• Nie Znaleziono Wyników

Don Juan

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Don Juan"

Copied!
570
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

Y R O N

przekład

Motto:

,Difficile est proprie eommunia dicere*

Horacy.

,.Myślisz, że jesteś cnotliwy, to już nie będzie na świecie placków ani elu? Będą, na świętą Hankę i imbier jeszcze piec będzie podniebienia.“

Shakespeare.

WARSZAWA.

Nakład i druk S. Lewcntala,

(6)
(7)
(8)

BIBLIOTEKA

l W C E L J I E J S m H DlWOfldW

LITEEATUBY EUEOPEJSKIEJ.

JL/It e r a t u r a An g i e l s k a.

W A R S Z A W A .

N A K Ł A D I D R U K S. LE W E N T A LA: (Pod kierunkiem Bedakcyi „Kłosów”.;

(9)

Je r z y J^-o r d o n l o r d J 3y r o n,

DON JUAN.

PRZEKŁAD

E d w a rd a Porfbow icza.

3

)

3

Motto: „Difficile est proprie communia dicere“. Hor.

. .»Mysiisz, ze jestes cnotliwy, to juz nie bedzie na

swiecie ptaków ani wina? Beda na święta Hanke i im- bierjeszcze piec będzie podniebienia!’ " “

Shakespeare.

%

WARSZAWA.

N A K Ł A D I D R U K S. L E W E N T A L A , Nowy-Świat Nr. 39.

(10)

/tosBO-ieno U,eH3ypoK>.

(11)

W S T Ę P .

Podanie o Don Juanie Tenorio przechowuje się po dziś dzień w hiszpańskich ludowych romansach. Na scenę przeniósł je pierw­ szy Gabryel Tellez, znany pod imieniem Tirzo di Molina (ur. około 1570, um. około 1048).

„Burlador de Sevilla y convidado de piedra“ należy do jego po­ bieżnych robót; niemniej jednak mistrzowski jest w przedstawieniu tragicznej grozy upadku butnego bohatera. Akcya rozpoczyna się w Neapolu, gdzie Don Juan, w miejscu Octavia, księżniczkę Izabellę w nocy odwiedza, uwodzi, poczém ucieka do Hiszpanii. Burza wy­ rzuca go na wybrzeża wyspy; Tisbea ratuje rozbitka, który od­ wdzięcza się porzuceniem jéj, przybywa do Sewilli i tam, wyzysku­ jąc zaproszenie dony Anny, w płaszczu przyjaciela przybywa na

schadzkę. Ona poznaje zdradę, na głośny krzyk córki przybiega komandor, Don Juan przebija go szpadą. Wypędzony z miasta, znajduje się na weselu chłopskiśm, gdzie ofiarą jego pada panna młoda. Uwodziciel wraca potajemnie do Sewilli i zaprasza zuchwale kamienny posąg komandora w gościnę, który w zamian zaprasza go na drugi dzień do cmentarnej kaplicy. Tu gdy Don Juan chwyta rękę posągu, nagle zapada się z nim pod ziemię,

Na włoską scenę przeniosła się hiszpańska tragiedya zaraz po roku 1620 i przetrwała długo w Commedia del Arte, bo jeszcze u Goldoniego słyszymy w „II teatro comico“ : Con la loro nuovità non arriveranno mai a far tanti danari, quanti ne ha fatti per tanti anni il gran Convitado di P i e t r a Poeta Lelio szydzi z nowych prób

Commedia di Carattere, mówiąc, że nigdy nie przyniosą tyle zysku

ile owo „Zaproszenie kamienia“.

Francuska literatura posiada trzy sztuki pod bezmyślnym tytu­ łem „Festin de P ierre“ : przez Yilliersa z r. 1659, przez Dorimona z r. 1661, ostatnią przez Moliera. Komedya Moliera, przerobiona

(12)

T I W STĘP.

przez Da Ponte’a, służyła Mozartowi za libretto znanej opery i tu dopiero arcy-tpagiczny motyw godnie został zużytkowany. P o­ wstało sceniczne dzieło, którego dwa czynniki : muzyka i poezya interpretują się wzajemnie, oba równie wielkie, oba odurzające ro­ zum i zmysły. Mozart skoncentrował akcyą, otwierając sztukę krzykiem dony Anny wołającej ratunku ; usunął epiczny pierwia­ stek, zastępując wszystkie uwiedzione jedną figurą, dony Elwiry ; ucharakteryzował lekkość utworu komizmem Leporella. Mozarta z Grluckiem stawia prof. Carrière w rzędzie dramatycznych poetów ; oni jedni z wielu sami sobie zastąpili Metastazyusza. Całe pojęcie nowoczesnej satyry mieści się w scenie serenady pod balkonem, gdy wesoły akompaniament przedrzeźnia ironicznie sentymentalny śpiew Don Juana ; a bodaj czy poemat Byrona nie wynikł z Mozar- towskiego natchnienia; poeta uprzedza czytelnika w pieśni I, str. 1, że bohaterem jego jest

Don Juan, ten sam, co go na operze,

Może przedwcześnie, czart do piekła bierze ; —

widzimy tu w połączeniu dwie wersye tragiedyi : starszą hiszpań­ skiego poety i nowszą Da Ponte’a. Z tamtej pozostała Tisbea ra­ tująca rozbitka, w osobie Haidy. J e s t Leporello w osobie Pedrilla, jest motyw fatalnych omyłek w skutek przebrania się bohatera, w haremie ; jest nawet komandor, ale jak zmieniony! naprzód w don Jozego, staczającego walkę na pięści z kochankiem żony, następnie w „żywego ducha“, zalotną księżnę Fitz Fulke. K ontrast sentymen- talności a ironii, ideału a brudnej rzeczywistości piętnuje każdy ustęp poematu ; łączy wiarołomstwo żony z śmiesznością oszukanego męża, miłosne westchnienia z atakiem morskiej choroby, grozę śmierci z jej trywialnością. K rytyka angielska nie zrozumiała no­ wego rodzaju traktowania satyry. Jeffrey zżymał się na to szar­ panie klasycznego spokoju epopei; nawet przyjaciele Byrona byli zrazu zgorszeni i przestraszeni ; jak każdy utwór wyprzedzający swoję epokę, miał być Don Juan do gruntu pojęty dopiero przez" n a­ stępne pokolenie, i to wszędzie, prócz w rodzinnym kraju; ze spół- czesnych tylko największy równego sobie przeczuł i uznać się nie wahał : — Goethe. „Jemu j.ednemu miejsce przy sobie dawam“—mó­ wił, nazywając Don Juana „bezbrzeżnie genialném dziełem“.

Historya powstania Don Juana wymaga przypomnienia stosun­ ków włoskich poety. Niesprawiedliwość wyrządzona mu w Anglii rozżaliła go, ale nie rzewnie ; spotęgowała w nim pierwiastek zgry­ źliwy, negujący szczęście i prawdę. Cyniczne życie w Wenecyi, roku 1817 i 1818, wynikło z jednej strony zpotrzeby ogłuszenia się,

(13)

W ST ĘP . V II zaparcia w sobie rzewnych wspomnień minionego szczęścia, z dru- giśj strony wyzwaniem opinii świata angielskiego, zemstą, wywartą na angielskiej arystokracyi, która go w r. 1812 swem bożyszczem robiła, przedewszystkiem zaś na kobietach, których niegdyś zwał się ulubieńcem. Haremowe życie, pieszczoty takiej Małgorzaty Cogni, która nazywała go „can della Madonna“ i groziła ciężką dłonią, gdy późno do domu wrócił, którą w zamian pieszczotliwie przezywał „vacca”, musiały przeistoczyć w nim pojęcie miłości, a nie zdołała już wrócić mu świeżości uczuć młodzieńczych nawet hrabina Teresa Guiccioli, „anioł jego opiekuńczy“. Sprzysiężenie Węglarzy, których był żarliwym stronnikiem i dobrodziejem; echa dolatujące od greckich stron, a z drugiej strony uciski europejskiej reakcyi roznamiętniły go i stworzyły dla Don Juana silny polityczny element. Skłonność do filozoficznych dociekań, zgłębianie wartości piękna, dobra i prawdy, odkrycia i spostrzeżenia czynione na grun­ cie społecznym, stały się podstawą osobliwej filozofii życia — nihili- stycznej. Dwa więc czynniki złożyły się na Don Ju an a; część epiczną zajęły jego miłosne przygody, satyryczną — t. z. dygresye. Oblężenie i zdobycie Izmaiła jest epizodem analogicznym do opisu burzy i rozbicia się okrętu, wynikającym z planu poety, chcącego przedstawić „miłości, burze i wojny“. Gdyby Don Juan był skoń­ czony, mielibyśmy kompletny poemat opisowy, jeżeli nie chcemy użyć wyrazu „epiczny“, przypominającego coś z Homera i Boileau... boć nazwę Don Juanowi dać musimy, a zasługuje na najgodniejszą. Akeya w nim nie obraca się jak w klasycznej epopei około jakiegoś dziejowego wypadku, Byron też klasycznej epopei mieć nie chciał, umiałby ją zapewne zbudować pod sznur francuskich prawideł, on, wielbiciel Pope’a! „Jeżeli żądacie eposu, to macie Don Ju ana; jest to tak dobre epos dla naszych czasów, jak Iliada dla czasów H o ­ mera“. Temi wyrazy cechował potrzebę nowego rodzaju poezyi opi­ sowej, nie o posągowej greckiój twarzy, ale o obliczu, na którem wszystkie namiętności grają, które nerwowo śmieje się i płacze na- przemian. Za grunt służy mu nie fakt dziejowy wpływający na losy narodów, ale niemniej ważny wszechświatowy, nieśmiertelny życia objaw — miłość. Don Juan jest epopeją kobiecego serca w różnych fazach i różnych objawach; a zważać należy, jak po mi­ strzowsku usuwa poeta bohatera na plan drugi; czyni go istotą pra­ wie bierną; stroi go tylko we wszystkie dary natury, a czar nie­ przeparty cały kobiecy świat ku niemu magnetycznie przynęca. A w tern kryje się żądło palącej ironii; któż nie wie, że i urokowi Byrona nic się oprzeć nie zdołało; tę demoniczną władzę przeniósł z siebie na swego bohatera.

(14)

V III WSTJ-IP.

ku 1817. Za wzór służył mu Berni i Ariosto, o czem czytamy w li­ stach :

25 marca 1818. „Berni jest wzorem dla wszystkich, Whistle-

craft był moim bezpośrednim wzorem; Berni jest ojcem tego rodza­ ju poezyi, która i w naszym języku, jak sądzę, udać się może; prze­ konamy się na próbie. Jeżeli się powiedzie, przyślę wam cały tom za rok lub dwa lata, bo poznałem włoskie życie, a z czasem poznam je lepiej; co do łatwości wiersza i zapału, posiadam je w pełnej sile“.

Oto pierwsza wzmianka o nowym poemacie:

19 września 1818. „Skończyłem pierwszą pieśń, długą około 180 oktaw, poemat w stylu i rodzaju Beppa, zachęcony powodze­ niem onego. Nazwałem go Don Juanem, będzie to sobie malec łago­ dnie jowialny, tylko boję się, czy nie za swobodny na te nasze skro­ mne czasy. Zrobię próbę bezimiennie, a jeżeli się nie uda, nie będę kontynuował“. Obawa ta jest zrozumiała; było rzeczą niesłychaną rzucić Anglii w twarz taki poemat. Zapalając się do własnego dzieła, poeta nabiera śmiałości. List ze stycznia 1829 r., pisany do wydawcy, brzmi: „Wydrukuj w całości, opuszczając strofy o Castle- reagh'u, bo trudno-by mi było stawić się na wyzwanie. Co do ga­ daniny, pogardzam nią. Jeżeli zważać zechcesz na pruderyą, mu­ siałbyś wykreślić połowę Ariosta, Lafontaine’a, Shakespeare’a, Beaumont a, Fletcher’a, Massingera, Ford’a“. Gdy wydawca bła­ ga go, aby pisał z większym względem na moralność, odpowiada: „Gdyby powiedzieli, że poezya zła, zgodziłbym s ię ; ale twierdzą przeciwnie, a potem gadają mi o moralności. J a utrzymuję, że jest to jeden z najmoralniejszych poematów; a jeśli ludzie nie odkrywają w nim morału, ich wina, nie moja“ .

W lipcu 1819 ukazała się pierwsza i druga pieśń bez nazwiska autora i wydawcy. Zrobił się huczek. Poznano autora po ostrzu ironii, jak bohaterowie Homera poznawali bliskość bogów po gw ał­ towności ciosu. _ Jedni rozdzierali szatę, drudzy boleli nad wykole­ jeniem wiele obiecującego talentu, inni wzywali rząd, aby surowemi środkami przeciwstawił tamę publicznemu zgorszeniu. Istotnie! Główną przyczyną nieumieszczenia swego nazwiska na tytułowej karcie była obawa Byrona, aby sąd kanclerski nie odebrał mu pra­ wa opiekuństwa nad córką, jak się to stało Shelleyowi. Nazywano Don Juana jadowitym poematem, zbiornikiem nieczystości; świąto­ bliwie oburzony Southey, któremu poeta poświęcił kilkanaście strof „dedykacyi“ na czele pierwszej pieśni, ochrzcił Byrona i jego kieru­ nek nazwą „szkoły szatańskiej“ ; nawet tacy krytycy jak Jeffrey nie pojęli nowego sposobu traktowania satyry; Jeffrey uderzał głó­ wnie na część formalną, ganiąc przeskoki z poważnego tonu w iro­ niczny lub jowialny; istotnie potrzeba pewnej sprężystości umysłu,

(15)

W STĘP. IX aby czytając nie czuć tego szarpnięcia, jakiego się doznaje, słysząc w utworze muzycznym nagłe przejście z tonu majorowego w mino­ rowy. Byron, wrażliwy, jak wiadomo, na krytykę, choć „gadaniną ludzką gardził“, odgryzał się. W sierpniu 1819 r. pisze do Murraya swym gwałtownym stylem : „Ty masz racyą, Gifford ma racyą, Crabbe ma racyą, Hobhouse ma racyą, wszyscy macie racyą, ja jeden nie, ale dajcie mi pokój, proszę, gdy mi to przyjemne. Siecz­

cie, rzezajcie mię, ćwiartujcie w waszych kwartalnikach, rozrzućcie moje „disiecti membra poetae“, jak lewitowćj nałożnicy, zróbcie ze mnie widowisko dla ludzi i aniołów, ale nie każcie mi zmieniać nic... Pytasz o plan mego „donny Johnny. Niémam planu, nie miałem planu, ale mam materyału podostatkiem.. Jeżeli ma iść dalej, musi iść po mojej woli“. Nie ustaje w pracy ; niszczy się świadomie, pisząc zawsze w nocy, „śpiewając jak sowa lub słowik“ według własnego wyrażenia, przyczém nie waha się podrażniać fan- tazyi mocnemi dozami laudanum... Przychodzą też chwile zniechę­ cenia wobec złośliwości i obskurantyzmu krytyki angielskiej.

Pieśni I I I , IV i V powstają w Rawennie, jednak poemat posuwa się wolniej. Poeta niekontent jest z roboty ; czuje niejakieś zluzo­ wanie strun twórczości; tęż uwagę robi wydawca, bystry spostrze- gacz i estetyk. Byron poddawał się jego radom ; niejednokrotnie posyłał mu kilka wersyj jakiegoś ustępu, a Murray wybierał według swego widzimisię. I teraz poeta usprawiedliwia się w kwietniu 1820 : „Mówiłem już dawno, że nowe pieśni nie będą dobre, wytłó- maczyłem też dlaczego. Nie przymuszam cię do publikowania ich; możesz je zniszczyć, jeżeli chcesz, ale zmienić nic nie mogę“ ; cho­ dziło bowiem o kardynalne punkta pojęcia moimlności, a w tym względzie Byron nigdy na cal od przekonań swych nie odstępował.

Czytamy w jednym liście: „Nie czuję się usposobionym do kon­ tynuowania Don Ju an a“. Dziwić się nie można; wszak jedna świa­ tła włoska dama powiedziała mu: „Wolałabym trzy lata sławy Childe Harolda niż nieśmiertelność Don Juana“. Byron pojmuje wstręt kobiet do tego poematu: „Nie lubią, gdy się im mówi praw­ dę“ . W r. 1821 drukują się razem pieśni: I I I , IV, V.

Niebezpieczniejszy groził Don Juanowi szkopuł: W kwietniu 1819 r. poznał Byron hrabinę Teresę Guiccioli; a choć piękna pani rewolucyi poetyckiego gieniuszu nie wywołała (wpływ niejaki za­ przeczyć się nie da), to jednak kaprysowi jéj jako grzeczny „cava­ lier servente“ ulegając po V pieśni, przyrzekł rzucić bezbożne dzie­ ło. W lipcu 1821 r. pisze stanowczo do Murraya: „Musisz uważać te trzy (III, IV, V) pieśni za ostatnie“. Klątwa ciąży na poemacie rok cały; poeta rwie się do pióra, co niejednokrotnie w „Dzienniku“ odczuć się daje. Aż w lipcu 1822 puszcza go wszechwładna pani

(16)

X W ST ĘP .

z jedwabnego łańcucha; „Mi reveresee solo, che don Giovanni non resti airinfero“ : (Zrobił mi ustępstwo przyrzeczeniem, że Don Juana nie zostawi w piekle.) Za rok niewoli mści się złośliwy satyryczny szatanek sceną w haremie... VI, V II i V III pieśń powstają w P i­ zie, drukują się w lipcu 1821 r. już nie u Murraya, ale u Johna H unt'a ; pieśni IX — X IV piszą się i drukują tegoż roku, szalony pośpiech! X V i X V I pieśń w Genui skończone wychodzą z pod prasy dopiero po śmierci lorda Byrona w r. 1824. Jeśli przypomni­ my, że równocześnie z Don Juanem układają się dramata i miste- rye (Kain, Nielo i ziemia, Widzenie sądu, nie licząc rzeczy dro- bnyeh); że poeta studyuje Danta, tłómaczy Pulci’ego, zajmuje się żywo literaturą hiszpańską, z równą gotowością bierze na twarz maskę karnawałowego ochotnika jak spiskowca, uczęszcza na bale i zgromadzenia Węglarzy, wytrzymałość tego energicznego ducha okaże się zdumiewającą.

Śmierć przerwała dzieło, które miało obejmować „pieśni dwana­ ście lub dwadzieścia cztery“ a nawet s to :

Jeżeli Pegaz skrzydeł nie wywichnie, Lutnia ma z setną aż pieśnią przycichnie,

z którym to zamiarem licuje wiersz w końcowych strofach X I I pie­ śni: „Tutaj się kończy wstępu pieśń dwunasta“ ! wypowiedziany tak spokojnie, jakby poeta był pewny matuzalowych lat potrzebnych do wyciosania torsu dla tak olbrzymiej głowy. Pod tym względem miał Byron pewne podobieństwo z Michałem Aniołem, który ciosał gigantyczne formy, nie obliczając, czy w odłamie marmuru głowa dla szerokich zarysów posągu się pomieśei. Z postępem pracy plan poematu rósł, coraz szersze obejmował dziedziny. / Don Juan odbył dopiero szkołę życia; miał rozpocząć nową fazę jako obywatel ludz­ kości. W tém znaczeniu dotychczasowe dzieje bohatera nazwane są „wstępem“ ; co się z nim dalej stać miało? Byron pisze na je- dném miejscu: „Waham się, czy mu każę skończyć w piekle czy w nieszczęśliwćm małżeństwie, nie wiem bowiem, co gorsze“ ; jestto oczywiście żart; Don Juana nie miało czekać ani tradycyjne piekło, ani los poety, do własnych bowiem domowych stosunków czyni allu- zyą; z ulotnych wskazówek, które z ust jego pochwycili biografo­ wie, z rozkładu zaczętej akcyi w domu lorda Henryka, ze sposobu traktowania przedmiotu, wreszcie na podstawie etycznej konieczno­ ści ciąg dalszy da się skonstruować tak : Nowym fatalizmem oderwa­

ny od księżny Fitz-Fulke, Don Juan, który

„Nie zdradzał nigdy; zawsze wyższa władza Burzy go porwie, albo zawieruszy

(17)

W STĘP. x r — przyciągnie swym urokiem nieodpartym panią Adelinę z Amun- deville, której los już postanowiony. Dla zasłonienia tego stosun­ ku potrzebne będzie małżeństwo z Aurorą Raby, którego nieuni- knionem następstwem — rozwód, wyjazd do Francyi, udział w re- wolucyi, śmierć na gilotynie. Według innej wersyi miał wielki uwodziciel skończyć metodystą; ostatni wypadek byłby ekspiacyą, moralnem zakończeniem na modłę satyrycznej Byrona ety k i; odpo­ wiadałby też lepiój charakterowi pierwszych pieśni i pierwotnego planu: gdy jednak z V II pieśnią wtargnął między miłosne dzieje wybitny polityczny pierwiastek, mający się jeszcze rozróść w dal­ szych pieśniach, zaszczytniejsza śmierć byłaby sprawiedliwie uzasa­ dniona.

Że lord Byron sam bardzo poważnie zadanie owo pojmował,

świadczy jego własna charakterystyka: „Wziąłem charakter zły,

pozbawiony zasad i przeprowadziłem go przez takie -warstwy spo­ łeczne, których wysokie powierzchowne zalety, pokrywają wewnę­ trzne i tajemne błędy i przedstawiłem naturalny skutek takiego ze­ tknięcia się, a jeszcze nie tak jaskrawo je odmalowałem, jak je w realnem znajdujemy życiu“. (Kennedy: Conversations on Religion

with lord Byron... Paris, 1830).

Zrazu przeważa w poemacie pierwiastek epiczny; kunsztownie wplecione są w powieść satyryczne ustępy. Poeta jest świadom sie­ bie; artysta hamuje namiętnego człowieka. Ale ze wszystkich stron zjawiają się naszczekujące paszczęki krytyków; trzeba się od­ gryźć temu i temu i temu. Ironia pada kaskadą na pełzający dro­ biazg, a potop liryki i satyry zalewa dobrych i złych, małych i wiel­ kich, świat wszystek. Subjektywność przenika epopeję aż do szpi­ ku, jeżeli tak wyrazić się można; poeta jest jej punktem środko­ wym, jej sercem. Widzimy go w pierwszej pieśni: „Ladaco było to, z główką kręconą“ ; pobyt na wyspie Haidy, namiętna a dzie­ cinna miłość, to bezwątpienia. wspomnienie lat młodych, istoty do dziś dnia tajemniczej, kryjącej się pod imieniem Thyrsy, pierwo­ wzór pazia Lary, Medory, Zuleiki, Astarty, a już pieśń X I — X Y I jest żywą kopią roku 1812, kiedy to lord Byron był pierwszym an­ gielskim „dandy’m“. Osobiste wspomnienia, nawet codzienne wy­ padki odbijały się zaraz na strofach poematu; można śledzić trafne uwagi, gienialne spostrzeżenia myślami zapisywanemi codziennie w „Dzienniku“. G-dybyśmy nie wiedzieli z „Dziennika“ , jaką książ­ ką, jakiem studyum w danej chwili się zajmował, potrafilibyśmy wiadomości te zrekonstruować z „Don Ju ana“. Nazwawszy poetę sercem poematu, uzupełnijmy obraz mówiąc, że własną krew we wszystkie jego arterye przelewa i jak dziecku rysy twarzy swej na­ daje. Stąd stanowisko lorda Byrona do wszystkich zagadnień

(18)

X I I W STĘP.

i kwestyj społecznych najłatwiej i najnieomylnićj da się przedsta­ wić cytatami. A naprzód stanowisko jego względem kobiety, o któ­ rej raz tak się wyraził :

„Kobiety uważam za piękne, ale podrzędne istoty, które u na­ szego stołu tak są nie na swojćm miejscu, jakby były w parlamen­ cie. Teraźniejszy system traktowania kobiet jest zabytkiem rycer­ skiego barbarzyństwa naszych przodków. Uważam je za dorosłe dzieci, ale jak głupia matka jestem zawsze ich niewolnikiem. Mimo pogardy dla tego rodzaju, zawsze do jednej się przywiązuję. T ur­ cy zamykają swoje żony i są szczęśliwi; daj kobiecie lusterko i pie­ czone migdały, a będzie zadowolona“. (Dallas. I I I . 192; Moore 473.) W Don Juanie szczyt „niekawalerskości“ objawia się w zdaniu: „Kobieta dobra, uczona, szlachetna, w arta coś wtedy tylko, kiedy dzietna...“ a podobnych aforyzmów i spostrzeżeń znajdzie się więcej : I I , 200, 201; I I I , 3, 22; V, 142; V I; 2, 12, 16, 17, 24, 25; X IV : 23, 24, 72, 95; X V I, 49; o kobietach angielskich w szczególno­ ści niejednokrotnie i szeroko rozprawia, np. X I, 33, 34, X II.

72 — 79.

Z tego, co poeta mówi o miłości, dałby się złożyć spory snopek aforyzmów; platońskiej nie cierpi a na temat „Sympozyonu“ dowci­ pne i piekące wypuszcza szmermele jak I. 116, lub: „Najzacniejsza jest miłość platoniczna; Nią się zaczyna zwykle albo kończy...“ IX . 76. Wierzy tylko w zmysły, usprawiedliwia przeto lub co najmniej tłómaczy niewiarę i czysto ludzkie upadki ; nawet trwałość miłości kwestyonuje, mówiąc, że niepodobna, by miała tak „delikatna“ materya być „trw ała“ . Raz za nią wzdycha, raz się na nią skar­ ży, a przecież choć wszystko dobro neguje, jej jedynie wieczne nad światem przyznaje panowanie, i przypominając sobie serdecznych smutków lubość woła :

„Chociaż niejeden człowiek słuszny żal ma Do cię, wielbionaś zawsze, Venus Alma!“

Cały poemat iskrzy się brylantami dowcipu, z téj nieśmiertelnćj tryskającego krynicy. I. 72, 127, 133; I I . 22, 23, 169, 205, 209 — 213 ; IV. 10 ; V. 1 ; VI. 4 ; V IL 1 ; IX . 73 — 76 ; X V I. 86 i t. d. Miłość nie chodzi u niego w parze z małżeństwem ; smutne doświadczenia stworzyły wiązankę zdań nieco cynicznych, jak I I I . 6 — 12; X IV . 74; XV. 35 — 37, 41. W religijnych przekona­ niach i wogóle w filozofii nie wyszedł Byron nigdy po-za scepty­ cyzm; ostatni wyraz jego wiary czy niewiary znajdziemy w Don Juanie; ateuszem nie był nigdy, choć stał czas długi pod wpływem Shelleya, który nie zdołał, jak się wyraził: „wykorzenić z niego

(19)

W STĘP. X III ostatniej nitki chrystyanizmu“ ; od Shelleya przejął Byron tylko panteistyczne pojęcia (III. 101); mając umysł praktyczniejszy, wy­ śmiewał jego mrzonki i dziwactwa, naprzykład wegietaryanizm, za pomocą którego Shelley chciał krwiożerczą naturę człowieka do pierwotnej sprowadzić jagnięcości (II. 67), nazwiska jednak Skel- leyowego nigdy na pośmiech nie wystawiał. Rzecz dziwna: Byron na Shelleya najmniejszego wpływu wywrzeć nie zdołał; postać one- go była jak z brylantu wyrzeźbiona, co się miększemu metalowi nie poddaje; u Byrona przewijają się wstęgi różnych banderyj, przede- wszystkiem Szekspira złociste tkaniny; nieraz bezwiednym staje się plagiatorem, a gdy raz wsłuchując się w muzykę tajemniczą natury, która poetom nadziemskie wygrywa symfonie, mówi: „Wszystko gra, niechaj tylko ludzie słyszą, Ziemia jest echem sfer, co nad nią wiszą... (XV. 5), to zdaje się z ust Shelleyowi tę myśl odurzającą wyrywać. Uderzający kontrast pod względem wrażliwości zmysłów, stanowi G-oethe z Byronem, Shelleyem, Wordsworth’em, Coleridge’m, Moo- rem i większą częścią angielskich poetów z Spenserem na czele; u tamtego zmysłem poznania jest wzrok, u tych słuch; u niego for­ ma tworzy piękno, u tych zaś ton. Goethe oddaje się z zamiłowa­ niem optycznym studyom, unosi się nad klasyczną skulpturą; Byron nienawidzi malarstwa i rzeźby (11.118,119); u Goethego wiersz jest nieraz szorstki, angielscy poeci grają na słowach jak na stru ­ nach artysta.

Religijne uczucie Byrona polegało na zabobonnem poddaniu się niezbadanym wpływom świata zewnętrznego; cisza wieczorna, mrok gęstego lasu wyrywały mu z piersi wykrzyki szczerej wiary I I I , 102—104); nie znosi zato niczego, co w religii jest sztucznem; z dogmatów niejednokrotnie szydzi (IX. 19; X I. 3, 6), a choć kato­ licyzm przenosi nad kościół anglikański (naturalną swą córkę Alle- grę oddał do włoskiego klasztoru; Aurorę Raby, najpiękniejszą po Haidzie kobiecą postać w „Don Juanie“, zrobił katoliczką), roz- wiozłości ówczesnej klasztorów włoskich nie przebacza (VI. 32, X V I. 75).

W filozofii, jak się rzekło, jest sceptykiem; chociaż zaklina się, że „dociekaczem“ nie jest, nad filozoficznemi problemami chętnie się zastanawia (IX . 16), co nie przeszkadza mu nie rozumieć biskupa Berkeleya (XI. 1). Ostateczuie zwraca się do sensualizmu (XIV. 2):

Prawda — zmysłom się wierzyć nie powinno, Lecz ostatecznie gdzież masz pewność inną?...

Ze stanowiska sceptycznego wychodząc, apostołuje marność wszech rzeczy: życia, prawdy, sławy, piękności, przyjaźni (II. 4 ; I I I , 88 ;

(20)

XIV W STĘP.

IV. 92 — 102; V. 32, 33; V IL 1, 2, 83; V IH . 18; IX . 11—13, 67; X II. 19; X IY . 47, 48, 102). To przekonanie o doczesnej nicości czyni go epikurejczykiem : „Jedz, pij, miłości jasne ognie zapali...“ — epikurejczykiem w teoryi, bo wiadomo, że sam żył najskromniej i wierny swemu kuracyjnemu systemowi przez długie lata nie poży­ wał nic prócz sucharów i sodowej wody. Ludziom dóbr ziemskich używać nie broni: (I. 178, 179 ; II. 207; V. 49, 58; X II. 3 — 14; X I I I. 100).

Aby wytłómaczyć niechęć Byrona ku Anglii, której wyłącznie prawie poświęca ostatnie pieśni Don Juana, to jest ku angielskiej monarchii i polityce, angielskim pisarzom i angielskiemu społeczeń­ stwu, przedewszystkiém zaś arystokracyi; trzeba stosunki ówczesne Wielkiej Brytanii w kilku przedstawić rysach. Jerzy IV, rozwiozły i płytki, ministeryum „mierności“ z Castlereagh’em na czele, ucisk Irlandyi i afrykańskich kolonij, ucisk chłopa przez bogatych dzier­ żawców, wyzyskanie patryotyzmu na pognębienie idei rewolucyi francuskiej, stawianie trywialnego Wellingtona nad poetycznym Napoleonem, słowem cała europejska reakcya musiała swą duszną atmosferą wywołać prągnienie jaśniejszego nieba, świeższego po­ wietrza i stworzyć radykalizm Shelleya i Byrona, radykalizm, który nie waha się wskazywać jak najgwałtowniejsze środki, by zdobyć napowrót raz zakosztowaną słodycz. Najjaskrawsza w tym wzglę­ dzie jest w „Don Juanie“ strofa 51, p. V I I I:

Lud zrazu mruczy, potem klnie, a potem Ja k Dawid z procy rani wielkie głowy; W ostateczności uzbraja się młotem, Bronią rozpaczy i wtedy gotowy

Bunt... obawiam się — niejednym zawrotem Mieć go będziemy... Nie lubię domowej Wojny, lecz widzę, ze jedynie buntem Hańba się ziemi wykorzeni z gruntem.

Wszyscy poeci angielscy X IX wieku, nawet Southey pragnęli wol­ ności, ale każdy widział ją gdzieindziej. Poeci jeziora (Lake-school) sądzili, że posiada ją Anglia, mając swojego króla i swój parlament; Shelley i Byron pragnęli jakiejś nadziemskiej swobody, któréj wy­ razem nie była jeszcze dla nich francuska rewolucya. Byron żar­ tuje z niej w p. X I. 26, 27:

„Francya, kraj dotąd oświecony mało, Chciał się oświecić, lecz środki pomieszał, Zamiast lamp szlachtę na latarniach wieszał.

(21)

W STĘP. XV Tacy szlachcice wiszący wzdłuż drogi

Dosyć jaskrawo ludzkość oświecali...“

Całą Anglią stawia poeta pod pręgierzem swego szyderstwa; musi stawać przed jego trybunałem król J e rz y : V III. 125,126,137; IX . 39; Wellington. IX . 1 — 13; Castlereagh IX . 50; arystokra- cya (p. X IV - - XVI), świat literacki: I I I . 93 — 99 i X I. 57 — 59, angielski kraj i angielski lud już samem imieniem krew mu psuje i satyryczny gieniusz budzi.

Nienawistną była mu „Szkoła jezior” (zwana tak dlatego, że jéj przedstawiciele: Wordsworth, Coleridge, Soutliey przepędzili więk­ szą część życia w obfitującej w jeziora Kumberlandyi,t.j. Zachodniej Anglii), bo w dwu kierunkach od niego się różniła: stała twardo przy tronie, broniąc zapalczywie władzy monarchicznéj, a następnie, objawiała w poezyi jakąś trzeźwość i jałowość, żadnemu uczuciu bujniej wystrzelić nie dającą; osobistym jego nieprzyjacielem był Southey i temu poświęcił „Don Juana“ w kilkunastostrofowéj de- dykacyi, zaczynającej się od słów: „Tobie Southeyu! wieszczu, lau­ reacie!“ Różnicą jednak zapatrywań estetycznych Byron sympa- tyom swym granic nie określał, z szacunkiem bowiem wyraża się 0 Crabbe’m, Campbell’u i Rogers’ie, choć ci także do szkoły jezior należą. Nie pojmujemy zaś prawie, dlaczego tak uwielbia Dryden’a 1 Pope’a, kiedy ci klasycy, bierni naśladowcy francuszczyzny, byli jego najjaskrawszą antytezą. Prawda, Pope’a niecierpieli „Jezio- rowcy“, którzy rzeczywiście rozpoczęli świetną erę naturalizmu w A nglii; a to dla Byrona wystarczało, aby go krzykliwie pod niebo wynosić. Bo ten kapryśny duch miał dziwne upodobania; skłonno­ ści jego oznaczały się chimerą; mimo, że romantyzm jego ma się do klasycyzmu, jak ogień do wody, cytuje Horacego i greckich liry­ ków, jest niepodległy i buntowniczy, a poddaje się najsłabszym wpływom; sceptyk a zabobonny, boi się duchów i uważa piątek za dzień feralny; apostoł demokracyi i wolności, je st przesadnie dumny ze swego parowskiego tytułu i długiego szeregu przodków; wzy­ wając ludy do burzenia tronów, marzy sam o greckiej koronie.

Jeżeli Don Juana pojmiemy jako ucieleśnienie stanu moralnego poety w ostatniej dobie jego działalności i zestawimy to ostatnie dzieło z pierwszém: Childe Haroldem, ujrzymy w nich pewne podo­ bieństwo. W Ohilde Haroldzie jest ten sam sceptycyzm, ta sama pessymistyczna niewiara w szczęście i dobro, to samo niezadowole­ nie ze świata i siebie, które miało wydać tylu żałosnych świato- płaczków... Jego religijne przekonania nie zmieniły się od lat mło­ dych ani na jotę; zahartowały się tylko wpływem Shelleya; nie widzimy też w Don Juanie owego miotania się przeciw niebu,

(22)

X V i WSTJJP.

owych konwulsyj, przez które przechodzą wszyscy poeci; proces ten duchowy dokonał się już, kiedy 19-letnim młodzieńcem pisał „Mo­

dlitwę natury“. W Don Juanie raz tylko z boleścią odzywa się

0 Bogu: y i . c.

„Bóg jest miłość“ mówi

Pism o; — „a miłość Bóg“... przynajmniej w czasie, Gdy lica ziemi nie były zorane

Brózdami krwawych łez...

Rzekłby ktoś, że takie pasowanie się rozumu z dogmatem jest tre ­ ścią „K aina“ ; tak, ale jest to walka poety nie z samym sobą, tylko objektywnie przedstawiony protest człowieka przeciw ślepej wierze. Polityczne przekonania w rachubę przemian tych nie wchodzą jako regulowane nie rozumem lecz okolicznościami; wiadomo, że swego czasu Byron dumny był przyjaźnią księcia Walii, późniejszego J e ­ rzego IV. Pojęcia sławy, przyjaźni, patryotyzmu znajdziemy te same w Childe Haroldzie, co w Don Juanie, tylko tam owiane rze­ wnością, melancholią; w Childe Haroldzie poeta pozuje na nie­ szczęśliwego, w Don Juanie szydzi z wszelkiego udania, przedsta­ wia nagim siebie, świat i ludzi i z śmiałą wiarą w swój gieniusz apostołuje nicość.

Wpływ Don Juana na europejską literaturę był olbrzymi; we Francyi stworzył Alfreda M ussefa nazywanego „panną Byron“ ; łatwowierni Włosi nie pojęli go; jedynie polityczny ton znalazł od­ dźwięk we włoskiej literaturze; pessymizm Leopardi’ego głębszy 1 bardziej przerażający, z niczyjego nie wyniknął wpływu. W lite­ raturze hiszpańskiej przypomina Don Juana „Student z Salamanki“ poemat Joze de Espronceda (1810—1842). W Niemczech Börne i Heine, w Danii Paludan Miiller, autor poematu „Adam Homo“ , są dziećmi gieniuszu Byrona; Beniowski Słowackiego przypomina Don Juana nietylko charakterem stylu i formy, ale także niezliczoną masą szczegółów; dość zestawić list donny Julii i Anieli, opis New- stead Abbey a zamku starosty, pana na Ladawie; oblężenie Baru

Radują gó równie Józef Korzeniowski w poemaciku „P#m^6rtunlffi‘^śM iron w swoim „Don Juanie“. Puszkina „One- gjn^, Lerm ontowem ,Bohater naszych czasów“, kończą szereg zna­ komitych n a ^ f d o ^ » Byrona.

• Z ^ ¿ łf iń „Doi^ftiana“ najlepsze jest wydanie Murraya z r. 1837 OM&zone portretem poety, bogatym hermeneutycznym aparatem, p o l^ k p a m i pisńłą/i apendyksem.

Najważniejszym źródłem do biografii i charakterystyki lorda Byrona jest ogromne dzieło Moora: Thomas Moore: Life, Leiters and

(23)

W STĘP. X V II Journals of lord Byron. London. 1830“. Mieści się tam życiorys, listy poety i część „Pamiętników“ zostawionych Moorowi w spuści- źnie. Część ich, jak wiadomo, została spalona w r. 1824.

Resztę autentycznych źródeł, to jest listy Byrona, lady Byron i siostry jego Augusty Leigh wydrukowało londyńskie Athenaeum z papierów złożonych w „British Museum“ w sierpniu 1883 r. Po nich najważniejsze są dzieła spółczesnych poecie:

Leigh Hunt : Lord Byron. Paris 1828 i Autobiography.

Medwin: Conversations of lord Byron. London 1824. Lady Blessington : Conversations.

Teresa Guiciolli: Lord Byron, jugé par les témoius de sa vie.

Paris 1868.

Dzieło to liczące 1100 stronic, napisane w 44 lat po śmierci poety, warto przejrzeć jako curiosum bezgranicznego przywiązania hrabiny do dawno zmarłego kochanka. Dowodzi w niém szeroko, że lord Byron był poprostu aniołem. Wszystkie jego cnoty i zalety posiadają osobną rubrykę : Miłość bliźniego, skromność, wstrzemię­ źliwość. Rozdział o błędach stwierdza, że nie posiadał żadnego. Piękności oczu, głosu, ust, nosa poświęcone szczególne rozdziały. Nie pojmuje autorka, jak mógł świat uwierzyć, iż Byron był kula­ wy. Przytacza zaprzeczające téj potwarzy świadectwo szewca z Newstead i ona sama zresztą najlepiej o tém wiedzieć może... Ktoś twierdził oszczerczo, że w trzydziestym roku zaczął łysieć i si­ wieć... (sam to przyznaje w Don Juanie, I. 213); łysiny niebyło tam ni śladu; lubił podgalać się na czole. Albo że nogi mu zcieńczały i straciły dawną elastyczność!... Niezawodnie cieńsze były niż przedtem, ale czyż to nie naturalne u człowieka, który całe dni przepędzał na koniu?...

Z dzieł traktujących o lordzie Byronie, jego poezyi i wpływie wymienimy :

Gervinus. Geschichte des X IX J . W tomie I I i V III mówi

o Byronie i wpływie na literaturę polską i rosyjską. Schlosser: Ge­ schichte des X V III J . I. 442. Prof, Treitschke : Lord Byron und der Radicalismus.

Z życiorysów najlepsza jest książka Elzego: Lord Byron, po niej

Jeaffresona: The real Lord Byron, chociaż najważniejsze jego przy­

puszczenia nie wytrzymują krytyki.

O hiszpańskiem podaniu patrz: v. Schack: Geschichte der dram. Literatur und Kunst in Spanien i Carriera : Grundriss der verglei­ chenden Literaturgeschichte.

Dwie znakomite historye literatury angielskiej podnoszą wysoką wartość „Don Ju an a“, nazywając go największą satyrą dziewiętna­ stego wieku : H. Taine : Histoire de la littérature anglaise i Georg

2

(24)

X V III W S T fP .

Brandes: Literaturgeschichte des X IX J . in ihren Hauptstrbmun-

gen (t. 4).

Usprawiedliwiając podjęcie nanowo zadania rozpoczętego przez W iktora kr. Baworowskiego, obronię się porównaniem: Ja k mecha­ nika dąży do tego, aby najmniejszą ilością siły najskuteczniejszą wykonać pracę, tak tłómaczenie polega na wiernem oddaniu myśli autora najmniejszą ilością słów wtłoczonych w formę oryginału. J e s t to poetycka ekonomia, której wysoką wartość i korzyści naj - trafniej czytelnik ocenia. W iktor hr. Baworowski zachowuje w swym znakomitym, pod względem wierności i siły wyrażenia, przekładzie oktawę oryginału, używa jednak wiersza trzynastozgłoskowego, podczas gdy oryginał przedstawia wiersz dziesięciozgłoskowy z koń­ cówką przeważnie męską. Polska poezya epiczna męskiego wier­ sza nie znosi; pozostaje mistrzowska Piotra Kochanowskiego i Sło­ wackiego oktawa, a że różni się od strofy Byrona tylko ostatnią kadencyą, przeto charakter wiersza dość jest do pierwowzoru zbli­ żony. Że mniój w przekładzie zużyłem słów, — rzecz jasna; czy mimo to zgadza się z intencyami oryginału, czy myśli nie gubi i barw nie zaciera, światły czytelnik porównywając je osądzi. Ce­ lem moim było przyswojenie literaturze oj czy stój dzieła, które o pół wieku zawcześnie się urodziło i dopióro dziś pokrewne znajduje duchy i na tron państwa poezyi wstępuje.

E d w a r d P o r ę b owić z.

(25)
(26)
(27)

ZPIEŚInTi.

i. Szukam nielada rzeczy — bohatera.

Trudne to, bo dziś co dnia inny modny. Gazeciarz w awantury go ubiera,

A czas, zważywszy, powiada: Niegodny. Dla mnie taki mąż niższy jest od zera.

Lecz jest bohater jeden, niezawodny: Don Juan, ten sam, co go na operze, Może zawcześnie, czart do piekła bierze.

Rzeźnik Cumberland, Wolfe, Keppel, Hawke, Vernon, Ferdynand, Bourgoyne, Granby, innych sporo Wzięli dań hańby lub czci niepomierną,

Jak Wellesley’a na szyldy ich biorą Kupcy. Od sławy Banko wygrał terno,

A z nim „maciory prosiąt dziewięcioro“. W Francyi Dumourier żył i Bonaparte, Kuryer niejedne poświęcił im kartę.

3.

Barnave i Brissot, Condorcet, Mirabeau,

La Fayette, Petion, Clootz, Danton i M arat: To mi rycerze ! Nie był równie babą

Joubert, Hoche, M arceau; ważni są jak karat Złota Lannes, Moreau, D essaix; lśnił nie słabo

Cały wojenny cesarza aparat.

Każdy z tych w swoim czasie był olbrzymem, Ale nie pora tu ich sławić rymem.

(28)

2 2 DON JU A N ,

4.

J a k Marsa czcili Nelsona Brytanie

I dziś czcić winni, ale wiatr się zmienił, O Trafalgarze ustało śpiewanie,

To imię razem z wodzem grób ocienił. Wojsko lądowe dziś na pierwszym planie,

Aż morskich wilków twarze gniew zrumienił. Lądowej armii król chce całą duszą,

Ho we, Duncan, Jeiwis, Nelson w kąt iść muszą. 5.

Przed Atrydami żyli wielcy wodze, Żyli i po nich mądrzy i zuchwali,

Lubiący kochać, bić — już nie tak srodze — Lecz że poeci o nich nie pisali,

Poszli w niepamięć; w nikogo nie godzę, Ale myśl moja epiczna się żali, Że bohaterów niema wielkiej miary ; —

— Więc Don Juana wzywam: Chodź mój s ta r y !

6.

Dziś epik prosto „in medias resu w pada; Horacy zrobił to rodzajem mody. Co się zdarzyło dawniej, opowiada

Bohater, kładąc jako epizody, Gdy po obiedzie z kochanką zasiada

W pałacu albo pod szumnych lip chłody Ucieka, lub do groty nad ponikiem, Co jest dla czułej pary gołębnikiem.

7.

J a tej metody zwykłej nie używam, Bo ja zaczynać lubię od początku Obrazów zatem na pół nie rozrywam,

Bo to jest z hańbą zdrowego rozsądku, Ale choć tracę czas, zgóry zaśpiewam

I nie zagubię tonów w pieśni wątku. Powiem o ojcu jego, co należy,

(29)

PIE ŚŃ I. 8. W Sewilli rodził się, rozkoszy gaju,

Gdzie pomarańcze i kobiety młode

Słyną. „Kto nie zna jej, ten nie zna raju“ . — Mówi przysłowie; potwierdzę na zgodę. — Najpiękniejsze to z miast w hiszpańskim kraju,

Wyjąwszy K adyks; — i tam was zawiodę. Z okien ich domu widne nurty i wir

Rzeki szlachetnej, zwanej Gwadalkwiwir. 9.

Ojciec się Joze zwał — „Don“ zwykłą modłą — Istny hidalgo ; rodu mu nie kalał

Nigdy Żyd ani M aur; krew miał nie podłą, G ocką; lud gocki wczas Hiszpanią zalał. Dzielniejszy rycerz nie siadał na siodło,

Ani się z siodła na ziemię nie zwalał, J a k Joze, co nam spłodził bohatera,

Co... lecz niech się pieśń naprzód nie wydziera.

10. M atką mu była uczona niewiasta,

Nad każdym studya odbywała kwiatkiem, Który na niwie chrześcijańskiej wzrasta.

Prócz cnót dowcipem zachwycała rzadkim, Że się dziwiła nawet mędrców kasta.

I nawet zacni wzdychali ukradkiem. Że blaskiem swoim tak ich w cienie chowa Uczona własną sztuką — białogłowa.

11. Pamięć kopalnią u niej; na wyrywki

Umiała Calderona, część Lopesa; Gdyby zapomniał aktor swojej śpiewki

Na scenie, mogła mu pomódz Inesa.

Przybladłby przy niej Fajnagiel choć krewki, Całej mądrości kram strącił do biesa, Bo nie umiały nawet jego rózgi

(30)

2 4 DON JÜ A N . 42. Najmilszy był jej dział M atem atyki;

Wspaniałomyślność cnota — z cnót w ybrana; Żart — żartowała czasem — jak z A ttyki;

W mowie subtelność, mgłą, grubą owiana. Słowem — była tern, co wszystkie języki

Z w ą: „Dziwo“ . Dymka ją stroiła z rana; Wieczorem: w zimie jedwab’, w lecie gaza; — Nie chcę, by była stąd myślom obraza. —

13.

Znała łaciński „P ater noster“ z treści, Alfabet grecki — przez pół oczywista ; Czytała czasem francuskie powieści,

Lecz pronuncyacya jej nie była czysta. Dla hiszpańskiego języka zbyt części

Nie miała, była też w rozmowie m glista; Co słowo — problem, co myśl — to teorem, A wszystko jakimś mistycznym wytworem.

14.

Znała angielską i hebrajską mowę, Twierdziła, że są zbliżone akcentem ; Z biblii miała dowody gotowe;

Nie jestem bardzo biegły w piśmie świętem. Lecz sądzę, że jej wywody są zdrowe,

Gdy potwierdzone starym testamentem. Hebrajskie słowo co „Ja-m jest“ oznacza W angielskim się w przekleństwo przeistacza.

15.

Twarz jej, choć niema, była jak wszechnica, Z której się wiedza ku słuchaczom chyli; Była to samorządna pracownica

Ziemi jak opłakany Sam Romilly, Ów praw wykładacz i państwa strażnica,

Co samobójstwo spełnił chyba w chwili Bezwiedzy — dowód, jak na świecie znika, Co się urodzi. (Sąd orzekł: „Miał bzika“.)

(31)

PIEŚŃ I.

16.

Mógłbyś rzec: Była chodzącą rachubą, Lub panny Edgeworth powieścią wcieloną, Lub pani Trimmer: „Wychowania próbą“,

Romansem: „Celebs w pogoni za żoną“ . Zawiść myszkując zwiodła-by się grubo,

Bo donna Inez była nieskażoną.

Choć się „niewieści grzech“ dziś w świecie sroży, Ona bez grzechu była — co najgorzej.

17.

Ach I czystsza była, niż łabędzie puchy I niż dewotek naszych święte grona; Tak zdała od niój stały piekieł duchy,

Że nawet anioł stróż odjął ramiona. Stateczne były u niej wszystkie ruchy,

J a k w czasomierzach sławnych Harissona. Na ziemi z cnotą jej nic nie szło w parze, Chyba twa „cudna maść“ o M akassarze!

18.

Ach! doskonała... lecz że doskonali Ciężarem nudnym są nędznego świata, Gdzie Adam z Ewą kochania nie znali,

Aż się zamknęła dla nich rajska krata, Kędy w rozkoszach żyli cisi, biali...

— (Ciekawym, co robili przez te lata) — Don Joze jako prawdziwy syn Ewin,

Prócz żony zrywał jabłka z różnych drzewin.

19.

Don Joze był to człek, jakich nie mało; Wiedzy nie lubił, więc nie był uczony; Chciał iść tam, gdzie mu właśnie się zachciało,

, Nie dbając, że to przykre jest dla żony. Świat, co rad zawsze, gdy się co źle stało,

Gdy w państwie albo w domu ład zburzony, Szeptał, że Joze miał aż dwie kochanki; — Dość jednej, aby złamać zgody szranki.

(32)

26 DON JÜ A N .

20.

A donna Inez w takiej zalet krasie Bardzo ceniła cnót swych idealnośó,

Toż przeniewierstwo męża znieść?... A zasię! Święta, to prawda — była jej moralność, Z czasem w sercu djabeł brózdził — zda się,

Bo z przywidzeniem rzeczy dotykalność Mieszając, chwili nie straciła żadnej, By pana męża wpędzić w potrzask zdradny.

21. A do złapania nie trudny małżonek,

Co grzesząc, z boku nie postawi straży. Ach! najmędrszemu, choćby jak postronek

Prężył uwagę, despekt się wydarzy, Że mu na głowę spadnie nagle trzonek

Wachlarza żony, a żon ręka waży Ciężko i dobrze tak wachlarzem władnie,

Ja k mieczem — mąż zaś nie przejrzy, nie zgadnie.

22.

Błąd jest, gdy panny uczone wychodzą Za ludzi, którzy nie mają oświaty; Za panów, którzy choć „dobrze się rodzą“,

Ale ich nudzą poważne debaty.

Przestrogi moj^ skromne w nic nie godzą, J a jestem prosty człek i nie żonaty... Lecz — mężu mądrej żony, szczerze powiedz, Nie wodzą-ż one nas, jak stado owiec?

23.

W domu słyszano czasem głośne sw ary ; O co ? Przesadzał się w badaniu śmiałem Młody i młoda, i stara i s ta ry ;

Źle, że nie dbali tak, jak ja nie dbałem. J a ciekawością się brzydzę; to kary

Godzien grzech; jeśli czem skromnie błyszczałem, To tem, że godzę mych przyjaciół sprzeczki,

(33)

PIEŚŃ I 27

24.

Chciałem i między niemi zrównać przedział. Chciałem — Bóg świadkiem; oni pokryjomu Szydzili ze mnie, chyba w nich czart siedział !...

Dla mnie nie było nigdy „państwa w domu“ , Choć mi na ucho odźwierny powiedział...

Mniejsza już o to ; — lecz doznałem sromu, Bo mały Juan na głowę mi wylał

Raz garnek pomyj, gdym się z drzwi wychylał. 25.

Ladaco było to, z główką, kręconą, Djablik skaczący do nocy od ra n k a ; Rodzice zawsze w zwadzie w jednem pono

Zgodni: W pieszczeniu małego szatanka. Gdyby miał rozum Joze, miast się z żoną

Kłócić, do szkoły posyłałby panka, Albo go w domu zapoznał z brzeziną; — Chłopiec z mniej gęstą w świat-by poszedł miną

26.

Don Joze z donną Inez tym sposobem Wiedli czas jakiś nieszczęśliwe życie, Pragnąc już raz się oddzielić — choć grobem.

Dla ludzkich oczu żyli przyzwoicie, Bo wychowania dobrego wyrobem

B yli; nikt nie zgadłby, że źrą się skrycie. Aż ogień długo tłumiony wybuchnął I cały sekret jawną wieścią gruchnął.

27. Pani wezwała doktory, znachory,

Chcąc dowieść, że jej mąż cierpi na „głowę“ . Lecz że „lucida momenta“ miał chory,

Godziła się, że „serce“ ma niezdrowe. Guy tłómaczono jej, że to pozory,

Kładła zeznania wykrętne, jałowe,

„Bóg mię“ — mówiła — „oskarżyć przymuszał“. - Na to eskulap ramionami ruszał.

(34)

28 DON JÜAN.

28.

W dzienniczku błędy męża spisywała, Nosiła pełno kartek, bilecików,

Z nich przeniewierstwa dowody czerpała, W Sewilli było wielu jej stronników A między niemi babka zdziecinniała,

Wszyscy zaś dużo wyprawiali krzyków: Inkwizytorzy, sędziowie, juryści,

Ci dla uciechy głupiej, ci z zawiści.

29.

A potem słodki ten ideał żony Z taką pogodą znosił męża bole, Ja k owe dawniej spartańskie matrony,

Co nie wydały skargi, gdy mąż w pole

Wyszedłszy — legł; — nie biły w płaczu dzwony. Chłodna, choć go kto oszczerstwem zakole ; Na męki męża z takiem jasnem czołem Patrzała, że świat krzyknął: „Jest aniołem!“

30.

Cenić przyjaciół, choć im w oczy plwano, To filozofia prawdziwa i czysta.

„Wspaniałomyślność“ też je st piękne miano Zwłaszcza, gdy z tego miana się korzysta. W Inezie wcale tego nie widziano

Co „malus animus“ zowie jurysta, Że nie jest zemsta osobista cnotą — To prawda — ale czyż ja mam dbać o to ?

31.

Gdy cudze waśni z grobu wywołają Odwieczne dzieje i kłamstwem ubiorą, To ludzkie złości roli w tym nie g ra ją :

Dzieje te stały się przeszłości zmorą; Kto dobry, temu przez kontrast umają

Czoło, obmowie staną się zaporą.

Wiedza się przez to zmartwychwstanie wzmoże: Skandal jest dobry pod sekcyjne noże.

(35)

PIEŚŃ I. 29

32.

Zadyszeli się w pojednawczem dziele Znajomi; krewnym poszło jeszcze gorzej; (Doprawdy, iż się sądzić nie ośmielę ,

Komu w tym razie powierzyć „ład boży®, Czy krewni lepsi, czy też przyjaciele),

Juryści chcieli rozkucia obroży

Ślubów — lecz ledwo wzięli pierwsze raty, Nagle się Joze przeniósł w lepsze światy.

33.

Umarł — w wyborze pory niełaskawy, Bo, ile mogłem wybadać z wskazówek Biegłych, co znali już podobne sprawy,

Z szeptów ostrożnych, mrugań i półsłówek, Śmierć jego proces przerwała ciekawy,

A co smutniejsza — spędziła z placówek Mieszczańskich uszu czaty, co z tej racy i W wielkiej zaczęły wznosić się sensacyi.

34.

A ch! umarł — a z nim razem pogrzebiono Opinią tłumów, jurystów zasługi; Pałac sprzedano,sługi rozpędzono ;

Żyd zabrał jednę z kochanek, do drugiej Ksiądz się wziął — tak mi przynajmniej mówiono...

Gdym pytał, co mu przerwało niedługi Żywot, eskulap rzek ł: „Febris quartana“ — Żonie w sumieniu pozostała rana.

35.

Zresztą don Joze był dobre człeczysko; Bronię go, bom ten charakter w ybadał; Więc nie wystawiam go na pośmiewisko,

O złościack jego już nie będę gadał; Wprawdzie przekraczał czasem stanowisko

Przyzwoitości, żądzami nie władał Jako ów Numa Pompiliuszem zwany Ale — żółciowy był, źle wychowany.

(36)

30 DON JUAN.

30.

Choć pamięć jego dzisiaj nic nie waży, Biedny on! nieraz ból mu doją! srogi.

—Niech mu to w grobie smutek spędzi z tw arzy!... Straszny byl dzień, gdy sam wszedł w domu progi, I u zwalonych, sierocych ołtarzy

Stanął... skruszone łkały u nóg bogi. Wybrać musiało serce tkliwe, dumne

Śmierć albo sprawę w sądach—wzięło trumnę...

37.

Bez testamentu zmarł. Ustawą prawną Juan wziął proces, domy, lasy, poła, W spadku; pod ręką opiekunów wprawną

Ogromne zyski rokowała rola.

Regencyą wzięła matka, — jak to dawno Uświęca zwyczaj i natury w ola: Synek jedynak z rąk jedynej matki Wyjdzie rozsądny, uczony i gładki.

38.

Najmędrsza z matek i wdów zapragnęła, By Juan wzorem był dobrego tonu.

Nie godnyż, by się przed nim szlachta gięła?.. (Ojciec z Kastylii był, a z Aragon u Matka) W rycerskie go szeregi pchnęła;

W wypadku wojny miał się trzymać tronu. Uczył się rąbać, strzelać, jeździć konno, Brać szturmem bramę forteczną, zakonną...

39.

W życzeniach donny Inez był punkt, który Stawiła za żądanie jeneralne:

Oto ochmistrzom nakazała zgóry By wychowanie było skroś moralne; Wszelakie książki przez rodzaj cenzury

Musiały przejść, nim stały się czytalne. Z wszystkich gałęzi wiedzy Juan młody Szczknął — oprócz jednej: Nauki przyrody.

(37)

PIEŚŃ I. 3 1

40.

Wszystkie języki, zwłaszcza starożytne; Wszystkie nauki, zaś metafizyczne

Specyalnie sztuki, mające zaszczytne

W dziedzinie piękna miejsce — nie uliczne. Te wiadomości były dlań aż zbytne,

Lecz omijano rzeczy skandaliczne:

O ras przerództwie ni najmniejszych wzmianek, By się — broń Boże! — nie zepsuł Juanek.

41.

Klasyczne studya bróździły okrutnie

Bo był w nich Jowisz, Mars, Juno, Wenera Co zbytkowali w miłości wierutnie

Biecz bez staników, majtek et cetera... Ochmistrze wiedli z donną częste kłótnie

Aby ocalić z Wergilim Homera, Często musieli użyć apologii, Bo nie cierpiała Inez mitologii.

42.

Owidyusz raptus — znać to w każdóm słowie; O skromność Anakreon jest niedbały, Katullus rzadko coś grzecznego powie,

Nawet w Safonie nie tkwią ideały, Chociaż Longinus twierdzi, że w budowie

Hymnów nikt nie był taki okazały; Czysty jest Wergil, ale gdzież miał rozum Gdy p isał: „Pastor Corydon formosum?“

43.

Lukrecyusz brzydki dla swojej niewiary Młodym żołądkom nie da dobrej straw y ; Juwenal — wierzę — miał dobre zamiary,

Lecz użył środków złych do dobrej sprawy. W szczerocie myśli nie zachował miary

I gruby, szorstki jest, nawet plugawy, A już chcę wierzyć, że nikt nie pochwala Nieprzyzwoitych piosneczek Marcyala.

(38)

32 DON JUAN.

44.

Z wydań najlepszych uczono Juana; Takie przez biegłych trzebione wydanie Mądrze usuwa z przed oczu młodziana

Jaskrawsze sceny ; lecz że obrzezanie Kaleczy nader szpetnie Muz kapłana,

Aż żal spoglądać nań w tak smutnym stanie, Ustępy owe notują w przypisku,

Tak, iż spis rzeczy czytelnik ma w zysku.

45.

W ten sposób razem wszystkie zgarniesz dłonią, Miast je jak ryby zganiać do więcierzy; Stoją w szeregu jak wojsko pod bronią

Gotowe potkać się z rzeszą młodzieży, Aż mniej surowi wydawcy je zgonią

I każdy ustęp wsuną, gdzie należy, Nie chcąc, by stały tak nagością widne Jako w ogrodach boginie — bezwstydne.

46.

Mszał — familijny skarb — jak wszystkie mszały Oraz kościelne książki, daty starej,

Był malowany pó krawędziach cały W figlarne grupy; a już nie dam wiary, Żeby ktoś, patrząc, jak się całowały

Owe osóbki, zwracał okulary

W tekst książki; to też matka, myśląc zdrowo, W zięła ją sobie, a on — dostał nową.

47.

Musiał Juanek oczyma, uszyma Badać homilie, kazania, żywoty Złotoustego Jana, Hieronima,

A czynił owe studya bez ochoty. Święty Augustyn, co się bardzo zżyma

Na niedowiarków, uczy pierwszój cnoty: W iary w „Wyznaniach“, pisząc tak ponętnie, Że chciałbym być nim i grzeszyłbym chętnie.

(39)

PIEŚŃ I. 33

48.

Było to chłopca dzieło ulubione I oddam matce cześć wedle zasługi, Że wychowanie nie było chybione;

Miała go zawsze na oku; gdy sługi Brała, to stare; gdy przyjęła bonę,

To nie znalazłbyś takiej brzydkiej drugiej. Już dawniej dbała o to mądra żona...

Mężatki! radzę wam: czyńcie jak ona.

49.

Juan tymczasem rósł piękny jak k w iatek: Miluchny chłopczyk z jedenastym rokiem Już zapowiadał, że za kilka latek

Zaćmi spółczesnych męskości urokiem. Uczył się, sił miał młodzieńczych dostatek,

Zdał się do nieba iść stanowczym krokiem, Bywało, pół dnia w kościele przepędza, Pół w gronie matki, mentora i księdza.

50.

W szóstym — jak rzekłem — czarujące dziecię, W dwunastym piękny chłopiec, choć za cichy. W dzieciństwie był jak młody wilczek; przecie

Tak go głaskali, aż oskromniał z pychy; Myśleli: dobi'ze, gdy się żywość zgniecie

W chłopcu; pokorny zdał się, i uśmiechy Wywabiał matce na twarz mędrzec m ały; Tak był poważny, roztropny, wytrwały.

51.

Czy był? Wątpiłem; dziś mi to wątpliwe

Jeszcze; nie bój się! złe stąd nie wypadnie ; — Znałem Jozego, a mam przenikliwe

O ko; — lecz byłoby bardzo nieładnie, Wnioskując z ojca o synu, złośliwe

Czynić uw agi; nie dobrał się składnie

Z żoną, lecz przed skandalem, jak pi'zed czartem Zmykam, obmawiać nie chcę — nawet żartem.

(40)

34 PO N JÜAN.

52.

Więc nic nie mówię — nie; nawet jedynym Domysłem nie chcę cię, słuchaczu, męczyć, Lecz gdyby Pan Bóg obdarzył mię synem,

(Że nie obdarzył, pragnę się odwdzięczyć,) Nie robiłbym go, jak ona — rabinem,

Nad katechizmem nie kazałbym ślęczeć. Nie — nie! — posyłałbym chłopca do szkoły, Gdzie i ja-m zbierał wiedzę, jak miód pszezoły.

§3.

Tam się człek uczy! Nie chcę się nadymać, Lecz wielem zyskał; com zyskał — pominę. Nie wszystko wprawdzie chciało łba się imać,

Daremnie kułem grekę i łacinę;

Od innych zato nie mogłem się wstrzymać

Studyów — nie powiem ja k ich ; — język zwinę. Jestem kawaler, ale śmiem wnioskować,

Że syna trzeba całkiem nie tak chować.

54.

Rok już szesnasty Juanowi mijał.

Przystojny, żywy młodością wiośnianą; Wiotki lecz silny, jak dąb się rozwijał,

Każdy prócz matki dawał mu już miano Mężczyzny; jej zaś mało nie zabijał

Gniew, gryzła wargi, kiedy go tak zwano, By nie wybuchnąć, bo dojrzałość wcześna Była w jćj oczach rzecz bardzo bezeześna.

55.

Śród przyjaciółek wielu naszej donny, Dla pobożności cennych i rozsądku, Jaśniała donna Julia. Byłby płonny

Zamiar w porównań różnych skreślić wątku Piękność, co była dla niej tem, czem wonny

Pyłek dla kwiatka, a ciepło dla wrzątku, Czem dla Amorka łuk, pas dla Wenery... To porównanie chrome — jestem szczery.

(41)

PIEŚŃ 1. 35

56.

Czarne jej oczy widocznie zdradzały,

Ż e maurytańskiej krwi zdroje w niej płyną,

W istocie różne krwi się pomieszały;

— Hiszpan pogardza taką mieszaniną — Grenady dumnej gdy runęły wały,

Boabdil smutny zbiegł, zbiegli z rodziną Przodkowie Julii nazbyt wrogom znani, Jej pra-pra-babka została w Hiszpanii.

57.

Z bidalgiem jakimś — nie pomnę pieczęci — W stąpił w związki; szlachcic krew swą skalał, Praw a szlacheckie mając w niepamięci,

Dziad jego pewno w grobie się przewalał Z gniewu, bo szlachta stary zwyczaj święci,

Co na mezalians nigdy nie pozwala, Żenią tóż z sobą braci, siostrzenice, Skąd świetność rodu obraca się w nice.

58.

I teraz ród się obrócił na nice, Krew się zepsuła, odrodziło ciało; Drzewo szpecące hiszpańską ziemicę

Znów wystrzeliło gałęzią wspaniałą. Ju ż nie rodziły się karły, karlice,

Lecz próżno chciałbym zdusić wieść rozgrzmiałą I wstrząsającą owej damy sławę

Że... w dom wnosiła prawe i nieprawe.

59.

Bądź-co-bądź ród ten najpiękniejszym sprostał I wzrastał jeszcze w późne pokolenia,

Aż wreszcie w rodzie jedynak pozostał,

Co miał znów jedynaczkę; — bez wątpienia Każdy zgadł, że ten szczep, który się ostał,

To była J u lia; — j a z tego zdarzenia Mógłbym urobić poemat niebrzydszy; Miała wdzięk; męża, lat dwadzieścia i trzy.

(42)

36 DON JUAN.

60.

Jej oczy — bardzo piękne oczy cenię — Ogromne, czarne, obioczyste, rzewne. Kiedy mówiła, rzucały płomienie,

A nigdy dumne nie były, ni gniewne — Zawsze miłosne... czasem z nieb zachcenie

Rozkoszy błysło lecz trwożne, niepewne, I gasło zaraz... bo hartowna dusza

Uskramia ciało i milczóć przymusza.

61.

Lśniący włos czoło w powabnej obręczy Trzyma, połyskiem lustrzanym zachwyca. Brwi w kształt powietrznej zginają się tęczy;

Młodości zorzą purpurowe lica

Tak przezroczyste czasem, jak z pajęczej Tkanki, pod którą w żyłach błyskawica Żarzy się. — Słowem, twór niepospolity — Wysmukła — krępej nie cierpię kobiety —

62.

Niedawno śluby ją związały święte

Z mężem — niestety! — lat już pięćdziesięciu Myślę — a z życia mam dowody wzięte —

Że lepiej mieć dwu o dwudziestu pięciu, I znowu myślę ta k : ...„mi vien in mente...“

Że gdzie słoneczko nie jest w chmur objęciu, A krew gorąca, tam wybór niewieści

Przekłada męża, co ma lat trzydzieści.

63.

Smutna to jest rzecz, przyznam, ale winię Słońce, które się tak nieskromnie jarzy I nie przepuszcza wątłej ciała glinie,

Lecz grzeje, pali ją, piecze i smaży, Że choć człek modli się i z potów ginie,

Ciało jest lekkie, lecz dusza mniej waży. Co my umizgiem — a nierządem bogi

(43)

PIEŚŃ I. 3 7

64.

Ludy północy skromnej I jak wam błogo! U was grzech zimny jest. Moralność goni Grzesznika nago na zawieję srogą,

(Wszak w śniegu skruszył się święty Antoni). U was orzeka sąd, jak rzeczą drogą

Cnota kobiety; kto się wdzięczy do niej, Ten płaci k a rę ; ~ podatek nie lada, Co jak papiery wznosi się i spada.

65.

Alfons — bo tak się zwał mąż pięknej żony — Na swoje lata dość był zamaszysty;

Nie był kochany, ni znienawidzony,

Żył z nią jak wiele stadeł w zgodzie czystej, Gdyż pobłażały sobie obie strony.

Nie mieli jednój duszy, ni dw oistej; On był zazdrośny, ale cicho siedział: Zazdrość nie lubi, by świat o niej wiedział.

66.

Julia z Inesą — przyczyny nie wskażę — Była oddawna bardzo sprzyjaźniona, Chociaż ich gusta nie chodziły w parze,

Bo Julia wcale nie była uczona, j

Ludzie szeptali — lecz to kłamstwo wraże, Złośliwość mile głaszcze ludzkie łona — Że nim don Alfons z Ju lią stworzył stadło, Raz dlań Inezy serce w grzech popadło;

67.

Że podejmując dziś starą znajomość, K tórą uczynił czas*czystą, jak chusta, Względy, któremi cieszył się jegomość,

Zlała na żonę dama złotousta.

Schlebiała Julii ta względów rzekomość, Inez chwaliła Don Alfonsa gusta g

W wyborze żony, nie mogąc rozproszyć

(44)

38 DON JÜAN.

68

.

Czy Julia na ten stosunek patrzała

Okiem sąsiadów, czyli była skrzętna

W własnych odkryciach, — nie wiem — nie dawała Poznać, jakie jej w sercu biły tętna.

Czy była ślepa, czy oto nie dbała

Znudzona, czy tak zawsze obojętna, — Doprawdy, dziwna kobieca natura

Kryjąca zawsze głąb’ duszy jak chmura.

69.

Znała Juanka i usta dziecinne Ucałowała czasem; nad przepaście Nie wiodą przecież całusy niewinne...

Dwadzieścia miała lat, a on trzynaście, Rzecz spoważniała, gdy nastały inne

Czasy; gdy chłopiec liczył lat szesnaście.., Wielkie się zmiany przez lat kilka darzą, Zwłaszcza u ludów z ogorzałą twarzą.

70.

Ulegli nagle niepojętej zmianie; Ona się stała skryta, on płochliwy, Nie całowali się na powitanie,

W oczach się zjawiał wyraz kłopotliwy. Nie można wątpić — prawda, piękne panie,

Że rozumiała zmiany nieszczęśliwej Przyczynę Julia; lecz on miał pojęcie. J a k ten, co łódki nie zna — o okręcie.

71.

Julią bo chłód ten robił bardziej miłą, Gdy wysuwała swe paluszki drżące Z Juana ręki, to dotknięcie było

Tak delikatne, lekkie, tak mamiące, Iż mogła sądzić dusza, że się śniło,

A nigdy zwodnej Armidy tysiące Czarów nie kuło tak rycerzy w pęta, Jako Juana serce — te rączęta.

(45)

PIEŚŃ I.

72.

I spotykała go już bez uśmiechu, Ale ze słodszą niż uśmiech tęsknotą, Ja k gdyby myśli szemrzące po cichu

I pełne skargi, tuliła pieszczotą Za to, że więzi je w serca kielichu.

Wszak i niewinność nie grzeszy szczerotą, Sercu drugiemu prawdy nie poruczy;

Miłość obłudy już z młodu się uczy.

73.

Ale się zdradza namiętność nieszczera,

Właśnie przez skrytość sw ą; ja k czarne chmury Zwiastują dziką burzę, tak przeziera

Namiętność przez ócz zamglone lazury I w jakąkolwiek szatę się ubiera,

Jest zawsze jednej, obłudnej natury. Chłód, duma, niechęć lub szorstkość bolesna, To jest jej maska, zazwyczaj niewczesna.

74.

Były westchnienia głębsze, bo tłumione,

Słodka w kradzionych spojrzeniach nieśmiałość, Bumieńce wstydu za niepopełnione

W iny; przed zejściem lęk, z rozejściem żałość. Wszystko to zdradza pożądania one,

Co z namiętnością młodą tworzą całość, Wskazując, jak to się miłość wietrznica Zmienia w trusiątko, gdy napotka fryca.

75.

Wstrząśnione było serduszko niebogi,

Czuła, że słabnie, więc milczeć przymusza Niesforne serce; wszak jeszcze jej drogi

Honor i duma, mąż i własna dusza. Postanowienia czyni pełna trwogi,

, Zdolna powstrzymać nawet Tarkwiniusza, Śle do Najświętszej Panieneczki modły; Jej ręce nieraz od zguby odwiodły.

Cytaty

Powiązane dokumenty

„Chi son io tu non saprai”, „Nie dowiesz się, kim jestem” – śpiewa Don Giovanni w scenie, w której pojawia się po raz pierwszy w operze Mozarta; nasz bohater ucieka

Mózg małego człowieka jest bardzo plastycz- ny, szczególnie w okresie przed- szkolnym jest to najlepszy czas na doświadczenia oraz próby zainteresowania dziecko różny-

Z danych Ministerstwa Zdrowia  na koniec czerwca wynika, że le- karze rodzinni wystawili 39 942 ze 

Kodyfikacja umowy cywilnej w przepisach kodeksu cywilnego uregulowała warunki, na ja- kich musi być zawarta umowa leasingu, zatem jeśli firma leasingowa zobowiązała się (a może

Gdy on ju˝ si´ skoƒczy∏ lub jeszcze nie zaczà∏, to u˝ywam Êwiat∏a..

Wszystkie dzieci otrzymują wydruk łamigłówki, choć praca odbywa się w kilkuosobowych grupach.. Każdy zespół ma swojego

żółty szalik białą spódnicę kolorowe ubranie niebieskie spodnie 1. To jest czerwony dres. To jest stara bluzka. To są czarne rękawiczki. To jest niebieska czapka. To są modne

Ponieważ, jak już kilka razy wspominałem, depresja jest obecnie rozpozna- niem popularnym, w praktyce stosunkowo często można spo- tkać pacjentów, którzy od razu na