• Nie Znaleziono Wyników

W stronę Dembołęckiego : wokół niektórych wątków poruszonych w tomie "Krwawy świt, mroczny dzień..." ("Napis" 2006, seria XII)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W stronę Dembołęckiego : wokół niektórych wątków poruszonych w tomie "Krwawy świt, mroczny dzień..." ("Napis" 2006, seria XII)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Radosław Sztyber

W stronę Dembołęckiego : wokół

niektórych wątków poruszonych w

tomie "Krwawy świt, mroczny

dzień..." ("Napis" 2006, seria XII)

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 13, 239-247

2007

(2)

HAPIS

Seria XIII 2007

Radosław Sztyber

W stronę Dembołęckiego. Wokół niektórych

wątków poruszonych w tomie Krwawy świt,

mroczny dzień... („Napis” 2006, seria XII)

W

przywołanym w podtytule niniejszej rozprawki zeszycie studiów ukazało się w ie­le dociekań zdradzających rozm aite pokrewieństwa z m yślam i sform ułow anym i w pierwszej połowie XVII stulecia przez W ojciecha D em bołęckiego, zwłaszcza w związ­ ku z początkiem w ojny trzydziestoletniej. C hodzi tu raczej o zbieżność motywów, w yobrażeń czy pom ysłów pisarskich, nie zaś o identyczność podejm owanej tematyki historycznej. U jaw nione paralele jeszcze dobitniej ugruntow ują pozycję twórcy Prze­ wag elearów polskich (Poznań 1623) na mapie autorów parających się okolicznościow ym słowem pisanym w wieku M orsztynów. W rezultacie w tej sytuacji w ypow iedzianym przezeń sform ułow aniom , koncepcjom , nie sposób przypisać etykiety anachronizm u. Przeciwnie — dobrze w kom ponow ują się w tradycje ideowa epoki, zresztą nie bez w alo­ ru oryginalności, zdradzającej wyjątkową inwencję ich sprawcy. C o prawda, nie zabrakło w spuściźnie kapelana lisowczyków pow odów do kom prom itacji (Wy i ród jedynowlasnego państim świata, Warszawa 1633), niemniej wynikła ona — warto pamiętać — z woli efek­

tywnego i raczej przede w szystkim efektownego dopracowania stanowiska głoszącego uprzywilejowaną rolę narodu polskiego w ówczesnej Europie.

Przedkładane rozważania zainspirow ane zostały lekturą efektów poszczególnych badań zam ieszczonych w wyżej w spom nianej serii „N ap isu ” , dzięki czem u całość uzyskuje charakter sw oistego dopow iedzenia w kontekście dorobku D em bołęckiego, zresztą nie tylko. To glosa, pozbaw iona głosu polem icznego, która przynosi garść spo­ strzeżeń uwypuklających „m iejsca w spóln e” w pisarskich dokonaniach księdza W ojcie­ cha i innych analizowanych twórców. G odzi się w reszcie pow iedzieć, iż bezpośrednią zachętę do spisania tych kilku uw ag stanowią zwłaszcza słowa wypow iedziane w

(3)

opra-240 R adosław Sztyber

cowaniach przez D ariusza Dybka, Je rzeg o Kroczaka, Iwonę M aciejew ską, Piotra Pire- ckiego, M arię R ow ińską-Szczepaniak.

* * *

D o grona w ielu innych, zajm ujących niem alże tożsam e stanow isko w obec niektó­ rych zagadnień spoleczno-w yznaniow ych i w zm iankow anych przez D ariusza Dybka, obok Fabiana B u kow skiego zaliczyć należy bez wątpienia bohatera tytułow ego tej re­ fleksji. Przecież uczestnik w ypraw elearów do R zeszy w 1622 roku podziela opinię, iż żołnierz katolicki nie tylko rytuałem religijnym i gorliw ością przysługuje się w ie­ rze, ale przede w szystkim orężem . Program ow ego niejako wyznania D em bołeckiego, otw ierającego Przewagi (zam ieszczonego w „przypisaniu”) nie pow stydziłby się m oże autor Egzorbitancji niskich, gdyż „dzieła odw ażne” kondotierów spisał,

aby [ ...J wszelki człow iek uważny pom ógł w nich Pana Boga, H etm ana i Wodza naszego chwalić; a nadto w szelki do takichże odw ag sposobny nieśm iertelną przed Bogiem i ludźm i szatę żarżliw ości o krzywdę je g o i despekt Kościoła świętego co prędzej, ja k o i oni, w dziew ał1.

Żołnierze ci, ja k tym razem czytamy w Żywocie kozaków lisowskich2, sięgają również po broń innycli kategorii, odw ołujących się do praktyk kaznodziejskich, gier hazardo­ wych czy dźwiękowej oprawy nabożeństw (co zresztą w w iększości pozostaje w ścisłym związku z obrzędow ością chrześcijańską) —

Rogate sylogizm y stąd u pasa noszą,

O b u ch em persw adują, kiedy o co proszą. Ż aden retor tak prędko nie poruszy człeka

Jak o kozak dwie słowa rzekszy: bij, siecz, ncca (ww. 19-22). M uzycy od wymysłów, dla uciechy grają

W kostki, w karty, na tych się instrum entach znają. M elodyja tam w dzięczna i nadobne żarty [ ...] . Potym na koncert idą, fugle zam iast fugi,

M iasto taktu latają toczone m aczugi. Stąd je d n i solm izują abo też pauzują,

Drudzy się kontrapunktem z oburącz częstują (ww. 35-37, 43-46).

1 W. D em bołęcki, Przewagi elearów polskich, co ich uiegdy lisowczykami zw ano, oprać, i wst. R. Sztyber, Toruń 2005, s. 158.

2 Cyt. za: Literatura mieszczańska w Polsce. O d końca ATT do końca X V II wieku, oprać. K. Budzyk, II. B u d zy k o w a,J. Lew ański. t. 1, W arszawa 1954, s. 291-299.

(4)

W stronę D em bołęckiego. Wokół niektórych w ątków poruszonych w tom ie... 241

W szystkie zaś tego rodzaju wysiłki — dopow iada z kolei twórca Deklaracji abo ob­ jaśnienia kart kozackich w Summie ’ — podporządkow ane je d n e m u celowi, m ianow icie

by ukazać —

[...] cesarskie zwycięstwa,

A je m u życzliwych niesłychane męstwa. Tam się pokazują zdrady krwią oblane,

A złości kacerskie sowicie oddane (ww. 17-20).

Aż nadto w Przewagach elearów polskich przykładów ukazujących konsekwentnie m o ­ delowaną przez D em bołęckiego iluzję zbieżności m iędzy dziejam i biblijnych boha­ terów z losam i najem ników z lisow skim rodow odem . Alternatywne określenie tych żołnierzy to „M achabejczykow ie”4, a nowa ich nazwa, ja k dow odzi franciszkanin, zo­ stała utw orzona m iędzy innymi na kanwie jed n ego z im ion N ajw yższego — Elohinf. N o w y Testam ent zaś, a zwłaszcza cztery je g o księgi ewangeliczne, m iały być swoistą ilustracją siedem nastow iecznych zdarzeń, ilustracją czasem proroczą, często w aloryzu­ jącą, zawsze jed n ak gloryfikującą najem ne w ojsko polskie. W ystarczy w reszcie wsłuchać

się w sens poniższych wersetów, by zrozum ieć istotę karkołom nego przecież zamysłu pisarza, jednakże realizowanego wcale konsekw entnie w drugiej części Przewagh:

[... j Ewangelie dobrze oświadczały, Które nam w niedziele zawsze przypadały. Gdyż to, co się z nam i działo, opiew ały I ja k Ż ydom m anna, z nieba nam padały

Przez czas niemały (Sununariusz) .

W świetle tych przypom nień nietrudno się dom yślić, iż w opinii księdza kapelana B ó g nieustannie pozostaw ał po polskiej stronie. Trium fy militarne były zatem nie tylko skutkiem zm agań bitewnych, ale przede w szystkim efektem „pozw olenia” N ajw yższe­ go, żeby odnieść kolejne zwycięstwo na polu chwały. C o więcej, icli w ódz w oczach piszącego duchow nego odznacza się wyjątkow ym , niepow tarzalnym autorytetem

-3 K orzystam y z egzem plarza Biblioteki Z akładu N aro d o w ego im. O ssoliń skich we W rocławiu, sygn. X V II-1 6 7 4 -III (10.928). W szystkie cytaty z Deklaracji poch odzą z tegoż drukow anego zabytku. 4 W. D em bołęcki, Przew agi..., s. 164.

5 Ibidem, s. 177-182.

h Szerzej o tych zagadnieniach w pracach: Piórem, kropidłem, szablą. W ojciecha Dembołęckiego kapelańska

i pisarska przygoda z lisowczykami (1619-1623). Studia i szkice. Z ielon a G óra 2005; If w: W. D e m ­ bołęcki, Przew agi..., op. cit.

(5)

242 R ad osław Sztyber

Sam B ó g ich I letm anem , sam Panem nad pany, A om lud je g o i je m u oddany,

O n sam ich ściany. (Summariusz)8

W innym m iejscu czytamy kolejną znam ienną deklarację: „jako Pan B ó g nam niej- szej dusze ludzkiej z tego w ojska elearów przedziw nym je st opiek un em ”9.

D ysproporcję walczących w ojsk rekom pensow ała na rzecz lisow czyków opatrz­ nościow a strategia działania Pana Z astępów — w zakresie liczby, uzbrojenia, taktyki. D zięki tem u we wrogich oczach cokolw iek ponad dw utysięczny oddział urastał do roz­ m iaru armii składającej się z 60 tysięcy żołnierzy"1. Innym razem , pojedynczy jeźd ziec — bawiący się sw oim i w oltyżerskim i um iejętnościam i — jaw ił się jak o czterech (Wier­ sze o lisowczykacli, w. 6 0 )". B ezsprzecznie natom iast nietuzinkow ym talentem wykazał się D em bołęcki podczas jedn oczen ia sarm ackich idei ze stem plem biblijnej w zn io­ słości ze specyfiką lisowskiej jazd y we wszystkich szczegółach. Przyczyny trwającego trzydzieści lat konfliktu zbrojnego rów nież m alował na kanwie w zorca niew olnego od starotestam entow ych rem iniscencji, bow iem w rogow ie —

m niem anych panów sobie naobierawszy, pod ochroną ich kościoły katoli­ kom gwałtem brali, ciała w iernych z grobów dobywali, relikwie świętych bożych palili, na ołtarzach bluźnierstw y swymi gniew B oży na naród lu d z­ ki w zbudzali, obrazy świętych, a na ostatek i krucyfiksy deptali, kielichy, krzyże i insze srebra kościelne w iecznem i czasy na chwałę B ożą oddane — na pieniądze przerabiali; dzw ony na działa przelewali, kapłany i za- konniki męczyli, panienki zakonne, B ogu poślubione, gwałcili, i w szelkie katoliki w edług różnych inwencyj szatańskich trapili i przenaśladow ali12.

* * *

Lektura karty tytułowej Przewag przynosi inform ację, iż icli autor nie tylko odegrał rolę historiografa elearów, ale także pełnił funkcje ich kapelana. W nikliwe w czytanie się w tekst relacji z 1623 roku przynosi w szakże jeszcze dalej idące w nioski w tym zakre­ sie. C ałkiem wyraźne ślady działalności kaznodziejskiej D em bołęckiego „na cesarskiej” — kiedy to był „św iadkiem oczyw istym ” , to je st naocznym — zaobserw ow ać m ożna przede w szystkim w opisie wyprawy pułku pod dow ództw em Stanisława Stroynow - skiego do R zeszy (druga połow a 1622 roku). N a praktykowanie posługi duszpasterskiej

* Ibidem, s. 165.

1 Ibidem, s. 197.

1,1 Ibidem, s. 189.

' 1 M o lisowczykacli wydał W M agnuszew ski („Archiwum Literackie” 1962, t. 6: Miscellcmea staropolskie).

(6)

W stronę D em bołęckiego. Wokół niektórych w ątków poruszon ych w toinie... 243

łożyło zresztą całe w ojsko, co skrupulatnie odnotow ano m iędzy innymi w artykułach w ojskow ych, sw oistym kodeksie praw i obow iązków 13, „na ochędóstw o nabożeństw a w ojskow ego i sługi kościelne, jak o księżą m uzykę, śpiewaki etc.” 14. C zynności kapłań­ skie wykonywał franciszkanin przy okazji świąt, nabożeństw okolicznościow ych, pod ­ czas pochów ków oraz w trakcie coniedzielnej mszy. Echa hom ilii wypowiedzianej na kazaniu słychać choćby w poniższym fragm encie:

Elearow ie dobrą potuchę [...] wziąwszy o przyszłej stypie w ojennej, któ­ rą cesarz chrześcijański uczyniwszy, aby heretyckimi łachm anam i przy­ odzianego precz wyrzucił, a wiedząc, iż gdy wzywał na pom oc własnych poddanych swoich, „jedni m u się w sią w ym aw iali” , to je st iż im pilniej księstw7 abo dziedzin swoich bronić. A ci są neutralistowie, a po prostu obłudni heretycy, pod tym płaszczykiem lud chowając, cicho broić p o ­ magający. „D rudzy zaśjarzm em w ołów ” , to je st niepotrzebną cierpliw oś­ cią, niedbalstwo swoje pokrywali, jak o niektórzy oziębli katolicy, którzy choćby m ogli (skarbami i afektami zjednoczeni) dać odpór heretykom , wolą je d n ak cierpieć jarzm o przenaśladow ania jak o B oży wrołkowie; „a niektórzy też na ostatek żoną” , to je st krewkością niepom oc swoję wy­ mawiali, to je st iż im żal było bić rebelizantów, przeto że są ich bracia, szw agrow ie etc., abo po prostu iż zgoła więcej człowieka niż Boga m iło­ wali. Stąd uważając elearowie, iż dla tego podobno cesarz chrześcijański, w zgardziw szy wezwanym i, z opłotków Korony Polskiej (którą jak płotem B ó g chrześcijaństw o od pogan zagrodził) eleary [...] zbierać rozkazał; [...] zaraz po obiedzie w tenże niedzielny dzień w szystko w ojsko [ ...J w yszło, od w ielu szlachty w yprow adzone, którzy z takim afektem i łzami, w idząc w ojsko w sprawie gwoli koła postanow ione, ono błogosławili, iż nie je st rzecz podobną w ypow iedzieć1’ .

Ja k o ksiądz ze szczególną szarżą należał do starszyzny w ojskow ej, dlatego też nie ograniczał się jedynie do realizowania obow iązków z pola obrzędow ej i duszpaster­ skiej aktywności. C hyba dzięki w yjątkow ym uw arunkow aniom charakterologicznym aktywnie angażował się w inne też sprawy — brał udział w sądach odbywających się wewnątrz oddziału, uczestniczył w kołach żołnierskich, bywał „na salonach” u w yso­ kich rangą (i nie tylko) sprzym ierzeńców w czasie akcji militarnej w głębi N iem iec, a nadto w im ieniu wszystkich najem ników negocjował rozm aite kwestie. I niewątpli­ wie spełniał się w tej roli.

13 Ibidem, s. 275-282. 14 Ibidem, s. 282. b Ibidem, s. 248-249.

(7)

244 R adosław Sztyber

D em bołęcki, ja k i Birkow ski, nie gani stanu rycerskiego. Próbuje go na w szelkie sposoby dow artościow ać, a nawet gloryfikuje, konsekruje kondotierów, zaciągniętych przecież przez N ajw yższego, co sygnalizują osobliw e listy przypow iednie (których ni­ gdy nie b y ło16) i nowa nazwa członków p u łk u 17. Sięga autor Przewag również po sta- rotestam entow e opow ieści, by ukazać autentyczny zamysł Stwórcy, w skazujący istotę i uw arunkow ania m isji elearów.

W [...] ucisku [...] będącem u [...] cesarzow i chrześcijańskiem u, gdy na sam ego Boga przyszło dać ratunek O blubienicy swojej Kościołow i śjw iętem u ], acz [B óg] m ógł, m ając pełne niebiosa starow iecznego har- cownika z dyjabłem , w ypuścić którego z nich na syny je g o , ja k o niegdy w Starym Zakonie czyniwał; m ógł z niebieskich szańców obłokam i osy­ panych strzelbę ognistych piorunów w ypuścić; m ógł ich rozstępnej ziem i jak o Datana i Abirona rebellizantów M ojżeszow ych darować, m ógł w o ­

dam i jak o G iganty zatopić lubo w iatram i jak o słom ę po świecie roznieść lubo ogniem , jak o Sodom czyki zapalić; m ógł głodem , m orem , języków i zm ysłów pom ieszaniem i rozlicznym i inszym i sposobam i m iecz gniewu swego na nie obrócić. Aby je d n ak w szech m ocność je g o pokazała się być m ądrością przeplecioną, raczył sobie obrać, aby słabością katolicką potęgę kacerską, głupstw em icli m ądrość, a pokorą — pychę ja k o krwią dyjam ent skruszył i rozsypał.

Stąd sam że Pan B ó g na obronę pom azańca sw ego cesarza chrześcijań­ skiego w W iedniu oblężonego zaciągnął [...] kozactw o polskie, które pospolicie lisow czykam i zwano. [ ...] D la sam ego je d n ak kozackiego ich sposobu w ojow ania świat icli m iędzy pospolitym i kozakam i dla lek­ kości i nieużywania zbroi za napodlejszego, dla śleponatarczywej rezolu- cjej za nagłupszego, dla ustawicznej chętki w ojow ania i dobrow olnego się na nie natrącania za napokorniejszego żołnierza poczyta, choć nim i Pan B ó g przeciwniki sw^oje ja k o kol w iek naforem niejsze, nam ędrsze i nagór- niejsze upokarza i tłu m i18.

Kapelanowi wyprawy z 1622 roku nieobojętne były sprawy dotyczące karności i m o ­ ralności w ojskow ej. Pochwalał wysiłki zm ierzające do zachow ania odpow iedniego p o ­ ziom u obyczajności w gronie swoich podopiecznych, a i sam najpewniej przyczynił się

lf’ N iew id oczn e „są zaciągi B oskie i nie za ręce, ale za serce” (ibidem, s. 174).

Por. R. Sztyber, „Banialuki” i „ambajc” , czyli o pseudoetymologicznej pochwale elearów (lisowczyków), „S tu ­ dia i M ateriały” Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Z ielonej G órze, t. 46: Filologia Polska, z. 10, red. J. B rzeziński, Z ielon a G óra 1999.

(8)

W stronę D em bolęck iego. Wokół niektórych w ątków poruszonych w tom ie... 245

do uchwalenia m ilitarnego kodeksu karnego, m ianow icie w spom nianych „artykułów elearskich”, które w inny przeciw działać niepożądanym praktykom , uskutecznianym przecież wcale pow szechnie przez ówczesnych żołnierzy. Słynęli z takiego sposobu sam ow olnego „odbierania” żołdu lisowczycy, a to ich właśnie opiewa D em bołęcki. We w spom nianym prawie uw zględniono m .in. takie oto przewinienia''': wydzierstwo, pijaństw o, świętokradztwo, bluźnierstw o, pojedynki obozow e itp.

* * *

W yzierający z Przewag portret B oga w skazuje, iż N ajw yższy był Panem zgody, zem sty i spraw iedliw ości. Kacerze winni ponieść słuszną karę za grzech herezji, p o ­ dobnie ja k i rebelizanci za podniesiony bunt. K onglom erat tych właściw ości ukazuje rozwój batalii w torm ie alegorycznej wizji, przedstaw ionej m iędzy innymi w opisie „m aści” , czyli kolorów kart do gry (Deklaracja abo objaśnienie kart kozackich). Zieleń wina (pik) ma roztaczać wizję „kwitnącej krainy” chrześcijańskiej, barwa żółta, przewidziana dla dzwonków (karo), przywołuje „obrzydliwe zdrady/Także niewstydliwe namowy i ra­ dy / Przeciw Panu Bogu, Wierze, Kościołowi / Także też i swemu cnemu Cesarzow i”, czyli grząski grunt odszczepieńców, innymi słowy — „fundam ent niepewnej fortuny” . N atom iast czerwienie (kier) ewokują „cesarskie zwycięstwa / I je m u życzliwych niesły­ chane m ęstwa” , czwarta „m aść” (trefl) obrazuje klęski buntowników, którym lepiej sm a­ kuje „żołądź miasto chleba” (Deklaracja). Słowem, B ó g słusznie dopomagał w pogrom ie niewiernych, by zapewnić grunt dla pożądanego status quo, stanowionego na fundamencie supremacji cesarstwa i katolicyzmu — jak utrzymywał Dembołęcki.

* * *

Wracający z N iem iec oddział lisow czyków na terenie Śląska miał okazję do „potka­ nia” się z chłopstw em . Rzecz jasn a, zapobiegliw y lud zamierzał przeciwdziałać spodzie­ wanej, a bardzo m ożliw ej grabieży i zbrojnie zapobiec ewentualnym burdom . Niestety, zręczny m anew r taktyczny dow ództw a elearów w m gnieniu oka rozwiał jakiekolw iek nadzieje zaim prow izow anej naprędce armii chłopskiej na choćby namiastkę sukcesu. D latego też ci ostatni, porzuciw szy —

furię, poczęli [ ...] prosić, ośw iadczając, iż oni jak o wierni C esarzow i JM i narodow i polskiem u przychylni, nie na żadną bitwę przyszli, ale tylko traktować o tym, aby w ojsko elearskie tak spokojnie szło przez ostatek Śląska, jak o świeżo było przez C zechy przeszło2".

Ibidem, s. 275-282.

(9)

246 R ad osław Sztyber

Wreszcie przyszła pora na odpow iedź podopiecznych księdza W ojciecha, będąca najpewniej kontam inacją zasłyszanych w obozie żartobliwych rozm ów :

pytała ich strona elearska, na co by działa z sobą m ieli, poniew aż je n o na traktaty przyszli, która rzecz gdy odpow iedzi słusznej nie miała, pytali icli elearowie, w głos na nich wołając, wiele fartuszków na chorągwie p o ­ zszywali, jeżeli pasporty m ieli od żon, aby im w olno z półgębkam i, jak o elearom w rócić się do domów, jeżeli pamiętali na prośby ich, to je st [m ał­ żonek] swych, aby z daleka stali, a na złych Polaczków nie nacierali, j e ­ śli i[m ] nie tęskno do dom u , jeżeli nie zapom nieli serca u [m ałżonek], pow iedając, iż je pilniej było w ziąć niż tak wiele żelaza dźwigać, a je śli go m ieli, czem u się bić nie chcieli, jeżeli sobie Izami strzelby nie zam o­ czyli, jeżeli um ieli strzelać, jeżeli ich w yprańcy kopytam i abo igłami po- nabijali, jeżeli co żelaza dom a zostawili prócz tego, co dźw igali, jeżeli tak pewne m ieli zbroje jak o orty śląskie, kto dom ów będzie bronił od ciurów, zaczym oni w polu tak stać będą, je śli m ają dobre konie do uciekania, etc.? Tysiącami takich dw orstw z nich się napolow aw szy w pięknej zgodzie elearowie poszli do sw ego stanowiska swoją drogą21.

N iem ało tu hum oru, natrząsania się z zorganizow anych w pośpiechu do boju „w ojaków ” oraczy. Śm iech to niewybredny, niewątpliwie pom ijający nie do poza­ zdroszczenia sytuację tej najbardziej upośledzonej w arstwy społecznej, dośw iadczanej w ielokrotnie przez upodlonego biedą i brutalnością w ojny żołnierza. Ale kom izm serii pytań nie ma na celu, ja k w Komedii lybałtowskiej nowej i Niepospolitym ruszeniu abo gęsiej wojnie, osw ojenie się z niechcianym uzbrojonym przybyszem i je g o obłaskaw ieniem . Z resztą taki stan rzecz nie w ydaje się dziwny, skoro to adherent kondotierów relacjo­ nuje całe zajście, na dodatek poprzez kom prom itację chłopstw a pragnie jeszcze bar­ dziej podnieść rangę apoteozow anych na różne sposoby elearów.

* * *

Bez przesady chyba m ożna pow iedzieć, iż pochylenie się nad problem em kanibali­ zm u w M oskw ie w 1611 i 1612 roku, przyniosło bardzo przygnębiający obraz żołnie­ rza, m ającego niewiele w spólnego z zachow aniem zgodnie z ludzką naturą i raczej dość pow szechnie przestrzeganą restrykcją w tym zakresie. Istniały, co prawda, okoliczności łagodzące (zwłaszcza braki aprow izacyjne), niem niej nie m iejsce tu, by analizow ać za­ gadnienie szerzej, tym bardziej znalazło gruntow ne om ów ienie w rozprawie Jerzeg o Kroczaka.

(10)

W stronę D em bołęckiego. Wokół niektórych w ątków poruszonych w tom ie... 247

W szakże warto zwrócić uwagę, iż tem at — wyjątkowo atrakcyjny ze w zględu na swój bulw ersujący charakter — zainteresow ał w spółczesnego pisarza, łączącego m i­ łość do specyfiki XVII stulecia i literatury fantasy. Jacek K om uda, bo o niego chodzi, w opow ieści Veto (zawartej w tom ie Opowieści z Dzikich Pól, Warszawa 1999) przedsta­ wił dram atyczne sceny walki o przetrwanie za wszelką cenę w stolicy Rosji. Cała zaś fabuła utw oru osnuta je st właściwie wokół kolejnych aktów ludożerstw a, jakże praw ­ dziwych w świetle przypom nianych relacji naocznych świadków ówczesnych zdarzeń. Ja k się okazuje, epoka baroku i historia tamtych czasów wciąż dysponuje ogrom nym

potencjałem i nadal inspiruje do tw órczego wysiłku. * * *

Epizodów lisow skich zapełniających dzieje Polski, ja k się okazuje, było wcale nie­ mało. I wszystkie odznaczają się wyjątkową rnalowniczością, dram atyzm em , chociaż nie tylko zw iązanym ze zgiełkiem bitewnym , ale także w szelkiego rodzaju rozbojam i i awanturnictwem . Form ację okryła dobra sława znakom itych żołnierzy — z jednej strony, z drugiej zaś osława rabusiów, gwałcicieli czy morderców. Tym fenom enem W ojciech D em bołęcki nie tylko po prostu się zainteresował, ale m ożna odnieść w ra­ żenie, iż się nim wręcz fascynował. A ponieważ ksiądz kapelan to równie barwna o so ­ bow ość naszej przeszłości, efekt je g o w ysiłków pisarskich, opiewających przewagi elearów, wydaje się co najm niej zajm ujący i godny uwagi. A z sform ułow anych w cześ­ niej dopow iedzeń wynika także, że to nieodrodny syn swojej epoki.

Cytaty

Powiązane dokumenty

OPERATIONS - Digital word processing, spreadsheets and databases - Image processing and desktop publishing - Virtual 3D landscapes: 3D modelling, virtual reality VR -

Proponuję następujące prozaiczne odczytanie badanego tekstu: Grata, ob digna merita sancti Weneslai praesulis, Hedvigis regina Polonorum, quae contulit cyfum istum, scandat

teorii metodologii genealogii, o czym można przekonać się na podstawie lektury jego artykułu: Z metodologii i metodyki badań nad rodami rycerskimi w średniowiecznej..

€ Powrót do spisu

Każdy istniejący wyraz (w zasadzie odnosiło się to nawet do wyrazów tak abstrakcyjnych jak, jeśli lub kiedy) mógł służyć za podstawę słowotwórczą do urabiania

Jednak to, co dla części badaczy wydaje się oczywistością, nie jest nią wciąż dla wielu specjalistów nauk ekonomicznych czy politycznych.. Dzieje się tak z kilku

The system was used to emulate a 70 cm diameter PET ring based on monolithic scintillator detectors and to experimentally estimate its energy resolution, timing performance and

9 [...] Dzieło Rousseau było – i jest – szczególnie otwarte na różnorodne ludzkie sprawy, myśli, postawy i konfl ikty, przenika je bowiem pełne dra- matycznego napięcia