Grabowska-Kuniczuk
"Kodeks światowy" i "towarzyskie
nieprzyzwoitości" : zakazy i nakazy
w polskich dziewiętnastowiecznych
poradnikach "savoir–vivre’u"
Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 15, 225-241
2009
„Kodeks światowy” i „towarzyskie nieprzyzwoitości”.
Zakazy i nakazy w polskich dziewiętnastowiecznych
poradnikach savoir-vivre’u1
Z
najom ość określonych w zorców zachow ań (czy w ręcz rytuałów o charakterze religijnym, politycznym lub obyczajowym ) jest jed n y m z podstaw ow ych ele m en tó w świadczących o przynależeniu do elity danej społeczności3. W tradycyjnym społeczeństwie, ceniącym sobie ustalone hierarchie w artości i sposoby postępow ania (np. oparta na tradycji i pow tarzaniu spraw dzonych schem atów k ultura ludow a), nie istnieje potrzeba kodyfikacji tych norm , gdyż będąc dla w szystkich czymś oczywistym, stają się zarazem „przezroczyste” i nieuśw iadam iane. c h ę ć ich pisem nego utrw alenia pojawia się natom iast w uprzyw ilejow anej grupie dysponującej takim i m ożliwościa-1 W ykorzystane w tym tekście m ateriały autorki zawdzięczają uprzejm ości Profesora d r hab. Jerzego Bralczyka, który udostępnił dla celów badaw czych sw oją kolekcję p o dręczników savoir-vivre’u, listow - n ik ó w i zbiorków przem ów ień.
2 B. Prus, Lalka, oprac. J. B achórz, t. 1, W rocław 1991 (B N I 262), s. 188.
3 Zob. np. Dawne elity. Słowo i gest, red. J. Axer, J. O lko, Warszawa 2005 (szczególnie teksty: Courtoisie
à la polonaise — czyli o zachowaniach dworskich w Polsce średniowiecznej Przem ysław a M rozow skiego czy Posłowie Rzeczypospolitej w Stambule D ariusza Kołodziejczyka).
Jakim i to oni form am i obwarowali się, co? — pom yślał [Wokulski — dop. A. B. i A. G .-K .]. — A . gdybym mógł to wszystko z w a lić ! .
m i (a zatem: umiejącej czytać i pisać oraz mającej na to czas i środki) wówczas, gdy m am y do czynienia z innym , zew nętrznym układem odniesienia. Czyli w sytuacji, gdy pojawiają się now e, konkurencyjne w zorce (np. D w orzanin polski Łukasza G ór nickiego, będący próbą adaptacji na gruncie polskim renesansow ego m odelu cortegia- no — człowieka dw oru), kiedy stara n o rm a się zaciera i owa w iedza w obrębie elity przestaje pow szechnie funkcjonow ać (tak np. Jędrzej Kitowicz utrw ala „na wieczną rzeczy pam iątkę” obyczaje za czasów A ugusta III)4, bądź w m om encie, kiedy do grona elity zaczynają aspirować ludzie z zewnątrz. Z taką w łaśnie sytuacją — zm iany przede w szystkim kręgu odbiorców spisanych n o rm właściwego zachowania się — i będącą jej w ynikiem komercjalizacją „produkcji poradnikow ej” m am y do czynienia w okresach gw ałtow nych przem ian społecznych — a X IX w iek niew ątpliw ie do nich należy.
Ew oluujący świat relacji społecznych, gospodarczych i politycznych w ym usza prze m iany obyczajowości. Paradoksalnie, choć owe procesy zm ierzają do uproszczenia ety kiety towarzyskiej — początkowo, w ręcz odw rotnie, naturalną obronną reakcją elit, szturm ow anych przez coraz większą falę zuchw ałych parweniuszy, staje się precyzo w anie i kom plikow anie owego system u codziennych zachowań.
Jednak choć niepew ność w obliczu zm ian pociąga za sobą decyzję o narzuceniu jeszcze większego reżim u obyczajowego, są to ju ż tylko rozpaczliwe próby ob ro ny przed tym, co nieuniknione. Po raz kolejny okazuje się, że m achiny zm ian obyczajów nie m ożna zatrzymać.
Świadom ość tych zm ian przejawia się w zaostrzeniu system ów zachowania, n arzu caniu sam okontroli przez w prow adzenie zakazów i nakazów w celu obro ny przed p o stępow aniem n ieuchronnych przem ian i ich konsekw encjam i. S ym ptom y zbliżania się now ego porządku wyzwalają lęk przed nieznanym i każą g ru po m uprzyw ilejow anym opracować strategię, która jeszcze bardziej wtłacza człowieka X IX w ieku w sztyw ny gorset etykiety obyczajowej, czyniąc go w ręcz „niew olnikiem savoir vivre’u”5. Z jednej strony trw anie w kulcie obow iązku (wyznaczanym przez m odel w iktoriański i ukształ tow any w n im ideał self-made-mana, który „musi nieustannie odczuw ać brzem ię ob o w iązku”6), z drugiej zaś niechęć przed skazaniem na zagładę tak długo budow anego
4 O takim w łaśnie łączeniu w zorców sarm ackich z m o d elem francuskiej galanterii w podręcznikach przeznaczonych dla „kaw alerów stanu rycerskiego” w czasach saskich pisze badaczka k u ltu ry ośw ie cenia Agata R oćko („Uwagi... zabierających się w stan małżeński... Ich Mościów Kawalerów” — instruk
tarz pióra Aleksandra Pawła Zatorskiego; zob. jej artykuł w niniejszym tom ie), zwracając zarazem uwagę
na odczuw any w połow ie X VIII w. deficyt p o radników dotyczących życia dw orskiego i w zrastający popyt na ten typ tekstów parenetycznych.
5 O kreślenie za: S. Papee, H . Sienkiewicz jako humorysta, P oznań 1921, s. 54. Przykłady takiego postę pow ania w ykorzystane zostały jako podstaw a kreacji postaci starego Pławickiego, jednego z bohaterów
Rodziny Połanieckich H enryka Sienkiewicza.
6 E. Paczoska, Powieść realistyczna jako źródło do badania obyczajów. Przypadek Wokulskiego, w: Ja k badać
świata tradycji, przywilejów, a wreszcie reguł, które pozwalały na spraw ow anie kontroli w ew nątrz i na zew nątrz środow isk — sprzyjają ukazywaniu się podręczników savoir- vivre’u, pełnych przykładów zaostrzonych norm , w edług których m iałoby się kształto wać życie codzienne. Zbierają one praw idła pozostające do niedaw na słodką tajem nicą elit, co podyktow ane jest być m oże chęcią posiadania przez te elity pam iątek przeszło ści i zachowania ich jako świadectwa dla przyszłych pokoleń, a być m oże pragnieniem udow odnienia, że zasad należytego postępow ania niepodobna się wyuczyć, trzeba się z ich znajom ością po prostu urodzić. Stanowią bow iem drugą natu rę człowieka i n a dają ry tm jego życiu.
W edług klasyfikacji Jadwigi S zy m czak -H o ff w ram ach kodeksów obyczajowych, regulujących wszelkie fora kontaktów m iędzyludzkich, m o żna wyróżnić:
1. podręczniki dobrego wychowania, 2. poradniki uczące sztuki p o d o bania się, 3. podręczniki dla podróżnych, 4. podręczniki pisania listów, 5. zbiory toastów i pow inszow ań, 6. podręczniki gier i zabaw tow arzy skich, 7. kodeksy honorow e, także 8. poradniki pedagogiczne o treści obyczajowej i 9. poradniki dla lu d u 7.
W niniejszym artykule k o ncentru jem y się wyłącznie na pierw szym typie kodeksów, tj. podręcznikach dobrego w ychow ania, w ym iennie stosując nazw y — poradniki savoir -vivre’u, bon to n u czy dobrych manier.
Ju ż po pobieżnej lekturze kilku poradników dobrego w ychow ania, które pochodzą z lat 1879-1914, dzisiejszego czytelnika uderza pew ien paradoks, chyba niezauważa- ny przez ów czesnych autorów. O tó ż ten typ literatury użytkowej rów nocześnie p re zentuje precyzyjnie skodyfikowany, skom plikow any zestaw n orm , a zarazem stawia użytkow nikow i postulat w dzięcznej naturalności i nonszalanckiej swobody. Badaczka obyczajów X IX w ieku D o brochna Kałwa utrzym uje, że opis zalecanych zachow ań za w arty w poradnikach savoir-vivre’u był przede wszystkim zewnętrzny, a zatem ci, którzy zbyt gorliwie przestrzegali spisanych zasad, osiągali efekt w ręcz przeciw ny do zam ie rzonego, gdy
dem askow ali się dogm atycznym , przesadnym stosow aniem w yuczo nych reguł, nie odróżniając zasad nie podlegających odstępstw om od norm , które m ożna było m odyfikować. Z p u n k tu w idzenia człon ków w arstw dobrze w ychow anych savoir-vivre stanowił dla parw
eniu-szawskiego, Łowicz, listopad 2005), red. M . Szpakowska, Warszawa 2007, s. 108.
7 J. S zym czak-H off, Drukowane kodeksy obyczajowe na ziemiach polskich w X I X wieku. (Studium źródło-
szy barierę nie do przebycia, zwłaszcza że nie dotyczył tylko ukłonów, kart wizytowych, zachowania na balu i w podróży, ale także n ie uchw ytnych dla żadnego czytelnika podręczników towarzyskich reguł w drażanych od dzieciństw a8.
podręczniki, z założenia mające um ożliw iać am bitnym nuw oryszom awans spo łeczny, rów nocześnie pokornie przyznają, że w dzięku nie sposób nauczyć się z przepi sów, a do sw oich zaleceń w prow adzają nieustające „autopopraw ki” w rodzaju:
I z grzecznością trzeba m ieć się na baczeniu; nadm iarem jej także zgrzeszyć m ożna9;
N ie tw ierdzę, jakoby stosując się ściśle do tych przepisów, m ożna nabrać postaw y dystyngowanej, ru ch ó w w dzięcznych [ . ] to zależy od w ielu jeszcze innych rzeczy, a niem ało od w rodzonej dystynkcji i zręczności — ale gdy się je pam ięta, przynajm niej chodzi się przy zwoicie — a to ju ż w iele10.
praw ow itym członkom uprzyw ilejow anej grupy znajom ość zasad bo n to n u przy chodzi w sposób naturalny i „w rodzony”:
O to przede w szystkim w inni rodzice, w ychow aw cy i nauczyciele w pa jać te form y zawczasu dzieciom i młodzieży, aby się im stały j a k b y
d r u g ą n a t u r ą [wyróżn. A. B. i A. G .-K .]11.
Jednostki z zew nątrz, aspirujące do zajęcia pozycji w towarzystwie, nigdy nie osiągną rów nej doskonałości, a zatem nie zostaną w pełni zaakceptow ane, ale mogą m ieć nadzieję na upodobnienie się w stopniu „przyzw oitym ” czy „znośnym ”, chyba że w cześniej zaniechają nauki, odstraszone wielością oraz złożonością zakazów i n a kazów obecnych w podręcznikach dobrego w ychow ania, a wyrażających się w zw ro tach typu: „nie w ypada”, „jest jaw ną niegrzecznością”, „nie godzi się”, „nie w o ln o ”,
8 D. Kałwa, Polska doby rozbiorów i międzywojenna, w: Obyczaje w Polsce. O d średniowiecza do czasów
współczesnych, red. A. C hw alba, Warszawa 2006, s. 240.
9 Zwyczaje towarzyskie (Le savoir vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte według dziel francuskich
spisane, wyd. 4, K raków 1903, s. 181.
10 B aronow a Staffe, Zwyczaje towarzyskie, z jęz. franc. przeł. M . N . B., L w ów 1898, s. 79.
11 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób duchownych według ,Ascetyki kapłańskiej” J . E. ks. dra
„w ykluczone są”, „brzydką i w strętną je st rzeczą”, „niem iłym je s t”, „nie należy” czy „nie przystoi”.
W zrost liczby kodeksów obyczajowych m iędzy początkiem X IX a początkiem X X w ieku, w tym podręczników dobrego w ychow ania, świadczy o dużym zapotrzebow a niu na ten typ tekstów. W edług badaczy, dynam ika w zrostu dziew iętnastow iecznej p o pularnej polskiej „produkcji poradnikow ej” zbiega się w yraźnie z okresam i przem ian politycznych i obyczajowych (czasy napoleońskie, okres po pow staniu styczniowym , koniec lat dziew ięćdziesiątych12). Są to książki często w znaw iane (na kartach tytuło w ych chętnie w spom ina się o kolejnym : trzecim , czw artym w ydaniu, często „przej rzanym i u zupełnionym ”, co nie zawsze odpow iadało prawdzie, ale m iało zachęcać potencjalnych czytelników ). Teza Jadwigi S zy m czak -H o ff głosząca, że spora część polskich kodeksów obyczajowych była tłum aczeniam i, zwłaszcza z języka francuskie- go13, potw ierdza się rów nież w przypadku analizowanego zbioru. Jeśli nie są to d o słow ne przekłady (np. dziełko Blanche Soyer pod p seud onim em „Baronowej Staffe”), to m ów i się o korzystaniu z „dzieł francuskich” lub „najlepszych źródeł” (częściej galijskich niż angielskich czy niem ieckich). C harakterystyczną cechę poradników sa- voir-vivre’u stanow i częsty problem atrybucji tekstu. Bardzo w iele kodeksów obycza jow ych w ydaw anych było anonim ow o (co niekiedy prow adzi do zabawnych sytuacji,
gdy anonim ow y au to r14 opatruje tekst bardzo konkretną dedykacją: „Swoim siostrzeni com M arylce, Felisi i Lucylce w dow ód szczerej życzliwości poświęca w u j”15). C zasem nadaw cy posługiwali się pseudonim am i (Edw ard Lubowski — Spirydion; Bolesław Londyński — M ieczysław Rościszewski) lub kryptonim am i (M. N . B.). O w ą niechęć do podpisyw ania książki w łasnym nazw iskiem znawcy tem atyki tłum aczą następujący m i powodam i: choć publikow anie tego typu literatury użytkowej było dochodow e, nie uw ażano jej za szczególny pow ód do chw ały ze w zględu na „niskie loty”, lęk autorek (a w arto zauważyć, że w iele kobiet zajmowało się pisaniem kodeksów obyczajowych!) przed naruszeniem konw enansu, zabraniającego dam ie podejm ow ania pracy zarobko wej, czy też z uwagi na kom pilacyjny charakter tek stu 16.
12 J. Szym czak-H off, Drukowane kodeksy obyczajowe..., op. cit., s. 29.
13 Ibidem, s. 32.
14 A utorstw o tej książki Tadeusz Ż eleński (Boy) przypisuje Z ygm untow i Sarneckiem u, poświęcając jej felieton Dobry ton, w ydany w zbiorze Pijane dziecko we mgle z 1929 r. Szóste, n iezm ienione w ydanie
Zwyczajów towarzyskich... B oy traktuje z perspektyw y ćw ierćw iecza jako „literaturę h um orystyczną”,
uważając, że ju ż w chw ili pierw szej edycji w latach osiem dziesiątych była nieco przestarzała (T. Ż eleń ski (Boy), Reflektorem w mrok. Wybór publicystyki, wyb., wst. i oprac. A. Z. M akow iecki, Warszawa 1984, s. 424).
15 Zwyczaje towarzyskie (Le savoir v iv r e ) ., op. cit.
Ju ż pobieżna analiza kilku w ybranych przykładów wskazuje, że zapożyczenia nie mają jedynie charakteru pow tarzania podobnych zaleceń, ale dotyczą rów nież układu tekstu, a naw et konkretnych sform ułow ań.
W poradniku Zwyczaje towarzyskie w ydanym w e Lwowie w 1898 roku B aronow a Staffe pisze:
Ideałem pięknego ułożenia jest dla niektórych w yprostow ana figura, bez najm niejszego ru chu, schylenia, tw arz obojętna, spokojna — n ie czuła jak m arm ur.
Ludzie prawdziwie dobrze wychowani pojm ują to inaczej. Przyznają ow szem, że ciało nasze m oże m ieć chwilami to zaniedbanie pełne wdzięku, że posługiwanie się członkami ciała, którym i obdarzyła na natura, nie jest bynajmniej nieelegancją i niezgrabnością. Wymagają tylko jednego: nie ruszać się — nie gestykulować co chwila — nie w porę. [...]
To pewna, że podnoszenie oczu do nieba, rozkładanie się od śm iechu, przewracanie oczyma, załamywanie i w znoszenie rąk są śm iesznymi rucham i, wyjąwszy jakieś nadzwyczajne chwile. W tedy bow iem uczu cia nasze, podniecone do najwyższego stopnia, sprawiają, że przestaje m y czuwać nad sobą — ale naw et i w takich razach przecież potrafi się miarkować osoba, przyzwyczajona do panowania nad sobą. A jedn ak ani ogniste spojrzenie, ani łza, zraszająca oko, ani szczere poruszenie ręką, ciałem lub głową — jeżeli są zgodne z rozm ową, jeżeli są naturalne — nie mają w sobie nic niewłaściwego — przeto zakazać ich nie m ożna. Przeciw nie znow u postawa w iecznie mdlejąca, przygnębiona, jest po prostu obrzydliwą. Przebija się w niej w ym uszenie, które zarów no oburza, jak kłam stw o17.
A nalogiczny fragm ent z książki autorstw a Spirydiona (Edw arda Lubowskiego) za tytułow anej Kodeks światowy czyli znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźm i na pod stawie najlepszych źródeł ułożony, wydanej w Krakowie w 1898 roku, brzm i:
Ideałem postawy dla pew nych ludzi jest trzym anie się proste, w strzy m anie się od w szelkich gestów i nieporuszoność olim pijska twarzy. Ludzie prawdziwie dobrze wychow ani, inaczej na to się zapatrują. N ie wykluczają sw obodnej pozy i ru c h ó w sw obodnych, zalecają jedynie pow strzym anie się od gestykulacji przy każdej sposobności lub bez żadnego pow odu.
R uch bow iem ręki, głowy czy korpusu, towarzyszyć zawsze m oże rozm ow ie wesołej, patetycznej lub ożywionej. N ależy tylko pozbyć się przyzwyczajeń: m achania rękami, przestępyw ania z nogi na nogę, kiwania głową. G est odpow iedni rozm ow ie ochrania od przesady lub pospolitości.
C o do twarzy, niepodobna, żeby nie odbijała w rażeń. H am ow ać się tylko trzeba z oznaką gniew u, pogardy, złego h u m o ru . N iechaj szla chetne uczucia i uprzejm e usposobienie m aluje się zawsze na twarzy. O n o pom aga pięknem u jej wyrazowi; przybieranie zaś m aski sztucz nego spokoju, m arm urow ej niew zruszoności, nie należy do szczęśli w ych pomysłów.
Zaprzeczyć się nie da, że w znoszenie oczu do nieba, przew racanie białkami, załamywanie rąk lub podnoszenie ich w górę są gestami śm iesznym i — chyba że się znajdujem y w ow ych w yjątkow ych p o łożeniach, w których napływ uczucia każe zapom nieć o wszystkim . A w tedy jeszcze, człow iek naw ykły do panow ania nad sobą, poham uje swoje w zruszenie.
Atoli spojrzenie pełne ognia, łza w oku, ru ch p r a w d z i w y ręki, gło w y lub ciała, skoro są naturalne, nie m ogą razić nikogo.
W strętne są tylko głowy pochylone m elancholijnie lub postaw y o m dle wające. Z nać w tym afektację, która oburza, jak każde kłam stw o18.
P oradnik w ydany w Warszawie w 1914 roku przez Kazim ierza Kalinowskiego p o sługującego się tylko inicjałami — K. K. stwierdza:
postawa om dlewająca lub głowa pochylona m elancholijnie, to pozy śm ieszne, bo sztuczne i afektowane. Tak sam o razić będzie w iecz ny spokój m arm urow y twarzy, na której p ow inn y się jed n ak odbijać uczucia i m alować usposobienie; inaczej bow iem tw arz stanie się bez myślną, apatyczną.
Są nieraz chwile, w których swego w zruszenia nie opanuje naw et czło w iek naw ykły do w ładania sobą, lecz wówczas nikogo razić nie będzie ani łza szczera w oku, ani niekłam any zapał w spojrzeniu, albo n atu ralny ru c h ręki, głowy, a naw et i całego ciała. Z oznakam i tylko złego h u m o ru , gniew u i pogardy należy się zawsze ham ow ać i nie dopuścić,
18 Spirydion [E. Lubow ski], Kodeks światowy czyli znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi
na podstawie najlepszych źródeł ułożony, wyd. now e p rzerobione i uzup., K raków b. d., s. 153-154 [pier
żeby te uczucia nas opanow ywały przy lada drobnostce, a co gorsza, iżby naw et w obec ludzi były w ido czn e19.
C ytow ane poradniki ukazały się w trzech różnych m iastach (we Lwowie, w K ra kowie i w Warszawie), leżących w dw óch zaborach — co m oże świadczyć o tym, że produkcja poradnikow a um ykała czujnem u oku cenzury politycznej, a praktyka kom pilow ania nie znała granic ni kordonów . W yraźnie w idać w ow ych zapożycze niach posługiw anie się poetyką streszczania, teksty zm ierzają od opisow ości do zw ię złości, dążąc do m aksym alnego konkretu. M oże się to tłum aczyć nie tylko zm ianą oczekiw ań odbiorców czy też precyzow aniem się „stylu poradnikow ego”, ale przede w szystkim w spom nianą wyżej zm ianą adresu czytelniczego. Lwowskie tłum aczenie książki o obyczajach B aronow ej Staffe je st w yraźnie skierow ane do ludzi dobrze sy tuow anych, choćby pochodzili z klasy m ieszczańskiej czy inteligencko-urzędniczej (o czym świadczy nie tylko tw arda okładka ze złoceniam i, ale przede w szystkim treść, np. rozdziały dotyczące bali kostium ow ych, stosun ku do służby czy właściwego za chow ania podczas gościny w w iejskim m ajątku). W arszawskie Przepisy właściwego z a chowania się wśród ludzi, w ydane w m iękkiej opraw ie przez W ydaw nictw o Arcta w 1914 roku, mają charakter kilkudziesięciokopiejkow ej broszurki, um ożliwiającej „pozna nie tru d n ej sztuki życia, taktu i dobrego ułożenia [ . . . ] ” rów nież tym , których nie „stać na owe podręczniki, ceną i treścią przeznaczone dla osób zam ożnych” 20. Kolejna kom pilacja pozostaw ia zatem to, co au to r uznaje za zalecenia najbardziej uniw ersalne i przydatne dla najszerszego kręgu czytelników. Bywa też, że poradniki ju ż w tytule w yraźnie określają w irtualnego adresata: w śród tych o dbiorców znajdują się np. osoby du ch o w n e i gim nazjaliści (Krótki podręcznik zw yczajów towarzyskich dla osób duchownych według „Ascetyki kapłańskiej”, W ilno 1911; Zasady przyzwoitego zachowania się uczniów szkół średnich, Lw ów 1913).
W yjątkowym tekstem zdaje się w ydane w łasnym sum p tem w 1879 roku w W arsza w ie i sprzedaw ane niem alże po cenach kosztu (30 kopiejek) Zwierciadło towarzyskich nieprzyzwoitości H ipolita Bogdana Tarczyńskiego, podpisane nazw iskiem autora i w y raźnie mające cel dydaktyczny, nie zaś merkantylny. Świadczyłby o tym rozpoczynający książkę fragm ent: Uprzedzenie co do sposobu użycia niniejszego dziełka. Tarczyński na p o czątku stw ierdza sucho:
Ponieważ dziełko niniejsze m a na celu odwieść C zytelnika od złych przyzwyczajeń, nałogów, zatem jednorazow e go odczytanie nie jest dostateczne.
19 K. K., Przepisy właściwego zachowania się wśród ludzi, wyd. 3 przejrz. i uzup., Warszawa 1914, s. 8. 20 Ibidem, s. 5.
O dbiorca pragnący wyleczyć się z w ad i „towarzyskich nieprzyzw oitości” w inien trzym ać tę książkę pod ręką, pilnie studiow ać i poświęcać kolejno miesiąc na szcze gólną pracę nad sobą, dążąc do wyzbycia się ukazanej w danej części wady, a dopiero po czterotygodniow ym treningu przechodząc do następnego fragm entu. System atycz ność i cierpliwość zostaną nagrodzone:
Czas m iesięczny na opatrzenie się w w łasnych ułom nościach w poje- dyńczym rozdziale wykazanych nie jest bynajm niej za długi, bo w y zucie się czy otrząśnięcie z zastarzałych naw yknień, nałogów, niełatwo przychodzi i w zbyt krótkim czasie osiągnąć się nie da. Jak ta — m eto da, nie jest uciążliwa, i dla osób najbardziej naw et pracą obarczanych dostępna; rezultat zaś jej ponętny, po piętnastu bow iem miesiącach zapewnia w yrobienie się — na znośnie obyczajnego człowieka21.
O tym , że autor nie podporządkow uje się w ym aganiom rynku, lecz stawia się na pozycji nieco kostycznego, surow ego m entora, świadczyć m oże szczególny dobór poruszanej problem atyki, w yrażony w tytułach rozdziałów (np. O bezładzie w mowie; O kradzieży cudzego czasu; O nieprzyzwoitym zachowaniu się względem czytających i podczas własnego czytania w miejscach publicznych; O lekceważeniu publicznej własności). D o w o dem na to jest też bezcerem onialność języka, który w najm niejszym stopniu nie stara się schlebiać projektow anem u czytelnikowi. Pisanego dużą literą, prawdziwego „C zło w ieka”, który stanow i coś w rodzaju Platońskiego ideału dla Tarczyńskiego, tru d n o m u dostrzec w śród przeciętnych jednostek, bow iem tłum , w idziany okiem zgryźliwego kom entatora, składa się z takich okazów, jak:
człowieczyna m archew ka bez myśli i uczuć, nic nie czytający, na wszystko otaczające obojętny, zautom aciały żarłok, wyłącznie w y pełniający życie sprzątaniem przysm aków i sm akołyków po handelkach i handlach, — tutaj człeczek jak pęcherz nadęty i jak pęcherz próżny, śm ieszny błazen, [ . ] ówdzie zidiociały młodzieniaszek, sam ozwańcze hrabiątko, ogładzone z w ierzchu, opolerow ane niby szkiełko, ale bez obywatelskiego obowiązków poczucia ni jakiejkolwiek m oralnej w ar tości, — tam znów pretensjonalne, kosztem własnego i rodziny ho n o ru upstrzone strzępkam i drogocennych łachm anków bydlątko [ . ] 22.
21 H . B. Tarczyński, Zwierciadło towarzyskich nieprzyzwoitości naszych, do użytku wszystkich, którzy ludźmi
być pragną, Warszawa 1879, s. 16-17.
U żywając języka dzisiejszej psychologii, zamiast „w zm ocnienia pozytyw nego” w postaci przedstaw ienia korzyści z przestrzegania zasady sam odoskonalenia i walki z niskim i popędam i, autor roztacza apokaliptyczne wizje, wieszcząc odbiorcy:
Tak. Rozprawiaj zawsze i wszędzie tylko o rosołach, kalafiorach, o p i wie, szampanie, nic nie czytaj, niczego się nie ucz, nie odrywaj nigdy myśli od talerza, butelki — a nie spostrzeżesz, jak m a r c h e w k ą zosta niesz, jak rodzina ślady twym i pójdzie, tworząc z czasem wielką rzeszę wegetujących zw ierzoroślin. [...] W takiż sposób, za pom ocą stałego w swym kółku przedm iotu rozmowy, przygotujesz światu lichwiarzy, dewotki, prostytutki i wszelkie „Człowieka” przeciwstaw ienie23.
Zwierciadło towarzyskich nieprzyzwoitości... raczej nie odniosło szczególnego sukcesu wydaw niczego i nie doczekało się licznych w zn ow ień czy przeróbek, będących udzia łem tekstów pióra Spirydiona, Zaw adzkiego czy Baronow ej Staffe (w edług tłum aczki ta ostatnia osiągnęła podobno 70 w ydań w e Francji!).
Szczególnie surow e n o rm y obyczajowe obowiązywały w ybrane grupy odbiorców, w śród których były osoby duchow ne i kobiety (zwłaszcza sam otne). Przykłady naj bardziej zaostrzonej n o rm y obyczajowej24 zdają się dotyczyć okresu żałoby, zwłaszcza w stosunku do ow dow iałych żon, podczas gdy
Żałoba m ężczyzn jest m niej wyraźną, tak że m ożn a ją naw et często przeoczyć, a polega na noszeniu czarnych rękawiczek, przepaski kre powej na kapeluszu i czarnym ubraniu z sukna m atow ego bez połysku. C o do czasu, to m ężczyźni pow inni ją nosić tak długo, jak kobiety; dzieje się też tak zwykle, z w yjątkiem wdowców, którzy często nie d o- nosiw szy żałoby do dw óch lat, żenią się p ow tórnie25.
23 Ibidem, s. 52.
24 N o rb e rt Elias w swojej pracy Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu zauważa, że społeczeń stw o X IX w ieku żyło w poczuciu m oralności, które „przybrało charakter przym usu w ew n ętrzn eg o ” (N . Elias, Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu, tłum . T. Z abłudow ski, Warszawa 1980, s. 238). W obec lęku „przed degradacją społeczną” (ibidem, s. 450) w yw oływ anego przez przym us zew nętrzny, który z czasem przeradzał się w przym us w ew nętrzny, człow iek stawał się częścią przyjętego schem atu postępow ania w yznaczonego przez grupy kontrolujące utrzym anie swej najwyższej pozycji w społe czeństw ie, w arunkującej najw iększe w pływ y i dającej władzę.
Jednak napięcie to potęgow ało się, co m ogło spow odow ać braki w m echanizm ie sam okontroli ju ż i tak obw arow anym coraz bardziej zaostrzanym system em nakazów i zakazów, co m iało skutecznie powściągnąć em ocje w sytuacjach skrajnych. W zorce postępow ania okazywały się w ówczas — w edług Eliasa — „często bez porów nania surow sze i bardziej rygorystyczne” (ibidem, s. 476).
Sytuacja kobiet sam otnych w świetle poradników obyczajowych przedstawia się jeszcze bardziej (o ile to w ogóle m ożliw e) dram atycznie:
O ile w d o w a , naw et bardzo m łoda — nie bacząc nawet, że nader krótko była zam ężną — m oże żyć m niej więcej odrębnie i podług swojego upodobania, o tyle p a n n a [wyróżn. A. B. i A. G .-K .] strzec się m usi m ieszkać sama dopóty, dopóki w iek dojrzały do tego jej nie upow ażni i raz na zawsze nie zam knie ust obm ow ie26.
S w obodne przyjm ow anie gości czy w ychodzenie na ulicę, zwłaszcza w ieczorem , jest m ożliw e w yłącznie w towarzystwie przyzwoitki (tzw. chaperon), choć autor zara
zem niechętnie przyznaje, że istnieją od tej reguły wyjątki, w ym uszone tw ardym i re aliami egzystencji:
nauczycielka, artystka, oraz każda m łoda czy stara panna, pracą zara biająca na życie, zm uszona nieraz przez swoje zajęcia do przebiegania m iasta z jednego końca na drugi27.
Sytuacja rozw ódki czy separatki wydaje się zupełnie beznadziejna (a w spom ina się tu wyłącznie o kobietach opuszczonych przez męża, „kobiety bow iem nienależące do tej kategorii nie zasługują na w zm iankę”; nota bene nie m ów i się w ogóle o m ężach porzucających żony — najw idoczniej rozpad m ałżeństw a nie m a większego w pływ u na pozycję towarzyską mężczyzny!). N iezależnie od własnej niew inności, nieposzla kowanego charakteru i osobistych zalet, była żona
w idzi się bow iem wystaw ioną na ciągłe i nieustanne upokorzenia. [ . ] M usi żyć w odosobnieniu i skrom ności zupełnej, aby najzłośliw- si nie mogli jej postępow aniu nic przyganić. [ . ] R adzim y jej om ijać przechadzki więcej uczęszczane, unikać teatrów i zgrom adzeń licz niejszych, itp. itp. D opiero kiedy w iek i postępow anie bez zarzutu, bez cienia najlżejszej przygany, uświęci jej sm u tn e położenie, będzie m ogła w yem ancypow ać się cokolwiek, n i g d y jed n ak nie powracając do świata [ . ] 28.
26 Zwyczaje towarzyskie (Le savoir vivre) ..., op. cit., s. 154. 27 Ibidem, s. 155.
Biorąc pod uwagę srogość tych zaleceń, w przypadku kłopotów małżeńskich kobiecie pragnącej zachować swą pozycję towarzyską wyraźnie bardziej opłacałoby się otruć męża!
Spotkanie przedstawicieli „dw óch św iatów ” — kobiety i duchow nego poddane było dodatkow ym restrykcjom obyczajowym:
kapłan pow inien uważać [...], aby nie w chodził do tych dom ów, gdzie są kobiety lekkie i kochliwe, lub co gorsza, p o s z a r p a n e j c n o t y i p o d e j r z a n e j s ł a w y [wyróżn. A. B. i A. G .-K .].
Przypis n r 1 u dołu strony głosi dodatkowo:
Kapłan m łody niech nie chodzi często tam, gdzie są m łode panny, ani do d o m u m łodej wdowy, ani do świeżo złączonej pary, chyba że jest bliskim krew nym 29.
O b ostrzen io m etykiety towarzyskiej poddana jest także tem atyka i sposób prow a dzenia rozmowy, jak w e fragmencie:
Opowiadając o drastycznych wypadkach, pow inna każda kobieta p o mijać niektóre szczegóły. Lepiej zaś, gdy nie opow iada nigdy o czynach gorszących — szczególniej w obec m ężczyzn, bo sam a ju ż znajom ość w ystępku ją kala30.
W arto je d n a k zauważyć, że ta eteryczna kobieta, kalana ju ż przez „samą zn ajo m ość w y stęp k u ”, której w zorzec zarysow ują poradniki, je s t je d n a k znacznie bardziej cielesna niż m ęski odbiorca. N a w e t doskonale w y chow ane panienk i w om aw ianych tekstach m iew ają „kibić”, a naw et „b io d ro ” (którego absolutn ie nie w o ln o dotykać w tań cu ) „stan” (na którego w ysokości należy zginać ręce) czy „biust” (pochyla n y w u k ło n ie)31. M ęskie ciało zostaje tym czasem „u n iew ażn io n e”, staje się „niew i d zialn e”, by posłużyć się tu określeniam i Ew y Paczoskiej32 — p oradn iki w spom inają
29 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u ch o w n ych ., op. cit., s. 26.
30 B aronow a Staffe, Zwyczaje towarzyskie, op. cit., s. 95.
31 Ibidem, s. 145, 79, 76.
32 Relacjonując obserwacje H e le n y M ichie, zawarte w książce Under Victorian Skins: The Bodies Bene
ath (L ondon 1998), Ew a Paczoska pisze: „O ile ciało kobiece w pow ieściach w iktoriańskich określić
m o żn a za autorką jako «problematyczne», o tyle ciało m ęskie pozostaje niew idzialne, choć w ciągu stulecia w yraźnie zm ieniają się na przykład zapisane w literaturze kan o n y m ęskiej u ro d y O bsesja czy stości i uniew ażnienie m ęskiego ciała stają się ram ą obyczajów zw iązanych z w zajem nym i kontaktam i m ężczyzn i kobiet, takim i ja k rytuał w izyt, przebieg narzeczeństw a i tak dalej” (E. Paczoska, Powieść
o konieczności m ycia szyi, o w łaściw ej pozycji rąk czy nóg, ale o niczy m więcej, ja k gdyby m ięd zy k ołnierzykiem a b u tam i i m ank ietam i projektow aneg o czytelnika znajdow ała się „doskonała p ró ż n ia”, przyobleczon a w nienag an nie sk ro jony g arn i tur, m u n d u re k lu b sutannę:
Każdy kapłan pow inien dbać o czystość ciała, bo tego w ym aga sam a przyzw oitość, dob re w ychow anie, w zgląd na ludzi i w zgląd na w ła sne zdrow ie. C z y s t ą w i n n a b y ć z a w s z e t w a r z , c z y s t ą s z y j a , c z y s t y m i m a j ą b y ć u s z y , r ę c e i n o g i , s t ą d n i e n a l e ż y ż a ł o w a ć w o d y i m y d ł a [w yróżn. A. B. i A. G .-K .]33. C ytow any fragm ent doskonale oddaje pew ne cechy postrzegania w kulturze dzie w iętnastow iecznej relacji m iędzy płciam i, a także specyfiki pojm ow ania cielesności, czystości i w stydu34.
A utorzy poradników savoire-vivre’u często zwracają uwagę czytelników na istotę nierozerw alnego związku m iędzy form ą a treścią, ciałem i duchem , przez ukazanie, jaki w pływ w yw iera na usposobienie sam okontrola postawy, m im iki czy głosu:
M ateczki [...] N iec h nie pozw olą dziatkom sw ym przybierania p o stawy w iecznie pochylonej, zgarbionej, bo to oznaka zaniedbania, opuszczenia się — a doprow adzić m oże do zapom nienia o godności własnej i do lenistwa. [ . ] C złow iek w yprostow any jest zwinniejszy, żywszy, skłonniejszy do pracy, niż ten, który się coraz więcej przygar- biał, bo m u to było w ygodnym , a nie chciało m u się nigdy zadać so bie pracy, by na now o odzyskać tę szlachetną postawę, od natury nam daną, na znak naszego człow ieczeństw a [ . ] 35.
Twarz wyraża em ocje, a te jak najbardziej trzeba powściągnąć, dlatego: C o do ułożenia i w yrazu twarzy — wadą jest m ieć twarz ciągle nadą- saną, pochm urną, niechętną, albo z drugiej strony obłudnie uprzejm ą,
33 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u ch o w n ych ., op. cit., s. 8.
34 „W łosy u kapłana pow in n y być krótkie, czyste i porządnie, ale bez pretensji uczesane; uczesanie przez środek głow y dla księży uw ażane je st za niewłaściw e; trzeba też przynajm niej raz na miesiąc odnaw iać tonsurę. [...] farbow anie w łosów ru d y ch lu b siwych, ja k niem niej używ anie pom ad i pach- nideł jest znam ieniem duszy próżnej. [ . ] N ie je st atoli w zb ro n io n y m używ anie pew nych środków przeciw w ypadaniu w łosów (acz niew iele to pom oże), lub i n n y m p r z y p a d ł o ś c i o m [być m oże je st to aluzja do chorób skórnych lub pasożytów; w yróżn. i dop. — A. B. i A. G .-K .]. N a noszenie
peruki podczas m szy św. m oże tylko Stolica św. pozw olić” (ibidem, s. 10-11).
stereotypow o zim ną lub hulaszczo wesołą — wadą też jest stroić dzi w aczne grym asy i miny, srożyć się byle o co, albo głośnym w ybuchać śm iechem — w adą jest w reszcie marszczyć ustawicznie czoło, otw ie rać na oścież usta i pokazywać język. W ogóle wyraz tw arzy pow inien być pow ażny i serdeczny, a zresztą zgodny z okolicznościam i [ . ] 36.
W innym tekście znajdujem y passus o konieczności pilnowania, aby to n głosu był zawsze odpow iedni do sytuacji:
Będąc choćby najsłuszniej rozgniew anym i, obrażonym i, w ypow ia dajm y przecie żal nasz i o burzenie głosem um iarkow anym — bez goryczy, bo cudo w n y ten in stru m e n t nie znosi na chw ilę złego o b chodzenia się z nim ; je d e n zjadliwy, krótki, gwiżdżący w yraz m oże go zepsuć na zawsze37.
Kwestia św iadom ego m odulow ania głosu jest poruszana przez w iele poradników. Sam okontrola sposobu m ów ienia m a służyć nie tylko dobrze pojętem u w łasnem u in teresowi, ale także sukcesom w kontaktach z innym i:
to n głosu pow inien być m iły i odpow iedni, a więc niezbyt wysoki i pi skliwy, ani zbyt niski i chropowaty, ani za krzykliwy lub śpiewny, ani za cichy i jednostajny. Wadą jest krzyczeć w towarzystwie, jakby się było w lesie, i ogłuszać lub rozstrajać ludzi, jak niem niej bąkać coś pod n o sem , lub szeptać kom uś do ucha, a przy tym darzyć go w łasnym nieraz wcale niew onnym oddech em 38.
Tak surow e zasady postępow ania są po prostu niem ożliw e do zachow ania w prak tyce, z czego próbujący ich ortodoksyjnie przestrzegać czytelnik rychło m usiał zdać sobie sprawę.
W X IX w ieku rozpoczął się etap rozpraszania „obłoków sfer”39 (jak nazwał to A lek sander Św iętochow ski), które przesłaniały sw oich przedstaw icieli. Kończą się czasy rządów elitarnych grup społecznych, nastaje okres, w którym znaczenie zyskują in dyw idualności.
36 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u ch o w n ych ., op. cit., s. 17.
37 B aronow a Staffe, Zwyczaje towarzyskie, op. cit., s. 104.
38 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u ch o w n ych ., op. cit., s. 34-35.
Tym zawirowaniom w sferze ludzkich zachowań towarzyszą inne przemiany, jak prze kształcanie się struktury politycznej i społecznej, awans mieszczaństwa, ruchy em ancypa cyjne czy now e relacje rodzinne. Z m iana sytuacji dziecka w rodzinie pow oduje poczucie chwiejności i braku stabilizacji, które owocują zaostrzeniem system u zasad, pozwalają cych na autoidentyfikację członkom dotychczas uprzywilejowanej grupy. Jednak w tym świecie ustawicznych przem ian stworzenie n o rm uniwersalnych nie jest możliwe.
M ając św iadom ość tej prawdy, autorzy podręczników b on to n u m odyfikują swoje zalecenia, próbując dopasować się do w ym agań stawianych jednostce przez czas (opo zycja: dawniej — dziś), m iejsce (różne kręgi kulturow e) i pozycję odbiorcy.
O so b o m pełniącym określone funkcje społeczne nie przystoją zachowania, które nie rażą u innych: „nie w olno m u [kapłanowi — dop. A. B. i A. G .-K .] całować w rękę pani dom u, chociaż świeccy tak czynią”40.
W innym poradniku jed n ak zwyczaj całowania kobiety w rękę na znak szacunku w środow iskach świeckich został uznany za przestarzały (choć książka ta ukazała się osiem lat w cześniej niż Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u c h o w n y c h .,
co m oże świadczyć o tym, że pew ne kręgi społeczne nie nadążały za zm ianam i — d u chow ni nie w iedzieli, co czynią świeccy; istniały być m oże także różnice w zachow a niach elit różnych miast, np. w W ilnie pew ne modyfikacje obyczajów dokonyw ały się później niż w Warszawie):
N a w id o k w chodzących [gość — dop. A. B. i A. G .-K .] pow inien powstać, podejść z kapeluszem w ręku i oddać ukłon. [...] Przed pa nią d o m u skłoni oczywiście nieco głowę, w strzym a się jed n ak bezw a ru n k o w o od całow ania ręki. Jest to brzydka m ieszczańska naleciałość, daw no z eleganckich salonów w yrugow ana, a obserw ow ana tylko p il nie przez starych kaw alerów 41.
Etykieta obowiązująca przy paleniu papierosów i cygar jest nie tylko przykładem zwyczajów określających różne grupy społeczne w ew nątrz kraju, ale rów nież ilustracją zachow ań ludzi żyjących w odm iennych kulturow o środow iskach w ielu państw.
N a wyspie Kuba bierze caballero cygaro lub papieros do ust, zapala go, puszcza kilka kłębów dym u i dopiero podaje go przyjacielowi, aby przy nim swoje cygaro zapalił. Tak samo postępują w H iszpanii. W Austrii
40 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u ch o w n ych ., op. cit., s. 8.
41 M . A. Zaw adzki [K. K rum łow ski], Przewodnik zakochanych, czyli Ja k zdobyć szczęście w miłości i po
wodzenie u kobiet z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, napisał autor Polskiego sekretarza dla wszystkich, Warszawa 2007, re p rin t wyd. z 1903 r., s. 31.
zapalają panow ie naprzód swój papieros, po czym palącą zapałkę p o dają gościowi w tym celu, aby gość, widząc, że jego towarzysz ju ż pali, nie potrzebow ał się ze sw oim cygarem zbytecznie spieszyć. W Anglii i Polsce gentlem ani podają naprzód cygaro towarzyszowi, pomagają m u je zapalić, p otem dopiero zapalają swoje.
Francuz podaje zawsze palącą się zapałkę towarzyszowi, p otem d opie ro jej dla siebie używa.
Zwyczaj zatrzym ywania nieznajom ych ludzi na ulicy i proszenia ich o ogień do papierosa jest pochodzenia am erykańskiego i świadczy o złym w ychow aniu. N aturalnie, że nie odm aw ia się podobnej przy sługi, ale ludzie dobrze w ychow ani nie żądają jej42.
A utor dziew iętnastow iecznego poradnika zauważa, że:
Dziś pośród kleru naszego wprawdzie m niej „tabaczarzy”, ale za to palą cych coraz więcej [...] N ałóg palenia, dziś prawie powszechny, znajduje zw olenników naw et pośród duchow ieństw a. [ . ] Słuszna również, aby kapłan, hołdujący tem u nałogowi, palił gdzieś w ukryciu, bez świadków, nigdy zaś na ulicy, ani w salonie (choćby pani dom u z m u su na to po zwalała i choćby się tam znalazły emancypantki z cygaretami w ustach), ani w restauracjach lub ogrodach publicznych, ani w wagonie, jeżeli liczniejsze jest towarzystwo lub jadą razem kobiety43.
Wydaje się, że rzeczyw istym celem poradników nie jest wcale stw orzenie spi su trw ałych reguł, lecz obrona pew nej wizji świata, opartej na kategoriach hierarchii (przynależność do elit przez urodzenie!), sam okontroli i obow iązku (podyktow ane go „w ew nętrznym p rzym usem ”). N iekiedy autorzy wyrażają się w ręcz expressis verbis,
uznając sam oopanow anie jednostki za w aru n ek popraw nego funkcjonow ania całego społeczeństwa:
Jeśli każdy zechce pozostać na sw oim m iejscu, jeśli nie da panować nad sobą próżności, zazdrości i miłości własnej, jeśli reguły nauki życia stosować będzie um iejętnie, w tedy stosunki społeczne i towarzyskie przestaną się ścierać, potrącać w zajem nie i wywoływać chaos i zam ie szanie, które grożą zatopieniem w ielu cnó t i zalet narodow ych. P atrz m y na Francję, na ten w zór niegdyś dla całego świata, a przekonam y
42 B aronow a Staffe, Zwyczaje towarzyskie, op. cit., s. 269.
się, do jak sm utnych rezultatów doprow adziło ją rozluźnienie karbów przyzwoitości towarzyskiej44.
Rozsypujący się świat stabilnej stratyfikacji społecznej i konw encjonalnych, a za tem bezpiecznych relacji m iędzyludzkich w ujęciu autorów poradników, dla których „grzeczność w obyczajach [ . ] jest znam ieniem cywilizacji”45, m a ocalić właśnie n orm a
savoir-vivre’u. Znaczący wydaje się fakt, że cytow any fragm ent pochodzi z książeczki wydanej w roku 1914 — roku, który uważa się za koniec belle époque, a zarazem schyłek pew nej formacji kulturow ej, ro k Wielkiej W ojny i początek „inwazji barbarzyńców ”.
44 Zwyczaje towarzyskie (Le savoir vivre) ..., op. cit., s. 169. 45 Przepisy właściwego zachowania się wśród ludzi, op. cit., s. 5.