• Nie Znaleziono Wyników

View of Obrządek słowiański w Polsce IX-XI wieku i zagadnienie drugiej metropolii polskiej w czasach Bolesława Chrobrego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Obrządek słowiański w Polsce IX-XI wieku i zagadnienie drugiej metropolii polskiej w czasach Bolesława Chrobrego"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

R

O

Z P R A W Y

KS. JÓZEF UMIŃSKI

OBRZĄDEK SŁO W IA ŃSK I W PO LSCE IX — X I W IEK U I ZAGADNIENIE D R U G IE J M ETR O PO LII P O L S K IE J

W CZASACH BOLESŁAW A CHROBREGO *

Nie m am w tej chw ili już an i m ożności ani czasu do p rze ­ prow adzenia w całej rozciągłości w yczerpujących i d o k ład n ie j­ szych badań w m aterii, k tó rą tu przedkładam . W szczególności, nie m ając pod ręk ą żadnej biblioteki, nie jeste m w stan ie p rz y ­ taczać in extenso i dosłow nie w s z y s t k i c h tek stó w źródło­ wych, k tó re by u zasadniały m oją arg u m entację, an i też w y m ie­ niać w s z y s t k i e j lite ra tu ry , k tó ra by tu m ogła wchodzić w rachubę.

Spisując niniejsze uw agi m am na w zględzie nie ty le cieka­ wych naszej przeszłości czytelników pospolitych, ile raczej ludzi już obeznanych z histo rią i b ad aniam i historycznym i, a przede w szystkim tych, k tó rzy się sp ecjalnie po ruszany m i tu problem am i in te re su ją i chcą nad nim i w przyszłości w sposób naukow y pracow ać. Z p u n k tu w idzenia postępów w nauce u w a ­ żam za obowiązek podzielić się z nim i poglądam i, do k tó ry c h w rezultacie w ielokrotnych na te te m aty rozw ażań i w ielolet­ nich dociekań pokrew nych doszedłem. Myślę, że niejedno, co tu będzie z dość lekka tylko i z niedom ów ieniam i p oruszane •i ukazane, p o trafią sam i sobie dopowiedzieć, uzupełnić i udo­

wodnić. W każdym razie zn ajd ą w n in iejszy ch uw agach p om oc

(2)

dla w łasnych b ad ań i może n ieje d n ą w ytyczną, do której by zostaw ieni w yłącznie sw oim siłom nigdy nie doszli. Nasza n a u k a h istory czna pow inna n a ty m ty lk o skorzystać.

W zajm ującej nas sp raw ie obrządku słow iańskiego do b a r­ dzo doniosłych w yników doszła w ciągu ostatnich dwóch dzie­ siątków la t n a u k a czeska. M am tu na m yśli głów nie prace prof. C h a l o u p e c k i e g o i jego tow arzyszy, któ re się ukazały po ro k u 1930 w zw iązku z przygotow aniam i i obchodam i ku czci św. W acław a z okazji tysiącznej rocznicy jego śm ierci. H isto­ ry k iem czeskim, któ rego uw ażam dzisiaj za najbard ziej powo­ łanego do w ypow iadania się na nasz tem a t i najbardziej kom ­ p eten tn eg o w ty c h kw estiach, jest ks. d r F ranciszek D w o r - n i k, p rofeso r U n iw e rsy te tu K arola w Pradze, a u to r dwóch pod­ staw ow ych n a dużą skalę dzieł, jednego w język u francuskim :

Les S laves, B yzance et R om e au I X siècle, P a ris 1926, i d rug ie­

go w angielskim : T h e m aking of central and eastern Europe, London 1949, oraz całego szeregu pow ażnych prac przygoto­ w aw czych lu b ubocznych .

Przechodząc do właściw ego zagadnienie określam y najpierw , c z y m b y ł obrządek słow iański, o k tó ry nam tu idzie, i jaki b y ł z a s i ę g j e g o r o z w o j u .

W yjaśnienie, c z y m b y ł i na czym polegał, jest dlatego ważne, albow iem ju ż n a ty m w stępnym , lecz zasadniczym punkcie p a n u je w lite ra tu rz e kościelno-historycznej dość dużo d yk to w any ch płycizną nauk ow ą niedom ów ień i bardzo daleko idących rozbieżności. G dy bow iem jedni chcieliby w i­ dzieć w obrządku słow iańskim coś nie ty lk o całkow icie niezależ­ nego i przeciw staw nego, ale w ręcz św iadom ie i bojowo, czynnie, w rogiego papiestw u i rów nie bojowo oraz ekskluzyw nie w ro ­ giego k sz ta łtu jąc y m się p rak ty k o m i dążeniom rzym skim , to inni usiłują, o ile m ożna, zacierać w szelkie w y datniejsze różni­ ce m iędzy obu obrządkam i i idą pod ty m w zględem ta k d ale­ ko, że gotow i są tw ierdzić, iż cała różnica polegała ty lk o na roz­ bieżności językow ej, tzn. że n a w e t litu rg ia obrządku słow iań­

(3)

skiego była w istocie sw ojej rzym ska, a ty lk o w języ k u sło­ w iańskim spraw ow ana.

Otóż wobec tych krańcow o odm iennych opinii p rag niem y powiedzieć, że obrządek słow iański było to w yznaw an ie i p r a k ­ tykow anie rełigii takie, z jak im przyszli na M oraw y w r. 863 na zaproszenie księcia R ościsław a dw aj B izantyjczycy, bracia so- luńscy: K o nstantyn i M etody 1 i jak ie było potem przez M etode­ go i jego uczniów oraz następców szerzone nie ty lko n a M ora­ wach, ale w całej reszcie środkow ej, południow ej i w schodniej Słowiańszczyzny. N azyw ać je m ożna także obrządkiem m eto -

diańskim .

C ztery zasadnicze elem enty sk ładały się n a niego: 1) w ła ­ sny język słow iański, 2) w łasny alfab et słow iański, 3) od­ rębna obrzędowość, 4) zależność od Stolicy Św iętej w Rzym ie. J ę z y k był ten, k tó ry m m ów iła ludność słow iańska m ie j­ scowości, do k tó rej ów obrządek przychodził. U żyw ano go w n a ­ bożeństw ach i przy głoszeniu słow a Bożego, a także w księgach św iętych i liturgicznych i w płodach kościelnego piśm iennictw a, tzn. w dziełach i notach spisyw anych przez lu dzi kościelnych i przeznaczonych dla u ż y tk u czy to p rzed staw icieli Kościoła, czy pospolitych w iernych. S tąd w łaśn ie n a w e t m a te ria ły k ro n i­ karskie były u odnośnych Słow ian po sło w ia ń sk a spisyw ane.

A l f a b e t był w ynaleziony przez K o n stanty na. P rzed tem zdarzyło się, że tu i ówdzie pisano coś w języ k u słow iańskim , ale roboiono to alfab etem albo greckim albo łacińskim . Po p e w ­ nym czasie ów alfab et K o n stan tyn ow y podległ zm ianie i p rz y ­ b rał k ształty używ ane następ n ie w e w schodniej i bałkańskiej Sołwiańszczyźnie.

O b r z ę d o w o ś ć nie była an i b izanty jsk a, an i rzym ska,

1 Niektórzy uczeni chcieliby widzieć w K onstantym (Cyrylu) i Me­ todym Słowian bizantyjskiego pochodzenia. Prawdopodobniejsze atoli wydaje się, że byli Grekami. Jako Słowianie nie byliby ch yb a doszli do tych odpowiedzialnych stanowisk, które w państw ie bizantyjskim zaj­ mowali.

(4)

ale odrębna. B racia soluńscy przyszli na M oraw y z obrządkiem bizan tyjsk im , czyli tym , w k tó ry m w yrośli i z k tó ry m się zżyli. P rzyw ieźli oni ze sobą tak że niew ątp liw ie pew ną ilość tow a­ rzyszów p rac y i pom ocników tego samego, co oni obrządku. C hrześcijaństw o atoli w owej chw ili ju ż nie było zupełną nowo­ ścią n a M oraw ach. Od pew nego ju ż bow iem czasu działali tam m isjo n arze łacm scy jed n i obcego, niem ieckiego pochodzen:a p rzy sła n i z m etro polii salcb u rsk iej, inni może ju ż naw et Sło­ w ianie; sąsiednia bow iem Słow acja od więcej niż trzydziestu ju ż la t m iała panującego księcia chrześcijanina. P rzy jąć też n a­ leży, że w kró tce zaraz po sw ym przy b y ciu na M oraw y zabrali się bracia soluńscy do kształcenia duchow ieństw a krajow ego 2. Na ty m tle je st jasne, że ch rześcijaństw o m etodiańskie przero­ biło się bardzo szybko w pew nego rod zaju stop b izan ty j- sko-rzym ski, p osiadający jed n a k i elem en ty słow iańskie. S p ra ­ wom ty m pośw ięcił o statnie sw oje badania a u to r czechosłowacki

V a s s i e a, k tó ry określił ów stop jako sym biozę obrzędową, a nazw ał go l i t u r g i ą ś w. P i o t r a 3 i postaw ił jako tw ór trzeci, obok litu rg ii rzym skiej i greckiej.

W łaśnie bow iem ostatnią, zasadniczą i c h a r a k t e r y ­ s t y c z n ą cechą o brządku m etodiańskiego jest ś c i s ł a z a ­ l e ż n o ś ć o d ś w. P i o t r a , czyli Stolicy A postolskiej w R z y - m i e. M ianow icie sw oje au to ry zacje m isyjne bracia soluńscy uzyskali nie gdzie indziej ty lk o w Rzym ie i nie skąd inąd tylko z Rzym u w rócił M etody w r. 869 jako m ianow any przez papie­ ża m etro p o lita M oraw i Pannonii, a i później nie ty lk o on, lecz

2 Pierw szym i uczniami i pomocnikami braci soluńisikicih byli: Kle­ m ens, Naum, Saba, Gorazd i Angellarius. Z tych Naum, Saba i Angel­ larius przybyli z Bizancjum, Gorazd był Morawianinem, o K lem ensie trudno jest dom yśleć się, jakiego b y ł pochodzenia. Możliwe, że został ochrzczony w okresie odnalezienia relikwii św. Klemensa, papieża.

3 V a s s i ca, Slovanska liturgia sv. Petra, Byzantinoslavica VIII,

1939— 1946. Znam to tylko z referatu S ł a w s k i e g o w „Życie i Myśl“ 7/8, 1951, 26. .

(5)

i następcy jego w sw ych trudnościach zaw sze do Rzym u zw ra ­ cali się po rozstrzygnięcie. Ta to zależność od Rzym u najw ięcej bodaj spraw iła, że w skład obrządku m etodiańskiego w chodziło tak dużo p ierw iastków rzyińskich 4.

Łącznie z tym trzeba powiedzieć, że jeżeli zarów no w począt­ kow ych jak i w późniejszych latach obrządek m etodiański t r a ­ fiał na tery to riac h słow iańskich na jakiekolw iek rad y k aln iejsze sprzeciwy, to tylko ze- stro n y duchow nych przy b y w ający ch z Niemiec i ze stro ny zazdrosnej o swe w pływ y h ie ra rc h ii n ie­ m ieckiej. Z duchow nym i łacińskiego obrządku, ale m iejscow ego, czyli słow iańskiego pochodzenia, jeżeli tak ich na tere n ie swej działalności zastaw ali, duchow ni m etodiańscy żyli w n a jp rz y ­ kładniejszej zgodzie, a naw et p rzyjaźn i; owszem, przypuszczać należy, że duchow ni ci niejed n o k ro tn ie sam i się do ich obrządku p rz e rz u c a li5.

Tak uform ow any, w zględnie jeżeli idzie o stad iu m począt­ kowe, tak fo rm ujący się obrządek słow iański nie tylko p rzy ją ł się, ale w kró tkim czasie i zapanow ał n a M oraw ach, m im o n a j­ różnorodniejszych przeszkód, n ie ty lko ze stro n y m ający ch preten sje do ju ry sd y k c ji nad M oraw am i biskupów niem ieckich, ale częstokroć i ze stro n y książąt m oraw skich. Z M oraw dostał się do Czech i Słowacji, do Słow iańskich k rajó w n a d - i zadu- najskich, do B ułgarii na B ałkanach. Jednocześnie zaczął ró żn y ­ mi drogam i przedostaw ać się do Słow ian w schodnich, nie tylk o tych, którzy zam ieszkiw ali k raje, n azyw ane później k sięstw am i halickow ołyńskim i, ale i n add n iep rzańskich oraz nadw ołchow

-4 Chcąc innym i nieco słow y i lapidarniej scharakteryzować obrzą­ dek metodiański trzeba by rzec, iż był on jurysdykcyjnie rzymskim, ję­ zykowo słowiańskim, a liturgicznie stanow ił zlep bizantyjsko-rzym sko- słowiański.

5 Przykładami takiego przerzucania się z latynizm u do obrządku sło ­ wiańskiego są dzieje świętych: Iwana, Świerada i Benedykta oraz Pro­ kopa, o kiórych będziemy mówili jeszcze niżej.

(6)

skich — słow em wszędzie, gdziekolw iek ci w schodnio-euro­ p ejscy Słow ianie istnieli.

Na M o r a w a c h n astęp cą św. M etodego został w skazany p rzezeń uczeń jego, m etro p o lita Gerazd, a pod sam koniec w ie­ ku IX m am y skarg ę biskupów baw arskich, z której widać, że bardzo owocnie działał ta m i dużą popularnością u lu d u m oraw ­ skiego się cieszył au tory zo w any przez papieża m etro p olita sło­ w iań sk i Jan, m ający pod sobą aż 3 biskupów su fra g a n ó w 6.

W C z e c h a c h w początkach X w. książę W ratysław , ojciec św. W acława, w y staw ił dla obrządku słow iańskiego w P rad ze sp ecjalną św iąty nię pod w ezw aniem św. Jerzego, co oznacza, że p rzy b y ły do Czech z R atysbony k u lt św. Jerzego p rz y b ra ł ta m w ów czas c h a ra k te r słow iański. O brządek św. Me­ todego k w itł dow olnie w śród n aro d u czeskiego za obydwu pierw szych Bolesław ów i w czasach św. W ojciecha, a także jeszcze w pierw szych d ziesiątkach X I w. Zostaw ił nam z tych czasów pięk ne pom niki literack ie w postaci żywotów p ie rw ­ szych św iętych czeskich. W r. 1032 pow stał w Czechach nowy k laszto r słow iański w Sazawie, ufun d ow an y przez księcia O ldrzycha (U dalryka), a kierow any przez .przyjaciela książę­ cego, kanonizow anego w r. 1204 św iętego katolickiego, m nicha, Prokopa. •

W S ł o w a c j i m etodiańskie było osiedle erem ickie na gó­ rze pod N itrą, p ow stałe ju ż bodaj pod koniec IX w., znane potem pod nazw ą k laszto ru (Sobór) św. H ipolita, a istniejące jeszcze i w X I w ieku.

B ałk ań ska B u ł g a r i a sta ła się niebaw em m iejscem szczególnie pięknego rozw oju obrządku słow iańskiego. Główny tam jego ośrodek zrodził się w stolicy m etrop olitalnej O chry- dzie, k tó rej pierw szym słow iańskim arcybiskupem został uczeń M etodego, rów nież później kanonizow any, św. K lem ens, i w k tó rej w ydoskonaliły się litu rg ia starosłow iańska i staro­

(7)

słow iański język liturgiczny oraz literack i. O chrydzkie przy tym pom niki liturgiczne i piśm iennicze rozchodzić się za­ częły w całej Słow iańszczyźnie w schodniej, w p ły w ając z kolei na starocerkiew ny języ k i litu rg ię tej Słow iańszczyzny.

Pozostałościam i po chrześcijaństw ie i obrządku m eto diań- skim w śród Słow ian wschodnich, dla k tó ry ch u sta liła się po­ spolicie później nazw a R u s i n ó w , oprócz szeregu urządzeń i p ra k ty k w spólnych z chrześcijaństw em zachodnim , a odm ien­ nych od bizantyjskiego 7, są odnalezione niedaw no fra g m en ty tzw. m szału Kijowskiego, zaw ierające m odły o ty p ie m eto- diańskim 8. N astępnie także okoliczność, że p ierw si m etropolici ruscy byli w y bieran i przez synody biskupie, co było d alek ie od norm bizantyjskich, a w łaściw e obrządkow i m etodiańskiem u, dalej wreszcie najd aw n iejsze chrześcijańskie im iennictw o ro ­ dzime; najp op ularn iejszym i bow iem im ionam i w najd aw n iej szej znanej nam Rusi były (i są po dziś dzień) im iona w szcze­ gólniejszy sposób związane, ja k to jeszcze będziem y w skazy­ wali i niżej, z obrządkiem św. M etodego, m ianow icie: A ndrzej, Klem ens (Klim, K lim ent), M ikołaj, Iw an, Jerzy , B orys (prze­ szczepiony na Ruś z Bułgarii), Prokop, w świecie b izan ty jsk im m niej używane.

Mamy w rażenie, że w szystko, a raczej p raw ie w szystko, co się przyjęło już w nauce m ówić o pierw ocinach chrzeeijaństw a na Rusi, nie w yłączając chrztu babki W łodzim ierza Św iętosła- wicza, kniagini Olgi, zapisać trzeb a na k arb ch rześcijaństw a m etodiańskiego. Jesteśm y zdania, że i sam W łodzim ierz został pozyskany dla w iary chrześcijańskiej i ochrzszczony przez d u ­ chownych m etodiańskich i to jeszcze praw dopodobnie na pew ien czas przed sw ym ożenkiem z cesarzów ną b izantyjską, Anną. Ów ożenek m iał dla ruskiego ch rześcijań stw a ta k ie tylko

7 Wskazuję na te urządzenia za prof. Abrahamem w mojej Historii

Kościoła, wyd. III, s. 277.

8 Zbadaniem tego mszału kijowskiego zajął się wyżej w ym ieniony uczony czechosłowacki, V a s s i c a fi. c.).

(8)

znaczenie, że sta ł się początkiem rosnącej odtąd coraz bardziej in filtra c ji w pływ ów bizantyjskich, co pociągnęło za sobą skutki zupełnie analogiczne do tych, jak ie odnotow aliśm y dla Moraw. J a k tam zaistn iała w o jn a z duchow nym i i h ierarcham i nie­ m ieckim i, ta k tu — ze sprow adzanym i czy przybyw ającym i p rzy różnych okazjach i dla różnych powodów bizantyjczykam i. P ierw szego m etro p o litę greckiego pochodzenia dostała R uś do­

piero w r. 1039 w osobie Teopem pta. Nie znaczyło to jednak w cale, jako b y greczyzna w ted y na Rusi choćby na nieco dłuż­ szy czas zw yciężyła, długo bow iem jeszcze i często aż w głąb X III w. zm ieniały się i ścierały w tym, k ra ju kierunki: rodzimy, czyli słow iański, inny m i słowy m etodiański, z wrogo doń usto­ sunkow anym bizanty jsk im . Tym to też tłum aczy się, że p a­ tria rc h a t k o nstan ty no polski nie chciał zrazu uznaw ać za świę­ ty ch nie tylko p ierw szych w yniesionych na Rusi na ołtarze — B orysa i H leba, synów W łodzim ierzow ych, . ale później bardzo długo o pierał się^i kanonizacji samego W łodzim ierza Swięto- sław icza. Pochodziło to może stąd, że byli oni obrządku m eto- d ia ń sk ie g o 9.

Pow ażnym w skaźnikiem , że chrześcijaństw o ruskie było p ierw o tn ie przez długi okres czasu m etodiańskie, jest alfabet słow iański, k tó ry się na Rusi ta k całkow icie i bez jakichkol­ w iek w yraźn iejszych ko n k u ren cji p rzy ją ł i p a n u je tam od po­ czątk u aż do dnia dzisiejszego. Myślę, że gdyby Ruś przyjęła

9 Pisząc to. w cale nie uważam Włodzimierza Swiętosławicza za świę­ tego w katolickim znaczeniu tego słowa, decydującą dla mnie pozostaje ta bardzo ujemna sylw eta moralna, którą nakreślił o nim współczesny mu i doskonale o nim poinformowany Thietmar z Merseburga. Kanoni­ zacja Włodzimierza nastąpiła dopiero wówczas, kiedy cerkiew ruska była już w całej pełni oderwana od Rzymu i wypłynęła, jak się zdaje, z ducha rozłamowego. Włodzimierz Swiętosław iez jest świętym tylko „prawosław­ nym “ i w błędzie są ci katolicy wschodnich obrządków, którzy go czczą jako świętego. Nasza historia Kościoła i teologia oraz kanonistyka wschod­ nia mają tu bardzo ciekawy problem do rozwikłania.

(9)

swe chrześcijaństw o z G recji, to razem z nim 'p rzyszedłby na ziem ie ruskie i alfab et grecki, a wówczas alfabetow i słow iań­ skiem u już nie byłoby łatw o odnieść n a d nim ta k pełnego zw y­ cięstwa.

Na m etodiańskość p rzy jęteg o przez W ładysław a ch rztu w skazują i częste ko n takty, k tó re tu ż zaraz po sw ym chrzcie zaczął utrzym yw ać z Rzym em, p rzy jm u ją c u siebie k ilk a k ro t­ nie poselstwo papieskie i w zajem n ie od siebie z K ijow a w y sy ­ łając podobne poselstw a do papieży. Je d n o z poselstw papies­ kich, m ianow icie papieża J a n a XV z 988 r., przyw iozło m u przy tej okazji cząstkę odnalezionych p rzez K o n sta n ty n a (Cyryla) nad M orzem C zarnym relikw i św. P apieża K lem ensa I, on zaś w ystaw ił dla nich w K ijow ie kościół pod w ezw aniem tego świętego 10.

Dowodu n a w yłuszczoną tu przez nas tezę o słow iańskości początkowego w ciągu k ilk u w ieków chrześcijań stw a ruskiego dostarcza znany list biskupa krakow skiego M ateusza Cholew i- ty do św. B ernarda z C lairvaux z ok. 1144 r. M ateusz zaprasza w nim św. B ernarda, aby p rzy b y ł naw racać sąsiadający z P o l­ ską niby gw iazdy na niebie liczny lu d ruski, k tó ry nie zacho­ w uje w iary praw dziw ej, albow iem w sposobach spraw o w an ia sakram entów ,,ani z łacińskim ani z greckim K ościołem się nie godzi“. Był to, ja k widzim y, nic innego, ty lko opisany przez nas wyżej obrządek m etodiański. D w unastow ieczny łacin n ik polski, M ateusz Cholewita, już się w nim nie rozeznaw ał i d la­ tego tra k to w a ł go nieom al ja k h erezję łl.

Analogiczny dowód zn ajd u jem y dla Rusi X III w. w osobie

10 zob. moją Historią Kościoła, j. w., s. 276.

11 Łacińskie brzmienie listu dokładniej jeszcze uwydatnia m yśl na­ szą „Gens autem, illa Ruthenica multitudine innumerabili ceu sideribus

adaeąuata orthodoxae jidei regulam... non servat... Ñeque enim vel lati- naae vel graecae v u lt es se conformis ecclasiae, sed s e o r s u m a b u t r a q u e d i v i s a neutri gens praefata sacramentorum participa- tione com municat” — MPH II, s. 15—16. *

(10)

dotychczas jeszcze nie zidentyfikow anego z całą pewnością a rcy b isk u p a ruskiego P iotra, k tó ry pozostaw ał w jedności ze Stolicą A postolską, b ra ł n aw et udział w papieskim soborze po­ w szechnym w Lionie w 1245 r., ale jak m ówi źródło, nie znał ani łaciny, ani greki, ani języka h e b ra js k ie g o 12. Uważamy, że dlatego nie znał, poniew aż był m etodianinem i wychow yw ał się ty lk o w atm osferze obrządku m etodiańskiego 13.

Śladem łączności daw nego chrześcijaństw a ruskiego z obrządkiem m etodiańskim będzie także korespondencja w y­ m ienionego wyżej opata sazaw skiego św. Prokopa, z Rusią 0 czym w ypow iedzi pod ał niedaw no św iatu naukow em u przy ­ taczany przez nas na początku niniejszej pracy prof. D v o r- n i k 14, a także i owe zaw arte w latopisie ruskim niezupełnie zgodne z p raw d ą podsum ow anie dyplom atycznej działalności W ołdzim ierza Sw iętosław icza, że żył w pokoju z panującym i okolicznym i: B olesław em lackim , S tefanem w ęgierskim i, co je st tu dla nas n ajb ard ziej znam ienne, z fund ato rem Sazawy, O łdrzychem czeskim — „i b y ł m iędzy nim i pokój i m iłość” , Sądzim y, że zdanie to spisał p ierw o tn ie jak iś zaprzyjaźniony z pow odu częściowych w spólnot obrzędow ych z Polską, W ęgra­ m i i Czecham i ru sk i duchow ny m etodiański, a od niego póź­ niej przeszło ono do latopisu .

W szystko, cośm y pow iedzieli dotąd o zasięgu obrządku sło­ w iańskiego w pierw szych w iekach jego istnienia, za w yjątkiem ty lk o znacznej części naszych uw ag o początkow ym chrześcijań­ stw ie na Rusi, je s t już dzisiaj i znane i pow szechnie przyjm o­ w ane. Zachodzi tera z p y tanie: a ja k było u nas? C z y i s t n i a ł 1 j a 'k m niej w ięcej w y g l ą d a ł obrządek słow iański w P o l s c e ?

12 zob. moją pracę N iebezpieczeństw o tatarskie w poi. XI I I w. i pa­

pież Inocenty IV, Lw ów 1922, s. 15 n., 21 s.

18 Na m etodiańską przynależność jego w skazuje także imię Piotr, które, będąc wyznawcą Kościoła Wschodniego, nosił.

(11)

Odpow iadam y, że nie tylko i s t n i a ł , ale ja k gdzie indziej, tak i u nas do pew nego stopnia przez pew ien okres czasu p o- m y ś l n i e s i ę r o z w i j a ł .

Nie będziem y przy taczali w szystkiego, co za ty m p rze m a ­ wia, lecz poprzestaniem y n a podaniu sam ych tylk o n a jw a ż n ie j­ szych dowodów. Są nim i 1) logika w yd arzeń dziejow ych, 2) Ż y ­ w ot św. Metodego, 3) w zm ianka K atalogu b isku p ó w k r a k o w ­

skich o najdaw niejszych biskupach, 4) w iersz n a śm ierć B olesła­

wa C hrobrego — za w a rty w kronice A n o n im a tzw . Galla, 5) list księżnej M atyldy lo taryń skiej do M ieszka II, 6) w zm ianka

Rocznika k a p itu ły k ra ko w skiej o zaszłej w lata ch 1027/1028

śm ierci dwóch arcybiskupów polskich, 7) w ezw ania n a jd a w n ie j­ szych św iątyń polskich, 8) n ajd aw n iejsze im iennictw o polskie, 9) dokum ent cesarza H enry ka IV dla b iskupstw a praskiego z r. 1086, 10) w zm ianka k ro n ik i A n o n im a Galla o dw óch m e tro ­ politach w Polsce w czasach B olesław a C hrobrego.

W szystkie te dowody om ówimy po kolei, zaznaczając na ty m m iejscu, że w ym ienione pod n u m eram i 2— 6 były ju ż razem z całym szeregiem innych, nie posiadających je d n a k większego znaczenia argum entów dość często w naszej n au ce w ysuw ane, w rezultacie jednak, głów nie po w y d aniu książki ks. W ł a d y ­ s ł a w a S z c z ę ś n i a k a pt. O brządek sło w ia ń sk i w Polsce

pierw otnej, W arszaw a 1904, n a u k a nasza p rzestała się nim i dla

zagadnień obrządku słow iańskiego w Polsce posiłkow ać, co w ię ­ cej, i sam ym zagadnieniem tego obrządku u nas ja k gdyby p rz e ­ stała się interesow ać, zdając się ty m sam ym przyjm ow ać tezę księdza Szczęśniaka, że Polska obrządku słow iańskiego u siebie nie m iała ls. Dopiero o statnie la ta zaczęły przynosić z sobą pe­ wien n aw ró t ku poglądom , że obrządek słow iański m iał jed n a k w początkow ym państw ie polskim swoich wyznaw ców .

15 Pozbawiona sity dowodowej książka ks. Szczęśniaka ma jednak dla nas wartość o tyle, że jest jak gdyby repertorium wszystkiego, co na te ­ mat słowiańskiego obrządku w Polsce zostało do r. 1904 powiedziane.

(12)

1. L o g i k a w y d a r z e ń d z i e j o w y c h . W idzieliśmy, ja k szeroko rozlał się obrządek m etodiański w różnych k rajach słow iańskich. Z całego m orza Słow iańszczyzny, jak dotąd, o ile dobrze w iem y, w łaściw ie tylko dla k rajó w nadłabskich i dla zachodniego odcinka Pom orza, czyli dla Słow ian północno-za- chodnich, nau ka nie n a tra fiła na ślady istnien ia albo na próby szerzenia w nich obrządku słow iańskiego. K raje te jed n ak w ła­ śnie w w iekach I X — XI zacięcie obstaw ały przy swej starej religii pogańskiej, były też stale w w ojnach z sąsiadującym i z nim i Solw ianam i już ochrzczonym i, nic ted y dziwnego, że chrześcijaństw o słow iańskie do nich w stępu nie znalazło. Polska tym czasem , tak ja k ją znam y, już od początku swoich dziejów pozbaw iona w szelkich relig ijn y ch uprzedzeń, co najm niej od końca IX w ieku była albo z a c z y n a ł a być otaczana obrząd­ kiem słow iańskim . M iała, albo z a c z y n a ł a g o m i e ć i od stro n y zachodniej i od południow ej i do pew nego stopnia (nie chciałbym być tu błędnie zrozum iany) n aw et od w schodniej. W tak ich w a ru n k ach p rzy częstych stosunkach Polski ze w szystkim i k raja m i okolicznym i, biorąc pod uw agę nie tylko sojusze ale i szlaki handlow e, łączące przez Polskę Zachód ze W schodem i P o łu d n ie z Północą, a także pośw iadczaną bardzo w yraźnie w źródłach w ielk ą ruchliw ość duchow nych m etodiań- skich, łącznie z prześladow aniam i, k tó re w ydalając ich nieraz z jed n y ch k ra jó w kazały im szukać schronienia w k rajach są­ siednich, po p ro stu niem ożliw ą do p rzy jęcia w yd aje sią myśl, ze obrządek słow iański m iałb y przy dostaw aniu się go praw ie wszędzie jed n ą ty lko ta k zresztą dla niego dogodną Polskę po­ m inąć. Całkowicie więc n a tu ra ln y m biegiem ” w ypadków było,

że dostał się i do Polski .

2. P o w stały praw ie współcześnie z opisyw anym i przez się w ypadkam i, ułożony w języ k u słow iańskim Ż y w o t ś w. M e ­

t o d e g o tak ą przek azał nam zapiskę, dotyczącą księstw a Wi­

(13)

„Pogański książę bardzo potężny, siedząc w W iślicy urągał chrześcijanom i krzyw dy im robił (pakosti diełasze). Po­ sław szy więc k u niem u (Metody) rzekł: „D obrze by b yło synu, abyś się dał ochrzcić doborow olnie na sw ojej ziemi, bo inaczej będziesz w niew olę w zięty i zm uszony p rzy ją ć ch rzest na cudzej ziemi; i w spom nisz m oje słowa. T ak się też stało!”

K sięstw o W iślickie to późniejsza ziem ia krakow ska. W idać stąd, że pod koniec IX w. dostała się ona pod dom enę p ań stw a W ielkom orawskiego. Łącznie z ty m zaczęły si£ i w pływ y re li­ gijn e słow iańskich W ielkich M oraw w ziem i krakow skiej. P oli­ tyczne panow anie W ielkich M oraw w praw d zie się rychło zakoń­ czyło, ale relig ijn e w pływ y pozostały nadal, owszem rozciągały się daleko od K rakow a i W iślicy aż do okolic B ugu i S ty ru , a niew ątpliw ie przekroczyły n aw et i te okolice, pozbaw ione przecież jakichkolw iek odgradzających zapór. Pam ięć o ty m p rzetrw ała na M oraw ach, a zniekształcone później, nie tylko w skutek odległości czasu, lecz i w sk u tek zaszłych niebaw em na teren ie czesko-m oraw sko-polskiej Słow iańszczyzny zm ian politycznych, znalazła sw oisty w y raz będącym dzisiaj źródłem . różnorodynch dom ysłów dokum encie niem ieckiego H en ry k a IV dla biskupstw a praskiego z r. 1086. O dokum encie ty m będzie­ m y m ówili jeszcze specjalnie, pod n u m erem 9, niżej.

3. Pow stały w XI w ieku, ale znany nam dopiero z X III- wiecznego odpisu Katalog biskupów kra ko w skich um ieszcza na czele swojego w ykazu dw a im iona biskupów : P ro ch o ra i P rokulfa. Z a jm u ją oni m iejsce przed Popponem , o k tó ­ ry m in fo rm u je nas T h ie tm ar M erseburski, że p rzy z ak ła­ daniu w 1000 r. m etropolii gnieźnieńskiej w szedł w jej skład jako pierw szy biskup krakow ski. Otóż Poppo b y ł biskupem ła­ cińskim. K im atoli m ogli być P roch or i P ro k ulf? H istorycy rozm aicie się n a ten tem a t w ypow iadają. N iew iadom o też, w ja ­ kim m om encie czasu, tzn. bezpośrednio p rzed Popponem , czy też w jakim ś odleglejszym czasie p rzed nim, bezpośrednio jed en po drugim , czy też znowu z jak ąś w iększą czasową m iędzy sobą

(14)

przerw ą, m ieliby oni w K rakow ie w ystępow ać. O statnio bardzo b y strą i nie tylk o ciekaw ą, ale p o n ętn ą hipotezę co do nich w y­ sunął prof. J ó z e f W i d a j e w i c z w zwięzłej pracy pt. Pro-

chor i P ró k u lf, najda w n iejsi b isku p i kra kow scy („Nasza P rz e ­

szłość”, IV, K rak ó w 1948, str. 17— 32). Otóż zdaniem naszym P ro ch o r to isto tnie n iew ątp liw y biskup krakow ski słow iańskie­ go obrządku. A le i co do P rok u lfa, m im o prób odm iennego tłu ­ m aczenia tego im ienia, zanadto ono nam przypom ina m etodiań- skiego Prokofa, czy Prokopa.

4. Um ieszczona w K ronice A n on im a Galla (1. I, c. 16) pieśń żałobna n a śm ierć B olesław a C hrobrego zaw iera następującą bardzo c h a ra k te ry sty c z n ą zw rotkę.

Tanti v iri funus mecum omnis homo recole: Dives, pauper, miles, clerus, insuper agricolae,

L a t i n o r u m et S l a v o r u m quotquot est'is incolae. J e s t to, w edług nas, dowód pierw szej k lasy n a istnienie w czasach Bolesław a C hrobrego obrządku słow iańskiego w całej Polsce.

G all p rzyb ył do nas, ja k to już niejedn okrotnie p rzy innych okazjach w ypow iadaliśm y, ok. 60 la t po śm ierci Chrobrego. W iadom ości sw e o daw nej Polsce czerpał z n ajlepszych źródeł. B ył w ięc n ie ty lk o dobrze, ale św ietnie, zwałszcza o spraw ach w yznaniow ych w k ra ju , k tó re go bardzo obchodzić m usiały, poinform ow any. P isał pierw szą księgę swej kroniki, gdzie pieśń n a śm ierć B olesław a C hrobrego się znajduje, na Mazowszu, a uw zględniał w swej opowieści głów nie stosunki północno pol­ skie, więc w ielkopolskie, k u jaw sk ie i m azow ieckie. Co więc tu podaje, dotyczy nie ty lk o ziem i krakow skiej, lecz całego obża- łow ującego zgon w ielkiego k ró la pań stw a. Pisze tedy, że zarów ­ no łacińscy, ja k i słow iańscy m ieszkańcy Polski w inni po jego stracie płakać.

Próbo w ano w yraz latin o ru m tłum aczyć, że m owa w nim o obcokrajow cach w Polsce, rd zen n i Polacy zaś m ieliby być znaczeni w yrazem slavorum , każdy jed n a k łatw o

(15)

spostrze-ze, że tłum aczenie tak ie jest zb y t naciągnięte i u trz y m ać się nie da. W szak o obcokrajow cach użyłby chyba w y razu advenae, tym czasem zarów no łacinników , ja k i Słow ian nazyw a incolae, czyli że jednych i drugich uw aża za ro do w ity ch m ieszkańców Polski. Obcokrajow ców przecież było w te d y u nąs bardzo nie­ wielu, ta k iż się praw ie nie liczyli, dlaczego w ięc staw iałb y ich nie tylko na rów ni z Polakam i, ale n a w e t w ym ien iał przed nimi? Dlaczego np. Niemców, czy in ny ch zag ranicznych m iałby nazyw ać a k u ra t łacinnikam i, a Polakom tego m ian a odm aw iać? Dlaczego m iałby dla Polaków używ ać określenia S la vo ru m , kiedy byłoby prościej i jaśniej nazw ać ich k o n k retn ie P o lak a­ mi? P y ta n ia tego rodzaju m ożna by jeszcze dalej m nożyć. Ż adną m iarą przeto w yrazy L a tinorum et S la vo ru m nie dadzą się ro ­ zumieć jako przeciw ieństw a narodow ościow e, doskonale n a to ­ m iast i w ty m w ypadku jed y n ie zrozum iałym i się s ta ją w zn a­ czeniu obrządkow ym . M owa w nich je st jed y n ie i w yłącznie o Polakach łacińskiego i słow iańskiego w yznania. Czyli, że jak cały k raj dzielił się z jedn ej stro n y na bogatych i ubogich

(dives, pauper), z drugiej — n a trz y głów ne stan y: rycerski,

duchowny i rolniczy (m iles, c le f us, agricolae), ta k z trzeciej pod w zględem w yznaniow ym — n a łacinników i Słow ian. In n y m i słow y — M etodianie byli w ted y rozrzuceni po cały m P aństw ie.

5. P ra w ie tej sam ej m ia ry siłę dowodow ą m a zn any l i s t k s i ę ż n e j l o t a r y ń s k i e j M a t y l d y do pol­ skiego króla M ieszka II pochodzący z ok. 1027 roku. t/stęp, który nas w nim in teresu je, brzm i:

Quis enim praedecessorum tu o ru m tantas er e x it ecclesias? Quis in l a u d e m D e i to tid e m C o a d u n a v i t l i n - g u as? C um in propria et in latino. D eu m digne venera ri passes, in hoc tih i non satis, graecam superaddere m aluisti... H unc a u tem lib ru m (Ordo R om anorum ) ideo tib i d ire x i, ne quid in d i v i n i s o f f i c i s in co g n itum fo re t tuae regiae dignitati”.

(16)

osobi-sty ch m odłach M ieszka II, tzn., że M ieszko u m iał się modlić i rozum iał m odlitw y polskie i łacińskie, a zap ragnął jeszcze m odlić się (pryw atnie) i po grecku. Tak tłum aczy te n ustęp n a w e t D v orn ik 16. W oparciu o to w ynosi się wysoko w ykształ­ cenie i am bicje um ysłow e M ieszka: um iał czytać po polsku,

znał ju ż dobrze łacinę, a postanow ił poznać i lite ra tu rę grecką. Tym czasem całe brzm ienie listu w skazuje n a czynności nie n a tu ry p ry w a tn e j, ale podejm ow ane w skali państw ow ej. Mowa w nim o w y staw ian iu w ślad za poprzednim i panującym i św ią­ tyń, o zjednoczeniu języków , tzn. o patro no w aniu językiem dla celów chw ały Bożej, czyli publicznego k u ltu Bożego.

Że idzie tu nie o m odły osobiste, lecz o publiczno,-litur- giczne, w idać z dalszego ciągu listu. M atylda m ianow icie pisze, że p rzy sy ła M ieszkowi ry tu a ł rzym ski (Ordo Rom anorum ), oczyw iście łacińskie, ażeby kró l wiedział, czego się trzym ać, co n a jb a rd zie j przystoi jego w Polsce stanow isku.

L ist więc pow yższy rozum iem y w ten sposób, że w czasach M ieszka II istn iał u nas obrządek słow iański i łaciński (ściślej: rzym ski), a Mieszko zdecydow ał się dopuścić jeszcze i bizan­ tyjski.

Tłum aczym y to sobie w ypadkam i, k tó re wówczas rozgry­ w ały się na tere n ie cesarstaw a B izantyjskiego i jego k rajó w okolicznych, a n iew ątpliw ie obchodziły i Polskę. W łaśnie bo­ w iem w roku w stąpienia M ieszka II na tro n królew ski w Polsce

u m arł był w B izancjum cesarz Bazyli II Bułgarobójca. D ław ił on B ułgarów nie tylk o politycznie i narodowościowo, ale i obrzędow o. Przem ożnym i w pływ am i swoimi sięgnął i do p a ń stw a w ęgierskiego — i h isto ry cy dzisiejsi są zadziwieni w ielką liczbą B izantyjczyków n a dw orze ówczesnego króla W ęgrów, S tefan a i w p ań stw ie W ęgierskim oraz tą w ielką rolą, k tó rą greczyzna od ry w ała w ted y w otoczeniu S tefana i naw et w jego kancelarii. B izancjum naciskało wówczas bardzo w

(17)

datnie i na stosunki r u s k ie 17. Otóż nie w iem y, co dokładnie kierow ało plan am i M ieszka II, k tó ry podobnie do swego ojca i dziada p a trz a ł pilnie na w szystko, co się dzieje u sąsiadów . Chciał może zjednać sobie cesarstw o bizantyjskie, albo m oże wyzyskać zaborczą i naonczas zw ycięską p o lity k ę b izan ty jsk ą dla swoich celów, lub może zapobiec czemuś, co m ogło grozić jego państw u, w każdym razie oprócz dw óch dotychczasow ych obrządków w swoim kraju , zaczął b rać w rac h u b y i o brządek bizantyjski, i tak pow stały owe „g reck ie“ zam iary jego.

Nie wiemy, jak je oceniać, owszem, lękam y się, że m oże daleka Niem ka tra fn ie j w idziała, co k o rzy stne dla naszego k ra ­ ju, aniżeli now y król polski. J a k iś w idocznie m nich łaciński

nadreńskiego pochodzenia, w ystraszo n y ze sw ojej stro n y no­ wym niebezpieczeństw em dla laty nizm u w Polsce, pow iadom ił o nim przy jak iejś sposobności M atyldę, a ta zręczna, ja k to wnosimy, dyplom atka, nie pisze w liście sw ym w p ro st o rze ­ czy, pozornie w ychw ala naszego króla, ale n a p ra w d ę to go upo­ mina, a p rzysyłając, m u rzym skie wzory, doradza bardzo przem yślnie trz y m an ia się ich tylko: „aby w spraw ach o d p ra ­ w iania publicznych nabożeństw (in divinis officiis) nie było niczego, co by mogło być nieznane Tw ojej królew skiej dostoj­ ności“.

6. Tak samo pow ażnie jak o dowód za istnien iem obrządku słow iańskiego w Polsce jeszcze w czasach M ieszka II p rze d sta ­ wia się zapiska w R oczniku k a p itu ły k ra ko w skie j m ó­ wiąca n ajp ierw pod r. 1027 o śm ierci arcybiskupa, oczywiście polskiego, H ipolita, i o w stąpien iu na jego m iejsce Bożęty, a potem zaraz pod rokiem 1028, że u m arł arcybiskup, oczy­ wiście rów nież polski, Stefan:

17 G. O s t r o g o r s k y , Die bysantinisehe Staatenhierarchie, „Se- minariuim Kandakovianum‘‘ VIII, 1936, s. 53, ma o naparze ideowym B i­ zancjum na Ruś ok. 1025 r. (Metropolita Gren reprezentant interesów bizantyjskich w Kijowie).

(18)

„1027. lp o litu s archiepiscopus obiit, Bossuta successit. 1028. S tep h a n u s archiepiscopus obiit“ 1S.

Otóż nie m am y powodów do podaw ania w w ątpliw ość ani dat, ani imion, zaw artych w tej zapisce. Z drugiej strony, gdy­ byśm y m ieli rozum ieć ją ty lk o w zw iązku z arcybiskupstw em gnieźnieńskim , nie w y d aje się praw dopodobne, aby w ciągu dw óch la t k alendarzow ych 1027— 1028, tzn. w ty m w ypadku m oże w ciągu k ilk u n a stu zaledw ie, albo może n aw et i kilku ty lk o m iesięcy m iało n a ty m jed n y m arcybiskupim stolcu aż ty le zm ian nastąpić. M usiałby bow iem w tak niezw ykle k ró t­ kim czasie 1) um rzeć H ipolit, 2) zostać m ianow anym Bożęta, 3) um rzeć Bożęta, 4) być zam ianow anym S tefan i 6) um rzeć Stefan. W yjście z tej tru d n o ści z n ajd u jem y takie, że gdy w S te­ fanie w idzim y arcy b isk u p a gnieźnieńskiego łacińskiego, to w ym ienionych pod r. 1027 H ipolita i Bożętę, sądząc z imion, uw ażam y za arcybisk upó w słow iańskich. Myślę, że to, cośmy już dotychczas n a tem a t obrządku słow iańskiego powiedzieli, upow ażnia nas n ajzu pełn iej do takiego wniosku.

Do niezw ykle doniosłej z innych w zględów tej zapiski Rocz­

n ika k a p itu ły k ra ko w skie j w rócim y jeszcze raz niżej.

7. W e z w a n i a , pod k tó ry m i b yły w ystaw iane n ajd aw ­ niejsze znane nam ś w i ą t y n i e p o l s k i e .

Nie będziem y się tu zatrzym y w ali n ad w ezw aniam i św. T rójcy, Spasa (Salw atora) albo U śpienia (Zaśnięcia, czyli W nie­ bowzięcia M atki Boskiej), k tó re są znane z tere n u daw nej Rusi halicko-w ołyńskiej i były w bardzo częstym użyciu na w szyst­ kich ziem iach w schodnio-słow iańskich, a w ystępow ały często i w Polsce. W iększą uw agę naszą w tej chw ili budzą w ezw ania .św. Jerzego, M ikołaja, A ndrzeja, K lem ensa i Prokopa.

Sw. J e r z y ( J u r ) — k u lt jego przyszedł n a jp ie rw do Czech z R atysbony, gdzie b y ł czczony na m iejscu, k tó re zostało póź­ niej pośw ięcone p rzeniesionem u w n astępstw ie rów nież do k

(19)

jów słow iańskich, a w tym i do Polski, kulto w i św. E m m e- ram a (Im bram a, skąd polskie Im bram ow ice). W skazyw aliśm y już jednak, że w Czechach został k u lt św. Jerzeg o zeslaw izo- wany, a jesteśm y przekonani, że do nas . przeszedł już w tej słow iańskiej formie.

J e st godne uwagi, że najdaw n iejsze św iąty nie z w ezw aniam i św. Jerzego znajdujem y w n ajd aw n iejszy ch cen trach p a ń stw o ­ wego życia Polski: Gnieźnie, Poznaniu, K rakow ie, W łocław ku,

W arszawie. Je st dla m nie niew ątpliw e, że bliższe bad an ia w y ­ kazałyby istnienie tego w ezw ania i w in n ych sta ry c h i znacz,- niejszych ośrodkach 19. In n ą znam ienną cechą jest, że w n ie ­ k tórych m iejscach w ezw ania te m ają św iąty nie głów niejsze, m ianow icie kolegiaty, o któ ry ch z kolei w iadom o, że były daw niej skupiskam i większej liczby k leru i częstokroć siedzi­ bam i biskupim i. Nastawa się myśl, czy p rzy pad kiem owe sta re kolegiaty pod w ezw aniem św. Jerzego to nie datype siedziby biskupów słow iańskich. G dy potem doszło do k anonizacji św. W ojciecha, k u lt tego ostatniego istn iał w n iek tó ry ch m iejsco­ wościach (exem plum Gniezno), jak gdyby p a ra leln ie z k u ltem św. Jerzego, co może być odbiciem rów noległego u nas przez

19 Nie w iem jak było we Wrocławiu gdzie istnieje obecnie szp i­ tal św. Jerzego. Na Śląsku główne gniazdo kultu św. Jerzego mamy

obecnie w Kłodzku i oikólicy i w Oleśnicy, a przypuszczać należy, że

tak sam o było i dawniej. Kłodzko to starodawna brama wypadowa z Czech do Polski. Poza' tym ślady starego kultu św. Jerzego na Śląsku mamy w Starej Niemczy, Gierałtowicach pod Koźlem, Bytomiu, .Opolu, Głogowie Strzelnie itd. — Zob. N e u l i n g , Schlesiens Kirchorte, B re- slau 1902. Obecna Góra św. Anny na Śląsku nazywała s ię dawniej Górą św. Jerzego. Lud zaś okoliczny m ów ił i o jaskini ze smokiem, zabitym przez św. Jerzego pod Górą św. Anny. — W edług niektórych kronik ruskich pierwsza świątynia wystawiona w Kijowie przez Włodziemierza Swiętosławicza w r. 989, była pod w ezwaniem św. Jerzego —• Zob.

B a u m g a r t e n , Chronologie ecclésiastique des terres russes, Roma

(20)

pew ien okres czasu istnienia obydw u obrządków : słowiańskiego i łacińskiego 20.

Nie je s t w ykluczone, że ów słow iański, ja k jesteśm y prze- kononi, k u lt św. Jerzeg o przyszedł do nas dopiero w związku z p rzybyciem żony M ieszka I, D ubraw ki. B yłoby bowiem b łę­ dem m niem ać, że D ub raw k a przyw iodła z sobą, albo że jej p rzy ja zd do nas pociągnął za sobą sam ych tylko duchow nych łacińskich. Raczej p rzy jąć należy, że jak w ówczesnych Cze­ ch ach chrześcijaństw o w śród ludności krajow ej rozw ijało się

zgodnie, ale dw utorow o, ta k w form ie nie innej, lecz dw uto­ row ej, przenikało z Czech i do Polski. Dowód istniejącej wów­ czas w Czechach zgodnej dw utorow ości w idzim y i w tym , że w k ró tce po w y staw ien iu w P rad ze przez księcia W ratysław a słow iańskiej św iąty n i ku czci św. Jerzego syn W ratysław ow y, W acław , w y staw ił dla łacinników kościół pod wezw aniem św. W ita, i Sdtąd św. W it został jed ny m z głów niejszych p a tro ­ nów n a ro d u czeskiego, zyskując ze swej stro n y podobne do św. Jerzeg o uznanie i w Polsce.

K u lt św. Jerzeg o nie p rzestaw ał być żyw ym u nas jeszcze w X III w., kiedy to razem z m isjam i polskim i przeszedł od nas na Pom orze Zachodnie. Od X II w. zaczął w naszym k raju słabnąć i odtąd n iek tó re z jego a try b u tó w przechodzić na jego w spółśw iętego łacińskiego, W ojciecha. S tąd to zapew ne pocho­ dzi, że w późniejszych w ierzeniach i opowieściach naszego ludu św. W ojciech, k tó ry przecież nie m iał nic wspólnego z rze­ m iosłem w ojennym , zaczął ukazyw ać się nad obleganym i

gro-20 Chociaż z drugiej strony ów paralelizm mógł powstać i stąd', że w jednym dniu m iesiąca, 23 kwietnia, w ypadały uroczystości i Jerzego i Wojciecha — o ile, oczywiście, n ie zaszło coś odwrotnego, mianowicie, że i ta równoczesność obu obchodów została wywołana paralelizmem ob­ rządków. Rzeczy te, jak widzimy, wymagają gruntowniejszych jeszcze dociekań.

(21)

darni naszym i i nad w ojskam i, jako ich obrońca w czasie bitew , a także i w ciągany na sztan dary w ojskow e 21.

Staw ianie św iąty ń pod w ezw aniem św. M i k o ł a j a było bardzo częste w najdaw niejszej Polsce. Na Śląsku najczęstsze były (i s‘ą) w ezw ania m aryjn e, a tuż zaraz po nich szły w ezw a­ nia św. M ikołaja, po czym dopiero następo w ały św. M arcina, J a n a Chrzciciela, itd. Podobny stosunek w y k azu ją obliczenia najstarszy ch w ezw ań -— nie um iem y jed n a k powiedzieć, n a ile fachow o dokonane — dla innych części P o ls k i22.

Ojciec Rychezy, żony M ieszka II; Ezzo, założył w raz z żoną swą w r. 1024 k laszto r pod w ezw aniem św. M ikołaja w B ra u - w eiler pod Kolonią. F u nd acja ta stała się szczególnie m iła dla rodziny Ezzona Poniew aż ślub M ieszka z R ychezą m iał m iejsce już w r. 1013, to kto wie, czy owa fu n d acja n a d re ń sk a nie n a ­ stąpiła pod w pływ em czci żyw ionej dla św. M ikołaja w Polsce,

Dla w yznaw ców obrządku słow iańskiego im ię to m usiało być podw ójnie drogie. Raz, poniew aż łączyło się z postacią wielkiego cudotw órcy i m iłośnika ludzi, św. M ikołaja z M yry, a powtóre, poniew aż było im ieniem św. M ikołaja I, papieża, w łaśnie tego, za którego rządów K o n sta n ty n i M etody

rozpo-21 Jednak po przyjęciu chrzęścijańslwa przez Litw ę patronem jej obok św. Stanisława został św. Jerzy, a nawet przeszedł do herbu Litwy (Pogoń).

22 Ks. Antoni K a s p r z y c k i , z Sandomierza w artykule Cześć

śimętych w Polsce („Homo D ei“ 1948, nr 4 (56), str. 544 nń) stw ierdza:

„Po kościołach Mariańskich najwięcej znajduje się (w Polsce) kościołów poświęconych św. Mikołajowi biskupowi, liczba ich bowiem wynosi 296,

a św. Jan Chrzciciel ma 246... W szystkie n a j s t a r s z e kościoły

przeważnie budowane są ku czci M. Boskiej, św. Mikołaja biskupa, i św. Jana Chrzciciela... Godne uwagi, że w prowincjach zachodnich kraju (bliższych Moraw i Czech i posiadających starszy rozkwit chrześcijań­ stwa — uw. nasza) cześć św. Mikołaja w ięcej była rozpowszechniona, aniżeli we wschodnich“. Według obliczeń ks. Kasprzyckiego — św. S ta­ nisław bp. ma obecnie w Polsce 219 kościołów, św. Wojciech tylko 122, św. Jadwiga 51, św. Kazimierz 29, a św. Jacek1 tylko 15..

(22)

częli sw ą działalność w Słowiańszczyźnie. S tąd to praw dopo­ dobnie poszło, że i R uś stała się szczególniejszą czcicielką św.

M ik o ła ja 23.

Dość częste by ły rów nież w starod aw nej Polsce kościelne w ezw ania św. św. A n d r z e j a i K l e m e n s a (na Rusi: Klim , K lim ent). Są to także św ięci'zw iązani bliżej z obrządkiem m etodiańskim . A ndrzej, jako w edług tra d y c ji apostoł ziem zam ieszkałych przez Słow ian w schodnich i b a łk a ń s k ic h 24, K le ­ m ens zaś jako papież z końca I w., k tó ry zginął śm iercią m ę- częńską na w yg n an iu nad M orzem Czarnym , i którego relikw ie odnaleźli tam później bracia soluńscy i przew ieźli n ajp ierw na M oraw y, a potem do Rzym u.

W ezw anie św. K lem ensa obchodzi nas tu o tyle jeszcze, że im ię to nosił także uczeń św. Metodego, pierw szy m etropolita słow iańskiej O chrydy, św. K lem ens czczony w pam ięci Sło­ w ian bałkańskich, jako p a tro n k u ltu ry ogrodniczej.

Na w ezw anie św. P r o k o p a tra fia m y przy starej rom aó- • skiej gran ito w ej ro tu n d zie w S trzelnie kujaw skim . Był zaś P rokop czczony także i w K rakow ie, i na Łysej Górze, i w W iślicy. W tej ostatniej im ię jego figurow ało w starym polskim K alen da rzu W iślickim, którego resztki zostały, nie­

stety, w śród m asy innych zabytków źródłow ych zniszczone przez niem ieckich najeźdźców w czasie ostatniej w o jn y 25.

2:1 Był też jeszcze trzeci św. Mikołaj, opat studytów w Konstanty­

nopolu, sław ny jako „filar prawowierności“ w walce Kościoła Wschod­

niego z obrazoburistwem, a niew ątpliwie znany dobrze i ceniony przez Konstantyna i Metodego, zmarł bowiem w roku ich wyprawy na Mora­ wy, 863.

24 Kult św. Adrzeja m usiał być wielki i u Słowian pannońskich

i od nich to zapewne został przejęty przez węgierską dynastię Arpadów.

25 Jerzy Z a t h e y , O kilku przepadłych zabytkach rękopiśmien­

nych Biblioteki Narodowej w Warszawie, „Studia z dziejów kultury

polskiej“, Warszawa 1949, s. 75. — Przy badaniu kultu św. Prokopa pa­ m iętać trzeba, że w Kościele rzymskim św. Prokop został

(23)

kanonizowa-Na znane nam już i coraz to świeżo o d k ry w an e ś w i ą t y ­ n i e r o t u n d o w e , albo resztki, czy ślady w inniśm y z w ra ­ cać w naszym zagadnieniu pilniejszą uw agę, p rzy ją ć bow iem należy, że u nas podobnie jak i w Czechach, w łaśnie p rze d e w szystkim m iędzy ro tu n d am i trzeb a poszukiw ać św iątyń, k tó re służyły niegdyś obrządkow i słow iańskiem u. W ogóle przy okazji prow adzonych obecnie ta k inten sy w nie na tere n ie całej Polski w zw iązku z tysiącleciem jej istn ien ia b a d a ń wy - k o p a l i s k o w y c h , nie pow inno się tracić z oczu i spraw , dotyczących obrządku słow iańskiego, a odnośne w y niki p aró w - nyw ać z w ykopaliskam i w sąsiednich k ra ja c h słow iańskich.

8. I m i e n n i c t w o o s o b o w e , do którego tera z p rz e ­ chodzimy, jest tylko konsekw encją w ezw ań św iątynnych. Uderza m ianowicie, że n iek tó re im iona, jak ie k reśliliśm y przed chwilą jako typow o m etodiańskie, p o w tarzają się u p arcie w n ie­ których rodach rycerskich z wcześniejszego polskiego śred n io ­ wiecza. J e r z y , czyli J u r, przekształciło się przy tej okazji w Je ra łta , albo G ierałta, p rzy b ierając w końcu niekiedy brzm ie­ nie G erarda, co już jest ja k gdyby zatracen iem p ierw o tn ej sło- w iańskości jego i może przy p raw ić o pom ieszanie danej osoby z zachodnim i G erardam i. Takim w edług nas zatracony m J u re m — J u ra łte m był np. pierw szy p ro w incjał dom inikanów p o l­ skich, G ierałt — G erard k tó ry został potem w ro k u 1232/33 pierw szym polskim biskupem m isy jn ym dla R u s i26.

Im ię M i k o ł a j po w tarza się p raw ie w każdym pokoleniu pochodzących z ziem i krakow skiej Lisów. Im iona n ato m iast A n d r z e j i K l e m e n s (K lim unt, skąd K lim untow ice) są typow ym i dla rów nież pierw o tnie k rakow skich (małopolskich)

ny dopiero 1.VII.1204 r. przez interesującego się. bardzo obrządkiem sło ­ wiańskim (m. in. i na -Rusi halicko-wołyńskiej) papieża Inócentego III. 26 Szerzej o tym biskupie piszę w przygotowanej do druku pracy swojej Arcybiskup Pełka Lis.

27 Brata Andrzeja Gryfity, biskupa płockiego —• zob. K o c h a ­

(24)

G ryfitów . W śród ty ch ostatn ich bardzo częstym im ieniem był też T e o d o r, a w d okum entach X III-w iecznych zaskakuje nas m iędzy in n y m i im ię H i p o l i t a . Im ię to jest nam znane skąd­ inąd, albow iem w ezw anie św. H ipolita nosił klasztor na górze „ Z a b ó r“ pod N itrą, o k tó ry m m am y podejrzenie, że był p ier­ w otnie sołw iańskim 28. H ipolitem był i ów zm arły w 1027 r. arcybiskup, o k tó ry m w ypow iedzieliśm y się, że był w edług • nas b iskupem słow iańskim . Jeżeli teraz przypom nim y sobie, że n astęp cą H ipolita został Bożęta, a zw rócim y uwagę, że Bożęta to nic innego ja k B ożydar (Bogdan), B ożydar zaś to po grecku, ale w sposób p rz y ję ty także n a całym zachodzie, Teodor, to słusznie chyba zapytać będzie można, czy przypadkiem owi liczni w naszych średniow iecznych dziejach Teodorowie G ry­ fic! to nie co innego ja k Bożętowie G ry fic i29. W ślad za tym rodzi się in na m yśl, czy ow i dw aj n astęp u jący po sobie arcy - • biskupi (słowiańscy) z 1027 r., H ipolit i Bożęta, to nie proto­ plaści, albo p rzy n ajm n iej czołowi przedstaw iciele rodu G ryfi­ tów? M ielibyśm y w ten sposób w starodow nym m ałopolskim

28 W klasztorze tym przebywał przez jakiś czas poliski św. Świerad, o którym niżej. Klasztor został ufundowany przez księcia Świętopełka W ielkom orawskiego i sam Sw iętopełek na ostatek swego życia doń w stą­ pił. Co do nazwy: góra Zabór, którą niektórzy autorowi« nazywają (że­ by było zrozumiałej!) górą Żubrzą, myślę, że zaszło tu nieporozumienie. Mówiono: Sobór (świątynia) n a górze, a w następstwie przerodziło się to w „Górę Zabór“ (czyli Sobor). Lub też może w potocznej mowie lud­ ność okoliczna nie tylko świątynię, ale i samą górę Soborem nazywała, 89 Analogicznie stw ierdzić by trzeba, że występujące u nas tak czę­ sto w X I—X III w. Bogumiły, Bogusławy, Bogusze, Boguchwały, Boży- woje, Bożym iry — łącznie z w ielorakim i ich odmianami, to wniesione

przez obrządek słowiański dosłowne tłum aczenia greckich Teofilów,

Teofanów itp. Im ię Bożywoja (bo chyba nie Bor-zywoja?) nosił pierwszy chrześcijański książę Czechów ochrzczony wraz ze sw ą żoną Ludmiłą przez sam ego św. Metodego. Z powyższą grupą imion nie należałoby plą­ tać Borzysława, czyli Borysława, które będzie pewnie polską przeróbką bułgarskiego Borysa.

(25)

rodzie G ryfitów nagrom adzenie całego k om p letu n a jm ia ro d a j- niejszych dla obrządku słow iańskiego im ion: A ndrzej, K lem ens, Hipolit, Bożęta (Bodzanta, T e o d o r)30. P ły n ą łb y stąd dalszy wniosek, że polscy G ryfici z X II i n astęp n y ch w ieków to potom ­ kow ie wpływow ego rodu, czy znaczniejszej rodziny polskiej, k tó ra przy jęła w iarę chrześcijańską ju ż może n aw et w wr. IX, w pierw szych latach szerzenia się ch rześcijaństw a w śród W i- ślan, ale p rzy jęła ją w obrządku m etódiańskim .

Zdaniem naszym potom kam i p ierw o tn y ch w yznaw ców ob­ rządku słow iańskiego byli i m ałopolscy Lisowie, o k tó ry c h w szystko w skazuje, że zostaw ali n aw et w jak ichś zw iązkach krw i z G ryfitam i.

Tak samo jakieś w yznaniow e pozostałości słow iańskie z d ra ­ dzają i m ałopolsko-śląsey O drowążowie. W śród nich znow u zwraca na siebie uw agę im ię I w a n .

Sw. Iw an to w edług podań syn jakiegoś księcia zachodnio słowiańskiego. M iał żyć w w. IX. B ył zrazu m nichem b en e­ dyktyńskim (łacińskim) w K orbei, ale um rzeć m ia ł jako p ie rw ­ szy erem ita chrześcijański w Czechach. K u lt jego uległ w Cze­ chach slaw izacji i w tej zeslaw izow anej form ie przeszedł n a Ruś i do Polski. Siady słow iańskich legend o nim p odaje D vornik 31.

W X II w. jak iś wcale w ykształcony polski duchow ny, im ie­ niem Iw an (czyżby Odrowąż?), w y stęp u je w g ru p ie m isjo n a­ rzy Polaków, tow arzyszących n a Pom orzu św. O ttonow i z B am

-30 Nie chcemy tu przywiązywać specjalniejszej wagi do im ienia J a n , mimo że m usiało być ono również m iłe d la obrządku słow iań sk ie­ go, albowiem Janem był arcybiskup słow iański na Morawach z końca IX w., autoryzowany tam przez papieża Jana IX. Papież Jan V IIi brał w obronę obrządek słowiański, a Jan (Janik) Gryfita, biskup wrocawski (późniejszy arcybiskup gnieźnieński) ufundował ok. połowy X II w. wraz ze sw ym bratem, Klemensem, klasztor cystersów w Jędrzejowie, prze­ znaczony dla prowadzenia misyj katolickich na Rusi.

(26)

bergu. W XIV w. jak iś P o lak Iw an (czyżby znow u Odrowąż?) zostaje pierw szym polskim biskupem w Przem yślu. Im ię też Iw ana, a nie inaczej, o trzym ał na chrzcie znakom ity kanclerz Leszka Białego, a w końcu biskup krakow ski, Iw o Odrowąż. Iw onem zrobił się on dopiero pod w pływ em sw ych pobytów i studiów zagranicznych i w ielkiego rozgłosu, jakim się w X II w. za g ran icą cieszył znakom ity p raw n ik św. Iwo z C h artres. Stało się tu coś podobnego, co zrobili i dwaj wielcy Pełkow ie: biskup krako w sk i i arcybiskup gnieźnieński, którzy pod w pływ em pobytów za g ranicą i znanych tam rom ańskich F u lq u e ’ów przekształcili sw oje im iona na łacińskie Phulco.

Otóż je s t znam ienne, że gdy później, ju ż po zaniku obrząd­ ku słow iańskiego w naszym k raju , zaczął się na Rusi proces odp adania od Kościoła do schizm y W schodniej, ze stro ny zaś polskiej rozpoczęto pracow ać około odzyskiw ania dla kato ­ lickiej w ia ry tej przepad ającej, a w dużej części ju ż i przepad- lej Rusi, to sp raw ą tą u nas zajęli się p rzede w szystkim przed­ staw iciele rodów: G ryfitów , Lisów i Odrowążów. Ja n ik i K le­ m ens G ryfici sprow adzili w ty m celu około połow y X II w. do m ałopolskiego Ję d rzejo w a zakon cystersów ; k ilkadziesiąt lat później do m onikanin Ja ce k (Jazco), czyli Jaśko, J a n Odrowąż w raz z g ru p ą w yrosłych na glebie krakow skiej innych p ierw ­ szych dom inikanów polskich stali się pełnym i zaparcia się m i­ sjonarzam i Rusi, w sp ierali zaś to bardzo w ydatnie Iwo i J a n (znawft Jan!) 32 P rę d o ta Odrowążowie, biskupi krakow scy oraz arcy b isk u p P e łk a Lis 33. W ygląda tak, ja k gdyby p rzed staw i­ ciele ty ch rodów odziedziczyli po sw ych przodkach i w swej k rw i m ieli tłum aczone daw n ą w spólnotą obrządkow ą zain tere­ sow anie sprawTami w iary na Rusi.

32 Por. z tym, co mówimy wyżej w przypiskach, skąd wypadnie, że im ię Jan było rów nież częste wśród tych, których uważamy za w y­ znawców dawnego obrządku słowiańskiego.

(27)

Specjalną ciekawość naszą budzą średniow ieczne im iona polskie rodu Sulim ów: K lem ens, C h e r u b i n , S e r a f i n i K a t a r z y n a . W szystkie one, m im o że Długosz w y p ro w a­ dza ród ten e x A lm ania 3i pach n ą bardzo słow iańskim o b rząd­ kiem, a na Rusi są do dzisiejszego dnia bardzo rozpow szech­ nione w życiu cerkiew nym 35.

Z innych im ion osobowych należy zwrócić uw agę na im ię G o r a z d a. Nosił je uczeń M etodego i jego następca na m etro ­ polii m oraw skiej i pannońskiej, a że było używ ane i w Polsce widać z nazw m iesjcow ości tak ich ja k Gorazdowo, G arazdów ka, Gorazdz itd., spotykanych w naszym k raju . Św. G orazda w y ­ m ieniał i ów staropolski dziś już nie istn iejący K alen da rz

W iślicki, o k tó ry m w zm iankow aliśm y p rzy okazji m ow y o św. Prokopie 3,i. Dalej — na B ł a ż e j a, czczonego specjalnie niegdyś w O ław ie na Śląsku; zachodzi bow iem podejrzenie, czy przypadkiem pod ty m im ieniem łacińskim (Blasius) nie k ry ją się u nas starosłow iańscy W łasowie lub W łasije. B yłby to p ro ­ ces analogiczny do zrom anizow ania G ierałta na G erarda.

Zainteresow anie zw raca ku sobie im ię Ś w i e r a d a (W sie- rada, W szerada), które nosił głośny u nas, w y stęp u jący w edług legend w różnych m iejscach k raju , bo i pod K rakow em , i pod

34 Co jednak w języku Długosza może oznaczać także należące w je ­ go czasach do Rzeszy Niem ieckiej najbliższe Polsce jej słow iańskie po­ granicze od strony zachodniej.

35 Genealogowie nasi wyprowadzają ród Starżów-Toporczyków, do którego należał potężny za W ładysława Hermana wojewoda Sieciech, od książąt wiślickich, ochrzczonych w obrządku słowiańskim w końcu IX w. Jeżeli to prawda, to i w tym rodzie należałoby szukać imion m etodiań- skich (Sułowie, Suliisławy etc.). Podobno ś. p. prof. Wł. Sem kowicz przy­ chylał się ostatnio do poglądu, że ród Pałuków to boczna, w ielkopolska

linia Stiarżów-Toporczyków — M. G u m o w s k i , Biskupstwo k ru ­

szwickie w XI w., Poznań 1921, is. 61 nn. Dla nas wym owę swoją w tym

wypadku mieliby liczni u Pałuków Bogumiłowie i Boguchwałowie, ale nie tylko oni, bo i Piotrowie i naw et W ojciechowie oraz Jakuby.

(28)

G nieznem , i na Śląsku, p u ste ln ik żyjący i apostołujący w końcu X czy też w początkach X I w., a jakiś czas przebyw ający także na Słow aczyźnie i dzisiaj p a tro n Słowaczyzny. H istoria jego w edług ujęć legen d arn y ch p rzypom ina nam bardzo z jednej stro n y w cześniejszego odeń czeskiego św iętego Iw ana, z d ru ­ giej późniejszego niż on słow ackiego Prokopa.

Tow arzyszem p ustelniczym św. Ś w ierada b y ł św. m ęczen­ nik B e n e d y k t . Im ię to, chociaż z g ru n tu łacińskiego, stało się jed n a k nie obcym i obrządkow i słow iańskiem u. W nosić 0 ty m m ożna nie ty lk o z daw nej, benedy kty ńskiej przeszłości św. Iw ona i św. P ro kop a (a m oże i Św ierada?), ale i stąd, że je d e n z biskupów słow iańskich w y stęp u jący razem z arcybi­ skupem Ja n e m w końcu IX w. na M oraw ach, zw ał się B ene­ dykt. B en edy k tem był i jed en z pierw szych dom inikanów k ra ­ kow skich, ty le zw iązanych z rodam i, w yw odzącym i się zdaniem naszym od daw n ych m etodianów .

In n y m tow arzyszem arcyb isk up a J a n a był wówczas na M oraw ach b isk up m etodiąński D a n i e l , a im ię to nie ty lko w eszło potem szeroko w użycie na Rusi, ale i w starodow nej Polsce m iało swoich zw olenników , czego dowodem jest dom i­ n ik an in (znam ienne!) D aniel, w ym ieniany w źródłach wśród o fiar rzezi dokonanej przez T ataró w w r. 1260 w Sandom ierzu.

T yle o w ezw aniach św iętych i im iennictw ie osobowym

w zw iązku z obchodzącym nas tu zagadnieniem . J e s t to oczy­ wiście, bardzo niew iele. A le też nie m iałem wcale zam iaru, ani m ożliwości, w yczerpać choćby w przy bliżen iu ten przebogaty 1 w cale jeszcze w nauce naszej nie tk n ię ty tem at. Podałem te rzeczy celem zw rócenia n a nie uw agi i z m yślą, że może zachęcę in n y ch do podjęcia b adań w ty m k ieru n k u 37.

37 Mamy podejrzenie, że i im ię Stanisław było u nas początkowo m etodiańskie, a to dlatego, że jeden z synów Włodzimierza Kijowskiego na długo jeszcze przed naszym św. Stanisław em imię to nosił. Związać by z tym należało nazwę benedyktyńskiej fundacji Gryfitów, Staniątki, która to nazwa pochodzi prawdopodobnie od ich niegdyś właściciela,

(29)

9. D o k u m e n t c e s a r z a H e n r y k a I V d l a b i ­ s k u p s t w a p r a s k i e g o z 1086 r. T ekst jego przy tacza k ro n ik a K o s m a s a Praskiego. W ychodzi on z podanych przez biskupa P rag i H enrykow i IV założeń, że łacińscy biskupi p ra ­ scy b y li daw niej jedyny m i b iskupam i diecezjalnym i w całym pań stw ie Przem yślidów , a diecezja ich obejm ow ała M oraw y i zim ię krakow ską aż po rzeki Bug i S tyr. N a prośbę biskupa P ra g i H en ryk IV m ocą owego do k u m entu „p rzy w ró cił“ b isk u p ­ stw u praskiem u ju ry sd y k c ję nad pom ienionym i k ra ja m i 38. In ­ te rp re ta to rz y do kum entu biorą za dobrą m onetę tw ierd zenie biskupa Pragi, skąd wnosi się i o pano w aniu politycznym w ład ­ ców czeskich nad M ałopolską, a n a w e t m ów i się o w ielkim „im p erium “ P rzem yślidów w X w. W rzeczyw istości nic podob­ nego nie zachodziło.

N aprzód trzeb a u przytom nić sobie, że diecezja p rask a zosta­ ła erygow ana dopiero w r. 973. P o w stała w zależności od m

e-Stana lub Stanięty, czyli Stanisława. Jest to bajka, gdy się mówi, że św. Stanisław mógł pochodzić z rodu Rurykowiczów.

Dla większej przejrzystości podajemy w porządku alfabetycznym imiona, o których mniemamy, albo o których jesteśm y pewni, że były używane przez metodianów w starodawnej Polsce. Uwzględniam y i te, o których była mowa tylko w przypisach: Andrzej, Benedykt, Błażej, Bogdan, Boguchwał, Bogumił, Bogusław, Bogusza, Borysław, Bożęta, Bożydar, Bożymir, Bożywoj, Cherubin, Daniel, Gierałt, Gorazd, Hipolit, Iwan, Iwo, Jakub, Jan, Janik, Jaśko, Jerzy, Jur, Katarzyna, Klemens, Mikołaj, Piotr, Prokop, Serafin, Stanisław , Sulisław , Sulko, Suła, Ś w ie- Tad, Teodor, Wojciech (nawet i to im ię ze względu na zgodne w spółży­

cie metodianów i łacinników w pierwotnych Czechach i w Polsce). Że

nasz św. Wojciech mógł być bardzo przyjaźnie usposobiony do obrządku

słowiańskiego, wskazuje aż nadto wyraźnie Józef B i r k e n m a j e r ,

Zagadnienie autorstwa „Bogurodzicy“, Gniezno 1935. Oczywiście przy

badaniach rodowych i im ienniczych powyższa grupa imion naprowadzi nas łatwo na cały szereg innych.

88 Omówienie dokumentów i odnośnej literatury daje Karol B u ­ c z e k , O dokumencie biskupstwa praskiego z r. 1086, „Roczniki Histo­ ryczn e”, XV, Poznań 1939, s. 1—48.

Cytaty

Powiązane dokumenty