• Nie Znaleziono Wyników

Ruch społeczno-kulturalny w Gorzowie Wlkp. w latach powojennych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ruch społeczno-kulturalny w Gorzowie Wlkp. w latach powojennych"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Zofia Nowakowska

Ruch społeczno-kulturalny w

Gorzowie Wlkp. w latach

powojennych

Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny nr 1, 60-71

1994

(2)

Zo f i a No w a k o w s k a

M u zeu m w G o r z o w ie

RUCH SPOŁECZNO-KULTURALNY W GORZOW IE W LKP.

W LATACH POW OJENNYCH

W śród 30 m iast Ziemi Lubuskiej w 1945 roku najw iększą prężność wykazywał Gorzów Wlkp. Nazywano go wówczas „m ias­ tem ludzi dobrej woli” . Jego pierwsi gospodarze rozmachem swych pom ysłów i inicjatyw kładli podwaliny pod przyszły pomyślny rozwój m iasta, nie tylko w sferze ekonom icznej, ale także spo­ łeczno-kulturalnej. Ten rozmach zapow iadał ju ż niezw ykle bo­ gaty program pierw szych dożynek na Ziem i Lubuskiej, jakie zorganizow ano w dniach 8, 9 i 10 w rześn ia 1945 r. Żadne z późniejszych dożynek nie dorównywały liczbą i różnorodnością im prez tam tym z roku 1945.

Florian Kroenke, Leon Kruszona i Edmund Grudziński, czołowe postacie G orzow a okresu pionierskiego, traktow ali wtedy kulturę na rów ni z innym i dziedzinam i życia, przeznaczając jej rolę in­ tegracji osiadłej tu ludności. Był to okres wielkiej m igracji lud­ ności, a zderzenie się kultur różnych grup wym agało właściwego ukierunkow ania, adaptacji i integracji społecznej. Kto tego miał dokonać? N ieliczna kadra inteligencji, jak a tu osiadała po w yz­ woleniu od m arca 1945 r. obejm ow ała przede wszystkim funkcje adm inistracyjne, do których i tak brakow ało odpow iednich ludzi. Szereg funkcji sprawowały osoby nie posiadające żadnego przy­ gotow ania w tej dziedzinie. Edmund G rudziński pisze w swoich w spom nieniach, że piekarz pracow ał w adm inistracji, krawiec został w iceburm istrzem dzielnicy „P ółnoc”, a szofer otw ierał sklep rz e ź n ic k ix.

(3)

Także i w dziedzinie kultury było wielu ludzi przypadkow ych, ale prym wiedli profesjonaliści.

Poznań, który w pierw szej pięciolatce nadawał ton całem u życiu naszego m iasta, delegow ał w czerwcu do G orzow a czte­ rech artystów , celem objęcia pracy w naszym teatrze. W czerwcu 1945 r. Leon Kruszona mianował pierw szym dyrektorem Teatru - Adama Raczkow skiego - artystę-śpiew aka operetki poznań­ skiej. W tym czasie teatr był jeszcze zajęty przez wojska radzieckie, przeto dyrektor teatru urzędował w gmachu Zarządu M iejskiego2. Nie w iedziała o nim Irena Zielińska, która uzyskując klucze od gmachu teatru od komendanta wojennego, Siergieja Draguna - uprzątnęła teatr z pom ocą strażaków i pierw sza zorganizow ała tam występy. Wśród w ystępujących była między innym i aktorka rewiowa z W arszawy, która pracow ała w teatrze do stycznia

1946 roku. Pierwsze koncerty w kawiarni „Polonia” dawała Maria Didur - Załuska, która wracając z obozu w Ravensbriick, za­ trzymała się w G orzow ie dla podreperow ania zdrowia.

Adam Raczkowski dyrektorował naszemu teatrowi do września 1945 r., po czym w rócił znów do Poznania. „Głos W ielkopolski” z 25 lipca 1945 r. zam ieścił o nim taką notatkę: „D yrektorow i Teatru w Gorzowie udało się znaleźć zbiór nut, zaw ierających najsław niejsze sym fonie w ielkich m istrzów muzyki operetkow ej i opery, łącznie z m ało znaną u nas partyturą «Quo Vadis» - No­ w owiejskiego”.

W raz z nim p rz y b y ły do G orzow a dw ie ta n c e rk i-so listk i: U rszula W ojtkow iak (późniejsza jeg o żona) i Bożena Puchalska. Cała ta czw órka, do których d o łącz y ła M aria D id u r-Z ału sk a, w ystępow ała ze sw oim program em na terenie m iasta.

Drugi zespół artystów w osobach: Irena Zielińska - konfe­ ransjerka, Remigiusz Juszkiewicz - akompaniator i Maria Didur- Załuska koncertow ał dwa razy w tygodniu w kaw iarni „Polonia” . Choć praca kulturalna wspom nianych zespołów była krótka (do września 1945 r.) i mało znana obecnemu społeczeństwu Gorzowa, to jednak ze względu na warunki i intensyw ność w jak ich była wykonywana - zasługuje na w spom nienie. M aria Didur-Załuska Po jednym z takich koncertów została postrzelona w nogę i z tego powodu do końca życia m iała ją sztywną.

(4)

Dalej historia teatru potoczyła się bardzo dziwnie i niekorzystnie dla m iasta. Kiedy w ramach program u I Dożynek Ziemi Lubus­ kiej dokonano w dniu 8 września 1945 r. oficjalnego otw arcia Teatru M iejskiego, Urząd W ojew ódzki w Poznaniu reprezento­ wał Henryk Barwiński - kierow nik oddziału „Teatru i L iteratu­ ry” w Poznaniu, były dyrektor Teatrów M iejskich we Lwowie. Już wtedy na spotkaniu poprem ierow ym rozm awiał z nim o ob­ jęciu kierow nictw a naszego Teatru, w iceprezydent miasta Leon K ruszona. Starania te w krótkim czasie zostały uw ieńczone sukcesem 3. W ydział Kultury i Sztuki Urzędu W ojew ódzkiego w Poznaniu delegował Leonię i Henryka Barwińskich do Gorzowa. R ozpoczęli swą pracę w dniu 5 stycznia 1945 r. premierą: „Stary

K a w aler” - Korzeniowskiego. Pracow ali z całym oddaniem do

grudnia 1946 r. dając 13 prem ier, 163 przedstaw ienia, w tym 89 w terenie. Zespół teatralny, choć składał się z amatorów młodego po ko lenia, czynił piękne postępy pod dyrekcją B arw ińskich. W planach Henryka Barw ińskiego spotykam y się z zamiarem utw orzenia studium teatralnego i poradni dla teatrów amatorskich.

O lbrzym ie trudności finansow e Zarządu M iejskiego oraz k a­ tastrofalny brak opału były pow odem odejścia Barw ińskich z pracy w naszym teatrze.

Nie lepiej wiodło się w sprawach finansow ych nowemu dyrek­ torow i Teatru - Aleksandrowi Gąssow skiem u, który w sezonie 1947/48 zorganizował w Gorzowie teatr zawodowy. Tak samo ja k jego poprzednik, przygotow ał 13 prem ier, objeżdżając ze swoim i sztukam i wszystkie m iasta Ziem i Lubuskiej. W pracy był w ytrw ały i prężny. Nie ograniczał się tylko do prac scenicznych. Żył problem am i miasta, włączał się w jeg o życie publiczne. Zapo­ czątkow ał „W ieczory Literackie”, zapraszając do Gorzowa wiele w ybitnych osobistości pióra. Była to na pewno jed na z najpięk­ niejszych kart działalności teatru gorzow skiego w pierwszym po­ w ojennym pięcioleciu. Jego wyjazd z Gorzowa wynikł z tych samych co w przypadku Barwińskich powodów. Gorzów nie mógł sprostać wymaganiom finansowym teatru, brakowało na stroje, na gaże, na dekoracje. Kiedy w 1980 roku gościliśm y Aleksandra Gąssowskiego na spotkaniu z pionierami Gorzowa, przypomniał pre­ zydentow i miasta, że Urząd M iejski je st mu winien 600 zł za

(5)

wyłożoną w 1948 r. własną gotów kę na zakup stroju. W sposób hum orystyczny obliczaliśm y, ile teraz winno wynosić zadłużenie m iasta - na rzecz dyrektora G ąssow skiego. Z jego odejściem kończy się pionierska działalność Teatru w Gorzowie. Praca nie­ pow tarzalnie dynam iczna i ofiarna. Stała scena gorzow ska zos­ tała zam knięta do 1960 r. Dopiero upór gorzowskiego środow iska kulturalnego, nieustannie dążącego do przywrócenia stałego teatru, stopniowo zdobywał społeczną akceptację. D oprow adziło to do przyw rócenia dobrego im ienia i trw ałego m iejsca na m apie m iast kulturalnych naszego kraju. O drodzony Teatr rozpoczął w roku 1960 swoją kontynuację dzieła poprzedników z lat 1946-48.

Życie m uzyczne naszego m iasta m iało szczęśliw sze początki i dłuższą nieprzerwaną działalność. Leon Kruszona na temat życia muzycznego w Gorzowie pisze: „Do Pierw szej Sym fonicznej O r­ kiestry M iejskiej - cudo!!! - o składzie m iędzynarodow ym wchodzili: Niemcy, Jugosłow ianie, Bułgarzy, Rumuni i Włosi. Zor­ ganizował ją bułgarski dyrygent - profesor konserwatorium - Jor­ dan Gawriloff; wszyscy członkow ie byli absolwentam i różnych konserwatoriów”. Poziom wykonywanych utworów był - według autora piszącego te uwagi - tak wysoki, że w późniejszym życiu nie udało mu się nigdy coś tak pięknego u sły szeć4.

Niewielu Polaków miało m ożliw ość słyszeć tę orkiestrę, bo­ wiem po zakończeniu wojny muzycy rozjechali się do swoich krajów, tylko pierwsi pionierzy uczestniczyli w koncertach, organi­ zowanych w okresie od m arca do czerw ca 1945 r.

Tymczasem w czerwcu 1945 r. przybywa z Warszawy do Gorzo­ wa prof. Ludwik Kacperski - muzyk, który organizuje polskie życie muzyczne. R ozpoczął sw oją pracę właśnie od zorganizo­ wania O rkiestry Sym fonicznej, dając pierw szy koncert 2, a drugi 30 grudnia 1945 r. w Teatrze M iejskim . Zachowane afisze, infor­ mujące o m ającym odbyć się koncercie, podają skład pierw szego zespołu m uzycznego, w którym obok profesjonalistów znajduje­ my również muzyków-amatorów.

Zaangażowanie i wytężona praca profesora, skłoniły w icepre­ zydenta m iasta - Leona Kruszonę - do m ianowania go dyrekto­ rem M iejskiej Szkoły M uzycznej. Zaabsorbow any m uzyką, nie miał czasu na zorganizow anie tej szkoły w 1945 r., za co Zarząd

(6)

M iejski m iał do niego pretensję i m usiał się tłum aczyć za nie w ykonanie zadania. Do otw arcia M iejskiej Szkoły Muzycznej w G orzow ie doszło dopiero 15 maja 1946 r. Przy organizow aniu jej L. K acperski miał swój udział, ale nie został pierwszym dyrek­ torem, przyjmując na siebie organizację całego ruchu muzycznego. Pierwszym dyrektorem Szkoły Muzycznej została Stanisław a G ła­ dysz - nauczycielka muzyki fortepianu, która przybyła do G o­ rzowa z P o zn an ia5.

Ludwik K acperski z wielkim zaangażow aniem zajął się wa­ runkami socjalnym i muzyków. Założył Zw iązek Muzyków, unor­ mował sprawy pryw atnego nauczania m uzyki, tworząc kom isję kw alifikacyjną i sekcję pedagogów, opracow ując dla nich prog­ ram nauczania na poszczególne instrum enty. Pracował w G orzo­ wie do 1949 r., do odw ołania go przez M inisterstw o.

Po nim p ałeczk ę dyrygencką przejął w spaniały skrzypek - M ikołaj Dudarenko. Kończył konserw atorium w W ilnie. Pra­ cował w polskim radiu W ilno-W arszawa, potem w operze w ar­ szawskiej, jako kierow nik muzyczny. Powiększył liczbę muzyków O rkiestry Sym fonicznej do 19. Nawiązał współpracę z orkiestrą wojskową, zapoczątkował cykliczne koncerty symfoniczne. W ok re­ sie od stycznia 1946 r. do w rześnia 1948 r. zorganizow ał na terenie m iasta 6 koncertów sym fonicznych i 4 koncerty kam eral­ ne. Brak jakiejkolw iek subw encji na utrzym anie orkiestry zn ie­ chęcił go do pracy, wyjechał z Gorzowa.

Od M ikołaja Dudarenki O rkiestra Sym foniczna Związków Z a­ wodowych przeszła w ręce Józefa Rezlera - znanego do dziś skrzypka-solisty Filharm onii w Bydgoszczy. Dyrygował orkiest­ rą do 1950 r. Ponieważ wszelkie czynione przez niego wysiłki zdobycia finansów na dalsze prow adzenie zespołu nie dały rezul­ tatu, zrezygnow ał i wyjechał do B ydgoszczy.

Jeszcze raz w latach sześćdziesiątych poderw ał muzyków go­ rzowskich Franciszek Czarnecki, tworząc następny zespół orkies­ try sym fonicznej, ale i ta długo nie istniała - ciągle z tych samych pow odów . Dopiero starania G orzow skiego Towarzystwa Społeczno-K ulturalnego dały początek w 1973 r. nowej orkiestrze sym fonicznej „O deon”, działającej z różnym pow odzeniem do chw ili obecnej.

(7)

W arto w tym m iejscu wspom nieć, że na terenie m iasta od 1945 r. istniały jeszcze: orkiestra dęta przy Związkach Z aw odo­ wych Polskich Kolei Państwowych, założona w maju 1945 r. przez Edw arda Grafkę - dyspozytora ruchu. Orkiestrze tej instru­ menty muzyczne zakupił z własnych pieniędzy W. Ćwiertniak - były właściciel sklepu m asarskiego. Orkiestra przy kilkakrotnej zmianie pałeczki dyrygenckiej istnieje do dnia dzisiejszego. D rugą była orkiestra 4 Pułku Saperów, pod kierow nictwem Longina Kaszy, która w roku 1945 m iała znaczny udział w uroczystościach I dożynek Ziem i Lubuskiej. W ystępow ała również w trakcie w aż­ niejszych uroczystości państwowych.

Oprócz kultury zinstytucjonalizow anej w postaci teatru, m u­ zeum, szkoły muzycznej czy wspomnianych orkiestr, istniała jeszcze inna form a działalności kulturalnej, upraw iana am atorsko przy różnych instytucjach lub zw iązkach.

Duże zasługi na tym polu miał Polski Związek Zachodni, który od początku swego pow stania, czyli od września 1945 r. był inicjatorem wielu ciekawych akcji kulturalno-ośw iatow ych. Przy „PZZ zaw iązało się Koło Tow arzysko-Literackie, które organi­ zowało »Środy Literackie«. Raz w tygodniu, w prywatnym m iesz­ kaniu prezesa PZZ - mgra Edm unda Grudzińskiego - zbierali się intelektualiści m iasta słuchając poezji, prelekcji, m uzyki lub dyskutując na tem at aktualnych potrzeb miasta. Takich spotkań w sezonie jesienno-zim ow ym 1945-46 roku odbyło się 25 ” 6.

Znane z wielkiego ładunku treści patriotycznych były coroczne uroczystości PZZ pt.: „Tydzień Ziem Zachodnich”. B yła to co ­ roczna m anifestacja polskości tych Ziem . W roku 1947 brał w niej udział W ładysław G om ułka, ów czesny m inister Ziem Odzyskanych, który z balkonu domu przy ul. Dzieci W rzesińs­ kich przemawiał do 40 000 zebranych tam Polaków. W 1948 roku centralne uroczystości „Tygodnia Ziem Zachodnich” odbyły się w Kostrzynie. Podsumowaniem uroczystości był wniosek usy­ pania z gruzów m iasta Kostrzyna „K opca nad Odrą” - jako symbolu doświadczeń Polski w okresie II wojny światowej. W nio­ sek nigdy nie został zrealizowany. PZZ wraz z innymi związkami zorganizował w Gorzowie w listopadzie 1945 r. „Dom Społeczny”, który w początkowym okresie 1945 i 1946 r. był jedynym ośrodkiem

(8)

akcji kulturalno-ośw iatow ych. Tu otwarto pierw szą B ibliotekę Powiatową, tu uruchomiono pierwsze lekcje gry na fortepianie - jako zalążek przyszłej szkoły muzycznej - tu pow stały pierw sze zes­ poły teatralne i recytatorskie, w reszcie w 1946 r. zorganizow ano tu pierw szy Festiw al Sztuki Ludowej. Sercem tych inicjatyw i ich realizacji była Janina Jaczewska, działaczka społeczna, p ra­ cow nica starostw a powiatowego referatu kultury i sztuki. Nie można pracy PZZ zakończyć wspominając tylko akcje kulturalne, bowiem głów nym celem PZZ była polonizacja Ziem O dzyska­ nych, a w tym szczególna opieka nad autochtonam i. „Dom Spo­ łeczny” od grudnia 1947 roku prowadził kursy repolonizacyjne dla tejże ludności, wydawał świadectwa ukończenia takiego kursu, weryfikow ał autochtonów do przyznania im obyw atelstw a pols­ kiego. O dbyły się dwie takie uroczystości, na których wręczono ponad 200 autochtonom „tymczasowe zaśw iadczenia polskości” 7.

Drugim Tow arzystw em , mającym gęsto zapisaną kartę w ro z­ woju ruchu kulturalnego naszego miasta, było Towarzystwo Przy­ jaciół Ż ołnierza. Powstało w lipcu 1945 r., a prezesow ała mu długie lata Halina W ysocka - żona prezydenta m iasta. Do 1955 roku TPŻ było najliczn iejszą organizacją na terenie m iasta i powiatu gorzow skiego. Głównym celem Tow arzystw a było zbli­ żenie społeczeństw a z wojskiem polskim. Założenia te realizo ­ wało Towarzystwo m.in. przez akcje kulturalno-oświatowe. W ramach Towarzystwa powstał amatorski zespół teatralny, w którym główną rolę kierow niczą objął Bolesław Rowiński, zawodowy aktor teatru poznańskiego. Teatr ten przygotow ał i w ystaw ił szereg sztuk:

„Śluby P a n ień skie”, „O dw ety”, „Szkarłatne R óże", „Moralność Pani D u lskiej”, „Ich czw oro” i „Wodewil W arszaw ski”. Sztuki

grane były w m ieście i pow iecie. Z „M oralnością Pani D u lskiej” Teatr pojechał nawet do Poznania, co zostało odnotowane w przy­ chylnej recenzji „Ekspresu Poznańskiego”. W sprawozdaniu Zarządu M iejskiego za I kwartał 1950 r. czytam y: „Na terenie m iasta Towarzystwo Przyjaciół Żołnierza prowadzi najaktywniejszą dzia­ łalność kultu raln o -o św iato w ą” . Z inicjatyw y TPŻ urządzono w Teatrze M iejskim, przy udziale orkiestry i chóru - m iejsco­ wej orkiestry wojskowej - dużą im prezę artystyczną pt.: „W ielki wieczór w T eatrze”, „Bogaty program i wspaniałe wykonanie” - to

(9)

wzmianka prasow a w „Ziemi L ubuskiej” o tym w ydarzeniu k u l­ turalnym . Z czasem zespół teatralny przy TPŻ przybrał nazwę A m atorskiego Teatru K am eralnego - ciesząc się coraz w iększą popularnością na terenie m iasta. A ktoram i byli pracownicy zak­ ładów pracy, zw łaszcza „U RSU S-a” i PKP. Swój dobry poziom artystyczny zawdzięczał teatr aktorom zawodowym, którzy stanow ili trzon zespołu. Byli to: Janina i H enryk S obierajscy, Janina W ysocka i Bolesław Rowiński. To oni przygotow ywali amatorów do każdej sztuki. Teatr K am eralny działał do 1955 r.

W ielkie nadzieje budziło nowo pow stałe Towarzystwo P rzyja­ ciół Gorzowa, założone w lutym 1948 r . 8. Inicjatorem jeg o pow ­ stania był Leon Kruszona. Tow arzystw o staw iało sobie wielkie cele krzew ienia kultury umysłowej, artystycznej i fizycznej, których realizacja była jednak bardzo m ierna. D ziałalność Tow arzystw a zamarła z chw ilą wyjazdu z G orzow a je g o twórcy - Leona K ru­ szony.

Nie byłaby to pełna inform acja o tow arzystw ach społeczno- kulturalnych pierwszej pięciolatki po wyzwoleniu, gdybyśm y nie wspomnieli o jednym jeszcze, rów nież krótkotrw ałym - Tow a­ rzystw ie Przyjaźni Polsko-C zechosłow ackiej. Założone zostało w lipcu 1947 r., w okresie ostatecznego przesiedlenia Niem ców z C zechosłow acji i Polski. Uznano ten fakt za moment dziejow y. W ysiedlenie m niejszości etnicznych m iało zapobiec konfliktom międzynarodowym. Nowo ukształtow ana granica polsko-czecho­ słowacka stworzyła warunki do w spółpracy z Czechosłow acją, dla zabezpieczenia zachodnio-południow ych obszarów Słow iań­ szczyzny.

Dla udokum entow ania tego faktu organizowano na terenie całego naszego kraju Tow arzystw a Przyjaźni Polsko-C zecho­ słowackiej. Oprócz ogólnego statutu - jednego dla w szystkich Towarzystw - każdy region opracow yw ał własny program pracy. W planie Towarzystwa gorzow skiego najatrakcyjniejszym punk­ tem było naw iązanie w spółpracy z m iastem Pilznem w C zecho­ słowacji. Spodziewano się, że przy pomocy fachowców pilzneńskich możliwe będzie uruchom ienie w ielkiego browaru, do czego były w G orzow ie odpow iednie w arunki (istnienie dużego zaplecza surowcowego - jęczm ienia i chm ielu).

(10)

Zam ierzano organizow ać w G orzow ie coroczną im prezę pn. „Święto C hm ielu", która - należy przypuszczać - byłaby kon­ kurencyjna w stosunku do zielonogórskiego „Winobrania”.

Szóstego czerw ca 1948 r. odbyło się w W arszaw ie walne zgro­ m adzenie Tow arzystw a. D elegatem z ram ienia powiatu i m iasta Gorzowa był Leon Kruszona. Wykorzystał swoją obecność w W ar­ szawie i spraw ę w spółpracy G orzow a z m iastem Pilznem om ówił z am abasadorem czechosłow ackim w W arszaw ie - Franciszkiem Piskiem. A m basador projekt G orzow skiego Tow arzystw a Przy­ jaźni Polsko-Czechosłow ackiej uznał za ciekawy i realny. W szys­ tko w skazyw ało na to, że brow ar będzie, a „Św ięto C hm ielu” , z ciekaw ą opraw ą artystyczną, wejdzie do stałych corocznych uroczystości m iasta Gorzowa. Niestety, prezes Leon Kruszona odszedł - a z nim wszelkie plany9.

Tym czasem , w końcu lat czterdziestych polityka kulturalna miasta ukierunkow ana została na tak zw aną kulturę zakładową, polegającą na działalności kulturalnej zakładów pracy na rzecz własnej załogi. Przeprow adzono akcję tw orzenia świetlic. W każ­ dym zakładzie czy instytucji wyszukiwano pom ieszczenia na dzia­ łalność kulturalno-ośw iatow ą. W końcu 1948 roku na terenie miasta G orzow a istniało ju ż 19 świetlic. Taką cyfrę podał Zarząd Miejski - W ydział Kultury i Sztuki w spraw ozdaniu do Urzędu W ojew ódzkiego w Poznaniu. W 1949 roku otw ierają św ietlice następne zakłady. Samo otw arcie św ietlic było bardzo uroczyste, w obecności przedstaw icieli władz m iejskich i dyrekcji danego zakładu.

Najstarszymi świetlicami na terenie m iasta Gorzowa były św iet­ lice przy Państw ow ym U rzędzie R epatriacyjnym i Zakładach Mechanicznych „URSUS”. Świetlicę przy PUR otwarto w p aź­ dzierniku 1945 r. przy ul. Łokietka 7. Prow adziła ją w ram ach pracy społecznej Jadw iga Streit - pracow nica tejże instytucji. Ze względu na ogromny brak polskiej książki, a wielkie na nią zapotrzebow anie, starała się przede wszystkim zorganizować b ib ­ liotekę, co w pewnym sensie udało jej się dokonać. O tw arła więc i czytelnię, do której otrzym yw ała aktualne czasopism a, zorga­ nizowała gry tow arzyskie, a z czasem pow stał tu rów nież chór mieszany. Podstawowym bowiem obow iązkiem każdej św ietlicy

(11)

było przygotow yw anie program ów artystycznych na uroczystości zakładowe, m iejskie i p o w iato w e10.

Druga - w kolejności pow stania -św ie tlic a przy Zakładach M echam icznych „Ursus" działała najdłużej. M iała szczęście do wyjątkowych zapaleńców w tej dziedzinie. Początkowo sp ecjal­ nego pom ieszczenia na działalność kulturalną nie było. Pierw sze hale produkcyjne znajdowały się na terenie dzisiejszego „ZREMB-u”, przy ul. Fabrycznej 13. Kiedy hale były wolne od produkcji, wtedy grupa amatorów zbierała się w nich i odbywała próby. Pierwsza ich działalność polegała na przygotow aniu program ów na uroczystości okolicznościow e. Te skrom ne programy p rzy j­ mowane były przez załogę z dużą życzliw ością. W ystępow ali w różnych pom ieszczeniach zakładu - najczęściej w stołów ce.

Dzięki inicjatyw ie załogi i jej pracy społecznej, adaptow ano na św ietlicę jedną halę produkcyjną przy ul. Przem ysłowej. O fic­ jalne otw arcie św ietlicy odbyło się 1 m aja 1949 r. i połączone zostało z akadem ią 1-majową. Jak na owe czasy św ietlica m iała dość bogate wyposażenie. B yła tam scena, osobne pom ieszczenie na garderobę, osobne dla poszczególnych zespołów i dla b ib lio ­ teki. W idownia mogła pom ieścić około 3000 widzów. Od tego czasu zaczęła się praw dziw a, planowa praca kulturalna. Świetlica pulsowała życiem.

Od 1948 do 1950 r. inicjatorem i kierow nikiem życia k u ltu ral­ nego św ietlicy był Roman Łazow ski. Współpracowała z nim Zofia Baranowska - bibliotekarka zakładowa. Chór mieszany początkowo prow adziła Łucja Pilińska, a po jej w yjeździe - M arian K urna­ towski. Do prowadzenia baletu zaproszono nauczycielkę rytmiki - W eronikę Nowicką. Opracowywane koncerty miały w swym prog­ ramie: śpiew chóralny, śpiew solow y, grę na fortepianie', recytację i tańce. W roku 1950 pow stał niew ielki zespół muzyczny, p ro ­ wadzony przez M ariana K urnatow skiego. Również od 1950 roku datuje się działalność zespołu teatralnego, którego kierow nikiem był Czesław W ańkowski. Zespół ten przygotowywał rocznie kilka sztuk, grając je często w św ietlicach w iejskich, w ram ach łącz­ ności m iasta ze wsią. W ysoki poziom artystyczny sp ek tak li zapew niała fachowa opieka nad zespołem , spraw ow ana przez znanego aktora warszaw skiego, K azim ierza Rudzkiego. M iał on

(12)

dla Gorzowa w iele sentym entu i często tu przyjeżdżał. K azi­ mierz Rudzki w czasie wojny przebywał w obozie jenieckim w W oldenbergu (D obiegniew ), przyjeżdżał więc często na spotka­ nie z w oldenberczykam i. Korzystając z tej okazji Czesław Wań- kowski poprosił go o opiekę nad swoim zespołem teatralnym . Sztuki przygotow yw ane z pom ocą K. Rudzkiego grane były na­ wet w naszym teatrze, jak np.: „Pawilon p o d so sn a m i” - M i­ chała R usinka oraz „Takie C zasy” - Jerzego Jurandota.

W ielką atrakcją dla całego środowiska gorzowskiego było zało­ żenie przy świetlicy Zakładów Mechanicznych „URSUS” - kwar­ tetu w okalnego, zw anego „Chórem R ew elersów ” . Z ałożył go M ieczysław Z ieliński - nauczyciel gry na skrzypcach. W skład chóru w chodzili: sam inicjator, jego brat Jan, A leksander B arto­ szewicz i Janusz M erka. Zespół ten był rozchw ytyw any przez różne zakłady, często brał udział w im prezach centralnych, u rz ą­ dzanych w T eatrze M iejskim ; wyjeżdżał rów nież poza Gorzów. W repertuarze chóru zanotow ano takie piosenki jak: „Pluszowe

niedźw iadki”, „Walc B rahm sa”, „W ieczór na red zie”, „Piosenka frontow ego szo fe ra ”, „Pieśń o Nowej H u c ie”, „Marsz sportowy”,

„Poemat F ib ich a ”, „W lesie przyfrontow ym ”.

„Głos W ielkopolski” z 1951 r. zamieścił artykuł o działalności artystycznej w Gorzowie, zaznaczając, że chór ten je s t jednym z najlepszych zespołów działających na terenie m iasta.

W czytując się w kronikę wspom nień Czesław a W ańkow skie- go - kierow nika życia kulturalnego przy Zakładach M echanicz­ nych „U R SU S” w latach 1950-1955 - odczuw a się olbrzym ie zaangażow anie w szystkich członków poszczególnych zespołów , którzy cały swój wolny czas pośw ięcali pracy społecznej. A nie było wtedy wolnych sobót, czas wolny od pracy to tylko popo­ łudnia i niedziele. Ale ich popularność i uznanie, jakim cieszyli się wśród załogi i w m ieście, była najw iększą satysfakcją za włożony trud i wysiłek. W ysoka frekw encja na wszystkich w ys­ tępach była czynnikiem m obilizującym , gdyż dow odziła, że za­ potrzebow anie na tego rodzaju rozrywkę było d u ż e 11.

W zorowa działalność pracy kulturalno-ośw iatow ej św ietlicy przy „U RSU S-ie” i jej ogrom na praca wychowawcza były b od ź­ cem do zorganizow ania tam ośrodka życia kulturalnego. W lipcu

(13)

w 1959 r. PMRN w Gorzowie przekazało Zakładom M echanicz­ nym Dzielnicowy Dom Kultury, przy ul. W awrzyniaka 65, zw a­ ny później Zakładowym Domem M etalowca.

Nie wszystkie jednak świetlice miały tak wysoki poziom artys­ tyczny, jak świetlica w „U RSU S-ie” . Powodem różnego poziomu pracy kulturalnej św ietlic był brak kw alifikow anych kierow ni­ ków, czemu w latach pięćdziesiątych usiłowano zaradzić, orga­ nizując kursy dla kierow ników kulturalno-ośw iatow ych.

W niniejszym artykule nie zostały uw zględnione m niejsze i krócej działające świetlice zakładowe. Ich działalność wym agałaby odrębnego opracowania. Natomiast niektóre osoby w nich działające, takie jak: J. Streit, J. Jaczewska i W. Nowicka zostały upam iętnione w książce pt. „... których p a m ięta m y" wydanej przez G orzow skie Towarzystwo K ulturalne.

Pr z y p i s y:

1. A rch iw um M uzeum w G o rz o w ie W lkp. - „ P a m ię tn ik i E d m unda G r u d z iń s ­

k ie g o '1.

2. Tamże - Osobiste dokum enty A da­ ma Raczkowskiego.

3. Tam że - W spom nienia L eo n a K ru­ szony .

4 . Tam że - W spom nienia L eo n a K ru ­ szony.

5. Tam że - Angaż na dyrektora S zk o ­ ły M uzycznej S. Gładysz.

6. Tam że - W spom nienia W ło d z im ie ­ rza K orsaka.

7. Tamże - Broszurka p t.: „ Dom Sp o ­

łeczny - Spraw ozdanie - p la n p r a c y " ,

listopad 1946.

8. Tamże - Odpis Statutu Tow arzystw a Przyjaciół Gorzowa. „G łos W ielkopolski” z 13 n 1948 r.

9. Tamże - „W spom nienia Leona K ru ­

szo n y". Zaświadczenie delegujące go na Walne

Zebranie Towarzystwa w W arszawie. 10. Tamże - Dokum enty Jadwigi Streit. 11. Tam że - A fisze ze sztu k z e sp o łu te a tra ln e g o św ietlicy . In fo rm a c je, recen zje prasy lo k aln e j. W sp o m n ie n ia .

Cytaty

Powiązane dokumenty

W celu sprawdzenia, czy na wybranym rynku lokalnym indeks dla małego obszaru będzie porównywalny z indeksem dla całego rynku, wybrano jedno ze szczecińskich osiedli mieszkaniowych,

Ten, kto komuś na coś przyzwala, może zostać także sformalizowany jako instytucja składnikiem podrzędnym wyrażenia bez zgody (czegoś). Członek Trybunału Stanu nie może być

Ale teatr stanowi doskonałą ilustrację realizowania życia człowieka poprzez aktualizowanie i urze- czywistnianie znaków osobowych, które przemieniają (doskonalą lub

Tegoż samego roku, 6 października nowy ordynariusz diecezji biskup Michał Klepacz mianował go wykładowcą historii Kościoła w Studium Wiedzy Religijnej 23..

ślić, iż K. Kuźmak w swoim artykule zwraca uwagę, iż w wieku XVII i XVIII w społeczeństwie polskim bardzo prężnie rozwijały się różnorodne bractwa. Można wyciągnąć

Dlatego też słuszne wydaje się być twierdzenie: Dla tych, co wierzą, żaden dowód nie jest potrzebny, dla tych, co nie wierzą, żaden dowód nie jest wystarczający.. Tragikomiczny

Także posądzanie Chrystusa, na podstawie o Jego niektórych wypowiedzi (Mt 10, 5n; 15, 24), że przy założeniu Kościoła kierował się racjami

Unconditional prohibitory meta-norms, however, are detached regardless of whether the norm they prohibit is detached. Thus, their detachment follows the.. Detachment) The next