• Nie Znaleziono Wyników

Walka bibliotekarzy polskich wyższych uczelni o swoje miejsce wśród pracowników nauki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Walka bibliotekarzy polskich wyższych uczelni o swoje miejsce wśród pracowników nauki"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

FOLIA H ISTORICA 18, 1984

J e rz y W ło d a r c z y k

W ALKA BIBLIOTEKARZY POLSKICH WYŻSZYCH UCZELNI O SW O JE MIEJSCE WSRÔD P R A C O W N IK Ó W NAUKI

Tem at obejm uje w y o d rę b n ia ją c y się o k res w dziejach bibliotekarzy polskich w yższych uczelni lub zw iązanych z uczelniam i ja k o g ru p y zawodowej, okres, który, jak się spodziewali ci bibliotekarze, miał być zam knięty przez nową u s ta w ę o szkolnictw ie wyższym. M iała ona dać im inną fo rm aln opraw ną pozycję wśród prac o w n ik ó w n a u k o w y c h w y ż ­ szych uczelni przez zaliczenie ich do g ru p y nauczycieli akadem ickich. Choć n ow a ustaw a z 4 V 1982 r. nie spełniła oczekiwań, to jed n a k problem ten oraz w y trw a ło ść w ty ch s taraniach godna jest, by choć­ by p ró bo w ać w yjaśn ić ich przyczyny, a także przed staw ić kolejn e e ta p y walki o ich realizację.

Początki kształtow ania się tej g ru p y zaw o dow ej sięgają u n a s p r z e ­ łom u XVIII i XIX w. Początkow o pojęcie b ibliotekarza określało r a ­ czej funkcję niż zawód. K ierow nikam i bibliotek w yższych uczelni byli z reg u ły profesorow ie, ich pom ocnikam i adiunkci czy asystenci. Bi­ b liotekarze innych bibliotek naukow ych, nie związanycty z wyższymi uczelniami, to n ajczęściej uczeni, n ie je d n o k ro tn ie z dużym dorobkiem nauko w ym . Tak było nie tylko na ziem iach polskich, ale i w innych k r a ja c h Europy. Stopniowo, powoli b ibliotekarze bibliotek n a u k o w y c h z bibliobekarzy-profesorów, czy choćby bibliotekarzy-nau ko w có w s ta ­ wali się coraz częściej i coraz bardziej tylko bibliotekarzam i. Zjawisko to, w różn ych zresztą latach i w różnym stopniu, obejm ow ało w sz y ­ stkie k raje e urope jsk ie . O kre śle n ie M om m sena „ k e ln e r wiedzy", choć dla bibliotekarzy n iezbyt miłe, było w y ra z em dostrzeżenia przez świat nauki tej przem iany. Trafnie w sk azuje ono na p e w n ą cezurę w dziejach za­ w odu bibliotekarskiego. Zam yka ona o k res kształtow ania się zaw o do ­ wej g ru p y bibliotekarskiej. Odtąd m ożem y m ów ić już o istnieniu ukształtow anej, w y odrę b n ione j z innych p rac o w n ik ó w n auki i n a u c z y ­ cieli akademickich, g ru p y zawodowej.

(2)

N aturalnie, w różn ych k r a ja c h początek tego n ow eg o o k resu p r z y ­ pad ał na różne lata. Zależało to zaró w n o od rozw oju bibliotek w y ż ­ szych uczelni, w zrostu ich księgozbiorów, zw iększającej się liczby c zy­ telników, idącego za lynii zjawiskami, choć zawsze z p e w n y m opóź­ nieniem, liczebnego w zrostu k a d ry bibliotekarskiej, ja k rów nież i p r a w ­ n y c h rozw iązań dla tej g ru p y zawodowej. Nie bez znaczenia były i warunki, w jakich przyszło p rac o w ać bibliotekarzom : polityczne, spo­ łeczno-gospodarcze i ku lturalne. W k r a ja c h Europy Zachodniej począ­ te k tego n o w eg o w historii zaw odu b ib liotekarskiego o k resu p rzyp ada na II połow ę XIX w. Na ziemiach polskich jego początek m ożem y d o ­ strzec w yraźnie dopiero w zaran iu naszej drugiej niepodległości. Do­ k ład n e p o danie d a ty jest niemożliwe. Nie w ystarczy tu tylko p ow o ła­ nie się na o kreślon e przepisy praw ne. Przejście do n ow ego o k resu to także zm iany w świadomości ludzkiej. A one nie szły rów nolegle ze zmianami w przepisach p ra w n y c h i w faktycznej sytuacji om aw ianej tu g ru p y bibliotekarskiej.

N a ziemiach polskich bib liotekarstw o jako zawód w cześniej z n a­ lazło sw oje uznanie i ak cep ta cję w literatu rze fachow ej niż w życiu. Już od Lelewela p o c zyn ając poprzez jego n a stę p c ó w w dziedzinie prac nad biblio tek arstw em jako n a u k ą i zawodem określa się ideał biblio­ tekarza tak w zakresie posiadanej przez nieg o wiedzy, jak i cech c h a ­ r a k te ru p o trz e b n y ch m u do pełnienia tego zawodu.

Był więc ideał bibliotekarza, istniało zrozum ienie jego potrzeby, ale nie było na ziemiach polskich w okresie niewoli bib liotekarzy z a w o d o ­ wych, choć istniały biblioteki i ludzie p ra c u ją c y w nich z zam iłow a­ niem, pasją n a u k o w ą czy społecznikow ską. Pracow ali w nich często długo, nierzadko do śmierci. Byli to jed n a k tylko p racow nicy biblio­ tek, ale c hy ba nie bibliotekarze. Brakowało im bowiem pew n ej d u ­ chow ej więzi z w y k o n y w a n y m zawodem. Nie uważali siebie za biblio­ tek a rzy i za takich nie byli uważani przez innych. Ci, co pracow ali w bibliotekach naukow ych, to jeśli nie profesorow ie, adiunkci w y ż ­ szych uczelni, to p rzyn ajm n iej praco w n icy nauki, nieraz o dużym d o ­ ro b k u na ukow ym . Zasługi na polu nauki, pozycja na uczelni b y ły p o d­ s ta w ą ich stanow iska w społeczeństwie. Praca w bibliotece, to z je d ­ nej strony, zapew nienie spokojnego, w m iarę dostatniego bytu, z d r u ­ giej, łatw y dostęp do w a rszta tu naukow ego, k tó ry zresztą mogli n i e ­ raz kształto w ać w edług swoich potrzeb. W y k o n y w a n e przez nich za­ jęcia bibliotekarskie to dla nich tylko w stępny etap w łasnej prac y n a u k o w e j lub dla n iek tó ry ch z nich sm utna konieczność, którą, jeśli nie dotyczyła ich w łasnych badań, starali się ograniczać jak n a jb a r ­ dziej lub zepchnąć na niżej sto ją c y ch w hierarchii bibliotecznej. K on­

(3)

s e k w e n c ją tego był p raw ie zupełny b rak w tym czasie jakichkolw iek dyskusji o bibliotekarstw ie i zawodzie bibliotekarskim wśród tych, którzy, zdaw ałoby się, n ajbardziej powinni b y ć tymi problem am i za­ interesow ani.

Rozwój bibliotek ośw iato w y ch w II połowie XIX w. n a naszych ziemiach nie mógł w p ły n ąć na zmianę sytuacji. O grom na większość p ia c u ją c y c h w nich tra k to w a ła to zajęcie jak o działalność społeczną. Biblioteki o św iatow e to również, choć innego rodzaju niż biblioteki naukowe, oręż walki z zaborcą. I stąd zapał, poświęcenie, entuzjazm, gorliwość w pracy, ale stąd rów nież niedocenienie bibliotekarstwa, już n a w e t nie jako nauki, ale um iejętności p o trz e b n ej do p ro w adzenia b i­ bliotek. O grom na zresztą większość ich księgozbiorów liczyła po sto­ li ilkadziesiąt tomów. Nie w y m agała więc do ich p row ad zenia wiedzy bibliotekarskiej. W ażniejszą była um iejętn o ść p rac y z czytelnikiem, kierow anie jego lekturą, zdobycie jego zaufania, prop ago w an ie czy tel­ nictwa. Tak więc i w tych bibliotekach nie było bibliotekarzy, lecz tylko p r ac u jąc y w nich działacze społeczni, spośród k tó ry c h jed y n ie bardzo nieliczni byli tam zatrudnieni na etatach.

Stąd dysk usje o zawodzie bibliotekarza, jego zadaniach, p o ­ zycji społecznej, po trzebnej m u w iedzy fachow ej mogły rozpocząć się i toczyć dopiero w okresie m iędzyw ojennym , g dy nasze biblioteki p r a ­ cow ały już w norm alnych, choć bardzo tru d n y c h w arunkach.

Niemożliwe jest p rzed staw ienie dokład n ej c h a ra k te ry s ty k i śro d o ­ wiska bibliotekarskiego w Polsce w o k resie m iędzyw ojennym . Przede w szystkim brak jak ich kolw iek d a n y c h liczbowych. Nikt w tym czasie nie p rób o w ał zarejestrow ać, czy chociażby policzyć bibliotekarzy. Da­ ne takie, zresztą nigdy pełne i dokładne, m am y w różnych źródłach ty lko o bibliotekach.

Jed n o stwierdzić trzeba na wstępie, że w ok resie m ię dzyw ojen nym i to już w jego p oczątkach istniał w Polsce zawód bibliotekarski. Byli ludzie u tożsam iający się z tym zawodem nie tylko przez zajm ow anie e ta tó w bibliotekarskich, ale i przez poczucie przynależności do niego, p rzekonani o jego odrębności od innych zawodów. W y ra z e m tego b y ­ ło chociażby u tw orzenie w 1917 r. Związku Bibliotekarzy Polskich o w yraźnie sprecy zow anych zadaniach nie ty lko organizacji naukow ej, ale i związku zaw odowego. I ta zmiana sto su n k u do w y k o n u ją c y c h zawód bibliotekarski jest chyba n ajw ażn iejszym zjaw iskiem w k ształ­ tow aniu się zaw odu bib liotekarskiego w Polsce. A le ksande r Birken- lnajur — bibliotekarz Biblioteki Jag iello ń skiej — dając na Drugim Zjeździe Bibliotekarzy Polskich w Poznaniu w 1929 r. Bilans dziesię­

cioletniej pracy na polu bibliotekarstw a i bibliografii w Polsce, za jej

(4)

te k a rs tw a o sią g n ę liśm y "1, uznał fakt, że ,,ogół naszych bibliotekarzy uw aża bib lio tek arstw o za swój głów n y zawód i w nim p rze de w szy ­ stkim chce p ra c o w a ć " 2.

Stw ierdziw szy istnienie św iadom ego swej odrębności zaw odu bi­ bliotekarskiego, spróbu jm y się zorien to w ać w jego liczebności i c h a ­ rak terze. P u nktem w y jścia do obliczeń, chociażby w przybliżeniu, b ę ­ dzie liczba bibliotek. W e d łu g rozm aitych źródeł z różnych lat o k resu m ię dzyw o jen neg o było ich ogółem ponad 40 tys., w tym bibliotek n a u k o w y c h około 450.

Tak więc liczba bibliotekarzy, n a w e t tylko tych zaw odow o zw ią­ z any ch z bibliotekami, liczyła p a rę dziesiątków tysięcy.

Ze w zględu tak na liczebność, ja k i na znaczenie można wśród bi­ bliotekarzy polskich tego o kresu wyróżnić dwie g łów ne grupy: n a u ­ k o w y c h i ośw iatow ych. Inne grupy, uw idaczniane m. in. w form ula­ rzach i s ta ty s ty k a c h członków Zw iązku Bibliotekarzy Polskich, ciążyły bądź do jednej, bądź do drugiej z ty ch grup. Podział ten nie jest zbyt precy zyjny , gdyż w każdej z ty c h g ru p byli bibliotekarze o różnym w ykształceniu, d o ro b k u naukow ym , pozycji w hierarchii służbowej, uposażeniu, a więc o różnym m iejscu zajm o w anym nie tylko w śro ­ do w isku bibliotekarskim, ale i w społeczeństwie.

Ze względu na o m aw iany tu tem at trzeba bliżej przyp atrzy ć się przede w szystkim środow isku bibliotekarzy naukow ych. Do gru p y tej form alnie zaliczano w bibliotekach p a ń stw o w y c h nie tylko tych, co mieli wyższe w ykształcenie (bibliotekarzy I kategorii), faktycznie zaś zaliczano do tej g ru p y takich bibliotekarzy, bez względu na rodzaj biblioteki, co poza pracą zaw odow ą znani byli na polu nauki i mogli w y k a z a ć się p ublikacjam i n auk o w ym i z jakiejkolw iek dy sc y p lin y n a u ­ kow ej. O gółem g ru p a bibliotekarzy bibliotek n a u k o w y c h nie p rz e k ra ­ czała tysiąca kilkuset osób, a bibliotekarzy n a u k o w y c h kilkuset osób. W sto su n k u do ogółu b ibliotekarzy była to grupa nieliczna, ale o o- grom n ym znaczeniu w bibliotekarstw ie polskim, tak na polu naukowym , zaw odow ym jak i o rganizacyjnym .

W ś ró d te j g ru p y najbard ziej a k ty w n i byli bibliotekarze naukow i bibliotek wyższych uczelni, głównie uniw ersy tetów . G rupa ta nie p rze­ k raczała kilkudziesięciu osób. Ze względu na swą sytuację, zwłaszcza w p o ró w n a n iu z p racow nikam i ■ nau k ow o -d ydak tyczny m i w yższych uczelni, ona to najbardziej odczuw ała skutki niskiej pozycji zaw odu b ib liotekarskiego w śró d inn y ch g ru p praco w n ikó w nauki. W d y s k u s ­ jac h na zjazdach, na łam ach „Przeglądu Bibliotecznego" w idać

wyraź-1 „P rzegląd B ib lioteczn y" wyraź-1929, R. 3, z. 3, s. 258. * Ib idem.

(5)

nie za ry so w u ją c e się w śró d członków tej g ru p y poczucie p ew n ej o d ­ rębności od reszty bibliotekarzy, a może n a w e t i niechęci do łączności z nimi. W y p ły w a ło to zap ew n e stąd, że b ibliotekarze ośw iatow i przez swój na ogół niski status społeczny obniżali pozycję tej e litarnej w za­ wodzie bib lio tekarsk im grupy, złączonej przecież z nimi wspólną n a z ­ wą bibliotekarza.

Już w początkach XX w. wobec rozw oju bibliotek u n iw e rs y te c k ic h ,, w zrostu ich księgozbiorów, stale zw iększającej się liczby czytelników d y re k to rz y bibliotek zaczęli zdaw ać sobie spraw ę z coraz m niejszej przyd atn ości jako p raco w nik ó w biblioteki zdolnych, ambitnych, m arz ą ­ cych o k a rie rz e u n iw e rsy te ck ie j bibliotekarzy. Zaczęli przedk ładać nad nich praco w n ików n a w e t mniej zdolnych, mniej ambitnych, ale właśnie wobec b r a k u p e rs p e k ty w k a rie ry u n iw e rsy te ck ie j bardziej zw iązanych z biblioteką i zaw odem bibliotekarza. Problem ten z całą ostrością i siłą ujaw nił się w o k resie m ię d z y w ojenn ym w yw ołują c ożywione, nie pozbaw ione em o cjonalnego zaangażow ania dysku sje. To nie były tylko d y sk u sje nauk o w e. Chodziło również, a może n a w e t przede wszystkim o s p ra w y i bytow e, i prestiżowe, ambicjonalne, po p ro stu o ustalenie pozycji bibliotekarza n a u k o w e g o w śród innych grup prac o w n ik ó w nauki. Pozycji, k tó ra obniżała się w m iarę tego, im b a r ­ dziej p racow n icy bibliotek zajęci byli spraw am i techniczno-bibliotekar- skimi, m ając przez to coraz m niejszy udział w życiu n a u kow ym . N a tu ­ ralnie nie mogło to nie p ow odow ać frustracji w środow isku bibliote­ karskim, zwłaszcza że tę ich „niższość” w obec innych g rup p rac o w n i­ ków nauki pogłębiało i u trw alało p ra w n e o k reśle n ie s ta tu su bib liotek a­ rzy p ań stw o w y c h bibliotek n a u k o w y c h jako urzędników p a ń stw o w y c h ty p u adm inistracyjnego, a nie naukow ego.

Podstaw ą dążeń do zm iany tej tru d n e j do zrozum ienia oraz do p rz y ­ jęcia przez bibliotekarzy n a u k o w y c h ich now ej sytuacji stało się p rze ­ de wszystkim w yja śn ie n ie i sobie, i innym, kim jest faktycznie, a nie tylko prawnie, bibliotekarz naukow y, jak ą rolę pow inien spełniać w bibliotece nau k ow ej, w nauce, jakie są tam jego zadania.

D yskutanci w jed n y m byli zgodni. Bibliotekarz n a u k o w y to p ra c o w ­ nik nauki. „M a to być mówił w swoim referacie na Drugim Zjeździe Bibliotekarzy Polskich w Poznaniu w 1929 r. Franciszek Smolka, biblio­ tekarz Biblioteki U n iw e rsy te tu Lwowskiego — przede w szystkim czło­ w iek od dan y całT duszą nauce, zam iłow any badacz n a u k o w y [...] ma to więc być w całym tego słowa znaczeniu w y z n a w c a n a u k i (podI r. Smolki — J. W.), a d opiero n a d rugim m iejscu bibliotekarz3.

Na-3 F. S m o l k a , Zadania b i b li o t e k a r z a n a u k o w e g o . R e le r a t na D r u g im Z je ź d z ie B i b l i o t e k a r z y P o ls k ic h w Pozn an iu w 1929 r., „P rzegląd B ib lioteczn y" 1929, R. 3,

(6)

w et ci z dyskutantó w , k tó rzy nie we wszystkim podzielali poglądy Smolki na takie k o n se k w e n c je ujęcia idealnego m odelu bibliotekarza n a u k o w e g o w pełni akceptow ali konieczność n a ukow e go uznania c h a ­ r a k te ru jego p racy. Różnica z aryso w ała się tak na tym zjeźddzie, jak i w późniejszych dyskusjach, jed y n ie w rozum ieniu owej naukowości. Dla Franciszka Smolki by łaby to praca n au k o w a w jak ie jk o lw ie k d y s ­ cyplinie, czyn ny udział w działalności to w a rz y stw naukow ych, zjazdach k r a jo w y c h i zagranicznych. Dla innych, k tó ry c h rep re z e n ta n te m był A dam Łysakowski, bibliotekarz Biblioteki U n iw e rsy te tu Poznańskiego, jed y n ie w łaściwa dla bibliotekarza i p rzy d a tn a dla jego biblioteki to p rac a n a u k o w a „w z a k r e s i e n a s z e j n a u k i , tj. b i b l i o l o - g i i 4 (podkr. Łysakow skiego — J. W.). Jeszcze inne ujęcie n a uk ow e go c h a ra k te r u p ra c y bibliotekarza dał J a n M uszkowski, d y re k to r biblioteki O rd y n a c ji Krasińskich. W e d łu g niego polega ona nie na tym, czy biblio­ tekarz może w y legity m o w ać się publikacjam i naukow ym i, lecz czy w sw ojej p ra c y zaw odow ej stosuje m etodę naukową®.

Różnice zdań u jaw n ia ły się w polskim środow isku bibliotekarskim i w o k reślen iu zadań b ibliotekarza n a u ko w e go w bibliotece. Uważano za niew łaściw e, by ludzie ze stopniami n a ukow ym i i z dużym nieraz do robkiem n a u k o w y m musieli zajm ow ać się pracami techniczno-biblio- tekarskim i. W e d łu g Franciszka Smolki, zw olennika najbardziej t r a d y ­ c y jn e g o u jm o w ania istoty i zad ań bibliotekarza n a u k o w e g o wyższej uczelni, s y tu a c ja tak a powoduje, że p r ac u jąc y w zawodzie b ib lio te k a ­ rze naukow i m uszą „myśleć o nim z g łęboką rez y g n a c ją i gorzkim uczuciem rozczarowania"*. W streszczeniu swego referatu, przeznaczo­ nego dla uczestników zjazdu, pisał, że pełnienie przez bibliotekarzy n a u k o w y c h „wyłącznie czynności ad m inistracyjnych, techniczno-biblio- tekarskich, a n a w e t m anip u la c y jn y ch jest to [...] d ręczenie ludzi, p r z y ­ g o to w a n y c h do prac y u m ysłow ej wyższego rz ę d u " 7. Aby zawód biblio­ tekarza ,,mógł wzniecić zapał w człowieku pełn ym energii, zam iłow a­ nym w n au c e i b ibliotekarstw ie z a ra z em " 8 należy, w edług Smolki, in a ­ czej określić jego zadania. W idział on w bib liotekarzu n a u k o w y m w łaś­

4 A. Ł y s a k o w s k i , N o r m y o r g a n i z a c y j n e b i b li o t e k n a u k o w y c h , a w s z c z e ­ g ó l n o ś c i u n i w e r s y t e c k i c h . R efer a t na D rugim Z j e ź d z i e B i b li o t e k a r z y Pols kic h , „Prze­

g lą d B ib lio te c zn y ” 1929, R. 3, z. 3, s. 296.

5 „Bez w z g lęd u na to, c z y b ib lio tek a rz u p raw ia w ła sn ą pracę n a u k o w ą c z y nie, p o w in ien w sw ej p racy b ib lio tek a rsk iej s to s o w a ć m eto d ę n au k ow ą" . J. M u s z ­ k o w s k i , G l o s w d y s k u s j i na D r u gim Z j e ź d z i e B i b li o t e k a r z y P ols kic h , „Przegląd

B ib lio teczn y " 1929, R. 3, z. 3, s. 270.

8 S m o l k a , Zadania b ib lio tek a r z a . .. , s, 262,

7 F. S m o l k a , D rug i Z ja z d B i b li o t e k a r z y P o ls k ic h w Pozna niu. S e k c j a B iblio ­ t e k N a u k o w y c h , P ozn ań 1929.

(7)

ciwie tylko doradcę, konsultan ta bibliotekarzy technicznych w uzupeł­ nianiu zbiorów biblioteki. W e d łu g innych bibliotekarz naukow y, to nie konsultan t bibliotekarzy, ale jed n a k pracow nik biblioteki. Stąd winien być ściśle zw iązany tak z jej pracą, jak i z całym zespołem. W iedza jego pow inna być zu żytko w ana zarów no do uzupełniania, jak i o p r a ­ co w yw ania zbiorów. N iektórzy d y sk u tan ci w y su w ali p o nad to k oniecz­ ność pełnienia przez niego także zadań nauczycielskich, nauczania s tu ­ d e n tó w techniki p ra c y um ysłowej, um iejętności k orzystan ia z książek. W szyscy zgadzali się jednak, że bibliotekarze n au ko w i nie powinni w y ­ kon y w ać p ro sty c h p rac bibliotekarskich, chociaż ich określenie nie było łatwe i najczęściej o graniczało się do ogólników .

W y tw o rz e n ie się wśród inteligencji polskiej zaw odow ej g ru p y b i­ bliotekarskiej, o bejm ującej tak prac o w n ik ó w bibliotek naukow ych, jak i oświatow ych, miało w odczuciu b ibliotekarzy n a u k o w y c h te ujem ne dla nich k on sekw en cje, że zaliczano ich. do bardzo już szerokiego grona ogółu bibliotekarzy. Z jed n ej stro n y w yłączało ich to jak gdyby z g r u ­ py p raco w n ikó w nauki, z drugiej, łączyło z o g ro m n ą rzeszą bib lio te k a ­ rzy bibliotek ośw iatow ych, k tó rz y ani sami siebie nie uważali za p r a ­ cow ników n a u k i9, ani przez in n y c h za takich nie byli uważani. Biblio­ tekarze nauko w i owo łączenie ich z ogółem biblio tekarzy uważali za czynnik w p ły w a ją cy na obniżanie ich pozycji społecznej. Ten niski prestiż zawodu bibliotekarskiego sprawiał, że Adam Łysakowski na Drugim Zjeździe Bibliotekarzy Polskich dom agał się nawet, by ,,pr.’.y ustaw ow ym ustalan iu stanow isk b ibliotekarzy n a u k o w y c h [...] pom yśleć o ich zaw odow ym tytule, jako że u tarło się, że bibliotekarzem n a z y w a ­ my wszystkich p rac u ją c y c h w b ib lio te k a c h "10. Pow ażniejszą jed na k p rzyczy ną niezadow olenia bibliotekarzy n aukow ych, pi ede w szystkim bibliotek w yższych uczelni, było p raw n e u n o rm ow anie ich statusu za­ wodow ego.

Polskie przepisy p ra w n e o k resu m ięd zy w ojen nego nie do strzegały bibliotekarzy, choć zajm ow ały się bibliotekami. P ra w oda w c y nasi nie

9 P rogram ow e o d ż e g n y w a n ie s ię od p ra c y n a u k o w ej sp o ty k a m y w w y p o w ie ­ dziach c z o ło w y c h p r z ed sta w icie li tej gru p y je s z c z e w o k r e s ie sp rzed p ierw szej w o j­ n y ś w ia to w e j. N p. S. P o s n e r, B ib lio tek i a m e r y k a ń s k i e , „P rzegląd B ib lioteczn y"

1909, R. 2, z. 4, s. 259— 290. Z ok resu m ię d z y w o je n n e g o n a jb ard ziej d o b itn y w y r a z takim p ogląd om dal F a u sty n C z er w ijo w sk i, d yrek tor B ib lio tek i P ublicznej W a rsza w y , w e d łu g o p in ii k tó reg o , „gd zie b ib lio tek a rz p isze k sią żk i, tam c z y te ln ik n ie ma co czytać" . C yt. w g B u r s o w e j , O d ruchu r o b o t n i c z e g o d o b i b l i o t e k a r s t w a p o w s z e c h ­

n e g o — F a u s tyn C z e r w i j o w s k i , [w:] T w ó r c y n o w o c z e s n e g o b i b l i o t e k a r s t w a p o ls k ie g o ,

W r o cła w 1974, s. 69.

10 A. Ł y s a k o w s k i , G lo s w d y s k u s j i na d r e f e r a t e m F ra n cisz ka S m o l k i na D rugim Z j e ź d z i e B i b li o t e k a r z y P o ls k ic h , „P rzegląd B ib lio teczn y " 1929, R. 3, z. 3,

(8)

widzieli odrębności zaw odu bibliotekarskiego, stąd m. in. zupełny brak przepisów w y m a g a ją c y ch od bibliotekarzy jakichś s p ecjalnych kwalifi­ kacji zawodowych. Praw o pa ń stw ow e objęło zresztą swoim zasięgie i jed y n ie stosunkow o nieliczną g rup ę spośród bibliotekarzy, tylko tych, co pracow ali w in sty tu cja ch państw ow ych, przede w szystkim bibliote­ karzy wyższych uczelni. Nie d o strzeg ając ich specyfiki zawodowej, ob­ jęto ich ustaw ą z 17 II 1922 r. o p a ń stw o w e j służbie c y w iln e j1*, a więc w łączono ich do ogólnej rzeszy urzęd nik ó w państw ow ych.

Pierw szym i ch y ba ostatnim osiągnięciem bib liotekarzy n a u k o w y c h w tam tym okresie było w p row ad zen ie w 1930 r. egzam inów dla biblio­ te k a rz y w bibliotekach państw ow y ch . Uznano przez to, jeśli n ie ich o d ­ rębność zawodową, to przy n a jm n ie j konieczność posiadania specjalny ch kwalifikacji. N adal jed n a k w aru n k i ich p ra c y regu low ały ogólne p rze­ pisy odnoszące się do w szystkich prac o w n ik ó w pa ństw ow e j służby c y ­ wilnej.

Z aszeregow anie bibliotekarzy n a u k o w y c h ze względu na posiadane przez nich kw alifikacje i c h a ra k te r ich p ra c y było dla nich w yraźn ie k rzy w d zące w p o ró w n a n iu z resztą urzędników, nie m ówiąc już o w ie ­ le m niejszej możliwości aw a n so w a n ia do wyższej g ru p y w obec m ałej liczby e ta tó w bibliotekarskich, a więc m ałym ruchu służbowym. N a j ­ liczniejsza i najb ard ziej znacząca g ru p a bibliotekarzy naukow ych, p r a ­ c ow ników bibliotek państw ow ych, na sk u te k objęcia ich ogólnym i p rze­ pisami o p aństw o w ej służbie cywilnej miała zapew nione przez to pe\\T- ne m inimum stałości p ra c y i w ynagrodzenia. Dalekie to jed na k było od tego, co uważali za niezbędne tak ze w. ględu na rodzaj pracy, jak i posiadane kwalifikacje.

Przede wszystkim bolało ich to, że władze pa ństw ow e nie d o strz e ­ gały n a u k o w e go c h a ra k te r u p ra c y bib liotekarzy n a u k o w y c h w yższych uczelni i stąd nie uw ażały ich za p racow n ik ów n a u k ow y ch. „Bibliote­ ka rz y un iw e rsy te ck ic h zalicza się do urzędn ik ów adm in istra c y jn y ch - mówił z goryczą na Drugim Zjeździe Bibliotekarzy Polskich — Eustachy Gaberle, bibliotekarz Biblioteki U n iw e rsy te tu Lwowskiego — i s z ere ­ guje razem z urzędnikam i r e k to ra tu i d z ie k a n a tó w " 12. Gorycz po­ większała się, g d y w yd a w an e przepisy lub now elizacje daw nych, d o ­ tyczące szkolnictw a wyższego, z a tru d n io n y c h w nim profesorów i p o ­ m ocniczych p raco w n ików nauki, pom ijały zupełnie bibliotekarzy n a u ­ k o w y c h (1928, 1933), p ozostaw iając ich nad al wśród ogółu u rzędników państw ow ych. Nie przyniosło w ty m położeniu zmiany wprowadzenie,

11 Dz. U. R. P. 1922, nr 21, poz. 164 i d a lsz e n o w e liz a c je z lat 1924, 1930, 1932, 1933.

** E. G a b e r l e , Z adan ia b i b li o t e k a r z a n a u k o w e g o . K o r e l e r a t do r e t e r a tu Fran­

(9)

w w ynik u usilnych sta ra ń bibliotekarzy, w 1930 r. egzam inów biblio­ tekarskich dla bibliotekarzy bibliotek państw o w ych, co w jakiś sposób, przez w ym aganie s p ecjaln ych kwalifikacji, w yłączało ich jed n a k spo­ śród pozostałej rzeszy urzędników.

Rozporządzenie Rady M inistrów z 1933 r.13 w p ro w a d z a ją c e n o w e t a ­ bele stanow isk we w ładzach i urzędach, pog orszyła jeszcze sytuację bibliotekarzy. Część z nich p rzeszerego w an o o jedną gru pę niżej od dotychczasow ej, a d y r e k to r ó w bibliotek u n iw e rsy te ck ic h pozbawiono tego tytułu, p rzy z n a ją c im już ty lk o tytu ł kierow ników , co pociągnęło za sobą obniżenie g r u p y w tabeli stanow isk (z IV na V )14.

W okresie m ięd zy w o jen n ym bibliotekarze nauk ow i bibliotek w y ż ­ szych uczelni, głównie un iw ersytetów , n ie je d n o k ro tn ie podejm owali starania o zmianę swego statusu praw nego, o zaliczenie ich do grona prac o w n ik ó w n a u k o w y c h uczelni. Poza o m aw ianiem i uzasadnianiem potrzeby takiego rozwiązania tego problem u n a zjazdach b iblio tek ar­ skich i na łam ach czasopism czynili usilne, ale d a re m n e starania w tej spraw ie tak na terenie w yższych uczelni, jak i u władz państw ow ych. W tej sytuacji Rada Związku Bibliotekarzy Polskich w 1934 r. w y s t ą ­ piła do M inisterstw a W y z n a ń Religijnych i O św ie c e n ia Publicznego z obszernym m em oriałem 15. Głów nym jego celem było uzyskanie za­ liczenia bibliotekarzy n a u k o w y c h szikół akadem ickich do g ru p y p r a ­ c ow ników n a u k o w y c h uczelni, ze wszystkimi w y nik ającym i stąd k o n ­ sekwencjam i. Postulaty bibliotekarzy zm ierzały ,,ku uznaniu r ó w n o - r z ę d n o ś c i b i b l i o t e k a r z y n a u k o w y c h s z k ó ł a k a ­ d e m i c k i c h z p r a c o w n i k a m i n a u k o w y m i s z k ó ł " ie (podkr. m em oriału — J. W.).

Tak memoriał, ja k i poprzedzające go starania, w skazyw ały, że je ­ śli chodzi o u sta w o w e ureg u lo w an ie swej pozycji wśród proco w n ikó w uczelni, to bibliotekarze nauk ow i zmierzali do tego inną d ro g ą niż oświatowi. Nie chodziło im o u norm ow anie ich sy tuacji jak ąś odrębną u sta w ą biblioteczną. Pragnęli załatwić swe p o stu la ty jed y n ie przez n o ­ w elizacje istn iejących aktów p raw nych. Z jedne j strony mogło się to w y d a w ać łatw iejszym do przeprowadzenia, pa m ię ta jąc o n iep rz ez w y ­ ciężonych trudnościach, na jakie n a p o ty k a ło uchw alenie usta w y biblio­ tecznej, z którą środow isko b ib liotekarskie w ystępow ało bezskutecznie już od 1920 r. W y d a je się jednak, że chodziło w rzeczywistości o coś innego. Bibliotekarze tej g ru p y nigdy właściw ie nie chcieli być utoż­ samiani z ogółem bibliotekarzy. Pragnęli być jak najbardziej

zcs-13 Dz. U. R. P. 1933, nr 102, poz. 730.

14 „P rzegląd B ib lioteczn y" 1934, R. 8, z. 1, s. 41— 46. 15 „Przegląd B iblioteczn y" 1934, R. 8, z. 2, s. 63— 81. >c Ibidem , s. 74,

(10)

poleni z p racow nikam i n a u k ow y m i w yższych uczelni. K orzystniejszym więc w y d aw ało się objęcie bibliotekarzy n a u k o w y c h w yższych uczelni wspólną u staw ą z p racow nikam i nau ko w y m i tych szkól.

M em iorial pozostał bez echa, mimo że poprzedzony był wieloma w ystąpieniam i b ibliotekarzy na łam ach p ra s y i na zjazdach b ib lio te k a r­ skich. Został złożony w okresie, gdy k ryzy s ekonom iczny właściwie już się kończył i można było zaob serw o w ać p ew ną p op raw ę k o n iu n ­ k tu ry . Na stanow isko władz nie w pły n ę ły więc c hyba w zględy e k o n o ­ miczne, zwłaszcza że p ro p o n o w a n e zmiany doty czyły bardzo nielicznej gru p y urzęd nikó w państw ow ych, obejm u jącej około 60—70 o só b 17. Z a ­ sadnicza trudność to chy b a niechęć do uznania bibliotekarstwa-biblio- tekoz na w stw a za naukę, prac y w bibliotece za naukow ą, a w k o n s e ­ kw encji bibliotekarzy naukowycfy (według oficjalnej n o m e n k la tu ry — bibliotekarzy pierwszej k ategorii) za p raco w ników nauki.

Nie znam y kulis sprawy, losów tego m em oriału w M inisterstw ie. Znana jest jed n a k niechęć ów czesnego środow iska naukowego, g ru py bardzo zamkniętej, do dążeń biblio tek arzy uzyskania dla swej sp ec­ jalności p ra w dyscyp liny n a ukow ej, w prow adzenia jej jako przedm iotu w y k ła d a n eg o na w yższych uczelniach i w k o nsek w encji przyznania bibliotekarzom statu su p raco w nik ó w nauk o w ych . W y d a je się, że b i­ b liotekarze zdawali sobie z tego sprawę, choć o tym d y s k re tn ie mil­ czano, nie chcąc zrazić sobie środowiska, do którego chcieli być w łą ­ czeni i na p op a rc iu któ re g o m usiało im zależeć. Od czasu do czasu j ed n a k s p oty kam y wypow iedzi p ełne żalu o b ra k u popracia starań b ibliotekarskich z tej strony. T ak np. A le k sande r B irken m ajer w sw o­ im referacie na Drugim Zjeździe Bibliotekarzy Polskich w Poznaniu, ubolew ając nad b rakiem u staw o w eg o u regulow ania problem u biblio­ te k i b ib liotekarzy w yższych uczelni, zarzucał niezrozum ienie tej s p ra ­ w y sejm owi i rządowi, co podkreślił jako rzecz „niezmiernie smutną, a zarazem jakże c h a ra k te r y s ty c z n ą " 18. Na k o ńc u swej wypow iedzi j e ­ d nak dodał, że „Nie bez winy są i inne czynniki, m ające głos w s p ra ­ w ach bibliotecznych, n a w e t s e n aty akadem ickie naszych u n iw e rs y te ­ tów, w r ę k u k tó ry c h spoczywa przecież un o rm o w anie dotacji biblio­ te c z n y c h " 19. I stąd jego gorzka refleksja, że „Bibliotekarze zdani są tu ­ taj przede w szystkim na w łasną inicjatywę. Nie łudźmy się — mówił dalej — jeżeli, jakiejś spraw y organ izacyjn ej sami nie w eźm iem y w sw o ­

17 N ie w ie lk ie w ah an ia w p o s z c z e g ó ln y c h latach . W ed łu g prelim inarza b u d żeto ­ w e g o za rok b u d żeto w y 1 IV 1929— 31 III 1930 — G2 o so b y , w 1933 r. — 72 o so b y . Zob. „P rzegląd B ib lioteczn y" 1929, R. 3, z. 1, s. 69; 1934, R. 8, z. 1, s. 42— 46.

18 A . B i r k e n m a j e r , Bilans d z i e s i ę c i o l e t n i e j p ra c y na p o lu b i b li o t e k a r s t w a i b ib li o g ra fii, „P rzegląd B ib lioteczn y" 1929, R. 3, z. 3, s. 258.

(11)

je ręce i sami tj. przez o r g a n a w y ko n aw cze Związku nie będ ziem y jej forsować z całej siły, nikt za nas tego nie zrobi. Nikt nie obmyśli, ani n a w e t nie w y k o n a " 20.

Stanowisko władz, d a re m n e wysiłki b ib liotekarzy n a u k o w y c h w s ta ­ ran ia ch o zmianę swego s ta tu su praw nego, o czym przecież w ś rodo ­ wisku na u k o w y m wiedziano, przyczyniły się do dalszego obniżenia p o ­ zycji, prestiżu zaw odu bib liotekarskiego i sam ych bib liotekarzy w świe- cie nauki. N ieuw zględnienie ich postu lató w przez władze mogło być uznane niejak o za oficjalne, urzędow e p o tw ierdz enie niższości p rac y bibliotekarzy n a u k o w y c h w p o ró w n a n iu z p rac ą innych g ru p p rac o w n i­ kó w nauki. To, co dotąd było niejako opinią środow iska naukow ego, znalazło oficjalne, p raw n e potw ierdzenie. „K elner w iedzy" pozostał n a ­ dal „k e ln e re m wiedzy", jego roszczenia do rów ności z pracow nikam i n auk ow o -d y d a k ty c z n y m i uczelni uznane zostały za nieuzasadnione i bezpodstawne.

Po drugiej w ojnie św iatow ej bibliotekarze naukow i ponow nie p o d ­ jęli akcję w yodręb nien ia się z ogółu bibliotekarskiego i u zysk an ia p raw n e g o zaliczenia siebie do g ru p y p rac o w n ik ó w nauki. Dążenia te szły w dw óch k ierunka ch. Po pierwsze, oficjalnego uznania n a u ki o bi­ bliotece — bibliotek arstw a-b ib liotek o zn aw stw a — za n a u k ę r ó w n o p r a w ­ n ą z innymi naukam i, a więc w y k ła d a n ą na uniw ersytetach, p o sia d a ją ­ cą tam także k a te d r y bibliotekoznawstw a, a w k o nsekw en cji i stopnie n a u k o w e z tej dziedziny. Po drugie, uznanie b ibliotekarzy n a u k o w y c h w yższych uczelni za p raco w n ik ów n a u k o w o-dydakty czn ych , ze w szy ­ stkimi związanym i z tym p raw am i (uposażenie, urlopy, e m e r y tu r y itp.). Droga do osiągnięcia ty ch celów nie była łatwa. Z jednej strony trzeba było p rzełam ać pew ien k o n se rw aty z m środow iska naukow ego, opiera ją c e g o się w p row a d z e n iu biblio te k a rstw a ja k o ró w n o p raw n e j z i n ­ nymi d y sc y p lin y n a u k o w e j n a uczelnie, a więc jej p ra w a n ie tylko do posiadania katedr, ale i jak o k ie ru n k u studiów, a więc k reo w a n ia magistrów, a w k o n sek w en cji także d o k to ró w i doc e ntów tej s p e c ja l­ ności. N iełatw o było to uzyskać. Znane są perypetie, jakie prze c h o ­ dziła pierw sza w Polsce K ated ra Bibliotekoznawstwa na Uniwersytecie. Łódzkim i jej k iero w n ik profesor J a n Muszkowski. Mimo ty c h oporów bibliotekarze-bibliotekoznaw cy osiągnęli jed n a k swój cel. Pow stały nie tylko k atedry, ale i in sty tu ty tej specjalności. Zaroiło się od m agistrów bibliotekoznawstw a. Nie b ra k także d o k to ró w i dok to ró w h a b ilito w a ­ nych. W y d a je się jednak, że n astąpiło to na sk u te k raczej o d g ó rny ch zarządzeń władzy, k tó rą bibliotekarze umieli p rzekonać o swoich ra-. cjach, niż poprzez p ow szechną zmianę p o g lądó w na bibliotekarstwo- -bibliotekoznaw stwo świata nauki. T rudno się tem u n iec h ę tn e m u Sta­

(12)

n o w isk u dziwić, skoro n a w e t nie w szyscy bibliotekarze byli p rze k o ­ nani o n a u k o w y m c h a ra k te rz e tej dyscypliny. W szak jeszcze w 1968 r. H elena W ię c k o w sk a pisała, że „ o b e c n i e w yzbyliśm y się już n i e ­ uzasadnio ny ch kom pleksów w obec innych n a u k tra d y c y jn y c h " (pod­ kreśle n ie H. W ięcko w skiej — J. W .)21.

T rudniejsze było je d n a k osiągnięcie przez bibliotekarzy n a uk o w y c h głów nego ich celu — w yłączenia się z ogółu bibliotekarzy w o d rębn ą grupę, związaną nie tylko m iejscem pracy, ale i przepisam i p r a w n y ­ mi w jed n ą całość z pracow nik am i n a u k o w o -d yd aktycznym i w yższych uczelni. Okazało się to o w iele tru d niejsze niż w p ro w adzenie na w y ż ­ sze uczelnie nauki o bibliotekach i bibliotekarstw ie. Trzeba było p rz e ­ zwyciężyć o po ry nie tylko władz i środow iska naukow ego, ale także i p ro te s ty wśród sam ych bibliotekarzy.

O pór władz w ynik ał c hy b a przed e w szystkim z przyczyn finanso­ wych. Bibliotekarze w yższych uczelni byli na ogół gorzej uposażeni niż praco w nicy naukowi. Dotyczyło to tak pensji, urlopów, jak i za­ opatrzen ia em ery taln ego. P rzyznanie i bibliotekarzom p raw takich, jak nauczycielom akadem ickim, pociąg n ęło b y n a tu ra ln ie d o d a tk o w e w y ­ datki z bud żetu państw a. Bibliotekarze w yższych uczelni nie sta n o ­ wili już w PRL ta k nielicznej g ru p y p rac o w n ik ó w p a ń stw o w y c h jak w Drugiej Rzeczypospolitej.

O p ór środow iska naukow ego, raczej jed n a k chyba bierny, w y r a ­ żający się w niechęci i w b ra k u poparcia dla sta ra ń bibliotekarzy naukow ych, w yp ływ a ł po pro stu z siły tradycji, każącej widzieć w d ą ­ żeniach bibliotekarzy, tych „k e ln e ró w wiedzy", chęci uzurpacji praw, k tó re im się, nie należały.

Inaczej w yglądały przy czy ny niechęci i p ro te stó w przeciw ko tym dążeniom w ychodzące ze środow iska bibliotekarskiego, głównie biblio­ tek a rzy bibliotek publicznych, daw n iej częściej n a z y w a n y c h o ś w ia to ­ wymi. W p ra w d zie animozje m iędzy bibliotekarzam i nauk o w ym i a ośw iatow ym i zaznaczały się w y raźn ie i w okresie m ię d z y w o jen ­ nym, znajd ując swój w y ra z w pu b lik acjach na łam ach czasopism, ale przede wszystkim na zjazdach bibliotekarskich, głównie w dyskusjach, to je d n a k w ok resie m ięd z y w o jen n y m do jakichś ostrzejszych konflik­ tów między obu tymi grupam i nie dochodziło. W idziano i uznaw ano pow szechnie odręb n y c h a ra k te r obu g ru p bibliotekarzy, p racujących przecież w zupełnie odm iennych bibliotekach i m ających do czynie­ nia z innego rodzaju czytelnikami. Stąd postulow ano n a w e t potrzebę

21 H. W i ę c k o w s k a , S tan i k i e r u n k i b a d a ń w z a k r e s i e b i b l i o t e k a r s t w a . R e le r a l

w y g ł o s z o n y na S z ó s t y m O g ó l n o p o l s k i m Z j e ź d z i e B i b li o t e k a r z y P o ls k ic h w W a r s z a w i e dn ia 16 11 1968 r., Łódź 1968, s. 30. Zob. ta k że W . P i a s e c k i , N a u k a p r o b i e r z e m z a ­ w o d u b i b li o t e k a r s k i e g o , „P rzegląd B ib lioteczn y" 1966, R. 34, z. 3, s. 122.

(13)

innego p r o g ra m u k ształcenia bibliotekarza-ośw iatow ca i bibliotekarza n aukow ego.

Bibliotekarze oświatowi, nie tylko uzn ając o drębność obu grup, ale n a w e t w sw ych w yp o w ied ziach p o d k re ś la ją c y ją silnie, stali jed na k na stano w isku ich rów norzędności, czemu przy każdej okazji dawali w y ra z 22. Dążenia bibliotekarzy n a u k o w y c h w okresie m ię dz yw ojen nym do swego wyodrębnienia się budziły je d y n ie anim ozje i sp ory o c h a ­ rak te rz e prestiżow ym , nie zag rażały bowiem w niczym m ate ria ln y m interesom b ibliotekarzy ośw iatow ych. Różne rodzaje bibliotek b yły przecież finansow ane z ró żny ch źródeł.

Inaczej je d n a k w yg lądała ta sp ra w a po drug iej w ojnie światowej, gdy w szystkie biblioteki, a p rzy najm n iej ogrom na ich większość u t r z y ­ m y w a n e b y ły z funduszy p a ń s tw o w y c h i publicznych. W tej now ej sytuacji u p rzy w ile jo w an ie jed n e j g ru p y bibliotekarskiej mogło się n iekorzystnie odbić na sytuacji m aterialn ej innych. P onadto bibliote­ k arze oświatowi, d o c en iając jed n a k siłę, w p ły w y i znaczenie, jak ie p rzedstaw iała w k r a ju grup a b ib liotekarzy n aukow ych, sądzili, że dzia­ łając solidarnie jeko całość m ają w iększe szanse p o p ra w y w a ru n k ó w b y to w y c h środo w iska bibliotekarskiego, a więc i swoich, niż g dy by zostali pozostaw ieni sam ym sobie przez od rębnie działającą g ru p ę bi­ b liotekarzy nauk ow y ch . Stąd w ro zm aitych a k c ja c h biblio tekarzy n a u ­ kow ych, zm ierzający ch do uzyskania p o p raw y w a ru n k ó w m aterialnych w y łącznie dla swej grupy, a to poprzez p o d kreślan ie w a rgum entacji jej o dręb nego od ogółu bibliotekarzy c h a ra k te r u p ra c y widziano z d ra ­ dę interesów zawodow ych. Spory te z na jdo w ały sw e odbicie, nieraz w bardzo o strej formie, w d ysk u sja c h środow iskow ych, na k o n fe re n ­ cjach i zjazdach ogólnopolskich23. W niechęci biblio tekarzy n a u k o ­

22 Już na P ierw szy m Z jeźd zie B ib lio tek a rzy P o lsk ic h w e L w o w ie w 1928 r. w d y s­ k u sji nad referatem H e le n y R ad liń sk iej o k s z ta łc en iu b ib lio tek a rzy o ś w ia to w y c h c h a ra k tery sty czn a była w y p o w ie d ź Zofii H ry n iew icz. „Z ofia H ry n ie w ic z (W arsza­ w a) — c zy ta m y w P am iętn ik u Zjazdu — porusza k ilk a sp raw p o m in ięty ch w re­ fe ra c ie [...] 2) D om aga się , a b y b ib lio tek a rz e n a u k o w i d o c e n ia li w y k s z ta łc e n ie b ib lio ­ te k a r zy o św ia to w y c h . Ci b o w iem nie z a w sz e zdają so b ie z te g o sp raw ę, ż e b ib lio ­ tekarz o ś w ia to w ie c m usi o p a n o w a ć w s z y s tk ie d y s c y p lin y b ib lio tec z n e w tym sam ym za k r esie jak b ib lio tek a rz n a u k o w y . M u si znać nau k i sp o łe c z n e , p s y c h o lo g ię , p e d a g o ­ g ik ę oraz m eto d y badań n a u k o w y ch . J e st to ch y b a d o sta teczn a p o d sta w a , b y z arów n o b ib lio tek a rze n a u k o w i, jak i c a le s p o łe c z e ń s tw o o c e n ia ło n a le ż y c ie p ow ażn ą pracę b ib lio tek a rz y o św ia to w y ch " . P a m ię tn ik P i e r w s z e g o Z j a z d a B i b l i o t e k a r z y P o ls k ic h w e

L w o w ie , L w ów 1929, s. 79.

23 P rzyk ładem n iech b ę d z ie c h o c ia ż b y w y p o w ie d ź M arii D em b o w sk iej na O g ó ln o ­ p o lsk im Z jeźd zie D e le g a tó w S to w a rz y sz e n ia B ib lio tek a rzy P o lsk ich w 1957 r., że „ R o zw ią zy w a n ie p o trzeb y ty lk o p e w n y c h grup b ib lio tek a rz y je st sz k o d liw e . T abela u p o sa żeń p o w in n a b y ć w sp ó ln a , w y s o k o ś ć w y n a g ro d ze n ia p ow in n a z a le że ć od k w a ­ lifik a c ji z a w o d o w y ch , a n ie od m iejsca p racy. „P rzegląd B ib lio teczn y " 1957, R. 25,

(14)

w ych do utożsam iania ich z ogółem b ib liotekarzy24 czynniki prestiżo­ we splatały się więc z m aterialnym i, choć nie zawsze o tym w to ­ czonych d y sk u sja c h w y raźn ie mówiono.

Mimo ty ch trudności bibliotekarze naukow i stopniow o zbliżali się do swego celu. Nie była to droga łatwa, nie pozbaw iona n ie k o n s e ­ kwencji w d ecyzjach władz w o k reśla n iu tak c h a ra k te r u p r a c y zaw o­ dow ej tej u p rzyw ilejow anej w p o ró w n a n iu z pozostałą resztą biblio­ tekarzy grupy, jak i w p rzepisach n o rm u ją cy c h jej w aru nk i b y to w e 25 W y ra ź n y m osiągnięciem na tej drodze b yło u stan ow ienie w 1958 r. w U stawie o szkolnictwie wyższym gru p y bibliotekarzy d yplo m ow a ­ nych, k tó ry m przyznano status prac o w n ik ó w n a u k o w o -d y d a k ty c z n y ch 2®, um acniając to w 1972 r. przez objęcie ich Kartą p raw i obowiązków na u c zy c iela 27. W ten sposób, choć nie w szyscy bibKotekarze naukow i lub uw a ż a ją c y się za takich, ale tylko w ąska ich elita uzyskała cel, do k tóreg o zmierzano od p ierw sz y c h lat odrodzonego z niewoli p a ń ­ stw a polskiego.

Dalszym krokiem naprzód, tym razem osiągnięciem ostatecznego celu przez całą grupę b ib liotekarzy w yższych uczelni posia d a jąc y c h ukończone studia wyższe miało być zaliczenie ich przez no w ą ustaw ę o szkolnictw ie w yższym do g ru p y nauczycieli akadem ickich. Przew i­ d y w a ł to tzw. społeczny p ro je k t ustaw y, k tó ry choć zachow yw ał u p rzyw ilejo w aną wśród bibliotekarzy w y ższych uczelni pozycję biblio­

г. 2/3, s. 123. Zob. ta k że J. B a u m g a r t , R zut oka na d z i e j e S t o w a r z y s z e n i a B ibli o­

t e k a r z y P o ls k ic h 1917— 1957, „P rzegląd B ib lio te c zn y ” 1957, R. 25, z. 4, s. 310 i n;

Z. D a s z k o w s k i , N a r a d a b i b l i o t e k a r z y n a u k o w y c h w Z NP , „P rzegląd B ib lioteczn y" 1957, R. 25, z. 2, s. 2 7 7 -2 8 0 .

24 „Stan fa k ty c z n y zatru d n ien ia w b ib lio te k a r stw ie p olsk im — p isa ł W ła d y sła w P ia seck i w 1962 r. — w y k a z u je na o g ó ł p er so n e l tak m ało n a s y c o n y elem en tem o form aln ym w y k sz ta łc e n iu za w o d o w y m , że n a z y w a n ie w czam b u ł b ib liotek arzam i czło n k ó w tak n iejed n o liteg o , z esp o łu m usi p row ad zić do p o w a żn eg o b ałam u ctw a op i­ n ii p u b liczn ej. N ie m a w id o k u na ry ch łą i rad yk aln ą p o p ra w ę te g o stan u" — u b o­ le w a ł autor. W . P i a s e c k i , M y w o b e c i n n y c h z a w o d ó w , „P rzegląd B ib lioteczn y" 1962, R. 30, z. 4, s. 295.

25 O w e n ie k o n se k w e n c je to r o zm a iteg o rodzaju zm ia n y w p rzep isa ch o w y n a ­ gro d zen iu i św ia d cz e n ia ch em e r y ta ln y ch d o ty c z ą c e b ib lio tek a rz y d y p lo m o w a n y ch . O b ejm o w a n o ich bąd ź tym i sam ym i przep isam i co i p r a c o w n ik ó w n a u k o w y ch , bąd ź w y łą c z a n o ich z tych p rzep isów , norm ując te sp ra w y aktam i o d n o sz ą cy m i 'się do o g ó łu b ib lio tek a rz y . W d ziałan iu w ła d z w id a ć w y ra źn ie brak p e w n o śc i i k o n se k w en cji w trak tow an iu tej grupy, co ś w ia d c z y ło , że n a w e t zd o b y te przez nią praw a p ra co w ­ n ik ó w n a u k o w o -d y d a k ty cz n y c h n ie b y ły ani zb yt p ew n e, ani też c a łk o w ic ie i z a w ­ s z e u zn a w a n e.

26 Dz. U st. 1958, nr 63, poz. 336. Z m iany w te k śc ie tej u s ta w y w n a stęp n y c h latach n ie o b e jm o w a ły b ib lio tek a rz y d y p lo m o w a n y ch . Z m ien ia ły s ię je d y n ie nu m ery a r ty k u łó w w o b ec o g ła sz a n ia n o w e g o je d n o lite g o tek stu u sta w y .

(15)

tek a rzy d y p lo m o w an y c h 58, lo je d n a k w szystkim bibliotekarzom tych uczelni p o sia d a jąc y m przy najm n iej stopień m agistra lub rów n o rzędn y przyznaw ał tytuł nauczycieli ak adem ick ich 20. Uchw alony tekst ustaw y nie spełnił jedn a k ich nadziei. Art. 130, p k t 2 ustaw y z 4 V 1982 r. w y ­ liczając g rup y nauczycieli ak adem ickich pom inął bibliotekarzy. Zo­ stali oni w y m ienieni w pu nkcie trzecim wśród ,,innych prac o w n ik ó w s z k o ły ''30. J e d y n ie tylko bibliotekarze d y p lom ow ani zachowali swoje uprzy w ilejow ane w po ró w n a n iu z pozostałym i bibliotekarzam i sta n o ­ wisko nauczycieli akad em ick ich i to w n ajw y ższej ich grup ie p r a ­ cow ników n a u k o w o -d y d a k ty c z n y c h 31.

Tak więc długie, uporczyw e staran ia ogółu b ibliotekarzy w yższych uczelni, p o sia d a jąc y c h nie tylko wyższe wykształcenie, ale n ie je d n o ­ k rotn ie także liczący się d oro b ek n a u k o w y i tym razem skończyły się niepow odzeniem .

J a k p a trzeć i jak oceniać te ich dążenia, tę stanowczość, jeśli nie w prost upór w sta ra n ia c h o form alne włączenie do g ru p y nauczycieli akadem ickich.

U p o d sta w dążenia do tego celu już u sam ych początkó w leżały dwie głów ne p rzyczyny:

1) p rag nienie po dniesienia prestiżu zaw odu bibliotekarskiego, a ści­ ślej biorąc g ru p y bibliotekarzy nauko w ych;

2) dążenie do korzy stniejszego un orm o w ania ich w a ru n k ó w m a ­ terialnych, czego podstaw ą byłoby w łaśnie uznanie n a u k o w e g o c h a ­ r a k te ru ich p ra c y i p o trz e b n y ch do jej w y k o n y w a n ia w ysokich k w a ­ lifikacji.

Naturalnie, nie można kw estio n ow ać zasadności ty c h dążeń. Nie. można też ch yb a czynić zarzutów tej gru pie bibliotekarzy z pozycji niew łaściw ie p o jęte g o egalitaryzm u, że prag nęła w jakim ś stopniu w y ­ różnić siebie od reszty bibliotekarzy, że nie chciała być utożsam iana z ogółem. To tru d n e i k o n tro w e rs y jn e zagadnienie. Ta ich postaw a wzbudzała zawsze i wzbudza nadal wiele emocji, sporów, gw ałtow ny ch polemik. Zawód bibliotekarski jest zróżnicow any jak chyba żaden inny, bo też prace bibliotekarskie są b ardzo różnorodne tak co do ich rodzaju, jak i kwalifikacji p o trz e b n y ch do ich w ykonyw ania. I d la ­ tego niew łaściw e było b y k w e stio n o w an ie p otrz e b y w yróżnian ia grup bibliotekarzy poprzez hierarch ię zawodową, ty tu ły i w ysokość w y n a ­ grodzenia.

*8 T y lk o ta grupa b ib lio tek a rsk a zo sta ła za liczo n a (p od ob n ie jak i w u s ta w ie z 1956 r.) do grona p r a c o w n ik ó w n a u k o w o -d y d a k ty cz n y c h . A rt. 138, pk t 2h oraz art. 146 pkt 1, 2.

*“ Art. 137, pkt 2d oraz art. 181 pkt 1, 3. 30 Dz. U st. 1982, nr 14, poz. 113.

(16)

Pow ażne je d n a k w ątpliwości i zastrzeżenia musi budzić droga, jak ą obrali bibliotekarze w yższych uczelni i uzasadnianie przez nich p o ­ d e jm o w a n y c h starań. Dążenie do podniesienia p r e s tiż u zaw odu p o ­ winno spotkać się z uznaniem. W ątpliw ości, n a w e t i sp rzeciw y w y ­ wołać może jed n a k sposób dążenia do osiągnięcia tego celu. W y b ie ­ ran o w łaściwie albo ucieczkę od zaw odu bibliotek arskiego do pracy naukow ej, która, bez względu na jej kierunek, związanie z zawodem, miała ten prestiż podnosić lub przez formalne, n a w e t nieuspraw idliw io- n e 32, w łączenie się do innej g ru p y zawodowej, cieszącej się w iększym a u to ry tete m .

U pod staw takiego postępow ania leżało i leży, m oże n a w e t nie u w szystkich uświadomione, poczucie niższości prac y bibliotekarskiej w obec prac y n a u k o w e j i d y d a k ty c z n e j na wyższej uczelni. W k o n s e ­ kw encji p rzek on an ie o niższości zaw odu b ib liotekarskiego w stosunku do tra d y c y jn e g o zaw odu nauczyciela akadem ickiego, tj. uczonego lub choćby tylko prac o w n ik a naukow ego, cieszącego się a utorytetem , uznaniem ta k za swój d o ro b e k n a u k o w y w postaci publikacji, jak i za

pracę pedagogiczną. •

Tak ą p ostaw ę k ształtują przed e wszystkim dw a czynniki. Jeden , to siła tradycji, szczególnie trw ałej u nas — ideału m odelu -bibliotekarza- -profesora, a chociażby tylko bibliotekarza-naukow ca. Drugi czynnik, to atm osfera p anu jąca w środow isku naukow ym , w ysokiej oceny p r a ­ cy naukow ej, przyjm ow ania jej opublik ow any ch w y n ik ó w za jed yn e k ry te riu m oceny p raco w n ik a wyższej uczelni. N a opinii o zawodzie biblio tekarskim ciążyło i ciąży nadal nieco złośliwe i z lekka po ­ g ardliw e powiedzenie Mommsena, że „bibliotekarz to k e ln e r wiedzy". Niedobrze się żyje i prac u je z piętnem pew n ej niższości w stosunk u do otoczenia. I dlatego jest zupełnie zrozumiałe, że ów ideał biblioteka- rza-nau ko w ca jako prac o w n ik a n au k o w o -d y d a k ty c z n eg o głosili i gło­ szą przed e wszystkim bibliotekarze w yższych uczelni i placó w ek n a u ­ k o w y c h i to oni właśnie, bez względu na to czy m ają do tego fak ­ tyczne pod staw y z pow odu c h a ra k te r u swej prac y i d o ro b k u n a u k o ­

38 Zob. np. w y p o w ie d ź A lek sa n d ra B irken m ajera w op arciu o z e s ta w ie n ia M aria­ na Ł o d y ń sk ieg o i M arii U k le jsk ie j, że „nie w ię c e j z nich (tj. b ib lio tek a rz y z a li­ czo n y ch u sta w o w o doi n a u k o w y c h — J.W .) niż 12°/o o p u b lik o w a ło k r y ty c zn e o c en y , bądź o d d zieln e prace. A. B i r k e n m a j e r , B i b li o t e k a r s t w o p o l s k i e , j e g o p r z e s z ł o ś ć ,

st an o b e c n y i p e r s p e k t y w y na p r z y s z ł o ś ć , [w:] i d e m , Stu dia b ib li o l o g ic z n e , W ro cła w

1975, s . 64. P odobn a op in ia H e le n y W i ę c k o w s k i e j z 1971 r„ która b ib lio tek a rzy w y ż s z y c h u c z eln i p ro w a d zą cy ch d zia ła ln o ść d y d a k ty czn ą i n a u k o w ą o b licza ła na o k o ło 10%, S y s t e m k s z ta ł c e n ia b i b l i o t e k a r z y p o ls k ich , „P rzegląd B ib lioteczn y" 1971, R. 39, z. 1/4, s. 230. C h oć brak k o n ty n u a cji ty ch analiz, to m ożna ch y b a stw ie rd zić, że sy tu a cja n ie z m ien iła się. W id a ć t o c h o c ia ż b y z ro czn y ch sp raw ozd ań z d zia ła l­ n o ś ci b ib lio tek w y ż s z y c h uczeln i.

(17)

wego, chcą być uznani p raw n ie za nauczycieli akadem ick ich i p r a ­ cow ników n a u ko w o-d ydaktyczn y ch.

Trzeba ich zrozum ieć bez względu na to, czy te dążenia uz n a je się za słuszne i korzy stn e dla zaw odu bibliotekarskiego, tak dla tej grupy, jak i dla ogółu bibliotekarzy.

U n iw e r sy te t Łódzki

J e r z y W ł o d a r c z y k

LA LUTTE DES BIBLIOTHÉCAIRES EM PLOYÉS D A N S LES ÉCOLES SUPÉRIEURES POUR LEUR PLACE PARMI LES TRAVAILLEURS SCIENTIFIQUES

L'article p résen te le s elfo rts des b ib lio th éca ires sc ien tifiq u es e m p lo y é s dan s le s é c o le s su p érieu res p o lo n a is e s dan s la p ériod e d’en tr e d eu x g u e rres et après la D e u x iè m e G uerre m o n d ia le d 'être m is au nom bre de tr a v a illeu rs sc ien tifiq u es et d id a ctiq u es. S elo n l'auteu r, c e n 'était pas le d ésir d'am éliorer leu r s itu a tio n m a tér ie lle qui le s p o u ssa it v e rs c e but, m ais c 'éta ien t plu tôt le s ég a rd s de p r e stig e p r o fe ssio n ­ n el. D an s c e grou p e é ta ie n t toujou rs v iv a n te s le s trad ition s de ‘l'a n c ie n b ib lio th é- ca ire-p ro ffesseu r ou b ien b ib lio th é ca ir e -s a v a n t du X IX éme s iè c le , don t la p o sitio n à l'é c o le su p érieu re et dans la s o c ié té b asait a v a n t tou t sur le s résu lta ts de so n tra v a il sc ie n tifiq u e . C 'est pou rq uoi ils q u alifièren t la sé p a r a tio n ju rid iq u e des b ib lio ­ th éca ires d es é c o le s su p érieu res et des tr a v a illeu rs sc ien tifiq u es d ’a b a issem e n t du p r e stig e de leu r grou p e p r o fe ssio n n el. Les d ém arch es d ’a v a n t g u erre é ta ie n t v a in e s. Ils le s ont en trep ris de n o u v ea u après la D e u x iè m e G uerre m o n d ia le. Us ont par­ tiellem e n t a ttein t leur but en 1958, quand la lo i sur le s é c o le s su p érieu res a cré é un grou p e des b ib lio th é ca ir es dip lôm és et leur a a cco rd é le statu t d es tra v a illeu rs sc ien tifiq u es et d id a ctiq u es. Il ser a it d ésira b le d e com p ter parm i le s tra v a illeu rs sc ien tifiq u es tous les b ib lio th é ca ir es e m p lo y és dans le s é c o le s su p érieu res et a yan t au m oins la grad e de lic e n c ié . C ette p o s sib ilité é ta it p rév u e par le p rojet so c ia l de la lo i sur les é c o le s su p érie u res. C ep en d a n t, la lo i du 4 m ai 1982 n'a p as e x a u c é leu rs v o e u x .

C es v a in e s dém arch es, q u oiq u e lo n g u es et p e r sé v ér a n te s, p e u v e n t é v e ille r c e r ­ tain s dou tes: le ch em in su iv i par le s b ib lio th é ca ir es des é c o le s su p érieu r es pour é le v e r le p r e stig e de leur g r o u p e p r o fe ssio n n el m en a it-il, en effet, v ers le but? P u isq u e, dan s u n e c er ta in e m esu re c'était la fu ite d e la p ro fe ssio n , la te n d a n ce de s ’a ss o cie r à un autre grou p e a y a n t tra d itio n n elle m en t l ’au torité s o c ia le p lu s é le v é e .

Cytaty

Powiązane dokumenty

zdanie, iż nieprawdą jest, jakoby badania jakościowe były łatwiejsze (i tańsze) od ilościowych oraz wymagały mniej pracy. Nakłady pracy są w tym wypadku co najmniej porównywalne,

Artykuł prezentuje badanie, którego celem było zdiagnozowanie poziomu poczucia oraz czyn- ników mających wpływ na rozwój identyfikacji zawodowej pracowników socjalnych. Identyfikacja

− wiedza na temat tłuszczów – respondenci ustosunkowywali się do 10 twierdzeń na temat tłuszczów, z których 5 było prawdziwych (np. wielokrotne smażenie na tym samym

W drugim rozdziale stara się wykazać, że Luter i Zwingli zostali posłani od samego Boga, choć m ieli również i posłanie od ludzi, bo „Zwingli był

13 września 2012 roku zmarł w wieku 83 lat profesor Griffith Edwards, założy- ciel National Addiction Centre – jednego z najlepszych na świecie ośrodków badań nad

W naszych warunkach ustrojowych obie te dziedziny znajdują się nieomal wyłącznie w ręku lub pod kontrolą państwa, a więc dyskusja o tych warunkach dialogu jest dyskusją o

Pavlakos advocates legal knowledge, called the Practice Theory of Law (PTL) and as the next step he argues that “legal facts can be known objectively if we conceive of legal

Wyniki przedstawionego badania wskazują, że symptomy wypalenia zawodowego, takie jak opi- sane przez Freudenburga czy Maslach mogą wystą- pić już u studentów medycyny, przy