• Nie Znaleziono Wyników

"Kodeks światowy" i "towarzyskie nieprzyzwoitości" : zakazy i nakazy w polskich dziewiętnastowiecznych poradnikach "savoir–vivre’u"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Kodeks światowy" i "towarzyskie nieprzyzwoitości" : zakazy i nakazy w polskich dziewiętnastowiecznych poradnikach "savoir–vivre’u""

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Grabowska-Kuniczuk

"Kodeks światowy" i "towarzyskie

nieprzyzwoitości" : zakazy i nakazy

w polskich dziewiętnastowiecznych

poradnikach "savoir–vivre’u"

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 15, 225-241

2009

(2)

„Kodeks światowy” i „towarzyskie nieprzyzwoitości”.

Zakazy i nakazy w polskich dziewiętnastowiecznych

poradnikach savoir-vivre’u1

Z

najom ość określonych w zorców zachow ań (czy w ręcz rytuałów o charakterze religijnym, politycznym lub obyczajowym ) jest jed n y m z podstaw ow ych ele­ m en tó w świadczących o przynależeniu do elity danej społeczności3. W tradycyjnym społeczeństwie, ceniącym sobie ustalone hierarchie w artości i sposoby postępow ania (np. oparta na tradycji i pow tarzaniu spraw dzonych schem atów k ultura ludow a), nie istnieje potrzeba kodyfikacji tych norm , gdyż będąc dla w szystkich czymś oczywistym, stają się zarazem „przezroczyste” i nieuśw iadam iane. c h ę ć ich pisem nego utrw alenia pojawia się natom iast w uprzyw ilejow anej grupie dysponującej takim i m ożliw

ościa-1 W ykorzystane w tym tekście m ateriały autorki zawdzięczają uprzejm ości Profesora d r hab. Jerzego Bralczyka, który udostępnił dla celów badaw czych sw oją kolekcję p o dręczników savoir-vivre’u, listow - n ik ó w i zbiorków przem ów ień.

2 B. Prus, Lalka, oprac. J. B achórz, t. 1, W rocław 1991 (B N I 262), s. 188.

3 Zob. np. Dawne elity. Słowo i gest, red. J. Axer, J. O lko, Warszawa 2005 (szczególnie teksty: Courtoisie

à la polonaise — czyli o zachowaniach dworskich w Polsce średniowiecznej Przem ysław a M rozow skiego czy Posłowie Rzeczypospolitej w Stambule D ariusza Kołodziejczyka).

Jakim i to oni form am i obwarowali się, co? — pom yślał [Wokulski — dop. A. B. i A. G .-K .]. — A . gdybym mógł to wszystko z w a lić ! .

(3)

m i (a zatem: umiejącej czytać i pisać oraz mającej na to czas i środki) wówczas, gdy m am y do czynienia z innym , zew nętrznym układem odniesienia. Czyli w sytuacji, gdy pojawiają się now e, konkurencyjne w zorce (np. D w orzanin polski Łukasza G ór­ nickiego, będący próbą adaptacji na gruncie polskim renesansow ego m odelu cortegia- no — człowieka dw oru), kiedy stara n o rm a się zaciera i owa w iedza w obrębie elity przestaje pow szechnie funkcjonow ać (tak np. Jędrzej Kitowicz utrw ala „na wieczną rzeczy pam iątkę” obyczaje za czasów A ugusta III)4, bądź w m om encie, kiedy do grona elity zaczynają aspirować ludzie z zewnątrz. Z taką w łaśnie sytuacją — zm iany przede w szystkim kręgu odbiorców spisanych n o rm właściwego zachowania się — i będącą jej w ynikiem komercjalizacją „produkcji poradnikow ej” m am y do czynienia w okresach gw ałtow nych przem ian społecznych — a X IX w iek niew ątpliw ie do nich należy.

Ew oluujący świat relacji społecznych, gospodarczych i politycznych w ym usza prze­ m iany obyczajowości. Paradoksalnie, choć owe procesy zm ierzają do uproszczenia ety­ kiety towarzyskiej — początkowo, w ręcz odw rotnie, naturalną obronną reakcją elit, szturm ow anych przez coraz większą falę zuchw ałych parweniuszy, staje się precyzo­ w anie i kom plikow anie owego system u codziennych zachowań.

Jednak choć niepew ność w obliczu zm ian pociąga za sobą decyzję o narzuceniu jeszcze większego reżim u obyczajowego, są to ju ż tylko rozpaczliwe próby ob ro ny przed tym, co nieuniknione. Po raz kolejny okazuje się, że m achiny zm ian obyczajów nie m ożna zatrzymać.

Świadom ość tych zm ian przejawia się w zaostrzeniu system ów zachowania, n arzu ­ caniu sam okontroli przez w prow adzenie zakazów i nakazów w celu obro ny przed p o ­ stępow aniem n ieuchronnych przem ian i ich konsekw encjam i. S ym ptom y zbliżania się now ego porządku wyzwalają lęk przed nieznanym i każą g ru po m uprzyw ilejow anym opracować strategię, która jeszcze bardziej wtłacza człowieka X IX w ieku w sztyw ny gorset etykiety obyczajowej, czyniąc go w ręcz „niew olnikiem savoir vivre’u”5. Z jednej strony trw anie w kulcie obow iązku (wyznaczanym przez m odel w iktoriański i ukształ­ tow any w n im ideał self-made-mana, który „musi nieustannie odczuw ać brzem ię ob o­ w iązku”6), z drugiej zaś niechęć przed skazaniem na zagładę tak długo budow anego

4 O takim w łaśnie łączeniu w zorców sarm ackich z m o d elem francuskiej galanterii w podręcznikach przeznaczonych dla „kaw alerów stanu rycerskiego” w czasach saskich pisze badaczka k u ltu ry ośw ie­ cenia Agata R oćko („Uwagi... zabierających się w stan małżeński... Ich Mościów Kawalerów” — instruk­

tarz pióra Aleksandra Pawła Zatorskiego; zob. jej artykuł w niniejszym tom ie), zwracając zarazem uwagę

na odczuw any w połow ie X VIII w. deficyt p o radników dotyczących życia dw orskiego i w zrastający popyt na ten typ tekstów parenetycznych.

5 O kreślenie za: S. Papee, H . Sienkiewicz jako humorysta, P oznań 1921, s. 54. Przykłady takiego postę­ pow ania w ykorzystane zostały jako podstaw a kreacji postaci starego Pławickiego, jednego z bohaterów

Rodziny Połanieckich H enryka Sienkiewicza.

6 E. Paczoska, Powieść realistyczna jako źródło do badania obyczajów. Przypadek Wokulskiego, w: Ja k badać

(4)

świata tradycji, przywilejów, a wreszcie reguł, które pozwalały na spraw ow anie kontroli w ew nątrz i na zew nątrz środow isk — sprzyjają ukazywaniu się podręczników savoir- vivre’u, pełnych przykładów zaostrzonych norm , w edług których m iałoby się kształto­ wać życie codzienne. Zbierają one praw idła pozostające do niedaw na słodką tajem nicą elit, co podyktow ane jest być m oże chęcią posiadania przez te elity pam iątek przeszło­ ści i zachowania ich jako świadectwa dla przyszłych pokoleń, a być m oże pragnieniem udow odnienia, że zasad należytego postępow ania niepodobna się wyuczyć, trzeba się z ich znajom ością po prostu urodzić. Stanowią bow iem drugą natu rę człowieka i n a­ dają ry tm jego życiu.

W edług klasyfikacji Jadwigi S zy m czak -H o ff w ram ach kodeksów obyczajowych, regulujących wszelkie fora kontaktów m iędzyludzkich, m o żna wyróżnić:

1. podręczniki dobrego wychowania, 2. poradniki uczące sztuki p o d o ­ bania się, 3. podręczniki dla podróżnych, 4. podręczniki pisania listów, 5. zbiory toastów i pow inszow ań, 6. podręczniki gier i zabaw tow arzy­ skich, 7. kodeksy honorow e, także 8. poradniki pedagogiczne o treści obyczajowej i 9. poradniki dla lu d u 7.

W niniejszym artykule k o ncentru jem y się wyłącznie na pierw szym typie kodeksów, tj. podręcznikach dobrego w ychow ania, w ym iennie stosując nazw y — poradniki savoir -vivre’u, bon to n u czy dobrych manier.

Ju ż po pobieżnej lekturze kilku poradników dobrego w ychow ania, które pochodzą z lat 1879-1914, dzisiejszego czytelnika uderza pew ien paradoks, chyba niezauważa- ny przez ów czesnych autorów. O tó ż ten typ literatury użytkowej rów nocześnie p re­ zentuje precyzyjnie skodyfikowany, skom plikow any zestaw n orm , a zarazem stawia użytkow nikow i postulat w dzięcznej naturalności i nonszalanckiej swobody. Badaczka obyczajów X IX w ieku D o brochna Kałwa utrzym uje, że opis zalecanych zachow ań za­ w arty w poradnikach savoir-vivre’u był przede wszystkim zewnętrzny, a zatem ci, którzy zbyt gorliwie przestrzegali spisanych zasad, osiągali efekt w ręcz przeciw ny do zam ie­ rzonego, gdy

dem askow ali się dogm atycznym , przesadnym stosow aniem w yuczo­ nych reguł, nie odróżniając zasad nie podlegających odstępstw om od norm , które m ożna było m odyfikować. Z p u n k tu w idzenia człon­ ków w arstw dobrze w ychow anych savoir-vivre stanowił dla parw

eniu-szawskiego, Łowicz, listopad 2005), red. M . Szpakowska, Warszawa 2007, s. 108.

7 J. S zym czak-H off, Drukowane kodeksy obyczajowe na ziemiach polskich w X I X wieku. (Studium źródło-

(5)

szy barierę nie do przebycia, zwłaszcza że nie dotyczył tylko ukłonów, kart wizytowych, zachowania na balu i w podróży, ale także n ie­ uchw ytnych dla żadnego czytelnika podręczników towarzyskich reguł w drażanych od dzieciństw a8.

podręczniki, z założenia mające um ożliw iać am bitnym nuw oryszom awans spo­ łeczny, rów nocześnie pokornie przyznają, że w dzięku nie sposób nauczyć się z przepi­ sów, a do sw oich zaleceń w prow adzają nieustające „autopopraw ki” w rodzaju:

I z grzecznością trzeba m ieć się na baczeniu; nadm iarem jej także zgrzeszyć m ożna9;

N ie tw ierdzę, jakoby stosując się ściśle do tych przepisów, m ożna nabrać postaw y dystyngowanej, ru ch ó w w dzięcznych [ . ] to zależy od w ielu jeszcze innych rzeczy, a niem ało od w rodzonej dystynkcji i zręczności — ale gdy się je pam ięta, przynajm niej chodzi się przy­ zwoicie — a to ju ż w iele10.

praw ow itym członkom uprzyw ilejow anej grupy znajom ość zasad bo n to n u przy­ chodzi w sposób naturalny i „w rodzony”:

O to przede w szystkim w inni rodzice, w ychow aw cy i nauczyciele w pa­ jać te form y zawczasu dzieciom i młodzieży, aby się im stały j a k b y

d r u g ą n a t u r ą [wyróżn. A. B. i A. G .-K .]11.

Jednostki z zew nątrz, aspirujące do zajęcia pozycji w towarzystwie, nigdy nie osiągną rów nej doskonałości, a zatem nie zostaną w pełni zaakceptow ane, ale mogą m ieć nadzieję na upodobnienie się w stopniu „przyzw oitym ” czy „znośnym ”, chyba że w cześniej zaniechają nauki, odstraszone wielością oraz złożonością zakazów i n a­ kazów obecnych w podręcznikach dobrego w ychow ania, a wyrażających się w zw ro ­ tach typu: „nie w ypada”, „jest jaw ną niegrzecznością”, „nie godzi się”, „nie w o ln o ”,

8 D. Kałwa, Polska doby rozbiorów i międzywojenna, w: Obyczaje w Polsce. O d średniowiecza do czasów

współczesnych, red. A. C hw alba, Warszawa 2006, s. 240.

9 Zwyczaje towarzyskie (Le savoir vivre) w ważniejszych okolicznościach życia przyjęte według dziel francuskich

spisane, wyd. 4, K raków 1903, s. 181.

10 B aronow a Staffe, Zwyczaje towarzyskie, z jęz. franc. przeł. M . N . B., L w ów 1898, s. 79.

11 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób duchownych według ,Ascetyki kapłańskiej” J . E. ks. dra

(6)

„w ykluczone są”, „brzydką i w strętną je st rzeczą”, „niem iłym je s t”, „nie należy” czy „nie przystoi”.

W zrost liczby kodeksów obyczajowych m iędzy początkiem X IX a początkiem X X w ieku, w tym podręczników dobrego w ychow ania, świadczy o dużym zapotrzebow a­ niu na ten typ tekstów. W edług badaczy, dynam ika w zrostu dziew iętnastow iecznej p o ­ pularnej polskiej „produkcji poradnikow ej” zbiega się w yraźnie z okresam i przem ian politycznych i obyczajowych (czasy napoleońskie, okres po pow staniu styczniowym , koniec lat dziew ięćdziesiątych12). Są to książki często w znaw iane (na kartach tytuło ­ w ych chętnie w spom ina się o kolejnym : trzecim , czw artym w ydaniu, często „przej­ rzanym i u zupełnionym ”, co nie zawsze odpow iadało prawdzie, ale m iało zachęcać potencjalnych czytelników ). Teza Jadwigi S zy m czak -H o ff głosząca, że spora część polskich kodeksów obyczajowych była tłum aczeniam i, zwłaszcza z języka francuskie- go13, potw ierdza się rów nież w przypadku analizowanego zbioru. Jeśli nie są to d o ­ słow ne przekłady (np. dziełko Blanche Soyer pod p seud onim em „Baronowej Staffe”), to m ów i się o korzystaniu z „dzieł francuskich” lub „najlepszych źródeł” (częściej galijskich niż angielskich czy niem ieckich). C harakterystyczną cechę poradników sa- voir-vivre’u stanow i częsty problem atrybucji tekstu. Bardzo w iele kodeksów obycza­ jow ych w ydaw anych było anonim ow o (co niekiedy prow adzi do zabawnych sytuacji,

gdy anonim ow y au to r14 opatruje tekst bardzo konkretną dedykacją: „Swoim siostrzeni­ com M arylce, Felisi i Lucylce w dow ód szczerej życzliwości poświęca w u j”15). C zasem nadaw cy posługiwali się pseudonim am i (Edw ard Lubowski — Spirydion; Bolesław Londyński — M ieczysław Rościszewski) lub kryptonim am i (M. N . B.). O w ą niechęć do podpisyw ania książki w łasnym nazw iskiem znawcy tem atyki tłum aczą następujący­ m i powodam i: choć publikow anie tego typu literatury użytkowej było dochodow e, nie uw ażano jej za szczególny pow ód do chw ały ze w zględu na „niskie loty”, lęk autorek (a w arto zauważyć, że w iele kobiet zajmowało się pisaniem kodeksów obyczajowych!) przed naruszeniem konw enansu, zabraniającego dam ie podejm ow ania pracy zarobko­ wej, czy też z uwagi na kom pilacyjny charakter tek stu 16.

12 J. Szym czak-H off, Drukowane kodeksy obyczajowe..., op. cit., s. 29.

13 Ibidem, s. 32.

14 A utorstw o tej książki Tadeusz Ż eleński (Boy) przypisuje Z ygm untow i Sarneckiem u, poświęcając jej felieton Dobry ton, w ydany w zbiorze Pijane dziecko we mgle z 1929 r. Szóste, n iezm ienione w ydanie

Zwyczajów towarzyskich... B oy traktuje z perspektyw y ćw ierćw iecza jako „literaturę h um orystyczną”,

uważając, że ju ż w chw ili pierw szej edycji w latach osiem dziesiątych była nieco przestarzała (T. Ż eleń ­ ski (Boy), Reflektorem w mrok. Wybór publicystyki, wyb., wst. i oprac. A. Z. M akow iecki, Warszawa 1984, s. 424).

15 Zwyczaje towarzyskie (Le savoir v iv r e ) ., op. cit.

(7)

Ju ż pobieżna analiza kilku w ybranych przykładów wskazuje, że zapożyczenia nie mają jedynie charakteru pow tarzania podobnych zaleceń, ale dotyczą rów nież układu tekstu, a naw et konkretnych sform ułow ań.

W poradniku Zwyczaje towarzyskie w ydanym w e Lwowie w 1898 roku B aronow a Staffe pisze:

Ideałem pięknego ułożenia jest dla niektórych w yprostow ana figura, bez najm niejszego ru chu, schylenia, tw arz obojętna, spokojna — n ie­ czuła jak m arm ur.

Ludzie prawdziwie dobrze wychowani pojm ują to inaczej. Przyznają ow ­ szem, że ciało nasze m oże m ieć chwilami to zaniedbanie pełne wdzięku, że posługiwanie się członkami ciała, którym i obdarzyła na natura, nie jest bynajmniej nieelegancją i niezgrabnością. Wymagają tylko jednego: nie ruszać się — nie gestykulować co chwila — nie w porę. [...]

To pewna, że podnoszenie oczu do nieba, rozkładanie się od śm iechu, przewracanie oczyma, załamywanie i w znoszenie rąk są śm iesznymi rucham i, wyjąwszy jakieś nadzwyczajne chwile. W tedy bow iem uczu­ cia nasze, podniecone do najwyższego stopnia, sprawiają, że przestaje­ m y czuwać nad sobą — ale naw et i w takich razach przecież potrafi się miarkować osoba, przyzwyczajona do panowania nad sobą. A jedn ak ani ogniste spojrzenie, ani łza, zraszająca oko, ani szczere poruszenie ręką, ciałem lub głową — jeżeli są zgodne z rozm ową, jeżeli są naturalne — nie mają w sobie nic niewłaściwego — przeto zakazać ich nie m ożna. Przeciw nie znow u postawa w iecznie mdlejąca, przygnębiona, jest po prostu obrzydliwą. Przebija się w niej w ym uszenie, które zarów no oburza, jak kłam stw o17.

A nalogiczny fragm ent z książki autorstw a Spirydiona (Edw arda Lubowskiego) za­ tytułow anej Kodeks światowy czyli znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźm i na pod­ stawie najlepszych źródeł ułożony, wydanej w Krakowie w 1898 roku, brzm i:

Ideałem postawy dla pew nych ludzi jest trzym anie się proste, w strzy­ m anie się od w szelkich gestów i nieporuszoność olim pijska twarzy. Ludzie prawdziwie dobrze wychow ani, inaczej na to się zapatrują. N ie wykluczają sw obodnej pozy i ru c h ó w sw obodnych, zalecają jedynie pow strzym anie się od gestykulacji przy każdej sposobności lub bez żadnego pow odu.

(8)

R uch bow iem ręki, głowy czy korpusu, towarzyszyć zawsze m oże rozm ow ie wesołej, patetycznej lub ożywionej. N ależy tylko pozbyć się przyzwyczajeń: m achania rękami, przestępyw ania z nogi na nogę, kiwania głową. G est odpow iedni rozm ow ie ochrania od przesady lub pospolitości.

C o do twarzy, niepodobna, żeby nie odbijała w rażeń. H am ow ać się tylko trzeba z oznaką gniew u, pogardy, złego h u m o ru . N iechaj szla­ chetne uczucia i uprzejm e usposobienie m aluje się zawsze na twarzy. O n o pom aga pięknem u jej wyrazowi; przybieranie zaś m aski sztucz­ nego spokoju, m arm urow ej niew zruszoności, nie należy do szczęśli­ w ych pomysłów.

Zaprzeczyć się nie da, że w znoszenie oczu do nieba, przew racanie białkami, załamywanie rąk lub podnoszenie ich w górę są gestami śm iesznym i — chyba że się znajdujem y w ow ych w yjątkow ych p o ­ łożeniach, w których napływ uczucia każe zapom nieć o wszystkim . A w tedy jeszcze, człow iek naw ykły do panow ania nad sobą, poham uje swoje w zruszenie.

Atoli spojrzenie pełne ognia, łza w oku, ru ch p r a w d z i w y ręki, gło­ w y lub ciała, skoro są naturalne, nie m ogą razić nikogo.

W strętne są tylko głowy pochylone m elancholijnie lub postaw y o m dle­ wające. Z nać w tym afektację, która oburza, jak każde kłam stw o18.

P oradnik w ydany w Warszawie w 1914 roku przez Kazim ierza Kalinowskiego p o ­ sługującego się tylko inicjałami — K. K. stwierdza:

postawa om dlewająca lub głowa pochylona m elancholijnie, to pozy śm ieszne, bo sztuczne i afektowane. Tak sam o razić będzie w iecz­ ny spokój m arm urow y twarzy, na której p ow inn y się jed n ak odbijać uczucia i m alować usposobienie; inaczej bow iem tw arz stanie się bez­ myślną, apatyczną.

Są nieraz chwile, w których swego w zruszenia nie opanuje naw et czło­ w iek naw ykły do w ładania sobą, lecz wówczas nikogo razić nie będzie ani łza szczera w oku, ani niekłam any zapał w spojrzeniu, albo n atu ­ ralny ru c h ręki, głowy, a naw et i całego ciała. Z oznakam i tylko złego h u m o ru , gniew u i pogardy należy się zawsze ham ow ać i nie dopuścić,

18 Spirydion [E. Lubow ski], Kodeks światowy czyli znajomość życia we wszelkich stosunkach z ludźmi

na podstawie najlepszych źródeł ułożony, wyd. now e p rzerobione i uzup., K raków b. d., s. 153-154 [pier­

(9)

żeby te uczucia nas opanow ywały przy lada drobnostce, a co gorsza, iżby naw et w obec ludzi były w ido czn e19.

C ytow ane poradniki ukazały się w trzech różnych m iastach (we Lwowie, w K ra­ kowie i w Warszawie), leżących w dw óch zaborach — co m oże świadczyć o tym, że produkcja poradnikow a um ykała czujnem u oku cenzury politycznej, a praktyka kom pilow ania nie znała granic ni kordonów . W yraźnie w idać w ow ych zapożycze­ niach posługiw anie się poetyką streszczania, teksty zm ierzają od opisow ości do zw ię­ złości, dążąc do m aksym alnego konkretu. M oże się to tłum aczyć nie tylko zm ianą oczekiw ań odbiorców czy też precyzow aniem się „stylu poradnikow ego”, ale przede w szystkim w spom nianą wyżej zm ianą adresu czytelniczego. Lwowskie tłum aczenie książki o obyczajach B aronow ej Staffe je st w yraźnie skierow ane do ludzi dobrze sy­ tuow anych, choćby pochodzili z klasy m ieszczańskiej czy inteligencko-urzędniczej (o czym świadczy nie tylko tw arda okładka ze złoceniam i, ale przede w szystkim treść, np. rozdziały dotyczące bali kostium ow ych, stosun ku do służby czy właściwego za­ chow ania podczas gościny w w iejskim m ajątku). W arszawskie Przepisy właściwego z a ­ chowania się wśród ludzi, w ydane w m iękkiej opraw ie przez W ydaw nictw o Arcta w 1914 roku, mają charakter kilkudziesięciokopiejkow ej broszurki, um ożliwiającej „pozna­ nie tru d n ej sztuki życia, taktu i dobrego ułożenia [ . . . ] ” rów nież tym , których nie „stać na owe podręczniki, ceną i treścią przeznaczone dla osób zam ożnych” 20. Kolejna kom pilacja pozostaw ia zatem to, co au to r uznaje za zalecenia najbardziej uniw ersalne i przydatne dla najszerszego kręgu czytelników. Bywa też, że poradniki ju ż w tytule w yraźnie określają w irtualnego adresata: w śród tych o dbiorców znajdują się np. osoby du ch o w n e i gim nazjaliści (Krótki podręcznik zw yczajów towarzyskich dla osób duchownych według „Ascetyki kapłańskiej”, W ilno 1911; Zasady przyzwoitego zachowania się uczniów szkół średnich, Lw ów 1913).

W yjątkowym tekstem zdaje się w ydane w łasnym sum p tem w 1879 roku w W arsza­ w ie i sprzedaw ane niem alże po cenach kosztu (30 kopiejek) Zwierciadło towarzyskich nieprzyzwoitości H ipolita Bogdana Tarczyńskiego, podpisane nazw iskiem autora i w y­ raźnie mające cel dydaktyczny, nie zaś merkantylny. Świadczyłby o tym rozpoczynający książkę fragm ent: Uprzedzenie co do sposobu użycia niniejszego dziełka. Tarczyński na p o ­ czątku stw ierdza sucho:

Ponieważ dziełko niniejsze m a na celu odwieść C zytelnika od złych przyzwyczajeń, nałogów, zatem jednorazow e go odczytanie nie jest dostateczne.

19 K. K., Przepisy właściwego zachowania się wśród ludzi, wyd. 3 przejrz. i uzup., Warszawa 1914, s. 8. 20 Ibidem, s. 5.

(10)

O dbiorca pragnący wyleczyć się z w ad i „towarzyskich nieprzyzw oitości” w inien trzym ać tę książkę pod ręką, pilnie studiow ać i poświęcać kolejno miesiąc na szcze­ gólną pracę nad sobą, dążąc do wyzbycia się ukazanej w danej części wady, a dopiero po czterotygodniow ym treningu przechodząc do następnego fragm entu. System atycz­ ność i cierpliwość zostaną nagrodzone:

Czas m iesięczny na opatrzenie się w w łasnych ułom nościach w poje- dyńczym rozdziale wykazanych nie jest bynajm niej za długi, bo w y­ zucie się czy otrząśnięcie z zastarzałych naw yknień, nałogów, niełatwo przychodzi i w zbyt krótkim czasie osiągnąć się nie da. Jak ta — m eto ­ da, nie jest uciążliwa, i dla osób najbardziej naw et pracą obarczanych dostępna; rezultat zaś jej ponętny, po piętnastu bow iem miesiącach zapewnia w yrobienie się — na znośnie obyczajnego człowieka21.

O tym , że autor nie podporządkow uje się w ym aganiom rynku, lecz stawia się na pozycji nieco kostycznego, surow ego m entora, świadczyć m oże szczególny dobór poruszanej problem atyki, w yrażony w tytułach rozdziałów (np. O bezładzie w mowie; O kradzieży cudzego czasu; O nieprzyzwoitym zachowaniu się względem czytających i podczas własnego czytania w miejscach publicznych; O lekceważeniu publicznej własności). D o w o dem na to jest też bezcerem onialność języka, który w najm niejszym stopniu nie stara się schlebiać projektow anem u czytelnikowi. Pisanego dużą literą, prawdziwego „C zło­ w ieka”, który stanow i coś w rodzaju Platońskiego ideału dla Tarczyńskiego, tru d n o m u dostrzec w śród przeciętnych jednostek, bow iem tłum , w idziany okiem zgryźliwego kom entatora, składa się z takich okazów, jak:

człowieczyna m archew ka bez myśli i uczuć, nic nie czytający, na wszystko otaczające obojętny, zautom aciały żarłok, wyłącznie w y­ pełniający życie sprzątaniem przysm aków i sm akołyków po handelkach i handlach, — tutaj człeczek jak pęcherz nadęty i jak pęcherz próżny, śm ieszny błazen, [ . ] ówdzie zidiociały młodzieniaszek, sam ozwańcze hrabiątko, ogładzone z w ierzchu, opolerow ane niby szkiełko, ale bez obywatelskiego obowiązków poczucia ni jakiejkolwiek m oralnej w ar­ tości, — tam znów pretensjonalne, kosztem własnego i rodziny ho n o ru upstrzone strzępkam i drogocennych łachm anków bydlątko [ . ] 22.

21 H . B. Tarczyński, Zwierciadło towarzyskich nieprzyzwoitości naszych, do użytku wszystkich, którzy ludźmi

być pragną, Warszawa 1879, s. 16-17.

(11)

U żywając języka dzisiejszej psychologii, zamiast „w zm ocnienia pozytyw nego” w postaci przedstaw ienia korzyści z przestrzegania zasady sam odoskonalenia i walki z niskim i popędam i, autor roztacza apokaliptyczne wizje, wieszcząc odbiorcy:

Tak. Rozprawiaj zawsze i wszędzie tylko o rosołach, kalafiorach, o p i­ wie, szampanie, nic nie czytaj, niczego się nie ucz, nie odrywaj nigdy myśli od talerza, butelki — a nie spostrzeżesz, jak m a r c h e w k ą zosta­ niesz, jak rodzina ślady twym i pójdzie, tworząc z czasem wielką rzeszę wegetujących zw ierzoroślin. [...] W takiż sposób, za pom ocą stałego w swym kółku przedm iotu rozmowy, przygotujesz światu lichwiarzy, dewotki, prostytutki i wszelkie „Człowieka” przeciwstaw ienie23.

Zwierciadło towarzyskich nieprzyzwoitości... raczej nie odniosło szczególnego sukcesu wydaw niczego i nie doczekało się licznych w zn ow ień czy przeróbek, będących udzia­ łem tekstów pióra Spirydiona, Zaw adzkiego czy Baronow ej Staffe (w edług tłum aczki ta ostatnia osiągnęła podobno 70 w ydań w e Francji!).

Szczególnie surow e n o rm y obyczajowe obowiązywały w ybrane grupy odbiorców, w śród których były osoby duchow ne i kobiety (zwłaszcza sam otne). Przykłady naj­ bardziej zaostrzonej n o rm y obyczajowej24 zdają się dotyczyć okresu żałoby, zwłaszcza w stosunku do ow dow iałych żon, podczas gdy

Żałoba m ężczyzn jest m niej wyraźną, tak że m ożn a ją naw et często przeoczyć, a polega na noszeniu czarnych rękawiczek, przepaski kre­ powej na kapeluszu i czarnym ubraniu z sukna m atow ego bez połysku. C o do czasu, to m ężczyźni pow inni ją nosić tak długo, jak kobiety; dzieje się też tak zwykle, z w yjątkiem wdowców, którzy często nie d o- nosiw szy żałoby do dw óch lat, żenią się p ow tórnie25.

23 Ibidem, s. 52.

24 N o rb e rt Elias w swojej pracy Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu zauważa, że społeczeń­ stw o X IX w ieku żyło w poczuciu m oralności, które „przybrało charakter przym usu w ew n ętrzn eg o ” (N . Elias, Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu, tłum . T. Z abłudow ski, Warszawa 1980, s. 238). W obec lęku „przed degradacją społeczną” (ibidem, s. 450) w yw oływ anego przez przym us zew nętrzny, który z czasem przeradzał się w przym us w ew nętrzny, człow iek stawał się częścią przyjętego schem atu postępow ania w yznaczonego przez grupy kontrolujące utrzym anie swej najwyższej pozycji w społe­ czeństw ie, w arunkującej najw iększe w pływ y i dającej władzę.

Jednak napięcie to potęgow ało się, co m ogło spow odow ać braki w m echanizm ie sam okontroli ju ż i tak obw arow anym coraz bardziej zaostrzanym system em nakazów i zakazów, co m iało skutecznie powściągnąć em ocje w sytuacjach skrajnych. W zorce postępow ania okazywały się w ówczas — w edług Eliasa — „często bez porów nania surow sze i bardziej rygorystyczne” (ibidem, s. 476).

(12)

Sytuacja kobiet sam otnych w świetle poradników obyczajowych przedstawia się jeszcze bardziej (o ile to w ogóle m ożliw e) dram atycznie:

O ile w d o w a , naw et bardzo m łoda — nie bacząc nawet, że nader krótko była zam ężną — m oże żyć m niej więcej odrębnie i podług swojego upodobania, o tyle p a n n a [wyróżn. A. B. i A. G .-K .] strzec się m usi m ieszkać sama dopóty, dopóki w iek dojrzały do tego jej nie upow ażni i raz na zawsze nie zam knie ust obm ow ie26.

S w obodne przyjm ow anie gości czy w ychodzenie na ulicę, zwłaszcza w ieczorem , jest m ożliw e w yłącznie w towarzystwie przyzwoitki (tzw. chaperon), choć autor zara­

zem niechętnie przyznaje, że istnieją od tej reguły wyjątki, w ym uszone tw ardym i re ­ aliami egzystencji:

nauczycielka, artystka, oraz każda m łoda czy stara panna, pracą zara­ biająca na życie, zm uszona nieraz przez swoje zajęcia do przebiegania m iasta z jednego końca na drugi27.

Sytuacja rozw ódki czy separatki wydaje się zupełnie beznadziejna (a w spom ina się tu wyłącznie o kobietach opuszczonych przez męża, „kobiety bow iem nienależące do tej kategorii nie zasługują na w zm iankę”; nota bene nie m ów i się w ogóle o m ężach porzucających żony — najw idoczniej rozpad m ałżeństw a nie m a większego w pływ u na pozycję towarzyską mężczyzny!). N iezależnie od własnej niew inności, nieposzla­ kowanego charakteru i osobistych zalet, była żona

w idzi się bow iem wystaw ioną na ciągłe i nieustanne upokorzenia. [ . ] M usi żyć w odosobnieniu i skrom ności zupełnej, aby najzłośliw- si nie mogli jej postępow aniu nic przyganić. [ . ] R adzim y jej om ijać przechadzki więcej uczęszczane, unikać teatrów i zgrom adzeń licz­ niejszych, itp. itp. D opiero kiedy w iek i postępow anie bez zarzutu, bez cienia najlżejszej przygany, uświęci jej sm u tn e położenie, będzie m ogła w yem ancypow ać się cokolwiek, n i g d y jed n ak nie powracając do świata [ . ] 28.

26 Zwyczaje towarzyskie (Le savoir vivre) ..., op. cit., s. 154. 27 Ibidem, s. 155.

(13)

Biorąc pod uwagę srogość tych zaleceń, w przypadku kłopotów małżeńskich kobiecie pragnącej zachować swą pozycję towarzyską wyraźnie bardziej opłacałoby się otruć męża!

Spotkanie przedstawicieli „dw óch św iatów ” — kobiety i duchow nego poddane było dodatkow ym restrykcjom obyczajowym:

kapłan pow inien uważać [...], aby nie w chodził do tych dom ów, gdzie są kobiety lekkie i kochliwe, lub co gorsza, p o s z a r p a n e j c n o t y i p o d e j r z a n e j s ł a w y [wyróżn. A. B. i A. G .-K .].

Przypis n r 1 u dołu strony głosi dodatkowo:

Kapłan m łody niech nie chodzi często tam, gdzie są m łode panny, ani do d o m u m łodej wdowy, ani do świeżo złączonej pary, chyba że jest bliskim krew nym 29.

O b ostrzen io m etykiety towarzyskiej poddana jest także tem atyka i sposób prow a­ dzenia rozmowy, jak w e fragmencie:

Opowiadając o drastycznych wypadkach, pow inna każda kobieta p o ­ mijać niektóre szczegóły. Lepiej zaś, gdy nie opow iada nigdy o czynach gorszących — szczególniej w obec m ężczyzn, bo sam a ju ż znajom ość w ystępku ją kala30.

W arto je d n a k zauważyć, że ta eteryczna kobieta, kalana ju ż przez „samą zn ajo­ m ość w y stęp k u ”, której w zorzec zarysow ują poradniki, je s t je d n a k znacznie bardziej cielesna niż m ęski odbiorca. N a w e t doskonale w y chow ane panienk i w om aw ianych tekstach m iew ają „kibić”, a naw et „b io d ro ” (którego absolutn ie nie w o ln o dotykać w tań cu ) „stan” (na którego w ysokości należy zginać ręce) czy „biust” (pochyla­ n y w u k ło n ie)31. M ęskie ciało zostaje tym czasem „u n iew ażn io n e”, staje się „niew i­ d zialn e”, by posłużyć się tu określeniam i Ew y Paczoskiej32 — p oradn iki w spom inają

29 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u ch o w n ych ., op. cit., s. 26.

30 B aronow a Staffe, Zwyczaje towarzyskie, op. cit., s. 95.

31 Ibidem, s. 145, 79, 76.

32 Relacjonując obserwacje H e le n y M ichie, zawarte w książce Under Victorian Skins: The Bodies Bene­

ath (L ondon 1998), Ew a Paczoska pisze: „O ile ciało kobiece w pow ieściach w iktoriańskich określić

m o żn a za autorką jako «problematyczne», o tyle ciało m ęskie pozostaje niew idzialne, choć w ciągu stulecia w yraźnie zm ieniają się na przykład zapisane w literaturze kan o n y m ęskiej u ro d y O bsesja czy­ stości i uniew ażnienie m ęskiego ciała stają się ram ą obyczajów zw iązanych z w zajem nym i kontaktam i m ężczyzn i kobiet, takim i ja k rytuał w izyt, przebieg narzeczeństw a i tak dalej” (E. Paczoska, Powieść

(14)

o konieczności m ycia szyi, o w łaściw ej pozycji rąk czy nóg, ale o niczy m więcej, ja k gdyby m ięd zy k ołnierzykiem a b u tam i i m ank ietam i projektow aneg o czytelnika znajdow ała się „doskonała p ró ż n ia”, przyobleczon a w nienag an nie sk ro jony g arn i­ tur, m u n d u re k lu b sutannę:

Każdy kapłan pow inien dbać o czystość ciała, bo tego w ym aga sam a przyzw oitość, dob re w ychow anie, w zgląd na ludzi i w zgląd na w ła­ sne zdrow ie. C z y s t ą w i n n a b y ć z a w s z e t w a r z , c z y s t ą s z y j a , c z y s t y m i m a j ą b y ć u s z y , r ę c e i n o g i , s t ą d n i e n a l e ż y ż a ł o w a ć w o d y i m y d ł a [w yróżn. A. B. i A. G .-K .]33. C ytow any fragm ent doskonale oddaje pew ne cechy postrzegania w kulturze dzie­ w iętnastow iecznej relacji m iędzy płciam i, a także specyfiki pojm ow ania cielesności, czystości i w stydu34.

A utorzy poradników savoire-vivre’u często zwracają uwagę czytelników na istotę nierozerw alnego związku m iędzy form ą a treścią, ciałem i duchem , przez ukazanie, jaki w pływ w yw iera na usposobienie sam okontrola postawy, m im iki czy głosu:

M ateczki [...] N iec h nie pozw olą dziatkom sw ym przybierania p o ­ stawy w iecznie pochylonej, zgarbionej, bo to oznaka zaniedbania, opuszczenia się — a doprow adzić m oże do zapom nienia o godności własnej i do lenistwa. [ . ] C złow iek w yprostow any jest zwinniejszy, żywszy, skłonniejszy do pracy, niż ten, który się coraz więcej przygar- biał, bo m u to było w ygodnym , a nie chciało m u się nigdy zadać so­ bie pracy, by na now o odzyskać tę szlachetną postawę, od natury nam daną, na znak naszego człow ieczeństw a [ . ] 35.

Twarz wyraża em ocje, a te jak najbardziej trzeba powściągnąć, dlatego: C o do ułożenia i w yrazu twarzy — wadą jest m ieć twarz ciągle nadą- saną, pochm urną, niechętną, albo z drugiej strony obłudnie uprzejm ą,

33 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u ch o w n ych ., op. cit., s. 8.

34 „W łosy u kapłana pow in n y być krótkie, czyste i porządnie, ale bez pretensji uczesane; uczesanie przez środek głow y dla księży uw ażane je st za niewłaściw e; trzeba też przynajm niej raz na miesiąc odnaw iać tonsurę. [...] farbow anie w łosów ru d y ch lu b siwych, ja k niem niej używ anie pom ad i pach- nideł jest znam ieniem duszy próżnej. [ . ] N ie je st atoli w zb ro n io n y m używ anie pew nych środków przeciw w ypadaniu w łosów (acz niew iele to pom oże), lub i n n y m p r z y p a d ł o ś c i o m [być m oże je st to aluzja do chorób skórnych lub pasożytów; w yróżn. i dop. — A. B. i A. G .-K .]. N a noszenie

peruki podczas m szy św. m oże tylko Stolica św. pozw olić” (ibidem, s. 10-11).

(15)

stereotypow o zim ną lub hulaszczo wesołą — wadą też jest stroić dzi­ w aczne grym asy i miny, srożyć się byle o co, albo głośnym w ybuchać śm iechem — w adą jest w reszcie marszczyć ustawicznie czoło, otw ie­ rać na oścież usta i pokazywać język. W ogóle wyraz tw arzy pow inien być pow ażny i serdeczny, a zresztą zgodny z okolicznościam i [ . ] 36.

W innym tekście znajdujem y passus o konieczności pilnowania, aby to n głosu był zawsze odpow iedni do sytuacji:

Będąc choćby najsłuszniej rozgniew anym i, obrażonym i, w ypow ia­ dajm y przecie żal nasz i o burzenie głosem um iarkow anym — bez goryczy, bo cudo w n y ten in stru m e n t nie znosi na chw ilę złego o b ­ chodzenia się z nim ; je d e n zjadliwy, krótki, gwiżdżący w yraz m oże go zepsuć na zawsze37.

Kwestia św iadom ego m odulow ania głosu jest poruszana przez w iele poradników. Sam okontrola sposobu m ów ienia m a służyć nie tylko dobrze pojętem u w łasnem u in ­ teresowi, ale także sukcesom w kontaktach z innym i:

to n głosu pow inien być m iły i odpow iedni, a więc niezbyt wysoki i pi­ skliwy, ani zbyt niski i chropowaty, ani za krzykliwy lub śpiewny, ani za cichy i jednostajny. Wadą jest krzyczeć w towarzystwie, jakby się było w lesie, i ogłuszać lub rozstrajać ludzi, jak niem niej bąkać coś pod n o ­ sem , lub szeptać kom uś do ucha, a przy tym darzyć go w łasnym nieraz wcale niew onnym oddech em 38.

Tak surow e zasady postępow ania są po prostu niem ożliw e do zachow ania w prak­ tyce, z czego próbujący ich ortodoksyjnie przestrzegać czytelnik rychło m usiał zdać sobie sprawę.

W X IX w ieku rozpoczął się etap rozpraszania „obłoków sfer”39 (jak nazwał to A lek­ sander Św iętochow ski), które przesłaniały sw oich przedstaw icieli. Kończą się czasy rządów elitarnych grup społecznych, nastaje okres, w którym znaczenie zyskują in ­ dyw idualności.

36 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u ch o w n ych ., op. cit., s. 17.

37 B aronow a Staffe, Zwyczaje towarzyskie, op. cit., s. 104.

38 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u ch o w n ych ., op. cit., s. 34-35.

(16)

Tym zawirowaniom w sferze ludzkich zachowań towarzyszą inne przemiany, jak prze­ kształcanie się struktury politycznej i społecznej, awans mieszczaństwa, ruchy em ancypa­ cyjne czy now e relacje rodzinne. Z m iana sytuacji dziecka w rodzinie pow oduje poczucie chwiejności i braku stabilizacji, które owocują zaostrzeniem system u zasad, pozwalają­ cych na autoidentyfikację członkom dotychczas uprzywilejowanej grupy. Jednak w tym świecie ustawicznych przem ian stworzenie n o rm uniwersalnych nie jest możliwe.

M ając św iadom ość tej prawdy, autorzy podręczników b on to n u m odyfikują swoje zalecenia, próbując dopasować się do w ym agań stawianych jednostce przez czas (opo­ zycja: dawniej — dziś), m iejsce (różne kręgi kulturow e) i pozycję odbiorcy.

O so b o m pełniącym określone funkcje społeczne nie przystoją zachowania, które nie rażą u innych: „nie w olno m u [kapłanowi — dop. A. B. i A. G .-K .] całować w rękę pani dom u, chociaż świeccy tak czynią”40.

W innym poradniku jed n ak zwyczaj całowania kobiety w rękę na znak szacunku w środow iskach świeckich został uznany za przestarzały (choć książka ta ukazała się osiem lat w cześniej niż Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u c h o w n y c h .,

co m oże świadczyć o tym, że pew ne kręgi społeczne nie nadążały za zm ianam i — d u ­ chow ni nie w iedzieli, co czynią świeccy; istniały być m oże także różnice w zachow a­ niach elit różnych miast, np. w W ilnie pew ne modyfikacje obyczajów dokonyw ały się później niż w Warszawie):

N a w id o k w chodzących [gość — dop. A. B. i A. G .-K .] pow inien powstać, podejść z kapeluszem w ręku i oddać ukłon. [...] Przed pa­ nią d o m u skłoni oczywiście nieco głowę, w strzym a się jed n ak bezw a­ ru n k o w o od całow ania ręki. Jest to brzydka m ieszczańska naleciałość, daw no z eleganckich salonów w yrugow ana, a obserw ow ana tylko p il­ nie przez starych kaw alerów 41.

Etykieta obowiązująca przy paleniu papierosów i cygar jest nie tylko przykładem zwyczajów określających różne grupy społeczne w ew nątrz kraju, ale rów nież ilustracją zachow ań ludzi żyjących w odm iennych kulturow o środow iskach w ielu państw.

N a wyspie Kuba bierze caballero cygaro lub papieros do ust, zapala go, puszcza kilka kłębów dym u i dopiero podaje go przyjacielowi, aby przy nim swoje cygaro zapalił. Tak samo postępują w H iszpanii. W Austrii

40 Krótki podręcznik zwyczajów towarzyskich dla osób d u ch o w n ych ., op. cit., s. 8.

41 M . A. Zaw adzki [K. K rum łow ski], Przewodnik zakochanych, czyli Ja k zdobyć szczęście w miłości i po­

wodzenie u kobiet z dołączeniem Rozmówek salonowych i towarzyskich i Zbioru listów miłosnych, napisał autor Polskiego sekretarza dla wszystkich, Warszawa 2007, re p rin t wyd. z 1903 r., s. 31.

(17)

zapalają panow ie naprzód swój papieros, po czym palącą zapałkę p o ­ dają gościowi w tym celu, aby gość, widząc, że jego towarzysz ju ż pali, nie potrzebow ał się ze sw oim cygarem zbytecznie spieszyć. W Anglii i Polsce gentlem ani podają naprzód cygaro towarzyszowi, pomagają m u je zapalić, p otem dopiero zapalają swoje.

Francuz podaje zawsze palącą się zapałkę towarzyszowi, p otem d opie­ ro jej dla siebie używa.

Zwyczaj zatrzym ywania nieznajom ych ludzi na ulicy i proszenia ich o ogień do papierosa jest pochodzenia am erykańskiego i świadczy o złym w ychow aniu. N aturalnie, że nie odm aw ia się podobnej przy­ sługi, ale ludzie dobrze w ychow ani nie żądają jej42.

A utor dziew iętnastow iecznego poradnika zauważa, że:

Dziś pośród kleru naszego wprawdzie m niej „tabaczarzy”, ale za to palą­ cych coraz więcej [...] N ałóg palenia, dziś prawie powszechny, znajduje zw olenników naw et pośród duchow ieństw a. [ . ] Słuszna również, aby kapłan, hołdujący tem u nałogowi, palił gdzieś w ukryciu, bez świadków, nigdy zaś na ulicy, ani w salonie (choćby pani dom u z m u su na to po­ zwalała i choćby się tam znalazły emancypantki z cygaretami w ustach), ani w restauracjach lub ogrodach publicznych, ani w wagonie, jeżeli liczniejsze jest towarzystwo lub jadą razem kobiety43.

Wydaje się, że rzeczyw istym celem poradników nie jest wcale stw orzenie spi­ su trw ałych reguł, lecz obrona pew nej wizji świata, opartej na kategoriach hierarchii (przynależność do elit przez urodzenie!), sam okontroli i obow iązku (podyktow ane­ go „w ew nętrznym p rzym usem ”). N iekiedy autorzy wyrażają się w ręcz expressis verbis,

uznając sam oopanow anie jednostki za w aru n ek popraw nego funkcjonow ania całego społeczeństwa:

Jeśli każdy zechce pozostać na sw oim m iejscu, jeśli nie da panować nad sobą próżności, zazdrości i miłości własnej, jeśli reguły nauki życia stosować będzie um iejętnie, w tedy stosunki społeczne i towarzyskie przestaną się ścierać, potrącać w zajem nie i wywoływać chaos i zam ie­ szanie, które grożą zatopieniem w ielu cnó t i zalet narodow ych. P atrz­ m y na Francję, na ten w zór niegdyś dla całego świata, a przekonam y

42 B aronow a Staffe, Zwyczaje towarzyskie, op. cit., s. 269.

(18)

się, do jak sm utnych rezultatów doprow adziło ją rozluźnienie karbów przyzwoitości towarzyskiej44.

Rozsypujący się świat stabilnej stratyfikacji społecznej i konw encjonalnych, a za­ tem bezpiecznych relacji m iędzyludzkich w ujęciu autorów poradników, dla których „grzeczność w obyczajach [ . ] jest znam ieniem cywilizacji”45, m a ocalić właśnie n orm a

savoir-vivre’u. Znaczący wydaje się fakt, że cytow any fragm ent pochodzi z książeczki wydanej w roku 1914 — roku, który uważa się za koniec belle époque, a zarazem schyłek pew nej formacji kulturow ej, ro k Wielkiej W ojny i początek „inwazji barbarzyńców ”.

44 Zwyczaje towarzyskie (Le savoir vivre) ..., op. cit., s. 169. 45 Przepisy właściwego zachowania się wśród ludzi, op. cit., s. 5.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W naszem przekonaniu delikatność tego rodzaju jest poniekąd ubliżającą i tylko w bardzo rzadkich i w yjątkow ych wypadkach może być poczytaną za użyteczną;

27 , ale ponieważ własnością cystersów został dopiero w 1432 r., wskutek zamiany z kanonikami z Trzemesz- na, zatem nie stanowił konkurencji w momencie powstawania miasta

autorka publikacji naukowych z zakresu funkcjonowania i polityki na rzecz rozwoju Unii Euro- pejskiej oraz różnorodnych aspektów teoretycznych i praktycznych protokołu

Uczniowie odpisują na list kolegi, który chciałby się nauczyć języka francuskiego2. Uczniowie odpisują na list czytelniczki, radząc,

Dzisiejsze spotkanie jest jednak bardziej pogodne, bo świętujemy urodziny i chcemy się częstować jego poezją” – napisała poetka.. Swoimi wspomnieniami podzie- liła się

W ich zachowaniach językowych daje się zauważyć w tym wypadku wpływ normatywnego używania form funkcyjnych, albowiem naj- częściej nie przywiązują oni wagi do tytułu

Zwracając się do wszystkich, Ojciec Święty raz jeszcze powtarza słowa Chrystusa: „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by

Nie twierdzę też, że teatr publiczny w Polsce pojawił się po raz pierwszy 19 XI 1765, co imputuje mi Patryk Kencki, który jako znawca epoki i uważny czytelnik Raszewskiego,