra k ty k a c h p o k u tn y c h w K ościele n a sam o u jęcie grzechu. I ta k np. do czasów cesarza K o n s t a n t y n a n ie ty le z w ra ­ cano uw agę n a sk u tk i g rzechu d la jego p o d m io tu , na osobistą szkodę grzesz­ nika, ile n a k rzy w d ę, jaką'' przez grzech w y rząd za się C iału C h ry stu sa — c a ­ łej w spólnocie ek lez jaln ej. Z chw ilą le galizacji ch rz eśc ija ń stw a i w zro stu K oś­ cioła oraz słab n ięcia gorliw ości poszczególnych ch rz e śc ija n zaczęto kłaść n a ­ cisk n a c h a ra k te r in d y w id u a ln y czynu grzesznego i jego sk u tk i dla osoby grzesznika, a p e n ite n ta tra k to w a ć b a rd z iej surow o, p o k u tę o d k ła d ają c n ieraz do śm ierci.

O gólne p rzy ję cie się spow iedzi p ry w a tn e j w średniow ieczu służyło raczej d ew a lu ac ji poczucia w agi grzechu. Łączyło się to z w pro w ad zen iem now ych fo rm pok u ty , co dokonyw ało się n a tle ro sn ąc ej ro li k le ru i k sz ta łto w a n ia się b ard z iej ju ry d y cz n y ch fo rm życia kościelnego. P rzyczyn dzisiejszego z a tra c e ­ nia sensu g rzechu należy szukać rów nież w pew n y ch koncep cjach teologicz­ nych i ujęcia p r a k ty k p o k u tn y c h w ieków ubiegłych.

O becne w ysiłki zm ierzające do w p ro w a d ze n ia zbiorow ych fo rm pokuty słu żą n ie w ą tp liw ie siln iejsze m u a k c en to w a n iu ek lez jaln ej i społecznej odpo­ w iedzialności każdego c h rz eśc ija n in a, ale w m n iejszy m sto p n iu p ro w a d zą do k sz tałto w an ia poczucia osobistej w iny. S tąd zaw sze dla litu rg ii będzie p ro ­ blem em , by rów nież m ożliw ie skutecznie prow adzić do u zn an ia in d y w id u a ln ej

w iny i p o d ejm o w an ia p o k u ty za nią.

D rugi dzień ob rad rozpoczął w y k ład pt. Connaisance em p iriq u e de la

fa u te — Science sp é cu la tive du M al — R econnaissance du péché P h. S e-

c r é t a n a z u n iw e rsy te tu w G enew ie. Z daniem p rele g en ta , przeżycie w iny, zaw sze w y stę p u ją c e w dziejach ludzkości, nie je st czym ś obcym i dla ludzi w spółczesnych. Ś w iadczą o ty m chociażby dzisiejsze p ojęcia „ fru s tra c ji” czy „a lie n ac ji” . P o tw ierd ze n ie tego m ożna dostrzec ta k że w w ysiłkach doby obec­ nej przezw yciężenia poczucia w iny, ja k np. w m yśli fre u d o w sk iej poprzez dostosow anie się do społeczeństw a, lu b m a rk sisto w sk ie j k oncepcji, k tó ra gło­ si p o trze b ę po św ięcen ia się je d n o stk i d la d o b ra i przyszłości społeczeństw a. Są to w łaśn ie p ró b y w y k az an ia , iż człow iek je st w olny od w iny.

Z a p u n k t w y jścia sw ej sp e k u la ty w n e j re fle k s ji p rele g en t o b rał d ia le k ty - kę H e g l a , w ed łu g k tó re j zło je st etap em p rzejścio w y m w procesie ducha dążącego do p o w ro tu do siebie, do osiągnięcia pełn i. Zło w edług H e g l a jest, podobnie ja k w gnozie, pew n y m elem en tem du ch a pojętego m onistycz- nie. In n e stanow isko z a jm o w a ł K a n t , k tó ry p o d k reśla ł różnicę m iędzy „isto tą d o b ra i istn ien iem z ła ” i d la teg o zło w ed łu g tego filozofa stan o w i „po­

(8)

kusę k ła m stw a ”. Pozw oliło to K a n t o w i lepiej dostrzec isto tę zła, k tó re „p row adzi do zgorszenia”.

S e c r é t a n zakończył sw e rozw ażan ia stw ie rd z en iem n a tu ry teologicz­ nej, że w olność człow ieka od g rzechu je st n ie p ra w d ą. W łaściw e rozw iązanie p ro p o n u je teologia tw ie rd z ąc , iż p ra w d z iw ą wolność od g rzechu u zy sk u je się w akcie p o k u ty : d ro g ą k u te m u n ie je st w y k azy w an ie b ra k u w iny w czło­ w ieku, lecz w je j u zn a n iu i w yznaniu.

D rugi w ty m dn iu r e f e r a t w ygłoszony żywo i z hu m o rem przez D. O l i - v i e . r a z I n s ty tu tu K atolickiego w P a ry ż u m ia ł c h a ra k te r historyczny i nosił ty tu ł P éché, pénitence: critiq u es (et n o u vea u tés) chez les R e fo rm a te u rs du

16e siècle.

Po stw ierd zen iu , że u sp raw ie d liw ie n ie grzesznika oraz sp ra w a pokuty i n ąw ró ce n ia stanow iły je d en z ce n tra ln y c h p u n k tó w n a u k i refo rm ato ró w , p rele g e n t om ów ił k o le jn o d o k try n ę L u t r a z a w a rtą w n a jb a rd z ie j r e p r e ­ ze n ta ty w n y ch d o k u m e n tac h re fo rm a c ji, tj. w jego tezach o odpustach, w C onfessio A u g u sta n a , w A rty k u ła c h S zm alkaldzkich, a n a stę p n ie n au k ę K a l w i n a . N au k a re fo rm a to ró w w yszedłszy z k ry ty k i n ad u ż y ć w p r a k ty ­ ce p o k u tn e j oraz n a u k i k ato lic k iej d otyczącej ta k ic h zw łaszcza zagadnień ja k odpusty, a ttr itio , sa tisfa ctio , p o jm ow anie spow iedzi jako a k tu są d o w n i­ czego, w ładzy K ościoła o d nośnie odpuszczania grzechów , p rzeszła zdaniem 0 1 i v i e r a pow ażne etap y rozw oju, ja k m ożna stw ierd zić n a pod staw ie an alizy om aw ianych dokum entów . O sta tn i p u n k t re f e ra tu dotyczył orzeczeń Soboru T rydenckiego, pow ziętych n a sesji pośw ięconej sa k ra m e n to w i p o k u ­ ty, k tó re b y ły odpow iedzią n a n a u k ę refo rm ato ró w .

Nie ulega w ątpliw ości, że o m a w ian y okres dziejów K ościoła je st w ażny dla rozw oju k ato lic k iej d o k try n y o g rzechu i pokucie, a jego poznanie p o ­ sia d a niem ałe znaczenie d la zrozum ienia ew olucji te j n au k i.

Je d y n y w trzecim dn iu o b rad i o sta tn i n a posiedzeniu p le n a rn y m k o n ­ gresu r e fe ra tu pt. L e rite p én iten tiel: en tre la violence et la réconcilation w ygłosił G. D e f o i s, p rac o w n ik s e k re ta ria tu ep isk o p atu francuskiego i w ykładow ca w In sty tu c ie K ato lick im w P ary żu . W yszedł z założenia, że „nasze zachodnie społeczności re p re z e n tu ją c e ch rz eśc ija ń stw o au g u sty ń - skie są społecznościam i naznaczonym i znam ieniem w iny. P oczucie w iny s ta ­ now i k orzeń k ery g m y i d z ia ła n ia n a drodze do zb a w ien ia”. S tąd szczególne znaczenie r y tu pokutnego. Z daniem p re le g e n ta stan o w i on akcję d ra m a ty c z ­ ną o c h a ra k te rz e społecznym , w k tó re j w y stę p u ją stro n y : k ap łan , grzesznik, w spólnota. Ja k o ta k i obrzęd p e n ite n c ja ln y je st fa k te m socjologicznym i z tego p u n k tu w idzenia D e f o i s po d d ał an alizie ró żn e obrzędy pojed n an ia. O m ów ił analogiczne obrzędy sp o ty k a n e u ludów a fry k ań sk ich , u k azał za sa d ­ nicze elem en ty ak c ji p o je d n an ia na p rzy k ła d zie klasycznego w te j m ierze te k stu H b r 8, 9-14, i zakończył an alizą najnow szego obrzędu sa k ra m e n tu pokuty, obow iązującego w K ościele od 1974 r. W edług re fe re n ta fo rm u ła obecnego rozgrzeszenia w y ra źn ie u w y p u k la in te rp e rso n a ln y c h a ra k te r p o ­ je d n an ia , ale m oże nie dość m ocno a k c e n tu je konieczność n a p ra w ie n ia szkód społecznych, ja k ie pociąga za sobą k ażde w ykroczenie.

S tą d w e w nioskach o c h a ra k te rz e p a sto ra ln y m D e f o i s zw rócił m. in. uw agę na potrzeb ę p o d k reśle n ia w spólnotow ych a s p e k tó w niedom agań m o­ raln y c h p o in d u strialn eg o społeczeństw a oraz silniejszego ak c en to w a n ia c h a ­ r a k te ru p o je d n an ia n iż oczyszczenia w obrzędzie p o k u ty .

P ra c a w g ru p ac h roboczych, p o m y ślan a b y ła nie jako pogłębianie p ro ­ b le m aty k i poruszonej w w ygłoszonych re fe ra ta c h , lecz ja k o wspóln-e ro z ­ p a try w a n ie szeregu zag ad n ień p o zo stający c h w zw iązku z głów nym te m atem kongresu. G ru p było sześć, a d y sk u to w a n o w n ich n astę p u ją c e zagadnienia:

1. S to su n e k teologii i p o k u ty ze szczeg ó ln ym u w zg lęd n ie n ie m politycznego w y m ia ru w oln o ści; 2. G rzech i poczucie w in y : a sp e k t p sych o a n a lityczn y; 3. In sy tu c ja p o k u ty ja ko regulator p r a k ty k m o ra ln y ch u w ie rn y c h ; 4. W ar*

(9)

8 0 B I U L E T Y N T E O L O G IC Z N O M O R A L N Y

tości m o ra ln e w y stę p u ją c e w n o w y ch obrzędach p o k u ty i w p r a k ty c e cele­ b ra c ji litu rg ic zn yc h ; 5. P oczucie w in y , grzech w śro d ka ch m asow ego p rze k a zu ; 6. C zy te r m in y „grzech” i „ pokuta” istn ieją w św iecie pojęć d zisie jsze j m łodzieży?

U jęcie w p rze w a ża jąc ej m ierze p ra k ty c z n e p o ru szan y ch zagadnień, u p rze d n ie p o d an ie lite r a tu r y do p rzy g o to w a n ia się do d y sk u sji, m ożność w y b ra n ia g ru p w ed łu g w łasn y ch za in te re so w ań , o raz oibeeność sp o rej liczby sp e cja listó w i x p r a k ty k ó w z różnych dziedzin sp rz y ja ły ow ocności o b rad . Ich w y n ik i zostały p rze k aza n e (z w y ją tk ie m g ru p y d ru g ie j o aspekcie p sy choanalitycznym ) uczestnikom w o sta tn im d n iu k o n g resu oraz z re fe ro ­ w an e i p rze d y sk u to w an e n a posiedzeniu p le n arn y m . Z a w ie ra ły one w iele cennych elem entów , n aśw ietlo n y ch w to k u d y sk u sji z różnych stro n i tr a k ­ to w an y ch n a w ie lu płaszczyznach; je st to m a te ria ł godny dokładniejszego p rze stu d io w an ia.

P o d su m o w an ia o b rad dokonał A. D u m a s , p ro fe so r filozofii i ety k i w W ydziale T eologii P ro te sta n c k ie j w P ary żu , by ły p a s to r k alw iń sk i. Do ciekaw szych jego w ypow iedzi n ale ż a ły uw agi, że n a k o n g resie w ięcej m ó ­ w iono o p r a k ty k a c h niż o istocie pokuty, w ięcej o obrzędach niż o dok try n ie. P o jęc ie „grzech” je st tru d n e do p rzy ję cia i zrozum ienia dla w spółczesnego człow ieka. P oniew aż je d n a k istn ie je w św iecie ja k ie ś pojęcie zła, należałoby raczej p o d jąć p ró b ę takiego o k reśle n ia grzechu, k tó re byłoby bliższe p o ję ­ ciom i term in o lo g ii sp o ty k a n ej pow szechnie.

N aw iązu jąc do o dbytej poprzedniego d n ia w te lew iz ji fra n c u sk ie j d y s­ k u sji n a te m a t sp ra w y ab p a L e f e b v r e ’ a D u m a s p o sta w ił pytanie, ja k i m a cel — m ów iąc w p ew n y m uproszczeniu — „ p ro te sta n ty z a c ja ” K o ś­ cioła katolickiego? Czy słu ży ona zachow aniu jedności i un iw ersaln o ści w K ościele, czy też p rzeciw n ie przy czy n ia się raczej do jego rozbicia?

Z daniem teologa kalw iń sk ieg o n ależało b y się zastanow ić, o ile litu rg ia rzeczyw iście bu d zi d u c h a w spó ln o ty , o ile zaś m oże przy czy n iać się do sze­ rz e n ia pew nego p a rty k u la ry z m u czy su biektyw izm u.

N a m a rg in e sie k o n g resu n a s u w a ją się też pew ne (refleksje. Oto ra z jesz­ cze zostało p o d k reślo n e zasadnicze znaczenie p o k u ty w życiu c h rz eśc ija ń ­ skim . W y ra sta on a zarów no z ogólnoludzkiego poczucia je j p o trzeb y , ja k z w y ra źn y c h zaleceń n a u k i o b ja w io n ej; zaw sze też b y ła isto tn y m elem en­ te m w życiu K ościoła. N ie m ożna p rz e jść o b ojętnie obok p ro b le m u pok u ty dzisiaj, w ręcz przeciw nie sta n o w i ona niezw ykle w ażny czynnik odnowy życia chrześcijańskiego, p ro w a d zą cy do ew angelicznej m e tan o i — n a w ró c e ­ nia.

P o sz u k u ją c je d n a k w łaściw y c h fo rm d la je j p ra k ty k o w a n ia nie należy tego czynić w o d erw an iu od obecnych u w a ru n k o w a ń życiow ych i sposobów pojm o w an ia w spółczesnego człow ieka. T ylko p ra k ty k i p o k u tn e m ocno osa­ dzone w eg zy sten cjo n aln ej o p ra w ie dzisiejszej rzeczyw istości m ogą sk u te cz n ie

sp ełn ić sw oją rolę.

T rz eb a p rz y ty m p am iętać , że istn ie je w za jem n a zależność i ścisły zw ią­ zek m iędzy p o jm o w a n iem g rzechu i w sk az an iam i p ra k ty k i p o k u tn e j. T ro sk a 0 ta k ie u ję cie i u k az an ie isto ty grzechu, by tra fia ło do m e n taln o ści chrześci­ ja n in a doby obecnej m usi iść w p arz e z odpow iednim i p rze m y śle n iam i w z a ­ k re sie teologii p o k u ty i zalecen iam i n a tu ry p ra k ty c z n e j.

K ongres zg rom adził ta k ż e p ew n ą ilość p rze d staw ic ie li in n y c h dyscyplin, zw łaszcza p a s to ra lis tó w i k atech etó w . F a k t te n sp raw ił, że m ożna było n a w iele p ro b lem ó w szerzej spojrzeć rów nież w aspekcie p rak ty c zn y m , p a ł o to ta k ż e o kazję do zrozum ienia w ielk iej złożoności w ielu zag ad n ień życia 1 p ra c y w K ościele doby obecnej. J a k ż e p o w ażnej p o trz e b a k o n su lta c ji ze sp e c ja lista m i różnych dyscy p lin , b y m óc się k o m p e ten tn ie w ypow iedzieć w k o n k re tn e j kw estii. B a d an ia i p o sz u k iw an ia in te rd y sc y p lin a rn e są dzi­ s ia j koniecznością. Z d ru g ie j stro n y zaś złożoność i rozległość p ro b lem aty k i

(10)

różnych dziedzin, m a ją c y c h w łasn y język i term inologię, czyni b ard zo t r u d ­ n ą każdą p ró b ą całościow ego o p rac o w a n ia poszczególnych zagadnień, zw łasz­ cza z za k resu telo g ii m o ra ln e j szczegółow ej. Z ro zu m iała się s ta je nieśm iałość w ielu m o ra listó w w p rzed sięw zięciach tego rodzaju.

S am a o rg an iz ac ja k o n g re su też n a s u w a p ew n e m yśli. M ożna się było spo tk ać ze zdaniem , że k o ngres zajm o w ał się z b y t w iele asp e k ta m i p ra k ty c z ­ nym i zagadnień, m n ie j n a to m ia st ich stro n ą d o k try n a ln ą . U jaw n iło się to szczególnie w p o m in ięciu ta k zasadniczego za g ad n ien ia d la p ro b le m a ty k i po­ k u ty , ja k ie sta n o w i m etanoia. M ożna też pow iedzieć, że te m a ty re fe ra tó w były ze sobą zb y t luźno zw iązane i nie w yczuw ało się tro sk i, b y dojść do pew nych w niosków uogóln iający ch czy b a rd z ie j k o n k re tn y c h rez u ltató w .

A le m o żn a n a to sp o jrze ć i z in n e j stro n y . To że n ie z a k ła d an o sobie żadnych z góry ściśle o k reślonych w y n ik ó w i n ie dążono „n a siłę ” do ich w y p ra co w a n ia sp raw iało , że n ie było atm o sfery pośpiechu, n ik t też pod koniec o b ra d nie odczuw ał n ied o sy tu czy ro zczaro w ań ; ob rad y toczyły się spokojnie i rzeczowo.

B ył za te m te n k o n g res d o b ry m fo ru m d la w y m ian y poglądów oraz p rz e ­ g lądem w spółczesnych pró b u jm o w a n ia p ro b le m a ty k i n a je d n y m z b ard z o w ażnych odcinków życia chrześcijańskiego. I z tego p u n k tu w id zen ia by ł im p rezą u d a n ą i pożyteczną.

W ciąg u czterech d n i o b ra d w ygłoszono tylko pięć re fe ra tó w . N ie było w ięc a n i p rze ład o w an ia, an i pośp iech u (zauw ażyć należy, że n ik t z p re le g e n ­ tó w nie przed łu ży ł w yznaczonego sobie czasu) ta k c h a rak te ry sty cz n eg o d la n ie jed n e j tego ro d z a ju im p re zy , zw łaszcza u n a s w k r a ju z im p o n u jąc ą ilością p re le k c ji w k aż d y m dniu, co n ie stw a rz a m ożliw ości ani w a ru n k ó w do spo­ k o jn y ch d y sk u sji w czasie o b ra d i poza nim i. G odne też je st u w ag i p rz e rz u ­ cenie znacznej części ciężaru o b ra d ina za ję cia w g ru p ac h . P rz em y ślan e p rz y ­ gotow anie ich te m a ty k i i to k u p ra c y , o p ty m a ln a n a ogół ilość członków w poszczególnych g ru p a c h stw a rz a ły w a ru n k i dla aktyw nego udziału u czest­ ników , p rz y c zy n ia jąc się za raze m do ow ocności o b rad .

ks. Ja n P ryszm o n t, W arszaw a

2. Prace Sekcji T eologii M oralnej podczas Kongresu Teologów Polskich w Krakowie

w dniach 14—-16.IX.1976 r.

M oraliści odbyli dw a posiedzenia robocze w d n ia ch 14 i 15 w rześnia. P ierw sze w y p ełn iły zasadniczo d w a ra fe ra ty : k s. p ro f. d r hab. S. O l e j n i k a i ks. doc. d r hab. F. G r e n i u k a . O bydw a re fe ra ty n a ś w ie tla ły p o d sta w y m oralności społecznej, lecz z o d m ien n y ch p u n k tó w w idzenia. R e fe ra t ks. O l e j n i k a , za ty tu ło w a n y Bóg p o w o łu ją cy czło w ieka w historii zba w ien ia

do w spólnotow ego życia m oralnego , w ychodził zasadniczo z p rze sła n e k b ib lij­

nych, historiozbaw czych. R e fe ra t ks. G r e n i u k a p t. W sp ó ln o to w y ch a ra kter

m oralności lu d u bożego z a trzy m a ł się św iadom ie n a płaszczyźnie filozoficzno-

-społecznej.

Ks. O l e j n i k u k a z a ł rozw ój id e i pow o łan ia do rwspólnoty oraz pow o­ ła n ia w spólnotow ego n a tle teologii zbaw ien ia S tarego i N ow ego T estam e n tu . P re le g e n t u w y d a tn ił szczególnie złożoną re la c ję zachodzącą m iędzy w sp ó ln o tą a je d n o stk ą w tra k c ie historycznego fo rm o w a n ia się lu d u w yb ran eg o i sto p ­ niow ego o b ja w ien ia p ełn ej p ra w d y p ow ołania w spólnotow ego. P oczątkow e p odporząd k o w an ie je d n o stk i społecznem u p rze zn ac ze n iu i p o w ołaniu n a ro d u u stę p u je z czasem — w N ow ym T estam en cie — w yeksp o n o w an iu osoby za­ rów no w pow o łan iu do zbaw ian ia, ja k i w odpow iedzi w y m ag an ej przez w ezw anie Boże. W p ie rw sz y m e tap ie je d n o stk a nosi i o d zw ierciedla ^ w sobie p rzeznaczenie całej społeczności; w d ru g im — w spólnota, b ęd ą ca jednością

(11)

82

B IU L E T Y N T E O L O G IC Z N O M O R A L N Y

zbaw czą, je st zjednoczeniem osób, je st w spólnotą m iędzyosobow ą, a zarazem u n iw ersa ln ą, u rze czy w istn ia n ą ponad ja k ą k o lw ie k d e te rm in a c ją socjalno- -histo ry czn ą.

N ow y T e sta m e n t n ie p o rzu c a b y n a jm n ie j idei pow ołania w spólnotow ego i zachow uje obydw a n u rty : p o w o łan ie osoby d o k o n u je się w k o n tek ście K ościoła; p o w ołanie zaś K ościoła jako „zgrom adzenia św ię ty ch ” n ie ab so rb u je osoby, lecz ty m b ard z iej u w y d a tn ia tra n sc e n d e n tn y i u n iw e rsa ln y c h a ra k te r je j pow ołania. K ościół o b ja w ia w sobie p la n Boży w sto su n k u do całej lu d z­ kości, a zarazem w sto su n k u do k aż d ej p ojedynczej osoby. H Jstoria pow o­ ła n ia k o n c e n tru je się w N ow ym T estam en cie n a osobie Je z u sa C h ry stu sa, p rze jm u ją ce g o n a w łasność całe p rzeznaczenie ludzkości, k tó ra żyje odtąd Jego m iłością i św iętością i w spółdziała z jego m isją zbaw czą.

R e fe ra t ks. G r e n i u k a sk u p ił się n a p o d sta w ac h filozofii społecznej, choć ty tu ł r e fe ra tu i p rz y ję ty p rze z p re le g e n ta p u n k t w y jśc ia (dogm at stw o ­ rzenia) sugerow ały i tu analizę ty p u teologicznego. R e fe re n t p rzypom niał, że społeczna n a tu ra człow ieka o b ja w ia się zarów no w aspekcie ontologicznym , ja k etycznym (w działaniu). C złow iek doskonali się i ro z w ija w e w spółdzia­ ła n iu i w spółzależności od innych ludzi. P re le g e n t ak c en to w a ł p o trze b ę życia społecznego, b ro n ił je d n a k zarazem ontycznego i aksjologicznego p ry m a tu osoby,' nie p o zw a lając na jej pod p o rząd k o w an ie uhip o stazo w an ej społeczności. Isto ta społeczna człow ieka u ja w n ia sw ój p ełn y sens w ro z w ija n iu re la c ji in te rp erso n aln y c h . A u to r odrzuca zarów no socjologizm , ja k in d yw idualizm , opow iadając się za p ersonalizm em , o tw ie ra ją c y m k aż d ej osobie p ełn y do stęp do w sp ó łtw o rzen ia b y tu społecznego i ro zw ija n ia d o b ra w spólnego.

W tym św ietle należy zdaniem p re le g e n ta dopracow ać te o rię p ra w a n a ­ tu ra ln e g o o raz pogłębić re fle k s ję n a d ta k im i za g ad n ien ia m i ja k podm iot dzia­ ła n ia społecznego, w olność społeczna, s tr u k tu r a społeczna jako przedm iot doskonalenia, zło w w y m ia rz e społecznym itp.

D ysk u sja d o ty k a ją c a obu re fe ra tó w łącznie ro zw ija ła się głów nie w dw óch k ie ru n k a c h , za sugerow anych z jed n ej stro n y przez naczeln ą ideę kongresu, a z d ru g iej stro n y p rzez zbieżność te m a ty c z n ą o m aw ianych w ypow iedzi. P o d ­ niesiono w ięc p o trze b ę n a d a n ia d o k try n ie społeczno-m oralnej c h a ra k te ru ściśle teologicznego ( S i k o r s k i , B a j d a ) . P ró b o w an o ta k ż e u sta lić różnicę m iędzy „pow ołaniem do w sp ó ln o ty ” a „pow ołaniem w spólnotow ym ” ( S ł o m - k a , K a ł u c k i ) oraz pogłębiano zagad n ien ie sto s u n k u p o w o łan ia osobowego do społecznego w y m ia ru istn ie n ia i do p o w ołania w spólnotow ego ( S ł o m k a , W i e l g a t , K o w a l s k i , R o s i k ) .

Ogół w ypow iedzi n aw ią zu jąc y ch do w e w n ętrz n ej d ia le k ty k i osoby i w spólnoty oraz je d n o stk i i społeczności p o d k re śla ł p o trze b ę u w y d atn ien ia tra n sc en d e n tn e g o i suw eren n eg o sta n o w isk a osoby, ja k też pom ocniczego c h a ­ r a k te ru s tr u k tu r społecznych. P o stu la ty te z n a jd u ją sw o je d o d atk o w e u z a sa d ­ nienie w fak c ie w zrastają ce g o n iebezpieczeństw a m a n ip u la c ji je d n o stk i n a w e t w im ię słusznej sk ą d in ąd zasady p o d p o rzą d k o w a n ia d o b ra je d n o stk o ­ w ego d o b ru w spólnem u.

K o n ty n u a c ja d y sk u sji w d ru g im d n iu o b rad b y ła zarazem pogłębieniem n ie k tó ry ch k w e stii poruszonych w pierw szym dniu. P o dkreślono przede w szystkim jedność m o raln o ści z do g m atem (bp B a r e ł a) i — n a ogół z zachow aniem tego p u n k tu w idzenia — skupiono się n a d isto tą m oralności społecznej. P odniesiono k w estię, czy teologia m o ra ln a m oże uzasad n iać tezę, że „podm iotem m o raln o ści je st w sp ó ln o ta” ( O l e j n i k). W śród w ypow iedzi m ożna było w yróżnić dw a, p o la ry z u jąc e się coraz w y ra źn iej stanow iska. P ierw sze b ro n iło w yłączności osoby jako pod m io tu m o raln o ści i o dpow iedzial­ ności, p rze ciw sta w iając się te n d e n c ji do h ip o stazo w an ia społeczeństw a oraz odróżniając m oralność g ru p o w ą od odpow iedzialności zbiorow ej (I n 1 e n d e r). W ty m sam ym k ie ru n k u szło rozróżnienie m iędzy s tr u k tu ra m i społecznym i a m o raln o ścią grupow ą. P ierw sze należą do ontologii, a nie do e ty k i; niem niej

(12)

m oralność gru p o w a je st pew ną realn o ścią istn ie ją c ą w w ym iarze społecznym , ja k k o lw iek je st zasadniczo „zapodm iotow ana” w osob ach -jed n o stk ach (W i- t e k ). Z auw ażono także, że nie należy iść zbyt daleko w p o d k re śla n iu idei w spólnoty w B iblii; pojęcie pow ołania w spólnotow ego należy przed e w szyst­ kim w iązać z rzeczyw istością K ościoła, k tó ry je st żyw ą, d ynam iczną w sp ó l­ notą, b u d o w an ą w w y m iarze h isto rii i eschatologii (bp S m o l e ń s k i ) .

D rugie stanow isko kład ło n acisk na sprecyzow anie i zdefiniow anie tego, co w przy b liżen iu m ożna określić jak o „w spólnotow y podm iot d ziała n ia”, a w ko n sek w en cji w spólnotow y p o dm iot m oralności. S ugestia ta w ychodzi p rzede w szystkim z całościow ego u ję cia p ow ołania K ościoła jako m isty czn ej jedności w C hrystusie. Chodzi m . in. o to, w ja k i sposób Kościół, lu d Boży, ok reśla siebie jako całość, jako sw oistą jedność, w sw ojej aktyw ności w zię­ te j in te g raln ie , w sw oim d ynam icznym u fo rm o w a n iu sa k ra m e n ta ln y m i p n e u ­ m atycznym . P e łn a „teologizacja” teologii m o raln ej w ym aga, ja k się zdaje, rozw inięcia tego zagadnienia. T ajem n ic a K ościoła rz u tu je bowiem - w sposób isto tn y n a ro zum ienie w szystkich asp ek tó w jedności czy w spólnotow ości lu d z­ k iej i ogólnoludzkiej. Ludzkość, stw orzona na now o w K ościele (w Kościół) o d n a jd u je w nim sw oją n o w ą tożsam ość, nie trac ąc , lecz o dczytując w p e ł­ nej p raw d zie sw oją au ten ty c zn ie ludzką jedność i pow szechność ( B a j d a ) . Z b ra k u czasu d y sk u sja nie została doprow adzona do końca. B ra k te n znalazł je d n a k sw oją rek o m p e n satę w p o sta ci bogatych treściow o k o m u n ik a ­ tó w podanych na piśm ie i o d czytanych w dru g im d n iu ob rad . I ta k ks. d r A. M ł o t e k (W rocław) p rz e d sta w ił W sp ó ln o to w e oblicze m iłości

c h rześc ija ń sk ie j w edług a u g u sty n o w sk ie j idei „C hristus to tu s>>. K o m u n ik a t

te n w niósł cenne p rze słan k i ek lez jaln e i sa k ra m e n ta ln e do zrozum ienia isto ty duchow ej więzi łączącej ch rześcijan.

Ks. doc. d r R o s i k (Lublin) om ów ił P o dstaw ow e w y m ia r y teologiczne

n a u k i o B ogu i czło w ie ku u św. G rzegorza W ielkiego p o d k reśla ją c p ra k ty c z ­

n o -p a sto ra ln e u k ie ru n k o w a n ie m yśli tego O jca K ościoła. Ks. doc. d r F. G r e - n i u k (Lublin) przy p o m n iał pew n e linie rozw ojow e teologii m o raln ej i n a tle zarysow anej h isto rii z a trzy m a ł się n ad teologicznym c h a ra k te re m om a­ w ian e j dyscypliny.

Ks. doc. d r W. S ł o m k a (Lublin) w ró cił do cen traln e g o te m a tu k o n g re ­ su in te rp re tu ją c z p u n k tu w id zen ia teologii m o raln ej hasło ko n g resu T eo lo ­

gia — n a u ką o Bogu. In te n c ją a u to ra je st u trzy m an ie teologii m o rą l-

n ej — ta k że całej teologii — w żyw ym k o n ta k cie z a k tu a ln ie obecnym i po­ w szechnym O b jaw ieniem Boga, dostęp n y m ta k że poza ra m a m i ściśle chrześci­ jań sk ieg o dośw iadczenia religijnego. N ajściślej w a k tu a ln ą te m a ty k ę k o n g re ­ su c e lu je je d n a k w ypow iedź ks. d r T. S i k o r s k i e g o (W arszaw a—Łódź):

Bóg teologii m oralnej. Teologia m o ra ln a je st a u ten ty c zn ą teologią, a w ięc

je st n a u k ą o Bogu. W yłączenie te j dyscypliny z c e n traln e g o p ro g ra m u k o n ­ g resu je st nieporozum ieniem . B łąd te n w y n ik a z niew łaściw ego ro zum ienia trad y c y jn eg o podziału k o m p e ten c ji m iędzy teologię „dogm atyczną” i „m o ra l­ n ą ”. N ależy w idzieć Boga teologii ta k ż e w Jego więzi z człow iekiem i św ia­ tem . M iędzy dogm atem i m oraln o ścią zachodzi coś w r o d z a ju 's p rz ę ż e n ia zw otnego. Teologia nie m oże pop rzestać n a p y ta n iu „kim je st Bóg^ sam w sobie”, lecz m usi zająć się p y ta n ie m „kim je st Bóg dla życia ludzkiego”, a to p y ta n ie je st c e n tra ln y m te m a te m d la teologii m o r a l n e j1.

W k o ń cu ks. doc. d r S. W i t e k (Lublin)^ p oruszył fu n d a m e n ta ln e z a ­ g adnienie rz u tu ją c e zarów no na m etodę, ja k istotę uzasad n ień m o raln y ch :

N aczelna zasada teologii m o ra ln e j a u k ła d re lig ijn ych relacji człow ieka.

Otóż w przeszłości często p opełniano b łą d polegający n a jed n o stro n n y m a k c e n ­ to w an iu jednego z trzech m ożliw ych u k ie ru n k o w a ń życia ludzkiego: a n tro p o -1 W ypow iedź ta została o p u b lik o w an a w B iu le ty n ie teologicznom oralnym w C ollectanea T heologica 47 (1977) z. 2, 85—87.

(13)

84

B IU L E T Y N T E O L O G IC Z N O M O R A L N Y

c e n try zm u , c h ry sto c en try z m u lu b teo cen try zm u . Te rozbieżne, selektyw ne, a k o n se k w e n tn ie n ie k o m p le tn e u ję c ia p ow inny u stą p ić p rzed sy n tezą, w k tó ­ re j zo stają zachow ane w szystkie trz y re la c je w w łaściw ej d la nich p roporcji i ory g in aln y m d la nich sensie. Tego ro d z a ju u ję cie pozw ala ta k ż e n a p rz e ­ zw yciężenie tru d n o ści, ja k ą w idziano w p ró b ie pogodzenia autonom izm u z te - onizm em : rozw iązanie m ianow icie leży n a płaszczyźnie chrystonom izm u.

T ak w ięc p olska teologia m o ra ln a , re w a n ż u ją c się w sw oisty sposób za pom inięcie jej w głów nym p ro g ra m ie k ongresu, przyczyniła się do ro zw in ię­ cia jego ce n traln e g o te m a tu . B roniąc p ełn ej teologicznej ra n g i ch rześcijań sk iej n a u k i m o raln ej o broniła zarazem in te g ra ln y sens te ologii w ogóle: nie m a bow iem pełnego teologicznego p oznania Boga bez p oznania Go jako Boga ch rz eśc ija ń sk iej m oralności.

ks. J e rzy B ajda W arszaw a

3. W izyta ks. prof. Jean-M arie Auberta ze Strasburga

S ek cja teologii m o raln ej A k ad em ii Teologii K atolickiej w zbogaciła swe k o n ta k ty n au k o w e o jeszcze je d n ą w izytę gościa zagranicznego. W d niach 15—28 p aź d ziern ik a 1976 p rze b y w a ł u n a s ks. prof. J. M. A u b e r t ze S tra s ­ burga, k ie ro w n ik k a te d ry teologii m o raln ej w W ydziale Teologicznym ta m te j­ szego U n iw e rsy te tu N au k H um anistycznych. P rof. A u b e r t p rzy b y ł n a z a ­ proszenie re k to ra A TK , ks. prof. J. S t ę p n i a , a w ładze m in is te ria l­ n e — fra n c u sk ie i polskie — p o tra k to w a ły jego w izytę w ra m a c h re la c ji k u ltu ra ln y c h m iędzy obom a k ra ja m i.

K ie ru ją c zaproszenie do prof. A u b e r t a pow odow ani b yliśm y dw iem a rac jam i. P rz ed e w szystkim ra n g ą n a u k o w ą gościa. A u b e r t zaliczany je st do czołow ych m o ralistó w fra n c u sk ic h , obok p ro feso ró w S i m o n a i C o s - t e * a , k tó ry c h ju ż w cześniej p rzy jm o w a liśm y u siebie. Jego zain tereso w an ia skupione w okół zag ad n ień p ra w a n atu ra ln eg o , m a łże ń stw a i teologii społecz­ nej znalazły w y ra z w licznych p u b lik a c ja c h książkow ych i a rty k u ła c h , k tó re zdobyły sobie u zn a n ie w ielu sp e cja listó w fra n c u sk ic h i zagranicznych. R ów ­ nież m y sam i, od d aw n a k o rz y sta m y z jego p rzem y śleń i propozycji odnow y k ato lic k iej m yśli m o raln ej. D ow odem k o m p e ten c ji A u b e r t a je st też fa k t, że w y k ła d a gościnnie w U n iw ersy te cie G re g o riań sk im i należy do g ru p y e k sp ertó w w a ty k a ń sk ie j K o n g re g ac ji N au k i W iary.

Z ap ra sz a ją c p ro f. A u b e r t a m ieliśm y p o n ad to n a uw adze jego zw iązki z p raw em kanonicznym . O trzym aw szy n a jp ie r w w y k ształcen ie w te j dzie­ dzinie, dopiero w późniejszym ok resie rozpoczął k a rie rę teologa m o ralisty . Otóż w y d aje się, że w chw ili, gdy teologia m o ra ln a p o szu k u je w ciąż now ego w y ra z u d la siebie, sta w ia ją c p y ta n ia o sp ecyfikę n au k i m o raln ej ch rz eśc ija ń ­ stw a , ja w i się p o trze b a się g an ia nie ty lk o po n ajśw ieższe zdobycze m yśli dogm atycznej i b ib lijn e j, ale i po w arto śc i p raw a, z k tó ry m nasza dyscyplina chętn ie się w iązała, a co z kolei n ie zaw sze je st w e w łaściw y sposób o cenia­ ne. Z b y t długo p o zostaw aliśm y w je d n o stro n n ej i m ało tw órczej zależności od k a n o n isty k i, niem niej n a d ra b ia ją c te ra z pow stałe tą drogą zan ie d b an ia w rozw oju, nie sposób dokonać tego poprzez ra d y k a ln y k ro k całkow itego ze rw a n ia dotychczasow ych w ięzi. W ty m w zględzie p rzy k ła d A u b e r t a je s t w ielce in te re su ją c y . J a k o teolog m o ra lista p o tra fi u m ie ję tn ie rezygnow ać z zależności, k tó re b y ły u źró d ła ju ry d y z m u ety k i k ato lic k iej i zarazem czer­ pać z trw a ły c h osiągnięć sw ej p oprzedniej specjalności.

F ra n c u sk i gość p ię cio k ro tn ie sp o tk a ł się w A TK ze stu d e n ta m i różnych la t, w y głaszając trz y re fe ra ty , k tó ry c h te k s ty publik o w ać będziem y w „Col- le c ta n e a Theologioa”. P o n ad to n a sp e cja ln ej k o n fe re n c ji z w ład z am i uczelni i g ru p ą p raco w n ik ó w n au k o w y c h p rze d sta w ił s tr u k tu r ę i p ra c e b adaw cze prow adzanego przez siebie C e n tru m B a d ań i P o szu k iw ań In te rd y sc y p lin a r­

(14)

n ych w Teologii. D odać w reszcie w y p a d a w zm ian k ę o rozm ow ach z w y k ła ­ dow cam i o b u k a te d r teologii m o ra ln e j, k tó ry m n a d a liśm y postać lu źn ej w y ­ m iany zdań i dośw iadczeń z te re n u w łasn y ch z a in te re so w ań każdego z ucze­ stn ik ó w .

Po tygo d n io w y m pobycie w W arszaw ie prof. A u b e r t odw iedził sem i­ n a r ia duchow ne i diecezjalne c e n tra fo rm a c ji posoborow ej w Łodzi, C zęsto­ chow ie, K ra k o w ie i W rocław iu, gdzie sp o ty k a ł się z alu m n am i, księżm i i sio­ s tra m i zakonnym i.

W obec z a m ia ru o p u b lik o w a n ia jego w y k ład ó w tra c i sens bliższa in fo rm a ­ c ja b iu le ty n o w a o ic h treści. W za m ia n za to pod am y głów ne in te n cje, ja k ie im przew odziły, a k tó re w y d a ją się w ogóle c h a ra k te ry sty c z n e d la o rie n ta c ji m yślow ej A u b e r t a . D w a p ierw sze w y k ład y m ia ły w sp ó ln ą te m a ty k ę : do­ tyczyły zw iązków K ościoła ze św iatem . A u b e r t d a ł im n a s tę p u ją c e b rzm ie­ nie: C zy je st jeszcze m iejsce dla m oralności ch rześcija ń skiej? , M isja teologii

m oralnej: a ktu a lizo w a n ie E w angelii w św iecie. P rz ed m io tem trzeciego w y ­

k ła d u było za g ad n ien ie rozw iedzionych ży jący ch w p o w tó rn y ch zw iązkach m ałżeńskich: N ierozerw alność m a łże ń stw a w obec w sp ó łcze sn yc h p rzem ia n

społecznych. P o n ad to w Łodzi i C zęstochow ie w ygłosił dw ie p rele k cje , o k o ­

biecie i anty fem in izm ie, n a k a n w ie sw ojej książk i L a je m m e (P aryż 197'5). A u b e r t troszczy się o n ależ n e p ra w o o b y w ate lstw a d la w szystkich elem en tó w składow ych re fle k s ji teologicznej i o zachow anie ich w e w łaści­ w ych p ro p o rcjach . Jego m y śl je s t zrów now ażona, chciałoby się p ow ie­ dzieć — u m ia rk o w a n a. To o sta tn ie o kreślenie, p rz y d a w a n e n ie k tó ry m jako po ch w aln y e p itet, je st je d n a k m a ło p rze jrz y ste , ibo u k ry w a się dziś za nim w ielu teologów , k tó rz y z b ra k u odw agi do w ypow iedzenia w łasnego zdania, p o zo stają w zasadzie n a pozycjach zdeaktualiizow anych. A u b e r t je st śm ia­ ły. P rz e c iw sta w ia się zdecydow anie zarów no zw olennikom horyzontalizm u, ja k i sp iry tu a liz m u w teologii. E k sp o n u je n ad p rz y ro d z o n ą s tru k tu rę K ościoła i w arto śc i św iata. Jego ujęcie zw iązków K ościoła ze św ia tem n ie p rzy b ie ra fo rm y gołosłow nej d ek larac ji. P o tra fi k o n se k w e n tn ie zabiegać o k o n k re ty z a ­ cje tego fu n d a m e n ta ln e g o stw ie rd z en ia. Dow odem w y k ła d o niero zerw aln o ści m a łżeń stw a, k tó ry w zbudził k ilk a n ieu zasad n io n y ch zastrzeżeń. A u - b e r t — k a n o n ista p a m ię ta ł o re d u k c ji s a k ra m e n tu do k o n tr a k tu i o w pływ ie tego f a k tu n a k s z ta łt trad y c y jn eg o tr a k t a tu de m atrim o n io . A u b e r t — te o ­ log p ró b u je w ykorzystać w arto śc i w spółczesnej sa k ra m en to lo g ii w d o ciek a­ n ia c h n a d teologią m a łż e ń stw a i teologicznym sensem jego n ierozerw alności. T ru d n o m u oczyw iście poczytać za zasługę, że d ostrzega w sa k ra m e n c ie znak i rzecz oznaczoną, ale — ra z jeszcze — liczy się ko n sek w en cja. A u b e r t sp e łn ia sw ój obow iązek teologa, gdy m ów i o zm iennych u sy tu o w a n iac h k o m p o n e n tu oznaczającego, ta k ż e w ów czas, gdy sta w ia p y ta n ie : czy ch rz eśc i­ ja ń stw o m a coś do pow iedzenia rozw iedzionym , ja k b rzm i zbaw cze orędzie C h ry stu sa w o d n iesien iu do ty c h ludzi. P re z e n tu je się ja k o teo lo g -tw ó rca, gdy ubogaca n aszą w y o b raźn ię w ła sn ą hipo tezą roboczą, n a w e t gd y b y się o k a­ zało, że się pom ylił. A le tego n ik t m u nie udow odnił. Z re sz tą n ie w ty m p ro ­ blem , że nie w szyscy b y li u sa ty sfak c jo n o w an i, lecz że n ie dostrzega się cz a­ sem zasadniczej różnicy m iędzy p a rtn e re m d ialogu a p o sta w ą sędziego. P e w n i d y sk u ta n c i w łaśn ie osąd zali A u b e r t a , choć n ie p o tra fili d o trzy m ać m u k ro k u w jego re flek sji.

Te, nieco k ry ty cz n e, u w ag i w io d ą do p o d k re śle n ia jeszcze jednego w alorui teologicznego m y ślen ia naszego gościa. D la niego n ie istn ie je d y le m at: do k ­ tr y n a k ato lic k a i człow iek. D ogm at tc h n ie u niego p ra w d ą h u m a n isty c zn ą , a h u m a n izm je st m iejscem w zro stu p ra w d y ew angelicznej. P rz e to bez o b aw p o d ejm u je re fle k sję n a d lu d zk im w y m ia re m istn ie n ia człow ieka, m ów i o h o - m inizacji św ia ta, n ie lę k a ją c się o losy ch ry stian iz ac ji.

Z rów now ażona m y śl A u b e r t a znalazła p ię k n y w y ra z w jego słow ach o kobiecie, gdzie d a ł się poznać ta k ż e ja k o h isto ry k . Z m ie n iając e się w

(15)

dzie-86

B IU L E T Y N T E O L O G IC Z N O M O R A L N Y

ja c h obrazy an ty fe m in iz m u dopełnił p ra w d ą o w spółczesnym anty fem in izm ie w społeczeństw ie uprzem ysłow ionym . W im ię E w angelii p o stu lo w a ł n ie tylk o p rz 3rzn a n ie kobiecie należnego m iejsca w św iecie i K ościele, ale w skazyw ał n a p o trzeb ę kobiecości, d ucha ko b iety w dzisiejszych fu n k c ja c h społecznych. O kaleczeniem n az w a ł m ask u lin izację. życia, sprzeczną z b ise k su aln ą s tr u k tu rą istn ie n ia ludzkiego i z p ra w d ą o stw o rze n iu m ężczyzny i k o b ie ty przez Boga.

W niosek, że w izy ta ks. prof. A ü b e r t a b y ła w sum ie b ardzo pożytecz­ n a m ógłby zabrzm ieć ja k k ró tk a , sfo rm alizo w an a n o ta p rasow a. J e s t rzeczą oczyw istą, że uczelnia n ie może n o rm a ln ie się rozw ijać bez tego ty p u sp o tk a ń i w y m ian y m yśli. T rzeb a po p ro stu p rzy ją ć, że k o n ta k t z m y ślą w y d ru k o w a ­ n ą n a b ie ra znaczenia i dopełnia się dopiero w ów czas, gd y ludzie n a u k i sp o ty ­ k a ją się ze sobą. D obrze się stało, że n asza uczelnia z a d b ała o to, by pob y t gościa zasługiw ał w p ełn i n a m iano sp o tk a n ia , o czym św iadczy to w arz y sk a s tro n a w izyty: p rzy jęcia, w spólny udział w polskim życiu k u ltu ra ln y m , po zn an ie naszych zabytków . P o zo staje oczekiw ać dalszych w izy t i now ych sp o tk a ń .

ks. T a d eu sz S ik o r s k i, W arszaw a— Łódź

III. Z NOW SZYCH P U B L IK A C JI Z historii teologii moralnej w Polsce

A by w łaściw ie u p raw ia ć ja k ąś n au k ę, trz e b a znać choć ogólnie jej p rz e ­ szłość. Bez tego n ie m ożna ani w p ełn i zrozum ieć w iążących się z n ią a k tu ­ aln y c h problem ów , a n i też tra fn ie p lanow ać je j dalszego rozw oju. U św iado­ m ili to sobie dobrze teologow ie-m oraliści polscy. D latego rodzim ej h isto rii sw o jej n a u k i po św ięcają coraz w ięcej uw agi. Dzięki te m u p rzestu d io w ali ju ż dość d o k ład n ie w iek X V II, w k tó ry m żyli ta k w y b itn i m oraliści, ja k M i k o ł a j z M o ś c i s k OP, ks. Szym on S tan isław M a k o w s k i i T o­ m asz M ł o d z i a n o w s k i SJ.

D obrym badaczem w ty m z a k resie o k azał się ostatnio ks. F. G r e n i u k. Jego bow iem p ra c ę h a b ilita c y jn ą , za ty tu ło w a n ą T o m a sz M ło d zia n o w ski te o ­

log m o ra lista (Lublin 1974, s. 258) ocenili pozytyw nie zarów no historycy

(np. J. T a z b i r , w : O drodzenie i re fo rm a cja w Polsce, t. X X , W rocław 1975, 238-239) ja k i teolodzy (np. ks. Ti P r y s z m o n t , R ozpraw a m onogra­

fic zn a o T. M ło d zia n o w skim , C o llectanea Theologica 45,, 1975, z. 3, 87-89).

Szczególna zaś jej w arto ść zdaje się leżeć w tym , że p rze d sta w ia w y cz erp u ­ jąco jednego z w ielkich m o ralistó w polskich n a tle jego p ow iązań z ów czesną teologią eu ro p ejsk ą.

D la b a d a n ia in te re su ją c e j nas przeszłości cennym i o k az u ją się także o p u b lik o w a n e w o sta tn ic h la ta c h zbiorow e o p rac o w a n ia h isto rii Kościoła, n a u k teologicznych i n ie k tó ry ch zakonów w Polsce. N a jp ie rw chodzi tu o p ierw szy tom H istorii K ościoła w Polsce, w y d an y w P o zn an iu w 1974 roku. T reściow o sięga on do ro k u 1764 i sk ła d a się z dw óch o d ręb n y c h części, p rz y czym za rozd zielający je o b ran o ro k 1506. A utorzy poszczególnych d zia­ łó w te j p u b lik a c ji u k azali m. in., ja k p rz e d sta w ia ły się w P olsce w ciągu w iek ó w różne sp raw y , w ażne z p u n k tu w idzenia teologii m o raln ej.

I ta k , ks. W. S c h e n k o p isu jąc h isto rię służby B ożej dużo m iejsca pośw ięcił sposobow i sp raw o w an ia s a k ra m e n tu p o k u ty i tra k to w a n iu w nim grzechów . K. G ó r s k i p rz e d sta w ia ją c życie w ew n ętrz n e i relig ijn e u w y ­ p u k lił, ja k w przeszłości rozum iano doskonałość i św iętość, a ta k że ja k m o­ dlono i łączono życie czynne z k o n te m p la cy jn y m . K s. K. D o l a u k az ał s p r a ­ w o w an ą przez K ościół opiekę społeczną z jej n ajró ż n o ro d n iejsz y m i p rz e ja w a ­ m i ch rz eśc ija ń sk iej m iłości bliźniego. Jeszcze w ażniejsze są tu w yw ody b p a M. R e c h o w i c z a pośw ięcone w p ro s t -dzie jom p olskiej n au k i

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zwrócono uwagę na synkretyzm pozytywizmu i jego od­ mienność w warunkach polskich: legalistyczne hasła pracy orga­ nicznej i pracy u podstaw, atakowanie tych

odbyła się w Krakowie sesja naukowa na temat mesjanizmu i sł owianofilatwa, poświęcona problematyce mesjanizmu i słowianofilstwa w Polsce, Francji i Rosji, od

Autor twierdzi, że dokonuje tu &#34;kryty­ cznej rekonstrukcji&#34; poglądów Brzozowskiego, gdyż jego teoria wiedzy nie została nigdzie wyłożona

Opis zjawiska, ze względu na jego specyfikę, powoduje konieczność budowania ca­ łości interpretacyjnej z materiału, którego członem konstruk­ cyjnym Jest

Artykuł Jest precyzyjnym opisem inscenizacji połączonym z analizą motywu jedzenia, rozbudowanego przez reżysera w sto­ sunku do tekstu wystawianych

Inicjatorem powołania pisma był Na­ czelny Instytut Akcji Katolickiej, a pierwszym redaktorem na­ czelnym został ks.. dr Stanisław

Autor do­ wodzi, że Witkiewiczowska metafizyka płci (wprost prowadząca do jego metafizyki) w wielu punktach styka się z tematem meta­ fizyki i walki płci, obecnym

1985/86 skład Dyrekcji Instytutu Literatury Polskiej nie uległ zmianie. Dyrektorem był nadal prof. Pelc, Literatury Romantyzmu - prof. Handke... Obowiązki kierownika