Krzepkowski, Stanisław
"Korespondencja Stanisława
Hozjusza, kardynała i biskupa
warmińskiego. Rok 1565" T. 6, oprac.
Alojzy Szorc, "Studia Warmińskie" T.
15, 1978 : [recenzja]
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 4, 403-407
R E
C
E
N
Z
J
E
i
O
M
Ó
W
I
E
N
I
A
K orespondencja Stanisław a Hozjusza, k a rd y n a ła i biskupa w arm ińskiego. R ok 1565, t. 6, o p racow ał ks. A lojzy Szorc, W arm iń s k ie W ydaw nictw o
D iecezjalne, S tu d ia W arm ińskie, 1978, t. 15, ss. 647, 19 ilustracji.
P o ja w ił się n iedaw no dru g i po d ru g iej w ojnie św iatow ej tom — n iesły chanie cennej dla dziejów w czesnej k o n trrefo rm ac ji, re fo rm a cji i reg io n u w a r m ińskiego — k o respondencji jednego z w ybitn iejszy ch P o la k ó w X V I wieku, S tan isław a Hozjusza. Ks. Szorc o p racow ał go n a p o dstaw ie im p o n u jącej k w e re n d y w źródłach archiw aln y ch , co już po d k reślał recen zen t poprzedniego to m u prof. W ładysław C zapliński (K om unikaty M azursko-W arm ińskie, 1978, n r 1, ss. 117—120).
Tom obecny dotyczy przełom ow ego dla naszej re fo rm a cji ro k u 1565 (osta teczne pow stan ie arianizm u) i stą d w iele w n im ciekaw ych i n iezn an y ch szczegółów o różnow iercach. In tere su jąc e są zwłaszcza n ie w y zy skane przez dotychczasow ą lite r a tu r ę w zm ian k i o w p ły w ach byłego p ro w in c ja ła fran cisz kanów polskich, a późniejszego re fo rm a to ra , F ran ciszk a L ism anina, n a dw orze królew sk im Z y gm unta A ugusta. C enne są też św iad ectw a o udziale politycz nym Hozjusza w rozw iązy w an iu tru d n y c h n ieraz s p r a w p ruskich. N a w e t n ie- pokaźne zapiski o dacie o trzy m an ia listó w m o g ły b y stanow ić p odstaw ę p ra c y n a u k o w ej o szybkości kurso w an ia poczty w X V I stuleciu.
R ecenzow any tom n ie jest m ajste rszty k iem sztuki poligraficznej. Żle od b ito n iek tó re s tro n y i źle klejono; sporo literó w ek . N a tablicach z ilu s tra c ja m i zapom niano p rz y podpisach o n u m era ch ilu s tra c ji. Je d n a k że sam W ydaw ca bardzo się s ta ra ł: w iele przypisów i odnośników do l ite r a tu r y w y k o n a ł aż ze z b y tn ią drobiazgowością. P o p ra w ił tak że znacznie — rzecz zasadnicza — spo sób oddania tekstów , k tó r y b y ł k ry ty k o w a n y w recen zji poprzedniego to m u p ió ra W acław a U rb a n a (O drodzenie i R efo rm acja w Polsce, 1979, t. 14, ss. 174—178).
W dziesięciu sp raw dzonych listach zauw ażono zaledw ie 3 b łędy. Otóż w liście n r 156 w czw arty m w ierszu od końca (s. 222) w in n o b y ć zam iast «winszując» — «winszuję», zaś w n u m erz e 341, w iersz trzeci od p oczątku (s. 415) zam iast «B ransbergae» m a b y ć «B runsbergae». P o w ażniejsze u ste rk i, zupełnie jed n a k uspraw ied liw io n e tr u d n ą dostępnością o ryginału, w y k azu je lis t n r 127 (s. 192).
P rz y ty m liście k a rd y n a ła H ugona B uoncam pagniego (późniejszego p a pieża G rzegorza X III) n o tu je W ydaw ca: „ O ry g in ał n ie z n a n y ” . W istocie list ów zachow ał się w zbiorach zabezpieczonych B ib lioteki Jagiello ń sk iej w K r a kowie, w zbiorze au tografów . N ależałoby tu zanotow ać, że n a oryg in ale są widoczne resztk i czerw onej pieczęci, a na odw rocie są dodatkow e, n ie n o to w a n e przez kopistę zapiski: „Die X I M aii reddTitae] M D LX V M arb u rg i; re s - c rip ttu m l, [i dalej now ą ręk ą:l 20 M aii” (to zap ew n e rę k a S tan isław a Resz k i — p rz y okazji: w k tó ry m ś z n a stęp n y c h tom ów koresp o n d en cji należało b y przed staw ić p ró b k i możliwie w szystkich c h a ra k te ró w pism a s e k re ta rz y H o zjusza). W kopii jest ty lk o jed n a w a d a — «umillissimo» zam iast «H um illissi- mo» w trzecim w ierszu od końca. P rócz tego trzeb a było b y zaznaczyć, że sło w a od «Humillissimo» do «Cardinalis» n a p isał osobiście sam nadaw ca.
4 0 4 R e ce n zje i om ówienia
P ra w ie jednocześnie d ru k o w a n y list Hozjusza n r 129, w ydostał ks. Szorc, zupełnie nieoczekiwanie, aż z k ro n ik i k laszto ru lubińskiego w W ojew ódzkim A rch iw u m P ań stw o w y m w Poznaniu. I raczej to je s t dla Niego jako w ydaw cy charaktery sty czn e.
Ł ącznie w ydano w całości lub streszczeniach (tych było w obecnym tomie więcej) 537 listów, w ty m po 50 niem ieckich i polskich (większość stanow iły oczywiście łacińskie). C iekaw ostką jest, że pisarzem polskich listów kasztelana gdańskiego J a n a K o stk i b y ł Ślązak Jo achim Bendel. K ilkanaście pro cen t sta nowią listy już uprzednio druk o w an e. Łącznie z ro k u 1565 zachow ały się ko respondencje około 160 osób, w ty m ta k w y b itnych, ja k M arcin K rom er, św ią to bliw y k a rd y n a ł K aro l Boromeusz, jezuita J a n Polanco, m ecenas K ochanow skiego — P io tr M yszkow ski czy jego p rzyjaciel A n drzej P a try c y Nidecki. „D robne innow acje w stosu n k u do to m u poprzedniego” (s. 19) zasługują na pochw ałę poza może zbytecznym p o d aw aniem nazw isk a u to ró w życiorysów przytaczanych za P olskim S ło w n ik ie m B io g r a ficzn ym (przecież to w y d aw nictw o ogólnie dostępne!).
A oto przegląd drob n y ch w ątpliw ości do bardzo rozbudow anego a p a ra tu wydawniczego: w a d liw y jest ty tu ł książki H e n ry k a B arycza (s. 16, p. 45); zła je s t n azw a Jaw o rzn o na s. 51 i 288 (winno być Jaw or), a tam tejszy p asto r nie nazyw ał się «Curcer», lecz J a n K u rz e r (por. S. J. E h rh a rd t, Presbyteriologie
des Evang. Schlesiens, Legnica 1784, t. 3, cz. 2, s. 80); często b ra k rozw iązań
ty tu łó w prac, w k tó ry ch b yły zamieszczone poszczególne listy; w tek s ta ch ła cińskich w b re w in s tru k c ji w ydaw niczej stosuje się zb y t w iele dużych liter, np. w ty tu la tu ra c h ; m ielibyśm y w ątpliw ości co do polonizacji ty p u «Kacper z Łagow a», a n ie Logau (w tedy i np. Sam sona W oreina trzeb a b y łoby o dda wać „Samson z W o ry t” itd., co n ie byłoby k o rzy stn e z u w agi na czytelników cudzoziemskich); przypuszczenia, że n a ss. 60 i 84 chodzi o Szym ona Budnego, „najw iększego h e re ty k a L itw y ”, nie jest praw dopodobne; w liście n r 109 (Ol sztyn, ADWO, rk p s D 25, k. 33) w w ierszu ósm ym od dołu n a s. 169 jest zw ro t „Sed ego sus M in erv am ”, k tó ry już bez spraw d zan ia w au to g ra fie w y daje się błędem ; tam że p rz y opisie listu n r 110 fig u ru je zdanie: „P ap ier mocno s tru c h la ły ” — podobnie jest w k ilk u inn y ch opisach W ydaw cy („ stru ch lały ” w powyższym znaczeniu dobrze b rzm iałb y w u stach ks. Hozjusza, ale p rz e sta rza łe w u stach ks. Szorca). N azw y „B ezdeń” nie odnaleziono, a tylko Bez- d a n y (s. 241, p. 2); S taatlich es A rc h iv la g ér m ieści się tera z nie w Getyndze, a w B erlinie Zachodnim .
Oczywiście w szelkie ind ek sy rzeczowe budzą zw ykle n ajw ięcej w ą tp li wości. Można mieć ich sporo do ss. 639—640: czy p rz y haśle „Innow iercy w Polsce” m ożna daw ać podhasło „R ew olta w C hęcinach” , g d y chodziło tu zapew ne o zw y k łe nieoddanie dziesięcin? N ależałoby n ato m iast dać odsyłacz „zob. S ynody innow iercze” ; b ra k hasła „K siążki” (por. np. ss. 204— 205) z od nośnikiem do dzieł Hozjusza itd.; m ożna b y za to zlikw idow ać tro ch ę śmiesz ne hasło „L en” , a hasło „M arty ro lo g iu m ” podporządkow ać „K siążkom ” ; na koniec, dlaczego są hasła „C hłopi” i „D uchow ieństw o polskie” , b r a k zaś „Mieszczanie” i „S zlachta” (to ostatn ie było b y tru d n e, bo duże, ale za to cie kaw e, bo w łaśnie Kościół u siłow ał przejed n ać szlachtę)?
A tera z n a stęp n e drobiazgi: s. 65, p. 1 i s. 626 — zam iast „S tanisław W ol ski z P o d h ajc — C a stellan e atu m ” — pow inno być chyba „— z P o d h ajec — castellan atu m —” ; s. 79 — nazw iska O lâha i D raśkovicia nie w pełn i p o p ra w
Re ce n zje i om ówienia 4 05
nie oddane; na s. 146 p rz y d ru k u n ie zaznaczono, iż chodzi po p ro stu o z n a j d u jące się w spisie sk ró tó w w ydaw n ictw o E lem en ta ad. f o n tiu m editiones; s. 160 — B onerow ie byli już w te d y rodziną n ie p a trycjuszow ską, ale m ag n a c ką, zaś „Z y g m u n t Falczew ski, vicecapitaneus C racoviensis” b y ł faktycznie Z ygm u n tem Palczow skim , podstarościm krakow skim ; s. 203 — w sp o m n ian y Ossoliński m ia ł na im ię H ieronim (brak go p o nadto w indeksie!) — sła b y jest tu też p rzypis odnoszący się do Fran ciszk a S ta n k a ra (trzeba b y opracow ać gdzieś indziej jego działalność w Polsce!) i np. w a rto podkreślić, iż jed n y m z jego g łów nych opiekunów był syn M arcina, P io tr Zborowski, kasztelan biec- ki i sta ro sta stopnicki; ss. 288 i 630 — zam iast „Lutom ierzyce” w inno być L itom ierzyce; s. 362 — W ojciech P rz y jem sk i nie był notariuszem , lecz p isa rzem ziem skim kaliskim ; „P io tr B arzi” pow in ien być ze w zględów języko w ych od d aw an y jak o B arzy (oczywiście w ap ara cie w ydaw niczym ); ss. 411 i 483 — „W ala” i „W alla” trzeb a stale pisać W ahl; s. 495 — „ P ilca” to tylko szesnastow ieczna form a n a zw y m iejscow ej, k tó ra obecnie b rzm i Pilica. C yto w ane m an k a m en ty ro b ią w rażenie, ja k b y n ad tek s ta m i pracow ało kilku, nie w e w szy stk im ze sobą zgodnych ludzi, z k tó ry ch jed en np. robił spis s k ró tów, d ru g i streszczenia (w raz z p odaniem p o d staw w ydania), trzeci zaś p rzy p i sy i indeksy. Może to jed n a k złudzenie, bo przecież tak i ogrom m ate ria łu tru d n o jed n em u badaczow i opanować.
Cienie tom u są jed n a k d ro b n e w sto su n k u do jego mozolnej p racochłon ności i olbrzym iej w arto ści dla h istoryków . Oto n iek tó re ty lk o p e rełk i re ce n zowanego volum inu: w zorow e w y d a n ie tek stó w niem ieckich i w artościow e podanie na s. 45 dotyczących ich skrótów ; szczegóły o rodzinie A ndrzeja Frycza M odrzew skiego w liście n r 14; św ietn a ocena sta n u katolicyzm u czes kiego w liście (nr 55) B a lta za ra H ostounskiego; koresp o n d o w an ie naszego biskupa z przedstaw icielam i obozu katolickiego całej E uropy, z A nglią i P o r tug alię włącznie; w zm ian k i o zbro jn y ch w y stą p ien iac h a n ty k le ry k a ln y c h w P oznańskiem , w ty m n iespokojnym ro k u (list n r 276); re la cja S tan isław a Grzebskiego (tak lepiej) o a n a b a p ty s ty c z n y m kazan iu G rzegorza P a w ła z B rze zin w liście n r 295 (tu znów ani w y d a w n ictw a J . F ijałk a , an i czasopisma „P S ” n ie podano w biblio g rafii czy w spisie skrótów!); in te res u jąc e są też w n a stęp n y m liście w y w o d y k a n to ra k rak ow skiego P io tra Porębskiego o k a - tolickości w o jew o d y k rak ow skiego i jego żony. W ydaw ca słusznie stw ierdza, że ów czesny w ojew oda S tan isław M yszkow ski i jego m ałżonka b y li k a lw i nami, ale niesłusznie chyba sugeruje, jak o b y n a d aw c y chodziło o p o przednie go w ojew odę (relacja P o rębskiego je s t zdecydow anie w czasie teraźniejszym ). R ada jest in n a — otóż nie wszystko, co pisano w szesnastow iecznych listach było p ra w d ą. K ła m a ł np. ja k n a ję ty w ojew oda sierad zk i H ieronim Łaski, a i P orębski, zresztą oficjał g e n era ln y k rak ow ski, był w ró w n y m stopniu d y p lom atą co duchow nym . Pochodząc ze szlach ty ośw ięcim skiej był z ain te re so w an y w oczyszczeniu p rz ed H ozjuszem w yw odzących się z tejże dziel n icy M yszkow skich, a zresztą jako p ra ła t-b e n e fic ja riu sz posiadał bog ate p r o bostw o w Oświęcimiu, gdzie znów sta ro stą był b r a t stry jec zn y w ojew ody i rów nie gorący kalw in, Z y g m u n t M yszkow ski, b r a t zresztą rodzony bisk u p a P io tra. Sam znów P o ręb sk i też „m ający różnow ierczych k r e w n y c h był p o d e jrz ew an y w n iek tó ry ch p rz y p ad k a ch o życzliwość dla h e re ty k ó w ” (cytat z nie d ru k o w a n ej biografii P. Porębskiego p ió ra W. U rbana). W tak ie j sy
40 6 R ecenzje i omówienia
tuacji wola} oczywiście Porębski skłam ać niż narazić się potężnym sąsiadom Myszkowskim.
P io tr Po ręb sk i należał do średniej m ia ry przedstaw icieli, w ielkiego w śród szesnastowiecznego duchow ieństw a, obozu tak ich ludzi, k tó rzy R zym ow i palili świeczkę, a Kościołowi N arodow em u lub refo rm acji ogarek. W śród episko p a tu tacy przecie b yli J a k u b Uchański, P io tr M yszkowski, S tan isław K a r n - kowski i inni — z nimi lub o ich dusze w alczył przecie Hozjusz. Ale w śród k leru p arafialnego w ielu było podobnych. Byli to tacy księża, k tó rzy w za sadzie słuchali w ładz kościelnych, rów nocześnie u trzy m u jąc n ajlepsze sto su n k i z „ h erety ck im i” dziedzicami i patronam i, b yle tylko m ożliw ie w cało ści zachować p leb ańskie uposażenia. Bez dokładnego zbad an ia te j w ah ającej się „trzeciej siły ” w K ościele polskim, nie zrozum ie się naszego szesnastego stulecia, a także działalności k a rd y n ała Hozjusza!
J e d n y m z przedstaw icieli niższego rzędu, w ahającego się obozu ducho w ieństw a, b y ł k o re sp o n d en t Hozjusza z listu n r 420 proboszcz żarnow iecki i zapew ne m ielecki M ikołaj D ąbrow ski. M iał on zw iązki z re fo rm a cją nie tylko w Mielcu, lecz rów nież w Ż arnow cu pod Miechowem. W łaśnie w 1566 ro k u w izy tato r zastał w k rólew skim m iasteczku Ż arnow cu k ry ty cz n ą sytuację, na którą nic n ie można było poradzić. S taro stą b y ł g o rliw y k alw in A n drzej G no- jeński, proboszcz przeb y w ał w K rak o w ie (co potw ierdza dato w an ie listu), a do m iasteczka p rz y je ch a ł w ę d ro w n y kaznodzieja re fo rm a cy jn y W aw rzy niec Discordia. P ra w ie niew ątpliw e, że te tr z y stro n y : kalw iń sk i starosta, katolicki proboszcz i ew angelicki p r e d y k a n t pozostaw ały ze sobą w jakim ś porozum ieniu. W każdym razie D ąbrow ski dbał głów nie o dochody z p ro bostwa, co w idać n a w e t z listu do Hozjusza (por. A rch iw u m A rchidiecezjalne w K rakow ie. W izytacja Padniew skiego, s. 166).
Również o ks. P io trze M yszkow skim, „dziekanie całej P o lsk i”, są podobne wiadomości. Nie przeciw staw iał się on sen ato rsk iej k a rie rze swego „h ere ty c kiego” b ra ta stryjecznego K rzysztofa (por. list n r 480, gdzie w streszczeniu mówi się m y ln ie o Zygmuncie). N o rb e rta n k i zw ierzynieckie zarzu cały m u po nadto, że sp rzy jał sw ym innow ierczym k re w n y m w ro zg rab ian iu dóbr klasz toru.
C iekaw e są też n iek tó re w zm ianki listów o sp raw ach językow ych. T ak więc list n r 501 przynosi wiadomość, że na W arm ii jedni N iem cy nie m ogli zrozum ieć drugich, a list n r 322, że w G rodnie zaciężni żołnierze polscy w o łali do kró la po niem iecku: „Geld! Geld!” (bo pew no b yli w dużej części N iem cami). Na koniec, najw iększe zaintereso w an ie pod w zględem językow ym w y- w yw ołuje polski list P io tra B arzego (nr 343), p rzy taczający żyw y dialog to czony przez przew ażnie polskich dw orzan Z y gm unta A u gusta w Grodnie. A rcy on ciekaw y pod w zględem rzeczow ym, a prócz tego p ro w adzony b y ł w języku w łoskim (w praw dzie w zapisie n ie całkiem popraw nym ). T ak w ięc włoskie O drodzenie przyniosło włoszczyznę aż n ad Niemen.
Można m ieć jeszcze w ątpliw ości co do n iek tó ry ch decyzji w ydaw niczych ks. Szorca. In teresujące, a zachow ane w rz ad k ich edycjach lis ty n r 5 czy 62 d alibyśm y w całości, za to zaś n r 87 i 291 (będący raczej a k te m urzędow ym ) tylko w regestach. Ale de gustibus non est disputandum .
T ak w ięc now y tom hosianów jest w y d aw n ictw em bardzo w artościow ym (oparto go na 20 archiw ach). Z aw iera on w szelkie m ożliwe pomoce w ra m a ch a p a ra tu w ydaw niczego, a mimo to tru d n o często rozw iązać skrócone ty tu ły edycji poszczególnych listów (to spora wada!). N ajw iększą jed n ak w a d ą w y
R ecenzje i om ówienia 407
d aw n ictw a jest to, że jego zaplanow ane tom y 3 i 4 n ad al się nie ukazały oraz, że p rz y tak im tem pie w y d aw an ia i w d o d a tk u p rzy zm iennych losach naszej O jczyzny re aln ie m ożna sądzić, iż o statn i tom hosianów u k aże się dopiero w X X II wieku.
S tanisław K r z e p k o w s k i W acław Urban
Daniel Beuvois, L u m ières et société en Europe de l’Est: L 'université
de V ilno et les écoles polonaises de l’Em pire Russe (1803— 1833), t. 1— 2.
Thèse p résen tée d e v a n t l ’U n iv ersité de P a ris I le 5 fé v rie r 1977, U n iv er sité le L ille III, L ib ra irie H onoré Champion, Lille—P a ris 1977, ss. 915. Dzieje n a u k i i o św iaty w Polsce od dość d aw n a są już przed m io tem u d a nej p e n etrac ji h isto ry k ó w francuskich. W ystarczy w spom nieć tu znaczącą pracę L. Jo b e rta, L a C omm ision d’Education Nationale en Pologne (1773—
1794). Son oeuvre d’instruction civique, P a ris 1941, k tó re j tłu m aczenia docze
k ał się czytelnik polski dopiero w 1979 ro k u (w w y d an iu ty m pom inięto księgę pierw szą pracy). K o n ty n u a cję tego n u r tu b a d ań stanow i recenzow ana książka, k tó re j A u to r p o staw ił sobie za cel p rzed staw ienie dziejów u n iw e rs y te tu w i leńskiego i szkół polskich n a ziem iach zaboru rosyjskiego, w okresie od 1803 do 1833 roku, a w ięc od chw ili p rzekształcenia U n iw e rsy tetu w W ilnie, a w ła ściwie Szkoły Głównej, bo ta k ą n azw ę on w ów czas nosił, w ro syjski u n iw e r s y te t cesarski, do m o m en tu zam knięcia uczelni. T rzeba p rz y ty m od ra zu zaznaczyć, że jak k o lw ie k am bicją A u to ra je s t przed staw ien ie działalności szkół na tere n ie całego zab o ru to jed n a k głów nie i p ra w ie w yłącznie sk upia on swą u w agę na szkołach w ileńskiego okręg u szkolnego.
Baza źródłow a pracy, w szczególności w zakresie źródeł rę k opiśm iennych jest im ponująca. Z uzn an iem należy podkreślić ogrom w y siłku jaki m u siał włożyć A u to r w jej zeb ran ie ty m więcej, że korzy stał on zarów no ze źródeł polskich, ja k i ze z n ajd u jący ch się w Z w iązku R adzieckim oraz a u striack ich i fran cuskich. Na szczegółowość k w e re n d y w sk azu je olbrzym ia liczba placó w ek, k tó ry ch zbio ry w ykorzystano.
Z eb ra n y m a te ria ł podzielił D aniel Beauvois na dw ie części. W pierw szej zajął się u n iw e rsy tetem w ileńskim , d ru g ą pośw ięcając om ów ieniu działalności pozostałych szkół. Na cześć pierw szą p ra c y s k ła d ają się cztery rozdziały. W pierw szym z nich z ajm u je się A u to r W ilnem , jak o siedzibą u n iw ersy tetu , u k a zu je jego tra d y c je n au k o w e i rolę polityczną, w sk azu jąc na jego do m i n u jące stanow isko w obec m ia st byłego W ielkiego K sięstw a Litewskiego, a n a w e t silne oddziaływ anie poza te teren y . P rz e d staw ia tu też organizację u n i w ersy tetu , jego zależność od P e ters b u rg a, k o m petencje re k to ra i k u ra to ra . W n a stęp n y m rozdziale u k a zu je k a d rę p rofesorską uczelni. S ta ra się p rzy ty m spojrzeć na nią, jak o n a p ew n ą g rupę, w znaczeniu socjologicznym. Nie usi łu je kreślić sy lw etek poszczególnych w ykładow ców , nie u k a zu je czytelnikow i losów ich życia, poglądów , nie om aw ia dorobku. S ta ra się n a to m ias t w zbio rowości tej doszukać jakichś cech w spólnych, in te re s u je go ich pochodzenie •społeczne, sta n m ajątk o w y , w iek sy tu a cja rodzinna i osobista. Na ty m tle dochodzi D aniel Beauvois do bardzo ciekaw ych i m iejscam i w ręcz z as k ak u jących w niosków . Po omówieniu, w rozdziale trzeciem , osiągnięć poszczegól nych dyscyplin n au k o w y ch i p rzed staw ien iu działalności w ydaw niczej, p rz e