• Nie Znaleziono Wyników

Ewa ŻMIJEWSKA, Czy to bajka, czy nie bajka, czyli rzecz o śląskich i kaszubskich krasnoludkach

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ewa ŻMIJEWSKA, Czy to bajka, czy nie bajka, czyli rzecz o śląskich i kaszubskich krasnoludkach"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

www.czasopismoppiw.pl

pp. 63–76

Ewa ŻMIJEWSKA

ORCID: 0000-0001-7664-9082

Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie

Czy to bajka, czy nie bajka, czyli rzecz

o śląskich i kaszubskich krasnoludkach

Abstract: Is it a fairy tale or not a fairy tale, which is about the Silesian and Kashubian dwarfs

Literature is a part of culture that invites cognition and creation while opening metacognitive pos-sibilities. This is because literature reflects values, narrative patterns, linguistic phenomena, and educational goals that are defining for a human being. This paper provides a synthetic curriculum analysis of reading lists offered in early years education. The author seeks to harness Kashubian and Silesian mythology to foster a dialogue between a child and a literary work.

Keywords: literature, reading lists offered in early years education, Silesian and Kashubian

my-thology, dwarves

Słowa kluczowe: literatura, lektury dla klas I–III, mitologia śląska i kaszubska, krasnoludki

Wprowadzenie

2 września 2019 r. rozpoczęliśmy trzeci rok szkolny, w którym obowiązuje

naj-nowsza podstawa programowa, wprowadzona Rozporządzeniem Ministra

Edu-kacji Narodowej z 14 lutego 2017 r. (

DzU, 2017, poz. 356)

. Pomimo upływu

cza-su nie ustają gorące dyskusje nad zawartymi w niej zapisami. Nie jest moim

zada niem omawianie ich w niniejszym tekście, skupić się pragnę na jednym

z obszarów, a mianowicie na kwestiach związanych z wprowadzaniem ucznia

w świat literatury pięknej. Nie podlega bowiem dyskusji teza, iż to właśnie

li-teratura stanowi najlepszą pomoc we wspieraniu umiejętności myślenia

narra-cyjnego, które przyjmuję za fundament bycia człowieka w świecie, myślenia,

które wykracza poza prosty schemat: przyczyna–skutek, albowiem:

(2)

Ludzkie działania w narracjach nigdy nie są ani przypadkowe, ani ściśle określone przez przy-czynę i skutek; motywacją zdarzeń są przekonania, pragnienia, teorie, wartości lub inne „sta-ny intencjonalne”... Narracja zawsze zakłada pewien element wolności — pewien rodzaj spraw-stwa, które może zakłócić przewidywany łańcuch przyczynowy (Bruner, 2006, s. 190).

Tak więc kreowana przez człowieka narracja — zarówno w życiu, jak i w

li-teraturze — jest wypadkową jego świata wartości. Między innymi dzięki temu

tak ważny staje się dobór literackich źródeł do dialogu, do którego chcemy

za-chęcić naszych uczniów.

Lektury dla klas I–III

Zacznijmy tę część rozważań od przytoczenia fragmentów przywołanego na

wstępie dokumentu oświatowego:

Zadaniem szkoły podstawowej jest wprowadzenie uczniów w świat literatury, ugruntowanie ich zainteresowań czytelniczych oraz wyposażenie w kompetencje czytelnicze potrzebne do kry-tycz nego odbioru utworów literackich i innych tekstów kultury. Szkoła podejmuje działania mające na celu rozbudzenie u uczniów zamiłowania do czytania oraz działania sprzyjające zwiększeniu aktywności czytelniczej uczniów, kształtuje postawę dojrzałego i odpowiedzialne-go czytelnika, przyodpowiedzialne-gotowaneodpowiedzialne-go do otwarteodpowiedzialne-go dialogu z dziełem literackim.

Dzieci, które dużo czytają, mają bogaty zasób słownictwa, z łatwością nazywają swoje uczucia i wchodzą w relacje z rówieśnikami, rzadziej sprawiają kłopoty wychowawcze, mając lepiej roz-winiętą wyobraźnię umożliwiającą obiektywne spojrzenie na zachowania własne i innych, w konsekwencji lepiej radzą sobie z obowiązkami szkolnymi, a także funkcjonowaniem w spo-łeczności szkolnej (DzU, 2017, poz. 356, s. 12, 13).

Mimo że nie jest moim celem precyzyjna analiza treści powyższego zapisu,

nie sposób choć na chwilę nie zatrzymać się nad wybranymi sformułowaniami/

pojęciami, które się w nim pojawiły. Nie odbierając absolutnie autorom prawa

do konstruowania własnej narracji, zwracam uwagę na konieczność

wykorzysta-nia w tego typu tekście kultury (a takim bez wątpiewykorzysta-nia jest podstawa

programo-wa) rezultatów myślenia naukowego. Razi w takim kontekście myśl zaczyna jąca

się słowami „dzieci, które dużo czytają...”, bo o ile przyrost zasobu słownictwa

uważa się (w świetle badań naukowych) faktycznie za wypadkową liczby

czyta-nych tekstów, o tyle umiejętność werbalizowania uczuć, pogłębienie

kompeten-cji moralnych i społecznych pozostają raczej w sferze potoczno-życzeniowego

postrzegania rozwoju dziecka. Zmiany w tych bowiem sferach mogą pojawić się

nie pod wpływem tego, ile dzieci czytają, ale tego, co czytają. Warto byłoby

tak-że zwrócić uwagę na brak precyzji użytych pojęć, znanych z psychologii

rozwo-jowej czy teorii pedagogiki wczesnoszkolnej. Zainteresowania, zamiłowania,

kompetencje (tu: czytelnicze) mają konkretne konotacje, a podstawa

programo-wa (czy jakikolwiek inny dokument/tekst edukacyjny) nie powinien zostawiać

(3)

miejsca na dowolność interpretacyjną. Pójdźmy dalej: co ma być

wyznaczni-kiem „dojrzałości czytelniczej”, o jaką „odpowiedzialność” (przed kim, za co,

za kogo?) chodzi autorom? Czy tak użyte pojęcia nie są tylko pustym, ładnie

brzmiącym „wypełniaczem” tekstu? W analizie przytoczonego fragmentu

do-chodzimy wreszcie do kluczowego z punktu widzenia przedmiotu niniejszego

artykułu sformułowania „otwarty dialog z dziełem literackim”.

Nie wdając się w pogłębioną analizę i interpretację pojęcia „dialog”, chcę

je-dynie wspomnieć, iż moje rozumienie go wynika z przyjęcia stanowiska

Marti-na Bubera (1992, 1993), uszczegółowionego myślą Roberta Kwaśnicy (1995,

s. 82–82), że „każdy dialog zdaje się wyrastać z szacunku dla różnicy, z

zacieka-wienia innością i z gotowości do namysłu nad nią. Gdy różnice nie dochodzą

do głosu, gdy skazujemy je na milczenie — milknie i sam dialog”. Zasadne

wy-daje się więc zadanie pytania, czy we współczesnej polskiej szkole, w edukacji

wczesnoszkolnej, jest miejsce na definicyjnie rozumiany dialog. Czy mamy

możliwości dialogowego kreowania codziennych procesów edukacyjnych, także

tych, które bazują na kontakcie z literaturą piękną?

Zapewne istnieją zespoły nauczycieli i uczniów, którzy realizują tę ideę, lecz

zdecydowanie częstsza (by nie powiedzieć — typowa) wydaje się sytuacja, o

któ-rej tak pisała Dorota Klus-Stańska (2003, s. 212–216):

[...] już sam proces planowania dydaktycznego, w którym kładzie się coraz silniejszy nacisk na instrumentalizację osiągnięć ucznia i doprowadzoną do absurdu precyzję określania wyników lekcji, wymuszaną ostatnio kolejnymi regulacjami oświatowymi, zaświadcza bardzo jasno, że o dialogu w szkole nie może być mowy [...], źródłem szkolnego monologowania jest system za-łożeń dotyczących wiedzy ucznia, [...] sprowadzający się do sądów, takich jak: podstawowym celem kształcenia jest wyposażenie ucznia1 w poprawną reprezentację świata i pożądany spo-łecznie system wartości; w procesie kształcenia osobista wiedza ucznia winna być zastąpiona wiedzą publiczną2; cele kształcenia osiągane są przede wszystkim poprzez świadomą aktywność nauczyciela opisaną w planie poprzedzającym lekcję3.

I choć od sformułowania zacytowanych powyżej myśli minęło już 13 lat, to

nawet syntetyczne uwagi zapisane w przypisach 1–3 dowodnie wskazują, że nie

straciły one — niestety! — na aktualności.

Zmieniająca się, definiowana i redefiniowana rzeczywistość społeczna

wyda-je się umykać rzeczywistości edukacyjnej. Jednym z przykładów na poparcie tej

1 W obowiązującej podstawie programowej sformułowanie to pojawia się 6 razy, w odniesieniu zarówno do wiadomości, jak i wartości, przekonań, postaw.

2 Kontynuowana jest linia diagnozowania kompetencji ucznia po zajęciach, co znajduje swoje od-zwierciedlenie m.in. w podstawie programowej — dział: osiągnięcia ucznia. Na szczęście coraz większa liczba nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej stosuje ocenianie kształtujące, mające swoją praktyczną egzemplifikację chociażby w OK zeszycie.

3 Zoperacjonalizowane cele kształcenia są niezaprzeczalnym dowodem tej tezy. Przyjmują one w podstawie programowej kuriozalną postać, typu: „słucha i czeka na swoją kolej, panuje nad chęcią nagłego wypowiadania się” (DzU, 2017, poz. 356, s. 34).

(4)

tezy może być proponowany wykaz lektur przeznaczonych do wspólnego i

sa-modzielnego czytania przez uczniów klas początkowych. Przytoczmy go w

ca-łości, aby nie umknął nam żaden szczegół.

Hans Christian Andersen, Baśnie (do wyboru);

Justyna Bednarek, Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych

i sześciu lewych);

Jan Brzechwa, Brzechwa dzieciom;

Alina Centkiewiczowa i Czesław Centkiewicz, Zaczarowana zagroda; Waldemar Cichoń, Cukierku, ty łobuzie!;

Agnieszka Frączek, Rany Julek! O tym, jak Julian Tuwim został poetą; Mira Jaworczakowa, Oto jest Kasia;

Grzegorz Kasdepke, Detektyw Pozytywka;

Leszek Kołakowski, Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca?; Barbara Kosmowska, Dziewczynka z parku;

Maria Krüger, Karolcia;

Astrid Lindgren, Dzieci z Bullerbyn;

Hugh Lofting, Doktor Dolittle i jego zwierzęta; Marcin Pałasz, Sposób na Elfa;

Joanna Papuzińska, Asiunia; Danuta Parlak, Kapelusz Pani Wrony; Roman Pisarski, O psie, który jeździł koleją; Janina Porazińska, Pamiętnik Czarnego Noska; Maria Terlikowska, Drzewo do samego nieba; Julian Tuwim, Wiersze dla dzieci;

Barbara Tylicka, O krakowskich psach i kleparskich kotach. Polskie miasta w baśni i legendzie; Danuta Wawiłow, Najpiękniejsze wiersze;

Łukasz Wierzbicki, Afryka Kazika;

Łukasz Wierzbicki, Dziadek i niedźwiadek (DzU, 2017, poz. 356, s. 36).

Refleksja nad tymi lekturami powinna sprowokować zarówno teoretyków,

jak i przede wszystkim nauczycieli praktyków, do dyskusji skoncentrowanej

wokół kluczowej dla niniejszego tekstu kwestii — jakie są faktyczne

możliwo-ści podejmowania przez uczniów klas początkowych dialogu ze wskazanymi

lekturami. Oczywiste jest, że odpowiedzi będą się różniły, chociażby w

zależno-ści od konkretnego tekstu, nie można bowiem traktować wykazu jako spójnej

treściowo całości.

Dyskusje takie toczą się zresztą i w pokojach nauczycielskich, i w mediach.

Przykładem bardzo radykalnego stanowiska jest wypowiedź jednego z blogerów:

Dlatego, zamiast czytać oderwane od dzisiejszej rzeczywistości stare lektury szkolne, na pod-stawie których uczniowie nie mogą nawet dzisiaj wyciągać wniosków dla siebie, bo tylko wnio-ski podane przez nauczyciela mają znaczenie, powinniśmy uczyć, jak pisać różnego rodzaju pi-sma, [...] jak ktoś użyje umiejętności pisania charakterystyki bohatera literackiego w dorosłym życiu, np. w pracy w dziale HR, by opisać kandydata do pracy, to taka osoba będzie postrzega-na jako nieprofesjopostrzega-nalpostrzega-na. Potrzeba postrzega-nam bardziej realnych umiejętności, takich jak streszczanie, pisanie raportów czy umiejętność interpretacji tekstów nieliterackich. Mniejszy nacisk

(5)

powi-nien być kładziony na czytanie lektur, a większy na przydatne dzisiaj umiejętności (https://kon-cepcjaedukacji.blogspot.com/ 2019/07/czego-uczyc-we-wspolczesnej-szkole.html; dostęp 5 IX 2019).

Daleka jestem od takiego radykalizmu, dostrzegam jednak konieczność

mo-dyfikacji procesu wprowadzania dziecka w świat literatury pięknej.

Modyfika-cji, u której podstaw znajdzie się umożliwienie faktycznego dialogu z dziełem

literackim.

Dialog z krasnoludkiem

Bez ryzyka popełnienia większego błędu można pokusić się o stwierdzenie,

iż nośnikami wielu wartości edukacyjnych, takich jak m.in.: postawy

etycz-no-moralne, poczucie tożsamości kulturowej (w tym regionalnej), kompetencje

językowe, oraz inicjatorami lub partnerami dialogu są krasnoludki. Są to

popu-larni bohaterowie ludowych podań i bajek magicznych, nazywani również

kra-śniętami, krasnoludami, kraśnymi bądź krasnymi ludkami, drobnymi, karłami,

karlikami, podziomkami. W tradycji staropolskiej znane były jako demony

opiekuńcze, tzw. ubożęta, czyli istoty ubogie bądź pochodzące od Boga. Postać

krasnoludka, noszącego różne nazwy (liliput, hobbit, cwerg, smerf, elf), w

(6)

leżności od kręgu kulturowego, jest znana w każdej szerokości geograficznej.

Pojawia się zarówno w bajkach magicznych, jak i w podaniach, czerpiąc z

bo-gactwa zasobów rozmaitych mitologii. Polskie krasnoludki wywodzą się

najczę-ściej z mitologii słowiańskiej, z wyraźnymi wpływami mitologii germańskiej

czy skandynawskiej. Już to spostrzeżenie lokuje krasnoludka wśród bytów

uprawnionych do kreowania i podtrzymywania dialogu, w tym dialogu

między-kulturowego.

W Polsce nazwę „krasnoludki” spopularyzowała Maria Konopnicka,

autor-ka baśni literackiej O krasnoludautor-kach i sierotce Marysi. Dzięki niej również we

współczesnej kulturze, w której chętnie przywołuje się postaci krasnali —

w książkach, filmach, grach komputerowych, poza nielicznymi wyjątkami

po-wiela się raczej wzorce wypracowane na gruncie literatury pięknej niż folkloru.

Dzięki Konopnickiej i jej następcom utrwalił się obraz sympatycznego dziadka

z brodą, w czerwonej szpiczastej czapeczce, który bezinteresownie pomaga

po-trzebującym, a szczególnie dzieciom (por. Wróblewska).

Najbardziej znane i najbliższe odbiorcom są wizerunki rozpowszechnione

między innymi przez Walta Disneya.

Archetyp postaci, której ucieleśnieniem bywa sympatyczny krasnoludek,

łą-czy w sobie cechy zarówno ludzkie, jak i demoniczne. Jednakże jej

podstawo-wym rysem charakteru jest to, że za dobro wynagradza, a za zło najczęściej

ka-rze. Warto więc rozważyć możliwość (podjąć próbę) dialogu dzieci z

przedsta-wicielami śląskiej i kaszubskiej demonologii.

Są to bowiem postaci na tyle wyraziste, że (w

mojej opinii) wysuwają się na plan pierwszy

całego wielkiego rodu polskich

krasnolud-ków.

Kaszubskie krośnięta (krôsnia˜ ta) trudno

na co dzień zauważyć w swoim domu, gdy

jednak uznają za stosowne, wychodzą z

ukry-cia (z racji swojego pochodzenia mieszkają

najczęściej w mysich norkach czy

opuszczo-nych dziuplach) i podejmują z człowiekiem

dialog.

Dwóch jegomości siedziało na stercie porąbanego drew-na do kominka. Wpatrywali się we mnie milcząco. Ja też stanąłem jak wryty.

— Co się gapisz? — ten w czerwonym kubraczku miał głos zachrypnięty, jakby od stuleci palił fajkę.

Fot. 2. Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków — gra komputerowa, https://ksiegarnia.pwn.pl/Krolewna-Sniez-ka,68963900,p.html (dostęp 5 IX 2019)

(7)

— Ehhh...

— Nie wiesz, kim jesteśmy, co? — ten w białym ubranku miał głos jękliwy i piskliwy. — Yyyy... Skrzatami...?

— No masz ci los, niech cię Purtk śmierdzącym kopytem zdzieli w ten pusty łeb... Skrzaty? A co ty jesteś, w anglosaskim kraju jakimś czy co? Do Reichu za groszem wyemigrowałeś? Czy może na Kaszubach wylądowałeś? Może jeszcze powiesz na nas „krasnoludki”? Takie jak u Tolkiena?

Dokładnie tak chciałem powiedzieć, ale milczałem, zdziwiony tym spotkaniem i tym, że te małe ludziki takie oczytane. Chwila krępującej ciszy. Świdrujące spojrzenia małych postaci. Tak jakby znały mnie od dawna i co gorsza — bardzo mnie nie lubiły.

— A słyszałeś kiedyś o krośniętach?

Teraz mi się przypomniało. Krośnięta — kaszubskie krasnoludki, jak niektórzy mawiali. Żyją z ludźmi w gospodarstwie, bywają pomocne, ale też złośliwe. W odróżnieniu od krasnoludków tworzą całe rodziny — na Kaszubach można więc spotkać krośnięckie żony i dzieci, nie tylko facetów. Choć ci dwaj tutaj to z pewnością faceci.

— Słyszałem. Czemu... Czego...? — wciąż nie mogłem wydusić z siebie zdania. Nie założyłem gumiaków, teraz czułem, jak kapcie przesiąkają od mokrej trawy.

— Słucham — szepnąłem nieśmiało, nie wiedząc za bardzo, jak się zachować. — Nie chcemy już więcej mieszkać u ciebie...

Nie brzmiało to dobrze. Nie wiedziałem, czy cieszyć się, czy wręcz przeciwnie. Oznaczałoby to, że dotychczas krośnięta u mnie mieszkały, czego nawet nie zauważyłem.

— ...chcemy, żebyś nam znalazł nowy dom. — Ale jak mam to zrobić? — spytałem.

— Nie wiem. Sprzedaj nas jak zabawki albo coś... Możemy być świątecznymi ozdobami. Po-pracujemy w charakterze mikołajów. To żadna ujma. W końcu święty to święty... No i wszyscy w niego wierzą. I mu się podlizują. Bylebyśmy tylko nie byli myleni ze skrzatami czy krasno-ludkami, bo tego najbardziej nie lubimy.

— Wymyśl jakiś sposób. Jesteś nam to winny.

— Ja? Niby dlaczego? — coś zaczęło się we mnie buntować. W sumie to te „moje” krośnięta były trochę bezczelne.

— Jak to dlaczego? To ty nawet nie zauważyłeś, jak ci pomagaliśmy? A kto porąbał to drew-no? A kto skosił trawę w lecie? A kto zamiatał podwórko? Widzisz, nawet nie zauważyłeś. Na-wet nie zostawiłeś dla nas miski mleka, żadnego smakołyku. Dlatego chcemy sobie odejść od ciebie. Dlatego masz nam znaleźć nowego właściciela. Kogoś takiego, kto w nas uwierzy, bę-dzie nas szanował i nie bębę-dzie nas nazywał „skrzatami”. Jesteśmy krośnięta i kropka! (Słom-czyński, 2017; dostęp 4 IX 2019).

Już ten fragment pokazuje nam, jakie tematy dialogów przynoszą krośnięta.

Wymieńmy tylko niektóre, te, które wysuwają się na plan pierwszy:

— poczucie tożsamości regionalnej, silny związek z „małą ojczyzną”, ale

i świadomość przynależności do kultury powszechnej („No masz ci los, niech

cię Purtk śmierdzącym kopytem zdzieli w ten pusty łeb... Skrzaty? A co ty

je-steś, w anglosaskim kraju jakimś czy co? Do Reichu za groszem

wyemigrowa-łeś? Czy może na Kaszubach wylądowawyemigrowa-łeś? Może jeszcze powiesz na nas

«kra-snoludki»? Takie jak u Tolkiena?”);

— dostrzeganie Innego w różnych kontekstach sytuacyjnych i

znaczenio-wych („To ty nawet nie zauważyłeś, jak ci pomagaliśmy?”);

(8)

— humor słowny i sytuacyjny, przed którym tak często nauczyciele się bronią.

Roman Drzeżdżon, kaszubski pisarz i publicysta, ze smutkiem konstatuje:

„Dzysdnia krôsnia˜ ta są z Kaszëbsczi wëcygnioné. Pewno temu` , że starszi mają

je w zgardze, a dzecë nick o` nich nie wiedzą”.

Warto więc skłaniać kaszubskie dzieci do tego, aby poznawały jeden z

waż-niejszych elementów swojej małoojczyźnianej kultury, a dzieciom z innych

re-gionów Polski także umożliwiać kontakt z tymi sympatycznymi, choć czasami

złośliwymi istotkami.

Ma to już miejsce na kartach kaszubskiego elementarza, gdzie możemy

prze-czytać: „To gwës krôsni

ta, o` jaczich gôdôł stark Antón — smieje sa˜ Barnim.

— W ko` żdi chëczë, dze mieszkają bëlny lëdze, mieszkają krôsnia˜ ta, chtërne

ji-ma po` môgają — dodôwô Remu` sk” (Bo` browsczi, Kwiatko` wskô, 2007, s. 107)

.

Regionem, w którym równie często spotkać możemy przedstawicieli

kra-snoludkowej rodziny, jest Śląsk. Śląska kultura ma swoje krasnoludki, które

dzielą się na ludki wodne, czyli utopce, zwane też utopkami lub

potopielni-kami, oraz ludki lądowe — skrzoty, podciepy i beboki. Tak jak na karty

(9)

szubskiej literatury przenika najczęściej krośnię (znajdując swoje miejsce

również w edukacji), tak Ślązacy najczęściej mają do czynienia z utopcem,

który także jest bohaterem wielu lektur i pojawia się w podręcznikach

edu-kacji regionalnej.

Ze wszystkich potworów i demonów z terenów Słowiańszczyzny, o jakich mówią podania lu-dowe, właśnie Utopiec jest najbardziej rozpoznawalny i o nim zachowało się najwięcej infor-macji. Podania na temat ich szkodliwej działalności do dziś można odnaleźć wśród starszej częś ci społeczeństwa, szczególnie na obszarach Śląska.

Wygląd, zachowanie i pochodzenie utopców są mocno zróżnicowane ze względu na region, z którego pochodzą podania na temat tych groźnych potworów. Jednym z najczęściej podawa-nych powodów powstania utopca jest śmierć przez utonięcie, także samobójstwo dokonane w wodzie, który to żywioł jest otoczony tabu i jego naruszenie skutkować może ujawnieniem się złych sił. Szczególnie narażone na przemianę w utopca są również kobiety brzemienne, któ-re utonęły, a także ich płody.

Utopce potrafiły czyhać na ofiarę całymi dniami, wynurzając się tylko w porze nocnej — acz-kolwiek istnieją podania twierdzące, że pojawiały się one również za dnia wśród ludzi. Nicze-go nienawidziły bardziej niż ludzkieNicze-go głosu mówiąceNicze-go „już świta”, ponieważ to oznaczało dla nich powrót pod taflę wody (Winiarski, 2016).

Z powyższego opisu wynika jasno, że utopiec nie jest najsympatyczniejszym

stworem i raczej należy go unikać niż dążyć do spotkania z nim. Trudno

jed-nakże to uczynić, gdyż spotykamy go: na ulicach śląskich miast, na kartach

książek najbardziej znanych śląskich autorów, czy też w jednym z

podręczni-ków edukacji regionalnej, wraz z następującymi opowieściami.

— Starko, a powiydzcie no– m jako– bo˘ jka˜ ô stworo˘ kach abo strachach — poprosiyli my nasza˜ starka˜ . — To– ż po– dźcie sam ku mie. Rozprawiałach wo– m już ô utopcach? — Niy. — To posu-chejcie. Kejsik to wierza˜ we kożdym stawie, kożdyj rzyce, baji we kożdyj głymbszyj przikopie miyszkoł jakiś utopiec — mały chopek w czyrwo– nym, zamtowym ancużku i czyrwo˘ nyj czo˘ pecz-ce, kerymu sie ze rynko˘ wo– w ciyngym loła woda. Szło go poznać po zielo– nyj sko– rze i błanach miyndzy palcami. Nojwiyncyj utopco– w było zawdy tam, kaj było moc wody — wele Cieszyna, Pszczyny, Rybnika i Koźlo˘ . — A sko– nd sie wziyny te utopce, starko? — Rozto– majcie ludzie go˘ dajo– m. Jedna powiarka powiado˘ , co jak złe anioły wszczyny rebelijo– i Po– nbo– czek je powycie-powali z nieba, to jedne poleciały drek do piekła, drugie śleciały na ziymia˜ , a trzecie — prawie te utopce — do wody. — A te utopce to były dobre stworo˘ ki abo złe? — Niy kożdy utopiec bo– ł zły, niy kożdy ludzio– m jyno na paskuda˜ robio– ł, siano na ło– nce rozciepowoł, pola zaly woł. Niyjedyn ludzio– m po– mo˘ goł i przed niybezpieczyństwami przestrzegoł. Dyć i z takim trza było do˘ wać pozo– r, bo utopiec to dycki utopiec. I tyn dobry patrzoł jyno, coby kogo do wody wewlyc i utopić. A dusze ôd tych utopio– nych ludzi trzimały utopce we rozto– majtych go˘ rczkach, zbo– nkach, krauzach i bo– nclo˘ kach (Adamus i in., 2010, s. 28–29).

— A na co utopco– m były potrzebne te ludzke dusze? — To dusze to było utopcowe bogajstwo. Jak jaki utopiec chciał wydać cera˜ , to jo– m musioł wywianować, pra? No– , to– ż dosto˘ wała utop-cowa cera zbo– nki i bo– nclo˘ ki z duszami na ślubno– wyprawa˜ . — A co jeszcze robiyły te utopce? — Utopce rade robiyły ludzi za bo˘ zna — słyszałach niyjedna˜ powiarka˜ ô tym, jak to sie chop z utopcym ciupno– ł na huty abo kryki, a potym widzioł, iże mu tyn utopiec za nowy hut wcis

(10)

potargany sło– mio˘ k, a za blank jeszcze dobro– kryka˜ jakiś suchy badyl. Utopiec, tak jak ludzie, mioł familijo– — baba˜ i dziecka. Niyro˘ z ludzie widzieli, jak sie na brzegu rzyki suszo– m utop-cowe pierziny, abo i samego utopca, jak przi miesio– nczku siedzioł na ryczce, szo– ł strzewiki dlo˘ baby, a ku tymu se śpiywoł: Świyć, miesio– nczku, świyć, Musza˜ światło mieć, Szyja˜ babie bo– t, Jutro

mo˘ wywo– d. Niy trza go było wtynczo˘ s szterować, bo padało sie, co taki utopiec je ôkropnie

zym-stliwy, jak go ftoś zeszteruje. — I pro˘ wdo– m były kejś te utopce, starko? — Wiycie, dzisioj sie już ô utopcach niywiela słyszy. Wierza˜ woda˜ we naszych ślo– nskich i stawach mo– my już tako– paskudno– , co ani utopce w niyj strzimać niy poradzo– m. Kejsik możno i były. Dyć tak se my-śla˜ , co możno tych utopco– w żo˘ dyn ro˘ z niy było, możno se ludzie jyno tak przedstawiali to wszyjsko, czym dlo– nich była woda. A ta je przeca˜ kożdymu potrzebno˘ , ani człowiek, ani ga-dzina żyć bez niyj niy poradzo– m. Nale czasym bywo˘ tyż groźno˘ , prawie jak taki utopiec (tam-że, s. 30–31).

(11)

Gdy wczytamy się uważnie w te powiastki, znajdziemy w nich zarówno

eg-zemplifikację postrzegania wody w kategoriach tabu, jak i zachętę do

dialogo-wania, choćby na temat:

— zachowania bezpieczeństwa w kontaktach z tym żywiołem;

— konieczności ponoszenia odpowiedzialności za swoje czyny;

— dbałości o czystość zasobów naturalnych, wszak woda jest już tak

brud-na, że nawet utopce nie chcą w niej mieszkać.

Można również pokusić się o stwierdzenie, że poza bezdyskusyjnymi

walo-rami regionalistycznymi opowieści o utopcach mogą spełniać funkcje

terapeu-tyczne, oswajając dziecięce lęki.

(12)
(13)

Zakończenie

Rozważań zawartych w niniejszym artykule nie należy odczytywać jako

ode-zwy nawołującej do zastąpienia wszystkich pozycji z wykazu lektur

opowie-ściami o krasnoludkach. Mam jednak nadzieję, że nawet takie syntetyczne

spojrzenie pozwala stwierdzić, że są one źródłem wielu wartościowych treści,

świetnie służą poznaniu europejskiej i światowej kultury (wszak wywodzą się

od Pigmejów oraz larów i penatów, są spowinowacone z gnomami czy

elfa-mi), doskonale sprawdzają się w tworzeniu więzi z małymi ojczyznami.

Za-domowiły się także na dobre w języku — chociażby w nazwach placówek

edukacyjnych („Krasnoludki”, „Krasnal”, „Ogródek Krasnoludków” — to

wybrane z ogromnej liczby nazwy krakowskich przedszkoli) czy w

potocz-nym powiedzeniu „Krasnoludki tego nie zrobiły/tego za ciebie nie zrobią”.

Przede wszystkim jednak niosą z sobą ten element zaciekawienia i szacunku

dla różnicy, który jest istotą prawdziwego dialogu. Przyznajmy więc rację

Marii Konopnickiej (2016, s. 4):

Czy to bajka, czy nie bajka, Myślcie sobie, jak tam chcecie. A ja przecież wam powiadam: Krasnoludki są na świecie!

Bibliografia

Adamus, R. i in. (2010). Go– rnoślo– nski ślabiko˘ rz. Chorzów: Wyd. Silesia Progress.

Bo` browsczi, W., Kwiatko` wskô, K. (2007). Kaszëbsczé abecadło — twój pierszi elemeńtôrz. Gdańsk: Re-gion.

Bruner, J. (2006). Kultura edukacji. Przeł. T. Brzostowska-Tereszkiewicz, wstęp A. Brzezińska. „Ho-ryzonty Nowoczesności” 44. Kraków: Universitas.

Buber, M. (1992). Ja i Ty. Wybór pism filozoficznych. Wybór, przekład, wstęp J. Doktór. Warszawa: Pax.

Buber, M. (1993). Problem człowieka. Przekład i wstęp J. Doktór. Warszawa: PWN.

Drzéżdżón, R. (2012). Krôsnia˜ ta, http://belok.kaszubia.com/tag/kaszubski-krasnoludek (dostęp 4 IX 2019)

Klus-Stańska, D. (2003). Monolog znaczeń — ślepa uliczka szkolnego przekazu kultury. W: J. Nikito-rowicz, J. Halicki, J. Muszyńska (red.), Międzygeneracyjna transmisja dziedzictwa kulturowego.

Społeczno-kulturowe wymiary przekazu. Białystok: Trans Humana, s. 207–217.

Konopnicka, M. (2016). O krasnoludkach i sierotce Marysi. Warszawa: Graf_ika.

Kwaśnica, R. (1995). Ku dialogowi w pedagogice. W: B. Śliwerski (red.), Pedagogika alternatywna —

dylematy teorii. Łódź–Kraków: Impuls, s. 79–92.

Słomczyński T. (2017). Prezent świąteczny — krośnięta, http://magazynkaszuby.pl/2017/11/prezent-swiateczny-krosnieta/ (dostęp 4 IX 2019).

Winiarski, D. (2016). Utopiec, topielec, https://slowianskibestiariusz.pl/blog/bestiariusz/demony-wodne/utopiec/ (dostęp 4 IX 2019).

(14)

Wróblewska, V. Polska bajka ludowa. Słownik. Hasło krasnoludki, https://bajka.umk.pl/slownik/lista-hasel/haslo/?id=86 (dostęp 4 IX 2019).

https://koncepcjaedukacji.blogspot.com/2019/07/czego-uczyc-we-wspolczesnej-szkole.html (dostęp 4 IX 2019).

Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 14 lutego 2017 r. w sprawie podstawy progra-mowej wychowania przedszkolnego oraz podstawy prograprogra-mowej kształcenia ogólnego dla szko-ły podstawowej, w tym dla uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarko-wanym lub znacznym, kształcenia ogólnego dla branżowej szkoły I stopnia, kształcenia ogól-nego dla szkoły specjalnej przysposabiającej do pracy oraz kształcenia ogólogól-nego dla szkoły po-licealnej. DzU, 2017, poz. 356.

Cytaty

Powiązane dokumenty

– To nie o to chodzi – powiedział Jaś – Jestem taki mały i szary, zawsze myślałem, że nikt się nie będzie chciał ze mną bawić… A nawet gdybym się już przyłączył to

Objuczony dukatami uranowymi [...] Kosmogonik [...] pokazał Palatynidom taki dziw: rzucał dukaty z dala od siebie, jeden na drugi, Ŝe uczynił z nich dzwoniący stos, a

Często spotykała się z przyjaciółmi, spała z kim spała z kim chciała, zarabiała na siebie i wydawała. chciała, zarabiała na siebie i wydawała pieniądze, na

Po chwili na jego nosku usiadł ów mały motylek a niedźwiadek chcąc strzepnąć nieproszonego gościa machnął łapką i motylek trzepocząc skrzydełkami

Dowolna komórka w dywanie, znajdująca się w i-tej kolumnie i j-tym wierszu, to nic innego niż iloczyn najniższego elementu w kolumnie (liczby Fibonacciego f i ) i wartości

Tym razem Bartek, aby uzyskać chwilę spokoju, przykazał jej (twierdząc, że jest w tym jakiś głębszy sens) umieścić w tabelce 21 × 10 liczby od 1 do 210 w taki sposób, aby

Czas już wreszcie syntetycznie przedstawić wyróżnione przez autora modele odmian medialnych, trzeba jednak od razu na początku zaznaczyć, że działania

Sączący się z pyska lęk Była młoda silna i piękna Wadera z mazurskiego lasu Sznurowała miękkość mchów Krokiem dzielnym i