e
g
z
e
m
p
la
rz
b
e
z
p
ła
tn
y
W numerze
Nr 32, styczeń 2009
3 A peritif
FeLieTon
Fobia Ludzi Trudnych
4 D oskrzyn ko wa transfuzja pogląd ów 5 D ynastia Tang a chińskie tram pki
6 Nawet ta jest na sp rz e d a ż .., 8 A m oże; religioznawstwo?
S tu D n la
Studencki Drogowskaz Intelektualny
9 - U nas nikt nie przykleja sobie uśm iechu...
11 - Radio będzie istniało dopóty, dopóki będą słuchacze 13 Zaczyna się od savasany, czyli „pozycji tru p a ”
14 Teatr KTO LUTY 2009
15 Trzeba to przeżyć, a p ó źn iej, . . odreagow ać
KUM uius
Kulturalny llzupełniacz Młodzieży
16 Krwawiący polipropylen pod rzu co n y do sklepu belgradzkiego rzeźnika
17 - C zytałam wiele podręczników,
ale i tak zawsze robię p o s w o je m u ..,
18 W itajcie w ciężkich czasach
PoWaGa
Politycznie Ważne Gadanie
19 Siedem „grzechów ” W ajdy
21 Nie trzt bn wiele, by pom óc innym
22 Prof. A ndrew M ichta: - Partnerstwo nie polega na tym,
że jedna stromi wyłącznie w ym aga...
redaktor naczelny redakcja zdję cia Bartosz Walat Iga Bałoś G rzegorz M akuch Joanna O paicik
M agdalena Zakrzew ska A n n a Zielińska
Maciej Pietrzyk M irka K ędzierska D orota Zdechł i kie wicz N orbert Tom asik K arolina D ziad czy k M irosław Żak Grzegorz Ladra d tp i layou t au to r k om ik su adres do korespondencji druk nakład o p ie k a red ak torsk a
Mateusz Janusz (hussars.pl) A ndrzej Paduszyński m i xer _k s w@ iriteria.cu D ru k arn ia Leyko teL 012 656 44 87 2000 egzem plarzy Maciej Malinowski ( W ydział Politologii i K om unikacji Społecznej)
Redakcja zastrzega sobie praw o do redagowania tekstów oraz zm iany ich tytułów. Redakcja nie zwraca tekstów niezam ów ionych.
Bartosz Walat
re d a kto r naczelny
Aperitif
P
rzem ieszczając się m iędzy zdem olow anym i częściami aso rty m en tu sylwestrowego, bardzo spraw nie m o żn a zweryfikować te n d e n cje, które po przedarciu się przez otoczkę now oroczną pow inny zam anifestow ać świeżość i generacyjne uspraw nienie. W szystko za spraw ą bzdurnego charakteru tego czasu, który cyklicznie maproblem z wyzbyciem się tryw ialnej au ry i potrafi jedynie nam ącić w roz m arzonej głowie.
Plebiscyty, k o n k u rsy i w yniki sprzedaży. Trójca św ięta degradująca w ar tości niszowe do m iana - nieistniejących. 1 nie m a w tym w ypadku m iejsca na zam anifestow anie sprzeciwu. W szystko zostało ju ż przeliczone i w iado m o, że w stycznia zw róci się uw agę jedynie na statystyki, jedyna szansa na zauw ażenie - to prow okacja, no chyba że po prostu będziem y robić swoje w bezpłatnych egzem plarzach naszej gazety.
A tym razem narobiliśm y wiele. W najnow szym num erze natraficie przede w szystkim na prem ierę działu „Komiks", który o d tej p o ry co m ie siąc będzie gościł na łam ach naszego m agazynu. Tym razem swój projekt przedstaw ił A ndrzej Paduszyński, ale jeżeli uw ażacie, że jesteście lepsi, p rz e syłajcie swoje propozycje na m ixer_ksw@ interia.eu, a na pew no zostaną one uw zględnione.
W styczniow ym s,M ixerze” znajdziecie także zestawienie w yw iadów dw óch krakow skich radiowców, którzy na co dzień wysyłają sygnały w dwa etery - stylistycznie przcciwstawne.
Zaćhęcam także do przeczytania obszernego działu felietonowego, który o d teraz trafia na początek „M ixera”. Przekrój m ateriałów tam zam iesz czonych da w am okazję dokonać seksualnej transfuzji w kom ponow anej w chińskie tram pki. Brzmi kusząco?
Pozostaje m i nic innego, jak życzyć w am soczystej sesji, przepełnio nej profesorskim i zygzakam i, m anifestującym i zwycięstwo. Pamiętajcie: „nie wszystko złoto, co się świeci" oraz „na złodzieju czapka gore” Powodzenia!
FeLieTon
Zazwyczaj niczego nie wyrzucam przed przeczytaniem, dlatego też prze
czytałam. Tytuł „Manipulacja i dezinformacja w mediach" poprzedzono
ręcznie dopisanym apelem„Uwaga Polacy!!! Bardzo ważne!!! Pod spodem
zaś za!econo:„Uważnie przeczytaj, kseruj, podaj dalej"
Doskrzynkowa
transfuzja poglądów
D o ro ta Z d e c h lik ie w ic z
przeczuw ając niczego złego, zajrzałam sw e go czasu do skrzynki na listy. Spośród niewielkiego stosu ra chunków i reklam sfru n ęła na podłogę k artka fo rm atu A4 gęsto zadrukow ana i uzu p ełn io n a odręcznym i w staw kam i. Zazwyczaj niczego nie w yrzucam przed przeczytaniem , dlatego też przeczyta łam. T ytuł „M anipulacja i dezinform acja w m ediach” poprzedzono ręcznie d o pisanym apelem „Uwaga Polacy!!! Bar
d zo ważne!!! Pod sp o d em zaś zalecono: „U ważnieprzeczytaj, kseruj, podaj dalej
■ Czyżby kolejny „łańcuszek”? - p o myślałam, Postanow iłam je d n ak czytać dalej, bo a nuż, widelec czegoś się d o wiem.
Cały tekst (w aham się, czy m ożna go nazw ać artykułem , bo ten zazwyczaj m a autora) głosił, jak bardzo n iesp ra wiedliwe, nieobiektyw ne i zm an ip u lo w ane są m edia masowe- Oczywiście, rzecz dotyczy w yłącznie tych niezwią- zanych z R adiem M aryja, TV Trwam , i czasopism am i katolickim i. N N autor pod niebiosa wysławia patriotyczno- -chrześcijańską misję m ediów katolic kich, podkreślając m anipulow anie o b serw atorem , jakie ma m iejsce w innych rodzajach środków m asow ego przekazu.
N ie cierp ię być in d o k try n o w a n a , a hipokryzja doprow adza m nie do sza
łu. Czymże bow iem innym jak nie sze rzeniem obłudnej propagandy jest p o d ' rzucanie lu dziom do skrzynek takich za przeproszeniem „artykułów ”? W d o datku nie ma możliwości zareagow ania, bo autor pozostaje nieznany, nie w iad o m o, kto to w ydrukow a! i kto kolportuje. N iew ykluczone, że gdybym poszła z tym do najbliższego kościoła, ksiądz by się w y p a rł,. .
W m ieszance tej sp ry tn ie zam iesz czono także reklam ę książki J E, ks, bp, A dam a Lepy pt. „św iat m anipulacji’1, określając ją jako pozycję „dogłębnie i f a
chowo oraz oczywiście zgodnie z doktryną Kościoła katolickiego”, przedstaw iającą
problem m anipulacji, reklam ę Radia M a ryja i czasopism spod zn ak u o. Rydzyka, C o gorsza - nie dość, ze m am y do czynienia z ew identną p ró b ą in d oktryna cji, to w do d atk u jest to zrobione w sposób urągający osobom popraw nie m ówiącym po polsku. Pom ijam słow otok i bezm yśl ność piszącego, ale nie m ogę pom inąć p o twornych w ręcz błędów ortograficznych, stylistycznych i interpunkcyjnych, jakimi najeżony został ów paszkwil,
Szkoda, że nie m am m ożliwości w y m iany poglądów z tw órcam i i pom ysło dawcam i tej akcji. Może daliby się n am ó wić na kupno chociaż jed n eg o słow nika o rto g ra fic z n e g o ... n a zasad zie skseruj i podaj dalej, ■
FeLieTon
Dynastia Tang
a chińskie trampki
Współcześnie „chińszczyzna" kojarzy nam się z
za-mi towaraza-mi, ze specyficzną, ale dość
popularną kuchnią, a także ze
sztuką i jednym z najtrudniej
szych języków świata. Dzisiejsze
Chiny to jednak coś więcej...
C
hińska dynast iii T ang panująca w latach 618-907 uw ażana jest za jedną z największych. Jej okres królow ania charakteryzow ał d ynam icz ny rozwój zarów no w sferze g o sp o d ar czej, jak i kulturalnej, a stolica Xian była najw iększym m iastem świata. To wiaśme w tym czasie C hiny otw orzyły się n a świat i zaczęły w yrastać na potęgę. O czyw iście od starożytnych dynastii daleka droga do dzisiejszych C hin, m im o to analogię da się bez tru d u zauważyć.W spółcześnie „ch iń szczy zn a1 k o ja rzy nam się z zalew aniem europejskich (i n ie tylko) ry n k ó w ta n im i tow aram i, ze specyficzną, ale dość p o p u la rn ą k u c h nią, a także ze sztuką i jed n y m z n aj tru d n iejszy ch języków świata. D zisiej sze C hiny to je d n a k coś więcej. P aństw o to w yrasta w niesam ow icie szybkim tem pie na lidera światowe) go sp o d ark i, w skaźniki zaś nieu b łag an ie św iadczą o tym , że ju ż teraz nie m o ż n a się z C h in a m i nie liczyć.
Przeciętny obyw atel Europy, ale także A m erykanin być m oże nie kojarzy napły wu chińskiej „masówki" z m echanizm a m i ogólnośw iatow ej ekonom ii, ry n k u a co za ty m idzie - także m iędzynarodow ej polityki. C óż bow iem za zw iązek m ogą m ieć tanie chińskie tram pki czy zabawki
z odległym i nie b ard zo realnym dla sza
rego człowieka rynkiem potężnej św iato wej finansjery?
O kazuje się, że nie tylko m ogą, ale mają bardzo realny w pływ i bardzo silne związki. Dość pow iedzieć, że aż 50 proc. butów i 70 proc. zabaw ek sprzedaw anych na świecić jest chińskiej produkcji. O b e c nie „państw o środka” to ogro m n y rynek pracy oraz inwestycji, coraz bardziej li czy się też ono w m iędzynarodow ej poli tyce. C o ciekawe - m im o niem ałego p o tencjału politycznego rzadko słyszymy o tym , żeby chińscy politycy zabierali glos w spraw ach kryzysów, konfliktów pro gnoz i debat, jakie tak m ocno angażują kręgi polityczne innych państw.
Tem po rozwoju azjatyckiego ty gry sa w praw ia w podziw , ale rów nież budzi niepokój. Światowy system gospodarczy jest swego rodzaju system em „naczyń połączonych”, gdzie żadne w ahnięcia nie pozostają bez w pływ u na inne składow e, a im większy udział państw a zagrożonego kryzysem w ogólnym bilansie, tym g ro ź niejsze mogą być tego kryzysu skutki. C hiny także m ają swoją „piętę Achillesa1', a jest nią problem energetyczny i coraz realniejsze zagrożenie przegrzaniem gospodarki. Dlatego ekonom iści całego świata z uwagą obserwują* jak w ładze chińskie radzą sobie z tym i problem am i.
W obrazie dzisiejszych C hin zasta nawia m nie jeszcze jeden fakt. Państwo wyrastające na jednego z największych graczy na rynku światowym, potęga, kapitał wręcz niew yobrażalny i ...hieda.
Trzeba bowiem mieć św iadom ość tego, że codzienność i realny świat C hin to nie tylko kapiące złotem budynki, luksusowe limuzyny, blichtr i przepych. To także nę dza, ciężka praca za miskę ryżu, kazamaty dla opozycji i szare prow incje, gdzie bieda to me jest najniższy poziom egzystencji. Niżej jest nędza w skali nic do pojęcia dla kogoś wychowanego w naszych realiach.
Rozwarstwienie społeczne spow odo w ane rozw ojem wyłącznie uprzem ysło wionych oh siaró w implikuje konflikty, ale nie na taką m iarę, żeby dokonać zmian. Zresztą nie wiem, czy zmiany są w tym kraju możliwe i jaki miałyby wpływ na d al szy rozwój Chin, Ostatecznie tem po w zro stu, jakie obserwujemy, nie m ogłoby mieć miejsca, gdyby nie wyjątkowy charakter chińskiego społeczeństwa. Społeczeństwa kastowego o d wieków, w którym każdy ma swoje miejsce i nie wyobraża sobie, że m ożna pokonywać szczeble drabiny społecznej. Dyskutując na tem at chiń skiego społeczeństwa na jednym z for internetow ych, usłyszałam określenie „zm utow any gen posłuchu". 1 chyba coś w tym jest.
Ten z grubsza na kreślony obraz C h in i ich roli we w spółczesnym swiecie zm usza chyba d o głębszych przem yśleń, a m etka z napisem „m adę in C hina” nie jest już pow odem d o kpin. To przyszłość, czy tego chcemy, czy nie.
Fo t, st o c k -v d in g
FeLieTon
Czy w czasach sekstelefonow, wirtualnych doznan i Dody Elektrody
możemy jeszcze mówić o seksie jako temacie tabu?
Nawet to jest na sprzedaż...
Tomasz Kucza
B
ędąc w jednym i popularnych nocnych klubów, utknąłem w fa lującej kolejce do toalety. Sytuacja nie zasługiw ałaby na głębszą analizę, gdyby nie pew ne zdarzenie, którego sta łem się m im ow olnym św iadkiem .Barczysty sam iec alfa po krótkim zbadaniu terenu w prow adził p o d c h m ie loną blond samicę do m ęskiej toalety, p o czym zam knął sic razem z nią w jednej z kabin. W ydarzenie to przykuło jedynie m oją uwagę, gdyż reszta przegranych sam ców nieprzerw anie przy Używała swoje wystylizowane ow łosienie bądź też okadzała się p erfu m am i z próbki o trz y m anej wcześniej w pobliskiej perfum erii. W ięc o co właściwie chodzi?
W szyscy przyzw yczailiśm y się juz do b an n eró w reklam ow ych, na których nagie m odelki prezentują zm arzniętym przech o d n io m gładź gipsową. Nikogo też nie dziwi gra wstępna w w ykonaniu napalonych nastolatków, odbywająca się w sam ym środku zatłoczonego tram w a ju. O góln o d o stęp n e kolorow e m agazyny prześcigają się w serw ow aniu sfrustrow a nym czytelnikom recept na tysiąc jeden orgazm ów , osiągniętych dzięki wym yśl n y m technikom seksualnym . „Słownik wyrazów obcych” definiuje tabu jako „nietykalną świętość, tem at, którego nie w olno poruszać“
Z atem czy w czasach seks telefonów, w irtualnych doznań i Dody Elektrody m ożem y jeszcze mówić o seksie jako tem acie tabu? Czy odzierając erotyzm
2 tajem nicy, nie pozbaw iliśm y go przy padkiem czegoś w artościow ego? D lacze go, chcąc zrozum ieć siebie i swoją seksu alność, postanow iliśm y ją upublicznić? A m oże pow iedzieliśm y ju ż zdecydow a nie ta dużo?
Rewolucja seksualna, jaka p rzeto czyła się przez Am erykę w latach 60. XX wieku, otw orzyła niejedne oczy i roz porki, R aport Kinseya, am erykańskiego
biologa i seksuologa, o party na tysiącach wywiadów dotyczących zachow ań sek sualnych, spow odow ał falę kontrow ersji, ale i św iadom ości o życiu erotycznym człowieka. Bez względu na w iarygod ność zebranego m ateriału rozpoczął się proces, który pozostaw ił niezatartą rysę na idealistycznym , aseksualnym micie am erykańskiej rodziny.
Błyskawiczny rozwój w iedzy w ym u sił także zm ianę postrzegania ludzkiej seksualności przez Kościół katolicki. P rzedstaw icielom dom inującej religii coraz tru d n iej było w m aw iać ludowi, ze lubieżne barłozenie okupione jest ow łosieniem na prawej, czasem lewej dłoni, n ad m iern ą potliw ością i o p ę ta niem. Seks, choć nadal spętany przyka zaniami» przestał nosić zn am io n a n ie czystego i niegodnego.
In teligencja sek su aln a w zrastała. Kobiety i mężczyźni uczyli się siebie na nowo. Seksuolodzy edukowali, leczyli i ba dali. Wszystko szlo w dobrym kierunku.
Jednak w pew nym m om encie seks się zaczął pojawiać w miejscach, w k tó rych wcześniej byl nieobecny. W yskaki wał z reklam y kolejnej m argaryny albo now ego sam ochodu, wrzeszczał w p ra wie każdym teledysku em itow anym na MTV, dw uznacznie m rugał zza szyby kiosku z gazetami.
N aw et początkujący dziennikarze wiedzą, że nic tak nie przyciąga uw a gi odbiorcy, jak stygnący jeszcze tru p i rozpalona do czerw oności seksafera. Te dw a, wydaw ałoby się tak różne, zda rzenia wyznaczają jeden tor, któ ry m płyną wszelkie inform acje zalewające nas codziennie. Jednak czy w pogoni za sukcesem , w ybuchow ą rew elacją i ogól nym splendorem nie tracim y czegoś w y jątkow ego i niepow tarzalnego - uroku tajem niczości? Czy karm ienie się infor m acjam i o braku intym nej garderoby u piosenkarki bądź erotycznych przygo
dach uczestników „Tańca i gw iazdam i” nic pozbawia nas pewnej subtelnej w raż liwości na „te spraw y”?
C zasy u m ę c z o n y c h p u s te ln ik ó w w przyciasnej bieliźnie, których napię cia seksualne anioły w ynoszą do nieba, minęły. Edukacja seksualna o p arta na bajce o zaczarow anym kalendarzyku i m agicznym term o m etrze też wydaje się dziś kiepskim żartem . Sytuacja ta napei^
nia m nie nadzieją na lepsze jutro. Jednak zastanaw iam się, dlaczego tak często św iadom ość swoich po trzeb seksualnych i ich realizacja zm ienia się w klasyczny ekshibicjonizm . Czy żyjąc p o d pręgie rzem tabu, pozostaw alibyśm y do końca życia niczym tab u la rasa? M oże p o zb a wieni w iedzy o życiu seksualnym sąsia d ów nie porów nyw alibyśm y tak często w łasnych d o zn ań z przeżyciam i innych?
C hoć zw ichrow ani styliści prze rażeni w łasnym dziełem próbują na now o p rz e konać u m ęczo n ą gawiedż, że seksow ne m ogą być rów nież starsze i grubsze eg zem plarze, wszyscy doskonale wiemy, jak wiele osób utonęło w kom pleksach w yczytanych z kolorow ych gazet. N iepo ham ow ane epatow anie w izerunkiem k o biety, jako w iecznie gotowej na wszystko seksbom by sprawiło, że w św iadom o ści wielu pryszczatych nastolatków ten m odel pokutow ał jako jedyny i słuszny
wzór ich w ym arzonej przyszłej partnerki seksualnej. Z derzenie z rzeczywistością często kończyło się w takich przypad kach na kozetce u wciąż bogacącego się seksuologa.
A jeśli się p o p ro stu czepiam ? Jaw ne eksponow anie i epatow anie seksual nością nie jest przecież niczym nowym . W antycznej Grecji i Rzymie podobizny przedstaw iające m o n stru aln e penisy zdobiły zew nętrzne ściany dom ów, a n a wet skrzyżow ania. C hodziło w tym je d nak o coś zu p ełn ie innego niż sprzedaż jakiegoś pro d u k tu czy w yprom ow anie w schodzącej gwiazdki pop. Podobizny członków m iały sprzyjać płodności, s p ro wadzać bogactw o i chronić przed u ro k a mi, N atom iast kobiece n arząd y płciowe były często przedm iotem kultu, Około trzydziestu tysięcy lat przed nasz;} erą rzeźbiono je w kam ieniu i eksponow ano, aby stanow iły sym bol bram y niebios.
Być m oże tacy po prostu jesteśmy Lubim y patrzeć, podglądać, p o d słu c h i wać i tak napraw dę tylko je d n o nam w głowie. A m erykańscy naukow cy o p u blikow ali ostatnio badania, w których wykazali, iż 40 proc. połączeń z In te r netem dokonyw anych jest z zam iarem poszukiw ania treści pornograficznych. Oczywiście m ożna b y wysnuć w niosek, iż wszyscy internauci to zboczeńcy chcą cy ulżyć sobie w cierpieniu we „własnym zakresie”. C o jednak, jeśłi tabu jest tylko złośliw ym uw arunkow aniem socjokultu- row ym , fałszywą skrom nością, religijnym w ym ysłem i tak napraw dę nigdy nie było n am do niczego potrzebne? Być może, odarci z absolutnie wszystkich zakazów, przykazań i schem atów zachow ań, b y li byśmy niczym dzikie ssaki, których co dzienność p rzy p o m in an ia niekończący się okres godowy.
W ydaje m i się, że specjaliści od re klamy, public rełations, m enedżerow ie gw iazd i pozostali, którzy chcą na nas po prostu zarobić, postanow ili uderzyć W ową głęboko skryw aną część nas sa mych. P ierw otną, nieokiełzaną, dziką. Zastanaw iam się tylko, czy m usim y się te Jim poddaw ać, bezdyskusyjne przyj - m ować w szystko io t co jest n am se r wowane. A m oże każdy z nas pow inien wypracow ać sobie swoje w łasne tabu, św iętą strelę, której nikt i nic nie p o w in no naruszać? Jednak to, co dla jednych jest krokiem dzielącym od przepaści, dla innych m oże się okazać jedynie w stępem do prawdziwej imprezy.
W film ie „F o rtep ian " w reży se rii Jane C am p io n jest p ew n a znacząca dla m n ie scena. G ra n y p rzez H arveya K eitela m ężczyzna, dysząc jak dziki zw ierz, p ró b u je zd epraw ow ać głó w n ą b o h aterk ę. P o n iew aż akcja dzieje się w XIX w ieku, k o b ieta u b ra n a jest w czarn ą, żało b n ą su k n ię zap iętą po sam ą szyję. W p ew n ej chw ili m ę ż czyzna d o strzeg a d z iu rk ę w grubych rajsto p a c h kobiety, p rzez k tó rą w idać n ag ą skórę, m ik ro część w szechśw ia ta. Z aczyna d o ty k ać jej p o sz arp an y c h brzegów. Ż adnej nagości i p o cału n k ó w , jed n ak jest to W m o im o d czu ciu jedna z n ajb ard ziej ero ty czn y ch scen w św ia tow ej k in em ato g ra fii.
Myślę, ze kiepską m etaforą mojego tabu są właśnie te czarne, grube, m iejsca m i dziurawe rajstopy, które pozwalam d o tykać tylko wybranej przeze mnie osobie. ■
I;» l ^K k-K dm p: styczeń 2009 | m iXer
nauczania jest teoria ewolucji. W tym m om encie pojawia się pytanie, jak p o godzić owe d w at obecnie rów norzędne, p rzed m io ty ,..
Odpowiedź m oże przybierać skraj ną wersję - należy przestać brać udział w którym ś 7.tych przedmiotów. W iadom o jednak, że w tak drażliwych tematach jaka
kolwiek desperacja nie iesf mile widziana. Oczywiście czasam i rezygnacja z lekcji religii w ydaje się prosta, jednak niejed n o k ro tn ie pow oduje - w szcze gół n o k i w m niejszych m iejscow ościach - w yobcow anie ze spójnej grupy społecz nej. Inaczej problem zarysow yw uje się w m iastach, gdzie dużo łatwiej zacho wać anonim ow ość i gdzie środow iskow y ostracyzm nie jest aż tak dotldiwy.
Lekarstwem na te problem y m iało być w prow adzenie d o szkól religioznaw stwa. T ru d n o jed n ak w yobrazić sobie inną reakcję w ładz kościelnych, o p ow ja dających się za n ien aru szan iem o b e cn e go porządku, niż o stry glos sprzeciwu.
Trzeba je d n a k zw rócić uwagę na to, że skoro żyjemy w ustroju m anifestują cym relatywizm w artości, to pow inno się w zbraniać od sytuacji, w których k ształ tnie s it jednotorow e zapatryw ania (choć oczywiście nie m am y pew ności, że prze kształcenie przedm iotow e byłoby zw ią zane ze zm iany p ro g ram u nauczania).
Wydaje się m ało praw dopodobne, żeby w najbliższej przyszłości nastąpiły jakiekolw iek zmiany. Krytyka nauki re
ligii w szkołach wciąż uznaw ana jesl za szerzenie poglądów ateistycznych. N aj gorszy w pływ na obecną sytuację ma chyba opinia publiczna, klóra nie stara się spojrzeć na zdania krytyczne, jak na próbę poszerzania spraw iedliw ych n o rm
Kiedy spotykają Się ze sobą p rzed sta wiciele środow isk o odm iennych poglą dach. dyskusja na ogól przybiera form ę m anifestow ania słuszności subiektyw nych racji. W g rudniow ym „Salonie p o litycznym" w klubie „Pod Jaszczuram i" m o ż n a się było o tym przekonać. Nie zm ienia to jed n ak faktu, że należałoby w k o ń cu dojść d o jakiegoś kom prom isu, chyba że mylenie M arii z M arią M agda leną, a Józefa z Janem C hrzcicielem s ta nie się dla nas norm alnością. ■
FeLieTon
Krytyka nauki religii w szkołach wciąż
jest za szerzenie poglądów ateistycz
Jm
A może: religioznawstwo?
M aciej T op in ek
W
roku 1990 w prow adzono do szkól religię jako p ełn o p raw nie obow iązujący p rzed m io t nauczania, N iew ątpliw ie odbyło się to p o d silną presją Kościoła, z k tó ry m ów czesna w ładza nie chciała popadać w konflikt, W środow iskach nastaw io nych sceptycznie owa decyzja wywołała natychm iastow y sprzeciw. O d tam tej pory m inęło J9 lat, jednak nadal m ożem y się n atk n ąć na głosy nawołujące do zaprze stania nauczania religii w szkołach.Krytycy posługują się rozm aitym i argum entam i. Część z nich to jedynie sztam pow e h asła i slogany, choć rzecz jasna znajdą się i takie opinie, z którym i tru d n o się nie zgodzić. Wydaje się, że po tak długim okresie funkcjonow ania reli gii w placówkach oświaty to skuteczność nauczania pow inna być czynnikiem m a jącym wpływ na jej ocenę. Tym czasem b ad an ia przeprow adzone na grupie osób deklarujących się jako „wierzące" lub „bardzo wierzące" wskazują, że jedynie 30 proc. respondentów m ożna zaliczyć do g ro n a praw dziw ych wyznawców,
Jeżeli na pytanie: „Jakie znasz p o sta cie Trójcy Świętej?" udzielane są błędne odpow iedzi, to w ypadałoby się zasta nowić, czy obecna form a nauczania się spraw dza i czy nie należałoby w prow a dzić jakichś zm ian.
Istotnym elem entem rozw ażań m oże być wpływ, jaki nauka religii m a na o so by, którym jesi przedstaw iana. W atykan oraz katoliccy intelektualiści oficjalnie zaakceptow ali teorię D arw ina t je d n a k na szczeblach lokalnych nadal większą uw a gą i pow ażaniem cieszy się kreacjonizm .
W ażnym czynnikiem pozostaje też także praktyka nauczania. Internetow y blog pew nego krytyka pokazuje sytuację, kiedy na lekcji religii przedstaw iane są właściwości teorii kreac jon izmu, a kil kanaście m inut później m ło d y człowiek udaje się na biologię, gdzie podstaw ą
StuDnla
nie przykleja *
sobie uśmiechumM
O pracy prezentera radiowego rozmawiamy
z
Robertem Jastrzębskim,
dziennikarzem krakowskiej filii„AntyRadia"
- Od czego rozpoczęła się twoja przygoda z radiem?
- Początkow o pracow ałem jako DJ i pew nego razu kolega prow adzący p rogram d an ceo w o -tran - sowy zaprosił m n ie jak o gościa d o audycji. To była m ała, lokalna stacja z Częstochowy, w której m ikso wałem na żywo. Pam iętam , źe wystarczyło założyć słuchaw ki i pow iedzieć dwa słowa, żeby całkowicie przekonać się do tego zajęcia.
- Początkowo nie byłeś dziennikarzem . W ta kim razie jak w iele zm ien iło o n o w tw oim życiu?
- Według m nie wszystko zależy od cech charak- teru człowieka, od osobowości, jeżeli jesteś zamknię- I tym sam otnikiem lub chcesz poświęcać się rodzinie, _ to możesz się nie odnaleźć w tym środow iska Tutaj potrzeba mobilności, gdyż nie wiadomo, kiedy i gdzie cię coś rzuci, O w a praca pozwoliła mi się wyrwać z rodzinnego miasta, gdzie zam knąłem pewien roz dział życia, O d jakiegoś m om entu jestem nastawiony na aktywne tycie, bo to po prostu warunek egzystencji w tym fachu. Żeby zaistnieć i się rozwijać, trzeba mieć silny charakter 1 dystans do świata. Należy się przyzwy czaić do tego, że w tym fachu rzadko cię chw alą.,. ►
F o t, K ar o lin a L ic z m a n
StuDnla
► - O becnie jesteś zw iązany z „ Anty-Radiem ” Czym się w nim zajmujesz?
■ Prow adzę p ro g ra m „Łowcy S m o ków", k tó ry jest specyficznym p ro jektem radiow ym , gdyż opiera się na społeczności słuchaczy. Jedna osoba, wcielająca się w „zw ierzynę” ukryw a się w publicznych m iejscach Krakowa, a śledzący audycję, w ysłuchując w ska zówek, starają się rozstrzygnąć, o jakim m iejscu jest mowa.
- M yślisz, że istnieje jakaś nieprze kraczalna granica m iędzy prow adzą cym a słuchaczem?
■ W szystko zależy od p ro w ad zące go. M yślę, że w iększość l nas ch ciała by m ieć d o b ry ko n tak t ze słuchaczem , ale znam takich dziennikarzy, którzy w ogóle nie oczekują więzi, nie jest im p o trz eb n e o d d ziaływ anie słuchaczy. Ja od p o czątk u byłem nastaw iony na in terak ty w n e program y. W łaściw ie b ie rze się to z mojej w cześniejszej pasji - p rzez wiele lat pracow ałem jako Di. Scena była m o im żyw iołem , a k o n tak t z tysięczną p u b licznością stan o w ił nie lada wyzw anie. W radiu w szystko to jest zastąpione w yobraźnią. Każdy m a przed sobą jed y n ie p u lp it, nic więcej. Sam i się realizujem y, dlatego radiow y show w ym aga w ielkiego wyczucia. G dy stw orzysz d o b ry p ro g ram , w rezultacie otrzy m u jesz m n ó stw o e-m aili czy SMS- -ów, telefonów , które są jed y n ą drogą p o ro z u m ie n ia z słuchaczam i. G ra n i ca znika także dzięki o d biorcom . Nasi słuchacze interesują się prow adzącym , chcą wiedzieć, jaki on jest.
- Czy słuchacze „AntyRadia” to wym agający odbiorcy?
- Nasze radio jest specyficzną roz głośnią na polskim rynku m ediów.
O d początku byliśmy kojarzeni ze zna nym i nazw iskam i. W naszym środow i sku pracow nik na każdym stanow isku stawia na indyw idualność. W niektórych rozgłośniach prow adzący to tylko d o d a tek do muzyki. My jesteśm y nakierow a ni na coś innego. Słuchacz „A ntyRadia” nie czeka na pow ielanie inform acji p o wszechnie znanych. U nas nie m a m iej sca na pierdoły, bo w ym aganie są całkiem inne. Jeżeli jestem na kacu, to m ów ię na antenie, że dziś m am zły dzień, bo leb m i napier... Nikt w „A ntyR adiu” na siłę nie przykleja sobie u śm ie c h u ...
- W lakim razie jak wyobrażasz s o bie słuchaczy?
- N ieraz m iałem okazję ich p o z n a ć C hoćby w ostatnie święta Bożego N aro dzenia, kiedy to b rałem udział w akcji m ikołajkowej. O dw iedziłem wiele osób, które otrzym yw ały o d nas prezenty. N atrafiałem na stu d en tó w pijących piwo, o soby zam ożne oraz takie, które m ają wiele do pow iedzenia i nie puszczą b o kiem żadnego antenow ego błędu. G en e ralnie p rzed ział wiekow y jest dość duży, ale na m ałolatów jeszcze nigdy nie n a tra fiłem.
- Krakowskie „AntyRadio* jest najm łodszą filią głównej jednostki. Jak zostaliście przyjęci w naszym mieście?
- M ałopolska to tru d n y rynek. Jest tu wiele dobrych stacji i jedyna form uła, jaka m ogła się przyjąć, to w łaśnie św ie
żość i szczerość. W iadom o, że Kraków został zdom inow any przez stację, która króluje tu o d daw na, ale my nie zam ie“ rzam y się z nikim ścigać, b o jesteśm y bezkom prom isow i. W tym względzie nie m am y konkurencji. W każdym razie, po roku działalności, obserw ujem y akcepta cję mieszkańców.
- Myślisz* że stu d ia d zien
nikarskie są w stanie nauczyć zawodu radiowca? S potykasz Studentów, którzy się do czegoś nadają?
- D o „A ntyRadia” przycho dzi w ielu studentów , zaintere sow anie praktykam i wciąż ro śnie. W idać, że jest wiele osób odw ażnych, z d eterm inow anyćh. Praktykanci podchodzą d o pra cy bardzo am bicjonalnie i na pew no nie m o ż n a im odm ów ić zapału. Nie da się jed n ak ukryć, że w drażanie d o pracy na antenie to p ro ces strasznie złożony...
- Na co należy zw rócić uwagę, jeże liby się chciało zaistnieć w tym kręgu?
- Na p o czątk u w arto się w ogóle z astan o w ić n ad tym , co by się w ży ciu ch ciało robić. Zajęcia re p o rte rsk ie a p ro w ad zen ie an ten o w eg o show to w łaściw e skrajności. W tym d ru g im w y p a d k u w cale nie trz e b a być d z ie n n ik arzem , czasem w y starcza in te li gencja i obycie. M agia rad ia jest na tyle zniew alająca, że w iele rzeczy d a się w ykreow ać. N a p ew n o nie m o żn a się p o d d aw ać. S am ozaparcie i p o k o ra to w łaściw ie u n iw ersaln e cechy, które w ty m zaw odzie n ie sły ch a n ie się p rz y dają, N ależy się pośw ięcić, w olnego czasu raczej się nie ma...
- W jaki sposób rozum iesz pojęcie
T1 m agia radia”?
- Wydaje mi się, że takim p o d staw o w ym czynnikiem prow okacyjnym jest głos radiowca. Podejrzew am , że wszyscy początkow o starają się wyobrazić jego lizyczność. Trzeba jed n ak zauważyć, że istnieje drugie d n o tego stw ierdzenia. Przeciętny słuchacz żyje w przek o n a niu, że praca prezentera to nic tru dnego. W rzeczyw istości rzecz się ma inaczej. W szystkie przygotow ania ukryte są za kulisam i. Tam także schow ana jest praca zespołowa, O ile dobrze kojarzę, o m a gii rad ia m ów ił kiedyś Wojciech M ann. Powiedział, że „w radiu m o żn a zrobić
wszystko”. Zgadzam się. Tutaj jed n a oso
ba m oże w płynąć n a tysiące słuchaczy. M agię tw orzy czasem występ jednego człowieka, który przeliltrow ał pracę ca łego zespołu.
Rozmawiał:
Bartosz Walat
StuDnla
- O któ re j g o d zin ie rozpoczyna za zw ycza j
d zień p ra cy D arek M aciborek?
- T ru d n o powiedzieć. Bywa tak* że zaraz
po program ie, gdy przesłuchuję now e single i płyty, albo w cześnie rano, gdy przedzierani się pi zez obow iązkow ą prasów ke. M oże w trakcie popołudniow ych rozm ów z artystam i, którzy pojaw iają się w program ie, bądź po śniadaniu, w trakcie spisyw ania nowych pom ysłów a n te now ych i odpisyw aniu na e maile,
■ Ile on średnio tr w a t
- N igdy tego nie liczyłem, Ale nie s;} to je
dynie trz y godziny spędzone na antenie. Tak n a praw dę cieszę się, że m o g ę chodzić nie do pracy, ale d o radia, Pew nie nie w ytrzym ałbym długo w ośm iogodzinnym cyklu codziennym . Każdy dzień w radiu, co m oże w ydać się dziw ne, jest inny od poprzedniego, Pytasz, ile godzin m oż na spędzać w radiu. Zdarza się, żc 10-12 godzin, ale tak bywa, gdy praca jest czyjąś pasję.
- B ył p a n d yrekto rem p ro g ra m o w ym
R M F M a x x x } tera z p ro w a d zi p a ti ku lto w ą j u ż F ot . S zy m on „ Z b o o y "M a d e i
StuDnla
► „ POP! i $ tę” w RMF-ie, je st p a n tw ó r
cą w id u znanych i łubianych audycji radiowych Czuje się p a tt człow iekiem spełnionym zaw odow o?
- 1 tak, i nie. Przechodziłem z radiem różne okresy rozwoju tego medium Zna jomi m ówię, że w radni znalazłem się od urodzenia. Tam zawsze jest coś nowe go do stworzenia. Czy można w Polsce jeszcze coś w radiu osiągnąć albo czy jest jeszcze ktoś, kto potrafi zaskoczyć odbiorców? Zdecydowanie tak, nawet w sformatowanym radiu kom ercyjnym , z ciągle zmieniającym się rynkiem m e dialnym i słuchaczem!
■ fest p a n człow iekiem sukcesu? - Nigdy tik o sobie nie myślałem. Różnym ludziom sukces kojarzy sit; z czymś innym. Dla mnie sukcesem jest np. zakończenie pracy nad czterogodzin nym specjalnym programem Świątecz nym o Ihe Beatles, który powstaje około dziesięciu dni, albo - ostatnio - mój p o
wrót do malowania obrazów.
■ Ile ra zy p o ja w iła się u p an a m yśl,
żeb y rzucić to w szystko i zająć się czym ś innym?
- Oj, bywały takie momenty. Wte dy wyjeżdżam do Nowej Zelandii albo szukam swego miejsca w Bieszczadach. To wynika czasem z mojego zbyt po rywczego charakteru, ale potrafię też włożyć głowę pod kran z zimną wodą.
- Pam ięta pan swe początki w radiu?
- Tak, To radio, albo raczej radio węzeł studencki, potem lokalne radio w Bielsku-Białej i RMJJ FM, Pamię tam pierwszy nocny program na kup cu Kościuszki. Wszystko było „naj” wielkie i oszałamiające. Z przeraże nia i tremy nie zauważałem dżungli wokół moich animacji. Pamiętam* że w pierwszej nocnej audycji grałem man. Stonesów i Red Hot Cliili Peppers.
- Po tyłu łatach pracy na antenie czuje pan jeszcze adrenalinę przed wej ściem do studia?
- Ktoś, kto pracuje w radiu i przestał odczuwać ów charakterystyczny dresz czyk emocji albo adrenalinę czy lekką tremę przed kolejnym spotkaniem ze słuchaczem w eterze, powinien się chyba zastanowić nad zmianą zajęcia. Rutyna jest z czasem nudna, męcząca i co
naj-ważniejsze - zabija k reację Słuchacz to słyszy, tak jak w idz w teatrze wyobraźni. Pewien doskonały polski aktor pow ie dział kiedyś, że gdy przestanie o d czu wać trem ę przed spektaklem , to będzie to czas zejścia ze sceny,
- Co, pańskim zdaniem , jest ta kiego m agicznego i niepow tarzalnego w radiu?
- Zdecydow anie ów unikalny k o n takt, jaki się nawiązuje m iędzy dw iem a głów nym i postaciam i każdego sp e k ta klu, m iędzy słuchaczem a prow adzącym program . T ru d n o czasem to uzyskać w ciągle przyspieszającym rytm ie n o woczesnego radia. Ale naw et w radiach kom ercyjnych jest czas na oddech, uśm iech, Czasem porów nuję swoje radio do jazdy sam ochodem i w tedy spraw dza się pow iedzenie: niew ażne, jakim sa m o ch o d em podróżujesz, tylko z kim...
- Śladem w ield kolegów' radiowców' nic ciągnie pana do telewizji?
- Nie ciągnie... Nie wiem. jak się po toczy moja praca zawodowa za kilka lat. Nigdy nie mówię nigdy, niemniej nie zabie gałem jeszcze o występowanie na szklanym ekranie. To jest c b ’ba tak jak w starym h i cie Ruggles „Video Killed th e Radio Star" a telewizja zabija magie słowa. Tam wszyst ko widać i brakuje już miejsca na wyobraź nię. A z drugiej strony takie programy, jak choćby kultowy „Saturday Night Live11 w radiu są nie do zrealizowania.
- Jak, w edług pana, zm ien iło się ra dio RMF FM w ciągu prawie 20 lat?
- To w ypadkow a zm ian czasów, go spodarki, techniki, ludzi z ich u p o d o baniam i i now ym i przyzwyczajeniam i. D awniej obow iązyw ał m odel pracy od siódm ej do piętnastej. A dziś ludzie p ra cują od dziw iętnastej do siedem nastej
z porą na lunch. Radio kom ercyjne,
które nie żyje z abon am en tu , m usi p o dążać za słuchaczem . M oim znajom ym , którzy w ypom inają m i zm iany k o m er cyjne stacji, po d aję jeden prosty przy kład piekarza, k tó ry zbankrutow ał. Piekl w yśm ienite bułeczki z ciem nego pieczy wa. z ziarnam i- Był przekonany o ich wy jątkow ości, ale nikt ich nie kupował. Jego konkurent pro p o n o w ał n ato m iast takie, jakie co dzień kupow ali ludzie. Jedynie dla koneserów mial coś ekstra,,. Radio podlega takim sam ym cyklom jak m uzy
ka popularna. Ś rednio co dw adzieścia lat następuje p ow rót tw órców d o korzeni, d o gitarow ego grania, do fascynacji m u zyką elektroniczną czy disco itd. Tylko czekać, jak w radiu będzie więcej radia.
Z RMF-ie dziennikarstw a uezyli
się tacy dziennikarze jak Piotr Metz, Bogdan Rymanowski, Marcin Wrona czy tw a Drzyzga. RMF FM to kuźnia dziennikarstwa?
- Chyba tak. Tu zawsze pracowali i nadal pracują najlepsi fachowcy. C hoćby serwisy inform acyjne Bogda na Zalewskiego to niespotykana poezja przekazyw ania faktów na polskim ry n ku m edialnym . Jeżeli ktoś ma to „coś” w sobie i ogrom ny zapał d o pracy* to RMF FM nadal jesl najlepszym radiow ym u n i wersytetem . Pam iętam swój początek na krakow skim kopcu, gdy ówczesny szef « Itc n y Edw ard M iszczak genialnie za chęci! m nie do pracy, W pierwszej naszej rozm ow ie zapytał: „Synku, czy ty wiesz„
co to są media? Wycisną cię ja k cytrynę i rzucą w k ą t”. To fakt, w lei robocie trze
ba czasem m ieć tw ardy tyłek i odkryć w sobie pasję, bo praw dziw a praca w ra diu !o chyba nie zawód, ale sposob na życie.
- Grupa RMF KM uruchom iła w ie le kanałów tem atycznych w serwisie ww w .m iastom uzyki.pl, m .in. „RMF PO Plistę” Czy Internet jest jakim ś za grożeniem dla tradycyjnego radia?
- Radio będzie istniało dopóty, d o póki będą słuchacze. In tern et to nie za grożenie dla sam ego radia, ale zm iana platform y nadaw ania, w yw ołana zm ie niającym i się czasami w ym ogam i te c h nicznym i. Fale eteru zostaną zm ienione n a system zero jedynkow ego przesyłu danych, Ale nadal m uzyka, słowo, ludzie je tw orzący po zo stan ą w artością i treścią oterty cyfrowej, O tw iera to n ieo g ran i czone m ożliwości dla wszystkich, O d lat lansow ałem lezę, że wszyscy skończy my w sieci, ł sam w nią z o c h o tą w sko czyłem. W łaśnie na „Mieście M uzyki” m am autorską stację RMF pop & C olors i autorskie program y „Po g o d z in a c h '. C o m oże chcieć więcej d zien n ik arz m u zyczny bez kom ercyjnego selektora? Je dynie zarażania sw oim , czasam i m a n ia kalnym wręcz, podejściem do muzyki i nowych odbiorców.
Rozmawiał:
Norbert Tomasik
StuDnla
Zaczyna się od savasany,
czyli „pozycji trupa"
Joga uczy, jak nabrać dystansu do siebie i świata zewnętrznego
Tomasz Kucza
P
raktykuje ją Sting, skołatane nerw y leczy nią M adonna, a m ojej znajom ej p o m ag a p o n o ć na m i łosne frustracje. Joga, starożytny system ćw iczeń w yw odzący się z Indii wyleczy! z d e p r e s ji p o ło w ę h o lly w o o d z k ic h gwiazd, a niektórym zagubionym E uro pejczykom w skazał drogę ku szczęściu i sam orealizacji. Czym napraw dę jest joga? O co w niej chodzi i czy faktyczniem ogę ja ćwiczyć wszyscy?
Pierw szym i pisanym i źródłam i m ó w iącym i o jodze s-ij Wedy, starożytne księgi indyjskie, których pow stanie d a tu je się na lata 1500-300 p n e . W sanskry- d e term in joga oznacza ‘scalenie, „ze spolenie1 rozum iane jako ‘zjednoczenie z Bogiem’. Praktyka opiera się głów nie na w ykonyw aniu asun, pozycji gim nastycz nych, które nierozerw alnie połączone są z oddechem . C ałości d o p ełn iająpranaja-
my, ćw iczenia oddechow e, oraz m edyta
cja, Klasyczna joga to przede w szystkim rełigia i filozofia. Praktyka była drogą głębokiej duchow ości i w yrazem poszu kiw ania Boga.
W spółcześnie istnieje kilka dużych szkół jogi uczących w edług określonej m etody opracow anej przez konkretnego m istrza. W Polsce najczęściej spotykany m i stylami są viniyoga (kładący nacisk na koordynację ruchów z oddechem ),
iyengar (zw racający szczególną uw agę
na właściwą postaw ę i dokładność w yko nywanych asan) oraz sivananda (łączący ćw iczenia oddechow e z a sanam i i m edy tacją}. W K rakow ie działa kilka profesjo nalnych szkół, które różnią się m etodą prow adzenia zajęć oraz nastaw ieniem do osób praktykujących. Po zapoznaniu się z ofertą zdecydow ałem się na szkolę Katarzyny Stryjniak-Erickson „Yoga In ternationa]”,
Po krótkiej i sympatycznej rozmowie telefonicznej dowiaduję się od instruktorki, że oprócz 2 5 zł i wygodnego, niekrępuiące- go ruchów ubrania nie będzie potrzebne mi nic więcej. Jogę ćwiczy się boso. Pozytywne nastawienie i otwartość są mile widziane. Dla własnego dobra przed rozpoczęciem zajęć należy powiadomić nauczyciela o ewentualnych przebytych kontuzjach czy też problem ach ze zdrowiem. W większo ści szkół obecność na zajęciach nie w ym a ga wcześniejszej rezerwacji,
Po przyw itaniu z uraczą nauczyciel ki) znalazłem się n a dużej sali z rozłożo nym i na podłodze niebieskim i m atam i. O kom pleksach nie ma tu mowy. Ćwiczą wszyscy bez w zględu n a wiek czy masę ciała. A tm osfera jest diam etralnie różna o d tej panującej w siłow niach i klubach
fitness. W szyscy starają się być przyjaźni. Lekko speszony, kładę się na podłodze.
Zaczynam y od $ava$any, pozycji trupa. C hodzi o relaksację i wyciszenie um ysłu przed w łaściw ą praktyką. Leżąc n a plecach, uczę się oddychać p rz e p o
ną,
prow adząc pow ietrze w d ó ł brzucha. Z tru d e m udaje m i się opanow ać potok myśli płynący w m ojej giowie, U św iada m iam sobie, jak bardzo jestem zaabsor bowany codziennym i spraw am i i sam ym sobą. N auczycielka instruuje, żebym nie o cen iał pojaw iających się myśli, ale je d y nie biernie je obserw ow ał.Po kilku głębszych w dechach i w y dechach siadam y ze skrzyżow anym i n o gami. Zostaje odśpiew ana trzykrotnie m a n tra „OM ”, czego naw et się nie p o d e j m uję zrobić. Sam o słuchanie, jak robią to lnu, uspokaja i pozwala zapom nieć o świecie za oknem . ► fo t. w w w . s i r ko laj og j. c tł m . p l f w ik i/ i nd e x . p hp / $.
StuDnla
► P ó źn iej p rz y c h o d z i czas na tzw, o d d e c h y sło n e c z n e . ; T utaj sp ra w y tr o c h ę się k o m p lik u ją , gdyż trz e b a s y n c h ro - ; n iz o w a ć o d d e c h ze s k ło n a m i, u n o s z e n ie m rąk j w y p ro s to - j w a n ie m pleców . N a u c z y c ie lk a je d n a k u sp o k a ja : „ K a żd y \
w sw o im , in d y w id u a ln y m te m p ie t d e lik a tn ie ”. I fa k ty c z n ie , ;
tr u d n o się tu d o s z u k a ć ja k ic h k o lw ie k o z n a k ry w a liz a c ji ; p o m ię d z y ćw iczącym i* K ażdy s k u p io n y n a so b ie i sw o- i im o d d e c h u , p ró b u je w y k o n a ć k o le jn e a sa n y b ez o g lą d a - ; ni a się n a in n y c h . P o d e jm u ję z a te m i ja n ie ś m ia łe próby. : W tra k c ie d o w ia d u ję się czeg o ś o m ię śn ia c h z n a jd u ją c y c h \ się w m o im ciele, o k tó ry c h is tn ie n iu d o tej p o ry n ie m ia łem p o ję c ia .
S u ry a N a tn a sk a r, p o w ita n ie S ło ń ca, o k a z u je się d y
n a m ic z n y m u k ła d e m p o łą c z o n y c h ze so b ą a san. Z g o d n ie : z ry tm e m w y z n a c z o n y m p rz e z o d d e c h p ró b u ję p ły n n ie ; p rz e c h o d z ić z je d n e j p o zy c ji w d ru g ą . W ła ś n ie te ra z p r z e k o n u ję się, Ze u p ra w ia ją c jo g ę , ró w n ie ż m o ż n a się sp o c ić . ; Ć w icz ąca k o ło m n ie d z ie w c z y n a z a p e w n ia z u śm ie c h e m , : że p ó ź n ie j byw a już ty lko lep iej. G o d z in n a lek cja w y p e ł- : n io n a je st ć w ic z e n ia m i o z a s k a k u ją c y c h n a z w a c h , ja k np, i
„ P atrzący w d ó ł pies, „ K ro ko d yl” czy „W ojow nik n u m e r :
je d e n ”. :
D la p o c z ą tk u ją c y c h p rz e w id z ia n y z o s ta ł cały ze sta w i u ła tw ie ń , w k tó re g o skład w c h o d z ą p ask i, d re w n ia n e : k o stk i, z ro lo w a n e koce; p o d k ła d a się jc p o d ró ż n e p a r- ; tie cia ła . W y k o n u ję g łó w n ie ć w ic z e n ia w p ro w a d z a ją c e do : p ełn y ch asan, co p o z w a la m i się b ez z b ę d n e g o stre s u za- : p o z n a ć z k o le jn y m i p o z y c ja m i. P rzez cały czas trw a n ia i lekcji m o g ę liczyć na w sp a rc ie i p o m o c n a u c z y c ie la , k tó ry : p o p ra w ia u ło ż e n ie c ia ła w razie p o trz eb y .
C a ło ść z a m y k a z n a n a m i już „p o z y c ja tr u p a ”, w k tó re j : d e b iu ta n c i d o c h o d z ą d o sieb ie, a p o z o s ta ła część p rz y - : g o to w u je się d o p o w ro tu d o c o d z ie n n o ś c i. Jeszcze ty lk o i
m a n tra „O M " i m o ż n a z sa ty s fa k c ją stw ie rd z ić , że p rz e ż y - : lo się p ie rw s z ą lek cję jogi.
O soby, k tó re szu k ają n o w y c h w ra ż e ń , re la k su i wy ci- ; szen ia, p o w in n y zn ale ź ć na zaję c ia c h co ś dla siebie. N ie i
d o s tą p iłe m w p ra w d z ie o ś w ie c e n ia a n i też n ie u d a ło m i : się p o łą c z y ć z A b so lu tern , m im o to p o c z u łe m się z re la k - : so w a n y i tro c h ę b a rd z ie j w y ciszo n y , P o m im o z a p e w n ie ń l n ie k tó ry c h sław z p ie rw sz y c h s tro n g azet jo g a n ie ro z w ią - i
żuje w sz y stk ic h p ro b le m ó w . U c z e s tn ic z e n ie wT zaję c ia c h : n ie g w a ra n tu je b o w ie m o d n a le z ie n ia m iło śc i ży cia, sp e k - j ta k u la m e g o su k cesu z a w o d o w e g o czy też zd a n e j sesji, i
Uczy n a to m ia s t, jak n a b ra ć d y s ta n s u do sieb ie i św ia ta ; z e w n ę trz n e g o . P ra k ty k a m e d y ta c ji b ą d ź rela k sa c ji m o że i p o m ó c w w s łu c h a n iu się w siebie, p o z b y c iu s tre s u i w szel- i k ich n a p ię ć.
C h o ć te o re ty c z n ie jo g ę m o że p ra k ty k o w a ć każdy, i zajęć p o w in n y u n ik a ć o soby p o w y p a d k a c h i c h o re p s y - : ch icz n ie . Ć w ic z e n ia n ie p rz y p a d n ą le ż d o g u stu z a p e w n e i tym , k tó rz y szu k ają czegoś e n e rg ic z n e g o , p o d n o s z ą c e - ; go b ły sk aw ic z n ie p o z io m a d re n a lin y i o d b y w a ją c e g o się i w im p re z o w e j a tm o sfe rz e . W szy scy p o z o s ta li s p o k o jn ie i m o g ą sp ró b o w a ć o d k ry ć sw oje c ia ło n a n o w o i z a trz y - ; m ać się na chw ilę w p ę d z ie d n ia c o d z ie n n e g o . P o d o b n o i w szy stk ie o d p o w ie d z i są w nas. Być m o że w a rto p o s z u k a ć ' ich w ten sp o só b , ■ :
Teatr KTO
LUTY 2009
W szystkie spektakle o godz. 19.00 w Teatrze KTO
Bilety/Tickets;
Spektakle - 30 i 20 zł
K abaret PUK - 20 zi
Teatr KTO ul, G zym sików 8 K raków
tel, 012 623 73 00 tel./faks 012 633 89 47, godz. 1 0 - 1 8 promOC ja@teat r kto.pl
w w w .teatrkto.pl
C en tru m Inform acji Kulturalnej ul. św, Jana 2 tel. 012 421 77 78, godz. 10-18 05-02. t/waj-tek 0G,02. piątek 07-02. ńoboia 12.02. ccwartck 13.02. piątek 14.02. iobuta 19-02. CZtrartck 20.02. piątek 21-02. soboli 27.02. piątek 25.02. soboU
Sj>rrti/dJłFi dótn, w którym j u ż nie m tigf miffzkfić lefitr KTO ■
Sprzedam (form, w którym j u i nie m ogf m ia lk a ć Tsatr KTO : SjnrrthHjirt! 4om t którym iu± nie m o « mieszkań Tfeatr KTO
Atrament illti leworęcznych Klepsydrt i
Atrament lila lewerfcznydi
Atram ent iih leworęcznych Stuk
Stuk
O statnia godzina Otiat/iiagorizhifi
Tćfltr KTO -Teatr A PAST (Katowice) : Teatr KTO j Teatr KTO ; KLihifet PL'K Kabaret PUK j Tftatr KTO : Teatr KTO : 14 Styczeń 2009 | m iXer
KUMulus
Sesja pozostaje jednym z bardziej traumatycz
nych przeżyć w życiu studenta...
Trzeba to przeżyć,
a później... odreagować
P
oczątek. Nic, nic nowego toku, choć ten dla wielu jest przyjem nym w spom nieniem beztroskiej zabawy. Mówię o innym początku, prze możnej bestii, której wspom nienie zasiewa strach i przerażenie wśród braci studenc kiej i powoduje nieopanowane drżenie rąk tira/, kompulsywne ruchy gałek ocznych. Straszne słowa, których wypowiedzenie okupione jest wielkim wysiłkiem - tak, moi drodzy, uto ona, królowa wszelkich dyskusji ponoworocznych trwających aż do połowy lutego - sesja.Zdawałoby się, że sesja to niewinne słowo. Si) sesje fotograficzne, których jak że estetycznym efektem pozostają okiadki błyszczących czasopism. Są sesje parla mentów i rad miast, podczas których wielu z demokratycznie wybranych przedstawi cieli stara się udawać, że coś robi i przetrwać kolejny rok Są wreszcie sesje treningowe wyciskające siódme poty z nieszczęśników, którzy maj4 wysoki próg bólu i równie wy soki stopień masochizmu.
Jednak nas, studentów, to nie obcho dzi - a ignorowanie jest całkowicie uza sadnione. W potoczeniu z dość przerażają cym obrazem umieszczonym przez markę naturę za oknem sesja zimowa pozostaje jednym z bardziej traumatycznych, okreso wych przeżyć w życiu studenta.
Jak tem u zaradzić? Nie jest łatwo - musimy bowiem oprzeć się natrętnej świa domości, że oto zaraz po przeżuciu tego ma ratonu nie czeka na nas rozkoszna nagroda trzech miesięcy wolności, ale raczej prowi zoryczna przynęta rzucona przez system oświaty w postaci kilku dni oddechu.
Nie będę tu pisać o tym, że wcześniej sze przygotowanie zapewni wam spokojny sen, Nie będę wam też pisać, jak znajomość z osobami pilnymi i ambitnymi może mieć wymierne korzyści w postaci pozytywnych naliczeń. Nie wspomnę także o ważnej roli systematycznej obecności na zajęciach i choć epizodycznego, ale jednak aktywne go w nich udziału, i w końcu nie powiem
wam, jak czerwone i błyszczące świeże jabłko okazuje się tylko bajkową formą zabiegania o cieplejsze uczucia ciała profe sorskiego.
Dla nas, tych maluczkich, którym obce są tak cyniczne działania, ważne są codzienne przyjemności rozpraszające owe czarne chm ury klęski.
Tylko co wybrąć? Dla jednych na pew no odskocznią będzie wysiłek fizyczny I choć sama unikam raczej lego typu ak tywności, to jednak dobrze rozum iem chęć fizycznego wymęczenia organizmu. Jednak co z tymi, którzy nie czują przyjemności z samoumartwiania? Dla nich druga strona medalu - comfortfood* Określenie używane szczególnie często w USA oznacza jedzenie niezbyt wyszukane i raczej gotowane w d o mowym stylu, jest najczęściej dość ciężkie i aromatycznej dlatego też okazuje się wręcz idealnym rozwiązaniem na wciąż chłodne zimowe diii.
Jeśli czujemy nieodpartą chęć zalepie nia sobie żołądka wszelkimi słodkościami, prawdopodobnie nic nie przebije „Cze kolady^ czyli lokalu na Brackiej. Lokalik jest dość spory i wystarczająco ponury na te porę roku. Gdy podchodzicie do lady, by złożyć zamówienie, wasze zmysły zo stają zaatakowane przez wszechobecne aromaty i smaki - cynamon, kardamon i zapach doskonalej jakości kakao doskona le wpasowuje się w ideę balsamu dla duszy. Jeśli zjawicie się o odpowiedniej porze, być może uda wam się złapać ostatni kawałek pysznego krakowskiego sernika, którego już pierwszy kęs przywołuje wspomnienia
0 ciepłym dom u i babcinych wypiekach - a właśnie o to chodzi w idei comfort food - jedzenia, które tworzy kojącą atmosferę 1 pozwala na chwilę zatrzymać się w wielko miejskim (lub małomiejskim) pędzie.
No dobrze, ale co jeśli czekolada nie jest naszą miłością i wolimy bardziej zdecydowa ne i ostre smaki? Niedawno pojawiła się bar dzo ciekawa możliwość - jedzenie hinduskie. Jeśli czytając te słowa, stanęła wam przed
oczami wizja sieciowych lokali spod znaki; „Bombai 'landori”, odgoiicie je natychmiast. Mówię o prawdziwej, prostej i aromatycznej kuchni autorskiej - „Orient Ekspres". Nazwa słusznie wam się kojarzy ze sławnym filmem spod znaku Agathy Christie „Morderstwo w Orient Ekspresie” Czeka was bowiem eks kluzywna podróż, gdzie śmierć z powodu przejedzenia nie jest niemożliwa. Pod koniec ub. roku restauracja zatrudniła prawdziwe go hinduskiego kucharza Ashisha Agravala, który stworzył swoją autorską kuchnię - być może łagodniejszą ze względu na europejskie delikatne podniebienia, ale wciąż autentycz ną. Ceny umiarkowane - jedzenie smaczne i proste. I o to właśnie chodzi.
Po strawie dla ciała czas na strawę dla duszy. Cóż może robić w Krakowie student, jeśli nie rozwijać się - zwiedzać wystaw, odwiedzać kina i teatry czy liczne księgarnie? Nie m a mowy ekspresyjnych rozrywkach. Nie powinniśmy się przecież tak intensywnie forsować, stojąc w obliczu zmagań umysłowych.
Udajmy się więc w kilka miejsc - po pierwsze polecam księgarnie „Massolit Całe" - miejsce, gdzie w takiej lekko stę- chłej, ale bardzo przyjemnej atmosferze możemy spędzić kilka godzi, przegląda jąc i podczytując książki zarówno nowe,
jak i te używane. Nikt nas nie będzie pospie szał ani nerwowo wskazywał na zegarek.
Kolejnym miejscem jest na pewno „Bun kier Sztuki” gdzie zawsze dzieje się coś cieka wego. Kuratorzy tego miejsca od lat nie próz- nują i starają się zaskakiwać krakowian coraz to śmielszymi i oryginalniejszymi wystawami.
Warto również odwiedzić mniejsze kina - kina studyjne. Tu właśnie tu m oże my obejrzeć filmy rzadkie, z krajów nieco dla nas egzotycznych, jak Islandia, W ietnam czy Afganistan. Po drugie spotkamy tu filmy starsze lub te, które nie miały szczęścia zna lezienia sponsora, a tym samym nie trafiły do ogólnopolskiej, czy nawet ogólnoeuro pejskiej dystrybucji
fest oczywiście jeszcze wiele innych sposobów na pozbycie sic depresji. Ważne, by w takim okresie znaleźć coś, co nas p o ratuje - dla jednego będą to godziny spę dzone ze starymi filmami na DVD, dla in nego mozolne czyszczenie rdzy z arm atury łazienkowej. Nie wnikając w tak osobiste preferencje, polecam tylko waszej uwadze jedno - żebyście, zajmując się odwróce niem uwagi od szarych zimowych dni, nie przespali jednego - sesji,
K U M U | U S P 0 $ >
anty„koncepcja tandety
Krwawiący polipropylen
podrzucony do sklepu
belgradzkiego rzeźnika
Bartosz Walat
współczesnych czasach plastiku, kitu i sarnowy- starczalnej m aterii bar dzo rzad k o m am y d o czynienia z jaki m ikolwiek objaw am i ludzkie) ingerencji w szeroko rozum iane zło. Oczywiściekażda inność czy agresja są zwalczane,
czasem aż nadto, szczególnie w p rzy p ad ku tego pierwszego* jed n ak pow szechnie pielęgnow ana jest obojętność na czyjeś uczucia czy odczucia. Chyba że m am y do czynienia ze śm ie rc ią Bo naw et gdy jest sym ulow ana i przem aw ia zza szyby, bu d zi niew ątpliw ie skrajne em ocje nie tylko sam ych zainteresow anych.
Kie zam ierzam wygłaszać w szela kich opinii i osądów bezpośrednio w ią żących się z sam ym czarnym zakończe niem ludzkiego istnienia. Chciałbym jedynie prześw ietlić i zakreślić postaw ę wpływ ow ych zbulwersowanych p o sta ci, dla których granica życie - sztuka jest bardzo cienka, a wszelkie przejaw y krw aw ego m anifestu - z góry posądzane o kultyw ow anie szatana.
W latach dziew ięćdziesiątych ub, wieku, gdy sztuka całego globu za częła natarczyw ie ingerow ać w ży cie zatw ardziałych tradycjonalistów , m ieliśm y do czynienia z wielom a n ie konw encjonalnym i projektam i. Jednym z tw órców zakazanych był pochodzący z okolic Belgradu Darko Maver. Stał się aranżerem sym ulowanych m o rderstw popełnianych na terenach Bośni i H er cegowiny, Zm asakrow ane zwłoki znaj dowały się w hotelach, szpitalach, letnich rezydencjach. Intencją au to ra było stw o rzenie w rażenia „pajęczyny” zdarzeń. W iadom ości na tem at zbrodni m iały się ukazyw ać w codziennej prasie, m agazy nach sztuki i rap o rtach policji. C h odziło
o wykreowanie mitu na tem at własnej
osoby, jak rów nież pokazanie, w jaki sposób m edia wpływają n a ludzką p e r cepcję rzeczywistości,
W szystkie rzeźby i instalacje w y konane były z p o lip ro p y le n u i PCV. Stało się to wielkim dokonaniem tego nieprzeciętnego uczestnika w arsztatów artystycznych, organizow anych przez belgradzką A kadem ię Sztuk Pięknych. Projektant realnie wyglądających form zostaw ał w ielokrotnie aresztow any pod zarzutem m orderstw , jed n ak b rak d o w odów w ykluczał dłuższe zatrzym ania.
„Z m arł w 1999 r,T m ając zaledwie trz y dzieści siedem lat. Okoliczności do dziś nie są znane” - tak brzm iały notki o rze kom ej śm ierci M avera w areszcie policyj nym. P om ińm y fakt, ile w tym prawdy,,«
Twórca piastikowycli happeningów
tworzył niespełna siedem lat, rozpoczął dyskusje, która wr niektórych kręgach trw a do dziś. I choć tem at niewątpliwie zm ierza d o zarysow ania granic sztuki, ja w tej kwestii oczekuję subiektywnych przem yśleń ze strony odbiorców. Sam uw ażam działalność D arka M avera za je d n o z najbardziej wpływowych i rew o
lucyjnych zajść w sztuce. Tym sam ym
chciałbym zam anifestow ać p o trzeb ę indyw idualnego rozstrzygania, co tak napraw dę wpływa źle na kształt o m a mianej ludzkości. Niestety. O d wielu lat stronnicze organy naświetlające pozorne zagrożenia n ieprzerw anie ch ro n ią przy padkow ych odbiorców przed jakim ikol wiek objaw am i i chęciam i pow szechnego
i bezgranicznego uśw iadam iania.
Jeżeli w szechstronna konw encional- ność uw ażana jest za nudną, a twórcze zwalczanie czyjejś inicjatywy będzie n a da! tłu m io n e działaniam i policji, to już nic nie będzie w stanie doprow adzić do konkretnych zm ian w nastaw ieniu ogółu. Skoro rzeczywiście śm ierć w sztu ce jest ta k o b ra z o b u rc z a , to m oże w ykluczm y ją 7. innych dziedzin, które tylko dzięki
niej m ogą funkcjonow ać. W tedy będzie my m ogli przestać o niej mówić, bo prze- ciez nie m ów i się o n ieo b e c n y c h .,.
JUST GETUP
-
Czytałam wiele
ale i tak zawsze
O życiu zaklętym w zdjęciach
oraz o świecie uchwyconym
fotografką Justyną Ołchawą
- Pod koniec ubiegłego roku odbył się w ernisaż tw oich zdjęć, zo rgan izo wany przez „Artystyczne Stowarzysze nie .scal_art”. Czym on był dla ciebie? Myślisz już o następnym?
- Była to próba konfrontacji mnie z resztą świata, (śmiech)
- Z jakim i efektami?
- W płynęło to najbardziej na wzrost mojej samooceny. Wystawa jest dużą m otyw acją, by rozwijać swą pasję.
- Twój w ernisaż odbył się pod sztandarowym hasłem „Moja n ieo b ec n ość” Skąd pom ysł na taki tytuł?
- ... b o wydaje m i się, że fotogra fowane przeze m n ie postacie są w yob cowane, nieprzystające do dzisiejszych czasów. Być m oże udało m i się to osią gnąć p o p rzez ich rozczłonkow anie,
Zdjęcie z wystawy „Moja nieobecność7'
podręczników,
robię po swojemu
...
j o pasji zaklętej w życiu
obiektywem z początkującą
rozmawia Joanna Nieć
nie pokazałam ich w całości. Są obecne fizycznie, lecz duchow o zagłębione we własnej m elancholii.
- Czy zatem tw oje zdjęcia m anife stują ocenę dzisiejszego świata? A jeśli tak, to co m u zarzucają?
- Nie posuw ałabym się aż lak d a leko w ich interpretacji, nic chcę d o b u dowywać do nich zbędnej ideologii czy niepotrzebnego przesłania, Po p rostu przedstaw iają „m ój świat* zatrzym any w czasie, m elancholijny, oderw any od rzeczywistości.
- Fotografujesz ot* tak? Czy jest to proces spontaniczny? Co decyduje o tym, że uwieczniasz tę, a nie inną p o stać? G łów nie fotografujesz Ludzi...
- Przew ażnie jest to spontaniczne. Czasem się widzi m om ent, k tó ry d o
nas przem aw ia, i chce się go zachować, fo tografuję znajom ych, a że nie m am skłonności d o nam aw iania ich, by w zię li udział w sesji, z reguły są to ci, którzy zgodzili się dobrow olnie.
- M ówisz o spontaniczności, p od ’ czas gdy ze zdjęć wyziera pewna poza. To naturalność tw oich m od eli czy sztuczny zabieg pod twoje dyktando?
- Zaieży. N ie zawsze jest to ca łk o wita sp o n tan iczn o ść. C zasam i proszę o pow tó rzen ie czegoś, czego nie zdąży łam uchw ycić, lub o zm ian ę postawy, Robię to w celu ulepszenia kom pozy cji. Same sytuacje je d n a k m iały m iejsce w rzeczyw istości i nie kreow ałam ich od podstaw .
- W iększość twoich zdjęć jest czar no-biaf a. Dlaczego?
- Ta kolorystyka ma inną m oc w y ra zu. Jest dużo m ocniejsza i głębsza. We d łu g m n ie k o n trasty św iatłocienia d o głębniej wydobywają efekty' estetyczne.
A w jakich barwach ty w idzisz świat?
- Niestety, w szarych. Chciałabym to zm ienić, ale taka jest m oja natura.
- Jesteś w ięc zdeklarowaną pesy- mistką, a jeśli ta k to są chw ile, w k tó rych wątpisz w to, co robisz, tworzysz?
- C zęsto, w
- M ożesz to rozwinąć?
- Fotografuję, bo to kocham . Jednak każdy chciałby czuć się przez kogoś d o ceniany, bo wtedy jego tw órczość zyskuje
na w artości i nadaje się jej sens. D latego tw orzenie do szuflady często zabija pasji. Nawet teraz, p o w ernisażu, postaw iłam sobie wyżej poprzeczkę. W ym agam od siebie więcej, dlatego też o d rzu cam n ie które prace.
- Czy popadłaś w kult swojej pasji, albo m oże odw rotnie - czy zdarzyło ci się kiedyś potargać swoje zdjęcie?
- Prędzej to drugie. C zasem zd ję cie p o doba m i się chwile, wydaje mi się dobre, p o czym oglądając w ielokrotnie, stw ierdzam , że jest banalne, źle sk o m p o now ane, i po prostu ie chow am . Bywa, że zyskuje w m oich oczach do p iero po jakim ś czasie. Bardziej je d n ak frustruje
m nie sam o fotografow anie.
* C o m asz na myśli?
- idąc nieraz ulicą, ubolew am , że nie m am ze sobą aparatu, p o czym gdy go zabieram , nie dostrzegam nic interesu jącego, Najczęściej jest to dla m nie n ie spodzianka, b o najlepsze, jak się okazuje, w ychodzą zdjęcia niezaplanow ane.
- Kiedyś pow iedziałaś, że urze ka cię realność zdjęć. Jak ją uchwycić w obiektyw ie, gdzie jej szukać?
- Szukać należy wszędzie. W ystarczy wyostrzyć zmysły, u ruchom ić w yobraź nię, a wszędzie znajdzie się coś g o dne go uwagi. F-otograńa pom aga uchwycić m om enty, których w biegu nie zdążymy kontem plow ać. Daje r a m możliwość późniejszego oglądu na papierze, p o chy lenia się nad czymś, refleksji W poszuki w aniach trzeba zm ienić sposób p o strze gania świata, trzeba patrzeć naolaczającą nas rzeczywistość bardziej dogłębnie, w tedy zawsze ujrzym y coś ciekawego.
- Czy zatem zdjęcie, poprzez w y tw orzenie specyficznej aury, um ożliw ia ci kontemplację?
- Fotografia obrazuje to, że są rzeczy, którym wrarto się przyjrzeć, a które czę sto nieśw iadom ie pomijamy. Jej estetycz ny wyraz na p ew n o w prow adza w inny klim at. Każdv z nas przecież m a potrzebę przebyw ania z p ięk n em ...
-S tary rok zam knęłaś grudniow ym wernisażem . Masz jakieś plany zw iąza ne z fotografow aniem , które chciałabyś ziścić w now ym roku?
- M am, ale na razie w okresie zim o wym jestem jak niedźw iedź, który by się wola! schować i przespać ów tru d n y okres, „V (śmiech) u
Justyna Olchowa, pusjonatka fotogra fii; urodztta się ii' jaśle w 1987 r; studentka
III roku kulturozmnntwa w Wyższej Szko li' Filozoficzno-Pedagogicznej Jgnatianum"
W Krakowie,
W grudniu ubiegłego roku zaprezento wała swój artystyczny dorobek na wernisażu „Moja nieobecność" zorganizowanym przez lk Artystyczne Stowarzyszenie .scai_Hrt'\