• Nie Znaleziono Wyników

Modalny realizm i nazwy własne raz jeszcze

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Modalny realizm i nazwy własne raz jeszcze"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Leopold Hess, Maja Kittel

Modalny realizm i nazwy własne raz

jeszcze

Diametros nr 17, 96-101

(2)

Modalny realizm i nazwy własne raz jeszcze

Leopold Hess

,

Maja Kittel

W artykule „M odalny realizm i nazw y w łasne"1 Piotr W arzoszczak podej­ muje atak na teorię m ożliwych światów sform ułowaną przez Davida Lewisa. Twierdzi, że nie jest ona teorią m odalności lub też jest teorią niezrozumiałą, po­ nieważ rodzi kłopoty z interpretacją nazw własnych / stałych indywiduowych. Naszym zam iarem jest pokazanie, że się myli.

W pierwszej części swojego artykułu Autor analizuje związek m iędzy sta­ nowiskiem realizmu modalnego a problemem transświatowej identyczności. Su­ geruje, że realizmu modalnego nie da się pogodzić z tezą o transświatowej iden­ tyczności obiektów, co skądinąd zostało już dowiedzione2. Oznacza to, że realizm m odalny w ym aga przyjęcia teorii odpowiedników. Części tej nie zam ierzam y szczegółowo komentować, ponieważ zgadzam y się z argum entacją Autora. Jego w yw ód interpretujemy w związku z tym jako modus tollendo tollens. Zakładamy, że obalenie teorii odpowiedników prowadziłoby do obalenia realizmu modalnego, oraz że takie właśnie jest zamierzenie Autora. Pokażem y jednak, że przedstawione argum enty przeciw teorii odpowiedników są wadliwe lub oparte na błędnym zrozumieniu tej teorii. Przeanalizujemy je w takiej kolejności, w jakiej zostały za­ prezentowane.

1.

W punkcie 3a Piotr W arzoszczak argumentuje, że realizm m odalny nie jest teorią modalności, ponieważ nie pozwala w yrazić różnicy m iędzy operatoram i m odalnym i m ożliwości i konieczności. Analizuje dwa przykładowe zdania zaw ie­ rające różne operatory modalne oraz stałą indywiduową:

(Z1) 0[Fd1 (awi)]

(Z2) Q [Fd2 (awi)], gdzie awi jest stałą indywiduową, Fd1 i Fd2 są predykatami. Zdanie Z1, jak twierdzi Autor, jest praw dziw e, gdy istnieje taki świat, w którym desygnat awi ma własność przypisyw aną m u przez predykat Fdi.

1 W arzoszczak [2008]. Numery stron podane w tekście w nawiasach odnoszą się do tegoż artykułu. 2 Wahl [1987].

(3)

Leopold Hess, Maja Kittel Modalny realizm i nazwy własne raz jeszcze

Zdanie Z2, według Autora, jest praw dziw e w ów czas, gdy „w e wszystkich światach możliwych, w których istnieje desygnat stałej indywiduowej «owi», de-sygnat ów ma własność przypisyw aną m u przez «Fd2»"(s. 86). Konsekwencją teo­ rii odpowiedników jest natom iast fakt, że indywiduum istnieje tylko w jednym świecie możliwym. Stąd A utor w yprow adza wniosek, że w ystarczy, aby desygnat stałej indywiduowej, który istnieje tylko w jednym świecie, posiadał wymienioną własność. Gdyby tak było, to warunki prawdziwości zdania Zi byłyby nieodróż­ nialne od w arunków prawdziwości zdania Z2. Wynika stąd, że realizm modalny nie pozwalałby odróżniać możliwości od konieczności.

Błąd kryje się jednak w interpretacji obu zdań. W myśl teorii odpowiedni­ ków zdanie Z1 jest praw dziw e w ów czas, gdy istnieje taki świat, w którym desy-gnatowi stałej indywiduowej awi lub jego odpowiednikowi przysługuje własność przypisywana m u przez predykat Fdi. Natomiast zdanie Z2 jest praw dziw e w ów ­ czas, gdy we wszystkich światach m ożliwych, w których istnieje odpowiednik de-sygnatu stałej indywiduowej awi, przysługuje m u własność przypisyw ana mu przez predykat Fd2. Nie jest więc praw dą, że aby zdanie Z2 było praw dziw e, w y­ starczy, by własność ta przysługiwała wyłącznie istniejącemu w jednym świecie desygnatowi stałej indywiduowej awi. Tym sam ym warunki praw dziw ości zdania z operatorem konieczności różnią się wyraźnie od w arunków praw dziw ości zda­ nia z operatorem m ożliwości.

2.

W punkcie 3b Autor zauw aża, że jego interpretacje funkcjonowania zdań m odalnych w teorii odpowiedników m ogłyby budzić wątpliwości podobne do pow yższych, oraz proponuje przekłady zbliżone do przedstawionych. Twierdzi jednak, że przekłady takie kłóciłyby się z naszymi intuicjami dotyczącym i stałych indywiduowych i nazw własnych, które miałyby być ich odpowiednikami w języ­ ku naturalnym. Problem intuicji dotyczących stałych indyw iduow ych pomijamy i podobnie jak A utor skoncentrujemy się na argumentacji dotyczącej nazw w ła­ snych.

A utor sugeruje, że „nazw a własna w zdaniu m odalnym oprócz tego, że «wskazuje» na to oto indywiduum, «wskazuje» na jakieś jeszcze, inne od danego indywiduum, założone w analizie w kategoriach odpowiedników." (s. 88). Tym ­ czasem nasze potoczne intuicje wydają się wykluczać, by nazwa własna mogła odnosić się do więcej niż jednego indywiduum. Na ten argum ent odpowiedzieć m ożna na dwa sposoby.

Po pierwsze, w yrażoną wyżej intuicję można uzgodnić z interpretacją funk­ cji nazw y własnej w ram ach realizmu modalnego poprzez przyjęcie, że w zda­

(4)

niach niemodalnych nazw y własne zaw sze są indeksowane po światach możli­ w ych. Nie jest tak natom iast w zdaniach rozpoczynających się od operatorów mo-dalnych (choć indeksacja pojawia się w przekładach ow ych zdań na zdania nie-modalne). Na przykład, kiedy m ówim y „H um phrey przegrał w ybory prezydenc­ kie" odnosimy się zgodnie z naszymi intuicjami dotyczącym i nazw w łasnych -do jednego indywiduum, którym jest H um phrey w świecie rzeczywistym. Kiedy natom iast m ówim y, że „H um phrey mógłby był w ygrać w ybory prezydenckie" („Możliwe, że H um phrey w ygrał w ybory prezydenckie"), w ów czas nie posługu­ jemy się rzeczyw istą nazw ą własną, ponieważ Hum phrey istotnie odnosi się za­ równo do H um phreya ze świata rzeczyw istego, jak i do wszystkich jego odpo­ wiedników. Dopiero w przekładzie pow yższego zdania na zdanie niemodalne -„Istnieje taki świat, w którym Hum phrey w ygrał w ybory prezydenckie" - pojawia się nazw a własna z ukrytą indeksacją (nie określamy, o który świat chodzi). M oż­ na więc powiedzieć, że to operator m odalny zmienia sens wyrażeń, które w zda­ niach niem odalnych pełnią funkcję nazw własnych. Relację m iędzy równobrzmią-cym i wyrażeniam i używanym i w zdaniach obu typów wyjaśnia właśnie teoria odpowiedników poprzez określenie relacji odpowiedniości zachodzącym i pomię­ dzy owymi wyrażeniami.

Po drugie, m ożna ten problem rozwiązać jeszcze prościej. W ystarczy przy­ jąć, że predykat, który występuje w zdaniu m odalnym , nie jest identyczny z tym, który występuje w jego przekładzie na zdanie niemodalne, natom iast cały czas m am y do czynienia z tą sam ą nazw ą własną. W ów czas niemodalny przekład na­ szego zdania brzmiałby następująco: „Istnieje taki świat, w którym H um phrey ma odpowiednika, który w ygrał w ybory". W tym ostatnim zdaniu predykatem nie jest już „w ygrał w ybory" tylko całe w yrażenie „m a odpowiednika, który w ygrał w ybory". Operator modalny zmienia więc treść predykatu, natom iast nazw a w ła­ sna odnosi się do jednego indywiduum.

W dalszej części fragm entu 3b Autor rozw aża taką interpretację nazw w ła­ snych, podług której byłyby one w zdaniach m odalnych nazw am i zbiorów odpo­ wiedników. Twierdzi jednak, że jest to interpretacja niedopuszczalna, ponieważ nie w iadom o, czy predykaty przypisują w ów czas własności zbiorom czy też ich elementom.

Jak pokazaliśmy wyżej, podobna interpretacja nazw w łasnych w zdaniach m odalnych nie jest konieczna, ponieważ istnieją dobre alternatywne sposoby rozwiązania wskazanego problemu. Niemniej sądzimy, że i tu A utor się myli.

A utor w prow adza niejasną konwencję notacyjną, która przy życzliwym od­ czytaniu wydaje się być zbliżona do tej, którą stosował w pierwotnym sformuło­

(5)

Leopold Hess, Maja Kittel Modalny realizm i nazwy własne raz jeszcze

waniu teorii odpowiedników David Lewis3. W yrażenia typu „*-Humphrey" są nazw am i zbiorów odpowiedników (w tym przypadku Hum phreya), natom iast w yrażenia typu „*-czerwony" są nazwam i własności zbiorów (zbiór *-czerwony to taki, który zawiera elementy czerwone). W takim w ypadku zdanie „Możliwe, że Hum phrey jest czerw ony" można przełożyć na zdanie „Istnieje taki świat, w któ­ rym *-Humphrey jest *-czerwony" (odpowiednio, zdanie „Konieczne, że H um ­ phrey jest czerw ony" przełożylibyśmy na „W każdym świecie Humphrey jest *-czerw ony").

Tym czasem A utor proponuje inny przekład naszego zdania: „(L 2) 0[*-F(*-H )]" (s. 89), w którym w ciąż występuje operator modalny. Zdanie modalne o in­ dywiduach zostaje zatem zastąpione zdaniem m odalnym o zbiorach, co jest ope­ racją nieuzasadnioną i niezrozumiałą. Istota przekładu zdania modalnego tkwi w tym, by zam iast niego uzyskać zdanie niemodalne.

Ponadto, A utor sugeruje, że interpretowanie nazw w łasnych w zdaniach modalnych jako nazw zbiorów jest niedopuszczalne, ponieważ nie m ożna przeno­ sić własności ze zbiorów na ich elementy. Jako przykład podaje własność zawie­ rania się i słusznie zauw aża, że to, że zbiór A zawiera się w zbiorze B, żadną m iarą nie oznacza, że elementy zbioru A zawierają się w elementach zbioru B. W łasności typu *-czerwony są jednak specyficzne, ponieważ będąc własnościami zbioru m ów ią coś o jego elementach. Z tego, że *-Humphrey jest *-czerwony wynika, że przynajmniej niektóre elementy zbioru *-Humphrey są czerwone. Można o tych własnościach myśleć tak, jak o Fregowskich własnościach drugiego rzędu, których paradygm atycznym przykładem jest własność istnienia. Jeżeli m ówim y o danym zbiorze A, że istnieje, orzekamy, że jest niepusty, to znaczy m a co najmniej jeden element. W tym wypadku, gdy m ówim y o zbiorze *-Humphrey, że ma własność „drugiego rzędu" *-czerwony, stwierdzam y, że niepusty jest zbiór czerw onych elementów należących do zbioru *-Humphrey.

3.

W dalszym ciągu swojego w yw odu Autor sugeruje kolejne rozwiązanie, z którego mógłby skorzystać realista modalny, aby uniknąć problemu ze stałymi indywiduowym i, czyli teorię deskrypcji Russella. A utor sam zauw aża, że jest to krok desperacki. Chociaż nie widzim y potrzeby posuwania się do takich kroków, uw ażam y, że również w tym w ypadku argumentacja Autora nie jest przekonują­ ca. Deskrypcjonistyczne rozwiązanie problemu stałych indyw iduow ych miałoby polegać na zinterpretowaniu ich jako deskrypcji określonych. Pojawia się tu kło­

(6)

pot analogiczny do tego, jaki napotkaliśmy przy analizie funkcjonowania nazw własnych. Deskrypcja określona musi bowiem spełniać w arunek jedyności. Tym ­ czasem w zdaniach m odalnych deskrypcja taka musiałaby odnosić się do więcej niż jednego desygnatu.

A utor bierze pod uw agę możliwość relatywizacji deskrypcji do świata m oż­ liwego. Zakłada jednak, że przykładowa formalizacja takiej zrelatywizowanej de-skrypcji musiałaby przyjąć następującą postać:

„ v x [(Fi(x) & F2(x) & . . . & Fn(x)) & ayeWo [(Fi(y) & F2(y) &...& Fn(y)) ^ x =y]]" (s. 90).

Taka formalizacja oznacza, że m am y do czynienia z „ograniczeniem zakre­ su kwantyfikatora ogólnego do obiektów z danego świata m ożliw ego" (s. 90). Za­ tem deskrypcja w ciąż mogłaby się odnosić tylko do jednego indywiduum, zatem problem pozostałby nierozwiązany.

Można jednak relatywizację przeprow adzić inaczej, w sposób analogiczny do przedstawionego przy analizie funkcjonowania nazw własnych. W ystarczy przyjąć, że w zdaniach m odalnych stała indywiduowa jest skrótem deskrypcji nieokreślonej, która jednak dookreślana jest przez ukrytą indeksację po światach możliwych.

A utor słusznie zauw aża, że interpretowanie stałych indyw iduow ych w y­ stępujących w zdaniach z operatoram i m odalnym i jako deskrypcji określonych jest niezwykle kłopotliwe i rozw aża, czy nie dałoby się ich uznać za skróty wiązek deskrypcji. Stwierdza, że jeśli zidentyfikujemy wiązkę deskrypcji (rozumianą w duchu Johna Searle'a) z daną stałą, to w ym usza to na nas uznanie własności w y­ mienionych w owej w iązce deskrypcji, a oznaczających cechy, których przedm iot mógłby nie mieć, za koniecznie przysługujące danemu indywiduum. Istotnie jest tak, że wymienione w w iązce deskrypcji cechy, których indywiduum m ogłoby nie mieć, zarazem przysługują indywiduum z konieczności - w danym świecie m oż­ liwym. Po raz kolejny m am y tu do czynienia z relatywizacją. H um phrey w świe-cie rzeczywistym przegrał w ybory prezydenckie, jednak mógłby ich nie przegrać. Jest jednak praw dą w każdym świecie m ożliwym, że w świecie rzeczywistym Hum ­ phrey w ybory przegrał. Relatywizacja ogranicza zasięg kwantyfikatora do jedne­ go świata. W obec tego, H um phrey przegrał w ybory w każdym ze światów będą­ cych w zasięgu kwantyfikatora, co z kolei oznacza, że jest to praw dą konieczną.

4.

Wyjaśnienia dom aga się jeszcze jedna kwestia. A utor pisze, że „[...] relacja «bycia odpowiednikiem» jest eksplikacją znanej z semantyk m odalnych relacji «osiągalności»" (s. 91). Tak jednak nie jest i być nie może. „Relacja «bycia odpo­

(7)

Leopold Hess, Maja Kittel Modalny realizm i nazwy własne raz jeszcze

wiednikiem» jest bowiem relacją podobieństw a", natom iast relacja „osiągalności" taką nie jest. Relacja bycia odpowiednikiem jest relacją podobieństwa zachodzącą m iędzy indywiduami z różnych światów m ożliwych (a także w szczególnym przypadku samymi światami, które u Lewisa również są indywiduami), nato­ m iast kontekstowo w yznaczana relacja osiągalności to relacja zachodząca m iędzy światami, która umożliwia nam porównanie indywiduów do nich należących4.

Podsumowując, wydaje się, że Autor nie zdołał w ykazać, że problem nazw własnych (lub stałych indywiduowych) stanowi zagrożenie dla realizmu m odal-nego. Tym samym, nie wykazał również, że realizm modalny jest teorią niezro­ zum iałą lub nie jest teorią modalności.

Bibliografia

Lewis [1968] - D. K. Lewis, Counterpart Theory and Quantified Modal Logic, „The Journal of Philosophy" (65) 1968, s. 113-126.

Lewis [1973] - D. K. Lewis, Counterfactuals, Harvard University Press, Cambridge Mass. 1973.

Wahl [1987] - R. Wahl, Some Consequences of Possibilism, „Australasian Journal of Philoso­ phy" (65) 1987, s. 427-433.

Warzoszczak [2008] - P. Warzoszczak, Modalny realizm i nazwy własne, „Diametros" (15) 2008, s. 74-93.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dokonując selekcji zebranego materiału oraz podejmując próby jego analizy i interpretacji (w nawiązaniu do pragmalingwistycznych i kogni- tywnych koncepcji badawczych), zwracam uwagę

Papież Jan Paweł II – człowiek, który wychował się w głęboko chrześcijań- skiej rodzinie, kochający Chrystusa i Kościół, wzorowy uczeń i wspaniały ko- lega, wreszcie

Sum uśmiechnął się z przekąsem, Liczy, liczy coś pod wąsem, Wąs sumiasty jak u suma, A sum duma, duma, duma?. „To dopiero mam z tym biedę –

z kodem.. Jesienią rodzina liczy około 20 tysięcy pszczół, wiosną jest ich trochę mniej, a latem wzrasta aż do 50 tysięcy i więcej. W języku polskim jest powiedzenie

„Weitere Dokumente und Briefe” (s. 227–267) – wśród zapisków i ko- respondencji faktycznie różnej, dziwnie się odczytuje zakończenie prywatne- go listu do Kurta Baucha

Fotografie pochodzą także ze zbiorów prywatnych rodzin pomordowanych oficerów – od Pani Marii Mrozińskiej Stanek oraz Pani Marzeny Mirosławskiej oraz z wystaw prezentowa- nych

Niepomna tych ostrzeżeń, grupa francuskich i niemieckich historyków, inspirowana (i kontrolowana) przez instytucje rządowe obu krajów (minister- stwa edukacji,

Nadzieja, którą Fisher wyraża w ostatnim akapi- cie swojej pracy, iż „[z] sytuacji, gdzie nic się nie wydarza, nagle ponow- nie wszystko jest możliwe”, albo się zestarzała,