• Nie Znaleziono Wyników

Michał Kopczyk (rec.): Wspólnota i wspólnotowość w filozofii dawnej i współczesnej, M. Żardecka-Nowak, P. Paczkowski (red.)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Michał Kopczyk (rec.): Wspólnota i wspólnotowość w filozofii dawnej i współczesnej, M. Żardecka-Nowak, P. Paczkowski (red.)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

zaspokajania ich potrzeb. Myślenia w kate-goriach co będzie źródłem mojego utrzy-mania, źródłem utrzymania dzieci w przy-szłości jako dorosłych, mimo że trudne w  czasach społeczeństwa ryzyka, może w większym stopniu powinno być proble-mem jednostki i jej rodziny niż doradców zawodowych i publicznych instytucji, które mają ich zatrudniać. Jak takie myślenie upowszechniać (bo w  niektórych rodzi-nach na pewno występuje) winno być przedmiotem międzygeneracyjnej debaty, zanim młodzi podyktują i wprowadzą swo-je reguły gry. W  wychowaniu i  edukacji może intensywniej należałoby kształtować postawy samodzielności niż takie, w któ-rych bardziej liczy się na wyręczających bliskich lub instytucje.

Ewa Narkiewicz-Niedbalec Uniwersytet Zielonogórski

Michał Kopczyk (rec.): Wspólnota i wspól-notowość w fi lozofi i dawnej i współczesnej, M. Żardecka-Nowak, P. Paczkowski (red.), wstęp W.M. Nowak, Wydawnictwo Uni-wersytetu Rzeszowskiego, Rzeszów 2010, ss. 176.

W ostatnich latach daje się zauważyć wzmo-żenie zainteresowania nauk humanistycz-nych fenomenem wspólnoty i wspólnoto-wości. Powodów jest wiele, a do tych naj-ważniejszych należy z pewnością powszech-ność poczucia rozchwiania społecznych norm i osłabienie więzów, które do niedaw-na jeszcze tworzyły w miarę stabilne środo-wiska zdolne zadośćuczynić naszej potrze-bie bezpieczeństwa. Im bardziej zatem sta-jemy się nomadami, im bardziej przekonuje się nas o konwencjonalnym z zasady cha-rakterze wszystkich związków, tym inten-sywniej oddajemy się marzeniu o „ideal-nym związku społeczo „ideal-nym” (określenie Je-rzego Szackiego). Co dla jednych jest jednak marzeniem z defi nicji już nieziszczalnym, niedającym się bowiem pogodzić z nowo-czesnym wyobrażeniem wolności indywi-dualnej (ich nieformalnym reprezentantem wydaje się być Zygmunt Bauman1), dla

in-nych stanowi zupełnie realny cel i obiekt starań zmierzających do przekształcenia istniejących stosunków i nadania im bar-dziej ludzkiego, humanistycznego oblicza. Po jednej stronie sytuują się więc ci, którzy skłonni są bronić prawdy, iż osiągnięcie,

ja-1 Por. zwłaszcza Z. Bauman, Wspólnota. W po-szu kiwaniu bezpieczeństwa w niepewnym świecie,

Kraków 2008; idem, Sztuka życia, Kraków 2009. Od redakcji „Kultury i Edukacji”:

Raport Młodzi 2011 został życzliwie przyjęty i stał się przedmiotem również naukowych pole-mik. Z satysfakcją zamieściliśmy na naszych ła-mach poglądy przedstawicieli różnych dyscyplin. Profesor Krystyna Szafraniec otrzymała od nas propozycję zabrania głosu.

(2)

kim jest dla kultury Zachodu poczucie in-dywidualizmu, warte jest wyrzeczenia się marzeń o harmonijnym ustroju, który za-pewniłby ochronę naszej indywidualności i dbał zarazem o dobro wspólne; po drugiej stronie – ci, którzy przekonują, że wyrzecze-nie się wartości wspólnotowych czyni nas nieszczęśliwymi, w pierwszym rzędzie win-niśmy więc troszczyć się o  nasze relacje z innymi. Ta krytyka liberalnej wizji społe-czeństwa najsilniej zaznaczyła się w głosach komunitarian, którzy z  przekonaniem (zwłaszcza gdy w przypadku takich auto-rów, jak: Alasdair MacIntyre, Charles Taylor czy Michael Walzer2) bronili poglądu, iż

życie społeczne oparte wyłącznie na kontr-akcie nie zaspokaja istotnej potrzeby czło-wieka – potrzeby poczucia przynależności mającej charakter głęboko duchowy, wykra-czający poza reguły ustalane przez rynek potrzeb i wymiany dóbr. Owa dyskusja mię-dzy – najogólniej mówiąc – zwolennikami indywidualizmu a obrońcami wspólnoto-wości ma oczywiście swą długą historię i sięga czasów, gdy kwestia ta stała się obiek-tem świadomie prowadzonych dociekań. A było to mniej więcej na przełomie XIX i XX wieku (w tym kontekście wymienia się na ogół takich badaczy, jak: Ferdynand Tünnies, Georg Simmel czy Emile Durkhe-im), przy czym za początek współczesnych sporów dotyczących omawianego tu zagad-nienia uważa się wydanie słynnej dziś Teo-rii sprawiedliwości Johna Rawlsa. O  tego

2 Por. A. Szahaj, Jednostka czy wspólnota? Spór liberałów z kom unitarianami a „sprawa pol-ska”, Warszawa 2000.

czasu bibliografi a opracowań na ten temat oczywiście znacznie się powiększyła3, nic

też nie wskazuje na to, by temperatura dys-kusji miała ostygnąć. Sprawa wydaje się bowiem klasycznym przykładem konfl iktu tragicznego i  jako taka nie ma prostego rozwiązania. Wspólnota, poza oczywistymi korzyściami, jakie ze sobą niesie, ma prze-cież i swoją cenę – konstytuuje się poprzez opozycję, wyobrażenie tego lub tych, którzy są „obcy”, „nie swoi”, a to każe nam wciąż doskonalić mechanizm jej kontroli.

Również na polskim gruncie daje się zauważyć wzrost zainteresowania omawia-ną tu tematyką. Oprócz wspomnianych wyżej zjawisk makrokulturowych przyczy-niły się do tego z pewnością zmiany, jakim podlegało nasze społeczeństwo w ostatnich dwu dekadach, związane z przyśpieszoną adaptacją zachodnich modeli kulturowych i społecznych, a także oczywiste zapóźnie-nia w badazapóźnie-niach na ten temat. Przy czym niewątpliwie pozytywnym sygnałem jest fakt, że zagadnienie wspólnotowości znala-zło się w kręgu zainteresowania wielu dys-cyplin z obszaru szeroko rozumianej hu-manistyki, czego efektem jest wiele intere-sujących publikacji4. Za znaczący uznać

3 Obszerną antologię tekstów

socjologicz-nych dotyczących zagadnienia wspólnotowości przynosi m.in. praca B. Mikołajewskiej Zjawisko

wspólnoty. Wybór tekstów, New Haven 1999 (wyd.

2.).

4 Spośród wielu inicjatyw i publikacji

podej-mowanych na gruncie różnych dyscyplin warto wymienić m.in. książki zbiorowe: Indywidualizm,

wspólnotowość, polityka, A. Szahaj, M.N.

Jaku-bowski (red.), Toruń 2002; Jednostka czy

wspólno-ta. Indywidualizm i wspólnotowość na przełomie wieków, K. Arbiszewski, A. Szahaj, M.N.

(3)

Jakubow-wypada choćby fakt, że redaktorzy nowo powstałego pisma naukowego pierwszy nu-mer postanowili poświęcić w całości pro-blemowi wspólnoty5.

Problem ten ma oczywiście także swój wymiar edukacyjny – pytanie o wspólnotę w społeczeństwie podlegającym nieustan-nym zmianom, w którym ustalone formy współżycia ulegają zachwianiu bądź zastę-powane są przez inne, nabiera szczególnego znaczenia wówczas, gdy przedmiotem re-fl eksji stają się uczniowie. Zagadnienie to – złożone i niezwykle trudne do ogarnięcia – wpisuje się w szerszy kontekst, jakim jest wielokulturowość, ta zaś stanowi dziś bodaj największe wyzwanie dla współczesnej edu-kacji. Zagadnienia te są m.in. przedmiotem badań, jakie od połowy lat 90. prowadzone są na uniwersytecie w Białymstoku. Jednym z ich rezultatów jest interesująca publikacja pt. Wspólnoty z  perspektywy edukacyjnej i międzykulturowej6.

Impulsu do refl eksji na temat edukacyj-nych aspektów fenomenów: wspólnoty i  wspólnotowości dostarczy z  pewnością

ski (red.), Toruń 2002; Wizerunki wspólnoty.

Stu-dia i szkice z literatury i antropologii porównaw-czej, Z. Kadłubek, T. Sławka (red.), Katowice 2008; Dystans i zaangażowanie. Wspólnota – literatura – doświadczenie. Antologia przekładów, Z.

Kadłu-bek, T. Sławka (red.), Katowice 2008; numer mie-sięcznika „Znak” pt. Fenomenologia wspólnoty. Co

zostało z Solidarności (2006, nr 10), będący

owo-cem rocznej pracy Instytutu Myśli Józefa Tisch-nera.

5 Por. „Praktyka Teoretyczna” 2010, nr 1

(www.praktykateoretyczna.pl).

6 Wspólnoty z perspektywy edukacyjnej i mię-dzykulturowej, J. Nikitorowicz, J. Muszyńska,

M. Sobecki (red.), Białystok 2009.

także wydana niedawno przez wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego praca zbioro-wa pod tytułem Wspólnota i wspólnotowość w fi lozofi i dawnej i współczesnej. Jej redakto-rzy nie mają pretensji do nakreślenia cało-ściowej wizji, ani tym bardziej do wyczerpa-nia tematu – byłoby to zadanie już dziś nie-realne, nawet gdyby ograniczyć się do obsza-ru fi lozofi i. Proponują nam raczej wędrówkę po wybranych zagadnieniach mieszczących się w kręgu problemów zakreślonych tytu-łem publikacji, łącząc przy tym perspektywę diachroniczną i synchroniczną.

Jeśli za główne kryterium weźmiemy obszar zainteresowań autorów, wyszczegól-nimy w ten sposób teksty przybliżające nam zjawiska z bardziej lub mniej odległej prze-szłości oraz te współczesne. Do tych pierw-szych należy artykuł Przemysława Paczkowskiego traktujący o antycznej szkole fi -lozofi cznej, w której dostrzegł autor przy-kład „zupełnie nowego rodzaju wspólnoty w kulturze europejskiej” (s. 13). Na czym polega ta nowość? Otóż na tym – dowodzi badacz – iż „fi lozofom Akademii Platona udało się porzucić […] obywatelską przyna-leżność na rzecz przynależności do ducho-wej polis, jaką była ich szkoła” (s. 13). Pomi-jając już względy terminologiczne (a wyda-je mi się, że autor przyjął tu nieco zbyt sze-roką definicję wspólnoty), wnioski takie z  pewnością z  zadowoleniem przyjmą ci wszyscy, którzy skłonni są mówić o wspól-nocie wyłącznie jako o związku ekskluzyw-nym, istniejącym dzięki wyraźnej opozycji wobec tego, co sytuowane jest poza nim.

Do starożytnych teorii nauki sięga Mag-dalena Żardecka-Nowak, która idąc tropem

(4)

wyznaczonym przez Pierre’a Bourdieu, po-szukuje źródeł myślenia leżącego u podstaw współczesnych wyobrażeń na temat wiedzy i okoliczności, jakie sprzyjają jej rozwojowi. Tym bowiem, czym dla antycznych fi lozo-fów było schole – a więc czas przeznaczony na bezinteresowną zabawę, sprzyjający dys-pozycji scholastycznej – dla dzisiejszego naukowca okazuje się oddalenie od docze-snych trosk, które na ogół zapewnia im cisza kampusu. Jego eksterytorialności strzeże przede wszystkim podtrzymywany przez owych wybranych mit o powszechnej do-stępności dobra, jakim jest wiedza, i udziału w  gronie jej kapłanów, czyli naukowców. Rzeczywistość tymczasem zdecydowanie przeczy temu przekonaniu, pokazując, iż jest ono raczej rodzajem błędnego mniema-nia (Bourdieu posługuje się tu pojęciem doksa) – jednego z wielu, na których ufun-dowana jest współczesna nauka. Raz jeszcze okazuje się, iż wspólnota istnieje nie tylko dzięki tym, których obejmuje swym kordo-nem ochronnym, ale i tym, których wyklu-cza, sytuuje nie tylko w jakimś bliżej nie-określonym „świecie zewnętrznym”, ale wręcz unicestwia epistemologicznie, odma-wiając nazwy i realnego statusu. W tym wy-padku owymi wykluczonymi są wszyscy niezdolni do podejmowania racjonalnych decyzji, rozumnego kierowania swoim ży-ciem, którzy świadomi na ogół swej sytuacji, tym bardziej pogrążają się we własnej nie-możności.

Marek Ruba, przyglądając się ideom społeczności w gnostycyzmie, wydobywa z  nich przede wszystkim element buntu przeciw materializmowi świata wyrażający

się w – paradoksalnie – postulacie „radykal-nego indywidualizmu w  poszukiwaniu transcendencji i duchowego samospełnie-nia” (s. 98). Wiele wieków później dla Erica Voegelina stanie się to podstawą do obar-czenia gnostycyzmu główną winą za… XX--wieczny totalitaryzm. Zarzut ten, radykal-ny i niewątpliwie zaskakujący (wyrażoradykal-ny najpełniej w Nowej nauce polityki), opiera się jednak na całkiem solidnych podsta-wach. Istotą rozumowania fi lozofa jest prze-konanie, iż dedywinizacja świata, jakiej do-konało chrześcijaństwo, stworzyło wokół owego świata pustkę, którą „zagospodaro-wała” gnoza ze swoim „programem imma-nentystycznego zbawienia przez ludzkie działanie i  umiejscowieniem ludzkości w miejscu tego, co boskie” (s. 104). Chrze-ścijańską pokorę wobec praw tego świata zastąpili gnostycy kultem wiedzy pewnej i pełnej, uwalniając demona pewnego swej mocy ego. W  ten sposób droga była już otwarta do kryzysu zachodniej duchowości, którego plonem stała się historia ostatniego wieku. W tym miejscu jednak autor artyku-łu wchodzi w dyskusję z fi lozofem, sartyku-łusznie wytykając mu zbyt pośpieszne utożsamienie antycznego gnosis z nowoczesnym rozumie-niem wiedzy. Z pewnością pomocne byłoby w tym wypadku porównanie starożytnego gnostycyzmu z jej nowoczesnymi formami, wypada żałować, że autor nie poszedł tym tropem.

W publikacji podejmującej temat wspól-noty nie mogło zabraknąć wątku szczegól-nie często powracającego w  toczonych ostatnio dyskusjach – refl eksji nad kondycją i  podstawami funkcjonowania narodu

(5)

i państwa. Temat ten pojawia się w aż trzech studiach, przy czym polskiego czytelnika powinien zainteresować zwłaszcza tekst Le-cha Zdybela, analizujący nasz rodzimy dys-kurs polityczny na temat patriotyzmu i na-cjonalizmu. Narzędzia do tego znajduje w trochę zapomnianej dziś, a głośnej swego czasy pracy amerykańskiego filozofa Ri-charda Weavera Th e Ethics of Rhetoric, któ-rej autor wprowadza pojęcia god-terms i de-vil-terms na oznaczenie funkcjonujących w określonej ideosferze terminów, wywołu-jących konotacje, odpowiednio, pozytywne i  negatywne. Jak zatem przedstawia się w tym świetle nasza scena polityczna? Ano raz jeszcze dowiadujemy się, że nie najlepiej, przy czym podstawą do takiego wniosku jest dla autora przede wszystkim obarczenie słowa „nacjonalizm” znaczeniem jedno-znacznie negatywnym. O ile wniosek taki może budzić pewne wątpliwości i pozosta-wiać niedosyt, jeśli chodzi o argumenty uza-sadniające go, nie sposób nie zgodzić się z autorem tam, gdzie przekonuje, iż niebez-pieczeństwo wiążące się z owym mechani-zmem swego rodzaju, nazwijmy to: werbal-nej stygmatyzacji, polega przede wszystkim na tym, że wyłącza określone obszary rze-czywistości z demokratycznej debaty, zawę-żając niebezpiecznie jej pole aż do zupełne-go znieruchomienia i  zastąpienia jej tzw. „jedynie słusznymi alternatywami”. Znacze-niu języka w  funkcjonowaZnacze-niu wspólnoty poświęcił swe studium także Paweł Przywa-ra, przybliżając mechanizm socjalizującego oraz desocjalizującego działania zachowań werbalnych. Na ogół świadomi jesteśmy faktu, iż pewne zachowania językowe

zdol-ne są tworzyć bardziej lub mniej trwałe związki międzyludzkie (na gruncie lingwi-styki określa się je mianem speech commini-tes), rzadziej natomiast uświadamiamy so-bie, że mechanizm ten działa także w drugą stronę – to, iż „sam język nie istnieje bez wspólnoty i bez wspólnoty nie może funk-cjonować” (s. 79). Nie trzeba dodawać, że konstatacja taka ma szereg istotnych konse-kwencji; między innymi uświadamia nam, że również nasza zdolność samopoznania i komunikacji z samym sobą (niemożliwa przecież bez odpowiedniego kodu konwen-cjonalnego) warunkowana jest naszym ist-nieniem w wymiarze interpersonalnym.

Kolejnym zamieszczonym w omawianej publikacji studium poświęconym współcze-snej postaci państwa i narodu jest praca Jo-lanty Zdybel analizująca miejsce pojęć: „wspólnota” oraz „państwo” w fi lozofi i jed-nego z  najważniejszych przedstawicieli orientacji komunitarystycznej Alisdaira MacIntyre’a. Autor Dziedzictwa cnoty jawi się w tym ujęciu przede wszystkim jako gor-liwy obrońca i zarazem krytyk państwa. Ta sprzeczność jest pozorna, jeśli uświadomi-my sobie, że między postacią państwa, którą uzna fi lozof za niejako prototypową, a więc osiemnastowiecznym organizmem liberal-nym, a nowoczesnym państwem-narodem istnieje głęboka przepaść, każąca to ostatnie traktować raczej jako przebranie (masquera-de), które należy zdemaskować. Przede wszystkim zaś zdemaskować należy sprzecz-ność tkwiącą w samej istocie jego samode-fi nicji – ujawnianiu się z jednej strony jako dostarczyciel dóbr i usług, z drugiej zaś jako skarbnica wartości, fenomen zgoła

(6)

trans-cendentny (s.  126). Jak wyjść z  tej matni dziś, w sytuacji gdy procesy globalne dostar-czają coraz więcej powodów do kwestiono-wania sensu istnienia form tak wydaje się archaicznych jak państwo? Otóż receptą MacIntyre’a jest zdecydowany postulat, by polityka i etyka podjęły się zadania budowy cywilizacji opartej na ewoluującym, otwar-tym na zmiany systemie wartości, który był-by spoiwem różnorodnych wewnętrznie, pluralistycznych społeczeństw. Marzenie fi lozofa oddalonego od praktyki społecznej i politycznej? Zapewne, ale i trzeźwa kalku-lacja zarazem, wynikająca z przekonania, iż tak zwane dobre życie nie może się urzeczy-wistnić poza wspólnotą, a w tej sytuacji wo-la jednostek, by przyjąć ograniczenia zwią-zane ze społecznym wymiarem swego ist-nienia, staje się warunkiem sine qua non ich sprawnego funkcjonowania.

Czy przekonanie o niezmiennej warto-ści państwa i narodowy patriotyzm – uza-sadniane choćby tak, jak czyni to MacIntyre – da się pogodzić z postawą kosmopolitycz-ną? Takie pytanie stawia przed sobą Jan P. Gałkowski, odpowiedzi szukając w pismach jednej z najbardziej znanych dziś propaga-torek uniwersalizmu, jaką jest niewątpliwie Martha Nussbaum. Ta, którą znajduje, nie zadowoli z pewnością wszystkich. Amery-kańska fi lozofk a skłonna jest bowiem zgo-dzić się na niesprzeczną koegzystencję par-tykularyzmu z postawą kosmopolityczną, stawiając jednakowoż jeden istotny waru-nek – to, co powszechne, winno mieć pry-mat nad lokalnym. W ten sposób autorka zajmuje zarazem stanowisko w toczonym od wielu lat sporze na temat

współzależno-ści między lokalnymi systemami moralny-mi a wartościamoralny-mi uniwersalnymoralny-mi, w czym pomaga jej odwołanie się do myśli stoickiej. Z punktu widzenia takich kategorii jak po-wszechna wspólnota rodzaju ludzkiego kondycja ludzka patriotyzm jest wartością „warunkową” i wymagającą uważnego nad-zoru, łatwo bowiem przeradza się w siłę de-struktywną i sprzeczną z głęboko rozumia-nym dobrem człowieka.

Interesującą odpowiedź na powracające wciąż w ramach dyskursu wspólnotowego pytanie o prawomocność postawy sprzeci-wiającej się liberalnej definicji państwa przynosi artykuł Stanisława Gałkowskiego. Autor zwraca mianowicie uwagę na pewien element z reguły pomijany w społecznych debatach, mianowicie na „jeszcze-nie-oby-wateli”, jakimi są dzieci. Jest to zarazem „ele-ment”, którego obecność – niezrozumiała, gdy oceniać ją wyłącznie z  perspektywy utylitarno-jednostkowej – daje się wytłu-maczyć przez odwołanie się do kategorii „wspólnego punktu widzenia”. Autor suge-ruje więc, by właśnie dzieci potraktować jako żywy dowód na niemożność istnienia społeczeństwa radykalnie liberalnego, po-twierdzając tym samym niegdysiejsze prze-myślenia Leszka Kołakowskiego na ten te-mat, wyrażone w eseju Gdzie jest miejsce dzieci w społeczeństwie liberalnym.

W pracy poświęconej zjawisku wspól-notowości nie mogło zabraknąć refleksji nad jego istotnym przejawem, jakim jest sztuka. Wzajemne pokrewieństwo obu po-jęć wyraża się na wielu płaszczyznach. Sztu-ka wszak nie tylko ma moc kreowania bar-dziej lub mniej przekonujących wizji

(7)

wspól-noty (czego klasycznym przykładem może być nasza literatura „małych ojczyzn” ostat-niego półwiecza), łączenia jej odbiorców w kluby i stowarzyszenia, ale i sami artyści mieli skłonność do zrzeszania się w grupy lub szkoły. Autorkę wzmiankowanego stu-dium – Agnieszkę Iskrę-Paczkowską – inte-resuje przede wszystkim mitotwórczy wy-miar sztuki, związany z jej zdolnością do tworzenia idei i  obrazów mających moc integrującą określoną społeczność. Ta naj-bardziej podstawowa funkcja sztuki, zauwa-ża badaczka, pada dziś ofi arą kultury, która w dużej mierze utraciła już wymiar werty-kalny i metafi zyczny (mityczny), znosząc tym samym różnice w  obrębie hierarchii symbolicznych (s. 55).

Całość, jaką stanowi omawiany tu zbiór, dopełniają dwa studia podejmujące intere-sujące i niewątpliwie ważne w kontekście problematyki wspólnotowej kwestie: wzo-rów osobowych (Witold M. Nowak) oraz czasu i jego odniesienia do kategorii wspól-noty (Damian Barnat). Pierwszy z autorów opiera swe rozważania na założeniu, iż przez panujące w  danej kulturze wzorce osobowe wyraża się system wartości, jakim ta hołduje; sięgając następnie do poglądów Maxa Schelera oraz Alisdaira MacIntyre’a (szkocki filozof posługuje się pojęciami: „postać” oraz „charakter”), wyszczególnia szereg cech, które, w  jego przekonaniu, określają naszą ponowoczesną rzeczywi-stość i decydują o jej kulturowej specyfi ce. Podobną strategię przejścia od detalu do ogółu prezentuje praca drugiego ze wspo-mnianych autorów. Przybliżając zmianę w  percepcji czasu, jaka nastąpiła między

średniowieczem (czas „kajrotywny”) a  współczesnością (czas „homogeniczny, pusty” wg Waltera Benjamina), autor nie tylko formułuje ostrożny, acz interesujący wniosek, że przestrzeń społeczno-politycz-na oraz czas są kategoriami powiązanymi ze sobą, ale i wniosek ten wzmacnia szere-giem przekonujących przykładów.

Trudno w przypadku publikacji o dość ograniczonej objętości (11 rozpraw, 176 stron druku) mówić o zaniechaniach i istot-niejszych pominięciach. Ta lista tematów nieobecnych byłaby długa – na tyle akurat, by podobne dociekania pozbawić większe-go sensu poznawczewiększe-go. Trudno wszelako nie czuć pewnego niedosytu, zwłaszcza gdy chodzi o opis zjawisk specyfi cznych dla na-szych polskich doświadczeń kulturowych (wyjątkiem jest tu wspomniany tekst Lecha Zdybela). A  przecież wydaje się, że czas sprzyja stawianiu pytań nie tylko o charak-ter i  konsekwencje naszych doświadczeń historycznych (które mogą być już oceniane z perspektywy ogłoszonego przed laty przez Marię Janion „końca paradygmatu”), ale i o przebieg, i obecną postać naszej przy-śpieszonej drogi do demokracji. Pozbyliśmy się przynajmniej części naszych wspólnoto-wych traum, na wiele z nich potrafi my pa-trzeć z dystansem, czas zatem, by zmierzyć się z naszą przeszłością i teraźniejszością. Na ile tradycyjne formy wspólnotowe (np. naród) są dziś dla nas atrakcyjne? Gdzie, poza uświęconymi tradycją formami, szu-kamy ciepła współobecności? Jak wyrwać kategorię wspólnoty z ram dyskursu o zde-cydowanie konserwatywnym charakterze? – wiele tych i podobnych pytań czeka

(8)

jesz-cze na odpowiedzi i warto, by wśród tych, którzy je formułują, nie zabrakło fi lozofów. Na szczęście te braki (nieuniknione i  w  żaden sposób nieobniżające wartości omawianego zbioru) w  pewnym stopniu rekompensują inne publikacje. Pierwszeń-stwo na tym polu należy się oczywiście so-cjologii, fi lozofi i oraz kulturoznawstwu – i to tutaj właśnie mówić możemy o najwięk-szym zaawansowaniu prac. W ślad za nimi podążają jednak także inne dyscypliny z ob-szaru szeroko rozumianych nauk społecz-nych oraz humanistyki. Przestrzenią, w któ-rej mówić możemy o konieczności

nadro-bienia zapóźnień, jest z pewnością nauka o literaturze, w której zagadnienie wspólno-ty i wspólnotowości, traktowane jako auto-nomiczny obszar badań, pojawiało się jak dotąd stosunkowo rzadko. Do wyzwań, ja-kie stoją dziś przed nauką, poza wspomnia-ną intensyfi kacją poszukiwań w obszarze literaturoznawczym, należałoby zaliczyć także nadanie tym poszukiwaniom charak-teru w większym stopniu interdyscyplinar-nego oraz integracją wiedzy wypracowanej przez poszczególne dyscypliny.

Michał Kopczyk Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej

Cytaty

Powiązane dokumenty

Główny problem polega na tym, że w czasach ZSRR stosunki między pań- stwami z nadmiarem i niedoborem wody w Azji Środkowej były regulowane przez Moskwę, stąd

Książka „Polska rodzina i wychowanie w świetle nauczania Jana Pawła II” przygotowana do druku przez Panią Anastazję Sorkowicz w Wydawnictwie Uniwersytetu Śląskiego

cych odpowiedzialność za zawartość stron internetowych (dostawcy treści: Internet Content Providers, dostawcy usług internetowych: Internet Service Providers i użytkownicy

W takim też sensie o ile być może socjologowie mogą pisać o desakralizacji czy laicyzacji, jako fenomenach związanych z postawami ludzi wobec sacrum, nie istnieje możliwość

Cultural initiatives were also proposed by so- cial institutions which gathered the rural youth. In spring of 1933 the Association of Rural Youth “Siew” organized “tree

tization, pluralism, multiplicity of political parties and the relative openness of political recruitment. In the field of economic, transformation has led to the liquidation of

Z faktu, że m jest liczbą całkowitą, automatycznie wynika, że liczba kwantowa l też musi być liczbą całkowitą, bowiem. m zmienia się od −l do +l

Ponownie rozważymy stan podstawowy atomu helopodobnego, ale tym razem w ramach rachunku zaburzeń pierwszego rzędu. Zrobimy to, choć jego stosowalność może wydawać