Magdalena Dziugie³-£aguna
UWM w Olsztynie
O dramacie poznania w Pa³acu
Wies³awa Myliwskiego
The drama of cognition in the Palace
by Wies³aw Myliwski
S³owa kluczowe: dwór, aksjologia, dramat poznania Key words: manor, axiology, drama of cognition
W badaniach nad proz¹ autora Ostatniego rozdania, którego wpisuje siê w nurt ch³opski, dominuje problematyka aksjologicznego doznania wiata, dowiadczanego przez bohatera wywodz¹cego siê ze wsi. To fenomenologicz-ne z gruntu za³o¿enie jest nieodzowfenomenologicz-ne, jeli podj¹æ siê trudu wnikniêcia w wiat prze¿yæ podmiotu mówi¹cego w powieciach Myliwskiego. Tej ak-tywnoci sprzyja zreszt¹ sam autor, gdy¿ oczekuje od odbiorcy dojrza³oci koniecznej, by uczestniczyæ w dialogu, który zak³ada równorzêdnoæ, a nie jak to siê zwyk³o uwa¿aæ podrzêdnoæ ról1: autor-odbiorca. Takie
definio-wanie czytelnika zobowi¹zuje do zaanga¿owania wszelakich pok³adów wy-obrani, by z tego kreacyjnego aktu wywieæ wiedzê o losie cz³owieka2. I to
w³anie los w prozie Myliwskiego jest pojêciem nadrzêdnym, dokonuj¹cym siê na poziomach: tragicznym, ironicznym czy szyderczym. wiadomoæ tego typu jest niezwykle istotna, gdy¿ zdaniem pisarza dog³êbne poznanie istoty ludzkiej jest zgo³a niemo¿liwe, poniewa¿ to wielopoziomowe doznanie egzystencjalne musia³oby dokonaæ siê poprzez nieskoñczon¹ liczbê sytuacji, okrelaj¹cych cz³owieka. Mo¿na zatem mówiæ nie tyle o poznaniu, ile o dra-macie poznania prowadz¹cym do wycinkowej, a wiêc cz¹stkowej wiedzy o losie everymana.
W owym dramacie potencjalnoci poznawczej ju¿ samo uchwycenie tylko pewnego aspektu osobowoci ludzkiej (ujawniaj¹cej siê np. w marzeniach) to
1 Zob. W. Winiewski, Wies³aw Myliwski, w: tego¿, Lekcja polskiego, Warszawa 1993, s. 229.
2 Zob. A. Marzec, M¹droæ ma wiele twarzy, czyli o prozie Wies³awa Myliwskiego, w: tej¿e, Co jest w cz³owieku. Interpretacje prozy wspó³czesnej, £ód 1993, s. 48.
przecie¿ i tak wiele. Henryk Bereza podkrela si³ê kreacyjn¹ autora Traktatu o ³uskaniu fasoli, stwierdzaj¹c, ¿e w ka¿dym przypadku w jego twórczoci ujawniaj¹ siê inne rezultaty aksjologiczno-poznawcze3. Tote¿ w prozie
My-liwskiego funkcjonuje rozbudowany portret bohatera wysferzonego ze swego dziedzictwa jak okrela to sam Myliwski dwukulturowego, zawie-szonego pomiêdzy wiatami: pierwotnym, czyli ch³opskim, a pañskim czy w dalszym planie cywilizacji miejskiej (Widnokr¹g). Tak dzieje siê w Na-gim sadzie, gdzie syn ch³opa zostaje nauczycielem i ju¿ do koñca odczuwa swoj¹ obcoæ wobec wiata ojców. To wysferzenie w jakim stopniu dotyka tak¿e Jakuba z Pa³acu, który z kolei w przestrzeni marzeñ w³asnego ojca, ale te¿ swoich pretenduje do pañskoci. Dodatkowo sam jest pasterzem, wiêc nie realizuje odwiecznego zwi¹zku z ziemi¹ w znaczeniu mitycznych: oracza i siewcy. W Kamieniu na kamieniu Micha³ brat Szymona Pietruszki powraca do rodzinnej wsi z odmienionym umys³em i poczuciem zdrady przez ideê uosobion¹ w postaci pañstwa powojennego. W ogóle to wyjcie ze wsi bohatera okupione zostaje utrat¹ ³adu na rzecz stygmatyzowanej tragi-zmem wiadomoci cz³owieka niezakorzenionego, a jednak odczuwaj¹cego siln¹ wiê z miejscem urodzenia. Ta têsknota za twardym, lecz stabilnym wiatem przodków z moc¹ zostaje wyra¿ona w Traktacie o ³uskaniu fasoli dziêki biblijnej metaforze wiat³a-lampy, wyznaczaj¹cej zab³¹kanym drogê do domu-chaty ojca.
Pa³ac to druga powieæ Myliwskiego, napisana w 1970 roku, która wy-kazuje pewne zakorzenienie w w¹tkach Nagiego sadu. Uwidacznia siê ono w motywie rozpadu dworu jako przestrzeni fizycznej, ale te¿ mentalnej, bowiem zag³adzie ulega nie tylko miejsce, lecz tak¿e dziedzictwo kulturowe (rozgrabione przez okolicznych ch³opów) czy te¿ aksjologiczne, gdy¿ zabrak-nie wyznawców, tworzonych i przekazywanych w tym miejscu, wartoci. Ten motyw niszczonej spucizny jest charakterystyczny dla prozy Myliwskiego, jego wiaty zazwyczaj koñcz¹ swój bieg, lecz ich kultura, na wzór greckiej czy rzymskiej, bêdzie jania³a z moc¹ wzoru jeszcze przez d³ugi czas. Tak wiêc w Pa³acu miejsce tytu³owe zostaje porzucone przez swych prawowitych w³acicieli z powodu nadci¹gaj¹cego koszmaru wojny. Mobilizuje on dziedzica do panicznej ucieczki, choæ przecie¿ od jakiego czasu mo¿na by³o tê wojnê us³yszeæ czy nawet zobaczyæ, jeli noc by³a wystarczaj¹co mroczna. Ten moment, w którym rozpoczyna siê akcja powieci, to zapewne rok 1944, kiedy ze wschodu ci¹gnie wyzwoleñcza Armia Czerwona. I choæ nie o we-ryzm przedstawienia tutaj chodzi bo czas w utworach Myliwskiego nie ma znaczenia to w³anie ów przeczuwany barbarzyñski pochód zwyciêz-ców stwarza sytuacjê kataklizmu, chaosu i zagro¿enia, potêguje demoniczny lêk:
Spogl¹da³em jeszcze w niebo, nas³uchuj¹c, czy gdzie tam jeszcze nie jazgocze, gdy wtem park siê rozst¹pi³ i z alei na trakt run¹³ powóz zaprzê¿ony w dwa siwe ogiery z pyskami w niebo zadartymi. To janie pan ucieka³. Taki pan, a ucieka³ jak zwykli ludzie, w strachu, w przera¿eniu, i jeszcze niecierpliwie k³u³ lask¹ stangreta, aby czym prêdzej konie wyd³u¿y³. Taki pan, ¿e tylko sobie móg³ byæ nieszczêciem, a ucieka³ razem ze wszystkimi4.
Ten opis wype³niony ekspresj¹, od której Myliwski nie stroni utrzy-many jest w konwencji groteski: bo oto dziedzic co tak zatraci³ siê w swej pysze, ¿e dla siebie samego mo¿e byæ tylko i katem, i ofiar¹ w szaleñczym galopie, ostrym jak brzytwa, podszytym bowiem groz¹, uchodzi przed demo-nem z³a. Jak konstatuje Janusz Misiewicz, groteskowoæ to cecha utworu, który ukazuje zjawiska osobliwe i potworne, przyt³aczaj¹ce a niezrozumia-³e5, tak wiêc wiat chaosu wojennego doskonale mieci siê w tej konwencji.
Tote¿ nie ma tu miejsca na troskê o to, czego siê ze sob¹ zabraæ nie da. Przy tak negatywnych emocjach nie mo¿e byæ te¿ mowy o pozytywnych skutkach ludzkiego dzia³ania: tak wiêc pa³ac wystawiony zostaje na cudz¹ ³askê i nie³askê, ka¿dy bowiem mo¿e do niego przyjæ i wzi¹æ go w posiadanie.
W odczuwaniu wiata katastroficznego tylko strach jest rzeczywisty, w nim wyrównuje siê wszystko, co do tej pory by³o nierównorzêdne, jednoczy siê w nim ca³y wiat natury: i cz³owiek, i zwierzêta, i oszala³e z cierpienia ptaki. Czarny, kr¹¿¹cy nad dworem, korowód wron staje siê z³owieszczym, a jak¿e realnym znakiem zag³ady tego wiata, wzmocnionym finaln¹ scen¹ po¿aru zabudowañ dworskich.
S³owo maj¹ce moc kreacji
Ju¿ od samego pocz¹tku spotêgowaniu podlega sytuacja nierealnoci, dusznoci marzenia sennego, przechodz¹cego w koszmar, w którym rzeczywi-stoæ umyka racjonalnemu os¹dowi, gdy¿ ujawnia niezgodnoæ ¿ywio³ów re-alnych i nieprawdziwych6:
Jakie nierzeczywiste to by³o, jakby urojone jedynie z tego skwaru, duchoty, sennoci, s³odkiego zapachu lip. Nie mog³em uwierzyæ, ¿e to ju¿ wojna. [ ] Jedne te wrony tam nad topolami, spêdzone ze swoich gniazd, kr¹¿¹ce czarn¹ chmur¹, rozkrakane, roz¿alone, by³y najprawdziwsze z tej wojny.
(P 9-10)
4 W. Myliwski, Pa³ac, Kraków 2010, s. 10; wszystkie cytaty pochodz¹ z tego wydania, dalej zastosowano nastêpuj¹cy zapis: P dla oznaczenia tytu³u, cyfra arabska wskazuje stronê, z której pochodzi cytat.
5 J. Misiewicz, Groteski kszta³t pozorny, w: Problematyka aksjologiczna w nauce o lite-raturze, red. S. Sawicki, A. Tyszczyk, Lublin 1992, s. 236.
6 W prozie autora Traktatu o ³uskaniu fasoli zazwyczaj ³¹cz¹ siê dwie rzeczywistoci, tworz¹ce now¹ jakoæ; zob. B. Latawiec, Stworzeni jestemy przez pamiêæ, Odra 2007, nr 5, s. 4.
I dalej:
Parno by³o coraz gorzej, sennie, pachn¹co. Gdyby nie ta dziwna pustka wokó³, mo¿na by pomyleæ, ¿e wojna przesz³a bokiem. Zdawa³o mi siê, ¿e do tej pustki zaczn¹ wkrótce ludzie powracaæ i ³zy bêd¹ ocieraæ ukradkiem, wstydz¹c siê swojego strachu. A nade wszystko wróci janie pan [ ]. Mo¿e nawet mnie dojrzy i hojnie obdarzy, ¿e zosta³em. [ ] Poczu³em siê nagle w tej pustce tak, jakby nie tylko ludzi, ale i mnie samego nie by³o.
(P 11) To doznanie ciszy, pró¿ni, bezludnoci po zgie³ku multiplikuj¹cej siê ludzkiej nêdzy wpêdza Jakuba wbrew jego przyrodzonemu zalêknieniu w pychê nieustêpliwoci przed losem, gdy wszyscy, ³¹cznie z panem, tak zupe³nie po ludzku uciekli. Wyartyku³owaniu podlega tu jego marzenie o w³asnej podmiotowoci, o zaistnieniu w wiadomoci dziedzica, wyrwania siê z bezimiennoci (Mo¿e nawet mnie dojrzy), pragnienie bycia osob¹ o zindywidualizowanych cechach personalnych, a nie jednym z wielu nieroz-poznawalnych w istocie Jakubów (we dworze niejednemu mówiono Jakub). Jemu wiêc przypadnie w udziale rola cz³owieka otrzymuj¹cego dar decydo-wania. Nastêpuje tu wiêc baniowy schemat zamiany ról: ¿ebrak-ksiêciem Jakub-panem. Tote¿ Jakub-pasterz czyni rzeczy, na które nigdy nie powa-¿y³by siê wczeniej: rozpêtuje exodus wród zale¿nych od woli cz³owieka zwierz¹t, patrz¹c bez cienia ¿alu na ich samorodn¹ rze.
W hebrajskim Jaaqob oznacza zes³anego, by karaæ za grzechy, dlatego bohater staje siê sêdzi¹ tak¿e w³asnych przewinieñ. Tak wiêc na wierzch wy³aniaj¹ siê stopniowo ze wiadomoci sumienia szkaradne uczynki Jaku-ba, jak ten, kiedy by³ ch³opcem i mordowa³ ptaki. Bo Jakub wywodzi sw¹ etymologiê tak¿e ze s³owa aqeb co oznacza piêta7 st¹d s³aboci¹ piêt¹
Achillesa jest jego z³o, zogniskowane w pokusie (która silniejsza jest od woli, od m¹droci, od sumienia) podmiotowego doznania pañskiego pa³acu i takiego¿ wykreowania samego siebie. Podporz¹dkowuje siê zatem kulturo-wemu nakazowi wyjawienia, kim w istocie jest, podjêcia Hamletowego pyta-nia o istotê cz³owieczeñstwa:
Ale zarazem co mnie kusi³o, namawia³o niemia³o, trwo¿liwie, abym wszed³. Ja, Jakub. Ja, prawdziwy. I dla mnie te wielkie drzwi stan¹ siê tak szeroko otwarte. Dla mnie ca³y ten pa³ac pusty, ogromny. I widzia³em siê ju¿, jak wchodzê. Na pierwszy stopieñ. Na drugi. [ ] A ja idê powoli, dostojnie. Idê i idê, jakby schody nie mia³y koñca.
(P 16)
7 Zob. Ksiêga Rodzaju 25,26, w: Pismo wiête Starego i Nowego Testamentu, w prze-k³adzie z jêzyków oryginalnych, opracowa³ zespó³ biblistów polskich z inicjatywy benedyk-tynów tynieckich, wyd. 2 zmien., Poznañ-Warszawa 1971, s. 42.
Tote¿ narracja w powieci Myliwskiego jest jednym wielkim monolo-giem, gdy¿ tylko s³owo mówione jest prawd¹, odkrywaj¹c¹ piêtrz¹ce siê myli, emocje i uczucia. S³owo przetworzone przez kulturê to ju¿ jêzyk pisa-ny, a wiêc poddany rygorom wszelakich regu³ kodu spo³ecznego8. Tendencjê
tê doskonale obrazuje scena pisania listu, w której Jakub szybko spostrzega, ¿e zwracaj¹c siê do ksiêcia, u¿ywa jêzyka ch³opskiej codziennoci, pytaj¹c z trosk¹ o rebi¹c¹ siê klacz. Przy³apuj¹c siê na zindywidualizowanej mowie, b³yskawicznie zmienia konwencjê wypowiedzi na eleganckie formu³y i takie¿ figury stylistyczne.
Jednak¿e ów monolog w Pa³acu posiada cechy polifoniczne, gdy¿ - oprócz mówi¹cego w pierwszej osobie narratora - u¿ycza on swego g³osu innym bohaterom, wspó³tworz¹cym aurê sensualnego9, wype³nionego po brzegi
cier-pieniem (czy to ch³opów, czy to ubogich szlachciców) tworzenia pañskiej biografii w przestrzeni dziedzicowego dworu. Dla Myliwskiego s³owo wy-brzmiewa wiêc potêg¹ kreacyjn¹, to poprzez s³owo definiowane jako mowa wewnêtrznej wolnoci, w jego semantycznych granicach okrela siê bohater, nie tyle w aktywnym dzia³aniu, co w dzianiu siê na granicy snu i jawy, w nowej rzeczywistoci nadrzeczywistoci:
Ogarnê³o mnie zdziwienie, lêk bez ma³a, sk¹d ten pa³ac tu, w parku, w tej ciszy, tak nagle, nieoczekiwanie. Jakbym przypadkiem nañ trafi³, zapuciwszy siê bez pamiêci w g¹szcza, niepomny przestróg, ¿e gdzie tam poród starych dêbów, buków, grabów, wierków i wiecznego wiergotu ptactwa stoi pa³ac bia³y i ogromny niczym brzask. [ ] Co mi szepta³o, ¿eby uciekaæ, uciekaæ. (P 15) Przest¹pienie dworskiego progu staje siê wiêc granic¹ miêdzy realnoci¹ a poznaniem, profanum a sacrum. St¹d przyci¹gaj¹ca biel dworzyszcza i bij¹cy z niego blask symbolizuj¹ przejcie w przestrzeñ dowiadczenia we-wnêtrznego, wy¿szej wiadomoci.
Tragiczny poziom inicjacji
Wnêtrze, do którego wchodzi Jakub, zalane jest pora¿aj¹cym wiat³em. Ostra jasnoæ smagnê³a mnie po oczach mówi narrator (P 19). Wszystkie jego zmys³y staj¹ siê przestrzeni¹ poznania magicznego miejsca. Dwiêki, barwy, obrazy intensywniej¹ pod wp³ywem Jakubowego wzroku i wytê¿o-nego s³uchu wylewaj¹c kaskady blasku i melodii. To doznanie jest przykre i napawa bohatera przera¿aj¹cym lêkiem profana, gdy¿ stanowi on element nieprzystaj¹cy do pa³acowych wnêtrz, jego obcoæ demaskuje go, przydaj¹c mu status intruza, dla którego pa³ac stopniowo, lecz nieub³aganie zamienia siê w labirynt rodem z akwafort Giovanniego Battisty Piranesiego:
8 Zob. J. Kobiel, Na granicy s³owa, Wiê 2006, nr 11, s. 26.
Ju¿ mi siê te pokoje myliæ zaczyna³y. Nie wiedzia³em, w którym skrzydle jestem. A przecie¿ zna³em kiedy pa³ac na pamiêæ. Zdawa³o mi siê, ¿e to bêdzie ten pokój, gdzie zwykle odpoczywano po ró¿nych ob¿arstwach [ ], a znalaz³em siê w sypialni pani.
(P 20) Przemierzaj¹c pa³acowe sale, Jakub nagle przekracza próg przestrzeni intymnej wchodzi bowiem do sypialni dziedziczki. Tutaj krystalizuj¹ siê jego marzenia najskrytsze, bo seksualne. Zepchniête w niebyt wype³zaj¹ z zakamarków wiadomoci jakby w odpowiedzi na wysi³ek dog³êbnego po-znania samego siebie. St¹d ujawnione, a nigdy niezaspokojone pragnienie do prze¿ywania rozkoszy z obiektem zachwytu. Nastêpnym krokiem powinno byæ ju¿ tylko uwiadomienie sobie prawa do tego typu prze¿yæ, ale Jakub wybiegaj¹c poza granice sypialni, ucieka przed wcale niepiêkn¹ wiedz¹ o sobie i trawi¹cym go wstydem. W istocie wiêc autocenzuruje swe doznania, gdy¿ jeszcze zdolny jest do gestu sprzeciwu. Zniewag siê jednak nie darowu-je i kiedy przemieni siê w pana odbidarowu-je sobie tê mroczn¹ wiedzê o swych szorstkich marzeniach o janie pani (Ona do mnie. Znowu ¿e pijany. To ja j¹ po pysku. Wszystkimi rêkami. Bez litoci. Po ca³ej izbie. Eh, pra³bym ci j¹, jak ch³opy swoje baby pior¹ P 48). Ujawniona zostaje tu ciemna strona osobowoci narratora, co symbolizuje marsz przez zaciemnione pomieszcze-nia, gdzie wzrok zupe³nie jest nieprzydatny (lepe patrzenie), a widzenie dokonuje siê poprzez pamiêæ. Intensywnemu podkreleniu podlega zatem sam akt wêdrowania, topos drogi po labiryncie staje siê wewnêtrznym po-znaniem samego siebie, wêdrówk¹ po przestrzeni, która jest, ale te¿ co znaczy.
Jak podkrela Micha³ G³owiñski:
Mit labiryntu, [ ], jest mitem opowiadaj¹cym o przestrzeni swoicie pomylanej i zorganizowanej, która w³anie za spraw¹ swych osobliwoci zosta³a szczególnie nacechowana [ ], przestrzeni ró¿ni¹cej siê od wszelkich pozosta³ych, ró¿ni¹cej siê tym choæby, ¿e zawsze wp³ywa na zachowania tych, co znaleli siê w jej obrêbie [ ]10.
I rzeczywicie pa³ac-labirynt kreuje zachowania Jakuba, który dociera pod jego wp³ywem do wiedzy dawno nieistniej¹cej, wypartej z rozumu. Bo jak pomieciæ w sobie tragiczn¹ mieræ ojca, który w akcie rozpaczy, niemo¿-noci udwigniêcia przyt³aczaj¹cego brzemienia egzystencji pope³nia samobój-stwo? Pod oknami dziedzica, na jego klombie pe³nym ¿ycia od rozkwit³ych ró¿, kos¹ przecina niæ Boskiego daru istnienia, siebie skazuj¹c tym samym na potêpienie, ale i wskazuj¹c na tego, który pogwa³ci³ prawa Bo¿e, bo czy¿ Bóg nie nakaza³ dzieliæ siê wszystkim, a co dopiero pe³ni¹ pañskiego nadmiaru.
10 M. G³owiñski, Labirynt, przestrzeñ obcoci, w: tego¿, Mity przebrane, Kraków 1994, s. 130.
Wed³ug W³adys³awa Kopaliñskiego kosa symbolizuje ¿ywiciela, jego plon, ale te¿ mieræ11. Kosa równacz nieub³agany wszystkiego, co ¿yje,
równy dla wszystkich12 mo¿e b³yskawicznie zwróciæ swe ostrze ku sytym. To
samobójstwo ojca jest przestrog¹, ale te¿ gestem buntu, jedynym nad którym pan nie ma w³adzy. Samobójstwo staje siê wiêc aktem wolnoci.
St¹d Jakub-cz³owiek nosi w sobie dog³êbne poczucie krzywdy, wynikaj¹-ce z nierównoci ludzkich egzystencji. I up³yw czasu nie tylko nie odmienia owego odczucia, lecz tak¿e je pog³êbia, bo jak zrównaæ ¿ycie biedaka z losem bogacza. Dlatego aktem odwetu staje siê zepsucie pa³acowego zegara, a w istocie unicestwienie szydz¹cego czasu. Jakub dziêki temu przedzierzga siê w kreatora czasu teraniejszego, praesens perpetuum13, pozbawionego
aspektów przesz³oci i przysz³oci to wiecznoæ nadrealnego wiata doznañ. W sypialni janie pani ma miejsce scena z lustrem, w którym narrator dostrzega swego sobowtóra. Nastêpuje tu jakby rozszczepienie na dwa pier-wiastki: duszê, ujawnion¹ poprzez obraz odbity w tafli lustrzanej, oraz cia³o, stoj¹ce przed jego bry³¹. To akt symbolicznego wydzielenia przestrzeni dobra (odpowiadaj¹cego duszy dziecka) i z³a (ucielenionego w pe³nym wszelkiej po¿¹dliwoci ciele mê¿czyzny), bo w ka¿dym cz³owieku obok dobra czai siê z³o, obok godnoci haniebnoæ, obok wartoci antywartoæ14. Dlatego
w Jakubie ujawniaj¹ siê równolegle pejoratywne emocje (mieræ ojca, marze-nia seksualne), ale tak¿e pozytywne doznamarze-nia, gesty szlachetnoci wyartyku-³owane wobec szlachciców-patriotów tworz¹cych niegdy historiê, mowa wy-rozumia³oci czy nawet czu³oci dla cierpienia janie pani. Wymownym tego przyk³adem jest moment, kiedy do pa³acu zje¿d¿aj¹ zaproszeni na bal gocie. I wtedy Jakub wy³awia z tej kakofonii wrzawy paradnych bryk skromne dwiêki ubogiego zaprzêgu. Oto jak charakteryzuje przybywaj¹cego w progi pa³acu s¹siada:
On jeden, choæ ubo¿szy od innych, przyje¿d¿a zawsze z potrzeby serca. Z wielkiej ongi posiad³oci nieledwie ch³opska zagroda mu zosta³a, choæ nie przejad³ jej, nie przepi³ ani przegra³. A przy tym ani siê temu dziwi³. Chocia¿ jeden szlachet-nie podupad³y. [ ] W zmursza³ym dworku zajmuje tylko jeden pokój, a i to mu za wiele, jak mówi, bo tylko ksiêgi w nim czyta, pi i mierci czeka. [ ] Lecz jemu jednemu nie mam za z³e tego ubóstwa. Witam go zawsze jak najdostojniej-szego gocia, wychodz¹c mu naprzeciw a¿ na schody, przed pa³ac, i nawet sam mu pomagam wygramoliæ siê z bryczki i zwykle d³ugo, d³u¿ej ni¿by gocinny zwyczaj nakazywa³, trzymam w objêciach jego wielkie, zatêch³e cia³o.
(P 30)
11 W. Kopaliñski, Sierp i kosa, w: tego¿, S³ownik symboli, Warszawa 2001, s. 381-382. 12 Tam¿e, s. 382.
13 Zob. S. D¹browski, O pewnej w³aciwoci porównania i metafory, Pamiêtnik Lite-racki 1965, z. 3, s. 118-119.
14 Zob. A. Tyszczyk, O pojêciu wartoci negatywnej w literaturze, w: Problematyka ak-sjologiczna w nauce o literaturze, red. S. Sawicki, A. Tyszczyk, Lublin 1992, s. 139.
Nie ulega w¹tpliwoci, ¿e powy¿sza scena powitania janieje na tle in-nych, które definiuj¹ cz³owieczeñstwo Jakuba. Wyziera z niej poczucie soli-daryzmu z bohaterami sprawy narodowej, którzy zap³acili utrat¹ zdrowia i schedy rodowej za swój heroizm i mi³oæ ku ojczynie, bo te¿ horyzont ich spraw wyznacza nie pe³ny ¿o³¹dek i podniety cia³a, ale lot ducha ku wy¿y-nom.
Wêdrówka narratora po wnêtrzach dworskich jest poszukiwaniem praw-dy o sobie. W wyniku tego procesu okazuje siê, ¿e Jakub nosi w sobie i gniew, i nieustêpliwoæ, i marzenie bycia kim innym ni¿ jest, pe³nego doznania obcej kultury. Ta ostatnia, choæ cudza, przecie¿ go kszta³tuje (to mo¿liwe, gdy¿ w wyniku tzw. procesu opadania, tj. przejmowania kultury szlacheckiej przez ni¿sze warstwy, ch³opi ulegali wp³ywom kultury szlachec-ko-kocielnej15), tyle ¿e negatywnie, zmuszaj¹c do st³umienia pragnieñ,
w zamian pewnoci i poczucia wartoci stygmatyzuje pokor¹ i lêkiem. Dlate-go pierwszy etap Jakubowej inicjacji koñczy siê uwiadomieniem sobie w³a-snej niegodziwoci i wyartyku³owaniem gniewu, tak¿e poprzez akty wan-dalizmu. I jakkolwiek ciemne strony zaczynaj¹ przewa¿aæ w wizerunku bo-hatera, to jednak mieci siê w nim tak¿e dobro. Ujawnia siê tu ca³y tragizm cz³owieka, gdy¿ los Jakuba jest biografi¹ ch³opa, a wybór narzuca mu obc¹ rolê bycia panem. St¹d przyrodzone naturze ludzkiej z³o zamiast maleæ na-biera mocy, nic siê nie zmienia w wizerunku dziedzica, bo okazuje siê, ¿e to mo¿liwoci wyzwalaj¹ w cz³owieku potwora. We wnêtrzach pa³acu dokonuje siê równie¿ symboliczna mieræ dawnego Jakuba (konieczna, by wejæ na wy¿szy poziom wiadomoci). Kilkakrotnie bowiem powtarzaj¹ siê sceny roz-tratowania, rozdzierania, rozrywania na strzêpy. To zatomizowanie psychiki narratora rozk³ada siê na kilkadziesi¹t scen, w których dominuje ju¿ tylko portret upiora z³ego dziedzica z Mickiewiczowskich Dziadów. Tragiczny poziom poznania to zmaganie siê z samym sob¹, to jeszcze oznaki niezgody na zaw³adniêcie przestrzeni duszy przez pychê i wystêpek, to psychomachia, której szala, niestety, przewa¿a na stronê z³a.
Szyderczy poziom inicjacji
Kiedy Jakub rozsiada siê w sali paradnej i zauwa¿a portrety dziedzico-wych antenatów, rozpoczyna akt kreacji siebie jako pana. Zatarcie granicy pomiêdzy Jakubem a dziedzicem wyra¿a siê w gecie usuniêcia (niczym w egipskich piramidach) zapisanego w kurzu na wieku fortepianu w³asnego imienia, które trzykrotnie wykaligrafowane przybiera coraz to wiêksze kszta³ty, by przestaæ w koñcu egzystowaæ pod wp³ywem gwa³townego i unice-stwiaj¹cego gestu. Bo to ju¿ i nie Jakub, a Jakub-pan rozsiada siê w fotelu.
15 Zob. S. Siekierski, Folklor i kultura oficjalna, w: tego¿, Etos ch³opski, Kraków 1992, s. 28.
Zaspokojony w swych ¿¹dzach tak, ¿e ju¿ niczego nie pragnie, jak tylko kontemplowaæ swój los i urodê wiata, postrzegan¹ jako cecha przyrodzona, a nie ur¹ganie nêdzarzowi. Oto wiêc zwielokrotnia siê pan w Jakubie, ¿e ju¿ i na miech sobie pozwala, zapominaj¹c zupe³nie o tym, i¿ przywiód³ go tutaj lêk wiedzy o samym sobie. To wyzwolenie siê z obawy przenosi Jakuba w przestrzeñ panowania nad w³asnym, ale i cudzym losem, choæ tak napraw-dê strach towarzyszy równie¿ pañskim upiorom.
Jakiej dziedziny ¿ycia nie dotkn¹³by narrator, staje siê ona wiadectwem hañby, pychy i cynizmu:
O, dawniej to by³y polowania. Ale dawniej sama natura doprasza³a siê gwa³tu. By³a niewy¿yta. Niczym stara panna. O, dawniej jeszcze ni¿ pamiêæ twoja siêga. Mo¿e kiedy tam s³ysza³e? Na dobranoc zamiast bajek. Bo te¿ by³y to czasy. [ ] ¯adna pora z³a nie by³a. Zima czy nie zima, ¿niwa, nie ¿niwa. To i có¿ z tego, ¿e przychodzili potem ch³opi z lamentami, ¿e zagony stratowane, domy ich ograbione, córki pogwa³cone. Kto by tam na takich zwa¿a³. G³upcy. ¯adnej radoci niezdolni poj¹æ. Cnota, ziemia, ¿arcie to ich trójca przenajwiêtsza.
(P 52-53) Zarówno formu³a pocz¹tkowa wypowiedzi, jak i tok, krótkie zdania, na-wroty przerwanych w¹tków odzwierciedlaj¹ gawêdziarskie zaciêcie Jakuba-pana, szczyc¹cego siê pañsk¹ fantazj¹, przed któr¹ nie by³o okresów ochron-nych. Scena umiercenia jelenia odciska siê z³owieszczym piêtnem, gdy¿ od tego momentu nie ma pod³oci, przed któr¹ cofn¹³by siê pan. To szatañski chichot nad adeptem z³a. Bezsensowna mieræ zwierzêcia jest tak samo bole-sna, jak ka¿dy gwa³t dokonany na Naturze, a doznanie tej mierci ma cha-rakter metafizyczny16:
Nie czu³em siê tu, gdzie sta³em, lecz w tych oczach jego zachodz¹cych za góry, za lasy, nabrzmia³ych ³zami i gasn¹cych powoli ³za po ³zie. Nie wiedzia³em dot¹d, ¿e zwierzêta p³acz¹. Wyobra sobie, p³acz¹. Nie wiedzia³em. Tylko ¿e ten p³acz ich jest jakby do mierci zwrócony.
(P 61) Tote¿ wypielêgnowa³ w sobie narrator jak chorobliwy kwiat sk³on-noæ do gwa³tów i mia¿d¿enia losów, szczególnie ch³opskich:
My, jako Idziego, panie, przegra³e onegdaj sporód nas, i ¿onê jego, i dzieci jego, i woln¹ wolê jego, co mu Pan nasz Bóg mi³osierny, a i twój, panie, i twój, by³ obieca³, bo ci karta nie sprzyja³a na nasze nieszczêcie, na nasze ³zy i strapienia, choæ my siê modlili za ciebie po domach naszych, bo nam twój stajenny przyniós³ tê wieæ struchla³¹, ¿e wielkie granie idzie w pa³acu twoim, o, wielkie granie idzie, na maj¹tki, na sumienia, na dusze.
(P 59)
Tok opowieci Jakuba-pana ma dwustopniowy, kontrastowy uk³ad: z jed-nej strony to pañskie prawo do ¿ycia pe³ni¹, niecofaj¹ce siê przed niczym, eksploduj¹ce w barwnej historii bawi¹cej audytorium, a z drugiej przany ból egzystencji ch³opa, któremu ju¿ i Bóg nie wystarcza, by wybaczyæ krzyw-dê i doczekaæ S¹du Ostatecznego. Takie zestawienie nie wymaga ¿adnych komentarzy, gdy¿ ocena jest jednoznaczna. Szlachectwo zobowi¹zuje do szla-chetnoci czynów, a nie folgowania samemu sobie. Ale Jakub-pan przeczuwa, ¿e granica panowania nad ch³opstwem mo¿e b³yskawicznie znikn¹æ pod na-porem pejoratywnych faktów, st¹d wlewa w swych poddanych morze wódki, pozbawiaj¹c ich godnoci, trzewego os¹du i aktywnego przeciwstawienia siê z³u. Aura nierzeczywistoci, zawieszenia pomiêdzy wiatami rozlewa siê poza mury pa³acu i ju¿ nie wiadomo, co jest cierpieniem, a co szczêciem.
St¹d pobyt Jakuba w przestrzeniach dworskich jest spotkaniem z upio-rami, które wyci¹gaj¹ z pamiêci wszelki wystêpek, ka¿d¹ mieræ. Przera¿aj¹-cy w swej wymowie jest obraz przyprowadzonej tu¿ po lubie panny m³odej, by dziedzic skorzysta³ ze swego prawa pierwszej nocy. Pan m³ody powiesi³ siê z rozpaczy nad swoim i jej losem, obci¹¿aj¹c dziedzicowe konto grzechów tak, ¿e go piek³o ju¿ nie zechce. Tote¿ Jakubowi-panu towarzyszy widmo mierci nieodstêpuj¹ce go na krok, bo tylko ¿ycie równe jest daninie z ¿ycia:
Ale wyznam ci, ¿e tak mnie ta mieræ [pana m³odego] nie opuci³a, chocia¿ tyle za ni¹ da³em. Czujê nieraz, jak mnie co ³askocze wokó³ szyi. Macam, a to pêtla, sznur jak rêka gruby. Swêdzi mnie to, a od tego swêdzenia zaczyna mi powie-trza brakowaæ [ ].
(P 160) Tak wiêc monolog Jakuba-pana przyjmuje cechy spowiedzi z ca³ej nie-cnej egzystencji, a jeli jakie z³o przepuci przez sito sumienia, upomn¹ siê o nie zjawy. St¹d wêdrówka po komnatach pa³acowych przemienia siê w marsz pokutny. Wype³niony wiecznoci¹ staje siê losem wygnañcatu³acza Ahaswera, gdy¿ mrok, w³adaj¹cy dusz¹ Jakuba, przechodzi w koszmar z³o-wieszczej ciemnoci, zakradaj¹cej siê jak z³odziej i niwecz¹cej spokój duszy:
Wtedy drêczyæ zaczyna mnie podejrzenie, ¿e ciemnoæ wcale nie zniknê³a, ¿e tylko skry³a siê poza wiat³em, przyczai³a siê gdzie tam i czyha na mnie. Tysi¹cami niewidocznych oczu gadów, stworzeñ, ptaków przedziwnych patrzy spoza krêgu tego wiat³a, ze wszystkich stron, ze wszystkich k¹tów [ ]. I tylko czeka, kiedy sen mnie zmo¿e. Ale ja wiem, ¿e dopóki nie usnê, nic mi nie grozi.
(P 163) Jakuba-pana trawi¹ choroby jak biblijne plagi egipskie. Odzwierciedlaj¹ one proces dekadencji, któremu podlega to kulturowe rodowisko, wykwint-ne a ska¿owykwint-ne chorob¹, zmierzaj¹ce ku unicestwieniu. St¹d nie zostanie oszczêdzony spowiadaj¹cemu siê demiurgowi pana gniew doprowadzonych do ostatecznoci ch³opów: mê¿ów zgwa³conych ¿on, ojców córek nosz¹cych w brzuchu pañskie bêkarty. Wtargniêcie buntowników do pa³acowych wnêtrz
przedzierzga siê w polowanie na zwierza okrutnych panów i staje siê walk¹ o odzyskanie w³asnej godnoci, paradoksalnym zrównaniem, choæ w istocie odwróceniem ról, gdy¿ to gmin na panów idzie z kosami, bez ¿a³oci i litoci. W przeczuciu mierci ujawnia siê, kto kim jest, a ze miechu czyniæ tarczê przeciwko trywialnoci wiata, to ostatni znak arystokratyzmu:
Mo¿e p³akaæ zaczniemy. P³akaæ, my? O, nie. Nigdy. Nam jest weso³o. Mnie na przyk³ad ptak siê z duszy wykluwa. A co tobie, kuzynie? No przecie¿ masz tam jak¹ duszê? Opuci³a ciê powiadasz. To straszne! Biedna twoja dusza. A mo¿e chocia¿ ten nieszczêliwy zaj¹c gdzie tam w tobie kica. A nie, nie. Królik. Cha! Cha! Cha!
(P 112) Od samego pocz¹tku Jakub ma wra¿enie, ¿e jest wci¹¿ obserwowany, pods³uchiwany, stale towarzyszy mu widmo dziedzica, jakby tropi¹ce po-tkniêcia Jakuba-pana. I jednoczenie wci¹¿ konstatowana pró¿nia dworu jest powtórzeniem losów dziedzica, uwiêzionego w samotnoci wród t³umu wro-giej mu s³u¿by. miech w opuszczonych komnatach pa³acowych nabiera wiêc barw szyderczych: oto cz³owiek ecce homo uwolniony od Boga, wypêdzony z raju, skazany na wolnoæ wyboru, skazany na piek³o ¿ycia z samym sob¹, dla którego mieræ mo¿e byæ tylko wybawieniem z potwornoci:
O nieraz z ¿ycia tylko ta mieræ zostaje. Nieraz mierci trzeba czekaæ, aby doznaæ, ¿e siê jest cz³owiekiem. A przeklêtych to ju¿ zawsze mieræ dopiero ucz³owiecza, w mierci siê dopiero rodz¹, w mierci olnienie ich nawiedza, ¿e byli tak¿e ludmi.
(P 63) Przychodzi mieræ w p³omieniach, wali siê pa³ac siedlisko z³a w dniu S¹du Pañskiego, grzesznik Jakub prosi o przebaczenie i Bo¿e mi³osierdzie.
Drugi etap podró¿y narratora po labiryncie ducha jest konsekwentnym obna¿eniem ciemnej strony ludzkiej duszy. Tote¿ uwidacznia siê w postawie bohatera postêpuj¹cy regres aksjologiczny, tj. niemo¿noæ realizowania czy wrêcz porzucenie wyznawanych wczeniej wartoci na rzecz dotarcia do sed-na wiedzy o cz³owieczych wyborach w cile okrelonych okolicznociach. Jednak cen¹ za pozyskane mo¿liwoci jest utrata w³asnej to¿samoci, dlate-go wybory te sprowadzaj¹ na cz³owieka cierpienie. A jednak tylko poprzez nie mo¿e on poznaæ samego siebie, przejrzeæ siê w nim jak w zwierciadle.
Obraz dworu ukazany w powieci Myliwskiego wpisuje siê w klimat prozy Stanis³awa Brzozowskiego, Stefana ¯eromskiego, Witolda Gombrowi-cza. To jest dwór zuniwersalizowany, ale podporz¹dkowany negatywnej stro-nie zjawiska17. Uchwycony w czasie swej dekadencji zmierza ku tragicznemu 17 Pamiêæ tych, którzy z dworem obcowali podsu wa odmienne obrazy: szlachetnoci, pomocy udzielanej w ka¿dym koniecznym przypadku, opiekowania siê wsi¹, dlatego portret Myliwskiego jest wizj¹ artystyczn¹, niepretenduj¹ca do miana cis³oci; zob. P. Wojcie-chowski, Tragedia albo cisza, Wiê 2007, nr 2, s. 102.
koñcowi, gdy¿ jego energia twórcza siê wyczerpa³a. Tak wiêc kulturowemu obrazowi chyl¹cej siê ku koñcowi wietnoci towarzyszy nieustêpliwy cieñ przyrodzonego naturze ludzkiej z³a, dokonuje siê wiêc wyrana dychotomia wartociowania na dobro i wystêpek.
Bibliografia
ród³a
Myliwski W., Pa³ac, Kraków 2010.
Pismo wiête Starego i Nowego Testamentu, w przek³. z jêz. oryg., oprac. zespó³ biblistów polskich z inicjatywy benedyktynów tynieckich, Poznañ-Warszawa 1989.
Opracowania
Bereza H., Pe³nia, Twórczoæ 2007, nr 3.
D¹browski S., O pewnej w³aciwoci porównania i metafory, Pamiêtnik Literacki 1965, z. 3.
G³owiñski M., Labirynt, przestrzeñ obcoci, w: tego¿, Mity przebrane, Kraków 1994. Kopaliñski W., S³ownik symboli, Warszawa 2001.
Kobiel J., Na granicy s³owa, Wiê 2006, nr 11.
Latawiec B., Stworzeni jestemy przez pamiêæ, Odra 2007, nr 5.
Marzec A., M¹droæ ma wiele twarzy, czyli o prozie Wies³awa Myliwskiego, w: tej¿e, Co jest w cz³owieku. Interpretacje prozy wspó³czesnej, £ód 1993.
Misiewicz J., Groteski kszta³t pozorny, w: Problematyka aksjologiczna w nauce o literaturze, red. S. Sawicki, A. Tyszczyk, Lublin 1992.
Rymkiewicz J. M., Stary wierk, Gazeta Polska 2014, nr 5 (1069).
Siekierski S., Folklor i kultura oficjalna, w: tego¿, Etos ch³opski, Kraków 1992. Tyszczyk A., O pojêciu wartoci negatywnej w literaturze, w: Problematyka
aksjolo-giczna w nauce o literaturze, red. S. Sawicki, A. Tyszczyk, Lublin 1992. Wach J., Zmys³y w prozie Wies³awa Myliwskiego, Akcent 2009, nr 2.
Winiewski W., Wies³aw Myliwski, w: tego¿, Lekcja polskiego, Warszawa 1993. Wojciechowski P., Tragedia albo cisza, Wiê 2007, nr 2.
Summary
Characteristic of the manor shown in the W. Myliwski novel Palace corresponds to the climate of the prose by: S. Brzozowski, S. ¯eromski, W. Gombrowicz. That manor is the cultural image of its decadence, accompanied by the inherent evil of human nature. Main character-narrator enters interior of the manor (as a result of the abandonment of the palace by the heir afraid of the upcoming war) and indeed the labyrinth of own soul to transform into Jakub-master. The process of transformation reveals a clear dichotomy, in the personality of the hero, concerning evaluation through the good and the evil deeds.