ODCZYT
W STULETNIĄ ROCZNICĘ
KONSTYTUCYI3 MAJA
N A P I S A Ł J U L I U S Z M I K L A S Z E W S K I . K R A K Ó W .N akładem Ignacego Ż ółtow skiego.
W D R U K A R N I Z W I Ą Z K O W E J W K R A K O W I E
p o d z a rz ą d e m A . S z y je w sk ie g o .
ODCZYT
W STULETNIĄ ROCZNICĘ
KONSTYTUCYI3 MAJA
as
N A P I S A Ł J U L I U S Z M I K L A S Z E W S K I . K R A K Ó W .N akładem Ignacego Ż ó łto w sk ieg o .
f
cznicę K o n s t y tu c y i Trzeciego Maja. W historyi każdego n aro d u są epoki upadku i klęsk, chwile o drodzenia i chwały. K onstytucya Trzeciego Maja p ozostan ie n a zawsze wielkim dziejowym wypadkiem , świadczącym, iż n aró d polski w ostatnich chwilach istnienia R zeczypospolitej, m iał w sobie w arunki do życia.Poznajm yż w krótkich rysach te reform y, które d o konali ludzie m iłujący Ojczyznę, aby Polskę podnieść z u pad k u i zapew nić jej lepszą przyszłość. O bchodzenie wielkich p a m iątek, religijnych czy narodow ych, w tedy przynosi rzeczy wisty pożytek: jeżeli pojm ujem y ich znaczenie i um iem y wy snuć naukę, która ośw ieca um ysł a krzepi serce.
Przy końcu ośm nastego stulecia, P olska m iała ju ż dzie- w ięcio-w iekow ą historyę, pełną chwały i wysokiego znaczenia. Nie m ożem y jej tu opow iadać, bo o tem trzebaby napisać o so b n ą książkę; ale bodaj kilka rysów niech nam posłuży do p o znan ia przeszłości naszej Ojczyzny.
Niegdyś, n a obszernych ziem iach n ad O d rą , W a rtą i W isłą, m ieszkały liczne, drobne, odosobnione ludy lechi- ckie, i byłyby z czasem niechybnie zginęły, i zaledwieby w historyi ślad pozostał że były. Niedaleko tych ludów w ła dali n a d wielkiem państw em potężni cesarze niemieccy, k tó rzy podbiw szy już wiele krajów , ujarzm iliby byli i ludy m ie szkające n ad W isłą. W yroki Boże były inne! Znaleźli się m ężow ie potężnego um ysłu i silnej woli, którzy potrafili te
w jed en naró d i utw orzyć państw o.
Sław ny je st w naszych dziejach ró d Piastów , b o z niego to pochodzą pierw si nasi królowie, co utw orzyli P olskę wielką i potężną. Oni zniszczyli świątynie pogańskie,, zaprow adzili w iarę katolicką, k tó ra do dziś dnia je st dla n as najdroższym skarbem i pociechą naszego życia. Oni nam dali ośw iatę, utw orzyli zwycięzkie hufce i na ich czele p o trafili odeprzeć najazd potężnych królów niem ieckich. W ła dza tych pierw szych naszych m onarchów była wielka, nikt nie śm iał sprzeciw iać się ich ro z k a z o m ; w ystępnych i n ie posłusznych karali surow o, dobrych i m ężnych w ynagradzali hojnie. Mieszko I, Bolesław Chrobry, Kazimierz Odnowiciel, Bolesław Krzywousty, żyć będ ą zawsze w naszej historyi.
B o le sła w K r z y w o u s t y um ierając (w r. 1138) podzielił
państw o między pięciu synów, i odtąd P olska przestaje być wielkiem państw em . W skutek rozrodzenia się książąt P ia stow skich, ro zp ad a się n a coraz w iększą ilość dzielnic, udzielnych księstw. P ostano w ił w praw dzie Krzywousty, że najstarszy książę z ro d u P iastów m a spraw ow ać zw ierzchni- czą w ładzę n ad wszystkiem i dzielnicam i, ale ten jego nakaz nie długo się utrzym ał.
Nieszczęśliwe to były czasy. N ajeżdżał Polskę cesarz niem iecki, pustoszyli pogańscy P rusacy, a już najsroższe klęski zadali Polsce Mongołowie, kilkakrotnie szerząc znisz czenie i pożogę, i m nóstw o ludzi uprow adzając w niewolę. Żebyż to tylko nieprzyjaciel zew nętrzny trap ił polskie kraje, toć łatwiej byłoby m u się obronić — ale do zniszcze nia kraju przyczyniali się wiele ci książęta, co n ad pojedyń- czemi dzielnicami panow ali, prow adząc m iędzy sobą b ra to bójcze wojny.
W tych czasach ciężkich jed y n a pom oc płynęła z religii katolickiej. Bóg dał Polsce wielkich biskupów, a w śród nich jaśn ieją niepospolitym um ysłem , sercem gorejącem miłością bożą i w iarą, biskupi krakowscy. Najw iększą ozdobą Ojczyzny naszej w tym czasie, to cały zastęp Świętych Pańskich, którzy do dziś dnia są wielkimi p atro n am i Polski przed Bogiem. Święty Jacek, Czesław, św ięta K unegunda, Jolanta,
przyczy-•stała się dźwignią i podw aliną naszej historyi. Bez tej wiary, b ez oświaty, którą szerzyli biskupi i zakony, nie p rzetrw ali byśm y tylu klęsk, które spadły n a Polskę w XIII wieku.
R ód P iastów wydał odrodzicieli Polski, którzy od n o wili daw ną chw ałę Ojczyzny. W ł a d y s ł a w Ł o k ie t e k m ałe m iał i drob ne ciało, ale duszę w ielką, wolę nieugiętą i n ie spożytą w ytrwałość. Po długich tru d ac h i wysiłkach, zjedno czył Łokietek Polskę, przez blisko dwa wieki ro zp ad n iętą n a drobne księztw a; przyw rócił daw ne królestw o, a n ad w iększą częścią zjednoczonej ziemi polskiej ro zpostarł op ie kuńcze skrzydła orzeł biały. Ł okietek, to przedew szystkiem b o h a te r wierzący w siłę o ręża; szczęk bron i też praw ie nie ustaw ał, a król ten świeżo zjednoczonej Polski wiódł raz po raz hartow ne rycerstw o do walk. Nieprzyjaciele z którym i bojow ał Łokietek byli potężni, siły n aro d u coraz bardziej słabły. Syn Łokietka, ostatni król z rodziny P iastów , K a z i
mierz W ie lk i, nie na orężu zakładał wielkość zjednoczonej
Polski. T en król Salom onowej m ądrości, potrafił zespolić siły całego n aro d u do olbrzymiej z tysiącznych ogniw złożo nej pracy, m nożącej naukę i dobrobyt. „Król chłopków 11 szan o w ał pracow ite ręce chłopskie, bo one zamieniały obszary jało w ej ziemi w urodzajne niwy, w ydające bujny plon. Mó wim y o Kazimierzu, że zastał Polskę drew nianą, a zostaw ił m urow aną — i tak też było. W ielkie budow le są najlepszą szkołą rzem iosł, bo wiele to i ja k różnych rzem iosł potrzeba clo w zniesienia w spaniałych gmachów. Dzisiaj, po tylu p rz e w rotach, widzimy jeszcze stare w arow ne zamki, zbudow ane przez K azim ierza W ielkiego. Ich silne m ury dotąd u rąg ają czasow i. Wielki król budow ał o bronne zamczyska, by strze gły Ojczyznę przed nieprzyjacielem , krzewił naukę, stanow ił m ądre praw a, i przyczynił się do rozkw itu rolnictw a, p rz e mysłu i handlu. Ale pam iętał n a piękne słow a psalm isty P ańskiego: „Jeśli P an nie zbuduje dom u, próżno pracow ali, którzy go budują" —• i rozpoczął W ielki król dzieło swoje od św iątyń. Do dziś dnia, we wszystkich częściach Polski, istnieją s ta re kościoły, w zniesione ręką K azim ierza, i ja k przed w ie kam i, tak i teraz, rozbrzm iew a w nich chw ała boża! O św iata,
dobrobyt, są wielką siłą każdego społeczeństw a, ale do p o tęgi n aro d u p o trze b a czegoś więcej — pom ocy B o ż e j! W i doczne błogosław ieństw o Boże spoczywało n ad p racą Kazi m ierza, i nad tem calem pokoleniem , n ad którem p a n o w a ł król-g ospodarz i praw odaw ca.
Kazimierz nie zostaw ił syn a; koronę polską otrzym ał po nim możny król w ęgierski L u d w i k I. Nie m iał on tego serca dla P olsk i, co p o przed ni m onarchow ie, a przecież, osoba jego m a wielkie znaczenie w dziejach naszych. Ludw ik m iał tylko córki; najm łodsza z nich Ja d w iga, po śm ierci ojcowskiej odziedziczyła tron. Młoda królow a należy do n a j dostojniejszych postaci, noszących polską koronę. Jad w ig a jaśnieje wielkością duszy i świętością ży c ia ; Bóg tylko jed en policzył wszystkie jej czyny m iłosierdzia, te niezliczone łzy, które o tarła nieszczęśliwym . Ludw ik przeznaczył n a m ęża Jadw idze W ilhelm a księcia austryackiego, którego zdobiły piękność i duch rycerski. K rólew na kochała W ilhelm a, a j e dnak złożyła ofiarę z swojej miłości dla szczęścia ludów7.
Jagiełło, w ładnący obszernem i krajam i pań stw a litew sko-
ruskiego, porozum iaw szy się z panam i małopolskim i, ośw iad czył się o rękę Jadwigi. R usini będący pod w ładzą w. księcia litewskiego już daw no przyjęli chrzest; ale Jagiełło i Litwini byli poganam i. Jagiełło zaślubiając Jadw igę, nietylko łączył z P olską wielkie kraje litewskie i ruskie, ale n adto zobow iązał się w raz z swoim n aro d em przyjąć w iarę katolicką. P rze d pięciu laty obchodziliśm y pięćsetletnią rocznicę zaślubin Jagiełły z Jadw igą w katedrze krakow skiej, a cztery lata się skończyło, ja k p rzed pięciu wiekami, Jagiełło w tow arzystw ie pan ó w polskich i Franciszkanów krakow skich, u d ał się n a Litw ę i tam w w odach N iem na, głównej rzeki litew skiej, przyjęli chrzest i w iarę katolicką Litwini.
Wielki to je s t rok I 386, nietylko w naszych dziejach ale i w historyi rodu ludzkiego, bo o dtąd P olska łączy się z krajam i litew sko-ruskim i i staje się jed n em z najw iększych p aństw w Europie. Doniosłość roku 1386 nie polega n a tem , że P olska zyskała znaczne obszary z ie m i; ogrom p ań stw a nie daje jeszcze narodow i tytułu do wielkości. C hw ała Polski
n a tem się głównie opiera, że ludom , które się z nią łączyły, niosła praw dziw ą w iarę i wyższą ośw iatę.
R ó d Jagiellonów panow ał n ad połączoną P o lską i Litwą praw ie dw a wieki. Siedm iu królów z dom u Jagiellońskiego zasiadało n a polskim tronie, a z ich im ionam i łączy się n aj św ietniejsza epoka potęgi i w ielkości Ojczyzny. P o d berłem królów Jagiellońskich nietylko P olska rozrosła się w wielkie państw o, sięgające od Bałtyku aż ku M orzu czarnem u, od W arty do D niepru, ale i w jej w ew nętrzny m u stro ju zaszły w ażne zmiany. Już w XIII wieku pow stały w ziem iach po l skich liczne osady w iejskie i m iasta po siadające zupełny sam orząd. W śród strasznych napadów M ongołów nietylko opustoszały całe obszary ziemi, ale w yginęła znaczna część ludności, zabrakło pracow itych rąk do upraw y ziemi, a w zni szczonych m iastach nie było rzem ieślników i przem ysłow ców . Zaczęła napływ ać do Polski ludność niem iecka. Książęta polscy, a za ich przykładem biskupi i panow ie świeccy, n a daw ali kolonistom niem ieckim w iększe lub m niejsze obszary ziemi, ci właścicielom nadanych gruntów płacili czynsz. Tacy m ieszczanie lub wieśniacy osadnicy, obierali sobie u rzęd n i ków, rządzili się w łasnem praw em ; słowem, z wyjątkiem płacenia czynszu posiadali zupełną w olność, a gminy ich stanow iły jakby osobne państw a. W łaściciele z takich osad zakładanych n a swoich gruntach, czerpali znaczne dochody, to też nietylko chłopom niemieckim nadaw ali ziemię do za kładania wolnych osad, ale i polskim. W XIV i XV wieku spotykam y n a ziem iach polskich liczne m iasta i wsie, bo g a tych wolnych m ieszczan i chłopów. Obok nich żyły n a zie m iach polskich zastępy szlachty, rycerstw o. Niektórzy z tej szlachty doszli do p o siadania wielkich m ajątków ziemskich i stali się tak potężni, iż dziedzicznie w swoim rod zie p ia stowali wysokie u rzędy; zwali się pospolicie baronam i. Tacy m agnaci żyli we wszystkich ziemiach polskich, ale najwięcej ich było w M ałopolsce; oni też posiedli najw iększe znaczenie w kraju. Za p an ow ania dw óch pierw szych królów z ro d u Jagiellonów : W ładysław a Jagiełły i W ładysław a W arneńczyka, ani m ieszczanie ani szlachta, a tem bardziej chłopi, nie mieli żadnego w pływ u n a spraw y państw a. Ile razy król chciał
wydać praw o, nałożyć podatki, lub jakiekolw iek po stan o w ie nie, wzywał wszystkich biskupów i wysokich dostojników świeckich n a zjazd, i dopiero za ich rad ą i zezwoleniem w ydaw ał odpow iednie rozporządzenia. A m usicie to sobie pam iętać, że ci biskupi i świeccy panow ie, to byli ludzie b ardzo m ądrzy, był w nich m ajestat wielki, płynący z rozum u i h artu duszy. W tej radzie pierw szych Jagiellonów świeci n ad wszystkich potęgą rozum u i wielkością duszy biskup krakow ski i kardynał, Zbigniew Oleśnicki.
W drugiej połowie XV wieku, m ożnow ładcy tra c ą swoje daw ne znaczenie. S zlachta czuła się pokrzyw dzoną: o na p ła ciła podatki, ona przelew ała krew n a polach bitew, główny ciężar obow iązków spoczywał n a rycerstw ie, które składało daninę z m ienia i krwi. Szlachta nie chciała ulegać uchw a łom , które panow ie wydawali n a zjazdach, zaprag nęła sam a stanow ić p raw a, n akładać w razie potrzeby podatki. I oto
za Kazim ierza J a g ie llo ń c z y k a zaczynają się zbierać zgro
m adzenia szlacheckie po w ojew ództw ach i ziem iach, n a które dzieliła się P olska, a nareszcie szlachta w ybiera posłów, którzy jako przedstaw iciele ziem i w ojew ództw zbierają się w pew nem oznaczonem m iejscu (zwykle w Piotrkow ie). Takie zgrom adzenie nazyw a się Sejmem.
Z początku Sejmy zbierają się n a mocy zwyczaju, ale na sam ym początku XVI wieku, za panow ania króla A l e
ksandra, wyszło takie praw o, że król nie m oże nic p o sta
naw iać bez woli i zezwolenia Sejm u.
W idzicie ja k a to w ażna zaszła zm iana, teraz Sejm je st najw yższą w ładzą w Polsce. O dtąd co d w a lata zjeżdżają się posłow ie z w ojew ództw i ziem, decydują o wszystkich ważniejszych spraw ach i w ydają uchwały, czyli tak zw ane konstytucye sejm owe. Za p an ow ania dwóch ostatnich królów z ro d u Jagiellonów w Sejm ie biorą udział tylko posłowie ziem polskich — „K orony“, n a Litwie szlachta niem a jeszcze żadnego znaczenia; tam potężni m agnaci, pochodzący z ksią żęcych rodów , dzierżą w ładzę. Ci posłow ie polscy co brali udział w Sejm ach za ostatniego Jagiellona, Z y g m u n t a
A ugusta, byli to ludzie światli, miłujący kraj, i ustanow ili
szczegółow o opow iadać, jakie to reform y, dążące do p o d n ie sienia potęgi państw a, usiłowały przeprow adzić S ejm y; p o wiem tylko ogólnie, że to Sejm y powiększyły dochody skarbu p ań stw a , i przyczyniły się w pew nej m ierze do utw orzenia stałego wojska (wojsko kwarciane).
N ajw ażniejszem dziełem szlachty polskiej, do którego w znacznej części m ądrością sw oją przyczynił się Zygm unt A ugust, to była „ U n i a “, zupełne połączenie Litwy z Polską. P oniew aż to połączenie nastąpiło n a Sejm ie w Lublinie roku 1569, więc w historyi m a ono nazw ę „ U n i i L u b e l s k i e j 11. D otychczas połączenie Litwy z Polską polegało n a tein, że królow ie polscy z rodu Jagiellonów byli zwykle W ielkimi K siążętam i Litwy, a więc tylko osoba jednego m onarchy w iązała z sobą dw a kraje, zresztą oba pań stw a miały osobny rz ą d i osobne praw a. O dtąd posłow ie, w ybierani przez szla chtę ziem litewsko - ruskich i polskich, zasiadali w jednym sejm ie, który wydawał postanow ienia dla Avszvstkich ziem Polski i Litwy. Aż do końca istnienia Rzeczypospolitej sejm wspólny je st jednym z najw ażniejszych węzłów wiążących wszystkie jej kraje.
Już n a schyłku XVI wieku widzimy, że Sejm nie sp eł n ia w zupełności swego zadania względem państw a. W XVII w ieku szlachta polska m iała podniosłe serca, ale przytem b łęd n e pojęcia o wolności. D obra je s t w olność, ale bez sil nego rz ąd u i poszanow ania p raw a m usi zamienić się w a n a r chię, w swawolę. Z baw ienną je s t w olność, k tó ra otw iera szerokie pole do zasługi, do czynów dobrych i pożytecznych, ale straszna, jeźli w śród niej niem a ham ulca i kary dla złych i przew rotnych. W olność d o b r e g o , ożywia i um acnia n a ród, wolność z ł e g o , prędzej czy później podkopuje siłę n a ro d u i sprow adza jego upadek. Sejm y XVII wieku ogra niczały coraz bardziej w ładzę królów, nie um iały pogodzić w ol ności z silnym rządem , któryby m iał dostateczną siłę i powagę, aby strzedz bezpieczeństw a i całości państw a. Była jeszcze in n a przyczyna słabości sejm ów. W szystkie ziemie, w chodzące w skład Rzeczypospolitej, uw ażały się za wielki związek, którego każda część tw orzyła pew ną sam oistną całość. P o słow ie w ybrani przez szlachtę, przybywający n a sejm, nie
uw ażali się za przedstaw icieli c a ł e g o n a ro d u , ale tylko sw oich ziem. Było to bardzo złe, bo tacy poshwvie mniej dbali o wydanie praw , które były zbaw ienne dla całej R ze czypospolitej, a przedew szystkiem dom agali się uchw ał, ko rzystnych dla swoich ziem, wojew ództw. Posłow ie zresztą nie mogli głosować ani nic działać w edług swoich przekonań, bo szlachta po w ojew ództw ach wysyłając ich n a Sejm , d a w ała im n a piśm ie polecenie (instrukcyę), czego m ają się n a
Sejmie dom agać, a n a jakie uchw ały nie pozw alać. W yobraź cie sobie posłów przybyw ających n a Sejm z rozm aitem i żą daniam i różnych ziem, a zrozum iecie, że było n iepo do bień stwem , a przynajm niej bardzo tru d n o , przyprow adzić tych posłów do pew nej zgody. Z początku posłow ie jednego lub więcej w ojew ództw niezgadzających się n a pew ną uchw ałę, opuszczali Sejm, nie uznając jego postanow ienia dla swoich ziem za obow iązujące; inne w ojew ództw a, które zgadzały się n a uchw ałę, wykonywały ją, postanow ienia więc sejm ow e m iały przynajm niej znaczenie dla większości ziem R zeczy pospolitej. Później znaczenie sejm ów zupełnie upada. W um y słach szlachty ugruntow ało się z czasem to przekonananie, że tylko tak a uchw ała czyli konstytucya sejm ow a m a zn a czenie, n a k tó rą zgodzili się posłow ie w s z y s t k i c h ziem ; Sejm decyduje nie większością lecz jednom yślnością. Jeden poseł pew nego w ojew ództw a, jeżeli nie zgadzał się n a jakieś praw o, opuszczał Sejm, a wtedy nietylko to praw o nie m iało żadnego znaczenia, ale i cały Sejm nie prow adził dalej swoich obrad. P rzez sto lat z górą, szczególniej w pierw szej p o ło wie XVIII wieku, często bardzo jed en z posłów za pom ocą nie pozw alam , „liberum veto11, zrywał Sejm.
W Rzeczypospolitej najw yższą w ładzą był S ejm ; p o myślcie tylko, jaki to nieład m usiał pow stać, gdy sejmy nie odbywały się: nie m iał kto praw stanow ić, myśleć o obronie Ojczyzny.
P rzodkow ie nasi sądzili, że takie tylko praw o m oże obowiązywać wszystkich, n a które się wszyscy zgodzili; by łoby to bardzo pięknie, gdyby wszyscy byli święci, ależ sami to wiecie, że obok dobrych są p rzew rotni i nierozum ni, a tacy ludzie przez nierozum lub złość nie dopuszczą do zgody.
W idzicie w ięc, że błędne pojęcia rozrosły się w gło w ach szlachty; ale dopóki w sercach jej płonął duch chrze ścijański i m iłość Ojczyzny, P olska jaśn iała blaskiem chwały. Szlachta polska w XVII wieku m imo swych błędów przedstaw ia jeszcze w spaniały obraz, stać ją jeszcze n a w iel kie zwycięstwa. W roku 1605 Jan Karol Chodkiewicz, m ając zaledwie 4.000 żołnierza, zgrom ił 14.000 arm ię szw edzką, k tórą dow odził Karol IX, król szwedzki, 9.000 szw edów p o legło, zdobyto 60 chorągw i i 20 dział. Sławny b o h ater S ta nisław Żółkiewski z 6.000 wojskiem rzucił się n a 48.000 arm ię szwedzko - m oskiew ską i rozbił ją praw ie ze szczętem pod Kłuszynem roku 1610. P otężny sułtan turecki Osm an postanow ił zdobyć całą Polskę i wyruszył na jej podbój z 300.000 wojskiem. Stanęły zbrojne hufce polskie i Kozacy, a Karol Chodkiewicz objął dow ództw o n ad 72.000 a r m ią ; hetm an założył zbrojny obóz pod Chociinem. Przez cały m ie siąc olbrzym ia arm ia tureck a przypuszczała gw ałtow ne szturm y n a obóz, a przecież m ężne rycerstw o stawiło czoło olbrzy miej potędze tureckiej. Zwycięstwo pod Chocimem uratow ało nietylko Polskę, ale i chrześcijańską E uropę od klęsk i dzi kości w ojsk tureckich. Dotychczas nieprzyjaciele zew nętrzni pustoszyli kresow e ziemie Rzeczypospolitej, ale w roku 1655 Karol Gustaw, król szwedzki, opanow ał całą Polskę i Litw ę i zdaw ało się już, że dla Ojczyzny nie m a ratunku. A p rz e cież m iłosierdzie Boże spłynęło na Polskę, a w yjednała je naszem u narodow i przeczysta M atka Zbaw iciela: kiedy wszy
scy korzyli się p rz ed szwedem , ksiądz Augustyn Kordecki, p rz eo r OO. P aulinów nie chciał najeźdźcom p o d d ać Czę stochow y; 9.000 szw edów szturm ow ało do twierdzy, a g arstk a szlachty i zakonników odparła zwycięzko nieprzyjaciela. C u dow na ob ro na Częstochowy obudziła zapał w narodzie, szla chta utw orzyła zbrojny związek „K onfederacyę“ w T yszo wcach, i postanow iła walczyć z wrogam i bez w ytchnienia w obronie W iary i Ojczyzny. Na czele zbrojnych oddziałów szlachty stanął jed en z największych naszych bohaterów , Stefan Czarniecki. Błogosławił Bóg naszem u orężowi, b itn e rycerstw o wyswobodziło Polskę od Szwedów, Moskali i księ cia siedm iogrodzkiego Jerzego Rakoczego.
O statnim przedstaw icielem chw ały oręża polskiego je st
Jan Sobieski, najprzód h etm an wielki koronny a później
król Jan III. W alka z niew iernym i była hasłem jego życia. Już jak o hetm an uderzył Sobieski na potężny obóz turecki pod Chocimem w roku 1G73 i odniósł jed n o z najśw ietniej szych zw ycięstw ; blisko 20.000 T urków padło n a p ob ojo wisku, lub utonęło w D n ie strz e ; rycerstw o polskie zdobyło 06 chorągw i i 120 arm a t tureckich. Był to wielki pogrom T urków , potężnych w rogów Polski i chrześcijaństw a. Do dziś dnia kościół katolicki w Polsce obchodzi corocznie 10 P a ździernika, pam iątkę wielkiego zwycięztwa Sobieskiego nad Turcyą.
W końcu XVII wieku 1683 roku, sułtan turecki M oha- m et IV w ypraw ił potężną 200.000 armię, pod dow ództw em wielkiego wezyra K ara Mustafy do krajów austryackich. W ojska tureckie obiegły W iedeń. C esarz Leopold I. opuścił stolicę, a garstka w ojska chrześcijańskiego pod dow ództw em hrabiego R udigera S tahrem b erga staw iała rozpaczliwy o pór przem agającym w ojskom bisurm ańskim . Zdaw ało się, że W ie deń w padnie w ręce nieprzyjaciół a T urcy rozniosą pożogę i zniszczenie po Niem czech. Cesarz przerażony w ypraw ia posłów do Sobieskiego i błaga naszego króla o pom oc. Jan III zebraw szy 34.000 doborow ego rycerstw a, staje po d W ie dniem. i jak o najwyższy w ódz obejm uje kom endę n ad całą chrześcijańską arm ią ; 12 W rześnia 1683 r. zaw rzała wielka bitw a pod W iedniem , 200 000 arm ia turecka poniosła sro m otną klęskę, a ja z d a polska, k tóra najwięcej przyczyniła się do zwycięztwa, w obliczu całego św iata okryła się n ie śm iertelną sławą.
W ielki W ezyr uciekając z pola bitwy, gdy się p rzesia dał z jednego konia n a drugi, zgubił strzemię. Król Sobieski posłał to strzem ię do K rakow a swej żonie, Maryi Kazimierze, n a znak odniesionego zwycięztwa. W isi to strzem ię jak o vo tum n a ołtarzu w katedrze n a W aw elu, u stóp cudow nego P a n a Jezusa, jako św iadectw o przelanej krwi i tylu zwy- cięztw, które rycerstw o nasze odniosło broniąc Polski i ca łego chrześcijaństw a. Nie bez przyczyny zw ano Polskę p rz ed m urzem chrześcijaństw a.
Były błędy w naszej przeszłości, ale widzicie, że była i wielka m oc dobrego. Szlachta polska w XVII wieku zdolną była do ofiar, pośw ięceń, wielkich zw ycięztw; duch chrze ścijański, rycerski, ro zp iera piersi naszego rycerstw a. Czy tajcie poetów XVII w ieku a przekonacie się, jak oni wysoko pojm ują posłannictw o Polski, k tó rą Bóg pow ołał do szerze nia cywilizacyi n a w schodzie i walki z dziczą tatarską, tu recką i m oskiewską. Pokażcie mi w współczesnej E uropie m ężów tak potężnego ducha ja k : Chodkiewicz, Żółkiewski, Czarniecki, Jan Sobieski! Nie przeczę — byli w innych k ra ja c h genialni politycy i w odzow ie, ale któryż z nich jaśnieje
tak ą podniosłością uczuć patryotycznych i sum ieniem chrze- ścijańskiem jak nasi bohaterow ie. S zlachetna roślina n a j a łowym gruncie nie zejdzie, tacy ludzie mogli w yróść tylko w śród narodu, w którym obok błędów tkwiły niepow szednie cnoty.
W ypraw a w iedeńska była ostatnim odbłyskiem ducha rycerskiego, który w ytw arzał w narodzie m ężne serca i dzielne ch araktery ; przyszły czasy, stanow iące najsm utniejszą kartę naszych dziejów. W pierw szej połow ie zeszłego wieku, za pano w an ia królów z rodziny Saskiej, szlachta tytułow ała się jeszcze rycerstw em ; ale jakież to było rycerstw o, którego nikt nie w idział n a polu w alki? I w tym czasie byli ludzie wyższej w artości, ale w m asach szlachty przygasły umysły, obniżyły się serca.
U granic Polski w zrastają w potęgę sąsiednie państw a, ich m onarchow ie p o siadają bogate skarby, wielkie, wyćwi czone wojska. W obec tych potężnych sąsiadów P olska była bezbronną. Już wiemy o tem , że najw yższą w ładzę w Polsce m iał sejm, ale c ó ż ! za A ugusta II jedenaście sejm ów ze r w ano za pom ocą „liberum veto“, a za za A ugusta III, który przecież 28 lat panow ał (1735 — 1763) oprócz jednego, w szyst kie sejmy zerw ano. Któż m iał tedy stanow ić praw a, uchw alać podatki, starać się o utrzym anie, w danym razie pow iększe nie w ojska? P olska była bez rządu, bez podatków , bez armii. N ajstraszniejszym objaw em , który odbierał Polsce wszelką m oc do oporu w obec nieprzyjaciela, czynił nieudolną do podjęcia walki, to była zniewieściałość, co niby sen ujęła szlachtę czasów Saskich. R dzew iały zbroje przodków , ale
w śró d nieustannych biesiad i zabaw lśniły się olbrzymie kie lichy i puhary.
Jak każdy człowiek, tak i n aró d bez wysiłku umysłu i w o li, bez pracy nie zdobędzie ani n a u k i, ani cnót. R zecz pospolita nasza stała w XVII stuleciu, św iatłem , m ęztw em i cnotą obyw atelską, w XVIII wieku przygasły te przymioty, a P olska stała się łupem nieprzyjaciół.
W chwili największego ro zstroju i osłabienia Polski, w zrosła siła i znaczenie dwóch sąsiednich państw Rosyi i P rus, a potęga ta stała się tem groźniejszą, gdy w ładzę m onarszą objęły takie o so b isto ści, jak Fryderyk II i K atarzyna II.
G arow a rosyjska K atarzyna i król p r u s k i, Fryderyk II, byli sobie pokrew ni duchem . K atarzyna o bdarzona potężnym um ysłem , z ro ztropnością i przenikliw ością potrafiła wynaleźć odpow iednie środki dla dopięcia celów sw o ic h ; b)da to ko b ieta strasz n a, bo zła, p rzew rotna i zepsuta. W sercu tej m o n a rc h in i, najbystrzejsze oko nie dostrzeże drgnięcia szla chetniejszych uczuć. K atarzyna nie m iała miłości dla narodu, n ad którym pan o w ała, nie kochała jedynego sy n a ; jej serce ro z p ie rała tylko niepoham ow ana żądza w ładzy i panow ania. R o zp u stn a i mściwa, przedew szystkiem niedościgniona w fał szu i obłudzie, um iała im peratorow a rosyjska w razie p o trzeby doskonale ukryć swoje uczucia i zamiary.
F ryderyk II, król p r u s k i, potęgą um ysłu dorów nyw ał Katarzynie, a był rów nie zły i przew rotny jak ona. Wielki w ódz i m istrz w sztuce w ojennej, potrafił Fryderyk z n ie posp o litą m ądrością rządzić sw ojem stosunkow o niewielkiem państw em . Tacy ludzie, jak K atarzyna i Fryderyk, mieli bystre pojm ow anie i poznaw anie wielu rzeczy; to praw da, ale jak wszyscy ludzie p rz e w ro tn i, zatracili w sobie tę w ła dzę, że tak pow iem zmysł duszy do pojm ow ania i p o znaw ania p raw a Bożego, które nietylko objaw ione nam jest w E w angielii, ale poniekąd wyryte w sum ieniu każdego czło wieka. Dla nich dobre i złe nie istniało, nie odczuwali zbro d n i, skoro spełnienie jej przynosiło korzyści. N ajw iększa k ara boża na ziemi objaw ia się n a tych ludziach, w których gaśnie w ew nętrzne przyrodzone światło duszy, milknie głos
budzący w nas poczucie złego i d obrego; sum ienie przestaje działać.
Takich ludzi wiek XVIII wydał dosyć, a pierw sze m iej sce w śród nich zajm ują Fryderyk i K atarzyna. Jak jed en tak i druga przeniknięci duchem zaborczym, z chciw ością i p rz e zornością dążyli do rozszerzenia, czyli jak w tenczas się m ó wiło, do zaokrąglenia granic państw a. Tacy m onarchow ie byli szczególniej groźni dla P olsk i, nie posiadającej odpow ie dnich sił do odparcia nieprzyjaciela.
Za p anow ania A ugusta III znaleźli się w Polsce dwaj niepospolici ludzie, książęta C zartoryscy Michał i August, którzy przez podniesienie oświaty, przez reform y, dążąc do utw o rzen ia silniejszego rządu, usiłowali podnieść n aró d z u p a d k u ; ale tru d n e to było bardzo zadanie do spełnienia. Z arów no m ożnow ładzcy ja k i większa część szlachty nie o d czuwali poniżenia, w jakiem Ojczyzna się znajdow ała, nie pojm ow ali grożących jej niebezpieczeństw . C zartoryscy nie znajdow ali w narodzie ludzi gotowych do pop arcia swoich p la n ó w ; z małej tylko stosunkow o garstki patryotów u tw o rzyli stronnictw o dążące do od rodzenia Ojczyzny. N ieprzy jaciele Rzeczypospolitej najwięcej się obaw iali tego, aby P o l
ska nie dźw ignęła się z swej niemocy.
K atarzyna i Fryderyk II zawarli z sobą tajny układ, w którym ośw iadczają, iż nie zezwolą n a żadne odmiany, dążące do utw orzenia silniejszego rząd u w P o ls c e ; oni p ra gnęli utrzym ać n aró d polski w ciemnocie i bezrządzie, bo w takim tylko razie mogli spełnić swe haniebne zamysły, zabrać obszerne kraje Rzeczypospolitej.
Zaledwie A ugust III zam knął oczy, R osya i P rusy p o stanow iły osadzić na tronie polskim takiego człowieka, k tó ryby zaw dzięczając im swoje wyniesienie, w sojuszu z nimi w idział główną p odporę swej władzy. Stanisław A u g u s t
P o n ia to w s k i przy pom ocy w ojsk rosyjskich, osiągnął polską
koronę. O grom na większość szlachty i m ożnow ładzców z nie naw iścią p atrzała na w ybór S tanisław a, a przecież naród, rozdzielony na stronnictw a, bez ducha wojennego, który znikł w śród zabaw i wczasów Saskich, m usiał przyjąć z rąk Moskwy kró la, który w stępow ał n a stopnie przesław nego
tro n u R zeczypospolitej, bez zasług, m ając za sobą przeszłość dw uznaczną.
Stanisław A ugust Poniatow ski p o siad ał um ysł jasn y i bystry, niepospolite w y k ształcenie; w czasie podróży odby tej w m ło d o śc i, p oznał w ybitnych ludzi współczesnej E uropy i politykę potężnych państw . Bliskimi krewnym i P o n ia to wskiego, byli ludzie potężnego um ysłu i w pływ u, książęta C zartoryscy Michał i A u g u s t; p o d ich kierunkiem p o zn ał S tanisław w ew nętrzny stan Ojczyzny i w idział dobrze, iż P olska bez ważnych reform dłużej istnieć nie może. P o n ia tow ski m iał niepospolity rozum, pojm ow ał obowiązki m o n ar sze, były w jego sercu uczucia szlachetne — cenne to są przymioty, lecz nie w ystarczające do spełnienia olbrzym iego zadan ia, do którego ówczesny król polski był powołany. W czasach ustalonego p o rz ąd k u , w państw ie posiadającem u g ru n to w an ą potęgę, mógłby był Stanisław A ugust oddać wielkie usługi narodow i — lecz epoka, w której p anow ał P o n iato w sk i, była tak pełną grozy, tak jed y n ą w swoim ro dzaju, że p otrzebow ała m onarchy wyjątkowych przym iotów , a tych ostatn i król polski nie posiadał.
W ysokie zdolności m ają zapew ne wielkie znaczenie, ale bez innych przym iotów w artość ich je s t zawsze w ątpliw a. Bez e n e rg ii, bez męzkiej o d w a g i, bez tego h artu duszy, zdolnej w danym razie do ofiar i pośw ięceń, n a nie się nie zda rozum i najlepsze chęci.
Stanisław A ugust miękkiego charakteru, zniewieściały, bez silnej w o li, zawsze chwiejny, snuł coraz to now e plany w swym umyśle, lecz nie m iał dosyć mocy do ich w ykona nia. N iezaw odnie tru d n e było bardzo położenie P o n ia to wskiego, ale w łaśnie w tych nieszczęśliwych czasach, on, jak o k ró l, pow ołany był strzedz godności i honoru tej pol skiej korony, k tó ra spoczyw ała n a skroniach tylu wielkich i zacnych m onarchów . S tanisław był m arnotraw cą, nie wy starczały m u wcale dostatnie dochody, dlatego kilkakrotnie zaciągał d łu g i, które R zeczpospolita m usiała płacić. P raw d a, że król znaczne nieraz sumy w ydaw ał n a cele użytku p ub li cznego, ale wiele też grosza poszło n a rzeczy niegodne, lub zgoła zbyteczne. Ze sm utkiem , zgrozą, musimy powiedzieć,
że P oniatow ski otrzym ywał rozm aitem i czasy sumy p ien ię żne od carowej Katarzyny. Czyż on nie wiedział, za co m u płacono ? Mógłże taki król zachow ać godność i niezaw isłość w obec Moskwy ? Nie pow iadam , że w m ocy Poniatow skiego było zachować Polskę od upadku, ale od niego zależało o ca lić h onor m ajestatu królew skiego. Nie zapom inajm y nigdy, że godność i zacność m oralna je st w ielką siłą społeczną, ona daje człowiekowi odwagę, powiedzm y, ona budzi ufność i poszanow anie.
Stanisław wielkością duszy, poczuciem godności m o n a r szej, przyczyniłby był Polsce niem ało siły; a jeżeliby nie u ra tow ał jej od up adku, to świeciłby współczesnym i następnym pokoleniom , jako król męzkiego serca i dzielnego ducha. Jeden z historyków p o w iad a , że S tanisław a A ugusta „nie m ożna ani chwalić, ani ganić, bez ciągłych zastrzeżeń. “ Cóż w a rt człowiek pryw atny, o którym nie m ożna m ówić bez ciągłych zastrzeżeń — a cóż dopiero król! który steruje naw ą państw a.
Trzydzieści lat zasiadał Stanisław A ugust n a polskim tronie, z jego im ieniem wiąże się o statnia epoka istnienia R zeczypospolitej. T en okres dziejów naszych obfituje w tak w strząsające w y pad ki, jakich nie spotykam y nietylko w n a szej h is to ry i, ale i w dziejach ro d u ludzkiego ! . . . O statnie lata istnienia państw a polskiego, tw orzą obraz im p o n u jący : p rzed staw ia on z jed n ej strony n aró d usiłujący zrzucić p ęta niemocy, z drugiej przem oc ościennych m onarchów , którzy skazują R zeczpospolitą n a zagładę, i p rag n ą zniszczyć b u jn e życie, rozw ijające się w narodzie.
Z araz po śm ierci A ugusta III, książęta Czartoryscy nie m ogąc liczyć n a poparcie większości n aro d u , sprzymierzyli się z carow ą rosyjską, i przy jej pom ocy przeprow adzili w a żne reform y n a sejm ie konwokacyjnym, które podniosły siłę rządu i zwiększyły dochody skarbu. Czartoryscy gorąco m i łowali o jczy z n ę; byli to mężowie niepospolitego rozum u i czystego charakteru, ale popełnili ten błąd : iż dla p rz e p ro w adzenia pożytecznych reform , wzywali obcej pomocy.
K atarzyna II do czasu sprzyjała C zartoryskim , skoro je d n a k spostrzegła, że oni przez dalsze odm iany chcieli
nić Polskę silnem i rządnem państw em , natychm iast zw ró ciła się przeciw nim. I nietylko carow a nie pozw oliła n a przeprow adzenie dalszych reform , ale spraw iła to, że już istniejące zbaw ienne zmiany zostały zniesione. M ożnowładcy i m assy szlachty żyły w daw nem zaślepieniu, a P olska p o została dalej b ezbronna w obec Moskwy. Im p eratorow a ro syjska sądziła, że w bezsilnej Polsce n a w szystko się m oże odważyć. Kiedy w roku 1767 zebrał się Sejm nadzwyczajny w W arszaw ie, zażądała ona przez posła swego R epnina, aby n aró d uznał ją za opiekunkę „gw arantkę" wszystkich praw Rzeczypospolitej. Bez zezw olenia carowej nie m ógł o dtąd Sejm w ydaw ać uchw ał, zm ieniających w czem kolwiek dotych czasowy ustrój państw a. Przeciw takiem u żądaniu w ystąpili patryotyczni senatorow ie, m iędzy którym i znajdow ał się K a je ta n Sołtyk, biskup krakowski. K atarzyna dopuściła się n ie słychanego gw ałtu: z jej rozkazu żołnierze m oskiewscy, k tó rzy mieli swój obóz na P radze, przedm ieściu W arszaw y,
pochwycili czterech polskich senatorów , którzy następnie zostali wywiezieni w głąb Rosyi do Kaługi. Okrzyk zgrozy i oburzenia w^ydarł się z piersi tysiąców szlachty, odezw ał się daw ny duch ry c e rsk i, który bronił niepodległości Polski.
Z początku niew ielka garstka drobnej szlachty u tw o rzyła zbrojny związek w m iasteczku Barze pod p rzew od ni ctwem Józefa Puławskiego. Później do tego związku „Kon- federacyi B arskiej" przystąpiła cała szlachta R zeczypospolitej.
Z aw rzała krw aw a w alka praw ie n a całym obszarze ziem p o lsk ic h ; zajaśniał w narodzie duch bohaterski i p o święcenie. A przecież mimo wielkiego m ęztw a i chlubnych
zwycięztw, w ojska moskiewskie stłumiły zbrojne pow stanie. W tej wojnie, k tó rą podjęła szlachta w obronie w iary i nie podległości, nie było jednolitego kierunku, brakło sprężystego rządu, któryby kierow ał rucham i pojedynczych oddziałów zbrojnych. W ojska m oskiewskie w ciągu wojny dopuszczały się strasznych okrucieństw i łupieztw . W tej nieszczęśliwej walce zginęła ogrom na ilość ludności polskiej, wszędzie zgli szcza spalonych w si, całe obszary ziemi zamieniły się w p u stkowia. T eraz m ocarze sąsiednich p aństw rzucili się n a b ezb ro n n ą Polskę.
N ajzaciętszy i najniebezpieczniejszy w róg P o ls k i, F ry d ery k II król p ru sk i, podjął plan jej rozbioru, i korzystając z pom yślnych okoliczności politycznych, potrafił skłonić R o- sy ę i Austryę do oderw ania od R zeczypospolitej jej odw ie
cznych krajów. Dnia 5 sierpnia 1772 roku podpisały trzy m o carstw a układ, n a mocy którego z bron ią w ręku dzieliły •między siebie ziemie polskie. Eosya zabrała w ojew ództw o
inflanckie, Riałą R uś po rzeki Dźwinę i D niepr; P rusy W a r mię i P ru sy królew skie po izekę Noteć z wyjątkiem T o ru n ia i G dańska; A ustrya w iększą część południow ej M ałopol ski i R usi C zerw onej, to jest praw ie całą dzisiejszą Galicyą, z w yjątkiem Krakowa. O bszar R zeczypospolitej p rz ed pier wszym rozbiorem wynosił 780,000 kilom etrów D , po p ier w szym podziale pozostało około 554,000 kilom etrów D , P o l s k a więc utraciła kraje, których obszar wynosił 226,000 kilo-
m etrów O . M ocarstw a rozbiorcze miały tyle bezczelności, iż za żąd ały o d króla S tanisław a A ugusta, aby zw ołał Sejm, któ ryby zatw ierdził zabór pięknych i bogatych krajów polskich, n a d to sejm ten w porozum ieniu z posłam i trzech m ocarstw rozbiorow ych, m iał przeprow adzić dla pozostałych ziem R ze czypospolitej odpow iednie zmiany w rządzie. Poniatow ski ■opierał się przez pew ien czas tem u rozkazow i m ocarstw , ale j a k zaw sze tak i tym razem , w końcu uległ, i w ezw ał szla
c h tę wszystkich w ojew ództw do w yboru posłów.
Było w śród tej szlachty wiele dusz zacnych i praw ych; w dw orkach szlacheckich, w śród ciszy wiejskiej, pękało nieje d n o serce z ż a lu , płynęły krw aw e łzy n ad niedolą ojczyzny. Uczucia boleści i rozpaczy w wielkich stanowczych chw i la c h nie w y sta rc z a ją , p o trzeba czegoś więcej dla ratow ania,
h o n o ru n a ro d o w e g o , trzeb a rozum u i męzkiej odwagi. Czę sto się to u nas niestety do dziś dnia z d a rz a , że dobrzy i rozum ni zachow ują się biernie, zostaw iając wolne pole do d ziałan ia złym i przew rotnym .
S tanęło wielkie pytanie przed narodem szlacheckim: czy u d ać się na S e jm , czy też w strzym ać się od brania w nim udziału ? Znaczna część wybranych posłów nie p rzy była do W a rsza w y , gdzie się odbyw ał sejm. Źle zrobili ci p o sło w ie , bo świętym było obowiązkiem praw ych patryotów
zasiąść n a ław ach Izby sejm owej, i w obliczu całego św iata niezatw ierdzić za b o ru , założyć p ro test przeciw rabu nk ow i. Z ebrała się nie wielka liczba posłów , 'po większej części n ie g o d nych, i oni w nieobecności d obrych, mieli rozstrzygać o losie Ojczyzny. W gronie posłów , którzy przybyli do W a r szawy w roku 1773, znalazło się kilku wielkich synów Oj czyzny, w śród nich jaśnieje nieśm iertelnym blaskiem im ię
Tadeusza B e jtm a . StanisłaAV A ugust pozw oływ ał posłów clo
W arszaw y n a sejm zwyczajny, wolny, a obrady takiego sejm u m ógł zerw ać jed en poseł przez „liberum v e to “. Z nalazł się zbrodniarz, niegodzien aby go ziem ia św ięta nosiła, A dam P o n iń sk i, który działając w porozum ieniu z M oskwą, u tw o rzył z posłów przybyłych do W arszaw y związek czyli „k o n - federacyę"— i m ianow ał się sam naczelnikiem to je st „m ar szałkiem" tego związku.
W ięc nie sejm wolny, zwyczajny, lecz konfederacki m iał się odbyć po d przew odnictw em dwóch m arszałków konfede- racyi, Ponińskiego i Michała R adziw iłła. W iedziano o tem, że sejm w o l n y w ydaw ał uchw ały za jednom yślną zgodą wszystkich posłów, sejm k o n f e d e r a c k i zaś stanow ił w ię kszością głosów. Moskwa p ra g n ęła sejm u konfederackiego ,. bo w ie d z ia ła , że większość złych i chwiejnych posłów w yda takie postanow ienia, jakie im nakażą posłow ie m ocarstw ro z biorow ych. Przeciw sejm owi konfederackiem u p ro testo w ał R ejten, dom agał się sejm u wolnego, bo na taki sejm po w o łał król posłów do W arszawy. Dlaczegóż R ejten dom agał się sejm u w olnego? Oto dlatego, bo chciał za pom ocą „liberum v e to “ zerwać obrady sejm u , ochronić historyę n aro d u od tej hańby, źe był Sejm , który zatw ierdził rozbió r Polski. To- „liberum v e to “ , które tyle nieszczęść zgotowało Polsce,, w ustach T adeusza R ejtena miało ocalić h o n o r Ojczyzny. Mimo p ro testu R ejten a odbył się sejm konfederacki, a z kon- federacyą k tórą utw orzył Poniński, złączył się król S tan i sław August. Sejm w ybrał komisyę „delegacyę" złożoną z 3 0 osób, k tóra m iała rozpocząć obrady z posłam i trzech p ań stw rozbiorow ych. P o w ybraniu tej delegacyi sejm zawiesił sw oje posiedzenia i m iał się ze b rać , aby w szystkie postanow ienia delegacyj bezw arunkow o zatw ierdzić. P rzez dwa lata
(1773-•do 1775) delegacya złożona w znacznej części z ludzi p o d e j rzanych i nieuczciwych, prow adziła rokow ania z posłam i p ań stw rozbiorow ych. Delegacya uznała i zatw ierdziła zabory trz e c h m ocarstw i uchw aliła p raw a k ard y n aln e, zasadnicze, R zeczypospolitej.
W idzim y z tego krótkiego obrazu, iż pierw sze lata p a now ania S tanisław a A ugusta, obfitują w wielkie klęski i n ie szczęścia O jczyzny, a pam ięć ich jeszcze dziś po stu latach
p rzep ełn ia wielkim sm utkiem nasze serca. P ytam y się m im o- w o li: czyż te nieszczęścia Ojczyzny nie w strząsnęły duszą w spółczesnych p o k o le ń , czy straszna groza tych w ypadków n ie poruszyła um ysłów i sum ień naszych przo d k ó w ? Bóg, kochani w sp ó łb ra c ia , nieraz przez klęski i nieszczęścia koła c z e do um ysłów i sum ień pojedyńczych ludzi, i całych n a rodów . I to p o k o le n ie , które żyło w ostatnich latach ze szłego w ie k u , poznało palec Boży i jęło się pracy wielkiej ,
aby odrodzić O jczyznę, przyw rócić jej daw ną chwałę. P o pierw szy m rozbiorze zaszła w Polsce wielka godna podziw u zm iana. N aród we wszystkich kierunkach rozw inął wielką działalność. U praw a ziemi tw orzyła główne źródło bogactw a n aro d o w eg o , pracow ity rolnik zbierał obfite plo ny ; płynęły W isłą do G dańska liczne tratw y nałado w an e zbożem p o l- skiem . W szystkie narody, zam ieszkujące najodleglejsze kraje E u r o p y , kupow ały naszą pszenicę i żyto. Polskę nazyw ano spichlerzem Europy. W pierw szej połow ie XVIII w ieku n a
ród tak zleniwiał, iż zaniedbał pracę rolną i tru d n o uw ie rzyć praw ie, jak m ałą ilość zboża szlachta w tym czasie sp rz ed aw a ła za granicę. P o pierw szym rozbiorze, jakkolw iek P olska u traciła tak żyzne i obszerne kraje, dw adzieścia razy w ięcej zbierała i sprzedaw ała zboża ja k za czasów saskich, kiedy była państw em w ielkiem i p osiad ała nieuszczuplone ziem ie.
Fryderyk II król pruski, n a całej zachodniej granicy Polski założył komory, i od wszystkich płodów surow ych jak z b o ż e , s m o ła , skóry, drzew o, posyłane n a sprzedaż za g ra n icę, lub za tow ary sp row adzane z innych krajów , kazał płacić ogrom ny p o datek „cło“. T en straszny w róg nietylko
chow ał się król p r u s k i, owszem, obudził w narodzie p rz e d siębiorczość. Można wym ienić cały szereg m agnatów i szla c h ty , którzy po pierw szym rozbiorze zakładają w e w szyst kich częściach Polski liczne fabryki, w ytw arzające ró żn o ro d n e wyroby. Przem ysł bujnie zakw itnął, nie potrzebow aliśm y wielu tow arów sprow adzać z zagranicy, bośm y potrafili liczne w y roby wytwarzać na naszej ziemi. W tym to czasie budzi się- m ieszczaństw o z daw nego upadku i u ś p ie n ia , b u d u ją się i w znoszą zaludnione m iasta; W arszaw a, stolica Polski, d o chodzi do Stu tysięcy ludności. A wiele to ludzi w ykszałco- nych i uczonych pojaw ia się w P o ls c e , którzy w ydają o g ro
m ną ilość znakom itych dzieł naukow ych. W arszaw a staje się- ogniskiem ruchu um ysło w eg o , jakiego przedtem P olsk a nie znała. Nie tw ierdzim y, że w tej epoce znikła zupełnie cie m nota, owszem, żyły jeszcze stare nałogi, ale po latach d łu giej anarch ii, takie objawy w pew nej części społeczeństw a były nieuniknione. Znaczną część synów Polski przen ik ał duch ożywczy, pod jego wpływem rozszerzał się widnokrąg: m yśli, podniosło uczucie godności narodow ej —
O św iata, dobrobyt, nie m ogą być głównym celem n a r o d u , to są tylko śro d k i, za pom ocą których zdobyw a o n sobie niepodległość i potęgę. Im bardziej rozjaśniał się umysł,, im więcej podnosił się poziom godności n a ro d o w e j, tern dotkliwiej społeczeństw o polskie odczuwało poniżenie Ojczy zny. Musiało to boleć patryotów , iż poseł rosyjski w W a r szawie AYydawał niem al rozkazy rządow i p o lsk ie m u , że k ró l b ardzo często nie um iał zachow ać m iary i godności w s to sunku do Rosyi. Skoro nadeszła odpow iednia chw ila, p a - tryoci postanow ili wydobyć Ojczyznę z po d władzy i p rz e mocy Moskwy,
K atarzyna II oddaw na snuła plany dążące do zniszcze nia p ań stw a tureckiego i teraz właśnie gotow ała się do w ojny z P o rta. Aby wzmocnić swoje siły, zaw arła carow a sojusz, z cesarzem Józefem II. Nim sprzym ierzeńcy rozpoczęli walkę,, sułtan turecki w ypow iedział Rosyi wojnę. Jednocześnie p o d n ió sł swój oręż przeciw ko Moskwie Gustaw III, król szw edzki.
słać n a pole walki. R osya i A ustrya rozpoczynały w o jn ę, która w każdym razie m ogła być długą i wyczerpującą.
P olska odetchnęła, patryoci postanow ili skorzystać z tej chwili, w której R osya rozpoczęła w o jn ę , zamierzyli przez odpow iednie reform y podnieść potęgę Ojczyzny i zapew nić jej sam oistność wobec Moskwy.
W śród takich okoliczności zebrał się S ejm w W arsza wie, dnia 6 października 1788 rok u ; m a on w dziejach P o l ski w yjątkow e zn a cze n ie, już dla niezwykle długiego trw a nia , już dla uchw ał które wydał, już w reszcie dlatego, że to ostatni sejm niepodległej R zeczypospolitej. W dniu n astę pnym zar¥iązano kon fed eracy ą, której m arszałkam i zostali w y b ra n i: Stanisław M ałachowski i książę Kazimierz Sapieha. Sejm czteroletni czyli w ielki, był więc sejm em konfedera- ckim, Już wiemy o tem, że n a sejm ie w olnym , zwyczajnym, takie tylko uchw ały były praw om ocne, n a które zgadzali się wszyscy posłow ie, jednom yślność p otrzebną była do wszelkich postanow ień. N a sejmie konfederackim stanow iono p raw a większością głosów : zatem je d e n , a naw et i kilku posłów nie m ogło zerw ać obrad sejm owych.
W skazyw ałem j u ż , iż po pierw szym rozbiorze naród coraz więcej odczuw ał poniżenie i słabość Ojczyzny; p ra gnienie podniesienia jej potęgi staw ało się coraz pow szech niejsze. Sejmiki, w ybierające posłów n a sejm do W arszaw y roku 1788, dom agały się pow iększenia siły zbrojnej. Myśl utw orzenia potężnej arm ii i zasobnego skarbu tkw iła w u sp o sobieniu ogółu.
W dziejach sejm u czteroletniego pam iętny je s t dzień 20 października 1788 roku. Na w niosek wojew ody sierad z kiego, W alewskiego, sejm bez rozpraw , jednom yślnym okrzy kiem „zgoda!" w ydał uchw ałę, k tóra stanow iła podniesienie liczby wojsk R zeczypospolitej do 100,000.
P o lska w końcu XVIII wieku m iała dostateczną ilość ludzi do utw orzenia stutysięcznej armii, obrachow ania p o k a zują, że było w Rzeczypospolitej w śród szlachty i m
ieszczan-stvva 180,000 ludzi zdolnych do oręża. Dla utw orzenia i zo r ganizow ania arm ii potrzebne były znaczne pieniądze , a te mogły tylko w płynąć do skarbu przez ustanow ienie i pobór podatków .
Sejm kilkom a naw rotam i prow adził długie obrady nad wynalezieniem odpow iednich d o ch o d ó w , z którychby w pły nęły do skarbu sum y pieniężne, p otrzebn e do utw orzenia i utrzym ania stotysięcznego wojska.
Nie będę W am wyliczał podatków , które uchw alił sejm dla uzbrojenia i utrzym ania armii, ale zwrócę W aszą uw agę n a jed en doniosły fa k t, który najlepiej p o k az u je , ja k wielka zaszła zm iana w um ysłach szlachty. Dotychczas szlachta uchylała się od płacenia p o d a tk ó w , cały ciężar uiszczania ich spad ał n a barki chłopów. Słusznie pow iedziano „że szlach cic z m lekiem m atki wyssał zasadę, jako nic daw ać nie p o winien," A jed n ak w tym szlachcicu tak odżyła miłość O j czyzny, tak on zapragnął utrzym ania jej n ie p o d le g ło śc i, że nie w ahał zrzec się wiekowego przywileju.
Znakom ity m ó w c a , sejm owy poseł brzesko-litew ski, Matuszewicz, 26 m arca 1789 roku w ystępuje z w nioskiem : „Ofiara w ieczysta stan u rycerskiego Obojga naro dów n a w oj sko." Cały sejm z uniesieniem trzykrotnie w oła „zg od a!" •— N a mocy uchw ały sejm owej, szlachta zobow iązuje się z s ta łych i pew nych dochodów jakie przynoszą m ajątki ziemskie, płacić dziesiątą część, — je s t to podatek, który nazyw a się „O fiarą dziesiątego grosza". Od pod atku zwolnieni są nie- nietylko c h ło p i, ale i uboga szlachta , wszyscy właściciele ziem i, którzy siali mniej niż 10 korcy.
Pierw szy to raz od wieków, szlachcic p ostanaw ia płacić stały p o d a te k , pierw szy raz poczuw a się do te g o , że nie- tylko k rw ią ale i m ieniem trze b a ratow ać Ojczyznę i p o d trzym ywać jej siłę. P ra w d a , że z tego pod atk u nie w pły nęła do skarbu taka su m a , jakiej się spodziew an o , ale nie pochodziło to z winy szlachty. Ludzi przew rotnych i złych, którzyby ukrywali praw dziw e dochody swoich d ó b r i p o d a wali niższe, było bardzo niewielu. Sejm w ciągu swego istnienia niestrudzony był w obm yślaniu coraz to nowych
środków , aby dochody skarbu zwiększyć, i dojść do sumy p ie n ię ż n e j, potrzebnej do utw orzenia potężnej armii.
C z t e r d z i e ś c i s i e d m m i l i o n ó w złotych polskich w czasie wojny, t r z y d z i e ś c i d z i e w i ę ć m i l i o n ó w w czasie p o k o ju , p otrzebow ał mieć skarb R zeczy p o sp o litej, a b y utrzym ać stotysięczne wojsko. Czy w skutek podatków w płynęła tak a sum a do skarbu ? Czy pow stało stotysięczne wojsko ? —Odpowiadam y, że nie. Czyż m am y obwiniać w spół czesne pokolenie o skąpstw o i m ałoduszność? —■ O d p o w ia dam y że nie i stokroć nie! Nie mogę w ara tutaj wskazywać licznych, pow ażnych p rz y czy n , dla których społeczeństw o p o lsk ie , żyjące w końcu XVIII w ieku, nie potrafiło takiej sum y pieniężnej złożyć do sk arb u , któraby dostateczną była do uzbrojenia potężnej armii. Zw racam uw agę tylko n a j e den główny p o w ó d : Jakkolwiek P olska po pierw szym ro z biorze, u traciła trzecią część swoich p osiad ło ści, jej zasoby były jeszcze tak znaczne, iź wystarczyć mogły na u trzy m an ie stotysięcznej armii. P am iętajcie o tem zaw sze, źe m ożność uczynienia czegoś , nietylko zawisłą je s t od dobrej woli, ale także do dokładnego poznania i zrozum ienia tego, co zrob ić chcem y. O brona kraju i w ogóle jego pom yślność, zaw isła nietylko od zasobów jakie on p o s ia d a , ale także od] p o zn a n ia i um iejętnego zużytkow ania tychże. A w łaśnie w Polsce ówczesnej nie było ludzi, którzyby znali dokładnie ja k a była w artość bogactw a narodow ego w z ie m i, w w yrobach p rz e mysłu, w h a n d lu , czyli jed n em słowem nie m ając dokładnej znajom ości zasobów Ojczyzny, nie umieli ich dostatecznie z u
żytkow ać , wyzyskać.
T w orzenie now ych podatkó w , sposób po bierania ich, w ogóle w ynajdyw anie odpow iednich źródeł dochodu, je s t to sp ra w a bardzo tr u d n a , zawiła, a nadew szystko po trzeb u jąca c z asu , długoletniej w praw y i dośw iadczenia. Sejm ro zw in ął w ytrw ałą d zia ła ln o ść , aby podnieść dochody R zeczypospoli tej ; nie jego było w in ą, że straszne wypadki szybko po so bie n a stę p u ją c e , nie dały m ożności n ab ran ia dośw iadczenia, k tó re wypływa z dłuższej dopiero praktyki.
Niemniej zasługi sejm u w podniesieuiu dochodów skarbu s ą wielkie. Za panow ania A ugusta III, w królestw ie całkow
i-tem przedrozbiorow em , dochody sk arb u wynosiły 5,850,000 złotych polskich. W pierw szych latach panow ania S ta n isła w a A ugusta zwiększyły się w roku 1766 do d z i e s i ę c i u m i l i o n ó w . Po pierw szym rozbiorze, w Polsce uszczuplonej 0 trzecią część ziem , wzrosły dochody pań stw a do 16 m i l i o n ó w , a w roku 1791 do cyfry z górą 37 m i l i o n ó w !
W ciągu jednego p an o w an ia, w ciągu jednej ćwierci wieku, skarb R zeczypospolitej zbogacił się p raw ie w sie dm ioro, — dorósł do takich sum, jakich nie w idziano za czasów daw nej Polski ! Któż zaprzeczy, że wysilenie sejm u 1 tego p o k o le n ia , co żyło przed stu laty, było w ie lk ie ! . . . Skłońm y głowę p rzed ofiarnością przodków naszych i ich chęcią ratow ania zagrożonej Ojczyzny. Obyśmy po stu latach , bogatsi dośw iad czen iem , okazali tyle dobrej woli i p o św ię cenia dla P o ls k i, co o n i !
Zasobny skarb , dobrze wyćwiczone i uzbrojone w oj sko, konieczne są dla utrzym ania potęgi i niezaw isłości p a ń s tw a , — ale ani w ojsko, ani skarb, nie p o w stan ą i nie r o zw iną s i ę , ani naró d nie może być bezpiecznym i niep od le głym , bez ugruntow ania silnego rządu.
Sejm w pierw szych latach swoich obrad zniósł „R a d ę N i e u s t a j ą c ą “, k tóra była rządem polskim, ustanow ionym przez posła rosyjskiego S takelberga— k tóra m iała w p raw dzie tę z a le tę , że ograniczyła w ładzę i sam owolę wielkich dygni tarzy, urzędników Rzeczypospolitej — ale m iała zarazem tę w a d ę : że była narzędziem Rosyi i że w raz z królem ulegała życzeniom , ba ! nierzadko rozkazom , moskiewskiego posła.
D nia 7 w rześnia 1789 ro k u , sejm w ybiera deputacyę (komisyę), której poleca ułożyć pro jekt nowej reform y rządu . Przew odnictw o w tej deputacyi otrzym uje wielki p a try o ta , sędziwy biskup K r a s i ń s k i . Jeden z najw ybitniejszych p o słów sejm u czteroletniego, I g n a c y P o t o c k i , m iał się z a jąć redakcyą, czyli napisaniem projektu. W skutek licznych w ażnych zajęć, P otocki potrzebow ał dłuższego czasu do sp eł nienia zadania. W pierw szych dniach sierpnia 1790 ro k u , Krasiński, jako przew odniczący deputacyi, przedk łada izbie
sejm owej projekt, obejm ujący przyszłą organizacyę R zeczypo spolitej, złożony z 658 artykułów. Nie będziem y się z a sta naw iali n ad tym p ro jek te m , ale zwrócimy uwagę n a je d e n a rty k u ł, który nietylko w sejmie, lecz i w całym kraju, w y
w ołał wielkie poruszenie umysłów.
Już od trzech wieków tłumy szlachty n a polach „W oli“ p o d W arszaw ą wybierały królów ; kilka już pokoleń w zrastało w tem p o jęciu , że wybór ( e l e k c y a ) królów, je st n ajw a- żniejszem praw em udziełności i wolności szlachcica. Artykuł, który wywołał tak wielkie w ra ż e n ie , znosi obiór królów, a ustanaw ia d z i e d z i c z n o ś ć tronu. Znaczna ilość św ia tłych posłów, uznając szkodliwość elekcyj, pragn ęła dziedzi cznych królów w P o ls c e ; była jednak i zacięta opozycya. Przez ldlka ty g o d n i, przeciwnicy i stronnicy wolnego wy b o ru królów, walczyli w se jm ie ; jed n i i drudzy usiłowali d o w ieść słuszności swych zapatryw ań. Koniec tym ro zp raw o m poruszającym izbę, położył szczęśliwy w niosek księcia Kazi m ierza S a p ie h y : Mówca ten obiera drogę pośrednią, ani nie przem aw ia za su k c e sy ą , czyli dziedzicznością k ró ló w , ani też nie staje bezw arunkow o po Stronie wolnej elekcyi. S a pieha r a d z i, aby sejm w ydał uniw ersał czyli odezwę do ca łej szlachty, z zap y tan iem : „czy c h c e , aby za życia króla S tanisław a A ugusta, wybrany był n astępca tr o n u ?“ Sejm j e dnom yślną uchw ałą 20 w rześnia 1790 roku, przyjął w niosek księcia Sapiehy.
Chodziło o to, kto m a być n astępcą ? P o długich ro z p ra w ach , S kórzew ski, poseł kaliski, proponuje jako p rz y szłego króla polskiego, elektora saskiego F r y d e r y k a A u g u s t a — i te n w niosek znalazł pow szechne uznanie w śród posłów. U chw ała sejm u z dnia 20 w rześnia 1790 ro k u , m a n ad e r doniosłe znaczenie w dziejach naszych, daje n ajp ię kniejsze św iadectw o całej izb ie, która się n a nią zgodziła. Uznajem y to ju ż dziś w szyscy, że elekcye królów należały do najszkodliwszych praw naszej Rzeczypospolitej.
N a pozór piękny obraz przedstaw iały tysiące szlachty zgrom adzonej pod W arszaw ą, k tóra niby wolnem i głosam i obierała królów Przypuśćm y rzecz niepodobną do praw dy, że wszyscy wyborcy szlacheccy, ludzie p r a w i, ożywieni m i
ło ścią Ojczyzny, glosują pod wpływem najczystszych p o b u d e k , — to naw et w śród takich w arunków nie m ogą n ależy cie spełnić swego zadania. Kto chce brać udział w sp raw ach
politycznych n a r o d u , m usi obok praw ości charakteru p o sia dać odpow iednie w y k ształcen ie, znajom ość spraw publicz nych. Człowiek, nie m ający dokładnej św iadom ości potrzeb kraju, możeż mieć sam oistny sąd ? W śród tłum ów szlachty wybierających k r ó la , zaledwie m ała cząstka pojm ow ała, j a kiego króla po trzebuje O jczy zna; in n i, ogrom na większość, szli za zdaniem potężnych m ożnowładców. P olska nie była odgrodzona m urem od innych państw . M ocarstw a zagrani czne w czasie każdej elekcyi, popierając swoich kandydatów do polskiej korony, już to p rz ek u p stw em , już innem i śro d kam i jednały sobie stronników w kraju. Każdy w ybór króla w yw oływ ał zaciętą walkę stronnictw , był zarzewiem w znie- cającem w aśń w narodzie. Nienawiść stronnictw nie um il- kała z dokonaną elekcyą króla, trw ała ona dalej, wyw ołując rozstrój i nieufność w śród synów jednej Ojczyzny. Można p o w ie d z ie ć , że te elekcye królów pow tarzające się co p e - Avien czas, tarw iły poAvoli siły narodu . I oto a v końcu doszło
do te g o , że w pierw szej połow ie XVIII w ie k u , A ugust III i S tanisław PoniatoA\rski nie wolnem i głosam i otrzym ali p o l ską k o ro n ę , ale przy Avspółdziałaniu moskiewskich arm at!
N ajznam ienitsi monarchoA\de nasi chcąc uwolnić Polskę o d zaburzeń elekcyi, pragnęli za życia swego za Avola n a ro d u wyznaczyć następcę. Usiłowania ich rozbijały się o egoizm pan ó w i u p ó r szlachty. Czego gorąco niegdyś pragnęli nasi m o n a rc h o w ie , teraz spełnia sejm konfederacki uchw ałą w y d an ą 20 w rześnia. T a uchw ała je st wym ownym dow odem Avielkiego zw rotu a v um ysłach n arodu, św iadectw em jego o d
rodzenia.
Już dw a lata upływało od chwili zebrania się sejm u k onfed erack ieg o ; pow stało pytanie, czy sejm m a istnieć d a lej, czy też posłow ie pow inni złożyć m an d aty ? Czy konfe- d eracy a m a trw ać, czy też m a się zebrać nowy Avolny sejm? N a Avniosek posła kaliskiego M ikorskiego, sejm 101 głosami przeciw s z e ś c i u orzekł, iż konfederacya m a być utrzym ana. UchAvalono d a le j, że do daw nych poshwv, którzy p o zo stają ,
now i w zwykłej liczbie m ają być wybrani. Sejm iki do ko nają w yborów 16 listopada. Nowo obrani posłow ie przybędą do W arszaw y 16 grudnia i połączą się z istniejącym sejm em konfederackim . Na podstaw ie powyższych uchw ał sejm u, m arszałkow ie M ałachowski i S ap ieh a wydali nniw ersał do całej szlachty Rzeczypospolitej. W odezw ie wydanej do n a ro d u , żądają aby szlachta o św iad czy ła, czy zgadza się na w ybór następcy tro n u Fryderyka A ugusta, elektora saskiego, za życia króla ? i aby w ybrała posłów , którzyby połączyli się z sejm em konfederackim , obradującym w W arszaw ie.
U niw ersał m arszałków wydany w im ieniu sejm u, ogro * m n a większość szlachty przyjęła z u zn a n ie m , w kraju oka zała się zgodność uczuć daw no nie w id z ia n a , n aró d w y ra żał zupełne zaufanie sejmowi. Dwaj m ożnow ładcy: Szczęsny P otocki i Sew eryn Rzew uski przebyw ający w W iedniu, usiło wali za pośrednictw em swoich stronników zamącić z g o d ę , ale ich wpływ okazał się nie wielki. Z wyjątkiem w ojew ódz tw a w ołyńskiego, wszystkie sejmiki uznały Fryderyka A ugu sta następcą t r o n u , wybrały nowych posłów, którzy mieli połączyć się z konfederacyą.
Dnia 16 grudnia 1790 roku, przybyli now ow ybrani p o słowie do W arszaw y i zasiedli w izbie obok dawnych. Od tego dnia sejm złożony z podw ójnej liczby posłów (500 w raz z senatoram i) prow adzi obrady.
W przeszłości naszej Ojczyzny, mało je st dat tak p a miętnych, jak rok 1791. K rótka to chwila dziejow a, ale o b fitująca w wypadki, przynoszące zaszczyt nietylko narodow i p olskiem u, lecz całem u człow ieczeństwu. Uczucia spoczyw a jące n a dnie duszy n a r o d u , ujaw niły się w pam iętnych uchw ałach sejm u, wydanych 18 kw ietnia i 3 m aja 1791 r. T e postanow ienia sejmu, m ają w sobie tyle w artości m o ral nej, tyle rozum u politycznego, iż rzeczywiście należą do n a j znam ienitszych zdarzeń historyi pow szechnej. Dzieje roku 1791, tw orzą praw dziw ą skarbnicę myśli i u czu ć, których m oc kształcąca m a przedew szystkiem wagę dla nas P o la ków, — ale wieleż św ia tła , wiele mocy krzepiącej dla d a —
-szy, znajdą w historyi roku 1791, wszystkie cyw ilizow ane narody !
Sejm konfederacki złożony z podw ójnej liczby posłów , w ydał praw o o m i a s t a c h , zatw ierdził i przyjął K o n s t y t u - c y ę 3 m a j a .
Poznajm y pierw szą uchw ałę s e jm u , k tó ra przyw raca m iastom sam orząd i przyznaje m ieszczanom p raw a obyw a telskie. W iem y już o te m , że m iasta polskie w XIV i XV wieku, były ludne i bogate. Ale już za panow ania Zygm unta I ich d aw na św ietność się kończy. Nikną bogate rody m ie szczańskie, kupcy polscy nie ukazują się już n a targach h a n dlowych wielkich europejskich miast.
W XVII wieku u p ad a pom yślność m iast naszych coraz bardziej , a w pierw szej połow ie XVIII stulecia ruina je st ju ż zupełna. M iasta nasze w tej sm utnej epoce św iecą p u
stk ą i zniszczeniem. Nie będę przedstaw iał w am licznych przyczyn, które spow odow ały u padek naszego m ieszczaństw a, ale wskażę n a jed en r y s , który pięknie świadczy o niem. M ieszczanie nasi lubo upośledzeni przez szlachtę przez d łu gie w iek i, nie stracili serca do Ojczyzny, cierpliwie czekali c h w ili, w której w ym ierzoną im zostanie sprawiedliw ość. I nadeszła w roku 1791 p ożądana chw ila, w której m ie szczanie pozyskali p raw a obywatelskie. Duch ożywczy, p rz e nikający coraz większą część n aro d u odezw ał się i w m ie szczanach, którzy postanow ili upom nieć się o przyw rócenie daw nych p r a w , w spółudział w sejm ie i rządzie R zeczypo spolitej. W drugiej połow ie XVIII wieku m ieszczaństw o p o l skie zyskało już pow ażne stanow isko w Ojczyźnie; m ożnaby w ym ienić wielu m ie sz c z a n , którzy, jako bankierzy, przem y słow cy , praw nicy, zdobyli sobie zdolnościam i i pożyteczną p ra c ą , piękne i pow ażne imię w narodzie. Znaleźli się zn a komici m ężow ie pochodzenia m ieszczańskiego, ja k : Mędrzecki, B ars, G rabow ski, którzy pośw ięcają wiele tru dów i pracy, aby przyw rócono m iastom daw ne ich praw a.
W śród m ieszczan polskich zeszłego wieku góruje p o n ad w szystkich imię J a n a Dekerta, prezydenta m iasta W arszaw y N a ostatniej karcie dziejowej niepodległej Rzeczypospolitej, rozum em , zasługą, pośw ięceniem , jaśnieje w śród zn