• Nie Znaleziono Wyników

Funkcja wychowawcza języka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Funkcja wychowawcza języka"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Edward Breza

Funkcja wychowawcza języka

Język - Szkoła - Religia 1, 21-31

(2)

Edw ard B reza Sopot

FUNKCJA WYCHOWAWCZA JĘZYKA

Ję z y k je st pojęciem w ieloznacznym . D w a podstaw ow e znaczenia to: 1) narząd anatom iczny w jam ie ustnej, służący do: a) w yczuw ania sm a­ ku, żucia i spożyw ania pokarm ów oraz do b) artykułow ania głosek, p o ­ w staw ania m ow y etc.; 2) m ow a, a w ięc najdoskonalszy sposób porozu­ m iew an ia się lu d zi m ię d z y sobą. (Inne zn a cze n ia pom in ę). Te dw a podstaw ow e znaczenia nazyw ane były i są jed n y m w yrazem w języ k u greckim: glossa w dialekcie jo ńskim (żyjący w term inie glosa ‘objaśnie­ nie nadtekstow e lub m arginalne trudnych w yrazów w tekstach średnio­ w iecznych’) i glotta w dialekcie attyckim (używ any w term inach nauko­ w ych typu glottodydaktyka [dlaczego nie konsekw entnie glotodydaktyka] ‘teoria nauczania języ k ó w obcych’), łacinie lingua (w ystępujący m.in. w w yrazach lingwistyka, lingwista), języ k ach słowiańskich: w łaśnie j ę ­

zyk i w arianty fonetyczne w innych językach słowiańskich; osobne okre­

ślenie słowne w ystępuje w ję z y k a c h germ ańskich, np. niem . Z unge ‘j ę ­ zyk anatom icznie’: Sprache ‘języ k = m o w a’, ang. tongue ‘anatom icznie’: la n g u a g e ‘ję z y k = m o w a ’; starohebr.: o m ri ‘ję z y k w u s ta c h ’: d a b a r ‘m o w a’.

Jak w iadom o ję z y k (= m ow a) byw a definiow any różnie. Poniew aż znajdujem y się tu na gruncie szkoły i dydaktyki, przyw ołam definicję języka podaną przez J. Puzyninę w podręczniku do nauki języka w kl. I

daw nego (sprzed ostatniej reform y szkolnictw a) liceum : „Język to nie tylko najdoskonalszy środek porozum iew ania się ludzi, ale w artość sam a w sobie dzięki pięknu, które się w nim zaw iera, dzięki tekstom , które w nim powstały, dzięki zw iązkow i z dziejam i narodu i jeg o k ulturą oraz dzięki funkcjom , które pełni” . P rzypom nijm y też, że dar ję z y k a służy tylko człow iekowi, choć zw ierzęta zaliczane do rzędu naczelnych

(3)

(Pri-mates, pod w zględem fizycznym zaliczany je st tu także człow iek ‘H om o sapiens, cogitans’) m ają te sam e narządy, które u człow ieka p ełnią funk­

cję m ow otw órczą. D latego to indoeuropeista M ax M üller (1823-1900) w ypow iedział znam ienne stwierdzenie: „M ow a to Rubikon, którego nie m ogą przekroczyć zw ierzęta” .

Język pełni przeróżne funkcje, najw ażniejszą z nich je st funkcja k o ­ m u n ik a ty w n a , czyli p orozum iew aw cza: człow iek m a ję z y k po to, by się porozum iew ał z innym i ludźmi. W ynika ona ze społecznej natury ludz­ kiej. Athropos zoon p o litikio n - ‘C złow iek to istota społeczna’ - to teza A rystotelesa. U przedzając zatem dalsze rozum ow ania (punkt 5), ju ż te ­ raz zauw ażyć wypada, że kłam stw o z definicji ( ex definitione) sam ego języ k a je st złem , dezinform uje bow iem drugiego człowieka.

O p ró c z fu n k c ji p o ro z u m ie w a w c z e j b a d a c z e w y ró ż n ia ją d alsze. K. Bühler (1879-1963) trzy: 1) sym boliczną, zw aną inaczej reprezentatywną, przedstaw ieniow ą, kognityw ną, denotatyw ną lub referencjalną, w yraża­ ją c ą się w tym , że porozum iew am y się za pom o cą słów i zdań, nie przez

pokaz przedm iotu (denotatu, desygnatu); 2) ek sp resy w n ą, zw aną ina­ czej em otyw ną i 3) im p resy w n ą , zw aną inaczej im peratyw ną, apelującą lub konatyw ną (od łac. conor, -ari, conatus sum ‘zm uszam ’). Dzięki funkcji ekspresyw nej ję z y k ujaw nia, charakteryzuje m ów iącego (nadaw cę k o ­ m unikatu): barw ę jeg o głosu, natężenie głosu i jeg o w ysokość (przyro­ dzone w łaściw ości mówcy). D zięki tem u poznajem y płeć i w iek nadaw ­ cy k o m u n ik a tu , stan em o cjo n a ln y . D a lsz a c h a ra k te ry s ty k a w y n ik a z użytych przez m ów cę form językow ych, ja k w ykrzykniki, zdania ro z­ kazujące, pytania retoryczne (są to środki system owe); słuchacz poznaje także system w artości m ów iącego, jeg o ocenę św iata itd. Do tej funkcji o d n ieść m o żn a sło w a C hry stusa: E x a b u n d a n tia cordis os lo q u itu r ‘Z obfitości serca m ó w ią u sta’(M t 12,34) i służącej, w yrzeczone do P io­ tra: nam e t loquela tua m anifestum te fa c it - ‘bo i tw oja m ow a cię zdra­ dza’ (M t 26,73)1. Przez funkcję im presyw ną m ów iący pragnie w płynąć na słuchacza: pouczyć go o czymś, w zruszyć i zachęcić do czegoś, spra­ w ić m u przyjem ność, słow em - za Cyceronem - docere, m overe e t delec­

tare. Z funkcji im presywnej w yprow adza się dodatkowo funkcję

perswa-1 Tak zatytułował swoje rozważania o dialektach polskich prof. M. Kucała, Twoja

mowa cię zdradza. Regionalizmy i dialektyzmy języka polskiego, wydanie II rozszerzone,

(4)

zyjnąjęzyka, gdy przekonuje się słuchacza do w yrażanych poglądów i m y­ śli.

R. Jakobson (1896-1982) dostrzegł dalsze trzy funkcje:1) faty czn ą, 2) p o e ty c k ą i 3) m etalin g w isty czn ą, zw an ą inaczej m etajęzykow ą. Funk­ cja fatyczna (od gr. pha tikó s ‘tw ierdzący’ od p h â tis ‘m o w a’, rdzeń w spól­ ny z łac. fatum ‘to, co bogow ie w yrzekli o naszej przyszłości’, pochod­ nym od czasow nika for, fari, fatus sum ‘m ów ić, pow iadać’) polega na używ aniu przez m ów cę środków, służących podtrzym aniu kontaktu słow ­ nego ze słuchaczem lub słuchaczam i, a w ięc apostrofy do słuchaczy: Sza­

now ni P aństw o; słuchaj, Sta ry; m ów ię Ci; w yobrażcie sobie itd. Ładnie

nazyw ają to Rosjanie, m ów iąc, że to środki zastosow ane dla p oddierżki

razgow ora. F unkcja poetycka w yraża się w zw róceniu uw agi na sam

w ypow iadany tekst: dobór środków fonetycznych, gram atycznych i lek­ sykalnych przez m ów iącego, użycie środków stylistycznych, tropów i fi­ gur stylistycznych. Funkcję m etajęzykow ą realizuje m ów ca wów czas, gdy językiem m ów i o jakim ś języku: ile m a głosek, ja k odm ieniają się w yra­

zy, ja k zbudow ane są zdania itp.2

W yróżnia się następnie funkcję p o zn a w cz ą języ k a i to nie tylko w tym sensie, że poprzez języ k poznajem y świat: przyjm ujem y inform acje od m ów iących, zyskujem y w iadom ości poprzez pism o, ale w ogóle pozna­ nie fragm entów rzeczyw istości pozajęzykowej w yrażam y w m owie: w p o ­ jęciach, zdaniach i sądach. Z funkcji kom unikatyw nej niektórzy teorety­ cy języka, np. A. Furdal, w yprow adzają funkcję em ocjonalnąjęzyka, która realizow ana je s t przez zdania w ykrzyknikow e, sam e w ykrzykniki, woła- cze, gesty, m im ikę, zabarw ienie uczuciow e w ypow iedzi. W religii, w b a­ śniach, niekiedy u w ładców i polityków języ k pełni funkcję k re a ty w n ą (od łac. creo, -are, -avi, -atum ‘stw arzać’), stw arza bow iem elem enty ota­ czającego nas świata. Porównaj np. „B óg rzekł: Niechaj się stanie św ia­ tłość. I stała się św iatłość” (R dz I,3) itd. o stw orzeniu sklepienia niebie­ skiego, lądów i w ód, ryb, ptaków i człow ieka w tzw. heksahem eronie ‘opisie stw orzenia św iata w sześciu dniach’, a w ięc św iat pow ołany zo­ stał do istnienia stw órczym słow em Bożym. Przyw ołać tu należałoby for­ m uły sakram entalne, stwarzające nadprzyrodzoną rzeczyw istość w czło­ wieku, egzorcyzm y uw alniające człow ieka opętanego (energumena) od 2 K. Polański, Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, red. K. Polański, Wrocław 1993, s. 168.

(5)

złego ducha. Z baśni i bajek znam y wezw ania: Sezamie, otw órz się ; Sto­

liczku, nakryj się i zaraz widzim y, ja k bram a skarbca się otwiera, stoli­

czek nakryw a się itd. Politykom w ydaje się niekiedy, że ich słowo (roz­ kaz) je st stwórcze. W ypow iadając hasło: Proletariusze wszystkich krajów,

łączcie się, w ierzyli, że ci proletariusze ju ż się zbratali. W. G om ułka na

jednym ze spotkań z robotnicam i łódzkich fabryk na ich skargę, że w skle­ pach nie m a rajstop odpowiedział: „Jak to nie ma, pow iedziałem , żeby były” . Słuchając pięknych przem ów ień, kazań, zw łaszcza recytacji i de­ klam acji m ożem y m ów ić o funkcji estetycznej języka, doznajem y b o ­ w iem artystycznego wzruszenia, duchowego oczyszczenia (greckiej, szcze­ gólnie Arystotelesow skiej katharsis). Profesor Z. K lem ensiew icz często m aw iał o funkcji n a ro d o tw ó rc z e j ję z y k a (m ożna b y j ą nazw ać także funkcją integracyjną), która pozw alała Polakom czuć św iadom ość naro­ dową, jedność duchow ą w czasie zaborów m im o braku w łasnego p ań ­ stwa. W yraz tej funkcji dał H. Sienkiew icz w now eli Latarnik, gdy Ska­ w iński - zaczytany w epopei narodow ej, P anu Tadeuszu - zapom niał o obow iązku zapalenia latarni, w skutek czego doszło do rozbicia okrętu, za co latarnik za karę stracił posadę. O dczuw am y tę funkcję w spółcze­ śnie głów nie wtedy, gdy znalazłszy się poza granicam i kraju, w śród ob­ cych, usłyszym y m ow ę ojczystą. W tedy osoba m ów iąca po polsku w yda­ je nam się taka bliska i godna zaufania, że gotow iśm y jej zawierzyć.

Przejdźm y w reszcie do zapow iedzianej w tytule funkcji w y cho w aw ­ czej języka. M ożna za jej m otto przyjąć słow a Z. K rasińskiego z D o K a ­

je ta n a Koźmiana:

M łodość, mistrzu, j e s t rzeźbiarką, Co w ykuw a żyw o t cały;

C hoć p rzem inie sam a szparko, Cios j e j dłuta wiecznotrwały.

I te Horacego: Quo im buta recens, servabit odorem testa diu ‘Czym skorupka za m łodu nasiąknie, tym na starość trąc i’. C hodzi o to, że jak i języ k ktoś opanuje w dzieciństw ie i w m łodości, taki służyć m u będzie w w ieku dojrzałym i starczym . Językiem tym będzie kształtow ał w łasn ą osobowość, językiem tym oddziaływ ać będzie na społeczeństwo.

Funkcję w ychow aw czą języ ka rozpatryw ać m ożem y w różnych aspek­ tach. N ajpierw oczywiście w aspekcie (1) języko zn aw czym . Już św. To­ m asz z A kw inu (1225-1274) zauw ażył, że słowa istnieją po to, by ozna­ c z a ć , n a z y w a ć rz e c z y w is to ś ć p o z a ję z y k o w ą (V e r b a s u n t a d

(6)

significandum ). W tym nazyw aniu pojaw iają się nie tylko rośliny, zw ie­

rzęta, przedm ioty codziennego użytku, ale także zjaw iska zw iązane z ukła­ dem traw iennym , w ydalniczym , układem płciow ym , rodzeniem i seksu­ a ln o ścią człow ieka. F u n k cjo n u jąca w ję z y k u zasad a w y starczaln o ści w ym aga, aby w szystkie te elem enty m iały swoje określenia, nazwy. N ad tym nazew nictw em pracow ały pokolenia. W w ym ienionych dziedzinach pojaw iło się jed n ak najw ięcej w yrazów , które w odczuciu społecznym traktow ane są jak o w ulgaryzm y (ostatecznie od łac. przym iotnika vulga­

ris, -e m.in. ‘zwyczajny, prosty, pospolity’, też ‘publiczny, oddający się

nierządow i’ od rzeczow nika vulgus, -oris ‘tłum , m otłoch, gaw iedź’). P o­ lacy, a zw łaszcza m łodzież, skarżą się, że dla nazw ania dziedzin, o któ­ rych wyżej w spom niałem , w polszczyźnie istnieją tylko term iny nauko­ w e lub wulgaryzm y. Tak rzeczyw iście je s t w e współczesnej polszczyźnie (w yjąw szy niektóre określenia poetyckie), daw na polszczyzna dyspono­ w ała w yrazam i obiegow ym i neutralnym i, por. np. pracę Zbigniew a K u­ chowicza, M iłość staropolska, Ł ódź 1982.

Zauw ażyć wypada, że w yrazy nabierają charakteru nieprzyzw oitego, przezw iska, w yzw iska i p rzekleństw a w skutek skojarzenia dźw ięków z em ocjonalnym zachow aniem człow ieka; sam e w yrazy jak o dźw ięki m ow y ludzkiej nie są ani brzydkie, ani ładne, nieprzyzw oite ani w znio­ słe. Zwyczaj ludzki, jak b y zm owa, czyni je w ulgaryzm am i, przekleństw a­ m i i przezw iskam i. B ędziem y je za prof. Z. K lem ensiew iczem 3 nazyw ali

kakofem izm am i,tj.’wyrazam i brzydkim i’ (od gr. kakós, kakë, kakón ‘brzyd­

ki, zły ’) w przeciw ieństw ie do eufem izm ów (od gr. eù ‘d obrze’, przym iot­ nikow o ‘d obry’ i p h ë m î ‘m ów ić, utrzym yw ać, tw ierdzić’).

Psychologia zna pojęcie ko p ro la lii(od gr. kópros ‘g n ó j’ i lalia ‘gada­ n in a’, por. n a I rdzeniu oparte term iny naukow e koprofagi, koprolity), tj. ‘patologicznej skłonności do publicznego w ym aw iania w yrazów nie­ przyzw oitych, w ulgarnych, dotyczących głów nie sfery seksualnej’4, p o ­ w iedzielibyśm y ‘lubow ania się, upajania się w ypow iadaniem w yrazów nieprzyzw oitych’. Już nie tylko nauka, która rzecz fachowo określiła, ale także obserw acja św iata pozw ala nam stw ierdzić koprografię ‘w

ypisy-3 Z. Klemensiewicz, Higiena językowego obcowania, Język Polski XLV, 1965, s. 1-8; przedruk: Z. Klemensiewicz, Ze studiów nad językiem i stylem, Warszawa 1969, s. 7-14.

(7)

w anie nieprzyzw oitych w yrazów n a m urach, płotach, lubow anie się nim i w korespondencji i w literaturze’; dziś m am y jej zalew w Internecie, gdzie rozm ow y prow adzą anonim ow i rozmówcy. Lubow anie się w ukazyw a­ niu szpetnych obrazów, filmów, w idow isk i w ydaw nictw to - ja k p o ­ w szechnie w iadom o - p o rn o g ra fia (od gr. p ó rn e ‘p ro sty tu tk a’ i rodz. m ęskiego p ó rn o s ‘rozpustnik, w szetecznik’ oraz graphia ‘opis’, dlatego pierw otne znaczenie to ‘opis życia prostytutek’, potem znaczenie rozsze­ rzono). Zjaw iska te nazw ać m ożna także z łacińska obscenami, a obrazy, film y i słow a obscenicznym i (łac. obscenus lub obscaenus ‘niechlujny, wstrętny, obrzydliw y’ jak o rzeczow nik obscena, -orum ‘pen is’, ‘k ro cze’, ’ty łek ’, też ‘ekskrem enty’ - praw dopodobnie w zw iązku z rzeczow nikiem

caenum, i ‘błoto, m u ł’, przenośnie ‘zgnilizna m o ralna’).

2) R ozpatrując w zgląd psy chologiczny, trzeba przyw ołać najpierw pojęcie tzw. apercepcji (w prost z franc. aperception, ostatecznie z łac.

percipere ‘przyjm ow ać w rażenia, p ojm ow ać’), p od którym rozum iem y

‘sum ę w iedzy nabytej w życiu, k tó rą w yzyskujem y, gdy postrzegam y now e przedm ioty i je pojm ujem y’. Jeśli zatem ktoś przyw ykł posługiw ać się w okresie dzieciństw a i m łodości w spom nianym i wyżej kakofemizma-

mi, tj. w ulgaryzm am i, przekleństw am i i przezw iskam i; dalej oszczerstw a­

mi, kalum niam i, obelgam i, kłam stw am i itp. (por. niżej w zgląd etyczny, punkt 5), m etody te rzutow ać b ęd ą n a dalsze jeg o form y zachow ania j ę ­ zykowego (por. wyżej przytoczoną zasadę horacjańską Quo imbuta recens...). W dniach 11-12 kw ietnia 1988 roku na U niw ersytecie G dańskim od­ byw ał się 46 Z jazd Polskiego Tow arzystw a Językoznaw czego (dalej PTJ), który jak o m otto przyjął zdanie A jschylosa (52 5-4 56 przed Chr.): „D u­ cha, gdy zachorzał, leczyć m ożna słow em ” . P rofesor Z. K lem ensiew icz ju ż w roku 1964 na sesji naukow ej K rakow skiego O ddziału Tow arzy­

stw a H igieny Psychicznej w ygłosił referat pod znam iennym tytułem : „H i­ giena językow ego obcow ania”(opublikowany, ja k podano, w przyp. 3). W ykazał w nim, że języ k w olny od kakofem izm ów sprzyja i w arunkuje zdrow ie psychiczne człowieka. Psychologia bow iem zna zjaw isko tzw.

echolalii (od słowa echo i wyżej podanego gr. rzeczow nika lalfa ‘gadani­

n a ’), polegające n a ‘m im ow olnym autom atycznym pow tarzaniu usłysza­ nych słów i dźw ięków ’ (por. cytowany w przyp. 4. Słow nik psychologiczny, s. 69). C złow iek staje się niejako papugą. Znane także zjaw isko glosola-

lii (od podanych wyżej greckich rzeczow ników glbssa i lal/a), które p o ­

(8)

i dźw ięków ’. D opow iem , że prof. K lem ensiew icz sugerował, by w m iej­ sce cham stw a językow ego w prow adzić zw roty grzecznościow e, w yrazy uprzejm ości i delikatności, a w ięc zam iast pow iedzieć do interesanta:

Wyjdź!, Wyjść! odezwać się: D ziękuję za obecność, za rozm ow ę itp. Do kakofem izm ów często w O jczyźnie - p o lszczyźn ie naw iązuje prof. Jan

M iodek.

3) A spekt p edagogiczny każe nam w ziąć pod uw agę przysłow ie śre­ dniowieczne: Verba docent, ezem pla trahunt ‘Słow a pouczają, przykłady pociągają’5, które stało się zasadą w ychow aw czą. Języka uczym y się od najbliższych: rodziców, starszego rodzeństw a, koleżanek i kolegów, z p u ­ blikatorów , lek tu ry tek stó w i od nau czy cieli. W inn iśm y k ształto w ać w sw oim otoczeniu ję z y k sprawny, popraw ny i w olny od kakofemizmów. Jako ludzie żądni wiedzy, poznania św iata w inniśm y także podjąć się sam ow ychow ania, autoedukacji w zakresie języka. M ów im y o kulturze języka. K ultura (z łac. cultura to ‘u praw a’, rzeczow nik pochodny od cza­ sow nika colo, -ere, colui, cultum ‘upraw iać’ o roli, ‘pielęgnow ać, hodo­ w ać’, ‘kształcić, uszlachetniać’, ‘czcić, w ielbić’ o bogach, ‘pow ażać, sza­ n ow ać’ o osobach, ‘obchodzić uroczyście, św ięcić’ o świętach). Definicji realnoznaczeniow ych kultury je s t wiele. Podam tu definicję sform uło­ w aną przez II Sobór W atykański: „K ultura to wszystko, czym człow iek doskonali i rozw ija w ielorakie uzdolnienia swego ducha i ciała, stara się drogą poznania i pracy poddać sam św iat pod sw oją w ładzę, czyni bar­ dziej ludzkim życie społeczne tak w rodzinie, ja k i w całej społeczności państw ow ej przez postęp obyczajów i instytucji. W reszcie w dziełach sw oich w ciągu w ieków wyraża, przekazuje i zachow uje w ielkie dośw iad­ czenie duchow e i dążenie na to, aby służyły one postępow i wielu, a n a­ w et całej ludzkości”6. Istotne je s t tu podkreślenie, że działania sił fizycz­ nych i duchow ych człowieka, zm ierzające do przekształcenia otaczającego nas św iata w inny służyć dobru społeczeństwa. Z definicji tej w ynika obo­ w iązek pracy nad językiem , czyjś niechlujny ję z y k osobniczy je s t w yra­ zem antykultury, zaprzeczeniem kultury. Profesor I. Bajerow a, podsum o­ 5 Przysłowie nawiązuje do Listów moralnych 6,5 Seneki: „Droga przez udzielanie pouczeń jest długa, natomiast przez przykłady krótka i skuteczna”, zob. Thesaurus. Skar­

biec łacińskich sentencji, przysłów i powiedzeń w literaturze polskiej, oprac. M. Korolko,

Warszawa 1997, s. 514.

6 Cytuję za ks. H. Skorowski, Antropologiczno-etyczne aspekty regionalizmu, War­ szawa 190, s. 62.

(9)

w ując obrady w spom nianego 46. Zjazdu PTJ, pow iedziała, że w szystkim w ystąpieniom „przyśw iecało przekonanie o konieczności w ychow ania m yśli i uczuć przez kształtow anie języ k a” .

Zm arły historyk sztuki, poeta, eseista, teolog i filozof ks. prof. J. St. P a­ sierb (192 9-1993) jeszcze od innej strony spojrzał na funkcję w ycho ­ w aw czą języka. Jego zdaniem zw rot do drugiego człow ieka przynosi ulgę w chorobie i cierpieniach, pocieszenie w kłopotach, nadzieję w zw ątpie­ niach, niekiedy odw rócenie od złych zam iarów, w ytw arza solidarność m iędzyludzką. N asz językow y kontakt z drugim człow iekiem w inien być życzliwy, wyrozum iały, a w jeg o cierpieniu pełen współczucia. Hasło keep

sm ile ‘uśm iechnij się’ je st tu najbardziej na czasie. D nia 8 kw ietnia 1996

roku (Poniedziałek W ielkanocny) o godz. 10.10 w program ie II Telew i­ zji Polskiej prof. J. M iodek O jczyzna-polszczyzna pow ołał się n a słowa ks. prof. J. Tischnera: „Zanim zm artw ychw staniem y na Sąd Ostateczny, w inniśm y zm artw ychw staw ać codziennie przez życzliw e i dobre słowa, kierow ane do drugich ludzi” . To je s t A jschylosow e leczenie chorego du­ cha słowem.

4) Spójrzm y n a w ychow aw czą funkcję języ k a od strony socjologicz­ n ej. M ów ią niektórzy, że ja k zaklną, to się w ew nętrznie rozładow ują. M ożna się z tym zgodzić, je śli się to dokonuje na zasadzie m onologu czy dialogu z sam ym sobą. Jeśli jed n ak w ypow iada się publicznie przekleń­ stwa, przezw iska i wulgaryzm y, narusza się ład społeczny, estetykę sło­ wa, poniża się drugiego człow ieka (por. w zgląd etyczny w punkcie 5.). Szczególną uw agę w inno się zw rócić wtedy, gdy m ów i się do dzieci i w o ­ bec dzieci. W spom nieć trzeba głów nie kawały, dw uznaczne dowcipy. Tu trzeba m ów ić głów nie o odpow iedzialności za słowo; zw rócić uw agę na tow arzystw o pań, dziew cząt, koleżanek. W tradycji polskiej istnieje p o ­ jęcie rycerskości. Do frazeologii (nie tylko polskiej) w eszły w yrażenia, zw roty i frazy: uczciw szy uszy, verba aurens offendentes ‘słowa raniące u szy ’, s it venia verbo ‘je śli tak wolno pow iedzieć’. Często także daje się słyszeć: „O becność pań, starszych czy dzieci pow strzym uje m nie od p o ­ w iedzenia ...” .

5) P rz e n o sz ą c sp ra w ę n a g ru n t e ty k i, trz e b a p rz y w o ła ć p o jęcie k ł a m s t w a (mendacium, niem. Lüge, ang. lie, franc. m ensonge, ros.

łoz, por. daw ne i dziś gw arow e łeż, łgać ‘kłam stw o, k łam ać’), które m oże

być dokonane dla szkodzenia kom uś (mendacium damnosum), zyskania w łasnych korzyści (m endacium officiosum) i dla żartu, zabaw ienia

(10)

dru-gich (m endacium iocosum); o s z c z e r s t w a (od szczerzyć ‘szydzić’, łac. detractio, niem . Ehrabschneidung) 7, tj. ‘oczerniania kogoś przez rozgłaszanie cudzych występków, przyw ar i w a d ’; k a l u m n i i (łac.

calum nia ‘kłam liw e oskarżenie przed sądem ’, przejęte do polszczyzny

w II połow ie X V I wieku, niem . Verleumdung), czyli ‘rozgłaszania o dru­ gim człow ieku (bliźnim ) spraw, rzeczy, których on nie po pełnił’, a więc je s t to wyżej w spom niane kłam stw o szkodliwe; o b e l g i (z dawnego

obełga od obełgać ‘okłam ać’) lub p o t w a r z y (z daw nego, od X IV

w ieku p o d tw a rz od czasow nikap od tw orzyć ‘podrobić, sfałszow ać’)8, po łacinie m ożna nazw ać contum elia lub convicium 9, gdy ‘ktoś w oczy za­ rz u c a d ru g ie m u c z ło w ie k o w i w y m y ślo n e, sfin g o w a n e, złe c z y n y ’; o b m o w y (susurratio, niem. Ohrenbläserei), czyli ‘m ów ienie o k im ś źle, zło śliw ie’ (daw niej ‘uspraw iedliw ianie się, ek sk u za’); i m p e r- t y n e n c j i (z franc. im pertinence, gdzie w p ro st z łac. im pertinnes ‘nienależący do czegoś, niestosow ny’), tj. ‘obraźliw ych słów lub w yzy­ w ającego zachow ania się w obec innych’, różnych innych posądzeń i p o ­ m ówień. W etyce w e w szystkie te pojęcia w kłada się określone treści, w obiegow ym , potocznym rozum ieniu zachodzą one n a siebie treściow o. W szystkie bow iem dotyczą naruszenia cudzej czci, honoru, sławy, do­ brego im ienia. Ten fragm ent rozw ażań w arto zakończyć stw ierdzeniem św. Pawła: C orrum punt bonos m ores colloquia m ala ‘Złe rozm ow y p sują dobre obyczaje’ (I K or 15,33).

W arto m o ty w ety c z n y p o d b u d o w a ć c y ta ta m i z B ib lii, lite ra tu ry i z m ądrości ludowej, czyli przysłów. K sięga w yjścia stwierdza: M enda­

cium fugies ‘Unikaj kłam stw a’ (Wj 23,7); w edług K sięgi m ądrości: os autem, quod mentitur, occidit anim am ‘Usta, które kłam ią, zabijają du­

szę’ (M dr 1,11), a w edług K sięgi przypow ieści: „W strętne dla Pana są usta kłam liw e” (Prz 12,22); w edług zaś psalm isty: Omnis h om o m end ax ‘K ażdy człow iek je st k łam cą’ (Ps 115,11), na szczęście „pow iedziane to

7 W nazywaniu różnych form naruszenia cudzego dobrego imienia posługuję się pod­ ręcznikami teologii moralnej, zwłaszcza jezuity Noldina, Theologia moralis, ed. XIII, skąd też biorę nomenklatury łacińskie i ich odpowiedniki niemieckie. Ogólne słowniki obce z serii „wielkich” nie nazywają omawianych wykroczeń adekwatnie (stosują syno­ nimy), dlatego ich nie przytaczam.

8 Pochodzenie etymologiczne wyrazów podaję w sposób uproszczony na podstawie

Etymologicznego słownika języka polskiego, t. I-II A. Bańkowskiego, Warszawa 2000.

(11)

zostało w przygnębieniu” (tamże). A postoł Jan zauw ażył, że „W szelkie kłam stw o nie pochodzi z praw dy” (1 J 2,21), a św. Paw eł apeluje: „D la­ tego odrzuciw szy kłam stw o, m ów cie każdy praw dę z bliźnim swoim ” (E f 4,25). J. Słow acki w Grobie A gam em nona (pieśń IX) pisze: „N ajwyćwi- czeńsi w sztuce kłam ania nie w arci są m i rozw iązać trzew ika”, a A. Św ię­ tochow ski stwierdził: „G dyby ludzie nagle przestali kłam ać, byłaby to najw iększa i najpłodniejsza w skutki rew olucja” .

Przysłów o kłam stw ie je s t w iele w każdym języku, np. o skuteczno­ ści kłam stw a u Polaków słyszy się: „K łam stw em daleko nie zajdziesz”, u Anglików: „K łam stw o nie m a nóg” (A l y h as n o legs), u N iem ców : „K łam stw o m a krótkie nogi” (L ügen haben kurze Beine). Polskie krótkie stw ierdzenia przysłow iow e: „Kto kłam ie, ten i kradnie” oraz: „Co tchnie, to łże” .

Szerzej o ró ż n y ch form ach n aru szan ia dobrego im ien ia bliźniego m ów ią różne teksty. N ajpierw m oże ten z proroka Izajasza o skuteczno­ ści słow a Bożego: „Zaiste, podobnie ja k ulew a i śnieg spadają z nieba i tam nie pow racają, dopóki nie n aw o d n ią ziem i, nie u ży ź n ią jej i nie zapew nią urodzaju, tak iż w ydaje nasienie dla siew cy i chleb dla jed zące­ go, tak słowo, które w ychodzi z u st m oich, nie w raca do M nie bezow oc­ nie, zanim w pierw nie dokona tego, co chciałem , i nie spełni pom yślnie swego posłannictw a” (Iz 55,10-11). Potem z N ow ego Testam entu słowa św. Jakuba: „Jeśli kto nie grzeszy m ow ą, je st m ężem doskonałym (...). Tak sam o język, m im o że je s t m ałym organem m a pow ód do w ielkich przechw ałek. Oto m ały ogień, a ja k w ielki las podpala. Tak i języ k je st ogniem , sferą niepraw ości. Język je st w śród w szystkich naszych człon­ ków tym , co bezcześci całe ciało i sam traw iony ogniem piekielnym ro z­ pala krąg życia. W szystkie bow iem gatunki zw ierząt i ptaków , gadów i stw orzeń m orskich m ożna ujarzm ić i rzeczyw iście ujarzm iła je natura ludzka. Języka natom iast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niesta­ teczne, pełne zabójczego jadu. Przy jeg o pom ocy w ielbim y B oga i Ojca i nim przeklinam y ludzi, stw orzonych na podobieństw o Boże. Z tych sa­ m ych u st w ychodzi błogosław ieństw o i przekleństw o. Tak być nie m oże, bracia m oi”(Jk 3,5-10), por. też w tym passusie rozum ienia języ k a jak o ‘m ow y’ i ‘organu anatom icznego . Z literatury pięknej w arto przytoczyć m aksym ę H oracego z D e arte po etica ‘Sztuka poetycka (wers 390)’: N e ­

sc it vox m issa reverti ‘Głos, co w yleciał, nie w ró ci’. To sam o w Listach

(12)

żył Knapski: „Słów ko raz w yrzeczone, nigdy nieprzyw rócone” . Rosjanie mówią: Słow o nie worobiej: w ypusfis - n ie pojm ajes. R zym ianie też m ie­ li boginię Fam ę ‘P ogłoskę’, k tó rą niekiedy w yobrażano sobie z dwiem a trąbkami: z jednej w ychodziła prawda, z drugiej kłam stwo. Bogini ta w zra­ stała w szybkim locie, stąd powiedzenie: F am a crescit volando ‘Pogło­ ska rośnie w lo cie’, odpow iada m u polskie obrazowe: „Słow o w róblem wyleci, a pow raca w ołem ” i to całkiem ludowe: „R obi z igły w idły” .

R ozw ażyw szy funkcję w ychow aw czą języ k a z punktu w idzenia ję z y ­ k o zn a w cz eg o , p sy ch o lo g icz n eg o , p e d a g o g ic zn eg o , so cjo lo g iczn e g o i etycznego, pow iedzm y n a końcu, że człow iek w inien dbać o rozwój swej osobowości, rozw ijać w łasny charakter. D ziałaniu tem u sprzyja kształto­ w anie języ k a w olnego od kakofem izm ów , tj. w ulgaryzm ów , przezw isk i p rz e k le ń stw , a w sen sie m o ra ln y m n ie d o p u sz c z a n ie się kłam stw , oszczerstw, obelg, kalum nii, potw arzy itp. M am y tu swoiste sprzężenie zwrotne: człow iek o bogatym w nętrzu i głębokiej kulturze osobistej m a także bogaty, kulturalny i godny naśladow ania język, ale też kulturalne, w olne od w ulgaryzm ów, przekleństw i przezw isk w ypow iadanie się w zbo­ gaca w nętrze człow ieka, ułatw ia kształtow anie charakteru. M eliora p e ta ­

mus! ‘Zm ierzajm y do tego, co lepsze!’ z m łodzieńczym w ezw aniem : P er aspera a d astra!

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niniejsza publikacja jest wyrazem krytycznej refleksji oraz aktualizacji sta- nowisk i  postaw twórczych formułowanych „tu i  teraz”, w  kontekście wyzwań związanych

Pawlak powiedzia³, ¿e podczas spotkania klubu PSL z premierem Donaldem Tuskiem pod koniec czerwca ludowcy mówili o potrzebie pilnych zmian w ustawie o KRUS w dwóch sprawach

Każdy zestaw tekstów powinien być opatrzony podpisem oraz zawierać następujące dane: imię, nazwisko, klasa, szkoła5. Umieszczony pod tekstem odręczny podpis autora

Karta pracy, teksty o funkcji ekspresywnej... Nauczyciel prosi uczniów o przeczytanie krótkiego tekstu zamieszczonego w karcie pracy, a oznaczonego jako ćwiczenie1. Nauczyciel

Raczej symboliczna obecność Tęczyńskich wśród dobrodziejów krakowskiego konwentu dominikańskiego w latach 1417-1462 nie przeszkadzała pojawiać się w tym gronie

<!ATTLIST ksiazka ISBN CDATA REQUIRED> - wystąpienie atrybutu. "WARTOŚĆ" <!ATTLIST ksiazka jezyk

Zakład funkcjonuje już kilka lat, ale chyba tak naprawdę niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, czym się zajmujecie.. - Na pewno dzieci wiedzą więcej niż

Tymczasem funkcja fatyczna lub szerzej – fatyczność, to niezwykle ważna cecha języka, jeśli rozumieć przez nią nie tylko nastawienie na kontakt, ale i wykorzystanie języka