• Nie Znaleziono Wyników

About whether norms are commandments and about the weaknesses of the theistic position

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "About whether norms are commandments and about the weaknesses of the theistic position"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

O tym, czy normy s przykazaniami oraz

o słabo ciach stanowiska teistycznego

(W zwi zku z artykułem Jacka Wojtysiaka

Czy normy etyczne s przykazaniami?)

Andrzej M. Kaniowski

W pierwszym moim głosie w tej dyskusji nie zamierzam porusza wszystkich kwestii, które warto czy nale ałoby podj . Zamierzam ograniczy si do kilku, moim zdaniem podstawowych. Nie zamierzam te dyskutowa immanentnie stanowiska zaprezentowanego przez Jacka Wojtysiaka, gdy chc dyskutowa nad kwesti postawion w tytule Jego artykułu. W tej e dyskusji b d wszelako wykorzystywał elementy Jego argumentacji, podaj c moje rozumienie wskazywa-nych własno ci normy etycznej a tak e uzupełniaj c przedstawion charakterysty-k o najwa niejsz moim zdaniem wła ciwo , jacharakterysty-k jest „normatywno ” normy. W dalszej cz ci dyskusji – o ile b dzie to konieczne – postaram si tak e pokaza , dlaczego prezentowany przeze mnie (generalnie bior c: Kantowski) sposób pojmowania moralno ci lepiej czyni zado oczekiwaniom samego Autora dysku-towanego tu tekstu, ani eli broniona przeze perspektywa teistyczna. Inaczej mówi c: b d chciał pokaza , e zaletami przypisywanymi teoriom typu teistycznego (w porównaniu z dwoma pozostałymi typami teorii: teoriami arystotelesowskimi i plato skimi) w wi kszym jeszcze stopniu ani eli prefero-wane przez Wojtysiaka teorie teistyczne odznacza si broniony przeze mnie punkt widzenia, czyli mówi c ogólnie: Kantowska perspektywa deontologiczna (chodzi o odznaczanie si takimi własno ciami, jak „prostota”, „ostateczno ’ i przede wszystkim „normatywno ” – w tym zwłaszcza, jak powiada Wojtysiak, mocna normatywno ).

Nim przejd do zasadniczego wywodu, chciałbym jednak zwróci uwag na pewien problem (maj cy dla prowadzonej przez nas dyskusji raczej

(2)

drugo-problem owych dwóch typów teorii, a dokładnie: drugo-problem ich nazewnictwa: teorii typu arystotelesowskiego i teorii typu plato skiego. Uwa am, e powy sze okre -lenia s myl ce b d s pewnym nadu yciem, gdy to, co jest charakteryzowane jako „arystotelesowskie” b d jako „plato skie” „teorie normy etycznej” ma faktycznie niewielki zwi zek z tym, co na temat etyki ma do powiedzenia Platon czy Arystoteles. Obydwie etyki, tak Platona jak i Arystotelesa, skupiaj si wszak nie na normie i kwestii jej powszechnej wa no ci, lecz na dobru, eudajmonii i cnocie, i chodzi w nich bardziej o to, jakimi mamy by , ani eli jakich norm mamy przestrzega . Etyka Platona i Arystotelesa – mimo ró nic mi dzy nimi – nale do zupełnie innego paradygmatu w etyce, mianowicie do paradygmatu etyki cnoty; do innych za nale etyki skupiaj ce si na normie (jak utylitaryzm czy etyka deontologiczna Kanta), b d przynajmniej staraj ce si nada normie rang równorz dn dobru i eudajmonii (jak to jest w wypadku etyki w. Tomasza). Kwestia nazewnictwa nie jest w tej dyskusji najistotniejsza, dla klarowno ci my le-nia trzeba jednak pami ta o fundamentalnych ró nicach mi dzy odmiennymi paradygmatami my lenia moralnego.

Za kluczow za kwesti , której rozstrzygni cie przes dza w kontek cie naszej dyskusji o całym dalszym rozumowaniu na temat moralno ci i normatyw-no ci, uzna natomiast nale y wspomniany przez Jacka Wojtysiaka problem Plato skiego Eutyfrona, a zatem pytanie:

„Czy bogowie lubi to, co zbo ne, dlatego e ono jest zbo ne, czy te ono jest dlatego zbo ne, e je bogowie lubi ?”

Poniewa w moim wyobra eniu pierwsze stwo w stosunku do „upodobania” musi jednak przypada „słuszno ci” (a zatem opowiadam si za kognitywizmem w etyce, nie za woluntaryzmem), przeto norma mo e by tylko wtedy wi ca, kiedy jest słuszna i dlatego te Bóg, je li zamierzamy Go w tym kontek cie w ogóle przywoływa (podobnie zreszt jak przywoływany w tek cie Wojtysiaka ojciec, który czego zakazuje b d co nakazuje), mo e tylko z tej racji czego si domaga , co nakazywa czy czego zakazywa , e wysuwane przeze danie daje si uzasadni , czyli przestawi jako słuszne tzn. rozumne.

(3)

Na marginesie – acz jest to kwestia nader istotna – dodałbym, e t ró nic w podej ciu do mocy wi cej wszelkich norm mo na całkiem niefilozoficznie, lecz pedagogiczno-psychologicznie zilustrowa przykładem dwu sposobów „wpajania” norm dzieciom. Jeden sposób sprowadza si do troski o to, by wpoi normy przez cz ste strofowanie, napominanie, czyli przypominanie o nakazach i zakazach. Drugi za , zorientowany jest na co innego, mianowicie na to, by dziecko poj ło racje przemawiaj ce za takim b d innym sposobem zachowania czy post powania, a w efekcie, eby wykształciło w sobie zdolno odwoływania si do tej instancji, która sprawia, e normy mog by normami prawowitymi, mianowicie do nadrz dnych w stosunku do konkretnych norm zasad czy

pryncypiów; naturalnie ze zbioru „racji” wykluczy nale y zarówno odwoływanie

si do sankcji, jak te odwoływanie si do woli – cho by to i była wola Bo a – która miałaby sta za danym nakazem czy zakazem. By mo e ró nice w podej ciu do dyskutowanej tu kwestii etyczno-filozoficznej wynikaj w jakim istotnym stopniu z odmiennych sposobów, na jakie przebiegało interioryzowanie norm przez tych, dla których norma nie mo e by naprawd norm , je li nie stoi za ni autorytet normodawcy, jak te przez tych, dla których autorytet przysłu-guje samej normie i to z tego tytułu, i ma ona umocowanie w uprawomocniaj cej j zasadzie (tego rodzaju zasadzie, jak np. zasada sprawiedliwo ci, zasada wzajemno ci czy te Kantowski imperatyw kategoryczny).

Wracaj c do owego uzasadnienia, czyli przedstawienia normy jako słusz-nej, nale y moim zdaniem równie doda – tym razem za Kantem – e

człowiek jako istota rozumna ma prawo ka de twierdzenie, ka d doktryn , której uznania si od niego wymaga, uprzednio zbada , zanim si jej podporz dkuje, bo tylko wtedy jego uznanie b dzie rzetelne, a nie obłudne1.

Kant zwraca tu uwag na podstawowy, moim zdaniem – pomini ty natomiast całkowicie w rozwa aniach Jacka Wojtysiaka – element konstytuuj cy moc wi c normy (czyli niejako normatywno normy), mianowicie na uznanie.

(4)

Podzielaj c z Autorem pogl d, e do podstawowych elementów charakte-ryzuj cych norm nale e musi powszechno , obiektywno , bezwarunkowo (atoli co do rozumienia tych własno ci b dziemy si pewnie ró ni ), uwa am, e w podanej charakterystyce pomini ty został element, który jest konstytutywny dla bycia norm i który podpada pod, jak to mówi Wojtysiak, „personalny charakter” takich fenomenów, jak moralno czy normatywno . Ów personalny charakter ma swoje dwa aspekty: jeden z tych dwu aspektów wyeksponowany został przez Wojtysiaka, przy czym pomini ty został całkowicie drugi aspekt. Na drugi za chciałbym ja zwróci szczególn uwag (pomijaj c zarazem, jako z mojej perspe-ktywy nieistotny, ów pierwszy aspekt). Mówi c o owym personalnym charakterze Wojtysiak ma na my li to, i norma do tego by by norm , potrzebuje normo-dawcy (pkt. 3. D), bowiem tylko od osoby (a nie np. od bezosobowej natury) mo e płyn nakaz czy zakaz. Z kolei ten drugi aspekt, który z mojego punktu widzenia ma zasadnicze znaczenie, to aspekt nie tyle normodawcy, co „normobiorcy”; chodzi za tu o to, e norma (a ci le bior c norma moralna, bo o ni tu chodzi) do tego, by by norm musi by uznana. Je eli w pojmowaniu normy etycznej pomi-niemy wskazany teraz aspekt, to pomipomi-niemy wła nie jej element najistotniejszy. Wymienione bowiem własno ci: powszechno , obiektywno , bezwarunkowo , przysługuj np. prawom przyrody, które wła nie s wi ce niejako niezale nie od naszego uznania, czego konsekwencj jest to, i nie mo emy ich złama : cho by my nie wiem jak tego chcieli, nie sprawimy, e np. kula z ołowiu b dzie sobie pływa po powierzchni wody. Inaczej jest z normami, i to nawet tymi najbardziej „bezwzgl dnymi” – mimo całej obiektywno ci i powszechno ci normy „nie zabijaj” mog j złama , a zatem nie mo na mówi o jej wi cym charakterze, o ile nie ma dla niej uznania. Wi cy charakter normy, jej wa no (Geltung; validity) wymaga uznania z mojej strony – o ile tego uznania z mej strony nie ma, to mimo, e b dzie jej przysługiwa powszechno , obiektywno i bezwarunkowo , nie mog powiedzie , e jest ona dla mnie wi ca.

Pragn przypomnie , e mówimy o normie etycznej, któr nale y odró ni od normy jurydycznej czy normy społecznej, które to normy narzuci mo e nam społecze stwo i których b dziemy przestrzega na zasadzie poddawania si

(5)

zewn trznemu przymusowi. Natomiast w wypadku normy etycznej (wolałbym wszelako posługiwa si tu bardziej klarown nomenklatur Kantowsk i mówi o ci le poj tym nakazie czy zakazie moralnym, odró niaj c Moralität od

Sittlichkeit2) nikt nie mo e tej normie nada wi cego dla nas charakteru, jak tylko my sami. Je eli brak jest uznania z naszej strony, czyli je li nie my sami podpo-rz dkujemy si danej normie, to wówczas jej ppodpo-rzestpodpo-rzeganie mo e mie taki sam charakter, jak wykonywanie czego z racji przystawionego do skroni pistoletu. W tego rodzaju sytuacji, gdy tym, co nami powoduje jest ów pistolet a nie nasze wewn trzne uznanie mocy wi cej danej normy, trudno wszak w ogóle mówi o etycznym post powaniu.

Podan przez Jacka Wojtysiaka charakterystyk normy chciałbym nie tylko uzupełni o kłopotliw – jak to wida z konstrukcji tekstu Wojtysiaka – czwart własno , b d c zarazem własno ci podstawow , mianowicie o „normatyw-no ”, lecz chciałbym tak e wskaza na inne, moim zdaniem bardziej adekwatne pojmowanie „obiektywno ci” i „powszechno ci” normy.

Obiektywno polega ma według Wojtysiaka przede wszystkim na tym, e norma jest czym przez ludzi zastanym a nie dopiero przez nich konstruo-wanym, e jest „niezale na od ludzi” (pkt. 3 w Jego tek cie). My l jednak, e obiektywno winni my ł czy nie tyle z faktem zastano ci normy i jej niezale

no-ci od ludzi, rozumian na dodatek w sensie genetycznym (jako pochodzenie tej e normy nie od ludzi, lecz od Boga, jako jego nakaz), lecz winni my ł czy z rozumow konieczno ci tej normy. O jej rozumowej konieczno ci mo emy natomiast orzec – posługuj c si metod wskazan przez Kanta – na podstawie przedstawienia sobie rzeczywisto ci, w której do danej normy stosowa si b d bezwzgl dnie wszyscy i zawsze; je li rzeczywisto , w której wszyscy i zawsze stosuj si do danej normy, unicestwia sam t norm , to wówczas płynie z tego bezwzgl dny zakaz i b dzie to zakaz obiektywny. Inaczej mówi c: obiektywno (normy) oznacza tu potencjalne konstytuowanie przez ni mo liwej do wyobra e-nia rzeczywisto ci.

(6)

Wymieniona na pierwszym miejscu przez Jacka Wojtysiaka powszechno normy winna by rozumiana, jak to przedstawia Autor dyskutowanego tekstu, jako obligatoryjno wobec wszystkich ludzi. Odmienno pojmowania tej powszechno ci przez Wojtysiaka i przeze mnie polega na tym, e o ile Wojtysiak wyobra a sobie, e norma mo e by obliguj ca niezale nie od cho by wirtualnego uznania tej obligatoryjno ci przez wszystkie istoty, których ta norma dotyczy, to z prezentowanej tu perspektywy Kantowskiej o obligatoryjno ci mo na mówi tylko pod warunkiem uznania przez zainteresowanych tej e obligatoryjno ci. Procedury ustalania owej obligatoryjno ci oczywi cie nie nale y wyobra a sobie jako faktycznego przepytywania wszystkich w celu uzyskania odpowiedzi na pytanie, czy uznaj dan norm . Niemniej jednak ustalaj c, z perspektywy Kantowskiej, czy danemu postulatowi (nakazowi b d zakazowi) przysługuje wymagana od normy powszechno , musimy sobie wyobrazi ponownie ow rzeczywisto zaistniał dzi ki powszechnemu stosowaniu si do danej normy i musimy odpowiedzie sobie na pytanie – wyst puj c zarazem z pozycji ka dego innego rozumnego podmiotu, któremu przyszłoby y pod rz dami rozpatrywa-nej normy – czy ja (a tym samym ka dy inny) chciałbym istnienia takiej rzeczywi-sto ci. Zatem znowu objawia si nam tu „osobowy charakter” obligatoryjno ci, tyle tylko, e uwzgl dnione zostaj obydwa momenty tego „osobowego charakteru”: zarówno strona rozkazodawcy jak i rozkazobiorcy, bowiem te dwa momenty nie s od siebie oddzielone, lecz zlewaj si w jedno w autonomicznym podmiocie, który podporz dkowuje si uznanemu przez siebie, ale zarazem obiektywnemu i powszechnemu prawu.

Cytaty

Powiązane dokumenty