• Nie Znaleziono Wyników

"Nauka o nauce. Metody objaśniania zjawisk fizycznych", Russell Fox, Max Garbuny, Robert Hooke, Warszawa 1968 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Nauka o nauce. Metody objaśniania zjawisk fizycznych", Russell Fox, Max Garbuny, Robert Hooke, Warszawa 1968 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

W zakończeniu książki p odaje autor schemat w za jem n ego stosunku w yższych form ruchu m aterii, k tóry plastycznie dem onstruje ogólną koncepcję K ie d r o w a n a genetyczny zw iązek nauk.

Dzieło prof. K ie d r o w a jest w ię c w pełni udaną — ja k k o lw ie k w niektórych m iejscach dyskusyjn ą — n o w ą p ró bą analizy w za je m n e j w ięzi nauk przyrodniczych. N ie będzie przesadą twierdzenie, że każd y historyk i filo zo f n a u k i znajdzie w tym dziele w ie le m ateriału do przem yślenia i w ie le się z niego nauczy.

L e o n Szyfm an

Russell F o x , M a x G a r b u n y, R o bert H o o k e, Nauka o nauce. M e to d y

objaśniania zjarmsk fizycznych. P rzełożył z angielskiego W ie s ła w Ł u cjan ek . P a ń ­

s tw o w e W y d a w n ic tw o N au k o w e , W a rs z a w a 1968, ss. 235, ilustr. 90.

W y d a n a w B ibliotece „P ro b lem ó w ” książka F o xa, G a r b u n y ’ego i H o ok e’a jest pierw szą z am erykańskiej serii p rac o charakterze p op ularn on au kow ym , p rzezna­ czonych d la „zainteresow anych spraw am i nauki czytelników o średnim poziom ie w ykształcenia” (s. 8). C y k l ten (Search Books, tj. Książki o dociekaniach) pośw ięcony jest w zasadzie badaniom specjalistycznym , jedn akże The Science o f Science, która go w 1963 r. zapoczątkowała, m a za cel przedstaw ienie n au k przyrodniczych 1 jako p ew n ej całości.

Zadanie, jakie postaw ili sobie autorzy, sprow adza się do pokazania m etod badań nau k ow ych ze szczególnym uwzględnieniem zagadnienia pom iaru, a w ię c jego celu, zasady i granic obserw acji. Jest to zatem praca z zakresu m etodologii nauki, n a w ią ­ zująca d o trad yc ji filozoficznych, a w szczególności do problem atyki epistem olo- gicznej. „ N o w e aspekty m etod bad aw czyc h oraz przedm iot i granice poznania sta­ n o w ią treść naszej książk i” — piszą autorzy w P rzed m ow ie (s. 11).

K sią ż k a jest interesująca, i to z w ie lu w zg lęd ów . S tan o w i o n a sw oiste signum

temporis choćby dlatego, iż autorzy je j są p racow n ikam i jedn ej z w ie lk ich o rgan i­

zacji przem ysłow ych S tan ó w Z jednoczonych i(W estinghouse Eleotric C orporation ). N au k a, a w szczególności nauki przyrodnicze, stała się siłą d ecydującą o ro z w o ju społeczeństw — o tym w iedzą dzisiaj wszyscy. Jest w ię c on a coraz szczodrzej su b­ sydiow an a zarów no przez państwo, jak i przez przem ysł. O b s e rw u je m y p rzy tym charakterystyczne zjaw isk o stopniowego -przesuwania się punktu ciężkości bad ań nau kow ych z ośrodk ów akadem ickich do przem ysłu. T en d en cja ta m o głaby stanow ić zagrożenie dla badań czysto teoretycznych, k tórych przem ysł, w odróżnieniu od uni­ w ersytetów , m ógłby nie doceniać. T ak ie o b a w y jedn ak n ie są w pełni uzasadnione. D ro g a od badań teoretycznych do praktycznego ich zastosow ania stała się b o w iem w naszych czasach tak krótka, że przem ysł zaczyna coraz w y że j cenić ba d a n ia te o ­ retyczne i asygnu je n a n ie coraz w iększe sumy. Nauka o nauce zaś jest dow odem tego, że już nie ty lk o bad an ia teoretyczne z zakresu n au k przyrodniczych, ale ró w n ież zagadnienia metodologiczne są przez p rzem ysł coraz bardziej doceniane.

Jednakże lektura książki F oxa, G a rb u n y ’ego i H ook e’a skłania d o przyznania obaw om przed niebezpieczeństwem zagrażającym badaniom teoretycznym p e w n e j dozy słuszności. Pcraktycystyczne bo w iem nastaw ien ie b ad aw cz e au torów p racy p o­ łożyło takie piętno na książce, że m im o w ie lu w a lo ró w bud zi ona u czytelnika p ew ne zastrzeżenia.

Nauka o nauce liczy 235 stron d ruk u w ra z z dodatkiem, zaw ierający m Podsta­

(3)

w ow e wiadomości z rachunku różniczkowego i całkowego, i ze skorow idzem 2. S k ła d a

się ona z pięciu rozdziałów : O d pytania do pytania, Pom iar — je g o cechy i znaczenie

dla nauki, Z m ysłom z pomocą, Granice obserwacji, P u n k ty oparcia nauki.

P ra c a jest nap isan a w sposób przystępny i czyta się ją łatw o . D o lepszych partii należą u w a gi o m etodyce p om iaru (rozdział drugi), stanowiące cenne i bardzo p rzy ­ datne w sk azó w k i dla każdego organizatora p om iaró w zespołowych.

A u torzy książki są doskon ałym i znaw cam i współczesnej techniki badaw czej i um ieją ją pok azać w sposób zrozum iały d la czytelnika o średnim wykształceniu i zainteresow aniach technicznych. W yp osażenie dzisiejszego badacza, z coraz w ię k ­ szym powodzeniem w ydzierającego przyrodzie tajem nice, dosłow nie zapiera dech w piersiach. B u d zi ono podziw , a n aw e t u w ielbien ie dla człowieka, fetory w tym zakresie n a p ew n o zasługuje na n azw ę gatun k o w ą hom o sapiens.

B ard zo ciekaw y jest rów n ież rozdział Granice obserw acji. W sposób przekonu­ jący w y ja śn ia się tam, że stare m arzenie d aw n ych uczonych — otrzymanie idealnie dokładnych w y n ik ó w pom iaru d ro g ą doskonalenia ap aratury i u su w an ia źródeł b łę ­ du — jest m rzonką, która n igd y nie zostanie zrealizow ana. A u to rzy analizują różne źródła b łęd ó w , różne typy „szum ów ” w sposób w n ik liw y , pouczający, a przy tym interesujący. P o lekturze tego rozdziału czytelnik dochodzi do słusznego prze­ konania, że dalsze doskonalenie techniki b ad aw czej nie m oże doprow adzić do usu­ nięcia wszystkich źródeł b łę d ó w : „ W a rto zapam iętać następującą analogię: podobnie ja k n aw et najlepszy odbiornik ra d io w y nie m oże p op raw ić b łę d ó w gram atycznych lektora, tak też żaden sposób w zm acniania lu b pow iększania n ie może usunąć szu­ m ó w w łasn y ch ” (s. 158).

W ted y , gdy autorzy nie za jm u ją się uogólnieniam i filozoficznym i i m etodolo­ gicznymi, Nauka o nauce jest książką w artościow ą. Niestety jednak, am bicje auto­ r ó w w y k ra c z a ją poza ram y zagadnień zw iązanych z opisem „narzędzi badaczy i spo­ sobu ich użycia” (s. 29). Zastrzeżenia p o ja w ia ją się szczególnie w ów czas, gdy autorzy przechodzą od s p ra w technicznych do szerokich uogólnień o charakterze m etodolo­ gicznym lu b filozoficznym 3.

W pierw szym rozdziale (O d pytania do pytania) M . G a rb u n y p róbu je znaleźć od­ p ow iedź n a pytanie, jak i „cel sw e j pracy staw iają sami n au k o w cy ”. O d pow iedź b rzm i: „O grom na w iększość badaczy jest zgodna z opinią, że m otyw em ich działania jest po prostu nieodparta chęć poznania p raw d y , niezależnie od (tego, czy w y n ik i ich pracy okażą się dla ludzkości pożyteczne, czy zgubne. P o d s ta w o w y cel nauki m a bardzo m ało w spólnego z bro n ią lu b p ralk ą elektryczną; chodzi tylko o poznanie i zrozum ienie” <s. 13). Jednym zdaniem k w itu je się w ięc w szystk ie trudne i sporne problem y m oralne, w które u w ik łan e jest prow adzenie pracy b ad aw cz ej: uczonego po prostu nie obohodzi i obchodzić nie powinno, czy pracu je on nad p ralk ą elektrycz­ ną, czy też w y n ik jego bad ań służyć będzie zagładzie ludzkości. Pytanie, czy u p ra ­ w ia n ie nauki d a się pogodzić z w iernością w o bec zasad m oralnych, po prostu w tym ujęciu nie istnieje — jest pseudoproblem em , na k tóry nie trzeba w c a le szukać od­

powiedzi. '

W książce spotykam y sporo innych niepopraw n ości lu b zgoła naiwności filo zo ­ ficznych i metodologicznych. T a k np. M. G a rb u n y z całą p o w a g ą zapew n ia nas, że

3 W w y d a n iu polskim pom inięto natomiast umieszczone p rzy końcu oryginału angielskiego krótkie notatki biograficzne o kilkudziesięciu w spom nianych w książce uczonych. P o n iew aż nie m ożna sądzić, aby czytelnik polski le p ie j o d am erykańskiego b y ł p oinform ow an y o takich postaciach, jak np. Com pton, Dicke, G ay -L u ssac , H ittorf, Pearson, Seebeck czy Stefan, pom inięcie to trudno uznać za uzasadnione. Opuszczono ró w n ież podane w oryginale inform acje, którzy z au to ró w napisali poszczególne roz­ d ziały lu b p a ra g ra fy książki.

3 P o sta w a au torów w takich w y padk ach zostałaby n a jb a rd z ie j obrazow o scha­ rakteryzow an a, gd yby p ow ołać się na H om o faber M a x a Friścha (W a rsz a w a 1959).

(4)

„nic w naturze nie dzieje się bez celu, a p od staw o w y m celem jest utrzym anie przy życiu gatu n k ó w biologicznych i to jest m otorem ciągłej e w o lu c ji i doskonalenia” ; a d ale j dow iad u jem y się, iż „przeznaczeniem człow ieka jest pod p orządk ow anie ota­ czającego św iata sw oim potrzebom i m etody jego d ziałania służą temu jedynie ce­ lo w i” (s. 16).

N astępne jedn ak niedociągnięcie m a charakter fundam entaln y z p unk tu w id ze ­ nia metodologicznego. Z dan iem M . G a rb u n y ’ego, „pom iar jest n ajw yższym try b u n a­ łem ap elacyjnym nauki, w y d a ją c y m w y ro k i na korzyść lu b niekorzyść zarów n o tych m ało znaczących, jak i n a jb a rd z ie j re w o lu c y jn y ch koncepcji. G d y b y proces pom iaru był doskonały, m ożna b y zawsze za p ierw szym razem określić, k tóry m odel lu b teoria są p raw id ło w e, p o ró w n u jąc po prostu w artości zmierzone z p rz e w id y w a ­ n y m i” (s. 29). A u t o r rozdziału n ie docenia zatem ro li teorii i znaczenia hipotezy

w bad an iu nau kow ym , w y o lb rz y m ia ją c jednocześnie znaczenie pom iaru. W sz elk ie jedn ak badania nau ko w e, każdy eksperym ent czy o b serw ac ja rozpoczynają się od postaw ien ia hipotezy (czasem w form ie nie w p ełn i sprecyzowanego, n iejasn ego p rzy ­ puszczenia). O b s e rw a c ja czy eksperym ent — to dopiero k rok następny. Ż ad e n ekspe­ rym ent nie służy przy tym spraw dzeniu pojedynczej izolow anej hipotezy -— nieom al zaw sze m am y do czynienia ze spraw d zaniem całej ich grupy. A n i n eg atyw n y, ani też p ozytyw ny w y n ik pom iaru, n a w e t idealnie dokładnego ¡(gdyby tak i w y n ik b y ł m ożliw y do osiągnięcia), n ie jest w ię c „najw yższym trybunałem ap elacy jn ym n a u k i’'.

N e g a ty w n y w y n ik eksperym entu (po m iaru ) m oże doprow adzić do fa lsy fik a c ji hipotezy tylko w ów czas, gdy nie m a ona charakteru statystycznego. W szak że i w tym ostatnim w y p a d k u trudno rozstrzygnąć, k tó ra hipoteza z całej g ru p y testo­ w an y ch za pomocą danego eksperym entu została podw ażon a. F a lsy fik a c ja p rzy tym , n aw et gd yby została przeprow adzon a, odnosi się tylko do danego etapu ro z w o ju nauki. N astępny natom iast dzień m oże przynieść p ow rót do Odrzuconej dzisiaj hipo­ tezy. P o tw ierd z ała to w ielokrotnie historia nauki.

P o z y ty w n y w y n ik eksperym entu (pom iaru) stanow i tylko u p raw do p od obn ien ie hipotezy. Potw ierdzenie je j nie m u si się przy tym o p iera ć w yłączn ie (ani n a w e t częściowo) na danych em pirycznych, lecz m oże w y n ik a ć z ogólniejszych hipotez -lub teorii, które ją im p liku ją, a sam e legity m u ją się niezależnym i od n iej św iad ectw am i em pirycznym i. T a k w ię c w y n ik p om iaru nie może być w żadnym razie uznany za „najw yższy try b u n ał n a u k i”.

To, co tu zostało powiedziane, n ie w y cze rp u je wszystkich zastrzeżeń, ja k ie n a ­ s u w a ją się przy lekturze książki. G d y b y zatem w y d a w n ic tw o zaopatrzyło ją przed ­ m ową, w której om ówiono b y usterki n ajb ard z iej rażące z punktu w id zen ia filozo­ ficznego i metodologicznego, Nauka o nauce zyskałaby n ie w ą tp liw ie n a wartości.

*

Polskiem u w y d a n iu książki trzeba p ostaw ić jeszcze jeden zarzut; w y d a w n ic tw o nie zadbało o należyty i zw e ry fik o w a n y pod w zg lęd em n au k o w y m je j przekład, co w niektórych m iejscach d op row ad ziło do -wypaczenia m yśli au toró w i d o ic h w ła s ­ nych niepopraw ności dodało jeszcze nowe.

T ak np. term in natural philosophy został przetłum aczony ja k o „nauki p rzy ro d ­ nicze” . W rezultacie na s. 14 czytamy o zasadzie p rzyczynow ości: „Fizyka, u p rz y ­ w ilejo w an e dziecię nauk przyrodniczych, w pełni korzysta z tej zasady”, podczas gdy tekst angielski m ó w i o fizyce jako o u p rz y w ile jo w a n y m dziecięciu filozofii przyrody.

N a s. 60 zn ajd ujem y zdanie, które częściowo z w in y w a d liw e g o tłum aczenia stało się oczywistym błędem z punktu w id zen ia m etodologicznego: „ Z a jm ie m y się

(5)

teraz pom iarem , a w ię c rozum ow aniem typu in du kcy jn ego” . T ek st angielski nato­ miast brzm i: H e re w e are interested in the m easurem ent problem , and therefore in

reasonning o f the inductive type (s. 50 oryginału). A u to rzy nie id en ty fik u ją w ięc —

przy n ajm n iej w tym zdaniu — p o m iaru z rozum ow aniem -indukcyjnym, ja k b y to w y n ik ało z polskiego tekstu, ale za p o w ia d ają jedynie, że zajm ą się problem em p om iaru i dlatego przedm iotem ich zainteresow ania będzie rozum ow anie typu in ­ dukcyjnego.

Tak ich lap su só w jest niestety więcej.

Irena Szumileuńcz

Ritchie C a 1 d e r, Spadkobiercy. O p ow ieść o człowieku i stw orzonym przez

niego świecie. Przeło ży ł z angielskiego Jerzy Schw akop f. P a ń s tw o w y Instytut W y ­

daw niczy, W a rs z a w a 1965, ss. 356, ilustr.

A u t o r w y d a n y c h w oryginale w 1961 r. Spadkobierców Ritchie C ald er, dłu go­ letni ekspert N a r o d ó w Zjednoczonych, postaw ił sobie za cel ukazać n a przykładzie różnych w czasie i przestrzeni społeczeństw za ró w n o p ozytyw ną, jak i n eg aty w n ą działalność techniczną człow ieka w stosunku do otaczającej go p rzy rod y i je j za­ sobów.

C ald er zebrał olbrzym i m ateriał fak tograficzn y z różnych dziedzin wiedzy, aby za pomocą kom pleksow ej m etody stw orzyć m o żliw ie n ajp ełn iejszy obraz bad anych zjaw isk . P o z w o liło m u to n a w y k ry c ie interesujących zw iązk ó w przyczynowych i współzależności. A n a liz y różnorodnych środ ow isk na kuli ziem skiej w różnych okresach czasu m ia ły b y ć p od staw ą odpowiedzi n a n iezw y k le istotne pytanie: w jak i sposób w ykorzystać d la dobra ludzkości osiągnięcia współczesnej nauki i techniki, nie p ow ta rz a ją c b łę d ó w naszych poprzedników . Ritchie C a ld e r w y s n u w a koronny w niosek, że p lan y u jarzm ian ia p rzyrod y kończą się porażką, jeśli zostaje zakłócona r ó w n o w a g a ekologiczna. Z w y k le m a to m iejsce tam, gdzie realizow ane są fałszyw e decyzje in w estycyjn e lu b też gdzie nieum iejętne w y k o n a w s tw o ro bó t publicznych ślepo stosuje ro zw iązan ia techniczne, nie dostosowane do specyfiki danego środo­ wiska.

Szczególnie w naszej epooe olbrzym iego ro z w o ju techniki istotne jest u trzy­ m anie harm onii pom iędzy ludzką działalnością i przyrodą. D latego tak w a ż n e jest poprzedzenie k a żd ej decyzji gospodarczej kom pleksow ym i bad aniam i ekologicznymi.

C ald er zamieszcza ciekawe p rzy k ład y ilu stru jące w ielostron ne znaczenie w o d y d la człow ieka i jego gospodarki, a zwłaszcza d la ro ln ic tw a i leśnictwa. Szczególnie w ie le m iejsca pośw ięca on kulturom starożytnym , om aw ia jąc m.in. tworzenie się cyw ilizacji nad brzegam i w ielk ich rzek : T y g ry s u i E ufratu , N ilu , S y r -d a r ii i A m u - -d arii, Ż ó łte j R zeki oraz Indusu. N astępnie przechodzi d o opisu i iwniosków odnoś­ nie do poszczególnych państw, kładąc cały czas nacisk n a stosunek człowieka do śro d ow iska przyrodniczego i n a w y n ik łe z tego skutki. Chcąc np. pokonać p rzeciw ­ nika, niszczono m u k a n a ły d op row adzające św ieżą wodę. Sanherib, zdobyw szy B a ­ bilon, zniszczył przez zasypanie Okoliczne k a n ały n aw a d n iające pola u p ra w n e oraz zalał w o d ą miasto. T a k oto pisze: „W y k o p ałem k a n a ły przez środek m iasta i zalałem je w o d ą [...], i żeby przepad ła pam ięć po tym mieście, jego św iątyniach i bogach p o wszystkie czasy, zm yłem je z pow ierzchni ś w ia ta ” (s. 88). T ak ich p rzy k ła d ó w historia zna w ięcej!

Szczególnie pouczającym przyk ład em jest traged ia T o ltek ó w w dolinie O a x a c a w M eksyku , sp o w od ow a n a w yniszczającą lasy gospodarką tam tejszych kapłanów , co d op row ad ziło do w y p łu k a n ia z gleby z w iązk ó w pok arm o w y ch nieodzow nych do ro z w o ju roślin, do zaniknięcia strum ieni i — co za ty m idzie — do zupełnej ru in y całego społeczeństwa opierającego b y t głó w n ie n a rolnictwie.

Cytaty

Powiązane dokumenty