• Nie Znaleziono Wyników

Formy negatywnego kultu religijnego w "Trylogii" Henryka Sienkiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Formy negatywnego kultu religijnego w "Trylogii" Henryka Sienkiewicza"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Agnieszka Kowalkiewicz

Formy negatywnego kultu religijnego

w "Trylogii" Henryka Sienkiewicza

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 5, 85-99

(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S FO L IA L IT T E R A R IA P O L O N IC A 5, 2002 A gnieszka Kowalkiewicz F O R M Y N EG A T Y W N E G O K U L T U R E L IG IJ N E G O W T R Y L O G II H EN R Y K A S IE N K IE W IC Z A D a le j, d a le j s io s tr y w ie d źm y , C z a r o d z ie js k i k r ą g z a w ie d ź m y O t la k , o t ta k , o t t a k ; T r z y k r o ć ta k i tr z y k r o ć w sp a k . T r z y k r o ć j e s z c z e d o d ziew ięciu . P s t! — j u ż p o z a k lę c iu . W illiam Shakespeare

„B o nie p ytajcie m nie, gdzie je st u niego gran ica m iędzy m iłością Ojczyzny a m iłością K ościoła. W kaw ałku żelaza rozpalonego do białości któż um ie określić dokładnie, gdzie kończy się żelazo, a gdzie zaczyna się pień!? Jednem sercem W iarę m iłuje O n i Ojczyznę, je d n ą duszą n ad ich boleścią boleje, Ojczyzna i K ościół jednem m u są um iłow anem Jeruzalem , k tó re posiadło całkowicie duszę jego i serce” 1.

W taki sposób m ów ił o Sienkiewiczu ksiądz Jó zef K łos podczas n ab o żeń ­ stw a żałobnego za duszę L itw osa. Życie Sienkiew icza przesycone było m iłością do Ojczyzny i w iarą, czego dow ody zauw ażyć m o żn a w czasie lektury Trylogii. Pisarz p orusza tam tem aty religijne i opisuje wszelkie form y ku ltu będące w yrazem w iary bohaterów .

Jed n ak obok oczywistego i wyrazistego ku ltu Boga i M ary i znaczącą funkcję w świecie przedstaw ionym Trylogii — podobnie ja k w życiu człow ieka XVII w. - pełni antytetycznie umieszczony k u lt negatyw ny, czyli m agia, w niewielkim stopniu dostrzeżony przez krytykę.

1 K s. J. K ł o s , M owa żałobna [...] za duszę ś.p. H enryka Sienkiewicza, [w:] M o tyw y religijne IV twórczości H enryka Sienkiewicza, red. L. Ludorow ski, Kielce 1998, s. V II/V III.

(3)

Idąc za Słownikiem wiedzy tajemnej2 m o żn a zdefiniować m agię ja k o sztukę czynienia rzeczy, k tó re w ykraczają p o za m ożliw ości zw yczajnego człow ieka, przy pom ocy dem onów lub za pośrednictw em obrzędów zab ro n io n y ch przez religię. M ożna wyróżnić kilka działów magii: m agię czarną, m agię białą, m agię n atu raln ą, czyli astrologię o raz coeremonialis, a więc um iejętność przyw oływ a­ nia dem onów zgodnie z paktem form alnym lub m ilczącym zaw artym z siłami piekieł. D o tego rodzaju m agii zaliczam y kabałę, czary, uro k i, przyw ołanie zm arłych, jasnow idzenie o raz o chronę przed złem za p o m o cą am uletów i tahzm anów . W ykonaw cam i tych czynności stali się czarow nicy, czyli ludzie, k tó rzy zwrócili się k u kultow i szatan a3 i zaw arli p a k t z diabłem . N azw a „diabeł” rozpowszechniła się na niektórych ziemiach słowiańskich jeszcze przed przyjęciem chrześcijaństw a. H elm od w Kronice Słowian z X II w. pisze: Złego boga nazyw ają w swoim języku D iabol albo C zem eboh, to jest czarny „b ó g ”4. C zarn o k sięstw o je st rów nież je d n ą z dziedzin m agii, k tó r a polega n a przywoływaniu duchów ciemności, aby m óc zdobyć ich przychylność i poznać ich sekrety. T a k a czarow nica pojaw ia się w Ogniem i m ieczem - Sienkiewicz umieścił H orpynę w swej powieści, m im o że tem at czarownicy należał wówczas (i w w iekach wcześniejszych) do tem atów tabu, nie był uznaw any, a naw et był niebezpieczny d la śpiewaków i słuchaczy, dlatego rozległa sław a „czarow nicy — w iedźmy - cio ty ” 5 nie znalazła szerokiego odzw ierciedlenia w przekazach ustnych. H orpyna pełni natom iast w Ogniem i mieczem bardzo w ażną funkcję; w prow adza w powieści w ątek tajem niczy, przerażający i niebezpieczny. Jest przeciwieństwem szlachetnych i d o brodusznych boh ateró w . W spółpracuje z B ohunem - wrogiem Skrzetuskiego i Zagłoby. M o żn a więc zaobserw ow ać dwie grupy ludzi: B ohuna otoczonego przez czarną m agię i czarow nicę oraz Skrzetuskiego - k ato lik a - w ierzącego i postępującego zgodnie z zasadam i religii. M oże dlatego B ohun, ja k o człowiek połączony z siłam i piekielnym i, skazany był n a przegraną, n a klęskę zgodnie z panującym ludowym przeświad­ czeniem, że D o b ro zawsze zwycięża Zło.

H o rp y n a po raz pierwszy pojaw ia się w końcow ej części pierwszego to m u w o p o w iad an iu R zędziana. Ju ż w tedy S krzetuski d o w iad u je się o niepom yślnych dla B ohuna w różbach czarow nicy:

[...] C hybaż on się powiesi - ów Bohun - ale ju ż jem u czarow nica przepow iedziała, że on tej, o której myśli, nigdy nie dostanie i że Lach ją posiędzie, a ten Lach to pewnie jegom ość flO M , X X X II, 439).

2 J. C o l i n d e P l a n c y , Słownik wiedzy tajemnej, W arszaw a-K rak ó w 1993, s. 113. 3 Szatan - hebr. satan = oskarżyciel, przeciwnik.

4 Cyt. za: B. L a b u d a , Słowiańszczyzna pierwotna, W arszaw a 1954, s. 65. 5 S. C z e r n i k , Trzy zorze dziewicze. W śród zamawiań i zaklęć, Ł ódź 1984, s. 114.

(4)

Form y negatywnego kultu religijnego w „T rylogii" 87 W różby H o rpyny pojaw iały się często w świecie pow ieściowej fikcji. C zarow nica zawsze chętnie służyła ra d ą i p o m o cą B ohunow i. M im o że podlegała siłom diabelskim , była pow abną k o b ietą (o czarnych długich w łosach, ciem nych oczach i pięknych, białych zębach), o k tó rej pan W oło­ dyjow ski m ów ił „ k ra ś n a w iedźm a” . P o d o b n e w rażenia od n o sił R zędzian:

Jak tylko trochę ozdrow iał, przychodziła do niego D ońców na, żeby m u to wróżyć. I w różyła, ale nic d obrego. Bezecna to olbrzym ka, z diabłam i w kom ityw ę w chodzi... ale dziewczysko hoże. Jak się zaśmieje to przysiągłbyś, że kobyła n a łące rży. Zębiska białe pokazuje, ta k a m ocna, że p ancerz m oże rozedrzeć, a ja k chodzi, aż się ziem ia trzęsie (IO M , X X X II, 442-443).

H o rp y n a stosow ała różnorakie form y w różenia. Posługiw ała się pszenicą i w odą, z k tó ry ch p o trafiła odczytać przyszłość. Z n a ła też liczne zio ła i ich właściwości:

- I widziałeś wróżby?

- W idziałem , słyszałem. D ym iska jakieś, syki, piski, jakieś cienie, ażem truchlał. O na zaś w środku stojąc, brwi czarne w kozła postaw i i pow tarza: „L ach przy niej! Lach przy niej! czyłu! hu k u - czyłu!... Lach przy niej” . T o znów pszenicy n a sito nasypie i patrzy , a ziarnka lo tak chodzą ja k robactw o i: „Czyłu! huku! czyłu! Lach przy niej” (IO M , X X X II, 442-443).

D o ńców na zbliżyła się d o k o ry ta m łyńskiego i p o d niosła d ru g ą zastaw ę, w strzym ując wodę krynicznego w odospadu; wnet w artk a fala zapłynęła zdw ojonym pędem przez k o ry to ; koło zaczęło się obracać szybciej, aż wreszcie zakrył je pył wodny; zbita n a m iazgę p ian a kłębiła się pod kołem ja k u krop.

W iedźm a wbiła swe czarne oczy w owe waty i chwyciwszy się za w arkocze koło uszu poczęła wołać:

- Huku! huku! pokaż się! W kole dębowym , w pianie białej, w tum anie jasnym , zły ty czy dobry, pokaż się! [...]

- Widzę krzyknęła wiedźm a (IIO M , III, 25).

W każdej w różbie pojaw iają się różne typy zam awiań i zaklęć. U H orpyny przew ażają słowa: „C zyłu, h u k u ” lub „h u k u , h u k u ” . Z aklęcia w ów czesnych w iekach m o żn a było podzielić n a dwie zasadnicze grupy: w dobrej lub d e j sprawie. F o rm u ły w ypowiedzi były z reguły sk rzętn ie u kryw ane, gdyż poprzez głośne w ypow iadanie zaklęć m ogły one utracić sw ą m oc. Przy zam aw ianiach w ykorzystyw anych w złej spraw ie dochodziły jeszcze strach i obaw y przed zem stą lub złą opinią. Z aklęcia w dobrej spraw ie dotyczyły głównie spraw m iłosnych, chorób ludzi i zw ierząt. Z a ujaw nienie takich zabiegów nie groziła k ara religijna, gdyż „zażegnyw acze” 6 często w prow adzali do form uł zaklęć fragm enty m odlitw y i w ezwania sakralne. D zięki tem u unikali zarzutu praktykow ania pogaństw a. H o rp y n a na pew no nie uniknęłaby kary, gdyż nic nie łączyło ją z dobrym i ducham i. Świadczy o ty m także miejsce zam ieszkania wiedźmy. Jest to okolica przerażająca, d o b rze ukryta

(5)

przed oczam i innych ludzi. K ażdy kto się tam znalazł, odczuw ał niepokój, naw et zwierzęta:

Jakoż zaledwie orszak wspiął się d o połowy wysokości wzgórza, trw ający dotychczas lekki powiew zmienił się w prawdziwy wicher, k tó ry począł oblatyw ać wzgórze z jakim ś posępnym , złow różbnym świstem. [...] Całe wzgórze poczęło się ożywiać, wołać różnym i głosam i. Zza kam ieni zdaw ały się wyłaniać wysokie, ciemne postacie. [...] N a koniec z drugiego k ońca wzgórza, spom iędzy najgęstszych k u p i zwalisk, ozw ało się niskie, gardłow e wycie, którem u zaw tórow ały zaraz inne. [...] K onie poczęły tulić uszy i chrapać. H o rp y n a ja d ą c n a czele orszaku m ruczała półgłosem niezrozum iałe słowa, ja k gdyby pacierz diabelski (IIO M , 1, 10).

Ze zrozum iałych względów B ohun w ybrał to w łaśnie m iejsce n a kryjów kę dla H eleny. W iedział, że nik t jej tam nie znajdzie:

- H orpyna, daleko jeszcze? - spytał.

- N iedaleko. Będziemy przed północą. M iniem y W raże Uroczyszcze, m iniem y T atarski Rozłóg, a tam ju ż zaraz Czortow y Jar. Ojí źle by tam przejeżdżać po północku, nim kur zapieje. M nie m ożna, ale wam źle by było, źle! [...]

- W iem j a — rzekł - że tobie czort bratem , ale na czorta są sposoby.

- C zo rt nie czort, a sposobu nie m a - odp arła H o rp y n a - Żebyś ty, sokole, na całym świecie schow ania d la swojej kniaziów ny szukał, to by ty lepszego nie znalazł. Już i tędy nikt po północku nie przejdzie, chyba ze m ną, a w jarze jeszcze żywy człowiek nogi nie postaw ił. Chce k to wróżby, to przed jarem stoi i czeka, póki nie wyjdę [...] C zortow y Jar straszny, sam zobaczysz.

- A ty, sowo! jeśli tak mówisz, to czemu tu mnie w różyła n a biedę, czemu ty mi h u kała nad uchem: „L ach przy niej! Lach przy niej?!”

- T o nie ja m ówiła, to duchy. AJe się m oże zmieniło. Ju tro ci pow różę n a wodzie w koJe młyńskim . N a wodzie wszystko dobrze widać, jeno trzeba długo patrzyć. Sam zobaczysz (IIO M , I, 6-7).

B ohun obaw iał się niepom yślnych w różb H orpyny. S tarał się za wszelką cenę zdobyć przychylność H eleny; niestety w szystkie jeg o zabiegi były bezużyteczne. D latego pytał H o rp y n ę o napój m iłosny:

- T y czarow nica, ty m usisz wiedzieć: czy p raw da, że je st takie ziele, że ja k się go kto napije, to musi pokochać? L ubyslka czy jak?

- Lubystka. AJe n a tw oją biedę nic i lubystka nie poradzi. Jeśliby kniaziów na innego nie kochała, to tylko dać jej się napić, ale jeśli kocha, to wiesz, co się stanie?

- Co?

- T o jeszcze bardziej tego innego pokocha.

- T o słuchaj: znam ja inne ziele, co w ziemi rośnie. K to się napije, d w a dni i dwie noce jak pień leży, o świecie nie wie (ÍIO M , I, 7).

N apoje m iłosne, czyli te m ające w zbudzać wielkie uczucia, stosow ane były już przez starożytnych, którzy w czasie ich sporządzania przyzyw ali różne piekielne bóstw a. Ja k m ów i Słow nik wiedzy tajemnej, działanie tych napojów w yjaśnia ju ż w spółcześnie farm acja. N ajsłynniejszym ich składnikiem był

(6)

Formy negatywnego kultu religijnego w „Trylogii" 89

hippomanus, czyli okrągła narośl n a czole, wielkości suszonej figi, z ja k ą

czasem rodzi się źrebię. „W edług ksiąg m agicznych ta cudow na narośl, spożyta jak o proszek zmieszany z k rw ią osoby, k tó ra chce być p o k o c h a n a , pow oduje w ybuch gorącego uczucia” 7. R óżne były przepisy n a n ap ó j miłosny, a jedne dziwniejsze od drugich. C zasam i takie p rzypadki kończyły się śm iercią, nie zaś w ybuchem gorących uczuć, gdyż określone środki pobudzające użyte w zbyt dużej daw ce pow odow ały zapalenie w nętrzności lub dem encję8. D obrze więc, że H elena nie została zm uszona d o wypicia tego niebezpiecznego napoju.

O k o n ta k ta c h H o rpyny z czarną m agią św iadczą też przygotow ania R zędziana do zabicia wiedźmy. C hłopiec b ał się czarow nicy i jej m ocy: „D aj no jeg o m o ść p o k ó j, m am ja n a n ią kulę św ięconą, niechże ju ż na tę diablicę przyjdzie czarn a g odzina” (II P, X X II, 253-254), jed n a k Rzędzian przewidyw ał, że św ięcona k u la nie w ystarczy, dlatego po wy­ strzale przygniótł H o rp y n ę kam ieniem , n a którym n arysow ał krzyż k red ą święconą:

O lbrzymie ciało wiedźmy kopało jeszcze ziemię nogam i, konw ulsja wykrzywiła straszliwie jej tw arz, n a wyszczerzonych zębach osiadła krw aw a p iana, a z gard ła w ychodziło głuche chrapanie.

Tym czasem pachołek w ydobył z zanadrza kaw ałek kredy święconej, naznaczył n ią krzyż na kam ieniu i rzekł:

- T eraz nie w stanie (IIO M , X X II, 259).

Zachow anie R zędziana i jego w spółtow arzyszy odzw ierciedla stan umysłu i świadomość ludzi współczesnych Sienkiewiczowi. W iara w istnienie czarownic, upraw iających czarn ą m agię, była wciąż żywa i jednocześnie w ywoływała u ludzi lęk.

M otyw czarow nic nie ogranicza się w powieści d o działań H orpyny. Wiedźmy obecne są w otoczeniu Chm ielnickiego i jeg o obozu. Pełnią one p o d o b n ą funkcję ja k H o rp y n a . Były w yrocznią C hm ielnickiego, k tó ry w m o m en tach przełom ow ych p y tał je o rad ę i prosił o przepow iadanie przyszłości. C zarow nice te m iały p o d o b n e do H o rp y n y sposoby w różenia, choć nie w szystko m ogły przewidzieć:

Sam Chm ielnicki, choć n a szczycie sławy, choć potężniejszy niż kiedykolw iek, zląkł się, gdy się o śmierci „ d ru h a ” K rzeczkow skiego dow iedział, i znów czarow nic zaczął o przyszłość pytać. W różyły różnie - w różyły now e wielkie wojny i zwycięstwa, i klęski - nie um iały jednak powiedzieć hetm anow i, co się z nim sam ym stanie (IIO M , XV, 178-179).

7 J. C o l i n d e P I a n с у , op. cit., s. 126.

* D em encja - upośledzenie inteligencji, zdolności rozum ow ania i krytycznej oceny sytuacji, niekiedy i pamięci, będące objawem niektórych chorób nerw ow ych i psychicznych; otępienie.

(7)

Spotkania z czarow nicam i prowadziły często do osłabienia czujności hetm ana, gdyż łączyły się one z zabaw ą i rozryw ką. D latego też przyjaciele C hm iel­ nickiego zarzucali m u zbytnią ufność w przepow iednie i czary wróżek. Uważali, że pow inien działać i kierow ać się rozsądkiem : „N ieraz bywało, pułkow nicy nagabyw ali Chm ielnickiego: «Czem u zaś ku W arszaw ie nie ruszasz, ale spoczywasz, z czarow nicam i czary odpraw ujesz i g o rzałką się zalewasz?»” (IO M , X X V I, 347).

W iedźmy Chm ielnickiego to nie tylko m łode kobiety, tak ja k H orpyna. Pojaw iały się rów nież starsze i trochę przerażające czarow nice, z czego w ynika, że wiek nie odgryw ał żadnej roli w kw estii podpisyw ania paktu z diabłem :

Weszły n a koniec worożychy, to jest czarownice, z którym i hetm an zwykle do późna w noc d opijał słuchając przepowiedni: dziwne postacie, stare, pokruszone, żółte lub w sile m łodości, wróżące z wosku, ziaren pszenicy, ognia, piany wodnej, z d n a flaszki lub z tłuszczu ludzkiego (IIO M , X V III, 207).

W arto przyjrzeć się bliżej sposobom w różenia wszystkich czarow nic wystę­ pujących w powieści. Z arów no H o rp y n a, ja k i w iedźmy Chm ielnickiego posługiw ały się ziarnam i pszenicy. Sądzę, że m o żn a ten sposób porów nać z je d n ą z najstarszych m etod plem ion indiańskich, które przepow iadały przy­ szłość ze znaków pow stających podczas przesypyw ania piasku. Podobnym sposobem p rzepow iadania jest sztuka w różenia z herbacianych fusów. Ten ludow y zwyczaj przekazyw any był z pokolenia na pokolenie. Odczytyw anie tych w różb je st zbliżone. Z iarno, piasek czy fusy tw orzą kształty przywodzące na myśl p tak i czy inne zwierzęta. K ażde z nich sym bolizow ało coś innego. Sym bolika odegrała istotną rolę rów nież podczas w różb H orpyny z w ody koła m łyńskiego. W czasie przepow iadania przyszłości B ohunow i w iedźm a mówi:

- Czekaj! je st i kniaziówna! je st w w ianku rucianym , w białej sukni, nad n ią jastrząb. - T o ja.

- M oże i ty. Jastrząb czy sokół? Jastrząb! - T o ja (IIO M , Ш , 26).

Bohun odebrał tę w iadom ość jak o pom yślną w różbę. Jed n ak H o rp y n a nie była pew na swego osądu. Jastrząb i sokół to p tak i p o d o b n e do siebie, a je d n a k sym bolizują coś innego. Z arów no sokół, ja k i ja strz ą b oznaczają ogień, szybkość, odw agę, dzikość i w ojowniczość - p o d o b n e cechy ch a ra k ­ teryzują B o h u n a i Skrzetuskiego. Ale na tym kończą się podobieństw a. Jastrząb sym bolizuje przede wszystkim potęgę, szlachectw o, wspaniałość i m ądrość, sokół n ato m iast to zuchw ałość, złość i zawiść9. T o częściowe

9 Potw ierdzeniem tego, że jastrząb jest sym bolem Skrzetuskiego je st też fak t, że namiestnik m ial w herbie tego drapieżnika.

(8)

Formy negatywnego kultu religijnego w „Trylogii' 91 podobieństw o dw óch ptak ó w spow odow ało obaw ę H o rp y n y w trak cie wróżby. N ied o k ład n o ść w om ów ieniu sym bolu p ro w ad ziła bow iem do zafałszow ania w yniku przepow iedni.

Jed n ak umiejętności w różenia nie przypadały w powieści jedynie H orpynie i czarow nicom Chmielnickiego. O swych zdolnościach czarow ania w spom ina także p an Z agłoba, k tó ry chce po raz kolejny rozbaw ić i zadziwić swych kom panów , opow iadając im o swych przygodach w trakcie p o b y tu w Azji:

- Jezus M aria! toś chyba w aćpan czarował! - zakrzyknął p an W ołodyjow ski.

- Co praw d a to czarow ałem - odpow iedział p an Zagłoba - bom się też tego piekielnego kunsztu jeszcze za m łodych la t od jednej czarownicy w Azji wyuczył, k tó ra zakochaw szy się we mnie, wszystkie a rk a n a czarodziejskiej sztuki mi dywujgowała. Ale wiele czarow ać nie mogłem, bo sztuka n a sztukę. Pełno lam w różków i czarow nic koło C hm ielnickiego, ci tyle mu diabłów do usług posprow adzali, iż oni nimi ja k chłopam i robili. Spać idzie, to m u diabeł musi buty ściągać; szaty m u się zakurzą, to je diabli ogonam i trzepią, a on jeszcze gdy pijany, tego lub owego w pysk, że to - pow iada - źle służysz!

Pobożny p an Longinus przeżegnał się i rzekł:

- Z nimi moce piekielne, a z nam i niebieskie (Ю М , X X X , 408-409).

R eakcja P o d b ip ięty kolejny raz w skazuje n a p o d z ia ł religijny m iędzy walczącymi obozam i. Szlachetność, w iara i spraw iedliw ość b o h ateró w o to ­ czonych opieką niebios m usi zwyciężyć „m oce piekielne” .

F orm y kultu negatyw nego obejm ują nie tylko czarną m agię czarow nic, lecz także w iarę ludzi w upiory, złe duchy, a naw et sam ego S zatana. Jego w yznawcą w Potopie stał się pułkow nik K uklinow ski, zdrajca ojczyzny, który przystąpił do wrogiego obozu Szwedów. N ie przyw iązyw ał on żadnej wagi do w iary. Poniew aż był człowiekiem bezw zględnym , w yznającym kult zia, m o żn a go nazw ać satanistą:

Sam bowiem nieraz m aw iał w zaufanej kom panii p o pijanem u:

„Spełniło się niejeden uczynek, za k tó ry pow inien był p iorun trzasnąć, a nie trzasnął” . T a bezkarność sprawiła, że nie wierzy! w sprawiedliwość b o żą i k a rę nie tylko za życia, ale i p o śmierci, inaczej mówiąc: nie wierzył w Boga, wierzy) jed n ak w diabla, w czarownice, w astrologów i w alchem ię (II P, X V I, 262).

K orzeni wierzeń w upiory m o żn a do p atry w ać się w dem onologii słow iań­ skiej. Z nane one też były ludom południow o- i zachodnioeuropejskim , które praw dopodobnie przejęły je właśnie od Słowian. U piory nazyw ano inaczej wypiorami, w ampierzam i, w am piram i, strzygoniam i. Badacze kultury słow iań­ skiej uw ażają, że tak ie w yobrażenia dem oniczne stan o w ią k o n ty n u ację dawnych wierzeń ludowych jeszcze z okresu przedchrześcijańskiego. W polskiej literaturze konfesyjnej i pseudonaukow ej z X V II i X V III w. pośw ięcono upiorom wiele uwagi. Z ajął się nimi m. in. В. Chm ielow ski w Nowych

Atenach, J. B ohom olec w dziele pt. D iabeł w sw ojej postaci z o k a zy i i pytania, je ś li są upiory czy J. M . O ssoliński w W ieczorach badeńskich.

(9)

Ludyczne w yobrażenia upiorów znalazły też swe odzwierciedlenie w literaturze rom antycznej, a zwłaszcza w poezji A d a m a M ickiew icza i Sew eryna G osz­ czyńskiego. D o tw órców p oruszających m otyw u p io ró w dołączył także H enryk Sienkiewicz, który przez w prow adzenie tych w ątków bud u je nastrój tajem niczości i strachu. U piory zawsze pojaw iają się w nocy, w ydają różne dźwięki i przerażające odgłosy. Ujrzenie takiego u p io ra zw iastow ało nie­ szczęście. T a k interpretow ali upiory żołnierze przebyw ający ze Skrzetuskim :

N oc zapadła nad pustynią, a z n ią n astała godzina duchów . Czuw ający w stanicach rycerze opow iadali sobie w owych czasach, że nocam i w stają n a D zikich Polach cienie poległych, którzy zeszli tam nagłą śmiercią w grzechu, i o dpraw ują swoje korow ody, w czym im żaden krzyż ani kościół nie przeszkadza [...]. M ów iono także, że one cienie jeźdźców snując się p o pustyni zastępują drogę podróżnym jęcząc i prosząc o znak krzyża świętego. Między nim i trafiały się upiory, które goniły za ludźm i wyjąc. W praw ne ucho z d aleka ju ż rozeznawało wycie u p iorów od wilczego. W idyw ano rów nież całe wojska cieniów, k tó re czasem przybliżały się tak d o stanic, że straże grały larum . Z apow iadało to zwykle wielką wojnę (IO M , I, 7).

K im były upiory? Poglądy w tej kwestii były bard zo zróżnicow ane. Pew ną inform acją było tylko to, że w yw odzą się one z dusz określonych ludzi. L eonard Pełka podaje kilkanaście wersji, m. in. zm arłych śmiercią tragiczną, chytrych, skąpych, o krutnych i złych, niebierzm ow anych lub zm arłych bez spowiedzi, niew ierzących lub niepraktykujących, mających dw a serca lub dwie dusze, sam obójców , czarow nic i czarow ników 10. Podobne w iadom ości przekazuje czytelnikom Sienkiewicz. W drodze do C zartow ego Ja ru orszak B ohuna i H o rpyny przejeżdżał przez m iejsca zam ieszkałe przez upiory. Stało się to pow odem do w ysłuchania historii esauła:

- A co się wam zdarzyło, ojcze Owsiwuju?

- Jechał ja raz [...] n o cą k o ło mogił. W tem baczu, hyc coś z tyłu z mogiły n a kulbakę. Obejrzę się - dziecko - sineńkie, bladeńkie!... W idno T atary z m atk ą, w ja sy r prowadzili i um arło bez chrztu. Oczki m u goreją ja k świeczki i kwili, kwili! Skoczyło mi z kulbaki na kark , aż tu czuję: kąsa za uchem . O H ospody! u piór [...].

- T o n a W ołoszy tyle upiorów , ojcze?

- C o drugi W ołoch, to po śmierci będzie u piór - i w ołoskie najgorsze ze wszystkich. Tam ich nazyw ają brukołaki.

- A k to mocniejszy ojcze: d iď k o czy upiór?

- D iď k o nad nimi atam an. [...] brukołaki n a dziewczyńską krew najłakom sze (II O M , I, 11).

Jed n ak m im o wszystko, według esauła, były sposoby zwyciężenia upiora:

Alem to n a W ołoszy długo sługiwał, gdzie upiorów więcej niż ludzi i tam są na nie sposoby. Zeskoczyłem z konia i gindżałem w ziemię. „Zgiń! przepadnij!” , a ono jęknęło, chwyciło się za głowę gindżała i p o ostrzu spłynęło pod m uraw ę. Przeciąłem ziemię krzyżem i pojechałem (II O M , I, 11).

(10)

Formy negatywnego kultu religijnego w „Trylogii" 93 W edług wierzeń ludowych istniały jeszcze inne możliwości unieszkodliwienia upiora. D o tych p rak ty k zaliczano m. in.: o d k o p an ie grobu i przełożenie ciała tw arzą do ziemi, ucięcie głowy zm arłem u, w łożenie kaw ałka żelaza do ust zm arłego, wywiercenie dziury w głowie i w lanie w ody święconej do w nętrza, zam ów ienie mszy świętej, po sy p an ie g ro b u ziaren k am i m ak u . N iezaw odnym sp o so b em n a u p io ry i w szelkie złe d u ch y była je d n a k m odlitw a i czynienie znaku krzyża. W iara pozw alała przetrw ać najgorsze chwile, naw et w tedy, gdy strach o p an o w ał ju ż całą duszę człow ieka. W takiej sytuacji znalazła się Basia podczas ucieczki od Azji:

Basia była odw ażna, bardzo odw ażna, aie ja k wszyscy ówcześni ludzie - p rzesądna. Toteż gdy p o m ro k a zapadła zupełnie, włos wyprężał się jej n a głowie, a dreszcz przechodził przez ciało n a myśl o nieczystych siłach, które m ogą zam ieszkiwać te strony. B ała się szczególnie upiorów. W iara w nie była szczególniej rozpow szechniona p o całym N addniestrzu z pow odu sąsiedztwa M u ltan i właśnie te strony, koło Jam pola i Raszkow a, m iały p o d tym względem zlą sławę. Tylu tu ludzi schodziło ustaw icznie ze św iata n a g lą śm iercią, bez spowiedzi, rozgrzeszenia. Basia przypom niała sobie wszystkie opowieści, k tó re wieczoram i w C hreptiow ie prawili przy ogniu rycerze: więc w dolinach przepaścistych, w których wiatr pow iał, zrywały się nagle jęki: „Jezu, Jezu!” - o płom ieniach błędnych, w których coś chrapało - o śmiejących się skałach - o bladych dzieciach „Sysunach” z zielonymi oczym a i potw ornej głowie, które prosiły, by je zabrać n a koń, a zabrane poczynały wysysać krew - wreszcie o głowach bez kadłubów chodzących n a pajęczych nogach i o najstraszniejszych z tych wszystkich okropności, dorosłych upiorach, czyli tak zwanych z wołoska „brukołakach” , które w prost rzucał}' się n a ludzi.

Basia poczęła się żegnać znakiem krzyża i nie ustaw ała do p ó ty , dopóki nie zem dlała jej ręka, ale i wówczas odm aw iała litanię, bo żadną in n ą b ro n ią przeciw nieczystym siłom nie m ożna było nic poradzić. O tuchy dodaw ały jej konie, które nie okazując żadnej trwogi, parskały raźn o (PW, X L, 403-404).

Ówczesne upiory nie tylko wyły, gryzły, poruszały się, przybierały różne postacie, ale rów nież wyśmiewały ludzi i urządzały sobie harce, co m ógł potw ierdzić p an Zagłoba:

- C o się z tym borem stało? - p y tała p an a Zagłoby Basia.

- M iejscami m o g ą to być stare zasieki [...], miejscami znów to wichry m ołdaw skie tratu ją lak po lesie, w których wichrach, ja k o starzy ludzie pow iadają, upiory albo zgoła diabli harce wyprawiają.

- A waszmość widziałeś kiedy diabelskie harce?

- Widzieć nie widziałem, alem słyszał, ja k o diabli pokrzykiw ali sobie z uciechy: „u - ha! u - ha!” Spytaj się M ichała, bo i on słyszał.

- Basia, lu b o odw ażna, bała się jednak trochę złych duchów , więc zaraz poczęła się żegnać. - Straszne to strony - rzekła (PW, X X II, 215).

Jak w ynika z przytoczonych fragm entów powieści i dokum entów e tn o ­ graficznych, ju ż w połow ie X IX w. wyraźnie zarysow ały się tendencje do utożsam iania u p io ra z chrześcijańskim pojęciem pokutującej duszy ludzkiej. W prow adzenie tych m otyw ów do Trylogii świadczy o rozległej wiedzy

(11)

i szerokich zainteresow aniach Sienkiewicza, k tóry ta k w iernie p o tra fił oddać panujące w ówczas wierzenia i tradycje.

W pracy tej w arto jeszcze w spom nieć o wszelkiego rodzaju przepow ied­ niach i przew idyw aniach. M oże nie są one podstaw ow ym elem entem kultu negatyw nego, ale p odobnie ja k czarna m agia, wiedźm y i u p io ry w ywołują dreszczyk em ocji, a także w zbudzają ciekawość i zainteresow anie. D la w iększości ludzi przyszłość jest najczęściej zam kniętą księgą, je d n a k dla niektórych m oże on a być d o stęp n a w ja k iś inny, tajem niczy i niezwykły sposób. Ciekaw ość dotycząca przyszłych w ydarzeń d o p ro w ad ziła d o rozw oju różnych m etod przepow iadania przyszłości - takich ja k : chirom ancja, karty ta ro ta czy astrologia. N ato m iast d la zw ykłych ludzi w ażne stały się wszelkie zjaw iska pojaw iające się w naturze. Najczęstszym miejscem u k azyw ania się znaków było niebo. Ludzie obserw ow ali wszelkie zm iany n a firm am encie i starali się je zinterpretow ać. T a k też rozpoczyna się pierw sza część Trylogii:

R ok 1647 byl to dziw ny rok, w którym rozm aite znaki n a niebie i ziemi zwiastowały jak oweś klęski i nadzw yczajne zdarzenia.

W spółcześni kronikarze w spom inają, iż z wiosny szarańcza w niesłychanej ilości w yroiła się z Dzikich Pól i zniszczyła zasiewy i traw y, co było przepow iednią n ap ad ó w tatarskich. L atem zdarzyło się wielkie zaćmienie słońca, a w krótce potem k o m eta pojaw iła się n a niebie. W W arszawie w idyw ano też nad m iastem mogiłę i krzyż ognisty w obłokach; odpraw iano więc posty i d aw ano jałm użny, gdyż niektórzy twierdzili, że zaraza p adnie n a kraj i wygubi rodzaj ludzki [...]. G d y więc ta k porządek przyrodzenia zdaw ał się być całkowicie odw róconym , wszyscy n a Rusi oczekując niezwykłych zdarzeń zwracali niespokojny um ysł i oczy szczególniej ku D zikim Polom , od k tórych łatwiej niźli skądinąd m ogło się ukazać niebezpieczeństwo (IO M , I, 5).

Personifikacja i dem onizacja zjawisk atm osferycznych p ow odow ała ta k ą w łaśnie interpretację ruchu kom et, zaćm ienia słońca czy opadów . W edług poglądów ludow ych, niezbadane m oce m o g ą w ładać takim i zjaw iskam i, ja k mgły, w iatry, chm ury burzow e i gradow e czy w yładow ania atm osferyczne. P raw d o p o d o b n ie wywoływało to w obserw atoriach skojarzenia z wizjami apokaliptycznym i. Potw ierdzenia m o żn a doszukać się we fragm encie P otopu:

A oprócz tego na niebie pojawiły się znaki złej wróżby zw iastujące większe jeszcze klęski i nieszczęścia. R az wraz z chm ur przelatujących niebiosa tworzyły się ja k o b y wieże wysokie, jak o b y flanki forteczne, k tó re następnie zawalały się z łoskotem . Pioruny biły w ziemię, jeszcze śniegiem po k ry tą, lasy sosnowe żółkły, a gałęzie drzew skręcały się w dziw ne chorobliw e kształty; zwierzęta i ptaki padały od jakiejś nieznanej choroby. N a koniec d o strzeżono i na słońcu plam y niezwyczajne, m ające kształt ręki jab łk o trzym ającej, serca przebitego i krzyża. Umysły trwożyły się coraz bardziej, a zakonnicy gubili się w dociekaniach, co by owe znaki m ogły znaczyć. D ziw na ja k a ś niespokojność ogarniała wszystkie serca (1 P, X , 153).

I nie bez przyczyny, gdyż rzeczywiście w różba ta jest b ard zo sk o m ­ p likow ana i rozbudow ana. C ała p rzyroda - zjaw iska atm osferyczne, fauna

(12)

Formy negatywnego kultu religijnego w „Trylogii' 95 i flora - jednom yślnie i harm onijnie zatrwożyły człowieka. Jednak najbardziej przerażające stały się w tym p rzy p ad k u plam y n a słońcu. S ym bolika tych znaków jest bardzo szeroka, co - ja k pisze Sienkiewicz - zauw ażyli ówcześni zakonnicy. W yjątkow o w ieloznaczny je st sym bol ja b łk a , k tó ry m o żn a w yjaśnić m. in. ja k o jed n o z insygniów królew skich, czyli przedm iot władzy. Poza tym jab łk o to zakazany owoc, sym bol w iadom ości dob reg o i złego, a więc system u ocen i n orm m oralnych. Jed n ak ow oc ten interpretow any jest także w sposób pejoratyw ny. Ju ż w średniow ieczu m nisi stworzyli na ten tem at przysłowie: M ala m ali mało m ała contulit om nia mundo, со znaczy, że „jab łk o sprow adziło w szystko zło św iata” . T ru d n o te inform acje zestawić ze znakiem krzyża i przebitego serca, k tó re niew ątpliw ie kojarzą z m ęką i cierpieniem C hrystusa. A le Słow nik sym boli11 przedstaw ia jeszcze inny sposób w yjaśnienia sym bolu jab łk a. W edług chrześcijan M ary ja jak o now a Ew a lub C hrystus trzym ający jab łk o są atrybutem odku p ien ia grzechu pierw orodnego. T akie rozw iązanie spraw ia, że w brew niespokojności, k tó ra ogarniała wszystkie serca, jest to pozytyw na w różba. R zeczpospolita po długim cierpieniu i wielu w yrzeczeniach zostanie w rezultacie o d k u p io n a i zwycięży, ta k ja k po długiej męce zm artw ychw stał Jezus.

W Trylogii pojaw iają się nie tylko przepowiednie budzące grozę. Przyroda, rośliny i zw ierzęta m ogły być rów nież przyjaźnie nastaw ione do człow ieka. Nie wywoływały wówczas strach u i w rażenia niebezpiecznej tajem nicy, lecz przeciwnie, w prow adzały spokój, rad o ść i budziły nadzieję, czasem m ocno już uśpioną. T ak też stało się, gdy przybył książę Jerem i W iśniow iecki, aby

ruszyć n a Zbaraż:

W łaśnie gdy pan Lanckoroński zbliżył się d o księcia z buław ą w ręku, by m u ją oddać, jedna z gwiazd oderwawszy się od sklepienia i ciągnąc za sobą strugę świetlaną, spadła z hukiem , w stronie K onstantynow a, skąd m iał nadciągnąć Chm ielnicki i zgasła.

- T o C hm ielnickiego gwiazda! - krzyknęli żołnierze. - Cud! cud! znak widomy! (Н О М , X X IV , 297).

Pomyślnej w różby dośw iadczył także król Ja n K azim ierz w drodze do Lubowli:

Dzień był chm urny i śnieg walił tak gęsto, że na kilkanaście kroków nie było m ożna dojrzeć drogi przed sobą. Ale król był wesół i pełen dobrej myśli, bo zdarzył się znak, k tó ry wszyscy za najpom yślniejszą poczytywali wróżbę, a którego współcześni historycy nie omieszkali naw et w kronikach zapisać. O to przy sam ym wyruszeniu k ró la z G łogow a pojaw iła się przed koniem biała całkiem ptaszyna i poczęła krążyć, w zbijając się chwilami w górę, chwilam i zniżać się nad samą głową m onarszą, kwiląc przy tym i świegocąc radośnie. W spom niano, że podobny p tak, ale czarny, kręcił się nad królem , gdy w swoim czasie z W arszawy przed Szwedami ustępow ał (II P, X X III, 379).

(13)

W cyklu pow ieściowym H en ry k a Sienkiewicza często pojaw iają się ptaki jak o symbole. Sokół i jastrząb spow odowały kłopoty interpretacyjne H orpyny. A u to r Potopu ukazuje rów nież p ta k a białego, k tó ry zw iastuje szczęście oraz czarnego - zw iastującego niepom yślne w ydarzenia. W Ogniem i m ieczem Sienkiewicz przedstaw ia jeszcze innego, m niej drapieżnego p ta k a - kukułkę. W arto przytoczyć tu całą gamę jej innych nazw: grzegołka, gżegżółka, k u k aw k a, k u k o łk a, zazula (tak B ohun nazyw ał H elenę), zieziulka, zozula i żegzułka. K u k u łk a należy do p tak ó w o b darzonych d u żą sym patią. T en sentym ent często przejaw ia się w literaturze ludow ej, piosenkach, op o w ia­ daniach, przysłow iach o raz pow ieściach. W Ogniem i m ieczem k u k u łk a w róży H elenie i Skrzetuskiem u szczęśliwe życie i liczne potom stw o:

Po skończonym obiedzie nam iestnik z H eleną wyszli d o sadu w iśniow ego [...]. Sad był, ja k o śniegiem, wczesnym kwieciem obsypany, za sadem dąbrow a, w której k u k a ła kukułka.

- N a szczęśliwą to n am w różbę - rzekł p an Skrzetuski - ale trzeb a się popytać. 1 zwróciwszy się ku d ąbrow ie pytał:

- Zazulu niebożę, a ile la t będziem żyć w stadle z tą oto panną? K u k u łk a poczęła k u k ać i kukać. Naliczyli pięćdziesiąt i więcej. - D ajże tak , Boże!

- Zazule zawsze praw dę mówią - zauw ażyła H elena.

- A kiedy tak, to jeszcze będę pytał! — rzekł rozochocony nam iestnik. I pytał:

- Zazulu niebożę, a siła mieć będziem chłopczysków?

K u k u łk a jak b y zaniemówiła, zaraz poczęła odpow iadać i w ykukała ni mniej, ni więcej, ja k dwanaście.

Pan Skrzetuski nie po siad ał się z radości.

- O t, staro stą zostanę, ja k mnie Bóg miły! Słyszałaś w aćpanna? hę?

- Zgoła nie słyszałam - odpow iedziała czerw ona ja k wiśnia H elena - n aw et nie wiem, 0 coś py tał (lO M , V II, 110).

S ym bolika k u k u łk i je st je d n o zn a czn a - to p ta k wieszczący, w różebny. Z w racano się do niej zazwyczaj w dw óch spraw ach: m iłości - kiedy to m łode dziew częta pytały o dzień wesela o raz śm ierci - gdy starzy ludzie chcieli poznać jej d a tę 12.

W ieiu ludzi chciałoby poznać d a tę swej śmierci, wiedzieć, ile czasu m ają jeszcze przed sobą. A le chyba wszyscy b o ją się tego dnia, czują niepew ność, strach i obawę. J a k pisał H oracy: m ors ultim a linea rerum est - śmierć kresem w szystkiem u13 i dopiero później m o żn a dow iedzieć się, czy trafiliśm y do św iata wiecznej szczęśliwości, czy przeciw nie - nie zasłużyliśm y na nieskończoną radość. Śmierć w prow adza w nieznane św iaty Piekła, Czyśćca 1 R aju, ro zb u d za w yobraźnię i wywołuje wiele em ocji bez w zględu na czasy, w k tó ry ch człowiek żyje. Ludzie od zawsze personifikują śm ierć, m ają o niej

12 S. C z e r n i k , op. cit., s. 150-151. 13 H o r a c y , L isty 1, 16, 79, przel. J. Czubek.

(14)

Formy negatywnego kultu religijnego w „Trylogii' 97 różne w yobrażenia. P rzedstaw iają ją ja k o k o ścio tru p a z k o są lub klepsydrą, kiedy indziej znów n a koniu goniącą uciekających ludzi. W tradycji śred­ niowiecznej opisyw ano j ą także ja k o u zb ro jo n ą kobietę o rozpuszczonych włosach, m a ją c ą skrzydła n ietoperza i p a z u ry ’ jastrzę b ia lub ja k o szkielet okryty aksam itnym płaszczem, b ogato ozdobionym złotem . W ten sposób ukazuje też śmierć Sienkiewicz. Soroka, k tóry opow iada żołnierzom oblężenie Z baraża, przedstaw ia następujący o b raz śmierci:

Prócz tego, tu złe duchy nie m ają m ocy nijakiej, a tam jen o przez piątek, sobotę i niedzielę diabli nie w spom agali hultajstw a, a przez resztę dni p o całych nocach straszyli. Posyłali śmierć na okop, żeby się pokazyw ała żołnierzom i serce im d o bitwy odejm ow ała. W iem od takiego, który ją sam widział.

- W idziałże ją? - pytali ciekawie chłopi kupiąc się k o ło w achm istrza.

- N a własne oczy! Szedł d o ko p an ia studni [...]. Idzie, idzie, aż patrzy, naprzeciw niego podchodzi jak aś figura w czarnej płachcie.

- W czarnej, nie w białej?

- W czarnej; n a wojnę w czarną się o na ubiera. M roczyło się. Przybliża się żołnierz: „W erdo?” - p y ta - o na nic. D opiero pociągnął za płachtę - patrzy: kościotrup. „A ly tu czego?” - ,,Ja - p o w iad a - jestem śm ierć i przyjdę p o ciebie za tydzień” . - Żołnierz pom iarkow ał, że źle. „Czem u to - p y ta - za tydzień? to ci prędzej nie wolno? - A ona na to: „Przed tygodniem nic ci uczynić nie mogę, bo taki ro zk az” (II P, X V , 228).

Poznajem y więc śmierć, k tó ra przychodzi d o człow ieka, rozm aw ia z nim i uprzedza, że w krótce go zabierze. Z analogiczną tem aty k ą spotykam y się u Sienkiewicza w k ró tk im o pow iadaniu pt. Sabałowa bajka. A kcja tej opowieści rozgryw a się w okolicach Z akopanego, gdzie Sienkiewicz uw ielbiał przebywać i odpoczyw ać. T u taj w łaśnie śm ierć przyszła d o górala:

[...] raz sei chłop ze świdrem i rąb an icą d o N ow ego T arg u n a siacie. Jak o ś za Poroninem stowarzysyla się z nim stara baba. Chłop, ze był m ądry gazda, p o zn ał Śmierć i z ara myśli, jako się jej p o zbyć14.

Być m oże bajka Sabały posłużyła autorow i Trylogii za pierw ow zór opow ieści Soroki. W o bu p rzypadkach śm ierć porozum iew a się z człowiekiem, a co ważniejsze w jednej i w drugiej historii ludzie chcą ją przechytrzyć i odsunąć w ten sposób od siebie. Sposoby unieszkodliw ienia śm ierci są różne:

Żołnierz myśli sobie: „T rudno! ale kiedy o na mi teraz nic zrobić nie może, to niechże jej choć za swoje odpłacę.” ICiedy nie owinie ją we płachtę, kiedy nie zacznie o kam ienie gnatam i walić! O na w krzyk i nuż się prosić: „Przyjdę za dw a tygodnie." - „N ie m oże być!" - „przyjdę ża trzy, za cztery, za dziesięć, po oblężeniu, za rok, za dw a, za piętnaście!” - „N ie może być!” - „przyjdę za pięćdziesiąt lat!" - Pom iarkow ał się żołnierz, bo ju ż m iał pięćdziesiąt, myśli sobie: „S to - dość!” Puścił ją. A sam zdrow y i żyw d o tej pory; do bitwy chodzi jak w taniec, b o co m u tam! (II P, XV, 228).

(15)

N a inny sposób pozbycia się śm ierci w padł góral:

Wzion wreszcie wiercić dziurę d o wirby, wierci), póki nie wywiercił, a polem w n ią zagląda. - Czego patrzysz? - p y ta Śmierć.

- Chcesz uznać, to sam a zażrzyj.

Zażrzała Śmierć do dziury, nie widzi nic - a bez ten cas ociosał se chłop rąbanicą bukowy kołek.

- N ie widzę nic - pow iada Śmierć. - Wież całkiem to obacys.

Ledwie Śmierć wlazła całkiem, zatkał ci j ą chłop - prosem piknie - bukow ym kołkiem, przybił kołek obuchem i p o s e ł15.

W tych dw óch Sienkiew iczow skich opisach m o ż n a d o strzec kolejne podobieństw o. Śmierć nie w zbudza strachu w człow ieku, do którego przy­ chodzi. Jest m u uległa, posiada cechy typow o ludzkie, tj. ciekawość i słabość. N ie p o trafi obronić się przed żołnierzem , który ją bije, ani w ydostać się z zabitej kołkiem dziury. Śmierć nie jest p rzedstaw iona ja k o zjawisko m etafizyczne czy przeżycie duchow e. Jest to raczej ludow e w yobrażenie, być m oże potrzebne ludziom , gdyż taki ironiczno-hum orystyczny sposób jej przedstaw iania pozw ala z większym spokojem i m niejszym strachem podejść do tego istotnego tem atu w życiu każdego człow ieka, zwłaszcza w momencie, gdy jego egzystencja jest zagrożona. K olejnym istotnym elem entem jest fakt, iż obaj mężczyźni nie chcą zlikw idow ać śm ierci całkow icie, m im o że mają ta k ą m ożbw ość. Żołnierz oddala ją jedynie od siebie n a pięćdziesiąt lat, gdyż sto la t życia zupełnie go zadow ala. G ó ral n ato m iast po kilku latach wypuszcza śmierć z w ierzby, poniew aż „ludziska przestali um ierać; zajazilo się od nich w Z akopanem , w Białym D unajcu, w C hochołow ie, wsędy, ze cłek koło cłeka stał, ja k o sm ereki stojom w b orze” . Śmierć jest więc w pew nym m om encie życia w ybawieniem od starości, biedy, sam otności i zmęczenia. Bez niej żyw ot człow ieka stałby się niem ożliwy. Śmierć daje nadzieję na lepsze i spokojniejsze życie po życiu.

K u lt negatyw ny w pow ieściach stanow i bardzo w ażną ich część, zwłaszcza w zestaw ieniu z oddaw aniem czci Bogu. Jest to znak rozpoznaw czy, dzięki k tó re m u m o żn a odszukać bohaterów pozytyw nych ch arakteryzujących się w iarą i w iernością Bogu i M aryi o raz b o h ateró w negatyw nych, będących blisko czarnej magii. U piory, złe duchy, śm ierć, Szatan, czarow nice, wróżby i zw iązana z nim i sym bolika w prow adzają elem enty napięcia, przygody i tajemnicy.

U lu b io n ą lek tu rą Sienkiewicza były dw a eposy H om era: Iliada i Odyseja. Jedną z cech gatunkow ych epopei jest obecność w utw orze dw óch płaszczyzn: św iata bohaterów i bogów . W iara k atolicka jest m onoteistyczna, więc może chcąc zrekom pensow ać brak wielu bogów , Sienkiewicz w prow adził szeroko

(16)

Formy negatywnego kultu religijnego w „ Trylogii' 99 rozwinięty w ątek upiorów , czarow nic i złych duchów , k tó re, p o d o b n ie ja k starożytni bogow ie, ingerują w świat ludzi, podsuw ają im różne pomysły i rozw iązania.

Zygm unt Szweykowski powiedział, że Trylogia to „baśń na tle dziejowym” . W dużej m ierze to właśnie kuit negatyw ny stw orzył ta k ą niew ytłum aczalną i trochę straszn ą baśniow ość, w k tó rej przek racza się granice m iędzy światem realistycznym a tym rządzonym przez siły n ad n atu raln e.

Agnieszka K owalkiewicz

FORMS OF NEGATIVE RELIGIOUS CULT IN T R Y L O G IA (T R IL O G Y )

BY HENRYK SIENKIEWICZ ( S u m m a r y )

The article touches up o n a subject o f the events and p h enom ena belonging lo the circle of magic which is the a rt o f perform ing tasks for beyond the abilities o f an ord in ary m an. Thus, the article covers witches (why they ap p ear in the novel), their prophesies as well as symbolic in terpretations of these predictions. T h e m anifestations o f negative cuil also include human belief in phantom s, evil spirits and even S atan himself. T h e in tro d u ctio n o f such m otifs lo Trilogy reveals the a u th o r's p rofound know ledge and b ro a d interest in this subject.

N atural curiosity a b o u t w hat the future will bring, aroused people’s concern over all the phenom ena occurring in nature. This them e is also a p a rt o f this study.

The last p a rt o f this article covers the subject o f various interp retatio n s o f th e sym bols of birds. It also ponders up o n the m o tif o f d eath and how it is p o rtray ed in the novels by Henryk Sienkiewicz.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Figure 1: Active appearance modeling: (1) the face shape is made by adding a linear combination of shape components to the base shape, (2) the facial texture is made by adding a

14(a) while much more points on the buildings and tracks are selected in Fig. According to the google map, the No.1 runway is black while the No.2 runway is white. A

Charakterystyka postaci pozwala zapoznać się z podziałami, jakie istnia- ły na uczelniach, a w szczególności na ówczesnej Akademii Rolniczej (obecnie Uniwer- sytet Przyrodniczy).

Als gevolg hiervan, kruist hij de lijn van de halve stijfheid later (N=100520) dan de fit op de eerste last periode, maar eerder dan de proefdata. Die proefdata zijn dan ook

Nazwiska polskiego pochodzenia koncentrują się w dolnej strefie często­ ści pierwszej listy 10000 najczęstszych nazwisk rosyjskich. Na drugiej liście 10000 najczęstszych

The EBSPM Research Repository A data set containing data of finalized software deliveries, from four different companies, including Core Metrics, Stakeholder Satisfaction

De biomassa wordt eerst gesteriliseerd om te voorkomen dat produktie- stammen het bedrijf verlaten.. Het slib kan worden verkocht als

[r]