• Nie Znaleziono Wyników

Sprawa Dreda Scotta : przyczynek do dziejów amerykańskiego konstytucjonalizmu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sprawa Dreda Scotta : przyczynek do dziejów amerykańskiego konstytucjonalizmu"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Czasy Nowożytne, tom XIII/2002

Periodyk poświęcony dziejom polskim i powszechnym od XV do XX w.

G rzegorz Górski (Toruń - Lublin)

Sprawa D reda Scotta.

Przyczynek do dziejów am erykańskiego konstytucjonalizm u

Sprawa D reda Scotta, murzyńskiego niewolnika, rozstrzygnięta przez am erykański Sąd N ajw yższy w 1857 r., stanowi jedno z dwóch najw ażniejszych obok sprawy M arbury v. M adison , orzeczeń dla roz­ w oju am erykańskiego konstytucjonalizm u w XIX w., a m oże i w ca­ łych jego dziejach. Jednak spraw a D. Scotta oprócz w ątku ściśle jurydycznego, niosła ze sobą potężny ładunek emocji, w ynikających z kontrow ersji w okół problem u niewolnictw a w ów czesnych Stanach Zjednoczonych. W skrajnych opiniach przyjm owano wręcz, że w łaśnie to rozstrzygnięcie stało się bodaj najw ażniejszą przyczyną wybuchu w ojny secesyjnej. Takie staw ianie sprawy jeszcze bardziej pobudzało em ocje przy form ułowaniu ocen dotyczących decyzji Sądu N ajw yższe­ go.

K ontrow ersje te pow odow ały, że w łaśnie ów ściśle jurydyczny w ątek orzeczenia um ykał analizie. To zaś rzutow ało w sposób jed n o ­ znaczny na ocenę decyzji ów czesnego Sądu N ajw yższego, a zw łaszcza je g o przew odniczącego, R oberta Taneya.

O sam ym przew odniczącym Taneyu, jego wielkiej niewątpliw ie postaci i dorobku, ja k rów nież o funkcjonowaniu Sądu którym kiero­ wał, pisałem ju ż szerzej w innym m iejscu2. Tu zatem przypom nę tylko kilka najw ażniejszych uwag i spostrzeżeń. Taney bez w ątpienia ugrun­

1 Sprawę tę i jej znaczenie omówiłem w tekście pt. Sprawa „M arbury v. M adison"

z 1803 r. a kształtowanie zasady sądownictwa konstytucyjnego, Czasopismo Praw­

no - Historyczne, Poznań 2000, Tom LII, s. 277 - 287.

Piszę o tym w tekście: Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych p o d prezesurą

Rogera B. Taneya 1837 - 1864, Czasopismo Prawno - Historyczne, w druku.

(3)

tow ał bardzo silną pozycję Sądu N ajw yższego jak o pełnoprawnego elem entu Rządu Federalnego. W ydane w okresie kierow ania przez niego Sądem orzeczenia, odegrały olbrzymią rolę w kształtowaniu am e­ rykańskiego ustroju politycznego i gospodarczego. D orobek prze­ w odniczącego Taneya sytuuje go zatem z pew nością na drugim po M arshallu m iejscu w dziejach am erykańskiego Sądu Najwyższego. Ocena ta dziś ju ż niemal pow szechna je st o tyle istotna, że warto pam iętać o tym przy dalszym zagłębianiu się w skom plikow aną m aterię jurydyczną, polityczną i m oralną sprawy Dreda Scotta.

Problem niew olnictwa w Stanach Zjednoczonych

Nie ulega w ątpliw ości, że punktem w yjścia do zrozum ienia kon­ tekstu tej sprawy musi być krótkie chociażby w yjaśnienie sporu wokół niew olnictw a w Stanach Zjednoczonych. Sporu który m iał ostry prze­ bieg i bardzo daleko idące następstwa, jakkolw iek nie je st do końca praw dą że to w łaśnie to zagadnienie było w yłączną przyczyną secesji stanów południow ych i w ybuchu tragicznej wojny domowej.

Jednym z istotnych elem entów komprom isu konstytucyjnego w 1787 r., w ręcz w arunków przystąpienia stanów południow ych do unii było zagwarantowanie im niezmienności ustroju społeczno-gos­ podarczego, którego elem entem byli także czarni niewolnicy. Jakkol­ wiek nie ulega w ątpliw ości, że zdecydow ana w iększość ówczesnych elit politycznych m iała do niewolnictw a jednoznacznie negatywny stosunek, to uznając, iż w ażniejszym celem je st utw orzenie federacji w szystkich stanów w chodzących w skład Stanów Zjednoczonych, postanow iono problem u tego nie stawiać jako istotnego.

Już jednak wtedy, u narodzin federacji, pojaw ił się inny problem. Jak m ianow icie postępow ać na nowo w łączanych do unii terenach i czy w nowych stanach niewolnictw o ma być dopuszczane czy nie. W tym samym zatem r., w którym uchwalono konstytucję, Kongres przyjął rów nież tzw. N orthw est Ordonance. A kt ten w ykluczał m ożliw ość w prow adzania niew olnictw a na terenach położonych na północny zachód od rzeko Ohio.

K olejny jednak raz problem pojawił się po przejęciu przez Stany Zjednoczone kosztem Francji obszarów tzw. Luizjany, na terenach której niew olnictw o było zjaw iskiem normalnym. Rozpoczęły się tu zatem znow u spory, czy uznać prawo do utrzym yw ania tego zjawiska w nowo tw orzonych stanach, czy też zdecydowanie się temu przeciw s­

(4)

tawić. O pór stanów południow ych przed zniesieniem niew olnictw a był jednak tak silny, że w końcu w 1820 r. przyjęto kolejną regułę pod nazw ą M issouri Compromise. Istotą tego kom prom isu stało się przyjęcie, iż w stanach położonych poniżej (czyli na południe) okreś­ lonej linii (rów noleżnika 36 st. i 30 min.), niewolnictw o będzie doz­ w olone, zaś w stanach położonych powyżej (na północ) tego rów no­ leżnika będzie ono zakazane.

A le ja k się okazało i to nie rozwiązało problem u w dostatecznym stopniu. K olejne nabytki terytorialne uzyskane tym razem kosztem M eksyku, postaw iły znowu spraw ę w całej ostrości. W 1846 r. Stany Zjednoczone posiadły olbrzym ie połacie obszarów zachodnich aż po Pacyfik, ale tym razem presja Północy na nie dopuszczenie do zalega­ lizow ania niew olnictw a w kolejnych stanach była ju ż znacznie sil­ niejsza. Efektem ponow nych ostrych sporów stało się przyjęcie tzw. W ilmot Proviso, który stał się w yrazem rosnącej dom inacji Północy. W ustaleniu tym m ianow icie przyjęto, iż w żadnym stanie pow stałym na terenach przejętych od M eksyku, niewolnictwo nie będzie akcep­ towane.

Jednakże przeciw owem u prow izorium w sposób zdecydowany w ystąpił, obok rzecz jasn a stanów południowych, ów czesny prezydent Polk oraz odgryw ający bodaj głów ną rolę sekretarz ds. w ojny Cal­ houn. W łaśnie ten ostatni próbow ał przeforsow ać w K ongresie uznanie obow iązyw ania zasad K om prom isu M issouri na nowych terenach, po­ przez doprow adzenie w yznaczonej tam linii rozgraniczającej stany aż po Pacyfik. Jednak propozycje te w Kongresie upadły. W arto tu zacy­ tow ać ów czesną opinię Calhouna, który w 1847 r. tak skom entow ał tę sytuację: „dzień w którym rów nowaga pom iędzy dw om a częściami kraju - stanam i z niew olnictw em i stanami bez niew olnictw a - została zniszczona, je st dniem nieodległym od zaistnienia politycznej rew o­ lucji, anarchii, wojny domowej i szybko rozprzestrzeniającego się znisz­ czenia”3. Z pew nością trudno byłoby odm ów ić sekretarzowi wojny zdolności przewidywania.

Calhoun dostrzegając w yraźnie groźby w ynikające z załam ania i tak ju ż bardzo naruszonej rów nowagi wew nętrznej państw a podjął starania, by w brew Kongresowi znaleźć drogę do uw zględnienia interesów stanów południowych. Sformułował on w tedy teorię, w myśl której miano uznać nowe terytoria za w łasność Stanów Zjednoczo­ nych. Z tego m iało wynikać, że stają się owe terytoria w łasnością

3 The Works o f John Calhoun, Cralle 1854, s. 343. 139

(5)

1

w istocie tw orzących unię stanów, dla ich w spólnego pożytku. Rząd Federalny zaś, jak o swego rodzaju agent suwerennych stanów nie m ógł zabronić m ieszkańcom nowych stanów posiadania własności uznawanej w stanach ich dotychczasow ego zam ieszkania4.

Tę w znaw iającą doktrynę daleko posuniętej suwerenności stanów koncepcję, w racającą też do postulatów antyfederalistów chcących w idzieć w Stanach Zjednoczonych jedynie tw ór suwerennych stanów, a nie federację pow ołaną do życia przez lud am erykański, przedstaw ił C alhoun Senatowi w początkach 1847 r. W cześniej zasadę, w myśl której na tereny nowych stanów można było przenieść niewolnictw o poprzez osadnictw o osób przem ieszczających się tam ze „sw oim i” niewolnikam i, poparły jak o w spólną platform ę legislatury stanów południowych. Jednak propozycja ta została odrzucona przez Izbę R eprezentantów, mimo, że Senat po w prowadzeniu pew nych zmian zasadniczo stał na stanow isku znalezienia rozw iązania kom prom iso­ wego.

Po kolejnych m iesiącach sporów, także po zm ianie prezydenta, którym został deklarujący niechęć wobec niew olnictw a Filmore, w 1850 r. przyjęto w reszcie pewnego rodzaju nowy komprom is. Nie polegał on w tym w ypadku na wprowadzeniu określonej reguły praw ­ nej i zasad, w myśl których m iałoby być przesądzone praw o do istnie­ nia niew olnictw a w nowych stanach. Istotą nowego podejścia stało się założenie, że decyzje podejm ow ać będą suwerennie legislatywy no­ wych stanów, a w pow stających ju ż kwestiach spornych dotyczących niew olnictw a konkretne zagadnienia rozstrzygane będą bezpośrednio przez Sąd Najwyższy. Przyjęte w ram ach tzw. Kansas - Nebrasca Act (1854) rozw iązania, miały w łaśnie ułatwiać realizację tej zasady dzięki ułatwionej procedurze dochodzenia swoich praw przez obliczem Sądu N ajw yższego.

O bie zatem strony uznały, że jedynym w łaściw ie i najwyższym gw arantem popraw nego z punktu w idzenia reguł konstytucyjnych roz­ w iązania toczącego się od lat coraz ostrzejszego sporu, będzie w łaśnie Sąd kierow any przez R. Taneya. W ten sposób stw orzone zostały podstaw y do rozstrzygnięcia kwestii niewolnictw a na now ych teryto­ riach, ale w istocie wszyscy mieli świadomość, iż może się ono stać także kluczem do kom pleksowego rozw iązania zagadnienia na terenie całej unii.

4 B. Schwartz, A History o f the Supreme Court, Oxford - New York 1995, s. 108. 140

(6)

D om inujący na Południu Demokraci mieli nadzieję, że ich partyj­ ny kolega sędzia Taney odpowiednio dopilnuje ich interesów. Tym bar­ dziej, że w składzie ławy jedynie dwóch sędziów nie było związanych z tą partią.

D om inujący zaś na Północy, zorganizowani przez Lincolna Re­ publikanie liczyli na to, że przew odniczący w yw odzący się ze stanu M aryland, gdzie niew olnictw a nie było, będzie reprezentow ał raczej ich poglądy. Sądzili rów nież, że gwarantuje im to raczej odpow iada­ jący im w tym czasie skład ławy. Przeważali w nim bow iem (5 : 4)

sędziow ie w yw odzący się ze stanów, w których niew olnictw a nie było. W takich zatem w arunkach miało dojść do rozpatryw ania sprawy D reda Scotta, którego postać stała się w istocie w yłącznie przedm io­ tem wielkiej, ogólnonarodow ej rozgrywki.

Skład Sądu Najwyższego

Zanim przejdziem y do analizy interesującej nas sprawy, warto przypom nieć skład personalny i oblicze sędziów tw orzących ówczesny skład ławy.

O postaci R. Taneya ja k ju ż wspom inałem pisałem szerzej, gwoli zatem przypom nienia kilka najważniejszych uwag. U rodzony w stanie M aryland, z tym obszarem był przez długi czas zw iązany w swej karierze zawodowej i politycznej. Ukończył D ickinson College jako najlepszy student swego rocznika i następnie otw orzył pryw atną prak­ tykę w A nnapolis. Zw iązał się ze stronnictwem federalistów , z ram ie­ nia których został posłem do Izby Delegatów stanu M aryland. Różnica zdań z federalistam i doprow adziła go do w ystąpienia z partii w 1812 r. K ontynuow ał później pryw atną praktykę adw okacką oraz przez jed n ą kadencję był senatorem w Senacie stanowym. N astępnie przystąpił do D em okratów Jacksona, dla którego prow adził kam panię w yborczą w swym stanie. Po zw ycięstwie Jacksona, został jego Prokuratorem G eneralnym , pełnił też obowiązki sekretarza stanu. W 1835 r. został m ianow any członkiem Sądu N ajw yższego, ale Senat odrzucił jego kandydaturę. Po kilkunastu miesiącach ju ż z pow odzeniem został m ianow any i zatw ierdzony na stanowisko przew odniczącego Sądu N ajw yższego.

John A. Cam pbell pochodził ze stanu Georgia. W czesna śmierć ojca skom plikow ała jeg o dobrze zapow iadającą się karierę. M imo tego stał się on w ybijającym się adwokatem w A labam ie, z którą z kolei się

(7)

związał. Jednakże jego dośw iadczenia z nom inacjam i do najwyższych trybunałów były bardzo złe. Związany z D emokratami odrzucił dw u­ krotnie m ożliw ość wyboru do Sądu Najw yższego Alabam y. K iedy je d ­ nak ubiegał się o stanow isko w Sądzie N ajw yższym , Senat mimo trzy­ krotnych nom inacji ze strony prezydenta F ilm ore’a, odrzucił jeg o kan­ dydaturę. Dopiero kolejny prezydent Pierce, we w spółpracy z Sądem N ajw yższym zdołał doprow adzić do jego skutecznej nominacji.

John C atron był w ybijającym się prawnikiem w stanie Tennessee i został tam m ianow any przew odniczącym Sądu N ajwyższego. N astęp­ nie zrezygnow ał z tej funkcji i w spierał w swym stanie kam panię prezydencką V an Burena. Zanim ten objął urząd, prezydent Jackson m ianow ał go na w akujące stanowisko w Sądzie Najwyższym.

Benjam in R. Curtis pochodził ze stanu M assachusetts i ukończył tam szkołę praw a w Harvardzie. Po kilkunastu latach praktyki w Bos­ tonie, został członkiem stanowej Izby Reprezentantów. Zw iązany był z prezydentem Film orem, który m ianow ał go na stanow isko sędziow s­ kie w Sądzie N ajw yższym .

Peter Daniel zw iązany był ze stanem Virginia. Był zięciem bardzo bliskiego w spółpracow nika G. W ashingtona, W illiam a Randolpha, co ułatw iło mu karierę polityczną. Zw iązał się z D em okratam i i uchodził za bliskiego w spółpracow nika Jacksona. N om inację uzyskał z rąk Van Burena, ale na kilka dni przed objęciem urzędu przez prezydenta H arrisona, z w rogiego stronnictw a Whigów.

Robert C. G rier podobnie jak Taney ukończył D ickinson College i praktykow ał w swym rodzinnym stanie Pennsylw ania. Zw iązany był z Dem okratam i, którym zaw dzięczał prom inentne pozycje w sądow ­ nictwie stanowym. M ianow any został przez prezydenta Polka.

John M cLean urodził się w stanie New Jersey, ale praktykę praw ­ niczą prow adził w Ohio. K arierę polityczną rozpoczął od stanow iska posła w federalnej Izbie Reprezentantów, następnie był zw iązany z ad­ m inistracją prezydentów J. M onroe i J. Q. Adamsa. Zw iązany z De­ m okratam i, został m ianow any sędzią Sądu N ajw yższego przez prezy­ denta Jacksona.

Samuel Nelson pochodził ze stanu Nowy Jork, gdzie również pro­ w adził pryw atną praktykę. Był także silnie zw iązany z tamtejszymi D em okratam i. N om inację zaw dzięczał właśnie politycznym pow iąza­ niom. Prezydent Tyler po odrzuceniu dwóch innych kandydatów, przedstaw ił kontrolow anem u przez Demokratów Senatowi w łaśnie N elsona i ta propozycja uzyskała potwierdzenie.

(8)

Jam es W ayne pochodził z Georgii, gdzie również prow adził swo­ j ą pryw atną praktykę. Został członkiem federalnej Izby R eprezen­ tantów, gdzie przez trzy kadencje był jednym z głów nych realizatorów polityki prezydenta Jacksona. Tenże mianował go członkiem Sądu N ajw yższego.

Jak się miało w krótce okazać, nadzieje na to iż w rozpatrywanej spraw ie sędziowie będą reprezentow ać przede w szystkim interesy własnej partii (czyli Dem okratów) bądź swojej części kraju (północnej bądź południow ej), były zupełnie bezpodstawne. Linie podziału prze­ biegać miały nie w edle tych prostych schematów.

U w arunkow ania prawne sprawy D. Scotta

Sprawa D reda Scotta sama w sobie skom plikowana, stając się w istocie testem przyjętych regulacji prawnych i rozstrzygającym , jak zakładano precedensem dotyczącym problem u niewolnictw a, stała się skom plikow ana jeszcze bardziej.

Dred Scott początkow o był niewolnikiem (o im ieniu Sam) w sta­ nie M issouri, gdzie został zakupiony przez lekarza w ojskow ego Dr. Em ersona. D r Em erson został następnie przeniesiony do stanu Illinois, a potem W isconsin5, gdzie zmarł. Po śmierci Dr. Em ersona w łaści­ cielką D reda została jeg o żona, która z kolei przekazała go swemu bratu, J. Stanfordowi. J. Stanford był natomiast obyw atelem stanu N o­ w y Jork, gdzie ja k w iadom o niewolnictwo nie było uznawane.

W pierwszej fazie sporu, D. Scott w niósł pow ództw o przed sądem stanow ym w M issouri dowodząc, iż przebyw ając na terenie stanów Illinois i W isconsin stał się człowiekiem wolnym. M iało to wynikać z faktu, iż oba stany były położone na obszarach, na których w myśl K om prom isu M issouri niewolnictw o było zakazane. W pierwszej ins­ tancji w yrok jaki zapadł był korzystny dla Scotta, ale w następstwie apelacji Sąd N ajw yższy stanu M issouri odrzucił pow ództw o. Od tej decyzji nie przysługiw ało mu prawo skargi do N ajw yższego Sądu Federalnego, w ydaw ało się więc że sprawa je st stracona.

Zw rot nastąpił jednak w mom encie gdy D. Scott stał się w łasnoś­ cią now ojorczyka Stanforda. Adwokaci D. Scotta postanow ili w yko­ rzystać ten fakt dow odząc, że sprawa podlega jurysdykcji sądów fede­

5 Ściśle rzecz biorąc było to tzw. terytorium W isconsin, które później zostało w y­ dzielone jako obecny stan Minnesota.

(9)

ralnych. A rgum entem miało tu być to, iż spór toczył się pom iędzy oby­ watelami dwóch stanów.

Założeniem obrony było to, iż D. Scott je st w łaśnie obywatelem stanu M issouri, stąd podległość jurysdykcji federalnej. Strona pozw ana dow odziła zaś, że D. Scott jako niewolnik nie je st obyw atelem i stąd skargę należy odrzucić. Jak pisali adwokaci Stanforda: Scott „jest M u­ rzynem afrykańskiego pochodzenia; jego przodkow ie (...) zostali przy­ wiezieni do tego kraju i sprzedani jako czarni niew olnicy”6.

W pierwszej instancji sprawę rozpatrywał Federalny Sąd O kręgo­ wy dla M issouri i ława podzieliła w tym wypadku argum enty obrony. D. Scott został uznany za w łasność Stanforda i odmówiono mu prawa do posiadania obyw atelstwa, a tym samym odm ów iono żądaniu uzna­ nia go za człow ieka wolnego. Od tej sentencji obrońcy Scotta odwołali się do Sądu N ajw yższego.

Trzeba tu dodać, że sprawa ta w swej początkowej fazie z punktu w idzenia zainteresow ania społecznego, niewiele różniła się od innych spraw dotyczących niewolnictwa. Kiedy jednak stanęła na wokandzie Sądu N ajw yższego, ściągnęła na siebie olbrzym ie zainteresow anie i była śledzona uw ażnie niemal w całych Stanach Zjednoczonych. Ta w ielka presja społeczna i wielkie oczekiwania polityczne zwaśnionych obozów pow odowały, iż sędziowie znajdowali się w bardzo trudnej sytuacji. N ie ułatw iało to im pracy i zmuszało do zajm ow ania stano­ wisk, które w świetle dotychczasowej ich działalności wydawały się trud­ no zrozumiałe.

Rozpoczynając sw oją pracę sędziowie sformułowali dwa obszary istotne dla rozstrzygnięcia kwestii.

Problem pierw szy sprowadzał się do rozstrzygnięcia, czy w ładze federalne miały praw o do regulow ania kwestii niew olnictw a w no­ w ych stanach, czy winno to jednak podlegać suwerennym rozstrzyg­ nięciom legislatur stanowych. Było to zatem zagadnienie o ściśle ju ry ­ dycznym wymiarze.

Problem drugi był ju ż bardziej złożony, chodziło w nim bowiem o to, czy, a jeśli tak to kiedy, czarny mieszkaniec Stanów Zjednoczo­ nych m oże zostać uznany jako obywatel. To zagadnienie pozornie tylko o wym iarze jurydycznym , miało jednak w istocie przede w szyst­ kim w ym iar moralny.

6 19 How. (U. S. 60) 393.

(10)

Do przygotow ania opinii Sądu w yznaczony został sędzia Nelson i m iał on zreferow ać pierw otną opinię w iększości sędziów. Opinia ta zaś była próbą w ybrnięcia z niewygodnych, zarysow anych wyżej kwestii. W jej myśl należało ominąć problem obyw atelstw a Scotta pozostaw iając kw estię rozstrzygnięcia jego statusu praw u stanu, z któ­ rego pochodził, czyli praw u stanu M issouri. Taki w erdykt, oczywiście niekorzystny dla Scotta po części zaspokajał oczekiw ania obu stron, a Sąd uw alniał od konieczności wypowiadania się w kw estiach, które m usiały doprow adzić w przypadku każdego rozstrzygnięcia, do pogłę­ bienia i tak ju ż znaczących podziałów społecznych.

K iedy sędzia N elson zaczął przygotow yw ać sw oją opinię, nastąpił jednak zasadniczy zw rot w sytuacji politycznej, który zadecydow ał

o w ycofaniu się z uzgodnionego pierw otnie stanowiska. Oto bow iem niezwykle istotnym aktorem wydarzeń stał się prezydent-elekt B ucha­ nan, który zaczął nieform alnie naciskać na sędziów w celu zmiany przygotow anego orzeczenia.

Buchanan rozpoczynając swoje urzędow anie w m arcu 1857 r. m iał świadom ość, ja k ważne znaczenie będzie miało orzeczenie Sądu. Jakkolw iek sam nie zaliczał się do entuzjastów niew olnictw a (pocho­ dził ze stanu Pennsylw ania, który odgrywał w iodącą rolę w ruchu skierow anym przeciw niewolnictw u), to miał ja k się zdaje pełną świadom ość groźby, której treść oddał najpełniej w cytowanej wyżej frazie sekretarz Calhoun. Sądził zatem, że rozstrzygnięcie sprawy D. Scotta w inno iść w kierunku zaspokojenia oczekiw ań stanów połud­ niow ych i w idział w tym zapewne jed yn ą szansę dla uniknięcia ew en­ tualnego konfliktu w ew nętrznego na skalę wojenną.

Te oczekiw ania prezydenta wyniosły na czoło w śród sędziów Są­ du N ajw yższego sędziego W ayne’a z Georgii, znanego ze zdecydow a­ nie w rogiego w obec M urzynów stanowiska. Sędzia W ayne nie krył się ze swoimi poglądam i, zgodnie z którymi nawet wolni M urzyni nie mieli praw a korzystać z tych samych upraw nień co biali obywatele Stanów Zjednocznych.

To zatem W ayne m iał w nowej sytuacji odegrać w iodącą rolę w sform ułow aniu nowego stanow iska Sądu, a żeby m ogło ono uzyskać poparcie w iększości, prezydent-elekt w yw arł nacisk na dwóch sę­ dziów - C atrona i G riera - by poparli zm ienione rozstrzygnięcie. Jak słusznie m iał później zauw ażyć prezydent A. Lincoln, decyzja Sądu

(11)

w tej spraw ie była zatem wynikiem swoistej konspiracji i tajnego porozum ienia pom iędzy kilkom a sędziami i ów czesnym prezydentem 7.

Jest ciekaw e to, że przez cały ten czas przew odniczący Sądu po­ zostaw ał w łaściw ie w cieniu. N ie form ułował w yraźnie swojego sta­ now iska ani w pierwszej fazie decydow ania sprawy przez ławę, ani w okresie dokonyw ania opisanego, gwałtownego zwrotu. Z pew nością po części w ynikało to ju ż z zaawansow ania w iekow ego, przem ęczenia i w idocznego schorow ania Taneya. Ale zapewne i z tego, że i on miał świadom ość skali ew entualnych następstw określonej decyzji, wobec czego usiłow ał bądź zachow ać pewien dystans, bądź dać sobie więcej czasu na rozw ażenie ostatecznego stanowiska. W końcu jednak posta­ now ił wziąć w pew nym sensie na siebie ciężar odpow iedzialności za przyjęte stanow isko w nadziei, że utwierdzi on swój autorytet oraz że nada odpow iednią pow agę decyzji ławy. Sytuacja przerosła jednak te oczekiw ania i szansy na osiągnięcie tych celów w marcu 1857 r. ju ż po prostu nie było.

Decyzja Sądu

Przygotow ana przez przew odniczącego Sądu osobiście niezm ier­ nie obszerna opinia, przedstaw iona w dniach 6 i 7 III 1857 r. zaw ierała trzy zasadnicze elementy:

1) że M urzyni, naw et ci którzy są wolni, w rozum ieniu przepisów Konstytucji Stanów Zjednoczonych nie m ogą zostać obywatelami tego kraju,

2) D. Scott nie został w olnym człowiekiem poprzez fakt przebyw ania na terenie stanu, gdzie niewolnictw o zostało w ykluczone postano­ wieniami M issouri Compromise, ponieważ ustalenia tego K om p­ romisu wyszły poza konstytucyjnie zakreśloną władzę Kongresu Fe­ deralnego, wreszcie:

3) D. Scott nie stał się w olny w wyniku pobytu w stanie Illinois, po­ niew aż praw o stanu M issouri przesądziło jeg o status po ponow ­ nym pow rocie do tego stanu.

Jedynie trzeci punkt tej opinii nie w zbudził żadnych w ątpliwości i m ożna skonstatow ać, że gdyby tylko ten elem ent znalazł się w koń­ cowej sentencji, to być może nie w zbudziłoby to takich kontrowersji i nie doprow adziłoby do w zburzenia opinii publicznej. Pozostałe dwie

7 The Collected Works o f Abraham Lincoln, B alsered. 1953, vol. 2, s. 355. 146

(12)

kwestie, a więc zakresu władzy legislacyjnej Kongresu oraz możliwości uzyskania obywatelstwa przez Murzynów, spowodowały w ielką burzę i olbrzym ie następstwa.

Sprawa władzy Kongresu rozstrzygnięta w opinii Taneya budziła ów cześnie istotne zastrzeżenia natury prawnej, ale z perspektyw y czasu trudno odm ów ić racji przewodniczącem u. Sprzeciw iał się on bo­ w iem rozum ieniu przepisów konstytucji w sposób pozw alający R ządo­ wi Federalnem u w prow adzać na tzw. nowych terytoriach takie porząd­ ki, które sam rząd uznałby za stosowne. W tym sensie próba przyjęcia nieograniczonych upraw nień Kongresu do rozstrzygania o konkret­ nych rozw iązaniach praw nych na obszarach tw orzonych stanów, była dla Taneya niedopuszczalna.

M ożna zatem pow iedzieć, że problem ten oderw any od kwestii niew olnictw a, nie pow inien w zasadzie budzić żadnych w ątpliw ości, ale w łaśnie ów kontekst pow odował, iż ów cześnie zarzucano Taneyo- wi w tym zakresie swego rodzaju naiwność.

Taney podpierał swoje tw ierdzenie w tym zakresie w skazaniem naruszenia praw a w łasności poprzez naruszenie przepisów V poprawki do konstytucji. Zw racał tu uwagę, że owa popraw ka nakładała obow ią­ zek stosow ania w skazań praw idłow ego postępow ania (due process) w przypadku ograniczania m.in. praw własności. W tym w ypadku pod­ kreślał on słusznie, iż zasada due process ma nie tylko charakter pro­ ceduralny, ale rów nież materialny. To zw rócenie uwagi na ów tak w ażny aspekt tej zasady, było mimo w szystkich okoliczności wielkim odkryciem dla am erykańskiej jurysprudencji. M ożna dodać na m argi­ nesie, że wskazane przez Taneya w jego opinii elementy dotyczące w ska­ zanej kwestii, stały się w ostatnich latach X IX w. podstaw ą bardzo różnorakich akcji podejm ow anych przez władze federalne w zakresie nakładania ograniczeń na w łasność pryw atną w sposób nie kolidujący z konstytucją.

Z drugiej jednak strony w interesującej nas spraw ie D. Scotta pod­ kreślić trzeba, że rację mieli ci którzy udow adniali, iż na gruncie kons­ tytucyjnym , a więc z uw zględnieniem treści D eklaracji N iepodleg­ łości, uznanie praw a do posiadania niewolnika z pew nością było naru­ szaniem owego m aterialnego wymiaru zasady due process.

O ile rozw ażania Taneya dotyczące problem atyki zakresu władzy federalnej choć ów cześnie kontrow ersyjne zasadniczo obroniły się, o tyle rozstrzygnięcia dotyczące obyw atelstwa Stanów Zjednoczonych były w istocie chybione. Taney stanął na stanowisku rozróżnienia pra­ w a obyw atelstw a, które stan może potw ierdzić w ram ach swoich

(13)

nych granic oraz praw obyw atelstw a jako członka unii. W tym drugim przypadku, od m om entu przyjęcia konstytucji obyw atelstw o narodowe stało się pojęciem praw a federalnego, nie stanowego. K onstytucja zaś ja k dow odził, praw o obyw atelstw a przyznała tym, którzy w mom encie jej uchw alenia byli obywatelam i swoich stanów i na tej podstaw ie stali się obyw atelam i unii. O znaczało to zatem w edług niego, że osoby, któ­ re w tam tym m om encie były niewolnikami, nie były obyw atelam i sta­ nów, a co za tym idzie nie m ogły zostać obywatelami unii. Co więcej, jak podnosił, także ich potomkowie takich praw nie mogli uzyskać.

Przeciwnicy tej części opinii wskazywali - skądinąd słusznie - że tego typu tw ierdzenia w świetle zapisów D eklaracji N iepodległości, nie różnicującej ludzi ze w zględów rasowych, nie m iały żadnych pods­ taw. N acechow ana zatem żelazną logiką opinia Taneya w tym w zglę­ dzie była więc fałszyw a dlatego, że poczynione przez niego w yjściow e założenie było z gruntu błędne.

N ie od rzeczy będzie jednak podkreślić, że określone tezy Taneya stały się punktem w yjścia do sform ułow ania jasnych zapisów konsty­ tucyjnych w tej materii. Zostały one zawarte w XIII, XIV i XV pop­ raw kach do Konstytucji, które przyjęte zostały ju ż po zakończeniu w ojny domowej. M ożna zatem zauważyć, że z tego punktu w idzenia uchw alenie popraw ek było swego rodzaju przyznaniem racji ju ry d y cz­ nej argum entacji Taneya i zwycięski obóz, dla uniknięcia w przysz­ łości podobnych w ątpliw ości natury prawnej, doprow adził do je d n o ­ znacznych zapisów konstytucyjnych.

Poza w szystkim jednak, rozstrzygnięcie Sądu odm aw iające cha­ rakteru zgodności z K onstytucją aktowi praw nem u K ongresu, było uzupełnieniem i ugruntow aniem zasady ju d icia l review. Podkreślić bow iem trzeba, że od czasu rozstrzygnięcia w 1803 r. spraw y M arbury v. M adison, nie było podobnych orzeczeń odm awiających konstytucyj­ ności aktowi Kongresu. M im o olbrzym ich kontrowersji w okół wyroku w spraw ie D. Scotta, mimo bardzo silnej presji na Sąd i przew odni­ czącego Sądu ze strony Republikanów i ich przyw ódcy Lincolna, m i­ mo bezprzykładnych, nieznanych od początków XIX stulecia ataków ów czesnych m ediów na Sąd, w gruncie rzeczy rozstrzygnięcie Sądu odegrało niezw ykle w ażną rolę w rozw oju am erykańskiego konstytuc­ jonalizm u.

(14)

Podsum owanie

W literaturze am erykańskiej zwraca się uw agę na to, że tak opinia Taneya, ja k i głos odrębny Curtisa, stanow ią ilustrację po raz pierw szy

f 8

zastosow anej tzw. jurysprudencji zorientowanej na rezultat końcow y . Zabieg ten polegać miał na takim dobieraniu argum entów prawnych i takim konstruow aniu wywodu, aby prow adził on do z góry założone­ go rezultatu.

Nie ulega w ątpliw ości, że Taneyem kierow ały m otyw y politycz­ ne. Był absolutnie przekonany co do tego, że jedynie w yrok satysfak­ cjonujący stany południow e może uratować unię. N ie w ydaje się, że jeg o w ybór w ynikał z przekonania o słuszności niew olnictw a czy po­

dyktow any był lojalnością wobec swojej partii. Był reprezentantem tych poglądów wśród polityków Północy, którzy w przeciw ieństw ie do Lincolna nie chcieli doprow adzić do radykalnej konfrontacji obu częś­ ci państwa. Sądził on zapewne, że problem niew olnictw a na Południu w krótkim czasie zaniknie jak o zjawisko istotne i szukał jakichś m oż­ liwości przejściow ego ułożenia spraw przy pew nym uw zględnieniu ew identnie zepchniętej do defensyw y południowej części państwa.

M ając takie prześw iadczenie podjął decyzję prow adzącą do okreś­ lonego rozstrzygnięcia. Czy jednak rzeczywiście m ożna przyjąć, że te­ go typu podejście zostało w tedy zainaugurow ane? M am co do tego pew ne w ątpliwości. Jeśli spojrzym y z tego punktu w idzenia choćby na postaw ę przew odniczącego M arshalla przy okazji rozstrzygania spra­ wy M arbury v. M adison, to powstaje tu pytanie czy nie mamy do czynienia z podobnym przykładem ? Przecież i tam M arshall m anew ro­ w ał rozstrzygnięciem w taki sposób, by osiągnąć z góry założony, ok­ reślony cel polityczny. Różnica ocen M arshalla i Taneya w ynika je d ­ nak z zasadniczo różnej jakości owych celów, a zw łaszcza ich m oral­ nej strony. W łaśnie ów ciężar m oralny sprawy D. Scotta, w łaściwie w ogóle nie w zięty pod uw agę przy okazji tej sprawy pow oduje, iż nie­ zależnie od w szelkich pozytyw nych czy negatywnych, subtelnych czy mniej subtelnych niuansów tej sprawy, postaw a ów czesnego Sądu i j e ­ go przew odniczącego nie m ogą być ocenione pozytywnie.

Cytaty

Powiązane dokumenty