S T U D I A N O R W I D I A N A
5 - 6 , 1 9 8 7 - 1 9 8 8
M AREK A D A M IEC
NORWID N A D „STRUMIENIEM KRWI L U D Z K I E J ”*
teraz w iem y dok ładnie że w ciele każdego człow iek a skazańca i kata
płynie zaledw ie cztery pięć litrów tego co nazywano duszą ciała
kilka flaszek burgunda dzbanek
jedna czwarta pojem ności wiadra mato
Pan C ogito dziwi się naiwnie dlaczego to odkrycie nie w yw o ła ło przewrotu pow inno przynajmniej skłonić do rozsądnej oszczędn ości [...].
Z. H e r b e r t . Pan Cogito myśli o krwi
1. „OSOBLIWY PŁYN”
Pow iada doskonale znane od wieków w yrażenie potoczne: „ k r e w n i e w o d a ” . Jak w przypadku wielu innych przysłów , z a ta rła się kulturow a m oty wacja tego zw rotu. N atom iast praktyka językow a, chociażby na poziom ie fraze
* W szystkie teksty N orw ida cytow ane w ed łu g wydania: C. N o r w i d . P ism a w szystkie. Z e brał, tekst ustalił, w stępem i uwagami krytycznymi opatrzył J. W . G om ulicki. T. 1-11. Warsza-- wa 1971-1976 (dalej cyt. PW sz z od esłan iem do o d p ow ied n iego tom u; pierw sza liczba oznacza tom , druga - stronę).
ologii, gruntow nie podw aża tę tautologię: po polsku o „krw i” mawiać się zwy kło w łaśnie ja k o „w odzie” . N iechaj ta dwuznaczna sytuacja (nie m a to nic w spólnego z logom achią) posłuży za pu n k t wyjścia rozważań nad jednym z a- spektów języka artystycznego C ypriana N orw ida.
2. „JAM W ID ZIA Ł K R E W ! ...”
W w ierszu ze zbioru Vade-m ecum pt. C zem u nie w chórze? pojaw ia się n a stępujące wyznanie:
3 Śp iew ajcież, o! wybrani, U żło b u , gdzie jest B óg; M nie jeszcze ucho rani P ogoni róg...
4 Śp iew ajcież, w chór zebrani — Ja? - zm ięszać m ógłbym śpiew Tryum fującej litanii:
Jam w idział k r e w ! . . .
PWsz 2, 45
W iersz te n 1 pow stał w r. 1861. Jego rytm i obrazow anie odw ołują się bezpośre dnio do tak popularnego gatunku, jakim jest w kulturze polskiej kolęda. Aliści pieśń, zw iązana z radosnym okresem świąt Bożego N arodzenia, odwołujących się do najbardziej pryw atnej, fam ilijnej sfery sym boliki, u N orw ida odsłania je szcze jed en aspekt tego okresu - ukazaną w Ewangelii św. M ateusza „rzeź nie m ow ląt” . N atom iast na Wigilii em igrantów polskich w r. 1861 cieniem kładły się wieści dochodzące z kraju. P rzeto p ełn a radość w obliczu m isterium n aro dzin C hrystusa była niem ożliwa. U tw ór ten jest realizacją gatunku żywotnego w dziejach literatury polskiej, który określić m ożna jak o „kolędę czasów nie- radosnych”2 - niepokój i troska dom inuje tu nad doświadczeniem pełni szczęś cia we wspólnocie chrześcijan.
Pow tórzm y: zu pełna radość jest niem ożliwa, „tryum fująca litania” zostanie zakłócona - p ada w yjątkow o brutalny argum ent w zestaw ieniu z rodzinnym
1 T ę w skazów kę interpretacyjną, jak i w iele innych cennych uwag m erytorycznych za w dzięczam Pani Profesor Z o fii Stefan ow sk iej, której niechaj w olno mi będzie chociażby w ten sp osób wyrazić w dzięczność.
2 P oniew aż nie zetk n ąłem się z żadnym pow ażniejszym opracow aniem tego gatunku lite rack iego, tak przecież znaczącego dla literatury polsk iej, sygnalizuję, iż jest to gatunek w dal szym ciągu żyw otny. Po K o lę d z ie w a rsza w sk iej 1939 Stanisław a B alińskiego czy K o lęd zie o b o
z o w e j T adeusza B orow sk iego pojaw ił się znow u w tw órczości, przede wszystkim anonim ow ej,
charakterem świąt: „Jam widział k r e w ! . . . ” , drastycznie naruszający konw en cję kolędy, która posiada ściśle ograniczony re p ertu ar obrazów (dla „krw i” nie ma tu m iejsca).
A przecież pam iętać należy, iż to dośw iadczenie było nieodłącznym elem en tem biografii drugiej i trzeciej generacji rom antyków . O d W ielkiej R ew olucji Francuskiej aż po K om unę Paryską należało praktycznie do sfery życia codzien nego, również Polaków. M imo że m iędzy K ongresem W iedeńskim a W ojną Krymską E u ropa znalazła się w okresie względnej stabilizacji, istniały konflikty lokalne (w tym i „sprawa polska”), wiążące się z rozlew em krwi; m otyw krwi i cierpienia był stale obecny w świadomości. P rzypom inały go n ieustannie indy widualne ofiary, np. stracenie A rtu ra Zawiszy 15 listopada 1833 czy M ichała W ołłowicza, który został powieszony 2 sierpnia 1833 r. w G ro d n ie, a także bohaterska śmierć K arola Levittoux w lipcu 1841 r. Te fakty - a długo by m oż na ciągnąć listę „m ęczenników sprawy n aro d o w ej” - posiadały isto tne znacze nie dla rówieśników N orw ida, były także upow szechniane przez wydawnictwa em igracyjne m .in. w języku francuskim .
O braz C harles’a M ichela G uilberta d ’A n e lle’a Varsovie. Épisode de 1831 (wystawiony w Salonie paryskim w r. 1849) ukazuje um ierającego żołnierza p o wstania listopadow ego, który w łasną krw ią pisze n a m urze słow a M azurka
D ąbrow skiego: „Jeszcze Polska nie zginęła” . M otyw „pisania krw ią na m u rach ”
wszedł na stałe do re p ertu aru sztuki patriotycznej jak o jed en z kilku gestów um ierającego b o h atera, który krwią przekazuje posłanie do w rogów i do n a stępców.
P oezja polska uśw iadam ia, że - by przesłanie to było czytelne, by spełniło swoje przeznaczenie - konieczne są spore ilości tej cieczy; tak je st w wierszu Ryszarda Berw ińskiego pt. M arsz w przyszłość. Skargi Jeremiego K ornela U jejskiego są m .in. wyrazem przerażenia tą sytuacją; utw ór pt. W cześć um ar
łym przynosi wstrząsający obraz:
Och! cala ziem ia ta nasza cm entarna W ygląda, Panie, jak czara ofiarna, W którą pogan ie zlewali krew w rogów
D la dawnych bogów .
Coraz się więcej spód ziem i zaplem ia, N a now e groby m iejsca nie ma ziem ia, A w ięc na prochach ojców twarzą bladą
Syny się kładą3.
Przerażenie to uzyskuje swoją kulm inację w Chorale, gdzie „g los” unosi się „z kurzem krwi b ra tn ie j” . Taki jed n ak jest nieuchronny los Polaków - uśw iada
3 K. U j e j s k i . W cześć um arłym . W: K. U j e j s k i . P ism a w ybrane. W yboru d ok on ał, w stępem i przypisami opatrzył A . Jopek. T. 1. Kraków 1955 s. 119.
mia to fragm ent Zapłaty p o pracy Felicjana Faleńskiego (napisanej w „Dzień egzekucji C złonków R zjądu] N jarodow ego]”):
Idziem y dalej. T am znów p ies w yje - W poprzek krew wrzącą w ylała rzeką - B rniem y do kolan, po pas, po szy ję... - D a lek o ż jeszcze? - H o! ho! daleko - [ ,..]4
In terp retac ja m esjanistyczna zacierała konkretność rozlewu krwi. N atom iast dla Juliusza Słow ackiego obow iązkow a kąpiel we krwi - i to w znaczeniu nieo mal dosłow nym - była koniecznym w arunkiem „szczeblow ania” ku wyższym form om egzystencji - wymownym przykładem m oże tu być Król-Duch.
P rzeto argum ent z wiersza C zem u nie w chórze? posiada szczególny charak ter. Staje się nie tylko zakłóceniem święta, nie tylko naruszeniem konwencji kolędy, ale także widzieć w nim należy polem ikę ze światopoglądem rom anty zm u polskiego.
W liście do K onstancji G órskiej z 19 m aja 1862 r .5 Norw id pisał:
W roku 18[51] - kilka lat tem u - przechodząc po tych płaskich kam ieniach, po których się idzie bulwaram i do M agdaleny, trzeba było przestępow ać ostrożnie przez strumień czerwonej krwi lud zk iej, spływ ającej od strony M inisterium Spraw Zagranicznych przez szerokość ulicy na d ół.
T a krew b yła wylaną przez konających l u d z i , którzy m oże się om ylili, ale wylewali tę krew ze w szystkich żył sw oich na to, aby ci, co po ich śmierciach żyć będą, byli sw obodniejsi i w yżsi, i szczęśliw si.
Ja obu w iem m oim p rzestępow ałem przez ten strumień krwi l u d z k i e j .
Parę lat tem u , p od Solferino, sk on ało na placu p i ę ć d z i e s i ą t t y s i ę c y s e r c l u d z k i c h i w boleściach w ielkich w yciągnęło się um ierając - w nętrzności ich w łóczyły się po ziemi - słoń ce św ieciło - zgnilizna się szerzyła - psy lizały ciała poległych. Byli to l u d z i e , których matki i siostry k ochały, a którzy padli konając na to, aby ci, [co] po ich śmierciach żyć będą, byli wyżsi i szczęśliw si.
Parę tygodni tem u w A m eryce o ś m d z i e s i ą t t y s i ę c y t r u p ó w w jednym dniu na pla cu roztoczyło wnętrzności sw oje czerw one krwią w ylaną na to, by ci, co po ich śmierciach żyć b ęd ą, byli troszkę w yżsi i szczęśliw si (PW sz 9, 35 -3 6 ).
Ta wypowiedź jest relacją z w ypadków , które praktycznie należały do sfery życia codziennego XIX -wiecznego cywilizowanego świata. W ybitny p o eta wę gierski - S andor Petófi - z goryczą pytał:
4 F. F a l e ń s k i . W y b ó r u tw orów . O pracow ała M. G rzędzielska. W rocław -W arszaw a- -K ra k ó w -G d a ń sk 1971 s. 47.
5 Por. interpretację tego listu, a także pew ne ustalenia edytorskie i faktograficzne w: Z . S u d o l s k i . L ist d o K onstancji G órskiej z 19 m aja 1862 roku. W: C yprian N orw id. Interpre
Coś jadła, ziem io, dziś - proszę, odp ow iedz mi, Że tyle pijesz łez i tyle ciepłej krwi?*’
Norwidowska enum eracja w swojej arytm etycznej dokładności i anatom icznej precyzji pozornie tylko aprobuje przedstaw ioną rzeczywitość. Iście kronikarska buchalteria wyraźnie popada tu w konflikt z językiem . D oskonale w iadom o, że „krew ” jest „czerw ona” ; razić też m oże pow tarzanie wyrazu „ludzie” i jego p o chodnych. Wreszcie zwrot: „wylewać [...] krew ze wszystkich żył sw oich” , jest naruszeniem norm językow ych, które w konsekw encji s t a n o w i (jakim jest „wykrwawianie się”) nadaje w alor c z y n n o ś c i . D y skretna p aro no m azja (przyw ołująca sform ułow anie: „oddać krew ”), k tó ra m oże zostać przeoczona lub potraktow ana jak o lapsus calami, ujaw nia w yjątkow y paradoks. W yłącznie od uwagi czytelnika zależy dostrzeżenie możliwości zaw artych w zw iązku fraze ologicznym: „czynić coś ze wszystkich s i ł ” . O statecznie cała wypowiedź po zo staje w wyraźnej opozycji wobec reguł języka potocznego, kronikarskiego, dziennikarskiego czy naw et artystycznego, jak ie były stosow ane przy opisie ta kich właśnie wypadków w X IX w. Z biorow e m asakry dzięki N orw idow skiej re toryce uzyskują w yjątkow ą rangę, jak wyjątkow ym dośw iadczeniem jest p r z e s t ą p i e n i e „strum ienia krwi ludzkiej” ; w szczególny sposób ukazany został bezpośredni związek „krwi” z ciałem człow ieka (przypom niano tu tylko fakt doskonale znany), a także jej znaczenie dla przyszłych dziejów ludzkości - nie m a to nic wspólnego z m esjanistyczną in terp retacją ofiary. R ów nocześ nie jest to niem al dosłow ne potw ierdzenie argum entu z wiersza C zem u nie
w chórze?
W poem acie pt. Q uidam opisana została scena w yjątkow o nieheroicznej śmierci głównego bo h atera - „syna A leksan dra z E p iru ” , który przybył do R zy mu w poszukiwaniu prawdy. Motyw „krw i” znow u odgryw a tu niepoślednią rolę:
[...] setnik ręką skinął - w tym że czasie Kapłański sługa wyrwał się - a potem Brązowy topór jak ptak z rąk m u sunął, Powietrze skrzydłem swem przekroił zło tem - Padł - Aleksandra syn zadrżał i - runął. Krwi sute pasm o fontanną wraz krzywą Z początku bystrzej, potem szło len iw o. Kolana w idzów pieczętując nagie, W około trupa ciep łego zebrane - Utrzym ujące ciał tych rów now agę, Które traf skupił i u łożył w ścianę.
(1 S. P c t ó f i . C oś jadła, ziem io? Przełożył T. Stępniew ski. W: S. P e t ó f i . P o ez je w yb ra
O grodnik tylko, obecny tej spraw ie, W yciągnął rękę i rzekł: „ B łogosław ię D u szy twej - a wy! c o z n a c z y skonanie M łod zieńca tego, kiedyś się d ow iecie -
[...]
B ó g , gdy ofiarę n ożem czynić miano N a n iew inn ego m łodzianka w zniesionym , N asunął ow cę w ciernie uw ikłaną,
Krwią ludzką, nie chcąc, aby był chwalonym ; I w olał przenieść ofiarne skonanie
N ad krwi w ylanie —
A le w y - byka m inąw szy toporem ,
W człow ieczej krwi się chłodzicie - szaleni! Tym , m ów ię, czytać gdy poczniecie w zorem P isanie, co się w pow ietrzu czerw ieni Padniecie na twarz
„ C z y t a ć - ogrodnik ciągn ął, patrząc w górę Jakoby w pism a zwój - czytać żyw otów I skonań księgę, czytać chmurę
I św iatłość czytać, zapisanie grzm otów ” -
[...]
I niezad łu go na tym placu gwarnym Z am kn ięte tylko kupczących szałasy Stały szeregiem m ilczącym i czarnym. - Z achodu słońce, purpurowej krasy, W b łota się szybach m ętnych odbijało; M łod zieńca cichy trup leżał, okryty
Kwiatam i z koszów gw ałtem wyw róconych - Pies jakiś wietrzył krew — jakieś kobiety, Przechodząc, kilka róż m ało zbroczonych, P odniosły - cicho było i zielon o
N a bruku, który w łaśnie opuszczono, Podobn ym , z barwy, m iejsca i w spom nienia, D o W a g - r z e ź n i c z y c h - t e , z urządzeń zm ianą, Z ciężk iego nader że były kam ienia,
D o nóg m ęczeńskich gdy przywiązywano, Krwi nieraz świętej bywał na nich napis, Stąd kam ień wag tych zwą: m artyrum -lapis.
PWsz 3, 211-214
O tóż o „krw i” mówi się tutaj w d w o j a k i sposób, praktycznie nawet d w o m a j ę z y k a m i , będącym i świadectwem różnych system ów aksjologicz nych. P rzede wszystkim „ p ł y n i e ” on a obficie, „tryska” - pojaw ia się obraz „fontanny” (alić „fon tan n a” to szczególna, tworzy ją „pasm o” uchodzącego ży
cia). Równocześnie spełnia funkcję Kainow ego znam ienia, „p ieczętując” ciała wszystkich obecnych, zaciekaw ionych obserw atorów czy przypadkow ych prze chodniów, którzy przecież nie brali czynnego udziału w zbrodni. Pies „ w ę s z y ” rozlaną na placu targow ym krew , tuż obok pojaw ia się „ n a p i s ” krwi św iętej. Dwa porządki w spółistniejące ze sobą w życiu codziennym , chociaż logicznie się wykluczające, ukazane w tym fragm encie Q uidam a to: s z l a c h t u z , który wiąże się z m etaforyką akw atyczną, wywodzącą się z obrazow ania i frazeologii języka potocznego, oraz p i s m o - narzucające m .in. całkow icie odm ienny od utrw alonego w świadomości powszechnej sposób m ów ienia o „krw i” (w ym aga jący szczególnej um iejętności „lektury” , uśw iadam ianej m .in przez C hrystusa faryzeuszom , którzy żądali odeń „znaku z n ieb a”). T o także k olejn e u zu pełn ie nie argum entu z wiersza C zem u nie w chórze?, przynoszące nakaz krytycznej analizy języka potocznego - będącego wszak odbiciem świadom ości, tylko „m ało zbroczone” róże w arte są uwagi.
I wreszcie przytoczenie ostatnie - w spom nienie z wypraw do rzymskich k a ta kum b zapisane na kartach Czarnych kw iatów :
[...] to ogrom ne podziem ne m iasto z napisami i rysunkami sw ym i ok a za ło m i, jako przez całe akta dramatu tego seraficznie-krw aw ego nie była prawie jedna kropelka krwi w ylana bez usza nowania jej i om odlenia braterskiego w spółw yznaw ców . T e szk ła, dziś błękitno-k rzem ien nej barwy, które jako am pułki rozbite (albo i ca le) w katakom bow ych sarkofagach, do pó łek biblioteki podobnych, tu i owdzie leżą, błogie robią w rażenie, świadcząc, jako zbierano rozpryś- niętą po ścianach katowni i schodach gm achów publicznych krew m ęczeń ską. Tak ją szafow ano szeroko i wspaniale, jako owczarni krew bogaty pan szafow ać m oże - a tak skąpi jej byli!! (PW sz 6, 176).
Opisane tu p o d z i e m n e m i a s t o jest przestrzenią, w k tórej m iało m iej sce naruszenie utrw alonych w języku potocznym zasad postępow ania. „K rew ” była z b i e r a n a niczym najcenniejszy kruszec; utraciwszy swoją n atu raln ą - czerwoną - barw ę, weszła w skład wyjątkow ej b i b l i o t e k i , grom adzącej za miast ksiąg am pułki (jakże często potrzaskane). „B łogość” (szczególne dla N o r wida uczucie) pojaw iła się przy obcow aniu ze św iadectwam i przeszłości. Czyż nie znaczy to, że współczesność au to ra Czarnych kw iatów zaprzepaściła pew ne istotne wartości, które uświadom iło dopiero w ielokrotne zstąpienie w podzie mia? Przytoczony fragm ent jest rów nież kolejnym uzupełnieniem argum entu z wiersza C zem u nie w chórze?
3 MÓWI W Y RAŻENIE PO T O C Z N E ...”
„ B l u t i s t e i n g a n z b e s o n d e r e r S a f t ” - „ K r e w to osobliwy p ły n ”7. - wyznaje z fałszywym zakłopotaniem M efistofeles podczas rozm ow y z F au
stem . S zatan doskonale zna w artość „kropli krw i” , której naw et nie uświadamia sobie m ędrzec, pogrążony w badaniu tajem nic wszechświata.
Istotnie, ta substancja w naszym kręgu kulturow ym istnieje r ó w n o c z e ś n i e w dwu sferach rzeczywistości: sacrum i profanum ; jest i rzeczą, i sym bo lem , jak o sym bol zaś wiąże się z różnymi system am i aksjologicznym i. Nie m iej sce tu na pobieżne om aw ianie przem ian w w yobrażeniach o naturze i funkcji krw i8; tym bardziej że w naszej świadomości funkcjonuje - naw et gdy chodzi o kw estie czysto anatom iczne - w wym iarze symbolicznym (począwszy od irracjo nalnego lęku na widok m ałego skaleczenia). Nie m a sensu także (z koniecznoś ci skrótow a) prezentacja złożonej symboliki krwi. D la nas ważne są dwa jej aspekty.
P rzede wszystkim cennych inform acji dostarcza język potoczny, niezmienny w pew nych elem entach m imo upływu czasu, rozw oju nauk szczegółowych, zm ian poglądów filozoficznych9. T akie związki frazeologiczne, jak: „krew p ł y n i e ” , „ p i e n i s i ę ” , „ c h l u p o c z e ” czy: „ m o r z e ” , „ p o t o k i ” , „ s t r u m i e n i e ” , „ k a ł u ż e krw i” , to świadectwa wierzeń archaicznych, których istotnym składnikiem było rozum ow anie p er analogiam , determ inujące sposób poznaw a nia rzeczywistości. „W oda” - jed en z czterech żywiołów (w wielu kulturach n a wet najw ażniejszy, co odzw ierciedlają kosm ogonie lub zachowania rytualne, k tóre przetrw ały do naszych czasów w form ie przesądów ) - była podstaw ą do refleksji o innych cieczach; przeto i „krew ” podporządkow ana została m etafo ryce akw atycznej. K ostnienie m etaforyki we frazeologię to nie tylko zacieranie m agicznego nacechow ania języka, ale także - w tym przypadku szczególnie ja skrawy - proces d e w a l u a c j i wartości (krew to - wbrew ustaleniom chociaż by anatom ii i fizjologii now ożytnej - zaledwie jed n a z wielu cieczy w świadom o ści użytkow ników języka).
D rugim istotnym układem odniesienia jest sfera religii, nadająca krwi szcze gólne znaczenie w rozmaitych obrzędach. W naszym kręgu kulturowym dom i nującą rolę odegrało oczywiście chrześcijaństw o. E u ch ary stia10 naw iązuje bez pośrednio do ofiary C hrystusa na krzyżu, zam iana zaś wina w krew to p odsta wowe m isterium katolicyzm u. Krew C hrystusa, krew ofiarna przez długi czas była jednym z ważniejszych m otywów sztuki eu ro p ejsk iej11, co m iało prow a
* N iezm iernie cennych inform acji w tym przedm iocie dostarcza m .in. praca A . C. C r o m - b i e . N au ka śred n io w ieczn a i p o c z ą tk i nau ki n o w o żytn ej. T łum aczył S. Łypacewicz. T. 1-2. W arszawa 1960 - poszczególne rozdziały om aw iają także kształtow anie się wiedzy na temat istoty i funkcji krwi.
9 P rześledzenie słow n ik ów języka p olsk iego, czy to historycznych, czy opisow ych - począ
w szy od zredagow an ego przez S. B. L ind ego, a na S łow n iku fra zeo lo g iczn ym ję z y k a p o lskiego p od redakcją S. Skorupki skończyw szy - uśw iadam ia nierozerwalny zw iązek „krwi” z m etafory ką akwatyczną; by nie pow iększać objętości pracy, zrezygnow ałem tu z cytowania przykładów.
10 Por. E ucharystia. W: E n cyklopedia katolicka. T. 4. Lublin 1983 kol. 1239-1254. 11 Por. B lut, H eiliges. W: L exikon der Christlichen Ikonographie. H erausgegeben von En gelbert K irschbaum S.J. I-V III, H erder, R o m -F reib u rg -B a sel-W ien 1968-1976; a także: G . S p a h r . K reu z und B lut Christi in d er K u n st W iengartens. K onstanz 1962.
dzić do upow szechnienia chrześcijańskiego system u w artości. To w łaśnie „oży wająca krew ” staje się świadectwem rozm aitych cudów. O ddajm y w tym m iej scu głos autorow i broszurki o „cudownej w ieku X IX Św. F ilom enie” , tak piszą cemu o odnalezieniu jej grobu „[...] podczas odkopyw ań, k tó re corocznie w Rzymie bywają działane [...]” :
T ym czasem , kiedy się zatrudniono obskrobyw aniem przylgnionej krwi, do różnych cząstek z ła m anego naczynia, i zbieraniem tejże do urny kryształow ej; osob y tem u przytom ne, m iędzy któ rymi znajdow ali się utalentow ani m ężow ie, postrzegły z niem ałem zadziw ieniem , że urna ow a w ich oczach błyszczeć się poczynała. Przystąpili w ięc bliżej, ażeby to cudow ne zjaw isko pilniej mogli uw ażać, i przejęci uczuciem najw yższego zadziw ienia, w ielbili B oga, który jest chw alebny w świętych sw oich. Kiedy zaś cząstki owej krwi św iętej w padły do urny p om ien io n ej, przem ie niały się w rozm aite kosztow ne oraz jasne w idoki, która to zm iana byta ciągle trwająca. N ie k tó re miały kolor i połysk zło ta , inne srebra, drugie zaś diam entów , rubinów i innych kam ieni drogich: tak, iż kolor krwi, który byl ciem nobrunatny, gdy ją z pierw szego naczynia zeb ran o, wydal się w urnie kryształowej na kształt tęczy b łyszczącej12.
Takich relacji, wobec których advocatus diaboli zajm uje zazwyczaj w yjątkow o sceptyczne stanow isko, spotkać m ożna w iele, szczególnie przy obcow aniu z lu dowymi form am i religijności.
Z jednej strony mówić m ożna o sakralizacji krwi każdego człow ieka (przy najm niej każdego ochrzczonego) przez uśw iadom ienie m istycznego zw iązku z ofiarą Chrystusa. A le z tym wiąże się kolejna kw estia - m ianowicie konsekw en cje popularnej sztuki dew ocyjnej. O bok subtelnej mistyki po jaw iało się niesły chanie hojne „szafowanie krw ią” , np. przez autorów żywotów świętych i m ę czenników - dzieło Piotra Skargi dostarcza tu wymownej ilustracji; pam iętać należy też o obrazach, w wyjątkowo realistyczny sposób ukazujących cierpienia męczenników. „Szafowanie krw ią” było także jednym z ulubionych chwytów kronikarzy i dziejopisów; gdy była to krew „w rogów ” - po dk reślała tryum f, gdy „swoich” - ukazyw ała ogrom straty i bezm iar okrucieństw a nieprzyjaciół. W łaśnie ten „akw atyczny” charakter krwi sakralnej, tak bogato rozlew anej, stał się elem entem polskiej twórczości (przede wszystkim poezji) patriotycznej. I na tym terenie szybko uległ konw encjonalizacji i banalizacji. P rzeto naw et w sferze sakralnej czytelnik polski dość bliski był k o nstatacji, iż nie m a zbyt wielkiej różnicy między krwią a w odą - w obydwie te substancje świat rów nie jest zasobny.
W cytowanym fragm encie listu N orw ida do K onstancji G órskiej zwracaliśm y uwagę na osobliwości języka, przede wszystkim na jego odrębność od praktyki potocznej. Należy obecnie na tę sprawę spojrzeć inaczej.
Pisał znakom ity angielski filozof mowy Jo h n L. A ustin:
12 'Wiadomość o cu dow n ej w ieku X I X św . Filom enie, pan n ie i m ęczen n iczce, w raz z m o d li
Język potoczny nie m oże sob ie rościć pretensji do teg o , żeb y do n iego n ależało ostatnie sło w o , jeżeli takie w o g ó le istnieje. Język jest wprawdzie czymś w ięcej niż w cielen iem m etafizy ki ep ok i kam iennej - jest m ianow icie [...] dziedzictw em dośw iadczenia i przenikliwości wielu p o k o leń ludzkich. A le ta bystra przenikliw ość ludzka koncentrow ała się przede wszystkim na praktycznej stronie życia. A kiedy jakieś rozróżnienie okazuje się przydatne dla praktycznych celów co dzien n ego życia (co zresztą jest osiągnięciem nie lada, skoro życie codzienne obfituje w sk om plikow an e sytu acje), to w idocznie „coś w tym je st” , coś się za tym kryje; tylko że naj praw dopodobniej nie będzie to rozróżnienie wystarczające, o ile nasze zainteresow ania będą m iały szerszy zakres albo bardziej abstrakcyjno-intelektualny charakter niż zainteresowania praktycznego życia. P onadto, d ośw iadczenie ludzkie w yw odzi się w yłącznie ze źródeł dostęp nych dla p rzeciętn ego człow iek a, w skali całych niem al d ziejów kultury: pożyw ką tego doświad czenia nie był m ikroskop ani późn iejsze, jeszcze doskonalsze przyrządy badawcze. Trzeba wre szcie dod ać, że w szystkiego rodzaju przesądy, b łędy czy fantazje stają się integralną częścią język a i często naw et w ychodzą zw ycięsk o z próby czasu (co zresztą nie przem awia przeciwko celow ości ich wykryw ania). Z pew n ością w ięc do język a p otoczn ego nie n ależy ostatnie słow o: w zasadzie w szystko m ożem y w nim u zup ełn iać, popraw iać, m ożem y go korygować, pod warun kiem w szak że, że o jednym nie zapom nim y: w łaśnie do język a potocznego n ależy p ierw sze sło
w o n .
W ażny dla naszych rozw ażań jest przypis A ustina, uzupełniający te jego uwagi, sform ułow ana tam wątpliwość: „Z apom nijm y choć raz na chwilę o tym innym fascynującym pytaniu: »czy jest to słowo prawdziwe?« Czy uda się nam zapom nieć?” 14 W łaśnie ta niepew ność w spółczesnego myśliciela posiada dla nas pierw szorzędne znaczenie interpretacyjne.
Pow szechnie znane są N orw idow skie filipiki pod adresem „głupiego społe czeństw a polskiego” (w m iarę upływ u lat przedm iotem mniej lub bardziej uza sadnionych ataków stała się „ E u ro p a ” , następnie cala ludzkość); często też przyw oływ ane są filologiczne zainteresow ania auto ra R zec zy o wolności słowa (nierzadko graniczące z - sit venia verbo - dziwaczeniem dyletanta). A toli obecnie (przyjąwszy rygor pew nych uproszczeń) dość będzie, gdy przypom nim y fragm ent z III „lekcji” odczytów O Juliuszu Słow ackim ...:
M ow a ludzka gdyby nie składała się w ięcej z niczego, jak z pew nej tylko liczby wyrazów i z pew nej kom binacji wyrażeń, nie byłob y różnicy m iędzy literaturą a matematyką: literatura b yłab y tylko błędn ą m atem atyką! Jeżeli w ięc m ędrcy i filozofow ie dzisiejsi nauczają nas, że s ł o w a n a s w y r a ż a j ą - przepraszam i ostrzegam , że jest to m im ow olna zdrada, bo wyrazy i słow a nasze są także i na to, ż e n a s s ą d z ą , n i e t y l k o ż e n a s w y r a ż a j ą (PW sz 6, 429).
Przyjąw szy takie założenie, pow racające w innych wypowiedziach, Norwid b ę dzie nieustannie weryfikował „prawdziwość m owy” , ujaw niał rozm aite konsek
13 J. L. A u s t i n . ,J estem n iew in n y”. T łum aczyła H . R osnerow a. „Znak” 32:1977 nr 6 (276) s. 677-678.
wencje zw rotów języka potocznego. T ak jak np. w „dialogu” Wiesław z Pro-
m ethidiona:
[...] C ichość nastąpiła głucha,
Jak po zaśpiew ie na pogrzeb chóralnym , Jak po zabiciu k ogoś (choć m oralnym ), Jeśli m o r a l n y m m oże być z ab icie?!!
[•■•]
PWsz 3, 453
Tak jest chociażby w liście do Joanny Kuczyńskiej [z 3 stycznia 1862 r.], w k tó rym Norwid (bardzo stronniczo) p rezen tu je „scenę” , ja k a sp o tk ała go ze strony Łucji z Giedroyciów R autenstrauchow ej:
[...] scenę za to , iż fotograf mój w c z a p c e - w czapce, którą m iałem zaszczyt Paniom p ok azy wać - w czapce, o której gdyby mi przyszło wyrazić się skrom n ie, nazw ałbym [ją| c z a p k ą -
- r a n n ą .
A lb oż nieprzyzwoita rzecz jest rannym być? - tu przerywam , spostrzegam się alb ow iem , że m ógłbym pop ełn iać kalambury. Świat pozw ala człow iek ow i poranionym być na piersiach lub na skroni, byleby to zaw sze uczesane i bezam arantow e b yło (PW sz 9, 9).
D ługo m ożna by kontynuow ać listę Norw idow skich p ró b w eryfikacji zw rotów języka potocznego (w którym - m imo zastrzeżeń - technika kalam b uru odgry wa niepoślednią rolę). W tym porządku należy też odczytać przytoczone frag m enty utw orów , zaw ierające motyw krwi.
Faktem jest, iż frazeologia języka potocznego za tarła magiczne nacechow a nie m etaforyki akwatycznej w odniesieniu do krwi; nie istniało nigdy - co zro zum iale - zjaw isko, k tó re moglibyśmy określić term inem „topiki sangwinicz- n ej” . Faktem jest, iż topika akw atyczna polskiej twórczości patriotycznej, p o d porządkow ująca sobie m otyw krwi (zgodnie z wym aganiam i hiperbo li), ulegała banalizacji. Ówczesne historiozofie (np. m esjanizm , koncepcje B allanch e’a czy Józefa de M aistre’a - o tym ostatnim z praw dziw ą zgrozą w ypow iadał się B o le sław M iciński15) zacierały w pew ien sposób r e a l n o ś ć cierpienia i ofiary przez umieszczanie ich w określonym system ie interpretacyjnym ; nie m ożna tu zapomnieć o „okrucieństw ie” doktryny H egla, elim inującej jed n o stk ę z procesu dziejowego. Świat wartości religijnych, upow szechnianych przez p o p ularną sztukę dew ocyjną, eksponującą okrucieństw o (niem ało go też w dziełach o w a lorach artystycznych), m imow olnie prow adził do „osw ojenia” odbiorcy z krw a
15 Pisze B . Miciński: „Gdy tłum aczyłem [...] P och w ałą kata, m iałem w rażenie, że m am pal ce poplam ione krwią” - por. B . M i c i ń s k i . O nienawiści, okru cień stw ie i abstrakcji. W: B. M i c i ń s k i . Pisma. Eseje. A rtyk u ły. L isty. W ybór i oprać. A . M icińska. Kraków 1970.
wymi obrazam i; tym bardziej iż pojaw iał się tu niebagatelny problem nagrody za każde cierpienie, czekającej w życiu przyszłym (wiązało się z tym sporo uproszczeń w rozum ieniu egzystencji doczesnej). T e zjawiska należały do sfery dośw iadczenia codziennego autora Prom ethidiona - podobnie jak każdego E uropejczyka żyjącego w X IX w.
W szelako te w łaśnie fakty zadecydow ały m .in. o takim w izerunku rzeczywi stości, jak chociażby ten, nakreślony w liście do K onstancji G órskiej z [lata ?] 1881 r.:
[...] Europa jest to stara wariatka i pijaczka, która co kilka lat robi rzezie i mordy bez żad nego rezultatu ni cyw ilizacyjnego, ni m oralnego. N ic postaw ić nie um ie - głupia jak but, zaro zum iała, pyszna i lekkom yślna. K iedy do innej części świata robiłem w ycieczk ę, nie w iedzia łem , jak listy adresow ać do E uropy, bo adresując do R z[eczy]pospolitej - list dochodził do Cesarstw a, do D an ii - list szedł do N iem iec, do Austrii - list szedł gdzie indziej, i tak zawsze - a za to kilkadziesiąt m ilionów trupa, łez i opchanych w orków fałszyw ą m onetą (PW sz 10, 155).
Przyw ołajm y w tym m iejscu przestrogę z groteskow ej Lekcji E ugene’a Ionesco:
[...] arytm etyka prowadzi do filologii, a filologia do z b r o d n i.,.lfl
To zdanie m ożna nieco przekształcić, dla naszych potrzeb rozszerzając łańcuch im plikacji: zbrodnia będzie wówczas konsekw encją frazeologii, ta zaś m a swe źró dło w topice. Zwłaszcza gdy chodzi o krew.
4. „STARA W A R IA T K A ” A FR A ZE O L O G IA
Jeżeli język prow adzi do fałszu, czyli ostatecznie do zbrodni, to zadaniem artysty - „organizatora zbiorow ej w yobraźni" - jest przekształcenie języka. T ak a w łaśnie była funkcja cytowanych tekstów , w których m otyw „krw i” zaj m ował centralne m iejsce. C hodziło m .in. o sprecyzowanie tego, co się rozumie - m ówiąc w chwili zupełnie po tem u niestosow nej: „Jam widział k r e w ! . . . ”
List do K onstancji G órskiej [z 19 m aja 1862 r.j odczytać m ożna jak o Norw i dowski przykład należytego sposobu m ów ienia o zbiorowych m asakrach, re to ryka przyw raca tu godność ludzkiem u cierpieniu; pow tórzenia i tautologie na b ierają ch arak teru m ozolnego przypom inania podstaw ow ych praw d, zatraca nych przez użytkow ników języka, czytelników „Telegraficznych depesz o roż nem pow staniu” czy zwięzłych n o tatek , donoszących iż:
[...] „ T e n s i ę s t r u ł , zabił się owy:
Pracował w O ssolińskich K sięgozbiorze sporo
-16 E . I o n e s c o . Teatr. Przedm owa M. Piw ińskiej. P osłow ie J. B łońskiego. T. 1. Warszawa 1967 s. 124 ( L ek cję przełożył J. B łoń sk i).
Z byt czuwat - konstytucję nie dość krzepił c h o r ą ...”
[...]
PWsz 2, 158
- niejednokrotnie autor Pięciu zarysów p o d ejm u je krytykę stylu ówczesnej żur- nalistyki.
Fragm ent Q uidam a, a także relacja z wypraw do rzymskich k atak um b p re zentują jedynie godny - wedle ich autora - u k ład odniesienia dla wypowiedzi o ludzkiej egzystencji. Stajem y się świadkam i zam iany topiki i frazeologii a k w a t y c z n e j na topos k s i ę g i - przelew anie krwi n ak ład a ło na ludzi o b o wiązek l e k t u r y owej księgi. To zaś oznaczało nie tylko polem ikę z norm am i polskiego języka potocznego i re p ertu arem środków artystycznych ówczesnej li teratury, ale także polem ikę z uproszczonym chrześcijaństw em , przed e wszyst kim z katolicyzm em 17, posługującym się nierzadko (w trosce - by tak rzec - o „m asow ego” odbiorcę) bardzo sprym ityzow aną sym boliką. W konsekw encji prow adziło to do dyskusji św iatopoglądow ej - od stereotypów myślowych, implikowanych przez mowę począwszy, na koncepcjach historiozoficznych skończywszy. Tylko w ten sposób istniała - w edle N orw ida - szansa przyw róce nia krwi ludzkiej jej godności. G odności uśw iadam ianej przez Ew angelię - tekst otw ierający dla autora Q uidama now ą epokę w dziejach ludzkości, głoszą cy nieom al bezpośrednio, iż lekcew ażenie cierpienia jedn o stk i jest lekcew aże niem ofiary Chrystusa. Pam iętać należy, iż N orw idow ska reflek sja na tem at sposobów m ówienia o krwi jest niesłychanie silnie zw iązana z jego w spółczes nością. W liście do Jan a K oźm iana [z 9 lutego 1850 r.] pojaw ia się w strząsające życzenie:
[...] a jak będziesz miał dzieci (czego Ci z serca ż y czę), to niech A n io ło w ie im usuną sprzed nóg te wszystkie drzazgi trum ien, po jakich przew łóczyć nam się przyszło (PW sz 8, 85).
Aliści „A niołow ie” nie wyręczą człow ieka w jego podstaw ow ych obow iązkach - jednym z nich jest n a u k a m ó w i e n i a o rzeczach podstaw ow ych - a jed n ą z nich jest „czerw ona, ludzka krew ” .
Między innymi z brak u odpow iednich w spółpracow ników u padł M ickiewi czowski p ro jek t opracow ania „żywotów” wszystkich polskich m ęczenników , którzy przelali krew za sprawę narodow ą. O d r. 1908 szczególne m iejsce w świecie wartości Polaków zajm uje R ota M arii K onopnickiej; znajd u je się tam także dystych, .którem u - z N orw idow ska rozum ując - postaw ić m ożna zarzut co najm niej alogiczności:
17 Por. A . W a l i c k i . Cyprian N orw id: tr z y w ątki m yśli. W: M ię d zy filo z o fią , religią i p o li
tyką. Studia o m yśli p o lsk iej e p o k i rom an tyzm u . W arszawa 1983 (szczególn ie s. 2 3 6 -2 3 8 , gdzie
zarysowana została specyfika Norw idow skiej religijności i ortodoksji).
D o krwi ostatniej kropli z żył bronić będziem y ducha
[...]
A l o g i c z n o ś c i - mówię to ze św iadom ą przew rotnością, bowiem cóż po „du c h u ” , skoro z ciała uszło bezpow rotnie życie?
T eksty N orw ida były znane w niew ielkiem stopniu jego współczesnym. W okresie rozw oju językoznaw stw a pozytywistycznego nie traktow ano poważnie m niej czy bardziej udanych prób herm eneutyki mowy, podejm ow anych przez au to ra R ze c zy o wolności słowa. R ów nież jego refleksja na tem at krwi, związa na z tym p ró b a przekształcenia języka naturalnego i artystycznego (od o brazo w ania aż po frazeologię) po została w sferze nie zrealizowanych projektów . Nie zabrzm iała pełnym głosem N orw idow ska polem ika z XIX-wiecznymi historio- zofiam i. A rgum ent z wiersza pt. C zem u nie w chórze? nie ujaw nił wszystkich swoich znaczeń - inaczej stać się nie m ogło (chociażby ze względu na charakte rystyczne cechy poetyki autora Vade-m ecum ).
Straszliwa kara w D antejskim Piekle spotyka ludzi, którzy używali przem ocy w obec bliźnich; wspom ina W ergili, iż rozpoczęła się ona z chwilą zstąpienia C hrystusa do O tchłani:
[...]
W ied z, gdym raz pierw szy schodzi! tutaj w gości, D ążąc do piekta najniższego dziczy,
Jeszcze ta góra sterczała w catości. L ecz jeśli dobrze pam ięć m oja liczy, N iew iele wprzódy, nim tu zszedł O brońca, C o zbawił D isa dostojnej zdobyczy, D rgn ęła w posadach dolina cuchnąca, Tak iż sąd ziłem , że to w szechstw orzenia D reszcz i że M iłość świat odradzająca, Jak niegdyś, naprzód w chaos go zam ienia; O wej to chwili runęły w zwaliska
Tu i gdzie indziej pagóry z kam ienia. W dół spojrzyj: oto krwi rzeka już bliska, G dzie w kotłujące zanurzon jest piany, K to gw ałtem bliźnich na ziem i uciska18.
F legeton - rzeka wrzącej krwi - to m iejsce, gdzie m ęki cierpią ludzie, którzy za życia przelew ali krew innych. Z aiste, szczególny to związek winy i kary.
5. F R A Z E O L O G IA A ETYKA
Sądzę, że N orw idow ska polem ika z A ustinow skim „pierwszym słow em ” ję zyka polskiego w odniesieniu do „krw i” m oże także i dla nas stanowić wartość
18 A . D a n t e . B oska kom edia. P iekło. Pieśń X II. P rzełożył E . Porębow icz. [W stęp i red. M . Brahm er], W yd. 4. W arszawa 1978 s. 75.
nie tylko historyczną. Nie jest to jedynie zatracone ogniwo poszukiw ania god ności „człow ieka” - krew przecież stanowi w arunek ludzkiej egzystencji. Ż e nie jest to wyłącznie problem przeszłości, uśw iadam iają chociażby takie wiersze Zbigniewa H e rb erta , jak Pan Cogito czyta gazetę, Pan Cogito o potrzeb ie ści
słości czy Pan Cogito m yśli o krwi. O becnie wiemy już z całą pew nością, iż to
pika i frazeologia posiadają niekiedy decydujące znaczenie w spraw ach życia i śmierci - dość sięgnąć do pracy V ictora K lem perera o języku Trzeciej Rzeszy.
Zbyt hojne szafowanie tą cieczą - naw et na poziom ie w erbalnym - w yw ołu je niekiedy skutki sprzeczne z zam ierzonym i: m iast przerażenia i zgrozy wywo łuje niesm ak i irytację; pisali o tym, w sposób być m oże drastyczny dla czytelni ka polskiego, m .in. Czesław M iłosz i A ndrzej W alicki19, dem askując pew ne, wywodzące się z rom antyzm u stereotypy myślowe (ich refleksja, przynajm niej w pewnej warstwie, bliska jest Norw idow skiej dyskusji z XIX -wiecznym i histo- riozofiami, której jednym z elem entów była p o ję ta przezeń h e r m e n e u t y k a k r w i , prow adząca do h e r m e n e u t y k i c z ł o w i e c z e ń s t w a ) .
Godzi się na zakończenie zasygnalizować, iż synonim em skąpstw a p osu nię tego do ostateczności w języku angielskim jest zwrot: „H is m oney com es from him like drops of blo o d ” (co dosłow nie znaczy: „W yzbywa się swoich p ienię dzy, jakby to były krople krw i”). Pow tórzm y za A ustinem : „ c o ś w t y m j e s t ” . Lecz tu już rozpoczyna się zupełnie inny wym iar refleksji. P am iętać je d nak należy o Norwidowskim wyznaniu z wiersza pt. C zem u nie w ch ó rze?: „Jam widział k r e w ! . . . ” N aw et w chwilach pozornie najm niej po tem u stosownych.
' N O R W ID O V E R ‘T H E S T R E A M O F H U M A N B L O O D ”
SUMMARY
The study is devoted to the analysis and interpretation o f the m otif o f hum an b lo o d , recur rent in N orw id’s work. Our starting point is N orw id ’s confession in the p oem C zem u nie w ch ó
rze?: “Jam widział k r e w ! . . . ” (“ 1 have seen b lo o d ”). T he statem en t breaks the conventions o f
the Christmas carol, a genre o f great im portance for Polish culture, evok ed by the im agery and the rhythmic pattern o f the poem ; instead, w e get a “carol for joyless tim es” , another special literary genre. W hat is m ore, the statem ent is a challenge to the nin eteen th-cen tu ry reader. The experience was after all not exceptional in the biographies o f the second and third rom antic generations, especially in Poland. The m otif o f b lo o d kept recurring in the cen tury’s art, litera ture and philosophy o f history; treated hyperbolically, especially in patriotic art, it gradually degenerated into the banal. A m on g N orw id’s texts in which the m o tif o f b lood occu p ies the central place are the letter to K onstancja G órska o f M ay 1862, reporting o n the m assacres o f that time; a passage in the p oem Q u idam depicting the particularly unheroic scenery o f the
19 Por. Cz. M i ł o s z . Pryw atne o b o w ią zk i w obec p o lsk ie j literatury; O historii p o lsk ie j lite
ratury, o w olnom yślicielach i m asonach. W: Cz. M i ł o s z . P ryw atn e o b o w ią zk i. Paryż 1972,
a także A . W a l i c k i . N aród, rom an tyzm , m esjan izm . W: Spotkan ia z M iło szem . L ondyn 1985.
death o f the main character, the son o f A lexand er o f Epirus; and the p o e t’s account o f his trips to the R om an catacom bs (w here phials containing the blood o f the first martyrs w ere scru pu lously preserved ), included in C zarn e kw iaty. A n analysis of these texts reveals certain pecu liarities in N orw id ’s language, which violates the norm s o f colloquial language and exceed s the repertory o f stylistic d evices then recognized by Polish literature. N orw id speaks about blood in a w ay that n o o n e did; this concerns both ph raseology and imagery.
T w o areas o f hum an activity are brought in as a context for the interpretation o f the blood m otif. O ne is the Polish colloquial language with its turns o f phrase em ploying the word “krew ” . W hat w e have to do w ith here is an aquatic m etaphor petrified into phraseology; the con seq u en ce is that, desp ite the adage “blood is thicker than w ater” , the language user puts an equation sign betw een the two liquid substances. This leads to the unconscious depreciation o f b lood in th e com m on axiological system as im posed by the language. T he second area is reli gion , w h ose rituals invest blood with special significance. Christianity, and Catholicism in the m ystery o f the Eucharist in particular, regarded the sacrificial blood o f Christ as sacred; it reve rently co llected the b lo o d o f the early martyrs; in doing so it indirectly, by bringing out the m ystical con n ection with the sacrifice o f G od-M an on the cross, tended to attribute sacredness to the blood o f each man (or at least o f each baptized m an). B y the side o f subtle mystical works m ean t for a sm all group o f p eo p le there arose popular d evotional art, which in its lives o f saints or martyrs and the accom panying illustrations m ade hyperbolical use o f the m otif o f blood in order to m ove its audiences. T h ese things w ere part o f the everyday experience o f all E uropeans. So w ere casual notices, appearing alm ost daily in the nineteenth-century press, about various disturbances and unsuccessful uprisings, or individual executions and suicides.
N orw id ’s works acquire a new m eaning in the light o f J. L. A u stin ’s reflections on colloquial language. T h e m ore so as the author o f R z e c z o w oln ości słow a, lik e other rom anticists, repeat edly (and with varying success) attem pted the herm eneutical interpretation o f human language; go o d ev id en ce o f this is to be foun d for exam ple in the lectures O Juliuszu S łow ackim . Norwid considered that it w as th e task o f an artist as an “organizer o f collective im agination” to bring hom e to the public the correct system o f values. It is in this context that w e interpret N orw id’s texts with the b lo o d m otif at their centre.
T he letter to K onstancja G órska o f M ay 1862 is an exam ple o f a m ode o f speaking about hum an b lo o d that restores it to its proper dignity (if only by bringing out the inseparable con nection o f blo o d w ith the human b od y, that is, with hum an life). This may occasionally lead the p o et to violate e v en the standards o f linguistic correctness. The passage in Q u idam and the report from the catacom bs m ake us aware o f what was to N orwid the only worthy frame o f reference for reflection o n hum an blood: the m essage o f the G osp el, so often utterly obliterated in works o f popular d evotional art or in patriotic poetry.
N orw id ’s polem ic with the Polish linguistic norm s, especially with the phraseology, and with the repertory o f m eans o f expression used in artistic and journalistic writings leads him to a dispute with som e philosophical conception s o f history. A s the guiding im age for reflection on hum an b lo o d n in eteen centuries after the death o f Christ, on e to replace the petrified aquatic m etaphor, he p roposes the im age o f “b o o k ” togeth er with the related im age o f “reading” . This new p h raseology and im agery directly im plies certain axiological and ethical categories. N or w id ’s effort to restore the dignity o f hum an blood is part o f his broader reflection on the dignity o f being hum an.
N orw id’s w orks, including those with the b lood m otif, did not attract the interest o f his con tem poraries and rem ained practically unknow n. A lso the historical circum stances (such as the 1863 uprising and its afterm ath) w ere unfavourable to their profound interpretation. In no small degree, h ow ever, it was som e elem en ts o f N orw id’s own poetic diction that brought on the
fail-ure o f his attem pt to effect a necessary “sharp turn” in the structfail-ure o f both artistic and c o llo quial language.
Still, N orw id’s idea d oes not belong purely to an irrecoverable past. T he problem o f the dignity o f human blood has reappeared in som e texts by B o lesła w M iciński, such as his essay
O nienawiści, okrucieństw ie i abstrakcji, and in the work o f Z bign iew H erbert (e .g . the p oem Pan Cogito m yśli o k rw i), to nam e but tw o exam ples. N orw id ’s “praca w język u ” ( “w ork in
language”) may be a valuable direction for tw entieth-century m en. B ut at this poin t our think ing acquires a different dim ension; it becom es, in the words o f Paul R icoeu r, “reflection start ing from sym bols” .