• Nie Znaleziono Wyników

View of „Gdy myśl łączy się z przestrzenią”. Uwagi o przypowieści Quidam

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of „Gdy myśl łączy się z przestrzenią”. Uwagi o przypowieści Quidam"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K I H U M A N I S T Y C Z N E T o m X X I V , z e s z y t I — 1 9 7 6

ZDZ ISŁAW ŁAPIŃ SKI

„ G D Y M Y Ś L Ł Ą C Z Y S IĘ Z P R Z E S T R Z E N IĄ ”

U W A G I O P R Z Y P O W IE Ś C I Q U I D A M

„ C z ło w ie k ta k z m iejscem b y w a so lid arn y . Czy m yśl ta k często łączy się z przestrzen ią, Ż e ja k a ś lich a rzecz i p rz e d m io t m a m y P rz ez p o ró w n a n ie św iącą jej lu b c ie n ią ? ” 1

P ro blem atyka przestrzeni w tw órczości N o rw id a znalazła ju ż d aw n o swego b a ­ dacza. Pośw ięcone tej problem atyce rozpraw y Ireny Sławińskiej skupiały się głów ­ nie w okół rodzajow ych właściwości d ra m a tu .2 R zuciły je d n a k dużo św iatła także n a te cechy N orw idow skiego kształto w an ia przestrzeni, k tó re m ożem y odkryć i w in ­ nych dziełach poety. N a przykład w Quidamie.

Perspektyw a, z jakiej się jaw i świat tego utw o ru , jest ru ch o m a, płynna. W e wstępie tow arzyszym y, z o d dalenia, lecz w sposób dostępny naocznem u k o n ta k ­ towi, „synow i A le k sa n d ra” , gdy ten przybyw a do stolicy Im perium . W łaściw a akcja rozpoczyna się d o k ład n ie w rok później. K ilkanaście początkow ych pieśni obejm uje czas kilku zaledwie dni. W ypełnione są one przez nas w ędrów ką, p o d przew odnic­ tw em n a rra to ra , w ędrów ką, której szlak biegnie poprzez d o m o stw a najwyższej ówczesnej elity i k tó ra pozw ala nam także zatrzym ać się na ulicach R zym u. N a placu m iejskim uczestniczym y w sądzie, k tó ry się toczy n ad niesubordynow anym i obyw a­ telam i — chrześcijanam i. W p o lu w idzenia m am y najczęściej osoby, z którym i sp o ­ tyka się w łaśnie bo hater, „syn A lek san d ra” (Q uidam I), czasem je d n a k w yprzedzam y go lub opóźniam y się za nim , by dotrzym ać k ro k u innym postaciom , z którym i utrzym uje on łączność. P atrząc oczam i n a rra to ra , ograniczam y czasem naszą wiedzę „w spółczesną” (dokładniej ; X IX -w ieczną), by wejść w krąg h o ry zo n tu poznaw czego owych postaci, byw a też, że m usim y tę wiedzę przyw oływ ać. Ale z reguły stajem y

1 Słow a „ sy n a A le k sa n d ra ” (C. N o r w i d . P ism a w szystkie. Z eb rał, tek st ustalił, w stępem i uw ag am i krytycznym i opatrzy! J. W. G o m u lick i. T . 3. W arszaw a 1971 s. 103). D alsze cy taty z p o e m a tu n a p o d s ta ­ wie tejże edycji (paginację p o d aję b ez p o ś re d n io w tekście).

2 P or. przede w szystkim Z n a k i p rze strze n i teatralnej w ,,K ra ku sie ". W : R eżyserska ręka Norwida. K rak ó w 1971 s. 2 1 0 -2 2 7 ; tejże; Jeden m o tyw a n ty c zn y w p o e zji N o rw id a : bru k rzy m sk i. „ R o c z n ik i H u m a ­ nistyczne” 6; 1957 (1958) z. 2 s. T a sa m a p ro b le m a ty k a u k a z a n a z o s ta ła ró w n ież n a innym m ateriale rom an ty czn y m , w stu d iu m P rzyw ołanie p rzestrze n i w dram acie Słow ackiego ,,Z a w isza C za rn y". W . Sceniczny gest p o ety. K ra k ó w 1960 s. 129-154 (p ie rw o d ru k w p ra c y zb io ro w ej pt. J uliusz Słow acki, W 150- -lecie urodzin. W arsz aw a 1959 s. 283-299).

(2)

2 2 6 Z D Z I S Ł A W Ł A P I Ń S K I

w obliczu sceny bezpośrednio nam danej, nie zaś relacjonow anej w trybie streszcze­ nia. I tak przebiega nasz k o n ta k t ze św iatem utw oru do ostatnich linijek poem atu. W dalszych p artiach coraz częściej je d n a k dochodzi do głosu m etaforycznie wysło­ w iony k o m en tarz do zdarzeń, poetycka filozofia znajduje rozgałęzienie w obszer­ nych dygresjach. Perspektyw a się w ydłuża i otw arcie występuje punkt, z którego doko n u jem y oglądu — bardziej ju ż m yślow ego niż sensualnego. Przenosim y się co raz częściej w X IX w. N ada! je d n a k perspektyw a to się o d d ala, to zbliża do ciągu w ydarzeń i n adal uczestniczym y w w ypadkach ja k o naoczni świadkowie. Św iadko­ wie zgonu i p ogrzebu większości głów nych postaci, w ygnania innej z nich, zaparcia się swych przyjaciół — przez ostatnią.

Jednym z uderzających p arad o k só w Quidama jest fakt, że — pośw ięcony prze­ biegowi czasu historycznego, p o n a d to zaś okresow i przełom ow em u — dąży on do neutralizacji w ydarzeń, do p odstaw ienia kategorii opisow ych w miejsce n arracyj­ n ych.3 W mniej jaskraw ej postaci tendencja ta jest zresztą znam ienna dla całej tw ór­ czości N orw ida i m a związek z jego filozofią kultury ja k o zjaw iska organicznego, rządzonego p raw am i w ew nętrznym i. P raw a te i kierunki przem ian m ożna odczy­ tać ju ż n a m ałych od cin k ach czasu i n a m arginesow ych z p ozoru działaniach. Przy­ padek graniczny tak zredukow anej narracyjności historycznej, to pojedynczy gest. u lo tn a m im ika, in to n acja głosu. W spom aga tę tendencję przekonanie, iż historia d o k o n u je się poprzez historycznie ukształto w an e osobow ości, pew ne typy k u ltu ­ rowe. R o zp o zn ając m echanizm y indyw idualne, m ożem y wywieść z nich praw idło­ wości ogólnospołeczne. Z aś owe reguły jed n o stk o w e dają się uchwycić w n ajd ro b ­ niejszej skali.4

R o z p a tru ją c od stro n y em pirycznych zależności przyczynow ych pow iązanie zd a­ rzeń w Quidamie, w idzim y jedynie luźno splecione ze sobą ogniw a. Inaczej m ów iąc —- siłą spraw czą je st tu głów nie przypadek. A le ten przypadek przestaje być przypad­ kiem z p u n k tu w idzenia regularności historiozoficznej. T o, co nie je st akcją poszcze­ gólnych p o d m io tó w ludzkich, staje się akcją p o d m io tu zbiorow ego, upersonifiko- w anego w H istorii. W w idzeniu bliskim — m am y przed sobą mniej łub więcej zazę­ b io n e o siebie ciągi zachow ań. W w idzeniu dalekim — jednolity deseń procesów dziejow ych.

P o d o b n ie z przestrzenią. Z d ystansu bliskiego dostrzegam y jedynie w yodręb­ n io n e i b ard zo naocznie przedstaw ione sceny. Z dalszego — kom pozycję przestrzen­ n ą m iasta ja k o podw ójnie z n a c z ą c ą : w świecie w ew nętrznym b o h atera i — poprzez niego (głów nie, choć nie w yłącznie) — w świecie alegorycznych znaczeń o d a u to r­ skich. P osługując się k ateg o riam i psychologicznym i, m ożem y nazw ać ow o widze­

3 S ygnały teg o ujęcia ja w ią się ju ż we w stę p n y m „ w y ją tk u z listu ” do Z. K ., w z aw a rty m ta m o b ra z o ­ w a n iu : „C y w iliza cja, w ed łu g w szelkiego p o d o b ie ń stw a , d o dziś jeszcze p o d o b n a je s t d o tego kościoła, k tó ry za K a p ito le m tyle razy p rzy k siężyca św ietle o g ląd ałeś — d o tego k o śc io ła , co w k w ad racie k o lum n św ią ty n i sta ro ż y tn e j, ja k o g o łą b w ro złam an ej klatce, p rzestaw a, ta k iż, mszy św iętej idąc słuchać, prze­ c h o d z i się o w dzie p rz e z Jow iszow y p rz y sio n e k ” (s. 79,80).

4 P o r. I. S ław iń sk a . O p ro zie ep ic k ie j N orwida. Z zagadnień w arsztatu poety-dram aturga. W : R e ży ­ se rska ręka s. 2 7 7 -3 2 0 (p ie rw o d ru k : „ P a m ię tn ik L ite ra c k i” 48:1957 z. 2 s. 46 7 -4 9 8 ); „ Ciąg scenicznych g e s tó w ”. T a m ż e s. 90-145 (p ie rw o d ru k : S cen iczn y g est p o e ty s. 85-90).

(3)

„ G D Y M Y Ś L Ł Ą C Z Y S I Ę Z P R Z E S T R Z E N I Ą ” 227

nie bliższe bezpośrednią percepcją p rzestrzeni, w idzenie dalsze —- „ m a p ą poznaw ­ czą” .

Pojęcie „m a p y poznaw czej” w prow adzam y tu taj ja k o k o n stru k cję pom ocniczą, pozw alającą ukazać przejście od d anych percepcyjnych do kom pozycji sym bolicz­ nej. „ M a p a poznaw cza” to schem at, w ypełniony danym i quasi-zm yslow ym i o ró ż ­ nym nasileniu, za po m o cą k tó reg o u stalam y bliższy i dalszy k o n tek st przestrzenny, w ja k im się poruszam y. W Quidamie zw ykle ów schem at p odlega od razu ujęciu sym bolicznem u. Już sam em u b o h atero w i — co explicite m ów i jego poetycki dzien­ n ik — jaw i się ten schem at, ow a „ m a p a ” , nie tyle ja k o o d p o w ied n ik (w yabstraho* w any) zm ysłow o opanow yw anej realności, co ja k o jej rz u t sym boliczny:

C zy człow iek, w idząc ta k sz e ro k o N a k a ż d ą chw ilę sw ojego ż y w o ta, Ile z a k re śla m u d o k o ła o k o ,

D o szed łb y , gdzie są w szech -m ąd ro ści w r o ta ? — I w ielkich św iata sp o tk a ł lu m in arz y

T a m , gdzie p o w in ien , n ie ta m , gdzie się z d a rz y ? C zy raczej zw iedzić w inien o b sz a r cały,

N ie o k iem je g o , lecz o kiem lu d z k o śc i S k re ślo n y je m u , gdy by ł jeszcze m a ły [...]

(s. 96)

M iędzy percepcją a „ m a p ą ” istnieje ciągłość genetyczna, są to bow iem kolejne fazy procesu poznaw czego. W Quidamie spotykam y p o n a d to jeszcze innego ro d zaju związek m iędzy o b u zjaw iskam i: analogię w konstrukcji.

A rtem id o r w d o m u Ja zo n a czeka n a g o sp o d arza:

D rzw i d o tej sali, b ę d ą c o tw o rz o n e , P rz y sio n k u w nętrze o d sła n ia ły o k u ; D rzw i o d p rz y sio n k a n iem niej in n ą stro n ę P o d w ó rz a w ra m y swe, n a k sz ta łt o b ło k u , O b ejm o w ały — a św iatło , z ła m a n e P o d w a k ro ć , b iło p r o s to n a fo n ta n n ę .

( s . 1 2 5 )

M am y tu kom pozycję bard zo charakterystyczną dla N o rw id a — w idzenie w nę­ trza , k tó re się otw iera na w nętrze n astęp n e, ta m to zaś z kolei n a nie zam knięty ju ż przestw ór. T a k o n stru k c ja w idzenia bliskiego znajduje swój odpow iednik w p o d o b ­ nym układzie w idzenia dalekiego : poszczególne sceny zachodzą częściowo na siebie, pozostaw iają poza bezpośrednim zasięgiem wielkie połacie przedstaw ianej rzeczy­ wistości i u k ładają się w perspektyw ę, sięgającą w głąb przestrzeni historycznej. Przestrzeni, w której centrum spoczyw a M iasto, lecz k tó ra obejm uje rów nież — peryferiam i wizji, w dygresjach — kraw ędzie ów czesnego św iata: B rytanię, G alię...5

5 P o w ta rz a m przypis N o rw id a : „ L u b o p a ń stw o rzym skie o b ejm o w ało nieledw ie św iat, linia je d n a k od dzisiejszego K ry m u d o M arsylii p rz e z p o sa d ę E u ro p y w yciągnięta d a ła b y n i ż e j w łaściw ą ojczyznę R zy m ian in a, w y ż e j zaś k ra je d o ro b ie n ia k a rie r w o jsk o w y ch i m iejsce w ygnań. — I ja k o , n a p rzy k ład ,

(4)

228 Z D Z i S L A W Ł A P I Ń S K I

W Quidamie rozw ijają się dw a w ym iary czasu. Jeden z n ic h — przedm iot analitycz­ nego zainteresow ania poety — to w ym iar historyczny. D rugi — będący tłem refre- nicznym w kom pozycji u tw o ru , sum ujący jego sugestie na nadrzędnym planie inter­ pretacyjnym — to w ym iar m oralno-m etafizyczny. T ak np. konflikty w ym iaru pierw ­ szego rozgryw ają się w je d n o stk o w y ch okolicznościach czasu i m iejsca (choć z n a ­ p o m knieniam i o pewnej pow racalności w dziejach niektórych układów sytuacyj­ nych). Te sam e konflikty w m etaforyce m etafizycznej w ysublim ow ane zostają w wieczysty d ra m a t, k tó re m u p a tro n u ją poza-ludzkie moce.

Z godnie ze w sp o m n ian ą wyżej tendencją o b a wym iary dążą do przyjęcia sub­ stancjalnej, przestrzennej postaci. Czas historyczny lokalizuje się w w ytw orach ludzkiej przedsiębiorczości, w a rte fa k tac h cywilizacji. Czas m etafizyczny znajduje swą w idzialną siedzibę w zjaw iskach n a tu ry :

[...] N a d w ó c h k o ń c z y n a c h w ielkiej czasów strugi, C o je s t ja k T y b e r -u*

(s. 132)

S tany psychiczne swych b o h ateró w a u to r w yprow adza na zew nątrz — m ateria- lizuje w wyglądzie szaty, m ebli, dom ostw . Ich procesom psychicznym nadaje kształt ja k b y niezm ienny, dający się przew idzieć i zdefiniować. O kreśleni przez historię, zam ierają w swym otoczeniu. Jak P ulcher w przezroczystej szacie „p o d o b n y D o rzeczy w szklanną pochow anej skrzynię O gólem -kształtu” (s. 155). O pisy poszcze­ gólnych w nętrz niosą je d n a k p o n a d to odręb n e inform acje. T ak np. bardzo plasty­ czny, choć cząstkow y, w izerunek d o m u A rtem id o ra pozw ala zastępczo przed sta­ wić klim at p ozostałych m ieszkań grecko-rzym skich intelektualistów . N ato m iast zagadkow o zarysow ane m ieszkanie Jazo n a, podw órce, ogrodzenia — stanow ią ekw iw alent nieokreślonych cech sam ej tej postaci, jego — w łaśnie — niedefiniow al- ności. W planie zaś całkiem przyziem nym tw orzą atm osferę sprzyjającą w ątkow i spiskow em u. N ie przy p ad ek też, że w łaśnie w zasięgu obecności Jazo n a czas h isto ­ ryczny osadza się w w ytw orach ludzkich w sposób niepow tarzalny. Tym razem nie je st to bow iem czas w p rzek ro ju współczesnym , lecz czas w swym stopniow ym prze­

biegu. K am ienieje on niecierpliw ie, niechętnie. Sym bolika płyt n a dziedzińcu u J a ­ zo n a w skazuje na to, że w łaśnie ów żywioł ju d ajsk i w Im perium nie pod d ał się jesz­ cze ciążeniu ogólnej inercji:

— N o c b yła W id n a ; p o d w ó rzec u sia n y z k am ien i Bielał, lecz w każd y m pierw sza m yśl odżyła, S k ą d b y l? d o czego ziarnkiem sw ym należał? I k a ż d y z głazów tych, z d a ło się o k u , Ż e p rz y p o m in a ł się zn ajd o w ać w tło k u W strzy m an y , ale nie ów dzie, gdzie b ieżał —

A m ery k a w zględem E u ro p y b y w ała i je s t k ra je m ucieczki z ró żn y ch przyczyn, ta k był n ao n cza s ów o b sz ar śro d k o w e j E u ro p y ” (s. 227).

(5)

„ G D Y M Y Ś L Ł Ą C Z Y S I Ę Z P R Z E S T R Z E N I A " 2 2 9

S tąd niem y lam en t m iędzy ty m i bru k i C zułeś i ró ż n y c h w ytężeń sp lą ta n ie [...]

( s . 1 4 1 )

Postaw y ludzkie posiadają w utw orze tło topograficzne. Z a m k n ięta przestrzeń, •w której się chronią konspiratorzy, b eztro sk o p o rzu can a przez pielgrzym a gospoda, o tw arty rynek, gdzie jaw nie d o k o n u ją się czyny ludzi św iadczących praw dzie... O raz dialektyka odejścia — fizycznego, i p o w ro tu — duchow ego, z rodzinnego m iej­ sca do C entrum cywilizacji i m aterialnej potęgi. Pielgrzym ka m yśli k u praw dzie fa­ bularyzuje się w w ędrów kę po stolicy św iata. W gruncie rzeczy je d n a k jest to w ędrów ­ ka „Przez labirynty te, nie b u dow ane G łazam i, z ludzkich uw iane żyw otów , H iero ­ glifami pozapisyw ane — ” (s. 206). K olejne sp o tk an ia b o h a te ra z głów nym i o śro d ­ kam i kulturalnym i, to kolejne etapy jego dojrzew ania. P lan m iasta je st w oczach „syna A leksandra” — i w oczach n a rra to ra , a więc i naszych — p lan em duchow ym , sym bolicznym . Przestrzeń u rb an isty czn a — znakiem przestrzeni w ew nętrznej.

D estylow anie sytuacji historycznej w sytuację m etafizyczną d o k o n u je się na różnych poziom ach poetyckiego uogólnienia. N iezależnie od tego, m am y ro zm aite szczeble pejzażowej k onkretności. We fragm encie poczynającym się od słów „ A p o północy było już n a niebie” (s. 169), o b raz wietrznej nocy pozbaw iony je st bezpo­ średnich, językow ych, w skaźników , kierujących ku sensom przenośnym . Je d n a k kontekst m ówi w yraźnie, że przeczucie „O to teraz U derzy p io ru n ” , nie należy b rać za przepow iednię m eteorologiczną. N a to m ia st na drugim k rań cu znajduje się za­ bieg, k tó ry elem enty przyrody tra k tu je nie ja k o przed m io t opisu, ale ja k o zb io rn ik m otywów w tórnych dla o brazow ania, skoncentrow anego n a dośw iadczeniu we­ w nętrznym :

[...] W p o w ietrzu zw ianym z p rzed św item E p o k i N ow ej, z m ętam i starej — z sia rk ą , z solą, 2 szep tan iem k sz ta łtó w nik ły ch ja k obło k i [...]

( s . 1 4 5 )

Miejsce pośrednie p rzypada z kolei o b razo m rów nolegle rozw ijającym deskryp- cję przyrody i — poprzez następne człony p o ró w n ań —- sym bolikę m etafizyczną. N ajw yrazistszym przykładem tej techniki je st dw akroć jaw iący się w tekście o p is :

P om iędzy św item a n o cy zn iknięciem P ło m ien n e blaski ró żo w e z m ro k am i

W alczą, ja k C n o ta z ś w i a t a - t e g o K sięciem — M dław e, lecz u fn e, ch o ć w ciąż j e co ś m am i.

(«. 89)

6 P o r. k o m e n ta rz d o tego fra g m e n tu o ra z uw agi n a te m a t ro li, ja k ą p ełn i w tw ó rczo śc i N o rw id a o b r a j przełom u nocy i d n ia : I. S ł a w i ń s k a . ..P odróż do kresu n o c y ". W : R eżyserska ręka s. 228-247.

(6)

230 Z D Z I S Ł A W Ł A P I Ń S K I

N iekiedy o b a om aw iane p o rz ąd k i — historyczny, zlokalizow any w dziełach kul­ tury, i m etafizyczny.w cielony w zjaw iska przyrody — łączą się ze sobą bezpośrednio, choć k o n trasto w o , ja k np. w opisie izby „syna A lek sa n d ra” :

K w iató w w oń izbę n ap ełn iła całą — S łońce p lam am i w tę i ow ą stro n ę N a ścian y b iło, n im fo m w m o d re oczy, D o złotych p ro m ie ń n iosło im w arkoczy L u b m a lo w a n e , niem e u sta grzało.

(s . 177)

G ra iluzji staje się w pow yższym obrazie grą życia i wieczności. K u ltu ra, k tó ra u tra ciła swój tw órczy potencjał, jest reprezen to w an a przez freski, zyskujące p ozór życia. Jest to je d n a k tylko p o zó r, bow iem życiodajne źródło m istyczne (tradycyjna sym bolika słońca) nie m oże tch n ąć ducha w p orządek ludzki, który utracił swe w ła­ sne zasoby. Jest to najogólniejszy z m ożliw ych sensów owego obrazu, którego zna­ czenia elem entarne pop rzestają na w yw ołaniu widzenia, będącego czułym i w iernym w zrokow o zapisem potocznego przeżycia. W reszcie n a dalszym planie kryje się em otyw nie zab arw io n a refleksja n ad przem ijaniem , nad bezradnością sztuki, nie zdolnej przedłużyć ludzkiego trw an ia w czasie itp.

*

S um ując pow yższe uwagi stw ierdzim y łatw o, że wizualność i w ym iar przestrzen­ ny nie stanow ią w Quidamie sk ład n ik a ubocznego, lecz w iodą w prost ku naczelnej idei poem atu . Są w yrazem p rz ek o n an ia o przedstaw ianej epoce ja k o o okresie prze­ łom ow ym w praw dzie, lecz — od strony panujących ówcześnie m niem ań — rów no­ cześnie zastygłym . N o rw id d o k o n u je więc p rzek ład u działań ludzkich na ich w ytw o­ ry. H istorię i zróżnicow anie kultu ro w e ujm uje poprzez artefakty, przedm ioty w świę­ cie w idzialnym . W ew nętrzną dynam ikę (dostrzegalną dopiero z oddalenia) albo prze­ słania staty k ą, albo przenosi w sferę sym boliki przyrodniczej. Ogólne tendencje tw órcze pisarza, do b rze znane także z innych jego utw orów , n abierają tu szczególne­ go uzasadnienia.

Przestrzenny k ształt Qui dama staje się zatem dla a u to ra zasadą konstrukcyjną sw oistą dla prezentacji określonego epizodu dziejów. O kres panow ania H adriana jaw i się w utw orze ja k o czas p an o w an ia despotyzm u um iarkow anego, do pewnego sto p n ia p raw orządnego. P a ra d o k s owej praw orządności polega na tym , że nie m a ona gw arancji po za w olą cesarza. P od panow aniem despotyzm u zdziecinniałego sze­ rzy się pow szechne poczucie niem ożności. W szystko toczy się praw em inercji. D aje o sobie znać „ fo rm a liz m ” , tzn. w ykształcone środki techniczne (w różnych dzie­ dzinach życia) są na usługach pozbaw ionej historycznych celów władzy. W ystępuje anom ia. — w yobcow anie je d n o stek , spow odow ane rozpadem w spólnego kręgu w artości. Procesy polityczne sprozaizow ane są do roli procesów krym inalnych. W chw ilach krytycznych intelektualistów nie skraca się ju ż o głowę, lecz skazuje po

(7)

„ G D Y M Y Ś L Ł Ą C Z Y S I Ę Z P R Z E S T R Z E N I Ą ” 231 pro stu na wygnanie. D o tego zaś na obrzeżach Im perium w zbierają ruchy n a ro d o ­ we. Nic dziw nego zatem , że tęsk n o ta za społeczną d ynam iką wciela się w o b raz nagiej siły — w legiony i ich sym bol: fasces.

W takim świecie toczą się losy b o h ateró w — b o haterów ginącego św iata, i losy ubocznie tylko zarysow anych — zgodnie z ówczesną św iadom ością — dysydentów ; chrześcijan. Chrześcijan, którzy nie w ystępując czynnie przeciw ko panującem u ła­ dowi, sam ą swoją odm ow ą akceptacji w noszą czynnik burzący.

Cytaty

Powiązane dokumenty

„Gazeta Pisarzy” pokazuje specyfikę komunikacyjną zawodu dziennikarza – owo zamknięcie w ramach ilości tekstu, specyfiki pracy redakcji, podporządkowania się tematowi

Priorytetem technologii stosowanych w magazynach i salach muzealnych jest zagwarantowanie jak naj- lepszych warunków dla zachowania eksponatów, przez co korzystne jest

Wydaje się więc, że jeśli osoba troszczy się o pewne rzeczy, niezależnie od tego, czy zdecyduje się to zrobić, nie będzie podatna na „wyzwolenie”, które mogłoby nadejść

Niebo, jako spełnienie miłości, zawsze może być człowiekowi tylko darowane; piekłem zaś dla człowieka jest samotność, wynikająca stąd, że nie chciał tego przyjąć,

Program Gospodarczy Rządu "Przedsiębiorczość—Rozwój—Praca”, Narodowy Plan Rozwoju 2004—2006, a także w innych średnio i długookresowych dokumentach

Już nigdzie nie ma milczenia; milczenie jest czymś więcej od mowy, wiedzą o tym nie tylko bramini; cisza to największy skarb, jaki człowiek może dać sobie i światu; ale już nie

Nagród się tu nie przyznaje, formą wyróżnienia jest wybór filmu jako tematu do obrad i dyskusji „okrą­.. głego stołu” - seminarium

Wracając do metafory Freuda przeniesienia widzianego jako pole bitewne, dla mnie tym kluczowym punktem strategicznym, zasadniczym dla przebiegu terapii, jest zwróce- nie uwagi