• Nie Znaleziono Wyników

View of Some Remarks on the First Two Volumes of Cyprian Norwid’s Pisma wszystkie (‘Collected Works’) edited by Juliusz W. Gomulicki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Some Remarks on the First Two Volumes of Cyprian Norwid’s Pisma wszystkie (‘Collected Works’) edited by Juliusz W. Gomulicki"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

R E C E N Z J E I P R Z E G L Ą D Y

S T U D I A N O R W I D I A N A 3 - 4 , 1 9 8 5 -1 9 8 6 Zofia T r o j a n o w i c z o w a - U W A G I O P IE R W S Z Y C H D W U T O M A C H P IS M W S Z Y S T K IC H C Y P R IA N A N O R W ID A W O PR A C O W A N IU JU L IU S Z A W. G O M U LIC K IEG O * W ydane w 1971 r. pierwsze dwa tom y Pism w szystkich 1 N orw ida zaw ierają tę część spuścizny poety, k tóra pow szechnie uchodzi za najśw ietniejszą: wiersze. O tw ierają one znaną nam wszystkim w ielką, jeden asto to m o w ą edycję pism N orw ida, n ajp ełn iejszą z dotychczasowych, bo zaw ierającą w s z y s t k o , co w yszło spod p ió ra poety , a je st dziś znane. A więc nie tylko utw ory literackie czy para lite ra ck ie , rów nież rozm aitego typu wypisy, n o tatk i, glosy, naw et pokw itow ania. Sporo tu zatem ineditów i m ateriałó w zu­ pełnie nowych. Teksty N orw ida u dostępnione zostały w pięciu działach w yodrębnionych na zasadzie gatunkow ej: wiersze (tom y 1 i 2), poem aty (tom 3), dram aty (tom y 4 i 5), pism a prozą (tom y 6 i 7), listy (tom y 8, 9 i 10). W opasłym tom ie 11 (ss.750!), z a ty tu ­ łowanym A n e k sy , zam ieszczone zostały cenne i nierzad k o zupełnie now e m a teria ły bio- i bibliograficzne, nadto bogata d o kum entacja ilustracyjna i teksty suplem entow e. K ażdy dział wyposażony został w d o d atek krytyczny i indeksy, ogólne zasady w ydania Pism wszystkich zn ajd u ją się w tom ie 2.

Wagi tego olbrzym iego przedsięw zięcia nie sposób przecenić. W ciągu 15 la t, k tó re upłynęły od w ydania Pism w szystkich, zdołaliśm y się do ich istnienia przyzwyczaić na tyle, że dziś już w prost tru d n o w yobrazić sobie ich m aterialny niebyt. D la badaczy lite­ ratury polskiej i m iłośników N orw ida, skazanych p rzed tem na arcyciekaw e nieraz, za­ wsze jed n ak niepełne i fragm entaryczne edycje p o ety , kom pletne w ydanie jego pism jest pom ocą nieoszacow aną, p unktem wyjścia wszelkich prac, a zwłaszcza badaw czych, z N orw idem się wiążących. Z tego też pow odu red a k cja rocznika „S tudia N orw idiana” p o d jęła się zadania om ów ienia, spóźnionego w praw dzie, kolejnych tom ów tej wielkiej edycji. W iąże się ono z pytaniem : co dalej z N orw idem ? W szystko bow iem , „co d a le j” , za podstaw ę musi przyjąć je d en a sto tom ow e w ydanie Juliusza W . G om ulickiego, pierw ­ sze i jedyne pełn e w ydanie pism poety.

D la lepszego zrozum ienia intencji w ydawcy, k sz tałtu edytorskiego, ja k i nadał Pis­ m om w szystkim N orw ida, w arto przypom nieć n ie k tó re w yjaśnienia zaw arte w Posłow iu zam ykającym tom 11:

* Recenzją Z. Trojanowiczowej rozpoczynamy w „Studiach” szczegółowe omówienie Pism wszystkich C. Norwida, opracowanych przez J. W. Gomulickiego. Przewidziane są jeszcze re­ cenzje Poematów (t. 3), Dramatów (t. 4-5), Prozy (t. 6-7) i Listów (t. 8-10). Recenzje będzie­ my drukować w kolejności otrzymywania ich od Autorów (przyp. Red.).

1 C. N o r w i d . Pisma wszystkie. Zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzy! J. W , Gomulicki. T. 1: Wiersze. Część pierwsza', t. 2: Wiersze. Część druga. Warszawa 1971 (dalej cyt. PWsz z odesłaniem do odpowiedniego tomu; pierwsza liczba oznacza tom, druga - stronę).

(2)

[...] edycja P ism w szystkich ma spełnić w stosunku do przyszłego, a łatw ego już do sporządzenia wyda­ nia naukow ego taką samą rolę, jaką N arodow e W ydanie D z ie l M ickiewicza odgrywa w stosunku do zaczętego w 1971 r. naukow ego wydania jego D z ie l w szystkich , i ona bowiem - podobnie jak Wydanie N arodow e - p o raz pierwszy przynosi nie tylko poprawny tekst wszystkich u t w o r ó w Norwida (również i takich, które dochow ały się jedynie we fragmentach), ale również wszystkich jego l i s t ó w oraz najroz­ maitszych v a r i ó w (napisy, dedykacje, kwity itp .), jakich dawni edytorzy w ogóle nie uwzględniali w swoich wydaniach (PW sz 11, 665-666).

W zam yśle ed y to ra Pism a w szystkie są zatem pew nym etapem w dziejach wydawni­ czych N orw ida, etap e m , od którego wieść m a już p ro sta droga do edycji naukow ej. O p ro jek to w an y m kształcie tej ostatniej pisze Juliusz W . Gom ulicki:

[...] odszedłbym w niej całkow icie od dotychczasow ego, a tak popularnego w naszych wydaniach zbio­ rowych, układu utw orów wg rodzajów literackich i opracował ambitną, dwunastotom ową e d y c j ę c h r o n o l o g i c z n ą , jedyną, jaką warto dzisiaj pośw ięcać takim pisarzom jak właśnie Norwid, którego twórczość dopiero w tedy ujawniłaby zainteresow anej publiczności literackiej wszystkie swoje blaski i cien ie, przede w szystkim zaś sw oje w spaniale rozkwitanie [...] (PW sz 11, 680).

N ie do końca podzielam optym izm zasłużonego wydawcy N orw ida, o projektow anej przezeń edycji m ożem y - na razie - tylko pom arzyć. D ro g a do niej w ydaje się bowiem długa i n iełatw a, a Pism a w szystkie, jakkolw iek dzięki kom pletności stanowią na niej słup m ilowy, d obitnie unaoczniają ogrom pracy, k tó ra stoi przed przyszłymi edytoram i N orw ida. U nao czn iają przez to sam o, co je st ich najw iększym osiągnięciem , przez kom ­ pletność w łaśnie, poniew aż d opiero ona w p ełni ujaw nia rozm iar i skalę trudności, z jakim i b orykać się musi ed y to r poety. Idzie tu głów nie o problem y filologiczne, ale także chronologiczne, klasyfikacyjne (zw iązane z uk ład em i zaw artością poszczególnych tom ów ), tak że kom en tato rsk ie. W szystkie one - razem w zięte - w ym agają dziś szeroko zakrojonej i d o brze zorganizow anej pracy zespołow ej. Zam ieszczone niżej uwagi, dale­ kie od w yczerpania zagadnienia, niek tó re z tych problem ów i trudności chciałyby przy­ n ajm niej zasygnalizow ać, om ówić w trybie dyskusji z rozw iązaniam i edytorskim i pierw ­ szych dwu tom ów Pism w szystkich.

P rzypom nieć należy, że Pisma w szystkie nie są w ydaniem krytycznym w przyjętym tego ok reślen ia znaczeniu, ich edytor zrezygnow ał z „[...] ap aratu krytycznego z p e ł ­ n y m reje strem wszystkich w ariantów , p o praw ek i p rzeró b ek [...]” (PW sz 2, 315). Z ad e­ cydow ał o tym pośpiech, w jakim były one przygotow yw ane, ja k o że całość m iała się ukazać na 150-lecie urodzin poety , więc w r. 1971, a decyzja o wydaniu zapadła w drugiej połow ie 1969 r. (PW sz 1, X X X I). E d y to r zaznaczył je d n ak , że w niektórych przypadkach „[...] przytacza się dla w yjaśnienia m ałe partie tekstu autorskiego wzięte b ezpośrednio z au to g rafu ” (PW sz 2, 315) oraz że „w ażniejsze w arianty i zarzucone frag­ m enty utw orów d r o b n y c h publikow ano [...] w m etrykach, rezygnując, ze względu na b rak czasu i m iejsca, z konkretn eg o rejestrow ania w szelkiego rodzaju drobnych po p ra­ wek i o d m ia n ek ” (PW sz 2, 296). W św ietle przyjętej typologii wydań Pisma wszystkie m ożna by zatem określić ja k o w ydanie popularnonaukow e.

Tym też tłum aczyć należy pew ną oszczędność d o d atk u krytycznego, który zawiera skrócony a p a ra t krytyczny. D o d ate k przynosi podstaw ow e wiadom ości o dacie pow sta­ nia danego w iersza, jego przekazach rękopiśm iennych, pierw odrukach czasopiśmienni- czych i książkow ych, w skazuje przekaz, który stał się podstaw ą publikacji tekstu. W

(3)

przypadku istnienia kilku przekazów edytor najczęściej nie om aw ia różnic m iędzy nim i, poprzestaje na inform acji, że przekaz podstaw ow y został „krytycznie p o rów nany” z p o ­ zostałym i. Jeśli istnieje p o trzeba, d o d atek krytyczny przynosi rów nież k ró tk ie o b ja śn ie­ nie okoliczności pow stania w iersza, osoby ad resata, związków z innym i utw oram i N o r­ wida, objaśnia m o tto , dedykację itp. P artie ściśle k o m e n tato rsk ie nie są je d n a k ro zb u ­ dow ane - d o d atek krytyczny nie p o d ejm u je spraw języ k a N orw ida (neologizm ów , a r­ chaizmów itp .), nie w yjaśnia realiów , aluzji literackich, postaci biblijnych czy m itologi­ cznych pojaw iających się w wierszach N orw ida.

Łatw o m ożna zauważyć, że zakres ap a ratu krytycznego w różnych tom ach Pism w szystkich je st różny. W tom ach z p oem atam i i d ram a tam i np. a p a rat w pew nej przy­ najm niej m ierze umożliwia odtw orzenie procesu k ształtow ania się te k stu , a inform acje 0 w ariantach i em endacjach p ojaw iają się w obszerniejszym w yborze niż przy w ier­ szach, chociaż z oczywistych względów w ydaw ałoby się, że tu w łaśnie są one szczególnie ważne.

Z apew ne, pierwsze dwa tom y Pism w szystkich są w sytuacji o tyle sw oistej, innej niż pozostałe tom y, że w r. 1966 poprzedziły je - przygotow ane przez tego sam ego edytora i rów nież pośw ięcone twórczości lirycznej N orw ida - pierw sze dwa tom y D zieł zebranych2. E dycja ta, ja k wiem y, nie była k o n tynuow ana, pozostały po niej jedynie owe dwa tom y przynoszące czytelnikom pierwszy aż ta k bogaty i aż ta k k o m pletny ze­ staw wierszy poety , zaopatrzonych nadto w obszerny d o d atek krytyczny. T en ostatni w dużo obszerniejszym wymiarze (co nie znaczy, że w pełnym ) rejestro w ał w arianty tekstu 1 zm iany w prow adzone przez edytora do wierszy N orw ida. Juliusz W . G om ulicki we wstępie (PW sz 1, X X X IV ) podnosi, że przy opracow yw aniu edytorskim pierw szych dwu tom ów Pism w szystkich brał pod uw agę istnienie D zie ł zebranych, skądinąd - w obec przyjętych zasad w ydania - rezygnacja z odnotow yw ania wielu odm ian i em endacji wy­ daje się zrozum iała. Czy je d n ak red u k cja nie poszła niekiedy zbyt daleko?

A p arat krytyczny do wierszy w Pismach w szystkich odm iany te k stu p o d aje n ader oszczędnie i na ogół tylko w tedy, kiedy dotyczą w iększych jego p artii, a em endacje i koniektury najczęściej nie są nijak sygnalizowane. T akże w takich przypadkach, kiedy popraw ka nie w ydaje się ani oczywista, ani konieczna. P raw da, że przy em endacjach i koniekturach idzie z reguły o dro b n e partie te k stu , nieraz o je d n ą literę czy przecinek. Jeśli jed n ak popraw ka edytora - naw et dro b n a - nie je st bez istotnego znaczenia dla kształtu i sensu w iersza, w inna być chyba o d notow ana w aparacie krytycznym . P o p rz e­ stanę na czterech przykładach ilustrujących ch a ra k te r nie uw zględnionych w aparacie ingerencji edytora w różne poziom y N orw idow skiego tekstu.

W w ierszu D wa m ęczeństwa. Legenda wers 7, któ ry w autoryzow anym w ydaniu lip­ skim brzmi: „Był tam i w ojak, bosym p o dparty dzirytem ” , popraw iono na: „Był tam i w ojak bosy, p o dparty dzirytem ” (PW sz 1, 118). P rzeciw ko ko n iek tu rze - likw idującej N orw idow ską inw ersję - świadczy: 1. konsekw encja N orw ida (autorski przecinek po słowie „w ojak” i rów nocześnie przydaw ka w narzęd n ik u ); 2. fak t, że dziryty byw ały dw ojakie - z grotem i bez grotu (zob. E ncyklopedia staropolska G lo g era); 3. i L inde, i Słow nik w ileński n o tu ją „bosy” w znaczeniu ‘n ie k u ty ’, np. bosa ło p a ta , wóz bosy. N o r­

2 C . N o r « ul . D z ie ła ze b ra n e . O p r a c o w a ł J. W . G o m u lic k i. T . 1: W ie r s z e . T e k s t ; t. 2:

(4)

w idowski „bosy dziryt” nie był więc ani o m yłką, ani dziwactwem poety , a już w każdym razie p o p raw k a ed y to ra w inna być w d o d atk u krytycznym czytelnikowi w skazana.

Innego typu zastrzeżenia budzi niezw ykły, a przy tym nie do końca jasny wiersz, który je st n a tyle k ró tk i, że przytoczę go w całości:

O tak, w szystko, co jest za. . . nad- -to - ignis sanat,

F errum sanat.

O tak - i na krwi obłoku W czerwonym gołąb szlafroku Lśni jak granat.

*

F errum sanat. Ignis sanat.

[O tak, w szystko ...}. PW sz 1, 250

W rękopisie N orw ida form uła łacińska dw uk ro tn ie, więc konsekw entnie, została n a­ pisana ja k o „ignum san at, ferrum sa n at” . Jest to oczywisty błąd i już Przesmycki w Pism ach zebranych popraw ił „ignum ” n a „ignis”3. A le błąd to o tyle zastanaw iający, że pojaw ił się w zwrocie łacińskim , który nie należy do najm niej znanych. B ardzo możliwe, że b łą d N orw ida w ziął się stąd, że p o e ta zam ierzał odw rócić sens łacińskiej form uły: napisał „ignum ” zam iast „ignem ” (nie zam iast „ignis” ); rzeczowniki łacińskie byłyby w tedy użyte w biern ik u , sens w iersza na tym nie traci, przeciw nie, zdaje się uczytelniać. N ie tw ierdzę, że ta k było, a jedynie, że ta k być m ogło i że możliwość takiej lektury nie pow inna być p rzed czytelnikiem zam knięta.

I jeszcze dw a przykłady z Vade-m ecum . W autografie wiersza Ostatni despotyzm zarów no „ P a n ” , ja k i „B aro n ” w każdym przypadku pisani są z dużej litery. W edycjach Juliusza W . G om ulickiego zawsze je st ta k ja k w Pism ach w szystkich: „pan” i „B aron” (PW sz 2, 137), co swego czasu - w arto, ja k sądzę, te n przykład przyw ołać - jednem u ze znanych historyków literatu ry d ało asum pt do rozw ażań na te m at kontrastow ego po­ trak to w a n ia przez p o e tę „ p a n a ” i „B a ro n a ” . W znanym fragm encie w iersza Początek broszury p o lity c zn e j... :

N ie trzeba kłaniać się O kolicznościom , A Prawdom kazać, by za drzwiami stały;

[...]

PW sz 2, 99

- duże litery przy „O kolicznościach” i „P raw dach” pochodzą od edytora, nie od N orw i­ da, w autografie V ade-m ecum ich nie m a. Oczywiście, dro b n a to zm iana, jednak zm ia­ na, k tó ra waży n a stylu całej w ypowiedzi N orw ida.

3 C. N o r w i d . Pisma zebrane. Wydał Z. Przesmycki. T. A część druga. Warszawa 1911 s. 968. Por. Dz 2, 101.

(5)

Z kolei spraw a zaw artości i układu. W Pism ach w szystkich - jeśli zestaw ić je z D zie ­ łami zebranym i - zrezygnow ano z um ieszczenia w bloku liryki N orw ida tekstów nieau- tonom icznych, a więc takich, k tó re p ełniły funkcję rozm aitego typu w staw ek w innych utw orach N orw ida bądź też były fragm entam i większych całości i na sk u tek różnych okoliczności zostały później przez p o etę usam odzielnione. Idzie tu o casus w staw ek liry­ cznych do dram atów , ale także o przypadki w ro d za ju w iersza Słow o i słow o, stanow ią­ cego odm ienną i sam odzielnie p o trak to w an ą red a k cję początku p o em atu R ze c z o w ol­ ności słowa, opublikow aną w r. 1884 przez Józefa T okarzew icza. D ecyzja w yłączenia tych wierszy z bloku liryki N orw ida w ydaje się w p ełn i um otyw ow ana, w szystkie - a jest ich dwadzieścia - znalazły m iejsce w dalszych tom ach Pism w szystkich, w tekście głównym bądź w d odatku krytycznym . Z ostały też skru p u latn ie o d notow ane przez ed y ­ tora w d odatku krytycznym do wierszy (PW sz 2, 329) i czytelnik nie pow inien mieć k łopotu z ich odnalezieniem .

W iersze zostały ułożone w p orządku chronologicznym w siedm iu działach: I. W k ra ­ ju: 1839-1842, II. N a w ędrów ce po E uropie: 1842-1849, III. Pierwszy pobyt w Paryżu: 1849-1852, IV . W yprawa do A m eryki: 1852-1854, V. D rugi pobyt w Paryżu: 1854-1865, V I. Paryskie interm ezzo liryczne: 1865-1866 (tu cykl V ade-m ecum ), V II. O sta tn ie lata paryskie: 1866-1883. W porów naniu z edycją z 1966 r. sporo tu , najczęściej niew ielkich, przesunięć chronologicznych biorących się z now ych h ip o te z co do czasu pow stania w ier­ szy, o których to hipotezach tru d n o pisać, bo szczupły d o d atek krytyczny zm ian tych na ogół nie m otyw uje. Z oczywistych przyczyn rygory chronologiczne narusza zbiór Vade- -mecum oraz - z przyczyn m niej już oczywistych - zam ykający całość w ierszy ich dział V III, zatytułow any „B ruliony i ułam ki: 1841-1880...” W yłączenie tych dw udziestu jeden wierszy z porządku chronologicznego i um ieszczenie ich w osobnym dziale nie w ydaje się być rozstrzygnięciem trafnym , chociaż rozum iem , że chodziło tu o te w iersze, którym zabrakło - jakby - autorskiego im prim atur; w przypadku N orw ida za o d pow ied­ nik takiego im prim atur m ożna uznać rów nież fakt pozostaw ienia w iersza w czystopisie. Skoro je d n ak w zasadniczym bloku liryki N orw ida um ieszczono w iersze, których zarów ­ no autorstw o, ja k i autentyczność tek stu podlegać m ogą wątpliw ości (o nich za chw ilę), decyzja naruszenia chronologii w przypadku wierszy o n ie podejrżanym autorstw ie je st m ało przekonyw ająca.

W obec działu V III m ożna też zgłosić wątpliw ości innego typu. W „brulionach” np. znalazł się w iersz [C zem u ż bo pieśni m a być tak niepewna] (PW sz 2, 262-263), któ ry - jak wnosi edytor z popraw ek N orw ida naniesionych kolorow ym ołów kiem n a autograf Tyrteja - m iał być usam odzielnionym fragm entem tragedii. Jeśli naw et ta k było - a pewności żadnej m ieć tu nie m ożna - to fragm ent te n , w raz z innym i usam odzielnionym i fragm entam i typu w iersza Słow o i słow o, zgodnie z założeniam i w ydania w inien się zna­ leźć w aparacie krytycznym Tyrteja, ta k ja k wiersz Słow o i słow o znalazł się w aparacie krytycznym R ze c zy o wolności słowa. P odobnie z „u łam k a m i” , gdzie w niejednym przy­ padku trudno dopraw dy orzec, czy są one fragm entem czy też skończoną całością. D o ­ brą ilustracją m oże być tu w iersz z 1879 r., skierow any do Józefa Ignacego K raszew skie­ go, a zaczynający się od słów: „O ty, j a k k o l w i e k sław a laurem darzy” . O tóż w Okruchach poetyckich i dram atycznych pisał o nim Juliusz W . G om ulicki:

Smoleński [...] słusznie uważa! ten w icis, ,i sam odzielną fraszkę, którą Norwid s komponował w r. 1879, w okresie uroczystości jubileuszowych na cześć K raszew skiego [...]; Przesmycki znowu mylnie

(6)

domyśla! się, że to tylko ziom ek „jakiejś ody humorystyczno-satyrycznej” , organicznie związanej z dru­ gą podobną fraszką jubileuszow ą4.

Sąd o sam odzielności fraszki podtrzym ał edytor w D ziełach zebranych (Dz 2, 232), n a­ to m iast w Pism ach w szystkich p o trak to w ał w iersz ja k o „uryw ek” (PW sz 2, 413) i w zw iązku z tym zam ieścił go w „u łam k ach ” (PW sz 2, 271).

A le żartobliw y w ierszyk do K raszew skiego z innych jeszcze względów zasługuje na uw agę. T ek st tego w iersza, opublikow anego po raz pierwszy przez T adeusza Sm oleń­ skiego n a łam ach „A te n eu m Polskiego” w 1908 r ., oparty je st wyłącznie „na ustnym p rzek azie” M ieczysław a G eniusza, przekazie „z pam ięci” (zob. O kruchy p oetyckie i dra­ m atyczne 241). O znacza to , że autentyczność jego te k stu m oże budzić wątpliwości. T a ­ kich w ierszy je st nieco więcej. N p. w iersz [Futerał-na-kapelusz z Pochwą-parasola] zna­ ny nam je s t w yłącznie z ołów kow ego „beztytułow ego zapisu W andy W agner (później M. G eniuszow ej), d o konanego bodaj na gorąco, po usłyszeniu tego wiersza z ust N or­ w ida” (D z 2, 226), a w iersz [Pow ażny p ie lg rzy m ... ] - tylko z „rękopiśm iennego zapisu L udw ika N ab ielak a, dokonanego bezpośrednio bodaj po usłyszeniu tego żartu poetyc­ kiego z ust N orw ida” (D z 2, 235). Z astrzeżenia co do autentyczności tekstu, a także autorstw a - m im o zgrom adzonych przez Juliusza W . G om ulickiego poszlak w skazują­ cych n a au to rstw o N orw ida - m ożna też zgłosić w obec wiersza [II Pensieroso], znanego nam je d y n ie z K ro n iki paryskiej Z ofii W ęgierskiej, k tó ra przytoczyła ten wiersz bez w skazania a u to ra (D z 2, 221). A w iersze opublikow ane w prasie warszawskiej w r. 1840, Sam otność i M ó j ostatni sonet? N ajp raw d o p o d o b n iej, zgodnie z sugestywną d okum enta­ cją Juliusza W . G om ulickiego, są to w iersze N orw ida, ale tylko najpraw dopodobniej. Czy zatem n ie byłoby bezpieczniejsze zam ieszczenie tych w łaśnie wierszy w dziale osob­ nym , w dziale dubiów ? A m oże, dla zachow ania ciągłości chronologicznej, wystarczyło­ by w ydrukow anie ich inną czcionką, ta k ja k uczyniono to w D ziełach zebranych? W iersz [P ow ażny p ie lg rzy m ...] w O kruchach p oetyckich i dram atycznych nosił tytuł [Fraszka II], w D ziełach zebranych tytuł ten został usunięty i zastąpił go incipit (D z 1, 776), w P ism ach w szystkich nastąp iła k olejna zm iana tytułu: [W estchnienie pielgrzy­ m a ...]. Istn ie je spora grupa wierszy, k tó re N orw id pozostaw ił bez tytułu i dla których w dotychczasow ej tradycji edytorskiej funkcję ty tu łu najczęściej spełniał incipit. W Pis­ m ach w szystkich o k o ło dw udziestu takim w ierszom edytor nadał milcząco tytuły nowe, zryw ające z w cześniejszą tradycją edytorską, a przy tym w niejednym przypadku bliższe raczej okolicznościow ej poezji klasycystycznej niż nie zawsze przecież wobec niej analo­ gicznym obyczajom tytułow ym N orw ida. T ak więc przykładow o: wiersz [Jest ci to O n...] w Pism ach w szystkich nosi tytuł [Aa portret generała D em bińskiego], wiersz [W k o m n a ­ cie, g d zie Stanisław św ięty zasnął w Bogu] zatytułow any został [Aa p o m n ik grobow y św. Stanisława K ostki], w iersz [Śród d zb a n ó w zie m i...] figuruje ja k o [Aa ofiarowane sobie kw iaty], a [Futerał-na-kapelusz] ja k o [Aa „Kazanie Skargi” Jana Matejki], Praw da, że te now e tytuły przez um ieszczenie ich w naw iasie kw adratow ym zostały w yposażone w inform ację, iż nie pochodzą od N orw ida. W ydaje się je d n ak , że m nożenie tytułów kom ­ plikuje n iep o trzeb n ie i ta k już dostatecznie tru d n ą problem atykę edytorską tego poety.

4 C. N o r w i d . Okruchy poetyckie i dramatyczne. Zebrał i opracował J. W. Gomulicki. Warszawa 1956 s. 241.

(7)

Nie m ówiąc już o tym , że przydaw anie tytułów w ierszom , k tó re ich nie posiadały, jest zawsze rzeczą ryzykow ną, a już zw łaszcza w p rzypadku N orw ida, u k tórego beztytuło- wych wierszy je st niem ało i u którego ta „beztytułow ość” je st organicznym składnikiem dzieła lirycznego, pośrednią inform acją o jego fragm entaryczności, niescalćniu, ro zp ro ­ szeniu. Skądinąd w odbiorze czytelniczym często zatraca się pam ięć o nieautorskim ch a­ rakterze tytu łu ; ba, w samych Pism ach w szystkich m ow a je st o w ierszach W estchnienie pielgrzym a (!) i N a „Kazanie Skargi” M atejki (!) (PW sz 2, 295); b rak naw iasów su g eru ­ je, że tytuły te pochodzą od poety.

Zgłoszone tu obiekcje - chcę to m ocno podkreślić - nie um niejszają wagi przedsię­ wzięcia, jakim są dla nas Pisma w szystkie N orw ida. T radycje edytorskie tego poety są zgoła inne, m niej dziś ułatw iające pracę w ydawniczą niż pozostałych w ielkich ro m an ty ­ ków. Poprzednicy N orw ida, poza Słow ackim oczywiście, pozostaw ili swoim następcom podstaw owe zestaw y w łasnej twórczości w w ydaniach autoryzow anych. W ażniejsze je d ­ nak, jak sądzę, jest co innego. W ydanie N arodow e M ickiewicza, z którym Juliusz W. Gom ulicki zestaw ia swoją edycję N orw ida, m iało za sobą owoce tru d u edytorskiego kilku pokoleń badaczy, pracujących w pojedynkę lub zespołow o, a przy tym w n ie je d ­ nym przypadku należących do grona tych, którzy wytyczali drogi now oczesnej sztuce edytorskiej w Polsce. N ad kształtem edytorskim W ydania Sejm ow ego M ickiewicza (1933-1938), k tó re stało się podstaw ą W ydania N arodow ego (1949-1955), pracow ali tacy zasłużeni i wytrawni badacze, jak: W ilhelm B ruchnalski, Stanisław Pigoń, L eon Płoszewski, Ja n C zubek, Józef U jejski.

Juliusz W. G om ulicki, przy porów nyw alnym z M ickiewiczow skim rozm iaram i d o ro b ­ ku N orw ida, ja k o edytor m iał za p o przednika praktycznie tylko Z e n o n a Przesm yckiego, bo o T adeuszu Pinim tru d n o tu mówić. Przesm ycki dw ukrotnie podejm ow ał edycje za­ m ierzone jako kom pletne (w latach 1912-1914 Pisma zebrane oraz w latach 1937-1939 W szystkie p ism a), ale, ja k w iadom o, żadnej nie ukończył. Z ap ew n e, zaważył na tym szereg okoliczności, być m oże nie najm niej w ażną stanow iły niepospolite trudności, ja ­ kie dla pojedynczego edytora niosła twórczość N orw ida. W szystko tu trze b a było zaczy­ nać na nowo, od zgrom adzenia i skolacjonow ania tekstów , rozszyfrow ania nieczytelnych często rękopisów N orw ida, po w stępne chociażby ustalenia biograficzne niezbędne dla celów kom entatorskich i dla n adania twórczości N orw ida po rząd k u chronologicznego.

C ałą tę pracę Przesm ycki wykonywał sam , pow odow any bezgranicznym k ultem dla poety, którem u chciał w ynagrodzić bolesne pom inięcie przez współczesnych. Id entyfiku­ jąc się z N orwidow skim św iatem w artości, Przesm ycki nie tylko odkryw ał N orw ida, również w znacznej m ierze go stw arzał, kreu jąc go na p rek u rso ra m odernizm u, geniusza w yrażającego najgłębsze, uniw ersalne problem y jed n o stk i i zbiorow ości5. E dytorstw o ówczesne nie staw iało aż takich w ym agań ja k dzisiejsze, co w połączeniu z em o cjonalną i kreatorską postaw ą M iriam a spraw iało, że jego w ydania dalekie były od filologicznego pedantyzm u. W dziejach wydawniczych N orw ida edycje P rzesm yckiego, zw łaszcza bo ­ gato kom entow ane Pisma zebrane, z ich w yszukaną szatą zew nętrzną, pozo stan ą na za­ wsze jako św iadectwo pionierskiej pracy i niezw ykły, często p rzejm ujący, wyraz m ło d o ­ polskiego przeżycia N orw ida. Nie zm ienia to je d n a k fak tu , że z edytorskiego p u n k tu

5 Z o b . E . K o r z e n i e w s k a . M ir ia m a N o r w id . „ P a m ię tn ik L ite r a c k i” 5 6 :1 9 6 5 z. 1 -2 s. 407^124.

(8)

w idzenia sporo w tych w ydaniach dow olności w układzie utw orów , w ustaleniach fakto­ graficznych, w sugestiach kom entatorskich, wiele milczących em endacji i „ulepszeń” N orw idow skiego tekstu. A także sporo zw yczajnych om yłek w jego przekazie.

T o, co Przesm ycki z N orw ida opublikow ał, a także to, co w swoim domowym archi­ wum pozostaw ił, a co ja k o A rchiw um N orw idow skie Przesm yckiego znalazło się po w ojnie w zbiorach B iblioteki N arodow ej w W arszaw ie, stało się punktem wyjścia dla kolejnego sam otnego e d y to ra , dzięki k tórem u m am y dzisiaj pierwsze pełne wydanie zbiorow e poety. A także w cześniejsze, liczne bardzo i z myślą o różnych odbiorcach zap ro jek to w a n e publikacje utw orów N orw ida, przez k tóre stał się w Polsce poetą zna­ nym i czytanym . Z badaw czego p u n k tu w idzenia najw ażniejszy na tej drodze był bodaj tom O kru ch ó w poetyckich i dram atycznych (1956), ujaw niający po raz pierwszy w tej skali bogactw o w arsztatu norw idow skiego Juliusza W . G om ulickiego, a także rozpoczęta i am bitnie za k ro jo n a edycja D zie ł zebranych (1966) oraz kilkakrotnie w znawiane pięcio- tom ow e Pism a wybrane (1 wyd. 1968), w którym szczególną w artość przedstaw ia tom piąty z w ytraw nie kom entow anym w yborem listów poety. Jeśli się nie m a w pamięci N orw ida z edycji P rzesm yckiego, tru d n o dziś ocenić, ja k bardzo Juliusz W. Gomulicki zw ielokrotnił - i przez to w interesujący sposób skom plikow ał - naszą wiedzę o tw órczo­ ści N orw ida i o nim sam ym . D zięki niezw ykłej um iejętności odczytyw ania m anuskryp­ tów N orw ida ujrzały św iatło dzienne utw ory, których z racji nieczytelności Przesmycki nigdy nie opublikow ał. U do stęp n io n e zostały liczne a cenne n o tatki, m ateriały, dedyka­ cje i inne varia poety. R ozbudow aniu, uporządkow aniu, scaleniu uległa podstaw a tek- stologiczna znanej już twórczości poety. N iepom iernie rozszerzyła się i pogłębiła biogra­ fia N orw ida, k tó ra - tro ch ę naw et nieoczekiw anie - obrosła w liczne kontakty poety z jego w spółczesnością. T ru d n o w prost uwierzyć, że tę w ielką pracę w ykonał jeden badacz.

W ojciech G a ł ą z k a - N O R W ID P O B U Ł G A R S K U

Ciprian Kamil N o r w i d . Z w e zd e n diam ant. Izb ra n i stichotw orenija i p o em i. Podbrata i prewcta ot polski Andreana R adewa. Predgowor; Michaił N edetczew . Sofija 1981 ss. 125.

N iespiesznie i z dużym opóźnieniem dociera tw órczość C ypriana N orw ida do czytel­ nika obcego. Pow olność tego procesu trak tu jem y z tym większym ubolew aniem , iż skłonni jesteśm y dopatryw ać się w tym jakiegoś p rzedłużenia losu poezji N orw ida, jaki stał się jej u działem jeszcze za życia poety. L ekcew ażona, zapom niana, a później od ­ grzebyw ana skrzętnie z niepam ięci, d o czekała się w Polsce należnego jej uznania i m iej­ sca w historii literatu ry polskiej, a także w niem ałym stopniu w polskiej tradycji poetyc­ kiej. A m im o to p ozostaje niedosyt, św iadom ość jej niedostatecznego spełnienia się. T ak w najw iększym skrócie je st ona obecna u nas i w nas. Uczucie niedosytu zw ielokrot­ nia się, gdy przychodzi m ówić o jej nieobecności w innych literaturach, w tej liczbie także słow iańskich, zdaw ać by się m ogło, bardziej zainteresow anych przybliżeniem dzie­ dzictwa p oezji polskiej, choćby z racji m niejszej bariery językow ej. Z łu d n e to jednak przypuszczenia i oczekiw ania.

Cytaty

Powiązane dokumenty