Krzysztof Nawratek
Miasto jako przestrzeń korekcyjna :
stadtluft macht...?
Kultura i Polityka : zeszyty naukowe Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie nr 4, 83-93
MIASTO JAKO PRZESTRZEŃ KOREKCYJNA
Stadtluft macht...?
Streszczenie
W tekście zakw estio n o w an o p o w szech n e p rzek o n an ie o ścisłym zw iązku idei w olnościow ych z M iastem . M iasto, w b rew m aksym ie Stadtluft macht frei, ja w i się jak o p rz e strz e ń opresyjna, której ce c h a m i im m an en tn y m i, czy w ręcz k o n sty tu u jący m i ją, s ą p rzem o c i segregacja. W artykule p o trak to w an o m iasto ja k m aszynę bio-polityczną. P rzeanalizow ano w pływ jego składników niem aterialnych (praw o, sym bolika etc.) i m a te ria ln y c h (układ p rzestrzenny, in fra stru k tu ra , a rc h ite k tu ra
etc.) n a ludzkie zach o w an ia i relacje m iędzyludzkie. Postaw iono rów nież pytan ia
0 to, kogo m iasto „w ytw arza” p rzy użyciu określonych te c h n ik dyscyplinujących 1 kto w istocie m a w m ieście w ład z ę p o z w a la ją cą n a użycie tych technik.
+
Od najdaw niejszych czasów m iasto było sied zib ą k ap łan ó w (przyj m uje się, że m iasta pow stały p rz e d e w szystkim , aby sp ełn iać funkcję c e n tru m h an d lu i ku ltu religijnego; zob. Lynch 1984), w ład có w i w y kształconej elity. M iasto „p an ow ało ” n ad w sią, to w m ieście (zarów no w greckiej polis, ja k i w Rzym ie) m ieszkali obyw atele, d y sp o n u jący czym ś w ięcej niż tylko „nagie życie” (zoe) m ieszkańców w si - p ra w a m i politycznym i.
M iasto w ięc w yraźnie oddzielało się od wsi, czy szerzej - od tego, co pozam iejskie. Jak p isa ł M ircea E liad e (1993: 53), to w łaśn ie m iasto było p rz e strz e n ią ła d u (rów nież „boskiego ła d u ”), w y raźn ie o d ró żn ia ją c ą się od chaotycznej, p ro fanicznej p rzestrz en i zew nętrznej. To od dzielenie, w yraźny p o d ział n a to, co w ew nętrzn e, i to, co zew nętrzne, na sacrum i profanum, n a d obro i zło w końcu, w ydaje się rów n ie w aż nym czynnikiem kon sty tuu jący m m iasto co w olność, n a k tó rą w sk a zuje hasło Stadtiuft macht frei. Z ak ład an ie m iasta (pod ob nie ja k tw o rzen ie dom u) łączyło się często z k rw aw ą ofiarą. M iasto w ięc od p o czątku nie było p rz e strz e n ią bez w łaściw ości, w ręcz p rzeciw n ie - było
+ d r K rz y s z to f N a w r a te k - a r c h ite k t, u r b a n i s t a , te o r e ty k m ia s ta , w y k ła d o w c a a r c h i t e k t u r y w T h e S c h o o l o f A r c h ite c tu r e a n d D e s ig n , F a c u lty o f A rts, U n iv e r s ity o f P ly m o u th w W ielk iej B ry ta n ii. O s ta tn io o p u b lik o w a ł k s ią ż k ę M iasto jako idea polityczna (K ra k ó w 2 0 0 8 ). E -m a il: k rz y sz - t o f . n a w r a te k @ p ly m o u th . a c .u k
p rz e strz e n ią u fu n d o w an ą n a określonej kosm ologii, w której o bow ią zyw ały ta k ie a nie in n e zasad y i p ra w a . M iasto w kon sekw en cji nie j e s t ; o p ro stu p rzestrzen ią, je st M iejscem ufun do w an y m 'a k o n k ret
nych w arto ściach .
Owe w artości, zasady, p ra w a i regulacje w oczywisty sposób o g ra n ic z a ją w o ln o ść m ieszk ań có w m iasta. W olność, k tó rą m ieli lu d zie m ieszkający p o za m iastem . O czyw iście m iasto nie tylko og raniczało w olność, ale ró w n ież j ą oferow ało, w yryw ając sw oich m ieszkańców z klanow ych, stanow ych reg u lacji (S h ane 2005: 19). Jed n ak nie ulega w ątpliw ości, że w olność (w zn aczeniu swobody) łatw iej było znaleźć w lasach i n a b ezd ro ż a ch niż w m ieście.
W od n iesien iu do Polski w arto w sp o m n ieć o istn ien iu czegoś w ro dzaju PRL-owskiej trad y cji używ ania p rzestrzen i lasów i ogólnie p rz e strzen i pozam iejskich, niepublicznych - m ożna pow iedzieć - „dzikich”. Jeśli przestrzen ie publiczne w m iastach podlegały ścisłem u nadzorow i w ładzy i w iązały się z m an ifestacjam i politycznym i (pro lub contra), to p rzestrz en ie „dzikie” w iązały się z aktyw nością „cielesną”, p o p ie ra n ą i sty m u lo w an ą p rzez w ładzę. Poza m iastem oczyw iście rów nież o bo w iązyw ały określone zasady, lecz opierały się one n a em patii w sto su n ku do przy ro dy (nie p alić ognisk czy nie krzyczeć w lesie), b ard zo czę sto w ięc trak to w an o je jako zach o w an ia n atu raln e. O wa pozam iejska „ n a tu ra ” w y raźnie n aw iązuje do klasycznego p o d ziału n a polityczne m iasto i niepolityczny o b szar p o za nim .
To w łaśn ie w ydaje się p rz e d e w szystkim o d ró żn iać m iasto od nie- m iasta - stopień, szczegółow ość i intensyw ność regulacji. M iasto b o w iem nie tylko oddziela jed n ych ludzi od innych, nie tylko ro zgranicza ró żn e w a rto ści i style życia, lecz tak że - ja k tw ierd zi A rystoteles - je st pow ołane, by osiągać o k reślo ne dobro. M iasto (polis) je st w ięc bytem ufundow anym n a dążeniu do określonego (zdaniem A rystotelesa - n aj wyższego) dobra. N ie je st w ięc bytem pasyw nym , lecz aktywnym, dzia łający m i w ytw arzającym określone w artości.
O ddzielenie je st je d n a k pierw szy m i p o d staw o w y m g estem dyscy plinu jącym . G estem w ciąż w p ra k ty c e m iejskiej obecnym . Z arów no p o d ział n a dzielnice etn iczn e czy zw iązan e z o k reślo n ą profesją, ja k i idee stojące za ru c h e m City Beautiful czy choćby słynny p la n p rz e b u dow y Paryża au to rstw a H au sm an n a, n ak ład ający n a „bru d n y ” p ro le ta ria c k i Paryż sy stem „czystych” ary sto k raty czn y ch b u lw a ró w (zob. H arvey 2006), były kolejnym w cieleniem tej sam ej idei po d ziału n a to, co d o b re i piękne, i to, co złe i brzydkie. W ydaje się, że rów nież dziś p rz e k lin a n e p rzez u rb a n istó w i socjologów zam k n ięte, o d g ro d zo n e osiedla n ie s ą niczym innym , ja k im m an en tn ie m iejskim g estem p o działu n a to, co je st ładem , i to, co je st chaosem .
Jeśli przyznam y, że m iasto to o b szar u reg u lo w an y (cyw ilizow any - w p rzec iw ień stw ie do „dzikiego” o b szaru p o z a nim ), to pierw szym , fu n d am e n taln y m ru c h e m dyscyplinującym je st w łaśn ie stw ierd zen ie tego faktu, a co za ty m idzie - u sta n o w ien ie granicy. K onsekw encją ustan o w ien ia gran icy je st objęcie reg u lacjam i w ydzielonego obszaru. M iasto je st w ięc p rz e strz e n ią w istocie „p o siad an ą” - n aw et jeśli m ó w im y o p rz e strz e n ia c h publicznych, to s ą to p rz e strz e n ie b ę d ą c e w e w ła d a n iu M iasta, czyli - m ó w ią precyzyjnie - tych, którzy w m ieście sp ra w u ją w ładzę. S tąd p o ru sza n y w e w spółczesnej d eb acie p ro b lem zaniku b ądź pryw atyzacji p rze strz en i publicznej w ydaje się nie trafiać w sedno sprawy. M iejska p rzestrzeń p ub liczn a zaw sze była w pew nym sensie spryw atyzow ana.
M iasto w ięc, w brew pow tarzanej m aksym ie Stadtluft machtfrei, było, je st i zap ew n e b ędzie m aszy ną opresyjną. W szystkie m iejskie reg u la cje - p ra w a , norm atyw y, p rzep isy czy reg u lam in y - tw o rz ą o w ą m a szynę. O rganizacja przestrzeni, budynki, elem enty m ałej architektury, rośliny s ą po p ro stu dopełnieniem , fizycznym w y m iarem tych reg u la cji. P odstaw ow ym spo so bem d ziałan ia M iasta - M aszyny O presyjnej je st segregacja m ieszkańców . Podział n a tych, którzy p asu ją do ideału M ieszkańca M iasta (w arto się przy jrzeć, w ja k i sposób w sp ółczesn e strateg ie m iejskie p o rtre tu ją sw oich m ieszkańców i kogo w tych op i sach pom ijają), i tych, których nie opłaca się „wychowywać”. W konse kw encji mieszkańcy, którzy m a ją w ładzę, w ypychają i ru g u ją z m iasta tych, którzy jej nie m ają.
Począw szy od klasycznych tekstów z socjologii m iasta Louisa Wirt- ha (1938) i G eorga Sim m ela, przekonanie, że życie w m ieście w yraźnie ró ż n i się od życia p o z a n im i że m ieszk ań cy m ia sta m a ją zu p ełn ie inn e pro b lem y (przez co s ą innym i ludźm i) niż m ieszkańcy o b szarów niezu rb an izo w an y ch , w ydaje się po w szechn e. Jak dow odził w eseju „The M etropolis a n d M ental Life” S im m el (1950: 409), m iasto to p rz e de w szy stkim niezw ykle in ten sy w n a sty m u lacja ludzkiego system u nerw ow eg o - z n ac z n ie m o cniejsza niż w w y p ad k u lu d zi m ieszk ają cych n a wsi. M iasto to p rzed e w szystkim „intelekt” i „fakty”. Ekonom ia pieniądza, k tó ra nie m ierzy jakości, lecz ilość. Metropolis, w edług S im m ela, p ęta lu dzką w olność, instynkty - życie. O piera się w ięc - do p o w iedzm y - n a opresji, n a zap rz eczen iu czystego zoe. Co ciekaw e, tym, co p o zo stało z greckiej polis w e w sp ó łczesn y m m ieście, je st w łaśn ie p o d ział i założycielska p rzem o c. G reck a polis była p rzecież m aleń k ą w spólnotą. Jeśli w ięc tym, co w ynalazła polis, była bezpo śred n ia dem o k racja o p a rta n a silnej w spólnocie, to Metropolis an i nie je st zam iesz k an a przez w spólnotę, an i nie m a szans n a jakiekolw iek rządy o p arte na bezpośredniej dem okracji (eksperym enty zw iązane z b u d żetem p a r
tycypacyjnym prędzej czy później k o ń czą się p o w ro tem do d e m o k ra cji przedstaw icielskiej i z arz ąd zan ia b u d żetem p rzez ad m inistrację).
O ile zgadzam y się, że istnieje egzystencjalna ró żnica m iędzy istnie n iem m ieszkań ca m iasta i n iem iasta, to ju ż zdefiniow anie tej różnicy w cale nie je s t p ro ste, a staje się n iem al niem ożliw e, gdy p ró b u jem y o p isać p ro c e sy i m e ch a n iz m y w y tw a rz a ją c e tę ró żn icę. W ydaje się jed n ak , że w arto sp ró b o w ać sp o rząd zić k atalog te ch n ik (technologii), jakim i posługuje się m iasto, by „wytworzyć sobie” sw oich m ieszkańców i użytkowników. Te m echanizm y bow iem , czy też techniki, funkcjonują w m ieście, są je d n a k sto so w an e rozdzielnie p rzez zd ecen tralizo w an e po dm ioty m ające zd ec en tralizo w an ą w ładzę. M ożna się zastan aw iać, czy ta d ecen tralizacja zm niejsza ich sk uteczność czy nie.
S p ró b u jm y zdefiniow ać dw ie p o d staw o w e sfery, w ja k ic h m iasto m oże dyscyplinow ać o raz „w ytw arzać” sw oich m ieszkańców . P ierw sza z nich to sfera m aterialn a, zw iązana z fizycznym kształtem m iasta; d ru g a n a to m iast to sfera sym boli i regulacji, sfera n iem aterialn a. Z a cznijm y od tej pierw szej. Fizyczność m iasta istnieje i w pływ a n a jego m ieszk ań có w i u ży tkow ników n a b a rd z o ró żn y ch p o zio m ach - p o cząw szy od sk ali m ia sta jak o całości, p o p rzez skalę dzielnicy, aż po m ikrom echanizm y dotyczące konkretnych artefaktów. Specyficzne roz w iąza n ia dotyczące p rz estrz en i (na p rzy k ład in frastru k tu ry te ch n icz nej, takiej ja k w odociągi, gaz, w oda, i ro zw iąz ań kom unikacyjnych, zaró w n o kom unikacji publicznej, ja k i pryw atnej) p o w o d u ją p o w sta w an ie o b szarów o wyższej w artości, a w ięc takich, k tó re - jeśli będzie ta m p ro jek to w a n a zab u d o w a m ieszkaniow a - b ę d ą zasied lan e przez ludzi powyżej klasy średniej, oraz o b szarów upośledzonych o niższej w arto ści. M im o d ek laraty w n ej e g a lita rn o śc i k ażd e m iasto s ta ra się m inim alizow ać liczbę m ieszkańców biednych, a m aksym alizow ać licz b ę m ieszkańców o zasobnych po rtfelach.
N ajp ro stszy m spo so b em n a to je st po p ro stu w ypychanie n ie ch cia nych m ieszkańców p o za m iasto. N aw et jeśli s ą to w ciąż te re n y leżące w g ra n ic a c h a d m in is tra c y jn y c h gm iny, to z n a jd u ją się o n e n a jej obrzeżach. U spraw iedliw ieniem tak ich działań je st oczyw iście m itycz ny „wolny ry n ek”, który m a zdejm ow ać z w ładz m iasta o d p ow ied zial n ość za m o ra ln ie w ą tp liw e ro z w ią z a n ia (zob. M eck 2005; B ollens 2001). Jed n ak ta segregacja m ieszkańców dotyczy nie tylko m iejsc z a m ieszk an ia , lecz ró w n ież d o stę p n o ści p o szczeg ó ln y ch teren ó w . N a p rzy kład b rak kom unikacji publicznej p o łączony z dobrej jak o ści d ro gam i je st oczywistym działaniem przeciw ko tym, którzy nie m ają sam o chodów. Płatny w jazd do cen tru m m iasta, gdy obow iązuje w Londynie, gdzie tra n s p o rt pub liczn y je st n a przyzw oitym poziom ie, je st jedynie - u z a s a d n ia n ą p o trz e b ą o ch ro n y śro d o w isk a - p re s tiż o w ą p o ra ż k ą
biednych. Gdy je d n a k obow iązuje w Rydze, gdzie tra n s p o rt publiczny w ograniczonym stopniu obsługuje cen tru m m iasta, jest m eto d ą u tru d n ia n ia d ostęp u do c e n tru m ludziom b ied n y m i starszym .
P o d o b n ie d z ia ła ją re g u la c je d o ty c zące „za ch o w a ń a n ty sp o łe c z nych ”, stosow ane p rzed e w szystkim w m iastach am erykańskich (choć o statn io w p ro w a d z a n e ró w n ież w E u ro p ie, n a p rzy k ład w m iastach niem ieckich; zob. B e rn d 2007). Ludzi, któ ry m zdarzyło się n adużyć alkoholu, w łóczęgów czy żebraków w ypycha się z te re n ó w „prestiżo w y c h ”, w p ro w a d z a ją c o k reślo n e reg u la m in y i reg u lacje. Je d n a k se g reg ac ja m ieszkańcó w m ia sta - choć, ja k p isa łe m n a p oczątk u , je st im m an en tn ą cechą tradycyjnie rozum ianej miejskości - jedynie w ogra niczonym stopniu, nie w p rost, dyscyplinuje m ieszkańców . Przekazuje kom unikat, ja k m a w yglądać, ja k m a się zachow yw ać i jak i status sp o łeczny m a p o sia d a ć „p raw dziw y” m ieszk aniec m iasta (zob. B eckett, H e rb e rt 2008).
Czym w ięc ró żn i się „reg u lo w a n a” p rz e strz e ń p u b liczn a od p rz e strzen i g alerii handlow ej? M ogłoby się w ydaw ać, że gdy m ów ię o m ie ście, m am n a myśli w yłącznie p rzestrz en ie publiczne. Tak je d n ak nie je st - g ra n ic a b ow iem m iędzy tym , co pry w atne, a tym , co p ub liczn e w m ieście w yraźnie się rozm yw a. P ryw atność nie istnieje. W określo nej sytuacji - gdy n a przykład m ieszkam y p rzy g ranicy konfliktu zbroj nego (zob. Kallus 2004) - życie codzienne je st m anifestacją polityczną. W g ru n cie rzeczy je d n ak każde zachow anie je st m anifestacją. W m ie ście uznaje się jednak, że zakres akceptow alnych społecznie zachow ań je st niepo ró w n y w aln ie w iększy niż w m iasteczku czy n a wsi.
Proces personalnego dyscyplinow ania przez znanych, w najgorszym razie z w idzenia, sąsiadów w m ieście je st zastępow any panoptykalnym ze swej n atu ry p ro cesem dyscyplinow ania p rzez nieznajom ych w spó ł użytkow ników m iasta. M iasto p rzez to je s t je d n a k ciągłym sp o ty k a n ie m Innego, d o św iad czen iem , k tó re staw ia n as w obec dylem atów , z którym i w ciąż boryka się p o w o jen n a filozofia, szczególnie ta w yw o d ząca się z tra d y c ji B u b era i L evinasa. Ów In n y sp raw ia, że n iem al niem o żliw e w y d aje się zb u d o w an ie m iejskiej w spólnoty, co sk azuje m ieszkańcó w n a ciągłe fu n k cjon ow an ie w ew n ątrz i w obec S ystem u (N aw ratek 2008).
M anipulow anie d opuszczalnym i czy p refero w an y m i konw encjam i je st je d n ą z w ielu m etod sym bolicznego dyscyplinow ania m ieszkańców (do p y ta n ia o to, kto ich dyscyplinuje, je szcze w rócim y), bynajm niej nie najw ażniejszą. Istotniejsze - ale też bardziej oczyw iste -w y d a ją się w szelk ie re g u la c je d o ty c zące p ra k ty k p lan isty czn y ch , p o zw o leń n a o k re ślo n e w y staw y czy re k la m y w o k re ślo n y c h m iejscac h , re g u la m in ów lokalnych (zakazy p ark o w an ia , śm iecenia, p ic ia czy je d zen ia
w m iejscach publicznych w pro w ad zo ne ostatnio w m iastach w łoskich) czy w reszcie system ów in fo rm acji w izu aln y ch w m ieście (które, o r g an izo w a n e w edług określonej h ie ra rch ii, n ie s ą p rzecież n e u tra ln e św iato po g ląd o w o).
M imo w szystko ciekaw sze - bo m niej oczyw iste - od zapisów p r a w a czy reg u lam in ó w w y dają się m ech an izm y reg u lo w an ia ludzkiego z a c h o w a n ia p rz e z o k reślo n e u k sz ta łto w a n ie p rz e s trz e n i. P ierw szą chyba k o m p lekso w ą te o rią (oraz w y n ik ającą z niej prak ty k ą), k tó ra m iała - p rzy w ykorzystaniu zaprojektow anej p rzestrz en i - tłum aczyć, dlaczego ludzie zach o w u ją się tak, ja k się zachow ują, o raz p ro p o n o w ać k o n k retn e ro zw iązan ia p rzestrzen n e, zm ieniające te zachow ania, b y ła te o ria Defensible Space z p o c z ą tk u la t 70. XX w iek u a u to rs tw a O scara N ew m an a (1972). O czyw iście idee w ychow yw ania sp o łeczn o ści przez określone ukształto w an ie p rzestrz en i są znacznie starsze, by w spom nieć tu choćby idee brytyjskich k w akrów czy p o k rew ne am ery kańskich shakerów . N ew m an był jed n ak dzieckiem XX wieku, jego p ro pozycje o p ie ra ją się w ięc n a racjo n aln y ch , n au kow ych p o d staw ach . W prow adził on klasyczny ju ż dziś po d ział n a p rzestrz en ie publiczne, pó łp u b liczn e i p ry w atn e oraz przy w ykorzystaniu b a d a ń dotyczących te ry to rialn o śc i n ajp ierw u zasa d n ił klęskę m odernisty czn eg o b u d o w n ictw a socjalnego w USA (w p o sta c i b ard zo p o d o b n y ch do znan ych n a m z Polski blokow isk), by p o te m zap ło d n ić całe pok o len ia a rch itek tó w i u rb an istó w id e ą takiego p ro jek to w an ia osiedli m ieszkaniow ych, by k ażd a p rzestrz eń była p rzez ja k ąś część m ieszkającej ta m spo łecz ności „n ad z o ro w an a”.
K o ncep cja N ew m an a u to ro w a ła w g ru n c ie rzeczy d ro g ę w sp ó ł czesn y m p rak ty k o m p ro jek to w y m sto so w an y m w m ia sta c h n eo lib e ralnych, u to ro w ała d ro g ę p rzek o n a n iu o w yższości p rz e strz e n i „pry w a tn e j” n a d „p ó łp u b licz n ą” o raz całkow itej n ie m al nieu ży teczn ości p rze strz en i publicznej, k tó rą u zn an o za p rz e strz e ń niczyją. Co je d n ak ciekaw sze, koncepcje N ew m an a (a tym bardziej sto sow an a w N ow ym Jo rk u n a szero k ą skalę p rzez b u rm istrz a G iulianiego zasad a „rozbitej szyby”, głosząca, że każde najd ro b n iejsze złam an ie zasad, np. rz u c e nie nied o p ałk a n a ulicę, zach ęca do najgorszych zbrodni) o pierały się n a s tra c h u p rz e d p rzestęp czo ścią. I to w łaśn ie ta k ry m inalizacja ró ż nych zach o w ań i m a n ip u lo w an ie stra c h e m - zaró w n o p rz e d byciem o fiarą p rzestępstw a, ja k i p rz e d byciem o skarżonym o jego p o p ełn ie n ie (p rzed sta n ie m się Jó zefem K. z K afkow skiego Procesu), je s t je d nym z n ajm ocniejszych w ątków p ro cesó w dyscyplinujących, któ ry m p o d leg ają m ieszkańcy w spółczesnych m iast.
Je d n ak o p ró cz stra c h u istn ieją tech n ik i w sp ierają ce p o w staw an ie i u m a cn ian ie się w spó ln o t lokalnych, zaw iązyw anie się w ięzi m iędzy
ludźm i - oraz oczywiście techniki zm ierzające do osiągnięcia celów im przeciw nych. O pierają się one n a b an aln y ch w g ru n cie rzeczy założe n iach (ale n ap raw d ę skutecznych; zob. Wiliams 2005), że um ożliw ianie lud ziom spo ty kania się p rzy okazji zw ykłych co d zien ny ch czynności (takich ja k w yjście do pracy, w y rzu can ie śm ieci, sp o tk an ie rodziców o p ie k u jąc y c h się dziećm i) zw ięk sza p ra w d o p o d o b ie ń s tw o p o w s ta w an ia kap itału społecznego. R ów nie oczyw iste w ydają się obserw acje, że m arg in alizacja p rz e strz e n n a skutkuje m arg in alizacją społeczną.
Podobnie działa odpow iednie k ształtow anie p rzestrz en i w spólnych w osiedlach m ieszkalnych - ich fu nkcjonalne zró żn ico w an ie i p ro g ra m ow anie jako przestrzen i, w których m ogą w tym sam ym czasie funk cjonow ać ró żn e grupy, sprzyja b u d o w an iu zin tegrow anej wspólnoty, podczas gdy hom ogeniczne p rzestrzenie w spólne rozbijają w spólnotę. Ciekaw e je st rów nież to, że b u d o w an iu społeczności sprzyja nie tylko w izu aln y k o n ta k t z inn ym i ludźm i, lecz ta k że k o n ta k t p o p rzez in n e zmysły, np. słu ch czy w ęch. W klasycznej książce R ic h ard a S en n etta
Ciało i kamień (2002) zn ajd u ją się in sp iru jące obserw acje, w skazujące
na istn ieją cą jeszcze kilka stuleci te m u w m iastach „cielesną in terak cję” m ieszkańców , k tórzy się o siebie o cierali, słyszeli się, k tó rzy się naw zajem „czuli”. Ta cielesność w dzisiejszych m iastach ju ż w z asa dzie nie istnieje. Ciała w p rz estrz en i miejskiej s ta ra ją się od siebie ja k najbardziej oddzielić. N a zm ysły n ak ład a się b a rie ry - by w spom nieć choćby p ow szechn e używ anie iPodów (i podo b n y ch urządzeń).
R elacje m iędzy ludźm i - w ta k im lub innym p rzestrz en n y m śro d o w isku - nie p o w in n y n a m p rzesło n ić jeszcze jed n ej b a rd z o ciekaw ej techn ik i w p ły w an ia n a m ieszkańców m iasta. Dotyczy ona relacji m ię dzy człow iekiem a p rzestrz e n n y m arte fak tem (zob. Frick 2007). Z n a czenie arch itek tu ry je st zwykle albo p rz e c e n ia n e (przez architektów ), albo zu p e łn ie n ie d o c e n ia n e (przez w ielu p rz e d sta w ic ie li n a u k sp o łecznych). Je d n ak zarów no p rzez uk ształto w an ie fu n k cjo n aln o -p rze strzenne (począwszy od banalnych problem ów dotyczących dostępności do sam ego budynku, p o p rzez w a ru n k i w n im p a n u ją c e - te m p e ra tu rę, ośw ietlenie, dostępn ość do toalet, k tó ra pow o d u je n a przykład, że m atki z m ałym i dziećm i w o lą g alerię h an d lo w ą niż - pub liczn y w d e finicji - park), ja k też sem an ty czn ą w arto ść b u d ynku i jego sym bolicz n ą w agę a rch itek tu ra m a w pływ n a m ieszkańców m iast. A aron Betsky (2008), k u ra to r tegorocznego B ien n ale A rchitektury w W enecji, tw ie r dzi, że budynki to grobow ce architektury. Ale czy te grobow ce - naw et w sensie ab so lutnie dosłow nym , ja k choćby p iram id y czy M auzoleum Lenina w M oskwie - nie m ają olbrzym iego w pływ u n a ludzkie reakcje i relacje? K ażdy budynek je st sw ego ro d zaju n ad ajn ik iem i g e n e ra to rem . L udzie do niego w ch o d zą i z niego w ychodzą. B udynki znaczą,
s ą sym bolam i, b u d z ą m iłość i nienaw iść, czasem po p ro stu są ro zp o zn aw alny m i arte fa k tam i p o zw alający m i n a m o rien to w a ć się w m ie ście (Lynch 1984; R ap o p o rt 1977).
W róćm y je d n a k do ogólnego p o d ziału zap ro p o n o w an eg o n a w stę p ie - n a sferę regulacji sym bolicznych i przestrzen n y ch . B łędem było by ro zp atry w an ie ich oddzielnie. P rzyw ołane p rzez e m n ie klasyczne b a d a n ia N ew m ana, p o k azujące, ja k b ra k p rz e strz e n i pó łp ublicznych (półpryw atnych) p ro w ad zi do d eg en eracji życia społecznego n a osied lu, a w konsekw encji do jego degeneracji, m im o że ch ętn ie przyw oły w a n e w Polsce w la ta c h 80. dałyby w ta m ty m czasie (a jeszcze b a r dziej w la ta c h 70.) w p o lsk ich b lo k o w isk ach zu p ełn ie in n y rezu ltat. N ie trz e b a tu n aw et przyw oływ ać p o p k u ltu ro w eg o o b razu w spólnoty b loku p rzy ulicy A lternatyw y 4, by uśw iad o m ić sobie, ja k zew nętrzny w obec w spólnoty system społeczno-polityczny stym ulow ał p o w staw a nie i u trw ala n ie w ięzi m iędzyludzkich, bez w zględu n a fizyczny kształt p rzestrzen i, w jakiej te w spólnoty istnieją. Alison S tenning (2007) b a dała alternatyw ne sieci społeczne istniejące w czasach PRL-u w Nowej H u cie i ich p ra w ie zu p ełn y z an ik w la ta c h 90., gdy zatriu m fo w ało Sim m elow skie m iasto ilości i p ien iąd za.
D latego też, gdy ro zw aża się m iasto jako M aszynę O presyjną, n a le ży m ieć św iadom ość, że p rze strz e ń i zn ajd u jące się w niej artefakty są aktyw nym i sty m u la to ra m i lu d zk ich zach o w ań , ale jed y n ie o d zw ier c ied lają istniejący system społeczno-polityczny. Zycie to c zące się na p la c a c h i u lic a c h H aw an y je s t zu p ełn ie in n e niż rela cje n a p la c a c h i ulicach W aszyngtonu - m im o że m orfologia p rzestrzen i je st podobna. Gdy je d n ak piszę o odbijaniu p rzez p rzestrz eń społeczno-politycznego kontekstu, nie tw ierdzę, że fizyczna p rzestrzeń , jej kształt i m orfologia nie m a ją znaczenia. O czyw iście m a ją - te n sam system społeczno-po- lityczny zupełnie inaczej w sp ó łb rzm i ze s tru k tu rą m iasta XIX-wiecz- nego, a zu p ełnie inaczej z m iastem m odern isty czn ym czy p o stm o d e r nistycznym .
N a obie te sfery m o żn a w pływ ać, te o re ty czn ie w ięc m o żn a sobie w y o b razić M iasto ja k o m aszy nę to ta lita rn e j dyscypliny. I gdybyśm y przyjęli, że istnieje w ład za w ystarczająco silna, by użyć m iasta do t a kiego totalnego p ro d u k o w an ia obyw ateli, w y starczająco silna, by rz e czyw iście zam ienić m iasto w obóz (zob. A gam ben 1998), m oglibyśm y u zn ać m iasto za p o ten cjaln ie groźny a p a ra t represji.
Fakt, że m im o w szystkich zastrzeżeń, któ re poczyniłem w ty m tek ście, m iasta n ad al s ą u zn aw an e za p rzestrzen ie w olności, w ynika stąd, że uw aża się, iż żad n a w ładza nie jest dziś dość silna, by taki totalitarny p ro jek t w p ro w ad zić w życie. F o ucault zd ek on stru o w ał w ład zę i choć w szyscy analizu ją system y i struktury, nikt ju ż n a p o w ażn ie nie w ierzy
w je d e n m ocny p odm iot. P anuje p rzek o n an ie, że rozbite, z d ec en trali zow ane cen tra p ro w ad z ą działania, które m ają sprzeczne ze so b ą cele. Czy je d n a k ta k je st n a pew no?
M iasto, dysponujące opisanym i wyżej tech n ik am i d y scyplinujący m i, m ogłoby się s ta ć p rz e s trz e n ią ja k z d y sto p iczn y ch koszm arów . Jedyne, co ch ro n i jego m ieszkańców , to sk o m plikow anie o rg an iz m u m iejskiego, k tó re - ja k w ciąż się w ierzy - n ie p o zw ala jakiejkolw iek jednej w ładzy na przejęcie n ad m iastem absolutnej kontroli. Do tej pory w ięc m iasto sk u tecz n ie o p ierało się w szelkim rad y k aln y m u topiom , k tó re nie m ogły sobie p o rad zić ze zbyt sk o m plikow aną m aterią, w ola ły w ięc u ciek ać n a w ieś i tw orzyć m ałe, łatw o k o n tro lo w aln e w sp ó l noty (zob. Miles 2008).
To p rzekonanie, że m iasto zaw sze się p rzed to talitary zm em obroni, m oże być je d n a k złudne. Techniki dyscyplinujące, te ch n ik i w ychow u ją c e (jak w szystkie p ro g ram y n astaw io n e n a tw o rzen ie tzw. sustainable
communities w Wielkiej B rytanii) są elem en tam i inżynierii społecznej,
s ą też sto sow an e dziś w sposób o w iele bardziej w yrafinow any, niż to było m ożliw e do tej pory.
D oktor Paul T orrens z U niw ersytetu S tanow ego w A rizonie p ro w a dzi b a d a n ia dotyczące sym ulacji zach o w ań tłu m u w czasie zam ieszek (G eosim ulation: Innovative G eospatial S im ulation). M odel składa się z trz e c h rodzajów „agentów ”: z p ro w o d y ró w zam ieszek („rew olucjo niści”), p o licjan tó w i „p rzech o d n ió w ”. Szczegółow o sym uluje się p o te n c ja ln e relacje m iędzy ag en tam i (np. gdy „p rzech o d zień ” znajduje się daleko od p o licjan ta, a w otoczeniu „rew olucjonistów ”, je st sp o ra szansa, że się do „rew olucjonistów ” przyłączy). O kreślone są też tak ie p a ra m e try ja k np. sk ło n n o ść p o szczeg ó ln y ch „ag en tó w ” do ryzyka. N ie w sp o m in ając o analizie beh aw io ralnej „agentów ” - co w id zą i jak szybko się p o ru szają. Wszystko to raze m pow oduje, że sym ulacja je st b ard zo w iarygodna. N ajw iększe w rażen ie ro b i sym ulacja użycia gazu łzaw iącego p rzez policję, pow o du jąca rad y k aln ą zm ianę rozkzładu sił. Jeśli m ogę sobie pozw olić n a dygresję, to myślę, że w ypada się cieszyć, iż polska m ilicja z czasów stan u w ojennego dysponow ała bardziej „in tuicyjnym i” m etodam i.
B a d a n ia d o k to ra T o rren sa d oty czą zam ieszek, je d n a k w p o d ob n y sposób analizuje się codzienne czynności, tak ie ja k zakupy czy po d ró ż do p ra c y i p o w ró t do dom u. M am y co raz w ięcej n arzęd zi do tego, by zam ien ić n asze m ia sta w p ra w d z iw e i sp ra w n e M aszyny O presji - m iasta, k tó re - co s ta ra łe m się dow ieść w ty m arty k u le - ze swej n a tu ry o p ierają się n a przem ocy i w ykluczeniu. Pytanie zatem nie brzm i, ja k się b ro n ić p rz e d ow ą p rzem o cą, ja k p rz e d n ią uciec, lecz - kto i do ja k ic h celów b ędzie jej używ ał.
Bibliografia
A gam ben, G iorgio (1998), Homo Sacer: Sovereign Power and Bare Life, S tan fo rd : S ta n fo rd U niversity Press.
B eckett, K atherine; H erb ert, Steve (2008), Dealing with Disorder. Social Control in
the Post-industrial City, „Theoretical C rim inology”, 12 (1), s. 5-30.
B ern d , B e lin a (2007), From D isciplining to Dislocation. Area Bans in Recent Urban
Policing in Germany, „E u ro p ean U rb an an d R egional S tu d ies”, 14, s. 321.
Betsky, A aron (2008), O ut There: Architecture Beyond Building [online], B iennale Ar ch ite c tu re Venice 2008, h ttp://w w w .labiennale.org/en/architecture/exhibition/ en /6 2 1 8 0 .h tm l [24 w rz e śn ia 2008].
B ollens, S co tt (2001), C ity and Soul. Sarajevo, Johanesburg, Nicosia, „CITY: Analysis of U rb an Trends, C ulture, Theory, Policy, A ction”, 5 (2), s. 169-187.
E liade, M ircea (1993), Sakrum, mit, historia. Wybór esejów, przeł. A. Tatarkiew icz, W arszaw a: W ydaw nictw o N aukow e PWN.
Frick, D ieter (2007), Spatial Synergy and Supportiveness of Public Space, „Jo u rn al of U rb a n D esign”, 12 (2), s. 261-274.
H arvey, D avid (2006), The Political Economy of Public Space, [w:] S e th a Low, N eil S m ith (red.), The Politics of Public Space, N ow y Jork: R outledge. s. 17-34 K allus, R achel (2004), The Political Role of Everyday, „City”, 8, (3), s. 341-361. Lynch, K evin (1984), Good C ity Form, C am bridge: MIT U niversity Press.
Meek, S tu a rt (2005), Zoning and Anti-Sem itism in the 1920s: The Case of Cleveland
Jewish Orphan Home v. Village of University Heights and Its Aftermath, „Jo u rn al of
P lan n in g H isto ry ”, 4 (2), s. 91-128.
N aw ratek , K rzysztof (2008), M iasto jako idea polityczna, K raków : h a la rt.
N ew m an, O scar (1972), Defensible Space; Crime Prevention Through Urban Design, M acm illan.
R ap o p o rt, Amos (1977), Human Aspects of Urban Form, Oxford: P erg am o n Press- -Aaron.
S en n ett, R ich ard (2002), Flesh and Stone, L ondon: P enguin Book.
S h a n e, D avid G ra h a m e (2005), Recombinant Urbanism, C hichester: W illey A ca demy.
S im m el, G eorg (1950), The Sociology of Georg Simmel, N ew York: F ree P ress, s. 409-424.
S tenning, Alison (2007), Wypieranie stali: myśląc o Nowej Hucie poza hutą, [w:] M ar tin K altw asser, E w a M ajew ska, K uba S z re d e r (red.), Futurym M ia st Przemysło
wych. 100 lat Wolfsburga i Nowej H uty, przeł. K. G aw licz, K raków : h a la rt,
s. 327-340.
Torrens, Paul (2008), Modeling Crowd Behavior [online], G eosim ulation: Innovative G e o sp a tia l R e se a rc h , h ttp ://w w w .g e o sim u la tio n .o rg /c ro w d s/ [24 w rz e ś n ia 2008].
W illiam s, Jo (2005), Designing Neighbourhoods fo r Social Interaction: The Case of Co-
housing, „Journal of U rb an D esign”, 10 (2), s. 195-227.
+
K rzy szto f N a w ra te k Ph.D . is a re se a rc h e r, a n a rc h ite c t, a n u rb a n d e sig n er a n d u rb a n planner. H e lectu res in A rch itectu re a t th e S chool of A rch itectu re and D esign, Faculty of Arts a t th e U niversity of Plym outh, UK. H is last bo o k is City as a p olitical id ea (K raków 2008). E-m ail: krzysztof.naw ratek@ pl3T nouth.ac.uk
Abstract
This essay challenges th e p o p u la r n o tio n co n n ectin g th e city an d lib eral / lib era tin g ideologies. C o n trary to th e slo g an Stadtluft machtfrei th e a rticle p resen ts th e o p p re ssio n a n d se g re g a tio n as fu n d a m e n ta l, im m a n e n t asp ects of u rb a n ity an d th e city. Viewing th e city as a bio-political m a ch in e th e article attem p ts to a n alyse b o th in c o rp o re a l (law, reg u la tio n s, sy m b o lism etc.) a n d m a te ria l (sp atial stru c tu re , in fra stru c tu re , b u ildings a n d so forth) facto rs w h ich sh ap e h u m a n b e h av io u rs, su s ta in p a rtic u la r in te rp e rs o n a l re la tio n sh ip s a n d in g e n e ra l sh a p e a c e rta in type of h u m a n being as a citizen / u se r of th e city. The p a p e r also asks a question: w h a t kind of citizen / u se r co u ld b e “p ro d u c e d ” by th e city using th e m e n tio n e d technologies an d w ho is able to use th e se technologies in th e city?