• Nie Znaleziono Wyników

"Ostatni z wielkiej czwórki" (Zygmunt Wasilewski)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Ostatni z wielkiej czwórki" (Zygmunt Wasilewski)"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Jakubowska, Urszula

"Ostatni z wielkiej czwórki"

(Zygmunt Wasilewski)

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 30/3-4, 161-168

(2)

U R S Z U L A JA K U B O W SK A (W arszaw a)

„OSTATN I Z W IE L K IE J CZW Ó RK I”

(ZY GM U NT W A SILEW SK I)

Był ro k 1889. Od czterech la t W arszaw a co tydzień otrzy m y w ała no­ w y n u m e r „G łosu”, tygodnika, którego niedaw ne pojaw ienie się n a ry n k u prasow ym w yw ołało w iele poruszeń. Pism o nosiło p o d ty tu ł „T ygodnik literack o , społeczno-polityczny”, a w w y n ik u sw ej program ow ej, bardzo zresztą ogólnikow ej d ek laracji zostało przez opinię publiczną zaliczone do obozu postępowego.

Pew nego dnia w red a k c ji zjaw ił się m łody praw n ik , abso lw ent U ni­ w e rsy te tu K ijow skiego oznajm iając chęć podjęcia w spółpracy z tyg od ­ nikiem . P rzed staw ił się jako p rzygodny k o respondent „G łosu” p isu jący pod nazw iskiem W. G łuchow ski, jako p iln y jego czytelnik, jako etnograf, k tó ry oddał w łaśnie do d ru k u pracę m onograficzną o w si Jagodne, a ta k ­ że jako członek zakonspirow anego Z w iązku M łodzieży Polskiej „Z et”. Obecni członkowie red a k c ji w osobach Józefa Potockiego, J a n a L udw ik a Popław skiego i Józefa H łaski nie odm ów ili więc zaproszenia do w spół­ działania. T ak zaczynał sw ą niepospolitą k a rie rę d zienn ikarską Z y g m un t W asilew ski (1865— 1948). W „G łosie” pow ierzono m u r e fe ra t korespon­ d e n c ji prow in cjon alnej, za co o trzym y w ał po jed n y m groszu od w iersza napisanego osobiście lub popraw ionego do d ru k u . W sw ych późniejszych w spom nieniach napisze: „Dawało m i to nie w ięcej jak 3 ru b le m iesięcz­ n ie ”. T rochę za m ało, ab y u trzy m ać się n a grun cie w arszaw skim . M usiał więc jednocześnie podejm ow ać p racę u re je n ta , udzielać p ry w a tn y c h le k ­ cji, p rzy ją ć stanow isko kustosza M uzeum E tnograficznego, a w końcu fu n k cję pom ocnika se k re ta rz a B iblioteki U niw ersyteckiej.

W rezu ltacie niew iele czasu pozostaw ało m łodem u praw n ik o w i n a p racę w „G łosie”. N iezbyt więc im ponująco p rzedstaw iał się jego w cze­ sny dorobek dziennikarski. W ciągu czterech la t zam ieścił w ty go dn iku k ilk a recenzji z k o lejn y ch tom ów w y d aw n ictw a etnograficznego „W isła” i p a rę przyp adk ow ych arty kułó w . R azem z Józefem P otockim opracow ał i opublikow ał także w piśm ie p ro je k t a n k ie ty w spraw ie czytelnictw a ludowego.

W tej sy tu a c ji tru d n o byłoby m ówić o sk ry stalizow aniu się z a in tere ­ sow ań zaw odow ych, a ty m bardziej o stab ilizacji m ate ria ln e j W asilew

(3)

162 Z Y G M U N T W A S IL E W S K I

skiego. Coraz też m n iej nęcąca była dla niego „persp ek ty w a d z ien n ik ar­ skiego w y ro b k u w zakresie przez cenzurę dozw olonym ”. Z radością p rzy ­ jął zatem propozycję J a n a K arłow icza objęcia stanow iska b ibliotekarza w R appersw ilu. P o b y t w S zw ajcarii trw a ł dw a lata. Tam w łaśnie rozw inęły się histo ry czno -literack ie zainteresow ania W asilewskiego, k o n cen tru jące się głów nie wokół polskiego rom antyzm u.

W W arszaw ie w ty m sam ym czasie na ry n k u prasow ym zaszły pew ne zm iany. W k w ietn iu 1894 r. zaw ieszony został „G łos” . Pow odem zam ­ knięcia pism a był udział członków jego red a k c ji w m anifestacji w rocz­ nicę pow stania J a n a K ilińskiego, w w y niku czego zostali oni aresztow ani i osadzeni w w ięzieniu. Inform acje o ty ch w ydarzeniach d o tarły w k ró tce do R appersw ilu. N apły n ęły tam też listy n am aw iające nowego b ib litek arza do pow rotu i podjęcia zabiegów o w znow ienie zawieszonego pism a. J a k się okazało, nam ow y odniosły pożądany sk u tek i „Głos” w zm ienionym nie­ co układzie graficznym i znacznie zm niejszonym form acie ukazał się po­ now nie 5 p aździernika 1895 r. Z pow odu stw ierdzonej jeszcze podczas studiów „niepraw om yślnośei” W asilew ski nie m ógł sam oficjalnie f ir ­ m ow ać wznow ionego pism a. Jego w nim obecność, a faktycznie w łaściw e kierow nictw o zasygnalizow ano czytelnikom w następ u jącej form ie: „P rzy sposobności nadm ien iam y, że k ieru n e k litera c k i »Głosu« pow ierzyliśm y p. Z ygm untow i W asilew skiem u”.

Z okresu wcześniejszego p rze jął now y re d a k to r zwyczaj w ciągania do w spółpracy nie tylko znanych poetów i prozaików , ale także p rzed ­ staw icieli młodego pokolenia p isarzy polskich. Działalność w ydaw niczą w idział zresztą szerzej niż tylko w ydaw anie samego pisma. P rz y „G łosie” w ychodzą także książki, głów nie autorów zam ieszczających swe u tw o ry w tygodniku, a rów nież przekłady. W prow adza jako novum kronik ę lite ­ rack ą i arty sty czną, sam w ielokrotnie zabierając w niej głos. P o jaw iają się też jego pierw sze a rty k u ły tra k tu ją c e o lite ra tu rz e X V III i X IX w. oraz recenzje ze sztuk tea tra ln y ch . W asilew ski staw iał wówczas rów nież w stęp ne k ro k i jako felietonista. N ajczęściej jed n ak w ypow iadał się w form ie k ró tk ich n otatek , kom unikatów , zapow iedzi w specjalnym dziale zaty tu ło w an y m „G łosy”. P o w staw ały one w w y n ik u obserw acji codzien­ nego życia k u ltu ra ln e g o i społecznego W arszaw y i dotyczyły a k tu a ln y ch w ydarzeń. B yły p rzejaw em spontanicznej rea k c ji słow nej, typow o dzien­ nikarsk iej. D la sygnow ania swoich w y stąp ień prasow ych używ ał W asi­ lew ski n astęp u jący ch kryptonim ów : (x), X, Z.W., Z. Was., Zyg. Was.

Nie bez udziału nowego kiero w n ictw a pism a k ry sta liz u je się coraz w y raźn iej linia ideow opolityczna tego ostatniego. W 1893 r. utw orzono Ligę N arodow ą, k tó re j pow stanie uw aża się za narodziny polskiego ru ch u nacjonalistycznego. Mimo że jego głów ni przyw ódcy działali od 1895 w G alicji, to tere n em pierw szoplanow ym ich zainteresow ań pozostaw ało K rólestw o Polskie, a sam „G łos” pod kierow nictw em W asilew skiego do­ trzy m y w ał Lidze k ro k u w k ształto w an iu i propagow aniu ideologii d e

(4)

-m okratyczno-narodow ej, oczywiście z uw zględnienie-m specyficznych w a ­ ru n k ó w zaboru rosyjskiego.

W ydaw ać b y się mogło, że ro zstrzy g n ięty został ostatecznie u W asi­ lew skiego w ybór politycznej i zaw odow ej drogi życiow ej. Nie potw ierdził tego jed n a k w pełni ro k 1899, w k tó ry m ów czesny k ierow nik „G łosu” zrezygnow ał z dalszego prow adzenia pism a, i co ciekaw sze dopiero w te ­ d y zapada decyzja o w yborze k a rie ry d ziennikarskiej. N astępstw em jej było rozpoczęcie w sp ó łp racy z „G azetą P o lsk ą” i „T ygodnikiem Ilu stro ­ w a n y m ”. W świecie dzienn ikarsk im nie p rzy jęto go jed n ak ja k now i­ cjusza, jeżeli za „każdy a rty k u lik ” w ty m o statn im piśm ie zdecydow ano m u się płacić 25 rubli.

W styczniu 1900 r. Z y g m u n t W asilew ski p rz y ją ł now e stanow isko. Z ostał se k re tarz em red a k c ji najw iększego dziennika w K rólestw ie P o l­ skim , posiadającego dw a w ydania, „ K u rie ra W arszaw skiego” . W raz z ty m m u siał zdecydow anie zm ienić ry tm i techn ik ę pracy. N ależy n a w e t p rz y ­ puszczać, że to dopiero w „K u rierze” przeszedł d aw ny re d a k to r „G łosu” p raw d ziw ą szkołę nowoczesnego dzien n ik arstw a. Nie b y ła to jed n a k tylko po staw a biernego ucznia. W asilew ski p o tra fił w dzienniku zaprezentow ać w łasną in icjatyw ę. P rz eja w ił ją m .in. w propozycji an k ie ty do n u m eru noworocznego 1901 r., k tó ra została p rzeprow adzona w śród k ilk u se t w a r­ szaw skich naukow ców , literató w , arty stó w , ud zielający ch odpow iedzi n a p y tan ie o najlepsze dzieła X IX w., a celem jej było uzyskanie obrazu w arszaw sk iej e lity um ysłow ej o u p ły w ający m stuleciu. A n kieta okazała się nowością i spotkała się z dużym zainteresow aniem . P rz y jej k o n­ stru o w a n iu i opracow yw aniu p rzy d aw ały się n a pew no W asilew skiem u

dośw iadczenia z „G łosu” .

W spółpraca z w arszaw skim i pism am i nie trw a ła jed n ak długo. W k ró t­ ce, w początkach 1902 r., W asilew ski opuścił W arszaw ę przy jąw szy no­ w ą propozycję, uw zględniającą niew ątp liw ie zarów no jego św ieże do­ św iadczenia redak to rsk ie, jak i daw ne zw iązki ideowe. Pow ołano go bo­ w iem do kierow ania n ajw iększym dziennikiem galicyjskim , lwo.wskim

„Słow em P o lsk im ”. M iało to ścisły zw iązek z przyjęciem pism a przez N arodow ą D em okrację, chcącą w ten sposób um ocnić sw oją pozycję po­ lity czną w zaborze austriack im . O panow anie dziennika nie należało z pew nością do łatw y ch , ty m bard ziej że dotychczasow a red a k c ja pism a nie apro bu jąc zm iany k ie ru n k u ideowego opuściła je rozpoczynając w y ­ daw anie kon k u rency jn ego „Nowego Słow a Polskiego” .

Z y g m u n t W asilew ski zdaw ał sobie spraw ę z w yjątk ow o skom pliko­ w a n e j sytuacji. T rzeba jed n ak przyznać, że p o tra fił nie tylko zapew nić dalszą egzystencję prow adzonem u przez siebie dziennikow i, ale i z a trzy ­ m ać p rzy nim zdecydow aną większość dotychczasow ych czytelników . S łużyły tem u celow i uspok ajające zapew nienia o k o n ty n u o w an iu lin ii ideow ej „Słow a P olskiego” oraz sp raw ne zorganizow anie now ej redakcji. O dpow iedni dobór pracow ników prow adził w konsekw encji do zm iany

(5)

164 Z Y G M U N T W A S IL E W S K I

c h a ra k te ru pism a, p rzede w szystkim od stro n y tech nik i dziennikarskiej. C zuw ał n a d ty m osobiście now y re d a k to r naczelny, pozostaw iając tro sk ę 0 oblicze polityczne dziennika Ja n o w i L udw ikow i P opław skiem u, p rze ­ b y w ającem u w e Lw ow ie dłużej, bo od 1895 r. W czasie swego p o b ytu w G alicji doczekał się już W asilew ski pochlebnej, co nie znaczyło pan e- girycznej, oceny sw ych działań, ta k sfo rm uło w anej przez innego zresztą dziennikarza, W ojciecha Dąbrow skiego: „Dwie zalety łączą się w osobie obecnego naczelnego red a k to ra : pracow itość, dzięki k tó re j jest z a ję ty od wczesnego ra n k a do późnej nocy, i oprócz ta k tu i spokoju u m iejętn ość zyskiw ania w spółpracow ników z zew nątrz, co w raz z faktem , że inne dzienniki galicyjskie, o ile potrzeba czerpać m ate ria ł z in ny ch pism , o p ierają się w yłącznie n a dzienn ik arstw ie niem ieckim , a n aw et pow iedz­ m y otw arcie, w yłącznie niem al niem ieckim , podczas gdy »Słowo« skłan ia się przew ażnie do pism fran cu sk ich i angielskich — n ad aje »Słowu P ol­ skiem u« pew ną cechę świeżości i o ry gin aln ości'’. Dodać do tego trzeba, że to w łaśnie w okresie kiero w ania pism em przez W asilew skiego dokona­ ły się w nim olbrzym ie zm iany w sposobie łam an ia kolum n, p rze jaw ia ­ jące się w sp ecjaln ym w yo d ręb n ianiu ty tu łó w doniesień, podkreślan iu n iek tó ry ch in fo rm acji w ew n ątrz a rty k u łó w i rezy g n acji z w yróżniania działów. „Słowo” jako pierw sze pism o polskie wyprowadziło rów nież r u ­ b ry k ę sportow ą.

Wokół pism a skupiali się oczywiście ludzie a k c ep tu ją c y bądź sym ­ p a ty z u jąc y z ru ch em dem okratyczno-narodow ym . W asilew skiem u zależało także na tym , ab y nie zabrakło w ty m gronie nazw isk znanych w lw ow ­ skim życiu sp ołeczno-kulturalnym . S tale pogłębiane w łasne zaintereso w a­ n ia h isto ry czno -literackie i duża aktyw ność w różnych przedsięw zięciach społecznych (wszedł m .in. w skład pierw szego zarządu Z w iązku D zienni­ k a rz y P olskich pow stałego w 1909 r.) stw a rz a ły m u w iele okazji do po­ znaw ania n a jw y b itn iejszy ch p rzedstaw icieli in telektualnego Lw ow a i po­ zyskania ich w spółpracy. W łaściw ie u ją ł to jeden z najbliższych jego w spółpracow ników po 1906 r., S tanisław G rabski: „Z yg m unt W asilew ski uczynił ze »Słowa Polskiego« nie tylko n ajp oczy tniejszy w e Lw ow ie 1 całej G alicji dziennik, ale zarazem n ajpow ażniejszą publicystyczną t r y ­ bunę, z k tó re j zw racali się do społeczeństw a ze sw ym i in icjaty w am i czy ostrzeżeniam i zarów no w y b itn i uczeni, jak i artyści, k ry ty c y literaccy, pracow nicy społeczno-narodow i rozm aitych, poglądów . W asilew ski b ył pod ty m w zględem w ysoce liberaln y . Z całą św iadom ością um ieszczał on w sw ym dzienniku a rty k u ły głoszące zap atry w a n ia m ocno n ieraz od­ biegające od d o k try n y n arod ow o-dem okratycznej, byle by ły dobrze, in­ teresująco napisane. Był on bow iem sam zgoła nie d o k try n e rsk im u m y ­ słem i cenił nade -wszystko sam odzielność m yśli i ta le n t lite ra c k i” .

F ak tem jest, że do poziom u i obsługi działu literackiego przyw iązyw ał re d a k to r naczelny „Słow a Polskiego” dużą wagę. W krótce po przyjeździe do Lw ow a zdecydow ał się n aw et na w prow adzenie literackiego dod atku niedzielnego do dziennika. D odatek ten redagow ał J a n K asprow icz.

(6)

W pierw szym okresie kiero w an ia pism em sam W asilew ski niew iele czasu pośw ięcał publicystyce. P lo nem k ilk u m iesięcy p o b ytu w e Lw ow ie było jedynie 12 felietonów ogłoszonych w „Słow ie” w 1903 r. i, co cie­ kaw sze, zaw ierających c h a ra k te ry sty k ę życia społecznego i k u ltu ra ln e ­ go W arszaw y. Nie n a jle p ie j w idocznie czuł się ich a u to r w now ej dla niego g alicy jnej problem atyce. D opiero w tedy, gdy poznał bliżej stosunki pan u jące w zaborze au striack im , a zbiegło się to z w y jazdem w 1906 r. Popław skiego do W arszaw y, zaczął pisyw ać także a rty k u ły w stępne, jed ­ nocześnie k ieru jąc codziennie od początku do końca pracam i nad n u m e ­ rem . A le i pozycja polityczna re d a k to ra naczelnego „Słow a Polskiego” b yła już wówczas znacząca. Członkostw o K o m itetu C entralnego L igi N a­ rodow ej m usiało ją niew ątp liw ie wzm ocnić.

P o jaw iły się też w te d y now e elem en ty w publicysty ce W asilew skie­ go. Z arysow ały się one w y raźn ie m .in. w jego uw agach o k u ltu rz e ducho­ w ej naro d u , przygotow anych w 1905 r. do specjalnego, jubileuszow ego w y d an ia teoretycznego org an u prasow ego N arodow ej D em okracji „ P rze ­ glądu W szechpolskiego”. Z apoczątkow ują bardzo ch arak te ry sty c z n e dla późniejszej tw órczości publicy sty cznej rozw ażania o narodzie n a po gra­ niczu ideologii, lite r a tu r y i psychologii. M iały duży stopień ogólności i były, jak mówiono w tedy, „m ało rea ln y m i w tre śc i”. Tego ty p u w y stą ­ pienia nie m ogły w dzienniku o w ielotysięcznym nakładzie dom inow ać. W iedział o ty m i re d a k to r naczelny, kied y w y jaśn iał: „U siłow ałem po­ staw ić dziennik n a tak ie j stopie, aby idea narodow a, k tó re j on służył, nie n adaw ała m u c h a ra k te ru akadem ii dla elity ideow ej, lecz by czy tan y był przez w szystkich”.

T rzeba przyznać, że la ta p rac y w „Słow ie” to okres n a jb a rd zie j w ażki w życiu W asilewskiego. W czasie p o bytu w e Lw ow ie nastąpiło pełne ukształto w an ie się jego osobowości zarów no politycznej, ja k i dzienni­ k arsk iej. Sam zresztą przyznaw ał, że był to dla niego okres n a jin te n sy w ­ niejszej pracy. Dodać tylko jeszcze należy, że dużo czasu z a jm u ją w ów ­ czas W asilew skiem u stu d ia nad tw órczością polskich rom antyków , a z częścią sw ych przem y śleń zapoznaje rów nież czytelników „Słow a P o l­ skiego” oraz pow stałego w 1908 r. w W arszaw ie „P rzegląd u N arodow ego”. W ybuch I w o jn y św iatow ej zastał go w G alicji. W kroczenie R osjan do L w ow a nie przerw ało w ydaw ania najw iększego ciągle dziennika g a­ licyjskiego. D opiero od w ró t w o jsk rosy jskich spraw ił, że red a k c ja pism a p odjęła decyzję o zaw ieszeniu w ydaw nictw a. O statn i n u m er ukazał się 20 czerw ca 1915 r. i zaw ierał info rm ację o opuszczeniu L w ow a przez k ierow ników „Słowa P olskiego”.

W asilew ski znalazł się w Kijow ie. W sierp niu udało m u się n aw et uzy ­ skać koncesję na w ydaw anie „N ow in” , ale dalsze p lan y przerw ało nagłe w ezw anie go przez R om ana Dm owskiego do P iotrogrodu.

Pow ierzono m u tam zadanie stw orzenia tygodnika politycznego, k tó ry by łb y organem Polskiego K o m itetu N arodow ego skupiającego głów nie narodow ych dem okratów , a od 1915 r. przeniesionego z W arszaw y do P

(7)

io-166 Z Y G M U N T W A S IL E W S K I

trogrodu. T ak narodziła się „S p raw a P o lsk a”. I znow u sw e um iejętności dzien nikarsk ie oddaw ał W asilew ski w służbę bliskiej m u od la t idei. Nie m ogło więc dziwić, że lokal tygo d n ik a stał się w krótce m iejscem p rac y red a k c ji i klubem S tro n n ictw a D em o k raty czno-N arodowego. Sam re d a k ­ to r naczelny zaś obok czuw ania nad całością pism a p rz y ją ł jeszcze obo­ w iązek p isania cotygodniow ego felietonu pod stały m ty tu łe m „Luźne k a rtk i” , w k tó ry m u m iejętn ie łączył coraz bard ziej c h a ra k te ry sty c z n ą dla jego p isarstw a głęboką reflek sy jn o ść z o bserw acją przem y k ający ch codziennie przed nim sp raw i w ydarzeń.

W ybuch R ew olucji L uto w ej, później P aździernikow ej i coraz tr u d ­ niejsza dla w y d aw nictw a sy tu a c ja zm usiły W asilew skiego do zw inięcia „S p raw y P o lsk ie j”, opuszczenia P io tro g ro d u i po w rotu do K ijow a w po­ czątkach 1918 r. Zgodnie z poleceniam i R ady P olskiej Zjednoczenia M ię­ d zy p arty jn eg o , pow stałej w lipcu 1917 r., w k tó re j endecy odgryw ali isto tn ą rolę, p rzy stąp ił on do w yd aw an ia w K ijow ie w w y jątk ow o nie­ k o rzy stn y ch w a ru n k a ch dziennika pod nazw ą „P rzegląd P o lsk i”. Pism o w ychodziło od lutego do października 1918 r. z pew nym i przerw am i, a jego red a k to r naczelny pisyw ał głów nie a rty k u ły w stępne i prow adził dział „G łosy”. I ty m razem jed n ak W asilew ski nie zabaw ił długo w K i­ jowie. W początkach listopad a z w iększością członków red a k c ji „P rze­ g ląd u ” znalazł się bow iem w W arszawie.

Przy pad ło m u tu w udziale w znow ienie zawieszonego w czasie w ojn y centralnego organu prasow ego N arodow ej D em okracji, „G azety W arszaw ­ s k ie j” .Do końca ro k u w yszły pod jego kieru n k iem 44 n u m ery dziennika. W now ych w a ru n k a ch W asilew ski św ietnie p o tra fił odegrać rolę o rgani­ zato ra opinii publicznej w okół koncepcji politycznych obozu narodow ego. Sam p rzy ty m s ta ra ł się uczynić z „G azety” w ielki dziennik polityczn y i k u ltu ra ln y . L ista w spółpracow ników liczyła k ilkadziesiąt nazw isk, lu ­ dzi ak ty w n y ch nie tylko w życiu politycznym , ale także literack im , a r ty ­ stycznym , naukow ym . Robił też w szystko, aby red a k c ja dziennika stała się ogniskiem tow arzyskim dla osób bliskich m u ideowo. Tę bliskość ideow ą, tak cenioną sobie p rzy pozyskiw aniu ko n tak tó w prasow ych, u p a ­ try w a ł w postaw ie ap rob u jącej zasadę naczelnego in te resu n aro d u w e w szystkich działaniach jego członków. W konsekw encji stw arzało to duży m argin es sw obody dla publicystyczn y ch w ypow iedzi w „Gazecie W ar­ szaw skiej”.

Sam W asilew ski n a łam ach pism a w ystępow ał rzadko. Jak o re d a k to r naczelny zabierał głos jed y nie z okazji w ażnych w yd arzeń w życiu obozu narodow ego. Było nią m .in. ogłoszenie w g ru d n iu 1918 r. d e k la rac ji p ro ­ gram ow ej S tro n n ictw a D em okratyczno-N arodow ego. O m aw iając jej tek st s ta ra ł się uśw iadam iać „p rzeciętnem u konsum entow i idei polityczno-spo- łecznych” —■ ta k sam o k reślał czytelników „G azety W arszaw skiej” — że m a on do czynienia w p rzy p ad k u stro n n ictw a z objaw em w ielkiego ru c h u um ysłow ego o h istorycznie p ierw szorzędnym znaczeniu. D alszy

(8)

ciąg ko m en tarza nie bardzo był jed n a k przeznaczony dla zapow iedzianego ad resata. A u to r stw ierd zał bowiem : „M etoda w idzenia narodow ego i cały system na niej o p a rty działania społecznego tra k tu ją życie n aro d u w jego ciągłości jako zjaw isko historyczne, w m asie zaś narodow ej biolo­ gicznie jako pew ien sta n sam opoczucia ustrojow ego, w yczuw ania w sobie siły ży w o tn ej”.

In n e te k sty re d a k to ra naczelnego rów nież pełne b y ły tego ro d zaju rozw ażań. N ależały do nich także fra g m e n ty jego p rac y O ży c iu i k a ­ tastrofach cyw iliza cji narodow ej dru k ow an e w „G azecie” przed pełnym w y daniem całości. Nie b y ły one le k tu rą łatw ą i dotrzeć m ogły ty lko do nielicznych kręgów w y robionej już publiczności prasow ej. Nic też dziw ­ nego, że Tadeusz G rabow ski, h isto ry k lite ra tu ry polskiej, a jednocześnie b y ły członek Ligi N arodow ej, d o p atry w ał się w pisarstw ie W asilew skie­ go form u ło w ania podstaw psychologicznych ru c h u narodow ego. C h a ra k ­ tery sty c z n ą cechą prasow ych w y stąp ień W asilew skiego było także obse­ sy jn e w ręcz u p a try w a n ie w e w szystkich niepow odzeniach polskiej d y ­ plom acji n a aren ie m iędzynarodow ej w p ływ u Żydów i m asonerii. Pozo­ stan ą te cechy w jego p ublicystyce rów nież po ustąp ien iu z „G azety” w lu ty m 1925 r.

O dejście to nie było przypadkow e. W ładze Zw iązku L udow o-N arodo­ wego, now ej p a rla m e n ta rn e j re p re z en ta cji obozu narodow ego, od daw na w ykazyw ały ten d encje do silniejszego podporządkow ania sobie c e n tra l­ nego dziennika. W zory działalności praso w ej przeniesione przez W asi­ lew skiego z o kresu redagow ania „Słow a P olskiego” nie bardzo odpow ia­ d a ły w ym ogom ów czesnej sytuacji. Poza ty m dotychczasow y re d a k to r naczelny pism a, u zn aw any i ak ceptow any a u to ry te t ideologiczny, nie bardzo skłaniał się do n arzu can ia sobie koncepcji p rasy i d zien nik arstw a n iezupełnie zgodnych z jego w izją. Odejście z „G azety” nie oznaczało jed n a k zakończenia k a rie ry d ziennikarskiej. W ypow iadał się bow iem w dalszym ciągu w niedaw no jeszcze przez siebie kierow anym piśm ie, po­ syłał publicystyczne „Luźne k a rtk i” do „K u riera Lw ow skiego”, a od 1928 r.

zaczął stale pisyw ać w „K u rierze P o zn ań sk im ”.

G łów nym w a rsztatem jego p racy stała się jed n ak „M yśl N arodow a” , w ychodząca już od 1920 r., a 1 października 1925 r. przekształcona w czasopismo poświęcone k u ltu rz e i tw órczości polskiej, którego b ra k — ja k głosił p ro sp ek t — „w obozie narodow ym dotkliw ie odczuw ać się d aw ał”. I znow u dzięki W asilew skiem u obok nazw isk znanych, cenio­ n y ch w dziedzinie k u ltu ry p o jaw iły się nazw iska m łodych, niezn any ch jeszcze tw órców , a sam a „M yśl N arodow a” sta ła się w krótce pew nego ro dzaju organem teoretyczn y m ru ch u narodow ego. O ddanym pom ocni­ kiem p rzy w ydaw aniu pism a pozostaw ał do 1936 r. J a n R em bieliński, k tó ry n a w e t razem z W asilew skim firm ow ał oficjalnie tygodnik.

W ierny sw ym przyzw yczajeniom , a może już pew nej tra d y c ji w p ro ­ w adził też do „M yśli” dział „G łosy”, tow arzyszący m u w łaściw ie od po­

(9)

168 Z Y G M U N T W A S IL E W S K I

czątku k a rie ry d ziennikarskiej. O bok o bszerniejszych w ypow iedzi o „n a­ tu rze i b rak a c h psychiki i c h a ra k te ru narodow ego” Polaków odczuw ał bow iem potrzebę dzielenia się z czy teln ik am i sw ym i uw agam i dotyczą­ cym i sp raw bieżących, ak tu aln y ch .

Stałe pogarszanie się sta n u w zroku nie osłabiało aktyw ności p u b li­ cystycznej W asilew skiego. I m im o że od 1935 r. tylko z pom ocą lek to ra m ógł w ykonyw ać obow iązki red ak cy jn e, p ow staw ały ciągle now e felie­ tony, głów nie w ru b ry c e „N a w idow ni” , a liczba ich była im ponująca. „M yśl N arodow a” b y ła o statn im p o steru n k iem dziennikarsk im tego w y ­ bitnego pu b licy sty narodow ego, a do jego opuszczenia zm usił go w yb uch II w o jny św iatow ej. P o g arszający się sta n zdrow ia nie pozwolił m u już n a p o w ró t do czynnej p racy p ublicystycznej.

W ta k k ró tk im szkicu nie sposób powiedzieć w szystkiego o Z y gm u n­ cie W asilew skim . Celowe ograniczenia i skupienie uw agi n a tej stro nie jego życiorysu, k tó ra nie pozw ala pom inąć jego nazw iska p rzy k reśle n iu h isto rii p rasy polskiej X IX i X X w., nie m ogą przesłaniać fak tu , że zn any był w spółczesnym sobie także jako w y b itn y badacz lite r a tu r y pol­ skiego rom an tyzm u , k ry ty k litera c k i i ideolog polskiego ru c h u n acjo n ali­ stycznego. Dow odem uznania, jak im go wówczas darzono, było nad anie m u p rzydom ka „ostatn i z w ielkiej czw órki” i zaliczenie go obok Z yg­ m u n ta Balickiego, J a n a L ud w ika Popław skiego i R om ana Dm owskiego do grona n a jw y b itn iejszy ch tw órców , ideologów i przyw ódców obozu n a ­ rodowego.

Pozostając jed n a k jeszcze przez chw ilę w k ręg u jego działalności p ra ­ sow ej w a rto n a zakończenie przypom nieć to, co napisał o sobie u schy łk u swego niezw ykle pracow itego życia: „N igdy nie um iałem nazw ać swego zaw odu jako fachu. B yła to służba publiczna. Szczyciłem się nazw ą dzien­ n ik arz a ”.

Cytaty

Powiązane dokumenty