• Nie Znaleziono Wyników

Bardzo mało ludzi przewidywało w XIX w., że po nim nastąpi wiek XX (St. J. Lec)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Bardzo mało ludzi przewidywało w XIX w., że po nim nastąpi wiek XX (St. J. Lec)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Bardzo mało ludzi przewidywało w XIX w., e po

nim nast pi wiek XX (St. J. Lec)

Jan Wole ski

Lec miał na my li okropno ci XX w., trudne do przewidzenia w optymistycznym stuleciu 1800-1900. Ale jest i inny sens zacytowanej my li nieuczesanej. Przełomy stuleci (nawet tysi cleci, bo taki mieli my kilka lat temu) s konwencjonalnymi momentami w upływie czasu. Same przez si nic nie znacz , a symbolicznego znaczenia nabieraj znacznie pó niej. Podobno pod koniec XIX w. zapytano grup dziennikarzy specjalizuj cych si w popularyzacji nauki o spodziewanie przez nich wynalazki. Najbardziej miała odpowied wskazywała na statek pasa erski, który pokona tras z Londynu do Nowego Jorku bodaj w trzy dni. Nic nie wiadomo o przewidywaniach w sprawie rozwoju filozofii. My l jednak, e byłyby w wi kszo ci nietrafione. Upadek neokantyzmu? Rozwój logiki matematy-cznej i jej rola w filozofii? Fenomenologia? Kilka lat temu słyszałem argumentacj ,

e jednak przełom XIX i XX w. zaowocował dziełami, które wyznaczyły bieg filozofii w XX w.: Badania logiczne Husserla, dzieła Bergsona, Principles of

Mathematics Russella itd. Wszelako w ka dej nast pnej dekadzie było tak samo: Idee Husserla, Principia Mathematica Whiteheada i Russella, Traktat Wittgensteina, Sein und Zeit Heideggera, Naukowe podej cie do wiata. Koło Wiede skie (manifest

logicznego empiryzmu) itd. Całkowicie zgadzam si z Szubk , i „trudno [...] oczekiwa , by koniec stulecia lub nawet tysi clecia przyniósł nagł zmian w pr dach i nurtach”. Na tym jednak obszar zgody ko czy si , mo e poza spraw periodyzacji i systematyzacji filozofii analitycznej.

Zabieram głos w niniejszej debacie jako kto uwa aj cy si za przed-stawiciela analitycznego sposobu filozofowania w jego formalno-logicznym wydaniu. Po wi ciłem w swych pracach sporo uwagi metafilozoficznej analizie analitycznego podej cia do filozofii i historii filozofii analitycznej (szkoła lwowsko-warszawska, logika). Szubka nawet zauwa ył to drugie, bo zacytował

(2)

moje okre lenie filozofii analitycznej. Pisz „nawet”, bo Szubka nale y do zast pu filozofów polskich (rzecz ciekawa, e jego trzon stanowi absolwenci KUL), dla których niemal wszystko, co wa ne i ciekawe w filozofii współczesnej (zwłaszcza najnowszej) dzieje si w okolicach Cambridge, Oxfordu, Cambridge, Mass., Nowego Jorku czy Melbourne. Wprawdzie w tek cie „Czy zmierzch filozofii analitycznej?” wyst puje kilka polskich nazwisk, ale tylko jako tło dla zagranicznych dokona . Metoda pisania tekstu o stanie filozofii współczesnej (podobnie dzieje si w pracach systematycznych, np. o prawdzie, eksternalizmie itd.) z takiego wiatowego punktu widzenia jest prosta. Trzeba znale osob z zachodniej cywilizacji łaci skiej, która w danym momencie mo e posłu y za przewodnika, stre ci jej wywody, oczywi cie z zało enia wnikliwe, a dalej poda je jako reprezentatywne dla opinii wiatowej. Tym razem my li Bernarda Williamsa z kolegium Wszystkich wi tych z Oxfordu (wspomaganego w pewnych punktach przez Hilarego Putnama i Scotta Soamesa) posłu yły jako punkt odniesienia dla diagnozy filozofii analitycznej. Postaram si wykaza , e z marnym skutkiem. Chciałbym przy tym by dobrze zrozumiany. Kwestionuj c postawy naszych filozoficznych wiatowców, nie mam zamiaru nawoływa do ignorowania tego, co pisze i dokonuje si w filozoficznych centrach. Zawsze silnie podkre lam, e nie jeste my filozoficznym supermocarstwem. Jest faktem, e nonszalanckie (bo za takie je uwa am) dywagacje Williamsa o filozofii analitycznej b d zawsze miały wi ksz wag socjologiczn ni to, co na ten temat pisze si w Polsce, ale polscy autorzy winni jednak przykłada wi ksz wag do tego, co dzieje si u nas. Filozofia analityczna (dotyczy do tak e innych postaci my li filozoficznej) w Polsce ma sw własn histori . I jej dalszy rozwój lub zmierzch b dzie dokonywał si , przynajmniej cz ciowo, tak e w nawi zaniu do rodzimych zaszło ci i ich kontynuacji, mniej lub bardziej udanych.

Szubka ma racj , e nie jest łatwo okre li filozofi analityczn . Nie ma w tym nic szczególnego, poniewa tak samo jest z jakimkolwiek nurtem czy kierunkiem filozoficznym. Niemniej jednak, nie jest jasne, czy wedle Szubki, filozofia jest kierunkiem, tj. czym zjednoczonym wspólnymi pogl dami na kilka podstawowych pyta filozoficznych czy te nie. Szubka powiada, e wedle

(3)

mojego zdania filozofia analityczna to kierunek obejmuj cy i tu nast puje wyliczenie, co takiego do niej nale y. Otó , nigdzie nie traktowałem filozofii analitycznej jako kierunku, a nawet zdecydowanie przeciwko temu wyst powa-łem. Uwa am, e termin „filozofia” wyra a poj cie rodzinne w sensie Wittgen-steina, a to samo dotyczy nazwy „filozofia analityczna”. Jest to o tyle wa ne, e nie ma wi kszych widoków na to, by, poza kilkoma bardzo ogólnymi punktami, bardziej zreszt historycznymi i genetycznymi, ni systematycznymi znale jaki wyrazisty wspólny mianownik dla nurtu analitycznego. Powiedzenie, e jest nim metoda analityczna nic nie znaczy, poniewa jest ona pojmowana bardzo rozmaicie. Je li zatem chcemy zabra si do efektywnego rozbioru plusów i minusów (perspektyw czy zmierzchu, je li kto woli) filozofii analitycznej, trzeba koncentrowa si na poszczególnych jej wersjach. To starałem si uczyni w szkicu „Kierunki i metody filozofii analitycznej” cytowanym przez Szubk , a tak e w innych pracach (np. ksi ce Metamatematyka i epistemologia, Pa stwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1993 oraz „Prologu” i „Epilogu” w: W stron

logiki, Aureus, Kraków 1996).

Przypuszczam, e Szubka zgodziłby si ze mn , i nie ma co mówi o filozofii czy metodzie analitycznej w ogóle, a tylko o jej poszczególnych manifestacjach. Je li tak, to powinien przytoczy wywody Williamsa jako wyj tkowo negatywny przykład spojrzenia na rozwa an w nim formacj filozoficzn . Zastrzegam przy tym, e nie znam artykułu, który Szubka referuje. Poniewa okoliczno ci napisania tego tekstu uniemo liwiły mi zapoznanie si z oryginałem, polegam tylko na tym, co przeczytałem u Szubki. Przyjmuj zatem, e wedle Williamsa scjentyzm jest charakterystycznym pogl dem dla sporej cz ci filozofii analitycznej, a ponadto, e to bardzo le i winno by zmienione, bo inaczej zmierzch filozofii analitycznej jest niechybny. Szubka ilustruje tendencje scjentystyczne w filozofii analitycznej wskazuj c na logiczny empiryzm, szkoł lwowsko-warszawsk , Russella i szkoł australijsk . Dodaje: „analityczna próba u ci lenia filozofii cz sto prowadziła do scjentyzmu, z którym z kolei wi zał si ahistoryzm i naturalizm” (te dwa ostatnie „zmy” to tak e co nader brzydkiego). Trzeba jednak od razu zauwa y , i scjentyzm logicznego empiryzmu i szkoły

(4)

lwowsko-warszawskiej polegał zgoła na czym innym i do innych rezultatów prowadził (szczegóły pomijam, bo rzecz dokładnie opisałem w ksi ce Filozoficzna

szkoła lwowsko-warszawska, Pa stwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1985).

W zwi zku z tym zdanie „analityczna próba u ci lenia filozofii cz sto prowadziła do scjentyzmu” nie ma wyra nego sensu, bo przydawka „analityczna” jest tylko hasłem wywoławczym, co sprawia, e trzeba doda „cz sto”, aczkolwiek z tego nic nie wynika na temat „kiedy”, tj. w jakich przypadkach. Precyzja tej kwalifikacji przypomina osobliw kwalifikacj Slugi (cytowan przez Szubk ), e do filozofii analitycznej nale y „główny nurt filozofii ameryka skiej”. Jest to jasne jak sło ce i proste jak parasol, by u y potocznego artu, zwłaszcza dla tych, którzy nie s znawcami filozofii w USA lub tworz jej obraz wedle działów filozofii w ameryka skich ksi garniach, gdzie króluj Derrida, feminizm, Heidegger czy Lyotard. Dodam jeszcze, e całkiem spora cz filozofii analitycznej (Moore, Wittgenstein w obu fazach, szkoła oksfordzka) w ogóle nie podzielała scjentyzmu (nie twierdz , e Szubka o tym nie wie). Tak wi c, przypisywanie analitykom postawy scjentystycznej musi by opatrzone mnóstwem dodatkowych zastrze e , bo sam postulat unaukowienia filozofii niewiele mówi.

Williams wyró nia trzy rodzaje (czy te przejawy) scjentyzmu meta-filozoficznego. Po pierwsze, mamy do czynienia ze scjentyzmem stylistycznym, tj. upodobnianiem j zyka filozofii do argonu naukowego. Wszelako ta tendencja nie mo e by ograniczona do filozofii analitycznej. Pomijaj c czasy dawniejsze była popularna w XIX w., nawet w formie skrajnej, np. u Spencera. W XX w. celowali w tym marksi ci. Nie jest obca neoscholastykom, a nawet postmodernistom; u tych ostatnich prowadzi do efektów wyj tkowo komicznych (zob. ksi k A. Sokala i J. Brickmonta, Modne bzdury. O nadu yciach nauki popełnianych przez

post-modernistycznych intelektualistów, wyd. polskie: Prószy ski i S-ka, Warszawa 2004).

To prawda, e scjentyzm stylistyczny mo na znale u analityków (nie podejmuj si podania dokładniejszej kwalifikacji w rodzaju „wielu” czy „niewielu”), ale z uwagi na powszechno tego zjawiska w całej filozofii, trudno z tego wyci gn jakiekolwiek rozs dne wnioski na temat zmierzchu filozofii analitycznej. Po drugie, mamy scjentyzm argumentacyjny. Polega on na czym nast puj cym:

(5)

Pod hasłem hołdowania ideałom cisło ci i eliminacji nieporozumie w filozofii, a tak e uzasadniania głoszonych przez siebie twierdze , zaraz po ich przedstawie-niu przyst puj do rozpatrywania wszelkich mo liwych zarzutów, jakie mo na przeciw nim wysun i ich odpierania. Nie ulega najmniejszej w tpliwo ci, e ka dy rzetelny filozof musi wnikliwie rozpatrywa zarzuty, jakie mo na sformułowa pod adresem jego pogl dów i stara si je odeprze . Nie oznacza to jednak, e wszystkie one musz by po kolei rozpatrywane w pisanych przez niego pracach.

Szubka nie twierdzi, e scjentyzm ogólny jest jedynym ródłem argumenta-cyjnego, niemniej jednak uwa a, e drugi jest przejawem pierwszego. Znowu trzeba tutaj zauwa y , i argumentowanie nie jest specjalno ci li tylko analityków, poniewa choruje na ni tak e wielu innych, np. fenomenologów. Pomijaj c t kwesti , nie jest łatwo rozstrzygn , które zarzuty warto rozwa y , a które nie oraz co to znaczy „wszystkie mo liwe”. Nie ma adnych reguł w tej mierze. Za bardziej istotny uwa am inny problem. Oto powiada si , e analitycy przedkładaj form nad tre , e zbytnie zwracanie uwagi na jako j zyka i argumentacji przesłania im wiat i jego problemy. Ocena tego stanu rzeczy jest relatywna wzgl dem oczekiwa stawianych filozofii. Faktem jest, e postawa analityczna najcz ciej skłania do filozoficznego minimalizmu, ale to jest cena płacona za metod . Nic za darmo w filozofii, jak zwykłem powtarza . Natomiast to, czy hipertrofia argumentacji jest znamieniem zmierzchu obecnej filozofii analitycznej, stanowi kwesti otwart . Gdy np. czytam liczne rozwa ania na temat tzw. deflacyjnej koncepcji prawdy (np. Soamesa, tak cenionego przez Szubk ) mam wra enie, e jest to przelewanie pustego w pró ne, ale wahałbym si generalizowa . Skoro liczba filozofów i ich publikacji gwałtownie wzrosła, jako rozwa a z konieczno ci podlega prawidłowo ciom statystycznym. Mo e wi c lepiej nie wyprowadza zbyt dalekich wniosków wedle reguły pars pro toto. Zapewne jest i tak, e ka dy analityk, by ograniczy si do tego kr gu, ma na swym koncie publikacje, o których z czystym sumieniem mo na powiedzie , e reprezentuj scjentyzm argumentacyjny. Po trzecie, wyst puje te scjentyzm metodologiczny, tj. plan sanacji filozofii poprzez zastosowanie w niej metod nauk

(6)

szczegółowych, formalnych i empirycznych. Nihil novi, a nawet powiedziałbym, e taki prostolinijny scjentyzm dawniej wyst pował znacznie cz ciej ni to obecnie ma miejsce w filozofii analitycznej. To, co Szubka pisze, za Williamsem, o scjentyzmie metodologicznym razi uproszczeniami. Mo e nie powinienem odwo-ływa si do samego siebie (w ko cu jestem tylko z Krakowa, a nie z metropolii zachodniej), ale powa am si s dzi , e moja analiza scjentyzmu (w artykule

Umiarkowana (poprawiona?) obrona scjentyzmu, w: W stron logiki, j. w., s. 43-64) czy

propozycje w sprawie u ycia nauki i jej metod w filozofii (por. „Prolog” i „Epilog” w Stron logiki, j. w.) stanowi sprawniejsze uj cie tych kwestii w ramach filozofii analitycznej ni powierzchowne dywagacje Williamsa i Szubki.

Williams i Szubka twierdz , e filozofia analityczna jest ahistoryczna, przynajmniej w znacznej cz ci. Ma ona nadto operowa odró nieniem dwóch rodzajów historii filozofii, po pierwsze, „racjonaln lub analityczn ”, tj. rozumian jako „analiza krytyczna lub racjonalna rekonstrukcja dzieł i pogl dów wielkich filozofów przeszło ci” oraz, po drugie, traktowan jako „typowe historyczne badania nad genez i dziejami idei filozoficznych”. Je li traktowa serio pierwsze rozumienie, to słowa „racjonalna”, „analityczna” i „krytyczna” s równowa ne, a to samo dotyczy zwrotów „analiza krytyczna” i „racjonalna rekonstrukcja”. Te identyfikacje wydaj mi si nietrafne, a w ka dym razie kwalifikacja „analityczna” znaczy co innego ni w zło eniu „filozofia analityczna”. Szubka i Williams w tpi , czy „analityczna historia filozofii ma cokolwiek wspólnego z uprawia-niem historii”. Stwierdzaj dalej, e, wedle analityków, drugi rodzaj bada historycznych ma by ignorowany, bo filozof hołduj cy scjentyzmowi traktuje histori jako nieistotn dla filozofii systematycznej, podobnie jak przyrodnik uwa a, i nic nie skorzysta z rozpatrywania dziejów swej dyscypliny, np. fizyki czy chemii. Proponowałbym na pocz tek, by tego rodzaju pogl dy przypisywa konkretnym autorom, np. cytowanemu Rorty’emu, a nie filozofii analitycznej tout

court. Ponadto referowane rozwa ania wywa aj dawno otwarte drzwi. Poniewa

Szubka i Williams nie podaj przykładów racjonalnej rekonstrukcji w historii filozofii, trudno zorientowa si , co i kogo maj na my li. Dla ustalenia uwagi przypu my, e chodzi o co podobnego do rekonstrukcji historii nauki, np. przez

(7)

Kuhna i Lakatosa. Je li tak, to, po pierwsze, ani jeden ani drugi nie uwa ali si za filozofów analitycznych, a po drugie, i wa niejsze, od dawna i na ogół traktuje si ich obrazy dziejów nauki jako historycznie w tpliwe. Szubka nie zgadza si z tym, e historia filozofii mo e by ignorowana przez filozofa. To te niezbyt oryginalne stanowisko, bo standardowy jest pogl d, e upływ czasu inaczej działa w sferze kultury duchowej a inaczej w sferze nauk przyrodniczych i techniki. Rzecz polega na tym, e inaczej starzej si dzieła filozoficzne czy sztuki, a inaczej teorie naukowe czy rodki pokonywania przestrzeni. Jak to kto kiedy uj ł (bodaj L. Kołakowski w znanym eseju Zakresowe i funkcjonalne rozumienie filozofii), mog c uczy si geometrii z podr cznika Hilberta nie si gniemy do Elementów Euklidesa, natomiast czytanie współczesnego filozofa nie zast pi lektury Platona, aczkolwiek zawsze mo na dyskutowa o zasi gu takich diagnoz.

Jest oczywi cie wielkim problemem, jak korzysta z historii filozofii w badaniach systematycznych i co nam mówi dawni filozofowie czytani z dzisiej-szej perspektywy, ale adna prosta formuła tego nie rozstrzygnie. Mo na np. wyprodukowa koszulk z hasłem „Zapomnij o tym, co zdarzyło si w filozofii wcze niej ni 10 lat temu” i zaleca , by studenci nie tylko j nosili, ale i starannie przestrzegali rzeczonego wskazania. Tak pono zdarzyło si w Princeton, a sam mistrz Soames był jednym z promotorów całej akcji. Nie do ko ca pozostał wierny sam sobie, bo wydał dwutomowe dzieło Philosophical Analysis in the Twentieth

Century (Princeton University Press, Princeton 2003), w którym na pró no szuka

informacji o Brentanie (z wyj tkiem cytatu z Quine’a), analitycznych tendencjach u Husserla, Polakach (z wyj tkiem Tarskiego) czy filozofii skandynawskiej, aczkolwiek jest tam te mnóstwo ciekawego materiału. Załó my, e to wła nie Soames jest typowym reprezentantem ahistoryzmu. Nie wida jednak adnego powodu, by t postaw rozszerza na cał filozofi analityczn lub znaczn jej cz . Wystarczy spojrze na prace filozofów (analitycznych) polskich, skandy-nawskich czy niemieckich, a tak e wi kszo ci brytyjskich, by przekona si o ich znacznej, a w wielu wypadkach, wr cz imponuj cej kompetencji historycznej. A to, e analizy historyczne mieszcz si zwykle jako pomi dzy analiz krytyczn a odtworzeniem genezy danego pogl du, to wła nie specyfika filozofii. Sam

(8)

zajmuj c si poj ciem prawdy, w szczególno ci, jej korespondencyjnym rozumie-niem, nie widz adnej niestosowno ci w dociekaniu, jak kategoria adequatio pojawiła si w okresie redniowiecza, bo wierz , e to pomo e w zrozumieniu, jak idea korespondencji funkcjonuje dzisiaj.

Szubka, podobnie jak w wypadku scjentyzmu, nie dostrzega, e naturalizm ma wiele twarzy i bynajmniej nie jest dobrem (lub złem) filozofii analitycznej. Niektórzy, jak Quine, traktuj go radykalnie i jako rzecz niemal ju zrealizowan , inni (tych jest coraz wi cej) jako program, którego realizacja jest warta zachodu, przynajmniej lokalnie. Ci drudzy s w pełni wiadomi, e naturalizm ma swe ograniczenia, by mo e nieprzekraczalne. Niemniej jednak, po ytkiem filozo-ficznym jest wskazanie nawet owych barier. I znowu notujemy tutaj wywa anie bardzo dawno otwartych drzwi w postaci cytowania Strouda i jego diagnozy, e naturalista albo zasklepia si w modelowym rozumieniu natury wedle obecnych nauk przyrodniczych, albo te rozszerza sfer zjawisk naturalnych. To, e filozof z Południowej Kalifornii odkrywa takie rzeczy, nie dziwi, bo sk d miałby zna pogl dy Brentana czy szkoły lwowsko-warszawskiej, np. Kotarbi skiego, ale smutne jest to, e filozof polski, pisz cy dla publiczno ci rodzimej, musi podpiera si ameryka skim autorytetem dla wyra enia spraw oczywistych w jego kraju. Przywoływanie opinii rzeczonego Strouda, e naturalizm podobny jest idei wiatowego pokoju w jej abstrakcyjno ci, ale z mizernymi efektami, gdy sprawy przechodz do konkretów lub te metafory Putnama, e akces do naturalizmu przypomina deklaracje o zgodno ci z dokonaniami Stalina, ma ju wył cznie sens retoryczny i to w nienajlepszym gu cie.

Trudno dziwi si , e tekst zatytułowany „Czy zmierzch filozofii analitycznej?” ko czy si postulatem i prognoz . Szubka korzysta w tym celu z cytowanej przez siebie wypowiedzi Putnama o potrzebie bycia filozofem bez przymiotników i rozumie j jako wezwanie:

do uprawiania filozofii bez adnych ogranicze i obci e , bez niewolniczego ogl dania si na zało enia kierunków filozofii minionego stulecia. Je eli za do czego takiego dojdzie, to nale y si spodziewa , e pierwsze dekady tego wieku

(9)

wieku. B dzie si to jednak wi zało ze zmierzchem i radykaln transformacj filozofii analitycznej, któr znamy i której jeste my b d gor cymi or downikami, b d przeciwnikami.

Uwa am, e jest to proroctwo, które nie ma szans na realizacj . Filozofia, przynajmniej na razie, nie mogła oderwa si od metafilozofii (mówi c nieco bardziej technicznie, praktyka filozoficzna, w przeciwie stwie do tej w naukach szczegółowych, jest domkni ta pogl dami na sposób jej uprawiania). Ze swej strony, nie widz powodu, by nie ogl da si na filozofi zeszłego wieku i wcale nie odczuwam z tego powodu ogranicze czy obci e . Nie znaczy to, e jestem zadowolony ze stanu filozofii analitycznej, tj. tej do której chc zalicza si . W szczególno ci, uwa am, e jej anglosaskie ródła stały si jałowe. Tym tłumacz rozkwit analitycznego przyczynkarstwa. Jeszcze jeden warunek dla definicji wiedzy, by upora si z problemem Gettiera, jeszcze jedna propozycja w sprawie antynomii Kłamcy, jeszcze jeden system logiki deontycznej, epistemicznej itd., a potem komentarze do komentarzy i interes kr ci si niemal samoczynnie (trzeba tutaj zreszt doda podobn uwag jak w przypadku scjentyzmu argumenta-cyjnego, tj. e ka dy ma co ma sumieniu). Zapewne nie ma na to rady, e filozofia analityczna pozostanie kolekcj problemów, a nie szerok wizj tego, co istnieje i jest poznawane. To sprawia, e pojawianie si przyczynków jest nieuniknione. Rzecz jednak w tym, aby ich produkcja nie przekroczyła statystycznie dopuszczalnych granic. Przyszło filozofii analitycznej widz w jej miałym si ganiu do tradycji kontynentalnej, wyznaczonej przez takie nazwiska jak Bolzano, Brentano, Husserl (zwłaszcza z wczesnej fazy); Frege, zgoła niesłusznie zawłaszczony przez Anglosasów równie nale y do tego kr gu. Nasza szkoła lwowsko-warszawska jest formacj godn uwagi w tej perspektywie i warto z niej korzysta nie dla za ciankowego cigania si z innymi, ale wła nie dla ogólno-filozoficznego po ytku. Takie jest te zdanie wielu filozofów zagranicznych, z których Kevin Mulligan, Peter Simons i Barry Smith s najbardziej znani. Nie znaczy to, by zapoznawa inne kultury filozoficzne. Tradycja anglosaska jest na tyle ustalona i silna, e na pewno wygeneruje rzeczy warto ciowe, ale chyba,

(10)

powodów, by powiela w Polsce diagnozy a lá Williams jako rzekomo wnikliwe analizy obecnej sytuacji w filozofii analitycznej, bo s wyj tkowo niekompetentne, zarówno historycznie jak i systematycznie.

Cytaty

Powiązane dokumenty