• Nie Znaleziono Wyników

Medytacja obecności : "dramaty wnętrza" Karola Wojtyły

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Medytacja obecności : "dramaty wnętrza" Karola Wojtyły"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Katarzyna Wielechowska

Medytacja obecności : "dramaty

wnętrza" Karola Wojtyły

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 10, 199-217

2008

(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S FOLIA LITTERARIA POLONICA 10, 2008

Katarzyna Wielechowska

M E D Y T A C J A O B E C N O Ś C I

„ D R A M A T Y W N Ę T R Z A ” K A R O L A W O J T Y Ł Y

„Już od dłuższego czasu próbow ałem «stylu rapsodycznego», k tóry w ydaje mi się raczej służyć m edytacji n iż dram atow i (m oże to tylko m ój punkt widzenia)...” 1 - p isał K arol W ojtyła w liście do M ieczysław a K otlarczyka, dołączonym do m aszynopisu dram atu Przed sklepem jubilera.

„Styl rapsodyczny” , styl sztuki T eatru R apsodycznego M ieczysław a K otlar­ czyka, k tóry K arol W ojtyła „także uw ażał za sw ój” 2, n iew ątpliw ie inspirow ał kształt je g o p o w ojennych dram atów : Brata naszego Boga (pisanego w latach 1945-1950), Przed sklepem jubilera (1960), Promieniowanie ojcostwa (1964). Według S tefana Saw ickiego u tw ory te tw o rzą „try lo g ię d ram aty czn ą” , której spójność w yraża się w zapośredniczonym p rzez ideę teatru słow a M ieczysław a Kotlarczyka, stopniow ym urzeczyw istnianiu form uły „dram atu w n ętrza” , „d ra­ matycznej m edytacji” 3. D rogą do rozum ienia poetyki tej niekonw encjonalnej, specyficznej dram aturgii byłaby w ięc koncepcja Teatru R apsodycznego, a d o ­ kładniej m ów iąc - zaproponow ana przez K arola W ojtyłę w ykładnia stylu rap­ sodycznego.

W artykułach pośw ięconych teatrow i M ieczysław a K otlarczyka pisze on, iż istotą tego teatru, je g o praelem entem je s t słowo. Słow o, które w ystępuje nie jak o „w spółczynnik działania, ruchu i gestu” , lecz ja k o „ p ie śń ” , „w y ­ odrębnione, sam odzielne, przeznaczone tylko do zaw ierania m yśli i je j g ło ­ szenia, do ogarniania pew nej w izji um ysłow ej i je j p rzekazyw ania” . Teatr

1 List z 1 I 1961 r., [w:] M. K o t l a r c z y k , K. W o j t y ł a , O Teatrze Rapsodycznym. 60-Iecie

powstania Teatru Rapsodycznego, oprao. J. Popiel, wybór tekstów T. Malak, J. Popiel, Kraków

2001, s. 328.

1 List z 2 I 1957 r., ibidem, s. 327. Karol Wojtyła w liście z 14 XI 1939 r. do Mieczysława Kotlarczyka pisał: „W ierzę w Twój teatr i chciałbym go koniecznie współtworzyć, bo [...] nie łamałby człowieka, ale podnosi! І zapalał i nie psuł, ale przeanielat” (ibidem, s. 310).

3 Zob. S. S a w i c k i , Trylogia dramatyczna Karola Wojtyły, [w:] D ram at i teatr religijny w Polsce, red. I. Sławińska, W. Kaczmarek, Lublin 1991, s. 452-453. B. Taborski określeniem „dramaturgia wnętrza” obejmuje również powstałe w czasie wojny, w 1940 r., dwa zachowane dramaty Karola W ojtyły o tematyce biblijnej i historycznej: H iob i Jerem iasz (D aw id napisany w 1939 r. zaginą!), zob. В. T a b o r s k i , Karola Wojtyły dramaturgia wnętrza, Lublin 1989.

(3)

2 0 0

R apsodyczny rezygnuje z fabuły, „w ątku dram atycznego czy komediowego, sytuacji, zaw ikłań, rozw iązali kom icznych lub tragicznych” . Ich m iejsce zaj­ m uje bow iem p ro b lem , dla k tórego fabuła m oże p ełn ić je d y n ie funkcję ilustracyjną, poniew aż to „problem gra, on zaciekaw ia, on niepokoi, wy­ w ołuje w sp ó l-o d czu cic, dom aga się zrozum ienia i ro zstrzy g n ięcia” . Teatr R apsodyczny nie zm ierza więc do odtw arzania życia, „pełn eg o gestów , nie­ pokoju ruchów , k tóry n arzuca się słow om ” , lecz „b u d zi się ze słow a”. W teatrze tym „słow o dojrzew a w gest” , „w szystko dzieje się w rytmie słow a i m yśli, w ich w ew nętrznym napięciu” (s. 3 8 6 -3 8 8 )4. K arol Wojtyła podkreśla, że:

nowe proporcje pomiędzy słowem a ruchem, pomiędzy słowem a gestem, sięgają właściwie jeszcze głębiej, poniekąd poza teatr, sięgają w samo filozoficzne ujęcie człowieka i świata. Przewaga słowa nad gestem przywraca pośrednio myśli przewagę nad ruchem i odruchem w człowieku. Okazuje się przy tym, żc myśl bynajmniej nie je s t zastojem, ale ma ona swój własny ruch. Właśnie ten ruch myśli, dynamikę myśli, chwyta żywe ludzkie słowo i czyni ją zalążkiem działania, (s. 394)

W objaśniającej koncepcję i fenom en Teatru R apsodycznego refleksji Karola W ojtyły św iat m yśli - rzeczyw istość w ew nętrzna, dla której m edium je s t słowo, w yłania się w ięc ja k o centrum akcji dram atyczno-teatralnej. M ożna powiedzieć, że rzeczyw istość w ew nętrzna je s t w pew nym sensie uprzednia, pry m am a wobec rzeczyw istości zew nętrznej - św iata działań:

Dramat w tej koncepcji nie tyle przez to spełnia swoją społeczną funkcję, że ukazuje działanie,

ile przez to, że ukazuje j e spowolnionym, ukazuje drogi, na których ono dojrzewa w myśli ludzkiej i po których z niej wypływa, (s. 394)

Z danie to oddaje ró w n ież istotę dram atów pow ojennych K arola Wojtyły, w których uw aga czytelnika koncentrow ana je s t na aktyw ności wewnętrznej postaci. W dram acie B ra t naszego B oga, choć pojaw iają się elem enty akcji zew nętrznej, najistotniejsza staje się nie tyle J e d n o ś ć m iejsca przestrzennego” zdarzeń, ile J e d n o ś ć przestrzeni psychologicznej” , na k tó rą zdarzenia te wpły­ w ają, i w której jed n o cześn ie, m ocą w ew nętrznego, św iadom ego w ysiłku bo­ hatera, nadaw any je st im sens:

4 Zob. K. W o j t y ł a , Poezje i dramaty, wybór i układ z upoważnienia Autora M. Skwamicki, J. Turowicz, red. filologiczna J. Okoń, Kraków 1986. W szystkie cytaty z tekstów krytycznych, dramatów i poezji Karola W ojtyły podaję za tym wydaniem. Mieczysław Kotlarczyk w jednym z programowych tekstów pisał: „Teatr Rapsodyczny jest teatrem słowa. Jest dematerializacją teatru w dotychczasowym rozumieniu. Jest czystą ideą teatru. Jest, jeśli tak wolno byłoby sformułować, TEATREM DUCHA TEATRU” . Zob. Co to je s t Teatr Rapsodyczny?, [w:] M. K o t l a r c z y k , K. W o j t y ł a , op. cit., s. 12.

(4)

M edytacja obecności. „Dramaty wnętrza” Karola Wojtyły 2 01

Przełamują się tedy w Adamie myśli rozbieżne zewsząd. Prześwietlają go twarze spotkane, wywierające na nim ucisk zasłyszanych słów. Nicjcdnako, ale ciągle przetwarzają Adama. Chwilami doprawdy wprost się narzuca, żc one go tworzą, Ale oto przychodzą takie przebłyski - i wtedy z nagła dowiadujemy się z niezbitą pewnością, że to on, Adam, tworzy siebie z nich. [...] I wszystko, co się teraz będzie działo, chociaż wokół niego się rozegra, staje się jednak w nim. [...] Ludzie i przedmioty łączą się w nim, odmieniane od wewnątrz z uporczywą siłą bądź przyjmowane, bądź odrzucane, zdobywane i tracone, odnajdywane i zapoznawane, (s. 137-138)

Utwór dram atyczny P rzed sklepem ju b ile ra składa się z w chodzących we wzajemne relacje, dopełniających się m onologów . A kcja zew nętrzna prezen­ towana je st pośrednio, w e w spom nieniach i refleksji postaci. Przestrzeń zew nę­ trzna często zyskuje funkcję sym bolicznej reprezentacji w ew nętrznych przeżyć bohaterów. W m ającym jeszcze bardziej m onologow y charakter P rom ieniow aniu

ojcostwa: „Sytuacja zew nętrzna, która tutaj się zarysuje, je s t krok po kroku

wynikiem czy też p o chodną sytuacji w ew nętrznej. [...] dążenie w ew nętrzne znajduje swój odpow iednik w akcji zew nętrznej” (s. 240). W dram atach tych przestrzeń w ew nętrzna m a rów ny, jeśli nie w iększy, status realności co przestrzeń zewnętrzna: „Przecież św iat w żadnym punkcie nie m oże b yć fik cją - św iat wewnętrzny bardziej jeszcze n iż św iat zew nętrzny” (s. 329). D ynam ika rzeczy­ wistości w ew nętrznej w yznaczana je st przez szereg interakcji zachodzących pomiędzy m yślam i, w spom nieniam i, przeczuciam i, w yobrażeniam i, uczuciam i.

To znam ienne przem ieszczenie w w arstw ie form alnej dram atu z akcji ze­ wnętrznej na w ew nętrzną skorelow ane je s t ze w spólnym d la tych trzech utw orów dramatycznych tem atem - podejm ow aniem przez czło w iek a trudnego procesu wewnętrznego dojrzew ania i staw ania się, św iadom ego dorastania do w łasnego przeznaczenia. Proces ten sugerow any je s t tutaj jak o w swej istocie nierozerw al­ nie związany z rozpoznaw aniem i przyjm ow aniem obecności B oga, działania Bożej m iłości w przestrzeni duszy' i w całym istnieniu.

Napięcie dram atyczne pow staje w tych dram atach nie w skutek konfliktu dwu antagonistycznych, zew nętrznych w obec siebie sil, lecz rodzi się w rzeczyw istości wewnętrznej, w pisane je s t niejako w w ysiłek w ew nętrznej transform acji postaci. Słowa „daj się kształtow ać m iłości” skierow ane do A dam a z dram atu Brat

naszego B o g a o d n o szą się w istocie do postaci z następnych dram atów . Każdy

z tych utw orów staje się sw oistym zapisem procesu sam opoznania, w którym dochodzenie do praw dy o sobie, praw dy o swym w nętrzu w spółzależne je st z przeżywaniem przynależności i zaufania do Boga. Form ow anie się takiej świadomości postaci stanow i akt poprzedzający w y b ó r postaw i działań. Przy czym m yśl poprzedzając działanie zarazem w nim w łaśnie się spełnia5.

5 Zależność tę Karol W o j t y ł a podkreśla w swoich rozważaniach filozoficznych: „Taka jest bowiem natura korelacji tkwiącej [...] w fakcie człowiek działa, że czyn stanowi szczególny moment ujawnienia osoby. Pozwala nam najwłaściwicj wglądnąć w jej istotę i najpełniej j ą zrozum ieć”, zob. Osoba i czyn, Kraków 1985, s. 15.

(5)

Pierw szoplanow ość przestrzeni w ewnętrznej nie o a ia c z a , że w „dramatach wnętrza” Karola W ojtyły relacja świat wewnętrzny - świat zewnętrzny ujmowana je st jak o opozycja, bowiem staw anie się, dojrzew anie bohaterów dokonuje się rów nież w interakcji zachodzącej pom iędzy tym i obom a św iatam i6. Przestrzeń w ew nętrzna i przestrzeń zew nętrzna jed n o czą się w zdolności rozszerzania i otw ierania przestrzeni duszy na obecność drugiego: „O dtąd przestrzeń we­ w nętrzna A dam a, otw'arta tam tym ludziom , w zb iera nim i. R zeczyw istość” (s. 140). „M edytacje dram atyczne” K arola W ojtyły to także dram aty postaw, które w różny sposób podejm ują i problem atyzują lem at w ew nętrznej obecności każdego w każdym zapośredniczonej przez źródłow ą, scalającą w szystkie prze­ strzenie, obecność Boga. Jak pisze Stefan Sawicki: „W ielkiego O becnego każdej głębszej ludzkiej relacji” 7. „M edytacje dram atyczne” K arola W ojtyły prowadzą odbiorcę ku takiem u w łaśnie w idzeniu istnienia i działania człow ieka, ku takiej wizji antropologicznej, zaw artej rów nież w pracach filozoficznych i pismach teologicznych.

„Nie jestem sam ”

D ram at Brat naszego B oga je st rodzajem biografii duchow ej, p ró b ą przy­ bliżenia przem iany w ew nętrznej m alarza A dam a C hm ielow skiego, późniejsze­ go B rata A lberta, założyciela zgrom adzeń B raci i Sióstr Posługujących Ubo­ gim III Zakonu św. Franciszka. Karol W ojtyła ju ż ja k o papież Jan Paweł II w spom inał:

Szczególne miejsce w mojej pamięci, a nawet więcej, w moim sercu, ma Brat Albert - Adam Chmielowski. Walczy! w powstaniu styczniowym i w tym powstaniu pocisk zniszcz)'! mu nogę. Odtąd byl kaleką - nosił protezę. Był dla mnie postacią przedziwną. Bardzo byłem z nim duchowo związany. Napisałem o nim dramat, który zatytułowałem Brat naszego Boga.

6 Szczególne znaczenie problemu relacji świat wewnętrzny - świat zewnętrzny w twórczości

Wojtyły akcentuje A. K a r o ń - O s t r o w s k a , zob. Dramat spotkania człowieka z drugim i z Bogiem

w „Promieniowałtiu ojcostwa” Karola Wojtyły, [w:] Twórczość Karola Wojtyły. M ateriały z sesji zorganizowanej z okazji 46. Kongresu Eucharystycznego we Wrocławiu, red. Z. W. Solski, Wroclaw

1998, s. 57. W e fragmencie utworu Karola Wojtyły Wędrówka do miejsc świętych zatytułowanym

M iejsce wewnę/rztie podmiot liryczny wyznaje: „M iejsce moje jest w Tobie. Tw oje miejsce jest

we mnie. Jest to wszakże miejsce wszystkich ludzi. [...] Teraz zejdziemy w dół po wąskich schodach, jakby tunelem w ścianie. Ci, którzy wtedy schodzili po zboczu, przystanęli na miejscu, gdzie dziś znajduje się płyta. Namaszczono jeszcze Twoje Ciało, potem włożono do grobu. Miałeś miejsce na ziemi przez Twoje Ciało. Miejsce zewnętrzne Ciała zamieniłeś na miejsce wewnętrzne, mówiąc «bierzcie i pożywajcie z niego wszyscy». Promieniowanie miejsca wewnętrznego względem wszystkich zewnętrznych miejsc Ziemi, do której przyszedłem w pielgrzymce. To miejsce wybrałeś od wieków. Miejsce, w którym Siebie udzielasz, a mnie przyjmujesz” (s. 77).

(6)

Medytacja obecności. „Dramaty wnętrza” Karola Wojtyły 2 0 3

Fascynownlu mnie jego osobowość. Widziałem w nim model, który mi odpowiadał: rzucił sztukę, żeby stać się sługą biedaków - „opuchlaków”, ja k ich nazywano. Jego dzieje bardzo mi pomogły zostawić sztukę i teatr, i wstąpić do seminarium duchowego8.

W dram acie w spółprzenikają się trzy plany: akcji zew nętrznej, akcji w e­ wnętrznej oraz objaśniającego sens zdarzeń kom entarza, zam ieszczonego w tek ­ ście pobocznym utw oru. Spośród trzech składających się na dram at aktów , w pierwszym - P racow nia przeznaczeń i w trzecim - D zień B ra ta dom inuje akcja zew nętrzna. Pierw szy akt przedstaw ia A dam a u początku przem iany, akt trzeci dzieje się w jed n y m z ostatnich dni życia B rata A lberta w utw orzonym przez niego schronisku dla ubogich. Najbardziej rozbudow any akt drugi - W p o d ­

ziemiach gniew u podzielony je st na dziewięć scen ukazujących różne, zew nętrzne

i wewnętrzne, sytuacje i zdarzenia, które tw orzą dośw iadczenie A dam a: „N ie szukajmy określonych m iejsc dla poszczególnych je g o ustępów . W szystkie one stają się bądź treścią przypom nienia, bądź w yobraźni, bądź m yślenia lub m i­ łowania” (s. 138).

Pomiędzy pierwszym a trzecim aktem zachodzi znaczące podobieństw o i zara­ zem przem ieszczenie. A kt pierw szy zaczyna się, prow adzoną w pracow ni m alars­ kiej A dam a, dyskusją artystów na tem at sztuki9. „T ajem na w ym iana, u czestnict­ wo, oddziaływ anie, udzielanie siebie innym, posłannictw o, poczucie odpow iedzial­ ności” to określenia m ające oddać istotę relacji pom iędzy tw ó rcą a odbiorcą, nawiązujące także do idei jedności estetyki i etyki. W kontekście trzeciego aktu określenia te zyskują jeszcze inne, dodatkow e, szczególne znaczenie, gdy odnieść je do utw orzonej przez Brata A lberta religijnej w spólnoty braci-ubogich służących biedakom, w spólnoty ustanaw ianej na nieustannym prześw iadczeniu, że: „O n je st ciągle. / On ciągle dociera do dusz. I odtw arza w nich ... / S iebie!” (s. 185). Choć nie w prost, akt pierw szy m ów i o w spólnocie osiąganej poprzez sztukę, akt trzeci - o w spólnocie budow anej przez naśladow anie Chrystusa.

Jednak zasadniczym problem em dram atu nie je s t w ybór A dam a pom iędzy sztuką a w iarą10. Postać tytułow ego bohatera zostaje w prow adzona do akcji

8 J a n P a w e ł II, Wstańcie, chodźmy!, Kraków 2004, s. 150. W e Wstąpię do dramatu autor pisze: „Będzie to próba przeniknięcia człowieka. Sama postać je s t ścisłe historyczna. Niemniej pomiędzy sam ą postacią a próbą jej przeniknięcia przebiega pasmo dla historii niedostępne. [...] W tym też właśnie miejscu znajdujemy się w bezpośredniej bliskości naszego bohatera. Postać jego opiera się w świadomości każdego z nas o bogate tło, w pełni nasycone wieloraką rzeczywis­ tością. Tej to właśnie kręgiem rzeczywistości łączy się on z nami, przez nią staje się nam bliski i potrzebny” (s. 113).

9 Postaci dramatyczne m ają swe pierwowzory w osobach, które Adam Chmielowski znał: Maksymiliana Gierymskiego, Stanisława Witkiewicza, Lucjana Siemieńskiego, Heleny M odrzejew­ skiej. Faktycznie sytuacja takiego spotkania najprawdopodobniej nie miała miejsca, ale w scenie tej, podobnie ja k w całym utworze, nic chodziło o szczegółowe odtworzenie zdarzeń historycznych. Na ten temat zob. B. T a b o r s ki , op. cit., s. 46-47.

19 Zob. ks. J. S. P a s i e r b , Miłosierdzie i gniew w dramacie „Brat naszego B o g d ', „Communio” 1981, nr 1/2, s. 134-143.

(7)

2 0 4

dram atycznej w ów czas, gdy dyskusja o odpow iedzialności artysty przekształca się w dyskusję o odpow iedzialności człow ieka w obec społecznej biedy i upo­ korzenia. A dam , ja k to w ynika z w cześniejszych w ypow iedzi postaci, zaniedbuje sw ą tw órczość od m om entu, gdy zobaczył m iejską ogrzew alnię i mieszkających w niej nędzarzy. N ie um ie przyjąć poglądu, iż „rozkład nęd zy odpowiada rozkładow i kary. Słusznej kary” (s. 127), a tym sam ym uspakajającego, meta­ fizycznego łub egzystencjalnego uzasadnienia („w ja k i sposób j a m ogę być odpow iedzialny za obyw atela, który zm arnow ał sw oje życie i teraz je st na dnie?” , s. 129) dla istnienia lej sytuacji. Jego brak zgody na n ią w yraża się w dostrzeżeniu faktu, że poczucie społecznej krzyw dy m oże przerodzić się w społeczny w ybuch i przewrót:

Gdzie się rozłazi, rozpływa ta rzesza wydziedziczonych? [...] Przecież po wyjściu z ogrzewalni nie stają się ani zasobniejsi, ani łepsi. [...] Społeczeństwo nie wic, co w sobie nosi. Społeczeń­ stwo je s t chorym organizmem. [...] Każdy z nas idzie swoją drogą. Każdy łepi swoje gniazdko. Tymczasem dla tylu ludzi drogi stały się za ciasne. Nie ma gdzie postawić stopy. Nic ma skrawka ziemi, który by można nazwać swoim. Nie ma kromki chleba, na którą by mogli zapracować. N ie ma dziecka, które by mogli wydać na świat z tym przeświadczeniem, że nic będzie zawalidrogą. A my w tym wszystkim poruszamy się, zadufani w silę jakiegoś po­ wszechnego układu, który każe przemilczać rzeczy krzyczące i tłumić usprawiedliwiony wybuch. [...] Nie możemy dopuścić, aby poza nami cała masa ludzka kłębiła się po ogrzewalniach, wiodła życic nieomal zwierzęce, wyłączając z niego powoli wszelką inną świadomość poza poczuciem głodu i lęku. (s. 126-128)

Dotkliw ie przeżyw ając cierpienie innych, Adam n ie potrafi je d n a k odnaleźć w sobie sposobu rozum ienia tego cierpienia i istnienia w obec niego: „nie mogę w ybrnąć” . To, że w swej pracow ni daje nocleg i je d z en ie biedakom nie w ystarcza m u, n ie uspokaja go. W rozm ow ie z Teologiem m ów i o niezrozu­ m iałym , m ęczącym odczuciu w ew nętrznego nacisku, a zarazem o swoim ucie­ kaniu, ale nie przed odpow iedzialnością, lecz „przed czym ś, a m oże raczej przed kim ś w sobie i przed kim ś w tam tych w szystkich ludziach” . W odpowiedzi Teolog stw ierdza: „ T o m oże być pow ołanie. [...] M usi pan w dalszym ciągu w ytrw ale u ciekać” (s. 130). Adam nie potrafi także przyjąć drogi proponowanej przez przy jació ł-arty stó w , m ianow icie poprzestać na przetw orzeniu swojego protestu i w spółodczuw ania z „rzeszą w ydziedziczonych” w „w ybuch geniuszu m alarskiego” .

Dyskusję postaci dram atycznych zaw iesza w ypow iedziane p rzez Adama zdanie: „N ie jestem sam ” . G raficzny zapis (m yślniki oddzielające tę wypowiedź od następnych kw estii postaci) oraz didaskalia („Przerw a. W szyscy milkną, jakby skupieni w ostatnim słow ie” , s. 132) akcentują ciszę, która po nim zapada, podkreślając tym sam ym je g o w agę, znaczenie. Stanow i ono pointę dyskusji, kieruje ku praw dzie o w spólprzynależności ludzi. Zarazem jed n ak antycypuje rozpoznanie i dośw iadczenie najistotniejszej, podstaw ow ej praw dy -

(8)

współ-Medytacja obecności. „Dramaty wnętrza" Karola Wojtyły 2 0 5

przynależności człow ieka i Boga: „Człow iek nie je st tylko w spólnotą ludzką. Tym, kto ostatecznie m ówi ludziom «nie jesteście sam otni», tak ja k m ówi Chrystus Sam arytance, je s t B óg” 11. O statnia sekw encja pierw szego aktu to spotkanie A dam a z Człow iekiem N ieznajom ym N ikom u, który w skazuje drogę przekształcenia sprzeciw u w obec społecznej nędzy - m a nią być wybuch gniewu-rewolucji: „ten gniew je s t słuszny. C hodzi o to, aby ostatecznie zerw ał się [...]. A zatem trzeba przyspieszyć akt zbiorow ej św iadom ości. [...] Pan rozumie ja k a tutaj zarysow uje się tw órczość” (s. 135).

Sceny aktu drugiego - w m iejskiej ogrzew alni, dialog z „Tam tym ’’-drugim ja, scena przed obrazem E cce H om o, spow iedź A dam a, znowu scena w ogrzew al­ ni, dialog z alter ego, spotkanie z W ujem i Siostrą (tu także scena z obrazem

Ecce H om o), A dam kw estujący dla ubogich, jeszcze raz scena w ogrzew alni

- w yznaczają proces w ew nętrznego poszukiw ania i dojrzew ania bohatera:

Nowy Adam wyłania się stopniowo, ukazuje się wśród drżenia i lęku starego Adama. [...] W każdej bowiem chwili stary Adam wymienia się jakąś cząstką na nowego. Tkwi w tej wymianie i zdobycz, i postęp, i zarazem ból. Oto jest żywa tkanka dramatu Adama. [...] on sum objawia się sobie ciągłym zdumieniem nad własnym losem. Musi tak być, bo dzięki temu zdumieniu odsłania w sobie tę Miłość, która przez niego pracuje, (s. 138)

Centralne znaczenie m a w tym akcie (a w istocie w całym dram acie) malowany p rzez A dam a obraz C hrystusa w koronie cierniow ej, Ecce H om o. Proces „stopniow ego w yłaniania się now ego A dam a” je s t bardzo ściśle p o w ią­ zany z pow staw aniem tego obrazu. Stanow i on św iadectw o przem iany w idzenia ludzkiego upokorzenia - w cierpieniu nędzarzy Adam rozpoznaje cierpienie Chrystusa: „Pow iedz, co jesz c z e m ogę uczynić dla C iebie w n ic h ? ” (s. 147). Droga w ew nętrznej transform acji A dam a przebiega od dośw iadczenia agresji, rozpaczy i cynizm u ludzi pogrążonych w nędzy, poprzez je g o zw ątpienie („C óż poradzisz na z łą w olę, na upór? Zostaną tym , czym chcą pozostać. N ie będzie w tym tw ojej w in y ” , s. 144), poczucie w ydziedziczenia, odrzucenia jeg o i jeg o sztuki p rzez B oga i ludzi, do decyzji podzielenia z nędzarzam i ich losu, do stania się jed n y m z nich („Ja pójdę za n im i” , s. 172). W izerunek C złow ie- ka-Chrystusa będąc, w yrazem przem iany A dam a, jed n o cześn ie j ą intensyfikuje: „obraz je s t zdolen rozłożyć człow ieka... przetw orzyć człow ieka” (s. 164). M o­ ment, w którym krystalizuje się w A dam ie w izja je g o przeznaczenia oddany jest przez - je d y n y w dram acie - w iersz. Adam patrząc na obraz, m ówi:

11 Ks. J. S. P a s i e r b , Poezja tmiwersaliów, „Znak” 1981, nr 4 -5 , s. 596. A utor artykułu podkreśla, że ten sposób widzenia aktualizowany jest w całej twórczości Karała Wojtyły: „Występuje tu wyraźna symetria: Człowiek jest w Bogu i Bóg - choć transcendentny [...] - je s t w człowieku; podobnie człowiek jest obecny w innych ludziach, a oni w nim. Co więcej: w podobny sposób odbywa się spotkanie z Bogiem i z człowiekiem” .

(9)

2 0 6

- Jesteś jednakże straszliwie niepodobny do Tego, którym jesteś

-Natrudziłeś się w każdym z nich. Zmęczyłeś się śmiertelnie. Wyniszczyli Cię -To się nazywa Miłosierdzie.

Przy tym pozostałeś piękny. Najpiękniejszy z synów ludzkich.

Takie piękno nie powtórzyło się ju ż nigdy później -O, jakież trudne piękno, jak trudne.

Takie piękno nazywa się Miłosierdzie, (s. 160)

W zam ykającej drugi akt rozm ow ie z N ieznajom ym - w y zn aw cą rewolucji Adam rozróżnia dw ie drogi działania w yrastające ze sprzeciw u w obec istnienia społecznej krzyw dy: drogę gniew u oraz drogę M iłosierdzia. G niew nie umożliwia realizacji pełni człow ieczeństw a, prow adzi do pozyskania w ielu dóbr, ale „nie w szystkich, najw iększych, do któiych pow ołany je s t człow iek” . Znosząc brzemię nędzy - niew olę, nie prow adzi jednak do pełnej, rzeczyw istej w olności. Adam chce „w ychow ać g n iew ” , aby objaw ił się jak o siła tw órcza na drodze M iłosier­ dzia. B ohater dram atu K arola W ojtyły w ybiera drogę M iłosierdzia i ta właśnie droga okazuje się faktycznym społecznym przew rotem 12. M iłosierdzie nie oznacza okazjonalnej dobroczynności („Z łotów ka tu, złotów ka tam , za praw o spokojnego posiadania m ilionów ” , s. 137), nie je s t też zadośćuczynieniem za popełnione zlo - W uj, który założył na w si sierociniec dla chłopskich dzieci, argumentuje:

Widzisz, Adasiu, m usimy schodzić w dół. Najwyższy czas na to zrównanie. Takie ciążą na nas przewiny... [...] Czyni się dobrze. Biedactwa zadowolone - i ja... Człowiek się uwalnia spod brzemienia, spod uciążliwego brzemienia jakiejś odpowiedzialności, (s. 159)

M iłosierdzie to sposób objaw iania się i urzeczyw istniania m iłości Bożej. Jako dobro czynione drugim nie pozostaje aktem jednostronnym , doświadczane je s t bowiem rów nież od strony tych, którzy j e przyjm ują13. D zięki Miłosierdziu ludzie dźw igają siebie i innych ku dobru, realizują rdzenną potrzebę uczest­ niczenia i spotykania się w dobru i miłości.

A kt trzeci ukazuje zaw iązaną przez A d am a-B rata A lberta w spólnotę braci, daw nych żebraków zam ieszkujących m iejską ogrzew alnię. Pozostaw anie w

ubós-12 Zob. ks. J. S. P a s i e r b , M iłosierdzie i gniew..., s. 138-140; T. N y c z e k , Teatr ja k i jest:

malarz kwestarzem, „Dialog” 1981, nr 4, s. 127-129.

ł3 Zob. J a n P a w e ł II, D ives in Misericordia. Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła Π

„O Bożym M iłosierdziu”, Poznań 1980, s. 50. Ks. Janusz S. Pasierb pisze: „M iłosierdzie niewiele

wymagające od dającego, dające natychmiastową rekompensatę, procentujące wdzięcznością, fa ­

shionable, akcentowane przez «towarzystwo» i nawet twarzowe - nie je s t tym, o jakie chodzi

Adamowi, o co chodzi w Bracie naszego Boga. Tutaj dostępujący miłosierdzia zawsze «ratuje» swego dobroczyńcę...” . Ibidem, s. 139.

(10)

Medytacja obecności. „Dramaty wnętrza” Karola Wojtyły 2 0 7

lwie, posługiw anie bezdom nym , nędzarzom , w szystkim potrzebującym , kw es­ towanie dla nich to istota ślubów złożonych przez braci, ich co dzienna praktyka. Kiedy kilku z nich podw aży przyjęty w e w spólnocie porządek życia i działania, Albert tłum aczy intencje je j powołania:

W każdym pośród was wiedziałem o nędzy i - o Nim. Długo przebywali z dala od siebie. Ze wszystkich sił starałem się ich przybliżyć. Bo przedtem byłeś ty - nędzarz, a nad twoją nędzą wiało pustką. Odkąd zbliżyłeś się do Niego, upadek twój przemienił się w krzyż, a niewola twa w wolność, (s. 185)

W spólnota braci ustanow iona na odkryw aniu jed n o ści w łasnego upokorzenia z cierpieniem C hrystusa i w tej perspektyw ie na w yzw alającym ukochaniu i przyjęciu w łasnej biedy, na w iedzy o „w spólnym krzyżu, k tóry je s t p rze­ kształceniem upadku człow ieka w dobro” (s. 184) przez praktykę M iłosierdzia wprowadza realne, konkretne zm iany w przestrzeni społecznej.

W akcie trzecim je sz c z e raz pow raca problem rew olucji. N a w ieść o niej Albert m ów i, że je s t to w ielki i słuszny gniew: „W iem jed n ak na pew no, że wybrałem w ięk szą w olność” (s. 186). Są to ostatnie słow a dram atu.

Powraca także, ale ju ż w inny sposób, problem w yboru pom iędzy sztuką a wiarą. Z A lbertem spotyka się Hubert, m łody m uzyk, który pragnie w stąpić do w spólnoty braci. Jednak m otyw ację tej decyzji - w ew nętrzne zagubienie, niemożność realizacji pełni siebie w sztuce, a z drugiej strony zw ątpienie religijne, „zachw ianie w ia iy ” , A lbert uw aża za niew ystarczającą:

Naprzód trzeba mieć całkiem nowe widzenie świata. Pan go nie ma. Co innego sądzić świat wedle tych miar, którymi zbiegają się i rozchodzą tonacje - jest to ogromnie ciekawe, ogromnie piękne i wzniosłe, ale co innego widzieć świat w wymiarach nędzy i upodlenia, i wiedzieć, aie to wiedzieć dokładnie, gdzie z tym wszystkim spotyka się Bóg, jak a nędza Go do ludzi przybliża, a jak a od nich oddziela. [...]

Czy Pan przynajmniej wie, jaka jest najprawdziwsza nędza człowieka przed Bogiem? Tej nędzy nie wolno szukać na krańcach człowieka, na jeg o peryferiach. Znajduje się ona u niego w tym dokładnie miejscu, skąd rozpoczynać się powinno najwyższe jego wyniesienie, (s. 179)

„Chcę obecności, takiego przenikania się odtąd w zajem nie”

Dramat poetycki P rzed sklepem ju b ile ra nosi podtytuł: M ed yta cja o sa k­

ramencie m ałżeństw a p rzech o d zą ca chw ilam i w dramat. Trzy części utw oru

- Sygnały ( Teresa, Andrzej), O blubieniec (Anna, Stefan), D zieci (M onika i K rzy­

sztof) - zbudow ane są przede wszystkim z pisanych białych w ierszem , w zajem nie

dopełniających się i rozw ijających m onologów , z których w yłania się historia związku, m iłości trzech par: Teresy i Andrzeja, A nny i Stefana o raz ich dzieci

(11)

2 0 8

- M oniki i K rzysztofa. O prócz form y m onologow ej w dram acie pojaw iają się fragm enty pisane prozą, lityczne partie Chóru i nacechow ana największym napięciem dram atycznym jed n a scena dialogow a. Zarów no akcja zewnętrzna, ja k i linearne ukształtow anie zdarzeń w czasie zostają w tym dram acie niemal całkow icie uchylone. Choć m ożna zrekonstruow ać rozw ój losu bohaterów: szczęśliw e m ałżeństw o Teresy i A ndrzeja przeryw a je g o śm ierć na w ojnie, ich syn - K rzysztof, w ychow yw any przez Teresę, poślubia M onikę, córkę Anny i Stefana pozostających w form alnym raczej niż rzeczyw istym zw iązku, to iineam ość czasu przekształcana je s t tutaj w nieustanne „ te ra z ” wewnętrznej refleksji bohaterów . C zasow y w ym iar i przebieg egzystencji ulega spowolnieniu, pogłębiany je s t w nam yśle postaci nad w łasnym dośw iadczeniem , w wewnę­ trznym je g o oglądzie. O brazem zatrzym anego w czasie, zespalającego przeszłość i przyszłość, trw ania je st scena przed sklepem jubilera, kiedy Teresa z Andrzejem przyglądają się leżącym na w ystaw ie obrączkom :

TERESA

[...] Stoimy wciąż przed tym sklepem wybierając wspólnie nasz los. Lecz witryna stala się zwierciadłem naszej przyszłości

- oto odbija jej kształt, (s. 198)

ANDRZEJ

[...] Stała się ona natomiast zwierciadłem odbijającym nas oboje - Teresę i mnie. Więcej jeszcze - to nie było zwykle płaskie zwierciadło, ale jakaś soczewka wchłaniająca swój przedmiot. Byliśmy nie tylko odbici, lecz wchłonięci. Odnosiłem wrażenie, jakbym był widziany i poznany przez kogoś, kto się ukrył w głębi tej witryny, (s. 2 0 1)

TERESA

[...] Mam też takie przeświadczenie, iż odbicie nasze w głębi zwierciadła pozostało już na zawsze i nie można go stamtąd wydobyć ani usunąć. W chwilę później pomyślałam, żc byliśmy obecni w głębi tego zwierciadła od początku - w każdym razie o w iele wcześniej niż stanęliśmy przed sklepem jubilera, (s. 2 02)

Sceńa ta m a sym boliczne znaczenie. Zw ierciadło m oże oznaczać świadomość, sam opoznanie, w religijnej sym bolice „praw o Boże je s t jak b y lustrem , w którym człowiek m usi badać oblicze swojej duszy” 14. Sym boliczna w y m o w a tej sceny - dw oje m ających pobrać się ludzi przeglądających się w B ogu, antycypuje bardzo istotną perspektyw ę dla w szystkich przeżyć, przem yśleń, doświadczeń postaci dram atu, a otw ieraną przez postać A dam a, p o rie-p a ro le autora. Adam, uczestnicząc w losie bohaterów , będąc ich pow iernikiem , pozostaje jednocześnie

14 D. F o r s t n e r, Świat symboliki chrześcijańskiej, przeł. i oprać. W. Zakrzewska, P. Pachciarck. R. Turzyński, W arszawa 1990, s. 441. Autorka przytacza także hymn starochrześcijański: „Spójrzcie:

P an j e s t zwierciadłem naszym / Otwórzcie oczy, / wpatrzcie się weń, / dowiedzcie się, ja k wyglądają wasze twarze!", s. 442, cytat za: O dy Salomona, 13, przeł. A. Kamieńska, [w:] M uza chrześcijańska,

(12)

Medytacja obecności. „Dramaty wnętrza” Karola Wojtyły 2 0 9

w pewnym dystansie w o b ec nich, je s t jak b y św iadkiem i zarazem interpreta­ torem, św iadom ością ogarniającą całość św iata przedstaw ionego. D ośw iadczenie związku, m iłości przeżyw anej przez postacie w prow adza w perspektyw ę ab­ solutną, w perspektyw ę bezczasow ości, uw aża, że tylko w niej m ożna w łaściw ie rozpoznać sens ludzkiego istnienia i m iłości:

Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka, Ma jeg o ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność człowieka przechodzi przez nią. Dlatego odnajduje się w wymiarach Boga, bo tylko On jest wiecznością.

Człowiek wychylony w czas. Zapomnieć, zapomnieć. Być tylko chwilę, tylko teraz - i odciąć się od wieczności. Wziąć wszystko w jednej chwili i wszystko zaraz utracić, (s. 213)

Każda z trzech części dram atu ukazuje kolejno zw iązek Teresy i A ndrzeja, Anny i Stefana, M oniki i K rzysztofa, rozw ijając i problem atyzując w różny sposób podstaw ow y tem at utw oru - m iłość dw ojga ludzi, k tó ra spełnia się we wzajemnym poczuciu obecności jednej osoby w drugiej, w św iadom ości ich wzajemnej przynależności, w ich zjednoczeniu. M ałżeństw o, zw iązek dw ojga osób je st w tym sam ym stopniu ich w yborem siebie w łaśnie, co odczuciem przeznaczenia sobie.

Pierwsze słow a dram atu, w ypow iedziane przez Teresę, akcentują fakt wyboru: „Andrzej w ybrał m nie i poprosił o m o ją ręk ę” (s. 188). U zupełnione zostają przez późniejsze zdanie: „Jeżeli te ośw iadczyny n ie zastały m nie całkiem nie przygotowaną, / to dlatego, że czułam , iż jak o ś jestem dla n ieg o ” (s. 191). W podobny sposób m ów i Andrzej:

Miłość może być bowiem zderzeniem,

w którym dwie osobowości uświadamiają sobie do głębi, że powinny do siebie należeć, chociaż brak nastrojów i wrażeń. Jest to jeden z tych procesów we wszechświecie, co sprowadzają syntezę

i jednoczą to, co rozdzielone, a co ciasne i ograniczone, to rozszerzają i bogacą, (s. 190)

Droga A ndrzeja do T eresy m iała paradoksalny przebieg - czując m iłość Teresy i zarazem „przedziw ne trw anie Teresy” w sobie, A ndrzej prow okow ał zewnętrzne oddalenie. Im bardziej je j unikał, tym bardziej je d n a k odkryw ał, że „Teresa w ciąż tkw i w mej św iadom ości i pam ięci” (s. 190). P rzyjm ując jej miłość, „to, co je s t najw spanialszym darem ” , zrozum iał, że je j oczekiw anie i „dyskretne cierp ien ie” stanow i w spólne dobro ich zw iązku. O stateczne, ze­ wnętrzne oddalenie - śm ierć A ndrzeja nie zm ieniło je g o trw ania, je g o ciągłej obecności w Teresie: „A ndrzej nie um arł w e m nie” (s. 221). Przedłużeniem , uobecnieniem ich jed n o ści stał się syn Krzysztof.

M ałżeństwo A nny i S tefana to odw rócenie zw iązku Teresy i A ndrzeja - istnieje tylko zew nętrzna bliskość i obecność:

(13)

ANNA

Czy naprawdę doznałam zawodu i rozczarowania? Może to tylko zwyczajny bieg rzeczy zdeterminowany historią dwojga ludzi? Tak właśnie usiłuje to wytłumaczyć Stefan, wyznałam mu bowiem natychmiast pierwszy żal, jaki we mnie narósł. Stefan słuchał, ale nie odczułam, aby przejął się tym, co mówiłam. O to żal jeszcze się powiększył.

[- ]

Stefan jakby przestał być we mnie. Czy j a w nim także przestałam? (s. 203-204)

[ - i

Coraz bardziej życie się zmieniało w uciążliwą egzystencję dwojga, którzy w sobie zajm ują wzajemnie coraz mniej miejsca, (s. 206)

Brak odpow iedzi, głosu -m o n o lo g u Stefana, k tó ry podejm ow ałby próbę zro­ zum ienia „p ęknięcia w ich m iłości” ujaw nia na poziom ie form alnym dramatu faktyczne naruszenie, zerw anie w ięzi pom iędzy A nną i Stefanem . Milczenie postaci Stefana je s t rów noznaczne z je g o obojętnością w obec żalu i „rany” A nny, która sw oje przeżycia, sw oją historię pow ierza Przypadkow em u Roż­ ni ów cy -A d am o w i.

„M edytacja przechodzi w dram at” , napięcie dram atyczne pojaw ia się wtedy, gdy Adam pow ie A nnie, że „ tą u licą pójdzie O blubieniec / ju ż wkrótce” (s. 210). R ozpaczliw a tęsknota Anny za m iłością, za kim ś doskonałym , dobrym, innym niż Stefan, spraw i, że w każdym napotkanym m ężczyźnie gorączkowo będzie pragnęła odnaleźć O blubieńca. Zdaniem A dam a: „R ozbieżność między tym, co leży na pow ierzchni, a tym , co je s t tajem nicą m iłości, stanow i właśnie źródło dram atu. Jest to jed en z najw iększych dram atów ludzkiej egzystencji” (s. 211). A dam pom aga A nnie dostrzec, że O blubieniec m a oblicze Stefana:

ANNA

Zobaczyłam twarz, której nienawidzę, i zobaczyłam też twarz, którą powinnam miłować. Dlaczego wystawiasz mnie na taką próbę?

ADAM

W twarzy Oblubieńca każdy z nas odnajduje podobieństwo twarzy tych, w których uwikłała nas miłość po tej stronie życia i egzystencji. Wszystkie są w Nim. (s. 217)

A nna je s t tą bo h aterk ą dram atu, która w najw iększym stopniu podejmie w ysiłek przekształcenia siebie i sw oich w yobrażeń o m iłości. Jej dojrzewanie w ew nętrzne będzie polegało na próbie ponow nego przyjęcia i zrozumienia Stefana, na zdolności odszukania w iny rów nież w sobie. Po latach pow ie, że

(14)

M edytacja obecności. „Dramaty wnętrza” Karola Wojtyły 2 1 1

choć nie um ie przybliżyć tw arzy Stefana i tw arzy O blubieńca, nie m oże ich nadal utożsam ić, to oddalenie pom iędzy n ią a Stefanem przestało się pow iększać. Nie um iejąc żyć so b ą i w sobie w zajem nie, starają się żyć dziećm i. Adam doświadczenie A n n y nazw ie w ejściem „na drogę m iłości dopełniającej. Trzeba było dopełniać dając i przyjm ując w innych proporcjach n iż p rzed tem ” (s. 230).

Scena poszukiw ania i spotkania O blubieńca ośw ietla lem at podjęty przez dramat w szerszej n iż m iędzyosobow a relacja perspektyw ie, m a d la całego dramatu kluczow e znaczenie w zm ocnione dodatkow o p rzez przytoczenie biblijnej przypowieści o pannach m ądrych, które s ą przygotow ane na przyjście O blubień- ca-Miłości i pannach głupich, które w ew nętrznie, duchow o śpią, „tkw i w nich jakaś uśpiona przestrzeń” :

ADAM

Ach, Anno, jak mani ci tego dowieść, że po drugiej stronie wszystkich tych naszych miłości, które wypełniają nam życie - - j e s t M i ł o ś ć ! Oblubieniec idzie tą ulicą i chodzi każdą z ulic! Jakże mam ci dowieść tego, że jesteś oblubienicą, (s. 216)

Zarówno M onika, ja k i K rzysztof św iadom i są swego dziedzictw a losu rodziców - K rzy szto f uobecniający ojca w „pełnej nieobecnego człow ieka” samotności m atki, M onika zraniona „pęknięciem ” m iłości A nny i Stefana. Świadomi są także trudności, które m oże rodzić przeszłość, ale sw oje pragnienie obecności, „przenikania się w zajem nie” w iążą z obecnością i działaniem Boga: „Miłość je s t ciągłym w yzw aniem rzucanym nam przez B oga, / rzucanym chyba po to, byśm y sam i w yzyw ali los” (s. 223). R óżnica pom iędzy zw iązkiem Moniki i Krzysztofa a m ałżeństw am i ich rodziców - nie m ogącym się spełnić Teresy i Andrzeja o raz niespełnionym A nny i Stefana - zasugerow ana je st w dram acie przez połączenie ich im ion, um ieszczonych w naw iasie pod tytułem trzeciej części, spójnikiem „ i” . R óżnica ta zaznacza się także w tym , że postacie Moniki i K rzysztofa kieru ją sw e m onologow e w ypow iedzi w zajem nie do siebie. Ich monologi tw o rzą dopełniający się dialog, w którym J a ” nieustannie przy­ wołuje „ty” , w którym relacja J a ” i „ty” przekształca się w „ m y ” . Przew ażająca w monologach A ndrzeja i Teresy relacja J a ”- „on/ona” p rzy jęła fo rm ę „m y ” . „Ty” uobecniane je s t przez J a ” w ich listach i w jednej w ypow iedzi Teresy skierowanej do A ndrzeja ju ż po je g o śm ierci. Stosunek A nny do Stefana w yraża się w yłącznie w relacji J a ” - „ o n ”

W idocznym znakiem jed n o ści dw óch osób są obrączki, które zarazem tę jedność pogłębiają: „Potajem nie zrastam y się w jed n o / za spraw ą tych dwóch obrączek” (s. 196). M aterialny przedm iot - obrączki, w yraża w ięc, ale i nieustan­ nie potw ierdza, a także tw orzy w zajem ną przynależność. Teresa, w której Andrzej w ciąż je s t obecny, nie rozstaje się z obrączką:

(15)

N ie wychodziłam więc z kręgu Twojej przedziwnej osoby, której oddałam siebie i ju ż nic umiem odebrać, (s. 2 2 1)

[■■■]

Andrzej zabrał swoją obrączkę, z n ią poległ, ja dotąd noszę - (s. 225)

W sym bolicznym znaczeniu obrączki s ą „w łaściw ie zastaw em danym jako rękojm ia [...] M odlitw a przy ich poświęceniu zaw iera prośbę kierow aną do Boga, aby ci, którzy będą nosić te obrączki, dochow ali sobie naw zajem niezłomnej

w ierności” 15. W dram acie postacią, która kieruje bohaterów ku rozumieniu

ukrytego i jed n o cześn ie najistotniejszego znaczenia obrączek je s t postać Jubilera: „Ciężar tych obrączek [...] / to nie ciężar metalu, / ale ciężar właściw y człowieka, / każdego z w as osobno / i razem ob o jg a” (s. 198). Kiedy A nna, nie czując już związku ze Stefanem , chce sprzedać sw ą obrączkę, Jubiler jej nie przyjmuje:

Widocznie pani mąż żyje - wtedy żadna obrączka z osobna nic nie waży - w ażą tylko obie. Moja waga jubilerska ma tę właściwość, żc nie odważa metalu,

lecz cały byt człowieka i los. (s. 207)

Postać Jubilera nie pojaw ia się w dram acie bezpośrednio, jeg o wypowiedzi przytaczane są przez bohaterów. Bolesław Táborskí tak interpretuje istnienie tej postaci w dram acie:

Można jedynie domyślać się, że Jubiler [...] wyraża Opatrzność; jest źródłem osądów moralnych i zobowiązań symbolizowanych przez obrączki ślubne, które nie tyle sprzedaje, co rozdaje i nie chce ich odkupić, o ile nie uzasadnia tego śmierć współmałżonka. To, że Jubiler nie pojawia się w sposób wizualny, byłoby w zgodzie z praktyką W ojtyły. Bardzo rzadko w swych sztukach [...] nazywa Boga z imienia lub bezpośrednio się do Niego odwołuje. Jego obecność się wyczuwa, ale nie narzuca się ona. [...] Oto symbolika tytułu sztuki. My' stoimy przed sklepem Jubilera, on je s t w środku. Widzi nasze myśli i czyny poprzez szybę okna wy- staw'owego, które jest także oknem naszego sumienia. I to właśnie Jubiler, tak, jak go opisują i odczuwają inne postacie dramatu, daje eksplikację tematu sztuki. W szak Bóg wie to, co znają nasze sumienia, a to co zna Bóg, nasze sumienia powinny wiedzieć16.

Postać Jubilera okazuje się najważniejszymi punktem odniesienia d la decyzji i dośw iadczeń postaci: Teresy i A ndrzeja, A nny (choć w brew jej w oli Jubiler nie chce kupić - przyjąć obrączki z pow rotem ). Teresa szczególne znaczenie przyw iązuje do spotkania z Jubilerem M oniki i K rzysztofa, którzy b ęd ą kupować u niego obrączki.

M Zob. D. F o r s t n e r , op. cit., s. 424.

(16)

Medytacja obecności. „Dramaty wnętrza” Karola Wojtyły 2 1 3

W zakończeniu dram atu Adam w yjaśnia ostateczny sens losu p ar bohaterów :

Chodzi o to, żc porywa ludzi j a k a b s o l u t miłość, której brak absolutnych wymiarów. Oni zaś kierując się złudzeniem, nie usiłują zaczepić tej miłości o Miłość, która ma taki wymiar. Nie podejrzewają nawet tej potrzeby, bo ich zaślepia nie tyle siła uczucia - ślepi są raczej przez brak pokory. Jest to brak pokory wobec tego, czym miłość by ć musi w swej prawdziwej istocie. Im bardziej są tego świadomi, tym mniejsze niebezpieczeństwo. W przeciwnym razie jest ono wielkie: m iłość nie wytrzymuje ciśnienia całej rzeczywistości.

(...] Czasem ludzkie istnienie wydaje się za krótkie dla miłości. Kiedy indziej jest jednak odwrotnie: miłość ludzka wydaje się za krótka w stosunku do istnienia - a może raczej za płytka. W każdym razie każdy człowiek ma do dyspozycji jakieś istnienie i jakąś miłość - jak z lego uczynić sensowny całokształt?

Poza tym całokształt ów nie może być nigdy zamknięty w sobie. Musi być otwarty w ten sposób, by z jednej strony przenosi! się na innych ludzi, a z drugiej - żeby zawsze odzwier­ ciedla! absolutne Istnienie i Miłość, by je zawsze w j a k i ś s p o s ó b odzwierciedlał, (s. 231)

W ypow iedź A dam a stanow i dopełnienie w prow adzonego na początku utworu symbolu zw ierciadła, którym dla człow ieka je s t przede w szystkim Bóg. Przy­ pomina o zw rotnym charakterze tej relacji, kiedy dusza ludzka staje się zw ier­ ciadłem dla B oga, odzw ierciedla „absolutne Istnienie i M iłość” .

Ostatnim m onologiem dram atu je st jed y n y w całym utw orze m onolog Ste­ fana. N ie rozum ie on, co to znaczy „odzw ierciedlać absolutne Istnienie i M iłość” , ale wie na pew no, że „m y oboje, A nna i ja , bardzo źle j e odzw ierciedlam y” . Żal i ból z tego pow odu spraw ia, że Stefan zapragnął pow iedzieć do A nny coś, w czym „otw orzy się cała jeg o dusza” :

W każdym razie podszedłem do niej i położyłem jej na ramieniu rękę (czego nie uczyniłem już dawno, dawno). Powiedziałem przy tym takie słowa:

Jaka szkoda, żeśmy od tyłu lat nie czuli się dwojgiem dzieci. Anno, Anno, ja k wiele straciliśmy przez to! (s. 232)

„W szyscy są w drodze. Droga ich prow adzi

od bieguna sam otności do bieguna m iłości”

Dramat P rom ieniow anie ojcostw a określony p rzez autora ja k o „m isterium ” 17 ma podobnie ja k dw a w cześniejsze utw ory form ę tryptyku. Jego kolejne części:

Adom, D ośw iadczenie dziecka, M a tk a dzielą się na szereg w yodrębnionych

lytułami fragm entów (np. ,,Ja” i m etam orfozy, A n a liza sam otności, M iądzy

17 Na temat teatralnego i teologicznego znaczenia pojęcia „misterium ” w tym dramacie zob. nun.·. Z. W . S o l s k i , Promieniowanie ojcostwa Karola Wojtyły, [w:] i d e m , Ikony krawędzi w dramatach Sam uela Becketta, Karola Wojtyły i M artina Bubera, przedm ową opatrzył R. K. Przybylski, Opole 2002, s. 69-102; ks. J. T i s c h n e r , P rom ieniow ane twórczej wzajemności, [w:] Twórczość Karola Wojtyły..., s. 43-50.

(17)

2 1 4

Spotkaniem a Spełnieniem , O jciec i dziecko ogarniają się w zajem nie za pośredni­ ctwem słow a ,,m oje”, Troska o ja sn o ść w ewnętrzną). D ram at w ypełniają pisane

prozą lub białym w ierszem m onologi trzech postaci: A dam a, D ziccka-M oniki, N iew iasty-M atki. Postaci te są figuram i O jca, D ziecka, Matki. M onologi zbliżają się w swej form ie do w yznania, m edytacji, refleksji teologicznej. W części pierwszej i trzeciej w ypow iadane są w obecności tłumu, form ującego się niekiedy w Chór. Ten kontrast pom iędzy w prow adzeniem dużej grupy w przestrzeń postaci A dam a i M atki a kam eralnością m onologów , w ym agających koncentracji m ów iącego i słuchającego, w ydaje się w istocie sceniczną reprezentacją uczestni­ ctw a odbio rcó w -czy teln ik ó w w przybliżaniu tajem nicy relacji Ojciec - Dziecko:

Ludzie zgromadzeni w przestrzeni Adama słuchają z coraz większą uwagą. Niewiasta coraz bardziej mówi do nich i mówi dla nich. Ogarnia ich jakieś wspólne światło - może nie światło pełne, raczej pół-światło. (s. 240)

Postać M atki pełni funkcję przew odnika prow adzącego A dam a ku doświad­ czeniu relacji Ojciec - D ziecko. Tem atem dram atu je s t idea w yzw alania się ludzi z tego dziedzictw a, którym ,je s t najdziw niejsza w spólnota - wspólnota sam otności” (s. 259).

B iegun sam otności zaczyna się w duszy człow ieka, w je g o odseparowaniu się od Boga. M onolog A dam a w części pierw szej dram atu m a charakter wy­ znania kierow'anego do Boga. Adam pozostaje sam otny, choć je st ,ja k człowiek, którego m ożna w yłączyć przed naw ias i znów podstaw ić pod dzieje wszystkich ludzi” (s. 234). Pragnie trw ać w swej sam otności i dlatego odrzuca słowo „m oje” , które zaw sze otw iera się na „T w oje” , w szystko bow iem tak naprawdę należy przecież do Boga:

Lękam się słowa „m oje” , choć równocześnie miłuję to, co w nim się zawiera. Lękam się jednak, gdyż słowo to stawia mnie zawsze wobec Ciebie. Analiza słowa „moje” prowadzi mnie zawsze do Ciebie. I oto ja wolę nawet zrezygnować z posługiwania się nim, niż odnajdować w Tobie ostateczny jego sens. Chcę bowiem wszystko mieć przez siebie, a nie przez Ciebie. Jest to nonsens - ilu jednak ludzi zaprzęgło się w służbę tego nonsensu? (s. 236)

Sam otność A d a m a-K aid e g o je s t tożsam a z je g o „zam knięciem ” na miłość, je s t odm ow ą je j przyjęcia. Przem ianę „zam knięcia” A dam a w je g o „otwarcie”

inicjuje M atka, która w ie, że:

Powraca się do ojca przez dziecko. A dziecko z kolei przywraca nam w ojcu oblubieńca. Jest to bardzo proste i zwyczajne. Cały świat jest tego pełen. [...) N ie rozdzielajcie miłości. Ona jest jedna. (s. 239, 240).

W części drugiej A dam staje się przybranym ojcem d la M oniki. Zarówno elem enty p rzestrzeni, ja k i zdarzenia, które się w niej dzieją, m anifestują się

(18)

Medytacja obecności. „Dramaty wnętrza" Karola Wojtyły 2 1 5

jednocześnie ja k o zew nętrzne, w ew nętrzne i sym boliczne. K iedy np. Adam i Monika sch o d zą nad leśny potok, A dam pyta: „C zy przez potok nie dosięgasz ŹRÓDŁA, z którego się w szystko poczyna?” M onika odpow iada: „I ŹR Ó D ŁO MNIE TA K Ż E O G A RN IA przez potok” (s. 250). A dam i M onika odnajdują się w relacji ojciec - dziecko oraz rozw ijają j ą przez doznaw anie, przeżyw anie słowa „m o je” . Przy czym Adam podkreśla, że za rzeczyw istość, k tó rą pow o­ łujemy słow em „m oje” - rzeczyw istość m iłości, w spółprzynależności, w zajem nej obecności w sobie o jca i dziecka - trzeba um ieć w ziąć odpow iedzialność:

MONIKA

Marzę o wielkiej ciszy - aby nawet te obce istnienia wypływały na fali serca jakby me własne. Marzę o wielkiej ciszy - by nic nie zakłócało

odczucia tego wszystkiego, co zawiera się w słowie „m ój” . ADAM

Czy wiesz, że nam nie wolno przyjmowaó tylko tego, co wypływa na fali serca, dopokąd nie weźmiemy

odpowiedzialności za prawdę tego słowa: potocznego, prostego słowa, jakim jest

„słowo m oje”? (s. 251) [ - i

Miłość jest stale wyborem i stale rodzi się z wyboru. (Oto jest tajemnica słowa „m oje” .)

Jeśli miłuję, muszę stale wybierać ciebie w sobie, muszę więc stale rodzić ciebie i stale się rodzić w tobie. Rodząc w ten sposób przez nieustanny wybór - rodzimy miłość. (Oto jest tajemnica prostego słowa „m oje”.) (s. 254)

Część trzecia dram atu stanow i objaw ienie istoty i roli M atki, która je st sługą najcichszą: „I naw et nie jestem światłem tych, których ośw iecam - raczej cieniem, w którym odpoczyw ają. M atka pow inna być cieniem d la sw ych d zieci” (s. 259). Pragnie ona, aby A dam dośw iadczając sw ego ojcostw a, um iał stać się również dzieckiem Ojca. W tym spehiia się bow iem prom ieniow anie ojcostw a, które o d d ziału je p rz e z je j m acierzyństw o. W ew n ętrzn e d o jrzew an ie A da- ma-Każdego w yrażałoby się w ięc w przekształcaniu sam otności i „zam k n ięcia” w umiejętność bycia ojcem - pokochanie i uobecnianie w sobie sw ego dziecka, i jednocześnie w um iejętności b ycia dzieckiem - przyjm ow ania i uobecniania Bożej miłości. Przypom ina o niej M atka: „G leb ą naszej m iłości je s t każdy człowiek. A le D rogą i źródłem je s t O jciec” (s. 262). W św iecie, którem u brak tego, co by go istotnie i głęboko scalało, rozm yśla A dam , najw ażniejsza pozostaje jed n o ść ojca, dziecka i m iłości: „C zy ż to nie tkw iło zaw sze na dnie wszystkiego, co je st? ” (s. 263). Po chw ili m ilczenia M atka protestuje:

Mylisz się Adamie! Mylicie się wszyscy!

(19)

2 1 6

Ks. Jó ze f T ischner tak interpretuje tę zam ykającą dram at w ypow iedź:

Są to ostatnie słowa Objawienia. Co znaczą? Oblubieńcem jest Syn Boży, Zbawiciel świata. Syn Boży stał się człowiekiem i w ten sposób uczynił z człowieczeństwa im m anentną Treść Boga w Trójcy Jedynego. Uczłowieczenie Boga pociągnęło za sobą ubóstwienie człowieka. W zajemność Absolutna nie oznacza zatem zamknięcia, lecz wyjście Boga poza swe granice w stronę stworzenia i odkupienia. Ale wyjście takie, w szczególności wyjście odkupienia, dokonało się nie tylko dzięki Synowi Bożemu, ale również dzięki Marii, która w pewnej chwili i w pewnym miejscu wypowiedziała całkiem konkretnie słynne słowa: „niech mi się stanie według słowa twego” . Rozumiemy teraz dlaczego głos Niewiasty m oże powiedzieć: „we mnie przetrwa dziedzictwo...”18.

* * *

W „dram atach w n ętrza” K arola W ojtyły zdarzenia akcji w ew nętrznej i akcji zewnętrznej m ają sym boliczny w ym iar, dzieją się rów nież w porządku sym­ bolicznym . W łaśnie za je g o pośrednictw em w yrażane je s t dośw iadczenie nie­ ustannej obecności i działania Boga w człowieku i w św iecie. N a przykład w Bracie naszego B o g a pow staw anie obrazu E cce H om o rów noczesne z trudem w ew nętrznej przem iany m oże sym bolicznie w skazyw ać na odkryw anie jedności z uobecniającym się w duszy C hrystusem -M iłością. W P rze d sklepem jubilera przyglądanie się w łasnem u odbiciu w oknie w y staw ow ym -zw ierciadle, spotkanie z jubilerem , kupno obrączek sym bolizuje istotę sakram entu m ałżeństw a - udzie­ lanie się w nim Boga. W Prom ieniow aniu ojcostw a kontakt z natu rą - potokiem „spadającym ciągle w dół” - w yw ołuje sym boliczny obraz pow rotu człowieka do ogarniającego Z ró d ła-B o g a. W dram atach tych oba plany zdarzeń, wewnęt­ rzny i zew nętrzny, łączą się ostatecznie i w ypełniają sensem na poziomie porządku sym bolicznego rekonstruow anego w planie odbioru.

Jan C iechow icz zauw aża w odniesieniu do dram atu P rze d sklepem jubilera, że m edytacje postaci skierow ane są „m oże bardziej do shichacza-czytelnika aniżeli do p a rtn era-m alżo n k a” 19. Podejm ując tę uw agę, m ożna pow iedzieć, że w dram at w pisana zostaje intencja budow ania sytuacji dialogow ej z odbiorcą, rozum ianej ja k o spotkanie , j a ” i „ty” . Intencja taka p o jaw ia się w każdej „m edytacji dram atycznej” K arola W ojtyły, a jej znakiem je s t istnienie w utworze zawrsze jak ieg o ś J a ” , które przybliża sens zdarzeń, kierując się tym samym ku „ty” odbiorcy. W B racie naszego B oga je st nim autor ujaw niający się w tekście didaskaliów , w P rzed sklepem ju b ile r a - A dam , w Promieniowaniu

ojcostw a - M atka. W ten sposób czy telnik-odbiorca zostaje jak b y uobecniony

i zaproszony do uczestnictw a w m edytacji dram atycznej.

18 Ks. J. T i s c h n e r , op. cit., s. 45-46.

19 Zob. J. C i e c h o w i c z , Dom opowieści. Ze studiów n a d Teatrem Rapsodycznym Mieczysława

(20)

Medytacja obecności, „Dramaty wnętrza” Karola Wojtyły 2 1 7 Katarzyna Wielechowska

M ED ITA TIO N O F PR E SEN C E. “ INN ER DRAMAvS” O F K A RO L W O JTY ŁA

( S u m m a r y )

The works by Karol Wojtyła: O ur G od's Brother (1945-1950), The Jew eler's Shop (I960) and Radiation o f F atherhood (1964) form a drama trilogy the cohesion o f which is expressed in gradual realisation o f the forms o f “ inner dramas” and “ dramatic meditation” which were adopted through the idea o f word theater o f Mieczysław Kotlarczyk. A reader’s attention is focused on the inside o f the character. The significant shift in the formal level o f the drama from outside action to inside action correlates with the topic - common for the three works, i.e. difficult process of inner growing up and conscious growing up to one’s destiny.

The process is showed here as inseparably connected with recognizing and accepting the presence o f God, and God’s love within one’s soul and existence.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Idea solidarności w myśli Karola Wojtyły 11 dy dobro drugiej osoby bądź dobro społeczności staje się dobrem własnym działającego podmiotu: „człowiek wybiera to,

Miarą wartości i sensu pracy jest człowiek, jego spełnianie się; przeobrażanie świata zaś o tyle jest wartościowe, o ile zostaje przyporządkowane dobru człowieka..

Spełnianie więc siebie, które jest najgłębszą i najmocniejszą wewnętrzną tendencją osoby ludzkiej, właśnie jako skie­ rowanie do własnej pełni (a przez to i

Relacja: dzieci – media – wychowanie, może być rozpatrywana w dwóch perspektywach: wychowania dzieci przez media oraz takiego wychowania dzieci, aby miały

eksperymentowanie, muzykę, taniec oraz wiele innych form, które pozwalają dziecku na swobodną lub moderowaną przez nauczyciela eksplorację otaczającego świata w taki sposób, w

W czasie zajęć oraz na ich końcu nauczyciel powinien zastosować samoocenę, prosząc dzieci, aby odniosły się do tego, kiedy w czasie zajęć czuły się przyjemnie i radośnie,

Pani Annie Krzysteczko Zastępcy Prezydenta Miasta Ruda Śląska wyrazy szczerego i głębokiego współczucia. z

To zresztą zgadza się ze stanowiskiem krakowskiego filozofa, który sądzi, że nie jest możliwe poznanie i zrozumienie czynu człowieka w pełni, z powodu czego jako niemożliwe jawi